• Nie Znaleziono Wyników

Światowid : ilustrowany kuryer tygodniowy. R. 4, nr 4 (129).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Światowid : ilustrowany kuryer tygodniowy. R. 4, nr 4 (129)."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

C ena 1 zł. M *L P°CIt #

Num er zaw iera 20 stronic.

Cena w Czechosłowacji: 3*50 Ki.

ILU STR O W AN Y KUR J E R * TYG OD NIOW Y

Nr. 4 (129) Sobota, 22. stycznia 1927 Rok IV.

„ N I E D A M Y A N I P I Ę D Z I Z I E M I . . . u

Cały Naród polski, bez różnicy przekonań politycznych, stał za min. spraw zewn. p. Augustem Zaleskim w chwili, gdy na zebraniu Instytutu Badań Międzynarodowych w lokalu Resursy Kupieckiej w Warszawie, wykazując niedorzeczność rozszerzanych w wrogich środowiskach pogłosek, oświadczył stanowczo, że Polska nigdy i za żadną

cenę nie odstąpi ani piędzi ziemi pomorskiej lub śląskiej.

Ag. fot. „Św iatow ida“, n a pł. k rajo w y ch „A lfa“ .

(2)

Str. 2. ŚW IATO W ID #

Numer

4.

O L N O M U L A R S T W O W P O L S C E .

M arywil w W arszaw ie, przebudowany przez arch. A. Corazzier na Teatr Wielki Nieistniejący obecnie dom generała Andrzeja M okronowskiego, w którym od w M arywilu. W lokalu, wynajętym od księgarza królew skiego Grólla, pracowała r. 1744 w ciągu kilku lat „m urow ała“ loża Trzech Braci. Stał on na rogu Kra-

W ielka Loża Katarzyny pod Gwiazdą Północną. kowskiego Przedm ieścia i Królewskiej w Warszawie.

B. koszary Każmierzowskie, obecny U niw ersytet w W arszawie, dokąd przeniosła się z domu gen. Mokronowskiego loża Trzech Braci i gdzie pracowała do r. 1751.

• skarbiego W . kor. Józefa ! lylzena, wojewody Mścisławskiego, Ignacego Potockiego, prezesa R ady Nieustającej, gen. Andrzeja Mokronowskiego, wojewody Mazowieckiego Stanisława Szczę­

snego Potockiego, marszałka Konfederacji Targowickiej i Ka­

zimierza Sapiehy, marszałka Konfederacji Litewskiej, podczas Sejmu Czteroletniego. Z upadkiem Rzpltej Wielki Wschód

Księstwa Warszawskiego. W czasie istnienia Król. Pol. wolnomularstwo ma za protektora brata zakonnego cesarza i króla Aleksandra I.

Pawłowicza, przeżywa złotą dobę swą pod prze- wodn. Stan. Kostki Potockiego, prezesa R ady Stanu i min. oświeć. Poglądy cesarza ulegają jednak zmianie: Na mocy ukazu z 1 8 2 1 r.

wolnomularstwo zostaje zabronione w ces. ros.

i w Król. Pol. Wolnomularze strzegli zazdrośnie swych tajemnic przed oczyma profanów i baczyli, aby ich prac nie dojrzało ciekawe oko. W pro­

tokółach zebrań lożowych i dokumentach, które zachowały się w naszych archiwach, bardzo rzadko wskazane jest miejsce, gdzie odbywały się prace sztuki królewskiej. W ostatnich cza­

sach szereg cennych prac o masonerji w Polsce, zarówno w specjalnych książkach, jak i dzienni­

kach, wydał Stanisław hr. Małachowski-Łempicki.

Szereg zdjęć, które podajemy, zobrazują Czy­

telnikom pamiątki z okresu żywej działalności wolnomu­

larstwa

W

Polsce.

Ag. fot. .Ś w iato w id a* , n a p ły ta c h k ra jo w y c h „Alfa*.

Były pałac Radziwiłłowski w Warszawie, gdzie pracowała w r. 1786 Gwiazda Północna z podw ładnym i jej lożami.

Któż z nas nie czytał »Popiołów« Żeromskiego i komu nie utkwiła w pamięci scena spotkania w loży wolnomularskiej Rafała z Heleną? Cóż to jest owe wolnomularstwo? Pierwsze loże wolnomularskie powstały w Polsce około r. 1 73 8 na dworze króla Augusta III. Za czasów Stanisława Augusta Zakon dochodzi do wielkiego znaczenia pod kolejnem kie­

rownictwem Wielkich Mistrzów: Augusta Moszyńskiego, pod-

narodowy polski przestaje praco­

wać odradza się w r. 18 1 o pod młotkiem Ludwika Gutakowskiego, prezesa Rady

Pałac Działyńskich w W arszawie(róg Mylnej 9 i Leszna 16), zakupiony przez Wielki Wschód Narodowy Polski w r.

1820 Loże jednak w nim nie pracowały z powodu zakazu w olnom ularstw a w r. 1821.

(3)

N u m e r 4. ŚW IA TO W ID Str. 3.

W stęga Kaw alera w ybranego 4. stopnia, w pośrodku napis „Vaincre ou m ourir“, Znak Loży Kazimierza Wielkiego n a Wschodzie Warszawy. Krzyż z bronzu zło- otoczony 15 Izami; czaszki z piszczelami haftow ane srebrem , z lewej rozety eony, w środku koło z em alji niebieskiej, w niem pieczęć Salomona (gwiazda

z białego jedw abiu, otoczone srebrem i sztylety. sześcioram ienna) i lite ry : K. W. Wstążka biała z brzegami am arantow ym i.

1. Szklanka K aw alera Szkockiego 5. stopnia sześciokątna o grubem dnie, na niej rozm aite znaki w olnom ularskie, ja k cyrkiel, węgielnica, młotek, pion, u góry znak Salom ona z lite rą : G., tró jk ą t z napisem hebrajskim i. t. d. II. Szklanka Kawalera W schodu 6. stopnia rżnięta, u góry tron pod baldachim em , ołtarz, na nim cyrkiel, trójkąty i. t. d. III. Szklanka Kaw alera W schodu 6. stopnia, na

której pod piszczelami napis „Baldzer“.

I. Tłok pieczętny do laku mosiężnego, używany przez Kawalerów 5. stopnia. Na tarczy znak Salomona, otok w postaci węża z napisem „Lucern Meruere Labore*.

II. Znak loży wschodzącego Słońca na Wschodzie Łomży. Napis Loża Św. Jana Wschodzącego Słońca.

I. Para rękawiczek dam skich, daw anych przy w tajem niczeniu profana stopień 1., Fartuszek K aw alera 4 stopnia, jedw abny, biały, obszyty jedwabiem czarnym, aby ofiarow ał w ybrance swego serca. II. K ielnia uczniowska 2. sto p n ia cze- u góry czaszka z piszczelami, otoczona 15 łzami, wyszytym i srebrem ,

ladnika. III. Klejnot Brata Starszego. IV. K lejnot Archiwarjusza.

(4)

Str. 4 Ś W IA T O W ID N u m e r 4.

Aktualność i satyra polityczna w teatrzykach warszaw­

skich. Teatrzyk .Q ui pro quo* wystawia w ostatnim

Ï

rogram ie przepyszną zarówno pod względem śpiewackim, ik i dekoracyjnym apoteozę trzech jeźdźców naszych

pp. Toczka, Królikiewicza i Szoslanda, którzy zdobyli w Ameryce .P u c h ar Narodu* (zdjęcie na lewo). Teatrzyk te n sam w Rewji „Arka Noego* wszedł na pole satyry politycznej, przedstaw iając pod postacią Noego marsz.

