• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 23, nr 12 (1891)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 23, nr 12 (1891)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Lwów, N iedziela dnia 22. Marca 1891.

SZCZIJTEK Prenum erata we Lwowie wynosi aa łorocznie 10 złr.. półrocznie 5 złr., ówiere-

roeznie 2 złr. 50 et., miesięcznie 85 et.

Numer pojedynczy kosztuje 20 ct.

Dodatek zawiera łam igłów ki, sza­

rady, zadania szachowe i inseraty.

Inseraty drukują się za opłata 6 ct.

od wiersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratowa zawiera cztery szpalty.

Inseraty przy jm u ją: Administracja

„Szczutka“ przy ul. Łyczakowskiej 1. 3.

W Wiedniu Biura ogłoszeń: Haasen- steina & Voglera, Rudolfa Mossego i A.

Oppellika.

W P a ry ż u : Adam. Rue de St.

Peres 81.

Szczu tek wychodzi od roku 1SG8 Prenum erata zamiejscowa z przesył­

ką pocztową wynosi całorocznie 10 złr., półrocznie 5 złr.. ćwiercrocznie 2 złr.

50 ct., miesięcznie 85 ct.

W Wielkiem księstwie PoznańsKieui 3 talary 50 fen.

We Francji, Szwajcarji i Włoszech całorocznie 10 franków.

Prenumerować można w Administra­

cji „Szczutka“ przy ulicy Łyczakowskiej 1. 3.. we wszystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowych.

Reklamacyj nie opłaca się.

Listy przyjmuje się tylko opłacono Manuskryptów nie zwraca się.

PISMO SATYRYCZNO-POLITYGZNE.

M A E Z E C.

W refleksje nas znów w pęd za S z a ru g a dni m a rc o w a ;

R ozm yśla, kalkuluje W y b o ró w p e łn a g ło w a.

Z ab rali siedm m andatów B ad eń scy R u teńczyki,

— M y m arnotraw stw em sam i P su jem y so bie szyki.

Lw ów się już uspo ko ił,

P o w alk w y bo rczych s z u m ie ; P oczciw e to m iasteczko N a w szystko p rzy stać umie.

P rz y s ta ło też i na to,

Źe rz ą d w niem b ędzie d łu g o S p raw o w ał R ew akow icz

W y tra w n ą sw ą m aczugą.

W e W ied niu T aaffe znow u Z uśm iechem ju ż na tw arzy, W sw ym k o tle po dawnerflu Z ap rażk ę now ą sm aży.

Z ap rażk ę sm aży w k otle, Z w idoczną znów otuchą,

— Ze w szystko pó jd zie g ła d k o , C hoć b y ło d ja b lo krucho .

W e F ried rich sru h e cichym Coś huczy niby w m ły nie — T o kipi ta k w B ism arku, Zgryźliw ym starow inie...

ak b ry tan , g d y mu n ag le Z p o d n o sa sp rz ą tn ą kości,

— T a k B ism ark s ta ry w arczy, W ciąż zło ści się i złości.

W B erlinie zaś tym czasem Id ee ro sn ą szczytnie — W B erlinie bow iem dzisiaj Znów m arzycielstw o kw itnie.

N a tle k asarni ono W y p ra w ia różne dziw a,

— I to się m arzycielstw em U N iem ców dziś nazyw a!

_ e ____

(2)

-

2

STRACHAJŁO.

— Po co oni przypom inają tę k o n sty ­ tu cję Trzeciego Maja, i ja k m ożna nas ta k wobec W iednia i P etersb u rg a kom pro­

mitować. To szczęście, że zakazano. Jakem się o zakazie dow iedział, tom odetchnął.

*

*

*

— P rzy tej sposobności jab y m w szy st­

kie rocznice narodow e skasował i zaka­

zał, i to pow inien rzą d zrobić. Tyle wiem, że j a przed każdą tak ą rocznicą dostaję dreszczów i febry — a najw ięcej tego się boję, że oni zm uszają naw et nas do udziału. J a sam raz dałem się porwać, i byłem na takiej uroczystości, ale zaraz n a d ru g i dzień w ytłum aczyłem się przed ekscellencją.

