• Nie Znaleziono Wyników

Przyjaźń : organ Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, 1947.07 nr 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyjaźń : organ Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, 1947.07 nr 7"

Copied!
43
0
0

Pełen tekst

(1)

•0U O -® Î üjjruT':

(2)

T R E Ś Ć

Z. W ierzbicki — M anifest P K W N . B. Brunicz — 1410 — G runw ald — 1947.

K . M . — Obrady Plenum K om itetu Ogólnosłowiańskiego.

Zgon prof. W . Piczety.

L. Rubach — Lato w Zw iązku Radzieckim.

W . M elcer — D om k u ltu ry przy Zis‘ie.

S. Żółkiew ski — W nioski po powrocie z ZSRR.

(m . g.) — A ra m Haczaturian.

J. Sz. — Jak Z w . Radziecki odbudowuje p a m iątki przeszłości.

C entralny K lu b Towarzystwa.

R epatriantka — Radziecki krakow iak i polski mazur, żdż. — F ilm plastyczny w ZSRR.

M . D. — Opera „Książe Igor“ w W ie lk im Teatrze ZSR R . J. H u rw ic — P aw eł Bażow.

E. Stojanowska — Znany szachista — M . B otw innik.

Z życia Towarzystwa.

Współpraca.

Wśród przyjaciół ZSR R . Z życia Z w . Radzieckiego.

(3)

ORCANI V M H % UO RADZIECKIEJ

Lało w Związku Radzieckim

Dzieci nad brzegiem jeziora Issyk-Kul w Kirgizji

(4)

Z Y G M U N T W IE R Z B IC K I

M a n i f e s l P K W N

G d y ty lk o w sp ó ln ym i w y s iłk ie m ż o łn ie rza ra ­ dzieckiego i p olskiego p ie rw s z y s k ra w e k ziemni naszej u w o ln io n y został spod n ie m ie ckie g o ja rz ­ ma, p o w o ła n y przez K ra jo w ą Radę N arodow ą, P o ls k i K o m ite t W y z w o le n ia N arodow ego, w y ­ d a ł w C h e łm ie d n ia 22 lip c a 1944 r. — M anifest do Narodu Polskiego. M a n ife s t s ta n o w ił p ro g ra m obozu d e m o k ra c ji p o ls k ie j, k tó ra po ra z p ie r w ­ szy w dziejach, w z ię ła w ła d zę w sw o je ręce.

M a n ife s t po d z ie ń d zisie jszy ista n o w i d ro g o ­ wskaz, o k re ś la ją c y k ie ru n e k naszego ro z w o ju .

M a n ife s t L ip c o w y , s fo rm u ło w a n y w o g n iu w a lk i, s ta ł się n ie ty lk o p rogram em , ale ró w n o ­ cześnie i bezpośrednim p la n e m w yk o n a w c z y m , k o n se kw e n tn ie re a liz o w a n y m , któ re g o znaczna część została ju ż u rze czyw istn io n a . M a ło b y ło na św iecie d o k u m e n tó w p o lity c z n y c h , k tó re b y w ciągu k ró tk ie g o czasu zo sta ły w ta k znacznym sto p n iu w cie lo n e w życie.

D z ię k i czem u stało się to m o żliw e ? N a czym polega s iła M a n ife stu ?

M a n ife s t L ip c o w y n ie je s t w y k ła d n ik ie m po­

g lą d ó w i id e a łó w k ilk u je d n o ste k lu b tw o re m p rz y p a d k u , lecz w iąże się w n a jściśle jszy sposób z dążenia m i N a ro d u P olskiego i p o ls k ie j de­

m o k ra c ji w cią g u o sta tn ich stu pięćdziesięciu la t naszej w a lk i z przem ocą w e w s z e lk ie j po­

staci. H asła M a n ife s tu z ro d z iły się z odw iecz­

n e j tę s k n o ty n a ro d u za w oln o ścią i są w y ra z e m n ie p rz e rw a n e j ciągłości, zm agania się p o ls k ic h s ił lu d o w y c h o postęp społeczny. To dało hasłom M a n ife s tu siłę, p o trze b n ą do re a liz a c ji jego za­

sad. S iły te pow iększa jeszcze re a liz m haseł, M a n ife s tu , k tó re w sposób d o skona ły w y ra ż a ją to w szystko, czego n a ró d p ra g n ą ł i p o trze b o w a ł.

W c h w ili p ro k la m o w a n ia M a n ife s tu ty lk o n ie ­ w ie lk i s k ra w e k P o ls k i b y ł w o ln y od w roga. N a przew ażające j zaś części naszych ziem panoszył się N ie m ie c, siejąc śm ierć i zniszczenie. D la te ­ go też, ja k o p ie rw sze zadanie p o s ta w ił P K W N p rze d sobą w y z w o le n ie całości ziem p o lskich spod h itle ro w s k ie g o ja rzm a , „aż p o ls k ie sztan­

d a ry n ie załopoczą na u lic a c h s to lic y butnego p ru sa ctw a , na u lic a c h B e rlin a “ .

M a n ife s t za w ie ra w ię c p ło m ie n n e w ezw anie do w a lk i i do w ypę d ze n ia okupanta, określając rów nocześnie naszą n o w ą koncepcję w o jsko w o - p o lity c z n ą i w ska zu ją c n a m cel ostateczny te j w a lk i:

„P rze z 40 la t m ię d zy P o la k a m i i U k ra iń c a ­ m i, P o la k a m i i B ia ło ru s in a m i, P o la k a m i i R o sja n a m i t r w a ł okres n ie u s ta n n y c h k o n ­ f lik t ó w ze szkodą dla obu stron. Teraz na­

s tą p ił w ty c h stosunkach h is to ry c z n y zw ro t.

K o n f lik t y u s tę p u ją p rz y ja ź n i i w sp ó łp ra cy, d y k to w a n e j przez obopólne życiow e in te re ­ sy. P rz y ja ź ń i b o jo w a w spółpraca, zapocząt­

k o w a n a przez b ra te rs tw o b ro n i W o js k a P o l­

skiego z A r m ią Czerw oną, w in n y p rz e k s z ta ł­

cić się w t r w a ły sojusz i w sąsiedzkie w s p ó ł­

d zia ła n ie po w o jn ie “ .

Ó w sojusz ze Z w ią z k ie m R a d zie ckim i w s p ó l­

na w a lk a p rz y b o ku A r m ii C zerw onej d a w a ły pewność z w ycię stw a ró w n ie w ie lk ie g o , ja k z w y ­ cięstw o g ru n w a ld z k ie , po k tó r y m P olska będzie m o g ła w ró c ić na swe odw ieczne p ia sto w skie zie­

m ie i ju ż n ig d y n ie zagrozi je j germ ańska na­

w ała. D la te g o też w z y w a M a n ife s t:

„S ta w a jc ie do w a lk i o w olność P o lski, o p o w ró t do M a tk i O jc z y z n y starego p o ls k ie ­ go Pom orza, Śląska O polskiego, o P ru sy W schodnie, o sze ro ki dostęp do m orza, o p o ls k ie s łu p y graniczne nad O d rą “ .

D ziś ta część M a n ife s tu została zrealizow ana.

Po u re g u lo w a n iu d a w n y c h sporów , stw orzono w a r u n k i d la w iecznego sojuszu i p rz y ja ź n i z na­

szym w sch o d n im sąsiadem. D z ię k i sojuszow i te ­ m u O drodzone W o jsko P o lskie w ra z z A r m ią C zerw oną w y p ę d z iło n ie m ie ckie g o najeźdźcę i za tkn ę ło nasz z w y c ię s k i sztandar na gruzach B e rlin a . W r ó c iły do M a c ie rz y stare pia sto w skie ziem ie nad O drą, N ysą i B a łty k ie m .

Dalsza część M a n ife s tu za w ie ra p ro g ra m , ja ­ k i p o s ta w ił sobie obóz p o ls k ie j d e m o k ra c ji na p ie rw s z y okres po w y z w o le n iu . P ro g ra m ten m ożnaby określić, ja k o budow ę zrę b ó w o d ro ­ dzonej p aństw ow o ści p o ls k ie j. O b e jm u je on u tw o rz e n ie R ad N a ro d o w y c h g m in n y c h , m ie j­

skich, p o w ia to w y c h i w o je w ó d z k ic h , ro z w ią z a ­ n ie w s z e lk ic h o rganów a d m in is tra c y jn y c h , usta­

n o w io n y c h przez okupan ta, u c h y le n ie w sze lkich n ie m ie c k ic h p rz e p is ó w p ra w n y c h , o g ra n ic z a ją ­ cych o b y w a te li w ic h p ra w a ch , zależnie od r a ­ sy, w y z n a n ia lu b narodow ości, organizację są­

d o w n ic tw a . P o m im o o lb rz y m ic h tru d n o ści, w y ­ w o ła n y c h w a ru n k a m i w o je n n y m i, b ra k ie m od­

p o w ie d n ic h fa c h o w c ó w i koniecznością stw o rze ­ n ia z niczego now ego a p a ra tu a d m in is tra c y jn e ­ go, w s z y s tk ie te zadania zo sta ły w yko n a n e za­

ra z w p ie rw s z y m okresie niepodległości.

T w ó rc y M a n ife s tu ro z u m ie li je d n a k, że pod­

s ta w o w y m w a ru n k ie m s iły i trw a ło ś c i O d ro ­ dzonej P o ls k i oraz w o ln o ści i d o b ro b y tu je j o b y ­ w a te li je s t p rze p ro w a d ze n ie p o d sta w o w ych re ­ fo r m społecznych. P anow an ie o b sza rn ikó w i w s z e lk ic h k a p ita lis tó w d o p ro w a d ziło k r a j do nędzy i bezrobocia, a następnie rz u c iło go na pastw ę wroga.. Z ty m N o w a P olska n ie mogła się pogodzić i dlatego M a n ife s t L ip c o w y p ro k la ­ m o w a ł zm ianę takie g o stanu rzeczy:

„W ie lk ie p rz e d się b io rstw a przem ysłow e, handlow e, bankow e, tra n s p o rto w e oraz lasy p rz e jd ą pod T ym czasow y Z arząd P a ń stw o ­

w y “ . „ A b y przyśpieszyć odbudow ę k r a ju i zaspokoić o d w ie czn y pęd ch ło p stw a po l-

2

(5)

B R O N IS Ł A W B R U N IC Z

1410 - G R U N W A L D - 1947

Z p e rs p e k ty w y dw óch la t m o ­ żem y ju ż dobrze ocenić w ie l­

kość z w y c ię s tw a n a ro d ó w sło ­ w ia ń s k ic h n a d zjednoczoną niem czyzną w d ru g ie j w o jn ie ś w ia to w e j. R ó w n ie ż z perspek­

t y w y ty c h d w óch la t h is to ry c z ­ na w iz ja G ru n w a ld u o b ja w ia się naszym oczom w in n y m zgoła kształcie, n iż za la t daw nych.

