• Nie Znaleziono Wyników

Bracia matki - Julian i Jakub Turkieltaubowie - Halina Reichaw - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Bracia matki - Julian i Jakub Turkieltaubowie - Halina Reichaw - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HALINA REICHAW

ur. 1927; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, rodzina, bracia matki, Jakub Turkieltaub, Julian Turkiertaub, muzyka

Bracia matki – Julian i Jakub Turkieltaubowie

Mama miała dwóch braci bardzo wykształconych, którzy zdążyli przed wojną studiować za granicą, bo, niestety, Żydom w Polsce nie wolno było studiować. Więc jeden wujek studiował we Francji w Dijon dziennikarstwo i miał tytuł doktora filozofii, a drugi wujek studiował w Wiedniu, skończył Wyższą Szkołę Handlową. To byli ludzie bardzo światli i inteligentni i też dużo udzielali się, że tak powiem, ile można było.

Niestety, krótki okres, wszystko, całe życie się skończyło z wybuchem wojny. Ale do wybuchu wojny obydwaj się bardzo opiekowali nami i ponieważ jeździli za granicę, więc opowiadali, przywozili prezenty z zagranicy. Jeden wujek był bardzo muzykalny, ten wujek, który skończył dziennikarkę. Dużo się przyczynił do wzbogacenia naszego życia kulturalnego. Ja od dzieciństwa, od małego dziecka słuchałam muzyki. Na przykład pamiętam, że Beethoven był zawsze moim ulubionym kompozytorem i od małego dziecka potrafiłam leżeć na kanapie, słuchać radia, słuchać koncertów. To dzięki temu wujkowi, który, niestety, też zginął. W czasie wojny cała rodzina wyginęła.

Jeden miał na imię Jakub, a drugi Julian. Dziennikarz nazwał się Julian Turkieltaub.

Mieszkał we Lwowie i pracował w „Gazecie Handlowej”. A drugi wujek miał przedstawicielstwo kos i osełek, na Lubartowskiej 14 było jego biuro. Ten dom miał dwie klatki – to był duży dom – na jednej klatce schodowej mieszkała babcia, a na drugiej mieszkaliśmy my. I w tej klatce, gdzie babcia mieszkała, było biuro wujka. To dosyć dobrze prosperowało. Był tam chłopczyk – syn tego wujka z Lublina – Jerzyk, w moim mniej więcej wieku – który zginął. Wujek z żoną i z tym synkiem, i ze służącą chciał uciec, wyjechali z Lublina swoim własnym autem i po drodze ich Niemcy zatrzymali i całą rodzinę rozstrzelali. Łącznie z tym moim małym kuzynkiem, który był bardzo, bardzo ładnym i bardzo dobrym chłopczykiem, bardzo go lubiłam. Tak że moje wszystkie wspomnienia są raczej smutne i tragiczne.

Ja się bardzo dużo fotografowałam, ale niestety żadnych fotografii nie zostało, bo przecież nas tyle razy wyrzucali z jednego domu do drugiego, że nic nie zostało. Ja nawet nie mam fotografii mojego ojca. [Wujek miał] nie tylko aparat fotograficzny, on

(2)

też filmował. Jako dziennikarz jeździł dużo za granicę i przywoził. Wtedy to były takie filmy z Włoch, z Francji i jak przyjeżdżał, to nam wyświetlał. Poza tym, robił [zdjęcia]

artystyczne, to był wyjątkowo zdolny człowiek. On malował, grał, pisał, humanista wielki.

On był parę lat we Francji, studiował to dziennikarstwo. A potem, zdaje się, że od razu jak skończył, pojechał do Lwowa. Nie wiem, z jakich powodów właściwie on tam pojechał, czy poznał jakąś panią i z jej względu się przeniósł do Lwowa, czy tam się ożenił i mieszkał we Lwowie. Był bardzo przystojny. Grał w tenisa, grał tu, grał tam, kobiety za nim latały. Rozczarował wszystkie lublinianki i ożenił się z jakąś lwowianką. Tak że on wyjechał wcześnie z Lublina, nie wiem, czy on coś tam w Lublinie działał.

Data i miejsce nagrania 2006-12-28, Hajfa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na naszej klatce schodowej pamiętam rodzinę, która mieszkała nad nami na trzecim piętrze, tam było pięcioro dzieci, zdaje się.. To była rodzina ludzi wierzących, oni nawet

Mimo że to była żydowska szkoła i żydowskie dzieci, kierownikiem szkoły był Polak – też nie pamiętam, jak się nazywa –.. dosyć

To się szło Krakowskim Przedmieściem i potem gdzieś tam na lewo była ta Sądowa, o ile się nie mylę, tak że dosyć często nią wędrowałam – nigdy się nie jechało.. To

I z nią właśnie chodziłyśmy na spacery, ona pierwsza mnie nauczyła szminkować sobie usta. Kiedyś nas mama przyłapała i dostałam straszną burę z

To było blisko, na ulicy Cyruliczej były takie sklepy, gdzie stały beczki ze śledziami, sprzedawali bajgle na takie patyki nadziane, były beczki z kiszonymi ogórkami?. To były

Ponieważ ja jeszcze byłam młoda, to ja byłam razem z mamą, a siostra była starsza, jej już nie wolno było być razem z matką, bo do szesnastego roku życia jeszcze dziecko

Gdzieś tam pracowałam i uczyłam się, potem znów uczyłam się, bo mama powiedziała, że trzeba mieć zawód, że w życiu trzeba mieć zawód.. Ja tam zrobiłam taką

Dzięki temu dowiedziałam się zupełnie przypadkowo, [że matka i siostra żyją], gdyby ten chłopak nie znalazł ogłoszenia w starej gazecie, którą miał wrzucić