• Nie Znaleziono Wyników

Przyjaźń : organ Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, 1948.05 nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyjaźń : organ Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, 1948.05 nr 5"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

T R E Ś Ć N U M E R U

D W IE R O C Z N IC E

M IE C Z Y S Ł A W J A S T R U N 9 m a j

G E N E R A Ł W IT O L D

R a d z ie c c y p a rty z a n c i — nasi. tow a rzysze b ro n i

D R O G A Z W Y C IĘ S T W A

L E O N ID P IE R W O M AJ SKIJ W .t y m s am ym p o lu . . .

W . T R IE G U B O W

1 M a j w M o s k w ie — św ię to rad ości

W Ł O D Z IM IE R Z M A J A K O W S K I S łoneczna ch o rą g ie w

J A N G R U D A W ie lk i D z ie ń

J. K W IA T K O W S K I P a w ilo n P o k o ju

W IL H E L M B IL L IG

R a dio k tó re m a m ilio n y p r z y ja c ió ł

S E W E R Y N P O L L A K

W ie lk i re a lis ta te a tru ro s y js k ie g o

N A S Z A F O T O K R O N IK A N A U K A i T E C H N IK A K O N K U R S — A N K IE T A R E C E N Z JE F IL M O W E L IS T Y D O R E D A K C J I C O PISZE P R A S A

O P R A C O W A N IE G R A F IC Z N E : E r y k L ip iń s k i

IL U S T R A C J E :

O lg a S iem aszkow a Ig n a c y W itz

A le k s a n d e r B e rn a c iń s k i J e rz y S ro k o w s k i

O K Ł A D K A :

P a w ilo n Z.S.R.R. na T a rg a c h P ozn ań skich

(3)

O R G II VOWIRZV%^ ^ O N D IIIC K IIJ

Nr 5 (XXVII)

£ \ Ju

Warszawa — M ca i 19 48 r. C \\J O $ ^ Rok III

G e n e ra lissim u s Jó ze f S t a li n - z w y c i ę s k i w ó dz A r m ii R a d z ie c k ie j.

(4)

Oddziały Wojska Polskiego na przedmieściach zdobytego Beri na.

D W IE R O C Z N IC E

m a ju z b ie g a ją się d w ie ro c z n ic e : z w y c ię s tw a n a d h it le r y z -

” ” m e m i p o p rz e d z a ją c e g o go o d w a la ta p rz e ło m u , k t ó r y n a s tą p ił w s to s u n k a c h p o ls k o -ra d z ie c k ic h .

P rz e z w ie le w ie k ó w b ra tn ie i są sia d u ją ce ze sobą n a ro d y s ło w ia ń s k ie ż y ły w n ie z g o d z ie i n ie p o k o ju , tocząc p o m ię d z y sobą w a lk i. W in ę za te n sta n rz e c z y p o n o s iła m a g n a te ria p o ls k a , k tó r a k ie r o w a ła p o lit y k ę e k s p a n s ji p a ń s tw a n a w sc h ó d , z a n ie d b u ją c je d n o c z e ś n ie o b ro n ę naiszych z ie m z a c h o d n ic h p rz e d a g re s ją N ie m ie c . W in ę p o n o s ił ta k ż e r o s y js k i c a ra t, k t ó r y w z ią ł u d z ia ł W ro z b io ra c h P o ls k i i t ł u m i ł p o ls k ie r u c h y n ie p o d le g ło ś c io w e w c ią g u X I X w ie k u . W re s z c ie , k ie d y c a ra t z o s ta ł o b a lo n y i z a is tn ia ły w s z e lk ie p o d s ta w y d la u tr w a le n ia d o b ry c h s to s u n ­ k ó w z d e m o k r a ty c z n y m Z w ią z k ie m R a d z ie c k im — w o k re s ie m ię d z y w o je n n y m — rz ą d z ą c a w P o lsce re a k c ja z n o w u s k ie r o ­ w a ła p o lit y k ę p a ń s tw a na t o r y w a lk i p rz e c iw n asze m u w s c h o d ­ n ie m u są s ia d o w i.

W y n ik ie m t y c h w a lk , w y n ik ie m s k łó c e n ia o b u b r a tn ic h n a ro d ó w b y ł w z ro s t p o tę g i w s p ó ln e g o w ro g a n a ro d ó w s ło w ia ń ­ s k ic h — N ie m ie c . P rz e z s e tk i la t s p y c h a li nas N ie m c y na w s c h ó d . P rz e z s e tk i la t z a b ie r a li n a m p ię d ź po p ię d z i nasze z ie m ie . O n i to p rz e d p ó łto r a w ie k ie m z a p r o je k to w a li r o z b ió r P o ls k i. O n i też w r . 1939 p o z b a w ili nas z n o w u w o ln o ś c i.

2

(5)

I o to n a n a s z y c h o czach o d w ró c iła się k a r t a h is t o r ii.

W c z w a r ty m r o k u n a js tra s z liw s z e j w d z ie ja c h , d r u g ie j w o jn y ś w ia to w e j, w c h w ili, k ie d y w w a lc e p rz e c iw n a jw ię k s z e ­ m u w r o g o w i lu d z k o ś c i, h it le r y z m o w i, je d n o c z y ły się w s z y s tk ie m iłu ją c e w o ln o ś ć i p o k ó j lu d y — k s z ta łto w a n ie s to s u n k ó w p o ls k o -ra d z ie c k ic h u ję ły w sw e ręce p o ls k ie u g ru p o w a n ia d e m o ­ k ra ty c z n e . Z h is t o r ii P o ls k i w y c ią g n ię to s łu s z n ą n a u k ę ; o parci!» — w o b e c n ie b e z p ie c z e ń s tw a i a g re s ji n ie m ie c k ie j z z a c h o d u — n a le ż y szu kać n a w s c h o d z ie . T y lk o w s o ju s z u ze Z w ią z k ie m R a d z ie c k im m o ż n a w y z w o lić P o ls k ę z h it le r o w s k ie j n ie w o li i o d b u d o w a ć ją ja k o p a ń s tw o n ie p o d le g łe , s iln e i d e m o k ra ty c z n e .

W y n ik ie m z ro z u m ie n ia t y c h p r a w d b y ło : u tw o r z e n ie n a t e r y t o r iu m Z S R R 1 D y w iz j i im . T ad eu sza K o ś c iu s z k i^ a n a s tę p ­ n ie d a ls z y c h je d n o s te k o d ra d z a ją c e g o się W o js k a P o ls k ie g o ; w s p ó ln a w a lk a ż o łn ie rz a p o ls k ie g o z b o h a te r s k im ż o łn ie rz e m ra d z ie c k im ; z m ia n a p o ls k ie j p o l i t y k i z a g ra n ic z n e j, k t ó r a o d tą d o p a rła się rajz i n a zaw sze — n a p r z y ja ź n i i w s p ó łp ra c y z b r a t ­ n im Z w ią z k ie m R a d z ie c k im .

W y n ik ie m z ro z u m ie n ia ty c h p r a w d o ra z p rz e m ia n , k tó r e z a s z ły w u s t r o ju naszego P a ń s tw a i w je g o p o lity c e — b y ło w s p ó ln e z w y c ię s tw o n a d h it le r y z m e m — t r i u m f t a k w s p a n ia ły , j a k i n ik o m u jeszcze w n a s z y c h d z ie ja c h n ie p r z y p a d ł w u d z ia le . P o d m o c a rn y m i u d e rz e n ia m i A r m i i R a d z ie c k ie j i s p rz y m ie rz o ­ n e g o z n ią W o js k a P o ls k ie g o — g e rm a ń s k ie h o r d y p o to c z y ły się z p o w ro te m n a zachód. W r ó c iły do nas p ia s to w s k ie , B o le s ła - w o w e z ie m ie . S to lic a w ro g a , B e r lin , le g ł p o k o n a n y u stó p z w y c ię z c ó w .

S e e m e n to w a n a w s p ó ln ie p rz e la n ą k r w ią p rz y ja ź ń i b r a t e r ­ ska, o p a rta n a w z a je m n y m p o s z a n o w a n iu s u w e re n n o ś c i, w s p ó ł­

p ra c a ze Z w ią z k ie m R a d z ie c k im , le g ły u p o d s ta w n ie t y lk o n ą - szej p o lit y k i, a le s a m e j is to ty w o ln o ś c i i n ie p o d le g ło ś c i P o ls k i

^Lu do w ej.

Marsz. Rola-Żymierski i Gen. Spychalski oglądają zniszczony gmach Kancelari' I I I Rzeszy,

(6)

M ie c z y s ła w J a s tru n

W raca m a j nie s ło w ik ó w , n ie k w ia tó w W raca m a j pękających g ranatów . Czerep bom by o ziem ię b ił tw a rd ą . Serce z ry te ja k z iem ia pogardą.

W ia tr p o m ie rz w ił nad W isłą ogrody.

W Renie czołgi n a p iły się w o d y

W b łyska w ica ch posępnych m agnezji w k rz y k u m ężobójczyni p o e zji

L o re łe i w śró d pocisków a rm a tn ic h W ciąga w to p ie ł kochanków ostatnich.

