• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 23, nr 19 (1891)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 23, nr 19 (1891)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 19,

L w ów , N ie d z ie la d n ia 17. Maja 1891.

M IM

S Z C Z U T E li,

P renum erata we L w ow ie w yn osi ca ło ro czn ie 1 0 złr.. półrocznie 5 złr., ćw iere - roeznie 2 złr. 5 0 et., m iesięcznie 8 5 ct.

N u m er p ojedynczy kosztuje 2 0 ct.

D odatek zaw iera ła m ig łó w k i, sza­

rady, zadania szachow e i inseraty.

In seraty drukują się za op łatą 6 ct.

od w iersza drobnym' drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratow a zawiera cztery szpalty.

In seraty p r z y jm u ją : A dm inistracja

„S zczu tk a“ przy ul. Ł yczak ow sk iej 1. 3.

W W iedniu B iura o g ło s z e ń : H aasen- ste in a & V oglera, R udolfa M ossego i A.

O ppellika.

W P a r y ż u : A dam . Kue d e S t.

P eres 81.

S z c z u t c k w ychodzi od roku 1868 Prenum erata zam iejscow a z p rzesył­

ką pocztową w yn osi całorocznie 10 złr., p ółrocznie 5 złr., ćw ierćrocznie 2 złr.

50 ct.. m iesięczn ie 8 5 ct.

W W ielkiem k sięstw ie PoznansKiem 3 talary 5 0 fen.

W e Francji, Szwajcarji i W łoszech całorocznie 16 franków.

P renum erow ać m ożna w A dm inistra­

cji „Szczutka" przy u licy Łyczakow skiej 1. 3.. we w szystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we w szystkich urzędach pocztow ych.

Reklam acyj n ie opłaca się.

L isty przyjm uje się tylko op łacon e M anuskryptów nie zwraca się.

PISMO SATYRY GZNO- PO LITYCZNE.

•»-, -ł-

0 słońce ty majowe tak pogodnie lśniące, Które kwiatem ozdabiasz bzy wonne i róże — Czemu na politycznej nie rozrzucisz łące Trochę barwnego kwiecia, ale same duże Chwasty krzepisz tam blaskiem i kolące osty,

Tak, że w śród nich przechadzka jest rodzajem chłosty.

Polityka — ta zeszła dziś na lafiryndę 1 maluczką sw ą duszą pełza po poziomie...

Ze Bismark wybran w końcu został w Gestenmende, Tego chyba historja nie chw yci łakom ie.

Stary grat, co się tłucze jak Marek po piekle,

Jest gratem, choćby krzyczał — B óg w ie — jak zaciekle.

Ani też tego Klio, nie porwie z ochotą, Że policyjnik jakiś, czy też nihilista

Ciął lekko carewicza wT jakiemś tam Kioto...

Z tych kilku krwi kropelek ludzkość nie skorzysta, A choćby nawet carski syn padł w śm ierci parów,

— Mój Boże, nie zabraknie przecie nigdy carów !

W braku czegoś lepszego dziś na świat się wali Coraz to inny drobiazg, niski, skąpy, słaby;

W Serbii jeszcze nie koniec ze sprawą Natalii:

Ani rusz sio nie mogą pozbyć swarnej baby — A ona, by pogrom ić swoje świętokradcę,

Pisze noty i jakąś nowelkę o „Matce".

W Wiedniu, rajclisrat spełniw szy wielki akt zw ycięski Zaniechaniem adresu, gada, drzemie, krzyczy;

Świat zaś dotąd łby łam ie, czy to objaw klęski Ona bezadresowość, czy też plon zdobyczy.

Sceptycyzm zaś m iejscam i szepcze — daj go biesu! — Ze tak samo z adresem, jak i bez adresu.

A u nas... cóż ma u nas b y ć? Pokorny kraju.

W tobie dawna historja zaw sze jednakowa,

Czyli to w mroźnym grudniu, czy też w ciepłym maju, Ręce twoje za pasem, pochylona głowa,

Ty w iesz, że rząd łaskaw y o tobie pamięta I bez ciebie, co zechce, zrobi... Prawda święta!

