• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 23, nr 23 (1891)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 23, nr 23 (1891)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Lwów, Niedziela dnia 14. Czerwca 1891. ROK III1I.

SZCZUTE K

Prenumerata we Lwowie wynosi ca łorocznie 10 złr.. półrocznie 5 zir., ćwieró- rocznie 2 złr. 50 et., miesięcznie 85 et.

Numer pojedynczy kosztuje 20 et.

Dodatek zawiera łam igłów k i, sza­

rady, zadania szachowe i inseraty.

Inseraty drukują się za opłatą 6 ct.

od wiersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseraiowa zawiera cztery szpalty.

Inseraty przyjm ują: Administracja

„Szczutka" przy ul. Łyczakowskiej 1. 3.

W Wiedniu Biura ogłoszeń : Haasen- steina & Voglera, Rudolfa Mossego i A.

Oppellika.

W P a ry ż u : Adam. Rue de St.

Peres 81.

S z c z u te k wychodzi od roku 1868 Prenumerata zamiejscowa z przesył­

ką pocztową wynosi całorocznie 10 złr., półrocznie 5 złr.. ćwiercrocznie 2 złr.

50 et., miesięcznie 85 ct.

W Wielkiem księstwie PoznaiisKieui 3 talary 50 fen.

We Francji, Szwajcarji i Włoszech całorocznie 1<> franków.

Prenumerować można w Administra­

cji „Szczutka'1 przy ulicy -Łyczakowskiej 1. 3.. we wszystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowych.

Reklamaeyj nie opłaca się.

Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.

P I S M O S A T Y R Y G Z N O - P O L I T Y C Z N E .

K A P I T U L A C J A .

■ h - i -

Musieli zwąchać pismo nosem I swą bezsilność poznać sami, Skoro schowali nagle żądła,

Nie wystąpili z protestam i.

N aw et dyspozycyjny fundusz

W y szed ł bez tru d u zdrów i cało Gdzież wy c en trały liberalne

I co się z wami teraz stało ?

N iedaw ny czas to, g d y pan Taaffe Pocić się musiał, jak mysz ruda, N ie wiedząc, że li tajny fundusz

W yw alczyć w Izbie mu się uda.

Stawali w tedy do zapasów, Machali ciężką bronią butnie Z obozu, co zazdrościł władzy,

Najw ybitniejsze wszystkie trutnie.

Ci w łaśnie, którzy za lat dawnych, Stojąc przy w ładzy wszelkim sterze, N ajgorzej fundusz ten trwonili —

Rzucali się jak dzikie zwierze.

H asali wówczas na koniku Zasad, słów wielkich i t. d., Z miną co najmniej Jowiszową

Sztuczne pioruny rozrzucali.

A dzisiaj pożal-że się Boże —

Dziś H eilsberg z dumnej swej wyżyny Oświadcza, iż uchwalą fundusz

D uchowe Centralizmu syny.

Biedni! G oryczy spory kielich Los każe im wychylić do dna, A na dnie czary tej się kryje

K apitulacja niezawodna.

(2)

_ 2

K ó ł k a r o ln ic z e .

Uczycie chłopa, j a k d a ć sobie radę, A choć n a u k a idzie, j a k po grudzie, Ziarno je j je d n a k kiełko w a ć poczyna

N a owym gruncie ka m ien istym : w ludzie.

J u ż d zisia j plony widać, g d y zaś z la ty Podrośnie przez was upraw iana niw a S tw ierd zi się znow u praw da, i potężny

Ł ańcuch byó może, choć drobne ogniwa.

STRACHAJŁO.

— Powiadam, że w ielka będzie jeszcze aw a n tu ra z tein Morskiem okiem. Jestem p rzekonany, proszę p a ń stw a, że nam z W ęgram i zaczepiać się nie uchodzi. Le­

piej darow ać im ten kaw ałek góry jak iejś, a nie narażać się.