B ijc ie łb a m i o ziem ię k a te d ry !

W ie rz b y p o lskie zm ie n ia jc ie się w cedry, S łow a szorstkie w z b ija jc ie się w psalm y Pod tęczam i fo n ta n n try u m fa ln y c h ! M a ju ! M a ju ! w tw e j n o w e j ziele ni Siądą tw o i lo tn ic y spieszeni, Z ejd ą z p u t tw o je straże pancerne, Straże w iosn y do końca je j w ierne . R o zb ro je n i ju ż b ra c ia pocisków .

K a ż d y z s k rz y d łe m h is to rii w nazw isku.

T em u C herbourg, ta m te m u na im ię D on i K a uka z, a c z w a rty b y ł w Rzym ie.

R o zb ro je n i synow ie zw ycięstw a, R o z b ro je n i są z b ro n i, n ie z męstwa.

A le płaczą z radości, że mogą B ro ń pożegnać i sław ę złow rogą, I p ow ró cić w dębow ej ziele ni Do sw ych rą k o calałych i źrenic.

W śród m a jo w y c h s ło w ik ó w i k w ia tó w Z z ie m i sterczą czerepy g ranatów .

4

(7)

C z ło n k o w ie P o ls k ie g o S ztab u P a rty z a n c k ie g o w ro z m o w ie z p rz e d s ta w ic ie la m i D o w ó d z tw a b ry g a d y im . W a n d y W a s ile w s k ie j

G e n erał W ito ld

Radzieccy partyzanci—

nasi towarzysze

S praw a w spó łpracy i w sp ó łd zia ła n ia G w a rd ii L u . dow ej a następnie A r m ii L u d o w e j z ra d z ie c k im i o dd zia łam i p a rty z a n c k im i nie b y ła kw e s tią p rz y ­ padkow ego łączenia się do w spó lnych a k c ji b o jo ­ w ych, n ie b y ła kw e stią ty lk o w o js k o w e j n a tu ry . S praw a w sp ó łd zia ła n ia ty c h oddziałów b y ła w y ­ razem słusznej ko nce pcji p o lity c z n e j P o ls k ie j P a r tii R obotniczej i grupującego się w o k ó ł n ie j obozu dem okratycznego.

Z b ro d n ic z y napad h o rd h itle ro w s k ic h na Z w ią z e k R a d zie cki 22 czerw ca 1941 r. b y ł d la szczerych d e m o k ra tó w i p a trio tó w p o ls k ic h zapow iedzią k lę s k i faszyzm u niem ieckiego . W o j­

na n ie m iecko-sow iee ka o tw o rz y ła przed n a ro ­ dem p o ls k im now e m o ż liw o ś c i w a lk i na śm ierć i życie ze zn ie n a w id z o n y m o ku p a n te m w o p a r­

c iu o Z w ią z e k R adziecki, je d y n ą re a ln ą siłę, k tó ra zdolna b y ła ro zb ić im p e ria liz m h itle r o w ­ ski.

broni

N o w e m o ż liw o ś c i w a lk i re a liz u je w całej p e ł­

n i m ło d a p a rtia mas p ra c u ją cych , P olska P a rtia Robotnicza, k tó ra d z ię k i s w y m słusznym hasłom p o lity c z n y m zdołała zg rupow ać w o k ó ł siebie n a jh a rd z ie j postępow e i d e m o kra tyczn e elem en­

t y n a ro d u polskiego.

N o w y etap w h is to r ii o k u p a c ji, rozpoczęty p rze z w o jn ę n ie m ie c k o -s o w ie c k ą z d a rł b e z li­

tośnie m askę o b łu d y z oblicza re a k c ji p o ls k ie j.

26 czerw ca 1941 r. w 4 d n i po w y b u c h u w o jn y p is a ł „ B iu le ty n In fo r m a c y jn y “ : „O tó ż w ty m co się stało 22 czerw ca d o p a try w a ć się należy w y ­ ją tk o w e g o szczęścia: ręce jednego z naszych w ro g ó w rażą w ro g a drugiego, a obaj s p ły n ą ob­

fic ie k rw ią , w yniszczą się i w y c z e rp ią . . . To co się stało 22 czerw ca w y z w a la nas od zm o­

r y n ie ró w n e j w a lk i z M o s k w ą n a z a ju trz po za­

ła m a n iu się Rzeszy. A lb o w ie m p rz e d w ła s n y m u p a d k ie m Rzesza p rz y g o tu je Polsce cu d n y na d zień odrodzenia p o d a ru n e k: podw ażenie, a m o­

że n a w e t ro z b ic ie im p e riu m sow ieckiego“ .

5

(8)

D zie ń 22 czerw ca 1941 r. w y z w o lił lu d po lski, w alczący boha te rsko od w rześnia 1939 r. z o k u ­ pantem , od z m o ry n ie ró w n e j w a lk i z faszyzm em n ie m ie c k im — re a k c ję polską w y z w o lił od „ n ie ­ ró w n e j w a lk i z M o s k w ą 11 ( !). T a k i sens m ia ł 22 czerw ca d la z d ra jc ó w n a ro d u polskiego, d la n ędznych a w a n tu rn ik ó w p o lity c z n y c h .

3 lip c a 1941 r. w ty m ż e „ B iu le ty n ie In fo r m a c y j­

n y m “ cz y ta m y : „P o la c y w in n i zachować w sto­

su n ku do obu stro n postaw ę bezw zględ nie w r o ­ gą. W in n i w ystrze g a ć się o k a z y w a n ia pom ocy je d n e j ze stron, a n a d a l m a ją obow iąze k z w a l­

czania o b y d w u w ro g ó w “ , a 24 lip c a 1941 r. c z y ­ ta m y : „ro z b ic ie zaborczej p o tę g i m o s kie w skie j je s t n ie o d z o w n y m w a ru n k ie m dla odzyskania przez nas w olności- N ie m c y ro b ią to za nas“ .

N ie trze b a b a rd z ie j szczerego i b a rd z ie j c y ­ nicznego ośw iadczenia p o lityczneg o.

Z p o w yższych c y ta t w y n ik a jasno, że pod te o rią „d w ó c h w ro g ó w “ k r y ła się najgłębsza n ie n a w iść obozu re a k c ji do Z w ią z k u R adziec­

kiego. R ea kcja polska w id z ia ła fa k ty c z n ie w ro ­ ga ty lk o i je d y n ie w Z w ią z k u R a d z ie c k im —■

ta k a n ie inaczej n a le ży ro zu m ie ć je j p o lity k ę . K to w la ta ch w a lk i u w a ża ł, że w ro g ie m je s t i Z w ią z e k R a d zie cki i N ie m c y —- w id z ia ł fa k ty c z n ie w ro g a ty lk o w Z w ią z k u R adzieckim .

D la d e m o k ra c ji p o ls k ie j n ie o d zo w n ym w a ru n ­ k ie m dla odzyskania nie p o d le g ło ści b y ło ro z b i­

cie p o tę g i fa s z y s to w s k ic h N ie m ie c —1 d la obo­

zu re a k c ji i w s te c z n ic tw a — „ro z b ic ie potę g i m o s k ie w s k ie j“ .

N ie b y ła to zresztą koncepcja now a lu b p rz y ­ p a d ko w a — b y ł to po p ro s tu dalszy ciąg a n ty ­ ra d z ie c k ie j p o lit y k i B ecków , S k ła d k o w s k ic h , R y d z ó w Ś m ig ły c h i ca łe j p le ja d y sa n a cyjn ych z d ra jc ó w n a rodu, d la k tó ry c h w ró g b y ł zawsze na Wischodzie. Ślepa i egoistyczna n ie n a w iś ć kla^

sowa o b sza rn ikó w i k a p ita lis tó w p o ls k ic h do w szystkiego, co z n a m io n o w a ło postęp społecz­

ny, n ie o d ró żn ia ła in te re s ó w n a ro d u i państw a od in te re s ó w k l i k i p a so żytó w i w y z y s k iw a c z y . Ciasne in te re s y g a rs tk i p rz e s ła n ia ły in te re s ogó­

łu . N a w e t w o b liczu n ajw iększeg o niebezpieczeń­

stw a grożącego n a ro d o w i p o lskie m u , niebezpie­

czeństw a c a łk o w ite j za g ła d y polskości, n ie zdo ła li z d ra jc y za w ró cić s p ra w y p o ls k ie j z m a n o w ­ ców p o lit y k i a n ty ra d z ie c k ie j.

T o je d n a k , czego n ie ro z u m ia ł, czego nie u m ia ł i n ie ch c ia ł zrozum ieć obóz p o ls k ie ­ go w s te czn ictw a — z ro z u m ia ł w a lczą cy obóz d e m o k ra c ji. S iły d e m o kra tyczn e w ie d z ia ły i r o ­ z u m ia ły , że je d y n y m sp rzym ie rze ń ce m P o ls k i je s t Z w ią z e k R adziecki. W ie d z ia ły i ro z u m ia ­ ły , że każda klę s k a A r m ii R a d zie ckie j je s t jesz­

cze je d n ą k lę s k ą P o ls k i, każde je j z w ycię stw o je s t z w y c ię s tw e m P o lski.

