• Nie Znaleziono Wyników

Rozrywki dla Dzieci. R. 2, T. 3, nr 18 (1825)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozrywki dla Dzieci. R. 2, T. 3, nr 18 (1825)"

Copied!
68
0
0

Pełen tekst

(1)

ROZRYWKI d l a DZIECI.

N “ XV III. 1

C z e r w c a

1825.

I .

W S P O M N I E N I A N A R O D O W E .

O P I S

y lA Ł Ź r W K R A l U N A S Z fM P R Z E lA Ź D Z K t

ANIELCE Ł . PRZYPISANY.

(Dokończenie).

^ B i o r ą c się dziś do dokończenia opisu m oiey przeiazdźki, iuz się nie troszczę, iak z począt­

ku , ażebym Ciebie, kochana Anielko, i innych m łodych czytelników moich drobnostkami z a j­

m ow ała; zupełnie iest odm ienny m óy teraźniey*

szy kłopot; (bo kiedyż człow iek iest bez niego?)

Tom U L Ner X F 1IL

l!)

(2)

260

troszczę się więc czy potrafię opisać iakby przystało bogaty przedmiot nosuwaiący się pióru moiemu?

ach! lękam się bardzo, ażeby niedostatek w ym o­

w y , pam ięci, nauki, sposobności, nie uiął zalet, nie skrzywdził m ie jsc a , którego obrazu ręka tylko W oroniczów i Deblów śmiało dotykać się może.

Ale stało się, w yrzekłam , cofnąć słowa niepodo.

bna. W re s z c ie , w takowym razie wszelką chełpli­

wą próżność na bok odłożyć wypada; któż ma za złe drobney ptaszynie, że orfa nie doścignie w locie?— Już więc z mnieyszą trwogą zabieramsię do opisu P u ła w ; czasem serce zastąpić chtoć w czę­

ści nieudolność rozumu potrafi; a Polscy czytelnicy ( w i e m t - z doświadczenia) wiele wybaczaią pisa­

r z o w i,k tó r y im m ó w io z a b y tk a c b ic h kraiu, ona- rodu chwale.-—

Nie w ie m , czy iest w Polsce całćy prócz K ra k o w a , mieysce stosownieysze nad Puławy do podobney m o w y ; tam praw dziw y skarb wspo­

mnień i pamiątek na ro d o w y c h , tam i oczy i ser­

ce nakarmić się mogą— a prócz tych nieoce­

nionych dla duszy Polskiey zalet, tak wiele do

myślenia i opisu podających, ileż Puławy ma-

iątsobie właściwych, mieyscowych p o w a b ó w ?

(3)

Gdzie tyju cn ót razem gniazd o 1 sch ron ien ie, M o ie / się tam nie wdzięczyć cale przyrodzenie 1 ( 1 )

W dzięczy sig też i uśmiecha iak naynadobniey, i cała okolica urokiem iaśnieie; przekonałam się o tern iadąc do Puław, bo przez całą drogę mile o- czy moie były zaięte. Przeiechawszy W isłę pod Janowcem, minąwszy starożytny K azim ierz, dziś tylko wspomnieniem , drzew am i i potomkami Izraela bogaty ale zawsze piękny , trafiliśmy na wioskę Bochotnica z w a n ą ; rozrzucona wśrzód drzew rozm aitych, na pochyłości góry, po nad Wisłą, zupełnie romansową ma postać; iey chatki zbutwiałe, bez porządku stoiące, drożyna wązka i kręta, mieszkańcy chowaiący się za drzewa w nędzney odzieży, a na szczycie góry, rozwaliny starożytnego po Aryanach gmachu, wszystko do tego przydom ku prawo iey nadaie. Przechodząc i ą c a łą (b o n ie można było bezpiecznie przeiechać), i ia i towarzysze moi, byliśmy w nieiakiem zadu*

maniu; to ustąpiło w n e t mieysca radosnemu za- spokoieniu, skorośmy na granicy Puław skiey sta*

nęli; mówię zaspokoicniu, gdyż człowiek tak do wszelkiego dobrego,szczególnieydo porządkuiest stworzony , ze w idok rzeczy w stanie w iakim

(1 ) Woronicz w poemacie Sy bilU w 35.

19

*

(4)

bydź powinny, nie tylko go cieszy ale zaspakaia.

Mamy, źc tak powiem, w duszy iakiś prawdo- mierz, który nas ostrzega o wszystkiem co pra*

wdziwie dobre i piękne; szczęśliwi! ieśli wszędzie i zawsze za tą skazowka idziemy. — Ale porzuci­

wszy te myśli moralne, rzecz pewna źc miło na Puł.iwskiey granicy stanąć; droga szeroka, prosta,

■wygodna, pysznemi drzewami sadzona; patrząc na wszystkie strony widzieć można na około owoce pracy i gustu; minąwszy ParcJiatke, wieźuźa się do J4rłosLowic. Vv'ieś ta parafialna bardzo ludna i duża, łącząca się prawie z Puławami, porządnie na równinie rozciągniona, iest taką, rakich nieste­

t y ! bardzo ieszcze w krain naszym mało; iey do­

mostwa chędogie i wygodne, dobrze utrzymywa.

nc, sady, ogródki, żywe płoty, rowy bite , mosty całe, kładki, szeroka i sucha droga, nadzwyczayna obyczayność .mieszkańców, schludny ich ubiór, piękny K o śc ió ł, Plebania, domy nauki i robo­

ty , same nazwiska gospodarzy nad bramą ich podwórza wypisane, przedstawiają dziwnie miły i zaspakaiaiący widok, który ieszcze wymownićy- szym i milszym się staie przez tak bliskie z Bo-, c h o tn k ą sąsiedztwo; gdybym się nie bała obrazić kogo takow em przystosowaniem, odważyłabym

— 268 —

(5)

sig powiedzieć : źe Bochotnica romantyczność, W to sto w ic e klassyczność mi przypomniały. Na­

patrzyć ich się nie mogłam. Możcż bydź milszy widok, nad widok pomyślności, dobrego mienia współbraci ? o ! iak przyiemnie bydź musi przy­

glądać sig wesołym W łostow icom ,T ey, która i e w tym stanie postawiła; serce ludzkie tyle ma w so­

bie ponęty ku szczęściu, źe nie zna milszego uczu­

cia iak patrzyć na nie; cóż dopiero ieśli to szczęście tkliwości iego iest dziełem? Ach, kiedyż n:idey- d/.ie ta pomyślna chwila , kiedy wszystkie wioski nasze podobną postać przybiorą, kiedy w km io­

tku, i Pan iego, a co wiccey on sam człowieka wi*

cLieć zacznie. Każdy ziemianin powinien iechać do W łostow ic, tam się uczyć iak zdobić wioskę swoię, iak włościan uszczęśliwiać; słyszeć można nie raz wielu młodych narzekających na czezość.

życia, i iakby maiących żal do Nieba, źe ich na ta­

ką nieezynność stworzyło ; ieśli tylko posiadaią własny kaw ał ziemi, niech się i wioską i ludem w niey mieszkaiącym zaymą, zaręczyć można, źe te starania dostarczą im sowicie zatrudnienia iszfczę- śeia. Te myśli i życzenia zaymow.iły mnie i towarzyszów moich iac\p przez W ło s to w ic e ; ale w n e t zapomnieliśmy o wszystkim wiechawszy

— 26*9 —

(6)

— 270 — dfo Puław; lubó z tey strony nie tak ieszcze pię­

kne się wydają iak są. w istocie ; chcąc ie wi­

dzieć w całey okazałości, trzeba na Górę iechać, pod nią przez W isł§ się przewozić; wtedy ob­

jąć można jednym riftitem oka:

T o nadbrzeże, za tok ow nadw iślańskich c z o ło . Pasm em gór i pagórków uw ieńczone w k o ło ,

Gdzie natura zasia d łszy z w szystkich w dzięków zbiorem . Ożenią sw e powaby ze sztu k i w ytw orem ( 1 ) .

Ztamtąd widać zabudowania Puławskie porządne

i

gustowne, wielkie zaiezdne dom y, na górze p ię­

kn y Kościół j na pamiątkę Maryi z Sieniawskich Xięzney Czartoryskiey , przez wdzięcznego syna opiece Boga Rodzicy oddany; ztamtąd wspaniały pałac Xiąźęcy, tarasy, fontanny, posągi, drzew r o ­ zlicznych tysiące, a wpośród nich na wierzchołku góry , ukazuiąca się niekiedy Św iątynia Sybilli.

Spostrzegając za iednym rzutem oka tyle piękno­

ści, d&myślaiąc się ile ich iest u k r y ty c h , chęć iak nayźywsza porywa przypatrzyć im się szczegóło­

wo i porządkiem. Takeśmy tez uczynili, a zaba­

wiwszy chVvil kilka nad W isłą dla ogólnego wi­

doku , ruszyliśmy do pałacu i ogrodu.— Iuź to w Puławach wszystko piękne, wszystko inaczej iak w i n n y c h toieyscach Polski; nie doszedłszy ieszcze do mieszkania Xiąźęcego , iuź wiele śli-

( 1 ) W oronicz w 17.