(2)

STRACHAJŁO.

— Czas ma rację, ale za mało jeszcze alarmuje, bo skoro tak niespodzianie odkrył Czas w Zurychu taką okropną konspirację, i skoro się naw et dowiedział, że tam mają skarb narodowy, to powinien żądać stanu oblężenia. Delegacja nasza powinna prosić rządu, by napisał notę do Szwajcarji.

5{C SjC

*

— Zawsze jednak m a Czas ogromną za­

sługę, żo odkrył wszystko, że się dowie­

dział, gdzie jest Zurych, że jest Szwajcarja, że tam są Polacy, i że Mierosławski jeszcze żyje. J a zawsze mówiłem, że Mierosławski musi jeszcze żyć.

* * *

— Okropne te tajem nice spać mi nie da­

ją i chodzę jak struty. Może jeszcze i G ari­

baldi żyje. Ale najbardziej podziwiam od­

wagę Czasu, bo wyjawienie takich strasznych tajemnic, to czyn obywatelski.

* s{« *

— Ktoś w kasynie powiedział, że przecież wszystkie gazety o tern pisały, że to się wszystko tam jaw nie i głośno odbywa i że nie ma strachu. Głośno — a jakże głośno!

W pamiętniku.

Anielko! jeśli chcesz w pamiętniku Mieć to co ludzie dla ciebie czu ją:

Zaklęć duserów, pochlebstw bez liku, Proś obojętnych niech się wpisują Kwiecistem stylem, i piórem śmiałem Swoje uczucia czarno na białein.

Lecz kto chce wpisać się w sercu twojem Ten białej karty nie zasm aruje:

Ten z nieśmiałością i nie niepokojem Pisze nie wiele — bo wiele czuje.

Żar uczuć zwykle chowa się w głębi Afekt zbyt jawny wnet sie wyziębi.

Z e t. G r y n .

TRAMWAJ.

Niemały w głowie mieć musiał olej, Kto tramwajową wynalazł kolej:

Mąż taki najmniej pomnika wart I biogratji aż kilku kart.

Czas nie pisałby tak, żeby to nie była kon­

spiracja nowa, którą on dopiero teraz odkrył.

* *

*

U nas na wszystko się oczy zamyka, a Mierosławscy tymczasem nie spią.

O O - O .

Zrobił pewien efekt w kraju (To już rzeczą jest niezbitą) System nasz „nieobecności", Zwany także incognito.

W yjaśniłem ci już Finiu, W czom i n a czem on polega;

Wierzę, iż i w tym systemie Także będziesz mi kolega.

Bo choć gm in się na, to krzywi, Tworząc sobie brevi manu Inny system — mnie naprawdę Imponuje racja stanu.

Już dla tego, że „stan" jestto Coś, co samo nad gm in w znosi;

Są ze stanu wykluczeni Plebejusze nadzy, bosi.

E l J L E T O

Pomyśleć proszę wygoda jaka Dla białogłowy, męża, pędraka:

Za niepokaźnych kilkoro , „kop“

Może używać szlachic, czy chłop.

F akt nowy przyszłych dni spisze k sięg a:

Tramwaj za miasto nawet niech sięga, Gdzieś aż do W innik wytknięto tor, By lud wygodę m iał od tych por.

Od kopca grodu — niech poczciwina Żelazna kolej w ziemię się wcina Na drodze, którą przysłania kurz, Zapłacisz, siądziesz, jedziesz... i już!...

W błękit lub chmury wpatrzon rzetelnie Najrozmaitsze mijasz cegielnie

I niby farys, mknąc z całych sił, Będziesz powietrze, jak wodę, p i ł ! O jakie szczęście dziś się nadarza Dla powolnego wam ki'onikarza, Iż nowy może zapisać fakt Dla wiekopomnych postępu akt.

A powtóre — i to warte Wiele, że z pomocą słówka Tak drobnego, w pogotowiu Jest na wszystko wnet wymówka.