* *

*

— Szczególniej należy o tem pam ię­

tać, ahyśm y nie pokłócili P etersb u rg a z W iedniem. Z resztą po co ciągle p rz y ­ pom inać, żeśm y'P olakam i. Każdy o tem wie, a takie przypom nienie pachnie re ­ wolucją.

MŁYNARCZYK.

i.

H uczą, warczą, m łyńskie koła A ź sic woda pieni,

K oło m łyna błądzi dziewczę W śród wieczornych cieni.

Czego dziewczę szuka zmrokiem, N ad brzegiem strum yka,

J u ż nie szuka, bo znalazło Swego m łynarczyka.

n.

H uczą, w arczą, m łyńskie koła Aż się pieni woda,

Z m łynarczykiem błądzi w parze Dziewczę, jak jagoda.

O dgłos szczerych pocałunków W ody łoskot głuszy,

— Ja sam podziękuję ekscellencji za te n zakaz — sam osobiście, ale oczywi­

ście, że pokryj omu, aby m ię broń Boże n ik t nie podsłuchał.

0 - 0 0 - 0 .

Musiał tedy w końcu Gogo Szyku zadać — na odczycie!

Finiu, że-m człek poświęcenia Teraz w końcu uwierzycie!

Ale trudno! Powiedziano:

„Towarzystwo niech się ruszy!“

I trąbiono to Gogowi

Bez ustanku codzień w uszy.

I musiałem być posłuszny Mimo trwogi me i troski, I kupiłem na ten odczyt

Bilet wprost w Gazecie livoivslziej.

Czy Tarnowski o Krasińskim, Czy Krasiński o Tarnowskim Mówił — nie wiem, obaj równie Mało znani w światku lwowskim.

Nie wiem także nic zupełnie, O czem tam być mogła mowa.

IEI J L E T O

P rzysięgają sobie wzajem Miłość z całej duszy.

I I I .

H uczą, warczą, m łyńskie koła, A m łynarczyk w m łynie, A n i zgadnie, że się sołtys Zaleca dziewczynie.

On jej wierzy jakby sobie Ciągle w m łynie siedzi,

A z dziewczęciem, s ta ry sołtys J u ż po zapowiedzi.

IV .

H uczą, w arczą, m łyńskie koła W śród zdradnej głębiny, D zisiaj we w si sta ry sołtys S praw ia zaślubiny.

Próżno m łynarz czeka lubej, Sam błądzi nad wodą,

— Chociaż odczyt trwał tak długo, Nie pojąłem ani słowa.

Szum jedynie pięknej swady Bił mi ciągle o me uszy.

— Ach, godzina taka stanie Nawet za sto lat katuszy.

Lecz spełniłem obowiązek I stwierdziłem wam dobitnie, Ze w mem sercu, drogi Finiu, Poświęcenia kwiatek kwitnie.

Telegramy „Szczutka“.

Petersburg dnia 21. m arca. Frawit.

Wiestnih pisze: N ajjaśniejszy gosudar r a ­ czył wydać resk ry p t do sejm u finlandz­

kiego i upom nieć go, aby się nie burzył, lecz nadal z w dzięcznością dobrodziejstw a jeg o przyjm ow ał. W nagrodę za to do­

stą p ią Finlandczycy tego szczęścia, iż im wolno będzie mówić po rosyjsku, iż spa­

dnie na nich błogosław ieństo praw osła­

wia, a naw et ko n sty tu cy jn a insty tu cja pałok i k n u ta zostanie zaprow adzoną.