(7)

Canych domostw i ogródków widaieć m ożna; ia są­

dzę, źe P u ła w y przypominać m usząowe wsiean*

^ielskie w których nie sami wieśniacy m ieszkai^

alerodzin kiikanaście rozmaitego majątku i stanu, ma swoie własne lub naięte m ie s z k a n i a ty m sposo­

bem tworzy się rnieysce w e so łe , lu d n e , które przy- iemności życia mieyskiegoi wieyskiego łączy. J a k ­ by przedziwnie b y ł o , gdyby i u nas we wszystkich pięknieyszych włościach podobnie się działo; gdy­

by można nie m aiącdóbr i kłopotów ziemiańskiego gospodarstwa, mięszkać iednak na wsi i mieszkać u- siebie. Zaprowadzenie podobnego zwyczaiuupię- kniłoby w net włości polskie, a n aw et zwiększy­

łoby liczbę sw obodnie żyiących osób. Przeko- - nać sie o tem można w P u ła w a c h ; ialc tam wie-

-u *

le mieszka rodzin , iak widać źe im d o b rze , i iak niemi to mieysce zdobi się i ożywia.— Na dzie­

dzińcu p a ła c o w y m , osadzonym nie regftlarnie drzewami iest krag w o d y , z pośrodka którey w ytryska fontanna; w prost pałacu ulica przez las przecięta, a po praw ey stro n ie , wabi każde­

go wspaniały P rzysionek, kilkunastu kolumna­

mi w sp a rty , k tó ry wniyściem ’est do ogrodu.

Napisu łacińskiego treść taka : T a niech prow a­

dzi trosków życic, słodkie zapomnienie. Speł-

— 271 —

(8)

nia się dosłownie, bo na samym wstępie tyle pię*

kności uderza, ze zapomnieć o wszystkiern można.

Przedstawiają, się po bokach bogate szklarnie :

Gdzie c a le K rólestw o F lo ry z czterech koń ców św ia ta , Oddycha w pośród lod ów slod k iein tchnieniem la ta CO*

*taie przed oczyma ogród naywspanialszy. Po p raw e y ręce drzew obfitość, zdaie sic źe końca- ten ogród nie ma; wpośród nich wycięte gdzie niegdzie widoki na łachę od W isły , Kempę , W łostow ice, Parchntkę , góry ; po lewey , tra­

w niki dziwney gładkości, na których, to rozli­

czne klomby z drzew naypiękniey dobranych , opasane wstęgami z kwiatów , wznoszą sic w ró- żney wielkości i kształcie , w rozmaitey odle­

głości; to znowu samotne drzewa lub para ich naytrafniey ożeniona; to nareszcie ścieszki i dro­

gi stopą natury zdaiące się bydź w y d e p ta n e ; w p ro st zaś wspaniała ulica z drzew starożytnych, 9 na iey końcu wspanialsza i pięknieysza nad wszystko Św iątynia Sybilli. Lubo w samym ogrodzie dobór drzew i to naw et rzadkich z ob­

cych kraiów przeoyczyznionych, tysiące spo­

strzeżonych, ukazuiących się zdaleka, zgadywa­

nych piękności zatrzymaćby chciały miłośnika

— 272 —

{ .l) W oronicz w. 85.

(9)

n a tu r y ,k tó re ż serce Polskie nie zaspokoi naypier*

w e y szlachetney swey żądzy, a miiaiąc przyrodze­

nia pow aby, nie zakołace do drzwi Iey Świątynią która chlubną przeszłość przyszłości podaie, pa­

miątkami swcm i teraźniejszość słodzi. Sama tey Świątyni powierzchowność iuz dzielnie przem a­

wia; k ształtiey, rozmiar i ozdoby, zupełnie podo­

bne do starożytnego w e W łoszech kościoła. Tam , nad brzegami rzeki Anio wznoszą się szczątki Ty- burtyńskiey Sybilli; te w całey okazałości i świe­

żości Izabella Czartoryska nad brzegi W isły prze­

niosła; tam niegdyś pogańska kapłanka mniemane c u d a , fałszywe w ró ż b y głosiła, tu prawdziwa Polka rzetelne cuda tkliwości swoiey, w różby nie*

mylney pociechy zebrała... Cieszmy się kochana Anielko, iako Polki i niewiasty, źe pomysł tak tkli­

wy i szczytny zebrania na grobie Ovczyzny po­

m ników iey chwały, osoba płci naszey i rodu po­

częła i wykonała. Kiedy nieszczęsna Polskapo tak długiem konaniu ostatnie tchnienie wydała, Xię- żna Czartoryska chcąc przynaytnniey iey popioły od zguby uchronić, wzniosła ićy ten grobowiec , napełniła go drogiemi sławy naszey zabytkami ; podobna ow ym dzieciom, dla których gdy Ma­

tkę ukochaną s tr a c ą , icdyną roskoszą strzedz

(10)

— 274 — zwłok iey, zbierać pozostałe po nićy pamiątki. . . Ileż trudów , nakładu , p rac y , zachodów, ponieść musiała, nim ten tkliwy zamiar przyprowadziła do skutkuPileź iey winien wdzięczności każdy w kim tylko krew Polaka płynie. Był czas kiedy naychlu- bnieyszo, naykosztownieysze narodow e pamiątki do obcych stojic przewożono, tak porozrzucane , byłyby zaginęły wszystkie; ileż ich wydarła zagu­

bię? ile nieznanych odkryła skarbów? Każdy bo­

w iem składał z radością, w iey ręceiakie tylko po­

siadał oyczyste zabytki, i ten zbiór tak obfity i bo­

gaty wzrósł z nadzwyczayną szybkością; ileS wdzięczności następne wieki mieć iey będą? Sy- billa wiele światła na Dzieie Polskie rzuca , ona iest źe tak powiem, owem czarodzieyskiem zwier­

ciadłem, w którem dalekie nawet przedmioty wy- raźnemi i bliskiemi się zdaią; w niey obiąć można iednym rzutem oka cały ciąg iestestwa Polski ; smutne zmiany, skutek błędów naszych, zakryły wprawdzie to zwierciadło czarną zasłoną, iednak blask wspomnień przebiia. . . . Życzyłabym Ro­

dzicom dla samey nauki wozić do Puław swe dziatki, dokładne obeyrzenie pamiątek w Sy bil­

li zebranych, możeby im lepsze dało w yobraże­

nie upłynionych wieków Oyczyzny od nie ie-

(11)

xlnćy xiąźki; w ym ienić tu każdą z tych

pam iątek

nie mogę, ile źe osoba znana

zaszczytnie

w litera­

turze

naszey , w y g o t o w a ła

uczony i pracow ity spis icb; nie znany ieszcze

p u b lic z n o ś c i, iest

on w tey chwili przed memi

oczym a .

Żywiąc

się

w tym skarbie

w ia d o m o ś c i oyczY Stych, d otknę na­

wiasem S v

billi

i zawartych W niey

p am ią tek ;

a to lekkie i

nie

dokładne

d o tk n ię c ie , m yśli

iakie w tym przeciągu mi się nasuną, praw ię całą treść dzieiów Polski

p a m ięci t w o i e y ,

kochana Anielko,

p rzyw iod ą.

Sybilla, b udow a wspaniała i kształtna , stoi na brzegu góry w'śród drzew', nad łachą od W isły, i zdaie się ze nad całą panuię okolicą; przesklepio- na iest na niższy i wyższy przybytek; do pierwsze­

go, iest iakby skryte od łachy po wązkioh schod­

kach wniyście, tchnie cały smutkiem, okrywa go posępność i taiemnic.a. Zbliżając się do> niego do­

znawałam smętnego^ uczucia, które sąsiedztwo

grobu sprawiać zwykło. Lubo na ścianach wiszą

tarcze iz b ro ie dawnych rycerzy naszych, przecież

ta część zdaie się być nierównie więcćy tegocze-

snym poświecona pamiątkom; tam puklerze z n a ­

p isem uwieczniają męztwo woysk Polskich; tam

dway mężowie, w tym wieku zgaśli, godne siebie

(12)

znaleźli pon%nik'i; ieden iest poświęcony XięcilX Józefowi Poniatowskiemu; ow em u męczenniko­

wi honoru, którv wolał śmierć ponieść, niż gdyby ktokolwiek iednćm podeyrżeniem mógł splamić iego i Polaków sławę; drugi wspanialszy Xięciu.

jidan iow i C zartoryskiem u, małżonkowi założy­

cielki , ow em u dobroczyńcy ludzkości, Mecena­

sowi Polskiem u, miłośnikowi M u z , którego imie wdzięczność w sercach, nauki w swey świątyni nieśmiertelnem dłutem w yryły.— Górny przy i/y- tek, do którego wchód widoczny i wspaniały, nie­

równie w światło i ozdoby bogatszy. Oświeca go kopuła szklanna ziedney sztuki, dar drogi panuią- cego nam monarchy. Kształt świątyni w ew nątrz zupełnie okrągły, wprostwniyścia, zasłona zpon- sowegoaxamitu z złotą frcndzlą, a za nią w dosyć głębokiey niszy na pół zakrytey, stoią chorągwie na niepn-.yiaciehi zdobyte, laski marszałkowskie, oręże, pasterskie Biskupów kije, dzidy, miecze, płaszcze, puklerze, naysławnieyszych bitew, nay- znakomitszych Mężów pamiątki. P o d tym ry­

cerskim wieńcem na granitowey podstawie, ko­

sztowną zasłoną przykry tey, stoi hebanowa szka­

tuła z szczerozłotym okowem , na niey w ysy­

pany brylantami taki napis: (na wierzchu),, Pa-

— 276 —

(13)

m iatki Polskie (po bokach) zebrała Izabella Czartoryska r. 1800. Na ścianach P r z y b y tk u , zwyciężcie znaki Rycerzy z najznakomitszych ro­

dzin Polskich z napisami , a w półkręgu z obu stron szafy gładko wyrobione, w troistych prze­

działach , kryiące w sobie tysiączne , iedne od drugich droższe pamiątki. Na tych szafach stoi.j puhary, szkatułki rozmaitego kształtu, grobowce niektórych z sław niejszych K ró ló w i mężów.