* *

*

— I nie narażać kraju i krajow ego rządu, bo kto wie, co z tego w yniknąćby mogło, gdybyśm y zb y t wiele k rzy k u ro ­ bili. A zanosi się na burzę, bo naw et, j a k ju ż mówiłem, Koło polskie się w to w daje. A nuż W ęgrzy w ojnę nam w y­

pow iedzą?

* *

*

Nibym to ja narzeczzony!

Więc mi życzą z różnej strony Najszczęśliwszej w życiu zmiany,

„ vV itaj, witaj narzeczony, Królewiczu zakochany!

Ten i ów za rękę ściska, Tamta uśmiech śle nieszczery, Boć to przecie przeszłość bliska, Jak prawiłem jej dusery.

Ze znajomych, kto mnie spotka, Kto mnie tylko zna z widzenia, U każdego minka słodka I z miodowych słów życzenia.

Lecz z nich każdy, co mi składa Jak najczulsze komplementa, Nie wie o tem, trudna rada, W jakie ciężkie wpadłem peta.

Nibym to ja narzeczony, Lecz mój tytuł, próżna sława,

— Zawsze m usim y ćoś takiego nago- tować, że potem tru d n o z sy tu acji wyjść.

Zaplątać się nie sztuka, a my m am y dzi­

w ną ochotę do aw antury. Zapom inamy, że w naszem położeniu ty lk o pokora i uległość je s t w skazaną.

* *

*

— Ale na nieszczęście są u nas zawsze ludzie, k tó rz y tylko o tem myślą, ja k b y rząd w kolizję wprow adzić. Szczęście, że m am y stro n n ic tw o , któ re potrafi nas ochronić przed aw an tu rą, i do tego stro n ­ nictw a apeluję w im ieniu lu d z i, którzy p rag n ą spokoju świętego.

<3^0 O - O .

Jestem teraz na przednówku, A ty, Finiu, razem ze mną...

Nie ciskajmy jednak skargi:

Wszelka skarga nadarem ną.

Resztki życia po naszemu

Giną zwolna w cichym Lwówku — M artwy sezon już nadchodzi

— Sm utne życie na przednówku!

je : j l je : t o

Bo żem strasznie pokrzywdzony, Świadczą moje skromne prawa.

Wiec mi wolno, jestem szczery, Według pani mej ukazu Pocałować razy cztery

W rączkę! — w usta... ani razu!...

Przez dzień cały, Bóg mym świadkiem Każdym razem — z danej racji, Na dzień dobry, przed obiadkiem,

Na dobranoc, po kolacji.

Próżno błagam, jakby z głazu, Nie pozwala dziewczę drogie, Po nad cztery ani razu Utargować już nie mogę ! Rączki ścisnąć... nie pozwala, Przytem ciągłe spory toczy, Niech pan... siada tylko zdała, Niech mi pan... nie patrzy w oczy.

Aż człowieka pasja bierze, Bo i nie tu koniec męki,

T eatr letni mnie nie nęci, Chyba, że go mi okrasi Urok panny Dzirytównej, Naiwniutkiej naszej Stasi.

Festyn — nudów jest ogniskiem, To też nigdy mnie nie zwabi...

Nie dziw tedy, że me pulsy, Biją, Finiu, coraz słabiej.

Jestem pełen oczekiwań I tęsknoty za odmianą W dnia każdego teraz nucie Wszystko brzmi nieznośnie piano.

Niechże raz mnie coś rozrusza, Nieci) już przejdzie cisza ona — Bo, dalipan, rozpacz głucha Cięży na mnie jak opona.

Niech — sam nie wiem, ęzego pragnąć, Przygnębiony niesłychanie

— Niechaj jednak choć cokolwiek Raz nakoniec już się stanie.

Piszę dzisiaj list do cioci, Niech z pomocą mi pospieszy, Bym nie zginął m arną kroplą W desperatów tłum nej rzeszy.

Obrabowanie pociągu.

Św iat cały przerażony, bo zbójców grom ada O brabowała pociąg w Turcji... Ach, w Europie Pociągów n ik t zapraw dę dziś ju ż nie opada...

Cywilizacja tu taj etyki nie kopie ; Ona umie bez huku, hałasu i krwawej Zbrodni — najdelikatniej załatw iać te spraw y.

