• Nie Znaleziono Wyników

Nasza Wspólnota, 2014, nr 20

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasza Wspólnota, 2014, nr 20"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

NASZA

WSPÓ NOTA

CENA 3 ZŁ

PISMO PARAFII

PW. ŚWIĘTYCH APOSTOŁÓW

PIOTRA I PAWŁA W KATOWICACH

nakład: 200 egz.

NUMER 20

12.04.2014

Fot. BG

Ołtarz Adoracji Najświętszego Sakramentu „Gwiazda Kazachstanu”

Per Crucem ad Lucem

(2)

w naszej parafii

Fot. Anna M. vdC

Organizatorzy od lewej dyr. Szk.P nr 15, dyr. MP nr 2, ks.proboszcz

(3)

REDAKCJA:

REDAKtOR NACzElNA:

Barbara Stawowczyk SEKREtARz REDAKCJi:

Teresa Kryjon

REDAKtOR tEChNiCzNA:

Barbara Gaworska KOREKtA:

Anna Jabłońska OPiEKUN:

ks. proboszcz Andrzej Nowicki ADRES:

Parafia Świętych Apostołów Piotra i Pawła

ul. Mikołowska 32 40-066 Katowice PROJEKt wiNiEty:

Wydawnictwo Pergamena, Jan Zając

— „Wydawnictwa w starym stylu”

SKŁAD i ŁAMANiE:

Anna Nakonieczna DRUK:

Zakład Poligraficzny MEWA-DRUK ul. Achtelika 2

41-700 Ruda Śląska NAKŁAD: 200 egz.

ISSN 2080-2374

w NUMERzE:

s. 4—5

 Jerozolimska Via Dolorosa

 Nasi patroni parafialni s. 6 w wizji artystycznej Caravaggia - mistrza światła i cieni

s. 7—8

 Kto wybiera cierpienie s. 9—11

 Bogactwo ubóstwa s. 12

 Pamięci wielkiego skromnego człowieka

s. 13—14

 Motywy muzyki wojciecha Kilara w obrazach Jerzego Dudy- Gracza (Krzesany, Exodus)

s. 16—17

wszyscy tworzymy jeden Ko- ściół

s. 18—19

Św. Rita, patronka spraw naj- trudniejszych

s. 20 —22

 ziemia Święta. Śladami Odku- piciela

Drodzy Czytelnicy!

W wielkanocnym numerze „Naszej Wspólnoty”

polecamy artykuły związane z Ziemią Świętą, na któ- rą spoglądamy z punktu widzenia pielgrzyma (Teresa Czapla) i historyka (Antoni Wilgusiewicz).

Ukrzyżowanie św. Piotra i Nawrócenie św. Pawła zobaczymy w oryginalnej wizji artystycznej włoskie-

go malarza XVI wieku Caravaggia (Barbara Stawowczyk). O cierpieniu w miłości w ludzkim wymiarze i Boskim bardzo osobiście pisze Paulina Konca.

Czy można być bogatym w ubóstwie? Na to pytanie odpowiada ar- tykuł Piotra Łuczaka. Książkę o św. Ricie, patronce od spraw trudnych i beznadziejnych, recenzuje Beata Brachaczek-Świerkot. Składamy wy- razy podziwu i pamięci niedawno zmarłemu wielkiemu kompozytorowi Wojciechowi Kilarowi (Anna van der Coghen). Inspiracje jego muzyką spotykamy w malarstwie Jerzego Dudy - Gracza, co analizuje Anna Su- łek. Nowego wikarego w naszej parafii, ks. Marka Zyzaka, poznajemy w rozmowie z Teresą Kryjon.

Życzymy ciekawej lektury - w imieniu redakcji

Barbara Stawowczyk

Z okazji Świąt Wielkiej Nocy  głębi przeżyć w radości Zmartwychwstania  i nadziei na odrodzenie się przez miłość Chrystusa 

życzy zespół redakcyjny „Naszej Wspólnoty”.

Chrystusie...

Jeszcze się kiedyś rozsmucę, Jeszcze do Ciebie powrócę, Chrystusie...

Jeszcze tak strasznie zapłaczę, Że przez łzy Ciebie zobaczę, Chrystusie...

I taką wielką żałobą Będę się żalił przed Tobą, Chrystusie...

Że duch mój przed Tobą klęknie I wtedy serce mi pęknie, Chrystusie

Julian tuwim

(4)

C

zas Wielkiego Postu to okres, w którym szczególnie często przypominamy mękę i śmierć Chrystusa, odbywamy osobiście lub za pośrednictwem mediów (jak to jest w przypadku rzymskiej Drogi Krzyżowej wokół Koloseum) wędrówkę przez 14 stacji. Jest to okazja do modlitwy i głębokiej re- fleksji nad własnym życiem, jego sensem i celem, a także nad tym, co łączy nas, ludzi na całym świe- cie wierzących w boskość Chrystu- sa i jego zbawczą misję.

Jest jednak miejsce szczególne dla chrześcijan wszystkich wyznań, miejsce, które nie jest tylko sym- bolicznym wyobrażeniem drogi Chrystusa na Golgotę, takim, jakie widzimy w każdym kościele w for- mie obrazów lub płaskorzeźb. To Droga Krzyżowa - Via Dolorosa - wiodąca ulicami Jerozolimy ku Bazylice Grobu Pańskiego, zbudo- wanej na miejscu Golgoty i grobu,

w którym do czasu Zmartwych- wstania spoczęło ciało Jezusa.