G ru n w a ld w ro k u 1410 i B e rlin w ro k u 1945 łączn ie stanow ią w ie lk ą nau kę h is to rii.

W k ro n ic e D ługosza o p isu ją ­ cego b itw ę pod G ru n w a ld e m i d n i, k tó re po ty m z w y c ię s tw ie n a s tą p iły — cz y ta m y : „Ja ko ż pokazało się, że k r ó l i jego ra ­ da n ie u m ie li ko rzysta ć ze z w y ­ cięstw a, b y c h w y ta ć razem szczęście i sposobną p o rę “ .

K r ó l W ła d y s ła w J a g ie łło i ca­

łe p o ls k ie ry c e rs tw o zam iast n a ty c h m ia s t ru szyć po tru p a c h k rz y ż a c k ic h na zdobycie ic h w i l ­ czego ^ gniazda — M alborga, zdobyć n a jm o c n ie js z y p u n k t oporu germ ańskieg o na zachod­

n im brzegu W is ły i k lu c z do B a łty k u — z w le k a ł, ociągał się, nie doceniał b o w ie m ogrom u h is to ry c z n e j c h w ili. W k u rz a ­ w ie b o jo w e j n ie d o jrz a ł pers-

p e k ty w y p rz y s z ły c h w ie k ó w , w czasie k tó ry c h spod krz y ż a c ­ kiego płaszcza w y ło n iła się po­

tęga H o h e n zo lle rn ó w , tw ó rc ó w k ró le s tw a p ru skie g o i g ra b a rz y P o lski. O bjeżdżają cy g ru n ­ w a ld z k ie p o b o jo w is k o J a g ie łło n ie u m ia ł sobie u św ia d o m ić ty c h m o żliw o ści, ja k ie przed P olską i całą p ółnocn ą S ło w ia ń ­ szczyzną le ż a ły na szla ku p ro ­ w adzącym do M alborga. Za tą o m y łk ę k ró le w s k ą z a p ła c iliś m y drogo. N ie ty lk o zresztą m y , P olacy, lecz i nasi sło w ia ń scy p o b ra ty m c y — Czesi, a później R osjanie i cała Europa. K r ó ­ lestw o p ru s k ie H o h e n z o lle rn ó w p rze isto czyło się w cesarstwo n ie m ie ckie , k tó re w oparach p ie rw s z e j w o jn y ś w ia to w e j zro ­ d z iło b ru n a tn y h itle ry z m .

H itle r , k tó r y pouczał sw oich b ru n a tn y c h z b iró w , że „S ło w ia ­ nie to rasa najniższa, n a jm n ie j w a rto ś c io w a “ — d ą ż y ł do w y ­ tę p ie n ia za je d n y m n ie o m a l za­

m achem ca łe j S łow iańszczyzny.

C h c ia ł zrealizow ać to k rw a w e dzieło, ja k ie g o n ie z d o ła ł w y k o ­ nać m is trz U lr y c h vo n J u n g in - gen i in n i k o m tu ro w ie k rz y ż a c ­ cy. Lecz i on został z ła m a n y

m ieczem zjednoczonej S ło w ia ń ­ szczyzny. T y m razem je d n a k z w ycię stw o zostało w y k o rz y s ta ­ ne — gniazdo w ro g a zdobyte.

L e k c ja G ru n w a ld u i le k c ja ty c h stuleci, k tó re po n im n a s tą p iły , została w p e łn i zrozum iana, p rz y s w o jo n a i w y k o rz y s ta n a .

Jaka to b y ła le k c ja — czego uczy G ru n w a ld ?

Od losów b it w y g ru n w a ld z ­ k ie j zależała cała przyszłość P o ls k i i p a ń stw a lite w s k o -ru s - kiego. B y ł to ś m ie rte ln y b ó j na śm ierć i życie zjednoczonej pod szta n d a ra m i k rz y ż a c k im i całej n a c ji g e rm a ń skie j z północn ą słow iańszczyzną. N ie m c y n ie sp odziew a li się, że grozę n ie ­ bezpieczeństw a c a łk o w ic ie oce­

n ią „b a rb a rz y ń s k ie “ lu d y sło- w ia ń s k o -lite w s k ie . In s ty n k t sa­

m ozachow aw czy n a ka za ł je d ­ n a k łącznie ze ś w ia tłą ra c ją stanu narodom E u ro p y p ó łn o c­

n o -w sch o d n ie j dopomóc PolatJ ko m w ty c h ś m ie rte ln y c h za­

pasach. O bok ry c e rs tw a p o ls k ie ­ go stanęło do w a lk i z k rz y ż a k a ­ m i ry c e rs tw o ru skie , lite w s k ie i czeskie. W ró g został pokona­

ny. T a k samo w k ilk a stu le ci p ó źn ie j na gruzach B e rlin a

skiego do ziem i, P K W N p rz y s tą p i n a ty c h ­ m ia st do u rz e c z y w is tn ie n ia szerokiej r e fo r ­ m y ro ln e j“ .

W ciągu k ró tk ie g o czaku, ja k i d z ie li nas od c h w ili w y d a n ia M a n ife s tu , te w ie lk ie re fo rm y społeczne zo sta ły u rze czyw istn io n e . W ie lk ie fa b ry k i, h u ty , k o p a ln ie i b a n k i s ta ły się w ła s ­ nością całego narodu, około 400.000 ro d z in c h ło p ­ skich o trz y m a ło ziem ię na po d sta w ie re fo rm y ro ln e j. D z ię k i re a liz a c ji ty c h re fo rm odbudow a k r a ju i n o rm a liz a c ja s to s u n k ó w postępu je szyb­

k im i k ro k a m i naprzód, u m o ż liw ia ją c z k o le i re a liz a c ję dalszych haseł M a n ife s tu , z m ie rz a ją ­ cych do p o p ra w y b y tu k la s y p ra cu ją ce j.

A b y je d n a k lu d p ra c u ją c y m ó g ł w ca łe j p e łn i ko rzysta ć z o siągnię tych zdobyczy, konieczne je s t po d ję cie w ie lk ie g o w y s iłk u w dziedzinie n iesienia o ś w ia ty w szerokie masy. D latego, n ie bacząc na tru d n o ś c i pierw szego okresu M a n ife s t postana w ia:

„J e d n y m z n a jp iln ie js z y c h zadań P olskiego K o m ite tu W y z w o le n ia N arodow ego będzie odbud ow a s z k o ln ic tw a i za pew nie nie bez­

pła tn e g o nauczania na w s z y s tk ic h szczeb­

lach. P rz y m u s powszechnego nauczania bę­

dzie ściśle przestrzegany. P olska in te lig e n ­ cja, zdziesiątkow a na przez N ie m có w , a zwłaszcza lu d z ie n a u k i i s z tu k i, zostaną oto­

czeni specjalną opieką. O dbudow a szkół zostanie n a ty c h m ia s t p o d ję ta “ .

K o ń c o w y ustęp M a n ife s tu w z y w a c a ły n a ró d do jedności n a ro d o w e j, k tó ra za p e w n i re a liza cję w y tk n ię ty c h g ig a n ty c z n y c h zadań.

M a n ife s t o tw o r z y ł n o w ą k a rtę w dziejach P o l­

ski. Bez k rw a w y c h w strzą só w d o k o n a ły się o l­

b rz y m ie p rze m ia n y. L u d p o ls k i po raz p ie rw s z y w naszej h is to r ii z rz u c ił z siebie k u ra te lę ob­

sza rn ikó w , fa b ry k a n tó w i b a n k ie ró w , sam okreś­

l i ł swą przyszłość i sarn k ie ru je s w y m losem, w c ie la ją c n ieugię cie w życie hasła M a n ife stu .

D latego też dzień 22 lipca, dzień w y d a n ia M a ­ n ife s tu je s t św ię te m całego lu d u pracującego, N a ro d o w y m Ś w ię te m O drodzonej P olski.

Zygm unt W ierzbicki

3

(6)

O b ra d y P len u m

K o m itetu O g ó ln o s ło w ia ń s k ie g o

W d n ia c h od 15-go do 18-go i p o k o ju naszych narodów , czerw ca b. r. o b ra d o w a ło w W i- W k ie ru n k u p o g łę b ie n ia w sp ó ł- la n o w ie pod W arszaw ą p le n u m p ra c y s z ły w s z y s tk ie u c h w a ły K o m ite tu Q gólnosło w iańskiego. plenum .