Je st wymówka i dowoli

Mogę stać spraw różnych zdała, Mnie nie miłych, twierdząc: Na to Racja stanu nie pozwala.

Najważniejsze zaś, mój Finiu, Gdy się mam wynurzać szczerze, Jest, że owa racja stanu

Daje pomoc nam w kar jer ze.

Więc ci radzę, radzę szczerze Bądź i w tem mym satelitą,

Przyjm ij system „nieobecnych"

Zwany także incognito.

Telegramy „Szczutka“.

F r i c d r i c h s r u h c 16. m aja. Na w ia d o ­ m ość, że W ilhelm ja d ą c ro ssy jsk ą tró jk ą om al że n ie w y lec ia ł z pow ozu, zro b ił B ism ark u w ag ę, że go to n ie dziw i, bo ro sy jsk ą tr ó jk ą pow ozić n ie k a ż d y p otrafi.

Petersburg 16. m aja. W k o łach d z ie n ­ n ik a rs k ic h u b o lew a ją n a d tem , że z J a ­ p o ń cz y k a, k tó r y ciął carew icza, n ie da się P o la k z ro b ić — i g d y b y n ie obaw a śm ieszności, to ju ż b y w te m p e w n ą in ­ tr y g ę p o lsk ą w ynalezio n o . A m oże się to je sz c z e uda.

Praga 16. m aja. N iem cy p rz e z ca ły czas w y sta w y p o sta n o w ili m ieć k u rz ą ś le p o tę ; — p rz ech o d z ąc te ż koło w y sta w y z a m y k a ją oozy.

Wiedeń 16. m aja. Z ap o w ie d zian y tu zo stał der aclite baUenischc Ruthene aus C ieszanów .

Piosnki pod muzykę.

Najpiękniejsza.

Tak mnie wabisz ust koralem, Nęcisz tak oczyma,

Takich ustek, takich oczu N ikt na świecie nie ma.

Kiedy patrzę w lica twoje Duch o niebie marzy,

Żadna z dziewcząt nie ma pewnie Tak anielskiej twarzy.

Niby djadem główkę wieńczą Twe jedwabne włosy,

Inna nie ma jak świat wielki, Takiej złotej kosy.

Jednak, mimo zalet tylu, Kochać cię, rzecz zdradna, Ho takiego serca z lodu Nie ma inna żadna.

O r -o t.

(3)

3

Imci pan Onufry.

- J a k oś w n asz em m ieście b y li j e ­ szcze sam e ino b irg e ry , to n a S trz e ln ic y było ja k b y oś g d z ie w ja k ie j k o lo n ji szw a b sk iej — i naw eó człow iek je sz c z e p a m ię ta sam , j a k ta m szw a rg o tali, ta j i m a lu n k i z ta m ty c h czasów to w sz y stk ie po n iem ieck u p o d p isan e. Ale ja k o ś ta k się stało, że g d zieś ty c h b irg e ró w w y n io ­ sło i że S trz e ln ic a n a K urkow ej te ra j e n a z a d ca łk ie m n asza, .ta k j a k b y ła n a p o cz ątk u , n im j ą oś N iem cy n a n iem ie­

c k ie p rz e tłó m a c z y li. Toż oś i n ie d ziw ota, że ta m co le p sz y m ieszczan , to się z a p i­

su je, i choć sam g d z ie n ie k tó ry n ie strz e la , to b odaj n a w iw a t p ije ja k k tó ry trafi w sam cel, albo się d o b rz e p rz y n a jm n ie j n a śm ie je j a k k tó ry b y k a strz e li, Owoś

■ W I O S I T ^ . .

Ziemię z uśpienia budzi wieść radosna, Starzy i młodzi krzyczą: wiosna! wiosna!

Pierzchły zamiecie i śniegów już nie ma, Pereat z im a !

