• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienia z czasów okupacji - Zdzisław Wiater - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wspomnienia z czasów okupacji - Zdzisław Wiater - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ZDZISŁAW WIATER

ur. 1936; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lubelszczyzna, II wojna światowa

Słowa kluczowe Marysin, Dębówka, wycofywanie się Niemców, Rosjanie

Wspomnienia z czasów okupacji

Do Marysina partyzantka przyszła, oni przeszli, bo gdzieś szli z Motycza, i oni się tu zakwaterowali. I ktoś dał znać Niemcom, że tu partyzantka jest. I oni gdzieś z Dębówki, tu dalej Dębówka jest, z tej Dębówki przeszli, bo tam Niemcy mieli swoją taką bazę w Dębówce. Znaczy wymiana była jakichś strzałów, ale nikt nie zginął, uciekli stąd i poszli gdzieś w Lasy Kozłowieckie. I ci Niemcy byli wściekli i z tej części ul. Poligonowej zebrali mężczyzn, i wzięli - tu jest tak zwany lasek sławinkowski, dębówka taka - i wzięli tych ludzi, o tu postawili, tylko ja to z opowiadań znam - i kazali tym ludziom, tym mężczyznom uciekać. I zaczęli strzelać do nich. No i ja tylko wiem, że jeden z nich ranny, to przyleciał aż tu, do rodziców. A on stąd pochodził. Ale siostra mówi, że dwóch było zabitych, ale ona też nie wie, też była dzieckiem. W każdym bądź razie jakby chcieli pozabijać, no to pewnie by wszystkich zabili, czyli chcieli postraszyć pewnie. Pamiętam, że przyszli jacyś Niemcy do mamy i zaglądali do garnka czy słonina jest, czy zupa jest. Po co to robili, to nie wiem. A jak już Lublin był zdobywany, to do Lublina podchodzili Rosjanie od strony Rogatki Lubartowskiej, to widziałem, jak tu gdzieś z tej Rogatki Lubartowskiej takie katiusze [wystrzeliwano], pociski takie świecące. I one leciały tu na Długosza, gdzie szkoły były. No i potem czołgami poszli, obeszli Lublin i poszli na szosę Kraśnicką, żeby odciąć Niemcom wycofywanie się, bo wtedy Niemcy wycofywali się. Z tym, że tu na Sławinku taki zrobił się zator wielki, i tu trochę ludzi zginęło. Wiem z historii, że zanim Rosjanie weszli do Lublina, to partyzantka zdobyła część Lublina. Nawet ze mną pracował jeden taki z partyzantów i opowiadał, jak był w tej partyzantce, jak oni objęli różne miejsca strategiczne. Ale potem musieli się wycofać.

Jeszcze takie niebezpieczeństwo było, że dwóch Rosjan do nas przyszło - jeden miał RKM, a drugi tylko granaty. A wtedy Niemcy powiedzieli, żeby budować takie schrony przeciwlotnicze. No i tam był u nas też taki schron wykopany. I ci Rosjanie przyszli do matki, chcieli coś się napić. No i matka im zrobiła coś do picia, chyba mleko, już nie pamiętam co, powychodzili ludzie z tego schronu, bo trochę, część osób z miasta

(2)

uciekała na te wiejskie przedmieścia, bo spodziewali się, że tam mogą zginąć. No i tu trochę tych ludzi było, tylko ja nie pamiętam ile osób. I w międzyczasie tą drogą szło sześciu czy siedmiu Niemców, patrol niemiecki. No i tu zaczął się ruch robić. Ci dwaj Rosjanie wyskoczyli z tyłu, za chałupę i jeden - zerkałem - chciał strzelać do tych [Niemców]. No, ale był ktoś, kto umiał po niemiecku i wyszedł do tej drogi, do tych Niemców i coś tam im powiedział, ja nie wiem co, i ci Niemcy nie reagowali. A ci Rosjanie uciekli, dalej poszli. Ale pewno wszyscy bali się, że oni tych sześciu nie zabiją, a Niemcy zniszczą i zabiją ludzi resztę.

Data i miejsce nagrania 2018-04-06, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Takie niedopalone kości z kręgosłupa, jeszcze z mięsem, much pełno, czaszki, bo to jeszcze przecież mózg nie spalił się tak od razu, bo to szybko wywalili –spieszyli się

To jego wojsko stanęło na baczność, bo dowódca wyszedł, a on mówi do nas tak: „Czemu ona płacze?” A moja mama mówi: „Dlatego, że się boi, tu wojsko, to jeszcze

Chodziliśmy też na plac Litewski - tam żeśmy strącali, bo było takie drzewo, ja nie wiem, jak ono się [nazywało], ale podobno zostało zlikwidowane - ono miało

Jak wojna wybuchła z Niemcami, jak Niemcy na Rosję tak szli, już prawie pod Moskwą byli, to przywozili tutaj Niemców rannych.. I tam pracował taki nasz znajomy,

Kiedy Niemcy wycofali się ze wsi, to myśmy siedzieli razem z panią Działoszyńską i jej dziećmi w polu kukurydzy, a nad nami latały czerwone pasy katiusz.. Straszliwie się bałam,

Za jakieś pół godziny ci Niemcy wracają z powrotem, więc my wszyscy zdziwieni, że wracają i już każdy z nas się modli, no bo z nami koniec, a oni tak szybko wracali..

No ale potem, jak przyjechałem na wakacje tutaj do Lublina, no to poszedłem do tego przedsiębiorstwa, do dyrektora, którego już znałem, bo tam w wakacje pracowałem, no i on

I te ścieki albo są odprowadzane do szamb, a te szamba tam, gdzie jest to możliwe, to nie mają dna, żeby nie ponosić kosztów, to wszystko wsiąka do gruntu,