O b ra d y z g ro m a d z iły n a jw y b it- O b ra d y p le n u m zag a ił p rze - n ie js z y c h p rz e d s ta w ic ie li w s p ó ł- w od n iczą cy K o m ite tu O gólno- czesnego ru c h u słow ia ń skie g o ze słow iańskiego gen. M a sla ricz w s z y s tk ic h p a ń s tw s ło w ia ń - (Ju g o sła w ia ) po czym p le n u m skich. W czasie o b ra d p o w zię to u czciło m in u tą ciszy pamjięć szereg w a ż n y c h d e c y z ji i u - św. p a m ię ci gen. K a ro la Ś w ie r- c h w a ł, w ygłoszono szereg re fe - czewskiego — w ie lk ie g o b o jo w - ra tó w , o ś w ie tla ją c y c h cele i za- n ik a o w olność i dem okrację, dania współczesnego ru c h u sło- N astępnie p rzystą p io n o do trz y - w iańskiego , postano w iono zw o- d n io w y c h obrad, p rz e ry w a n y c h łać W ro k u p rz y s z ły m kongres zw ie d za n ie m W arszaw y, udzia- do P ra g i czeskiej w s tu le cie łe m w szeregu im p re z i u ro czy- pierw szego zjazdu S ło w ia n , ja k i stości zo rg a n izo w a n ych przez się o d b y ł w s to lic y Czech w ro - K o m ite t S ło w ia ń s k i w Polsce, k u 1848 oraz w ko ń cu b. r. k o n - M ię d z y in n y m i goście sło w ia ń - gres s la w is tó w w M o skw ie . scy w z ię li u d z ia ł w w ie lk im O b ra d y (plenum c h a ra k te ry - m a n ife s ta c y jn y m w ie cu w d n iu zow ała n ie zło m n a w o la w szyst- 17 czerw ca b. r. w „R o m ie “ , k tó - k ic h p rz e d s ta w ic ie li n a ro d ó w r y z a m ie n ił się w spontaniczną s ło w ia ń s k ic h u trw a le n ia id e i ow ację k u ic h czci i w y k a z a ł solid a rn o ści s ło w ia ń s k ie j, k tó ra poglądow o, że idea solidarności je st g w a ra n c ją bezpieczeństw a s ło w ia ń s k ie j zdobyw a sobie co. * i

(D okończenie ze str. 3).

w s p ó ln ie u m ie szcza li zwyfcięs- g ru n w a ld z k ie u czy n ie ty lk o k ie szta n d a ry P o la cy i R osjanie, tego, że trzeba u m ie ć z u p e łn ie U czy w ię c h is to ria , że ś m ie rte l- w y tę p ić niebezpieczeństw o n ie . ne niebezpieczeństw o n ie m ie c- m ieckie, ale uczy jeszcze nad- k ie odeprzeć może S łow iańj- to, że w s p ó ln ie p rzelana k re w szczyzna od sw oich g ra n ic w te - m usi być w ię z ią trw a łą , n ie ro - d y , g d y je s t zjednoczona. zerw alną.

S tu le cia , ja k ie m in ę ły m ię d zy I dlatego obecnie d ru g i nasz G ru n w a ld e m i d ru g ą w o jn ą G ru n w a ld m y, S ło w ia n ie , sta- powszechną uczą je d n a k jeszcze sam y się um ocnić, u tr w a lić w czegoś w ię ce j. Uczą m ia n o w i- przyszłość przez sło w ia ń ską cie tego, że zjednoczenie S ło- zgodę i w spółpracę. W ie lo ra k a w ia ń n ie może trw a ć ty lk o le k c ja h is to r ii n a ka zu je nam w o b lic z u bezpośredniego n ie - z a w ie ra n ie tr w a ły c h sojuszów bezpieczeństwa. G d y b y b o w ie m m ię d zysło w ia ń skie h , b u d o w a n ie S ło w ia n ie zjednoczeni w w a lce naszej przyszło ści na fu n d a m e n - z k rz y ż a k a m i p o t r a f ili zacho- ta ch zgody i b ra te rs k ie j w s p ó ł- wać i n a d a l z w ią z k i p rz y ja ź n i p ra c y P o la k ó w i R osjan, Cze- i w s p ó łp ra c y n ie doszło b y za- chów, U k ra iń c ó w , B ia ło ru s in ó w , pew ne do p o d b o ju Czech, do J u g o sło w ia n i B u łg a ró w , p o w sta n ia cesarstw a n ie m ie c- Po d ru g ie j w o jn ie ś w ia to w e j kiego, a co za tym | id zie S ło- w iz ja G ru n w a ld u o b ja w ia się w iaĄszczyzna i cała ludbkość naszym oczom w k s z ta łta c h po- u n ik n ę ła b y tra g e d ii, ja k ą p rz y - k o ju sło w iańskiego , opartego o n ió s ł na ś w ia t h itle ry z m . H is - trw a łe sojusze m ię d zy p a ń stw a , to ria uczy w ię c nas, że m u s im y m i s ło w ia ń s k im i i z a p e w n ia ją - naszą sło w ia ń s k ą zgodą n ie t y l- cego całem u ś w ia tu bezpieczeń- k o p rz e c iw s ta w ia ć się niebez- stw o i spokój,

pieczeństw u , ale i zapobiegać

m u. N ie w y z y s k a n e z w y c ię s tw o Bronisław Brunicz

raz pow szechniej serca i u m y s ły polskiego społeczeństwa.

W p rze m ó w ie n ia c h m ó w cy p o d k re ś la li, że w spó łp ra ca na­

ro d ó w s ło w ia ń s k ic h s ta n o w i n a j­

p e w n ie jszą g w a ra n c ję p o k o ju św iatow ego. P rze w o d n iczą cy K o m ite tu S ło w ia ń skie g o w P ols­

ce, w ice m a rsza łe k B a rc ik o w s k i, s tw ie rd z ił, że prace K o m ite tu O g ó lnosło w iańskiego są w y ra - razem sam oobrony lu d ó w sło­

w ia ń s k ic h przed niebezpieczeń­

stw e m n ie m ie c k im i przed fa ­ szyzmem. Sojusz n a ro d ó w sło ­ w ia ń s k ic h opiera się na szero­

k ie j bazie lu d o w e j.

Z e b ra n i w „R o m ie “ szczegól­

nie gorąco p o w ita li delegata Z w ią z k u Radzieckiego, m in is tra K o rn e jc z u k a , k tó r y p rz y p o m ­ niał, że p rz y ja ź ń n a ro d ó w sło­

w ia ń s k ic h i w ie lk i ru c h s ło w ia ń ­ ski ro z w ija ją się i p otężnie ją przede w s z y s tk im dlatego, że na w ie k i są ¡spojone w sp ó ln ie prze la n ą k rw ią . T a w s p ó ln ie p rzelana k re w je s t też podsta­

w ą p rz y ja ź n i po lsko -ra d zie ckie j.

0 p rz y ja ź n i p o ls k o -ra d z ie c k ie j w y p o w ie d z ia ł się ró w n ie ż in n y delegat ra d z ie c k i — p ro f. A le ­ ksander W o zn ie sie n skij, re k to r U n iw e rs y te tu L e n in g ra d zkie g o , k tó r y w w y w ia d z ie , u d z ie lo n y m ko re sp o n d e n to w i d y p lo m a ty c z ­ n em u P A P p o w ie d zia ł, że z w ró ­ cenie n a ro d o w i p o ls k ie m u jego o d w iecznych ziem na Zachodzie 1 u sta n o w ie n ie n o w y c h p o ls k ic h g ra n ic zachodnich sta n o w i je ­ den z n a jw a ż n ie js z y c h w k ła d ó w w dzieło u trw a le n ia p o k o ju na c a ły m św iecie...

W Polsce — p o w ie d z ia ł d alej p ro f. W o zn ie sie ń skij — w id z ie ­ liś m y n ie ty lk o ru in y , zgliszcza i ra n y , zadane przez o kupację faszystow ską. W id z ie liś m y n ie ­ słychaną energię i w y s iłk i, ja k ie n a ró d p o ls k i ro b i dla o d b u d o w y s w o je j o jczyzny. N a d to b y ło d la nas p ra w d z iw ą sa tysfa kcją stw ie rd z e n ie fa k tu , że z n a ­ szym i p rz y ja c ió łm i — P o la k a m i z n a jd u je m y ła tw o w s p ó ln y ję z y k .“

D elegaci K o m ite tó w S ło w ia ń ­ s k ic h po zakończeniu obrad p le -

(7)

Zgon profesora Włodzimierza Piczeły

wielkiego przyjaciela Polski

W d n iu 23 czerw ca b. r. z m a rł nagle w M o s k w ie z n a k o m ity h is to ry k radziecki, w iceprezes In s ty tu tu S ło w ia n o zn a w stw a A k a d e m ii N a u k ZSRR, c z ło n e k ^ ^ o m ite tu S łow iańskieg o, p ro f. W ło d z im ie rz Piczeta.

Z m a rły a k a d e m ik lic z y ł 69 la t. Do ostat­

n ie j c h w ili p ro f. Piczeta, w y b itn y sp e cja li­

sta w d zie d zin ie h is to r ii n a ro d ó w s ło w ia ń ­ skich, p ra c o w a ł nad w ie lk ą trz y to m o w ą h is to rią P o lski. P ro fe so r P iczeta zd ą żył p rzyg o to w a ć do d ru k u to m p ie rw s z y i d r u ­ g i i przed samą ś m ie rcią za ko ń czył c a ł­

k o w ic ie to m trze ci, ta k że p o m n ik o w a ta praca zostanie w n a jb liż s z y m czasie w y d a ­ na. W śród b lis k o 200 prac profesora P i- czety, poczytne m ie jsce z a jm u ją prace o Polsce. Jeszcze w ro k u 1917 w y d a ł aka­

d e m ik P iczeta d w u to m o w ą pracę, d o ty ­ czącą okresu Z y g m u n ta A u g u s ta oraz h is to r ii S łow iańszczyzny, w k tó re j w ie le u w a g i poświęcone je s t Polsce. P ro f.

Piczeta b y ł a utorem p ra c y o Z ie m ia ch O dzyskanych, szkicu o h is to rio g ra fii p o l­

skiej w X V I w ie k u oraz p ra c y o odw iecz­

nej w alce S ło w ia n p rz e c iw a g re s ji n ie ­ m ie c k ie j. W p ra c y te j k ilk a ro z d z ia łó w pośw ięconych je st Polsce.

Zakończona n ie d a w n o przez p ro f. P i- czetę praca o r o li n a ro d u ro syjskie g o w dziejach n a ro d ó w s ło w ia ń s k ic h o b e jm u ­ je c a ły w ie lk i d z ia ł pośw ięcony Polsce.

Ś m ierć p ro f. P icze ty, w yp ró b o w a n e g o p rz y ja c ie la P o lski, s ta n o w i w ie lk ą stratę d la n a u k i ra d z ie c k ie j i d la c a łe j n a u k i s ło w ia ń s k ie j.

N a a k a d e m ii żałobne j w d n iu 25 czerw ca w ice p rze w o d n iczą cy A k a d e m ii N a u k — W o łg in , czło n k o w ie A k a d e m ii G re kó w , M in c i in n i, p o d k re ś la li zasługi zm arłego w dziedzinie badań nad h is to rią k ra jó w sło w ia ń skich , a w szczególności nad h i­

s to rią P o lski.

n a rn y c h w d n iu 19 czerw ca b. r.