Trzeba zaznaczyć, że dzisiejsza Via Dolorosa nie jest wiernym od- zwierciedleniem drogi, którą prze- szedł Chrystus na Golgotę, a je- dynie jej pokutno-modlitewnym przedstawieniem, wytyczonym przez zakon franciszkanów, opie- kujących się na polecenie papieży miejscami świętymi na terenie związanym z życiem i działalnością Jezusa. W ciągu 2 tysiącleci kształt Jerozolimy uległ bowiem poważ- nym zmianom, poczynając od zburzenia miasta przez Rzymian w 70 roku n.e., kiedy to ze wspa- niałej Świątyni pozostał tylko mur zachodni, dziś znany pod nazwą Ściany Płaczu. Gromadzący się tam chrześcijanie sąsiadują zarówno z modlącymi się przy Ścianie Pła- czu, ubranymi w tradycyjne stroje wyznawcami religii mojżeszowej, jak też z przybywającymi niemniej

licznie na modlitwy w meczetach (na czele ze zwieńczonym Złotą Kopułą meczetem Omara) maho- metanami. Ten niezwykły widok pokazuje nam w wielkim skrócie, czym jest Jerozolima, święte mia- sto trzech religii. Towarzyszący modlącym się uzbrojeni żołnierze i policjanci uświadamiają też, jak trudne i skomplikowane jest są- siedztwo wyznawców tych religii, jak wybuchowy kocioł tworzy od wieków do dziś Bliski Wschód.

Rozpoczynający wędrówkę szlakiem umęczonego Chrystu- sa chrześcijanie opuszczają plac przed Świątynią, gdzie w kom- pleksie budynków mieściła się twierdza Antonia.Tam to osądzo- ny w pałacu Kajfasza Jezus został przyprowadzony po zatwierdzenie wyroku przez Piłata. Franciszkanie oznaczyli XIV stacji na szlaku, wio- dącym wąskimi uliczkami miasta, pełnymi gwaru, wypełnionymi tłumem odwiedzającym sklepy i sklepiki. Przejście tędy nie sprzy- ja bezpośredniej modlitwie, ale na pewno refleksji o obecności Chry- stusa wśród nas, ludzi zabieganych i umęczonych codziennym życiem, naszymi zwykłymi sprawami. Dro- ga od klasztoru Ecce Homo na Golgotę to w linii prostej zaledwie pół kilometra, w rzeczywistości w plątaninie uliczek starej Jerozo- limy znacznie więcej. Przy wspo-

Jerozolimska Via Dolorosa

Rzeżba Jezus pierwszy raz upada pod Krzyżem

Pielgrzymi przy stacji Vi

(5)

mnianym klasztorze zwraca uwa- gę łuk z czasów cesarza Hadriana, przerzucony nad dzisiejszą ulicą Via Dolorosa. Tu mieszczą się ka- plice Skazania i Biczowania; tu Je- zus ubrany przez żołnierzy w pur- purowy płaszcz i cierniową koronę rozpoczął swą drogę na Golgotę.

Na jego widok Piłat wypowiedział słynne słowa „Ecce Homo - Oto Człowiek”.

Pielgrzymów z Polski szczegól- nie wzrusza stacja III: Jezus upada pierwszy raz pod Krzyżem. W cza- sie II wojny światowej Polacy z Armii Andersa, przybywający tu z „nieludzkiej ziemi” z inicjatywy ks. Stefana Pietruszki-Jabłonow- skiego przyozdobili kaplicę m.in.

w płaskorzeźbę autorstwa Tade- usza Zielińskiego przedstawiającą upadek Chrystusa pod krzyżem.

Niestety, jak się dowiadujemy od przewodnika, kaplica nie została w odpowiednim czasie opłacona przez polskie władze i na skutek tego przeszła kilka lat temu w ręce Ormian. Nie wymaga komenta- rza...

Niezwykłość Jerozolimy pole- ga nie tylko na tym, że sąsiadują tu wyznawcy judaizmu, islamu i chrześcijaństwa, ale też na tym, że ci ostatni są reprezentowani za- równo przez katolików rzymskich, jak też ormiańskich, koptyjskich i etiopskich, a ponadto przez pra-

wosławnych, głównie greckich, ale też rosyjskich. Swój wyraz znajdu- je to w Bazylice Grobu Pańskiego, gdzie katolicy rzymscy, reprezen- towani przez franciszkanów, są tylko jednym z gospodarzy, obok greckich i ormiańskich duchow- nych. Na skutek kłótni między przedstawicielami tych kościołów sułtan turecki wyznaczył niegdyś muzułmańską rodzinę do dys- ponowania kluczami do świąty- ni. Stan ten trwa do dziś, ale i on nie zapobiega powtarzającym się kłótniom, a bywa, że i bijatykom wywołanym np. faktem sprzątania nie swojego kawałka podłogi, co jest uznawane za próbę zawłasz- czenia należącej do innego wyzna- nia części świątyni...

Ostatnim etapem wędrówki jest wspomniana Bazylika, gdzie mieszczą się stacje od X do XIV.

Stacja XI, zarządzana przez rzym- skokatolików, upamiętnia miej- sce, gdzie Jezus został przybity do krzyża - w 1938 roku kaplica ta została udekorowana przepiękną

mozaiką. Następna stacja, zarzą- dzana z kolei przez Greków i przy- ozdobiona w stylu wschodnim znajduje się w miejscu, gdzie stały krzyże Jezusa i dwóch towarzyszą- cych mu łotrów. Poprzez Kamień Namaszczenia, gdzie złożono ciało Chrystusa zdjęte z krzyża, docho- dzimy do kopuły wzniesionej nad Jego grobem. Jej stan techniczny budzi wiele zastrzeżeń, ale wsku- tek wspomnianych sporów między wyznaniami nie można uzgodnić sposobu naprawy... Po odczeka- niu w mniejszej lub większej ko- lejce, podczas którego po kolei przedstawiciele trzech wyznań okadzają świątynię i sam Grób, możemy na krótką chwilę wejść do środka, aby przyklęknąć w miej- scu, gdzie dokonała się Tajemnica Zmartwychwstania... Potem każdy, pełen wrażeń i refleksji, wychodzi na pełny słońca dziedziniec Bazyli- ki, a wkrótce wraca do domu... ale już nie ten sam i nie taki sam...

Antoni wilgusiewicz Ściana Płaczu- widoczna złota kopuła meczetu Omara

Kopuła nad Grobem Chrystusa

Fot. Antoni Wilgusiewicz

(6)

A

postołowie św. Piotr i św. Paweł przez wieki inspirowali twórców ze względu na swoje dramatyczne losy i rodzaj świętości. Spośród licz- nych malarskich realizacji na szcze- gólną uwagę zasługują dzieła Cara- vaggia, znajdujące się w kościele Santa Maria del Popolo w Rzymie.