Obóz d e m o k ra c ji p o ls k ie j na czele z P olską P a rtią R o b o tn iczą w id z ia ł w zg u b n e j p o lity c e rzą d u e m ig ra cyjn e g o fa łs z y w ą koncepcję p o li­

tyczną, fa łs z y w ą lin ię postępow ania, fa łs z y w e

6

u ra b ia n ie o p in ii p o ls k ie j. I dlatego obóz dem o­

k ra ty c z n y dem a sko w a ł na ka ż d y m k ro k u k ła m ­ stw a 1 oszczerstwa re a k c ji, obok n ie u g ię te j w a ł­

k i z b ro jn e j z okupan tem , n e g liż o w a ł na k a ż d y m k r o k u zdradziecką, zgubną i aw an­

tu rn ic z ą p o lity k ę a n ty ra d z ie c k ą rzą d u e m ig ra ­ cyjnego, w s k a z y w a ł, że je d y n ą d ro g ą do w o l­

ności je st w a lk a z o kupan tem , prow adzon a r a ­ mię, p rz y ra m ie n iu ze Z w ią z k ie m R adzieckim . W s w y m 1-szom ajow ym rozkazie z 1943 r. D o ­ w ó d z tw o G łó w n e G w a rd ii L u d o w e j pisze: „W d n iu Pierw szego M a ja p o z d ra w ia m y w ie lk ą na­

szą sojuszniczkę A r m ię R adziecką i boha te rsko walczące n a ro d y okupow ane. Nasza w a lk a jest w spólna, je j cel — wolność. N ie c h ż y je sojusz b o jo w y n a ro d ó w w alczących z faszyzm em i n ie ­ w o lą !“

N ie b y ły to ty lk o hasła. K o n ce p cja ta r e a li­

zow ana b y ła w codzienn ym , k rw a w y m zm aganiu się z faszyzm em h itle ro w s k im . P olska P a rtia R obotnicza i je j ra m ię z b ro jn e G w a rd ia L u d o w a ju ż w p ie rw s z y c h m iesiącach swego d z ia ła n ia n a w ią z a ły ścisły k o n ta k t z p a rty z a n ­ c k im i o d d z ia ła m i ra d z ie c k im i, d z ia ła ją c y m i na ziem iach p o ls k ic h oraz na B ia ło ru s i i U k ra in ie . Już w p ie rw s z y c h m iesiącach w a lk G w a rd ii L u ­ d ow ej w s p ó łd z ia ła ły je j o d d z ia ły z ra d z ie c k i­

m i o d d zia ła m i. C h rz te m b o jo w y m te j jedności w alczących b y ła w ie lk a b itw a w lasach p a r­

czew skich w dn ia ch 6, 7, 8 i 9 g ru d n ia 1942 r. P o ­ łączone o d d z ia ły s tc o z y ły 4 -ro d n io w ą w a lk ę z s iła m i n ie m ie c k im i, d y s p o n u ją c y m i a rm a ta m i, czołgam i i b ro n ią m aszynow ą. M im o przew aża­

ją ce j s iły w ro g a oraz tełabego w łasnego u z b ro ­ je n ia , zjednoczone s iły p a rty z a n c k ie o d n io sły zw ycięstw o. W w a lce te j w y r ó ż n ił się p a rty z a n t so w ie c k i st. le jt. Fiedia. S tra ty N ie m c ó w w y ­ n o s iły : 13 z a b itych , 10 ra n n y c h i w ie le b ro n i.

N a ty c h m ia s t po te j w a lce zjednoczony o d d zia ł u d e rz y ł na rn. O s tró w L u b e ls k i i z lik w id o w a ł ta m n ie m ie c k ie w ła d ze i urzędy.

O bok p o ls k ic h o d d zia łó w G. L . im . K ościuszki, K iliń s k ie g o , M ic k ie w ic z a , D ąbrow skiego , B e­

ma, L a n g ie w icza w a lc z y ły o d d z ia ły ra d zie c­

k ie C zapajew a, C zepigi, „S w o b o d a “ , „P o b ie d a “ ,

„Z a s w o b o d n u ju ro d in u “ .

W a lc z y li ra m ię p rz y ra m ie n iu p a rty z a n c i p o l­

scy z p a rty z a n ta m i s o w ie c k im i w oddziała ch G w a rd ii L u d o w e j i A r m ii L u d o w e j „Szezorsa“ , K o to w skie g o , M is z k i T atara. W s p ó łd z ia ła ły od­

d z ia ły G L . i A L . z o d d z ia ła m i p a rty z a n tk i r a ­ d zie ckie j zza B uga i Sanu.

H is to ria w a lk G L i A L n o tu je szereg boha­

te rs k ic h i z w y c ię s k ic h w a lk p a rty z a n c k ic h , p ro ­ w adzonych przez połączone o d d zia ły p o lskie z o d d z ia ła m i ra d z ie c k im i.

24.IV.1943 r. o d d z ia ły polskie, połączone z od­

d z ia ła m i ra d z ie c k im i s to c z y ły b itw ę w la ­

sach p a rcze w skich z N ie m ca m i. S iła w r o ­

ga w y n o s iła ok. 7000 ż o łn ie rz y , 20 sam olotów

(9)

m y ś liw s k ic h i bom bow ców . Po raz d ru g i zje d n o ­ czone s iły p a rty z a n c k ie o d n io sły w sp a n ia łe z w y ­ cięstw o. S tra ty N ie m c ó w w y n o s iły 50 za b itych , 3 zestrzelone sam oloty, w ie le b ro n i i a m u n icji- D n. 10.VI.1944 r. w b o ju pod B iłg o ra je m — w lasach J a n o w skich — w alczą w sp ó ln ie polskie o d d z ia ły A L . P rz e p ió rk i, Janow skiego, W a s ile w ­ skie j i o d d z ia ły rad zie ckie C zepigi i inne. S tra ­ t y N ie m c ó w w y n o s iły 1.500 z a b ity c h i ra n n ych , zniszczono 5 d z ia ł z a m u n icją , 5 m im om iotów , 1 ta n k, 2 sam oloty. O d d z ia ły zjednoczone zdo­

b y ły b ro ń i am u n icję .

W e w rz e ś n iu 1943 r. D o w ó d ztw o G L obw odu lu b e lskie g o n a w ią za ło s ta ły k o n ta k t ze Zjednoczen iem P a rty z a n c k ic h O d d z ia łó w U k r a i­

n y. N astępnie n a w ią z a n y zostaje k o n ta k t z od­

d z ia ła m i p a rty z a n c k im i gen. F ie d o ro w a z te re ­ n ów nadbużańskich. O d d z ia ły p a rty z a n c k ie zza B uga przychodzą z system atyczną i stałą po­

m ocą oddziało m G L. i A L . W ie lk ą zwłaszcza pom ocą b y ły m in y p rz y s y ła n e oddziało m G L i A L " przez b ra tn ie o d d z ia ły p a rty z a n tó w ra d zie ckich . Często p rz y c h o d z ili do o ddzia­

łó w p o ls k ic h sa m i p a rty z a n c i sow ieccy zza B u ­ ga i in s tru o w a li naszych p a rty z a n tó w , ja k n a ­ le ż y u ż y w a ć m in do w a lk i z tra n s p o rte m n ie ­ m ie c k im .

O d 1943 r. o d d z ia ły G L o trz y m u ją od oddzia­

łó w p a rty z a n tk i ra d z ie c k ie j z rz u ty b ro n i. T r u ­ dno po p ro s tu opisać, ja k ą to w y w o ły w a ło ra ­ dość, ja k podnosiło du ch a b o jow eg o w naszych oddziałach. O trz y m a n a b ro ń to b y ł n ie ty lk o u p ra g n io n y sprzęt b o jo w y do w a lk i z w ro g ie m , to b y ło n ie ty lk o w zm o cn ie n ie naszej s iły b o ­ jo w e j — b y ło to przede w s z y s tk im podnie sie­

n ie w ia r y w b lis k ie zw ycię stw o , b y ło to spotę­

g ow anie s iły m o ra ln e j, b y ł to sym bol, że w s p ó l­

n ie z n a m i w a lc z y p o tę żn y k r a j so cja listyczn y, że pom aga na m w te j w alce, że n ie jesteśm y sami.

Ó wczesny dow ódca obw o d u lu b e lskie g o G L, obecnie gen. M oczar w s w y m m e ld u n k u do Sztabu G łów nego G L . po o trz y m a n iu tra n s p o r­

tu b ro n i pisze: „a u to m a t so w ie cki w rę k u ż o ł­

n ie rz a G w a rd ii L u d o w e j to r e lik w ia “ . N ie b y ­ ło w t y m przesady. B ro ń , k tó rą o trz y m y w a ły o d d z ia ły G L . o d w s p ó łto w a rz y s z y w a lk i, b y ła w y c ią g n ię tą rę k ą n a ro d ó w ra d z ie ckich , b ro ń ta sy m b o liz o w a ła w sp ó ln ą w a lk ę za spraw ę w o l­

ności, s p ra w ie d liw o ś c i ¡społecznej, za spraw ę ro z b ic ia faszyzm u.