W tym TVeslm insterze Polskim, popioły monar­

chy spoczywaią obok szczątków astronoma, ra­

mie dzielnego wodza położone koło głowy po­

ety, i ramie i głowa iuż teraz zarówno nieczyn­

n e ... Ale roztw arte iuż szafy i rozliczne ich kryiówki , uchylone wieko bogatey s z k atu ły , chodź ze mną, Anielko, i rzućm y okiem na ten obfity zbiór pamiątek; chcąc ie wszystkie widzieć i poznać każdą d o k ła d n ie , kilku tygodni b y trzeba , obeyrzm y przynam niey znaczniejsze i to lat porządkiem.— Zeby zacząć od naydawniey- s z e y , spoyrzę raz ieszcze na ten pom nik biały m arm urow y; w środku niego w śklanney puszce są kości Bolesława Chrobrego; iuż właśnie lat 800 iak duch waleczny tego Króla ożywiać ie przestał, iuż więc lat tyle i wigeey szeroko sły­

— 277 —

(14)

nie męztwo Polaków. Ale szkoda źe po K rz y w o ­ ustym, na próżno tu szukam iakiego zabytku, lu ­ bię tego K róla, on piękny przykład miłości sy­

nowskiej' zostswił; po śmierci oyca swego W ła ­ dysława Hermana , przez pięć lat żałobę n o s i ł , obraz Rodzica całe życie wisiał na piersiach ie­

go, a przypatruiąc m u się codziennie, mawiał:

..Uchoway mnie B o ż e , ażebym co przeciw

„sławie OyCa popełnił.” Prawda, że podziałem Polski r iedzy synów przyczyną był kłótni pół- wiecznćy; wybaczyć mu przecież ten błąd należy;

nie wiedział iak sm utne skutki mieć będzie. Po­

kutow ał prawie naywięcey za błąd ten syn iego W ła d y s ła w II. po którym widzę tu ociązke do nabożeństwa; ledwie na tron wstąpił, iużciz nie­

go przez braci złożonym został; nięszczęśliwy teu Xiąźe, pozbawiony berła, złe rodzeństwo mający, dum ną żonę, może nie raz w tey xiążce słodką znalazł pociechę. — Czyicż to koralowe popier­

sie n a srebrney tabliczce?— Bolesława wstydli­

wego.— Szkoda, ze to raczey nie Oyca twoiego obraz; zawszem ciekawa rysów twarzy lu d zi, którzy piękną maią duszę; a piękną bydź musiała dusaa Leszka Białego, kiedy przyiaciela wyźey nad iron ocenił.

W tem pudełku drewnianem

A

—’ 278 —

(15)

pieczęć iest P rzem ysław a; rozerwany zatargami następców Krzywoustego Polskę w iedno sklei­

wszy ciało, dla uwiecznienia tego dzieła w yryć ią każał, Ileźrazy o d tego czasu rozrywano cię, bie­

dna Oyczyzno moia? a ta pieczęć ieszcze nienaru­

szona... Na iedney stronie iest osoba na maiestacie z koroną na głowie, i iabłkiem w rę k u ; w o k o ło te słowa połacinie; Pieczęć P rzem ysław a Króla Po­

laków i Pomorskiego 'Klęcia; na odwrotney orzeł biały z napisem: Z w rócił Polakom zwyciężkie ich znaki.— A ten p a ła sz czarny z zelaznem i skówka- m i innieyszy od innych, czy po dziecięciu iakiem pamiątka? Nie sądźmy z powierzchowności, pa­

łasz ten należał do iednego znaywiększych k ró ­ lów naszych, lubo naymnieyszego wzrostem. W ła ­ dysław Łokietek,w drobnem ciele wielką nosił duszę i um ysł niepospolity. Słyszałam od biegłe­

go w dzieiach polskich męża, iź iemu prawdziwie większa iak Kazimierzowi należy się chwała; on w szkole nieszczęścia źyć i panować się nauczy­

w szy, wytrwałością w niedoli, m ęztwem w bo- iu, faskawością swoią, ocalił, ustalił Polskę, i sy­

nowi do czynów iego utorow ał drogę. Był 10 dru­

gi Dawid, przygotował zapasy do przybytku, któr r y n i e iego lecz syna imie miał nosić. — I tw<*

— 279 —

(16)

iatu iest iarCza waleczny Floryanie Szary, które*

mu sroźey nad trzech spis rany, zły sąsiad dokuczał;

uw olnił cicod niego sprawiedliwy Ł okietek,w ieś ofiarował w darze, do dawnego h e rb u lioźliróg do- daiir z y włócznie, a tyś stałsię głową znakomitego dotąd Saiyuszów rodu.— Przypatrzmy sir; teraz te­

mu Stołowi do pisania wśród Świątyni stojącemu;

należał on do K azim ierza W ielkiego; iakźe pro­

sty! a gdyby mówić u m iał,ileby nam wysokich mógł wyiawić rzeczy; król który na nim pisywały nie iedney tylko sprzyiałklassie, nie szafowałłask m ożnym , ale wszystkim poddanym rów nie ży­

czliwy, naj uboższych kochał naywięcey,i nie ie- den z Monarchów o imię wielkiego podbiiacza tak się nie starał, iak on o skromny Króla chłopków przydomek, wypłaciła m u się potomność zowiąo go przytem i W ie lk im — Ta czarna tabakierka w środku srebrna pozłacana, na tym stole stać- b y mogła ; napis na niey okazuie, ze do wdzię­

cznego należała W ie r z y rika. — Ale 11 w aż my ten trzewik-, iest on dziwnego ksUałłu; karmazynowy, krzyż na nim z złotego galonu; lat temu 441, o- k ry w a ł nogę piękney , cnolliwey królow ey; no­

siła go Jadwiga w czasie k o ro n ac y i, Jadwi­

ga , która dla dobra Oyczyzny z naytkliwszćy

280 * " t ,

(17)

miłości ofiarę uczynić zdołała; są tu ieszcze i inne po niey pamiątki: poci tg chorągiew, którą może sama wyszyła, w r. 1390 gcly W ę g r y Ruś napadli a Jagiełło gdzieindziey byłzaięty, ona ochotne r y ­ cerstwo zebrała, a na iego czele stanąwszy, oswo­

bodziła Ruś całą. I ten łańcuch zło ty iey imie no­

si, nie do iey stroiu należał; JacjAviga inaczey kley- notów swoich użyć umiała; wszystkie przekaza­

wszy na uposażenie Akademii K rakow skiey zało­

żonej' przez iey Dziada, lecz w zrosłey i ustaloney za iey szczególnem staraniem, H e ktorow i ten łań­

cuch sama na szyię włożyła ; tę drogą pamiątkę podawali sobie blisko przez pięć wieków Rządcy Krakowskiey W sz e c h n ic y , aż nareszcie ieden z nayznakomitszych iey Nauczycieli, Jan Śniadecki, widząc źe gaśnie owa pochodnia światła, przy- naymniey ten łańcuch złożył w 'S ybilIi.— I po walecznym Ja g ielle, kochanym od Jadwigi lu­

bo nie iey w y b o r u mężem, widzę tu dw a m ie­

cze przez K rzyżaków na szyderstwo posłane, gdy się rozpoczynać miała pod Grinwaldem b i t w a , iak gdyby Polacy w oręż byli ubodzy ; oto i chorągiew na tym chy try m Zakonie w te y ie walce zdobyta ; oto i trz y zabytki po Zbigniev , wie z Oleśnicy naprzód żołnierzu , potem Bi-

T om III. N er X V I I I . 20

(18)