Ona w sposób szlachetny i m ądry przykładnie Z abija społeczeństwa i m iliardy kradnie.

Proszę państwa, na spacerze Nie chce nawet podać rę k i!

W towarzystwie — o zazdrości!

Dla każdego uśmiech chowa, A mnie każe bawić gości, Czyż nie męka tantalowa?

To ironja, czysta krwawa Te życzenia z różnej strony, Choó mam tytuł, nie mam prawa, ...Śliczny... niby narzeczony?!

Em anuel.

KTO WINIEN?

i.

Zagraj pani, tu są nuty, Zbyt próżnują twoje palce, Grasz rozkosznie, a tak rzadko!

— „Co mam zagrać? — dla mnie walce!

„Jam gosposią, więc nie mogę

Nie uczynić zadość panu,

(3)

imci pan Onufry.

— Zaraz oś po now ym roku będzie się ro b ił now y m aistrat, nib y właściw ie po­

w iedziaw szy now a rad a m aistracka. ze w szystkiem i oś figuram i, jak ie ino w ra ­ dzie są. Niby i takie figury, co są n a­

praw dę od czegoś i takie znow uś figury, co są ino od parady, n a przy k ład ja k j e s t procesja, coby szedł n a samym fron­

cie, abo ja k je s t bal w gubernii, coby tam b y ł ubrany czerwono, abo żółto, taj coby się kłaniał aż po pas. Owoś w szy­

stkie te figury będziemo na nowo w y­

bierali. Taj ju ż od kilku tygodni różne są oś kum eraże, taj ludziska ra d z ą , i gdzie k tó ry ino chce zostać figurą, to zw ołuje do siebie ludzi, taj cuda same im

Równocześnie z odpowiedzią Była już u fortepianu.

W mig z pod rączych jej palusząt, Płynie tonów srebrnych struga, Okiem patrzy w dal mnie obcą I przez uśmiech... łzami mruga.

W mojem sercu, te akordy Budzą chęci w pół tajemne.

Winien temu czar muzyki, Czy też winny... oczy ciemne?

II.

Po słoniowej klawiaturze Miga cień jej drobnej rączki, Od białości jej odbija

Żółtym blaskiem... błysk obrączki.

Tu obrączka opasała

Jej paluszek swym pierścieniem, Ona patrzy w nią z pogodą,

Znak, że w zgodzie jest z sumieniem.

Rzuci okiem na obrączkę, To się znowu wpatrzy w nuty, A w jej twarzy, a w jej oczach, Spokój życia jest wykuty.

powiada, co on w m ieście zrobi. Człowiek oś spokojnie się na po p a trz y i słucha w szystko co gadają. Czy to człow iekowi pierw szy raz słuchać te androny, taj widzieć, ja k oś w każdym kącie inszy k o m itet radzi.

Przebyw ało się ju ż n iera z te kala- m ancje różne, a zawsze się pokazało, że czy siak czy tak, to zawsze ten, co n a j­

więcej krzyczy, najm niej potem robi.

Ja k się weźmie ta k i k andydat odgrażać, ja k weźmie w yklinać, to m yślałby czło­

wiek, że ja k zostanie ta k i w ybrany, to w yw róci do g ó ry nogam i całe m iasto, a tu się potem pokazuje, że ino ja k zosta­

nie ja k ą oś figurą, to ta k i z niego b a ra ­ nek, że ino głaskać taj całować. Czy my to nie w idzieli ju ż takich, co się buń- dziuczyli ja k ta ta r jaki, a potem po w y­

borze, to ino pilnuje, coby się na bal dostał, abo z dyputacją ja k ą jechał, coby go cały św iat w idział i w szystkie gazety pisały. I to oś nietylko je n te lig e n ty są na te n m anier, ale oś i m ieszczany. Ani- byś go poznał, ja k to raptem pęcnieje i dm ie się ja k bąk. A ja k m u co gadać, że w artałoby o przedm ieściach co pom ó­

wić, to pow iada ta k i bąk, że on naw eć nie zna, gdzie to przedm ieście je s t, bo on zw yczajnie z sam ego m iasta.