Słonko przygrzewa, wonny wietrzyk wieje, dogodne niebo błękitem jaśnieje,

Każdy warszawiak (jakby był poetą) Kontent jest przeto.

dy zielonością świat sio przyozdobi, Niektórym w głowach zielono się robi:

Z wezbranem sercem gryzmolą (niestety!) Ody, sonety.

W redakcjach mają kłopotu niemało

^ tą rozhukaną poezji nawałą.

Aż legną wszelkie „0 niej“ , „Do niej“, „Dla niąj“

W kosza otchłani.

Ojców i mężów gorzkie trapią smutki, Już sny im płoszą narzutki, fiszutki, Oraz przeróżne, najlepszego tonu

Stroje sezonu.

ju tr o to w ielk ie św ięto n a S trz e ln ic y , bo i n o w y k ró l j e s t i sk o ń cz o n y cały re p e- r u n e k S trz e ln ic y . Taj cały te n re p e ru n e k z ro b ił je d e n m ieszc zan ze sw ojej k ie sz e ­ ni, n ie g ad a ją c dużo p r z y tem . D opiero j u t r o b ęd zie g a d a n ia dużo, bo n ie je d e n m ow iec to się d ziś ju ż n a pam ięć uczy, co m a g adać. K um M ichał pow iada, bo k u m M ichał ta m p rz y n a le ż y od d aw ie n daw na, owoś p o w iad a kum , co te m łode m ie sz c z a n y n ie ta k d o b rze g ad a ją , ja k b y w ało n ied aw n o je sz c z e s ta rs i g ad ali.

P o w iad a kum , co ta k i d a w n y m ieszczan, to zw y k le g a d a ł p ro sto h m o sta n a r o ­ zum , ta k oś, że go k a ż d y ro z u m ia ł. A te ­ ra z są g d z ie n ie k tó rz y od g a d a n ia , co j a k w eźm ie g a d a ć n ib y po p re feso rsk u , sze­

ro k o ta j dłu g o , ta j n ib y hej tro c h a ja k b y k az a n ie a tro c h a ja k b y j a k i lite ra ta , to p o k a z u je się, że a n i je g ó n ik t n ie ro z u ­ m ie, i że on sam naw eó " n ie b ard zo w ie co g a d a . T akie g ad a c z e to się p o w y u czali od je n te lig e n tó w , co to n ie p o trafi in a ­ czej g adać, j a k ino ja k b y z k siążk i.

Kum pow iada, co i/ m ięd zy je n te li- g e n ta m i j e s t b ard zo m ało od dob reg o g a ­ d an ia, i że aż śm iech n ie ra z b ierz e, j a k się sły sz y ty c h te ra ź n ie jsz y c h je n te lig e n - tn ik ó w . N ig d y oś człow iek n ie w ie, g d zie k tó ry z a je d z ie w sw ojem g a d a n iu , ino ty ła czło w iek w ie, że n ib y coś szum i w uszach, ja k ie ś słow a co n ib y k ażde j e s t w a lo rn e, ale się k u p y n ie trz y m a ją . P o w iad a ta k ż e k u m M ichał, że zaw sze ta k ja k o ś je s t, że te n d o b rz e i n a ro zu m gada, co d o b rz e ta k ż e oś ca ły ty d z ie ń p ra c u je , i że z a ra pozn ać ta k ie g o m a js tra , co n ic n ie robi, a ty lk o gada, bo ta k i zaw sze g a d a j a k n a m ęk ach , choć oś b a r ­ dzo n ib y po je n te lig e n c k u .

W net po ulicach, skwerach i ogrodach Będą chadzały w co najświeższych modach Cne białogłowy, jak te cherubiny

Z marzeń krainy.

Cech emerytów w „Saskim 11 znów zasiądzie, By karmić wróble, albo też łabędzie I prawić, (wody kropnąwszy szklanicę)

0 polityce.

Czy małe dziecko, czy to siwy starzec, Każdy się śmieje, że już m inął marzec, Każdemu radość oblicze ozłaca,

Że wiosna wraca.

______________ G itom .

PROŚBA.

Zacny Magenfisz! kochanku mej duszy, Czyż żadna prośba dziś ciebie nie wzruszy?