Kościół powstał w 1099 roku i, jak głosi legenda, znajduje się na miej- scu antycznego grobu Nerona. Była to również rzymska parafia arcybi- skupa Stanisława Dziwisza.

Zamówione przez Kościół obra- zy datuje się na rok 1601 i oglądać je można w przyćmionym świetle kaplicy Cerasi, po wrzuceniu1 euro do puszki. Na chwilę światło uka- zuje dramatyczne sceny i gaśnie.

Kolejka turystów wydłuża czas oczekiwania na ponowne podej- ście do puszki, by znów zobaczyć w pełnym świetle Ukrzyżowanie św. Piotra i Nawrócenie św. Pawła.

Pierwsza wersja Ukrzyżowania św.

Piotra wisi w Ermitażu, bo została odrzucona przez władze kościel- ne, podobnie jak Nawrócenie św.

Pawła (obraz zaginął), ze wzglę- du na niekonwencjonalne ujęcie.

Po lewej stronie kaplicy Cerasi wisi Ukrzyżowanie św. Piotra - olej na płótnie 230x175 cm. Obraz również budził wątpliwości, ale po wielu dyskusjach został zaakceptowany.

Św. Piotr jest starym, łysym męż- czyzną, pogodzonym z sytuacją, w której się znalazł. Zachowuje się obojętnie, gdy trzech oprawców podnosi go na krzyżu, do które- go został przybity do góry nogami.

Oprawcy są w cieniu, skupieni na swojej pracy. Na twarzy św. Piotra widać przygnębienie, natomiast kaci wykonują swoje zadanie bez- namiętnie. Caravaggio podkreśla ich wysiłek, siłę ludzkich mięśni, nie ma tu brutalności, okrucieństwa, co nie umniejsza tragicznej wymowy obrazu, chociaż triumfuje w nim zwycięstwo wiary nad złem.

Po prawej stronie kaplicy Cerasi wisi Nawrócenie św. Pawła, olej na płótnie 230 x175 cm, druga zaak- ceptowana wersja Caravaggia. Jak wiemy, prześladujący chrześcijan Szaweł z Tarsu jechał do Damaszku i usłyszał głos: Szawle, Szawle, dla- czego Mnie prześladujesz (Dz 9,1-6).

Nawrócenie św. Pawła miało miej- sce w południe. Natomiast tło obra- zu jest w mroku. Artysta chciał uka- zać kontrast między spływającym z nieba światłem a ciemnym tłem.

Apostoł, oślepiony widzeniem, leży na ziemi z podniesionymi do góry ramionami. Koń trzymany przez sta- jennego wypełnia całą przestrzeń obrazu. Sługa nie zdaje sobie spra- wy z tego, co się dzieje. Jest to obraz rewolucyjny w historii malarstwa sakralnego: Caravaggio zwrócił uwagę na przeżycia wewnętrzne na-

wróconego św. Pawła, jego ekstazę, która ma oznaczać obecność Boga.

Jedynym używanym przez artystę symbolem jest światło nieba prze- ciwstawione ciemności piekła. Kry- tykowano go za to, że widz patrzy na zad konia, który jest też częściowo w blasku światła. Tymczasem arty- sta przeżyciom duchowym przeciw- stawił bardzo zwyczajne, realistycz- ne otoczenie.

Caravaggio nie był malarzem konwencjonalnym, pod wpływem krytyki i obelg wrócił do swego awanturniczego życia, a każdy na- stępny obraz przysparzał mu wro- gów. Również te dwa opisywane obrazy uległy zapomnieniu. Malarz zmarł jako człowiek wyjęty spod prawa. Przypomniano sobie o nim po 300 latach, a lata dwudzieste XX wieku uznały go za prekursora no- woczesnego malarstwa. Jego obrazy nieustannie zachwycają.

Opracowała Barbara Stawowczyk

Nasi patroni parafialni

w wizji artystycznej Caravaggia

- mistrza światła i cieni

(7)

Kto wybiera cierpienie

O

statnio brałam udział w pro- jekcie naukowym, w ramach którego musiałam rozwiązać kilka testów psychologicznych. Jedno z zadań polegało na przyporząd- kowaniu kolejno pojawiających się haseł do dwóch katergorii:

,,dobre” i ,,złe”. Wśród wielu słów pojawiły się m.in. ,,miłość” oraz ,,cierpienie”. Pierwsze z nich od razu połączyłam z kategorią ,,do- bre”, drugie - ,,złe”. Były to wyrazy oczywiste, niebudzące wątpliwo- ści.

Do której kategorii zakwalifi- kowałabym słowo ,,krzyż”? Moje pierwsze skojarzenie z krzyżem to cierpienie. Dopiero po chwili przy- pominam sobie, że krzyż jest sym- bolem miłości Boga do ludzi.

Jezus powiedział nam: ,,miłujcie się tak, jak Ja was umiłowałem”.

Czy to znaczy, że mamy być gotowi zginąć za drugiego człowieka? Za każdego, nie tylko tego, który jest nam bliski? Czy Jezus nie wymaga od nas zbyt wiele?

Tak odpowiada na pytanie o mi- łość ks. Twardowski: ,,Prawdziwej miłości uczy sam Jezus. Miłość prawdziwa jest bezinteresowna.

Rzucam się w paszcze drugich, przekreślam samego siebie, idę na śmierć, dlatego że kocham. Mi- łość, która jest bólem. Jeżeli takiej miłości szukamy – szukamy same- go Boga”.

Na początku zdziwiły mnie te słowa. Czy naprawdę ktokolwiek poszukiwałby bólu? Czy poszuki- wanie bólu jest poszukiwaniem Boga?