■fT J spoinie prow adzon a w a lk a i w sp ó ln ie prze- V Y la n a k r e w je d n o c z y ła p a rty z a n tó w p o ls k ic h z p a rty z a n ta m i ra d z ie c k im i w b re w fa łs z y w y m te o rio m „d w ó c h w ro g ó w “ , w b re w w o li rządu e m ig ra cyjn e g o i jego em isa riu szy w k ra ju . L u d polski, a w p ie rw s z y m rzędzie m asy p ra cu ją ce ro z u m ia ły doskonale, że je d y n y m s p rzym ie rze ń ­ cem P o ls k i je s t Z w ią z e k 'R adziecki i jego z w y ­

cięska A rm ia . Z ro z u m ia ły to także liczn e od­

d z ia ły A r m ii K r a jo w e j i B a ta lio n ó w C hło p skich , k tó re w o g n iu w a lk łączą się z o d d zia ła m i G L., A L . i z p a rty z a n ta m i ra d z ie c k im i.

D la rz ą d u „lo n d y ń s k ie g o “ , d la ówczesnego p re m ie ra p. M ik o ła jc z y k a Z w ią z e k R a d zie cki b y ł „a lia n te m naszych a lia n tó w “ (p a trz „ B iu ­ le ty n In fo r m a c y jn y “ z 13.1.1944 r. oświadczenie M ik o ła jc z y k a z 6.1.1944 r.). — D la lu d u polskiego Z w ią z e k R a d zie cki b y ł n a jb liż s z y m s p rz y m ie ­ rzeńcem w w a lce o Polskę. Ż o łn ie rz e A r m ii R a d zie ckie j i p a rty z a n c i sow ieccy b y li n a szym i to w a rzysza m i b ro n i, b y li b o jo w n ik a m i w sp ó ln e j s p ra w y niepod le g ło ści n a ro d o w e j i w o ln o ści

społecznej.

G e n e ra ł W ito ld .

(Zdjęcia z Archiw um Biura Historycz­

nego W . P.)

O d d z ia ł p a r ty z a n c k i A r m ii L u d o w e j, d z ia ła ją c y n a terenie w o j k ie le c k ie g o . O d d z ia ł s fo rm o w a n y z o s ta ł z je ń c ó w ra d z ie c k ic h

u w o ln io n y c h z obozu w K ie lc a c h 15.Y.1944 r.

P a rty z a n c i z b ry g a d y iim. W a n d y W a s ile w s k ie j, r e k r u tu ją c y się z o b y w a te li p o ls k ic h i ra d z ie c k ic h .

(10)

A r m ia R a d z ie c k a w y z w a la K ijó w . . . P ra g ę

(11)

. . . B e lg ra d . . . . B e rlin .

P a ra d a Z w y c ię s tw a w M o s k w ie .

ÉíláÉSÉilÉ

(12)

L E O N ID P IE R W O M A ] S K I].

]a k piołun — gorzki napój, — wojny gniew — W y c h y lił do dna, z boju w bój rzucony.

W tym samym polu, gdzie się lała krew, Szedł bruzdą z pługiem żołnierz pochylony.

O niebo, roziskrzone rojem gwiazd, O świecie, czekający urodzaju, K to, przebolesną księgę tę czytając, Żołnierskich mogił bezlik sercem zgadł?

Badyle suche zmarłych traw i mchów — Podobnie, jak żelazo zardzewiałe — W przeciwczołgowy pełzną rów,

N a schronach drżą za lasu ciemnym wałem.

N a miedzy stańl I spójrz na świata krąg:

Tyś zdobył życie to w zwycięskim twym pochodzie.

Jak nieśli broń żołnierze w chwycie rąk, Tak siewca na swój łan wychodzi.

Tam traktor. N ad nim zieleń traw — jak krzew, Co stroi czołg, otula go zasłoną.

W tym samym polu, gdzie się lała krew, Szedł bruzdą z pługiem żołnierz pochylony.

Przekład

Łobodzińskiej-Lewandowskiej.

Ilu a tr. O lg a Siem asz&owa.

10

(13)

Święto radości— w M o s k w i e

N A S Z K O R E S P O N D E N T D O N O S I:

Na cześć m iędzynarodow ego święta lu d z i pra cy, na Placu C zerw onym w M oskw ie o d była się d e fila d a w ojskow a garnizonu m oskiewskiego i dem onstra­

cja, w k tó re j w z ię ły u d z ia ł setki ty s ię ­ cy m ieszkańców M oskw y.

Przed rozpoczęciem d e fila d y na P la ­ cu Czerwonym po częły się grom adzić tłu m y gości, zaproszonych na try b u n y . Są to ro b o tn ic y stołecznych przedsię­

b io rs tw i fa b ry k , uczeni, pedagodzy, budowniczow ie.

W ś ró d strojnego, barwnego tłu m u migocą zło te m m u n d u ry generałów i o fice rów , m u n d u ry ra d zie ckich geo­

logów, p ra c o w n ik ó w transp ortu, flo ­ t y l l i rzecznej.

W y ją tk o w o p ię k n y dzień p rz y p a d ł na to święto. Na czystym b łę k ic ie nie­

ba św ieci ogniste słońce. W jego prom ieniach ja s k ra w ie j jeszcze odci­

na się zieleń srebrzystych św ierków . P rz y ścianach K rem la, na czarnym tle m arm u ru m auzoleum , p ło n ie w y ­ łożone czerw onym kam ieniem na zw i­

sko „ L e n i n " . Z ło te w skazów ki ze­

gara na W ie ż y Spaskiej w skazują na ostatnie m in u ty prze d rozpoczęciem re w ii. W środku p la c u w ró w n ych p ro ­ stokątach z a styg ły o d d z ia ły w o js k o ­ we. O ślepiająco p o ły s k u ją w p ro m ie ­ niach słońca in s tru m e n ty olbrzym ie j ork ie s try .

O godzinie dziesiątej rano na t r y ­ bunę rządow ą wchodzą k ie ro w n ic y państwa radzieckiego. Po gra n ito w ych schodach wchodzi G eneralissim us Sta­

lin , w ita n y przez obecnych na placu d łu g o trw a łą owacją.

Z bra m y W ie ż y Spaskiej na plac w yjeżdża o d b ie ra ją c y d e fila d ę M in i­

ster S ił Z b ro jn y c h Z. S. R, R. M a r-

(14)

«załek Z w ią z k u R adzieckiego M ik o ­ ła j B ułga nin . N a jego s po tkanie m knie na izłocistym k o n iu dow ódca re w ii — M arsza łek C y ry l M ereckow .

'K ró tk i ra p o rt — i oto na placu grzm i potężne, ro s y js k ie ,,h u rra ", k tó ­ ry m w o js k a W itają m arszałka B u łg a -

nima. C zterdziestu fan fa rzystó w w y ­ k on yw a fanfarę „n a baczność".

M arsza łek B u łg a n in wygłasza mo­

wę, M ó w i on o bohaterskich osiągnię­

ciach p ra c y narod u radzieckiego, o ro ­ l i Z w ią zku Radzieckiego w w alce o p o k ó j całego świata.

— „Z w ią z e k R a dzie cki — m ów i M ars z a łe k B u łg a n in — d ą ż y do w s p ó ł­

p ra c y z w ie lk im i i m a ły m i narodam i.

W w alce o p o kó j Z w iązek R adziecki nie je st b yn a jm n ie j osam otniony, bo­

w iem samo życie potw ie rdza, że m i­

łu ją c e w olność n a ro d y niie pragną w o jn y . Obóz zw o len ników p o k o ju roś­

nie i krzepnie. Jednak zw o len nicy po­

k o ju w in n i pam iętać, że po kojow o usposobione państw a ty lk o w te d y bę­

dą m o g ły korzystać z do bro dzie jstw p o k o ju , gd y i w p rzyszło ści pozosta­

ną zw a rc i, a w czynnej w alce o po­

k ó j będą pom nażać swe s iły " . Na za­

kończenie M arsza łek B u łg a n in zw raca się d o ż o łn ie rz y A r m ii R adzieckiej z apelem o czujne stanie na straży p o ­ k o ju .

Placem w strząsają grzm oty 20 salw a rty le ry js k ic h , d ź w ię k i hym nu na rodo­

wego Z w ią zku Radzieckiego, ło m ot w e rb li i oto — obok try b u n przecho­

dzą słuchacze A k a d e m ii W ojennej im. Frunzego. O n i to w łaśnie o tw ie ­ ra ją defiladę. W szeregach ich k ro c z y dw ustu B ohaterów Z w ią zku Radziec­

kiego. Są to obrońcy M oskw y, wete­

ra n i S talingradu, żołnierze, k tó rz y zdo­

b y w a li B e rlin . Za n im i przechodzą o f i-

D e fila d a o d d z ia łó w b r o n i p a n ce rn e j.