Weź-no pulares z właściwym ci gestem!

Wiesz, że w fatalnem położeniu je ste m ! Daj rai na weksel! No! nie bądź uparty!

— J a d a m , pan znowu wszystko przegrasz w karty, A w domu bieda. Dziecko bardzo chore!

— Ot! z morałami wyjeżdżasz nie w porę, Poradzą sobie; o to się nie trwożę.

K um a z g u b e rn ji ju ż dw a tygodni©

n ie było n a p iw ie, w id ać co z a g n ie w a n y ta j m a rk o tn y za te n trz e c i m aj. Naj m ru ­ czy — szu k a ć go n ie będziem o — ta j t y l k o !

ROZMOWA GOGĄTEK.

— T y ! fo rsu ją m ię, ażeb y m k o n iecz n ie w stą p ił do k lu b u w elocy p ed y stó w . *

— Zrób ta k , j a k Z iunio. D ał się fo to ­ g ra fo w ać n a w y locypedzie, ale je ź d z ić i n a ra ż a ć się, pow iada, że n ie g łu p i.

Korespondencje redakcji.

— A r m . w T . B y ło b y p ó ł b iedy — g d y b y n ie za­

k o ń czen ie. Z kądżo ta k i skok g w a łto w n y i n iesm a ­ czn y. — 1*1. w e L w o w ie . P r z e s a d z ił pan tym razem .

To smuci tylko z czego bank założę!

A dałem słowo, dotrzymać więc musze, Choćby mi djabłu przyszło sprzedać duszę!

S łu ch aj! jak pragnę dożyć ju tra zdrowo:

Oddam na termin.

— Honorowe słowo?

— Słowo honoru!

— To ja nie pożyczę, J a nie honorów, ja pieniądzów liczę,

Honorów różnych dość u mnie w schowaniu.

— S łu ch aj! jak pragnę Boga przy skonaniu, Bodaj paraliż powykręcał nogi,

Bodaj po kościach łam ał mnie ból srogi, Bodaj gorączka traw iła mnie wściekła, Bodaj mnie djabli porwali do piekła, Jeśli w terminie nie spłacę wszystkiego.

— J a nie pożyczę!

— Na B o g a! dla czego ?

— Daj pan co w zastaw.

Magenfisz w esoły!

Nie wiesz aniołku jaki jestem goły, Źe chcesz zastawu? Gdybym m iał zastawy, Tobym się z tobą nie baw ił w rozprawy,

— A bez pewności to ja nie pożyczę I żegnam pana!

— Złam kark, z serca życzę _ _ _ _ _ _ _ _ IHcąue.

(4)

N O W O S C .

Z drukarni i litog Pillei-a i Spółki, (T elefonu Nr. 174

Cytaty

Powiązane dokumenty

żający największe oburzenie, iż Kurd-bej, który dozwolił ajentom rosyjskim porwać Łuckiego, kazał sobie za to aż dwieście funtów tureckich zapłacić.. Jest

O Twój wiek złoty, to marzenia wieszcze, Wiek dziewiętnasty, to wiek postępowy Gdybyś, przeto, mógł dzisiaj żyć jeszcze, Nazwałbyś złotem urząd

G oryczy spory kielich Los każe im wychylić do dna, A na dnie czary tej się kryje.. K apitulacja

Ten, który jadem P lw ał do niedaw na na garstkę naszą, Dziś w pojednania strojny djadem Z miodu słodkiego zjawia się czaszą, Twierdząc, iż mimo

Gdzie pagody zadumane Marzą w lasach aloesu, Cichą piosnką kołysane Eozszemranych fal Gangesu, Gdzie bambusów wiotkie szczyty W jasne nieba prą błękity,..

Wydawcai odpowiedzialny redaktor

Mogli- byśmo im także sprzedać trocha jen teli- gentów naszych na nasienie. Podobało się nam ale tylko ze względów

Czy w górze słońce pała, czy grom błyska, Przed twojem one niewidoczne