Przypominam sobie, że wiele razy szukałam Boga tylko po to, żeby uniknąć bólu. Kiedy życie wy- dawało mi się przerażające, a rze- czywistość okrutna, pocieszałam się, że po śmierci czeka na mnie lepszy świat. Kiedy czułam się sa- motna i przestraszona, wyobra- żałam sobie, że Pan Jezus trzyma mnie za rękę. Kiedy cierpiałam, modliłam się, żeby ból ustąpił.

W Bogu szukam radości, ukojenia,

a nie bólu. Podobnie jest z miło- ścią.

Nikt nie dąży do miłości, która jest bólem, każdy dąży do szczę- ścia. Miłość kojarzy się z tym co dobre – euforią, podporą, siłą, dodaje skrzydeł, rozwiewa samot- ność.

Czy kiedykolwiek szukałeś miło- ści, która boli?

W pierwszej chwili może się wy- dawać, że nie, ale jest to złudne wrażenie. W istocie każdy z nas, wiele razy w życiu, szuka miłości, która boli.

Cierpienie nadchodzi samo, nikt go nie zaprasza. To jest właśnie moment, kiedy szukamy miłości bolesnej w swojej miłości zna- nej i szczęśliwej, szukamy jej we- wnątrz samych siebie. Wtedy wy- bieramy – uciekam i zapominam albo zostaję i kocham. Sięgamy w głąb swojej miłości, żeby wydo- być z niej odwagę i siłę. Decyduje- my się na miłość, o której nie ma- rzyliśmy, na którą czujemy się zbyt słabi, która jest większa od nas.

Każdy, kto cierpiał, wie, że ból nie jest czymś jednorazowym.

Każda sekunda bólu to osobne cierpienie, nowe rozczarowanie.

Ból nie zlewa się w jedno, dzieli każdy dzień na chwile, w których na zmianę chcielibyśmy przestać istnieć i wierzymy, że przejdzie.

Trwanie w miłości mimo bólu, jest zawsze wybieraniem cierpienia na nowo.

Ksiądz Twardowski pisze też, że prawdziwa miłość jest przekreśle- niem samego siebie, że jest bezin- teresowna.

Trud miłości ma różne natęże- nie. Ile razy łatwiej byłoby nam bez miłości! Bez tęsknoty, bez od- powiedzialności, bez wyrzutów sumienia. A jednak, pozwalamy jej trwać, rozwijać się, pozwalamy jej kierować naszym życiem. Godzi- my się na kompromisy. Wstajemy wcześnie rano, żeby przygotować bliskiej osobie śniadanie. Dniami

(8)

i nocami opiekujemy się chorymi krewnymi. Bez końca wybaczamy innym wciąż te same grzechy. Wra- camy o umówionej porze, żeby ro- dzice się nie martwili. Biegniemy do domu, bo ukochany pies czeka sam w pustym mieszkaniu. Dużo razy w miłości przekreślamy sa- mych siebie. Codziennie podejmu- jemy szereg decyzji, łatwiejszych bądź trudniejszych, ale zawsze uczących walczyć z własnym ego- izmem, żyć dla innych.

Ksiądz Twardowski porównuje miłość do ,,rzucenia się w paszcze drugich”. Kiedyś nie podobało mi się to określenie, nie zgadzałam się z nim. Wydawało mi się, że w miłości potrzebujemy drugiego człowieka, zachwycamy się nim, że nie ma mowy o żadnej paszczy. Ży- cie może być taką paszczą, ale nie kochany przez nas człowiek.

Pewnego razu bardzo pokłóci- łam się z bliską mi osobą. Padło wiele niemiłych słów, bardzo bole- snych, nie do odwrócenia. Byłam wściekła, załamana. Odtwarzałam w myślach przebieg zdarzeń i pła- kałam tak, że aż brakowało mi tchu. Myślałam: zawiodła mnie, już nigdy, już dosyć, nie kocha, jest okropna, teraz zobaczy, nie zno- szę. Wiedziałam, że ona też jest

pełna gniewu i zastanawiałam się, co powie, gdy znów się zobaczymy.

Obmyślałam własne argumenty – jak będę się bronić i jak będę ata- kować.

Wtedy przypomniały mi się słowa o paszczy drugich. To jest właśnie miłość, której mi brakuje, pomyślałam. Nieprzyjemna, nie- chciana. Miłość po rozczarowaniu i po końcu świata. Łatwo kochać, gdy wszystko układa się po naszej myśli. Teraz muszę pójść w paszczę drugiej osoby. Wstałam zapuch- nięta od płaczu, roztrzęsiona i po- szłam do niej. Wahałam się cały czas, przy każdym kroku. Bałam się upokorzenia, odtrącenia. Serce waliło mi jak szalone ze strachu, wydawało mi się, że jest całe od- kryte, każde ostre słowo, nieprzy- jemne spojrzenie, może z łatwo- ścią je trafić i przebić jak strzała.

Podeszłam do niej, jakbym podchodziła do lwa. Jakbym na- prawdę szła w jej paszczę. Tak się czułam i to skojarzenie rozśmie- szyło mnie mimo łez i przerażenia.

Przytuliłam ją. Ona też mnie przy- tuliła i nie padło już żadne przykre słowo.

Miłość jest zaskakująca, cza- sem przychodzi tuż za grzechem,

ujawnia się w chwilach naszego upadku. Wtedy, kiedy zranimy drugiego człowieka, zignorujemy go, pomyślimy o nim coś złego.

Pojawia się wstyd, który pali nas od wewnątrz. Chcemy cofnąć czas – nie dla siebie, ale dla tej drugiej osoby. Chcemy wynagrodzić jej nasze postępowanie. Nagle ktoś, kto przed chwilą wydawał się nie- istotny czy denerwujący, okazuje się ważny, nie możemy przestać o nim myśleć. Stwierdzamy, że nie zasłużył na takie traktowanie. Jest bardzo dobrym człowiekiem. Dużo lepszym od nas samych. Właści- wie, za wiele rzeczy możemy go podziwiać. Wzbiera w nas radość, że tak wspaniali ludzie są na świe- cie, złościmy się, że przed chwi- lą tego nie docenialiśmy. Teraz wszystko chcemy naprawić, każdą chwilę przeżyć lepiej. Nawet, kiedy grzech ciąży w sercu jak kamień, może zrodzić się miłość – która nie szuka zadowolenia, która przycho- dzi z zewnątrz. Bezinteresowna, niewyczekiwana, zaskakująca i od- mieniająca życie.

