Lwów, Niedziela dnia 26. Kwietnia 1891.
P I S M O S A T Y R Y G Z N O - P O L I T Y C Z N E .
Wszystko w kłopotach,
SZCZUTEK
Prenumerata we Lwowie wynosi ea łoroczme 10 z Ir., półrocznie 5 złr., ewierć-rocznie 2 złr. 50 ot., miesięcznie 83 ot.
Numer pojedynczy kosztuje 20 et.
Dodatek zawiera łam igłów k i, sza
rady, zadania szachowe i inseraty.
Inseraty drukują się za opłatą 6 et.
od wiersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratowa zawiera cztery szpalty.
Inseraty przvjm ują: Administracja
„Szczutka“ przy ul. Łyczakowskiej 1. 3.
W Wiedniu Biura o g ło szeń : Haasen- steina & Voglera, Rudolfa Mossego i A.
Oppellika.
W P a ry ż u : Adam. Kue de St.
Peres 81.
Szczutek wychodzi od ioku 18G8 Prenumerata zamiejscowa z przesył
ką pocztową wynosi całorocznie .10 złr., półrocznie 5 złr., ćwiercrocznio 2 złr.
50 ot., miesięcznie 85 et.
W Wielkiem księstwie PoznańsKiem
;{ talary 50 fen.
We Francji, Szwajcarji i Włoszec h całorocznie 10 franków.
Prenumerować można w Administra
cji „Szczutka" przy ulicy Łyczakowskiej 1. 3.. we wszystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowych.
Reklamacyj nie opłaca się.
Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.
W eszliśmy n a areno
N iezbyt pociesznych la t:
S tro ska n e w szystkie w iny, W kłopotach cały św iat.
Od K rym u az po P aryż, Od llzy m a az do... Zopoth S tro ska n e w szystkie m iny,
W yziera zew sząd kłopot.
W yziera z oczu w szystkich, A z patrzeć n a to zbrzydło,
II yziei 'a n aj zupełniej
Tak, ja k b y z woru. szydło.
Ot, B is m a r k ! J a k od niego
Wielkość gdzieś precz um yka....
N a starość gotów upaść Ja ko łup cygarnika.
W Serbii kłopotów mnóstwo N a rzą d się ciągle wali,
Nie zn ikn ą , choć nie będzie Milana, n i N atalji B u łg a rja nieboraclwo
Ma także dosyć z siebie;
R osyjski jestlo kłopot.
Co w niej ustaw nie grzebie.
U nas kto ś ta kie chm urny.
Wciąż bardziej się rozstroją, Sam bowiem sobie kłopot
Uczynił z trzecim maja.
A n a sza delegacja?
Ot, kłopot, k a żd y powie.
B r a k li je j tylko jeszcze B adeńscy R ule nowie.
Słowem przem inął, widać, Bez śla du j u z wiek złoty, G dy ta k powszechne wszędzie,
K łopoty i kłopoty.
-
2
—Moltke.
U m a rł te n , co g ło s ił ja w n ie , Z e z b a w ie n ie m ś w ia ta w o jn a, Ż e c h c ą c iść k u ś w ia tłu , n ie śm ie W y p o c zy w a ć lu d z k o ść zn o jn a . K a r a b in y i a r m a ty
P łu c z ą n a d a p o lo g is tą ; D łu g o -ż je s z c z e .je g o m rz o n k a
B ę d z ie p ra w d ą b ły sz c z e ć czystą.?
N a m się b łą k a m y śl ja ś n ie js z a I n a d z ie ja le p sz a w duszy, Że czas p rz y jd z ie , co p o tw o rn e —
H a sło M o ltk ó w n a p ro c h sk ru sz y .
0 - 0 0 - 0 .
D o szły m o ic h uszu w ieści, Ż e źle d zie je się z op erą, O d k ąd E lla o d le c ia ła ,
A c h , ta E lla g w ia z d ą szcz erą.
O n a ty lk o i je j c z a ry M n ie w a b iły lu b ą siłą, Z e s łu c h a n ie o p er n a w e t Z d ało m i się rz e c z ą m iłą .
I F 1
Nad potokiem,
N ad potokiem rosną łęg i [ dziew anny i paprocie, W odnych lilij białe wstęgi, W onne zioła, kw iatów krocie.
W gęstych łęgach, ja k dzień hoży S zum ią liście, brzęczą pszczółki
I rój ptasząt koncert tworzy, W którym wiodą prym jaskółki.