— 282 — skupie i Kardynale; szkatułka z zw ierciad łem , p u h a r i p a sto ra ł; on w Grinwaldzkiey bitwie wieczn;} okrył się chwałą ; tam świeży oddział Krzyż ików natarł na Jagiełłę i na poczet iego, ie- den z nieb lecąc prosto ku M onarsze, podniósł na niego oręż zabóyczy. Bez tarczy, zbroi, szyszaku, młodzian ze straży Rrólew skiey drzewcem na pół iuż złamanem, uderza na śmiałka, zrzuca go z ko­

nia, i życie W ładysław a ocala. Ten m łodzian,był to Zbigniew z Oleśnicy. Szkoda że tego drzewca tu nie ma, miałby więcey ceny w oczach moich, od owego P uhara z perłowey macicy w kształcie Pawia w srebro oprawnego. — Po dwóch synach Jagiełły, W ładysław ie i Kazimierzu, żadney nie postrzegam pamiątki; ale za to widzę obraz Męża, który urodzeniem swoiem uświetnił panowanie Kazimierza Jagiellończyka i rok 1473, Męża, któ­

ry niesłychaną przemianę w wysokich naukach sprawił, iak drugi Jozue słońce zatrzymał, słowem Kopernika; każde dziecie cokolwiek uczeńsze, tem bardziey ty koehana Anielko, wiesz o odkry­

ciach iakie w układzie świata p o c z y n ił, ale może wraz ze mną pierwszy raz się dowiesz, o mniey ważnym lecz prawdziwie dobroczynnym w yna­

lazku iego. W Frauenburgu , gdzie przemieszki-

(19)

w al, i G w iazdarnią miał swoię, iako w miasteczku na górze wzniesionem, nie stało wody; K o p e rn ik rzekę o pół mili od tego mieysca płynącą, śluzami aź do podnóżka tey góry sprowadza, stawia na niźy donośne m łyny, a sztuczną machiną cały w ód za­

pas, aź do wysokości w ieży Kościelney dźwiga ; rozdzielona ruram i, woda spływa na ry n k i publi­

czne, w celnieys?e mieszkańców domy, w dzie­

dzińce K anoników , i wszystko co źyie , napawa dostatecznie. Odkrycie u k ład u świata więcey przyniosło imieniowi K opernika chw ały, lecz on sam iey nie uzył, bo m u dopiero po zgonie przy­

znaną została; ow oców tego dobroczynnego w y ­ nalazku za życia kosztował; bo często ieniuszu dzieła podobne są do ow ych b u rz falistych , któ­

r y c h dopiero gdy miną, zbawienne postrzegamy owoce; dobroczynności zabiegi są deszczem ma- iowym; dopiero co zrosił ziemię , iuż widoczne skutki iego.— Popioły Kopernika odkrył uczony Czacki, część ich tu spoczywa w ly m c za rn y m p o - m n iku , część w Sali T owarzystwa Przyiacioł Na- uk, które mu posąg przed pięknym sw ym domem ma stawiać.— Ieśli do tych czas, idąc lat porząd­

kiem, mało ominęliśmy pamiątek, ieśli z tak od­

ległych w ieków , zebrać ich,wi§cey n iem o ż n a by.

20

*

— 183 —

(20)

fo, teraz dopiero odkryją się bogactwa; w_iek Zy*

gnm

u t ó w

do którego i

li z

doszliśmy, wiek

k w i t n ą *

cey Polski, bogaty w ludzi, w czyny, w wypadki, 'bogatym bydź musi i w wspomnienia; bo w spo­

mnienie iest to owoc, który się z obfitości wieków obecnych dla przyszłości rodzi; w tym natłoku pa-, mi;]tek wiele pominąć będziemy zmuszeni. Iednak t.ym, które tu po Z ygm u ncie pierw szym zebra­

no, pilnie przypatrzyć się muszo; był to praw ie nay większy, naylepszy z Królów naszych; współ­

czesny Karola piątego i Franciszka pierwszego , w yró w n y w a ł o budw óm w sztuce panowania, a w zawieraniu soiuszów zdatnieyszego ów wiek nie miał. Mądry, sprawiedliwy, surowy, na w oynie wódz mężny, Królów i Xiążąt obrońca i iednacz, nauk p rzy ja cie l, uczonych’ dobroczyńca, blisko przez pół wieku szczęśliwey w ów czas Polski, znakomite berło piastował. Są tu włosy iego, ła ń ­ cuch, pierścień, szczątki zbroi; na to wszystko patrzę z uszanowaniem , a samą myślą iaką była Polska za życia iego, dusza moia się raduie. Ale I ni«stety! czemuż wiek żaden bez zakału, człowiek bez słabości bydź nie może? czemuż obok Zy­

gmunta nasuwa się pamięci chytra Bona? oto iey wachlarz; ileż razy zakrywać 0x1 musiał tware

w 284 —

(21)

słusznym wstydem zrum ienioną, ileź razy po­

ruszając nim pow ietrze, chłodziła rozpalone gnie*

w em oblicze; może b y ł w iey r ę k u , kiedy sy­

na nakłonić chciała do porzucenia B a rb a ry , mo­

że z pod niego spoglądała ciekawie na codzień bladszą twarz młodey K r ó lo w e y , i upatryw ała

W

niey chciwie bliskiey śmierci oznaków ? Ale odw róćm y od n iey myśl i oczy; nic miłe o p©»

dobnych istotach wspom nienie.... Patrzm y ra**

czey na te piec str z a ł, na ten ułom ek ze g a ru f są to wielkiego, cnotliwego M ęża, Jana T a r­

nowskiego pamiątki^ - ten nas z ludzkością po­

godzi. Ach! ktokolw iek nie iest dostatecznie przekonanym o zaletach c noty, niech ią w my­

śli obok występku postaw i; na p r zy k ła d , przy chciwey B onie, niech uyrzy sprawiedliwością, um iarkow aniem tchnącego T arnow skiego, niech pamięć iaką zostawiła w narodzie z iego nie­

śmiertelną chwałą p o ró w n a , a potem niecbay się zapyta siebie: za czem ubiegać się należy?-—

P o Z yg m u n cie A ugu ście iest tu s z p a d a , ka ­ w ałek s z a ty , chorągiew ; nie zrównał on w pra­

wdzie O y c u , ale przecieź.i on miał wielkie przy­

m io ty , i Polska ieszcze pod iego b e rłe m k w ś

tnęła; iest tu i obraz iego, widzieć go n i e m o .

(22)

286

gę bez żalu; ostatni a drogiego rodu Jagiełłów , Polskę osieroconąś zostawił:

L eg łeś iak dąb odwieczny z korzen i zw alony , N t zaw iązk iem odziom ków sw ych nie pocieszony;

•Ległeś ; a to K r ó le stw o , k ilk u w iek ó w dzieło,

P ierw szy ra z w swyck zaw orach węgielnych lękueło. ( 1 )

iest ieszcze i ociązka iego. Może kto sądzi,źe tylko Królow ie francuzcy, angielscy, tkliweini i romansowem i byli? i nasi Monarchowie zna­

li delikatne uczucia. Zygm unt August z trzech ż o n sw oich, naylepiey kochał Barbarę, z pię*

ciu sióstr, Izabellę Królową W ęgierską; straci­

wszy obie i w tey xiąźce ich pamięć połączył, w izerunki ich umieścić kazał, i zawsze ią mie­

wał. przy sobie. Ludw ik XIV. nie powstydził­

b y się tego czynu.— I po tey tak wcześnie zga- słey B arba rze, która ani długiem życiem, ani dziecięciem ż a d n e m ,n ie wypłaciła się małzon*

kowi i Polsce,, iest sztucicc koralowy i łyżka konchowa.— Ale iuż podobno i w sarney Sybilli nic nie może bydź trafnieyszego, nad ten po­

m nik Janowi Kochanowskiemu postawiony. Oy- ciec Poetów naszych, człowiek c n o tliw y , dobry P o la k , winien b y ł tu znaleść wspomnienie.

W tym nagrobku m a rm u ro w y m , złocona gło-

- - --- --- --- — ... ...

( l ) W oronicz P ieśń l i i w* 282*

(23)

wa ieg o , za napis służą praw dziw ie wieszcee śpie­

waka z Czarnolasu ry m y :

I op a trzy ! to dawno syn pięknĆy Latony*

Ź e moich k ości p o p ió ł n ie będzie w zgardzony. '

Na samym zaś nagrobku ręka t.kli wey Autorki Mal- winygodna ocenić tego Poety serce,zawiesiła pię­

kną lirę koralową z b ry la n tam i, wężem istronami złotemi.— Po H enryku W cilezyuszu nie widzę tu pamiątki źadney; słusznie, nie zostawił on iey i w sercach P o la k ó w , za t o ^ o B atorym iestich obficie.