Piłsudskiego, a pod postaciam i synów p atryarchy Sema, Cham a i Ja p h e ta reprezentatów stronnictw sejmowych, pozbawionych obecnie dawnego w pływ u na rząd (Zdjęcie na prawo). Ag. fol. .R adio-T yp*.

Realizacja reformy rolnej. W M inisterstw ie Reform Rolnych odbyła się pod przewod­

nictwem min. Staniewicza wsżna konferencja, poświęcona aktualnej spraw ie realizow ania reform y rolnej. Na naszem zdjęciu siedzą od lewej pp. mec. Sawicki, radca Pokrzywiński, sędzia sądu apel. Leśkiewicz, prez. Leszczyński, min. Staniewicz,

pos. Kowalczyk, dyr. Kardziński, dr. Rose, pos. Niski sekr. min. Jasiński.

Ag. fot. .Ś w iato w id a* , n a pt. k ra j. .A lfa*.

Odjazd posła Rzeczypospolitej p. St. Patka do Moskwy. Odjeżdżającego na niesłychanie ważny posterunek przedstaw iciela Polski pizy rządzie Sowietów p. P atk a (1) żegnali na dworcu w Warszawie pp. pos. japoński w W arszawie p. Sato (2), którego z koleji odjeżdżającego do Paryża żegnano następnego dnia, poseł austr. Post (3),

min. Bertoni (4) i inni.

Ag. fot. „Ś w iato w id a“, n a p t. k ra j. „Alfa*.

Znakomity symfonista dyrygentem Ope y w Warszawie. Prof.

F itelberg, doskouały pianista i św ietny dyrygent koncertów Filharm onji, dyrygow ał ostatnio z wielkiem powodzeniem przed­

staw ieniem opery „Złoty Kogucik* Rym skiego-Korsakowa, w ysta­

wionej w Teatrze Wielkim w Warszawie.

Ag. fot. .Ś w iato w id a* , zdj. n a p ły tach k ra j. .A lfa*.

Finlandzcy malarze i znawcy sztuki w Krakowie. Do Krakowa przybyła delegacja finlandzkich sfer arty sty czn y ch , zam ierzających urządzić tam w najbliższym czasie w iełką w yslaw ę sztuki polskiej.

Na naszem zdęciu siedzą pp. art. mai. Wilko Sjóstróm (1), dr.

T orsten S tjdrnschantz (2), art. mal. Alvar Caven (3) dr. T reter (4) i prof. Pieńkow ski (5 ) . Ag. fot. „ św iato w id a“, n a pt. k ra j. „Alfa*.

Odznaka lotnicza. Pilotowi Polskiej Linji Lotniczej p. Kazimierzowi Burzyńskiem u, k tóry przebył w powietrzu 250.000 kra zarząd Pols­

kiej Linji Lotniczej wręczył repro­

dukow aną tutaj złotą odznakę lotniczą.

(5)

N um er 4. Ś W IA T O W ID Str

Posterunek wojsk chińskich u k ryły bezpiecznie za workam i z piaskiem. Komisarz finansow y Soong, organizator bojkotu towarów angielskich.

Gdy w Europie, mimo wielu starych i nowych konfliktów, grożących zbrojnym wybuchem , świeża pamięć o straszli­

wej grozie wojennej utrzy­

muje jako tako pokój, w innych częściach św iata zarzewie konfliktu raz po raz rozpala się groźnym pożarem. Jeszcze nie zli­

kwidowano całkowicie ostatnich konsekw encji powstania w M arokku przeciwko Francji i Hisz- panji, a już z dwóch stron świata pokazują się na niebie płom ienne łuny.

W Ameryce grozi wojna pomiędzy Stanam i Zjedno­

czonymi a Meksykiem, w Azji zaś wre już wojna pomiędzy żółtą a białą rasą. Już w czasie wojny światowej, która z jednej strony na pole bitew europejskich wyprowadzi­

ła rozmaite kolorowe rasy, przez Białych przeciwko Białym wezwane, z dru­

giej zaś strony rzuciła szczytn e^lediiebezpieczne hasło „sam ostanow ienia“

wszystkich narodów, prze­

widywano, że zkolonizo- wane jawnie, lub podda­

ne faktycznym wpływom europejskim kolorowe ra­

sy zbuntują się przeciwko białej. Przepowiednie

sprawdziły się i w Ma- Urzędujący pod gołem niebem na placu w H ankau sąd chiński rozpatruje doraźnie spraw ę przekupek chińskich, które straż wojskowa przychwyciła n a sprzedaw aniu im portow anych z Anglji produktów i towarów pierwszej

potrzeby.

rokko i teraz w Chinach, gdzie zresztą działa i wspom nienie pow stania bokserów i agitacja bol­

szewików, wypisujących na swoich sztandarach kom unistycznych złudne hasła em ancypacji Azja­

tów". Po długotrw ałym chaosie walk domowych Chińczycy zjednoczyli się w jednem wspólnem uczu­

ciu: nienaw iści do białych cudzoziemców. Pierwsza zagrożona jest tern hasłem Anglja i dlatego, że jej obecność w Chinach jest najwidoczniejsza, i dlate­

go, że bolszewicy prze­

ciwko niej- obecnie naj­

gw ałtowniejszą prowadzą agitację. Bojkot tow arów angielskich, przeprow a­

dzany z całą bezwzglę­

dnością, cernowanie wszy­

stkich urzędowych ekspo­

zytur W ielkiej B rytanji w Chinach — oto naj­

wyraźniejsze objawy tej chińskiej „ksenofobji“, która niew ątpliw ie, gdyby się udała, nie poprzesta­

łaby na usunięciu Angli­

ków tylko z Azji, ale rzuciłaby się wogóle prze­

ciw białej rasie wAzji, a kto wie, czy w trium fu­

jącym fanatyźm ie raso­

wym nie zagroziłaby na­

wet starej Europie.

P ress P b o to H ew s-S erv ice.

♦ »■ ♦ ♦ ♦ 4 '

Posterunek chińskiego oddziału sanitarnego wojska m arszałka Czang-tso-lina na tyłach arm ji pod Pekinem.

Ostrzeliwujące ulicę w Hankau karabiny maszynowe, obsługiwane przez Chińczyków.

(6)

Ś W IA T O W ID N u m e r 4.

Str. 6.

T J U M O W Y.

tak, aby przedstaw iał się efektow nie, nie ko­

sztując bajońskich sum. Kostjum y wypożyczane z reguły przedstaw iają się tandeciarsko i rzad­

ko kiedy odpow iadają indyw idualności uczest­

niczki balu. Oczywiście dopuszczalne są wszel­

kiego rodzaju kostjum y : folklorystyczne, stylowe, fantazyjne, groteskowe. N iestety na naszych balach kostjumowyeh panuje najczęściej w ielka monotonja, pieroty, colombiny, odaliski, kostjum y wschodnie, hiszpańskie, paziowskie, motyle, djabełki, oto co się najczęściej powtarza. A tym czasem fantazja ma tak wdzięczne, tak obszerne pole do popisu w tej dziedzinie. Można sięgnąć przecież do obfitującego w przeróżne barw y i kształty królestw a flory, do św iata zwierzęcego, do w szystkich epok historycz­

nych, wreszcie w krainę czystej fantazji. Kobiety chętnie bardzo przywdziewają na bale kostjum owe m ęskie stroje, a zwłaszcza od czasu rozpowszech­

nienia się męskiej linji, pojawia się na balach maskowych, redutach, dużo pań w sm okingach, m ęskich frakach, w cylindrach i z monoklem w oku.

