• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 23, nr 7 (1891)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 23, nr 7 (1891)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 7.

Lwów, Niedziela dnia 15. Lutego 1891.

ROI III1I.

SZCZ1ITEK

P re n u m era ta we Lwowie wynosi ea łorocznie 10 złr.. półrocznie B złr., ew ierć- rocznie 2 złr. 50 et., miesięcznie 85 et.

N um er pojedynczy kosztuje 20 et.

D odatek zaw iera łam ig łó w k i, sza­

rady, zadania szachowe i inseraty.

In se raty drukują się za o płatą 6 ct.

od w iersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. S tronnica inseratow a zawiera cztery szpalty.

In seraty p rz y jm u ją : A dm inistracja

„S zczutka“ przy ul. Łyczakow skiej 1. 3.

W W iedniu B iura o g ło sz eń : H aasen- ste in a & Voglera, Rudolfa Mossego i A.

O ppellika.

W P a r y ż u : Adam . Rue de St.

P eres 81.

S z c z u te k wychodzi od roku 1868 P re n u m era ta zamiejscowa z przesył­

ka pocztowa wynosi całorocznie 10 złr., półrocznie 5 złr.. ćw iererocznie 2 z łr.

50 ct., m iesięcznie 85 ct.

W W ielkiem księstw ie PoznarisKiem 3 talary 50 fen.

We F ran cji, Szw ajcarji i W łoszeeh całorocznie 10 franków .

Prenum erow ać można w A dm inistra­

cji „S zczutka“ przy ulicy .Łyczakowskiej 1. 3., we w szystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we w szystkich urzędach pocztowych.

Reklamacyj nie opłaca się.

L isty przyjm uje się tylko opłacono M anuskryptów nie zw raca się.

PISMO SATYRYGZNO-POLITYGZNE.

Lwowskie szurum-burum.

Dobrze uzbrój się w cierpliw ość Ludku lwowski,

Bo czekaj a cię nielada Znowu troski.

Będziesz jak przez rózgi kroczył N iezawodnie

W przedwyborczym tym okresie

— Trzy ty g o d n ie !

Bo nie może być inaczej...

Awantura

Musi w ygrać swoją skalę, Nim da nura.

Muszą przecie się w ygadać W chw ili danej

Rajwachowicz i przeróżne Jegerm any.

Katarynka przedwyborcza Grać poczyna;

Oj, nasłucha się znów ludek Poczciw ina.

Będą znowu z ust wypadać Sam e „zdrajcę11;

Wszak ich pełno od Krakowa Po Podhajce.

Będą także z ust w ypadać Cno programy;

(Na w artości ich realnej Wszak się znamy).

Będą padać w ielkie hasła, Zręczne wędki,

Jednodniówki, co wnet kończą Żywot prędki.

Ale darmo! Znieś to ludku, Znieś w pokorze,

Bo znieść musisz, bo inaczej B yć nie może.

N ie rozbijesz chyba w łasną Głowa muruo

1 nie zmienisz odwiecznego Szuru-buru!

(2)

- 2

Przestroga.

(Pp. kandydatom do albumu.)

Choćbyś b y ł n iew iedzieć czem Choćbyś b y ł jen ju szem zyoła, Jedno zaw sze bacznie m iej —

M iej w pam ięci:

W elekcyjnem piekle tern A n i w a z się podnieść czoła Jeśli r z ą d ci nie d a ł swej —

Swej pieczęci.

C r O G r O -

Ju ż otrząsły z kurzu buty, Poszedł od n as precz karn aw ał, Co do trosk lecz i do uciech M nie n iejed en powód daw ał.

P e łe n tedy sm u tn y c h m yśli, P e łe n troski i zam ętu

Kroczę w chm u rn y now y sezon

— Oby m in ą ł on ja k sen tu !

Z dni postnych.

i.

U mnie w domu, w kuchni cisza, Próżno ognia oko śledzi,

Żona jest na medytacjach, A kucharka u spowiedzi.

Na zacierkę postną, ciasto Pokojówka dziś roztacza, Trzeba pościć, a więc pójdę Do handelku... na sandacza

II . Towarzystwo pedagogów Wyszukało talent skryty, Modest! zowie się ów geniusz Będzie mieć... a ż trzy odczyty!