W pośród łęgów, białym ściegiem W azka ścieżka w dal się dłuży, Zarośniętym ścieżki brzegiem K w itną leśne, dzikie róży.
N a ścieżynce zarośniętej Leżą zw iane drzew odłomki, D ołem pną się m alin pęty I czerw ienią się poziomki.
Ścieżka rzadko uczęszczana, Do pielgrzym ki nie zbyt ła tw a, Ledw ie po niej przem knie z rana N a jagody ze w si dziatwa.
O d k ą d je d n a k u le c ia ła C z a ro d z ie jk a z ło to w ło sa , W te a tr a ln e j sa li p e w n ie N ie p okaże G ogo n o sa . O d u rc e só w z łu d n y c h w o ln y T rz e ź w ie j p a trz ę się n a sp ra w ę I d la o p ery m a m z d a n ie W c a le , w ca le n ie ła sk a w e . O n a b o w iem s a m a w sobie J a k ą ż m i em o cję d a je ?
G zem b y ć m o g ą, p ow iedz F in iu , D la m n ie to n ó w d ź w ię c z n y c h z g ra je ? G zem być m oże g r a o rk ie s try
Ś p ie w so listó w i s o lis te k ? U c h o zn u d z ą — n o , a z re sz tą J a n ie je s te m u c h e m w szy stek . D o o p e ry n a w e t a n s ę
M am i słu s z n ą ... Czyż n ie o n a O p e re tk ę p rz y g łu s z y ła ?
O p e re tk a zaś — k o ro n a .
W ię c n ie m a rtw ię się b y n a jm n ie j Z e u c ic h n ie w n e t o p e ra , — M n ie n a szczęście d ła w id u d z tw o A ni tro c h ę n ie ro z p ie ra .
Konkurs.
R z ą d ro sy jsk i o g ła sz a n a s tę p u ją c e p o sa d y :
1. Z ab ó jcy S ta m b u ło w a i k s. F e r d y n a n d a , o p ró ż n io n a przez p s u b r a ta , k tó ry n ie w ie d z ia ł j a k w y g lą d a S ta m b u łó w . O d k a n d y d a ta w y m a g a się d o k ła d n e j zn a jo m o ści u ż y w a n ia s tr z e lb y i p isto le tó w , ja k o te ż e g z a m in ó w z p o z n a w a n ia w sz y s tk ic h m in is tró w b u łg a rs k ic h i k się c ia z fo to g ra fji.
ZE T L E T O
T ą ścieżynką, szarym zmrokiem, W noc pogodną, w noc majową.
B łądzę razem nad potokiem Z m łodocianych snów królową.
U rok wiosny, m łode lata, U śm iechnięta tw arz księżyca, Bardzo szybko serca b rata, Jeszcze szybciej zbliża lica.
N a gorące me zaklęcia, Słyszę jakby szm er daleki, Z ośmielonych ust dziewczęcia Ciche „kocham “ i na w ie k i!
W yszeptane przez nią słowa, Podchw ytuje łę g zazdrosny, S rebrny strum yk, noc majowa I słowików chór radosny...
Miłość pierw sza, w wiosny brzasku, To ja k wiosny promień słońca, P e łn a ciepła, pełna blasku, Aż do życia świeci k o ń c a !
Gordz.
2. K ilk u po sad trę b a c z y , k tó rz y b y g ło - t sili po św iecie p rz e ra ż a ją c o w ieści o u cisk u
ż y w io łu sło w ia ń sk ie g o i w sk a z y w a li n a R o sję, ja k o je d y n ą te g o ży w io łu o p ie k u n k ę . K a n d y d a c i w in n i w y k a z a ć -s ię św ia d e c tw e m u k o ń c z o n y c h stu d jó w bez cz eln o ści i fa łsz u .
3. D z ie się ć p o sa d ta jn y c h e m isa rju s z y , k tó rz y b y m o g li b y ć użyci z a p o d że g ac zy do u r z ą d z e n ia w ie lk ie j m a n ife s ta c ji w K ró le stw ie d n ia 8. m a ja . O d k a n d y d a tó w w y m a g a się zn a jo m o ści ję z y k a p olskiego, e g z a m in u z j u - d aszo w sk ie j fra z e o lo g ji, w re sz c ie i teg o , by n ic z e m n ie p r z y p o m in a li m u s fe r p o sie p a - czów H u rk i.
Z g ło sz e n ia p rz y jm u je się c h o ć b y i z a ra z pod sz y fra m i „ K u k u w ruJcu, P e te rs b u rg , p o ste r e s ta n te
Kwestjonarjusz
dla tych, którzy znajdują przyjem ność w bezsku- tecznem łam aniu sobie głow y.