Maski obecnie najm odniejsze są z kolorow ych flitrów , dostosowanych barw ą do sukni balowej

lub kostjum u. Jaga.

F i. I $

1. Kostjum Hiszpana. — 2. Stylowy starow łoski kostjum karnawałow y błazna. — 3. Kostjum buł­

garski. — 4. Ogrom nie oryginalny kostjum „la­

leczki z włóczki“ . — 5. Nadzwyczaj efektowny Maska i przebranie mają od niepam iętnych czasów ogrom ny urok dla ludzkości. Stąd ta ogrom ­ na popularność zabaw* maskowo-kostjum owych u wszystkich narodów. W duszy każdego człowieka tkw i zawsze pragnienie czegoś innego, wykracza­

jącego po za zwykłe koleje codziennego życia.

Ilez to razy zasuszonem u kanceliście, siedzącemu nad biurkiem , śni się srebrna zbroja rycerska, piękny m undur ułański, albo kostjum torreadora.

Mieszczuch przywykły do m arynarki, sm okinga i fraka, chętnie przywdziewa strój ludowy, solidna m ężatka i m atka z ochotą na balu pod m aską udaje baletniczkę, albo frywolną colombinę. Obraz takiej sali balowej, pełnej barw nych kostjum ów , przedstaw ia niezm iernie wdzięczny widok, chodzi tylko o to, aby kostjum y były odpowiednio po­

m yślane i wykonane. Kostjum y nie muszą być kosztow nym i, aby spraw iać odpow iedni efekt, jednakow oż zaznaczyć należy, że zbyt liche m a- terjały robią na sali balowej wrażenie tandety.

Kostjum, jeżeli ma być pięknym i eleganckim, musi być zrobiony z dobrych m aterjałów , ale przy praktyczności danej kobiety, da się to zrobić z nakładem stosunkowo niewielkich wydatków.

Chodzi o to, aby w łaścicielka kostjum u zastano­

w iła się dobrze nad tern, jak i kostjum jest dla niej najodpowiedniejszy i w jaki sposób sporzą­

dzić go można w domu własnym przem ysłem

kostjum z ceraty, pomalowanej groteskow o.

6. Stylizowany kostjum hiszpański. — 7. Ory­

ginalny kostjum „girl excentric“. — 8. O ryginalny kostjum fantazyjny ze złotą peruką.

(7)

4 . Z a w od n icy p o b ie g u g a sz ą pragn ien ie her­

batą. ( X ) Kuraś, m istrz Z ak op an ego.

5 . W en d e, m istrz P o lsk i (C zech osłow acja) na „Krok­

w i “. P ierw sza nagroda za skoki poza konkursem 6 . S ieczk a (S o k ó ł), drugi w m istrzostw ie Z ako­

p a n eg o .

H. S chabenbeck, Z ak o p an e.

1. Z aw od n icy w ojsk ow i w o czek iw a n iu startu (z 21 d y w . piech . g ó rsk iej).

2 . S taszel-P olan k ów n a, najlep sza zaw od n iczk a, stale pobijająca w sz y stk ie rekordy pan. Z e w z g lę d u

na m ło d y w iek p o zo sta je w k lasie juniorek.

3 . P. E la Z iętk iew iczo w a (1 ), p. L oteczk ow a (2 ) (p ierw sza nagroda w b ieg u pań) na starcie.

tatry nasze, jedyne w swoim rodzaju, a szczególnie Zakopane, to niewyczerpany temat do rozmyślań i ilustracji. W nu­

merze dzisiejszym podajemy szereg* zdjęć naszej już nietylko letniej ale i zimowej

stolicy. Zdjęcia nasze przedstawiają :

N u m e r 4. Ś W IA T O W ID Str. 7.

S P O R T Y Z I M O W E W Z A K O P A N E M.

1

(8)

Sport łyiwiarski w Warszawie. Zapow iadane od dłuższego czasu zawody łyżw iarskie pomiędzy Wyjazd na zawody narciarskie w Szwajcarji. Na zawody w P ontresinie klubem w arszaw skim a poznańskim w skutek nagłej zm iany tem peratury nie odbyły się, a urzą- i W engen w yjechali z Zakopanego pp. (od lew ej): Andrzej Krzeptowski, dzono jedynie próbne jazdy. Zdjęcie nasze przedstaw ia p. Jerzego Dembowskiego, zwycięzcę Sieczka (obaj z „Sokoła“) i Żytkow icz (S. N. P. P.).

W b i e g u n a 500 m Z W. F. C. W c z a s i e 59Vs se^' Ag. fot. .Ś w ia to w id a “, n a p ły tach k ra j. .A lfa “. Fot. S ch ab en b eck , Z akopane.

N u m e r 4.

T E A T R .

Sport łyiwiarski w Warszawie. Jednym z najlepszych zawodników w pojedynczej jeździe figurowej je st p. Jerzy Orłoś.

A g. fot. .Św iato w id a* n a pł. k ra j. .A lfa “.

„Ten Pierwszy“ w Teatrze Ćwiklińskiej i Fertnera w szych w ypadkach w swoim domu, gdzie tym czasem jego Warszawie. Zabaw na ta bulwarowa farsa przedstaw ia rzekoma wdowa wyszła za mąż za jego przyjaciela, pow ikłania, wyw ołane tem , iż pod firm ą młodego wy- Z farsy tej podajem y na lewo scenę końcową aktu III.

nalazcy pochowano po katastrofie kolejowej człowieka Żona wynalazcy (p. Gella) ściska radośnie odzyskanego zupełnie innego, sam a zaś „ofiara“ zjawia się po dłuż- pierwszego męża (p. Grabowski) a ze „sposobności“ tej

korzystają dwie in n e pary kochanków (od lewej pp.

Roland, Chaveau, Kościeszanka, Ju stian , Gella i G rabow ­ ski). Zdjęcie na praw o przedstaw ia scenę ak tu I., kiedy rzekomy nieboszczyk jako fryzjer ondoluje włosy rzeko­

mej wdowy (pp. Gella, G rabow ski). Ag. fot. .św ia to w id a * .

Str. 8. _ ŚWIATOWID

S P O R T —

(9)

N u m e r 4. ŚW IA T O W ID Str. 9.

F A B R y K A C J A S Z T U C Z N y C H Z Ę B Ó W .

Gotowe zęby id ą do pieca elektrycznego. Rozbijanie i kruszenie brył feldszpatu.

Jednem z charakterystycznych znam ion współ- przechodzą już do wiadomości publicznej, są tajem- następnie powleka się emalją. Zęby muszą być czesnej epoki je st fakt, te coraz mniej s ię ... wstydzimy. nicą, przez dane fabryki pilnie strzetoną. Z tych robione w ogrom nej rozmaitości. Niechodzi tutaj bowiem

Sporządzanie form na zęby. Z apełaianie form plastyczną pastą.