Będzie mówić... i o Kochu, O miłości i sanskrycie, Trzeba będzie wziąść bilety, Choć nie będę... na odczycie.

Bow iem sen n y on isto tn ie Jako n u d n y ch rautów e r a ;

W szak n a ra u ta c h — pow iedz F in iu — Kogo n a n ich sen nie zb iera?

M nie przynajm niej w ciąż powieki Ciężą w raucie jak ołow iem ; Co w łaściw ie w n ic h m a baw ić, Tego chyba się nie dowiem.

P ierw sza tylko chw ila ledw ie Ma em ocji lekkiej z n a m ię ; K ażdy, patrzy , co też Gogo

W n ió sł now ego w sw ym program ie.

W sw ym duchow ym — dodać m uszę — Ja k ą now ą p rz y b ra ł m inę,

Ja k i w ru ch ach sw ych ch arak ter, Lecz czyż starczy to al fme.

Po dokładnem obejrzeniu T a em ocja lekka pryska, U czestnicy tw orzą grupy Obok siebie stając zbliska.

I poczyna się rozm ow a

— A ch, fa ta ln a rzecz rozm ow a...

J a też odtąd siedzę w kącie.

P ięk n a rzecz zabaw a w słow a!

I naszego światka politycznego.

— Nie wiem co robić. — D otąd ucho­

dziłem za Stańczyka, ale w m oim pow ie­

cie zawiało tera z inaczej.

— Pow iedz wyborcom, źe jesteś S tań ­ czykiem , ale trzym asz z program em le­

wicy.

— Gotowi mię w yśm iać.

— Nie m a obaw y; co to je s t S ta ń c z y k 5 tego nie rozum ieją, a pro g ram u lew icy i ta k n ik t nie czytał. W ięc pal śmiało.

Telegramy „Szczutka“.

W iedeń dnia 14. lutego. P lener przym ierzał wczoraj ukradkiem frak h a ­ ftow any, aby się przekonać, czy mu b ę ­ dzie do tw arzy. Do obiadu i kolacji pije ciągle wodę sodową, bo m u krew do głow y uderza, i nie może zapanow ać nad w zruszeniem , iżby m ógł być pow ołanym

do gabinetu.

W ied e ń dnia 14. lutego. Słychać, że baron H irsch m a zam iar cofnąć swoją dw unastom ilionow ą fundację dla Galicji.

Zam iar ten pow ziął po otrzy m an iu w ia­

domości, źe w Galicji ubiega się tr z y ­ dziestu żydów o m andaty do Rady p a ń ­ stwa, w nosi ztąd bowiem, że żydom dobrze się w G alicji dzieje, skorą m ają ty le pieniędzy i ambicji.

P a r y ż dnia 14. lutego. Temps, roz­

w odząc się nad zm iennością gabinetów we F rancji, w skazuje na hr. Taaffego ja k o wzór, czem ma .być w łaściw ie m i­

n ister. J e stto w łaściw ie dobry furm an, k tó ry je d n e konie w yprzęga, g d y ju ż skapcaniały, a d rugie zakłada i dalej jed zie. Cała sztuka, aby um ieć zażyć obroku i bata. R eszta to... Schmarren — przyczem Temps tłum aczy, że w yraz ten niem iecki znaczy tyle, co idee i zasady.

2Ń T .

m .

Sejm poczciwy, jakby nie dość W kraju m iał przelotnych ptaków, Zapomogi wciąż rozdaje

D la śpiewaczek i śpiewaków.

No! i skutek jest — w operze Nucą W łoszki monstrualne, Za to mamy, co dnia w poście Trzy poranki muzykalne !!

IV . Panny tańcem wyszczuplało, By do siebie przyjść z subjekcji, Chodzą pilnie po kościołach, Drzemiąc w czasie rekolekcji.

Choć z nich każda, jakby trusia Co dnia bieży do spowiedzi, Przecież okiem po kościele Za danserem bacznie śledzi.

A znalazłszy go pod chórem Szle uczuciem wzrok przymglony,

Zapytując czy i kiedy?...

Ksiądz zapowie ich z ambony...

V.