(15)

cerow ie A r m ii R a dzie ckie j, k tó rz y u z u p e łn ia ją swe doświadczenie w o je n ­

ne w A kadem iach A r t y le r ii, W o js k Pancernych i L o tn ic z e j. O stro w y b i­

ja ją k r o k kursanci W yższej S zkoły M a ry n a rk i W o j ennej.

G d y na plac wchodzą w o jska K o r­

pusu O chrony G ranic i k o lu m n y w y ­ chowanków szkół w ojennych, w po­

w ie trz u u ka zu ją się bombowce, m y ś liw ­ ce i sam oloty szturm owe. Prow adzi ich czterom otorow y flagow y okrę t po­

w ie trzn y. Z ry k ie m p rz e la tu ją samo­

lo ty o napędzie od rzutow ym . N ie zdą­

ż y ł zam ilkną ć w a rk o t m otoró w lo tn i­

czych, a n a p la c u ju ż h a rc u je kaw a­

le ria . Następnie rozpoczyna się mairsz a r ty le r ii ’ czołgów. Ukazana tu tech­

n ik a bo jo w a A r m ii R adzieckiej tchnie s iłą i potęgą.

Ze szczególnym entuzjazm em w ita ją zebrane na p la cu tłu m y słynne

„k a tiu s z e ", o d d z ia ły m io ta czy m in gw a rd ii, sława k tó ry c h w czasie w o jn y grzm iała na c a ły świat. Posuw ają się d z ia ła ciężkie i najcięższe, za siedm io- to n o w y m i samochodami ciężarowym i, toczą się d z ia ła najnow szej k o n s tru k ­ c ji. W czterech szeregach u k a z u ją się na placu czołgi i d zia ła zm otoryzo­

wane.

C a ły pokazany w ty m ro k u sprzęt b o jo w y jest w y tw o rz o n y przez radziec­

k ic h ro b o tn ik ó w i in ż y n ie ró w w e dłu g pla n u ra d z ie c k ic h w ynalazców . Jest to świadectwo tego, ja k u z b ro ił naród ra d z ie c k i swoją A rm ię , Godzinę i dw adzieścia m in u t trw a d e fila d a w o j­

skowa. Następnie, po k r ó tk ie j p rz e r­

wie, na p la cu uka zują się m ieszkańcy M oskw y.

Na w zór ja skraw ych k w ia tó w w io ­ sennych, zap ełnia c a ły obszar placu m łodzież. T rzydzie ści ty s ię c y chłopców i dziew cząt, ubranych w le k k ie k o s tiu ­ m y sportowe, niesie k o lo ro w e je d w a ­ bne sztandary k lu b ó w sportow ych, fa ­ b ry k , wyższych ucze ln i itd . W ślad za sportow cam i p o ja w ia się na placu dwanaście k olum n uczestników pocho­

du.

Na giętkich, stalo w ych prętach ko­

łyszą się m odele sam olotów, m a k ie ty samochodów, w agony m etra. O bok p ły n ie tarcza obciągnięta ko lo ro w ą tkaniną, d a le j — m akieta o tw a rte j ksią ż k i, o lb rz y m ie ło żysko kulkow e . L u dzie niosą te m a k ie ty ja k b y m ó­

w iąc — „ to w ytw a rz a m y m y, — to M oskw a p ra cująca w święto pierw szo­

m ajow e ukazuje swe sukcesy p ro d u k - c y jn e 1'.

M a k ie ty m ieszają się z cyfram i, k tó ­ re świadczą o ty m , że m ieszkańcy M oskw y kroczą w pierw szych szere­

gach lu d z i radzieckich, w alczących o w yko na nie p la n u pięcio le tn ie go w ciągu czterech la t. O bok c y fr w id z im y p o rtre ty n a jw y b itn ie js z y c h m oskiewskich ro b o tn ik ó w i in żynie rów W śró d nich: A le k s a n d e r M a k a ró w — s z lifie rz M oskiew skiej W y tw ó rn i In ­ strum entów, N a ta lia Dubiągo tkaczka fa b ry k i „T rie c h g o rn a ja M a ­ n u fa k tu ra ", M ik o ła j R o s ijs k ij m ajste r fa b ry k i „K a lib e r", W a s ilij M a ­ trosów — ro b o tn ik fa b ry k i obuwia

„P a ry s k a kom una" — no w a to r tech­

n ik i pra cy, la u re a t p re m ii S ta lin o w ­ skie j.

T uż p rz y rob otnikach kroczą lu d zie

.. i i r W arszaw ie

nauki, studenci, a rty ś c i — zgrana, zgo­

dna ro d z in a lu d z i radzieckich.

W szeregach stud entów M o skie w ­ skiego U n iw e rs y te tu państwowego, je d ­ noczącego prz e d s ta w ic ie li 38 na rodo­

wości zam ieszkujących Z w iązek Ra­

dziecki, w id z ie liś m y m łodzież, k tó ra p rz y je c h a ła do M o s k w y z P olski, Cze­

chosłow acji , B u łg a rii i Jug osław ii, aby k s z ta łc ić się w Z. R. S. R. — k r a ju n a jb a rd zie j w o lne j i przo d u ją ce j nauki.

M ło d z ie ż ta dziś radośnie obchodzi święto pierw szom ajow e razem ze w szy­

s tk im i pro fe sora m i i studentam i U n i­

w ersytetu.

A r ty ś c i T e a tru W ie lk ie g o w y ru s z y li na pochód z gałązkam i k w itn ą c e j ja ­ b ło n i w ręku. N a transparentach w y ­ pisano t y t u ły no w ych sztuk, k tó re w i­

dzow ie m oskiewscy u jrz ą do końca roku .

Uwagę z w ró c ił także pochód budow ­ niczych m. M oskw y, Szczególne w ra ­ żenie z ro b iły m a k ie ty w ielkieg o bu­

d yn ku U n iw e rs y te tu M oskiewskiego, budowanego obecnie na górach L e n i­

now skich p o d M oskw ą.

B udow niczow ie n ie ś li p o rtre t m u ra ­ rza Sergiusza M a ły g in a , k tó r y ta k u d o­

s k o n a lił m etody swej pracy, że obecnie w z o ru ją się na nich tysiące b u do w ni­

czych w całym państwie.

C oraz nowe k o lu m n y p rz e c h o d z iły przez Plac Czerwony. Z w a ln ia ły one k ro k u prze d C e n tra ln ą T rybuną. T y ­ siące lu d z i pra g n ę ły p rz y jrz e ć się uw ażnie tw a rz y C złow ieka , z im ieniem k tó re g o na ró d ra d zie cki niero zerw a lnie łączy swe zw ycięstw o w osta tn iej w o j­

nie, swe osiągnięcia w pra cy, swe szczęśliwe życie.

W T riegubow .

N a ró d p o ls k i obchodzi, u ro czyście i rad o śn ie d z ie ń Ś w ię ta P ra c y .

P rz y w ó d c y P P R i P P S z p re m ie re m C y ra n k ie w ic z e m i w ic e p re m ie re m G o m u łk ą n a czele p o z d ra w ia ją z t r y ­ b u n y w ie lo ty s ię c z n y pochód p ra c u ją c e j lu d n o ś c i W a rs z a w y .

(16)

W ło d z im ie rz M ajako w ski

P ierw szy dn iu m aja —

śnieg fuż dogasa •—

słoneczną chorągiew w znieś!

Niech pio n ie nad

P o k ó j T ru d

R e p u b liką naszą

Pieśń.

W ie j nad E u ro p ą !

Sześciany więzień w. s z k a rła t m ajow y s tr ó j!

P rzygłuszcie w k o tła c h

ciśnienie prężne stal

stop s tó j!

Z a n im

będziem y

za ba ry b-ać się, w przestw orzach u lic

spra w d zim y

moc s ił

wraz,

rachubą

stóp w de m on stra cji

mas.

W słońcu

nie p ła w i się

pam ięć m iniona, wspom ina czarniejsza od sadz:

Szła

z oprawcą

po chińskich błoniach noc,

spazm, płacz.

W żarze k o lo n ii

ucisk kolana — k rw ią je s t

p la n ta c ji maż.

Z czerwonym sztandarem

wstępujcie, kolonie, ku nam,

w nasz marsz.

Ligą narodów

z b ija ją bąki.

Uwaga, słu cha j i p a trz ! Oto

antanckie

ta n k i i bom by — grom,

wizg,

brzazg.

W róg

na całego.

zęby w y ła m a ł i w korę zie m i się w ry ł.

O czyścić sztolnie,

no w ym i sila m i tw órz

w sto s ił.

We w sp óln y s z k a rła t

spłyńcie m ilio n y , w chorągw i

i oczu blask!

I aby n ik t

nie m a ru d z ił zmęczony, lu d

w ió d ł nas.

Czas już,

k a p ita ł zło żyć

do grobu b a rie ry

d n i

w y ż e j wznieść!

Czas

ro z p a lić

nad re p u b lik ą globu P o k ó j

T ru d

Pieśń.