W y je c h a li w k r ó tk ą w ycie czkę po Polsce. O d w ie d z ili Łódź, K ra k ó w i Z ie m ie Odzyskane, d z ię k i czemu z a z n a jo m ili się z życie m i pracą P o ls k i L u d o ­ w e j. W szędzie b y li p o d e jm o ­ w a n i n ie z w y k le e n tu z ja s ty c z ­ nie. W szędzie na wieść o ty m , że m a ją p rz y b y ć delegacje k ra ­ jó w s ło w ia ń s k ic h , gm achy in ­ s ty tu c ji p a ń s tw o w y c h i d o m y p ry w a tn e dekorow ane, b y ły szta n d a ra m i o b a rw a c h pa ń ­ s tw o w y c h S łow iańskich, a na tra sie p rz e ja z d ó w g ro m a d z iły się tłu m y ludności. Szczególnie w zruszające p o w ita n ie zgoto­

w a ła delegatom s ło w ia ń s k im sto lica Z ie m O d zyskanych — W ro c ła w . W „s a li s tu le c i“ od­

b y ł się w iec, na k tó r y p rz y b y ło 50.000 osób. To o lb rz y m ie au­

d y to riu m z głęboką uw agą w y ­ słuchało słó w p ro f. A . W oznie- sieńskiego, k tó r y m ię d zy in n y m i p o w ie d z ia ł1: — „B o h a te rs k i n a ­ rod zie p o ls k i! Z ło ż y łe ś w o sta t­

n ic h la ta c h o lb rz y m ie o fia ry ,

sło w ia ń skich , a przede w szyst­

k im p rz y pom ocy Z w ią z k u Ra­

dzieckiego, k tó r y p o z o s ta w ił tu na cm e n ta rzu pod "W rocław iem tysiące sw o ich synów , o dzyskał niepodległość i u trw a la ją “ . —

P onadto p rz e m a w ia li po p ro f.

W ozniesieńskim in n i delegaci, a w ięc p rz e d s ta w ic ie l Jugosła­

w ii, V e le m ir V le ch o w ic, p rze d ­ s ta w ic ie l C zechosłow acji, Jan V o d iczka i p rz e d s ta w ic ie l B u ł­

g a rii, J. M ic h a jło w . M a n ife s ta ­ cja w ro c ła w s k a b y ła jeszcze je d n y m dow odem , że naród p o ls k i chce budow ać sw o ją bez­

pieczną przyszłość w ścisłej w s p ó łp ra c y z in n y m i n a ro d a m i s ło w ia ń s k im i, że polscy c h ło p i i ro b o tn ic y są aw angardą w s p ó ł­

czesnego ru c h u słow iańskiego.

W d n iu 23 i 24 b. m„ po­

szczególne delegacje s ło w ia ń ­ skie o p u ściły nasz k ra j. A p e l

do in te lig e n c ji całego św iata, u c h w a lo n y na zakończenie obrad K o m ite tu O g ó ln o sło w ia ń - skiego, a w z y w a ją c y ją do n ie ­ u stanne j w a lk i o p o k ó j i u tr w a ­ le n ie p rz y ja ź n i n a ro d ó w całego ś w ia ta oraz o dem askow anie zakusów im p e ria lis ty c z n e j re ­ a k c ji sta n o w i w y ra z w o li u tr w a ­ le n ia p o k o ju i d e m o k ra c ji na c a ły m św iecie oraz p o tw ie rd z a p ra g n ie n ie lu d ó w s ło w ia ń s k ic h w s p ó łp ra c y ze w s z y s tk im i na­

ro d a m i p o k ó j m iłu ją c y m i.

P le n u m w y s ła ło depesze do P re zyd e n ta R. P. B olesław a B ie ru ta i do P re m ie ra Rządu R. P. J. C y ra n kie w icza .

W z w ią z k u z 65-leciem spo­

łecznej d ziałalno ści, p le n u m w y ­ słało depeszę z p o z d ro w ie n ia m i do P re m ie ra B u łg a rii, Jerzego D y m itro w a .

K . M .

zniosłeś p o tw o rn e u d rę k i, lecz te tw o je o fia ry n ie poszły na m arne. Osiągnąłeś n ie b y w a łe zw ycię stw o . N a ró d p o ls k i p rz y pom ocy w s z y s tk ic h n a ro d ó w

Prenum eruj cie

„Przyjaźń

5

(8)

L U D O M IR R U B A C H

Lato w Związku Radzieckim

M k n ą pociągi na południe...

R o z ło ż y liś m y p rzed sobą m a­

pę Z w ią z k u Radzieckiego, by śledzić ic h bieg. Z a k w ita ona z ie lo n y m i k o lo ra m i obszarów leśnych, jasno - ż ó łty m odcie­

n ie m stepów , c ie m n y m brązem ła ń c u c h ó w gó rskich , n ie b ie s k i­

m i p la m a m i je z io r i m órz! — o lb rz y m i k o n ty n e n t, zam ieszka­

ł y przez b a rw n ą ciżbę ró żn o ­ ro d n y c h lu d ó w , k tó re p ra c o w i­

cie b u d u ją w sie i m iasta, ro z ­ p a la ją p aleniska p ie có w h u tn i­

czych, k o n tro lu ją u w a żn ie tr u d m ilio n ó w w rze cio n , ła d u ją to n y zbóż, ow oców , b a w e łn y do czer­

w o n y c h w agonów , a to w a rz y ­ szy ic h p ra c y pieśń, dźwięcząca n ie u s ta n n ie nad ty m nieobesz- ły m lądem . Od p ó łn o cn ych b rze ­ g ów b ia ły c h m ó rz aż po p o łu d ­ n io w e cyp le z ie m i ra d z ie c k ie j, w rz y n a ją c e się w ciem no^siną d a l cza rn ych m órz, po graniczne słu p y, w b ite w piasek a z ja ty c ­

k ic h p u s ty ń i g ra n it s k a lis ty c h o lb rz y m ó w , pieśń d z w o n i n u tą w esołą lu b m e la n c h o lijn ą , za­

chęca do p ra c y lu b u m ila c h w i­

le i d n i w y p o c z y n k u , albo opo­

w ia d a o p ię k n ie z ie m i ra d zie c­

k ie j. Bo praca i w yp o c z y n e k dobrze zasłużony są w Z w ią z k u R a d zie ckim je d n a ko w o cenione i ochraniane.

Jesteśm y obecnie w k u lm in a - c y jn y m p u n k c ie le tn ic h w cza.

sów.

L ip ie c ! M iesiąc słonecznej spiekoty, ż n iw , u rlo p ó w i w cza­

sów. D la te g o w ła ś n ie ta k ch ę t­

nie śle d zim y m knące przez zie ­ m ie ra d z ie c k ie na p o łu d n ie po­

ciągi, p rze p e łn io n e lu d ź m i, k tó ­ rz y z w ie lk ic h p rz e m y s ło w y c h m ia st p ó łn o cy i środka państw a, ja d ą po zd ro w ie , w yp o czyn e k, radość na U k ra in ę , na K ry m , na K aukaz, do b ia ły c h sa natoriów , w cień g ó rskich o lb rz y m ó w , nad żółte p ia s k i Czarnego M orza.

Z w ią z e k R a d zie cki ja k o pa ń ­ stw o bezklasow ego społeczeń­

stw a lu d z i p ra cy, zo rg a n izo w a ­ ło w czasy pra co w n icze i ro b o t­

nicze jalk żaden in n y k r a j na św iecie. T u ka żd y c z ło w ie k p ra ­ cy m a za p e w n io n y w yp o c z y n e k w e d łu g po trze b jego orga n izm u , leczenie w sanatoriach, dom ach w y p o c z y n k u , w górach, nad m o ­ rzem , w lasach.

A je st gdzie się leczyć i w y ­ poczywać. U z d ro w is k a ra d zie c­

k ie ciągną się d z ie s ią tk a m i k i ­ lo m e tró w i rozrzucone są h o jn ie od w schodu, od S achalinu, przez U ra l, K aukaz, K r y m , U k ra in ę do P o d ka rp a cia i na Z a ka rp a cką Ruś. W ie le z ty c h u z d ro w is k zn iszczył w a n d a liz m n ie m ie cki.

N a samej U k ra in ie N ie m c y zn i- fszczyłi, s p a lili i z ra b o w a li 24 sanatoria. A le n a ty c h m ia s t po w yp ę d ze n iu o ku p a n ta p rz y s tą ­ piono w ZSR R łączn ie z o dbu­

dow ą m iast, fa b r y k i w s i do od-

6

S oczi. S a n a to riu m o fic e ró w A r m ii R a d z ie c k ie j.

(9)
(10)

b u d o w y u z d ro w is k i sanatoriów , ro zu m ie ją c, że z d ro w ie lu d z k ie je s t n a jw ię k s z y m n a ro d o w y m skarbem , k tó r y n a le ży pieczoło­

w ic ie ochraniać. Szczególnie z d ro w ie p o ko le n ia , k tó re p rze ­ szło dośw iadczenia n a jstra sz­

liw s z e j w o jn y w h is to r ii św iata.

N a u ka b a ln e o lo g ii s to i w ZS R R bardzo w ysoko. B ud o w a i odbudow a sa n a to rió w o d b yw a się w ścisłej łączności ze św ia ­ tem' n a u k i, n a d czym czuw a­

ją in s ty tu ty balneologiczne z G łó w n y m In s ty tu te m B a ln e o lo ­ g ic z n y m w M o s k w ie na czele.

P ro w a d z i on nieu sta n n e prace badawcze w ce lu o d k ry w a n ia ź ró d e ł leczniczych, k tó ry c h je st n ie p rze liczo n a ilość w ZSRR.