Nadaremne to pytanie, Bo dziś młodzież, samoluby, Próżno kościół na Józefa Nawet w poście, daje śluby.

Porzuć dziewczę, czczą nadzieję Nuć ze skruchą „gorzkie żale,“

Gdybyś była posag miała, Byłby ślub twój... w karnaw ale!!

Nelin.

USTie cssełsaó!

Kiedy cię dziewczę żegnałem, Jesień strząsała z drzew liście — I szron osrebrzył gałęzie

I wicher mroził siarczyście.

Lecz nawet orkan północny Serc nie ostudził płomieni,

(3)

3

Imci pan Onufry.

Oto się popisali z tym nowym try - atrem . Cały rok radzili po kum itetaeh i bankietach taj sekcjach — aż onegdaj ja k przyszło uchw alić, na którym placu ma stanąć try a te r, pokazało się, że sami nie w iedzą gdzie. Każdy oś głosow ał za innym placem, i to oś szczęście jeszcze, że było gadanie ino o pięciu placach bo ja k b y było jeszcze więcej placów, to za każdym byłoby chyba tylko dwóch ra ­ dnych głosowało. Kum powiada, co n a­

przód zgadł zawsze, kto za ja k im placem będzie głosował. Kto oś m a sam kam ie­

nicę, abo ja k i jeg o znajom y dobry, to głosow ał za tym placem, gdzie ta kam ie­

nica blisko stoi, a że oś na żadnym placu nie m ogą m ieć w szyscy kam ienice,, więc

J a czułem puls nasz gorący Chociaż to... było w Jesieni!

Żegnając ciebie szeptałem :„

„Rozłąki nazbyt czas krótki, Wrócę, tak wrócę, do ciebie Zanim... rozkwitną stokrótki —

I zanim słowik z swej gąszczy Miłosną zacznie piosnkę, Mirtowy wieniec uwijesz I ślubną wdziejesz sukienkę!"

A ty mi na to, mój luby Czekać cię będę stęskniona, By cię przytulić do serca,

By cię przygarnąć w ramiona, \

Za tobą pójdzie myśl moja, Bo całym jesteś mi światem, Czekać cię będę i zimą...

I wiosną czekać i... la te m !...

Wzruszony twoją ofiarą A pożegnaniem żałosny, Do dawnych zaklęć dodałem Nie! — czekaj tylko... do wiosny!,.

i nie mogło być zgody. A co się naga­

dali przytem doktory, hadw okaty i insze je n te lig e n ty , toby i na wołowej skórze nie spisał. I w łaściw ie nie w iedzieć, na czem stanęło. Zdaje się, że znowuś będą h ankietę robić, bo przeciek coś robić m u­

szą. Szczęście oś, że ogród uratow any, bo tego ino trz a jeszcze było, co by ogród poszarpali. Kum powiada, co jeszcze tak może będzie, że oś stary try a te r zreparują, o d n o w ią , taj cały budynek przeinaczą, abo że oś m iasto kupi g ru n t przy końcn ulicy Akadem ickiej. Taj co praw da, to tam byłoby najlepiej i najparadniej.

Ale widać, że jeszcze dużo wody upłynie w P ełtw i naw et, nim oni coś skom ponują m ądrego.

A w niedzielę znowuś będzie jen sza kom edja w ratu szu . Trza będzie pójść, bo człow iek w domu nie w ytrzym a, ja k są w ybory. T rza będzie dokoniecznie po­

słuchać, co będą gadali, choć m y dobrze wierno, za kim m iasto pójdzie. — Niech się je d n a k w ygadają, bo inaczej niejeden to b y może pękł, ja k b y się nie w ygadał.

Naj się i pan Lew akow ski w ygada, bo co to kom u szkodzi. W ybrany i tak nie będzie, n ajże się przynajm niej w ygada.

A że m u będzie jeszcze pan Rajwacho- wicz basował, to także nie szkodzi, bo co to za m uzyka bez basu. Nie bez tego, aby się naród nie zaczął kłócić, bo zawsze m iędzy m ieszczanam i znajdzie się taki, co będzie ciągnął w in n ą stronę.