Umierając na krzyżu, Jezus po- kazał nam, że nie ma miłości bez cierpienia. W momencie słabości, upokorzenia, niewyobrażalnego bólu Jego miłość była triumfem, miała przynieść ludzkości nową nadzieję. ,,Cierpienie” i ,,miłość”, tak różne słowa, na krzyżu spla- tają się w jedno. Są możliwe tylko w Bogu, przy Jego wsparciu.

Potykamy się wiele razy. Bez po- rażek, wahań i rozczarowań miłość nie byłaby już naszym wyborem, ale koniecznością. Nie chcemy umierać, przekreślać siebie ani wchodzić w paszczę drugiego czło- wieka, ale robimy to niejednokrot- nie, dlatego że kochamy.

Jezus wierzy w nas bardziej niż my w samych siebie. Kiedy odda- je życie na krzyżu, wierzy, że uda nam się osiągnąć zbawienie. Kiedy mówi ,,miłujcie się tak, jak Ja was umiłowałem”, wierzy, że tak wła- śnie będziemy umieli kochać.

Paulina Konca

(9)

U

bóstwo jest tą z cnót, która ma szczególne miejsce na kartach Ewangelii. Bogactwo zaś przedsta- wia się często jako coś negatyw- nego, co jest przeciwieństwem ubóstwa. Pamiętamy dobrze przypowieść o bogaczu, któremu trudno będzie wejść do królestwa Bożego (Mk 10,25). Dlatego gdy myślimy o pojęciach bogactwa i ubóstwa, to w swej sprzeczności wydają się one wzajemnie wyklu- czać. Są to przecież stany sobie przeciwstawne. Jak zatem można je traktować nierozdzielnie, a co więcej wywodzić jedno z drugie- go? Przejdźmy zatem drogą, którą prowadzi nas Ojciec Święty Fran- ciszek w swoim Orędziu na Wielki Post, aby po tej analizie zrozumieć, że ich połączenie jest dogłębnie ewangeliczne i wpisane w dzie- ło zbawienia. Bóg działa również przez takie zestawienia, które ja- wią się nam jako sprzeczności, jak choćby zbawienie przez krzyż, czy Bóg stający się człowiekiem. Do pełnego ich zrozumienia musimy jednakże używać nie tylko rozumu, lecz i wiary. Pamiętajmy, że rozum bez wiary upodobnić nas może do tych Greków na Aeropagu, którzy nie zrozumieli św. Pawła, a gło- szona przez niego Dobra Nowi- na jawiła się im jako śmieszność (Dz 17; 1 Kor 1,23).

Jak już wspomniano, nad dycho- tomicznym paradoksem bogac- twa i ubóstwa pochyla się Ojciec Święty w Orędziu na tegoroczny Wielki Post, gdzie rozważa ich isto- tę i wzajemne relacje. Franciszek pyta nas, co oznacza wezwanie do ubóstwa, czym jest ewangelicz-

ne ubóstwo i życie ubogie. Punkt wyjścia dla tych rozważań stano- wi cytat z listu św. Pawła: „Stał się ubogim, aby wzmocnić nas swo- im ubóstwem” (2 Kor 8,9). Ojciec Święty zaczyna od ukazania, że Bóg objawił się nam nie jako bo- gaty i potężny, lecz stał się dla nas ubogim. Każdy z nas ma okazję do- świadczać i przeżywać tę tajemni- cę w okresie Bożego Narodzenia, gdy patrzymy na obecne w kościo- łach wizerunki dziecięcia w żłobie.

Teologia używa do określenia tego stanu greckiego słowa kenoza – oznaczającego ogołocenie. Ozna- cza to, że Syn stając się podobnym nam, a nawet więcej – stając się jednym z nas, będąc Bogiem mu- siał się ogołocić. Uczynił to z głę- bokiej miłości do człowieka. Pa- pież zauważa w tym ogołoceniu fundamentalną rzeczywistość, że kochać to dzielić we wszystkim los istoty kochanej. Miłość Boga Wcielonego do człowieka ukazuje zatem pewnego rodzaju równość, zmniejsza dystans. Jezus ofiaro- wał nam samego siebie, ponieważ chciał być bliżej, dzielić z człowie- kiem jego kondycję we wszystkim, z wyjątkiem grzechu. Wybierając drogę prawdziwego wcielenia, uczynił nas uczestnikami Boskiej natury. Jezus w przesłaniu do cier- piących i dotkniętych ubóstwem zapewnił, że Bóg w swojej wier- ności o nich nie zapomina, co wię- cej nazywa ich błogosławionymi („Błogosławieni ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże” Łk 6, 20). Współdzieląc z potrzebu- jącymi ubóstwo materialne, sam się z nimi najgłębiej utożsamił.

Znamienne jest to, że Jezus swoje Kazanie na Górze rozpoczął wła- śnie od zwrócenia się do ubogich, dając przez to do zrozumienia, że to właśnie ubóstwo jest podporą naszej duchowej kondycji. Ubó- stwem, o którym mówi Franci- szek i które ukazuje Chrystus jest dobrowolna pokora i wyrzeczenie się siebie, jak sam nam to poka- zał. Winniśmy zatem naślado- wać ten najdoskonalszy przykład ubóstwa. „Nie jest wolnym, lecz sługą, kto serce zaprząta zamiło- waniem rzeczy przemijających” – mówi św. Bonawentura w swoich rozmyślaniach nad Kazaniem na Górze. To właśnie ubóstwo pozwala odnaleźć i zaakceptować porządek stworzenia i w nim miejsce człowieka i Boga.

Człowiek, który to rozumie, wie, że postawa ta jest cnotą zaufania Bogu. Rozumie, że dobra materialne są relatywne, a Bóg jest pierwszym ich właścicielem.