O og ro m ie pra c św iadczy choć b y c y fra 200 n a u k o w y c h w y ­ p ra w , zo rg a n izo w a n ych przez m o s k ie w s k i in s ty tu t. O d k ry to w te n sposób i zorganizow ano nad B ia ły m m o rze m jo d o w e u z d ro w iska , odnaleziono w sze­

regu k ra jó w p ó łn o cn ych ra d io ­ a k ty w n e w ody. 'W z ie m i J a k u ­ tó w w yszu ka n o lecznicze b ło ta o sta łe j ciepłocie -1- 50 stopni, u trz y m u ją c e j się w czasie s ro ­ g ie j z im y s y b e ry js k ie j. S tu d ia

geologiczne i hydrogeo logiczne p o zw a la ją na coraz doskonalsze w y k o rz y s ty w a n ie d la z d ro w ia lu d zkie g o ty c h bo g a ctw le c z n i­

czych z ie m i ra d z ie c k ie j. O w o ­ cem pra c n aukow o -b adaw czych b y ło zastosowanie n o w y c h spo­

sobów leczenia chorób p łu c n y c h przez zm ianę k lim a tu , ja k np.

przez p o b y t na p u s ty n i w B a j- r a m - A li w re p u b lic e T u rk m e ń - skie j lu b w w y s o k ic h górach — (E lb ru s na K a u k a z ie ).

Znane są pow szechnie n a zw y ta k ic h sa n a to rió w , ja k Soczi na K au ka zie . Jest to p e rła u z d ro ­ w is k ra d zie ckich , je d n a z n a j­

p ię k n ie js z y c h m iejscow ości na świecie, posiadająca zn a ko m ite źró d ła lecznicze, ką p ie le ra d io ­ a k ty w n e i sia rko w o d o ro w e . Znane są ró w n ie ż powszechnie n a z w y in n y c h k a u k a z k ic h u- z d ro w is k , ja k np. K is ło w o d s k , P ia tig o rs k czy E ssentuki. R ó w ­ nież w uro cze j k a u k a z k ie j g ó r­

s k ie j m iejscow ości na stokach g ó ry A ju -D a g (N ie d źw ie d ź) nad brze g ie m m orza Czarnego z n a j­

d u je isię w sp a n ia le u rzą d zo n y obólz le tn i dla dzieci — A rte k , do któ re g o p rz y b y w a corocznie tysiące n a jm ło d s z y c h o b y w a te li

Z w ią z k u R adzieckiego po sło ń ­ ce i zd ro w ie . N ad u r w is ty m b rze g ie m m orza w g ę s tw in ie d rze w p o u k ry w a ły się m ałe d o m k i nad k tó r y m i p a n u je w s p a n ia ły pałac — s a n a to riu m S uuk-S u, — otoczony o lb rz y ­ m im p a rk ie m , sadem ow oco­

w y m i w in n y m oraz gospodar­

stw e m ro ln y m i h o d o w la n ym . Do A r te k u k ie ro w a n e są dzie­

c i ze w s z y s tk ic h s tro n ZS R R — n a w e t z d a le k ie j S y b e rii i k r a ­ jó w po d b ie g u n o w ych . Otoczone są tu tro s k liw ą opieką.

Lecz n ie ty lk o ch o rzy i dzie­

c i k o rz y s ta ją z d o b ro d z ie js tw szczodrej p rz y ro d y z ie m i ra ­ dzie ckie j. Jeszcze w 1920 ro k u u k a z a ł się sp e cja ln y d e kre t, przeznaczający c a ły K r y m na m iejsce odpoczyn ku d la lu d z i pracy. L u ksu so w e w ille i p a ła ­ ce ro s y js k ic h ksią żą t i o bszarni­

kó w , s ta ły się m iejscem odpo­

c z y n k u ro b o tn ik ó w . O bok ty c h d a w n ych b u d o w li r o k ro czn ie p o w s ta w a ły now e, nowocześnie urządzone d o m y w y p o c z y n k o ­ we. Z a r o iły się plaże w Jałcie, S im fe ro p o lu , lu d ź m i p ra cy, m ło ­ dzieżą, o k tó re j ro z w ó j fiz y c z n y ta k bardzo dba rzą d ra d zie cki.

J a łta . J e d e n z u ro c z y c h z a k ą tk ó w K ry m u .

(11)

W s p a n ia le s a n a to riu m p a ń s tw o w e w je d n y m z u z d ro w is k k r y m s k ic h .

M łodzież w okresie le tn ic h w y - g ó ry U ra lu , k tó ry c h p ię kn o od- k ra in y . Ile p rzyg ó d o biecuje sze- wczasow k ie ro w a n a je s t do obo- s ło n ił n a m częściowo w spania- ro ko rozlana W ołga po k tó re j zów le tn ic h , ro zrzu co n ych po ca- ły k o lo ro w y f ilm ra d z ie c k i — ja k i po in n y c h rzekach p ły w a - ły m k r a ju nad b rzegam i rzek, „K a m ie n n y k w ia t“ , opracow an y j a s ta tk i — ruch o m e obozy le t- nad je z io ra m i w lasach i górach, w e d łu g n o w e li pisarza P. Bażo- nie, zaopatrzone w so la ria ga- Hez to uro czych z a k ą tk ó w k r y ją wa, p ie w c y u ro k ó w u ra ls k ie j b in e ty rentg e n o lo g iczn e i ’ h y ­ d ro te ra p ię . M ło d zie ż ucząca się na obozy le tn ie ,' organizow ane prze w a żn ie na 40 d n i, w y ru s z a całą szkołą, p rz y czym p o b y t w obozach je st b e zp ła tn y, a p rz e ja z d y ulgow e.

L u d z ie d o ro ś li (z d ro w i) ja d ą do d o m ó w w y p o c z y n k o w y c h , sta n o w ią cych w łasność Z w ią z ­ k ó w Z a w o d o w ych , fa b r y k i in ­ n y c h z a k ła d ó w p ra cy, lu b do p a ń s tw o w y c h k u r o r tó w albo na wieś. Ci, k tó rz y z ró ż n y c h p rz y ­ czyn w y je ż d ż a ją na u rlo p y póź­

n ie j, — je s ie n ią — la te m k o rz y ­ sta ją w c h w ila c h w o ln y c h od zajęć z P a rk ó w K u lt u r y i W y ­ poczynku, zaopatrzon ych do­

s ta tn io w g ry , zaciszne u stro n ia , k ą p ie lis k a , place sp o rto w e itd . W podobne p a r k i zaopatrzone są w s z y s tk ie w iększe m ia sta w ZSRR. W Z w ią z k u R a d zie ckim prow adzon a je s t szeroko p ro p a -

9

(12)

ganda w czasów i w y p o c z y n k u , k tó ra b u d z i z ro zu m ie n ie dla w a rto ś c i zd ro w ia . N ik t tu nie ucieka od słońca i p o w ie trza . Różnorodność ty p o g ra fic z n a i k lim a ty c z n a Z w ią z k u R adziec­

kiego, k t ó r y od ziem podbie gu­

n o w y c h i z im n y c h m ó rz p ó łn o ­ cy poprzez obszary lasów ig la ­ stych i liścia stych , o b e jm u je ob­

szary stepowe, p u s ty n n e i g ó r­

skie ciepłego p o łu d n ia , gdzie d o jrz e w a owoc p o d z w ro tn ik o ­ w y — pozw ala na ta k ro zm a ite spędzenie le tn ic h wczasów, ja ­ k ie je s t n ie do p o m yśle n ia w ża d n ym z in n y c h k r a jó w e uropejskich .

D z ię k i „u s p o łe czn ie n iu la ta “ z cu d ó w p rz y ro d y ra d z ie c k ie j, z p ię k n a różn o ra kie g o k r a jo b r a ­ zu co r o k w in n e j m iejscow ości i w in n y c h w a ru n k a c h k lim a ­ ty c z n y c h ko rzysta ć może ka żd y o b y w a te l p a ń stw a radzieckiego.

O to w s łu c h u je się w szum fa l m o rs k ic h u podnórza k ry m s k ic h skał, a w ro k u nastę p n ym w śpiew nocy lip c o w e j na stepach U k ra in y lu b w ta je m n ic z e opo­

w ie ś c i lasów na zboczach U ra lu , zgłębia m r o k i s y b e ry js k ie j t a j ­

gi., albo znęcony u ro k ie m , sreb- U z d ro w is k o „ B o r o w o je “ w K a z a c h s ta n ie .

rz y s ty c h nocy p ó łn o cn ych k ra in ,

w y p o c z y w a w p o b liż u k o ła b ie - je ona u ro k s ta ro ż y tn y c h m ona- dach m arzą m ło d z i ch ło p cy w gunow ego w czasie k ró tk ie g o la - ste ró w p ochow a nych w p ra - szkołach, g d y za o k n a m i pada ta, k tó re przecież i o ty c h da- w ie czn ych kn ie ja c h , osad, budo na u lic ę m oskie w ską śnieg, le k ic h ziem iach n ie zapom ina, w a n y c h p rz e d z iw n y m kunsztem w s p o m in a ją w p o g w a rka ch w ie - D la sam otnego tu ry s ty , k tó r y przed w ie k a m i, m ie jsc ta k u ro - czo rn ych w fa b ry c z n y c h 1 klu_

w y p o c z y w a zw iedzając skrzę t- czych, że ic h czar ty lk o baśnie bach ro b o tn ic y p rz y p a r tii sza n ie sw o ją ojczyznę, lu b dla gro- opow iedzieć p o tra fią . chów , o p o w ia d a ją k sią żki, o p i- m a d k i m ło d y c h p io n ie ró w k r y - O ta k ic h wczasach i p rzyg o - sujące p ię k n o ra d z ie c k ie j zie­

m i. Toteż, g d y słońce ro zzło ci la te m k o n ty n e n t ra d z ie c k i . . . m k n ą p ociągi prze p e łn io n e w czasow iczam i na p o łu d n ie , na wschód, na północ.

L u d o m ir R ubach

K S I Ą Ż K I N A D E S Ł A N E .

P ły w a ją c e u z d ro w is k o A s tr a c h a ń s k ie j S z k o ły R z e m ie ś ln ic z e j, U c z n io w ie n a p o k ła d z ie .

D o naszej R e d a k c ji w p ły n ę ły n a s tę ­ p u ją c e k s ią ż k i z w y d a w n ic tw a , K s ią ż . k a ‘ ‘ :

C. F . R a m uz — „P a s tw is k o na D e r- b o re n c e " (p rz e k ła d S te fa n a F lu k o w - s k ie g o ).

K . W . O s tro w ltia n o w — „ Z a r y s e k o ­ n o m ik i p rz e d k a p ita lis ty c z n y e h f o r ­ m a c ji" .