Jest m iecz pośw ięcany p r z e z G rzegorza X III. Pa- pieza przysłany m u 1580. r. na woynę z Niewierne*

m i ; i e s t p a f a s z iego, popiersie, obraz. Szkoda,źa ten K ró l w ie lk i, sprawiedliwy w k a ra n iu , bez względu na o s o b y , ieden zdolny do powściągnienia iu źw y u z d an e y w tedy Panów sw aw oli, do zagrun­

towania władzy monarchiczney , źył zbyt krótko i nie opatrzył sobie następcy.— Po zonie iego, cnotliwey A n n ie Jagiellonce, iest także dosyć pozostałych rzeczy ; oprawa srebrna z iey aciąż- lei, łańcuch z ło ty , kaw ałki tru m n y , Ja bardzo Annę Jagiellonkę koc ha m , i szczegóły iey ży­

cia wielce mnie zaymuią. G dyby ie kto dokła­

dnie opisał, utw o rzy łb y romans wcale w no­

w ym guście. Kiedy iey siosh-y wychodziły za

— 2ŚT —

(24)

mężami do dalekich k r a i ó w , ona wolała pozostać w oyczyźnie, i nie zawierać wcale ślubów małżeń­

skich. Lat przeszło czterdzieści w panieństwie przeżywszy, tnogła bydź pewną, ze iuż nigdy stanu nie zmieni .sw obody nie straci, gdy nagle śmierć b r a t a , zostawuiąc Polskę osieroconą, do innych przeznaczeń otworzyła iey pole; wezwaney na tron , kazano koniecznie przyjąć męża , nie pytając się czy chce go czy nie P czy znaydzie pomyślność w m ałżeństw ie?— Czegóż nie dokaże bogate wiano?

po kilkunastu zalotników nie młodey Annie się tra­

fiało; a ona zaniechawszy iuż wszelkiey myśli wła­

snego szczęścia, o los k raiu , o przywrócenie po- koiu i zgody, iedynie troskliwa, nie pytała się który będzie dla niey dobrym m ęż e m , ale któ­

ry dobrym K ró lem ? i tego przyiąć była goto­

wa. Nieboga! cóż się z nią dziać musiało, gdy Polacy dwudziestoletniego młodzieńca na tron w e zw ali, gdy widziała w stręt iego do niey o- c a y w isty , a tak naturalny, bo raczeyby iey ma­

tką Henryka W alezyusza, niśli żoną bydź przy­

stało. Za pierwszą sposobnością, wcale nieia- ko grzeczny francuz, uciekł od niey Król m ło­

dy ; lubo nieco upokorzona, musiała iednak b y d ź rada tey ucieczce, tem bardziey, źe niedługo

— 288 —

(25)

potem dostała w Stefanie Ba torym małżonka, któ­

r y praw ie rownego z nią wieku, kochać i szano­

w a ć ia trminł, i który (co w iey oczach ieszcze więcey znaczyło) Polskę uszczęśliwił.— Anna Ja ­ giellonka wielce była pobożna, dobroczynna, u- przeyrna; zostawszy królow a, utrzymywała d w ó r okazały i praw dziw ie polski; z iey śmiercią ustały starożytne i narodow e na dw orze królew skim zwyczaie, ona była ostatnią królow ą Polką.— L u ­ b o córka, siostra i żona m onarchów , przecież nie­

dostatek nie b y ł iey obcym; po śmierci Zygm un­

ta Augusta, w czasie b e z k ró le w ia , źadnemi nie opatrzona dochodami, zbywało ie y e a pierwszych potrzebach; przyszło do tego, iż musiała zastawić

wszystkie ldeynoty i srebra swoie; został iey tyl­

ko z

k o s z t u

wnieyszych sprzętów ieden k u b e k sre­

b rny; sierotką go przezwała, chcąc przeto w yra­

zić, że go opuścili wszyscy towarzysze iego. Zm ie­

niła się postać rzeczy, Anna odzyskała w krótce diiwne dostatki, a z koroną, królewskie odziedzi­

czyła skarby, sierotka na zawsze naydcozszyin iey został, on zawsze b y ł przy niey, z niego za­

wsze piiała. Na śmierć pamiętna, w m łodym ie­

szcze wieku będąc, sprawiła sobie sprzęt pogrze­

b ow y, uszyła śmiertelny ubiór; stał w skrzynce pod

(26)

iey łóżkiem; grób n a w e t wystawiła sobie, i nad nim modliła się często. Młodszego od, siebie męża, o dziesięć lat przeżyła.— Z tych kilku słów o Annie Jagielonce, osądź sama, kochana Aniel­

ko, czyby iey, historya nie mogła bydź równie zaymuiąca iak na przykład Johanny z Fran- cyi. ( i ) Ach! gdyby te Polki, które maią do pi­

sania zdatność, na wzór niewiast innych kraiów, naprzód z ięzykiem, potem z rzeczami Oyezyste- mi obeznać się chciały , znalazłyby w dzieiach naszych treść nie do iedney Powieści, Już sza-' ! n ow ny Autor Jana z T e n c zy n a , chlubny ten zawód otworzyć raczył; czem użbyśm y i my nie­

wiasty sił naszych sprobować nie miały? w tak l u b y m zamiarze i w ostatniem mieyscu stanąć by m i ł o ... Ale gdzież się zapędzam? odbie­

głam daleko od Puław i od Sybilii; nie! nie od­

biegłam wcale; bo zachęcać do prac narodowych, iest to owszem dowodzić, źe się iest w Sybilii, ze się Puławskiem oddycha pow ietrzem ...

W ró ć m y iednak do oglądania dalszych pamią­

tek. Oto pom nik czarny m ozaikow y na cześć wielkiego Zamoyskiego; w nim kości iego i ka­

w ałek szaty. Oto buława tego sławnego He-

— 290 - r

( 1 ) T ak i ty tu ł iednego z rom an sów historyczn ych Pani de G en lii.

(27)

tmana, ociega do nabożeństwa , (może ta sama na k tó re y w e L w o w ie się modlił) tacka zpod lulki 11. p. rzecy. W szystko w tym mężu wielkie i nie-*

pospolite; iak wiele na przykład daie do myślenia, ten napjs, k tó ry na grobie swoim w yryć kazał:

T u z ło z y ł Jan Z am o yski Kanclerz i H etm an , co w nim było śmiertelnego. Prawda! w grobie ciało iego tylko legło, a w nim ciało iedynie b y ­ ło śmiertelne; dusza spoczęła na wieki w Bogu;

imie, sława i pamięć, póki Polaków stanie, trwać będą.— Śmierć wszystko z r ó w n y w a ; obok ocięgi Zamoyskiego, leży podobnaż Zborowskiego S a ­ muela; za życia swych P anów nie leżały tak bli­

sko siebie.— Ale otóż zabytki po K rólu, do któ­

rego żal mam naywiększy. W szczęśliwych pa- nuiąc okolicznościach, korzystać z nich nie umiał;

za iego życia tylu wielkich ludzi miała Polska, a u niego nie naygodnieysi mieli wziętość ; u ro ­ dzony z Jagiellonki, powinien był bydź iak ca­

ły ród Jagiełłów , ludzki, uprzeymy, przystępny, a on Niemców nad kraiow ców przekładał, dra­

żnił zwyczaie n a ro d o w e , dziką p osę pnośc ią , po­

nurem milczeniem, odstręczał serca, korony z rąk

swoich wypuszczał, zawiązał w Polszczę rokosz,

nieszczęść naszych stał się główną przyczyną.

(28)

K tóż się nie domyśli, źe o Zygm uncie III. chcg mówić? J e s t tu obraz iego, kaw ałek szaty i zega­

rek własney roboty.— Po dw óch zonach iego JLn- nie i Iionstancyi jliislrya czkach iest także pamią­

tek kilka/ kaw ałki z obicia tru m n y, łańcuch, p e r -i ty . Pierwsza miała bydź bardzo dobra; Annę Ja-' giellonkę wiekiem i słabościami uciśnioną pielę­

gnowała troskliwie; małżeństwo z drugą , wielu k łótni i zamieszek stało się przyczyną .— Obrazowi X ięd za Skargi przyglądałam się pilnie; cenić w nim należy Pisarza, mówcę i człowieka; łagodny, dobroczynny, uraz nie pamiętał; bogactw, znacze­

nia nie c hciw y, choć w łaskach u Króla, nie miai , swoich zauszników , dla lctórychby darów żądał;' wsporninaią tylko o iednym woźnicy dworskim*

k tó ry przez lat kilkanaście byłzaw sze wraz z po*

wozem na iego zawołanie, tem u gdy się zestarzał, dochód dożywotni ze skarbu wyiednał. Skrom ny

* w y k ł b y ł mawiać wielbicielom swoim: „Chwali­

c i e mnie teraz, a za lat kilka nikt nie wspomni żem

„ b y ł n a świecie.” W tem się pomylił, dwa wieki minęło, a iędrna iego polszczyzna, piękne myśli, ie­

szcze słuszne od znawców iednaią mu pochwały ; ceniony iest tem więcey, że prawie zamyka szereg krasomowców z złotego wjeku literatury w Polsce.