Kum znow uś w oźny chodzi cięgiem m arkotny ja k iś — i coś raptem zaczyna na Rusinów w yklinać. Widać, że mu się coś nie udało, bo naw eć kum ze staro-

p j f e i u ż na piwo nie przychodzi. Ponoś A gdybym wówczas nie wroeił,

Nie chcę ofiary zbyt długiej, Tyś wolną i... pomyśl sobie...

Żem się... zakochał już... w drugiej i : Em. Nelin Gordz.

OBLĘŻENIE FORTECY.

N a dwa bale da, czy nie da, T hat is ąucstion... P o w ie: bieda Przym iłenia nie pomogą,

Bo kosztują stroje drogo.

Piękne córy próżno głaszczą, Mama próżno też przekłada, Jegomości twarz nie rada

Poznać się z lichw iarską paszczą.

Lecz gdy drugi raz i trzeci Szturm przypuszą, prosząc pięknie, Twarda skała jak wosk zmięknie...

Wszakże to dla „szczęścia dzieci...

I wyprawi aż trzy bale, Wszystkie suto i wspaniale,

cała faram uszka na nic, taj nie będzie żadnego odrębnego narodu, abo ja k kum powiada, odrąbanego narodu. Taj tylko!

ROZMOWA GOGĄTEK.

T y! y woboc togo, że m am y dostać um undorow anie, je s t k o n ie c z n e m , abyśm y

swoje zdanie objawili.

A mianowicie, co do podszewki, ja mu­

szę mieć jedwabną podszewkę. Inaczej w y­

stąpię ze szkoły.

Korespondencje redakcji.

K . D . w K rakow ie. I owszem, prosimy tylko o rychłe nadesłanie manuskryptu. — P . we L w ow ie. To już nie polemika, to romans. C. w K o­

ło m y i. Niemożliwo.

Żaden zbytek mu nie drogi;

Wisieć, to za obie no g i!

O. LEK.

DWIE ZORZE.

Na szarem niebie, o szarym dnia brzasku, Zanim się w całym rozpalone blasku Ukaże słońce, budzi się myśl boża:

K rasna, jak makiem przerastane zboża Purpurą, złotem przetykana zorza.

Na szarej ziemi u szarych bram życia Budzi się zwolna, wyłania z powicia W duszę dzieciny zaklęta myśl Pana I taka jasna i taka rumiana, Jako ta zorza purpurą odziana.

Źródło ich jed n o : bo garścią promieni Obiedwie zorze z łona wstają cieni;

Los wszakże różny, choć każda iskrząca:

Bo ta na niebie zapowiada słońca, A ta na ziemi — początkiem jest końca.

M. J.

(4)

Święto Rewakowicza.

Śpiewam sobie tromtadrata Bom ja tęga demokrata

Sfrichajże mnie ludu lw ow ski:

Posłem twoim : Lewakowski.

W ydaw ca i odpow iedzialny red ak to r L ib o rat Zajączkowski. Z d ru k arn i i litografii P ille ra i Spółki. (T elefonu Nr. 174

Cytaty

Powiązane dokumenty

żający największe oburzenie, iż Kurd-bej, który dozwolił ajentom rosyjskim porwać Łuckiego, kazał sobie za to aż dwieście funtów tureckich zapłacić.. Jest

O Twój wiek złoty, to marzenia wieszcze, Wiek dziewiętnasty, to wiek postępowy Gdybyś, przeto, mógł dzisiaj żyć jeszcze, Nazwałbyś złotem urząd

G oryczy spory kielich Los każe im wychylić do dna, A na dnie czary tej się kryje.. K apitulacja

Ten, który jadem P lw ał do niedaw na na garstkę naszą, Dziś w pojednania strojny djadem Z miodu słodkiego zjawia się czaszą, Twierdząc, iż mimo

Gdzie pagody zadumane Marzą w lasach aloesu, Cichą piosnką kołysane Eozszemranych fal Gangesu, Gdzie bambusów wiotkie szczyty W jasne nieba prą błękity,..

Wydawcai odpowiedzialny redaktor

Mogli- byśmo im także sprzedać trocha jen teli- gentów naszych na nasienie. Podobało się nam ale tylko ze względów

Czy w górze słońce pała, czy grom błyska, Przed twojem one niewidoczne