Zatraca się wstyd i na tych punktach, szkoda, te on zanika, i na tych, był on co najm niej zbędny. Dzisiaj ju t nikt się w cale nie wstydzi»

te ma w swojem uzębieniu ta k te sztuczne zęby, a higieniści utrzym ują nawet, te zasadniczą podstaw ą bez­

względnej czystości jam y ustnej jest właśnie posiadanie nienaturalnego, ale sztucznego uzębienia. F abrykacja sztu­

cznych zębów w tych w arunkach przy­

biera coraz szersze rozm iary. Do n ie­

dawna wyłączność niem al na tern polu posiadała A m eryka i dopiero od pew ­ nego czasu współzawodniczy z nią z dutem powodzeniem Francja, której warsztaty w ytw arzają obecnie rocznie około 4 miljonów tych tak potrzebnych drobnych rzeczy. Około połowy XVIII.

wieku niejaki P ierre F auchard wynalazł zęby em aljowane, a w atn y te n w y­

nalazek udoskonalono ogrom nie w ciągu minionych stukilkudziesięciu lat. Ma- terjał, z którego sporządza się doborow ą masę zębną, je st feldszpat i kryształ górski. Bryły feldszpatu rozbija się i kruszy naprzód prym ityw nym spo­

sobem za pomocą m łotka, poczem rozdrobniony idzie on na rozm aite maszyny i sita przy zastosow aniu już oczywiście nowoczesnej siły elektry­

cznej. Gdy już za pomocą tych pro­

cederów sam pierw iastkow y m aterjał zamieniony je st na idealnie d elikatną mączkę, d o stajej się do laboratorjum chemicznego. Szczegóły z niego nie

na których laboratorjów wychodzi już m iękka masa, z której w których sporządza się później sam miąższ zębów, które

Sporządzanie gipsowych form na rozm aite rodzaje zębów.

tylko o znany charakterystyczny wygląd poszczególnych części uzębienia, jak zęby trzonowe, sieczne i. t. p. lecz trzeba jeszcze uwzględnić, że zęby sztuczne m uszą być dostosowane barwią eraalji do pozostałych u danego osob­

nika zębów naturalnych, których od­

cienia są bardzo rozmaite.! Co więcej, antropologja udowodniła, że istnieją widoczne różnice pomiędzy zębam i n.

p. Szweda, a Hiszpana, albo Rosjanina, a Egipcjanina, naw et w dzisiejszych czasach. Te wszystkie odm iany muszą oczywiście znaleźć uwzględnienie w fabrykacji. Miękka m asa dostaje się na fo rm y ,wychodzi z nich już urobiona, podlega później ogrom nie wysokiej tem peraturze, dochodzącej do 1500 stopni, później zwolna je st ochładzana i. t. p. Oczywiście sztyfciki, którym i się później sztuczne zęby w jam ie ustnej przymocowuje, muszą być w m asie założone, dopóki ona jeszcze nie stw ardniała. Gotowe zęby, powleczone już em alją i najdelikatniej wypolero­

w ane, sortuje się i puszcza w handel.

Przem ysł ten jest bardzo lukratyw ny i w dorobku finansowym Stanów Zjednoczonych i Francji stanow i wcale poważną pozycję. W ostatnich czasach czynione są doświadczenia, które o ile się powiodą, w yw ołają przew rót w dentystyce : mamy na m yśli transplan- tow anie zębów naturalnych. Wobec postępów nowoczesnej chirurgji nie jest to wykluczone.

Fot. J a c q u e s B oy e r, P aris.

(10)

Str. 10. ŚW IATOW ID N u m e r 4.

Z Zachęty warszawskiej: „I

Ag. fot. Światowida* Kij

Z Zachęty warszawskiej: Kompozycja Gepperta.

Ag. fot. * Św iatow ida*, zdj. n a pi. k rajo w y ch „Alfa*.

Z Zachęty warszawskiej: „Po połowie ryb" Przybylskiego.

Ag. fot. „Św iatow ida*, na p). k rajo w y ch „Alfa*.

Z „Salonu Aljantów” w Galerji Lachenal Koźmin

F o t. S. Londyr

C ■ V*?'

(11)

N u m e r 4 - :_________________ Ś W IA TO W ID Str. 11.

P O L S K I E J W W A R S Z A W I E I P A R Y Ż U .

„Port w Dieppe" Malickiego.

zdj. na pł. kraj. „Alfa*.

al w Paryżu: „Mistrz Twardowski i Djabet'

<tińs kiego.

id y ń sk i, Paryż.

Z „Salonu Aljantóww Galerji Lachenal w P aryżu: „Rvbaczki“ Marylskiego.

Fot. 8. L o n d y ń sk i. Pary ż.

Z Zachęty warszawskiej . „Dziewczyna z kozą " Bobińskiej-Paszkowskiej.

Ag. fot. .Ś w ia to w id » “, n* p ły tach k rajo w y ch .A lfa*.

(12)

ŚW IA TO W ID

Największy okaz paryskiego szczura, t. zw. surm ulot, 25 cm. długości.

nie jest pozbawiona pewnego realnego uzasadnienia. Georges Menard, spólczesny paryski „poławiacz szczurów“, jedna z ciekawszych postaci na bruku nadse- kw ańskiej stolicy, nie jest grajkiem , jak jego średniowieczny poprzednik, nie wyw abia tych, powiedzmy otwarcie, niezbyt przyjem nych zw ierząt z ich kryjó­

wek, ale też nie topi ich w rzece; wogóle sam bezpośrednio i z reguły przy­

najm niej na ich życie wcale nie dybie, chociaż je łowi. Na c o ? Rzecz jest bar­

dzo ciekawa. Oto wśród sportów w tym tak wyjątkowo w rozm aitych sportach rozmiłowanym kraju, jakim je st Anglja, je s t jeden, dla naszyoh pojęć trochę dziwaczny. Urządza się tam m ianow icie wyścigi specjalnej rasy psów, polujących na szczury, tak zwanych Fox-terrierów . Zwycięzcą zostaje pies, który w pewnym, z góry oznaczonym czasie złapie najw iększą liczbę szczurów. Zawody te odbywają się na arenie, ściśle od widowni odgraniczonej, tam wypuszcza się gromadę szczurów, a psy je gonią i łapią. Skąd wziąć te szczury? Tu w łaśnie zaczyna się misja p. Georges Menard. Około godziny 6-tej wieczorem, kiedy w sławnych podziemnych kanałach paryskich — w których w nętrzu znajdują się również, jak wiadomo, i przewody elektryczne, rury gazowe i. t. p., ustaje już wszelka praca kontrolorów, badających i napraw iających ew entualne uszkodzenia rur, Georges M enard schodzi uzbrojony tylko w latarkę elektryczną o bardzo silnem świetle, klatkę o gęstych ścianach siatkow ych i rodzaj szczypców. Schodzi do kanałów i w ypatruje co największych szczurów. Fascynuje je jaskraw em światłem latarki i oszołomione chw yta szczypcami, a często naw et i rękam i. Schwytane wrzuca do klatki, skąd już uciec nie mogą. Z połowem, mniej lub więcej boga­

tym , kolo północy wychodzi na pow ierzchnię ziemi i tutaj segreguje rezultat swej pracy. Małe szczury zabija, duże okazy przechow uje, żywi i większymi partjam i w ysyła do Anglji. Pan Menard podobno lubi dużo opow iadać o swoim oryginal­

nym zawodzie i doszedł do przekonania, że w paiyskich kanałach istnieją naj­

rozmaitsze gatunki tych zw ierząt, z których pew ne m ają naw et bardzo starą genealogję. Potw ierdza to zresztą przypuszczenie uczonych przyrodników, że historja szczurów rozw ijała s ę analogicznie do historji ludzi, że naprzyklad w czasie wędrówki ludów za w ieków średnich, za każdą z hord barbarzyńskich szły stada odm iennych szczurów, które później kizyżow ały się z innym i rasami.