— 292 —

(29)

Za panowahia Z ygm unta tylu by ło wielkich ludzi, i tu po nich takie m nóstwo pa m ią te k , że trudno w y b o r u uczynić. Oto Pom nik L w a S a ­ p ie h y, rycerza i obywatela, skrzypce ie g o , bo

bardzo m uzykę lubił; b u zd yg a n Jana tegoż na*

zwiska; znaki zw ycięzkie Tęezyńskich, których irnie trwało z chlubą w Polsce od 1010 do 1635 roku. W tym czasie ostatni potom ek tey znako- mitey familii, która do tronów się zbliżała, mło­

dzieniec pełen nadziei zginął na polowaniu od dzika; oto b u zd yg a n Zebrzydowskiego, różne po Żółkiewskim zabytki. J u z tych pominąć n i e p o ­ dobna. Mało liczy Polska irę ż ó w Żółkiew skie­

mu podobnych; wielkiemu Zamoyskiemu l u b y , kochany od króla Stefana, choć żył lat nie mało, może ieszcze więcey b ite w s to c z y ł , więcey ran za Oyczyznę poniosł. Z Rusią, z Tatarami, z T u r ­ kami, ze Szwecyą, z K o z a c tw e m , z 'W ołoc ha m i się mierzył i niemal zawsze zwyciężał; równie iak Zamoyski wraz z wielką buław ą pieczęć K ancler­

ską p ia s to w a ł; chlubny żyw ot iego chlubniey- szy zgon uwieńczył. W y s ła n y przeciw W o ło ­ chom , T atarom i T u rk o m , z małą garstką woyska, slarzec siedmdziesiąt letni, lubo przew idyał smu­

tny koniec w ypraw y, nie wahał się iść raz ie-

— 293 —

(30)

szcze na nieprzyiaciela ; iak piękny list iego do Zygmunta III. który terai zakończył słowy: „Je- ,.śli (co niechay nie ziści Opatrzność) los przeci-

„ w n y na Pipltę spadnie, nie chcę przy życiu po­

z o s t a ć , dobrowolnie śmierć odniosę. Dobrzerate-

t

„go świadom, i to przed sądem Boga w krótce po­

j a w i ć sie maiąc, stwierdzam, żem wiernie i szcze-

„rze W K M c i służył; a ieśli w czym kolwiek (rzecz to bowiem ludzka) nie uczyniłem com był

„ p o w in ie n , przebacz Miłościwy Panie. Syna, ie-

„żeli go cios woyny oszczędzi, w inonarszey racz

„zachować pieczołowitości.” Spełniły się w różby Żółkiewskiego; siłą nierównie większą nieprzyja­

ciół, zmuszony był cofać się ku Dniestrowi, nieu­

stanne ich napady ponosząc. Byłby iednak i swoich i siebie ocalił, ale w nocy z szóstego na siódmy Października, 1620 r. opuściły go nie­

które nie cne chorągwie , napadł niespodzianie nicprzyiaciel. O to c z o n y , walczył iak lew. — W chwili naysroższego niebezpieczeństwa, syn poddawał mu konia i błagał żeby się ucieczką ratował; nie przyiął go i rzekł ,,Rzeczpospolita

„pow ierzyła m i to woysko, ieśli go nic zachowam,

„zginę z n im razem !" i zginął. Te ostatnie słowa błoń Cecorskich bohatera, czyż nie p r z y ­

— 294 —

(31)

wodzą pamięci twoiey, Anielko, owych wyrazów, które we dwa wieki po nim, w tymże samym mie­

siącu, mąż rów nie waleczny nad nurtam i Elstery wym ówił. W naszey żałobie po iego stracie, cie­

szmy się tem podobieństwem , snadź ten sam duch m ęztw a, k tó ry Oyców do wielkich czynów po­

budzał, i synów zagrzewa... G łow ę Żółkiewskie­

go zawieziono do Stam bułu i oprowadzono ią z tryum fem po ulicach; żona walecznego Hetmana chcąc ia, zwłoki męża i syna wziętego W niewolę w ykupie, 200.000 dukatów złożyć musiała ; ta głowa wydobyta z grobu w Ż ó łk w i, dziś iest tu złożona, w tym bia łym m ozaikow ym p o m n iku ; prócz niey iest ieszcze suknia tego wielkiego mę­

ża, obraz i inne pamiątki.— I Iiaról Chodkiewicz spółczesny Żółkiewskiego , i rów nie iak on mę­

żny, także tu ma swóy pom nik; iest i obraz ie­

go, tarcza, syg n et; wielkie czyny tego męża go­

dne b y ły b y dokładnieyszego ieszcze wspomnienia, a tu czas nagli; ieszcze tylu pamiątkom przypa­

trzyć się mamy.— Te kaw ałki sza ty, ten p ie r­

ścień, ta ociązka do m odlenia się, ten łańcuch od orderu złotego runa, należały do W ładysła­

wa IV. W y c h o w a n y w obozach, ćwiczony w

sztuce rycerskiey pod Żółkiewskim i Chodkiewi­

(32)

czem, wyszedł na woiownika i wielką zyskał ry*

cerskg sławę; zaiął się nawet morskiey siły utwo*

r ż e n ie m , i polskę chylącą, się w ew nątrz, od napa­

dów uchronił.. L u b ił nauki, ale iuźza czasów iego wypleniać się zaczęły w ieku Zygm untów ieniu*

sze; jednak nieśmiertelny Sarbiewski, którego o- braz tu postrzegam, i ze względu nauk to pano^

wanie zaleca; Sarbiewski, którego nieszczęściem, ani ty Anielko, ani ia rozumieć nie mogę, bo ła­

cińskie wiersze pisał, w Anglii i w innych kraiach dotąd za klassyka iest uważany. On b y ł wraz z Fabianem Birkowskim, Kaznodziei^:Władysława IV. a.pierwey ieszcze baw ił w K ro z a c h na^Zrnu- dzi; tatą Iest góra drzewami o k ry ta , Miedziokal- nin zwana; lubił się przechadzać po niey; w cieniu rosnących tam dębów składał wiersze s w o i e ; w yrzynał ie na ich korze. Sarbiewski miał zwyczay , który od Poetów naśladowanym bydź powinien, stawał zawsze przy łóżku wszystko co do pisania potrzeba , a w nocy gdy iako u- lubionemu s o b ie , Muzy się przyśniły, za pier- wszem ocknieniem , kryślił na papierze owoc marzeń swoich. — Po przyiacielu y^ładysława IV. Jerzym Osolińskimy iest tu szabla, kałam arz, i inne zabytki; był to mgż cnotliwy, i w naukach

296

(33)

bardzo biegły. Po kilka fazy nieprzyjaciele iego poróżnić go z królem chcieli, ale iak Siully przed H e nrykie m IV. tak 011 przed synem Zygm unta III. zawsze usprawiedliwić się potrafił, bo b y ł nie­

w inny i kochany. K ról przekonawszy się, nie­

ma przy wiązańszego i zdutnieyszego urzędnika, u- źy wał go do znakomitych posług, a Jerzy zawsze godnie w yb o ro w i iego odpowiadał. Poseł do An­

glii w r . 1G21. (ieszcze za życia Zygmunta) m ow y iego w ie d n y m dniu kilkanaście tysięcy exempla- rzy sprzedano; Poseł do R z y m u , wiazd nay wspa­

nialszy odpraw ił, i Xiąźęciem od Papieża b y ł mia­

nowany.— A i po tobie, niefortunny Janie K aź­

m ierzu , K rólu tysiąca nieszczęść (iak cię wy- m ównie śpiewak Sybilli nazywa) iest tu pamiątek kilka. D ziw nem i smutnem było przeznaczenie t w o i e , iuz byłeś Jezuitą i K ardynałem , kie­

dy cię na tron po bracie wezwali Polacy; lecz

S kor oś w stą p ił, iu z zgubna godzina w yb iia A P a r k a n ieszczęść naszych w rzeciono rozw iia! ( 1 )

W tak sm utney kolei zmierziwszy sobie koronę, zby t słaby do zaradzenia niedoli Oyczyzny, zbyt tkliwy do uważania iey oboiętnie , wolałeś ią złożyć. Ach! nie wielka dla Sternika c h lu b a ,

W oron icz P ieśń 111, w . l2 7 .

T om III. N er X V I I I . 21

(34)

— 293 — w czasie nawałnicy ster opuście; chwała nieśmier­

telna należy się temu, który ieśli nie ocali okrętu, przynaymniey razem z nim ginie. Po długim i tkli­

wym oporze puścili cię Polacy, a ty luboś do piękney udał się F r a n c y i, lubo cię tam miłość uszczęśliwić chciała, nie dożyłeś iednak i lat czte­

rech; bo w iakieyże nayroskosznieyszey krainie , Polakowi dobrze bydź może, kiedy w ie , że b ra ­ cia iego nieszczęśliwi.... T y waleczny Stefanie Czarnocki, mężnieyszą miałeś duszę od tego kró­

la, k tórem u wiernym byłeś do końca. W idzę tu po t o b i e , zabytków wiele, więcey ich ieszcze zo­

stawiłeś dzieiopisom. W \.ym cza rn ym m a rm u ­ row ym po m n iku , iest kość z tey ręki która się za Boga, Oyczyznę i Króla ui^ć umiała; iest tu bu- ła w a, , burka, tarcza twoia, i czarakryształow a, dar Króla Duńskiego po zwycięztwie twoiem nad Szwedami.— Mało świat widział Bohaterów rów nych Czarneckiem u; nie ród wysoki, ale prawdziwa zasługa wyniosła go nad innych; iak sam mawiał w staropolskiey prostccie: Nie p o ­ w stał ani z soli ani z roli, tylko z tego co boli.