Przełożył: L E O N P A S T E R N A K .

14

(17)

Jan G ru d a

'IClo.ŁlcL cLiŁL&ń.

(Fragment powieści)

K on ie s z ły dzia rskim kłusem . Z a - — T o ju tr o pierw szy m aj.

ledw ie kącikiem ioczu u jr z a ł ¡Waręga — Cóż. O dśw iętujem y — o rz e k ła w pe rspe ktyw ie u lic y szarozieloną ś cia - W iera, d ra p ią c się w głową,

nę ko m p a n ii żandarm ów. Na maszt — Sztandaru nie ma. O t k ło p o t!

przed koszaram i (wciągano w ie lk ą Ha• — N ie mogłeś

gę ze sw astyką. p łó tn a ?

— Naszywane, powiadasz?

O d z ie w ią te j A loszka, Józek Berek i je de n z U k ra iń c ó w w z ię li /m iny i po­

s z li ku to ro w i. B olek - Szczeniak w y r - k u p ić czerwonego w a ł się z nim i.

Skoczę do H ry c ia . Zacier nasta-

Zeby c i tam ty lk o germańce nie d a ły zacieru. A lo s z k a pod u rlo p o w y To ju tr o przecież p ie rw s z y m a j — ~ Chyba p ierzyn ę! G dzież dziś wię w nocy.

po m yśla ł Waręga. — Racja. P rzecież p łó tn o dostaniesz. A zresztą p r z y -

i oni też pom niałem sobie Idopiero, kie dym Z

N a trę tn e w spom nienia rz u c iły mu m iasta w y je ż d ż a ł. F ryce w łaśnie sw ó j d z is ia j p o dkłada ,

przed oczy W iele, \w ie le czerw onych na d rą g w ciąga li. O w p ó ł do d z ie s ią te j d a le k i huk sztandarów . Tam w W arszawie w ted y, B o le k - Szczeniak po dn iósł głową zw iastow ał, ze A lo szka ze sw ym i nie k ie d y t o . . . I ¡wtedy, gd y na P lacu znad paczek drożdży.

T e a tra ln y m Ja w o ro w ski. 1 [potem w te - — P rzed koszaram i?

dy, k ie d y b y ł ta k i deszcz. I ten w spa- — P rzed koszaram i. _ _ n ia ły , je d n o lito fro n to w y . I jeszcze w — Trzeba b y ło ściągnąć flagę a tego Waręga.

S wieciu i jeszcze w Ż yra rd o w ie , G ro - samochodu, cośmy w Z apo lu n a k ry li — ca r z im dzisku

— P sia krew — z a k lą ł półgłosem . I te b y d la k i śmią . .

b y łb y i sztandar — zrzędnie pouczał B erek. — Przecież te białe k ó łk a ze

za w ió d ł. Pociąg u rlo p o w y z K o w la w y ­ le c ia ł w pow ietrze.

— M acie u rlo p ście rw y — m ru k n ą ł Odechce się wam tu w ra ­ cać z waszego V ate rlan du .

N iew iele po d ziesią tej w ró c ił p a tro l

S S srt JOLU « W» " ł!vr~ J? i “ ±;

ukochanym , w dn iu ta k im olbrzym im welonem wspom nień osnutym w y d a ­

w a ła mu się osobistą obrazą.

G niade w y p a d ły tymczasem na szo-

UIIIUUC IIU * t

1

DI I .

sę. Ciszej, ró w n ie j p o to c z y ł się wóz mos{ &ło w * B olek po szutrow an ej iwstędze.

K ilo m e try . O to zw arte szeregi chałup Kusnicza, oto ten lasek, gdzie ostatnio ż a n d a rm ó w ... Jeszcze k ilo m e tr. T rz y siogi zeszłorocznego siana na m o k re j łące Zachara. I droga w bok szosy.

,,lc h ‘‘ droga.

— To, ju tr o pierw szy m a j — m y ś la ł Waręga.

P rzed bunkrem , w ceglanej kuchen­

ce p a li się ogień. A nto szka c z y ś c ił ubrania. Sońka — N ie — Rusz b e łta ła drew nianą \łyżką w p a te ln i ja kąś gę­

stą ciecz. R u d y Berek s tru g a ł z d rz e ­ wa rękojeść p iln ik a .

W szyscy w s ta li.

— P rzyw iozłe ś? W szystko?

— Jest wszystko. I wiecie co. P rze­

cież to ju tr o pierw szy m aj.

— To co? — re fle k to w a ł sceptycz­

nie Berek.

W y s y p a li się in n i. W o ło d ia z Jaś­

kiem p rz y p ię li się d o przyw iezion ych b a teryje k. O d razu zaczęli je wiązać, łączyć, próbow ać ję zykiem napięcie prądu.

— No, dobra je s t! Z ty d z ie ń znowu pogra I— o rz e k ł Jasiek. — / kom u ni­

k a ty będą.

B o le k - Szczeniak in te reso w ał się drożdżam i. — C zy aby świeże? C zy lubelskie, czy ham burskie?

D rożdże — okazało się — b y ły ham ­ burskie. W aręga w yp a ko w u ją c resztę spraw unków , ja k b y opętany m yślą p o w ta rz a ł: .

W id z ie li go! JCzasu m ia ł za dużo w a rczał Alosza.

Znow u znad paczek dro żdży p o d - Szczeniak.

wana, bo aż g ię li się pod ciężarem w yp e łn io n ych am u nicją plecaków .

— D obra nasza chłopcy. Znowu jest na parę dni, — cie szył się W oło dia .

15

(18)

— Na parą d n i\ — Na parą d n i] prze drze źnia ł je ­ den z poszukiw aczy. — T ybyś chciał, żebym za parą d n i znowu taki. m ajda n ta rg a ł. D ziąkują, id ź na p rz y ­ s z ły raz sam. S próbuj, ja k sm akuje — przez to b ło tk o przenieść. Chyba ze czterdzieści k iło b yło . Nóg nie czują.

— M y je za to bądziem y czuć, je ś li zaraz nie um y­

je sz — przecięła W ierka.

—■ Ot, h ig ie n is tk a ] P ow ie dzia ła co w ie d z ia ła . . . Na warcie s ta ł Janek, potem Zachar z Kusniszcza, p o ­ tem kraw iec. A rano okazało sią, że B o lk a - Szczeniaka w obozie nie ma.

— J a k to . Przecież zaraz z a w ró c ił — d z iw ił sią A lo ­ sza. M ó w ił, że mu sią nie chce dziś zacieru rozrabiać, i jeszcze tam coś. N aw et mu przygadałem , że sią boi, bo coś tam o Niem cach gadałeś.

— W mieście w nocy w ie lk a strzelanina b y ła — opo­

w ia d a ! Zachar, k tó r y m ia ł drugą zmianą. — I nad to ­ rem sią coś p a liło .

N adchodziło po łu d n ie , B o lk a - Szczeniaka nie było.

„ S t a r y " s ie rd z ił na chw ilą, w y m y ś la ł na bra k k a rn o ­ ści, zap ow iad ał straszliw e k a ry A le W iera u rz ą d z iła ze­

branie i rozp oczą ł sią obchód,

— Cóż to za obchód — m yśla ł Warąga, słuchając równego, nieco monotonnego głosu W ie ry . A przecie . . .

Oto siedzą tu w lesie, otoczeni na tysiąc k ilo m e tró w potągą niem ie ckie j a rm ii, niem ieckiego SS, niem ieckiego gestapo. O toczeni na s e tk i k ilo m e tró w może w rażym m urem ukraińskiego bestialstw a, któ re an i chybi, ty lk o sami Niem cy organizują i uzb rajają . Siedzą i . . . p a n u ją : gdy nie zechcą — ju tr o tą szosą nie p rz e jd z ie żaden sa­

m ochód. G dy nie zechcą, a dobrze sią po starają — po te j oto, za horyzontem ciągnącej sią li n ii k o le jo w e j nie p rz e jd z ie żaden pociąg.

— P rz y n a jm n ie j przez tydzie ń — m y ś li Warąga.

N a tydzie ń m in starczy, a potem ? . . ,

W iera p o dn iosła glos. W ida ć m ia ła zam iar ju ż k oń­

czyć swe przem ówienie. W arąga zasłuchał sią i m yśla ł, d a le j m yślał, bardzo intensyw nie m yślał. O czym ? O czy­

wiście o przeszłości. Że taka je s t n ib y inna, niż te ra ź n ie j­

szość. 1 czy kiedyś jeszcze w przyszłości po w ró ci.

16

Z a s łu c h a li sią i in n i. 1 nagle w śród b ru n a tn e j ko lu m n o ­ w e j ściany p n i sosnowych, coś zam ajaczyło odm ienną barwą. Jeszcze sekunda i na polaną w y try s n ą ł sztandar.

C zerw ony sztandar. P ra w d z iw y czerw ony sztandar. P ła c h ­ ta p łó tn a dobre c zte ry m e try długa, dobre dwa m e try szeroka. Drzewce nieco niezgrabne, ze świeżego drzewa wyciosane, A u drzewca B o le k - Szczeniak.