Dlatego słusznie uznaje się, że prawdziwie błogosławionymi są ubodzy duchem. Są to ci, którzy ze względu na relację z Bogiem, wszystko inne stawiają na dalszym planie, aby tym ściślej zjednoczyć się ze Stwórcą. Ci, którzy uznają swoje ubóstwo przed Bogiem, nieważne czy są bogaci dobrami ziemskimi, mają u Boga specjalne względy. Ta ufność ubogich jest zarazem ich szczęściem, wszakże to oni są dziedzicami królestwa (Jk 2,5).

Ubóstwo Jezusa pozwoliło nam samym się ubogacić. To, że Bóg stanął pośród nas, grzeszników szukających przebaczenia, biorąc z miłości brzemię naszych grze- chów na siebie, pozwoliło nam uwolnić się od nędzy grzechu i zniewolenia. Przyjmując ciało, wziął na siebie nasze słabości. Je- zus przez swoje ubóstwo ukazał nam swoją miłość, tak jak Dobry Samarytanin, pochylił się nad na- szą nędzą. Jest to działanie miłości współczującej. Poprzez to ubó- stwo i wynikającą z niego ofiarę

Bogactwo

ubóstwa

(10)

otrzymujemy prawdziwą wolność i szczęście. Tego Chrystusowego ubóstwa doświadczamy również w sakramentach (gdzie spotykamy się z Chrystusem ubogim), w jego Słowie i w Jego Kościele – wspól- nocie ubogich. W tym ubóstwie wspólnoty udziela się bogactwo Boga.

Ubóstwo Jezusa jest także bo- gactwem zawierzenia – zawierze- nia Ojcu, które realizuje się po- przez szukanie i chęć spełniania Jego woli. Papież porównuje to do postawy dziecka, które nie wątpi w miłość rodziców. Jego bogac- two to synowska więź. My również możemy się wzbogacić tym bogac- twem przez Ducha Świętego, który pozwala nam w pełni się usynowić i stać się braćmi we wspólnocie wiary. To jest bogactwo, które- go winniśmy szukać, gdyż nędzą jest nie żyć jak synowie i bracia w Chrystusie. Dochodzimy zatem do wniosku, że ubóstwo, o którym mówi Jezus w Kazaniu na Górze, jest cnotą hojności, która wzywa wiernych do dzielenia się dobrami materialnymi i duchowymi z miło- ści, a nie z przymusu.

Franciszek pisze też o istotnym rozróżnieniu ubóstwa i nędzy.

W nędzy nie ma nadziei, solidar- ności ani wiary. Orędzie rozróżnia trzy rodzaje nędzy – materialną, moralną i społeczną. Nędzę ma- terialną możemy połączyć z po- tocznie rozumianą biedą. Jest to element, który Franciszkowi jest niezmiernie bliski. Już we wcze- śniejszych wypowiedziach wska- zywał na potrzebę współpracy w rozwiązywaniu strukturalnych przyczyn ubóstwa i promowaniu integralnego rozwoju ubogich.

Zwracał uwagę na wielką wartość prostych, codziennych gestów so- lidarności wobec różnych form nędzy, z jaką się spotykamy. Re- agowanie na nędzę materialną jest naszym obowiązkiem i nikt nie może się czuć zwolniony z tro- ski o ubogich i z troski o sprawie- dliwość społeczną. Papież widzi

również konieczność rozwiązania strukturalnych przyczyn ubóstwa, co będzie w rezultacie prowadzić do ładu społecznego. Nędza bo- wiem działa w społeczeństwie po- dobnie jak choroba, która czyni je kruchym i prowadzić może do ko- lejnych kryzysów. Koniecznie jest czuwanie i zwracanie uwagi, aby być blisko nowych form ubóstwa, w których powinniśmy rozpozna- wać cierpiącego Chrystusa. Papież szczególnie myśli o bezdomnych, narkomanach i uchodźcach. Nie zapomina także o problemie sta- rzejących się społeczeństw Europy i coraz bardziej samotnych i opusz-

czonych osobach w podeszłym wieku. Franciszek apeluje o rady- kalne i systemowe rozwiązanie problemów ludzi ubogich, które będzie możliwe poprzez rezygna- cję z absolutnej autonomii rynków finansowych. Plany pomocy, choć stawiają czoło pilnym potrzebom, traktować powinniśmy jedynie jako rozwiązania prowizoryczne.

Dopiero działania, które będą zmieniać strukturalne przyczyny nierównowagi mają szansę na po- prawę aktualnej sytuacji biedy na świecie.

Drugim rodzajem nędzy jest nędza moralna. Jest to zniewo- Siostra Emmanuelle (Madeleine Cinquin)

(11)

lenie przez nałóg i grzech, które również może prowadzić do nę- dzy materialnej. Papież uczula, że taka nędza może prowadzić na- wet do samobójstwa. Nędza du- chowa zaś to jest stan, w którym oddalamy się od Boga. Sądzimy, że Go nie potrzebujemy, uznaje- my, że jesteśmy samowystarczal- ni. Odrzucamy również Jego mi- łość. Na nędzę duchową jedynym lekarstwem jest Ewangelia i zba- wienie w Chrystusie. Chrześci- janin winien ją głosić z radością, naśladując Jezusa, który wycho- dził naprzeciw ubogim i grzeszni- kom.

Podobną wrażliwość na temat ubóstwa przejawiała siostra Em- manuelle. Ta nieżyjąca już zakon- nica z Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Syjońskiej, z pochodzenia Belgijka, poświęciła dużą część swojego życia ubogim w krajach Afryki Północnej. Była działaczką na rzecz sprawiedliwości społecz- nej pomiędzy bogatą północą, a biednym południem. W wyda- nej w 2001 roku książeczce Bo- gactwo ubóstwa (Richesse de la pauverté) opisuje doświadczenia swojego życia w miejscach, gdzie panuje ogromna bieda. Choć żyła przez wiele lat w Afryce, przytacza również przykłady biedy, z którą spotkała się w Europie. Z jej do- świadczenia wynika, że ubóstwo (bieda) afrykańska jest różna od tej europejskiej. Tą różnicę widzi w elemencie społecznym. Tam, w krajach biednego południa, bie- da jest społeczna, grupowa. Wie- le ludzi ją przeżywa na co dzień.