W dziecinnym ieszcze wieku rycerską, duszę w y ­

k ryw a ł , b r o ń , ulubiony była m u z a b a w ą ;

pod Koniecpolskim ćwiczył się w woienney

(35)

sztuce, i w krótce mistrza swego prześcignął. KtóS by zliczyć potrafił wszystkie czyny iego, w szy­

stkie dow ody m ęztwa i śmiałości; on króla u rato- w ał, Oyczyznę ocalił, Szwedów, Kozaków, Tata­

rów tyle razy pokonał. T r y u m f okazały, podzię­

kow anie o d tronu, Tykocin nadany m u dziedzic, tw em , buław a, wdzięczność w sp ó łb ra c i, i w i e ­ czna sław a, te były i Czarneckiego nagrody.

Sakoda, źe synów nie zostaw ił, miał tylko dwie córki; iedna z nich Katarzyna Alexandra, zcgna- iąc Oyca gdy na w oynę iechał, te pamiętne w y ­ rzekła słowa: „O! iakźe źałuię, źem się nie uro-

„dziła mężczyzna, naśladowałabyin czyny, dzie­

d z ic z y ła b y m sławę Oycow ską.” T e słów kilka uwieczniły iey pamięć między Polkami.— Po tak chlubnem o Czarneckim wspomnieniu,iakźe p rz y ­ kro patrzeć na ten p u h a r i p a ła sz B ohdana C hm ielnickiego, którego Nieba chcąc ukarać Polaków za ich bezrząd , niezgody , s w a w o le , narzędziem zguby naszey uczyniły. On b u n tu ­ jąc Kozaków , m ordam i i pożogą Ukrainę p u ­ stosząc, niszcząc woyskaRzeczypospoli tey, w cza­

cie kied y od Szw edów napadniętą b y ł a , rang iuź niezagoioną ie'y zadał.-—Radabym niezmier­

nie żeby iaki łV a lter-S ko t Polski wyjaśnił nam 21

*

— 299

(36)

charakter, dał w ierny obraz przygód tego czło­

wieka, który męztwem, śmiałością, pragnieniem zemsty, a więcey ieszcze niedolą naszą się wsła- jwił. Niedawno zdarzyło mi się słyszeć od U- krainczyka następuiące o tym p o n u ry m Bohate­

rze szczegóły; czy zupełnie zgodne z b is to r y ą , nie ręczę? ale przyzna każdy, że treść do r o ­ mansu podać by mogły. Chmielnicki był rodem z Ukrainy Polskiey i od młodych lat pachołkiem na dworze Starosty Potockiego. D ow cipny , przebiegły, odważny i śmiały, z dworskiey służ­

by przeszedł w służbę Pizeczypospolitćy , Pisa­

rzem zost:ił; to iest poruezonym miał sobie spis Kozaków zdatnych do b o iu , ażeby stany wie­

działy z pew nością, iakiey w potrzebie siły spo­

dziewać się od nich można? Na tyrn^to urzędzie Chmielnicki poznał K oz a ków , a oszczędzając ich, życzliwość sobie pozyskał. Chmielnicki w po­

w tó rn e małżeństwo poiął był cudney urody ko­

bietę, w tey pokochał się Podstarosta Pana P o ­ tockiego, a czy łaską pana ośmielony, czyli teź gwałtow ną namiętnością, w y k ra d ł ią. Obrażony mąż domagał się sprawiedliwości; nie otrzyma­

wszy iey, schwycił uwodziciela, wybić go kazał sromotnie i puścił. T en mszcząc się, obw inił go

— 300 —

(37)

przed Hetm anem Koniecpolskim, że h u n tu ie K o ­ zaków przeciw ko Rzećzypospolitey, i w tym razie złapany syn Chmielnickiego z pierwszey żony, zbi­

ty kiymi, śmierć poniósł. W te d y iuź gniew Bohda­

na nie znał granic; stawa na czele tych Kozaków, którzy oburzeni niedaw nem ścięciem P auluka , czekali tylko na W o d z a, żeby na wiarołom nych Lachów uderzyć; mordy, pożogi, śmierci tysiące, zachwianie caiey niemal P o lsk i, zemsty Chmiel­

nickiego są owocem. N iew ierną żonę i iey kochan­

ka c h w y ta , żonie piersi każe ucinać i życie od­

biera , nad współ-zalotnikiem tak się pastwi. W polski stróy nib y go przybiera, bo zczaski skórę zdeymować m u każe w kształcie wygoloney czu­

pryny; ręce od ramion do samych palców z ciała obnaża, na podobieństw o polskich wylotów, i pa­

trzy iak w tych m ęk a c h , nieszczęśliwy kona.

Dreszcz przechodzi wspomniawszy do czego w y ­ stępek człowieka doprowadzić może! lwy, tygry­

sy, nie pastwią się tak iak on nad ofiarą swoią....

Chmielnicki kilka razy przepraszał Króla, i zno­

w u się b u ntow ał, um arł H etm anem Kozackim ; karę iego Nieba sobie zostawiły... Jakże on czę­

sto spełniaiąc ten p u h a r zagrzewał się do zemsty;

ta rdza na tym iego p a ła s z u , k rew to Polska—

(38)

Odwróćmy- ztąd oczy... Oto po M aryi Ludtvice koronki, szaty, \ łańcuch. Zona dw óch Królów, W ładysław a IV. i Jana Kazimierza, miała umysł tęgi; w czasie w oyny ze Szwedami, dała m ęstwa i stałości wiele dowodów. Jak w daw nych wyczy- tuię rękopisrnach „wiele rzeczy z pożytkiem

„Rzeczypospolitey czynna, ale wiele tez i ze szko­

d ą , bo zbytecznie do rządów się wdawała , co

„niewiasta nie pokona? Króla Jana Kazimierza,

„wodziła za nos, iak m urzynek słonia™ Ale aia-

„kiegoż początku pa nowa wie biało^łowskie, (któ-

„rym wiele królestw w niebezpieczeństwo przy­

c h o d z i ) rozpościerać się zwykło? znieuszanowa-

„nia Mężów. Bo kędy iest Król pilny i rozgarftio-

„ n y , sławę swoię kochaiący, w zabawach publi­

c z n y c h ustawiczny, tam k ró lo w e rządzić nie mo-

„gą.” Z tych kilku słów o Maryi Ludw ice, w no­

sić można, ze iey mężów większa wina, niśli ićy samey, ieśli się wdawała d o rządów , i to nie­

pomyślnie* pamiętaymy więc raczey, że iey u- tworeni kościół W iz y te k i Missyonarzy w W a r ­ szawie , ze założyła ogrodów kilka , zwłaszcza ieden Botaniczny koło pałacu męża Kazimirow- s k im '

7

.wanego ; gdzie dziś Akademia. — Czyiae ten la k z dw iem a strza ła m i, ta buław a i te in-

— 302 —

(39)

ne zabytki? W szytko to po rodzinie nieszczęśli­

wego Króla M ichała pamiątki. Xiążęta Wiśnio- w ieccy od K orybuta, syna Olgierda ród swóy w io­

dą, pieśni ludu sławiły wielkie ich czyny; ieden z nich D y m itr strasznym stał się T u r k o m , lecz po cudach waleczności wzięto go w niewolą, przy­

prowadzony do S tam bułu 1563 r. gdy niechciał odstąpić wiary, zawieszony na haku został; z tam- tąd z podobnego sobie łu k u rzucał ieszcze strzały na T u r k ó w , aź mu roziuszeni śmierć zadali. •—

Nie miał męztwa Oyców M ich ał W iśniowiecki;

wyniesiony na tron iakby cudem, bez d ó b r , bez pomocy, bez przyiaciół, wypraszał się ze łzami od tey dostoyności.— P ra w d z iw ie , żaden obraz nie inaluie w ym ow nie y okropnego stanu rzeczy na ten czas w P olsce , iak ten w stręt któ ry iey ko­

rona, (cel zw ykłych życzeń ludzkich) niemal po­

wszechnie wzbudzała. Jan Kazimierz złożył ią, Mi­

chał K o r y b u t płakałprzyim uiąc. Bo w podobnych

okolicznościach, kiedy i w ew nątrz i zewnątrz

k ray iaki upadkiem grozi, do podparcia go ieni-

uszu p o trz e b a; a ten świata moralnego kometa

nie często zw y k ł się ziawiać. Ziawił się iednak

niedługo dla Polski w osobie Bohatera , który

owocami świetnych zwzcięztw swoich, uawięcey

(40)

tę Świątynię ubogacił, widzę tu chorągwie, m ie ­ cze, tarcze, p u h a ry , różne sprzęty na Turkach przez niego z d o b y te ; ale Sobieski, ieniusz miał tylko woienny; puklerzem swoim zasłonił 011 na czas iakiś Polskę, blaskiem oręża zaćmił na chwi­

lę E u ro p y oczy, i dopóki t.en oręż rdzą nie za­

szedł, łudził wielu a naywięcey samych Polaków.