B a lz a c — , O jc ie c G o r io t " (p rz e k ł.

T a d . Ż e le ń s k i (B o y ).

M a r c e l P re n a n t — „ D a r w in " (p rz e ­ ło ż y ł A d a m C z a rtk o w s k i).

B S. H a ld a n e — „ M ó j p r z y ja c ie l p a n L i k i " (z a n g ie ls k ie g o o p r. J . S te f- c z y k ).

A le k s a n d e r P u s z k in — „ D r a m a ty "

( p r z e ło ż y ł S e w e ry n P o lla k ) .

(13)

W A N D A M E L C E R

Dom Kultury przy ZIS-ie

W czasie p o b y tu w M o skw ie z w ie d z iła m D om K u lt u r y p rz y fa b ry c e samochodów, p o p u la rn ie ta k z w a n y m Z IS -ie . A le z ty m Z IS -e m to zn o w u cała h is to ria . P oniew aż przew ażnie, jadąc, sia­

d y w a ła m p rz y szoferze, in te re ­ sow ałam się m a rk ą sam ochodów i nie m ia ła m żadnych w ą tp liw o ­ ści, że je ź d z im y zawsze w ła śn ie

Z IS -a m i, w s p a n ia ły m i, luksuso­

w o w yp o sa żo n ym i w o za m i oso­

b o w y m i. Tym czasem za p rz y ­ jazdem do W a rsza w y słyszę czę­

sto p y ta n ie : je źd zie liście samo­

chodam i? O czyw iście, o d p o w ia ­ dam.

— N a tu ra ln ie a m e ry k a ń s k im i.

— A le ż b y n a jm n ie j, ZIS -em .

— To n ie m o ż liw e !

N asi rozm ów cy, choćby n ig d zie za g ra n icą n ie b y w a li, w iedzą oczyw iście le p ie j. Trzeba w ięc jasno pow iedzieć: isto tn ie , czasu w o jn y R e p u b lik a Rad o trz y m a ła z A m e r y k i w ie le zm echanizow a­

n y c h pojazdów , A m e ry k a n ie sa­

m i p rz y z n a ją się do przesłania ic h ta m o koło 400 tysię cy. T y m ­ czasem je d e n ty lk o Z IS w yp u s z ­ cza rocznie ponad 600 ty s ię c y w ozów , od ukończenia w o jn y u p ły n ę ło dw a lata, a R e p u b lik a m a ró w n ie ż in n e fa b r y k i samo­

chodów. W e w s z y s tk ic h w ie lk ic h m iastach śródm ieście m a w y łą c z ­ n ie ru c h sam ochodow y, n ie k u r ­ sują ta m ani tra m w a je ani tr o l- leybusy, a tru d n o chyba lic z y ć na to, że zagranica obsłuży łas­

k a w ie w s z y s tk ie w ie lk ie m iasta radzieckie.

F a b ry k a m a w s p a n ia ły w ła s n y D om K u ltu r y , k tó r y m ożnaby ra ­ czej nazwać pałacem . O p ro w a ­ dza nas d y re k to rk a , m ło d a k o b ie ­ ta w asyście in n y c h k o b ie t, k tó re m a ją poruczone sobie ro zm a ite d z ia ły p ra c y i k tó re się p rz y n ie j zm ie n ia ją . I tu nasuw a się jesz­

cze je d n o zagadnienie, m ia n o w i­

cie: zadawano m i w Polsce ta k ie p y ta n ie :

— Czy w R e p u b lice R ad je st in te lig e n c ja ?

P y ta n ie z pozoru proste i na­

w e t n a iw n e , na k tó re w p ie r w ­ szej c h w ili oczyw iście o d p o w ia ­

da się potakują co. W ym aga ono je d n a k szerszego om ów ienia.

U nas m ó w i się zawsze o chłopie, ro b o tn ik u i p ra c u ją c y m in t e li­

gencie, ale w R epublice Rad spo­

łeczeństw o je st napraw dę, g łę ­ boko i p ra w d z iw ie bezklasowe i żadne sztuczne p o d z ia ły ta m nie is tn ie ją . To co się u nas n a zy­

w a in te lig e n c ją is tn ie je ta m oczyw iście, bo nau ka radziecka stó j na n ie b y w a le w y s o k im po­

ziom ie, is tn ie ją w ięc p ro fe so ro ­ wie,. a rty ś c i, lekarze, in ż y n ie ro ­ w ie, p ra w n ic y , je d n y m słow em w szyscy ci fachow cy, k tó rz y u nas o b ję c i są słow em „in te lig e n ­ c ja “ . A le teraz c h w ila zastano­

w ie n ia : d ą żym y do tego, żeby m aszyna zastępow ała czło w ie ka i sp e łn ia ła za niego grubsze i cięższe ro b o ty . T y c h m aszyn je st oczyw iście ciągle za m ało, w ie le cię żkich pra c m u si c z ło w ie k speł­

niać sam, ale id e a ł pozostaje id e ­ ałem . O ile m o g ła m w y w n io s k o ­ wać, społeczeństwo ra d zie ckie je st w c ią g ły m ru ch u , w szyscy ludzie, k tó ry c h s p o ty k a ła m i o k tó ry c h p y ta ła m , d ą ż y li ciągle w zw yż, k o ń c z y li ciągle ja kie ś k u rs y , czegoś się u c z y li, o trz y ­ m y w a li wyższe stanow iska, zw iązane z ja k im ś w yższym szczeblem w y k s z ta łc e n ia i w y ­ m agające now ego prz;ygotow a- nia. B y li to ludzie, k tó rz y , ja k p i­

sał kie d yś S ie n kie w icz, „n ie u m ie ją m yśleć g e n e ra ln ie “ , w i­

dzą o n i ro b o tn ik a , k tó r y m o ­ z o ln ie p n ie się w zw yż, i osią­

ga k ie ro w n ic z e stanow isko w sw o im zawodzie, i n a z y w a ją go p ó łin te lig e n te m . T ym cza ­ sem w R epublice Rad jest o d w ro tn ie : ta m n ie p ro d u ­ k u je się p ó łin te lig e n c ji — bo stać ic h na całą in te lig e n c ję i to pierw szorzędną — ty lk o spotyka się ciągle ro b o tn ik a , k tó r y w z n o ­ si się na wyższe szczeble w ie d z y i k tó r y ju ż się w ie le nauczył. To nie są, ja k u nas, „n ie d o u k i“ , n ie - dokształcona in te lig e n c ja , p rze ­ c iw n ie , to, „je ż e li się ta k m ożna w y ra z ić „ d o u k i“ in te lig e n tn y ro b o tn ik , k tó r y się cią g le do­

kształca, od któ re g o żądają no­

w y c h w iadom ości i k tó r y ich sam pożąda.

S tąd p rz y w s z y s tk ic h fa b r y ­ kach owe kó łk a , gdzie ro b o tn ic y s p o ty k a ją się m ię d zy sobą, żeby om aw iać udoskon alenia p ra cy i m o ż liw e zm iany, stąd owe do­

m y k u ltu r y , k tó re d a ją im ogła­

dę ogólną, u z u p e łn ia ją to, czego nie z d ą ż y ły dać szkoły, od k tó ­ ry c h trzeba b y ło odejść, aby żyć, aby się u trzym a ć. A te j właśnie- d y n a m ik i c ią g ły c h p rze m ia n owego m łodego społeczeństwa, k tó re w y d o b y ła na p o w ie rzch n ię re w o lu c ja , tego w ła ś n ie nie ro z u ­ m ie się w społeczeństw ach sko­

s tn ia ły c h i u s ta b iliz o w a n y c h na w yzysku , p o n iże n iu i k rz y w d z ie . N ie ro zu m ie się, że to społe­

czeństwo ciągle się staje, że je ­ go czas, to ciągle czas n iedoko na­

ny, i że o tw a rc ie d ro g i te m u cza­

sow i i ty m lu d zio m , to w ła ś n ie n a jw ię ksze dokonanie re w o lu c ji.

Stąd i ró żn ica m ię d zy pracą fizyczn ą a pracą m ózgu je s t ta m zatarta, nie w id o czn a , co o d b ija się i w n o m e n kla tu rze . U nas od­

ró żn ia się ciągle ro b o tn ik ó w od p ra c o w n ik ó w , na p rz y k ła d p ra ­ c o w n ik ó w u m y s ło w y c h . T am to są w szystko ro b o tn ic y . Słow o, k tó re ta k nas z a d z iw iło na po­

czątku w o dniesie niu na p rz y k ła d do ro b o tn ik ó w m uzealnych, ro ­ b o tn ik ó w te a tru czy lite r a tu r y . Zato ciągle się słyszy, że ów

„p ra c o w n ik u m y s ło w y “ sp e łn ia jakąś fiz y c z n ą pracę. Nasz p rze d ­ s ta w ic ie l d y p lo m a ty c z n y , Radca W olpe, k tó r y czasu w o jn y p rze ­ b y w a ł w R epublice Rad, a k tó r y ś w ie tn ie opow iada, z c a ły m h u ­ m orem k r e ś lił na p rz y ję c iu obra­

zy ścinania lasu, czym się w te d y z a jm o w a ł w ra z z in n y m i p ro fe ­ soram i u n iw e rs y te tu i z p o w ie ­ rzoną im m łodzieżą studencką.

M im o tego w y k ła d y szły sw o­

im try b e m i n ie b y ło m o w y o ża­

d n y m „o b n iż e n iu “ poziom u.

T u ta j też: d y re k to rk a D om u K u lt u r y opow iad a ze spokojem , ja k sama w łasnoręcznie nosiła cegły i b u d o w a ła ó w dom razem z in n y m i ro b o tn ik a m i k u ltu r y . N ie m a tu żadnych przesądów,

(14)

p rz y w ią z a n y c h do ro d z a ju p ra ­ cy: ro b i się to, czego w ła śn ie trzeba, z ty m oczyw iście, że dą­

ży się, żeby w yk o n a ć ro d za j p ra ­ cy, do któ re g o się je s t specjalnie u zd o ln io n ym . Trzeba to w szyst­

ko d o k ła d n ie zrozum ieć, zanim się w y d a sąd o ra d z ie c k im u s tro ­ ju .