W Europie bieda jest indywidual- na, nie dotyczy całych społeczno- ści, dlatego jest tym bardziej bo- lesna, gdyż dotyka relacji. Ludzie ubodzy są usuwani na margines społeczny, ponieważ stają się nie- wygodni. Nie utrzymuje się z nimi relacji. Patrząc bardziej ogólnie, wskazany kryzys relacji jest ubó- stwem współczesnej Europy. Dla- czego zatem mieszkaniec trzecie- go świata może cieszyć się życiem mieszkając w skrajnej biedzie? Bo jest bogaty innymi wartościami.

Siostra Emmanuelle ukazuje, że to jest bogactwo relacji, bogactwo dzielenia się i wspólnego prze- żywania, dawania czasu. Jest to też bogactwo posiadania nadziei i wiary. Nędza sprawia, że powin- niśmy bliźniego tym bardziej trak- tować z respektem, być nie dla niego, ale z nim – to jest właśnie lekcja, jaką ukazuje nam Chrystus.

Siostra Emmanuelle mówi o bie- dzie bogactwa, która przejawia się w zamykaniu się na innych, pa- trzenia przez pryzmat posiadania.

Ta bieda urywa relacje i izoluje.

Mówi wręcz o samotności w luk- susie.

Bogactwo w biedzie natomiast to dziękowanie Bogu za to co po- siadam. Jako przykład przywołu- je swojego znajomego z Egiptu.

Niewidzący od urodzenia, żyjący w skrajnej biedzie, mimo tego dziękuje Bogu, że może słyszeć odgłosy wydarzeń, które dzieją się dookoła niego. Piejącego koguta, płacz dziecka, przejeżdżający sa- mochód, pozdrowienie od prze- chodnia. Jednoczy się z życiem, które przez te odgłosy śpiewa do- okoła niego, a jego serce śpiewa razem z nim. Słońce go ogrzewa, wiatr go chłodzi, sąsiedzi przy- noszą posiłek – niczego mu nie brakuje i za to dziękuje Bogu. To właśnie jest prawdziwe bogactwo w ubóstwie. Żyć w harmonii, da- wać i otrzymywać.

Podążajmy zatem szlakiem bło- gosławieństw, aby mieć czyste ser- ce. Serce jest przecież miejscem poszukiwania i spotkania z Bo- giem w ubóstwie. Wyzwolić się z egoistycznych pragnień i dotrzeć śladem naszego Pana do głębokie- go ubóstwa serca, które znajdu- je się na samym jego dnie, gdzie człowiek jest prawdziwy, ogołoco- ny, braterski (pełniejszy przez rela- cje z bliźnimi) – takie ubóstwo jest prawdziwym szczęściem.

Papież Franciszek mówi o swo- im pragnieniu Kościoła ubogiego dla ubogich. Wielki Post to czas, kiedy rozważamy szczególnie kwe- stię ogołocenia Boga, który dla nas wydaje się na śmierć krzyżo- wą. Działajmy więc jak Chrystus i świadczmy, że nasze ubóstwo może też ubogacać. Będąc ubo- gimi chrześcijanami głoszącymi Ewangelię bądźmy, tak jak pisał św. Paweł, jak ci, którzy nic nie mają, choć posiadają wszyst- ko. Spełniając czyny miłosierdzia sprawmy, aby to ubóstwo Chrystu- sowe wzmacniało w nas odpowie- dzialność za bliźnich i całe dzieło stworzenia.

Piotr Łuczak

Źródło: www.asmae.fr

Siostra Emmanuelle (Madeleine Cinquin)

(12)

W

szyscy chyba znamy sło- wa ks. Jana Twardowskie- go: „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą (…)”. Zatem, w związku z odejściem do wiecz- ności wybitnego syna naszej zie- mi – Wojciecha Kilara – znanego w świecie kompozytora z Katowic, czy nie żałujemy, że mało go zna- liśmy? Owszem, był człowiekiem bardzo skromnym, ale tworzył dzieła monumentalne, szczegól- nie te o charakterze sakralnym.

Równie fascynująca jest cała gama utworów stanowiących muzykę fil- mową.

Teraz, z perspektywy czasu, słu- chając tejże muzyki „widzę” sceny filmowe. Mam świadomość jak wielki wpływ na odbiór całości ma wpisane weń dzieło kompozy-

tora. Muzyka filmowa Kilara była wtopiona w akcję, bez niej filmy nie byłyby tak wysoko oceniane.

Kompozytor miał zdolność empa- tii: współodczuwał treści, jakie mu przedstawiano w filmowych obra- zach – i tworzył arcydzieła. Cieka- we, że jego muzyka zawsze miała

„posmak” jakby nadprzyrodzony…

To była (i na szczęście jest) wielka muzyka.

Przyznaję, odczuwam „niedo- syt”, że nigdy nie udało mi się z nim spotkać osobiście, nie byłam na jego koncercie (chociaż znałam jego utwory). Teraz moim marze- niem jest sprawić sobie dyptyk – z jego muzyką sakralną i filmową.

Jego muzyka uwzniośla. Szkoda, że teraz dopiero w pełni to odkryłam.

Anna

PSZachęcam, by pomimo zabiegania, mieć czas na refleksję, uczęszczać na koncerty, chodzić na wystawy ar- tystyczne. Żebyśmy znów nie obu- dzili się zbyt późno – poznając arty- stę dopiero po jego odejściu.

Pamięci wielkiego

skromnego człowieka

zasłyszane i zapisane opinie o tym wielkim i skromnym człowieku.

Jak autentyczny twórca, Woj- ciech Kilar czuł się tylko narzę- dziem w ręku Stwórcy.

W jego natchnionej muzyce czuło się autentyczność i głębię.

Był fanatykiem prawdy. To bło- gosławiony mąż, dążący do praw- dy i drążący prawdę. Udowodnił, że muzyka nie może pochodzić z pustki, ale z prawdy, która się ro- dzi w sercu kompozytora.