W każdym razie rzem iosło p. Menarda przynosi ludzkości korzyść, przyczem

Oślepiwszy szczura zapomocą latarki elektrycznej, Menard łapie go żywcem.

kryjów ek tak, i e długim szeregiem szły za nim aż do rzeki, gdzie on je topił.

Legenda ta znajduje sw oje odpowiedniki w innych krajach, a nawet podobno Znana jest legenda średniowieczna o „poławiaczu szczurów“, mieszczaninie z niemieckiego miasteczka Hameln, który grą na flecie wywabiał szczury z ich

Georges M enard po dokonanym połowie wychodzi na św iatło dzienne.

M enard schw ytanego szczura w rzuca do klatki.

myślimy nietyle o dostarczaniu m aterjału na wyścigi Fox-terrierów , ile o tępie­

niu tych szkodliwych zwierząt. * Fot J a c q u e s B o y e r, P a ris .

(13)

N u m e r 4. Ś W IA T O W ID Str. 13.

Konflikt Stanów Zjednoczonych z Meksykiem. Obok w ypadków w Chinach, które ilustrujem y na innem miejscu, konflikt pomiędzy Sta­

nam i Zjednoczonymi a Meksykiem, spow odow any dążnością pierw ­ szego z tych państw do położenia swej ręki na polityce całego kon­

tynentu, przybiera coraz groźniejszą postać. W ojenna flota Stanów Zjednoczonych w yruszyła już do N icaragui, będącej jednym z przed­

miotów sporu. Podajemy tutaj na lewo im ponujący fragm ent okrętu adm iralskiego wojennej floty Stanów Zjednoczonych — w środku statki w ojenne tego państw a, płynące ku Nicaragui — na prawo zaś portret obecnego prezydenta rzeczypospolitej m eksykańskiej Plutarcha

Callesa, którego politykę zwalczają S tany Zjednoczone.

P re ss P h o to N ew s-S erv ice. B erlin.

Aresztowanie trzech posłów, przychwyconych in flagranti na agitacji przeciwpaństwowej. Władze państwowe, stojące na straży bezpieczeństwa państw a i ochrony spokojnej jego ludności aresztowały przychwyconych „na gorącym uczynku“ działalności, zmierzającej do wyw ołania zamieszek z poduszczenia obcych czynników, trzech posłów białoruskich (od lewej ku

prawej): Taraszkiewicza, Rak-M ichajłowskiego, i Wołoszyna.

Ag. fot. .Ś w iatow ida* zdj. n a pł. k ra j. „Alfa*.

Proces o zamordowanie literata gruzińskiego i. p. Kuruliszwilego.

D oprocesu tego,który byłnajnow szą sensacją krym inalistyczną War­

szawy, podajem y tutaj p o rtre t ś. p.

Kuruliszwilego, ofiary oskarżonego Likiernika-Lebruńa.

Sprawa rozbrojenia Niemiec. Nad tą i dla bezpieczeństwa Polski niesłychanie ważną spraw ą, obra­

duje obecnie międzykoalicyjna komisja, której prezydentem je st

francuski generał Baratier.

Fot. H en ry M anuel, Pary ż.

Wesele w dawnym stylu. W ubiegłą sobotę odbył się w Krakowie ślub p. Dym. G orayskiego z hr. A nną Mycielską.

Malowniczy widok, niezwykły już w dzisiejszych czasach, przedstaw iała banderja Krakusów z Łuczanowic pod Krakowem na koniach i z „w eselem krakow skiem “ na wozie, która tow arzyszyła orszakowi ślubnem u, zdjętem u przez naszego fotografa przed Kasynem przy ul. Wolskiej. W środku, oznaczeni

(X

i

XX)

stoją państw o młodzi.

Ag. fot. „Ś w iatow ida“, n a p ły ta c h k ra jo w y c h .A lfa*.

Pobyt w Polsbe sekretarza dla mniejszości nar. przy Lidze Nar. p. Colbana. Na zdjęciu naszem, dokonanem podczas przyjęcia u marsz. Sejmu śląskiego p . Wolnego, stoją od lewej pp. Colban, marsz. Wolny i b isk u p Lisiecki, za nim i woj. Grażyński (1), konsul dr. Szczepański (2), nacz.

G aspari (3) nacz. Ryngorowicz (4) i inni.

(14)

Str. 14. Ś W IA T O W ID N u m e r 4.

A. M A R C Z Y Ń S K I

Skoro jednak sło ń ce za sz ło , skoro strzały m ilknąć z a c zy n a ły , n a czeln y w ó d z pow racał d o sw ej sto licy , b y zn o w u ślę c z e ć nad mapam i . . .

S ześć g o d z in n o cy p o św ięca ł dla sp o czy n k u i d la . . . Z u . . .

Jak sam a słu sz n ie p rzew id yw ała, została szy b k o kochanką szejka i p otężn ą faw orytą w ładcy, chw ieją­

c e g o s ię m ocno państew ka . . .

. . . Jednej n o cy , k ied y sie d z ie li ob ok sie b ie w d u żej kom nacie szejka, Zu skierow ała rozm ow ę na A le g o . D o s z ło ju ż d o jej w iad om ości trochę plotek 0 zajściu , jakie ro zegrało się p o m ięd zy Carmen, a ob om a szejkam i . . . Z an iep ok oiła ją perspektyw a ta k ieg o m ałżeństw a . . . Korciła ją chęć d alszych intryg . . . P o krótkiej rozm ow ie na tem at znacznej p opraw y zdrow ia m ło d e g o w ojow nika sp y ta ła :

— C zy prawda, ż e A li b en G h ou zal ma s ię ż e n ić z tą p ielęg n ia rk ą ?

— P o d o b n o . . . — odparł n iech ętn ie . . .

— S zejk u , ty n ie zn a sz tej k o b iety , a le ja ją znam d ob rze . . . O na w E uropie zm ieniała kochanków jak m otyl kw iaty . . . T o n ie jest żon a dla m ło d eg o szeik a .

— Hm . A le teraz jest w ierną p o d o b n o . . .

— W iern ą? . . . Tutaj ju ż także ma k o c h a n k a ...

A bd el Krim z trudem poham ow ał b łysk o czu 1 w ykrzyknik n ied ow ierzan ia . . .

— K o g o ? . . . W iesz co o tem ?

— P e w n e g o jeńca . . . P orucznika L egji c u d z o ­ ziem sk iej . . .

— C u d zo ziem sk iej pow iad asz — zasyczał.

— Tak szejk u . . .

— N o i ? . . .

— Spotykają s ię w parku . . . Gruchają . . . całują . . . b o ja w iem . . . m o że co w ięcej . . .

— D o w o d y m asz ? . . . Ś w iad k ów ? . . .

— B ę d z ie s z je m iał szejk u . . . M o że mi się uda jutro dostać w ręce jakiś dow ód . . . Mam p ew ien plan w g ło w ie . . .

— T o dob rze . . . Postaraj się k o n ieczn ie . . . W yn agrod zę ci . . . A teraz w y n o ś się , b o chcę spać . . . zak oń czył szejk konw ersację „ u p rzejm y m “ zw rotem . . .

Piękna Zu zarzuciła w sp a n ia ły haik na sw e ciało i ch yłk iem w y n io sła się z kom naty . . . W róciw szy do sie b ie przeciągnęła s ię i rzekła . . .

— C o prawda, m anier w ersalskich n ie ma, ale siln y jest jak b yk . . .

R z e c z y w iśc ie już n astępnej n o cy , paląc wraz z szejk iem op iu m , w ręczyła mu p iękna Zu dow ód n iew iern ości Carmen w o b ec A le g o . . .