C hw ilą p a trz y li ja k oczarowani, potem p o rw a li sią wszyscy razem do niego.

— r A to skąd?

— Gdzieś by ty le czasu?

— P atrzcie, p ra w d ziw y, czerwony.

— Gdzieś go dostał?

W arąga p rz e ta rł oczy. Coś mu począł o św itać w g ło ­ wie. Coś sobie p rz y p o m n ia ł.

Przez z b ity tłu m pa rtyza ntów , p rze ciska ł sią „S ta ry ".

— H e j tam ! M ie jsce ! B o le k ! Skąd to masz? Gdzieś b y ł do te j p o ry?

— A toć przecie z m iasta — m eldu ją posłusznie, p a ­ nie komendancie. Sprzed kom e nd antu ry. G alanto im ścią­

gnąłem. B a rd z o s trz e la li.

W arąga w ie d z ia ł ju ż wszystko.

— A potem zam arudziłem u je d n e j tam dziewczyny.

W y p ru ć przecie trzeba b y ło niem ieckie paskudztw o. T e­

raz on nasz. P ra w d z iw y . . .

O d s ło n iły sią g ło w y ja k na komendą. „ S ta r y " podszedł, w z ią ł drzewce w rąką.

— Z b ió rk a ! S źtandar na praw e s k rz y d ło ! C za pki zde jm ]

I w niebo u d e rz y ł w yzw aniem temu w szystkiem u, co d z ia ło sią na tysiąc i na sto k ilo m e tró w w o koło hym n ro b o tn ic z y ! Ś piew ali go w trzech ją zykach c i żołnierze n a jd z iw n ie js z e j ze w szystkich pa rtyza n te k. Ś piew ali p e ł­

nym głosem, czując ja k serce podchodzi pod ga rdło, d ła ­ w i za k rta ń wzruszeniem.

A na pra w ym s krzyd le po w ie w a ł i m uskał dryblasa Aloszą po tw a rz y czerw ony sźtandar, ich b o jo w y czer­

w o ny sztandar, ,d z ie ło " B o lk a - Szczeniaka.

I lu s tr o w a ł A le k s a n d e r Ę e m a e iń s k i

(19)

PA W ILO N P O K O J U

(Reportaż specjalny „ Przyjaźni“ )

— W ot, eto sam m oto r. A eto, eto i eto można snim ać i s ta w ić d r u g iji czaiści i d r u g iji ś w io rła — objaśnia ktoś m ocnym , dźwięcznym) głosem grupce osób otaczających z w a rty m k o łe m o lb rz y m ią , w ie - loW rzecionow ą w ie rta rk ę pionow ą.

P adają p y ta n ia ; śpiew ne ro s y js k ie w y ra z y od­

p o w ie d z i s ta ra ją się w szystko d o kła d n ie w y t łu ­ maczyć, objaśnić d z ia łan ie każdej części, znaczenie każdego n ajdro bn ie jszeg o n a w e t guziczka, czy d ź w ig ie n k i.

T ru d n e zadanie m a ją in fo rm a to rz y — in ż y n ie ­ ro w ie i m ech an icy radzieccy. Toczą się d łu g ie d ia ­ log i. J ę z y k ro s y js k i miesza się z p o ls k im — w y ­ tw a rz a się w reszcie s w o is ty ję z y k — m ieszanina.

M ieszanina słów , ko ńcó w e k i a kcen tów — ję z y k

P a w ilo n u Z. S. R. R. na X X I M ię dzyn a ro do w ych T argach w Poznaniu.

F ach ow cy ła tw o m ogą dojść do p o rozu m ie nia z fachow cam i. I choć rozm ow a toczy się p ó ł po p o l­

sku, p ó ł po ro s y js k u — obie s tro n y ro z u m ie ją się doskonale. G orzej je s t z w y c ie c z k a m i z b io ro w y m i, jeszcze gorzej z w y c ie c z k a m i szk o ln y m i, ale te w ogóle są u tra p ie n ie m w s z y s tk ic h p a w ilo n ó w n a Targach — w s z ystkich in fo rm a to ró w i w szystkich zw iedzających, na r ó w n i z in te re s a n ta m i stoisk i fir m .

O lb rz y m ia W ieża G órnośląska d o m in u je swą ch arakte rystyczną s y lw e tk ą nad ro z le g ły m te re ­ nem tegorocznych T a rg ó w , N a górze łopocze na w ie trz e 16 w ie lk ic h czerw onych sztandarów — 16,

17

(20)

W n ę trz e P a w ilo n u R a dzie ckie go .

ty le samo, ile je s t R e p u b lik Z w ią z k u . N a sam d ół s p ły w a ją d łu g ie pasy p łó tn a . B iją z daleka w oczy w ie lk ie lit e r y : Z. S. R. R. i umieszczone na dole godła 16 R e p u b lik.

Od ran a aż do samego w ieczo ru p rze le w a ją się przez P a w ilo n nieprzeliczone tłu m y . Szczególnie w godzinach p o łu d n io w y c h z trud no ścią można prze­

pchać się przez oblężone w ejścia. G w a r głosów i hałas d o la tu ją cych do p a w ilo n u m e lo d ii, słów

„k o n c e rtó w re k la m o w y c h “ i „k o n c e rtó w życzeń nadaw anych przez m egafony, zainstalow ane na te re nie całych T arg ów , miesza się z w a rk o te m po­

tężnych m o to ró w puszczonych w ru c h maszyn, h u ­ czących ró ż n y m i głosam i i tonam i.

Głos in fo rm a to ra słychać ju ż p rz y in n e j maszy­

nie. Z boku, z p rze ciw ka , z in n y c h s tro n d o la tu ją strz ę p y rozm ów , za pyta ń i odpow iedzi.

P rze dsta w icie le C entral, in ż y n ie ro w ie fa b ry k i zjednoczeń, im p o rte rz y , k u p c y — chcą w iedzieć w szystko. Chcą w iedzieć w ja k i sposób na frezarce do w a łk ó w w ie lo w y p u s to w y c h i k ó ł zębatych m o­

del 5618 m ożna w ykon ać w a łk i i k o ła zębate o ilo ś ­ ci zębów od 4 do 100. A w ja k i sposób mogą być um ocow ane p rz e d m io ty w k ła c h lu b w u c h w yta ch zaciskow ych. H u czy 6 -k w . s iln ik .

Sam i mogą się przekonać, w ja k i sposób na p ó ł­

autom atycznej o bra b ia rce do k o p io w a n ia (m odel 6441 A ) m ożna d o kła d n ie ko piow a ć n a jp rz e ró ż n ie j­

sze p rz e d m io ty z m o d e li d rze w n ych lu b w z o rn ik ó w w y k o n a n y c h z drzewa, gipsu czy a lu m in iu m : ta k a przecież o b ra b ia rk a p ro d u k o w a n a je st w yłą czn ie w Z. S. R . R. W k ie ru n k u p o ziom ym przesuw a się stół, pio no w o sunie w rzecionow a g łow ica. L e je się sm ar. Z p ła s k ic h szablonów , za ró w n o ja k i z mo­

d e li przestrzennych w ykon ać m ożna n a jp rz e ró ż n ie j­

sze s k o m p lik o w a n e narzędzia do tłoczenia, ku cia i odlew ania.

L a ic y , określając m aszynę na p ie rw s z y rz u t oka, stają z przestrachem przed groźnie w yg lą d a ją c ą

„na jn o w szą autom atyczną sześciolufow ą a rm a tą “ (!). Po c h w ili je d n a k okazuje się, że je s t to 1 ty lk o sześciow rzecionow y a u to m a t to k a rs k i przeznaczony do o b ró b k i p rę tó w m e ta lo w ych o p rz e k ro ju o k rą ­ g łym , k w a d ra to w y m lu b sześciokątnym — do o b ró b k i sześciu je d n a k o w y c h p rz e d m io tó w je d n o ­ cześnie.

Z w ie lk im zainteresow aniem p rz y p a tru je się ja ­ kiś za gran iczny gość, czy też d zie n n ika rz, p ra c y u n iw e rs a ln e j s z lifie r k i do g w in tó w . Jest to m odel M 582. M aszyna c a łk o w ic ie nowoczesna, o este­

tyczn ie o budow anych m echanizm ach napędow ych lś n i św ieżym la k ie re m . Może ona sz lifo w a ć p rze d ­ m io ty z dokładnością 0,002 — 0,005 na długości 25 m m .

D łu g im szeregiem sto ją w stoiskach p a w ilo n u stalow e kolosy. O b ra b ia rk i, w ie r ta r k i, s tru g a rk i, p iły , to k a rk i, s z lifie r k i, fre z a rk i, w y ta c z a rk i . . .