Jeżeli sejm finlandzki nie wierzy, niech się sp y ta Polaków,

Wiedeń dnia 21. marca. Hr. Taaffe przysięga, że ju ż skończył zupełnie tra ­ ktow ać z centralistam i i nie chce ich znać — dopóki na nowo trak to w ać nie zacznie. Ideałem parlam entarnym hr. Taaf- fego byłaby liberalna w asserzupka z pol­

ską kiełbasą, słow eńskim i uszkam i i ru rą w ielkiej posiadłości niem ieckiej. Zamó­

wiono podobno kucharza z laenderbanku do gotow ania.

Gdy w gospodzie, grzm i m uzyka H u la sołtys z młodą.

V.

Szum i woda zdradną głębią, Milczą koła w m łynie, M łynarz z żalu się utopił Po swojej dziewczynie.

Nie m a kom u zemleć ziarna, A n i krup do kaszy,

W szyscy zdała m łyn obchodzą ...Bo tam nocą straszy!

Em anu el

Ż egnana cię!

i.

Sam otny, w ludzkiem m row isku N a życia sunę się fali,

N ik t się w raz ze m ną nie cieszy,

N ik t się nadeisną nie zali.

(3)

Imci pan Onufry.

— W m aistracie przeczytali onegdaj befel, że nie m ożna żadnej parady robić trzeciego m aja. Befel je s t befel, pow iada k um w oźny i ta k i k o n ten t, że oś w czo­

raj naweć chciał fundow ać piwo, jakeśm o się wieczorem zeszli. Ino że to jak o ś nie było w sm ak nikomu, i tak się oś zro­

biło, że każdy pił swoje piwo. Chciał także kum coś opowiadać, ale mu coś ję z y k skręciło, taj nic nie gadał. My także nie wiele gadali, bo każdy pom ar- k otniał i coś sobie motał.

I ciekawość, co m aistra t zrobi, p rze­

ciek ciężko z kalendarza wym azać trzeci m aja, chybaby oś cały maj h u rtem ska­

sować od pierw szego, aż do samego końca.

N a chleb codzienny zarabiam N użącą m yśli mych pracą, U znania nie m am i nie chcę, Bo za nią groszem mi płacą.

P-

Tysiące piosnek rzuciłem W słuchaczy obcych m nie koła, N aprzem ian sm utną piosenkę S pędzała piosnka wesoła.

W ierzyłem , żem ja poetą, W ięc dalej snułem , ja k prządka, D ziś wiem, żem tylko rymarzem, K tórem u płacą... od rządka!

«, m.

N a pulsie mego narodu Trzym ałem dłoń m ą w rażliw ą, B yłem w łańcuchu żyjącem N ajbardziej czułe ogniwo.

D ziś chociaż rzewną tęsknotą Serce wciąż bije za krajem ,

Z try ja tre m chyba ju ż nie dójdzie- mo do końca, bo te ra znowuś handryczą się o letn i try ja te r. Tyla oś dobrego zro­

bili, że do ogrodu jezuickiego try ja tr u nie puszczą, ani tego nowego m urow a­

nego, ani oś na lato z desek. Ale nie w iedzieć tera, co z teg o będzie — bo nie w iedzieć, zkąd w ziąść plac — taj zdaje się, że będą ta k długo radzić, aż znowuś przy jd zie zima.

Nie w iedzieć naweć z kim tu trz y ­ mać, bo n iek tó re je n te lig e n ty chcą mieć cyrk na lato, taj ponoś sprow adzają, taj najlepiej naj się m iędzy sobą k łócą, bo m y ani try ja tru ani cyrku nie potrzebu- jem o. Każdy oś ma try ja te r za durno w mieście, ja k na ten p rzy k ła d p rzy jd ą w ybory. Oś niedaw no się skończyła j e ­ dna, a ju ż zaczyna się dru g a kom edja, bo na d ru g i rok w ybory do m aistratu, taj ju ż teraz ludzie się schodzą i robią kum itety. Będzie oś tych kum itetów ze sto, bo się zanosi na w ielką kalam ancję—

i trz a się bardzo pilnow ać, coby się nie w plątać taj na śm ich ludzki się nie w y­

staw ić, taj tylko I

T JT n a iz g i.