B y ł to list W itołda d o Carmen . . . T reść brzm iała:

„C arm en, n ajsłod sza moja . . .

D la c z e g o n ie p rzy ch o d zisz ? . . . C o z a sz ło ? S traszliw e przeczu cia m n ie dręczą . . . Jak o sza la ły p rzeb iegam co dnia o g ro d y szejka. B o ż e , B o że, jaka trw oga m n ie ogarnia . . . W ó w cza s, k ie d y sp o tk a liśm y s ię poraź p ie r w s z y . . . W ów czas pod dębam i m iałem se n . . . P rzek lęty sen . Z aw ołałem tw e im ię w ła śn ie, k ied y p rzyszłaś. C a rm en ! Jaki to b y ł sen p o tw o r n y ! . . . A teraz, k ie d y cię n ie w id z ę od dni tylu , k ied y w sp om n ę tw e d ziw n e z a ch o w a n ie, tw e zapłakane, w y lę k n io n e o c z y . . . tw e usta, tak zim n e przy pocałunkach, k ie d y to w sp o m n ę, to drżę, c z y sen ten n ie był jakim ś p rzesad zon ym refleksem j a w y . . . rzeczy w isto ści . . . J e ż e li tak, to w łeb s o b ie palnę, k lnę s ię na B o g a Ż y w e g o . . . D z iś ze sła ły mi n ieb io sa te g o czło w iek a p o c z c iw e g o . M ów ił, ż e w id zia ł nas w parku i ro zczu lił g o n asz w id o k . . . O fiarow ał się sam d oręczyć ci list . . . w ięc p isz ę . D a ł sło w o , ż e jutro ten list m ieć b ę d z ie s z . . . A w ię c jutro.

Jutro dnia d r u g ie g o p aździernika roku 1 9 2 5 c z e ­ kam c ię , Carmen o trzeciej pod n aszym i dębam i . . . J e ż e li n ie p rz y jd z ie sz . . . n ie w iem , co s ię stan ie . . .

Twój W it . . . ”

S zejk byt za ch w y co n y . . , O b m yślał so b ie z praw dziw ą satysfakcją z ło ś liw e , kłujące zw roty, jakim i u częstu je siostrzeńca nazajutrz . . . P o sta n o w ił naw et n ie w y jeżd ża ć rano na front . . . A ż p o p o ­ łu d n iu . . . P o u pragnionej g o d z in ie trzeciej, k ied y to w sp ó ln ie z ukrycia b ęd ą asystow ać czu łościom pary kochanków . . . A li te ż m usi być przy tem o b e c n y ... N iech zo b a czy na w ła sn e o c z y .

S zejk c ie s z y ł się jak d zieck o . . . Zu zdołała g o r zeczy w iście w przęgnąć do s w e g o rydw anu . . . Zdołała te g o p olityk a, te g o ch ytrego w od za za in te­

resow ać m ałym i intrygam i dw orskiem i . . . I to w takiej c h w ili. . . g d y działa h iszp a ń sk ie grzm iały b ezu sta n n ie t u ż . . . tuż p od m iastem . . .

G d y resztki lu d n ości za m o żn iejszej w popłochu u ciek ły na północ. W góry. G d y u n ieruchom iony z braku b e n z y n y aeroplan z olbrzym im nakładem pracy przetransportow ano w b e z p ie c z n e m iejsce . . . G dy upadek sto lic y b ył kw estją dni . . . W takiej ciężk iej dla państew ka ch w ili zdołała Zu skierow ać energję i u m y sł szejk a na błahe drobnostki . . . I n ie czyn iła te g o bynajm niej celo w o . N i e ! Ot, dla d o g o ­ d zen ia w łasnej p rzyjem ności, jaką miała w w y cisk a ­ niu łe z z o czu b liźn im . D la spłatania p so tn e g o , b o le s n e g o fig la tamtej k o b iecie. Z u n ie zdaw ała s o b ie naw et spraw y z k o n sek w en cji, jakie jej intrygi w y w o ła ją . . . G d yb y je umiała p rzew id zie ć, m o że nie za p ęd ziła b y się aż tak d alek o . . . Tak złą n ie była j e s z c z e . . .

W ięc nazajutrz m im o salw armatnich z p o b li­

sk ie g o frontu, m im o w ieści n ie z b y t p o m y śln y ch szejk o s o b iś c ie prow adził grę Zu . . . O so b iśc ie d o ­ ręczył list A lem u i c ie s z y ł się w id ok iem j e g o b ó l u . . . P rzyrzek ł p o lecić p rzen ieść siostrzeń ca d o altany m aurytańskiej, b y m ó g ł n aoczn ie obserw ow ać zdradę narzeczonej.

P otem kazał sprow adzić n a c z e ln e g o lekarza . . . A n glik zjaw ił s ię p o c h w ili:

— C zy w y ek sp ed jo w a ł pan ju ż w szy stk ich rannych w góry ? . . .

— Y es sir . . . zatytu łow ał g o sy n A lb ion u , ro­

zum ując, ż e ty tu ł lorda jest dla upad ającego królika aż nadto w y sta r c z a ją c y . . .

— C iężk o rannych jeń có w ta k ż e ?

— Y es . . . A l s o . . .

— Siostra Carmen jest przy pracy d zisiaj ?

— Y es . . . S h e is . . .

— P ro szę jej p o w ie d z ie ć , ż e d z is ie js z e p o p o ­ łu d n ie ma w o ln e . . . Mój sio strzen iec w e ź m ie ud ział w . . . radzie w ojennej . . . — sk om p on ow ał na p o ­ czekaniu . . .

— W eil.

— J e s z c z e jed n o d oktorze . . . Ilu m am y tutaj rannych oficerów L egji ?

— T h ey are but three o fficers. O n e P o le and tw o Italians.

— T ylko trzech ich jest ? . . . — z d z iw ił się szejk , chociaż d o sk o n a le b ył już o w szy stk iem p oin ­ form ow an y od Zu . . .

— A w ięc tych trzech oficerów p ozostaw i pan tutaj je s z c z e . . . N iech mają zu p ełn ą sw o b o d ę ruchów w ob ręb ie parku . . . N atom iast innych rek o n w a lescen ­ tów , p roszę do parku n ie w p u szcza ć . . . W szystk ich F r a n c u z o w i H iszp a n ó w przygotow ać do tr a n sp o r tu ...

W ieczór się ich o d e śle . . . N iech się zatem n ig d z ie n ie rozłażą . . . Z rozu m iałeś d oktorze ? . . . T ylk o tych traech oficerów chcę m ieć dzisiaj w parku.

— W e i l . . . if y o u p lea se sir . . . A n g iik za­

d z iw ił się trochę d ro b iazgow ością instrukcji . . . N ig d y mu się szejk d o ty ch cza s do takich s z c z e g ó łó w n ie m ie sz a ł . . . A bd el Krim o d czu ł lek k ie z d z iw ie ­ n ie w g ło s ie ta m teg o . . . W ięc r z e k ł:

— Jestem bardzo z a d o w o lo n y z pana, d o k to rze;

p rzejd ziem y się teraz razem , by og lą d n ą ć szpital po ew akuacji . . ,

A li right . . .

S k oń czyła s ię ta jedyna w sw oim rodzaju k on ­ wersacja d w u języ czn a , w c za sie której jed en m ów ił w y łą czn ie p o francusku, drugi od p ow iad ał ty lk o po a n g ie lsk u , a obaj d o sk o n a le s ię rozu m ieli . . . Tak b y ło z a w sz e , ilekroć szejk rozm aw iał z obom a A n g li- kami . . . Już p o ż e g n a ł się szejk z A lim . . . ju ż zm ierzał ku drzw iom , g d y w padł z d y sz a n y H a g e n . . .