Cóż dziw nego, że ta k i D om K u ltu r y , do któ re g o ka żd y odno­

s ił się, ja k do sw ojego w łasnego je s t p rze d m io te m u m iło w a n ia i d u m y w szystkich , k tó rz y się w n im zbierają? D o d a jm y zresztą, że ka żd y b y łb y d u m n y z takiego dom u: są ta m na dole w spaniałe

rozrzucane po m ieście, c z y te ln ia Z IS -u m a 14 f i l i i , k o rz y s ta z n ic h o koło 11 ty s ię c y ro b o tn ik ó w pod­

czas k ie d y przez specjalną czy­

te ln ię dla dzieci przechodzi oko­

ło 3 ty s ię c y m a ły c h lu d z i rocznie.

D o m K u ltu r y p rz y Z IS -ie m a w ła ­ sny ra diow ęzeł, ro b o tn ic y k o rz y ­ s ta ją ze w s z y s tk ic h udogodnień bezpłatn ie, za w y ją tk ie m te a tru , gdzie m iejsce ko sztu je 12 r u b li, i k in a — 4 ru b le , a w ięc sum y śm iesznie niskie. W sa li te a tra l­

nej g ra ją fa b ryczn e zespoły am a­

to rskie , k tó re co ro k u w k ó łk a c h te a tra ln y c h grom adzą do dw óch tysię cy ro b o tn ik ó w , oraz zapro-

tó w czy p la s ty k ó w na sd c z y ty albo w ie c z o ry re c y ta c ji; w ła śn ie o d c z y tu je m y afisz, na ścianie za p o w ia d a ją cy odcfzyt m alarza Sobolewa „P o m n ik i pejzaż“ . O m a w ia się now e sztu ki, książ­

k i, w y s ta w y . Za naszej b ytn o ści w M o s k w ie w ie lk ą sensacją w y ­ daw niczą b y ła „M ło d a g w a rd ia “ F a d ie je w a . N a ścianach b ib lio te k w is ia ły kw e s tio n a riu s z e ,. . d o ty ­ czące te j pow ieści, om aw iano ż y ­ cio rys a u to ra i m e to d y jego p ra ­ cy. S pecjalna uw aga poświęcona b y ła ró w n ie ż c z y ta n iu gazet: i to je s t badane i u ję te w system. Na stołach, obok stosu p e rio d y k ó w

L u k s u s o w y „ Z I S — 110'' p ro d u k c ja M o s k ie w s k ic h Z a k ła d ó w A u to m o b ilo w y c h im . S ta lin a .

sale, zastaw ione rzeźbam i i zim o- szone te a try m oskiew skie. P rz y usta w io n e są na p u lp ita c h te k tu - t r w a ły m i ro ś lin a m i, je s t pyszna D om u organizow a ne są k ó łk a ro w e k a rty , pouczające, ja k nale- sala balow a, k tó ra może pornieś- a rty s ty c z n e pod k ie ru n k ie m w y - ży czytać, gdzie co m ożna zna­

cie d w a tysiące osób, gdzie ro - b itn y c h a rty s tó w oraz k lu b y leźć w ra d z ie c k ie j gazecie, oświe- b o tn ic y tańczą m ię d zy k o lu m n a - dziecięce, a d w a ra z y w tyg o d - tla ją c e ro lę gazety w społeczeń- m i podczas d łu g ic h , z im o w y c h n iu zb ie ra się k o m b in a t te c h n i- stw ie.

w ieczorów , sala te a tra ln a na czny dla podw yższenia k w a lif i- N asi ra d zie ccy tow arzysze, 1200 m ie jsc i sala, poświęcona k a c ji za w o d o w ych ro b o tn ik ó w . Szewczenko i W ie rto g ra d o w tro - k o n c e rto m k a m e ra ln y m na 300 Z arządzanie i a d m in isftro w a - chę się z nas zawsze w y ś m ie w a - m iejsc. D uża sala odczytow a m o- nie ta k w ie lk im zespołem nie je s t li, że p ro s iliś m y dla siebie o że także pom ieścić trz y s ta osób, rzeczą ła tw ą . D elegaci ro b o tn i- ksią żki, każdy z nas z osobna, prócz tego są d w ie w ie lk ie sale k ó w raz do ro k u w y b ie ra ją za- — B u rż u a z y jn y przesąd m ó- b ib lio te czn e : je d n a tra k to w a n a rzą d w lic z b ie siedem nastu osób, w i l i ze śm iechem — książka m u - je st ja k o c z y te ln ia d la w szyst- p ra c u je on honorow o, z a tru d n ia - si iść m ię d z y lu d z i n ie tk w ić w k ic h , d ru g a za w ie ra k s ią ż k i tech- ją c 40 p ła tn y c h u rz ę d n ik ó w , p ry w a tn e j b ib lio te ce , książka niczne, przeznaczone d la k le ru - P rócz tego d o b ie ra n i są a rty ś c i m u si służyć,

ją c y c h fa b ry k ą in ż y n ie ró w , je s t i k ie ro w n ic y d z ia łó w ze zw ią z- T a k R e p u b lik a Rad, to w ie lk i w reszcie w y p o ż y c z a ln ia w k tó - k ó w zaw odow ych, k tó rz y pobie- ty g ie l, w k tó r y m się ciągle coś r e j z n a jd u je się 30 ty s ię c y ksią- ra ją niezłe pensje. Co p e w ie n gotuje.

żek.P oniew aż za k ła d y f a b r y k i są czas ro b o tn ic y zapraszają lite ra - W anda Melcer

(15)

I

S T E F A N Ż Ó Ł K IE W S K I

Wnioski po powrocie z ZSRR

G d y chcem y się p rz y jrz e ć k r a ­ jo w i sąsiedzkiem u, trzeba sobie odpow iedzieć, ja k i je s t jego sto­

sunek do nas. M o je ,w ra ż e n ie b y ­ ło n ie z w y k le p o z y ty w n e . Z g ó ry się zastrzegam , że poza p rz y p a d ­ ko w o s p o ty k a n y m i lu d ź m i p ro ­ s ty m i, k tó rz y b y li dla m n ie b a r­

dzo u p rz e jm i i serdeczni, s ty k a ­ łe m się ty lk o z pe w n ą , ka te g o rią lu d z i: uczonym i, lite ra ta m i, p i­

sarzam i, a rty s ta m i. O ka za li oni zainteresow a nie i życzliw ość nadzw yczajną. M ia łe m odczyt po polsku. R o zu m ia n y b y łe m zu­

p e łn ie dobrze i tłu m a cz, k tó r y m i to w a rz y s z y ł, n ie w ie le m ia ł do czynienia. O dczyt t r w a ł P /2 go­

d zin y, dysku sja — 2 g o d zin y — to św iadczy dostatecznie o za­

in te re so w a n iu . O d czyt w ygłoszo­

n y b y ł w T o w a rz y s tw ie T e a tra l­

nym . W ykazano doskonałą zna­

jom ość p rze d m io tu . K ie d y przez z w y k łe przejęzyczenie nazw a­

łe m B liz iń s k ie g o B a łu c k im , w te j c h w ili m n ie popra w io n o . T a ­ ka znajom ość rzeczy, chociaż od­

p o w ie d n ia lite ra tu ra n ie docho­

dzi ta m re g u la rn ie , św iadczy o w ie lk im Z a m iło w a n iu . Po ty m odczycie, k tó r y m ia łe m w T o w a ­ rz y s tw ie T e a tra ln y m , odjeżdża­

łe m w ieczorem . Po odczycie i d y ­ s k u s ji proszono m n ie o p r z y s u ­ n ie im ró ż n y c h in te re s u ją c y c h ic h p ism i książek, p rz y jm o w a ­ no cia s tk a m i i herbatą, obdarzo- , no k s ią ż k a m i z d e d yka cja m i, a w reszcie lu d z ie c i c z u li się w o b o w ią zku p rz y jś ć na dworzec.

O ka za li o n i gościnność i serdecz­

ność w ie lk ie j m ia ry .

Je że li chodzi je d n a k o ocenę stosunków z d a n ym k ra je m , nie

‘ m ożna się opierać na c h w ilo ­ w y c h uprzejm ościach , trze b a zebrać doświadczenie, chodzi tu o to, czy to państw o m a siln e oparcie, czy m a w ty m ró w n ie ż in te re s, aby b y ć z n a m i w do- b ry c h stosunkach.

P rz y w yb o rze oparcia się na A n g lii lu b na Z w ią z k u R adziec­

kim , angielska koncepcja upada.

A n g lia naszych p e rs w a z ji nie chce słuchać, gdyż d la n ic h m o­

ż liw o ś c i w N iem czech są znacz­

n ie większe, n iż w Polsce, N ie m ­ cy b o w ie m są b a rd z ie j u p rz e m y ­ słow ione. Pozostaje w ię c nam d zisia j je d y n ie koncepcja o p a r­

cia się na Z w ią z k u R adzieckim . Stosunek Z w ią z k u do nas, je ż e li chodzi o Z ie m ie Odzyskane, b y ł bardzo p o z y ty w n y . C hodzi je ­ szcze o to, czy m ożem y lic z y ć na jego siłę. M a m y pew ne dane, że ta k jest. B u d że t p la n u 5-detniego b y ł re a liz o w a n y trz y k ro tn ie . R o­

sja je s t ta k p o lity c z n ie i gospo­

darczo urządzona, że sw oje p la n y u rze czyw istn ia . W ciągu u b ie g ­ ły c h 5 la t ż y ła R osja ty lk o dla w o jn y i fro n tu . Teraz je s t in a ­ czej. B u d że t bierze pod uw agę przede w s z y s tk im c ię ż k i p rze ­ m ysł, ro ln ic tw o i zaspokojenie p ie rw s z y c h potrzeb, m im o to p o d w y ż s z y ł ś ro d k i na pozycje k u ltu ra ln e , ośw iatow e i ka d ry .

R ealnie -—• śro d ki, k tó r y m i Z w iązek R a d zie cki dysponuje, wynoszą 330 m ilia rd ó w r u b li.