„S ta n k o im p o rt“ , „ N K A G ła w s ta n k o p ro m “ , „S o ju z - p ro m e k s p o rt-“ . . . F a b ry k a „K o m so m o lec“ , fa b r y ­ ka im . S w ie rd ło w a w L e n in gra dzie , „K r a s n y j p ro - le t a r ii“ , „Z a w ó d im . K a rła M a rk s a “ i w iele, w ie le in n y c h p rz e d - i za uralskidh za kła d ó w p rze m ysło ­ w y c h d o k u m e n tu je „ p r ó b k i“ potężnego ra d z ie c ­ kiego ciężkiego p rz e m y s łu -— p rz e m y s łu b u d o w y maszyn, k tó ry je s t przecież fu n d a m e n te m w szyst­

k ic h in n y c h prze m ysłó w .

. „R o sja carska — ja k p o w ie d z ia ł W ło d z im ie rz L e n in — b y ła ty lk o w y d z ia łe m m ię dzyn a ro do w ej

„ f i r m y “ pod nazw ą A n g lia i F ra n cja , o bracającej s e tka m i m ilio n ó w r u b li“ . W artość p ro d u k c ji p rze ­ m ysło w ej w 1913 r . s ta n o w iła za le dw ie 42,1% w a r­

tości p ro d u k c ji całej gospodarki k ra ju . P ro d u k c ja maszyn w y n o s iła zaledw ie 6,8%. W 1940 r . — ju ż

18

(21)

31% . P rzyszła w ojn a. H itle ro w s k ie h o rd y p rze ­ w a liły się przez ogromne' obszary Z w ią z k u Ra­

dzieckiego. Pozostały po n ic h g ru z y i zgliszcza.

I dziś, w ram ach przeprow adzanego obecnie p la ­ n u pię cioletnie go , p rz e w id u je się n ie ty lk o odb u ­ dow ę zm iecionych po p ro s tu z p o w ie rz c h n i ziem i zakładów , lecz i dalszą, stałą i szybką ic h rozb u ­ dowę. W obecnej c h w ili p ra c u je ju ż 3.000 w ie lk ic h za k ła d ó w prze m ysło w ych , a lic z b a ta pod koniec p la n u zostanie podw ojona.

Z w ią z e k R adziecki u n ie za le żn ił się ca łk o w ic ie od im p o rtu m aszyn. D a w n ie j w fa b ry k a c h k ró lo w a ły angielskie, n ie m ie c k ie i szw ajca rskie z n a k i fa b ry c z ­ ne — dziś Z. S. R. R. p ro d u k u je w szystko czego p o trz e b u je p rz y pom ocy w ła s n y c h m aszyn i z w łas­

n y c h surow ców .

W szklan ych m enzurkach i na k a rto n o w y c h pod­

kła d k a c h — drobne „ p r ó b k i“ n ie p rze b ra n ych bo­

g a c tw z ie m i ra d z ie c k ie j. N a dołączonych k a rtk a c h nazw y, fo rm u ły chemiczne... R uda żelazna, m an ­ gan, g ra fit, chrom , azbest, a pa ty ty , m iedź, magnez, cyn k, w ęg iel, n a fta , sole i m etale szlachetne.

„ S o ju z n e f t o e k s p o r t “ p o k a z u je w s w o je j g a b lo c ie p r o d u k c ję o lb r z y m ie g o p r z e t w ó r s t w a n a fto w e g o Z w ią z k u . B e n z y n y , o le je , s p e c ja ln y z ie lo n k a w e g o k o l o r u o le j lo tn ic z y , b it u m , m a z u t...

* *

—- S łuchaj Janku, co tu pisze?

— Z da je md się, że... zaraz: ,,fe“ — tak, to jest

„ f “ ... „Fe... lik s “ . Zgadza się: „ F e lik s “ !

— Co to znaczy? Feliks? Co za śmieszna nazwa i na ta k ic h śm iesznych ja k ic h ś m aszynkach!

— To w cale n ie są śmieszne m aszynki. T o p ie rw ­ szorzędne a ry tm o m e try . W p ra c y b iu ro w e j oddają one ogrom ne u słu gi.

T uż obok błyszcząca k la w ia tu ra dużych, b iu ro ­ w y c h m aszyn do pisania. P rz y każdej „P a sp o rt m aszyny“ .

M a n o m e try , b a ro m e try , h y g ro m e try , specjalne te rm o m e try do g le b y „S a w in o w a “ , am pero-, w a to - i w o lto m ie rze , m ik ro s k o p y , n iw e la to ry , w a g i ana­

lityczn e , m aszyny dó badania m e ta li i n a jp rz e ró ż ­ n ie jszy sprzęt la b o ra to ry jn y świadczą dob itnie, że w ie lk ie zapotrzebow ania k r a ju n a w e t w dziedzi­

nach p rz e m y s łu optycznego, in stru m e ntacyjne g o, chem icznego i farm aceutycznego są p o k ry w a n e

w y łą c z n ie przez w szechstronną p ro d u k c ję Z w ią z ­ k u Radzieckiego.

* ■w , *

— O co ja widzę? „Francesca da R im in i“ C zaj­

kow skiego! A t u „R om anse“ i p a rty tu ra . No, no!

— A w te j części m a pan R achm aninow a, G ła - zunowa, Mussorgskiego... A może p otrz e b u je pan coś R iim ski-K orsakow a? —- toczy się ożyw iona ro z­

m ow a w sto isku „M ie ż d u n a ro d n o j K n ig i“ .

Złocą się lit e r y p ię k n y c h o p ra w n y c h książek, m ieszając się z ż ó łty m i i s za rym i o k ła d k a m i b ro ­ szur. L ite r a tu r a pię kna , poezje, pow ieści, dzieła w ielotom ow e , ekonom ia, p ra w o , p o lity k a . C zernią się t y t u ły gazet i czasopism.

—- Te, F elek! P o p a trz ja k i fa jn y b lo k ! — płoną zachw ytem oczy może 13-to le tn ie g o chłopca w zsuniętej na b a k ie r czapce na głow ie. P e rk a ty nosek aż się p rz y le p ia do szyby g a b lo tk i w y s ta w y ostatnich now ości rad zie ckich znaczków poczto­

wych..

O bok g ra ją p ro m ie n ie słońca na czarnych k rą ż ­ kach p ły t gra m o fo no w ych .

* * "

— Hm ... bardzo ła d n y p e tit. I garm ond także...

N ie zaszkodzi zapytać się o cenę. A nuż się k u ­ pi... — starszy ju ż jegomość p rz y g lą d a się ba­

dawczo przez g ru be szkła o k u la ró w ró w n iu tk o po­

u k ła d a n y m ko m p le to m m a try c lin o ty p o w y c h . P rz y ka żdym w y p is a n y d o k ła d n ie „P a s p o rt komipleta lin o tip n y c h m a tric . A łf a w it p o ls k ij“ .

Bogato p re z e n tu je się d zia ł „S o w e k s p o rtfilm u “ . Nowoczesne a p a ra ty p ro je k c y jn e , a pa ra tu ra d źw ię ­ kow a, części, re fle k to ry .

•X- A

1928 ro k — 21,4 1932 „ — 43,0 1937 „ — 95,5 1940 „ — 138,5 1950 „ — 205,0

—■ ta k w m ilia rd a c h r u b li rośnie z ro k u na ro k , z p ię c io la tk i do p ię c io la tk i globalna c y fra p ro d u k c ji p rze m ysłu radzieckiego.

R ew o lu cja P a ździe rn ikow a —• zw ycięstw o klasy rob otn iczej p o sta w iło przed przem ysłem R osji no­

we d ro g i rozw ojo w e — d ro g i w e d łu g p ra w a roz­

szerzanej so cja listyczne j re p ro d u k c ji. W państw ach

(22)

W s p a n ia łe nowoczesne tro lle y b u s y bu.

dzą z a c h w y t zw iedzających..

A p a r a tu r a tech niczn a.

„G w ó ź d ź " T a rg ó w : e k ^ k a w a to r - o lb rz y m .

' •• ..

Cytaty

Powiązane dokumenty

Taką pewność daje tylko ubezpieczenie... Jagiellońska 36

W miarę jednak coraz głębszego w nikania w naukową spuściznę tego bohatera rosyjskiej nauki ujaw niają się niezmierzone bogactwa jego odkryć w dziedzinie

Konferencja Warszawska, która pod koniec czerwca zgromadziła przedstawicieli Związku Radzieckiego i państw demokracji ludowej, przeciwstawia się podziałowi Niemiec

konanego przez ZSRR w ciągu 31 lat, które nas dzielą od W ielkiej Rewolucji Socjalistycznej wystarczy zapoznać się z kilku zasadniczymi faktami i cyframi.. Przed

Niew ątpliw ie okres obecny charakterystyczny jest nie tylko przez miotanie się imperializmu wśród ogra­.. niczonych już jego na święcie

Historyczne znaczenie dla Polski umów i układów', na których opiera się dziś nasza wzajemna współpraca i przyjaźń z ZSRR polega na tym, że Polska

W ten sposób sztuka Obrazcowa staje się coraz bardziej logiczna, konsekwentna, umysłowa, tra ­ fia do naszych przekonań, nie używając do tego najbardziej

(W rażenia uczestnika delegacji łódzkiej do marsz... BOGDANOW -KATKOW GOŚCIEM