Major Oscar H agen w padł jak bom ba b e z m el­

dow ania się . . . b e z pukania n a w e t . . .

— H iszp a n ie atakują . . . J e st ź le . . .

— R ozk azy w yd ałem przecie . . . C zy je w y ­ k o n a n o ?

— Tu ro zk a zy n ie p o m o g ą . . . Tu trzeb a lu d zi . . . — rzek ł b e z c z e ln ie N iem iec, patrząc w y ­ zyw ająco w o c z y s w e g o sz e fa . . . A bd e l Krim o słu p ia ł . . . C oś p o d o b n e g o n ie w y d a rzy ło mu się j e s z c z e w c za sie je g o panow ania nad R ifem . . . Ten z u ch w a ły szw a b o śm iela s ię w ten sp o s ó b przem aw iać do n ie g o . . . i to w o b e c n o śc i św ia d k ó w . . . W o b e c ­ n ości A le g o i te g o A n g l i k a ... C h w ilę m ierzyli się oczy m a . . . A le szejk u p rzytom nił s o b ie , ż e to jest zw yk ły lo s zach od zących g w ia zd . . . Ż e k ie d y p ow in ie się n o g a w yb itn ej je d n o stc e , k ie d y za czy n a się c h y lić ku u p adkow i, to ci lu d z ie , k tórzy najw ięcej b y li u le g li i sp ła sz c z e n i, najpierw si kąsają . . . N ie teraz pora na sw ary . . . Na ety k ie tę . . . A bd el Krim op an ow ał w zb u rzen ie. W y ced ził z w o ln a :

— W eźm ierz m ajorze całą z a ło g ę tu tejszą . . . W szystk ich żo łn ierzy . . . Mój orszak ta k że . . . Z ostaw m n ie 6 lu d zi ty lk o . . . Straż pałacow ą za­

bierz rów n ież. W o g ó le w szy stk ich , którzy są do d y sp o zy cji je s z c z e . . . K to ż y w na front . . . Sam ich m ajorze p op row ad zisz . . . Ja . . . jestem teraz bardzo zajęty . . . przyjadę k oło czwartej z a p e w n e ...

W ięc naprzód . . .

H a g en o w i roześm iały się o c z y . . . zad rgały b la d o -ró żo w e p ieg o w a te p oliczk i . . .

— Tak to r o z u m ie m ! T o ga d a w ó d z ! . . . Za­

salu tow ał, huknął ob casam i, i w y p a d ł p ęd em z p o ­ koju . . .

W p o łu d n ie ustał huk dział. W id o czn ie H isz p a ­ n ie d ok on yw ali p rzegrupow ania. C isza panow ała w parku . . . Jeń ców n ie w p u szcza n o tu d zisiaj . . . T ylk o trzej o ficero w ie L eg ji d ostali n ad zw yczajn e p o z w o le n ie na c o d z ie n n y spacer . . .

W m aurytańskiej altan ie, za z ie lo n ą ścianą b lu ­ sz c z ó w , stał sz e jk A bd el Krim o b ok sw ej p ięknej kochanki Zu . . .

Trupio b lad y A li, którego p r z y n ie sio n o tutaj na fo telu , sied zia ł o p o d a l. N ien a w istn y w zrok w bijał w szczu p łą sy lw etk ę oficera, który n iesp o k o jn y m kro­

kiem spacerow ał u stóp d ęb ó w . . . W idać g o b y ło d o sk o n a le . . . L ew y rękaw z w isa ł p różn y, oficer m iał na so b ie m undur porucznika L eg ji cu d z o ­ ziem sk iej. C o chw ila sp o g lą d a ł na zeg a rek i zn ó w p o d n o sił o c z y na d rożyn ę, która b ie g ła tu ż u stóp altany . . . W reszcie rozjaśniła s ię twarz o cz e k u ją c e g o .

S zy b k im n erw o w y m krokiem p od ążała o d strony pałacu sy lw etk a n iew ieścia . J u ż m ożn a b y ło od różn ić strój p ielęg n ia rk i. P o ch w ili A li ro zp o zn a ł jej rysy.

Tak, to była C arm en . . .

P rzeszła o k ilk an aście kroków o d altany, od ukrytych w niej lu d z i . . . N ie p rzeczuw ając n ie ­ b e zp iecz eń stw a . . . N ieśw ia d o m a grom u , który za­

w isł nad jej g ło w ą . . . nad g ło w ą u k o ch a n eg o . . . W it w y b ie g ł naprzeciw niej.

Z aczęła się gorączkow a rozm ow a . . . Trudno b y ło u s ły sz e ć sło w a , ale snać sp ierali się o coś . . . Carmen w sk azała na sw ą rękę . . .

— A cha, kłócą się o ten mój p ierścio n ek . . . tłóm aczyła Zu . . .

P otem dop iero oficer m ów ił . . . D łu g o się tłó m a czy ł, zaklinał. Sw ą jed y n ą rękę d o serca p rzy­

kładał. Z a p ew n e na znak, ż e prawdę m ów i . . . Ona sk in ęła w re sz c ie g ło w ą . Snać u w ierzyła zak lęciom . . . O b jęli się . O ficer b y ł w y ż s z y od niej . . . N a ch y lił sw ą g ło w ę nad jej tw arzą w ty ł przech ylon ą. P o w o li zaczął całow ać jej o c z y , c z o ło i usta. C o ch w ila roz­

łą cza ły się ich usta i zn ó w p ocału n ek d łu g i splatał je z e so b ą . . .

— W id z isz A li . . . — zatroskał s ię sz e jk . . .

— W id zę w s z y stk o . . . — o d p o w ie d z ia ł g łu c h o .

— A sam a mu usta p od aje . . . — dorzuciła Zu u w a g ę „ fach ow ą“ . Para kochanków od d alała się zw o ln a w stronę m uru park ok alającego. Zu ro ze­

śm iała się g ło ś n o i z ja d liw ie :

— N ie ste ty na n a jciek a w sze patrzeć n ie b ę ­ d z ie m y . . . O ni idą w stronę za ro śli. D o sk o n a le znam to m iejsce . . .

— M y ślisz ? N o, p op su ję im tę siela n k ę. C óż A li? W ciąż je s z c z e w ie r z y sz w „ o g ro m n ą “ m iło ść tej

„ p rzy k ła d n ej“ n a r z eczo n ej?

— N ie sz y d ź z m e g o b ó lu s e r d e c z n e g o . . .

— A zem sta za zdradę . . . za z n ie w a g ę ? C z y ż b y ś jej p on iech ał ?

— N ig d y , bracie mej m atki . . . Słuchaj . . . w iem , ż e o d daw na p o żą d a sz jej ciała. U c ie s z m e serce i zrób ją sw oją n ałożn icą . . . D o b rze ?

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(15)

Numer 4. Ś W IA T O W ID S tr. 15.

E C I E „ B R A T N I E J P O M O C Y “ W Z A K O P A N E M .

»Światowida« z dnia fotografję członków

za wolnej Polski, pozwoliły na rozbudowę instytucji. Opiekę nad Zakładem przejęła W numerze 3.

15 bm., podaliśmy Zarządu »Bratniej Pomocy« w Zako­

panem, który przy­

był tam na uro­

czysty obchód dwa- dzieściapięciolecia.