Jest on s iln y , je ż e li stać go na ta ­ k i budżet. R ozchody w ynoszą 319 m ilia rd ó w , n ie p rze kra cza ją za­

je m dochodów. W ka ż d y m ra zie poziom p rz e d w o je n n y został

•przekroczony. Z w ią z k o w i R a­

dzie ckie m u chodzi nie ty lk o o cię żki p rze m ysł, ale ró w n ie ż o tra n s p o rt i siłę e le k tr. P rz e k ro ­ czenie p o z y c ji o ś w ia to w y c h w y ­ niosło w 1946 r. 17,6 m ilio n ó w r u b li w stosunku do ro k u 1940.

N a ja k im źró d le o p a rty je st p la n fin a n s o w y ? Przede w s z y s tk im na oszczędności w gospodarce n a ro d o w e j. Nasz M in is te r M in c s tw ie rd z ił, że odbudow a nasza b y ła b y tańsza, g d y b y ta k a oszczędność b y ła stosowana.

M a rn u je się u nas 20 m ilia rd ó w rocznie. Oszczędność, k tó ra to cnota n ie je s t z b y t ro z w in ię ta w naszym k ra ju , p o w in n a b y ć za­

stosowana n ie ty lk o w gospodar­

ce ogólnej, ale też in d y w id u a l­

nie przez każdego z o b y w a te li.

P la n p o w in ie n b yć n ie ty lk o su­

ro w y , ale i re a ln y . W ie le środ­

k ó w się m a rn u je . W k ra ja c h bogatszych oszczędność je s t w iększa, n iż u nas. W Z w ią z k u R a d zie ckim oszczędność je st ogólnie stosowana. R o zu m ie ją tam , że chodzi o p e w ie n okres w y s iłk u . R ozum ie się, że to za­

leży od p o k o ju św iatow ego.

Z w ią z e k R a d zie cki ju ż 3 p ię cio ­ la tk i p ra c o w a ł d la o d b u d o w y — w szystko to d ia b li w z ię li. N ie ­ w ą tp liw ie od n a ro d u ra d z ie c k ie ­ go w ie le się jeszcze w ym a g a w y ­ rzeczeń. B ędzie ta k 5— 10 la t, za­

n im osiągnie się w y s o k i stan ko n s u m c ji. Do nieskończoności ta k ro b ić n ie można. R osja m usi w reszcie osiągnąć d o b ro b yt, a zależy to od u trz y m a n ia p o ko ju . N aród, ja k o całość, życzy sobie najg o rę ce j, aby w reszcie praco­

wać d la siebie, aby ow oców jego p ra c y i w yrzeczeń n ie sp o żyw a ł n a je z d n ik , barbarzyńca , N a ró d ra d zie cki, k tó re m u zależy n ie ­ z m ie rn ie na ty m , aby z re z u lta ­ tó w 5 -le tn ie j p ra c y m ó g ł sam korzystać, je s t n a jle p s z y m s tra ż­

n ik ie m p o ko ju . P o k ó j te n je s t każdem u szarem u c z ło w ie k o w i najdroższy. D la nas ró w n ie ż n a j­

re a ln ie js z y m i rzeczam i są p o kó j, praca i odbudow a. A w ię c n a j­

re a ln ie jsze je s t oparcie się na po­

lity c e , p o ko ju , a o d w rócenie się od zachodu, w k tó r y m g o tu je się

— je s t to w niosek, k tó r y się sam narzuca. Z dośw iadczeń d o ty c h ­ czasowych należy w ycią g n ą ć w n io s k i p o lityczn e , o p ie ra ją c się przede w s z y s tk im na Z w ią z k u R adzieckim ,

13

(16)

A r a m H a c z a t u r i a n

N a zw isko A ra m a H a c z a tu ria - na znane je s t ju ż na c a ły m św ię­

cie. Jego u tw o ry , a zwłaszcza s u ity z b a le tu „G a ja n e “ i k o n ­ c e rty s k rz y p c o w y i fo rte p ia n o ­ w y grane są z n ie p rz e m ija ją c y m

skiew skiego, L e w o n — śpiew a­

k ie m i p ie rw s z y m w y k o n a w c ą u tw o ró w w o k a ln y c h A ra m a .

A ra m H a c z a tu ria n jeszcze ja ­ ko uczeń szko ły h a n d lo w e j g r y ­ w a ł w s z k o ln y m zespole dętej

pow odze niem w e w s z y s tk ic h k ra ja c h d e m o k ra ty c z n y c h S ta re ­ go i N ow ego Ś w iata, p o ry w a ją c i zachw ycając słuchacza s w y m n ie p o h a m o w a n ym te m p e ra m e n ­ tem , m e lo d yjn o ścią , o ry g in a ln o ­ ścią ry tm u , świeżością i bogac­

tw e m b a rw .

A ra m H a c z a tu ria n u ro d z ił się w T y flis ie w ro k u 1904, w ro d z i­

n ie in tro lig a to ra . Z czterech sy­

n ó w in tro lig a to ra trz e j p o św ię ci­

l i się sztuce. N a js ta rs z y z n ic h S u r en je s t reżyserem te a tru M o ­

o rk ie s try i m a rz y ł o pośw ięceniu się c a łk o w ic ie m uzyce. A le , ja k sam w spom ina, nie m ó g ł o zaw o­

dzie ty m p ow ażnie m yśleć, gdyż sy tu a c ja m a te ria ln a jego ro d z i­

n y b y ła nad w y ra z ciężka. Prócz n ie d o s ta tk u i tro s k i niczego innego w sw o je j m łodości nie zaznał.

R e w o lu c ja P a ź d zie rn iko w a w y w o ła ła p rz e w ró t w jego ż y ­ c iu i o tw o rz y ła m u m ożliw ość poważnego zajęcia się ukochaną m uzyką.

W ro k u 1921 ja k o 17-letni m ło ­ dzieniec u d a ł się do M o s k w y i w s tą p ił do M o skie w skie g o Tech­

n ik u m M uzycznego im . G niesi- n y c h do k la s y w io lo n c z e lis tó w . U ta le n to w a n y uczeń przeszedł następnie do k la s y ko m p o z y to ­ ró w . Po u p ły w ie jednego ro k u został w y d a n y jego p ie rw s z y u tw ó r „T a n ie c “ na skrzypce i fo rte p ia n , a w ro k u 1927 „P oe- m a “ na fo rte p ia n .

W ro k u 1929 został p r z y ję ty do k o n s e rw a to riu m w M o skw ie , w k tó r y m przeszedł w sp a n ia łą szkołę m is trz o w s k ą pod k ie ru n ­ k ie m p ro fe so ra M iaskow skiego.

P rz y s w o ił ta m sobie w ie lk ie tra d y c je ro s y js k ie j s y m fo n ii i p o zn a ł w sp a n ia łe w z o ry ś w ia to ­ w e j k u lt u r y m uzycznej. Już w czasie s tu d ió w w y ró ż n ia się s w o is ty d a r k o m p o z y to rs k i A r a ­ m a H a cza tu ria n a . K o m p o n u je w te d y w ie lk ie u tw o r y : t r io na k la rn e t, skrzyp ce i fo rte p ia n (1932), su itę taneczną d la o rk ie ­ s tr y sy m fo n ic z n e j (1933), k tó re j p re m ie ra osiągnęła n ie b y w a łe pow odzenie. Jako pracę d y p lo ­ m ow ą p rze d sta w ia H a c z a tu ria n w ro k u 1934 sw o ją p ie rw szą s ym fo n ię w trz e c h częściach, E -m o ll, k tó ra b o g a ctw e m k o lo ­ r y t u i m is trz o s tw e m te m a ty k i d o w io d ła a rty s ty c z n e j i te ch ­ n iczn e j d o jrz a ło ś c i ta le n tu k o m ­ p ozytora.

W 1936 r. u k a z u je się jego k o n c e rt na fo rte p ia n z to w a rz y ­ szeniem o rk ie s try ( w trz e c h czę­

ściach), k tó r y w szedł do re p e r­

tu a ru n a jle p szych p ia n is tó w (L e w O b o rin , E m il G ile ls i in n i) . W ro k u 1938 k o m p o z y to r k o ń ­ czy m o n u m e n ta ln ą sy m fo n ię

„P o e m a t o S ta lin ie “ d la w ie lk ie j o rk ie s try z ch ó re m do s łó w azer- bejdżańskiego p o e ty ludow ego M ir z y z Tauzu. W poem acie ty m , p rz e p o jo n y m g łę b o k im na­

tc h n ie n ie m , ucieleśnio na je s t idea p rz y ja ź n i narodów , m i­

łość o jc z y z n y i je j w ie lk ie g o wodza.

L a te m 1939 r. ko ń czy Hacza­

tu r ia n p ie rw s z y o rm ia ń s k i n a ro ­ d o w y b a le t „Szczęście“ , któ re g o p a r ty tu r a je s t ś m ia ły m e ksp e ry­

m e n te m s y m fo n iz a c ji te m a ty k i

Cytaty

Powiązane dokumenty

W miarę jednak coraz głębszego w nikania w naukową spuściznę tego bohatera rosyjskiej nauki ujaw niają się niezmierzone bogactwa jego odkryć w dziedzinie

Konferencja Warszawska, która pod koniec czerwca zgromadziła przedstawicieli Związku Radzieckiego i państw demokracji ludowej, przeciwstawia się podziałowi Niemiec

konanego przez ZSRR w ciągu 31 lat, które nas dzielą od W ielkiej Rewolucji Socjalistycznej wystarczy zapoznać się z kilku zasadniczymi faktami i cyframi.. Przed

Niew ątpliw ie okres obecny charakterystyczny jest nie tylko przez miotanie się imperializmu wśród ogra­.. niczonych już jego na święcie

Historyczne znaczenie dla Polski umów i układów', na których opiera się dziś nasza wzajemna współpraca i przyjaźń z ZSRR polega na tym, że Polska

nego razu zdarzyło mi się przez cały miesiąc nie brać do rąk pistoletu: moje były w naprawie; no i cóż pan myśli, hrabio? Gdy później zacząłem po raz

W tym samym polu, gdzie się lała krew, Szedł bruzdą z pługiem żołnierz

W ten sposób sztuka Obrazcowa staje się coraz bardziej logiczna, konsekwentna, umysłowa, tra ­ fia do naszych przekonań, nie używając do tego najbardziej