J a k często je sz c z e z m ie n ia ć b ę d z ie m i
n is t e r o św ia ty p la n n a u k o w y bez rz e c z y w iste j z m ia n y ?
Co s p rz e d a je sz c z e M ila n po sp rz e d a ż y p ra w a p o b y tu w S e r b ii?
I le w śc ie k ły c h w ilk ó w p o k ąsa re sz tę m ie sz k a ń c ó w S a d o g ó ry , n im rz ą d k ra jo w y b u k o w iń sk i n a m y ś li się czyby n ie n a le ż a ło ty c h z w ie rz ą t tę p ić ?
I le r a z y je sz c z e b ę d ą p o g ło sk i m ia n o w a ły B iliń sk ie g o m in is tr e m k o m u n ik a c ji?
K ie d y r a d a m ie jsk a m . L w o w a z d e c y d u je się n a w y b ó r m ie jsc a p o d t e a t r ?
Czy w ięcej b ę d z ie c z y te ln ik ó w , czy też u tw o ró w i b r o s z u r w y d a w a n y c h z okazji w ie lk ie j n a s z e j r o c z n ic y ?
ID o a,rb"u.m.ia.-
Zakutana w szal barw isty, Masz śm iertelnie sm utną minę,
I odemnie żądasz serjo, Abym przyniósł ci morfinę.
Jestem z tobą na tej stopie, Iż ci mogę rzec bez zgrozy, Że ta twoja melancholia Ma znam iona w szystkie pozy.
T ak jest, pani. O szałam ia Ciebie teraz m arne słow o;
Chcesz być córą fm - d c - s ic c h 'u . O kazałą i typową,
P ragniesz jak ich ś szaleństw dzikich I rozstrajasz się bez przerw y — Snać znudzoną pełnią zdrowia, Z pasją na nic targasz nerwy.
W szystko-ś z w ielką nam iętnością Z piersi wieku ju ż w y s s a ła ; W twej gorącej wyobraźni Żyje sztuki nagość cała, A z nerwowych w rzeń chaosu Dzisiaj w yjścia ju ż nie widzisz — Albo płaczesz zrozpaczona,
Albo z św iata srogo szydzisz.
Imci pan Onufry.
Oś z tym try a tre m na lato to do- piro kom edja. Możeby jeszcze osobno b u dować try ja te r na wiosnę i n a jesie ń ? Radzili tam fu rt w tym swoim niby ku- m itecie i ot, co w ym ajstrow ali. Gwałtem im się zachciało ronda na szkarpach, ja k by to nie b ył w sty d taj hańba pod nos puszczać fimfy sam em u j arcybiskupow i.
G w ałtem im się zachciw a szkarpów , boby to chciało zaraz po try a trz e chodzić j e szcze po ogrodzie. W szystko ta k kieruje, aby ino w ygody sobie robić, a ty ma- istracie g ru n t daj, pieniądze daj — i nic nie gadaj.
A m udrahele, kuropatw ę zjedli! Na janow skim było im dać plac tam sobie m ogą trz y try a try na lato, a trz y na zi
m ę postaw ić, a że oś daleko, to nic, bo
P ragniesz zbawczych rad odemnie, Niech w tragedji tej cię strzegą...
Cóż ja pani, z tobą zrobię?
Masz coś w sobie z Płoszowskiego.
D am ci dzieło W itkiewicza A z tą księgą pojedź w góry — Tam całować ciebie będzie, P ięk n a pani, duch natury...
W l Słb.
W A L B U M IE P IĘ K N E J.
(Żarcik poetyczny.)
Mitologiczne dzieje głoszą,
Że z piany morskiej W enus w stała
•Jak z łona m atki — świeża, biała, Urocza czarem i rozkoszą.
Nie wierzysz tem u, mój a n ie le ! Bronisz swojego rodu części...
Mówisz, że to potwarczc wieści, Ja k ic h ród m ęzki tworzy wiele.
Lecz j a w to dotąd w ierzę jeszcze I wierzyć chyba nie przestanę...
Istoty cudne, u k o ch a n e!
Ody czarem waszym o'czy pieszczę —
je n te lig e n t za kum edją pójdzie piechotą całą milę. My try a tru nie potrzebujem o.