Owoś te ra zaczynają ju ż łazić po przedm ieściach te k a n d y d aty i tak ie słod­

kie m iny robią, ja k b y im p iern ik w zęby w pakow ał, a kłania się każdy przed czło­

wiekiem , ja k cudow nym obrazem jakim . I ta k będzie oś pół roku, aż do w ybo­

rów. Naj i tak będzie, człow iek oś gil- tu je coś przynajm niej przez pół roku, taj to także coś w arta. Ino że my się trocha

Bo wystarcza sobie jedna, Czy ją cieszy co... czy boli, Nie odgadniezz, bo utai Całą prawdę, siłą woli!

Przy pianinie, z książką w ręku Tuż opodal, w pół uparty, Stoję cały zasłuchany Przerzucając książki karty.

Rytm poezji i dźwięk walca Dziwnym czarem się udziela Ach ten walczyk mógłby śmiało Zająć miejsce kusiciela.

Bo ten walczyk, wpół kapryśny, Z dysonansów wpół złożony, Przyciszonym wybiegł szeptem Z pod paluszków... cudzej żony!

Bo ten walczyk, choć tak cichy I jak lustro wody gładki, Mieści uczuć, głąb bezdenną, Cichy życia sen mężatki!

IV.

Odtąd już ostrożnym będę Na muzyczne walca żarty,

zaw zięli, coby ty ch kłaniających się nie bardzo w y bierać, taj m iarkujem y sobie całkiem inszych, i ani się spodziewają, kogo do m aistratu dostaną. Taj tylko!

ROZMOWA GOGĄTEK.

— Ty! czem się zajmiesz na wakacjach?

— A czyż ja wiem, na co ni i norwy po­

zwolą.

Korespondencje redakcji.

— M. we Lwowie. W dzięczn i panu jostcśm y, j a k ­ kolw iek uwagi to trochę spóźnione. — R. we Lwowie.

Gdyby nie zakończenie... — W. w P. W najbliższym numerze.

Bo ten walczyk, zbyt zdradziecki, A mój spokój... zbyt mi w arty ! Bo ten walczyk, zbyt ponętny, Zbyt przewrotny, zbyt uroczy, Mógłbym stracić wskutek niego Najpierw uszy, później oczy.

Uszy, oczy, to za mało, lio ten walczyk, choć szyderca, IJmie wszystko wziąć, choć uie chce I przebojem wejść do serca.

Powiem prawdę, choć ze wstydom, Ze tym tylko jednym walcem Upojony, mógłbym zostać Lub aniołem... lub padalcem!

V.

Tak mi groźnym jego urok, Ze cię błagam z trwogą malca, Choćbym, jak cię odtąd nudził Ty mnie pani... nie graj w alca!

E . U.

(4)

U Taaffego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czemu, odpowiedz otwarcie Dziewczyna pyta mnie pusta..

żający największe oburzenie, iż Kurd-bej, który dozwolił ajentom rosyjskim porwać Łuckiego, kazał sobie za to aż dwieście funtów tureckich zapłacić.. Jest

O Twój wiek złoty, to marzenia wieszcze, Wiek dziewiętnasty, to wiek postępowy Gdybyś, przeto, mógł dzisiaj żyć jeszcze, Nazwałbyś złotem urząd

Ten, który jadem P lw ał do niedaw na na garstkę naszą, Dziś w pojednania strojny djadem Z miodu słodkiego zjawia się czaszą, Twierdząc, iż mimo

Gdzie pagody zadumane Marzą w lasach aloesu, Cichą piosnką kołysane Eozszemranych fal Gangesu, Gdzie bambusów wiotkie szczyty W jasne nieba prą błękity,..

Wydawcai odpowiedzialny redaktor

Mogli- byśmo im także sprzedać trocha jen teli- gentów naszych na nasienie. Podobało się nam ale tylko ze względów

Czy w górze słońce pała, czy grom błyska, Przed twojem one niewidoczne