T rw ało to złudzenie i za dzielnego iego następcy;

lecz za spokoynego Augusta III. gdy tuman przez woyska zwycięzkie wzniesiony osiadł, ukazał się rzeczywisty stan Polski, a mała garstka dobrych obywateli uyrzała rychły zgon O y c z y z n y . . . . I z tych smutnych, (choć ieszcze pozór maią.- cych szczęścia) czasów, iest tu zabytków wiele, ,0 to zegarek kornalinowy M aryi Iia zim iry zony Sobieskiego; więcey ona ieszcze mężem niśli Marya Ludw ika swoim rządziła; pogrom ­ ca T u rk ó w niewolnikiem był kobiety, i iak mó­

wią, ona naywięcey nieprzyjaciół mu namnoży­

ła, do dobra które mógłby sprawić przeszko­

dą b y ł a , truła mu dom owe szczęście, i z iey łaski Iirólewica Jakóba którego tu obraz po­

strzegam, korona Polska minęła. L u b o ten ze- garfck śliczney iest roboty, i dziś mógłby zdo­

bić pierwszą elegantkę , przecież miley ini pa­

— 304 —

(41)

trzyć na tę buław ę Jabłonowskiego, on po Czar­

neckim Hetm anem został; godny tak wielkiego M ęża następca, wspólnikiem był prac, przyjacie­

lem Jana trzeciego.— Oto chorągiew Szw edzka na hufcach Karola XII. zd o b y ta ; smutna pam iątka!

k rw i wylew, spustoszenie, takie były skutki roz- poczętey dobrowolnie przez Augusta II. ze S zw e­

dami woyny; sam będąc siły tak nadzwyczayney , źe giął szyny żelaza, podkow y łamał, półmiski srebrne w trą b k ę zwiiał, przytem potężnego ma- iąc sprzymierzeńca, myślał że z łatwością ośmna- stoletniego Króla pokona; ale ten młodzieniec b y ł Bohaterem, uczuła w n e t Polska i K ról iey moc ramienia iego; przebiegł ią całą, zrzucił silnego M onarchę z tronu, zniszczył Saxonią, innego prze­

znaczył Oycom naszym Króla., gromił, zwyciężał, aż nareszcie zaufawszy nadto sw em u szczęściu, sam porażonym został. I tego cnotliwego M onar­

cho którego nadał Polakom, (dar raczey przyia- ciela niśli wroga) są tu dwa p o rtrety , p u d ełko , i szabla. W ysokie przymioty Stanisława L e ­ szczyńskiego żałować nam k a ż ą , źe gasnąca gwiazda Karola X II. i nad iego losem w pływ miała; ale dla iego osobistey chwały może le- piey źe się na Polskim nie utrzym ał tronie ;

— 305 —

(42)

nie b y łb y zapewne pokonał Panów przemocy , z których większa część nieprzyiaznąt mu była, nie b y łb y zaradził iuź zbytecznem u nieładowi, nie . b y łb y wstrzymał obcych M ocarstw wpływu; a tak na obcym ironie panuiąc w pokoiu, pozyskał sza­

cunek E u ro p y całey, dot;jd trwai^cą miłość pod­

danych. Córki i ego, M a ty i Królowdy Francuzkidy iest tu L ira ; dźwięk iey stron nie raz zapewne smutek ićy myśli rozerwał. — A u g u sta III. spo­

strzegam także obraz i szkatułkę. K ról ten i pa­

nowanie iego właśnie było takie, iakiego potrze­

bow ały losy do przyśpieszenia zguby Polski. Mo­

narcha bez władzy, kray bez rz;jdu, woyska i skar­

bu , wszystkie Seyrnyzryw ane,Panow ie za cudzo- ziemczyzni-j się ubiegakjcy, naród w gnuśney nie- czynności, w hańbiącem opilstwie drzymaiacy.—

Cisza tak zgubna, wielką zapowiedała b u r z ę , wy- buchnęła tez niedługo za nieszczęsnego następ­

cy Augusta. Iest tu i po nim pamiatck nie mało; między inneini suknia w którey od kon­

federatów b ył uprowadzony , i bót dany mu przez icdnego z nich w mieyscu trzewika, któ­

ry w tym razie b y ł zgubił. Mężów wsławio­

nych za iego panow ania, szczególniey też w Li­

teraturze i pięknych sztukach, które on z letargu

— 306 —

(43)

obudził, iest tu zabytków wiele; iest ich obfitość wielka i zostatnich lat zeszłego wieku. T e iako z lat żałoby Polskiey łzami skropić by się chciało , na ich czele postawić można ów wazon zkości słoniow ej i z hebanu ręki walecznego Kościuszki dzieło, k tó ry tą pracą skracał długie nieszczęścia godziny.... M ęztw o Polaków, co w tym iuź w ie­

k u ieszcae no w y m przyodziało się blaskiem, w iel­

ce zbogaciło ten P r z jb jte k naro d o w j , a lubo imiona M ężów niem wsław ionych w ustach, w sercach są wszystkich, miło ie widzieć iuż zabez­

pieczone na wieki od zagłady w S w ią tjn i p a m ię ­ cią miło obok tych starodawnych i bogatych sza­

bli widzieć tę broń prostą, k tó rą dokazywali R y ­ cerze nam znani i ieszcze żyiący ; między tą b r o ­ nią widziałam nie iednę dzidę 11 ułańską] wspo­

mniałam na lasek osiczynowy....— Prócz pamiątek tu wym ienionych i w ieluktóre pominąć musiałam, są ieszcze w Sybilli skarby wielkie w rękopi- sm ach ; chciwem i łakomem okiem patrzyłem na n ie ; bo żadna szesnasto letnia Panienka do kw iatów , piór i wslązek podobney chętki czuć nie może, iak ia do starych i zbutwiałych papić- rów; ale nie było czasu na ich przeglądanie; le- dwiern się iednak od tego w idoku oderwać potrą-

— 307 —

(44)

— 308 = - fila, żeby przystąpić do xięgi, w k t ó r i y zapisuie się każdy odwiedzający Sybillęjiia' i towarzysze moi, położyliśmy nasze skrom ne nazwiska , w owey Xiędze, która tyle sławnych imion, dwóch M onar­

chów podpisy zamyka, ą dziwnera i praw dziw ie wieszczem zdarzeniem iednym znicb, i to na

riay-

pierwszey stronicy zapisanym, iest T e n , którego łaskawością Świątynią Sybilli na ziemi Polskiej stoi, i który każdem u z nas tym zabytkiem pamią­

tek cieszyć i .chlubić się pozwala. To uczyniwszy wyiść wypadało, a zostać się ieszcze była ochota.

W przeciągu chwil kilk,u, myśl moia za pomocą oczów, ośm w ieków przebiegła,usnuła pasmo ty­

lu szczęścia, sławy i niedoli; dumna więc i sm u­

tna razem , zaspokoiona i zgnębiona , nie chciało

mi się porzucić tego zd ró w pociechy i zcilu; iuż

zawarto drzwi P rz ybytku, iuż odeszłam daleko, a

ieszcze mimowolnie zwracały się ku niemu oczy

moie. Rozliczne ogrodu piękności oderwały ie

w n e t od niego; lecz tych bogactw Natury i sztuki,

tych owoców gustu i pracy, ani Ci opisać potrafię,

ani n a w e t przedsiębrać będę. Kto zdoła wydać

piórem wdzięk uśmiechu dziecięcia, powab spoy-

rżenia piękney d ziew icy, kto słowami świeżość

wiosny odda, kształt i ba rw ę stolistney róży

Cytaty

Powiązane dokumenty

tkiego odpoczynku się zabierał, daię mu znać, że woysko Saskie się zbliża. Bez nadziei o- parcia się przewyższaięcey sile, Leszczyński Wydaie rozkaz prędkiego

W pracy iedyny iest sposób wypłacenia się Bogu, Rodzicom, Oy- czyźnie; do pracy zawczasu wprawiać się

gę swoię obrócił, i dopiero zNowomieyskiey wyieżdżał bram y, kiedy iuż dziatki Rymarza przybiegły dać znać źę się zbliża; pokazał się wnet tłum ludzi

kunów swoich, gdyż,pomimo powtarzanych ich napomnień, nie chciał Wierszomanii zaniechać. Miał maiątek na wierszach zrobić, a wydawcy Pism peryodycznych niechcą

wie brzydka, ani mniey kocham, ani mniey pieszczę; mówię iey wręcz o iey szpetności, ale ię przyzwyczaiam do m yśli, że to nie iest żadnę przeszkodę do

trzeba , a tych szczęściem bardzo mało; rzadko więc kiedy popisać się ze swemi cnotami mogą, i zawsze ich czułość daleko mniey ma wartości od tey, którą

Już i Basia trochę śmielsza, wstydzi się ieszcze swego pierścionka, kryie go iak może, a każdy go widzi, bo dyamenty iak gwiazdy iaśnieią.. Dziś rano wszyscy

Kiedy przychodzi obierać Króla, urzędnika, przełożonego, szukamy dobrego, poczciwego, sprawiedliwego, a czegóż też w sobie tego nie szukasz, coć się w innych