Jeszcze oś nas n ik t w try a trz e nie w i
dział i ja k b y oś a k to ry z nas żyli, toby niedługo wojowali. Je n te lig e n ty narzek a
ją , co z naszego narodu żaden ani do try a tru nie chodzi, an i na te k u n certa ich jakieś. Ta pew nie, że nie chodzi, ho ja k chcę mieć kom edję, to ino sobie pój
dę na piwo, ja k się rozgadam o, to taka czasem je s t kum edja, co pękać ze śmichu.
Ino że te ra zam urowało nam u Na- ftu ły gęby, a tylko kum z g u b e rn ji ma frajdę, bo powiada, że cały m aistra t fur- da, ino gubernia gil tuje. I ta k się to pa
trzy. Chciał m aistrat trzeciego m aja ob
chodzić, co to o nim takie fajne rzeczy piszą i mówią, a g u b ern ia pow iedziała, co tego m u nie wolno. Pohandryczyli się i poszli ja ż do m inistra, ale w idział kto, aby k ru k krukow i oko w ydziobał? Taj przyszło ju ż od m inistra, co befel, je be- fel — i basta!
Dla tego ta k m arkotno nam się zro
biło, że żaden z nas ani m ru-m ru, ja k kum z g u b ern ji zacznie sobie pokpiw ać:
Pijem y ino piwo halbam} na kuraż, a w styd nas zbiera, co. gróm ada to niby ta k i w ielki człowiek, a nic nie może.
Taj ty lk o !
Broszura Bismarka.
Hismark tak głośną wydał' broszurę,
(Idzie z A ustrją zerwać, Niemcom doradza...
W szyscy się dziwią... Mnie bo nie dziwi Nic u tych, którym zapachnie władza.
Mnie też nie dziwi, że dziś o sojusz Z R osją — B ism arka u m ysł się troska...
Gdy patrzę w piękną tw arz kobiecą, N a śnieżność łona, u st k o ra le ; Gdy polot m yśli waszych chwalę, Które na lekkich skrzydłach lecą —
Gdy m owa w asza dzwoni, m ile I w bystrych falach słów sio k ł ę b i ; Gdy do serc w aszych zajrzę głębi, Rozkoszne z w am i pędząc chwile —
W tedy, aniele mój kochany, Z legendy m yśl m a praw dę czyni.
Że W enus, wdzięków tych bogini, Napewno z morskiej w sta ła piany...
A. r .
W iosenni goście.
P rzyleciały, p rzy le cia ły !...
N a słom ianej strzesie U sia d ł sobie bocian biały, Echo głośny klekot niesie...
Hej, już p rzy le c ia ły !
U siadł bocian i przed siebie N a gnieździe wysokiem, To po ziemi, to po niebie,
Czegóż nie zdoła powziąć przewrotność Gdy je st niem iecka i bism arkow ska ?
ROZMOWA GOGĄTEK.
T y ! sły s z a łe ś, że c h c ą n a s w szk o łach w y ch o w y w ać h y g ie n ic z n io ?
— M ogą sobie p o d aro w ać . J a h y g ie u y n ic sz u k a m w szkole od, czogo k a w ia rn ia i c u k ie r n ia ?
Korespondencje redakcji.
— A . L . w S . Coś także! — E . w K r . Duj pan sobie i nam spokój z tak niedorzecznym i pom ysła
mi. M en tor. N iezaw od nie jest w pańskiem sądzie trochę p r a w d y ; pamiętaj pan jeszcze i o tom, że skarga nic jest identyczną z oskarżeniem. — A. u.
>v l t . Przed jedzonicm nie ma co o tom m yśleć.
Z. w M. G dybyśm y w szystkie projekta chcieli uw zględniać, byliby sami czyteln icy z tego niezado
w oleni. — K w ik w K r a k o w ie . Szczutek nie jest aroną do kw iczenia.
P a trz y jednem , drugiem okiem...
P atrzy precz przed siebie.
P atrzy , czy ju ż przeszła zima, Czy stopniały śniegi,
Czy chm ur ciężkich więcej nie. ma, Czy prąd pluszcze ju ż o brzegi,
Czy ju ż przeszła zim a?
P atrzy , czy się wiosna budzi, Czy ju ż dzwonki dzwonią I czy dzwonią serca ludzi I czy z cudną lasów wonią
W iosna sic już budzi.
Czy sie nic tu nic zmieniło N a gnieździć wysokiem ?
Czy je s t wszystko ta k ja k było? « P atrzy jednem , drugiem okiem,
Czy się nie zm ieniło?
N a słom ianej starej strzesie W iatr m u baje dziwy, Echo głośny klekot niesie...
D um a, dum a bociek siwy
N a słom ianej strzesie. K . ('.