Spieszno rządzić centralom , więc się miżdżą c z u le : R z e k łb y ś: Gotowi oddać ostatnią koszule.

Lecz my, znając z doświadczeń farbowane lisy Zgadujem y wybornie, o co to im chodzi:

Niemcztira, żerujący się jako dobrodziej, Z apetytem spożyłby Czecha z naszej misy.

Obcym je st dla mnie prąd ziomków, Bo się nie znamy na w za jem !

IV .»

N ie chcę bezmyślnem być kołkiem , A ni ogniskiem czczych dymów, Gdy z serca tworzyć nie mogę, To po cóż rwać się do rymów.

Z człowieka który żył sercem, J u ż krucha tylko je st glina, Żegnam cię droga poezjo O statnią piosnką N e lin a !

e. a .

Reminiscencja.

N a ostatnim była raucie Serca, m yśli mych królową...

W ięc żegnając ją , szepnąłem M arzycielskie, ciche słowo.

ROZMOWA GOGĄTEK.

— Ty! nam aw iają mię, ażebym w stąpił do klubu szerm ierzy. Cóż ty na to ?

— Mnie nie zw abią; dotąd udaw ałem że się bić um ię, i to mi w ystarcza.

Korespondencje redakcji.

—• A s. w e L w o w ie. N ie uchodzi w daw ać się w sp o ry nam obco. Z resztą uio czytam y ty ch dzienników . — Z. we L w o w ie. Pisz pan w prost pod w iadom ym sdresem .

Od Administracji.

U praszam y o rychłe odnowienie p re ­ n u m eraty n a II. kw artał.

Pc patrzy ła bez zdziwienia Obojętna, dum na, chłodna.

I nie rzekłszy nic w odpowiedź W y szła ... K lęsk a niezaw odna!

O dtąd często ją widuję

N a p rzechadzkach; w żywszem tętnie K rew m i bije, gdy ją spotkam — O na patrzy obojętnie.

O na patrzy obojętnie,

J a k b y nigdy mnie nie znała — J a nie k ła n ia m jej się naw et

— Oto i historja cała.

N udna ona i bez sensu, K tóżby przeciw tem u s ta w a ł?

— A jednakże ta historja Mnie w ydarła serca kaw ał.

Talbot.

(4)

W yda wc a i o d p o w ie dz ia ln y re d a k to r L ib e ra t Z a ją c z k o w sk i. Z d ru k a rn i i li to g ra fi i Pille ra i S p ó łk i. (T e le fo n u N r. 1 7 4

Cytaty

Powiązane dokumenty

żający największe oburzenie, iż Kurd-bej, który dozwolił ajentom rosyjskim porwać Łuckiego, kazał sobie za to aż dwieście funtów tureckich zapłacić.. Jest

O Twój wiek złoty, to marzenia wieszcze, Wiek dziewiętnasty, to wiek postępowy Gdybyś, przeto, mógł dzisiaj żyć jeszcze, Nazwałbyś złotem urząd

G oryczy spory kielich Los każe im wychylić do dna, A na dnie czary tej się kryje.. K apitulacja

Ten, który jadem P lw ał do niedaw na na garstkę naszą, Dziś w pojednania strojny djadem Z miodu słodkiego zjawia się czaszą, Twierdząc, iż mimo

Gdzie pagody zadumane Marzą w lasach aloesu, Cichą piosnką kołysane Eozszemranych fal Gangesu, Gdzie bambusów wiotkie szczyty W jasne nieba prą błękity,..

Wydawcai odpowiedzialny redaktor

Mogli- byśmo im także sprzedać trocha jen teli- gentów naszych na nasienie. Podobało się nam ale tylko ze względów

Czy w górze słońce pała, czy grom błyska, Przed twojem one niewidoczne