Dziś dajemy dalsze zdjęcia, obrazujące tę ze wszech miar za­

sługującą na uznanie instytucję. Ćwierć wieku minęło w bieżącym roku od założenia w Zako­

panem z inicjatywy młodzieży polskiej

»Domu Zdrowia«, przeznaczonego na- razie na leczenie pierwszych stadjów gruźlicy — tego największego wro­

ga ludzkości. Lata wojny zniszczyły środki »Pomoc Bratnia« młodzieży akademickiej, rozporządzalne — sanatorjum bliskie już która pod kierunkiem R ady Naczelnej było zagłady i dopiero ostatnie lata, już wzięła się energicznie do pracy i uzyskała

Ogólny widok budynków „Bratniej Pomocy* w Zakopanem.

już świetne wyniki. Zbawienny wpływ powietrza tatrzańskiego na chory orga-

jest oddawna zna­

ny i zalecany prze powagi lekarskie nietylko w Polsce, ale i zagranicą. Pod tym względem do­

równuje Zakopane zdrojowiskom za­

granicznym, jak Meran, Davos itp., a nawet pod wielu względami je prze­

wyższa. Żałować tylko wypada, że zagranica tak mało jest pod tym wzglę­

dem informowaną.

W czasach przed­

wojennych »Bratnia Pomoc« gościła u siebie liczną mło­

dzież z zaboru ro­

syjskiego, prześladowaną przez zbirów car­

skich, krzepiąc jej siły do walki o nie­

podległość narodową.

Leżaki na werandzie. (W głębi siedzi dyr. Dr. Jasiński). Kąpiel słoneczna przed .leżalnią* Bratniej Pomocy.

Sala jadalna „Bratniej Pomocy* w Zakopanem. W spólny obiad na sali w sanatorjum „Bratniej Pomocy* w Zakopanem.

(16)

O d o 1 zawdzięcza sw§ światową sławg jedynem u w swoim ro­

dzaju długotrwałemu działaniu. Podczas gdy inne płyny do ust wywierają swoje działanie w trakcie tych kilku sekund płukania ust — O dol przenika podczas płukania między zęby i w błonę śluzową i działa jeszcze długo po jego użyciu. Przez tę specyficzną właściwość O d o lu zapobie-

ga się rozwojowi p r o c e s ó w vV

gnilnych w j a m i e u s t n e j .

OBA T E ZNAKI

DAJĄ GWARANCJE ZA PIERWSZORZĘDNĄ JAKOŚĆ NASZYCH PERFUM, M Y D E Ł i K O S M E T Y K Ó W

J.&S. 5 T E M P N I E W I C Z - P O Z N A l O

Nader aktualne uwagi.

Z zaw rotną w prost szybkością wzbogaca się wiedza w zakresie hygjeny w dobie obecnej, w yw ierając potężny wpływ Da życie społeczne. Ale, niestety, większość inte­

ligencji czerpie wiadom ości z prac uświadam iających jeno dla teoretycznego kształcenia się, krzywdząc organizm nie­

popraw ną obojętnością na przysw ajanie owoców pracy z w arsztatów ścisłej nauki — w znaczeniu p aktycznem.

I ta k n. p. w doborze kosmetyków panuje jeszcze dziś chaotyczny bezkrytycyzm , aczkolwiek wiedza lekarska udow odniła nad er zgubny wpływ niektórych składników , zaw artych w niektórych krem ach, a zwłaszcza w pudrach zagranicznego pochodzenia. O tem , że ołów, zaw arty w pu­

drze, w arunkuje ni6tylko przedwczesne starzenie się, a eza- drażnienie nerek, wie każda in teligenta kobieta, a jednak nęci ją preparat niemiecki lub francuski w ozdobnej sza­

cie, podobnie jak rum iane jabłuszko, któ re robak toczy.

Niedawno ukazało się na półkach księgarskich w ybitne dzieło prof. Dra W ietfelda, w którem autor dopatruje się na podstaw ie ścisłych dowodów przyczyny ra sa w m a­

łych naw et daw kach ołowiu. U mężczyzn pojawia się rak rzadziej, aniżeli u kobiet, ponieważ posługują się, zwłaszcza u fryzjerów, przeważnie nieszkodliw em i zasyp­

kam i. Napozór niew inny p rep a ra t decyduje nieraz o życiu, dlatego pow inniśm y posługiwa się pudrem , pozostającym pod kontrolą lekarską (n. p. Dra Lustra p uder egzotyczny) i władzy fizykackiej, co daje zupełną rękojm ię nieszkod­

liwości i w ykw intnoścj preparatu. W Niem cz-ch rozdają władze bezpłatnie spisy szkodliwych kosm etyków , dla­

tego sta ra ją się fabrykanci niem ieccy o zbyt tow aru w ościennych państw ach, zwłaszcza w Polsce. Znany je st zresztą Czytelnikom zatarg chem ików niem ieckich z fabry­

kantem pruskim , który zapraw iał szampon sodą gryzącą (!).

R z ecze d o D o n R od riga r a z g D D Ą I

I1\JFK I

n adobna B ia n k a : „P różn y I

Tw ój trud m iło sn y b e z „ B R A N K A

Wybory do Senatu francuskiego. Przeprowadzone w ostatnich dniach częściowe w ybory do Senatu francus­

kiego nie przyniosły wpraw dzie oczekiwanego przez skrajną lewicę trium fu, dały jednak nieznaczną co praw da

większość w Senacie stronnictw om socjalistycznym , czego wyrazem jest wybór Ferdynanda Buisson (p o rtre t na prawo) na prezesa Senatu, przeciwko kandydatow i na­

cjonalistycznem u. Zdjęcie na lewo przedstaw ia obrazek z

z ulic Paryża w dniu wyborów. W środku zdjęcia zwraca na siebie uwagę sam ochód z umieszczonym na dachu megafonem, wywołującym nazwiska kandydatów lewi­

cowych. F o t. H. M anuel i A tlantic.

Str. 16. Ś W IA T O W ID N u m e r 4.

Cytaty

Powiązane dokumenty

znaczki i cennik należy wpłacać na konto PKO.. Cena tylko zł. Mniejszy aparat do masowania tłustego karku, łydek oraz podbródka cena zł. Pneumatyczny aparat do

zwykłych do najdelikatniejszych budyni zadowolą najwy- unakoszy Należy żądać Dra Oetkera budyni tylko w oryginalnych opakowaniach. z znaczkiem ochronnym .O etkera

Już miał zapukać do drzwi, gd y zjawił się chłopiec, donosząc mu, iż mister Bciinet prosi g o do siebie!. P o kilku sekundach znalazł się w przedpokoju

estetyczna chudość. Bujne sploty, grube warkocze omal że śmiesznymi się w ydają przy zgrabnych chłopięcych fryzurkach. I zmieniają się też ogromnie poglądy na

dzonym przed nim tłum em ciekawych. Na zdjęciu drugiera widać wyłom w murze, dokonany przez policję angielską celem dostania się do zam urowanych skrytek.

A kiedy słońce przebiło się po raz ostatni przez ciężki w oal chmur d eszczow ych i kiedy ukryło się za szczytam i gór, grzęznąc w kałużach błota i

Lecz Edith Wood potwierdziła zarazem, że Parker b ył w ów czas pijany, co mu się zresztą m iało częściej przydarzać. Pozatem zeznania tego jed yn ego świadka

czynę zaparcia stolca i takową usunąć. Należ] pamiętać, że nie każde zaparcie leczy się jednakowo. «ól Morszyńska i ziółka „Paragwajskie“. Przy łojotoku