Chciał poprzez swoją twórczość przybliżyć nam Niebo.

Mawiał: „starałem się, by choć jeden człowiek był lepszy dzięki mojej muzyce”.

Siłę dawała mu miłość do żony Barbary i adoracja Matki Bożej (szczególnie na Jasnej Górze).

Był patriotą. Jego Exodus (choć oparty na treściach biblijnych) wyraźnie nawiązywał do naszego

„przejścia przez Morze Czerwone…”

A jego Victoria wzbudza w nas pa- mięć o odsieczy wiedeńskiej.

Życiem udowodnił, że osiem Błogosławieństw nie prowadzi do- nikąd.

Mając świadomość, jak wiele otrzymał od Stwórcy, chciał two-

rzyć, by poprzez swoją muzykę lu- dzi prowadzić do Boga.

Żył odnajdując się w światłości Ewangelii. Mówili, że był „Niebie- ską medycyną”.

Dotykając niejako rzeczywi- stości Boga, czuł się (jak mówił)

„bezradny – wobec rzeczywistości sakralnej”.

Jego muzyka – w dzisiejszym świecie furii i wrzasku - dawała oddech, zachwyt i refleksję.

(O czym pragnie przypomnieć, zasłyszane na Mszy św. pogrzebo- wej w katowickiej katedrze, słowa ludzi, którzy go znali.)

_ Anna v.d.Coghen.) Msza pogrzebowa wojciecha Kilara Fot. Anna M. vdC

(13)

I

nspiracje muzyczne w twórczo- ści Dudy-Gracza są naturalne, na co wskazuje nawet jego nazwisko.

Duda, to inaczej wielkopolska kob- za, a Gracz świadczy o tym, że któ- ryś pradziad mógł być muzykiem.

Wątki muzyczne w jego sztuce są obecne na różne sposoby, co wyni- ka z fascynacji i przyjaźni malarza z artystami estrady i kabaretu (Ko- fta, Grzeskowiak , Młynarski, Kul- mowa, Kreczmar, Lipińska) i z kon- taktów z postaciami polskiego świata muzycznego (Waldorf, Ka- czyński, Fołtyn, Ochman, Olejni- czak). W 1981 roku doszło do spo- tkania malarza z wybitnym polskim kompozytorem – Wojciechem Kilarem. Przyjazń ta zaowocowa- ła niezwykle bogato w twórczości Dudy-Gracza, a muzyka Kilara stała się impulsem do zilustrowania ob- razami wszystkich większych dzieł kompozytora. Siwa mgła, Koście- lec 1909 – to utwory o tematyce tatrzańskiej i hołd złożony tragicz- nej śmierci Karłowicza. Kolejne obrazy inspirowane przez muzykę Kilara to Bogurodzica, Madonna Sierpniowa, nawiązująca w swojej warstwie ikonograficznej do wyda- rzeń stanu wojennego.Natomiast Wiktoria, którą Kilar skompono- wał z okazji przyjazdu papieża do Polski w 1983 roku (prawykonanie nastąpiło w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach), u Dudy – Gracza zrealizowana jest we frag- mencie Drogi Krzyżowej Chrystusa

i wizerunek Maryi pojawia się mię- dzy postaciami ofiar pracy na Ślą- sku, z którymi spotkał się papież.

Kolejny obraz to Angelus. Utwór o tym samym tytule został napisa- ny przez Kilara z okazji odnowienia ołtarza obrazu Matki Boskiej Czę- stochowskiej.U Dudy-Gracza An- gelus przedstawia wizerunek brze- miennej Maryi, która unosi się nad klasztorem jasnogórskim.

Jednak najważniejsze w serii obrazów poświęconych muzyce Ki- lara są: Krzesany i Exodus. Zostały namalowane w 1983 roku i stano- wią ważne osiągnięcie w twórczo- ści malarskiej Dudy-Gracza.Krzesa- ny jest odzwierciedleniem miłości obydwu artystów do polskich Tatr.

Kilar jeździł tam kilka razy w roku.

Duda-Gracz od 1975 roku w ta- trzańskiej wsi Brzegi znajduje jedno z najbardziej ukochanych miejsc na świecie. Tam powstają szkice i mniejsze studia do obrazu, który w 1983 roku przybiera kształt ostateczny. Jest to monumentalny (200 x130 cm) obraz olejny przed- stawiający panoramę Tatr, która w rzeczywistości nie istnieje, lecz przez dowolny układ tatrzańskich szczytów ilustruje, w jakimś sen- sie, rytmikę i nastrój muzyki Kila- ra. Na dalekim planie niebieskawe szczyty, sięgające zaokrąglonej jak w witrażu kościelnym krawędzi, są łagodne i pełne nostalgii. Bliżej nas, środek obrazu wypełnia dra- matyczna „smuga cienia”, sugeru-

jąca grozę Tatr i ich dynamikę, aby na pierwszym planie, w pełnym blasku słońca zamienić się w ska- łę zbudowaną ze szczegółów, któ- ra jest niemal w zasięgu ręki. Jeśli posłuchamy muzyki przez chwilę zamykając oczy i poddając się jej nastrojom, zaczniemy sobie wy- obrażać Tatry, a po chwili otwo- rzymy oczy, to zobaczymy malarski dalszy ciąg naszej wyobraźni. Au- tor z całym pietyzmem próbuje się wczuć w atmosferę muzycznego dzieła i stara się wyobrazić prze- życia, jakie towarzyszą człowieko- wi w zetknięciu z nieobliczalnym pięknem potęgi Tatr. Od łagodno- ści dalekich szczytów, poprzez za- pierające oddech przestrzenie, aż do tajemniczości i grozy, z którymi można się spotkać w tych górach.

Odwrotnie jest z obrazem Exo-

Motywy muzyki wojciecha Kilara

w obrazach Jerzego Dudy-Gracza

(Krzesany, Exodus)

(14)

dus namalowanym w tym samym roku. Obraz o wymiarach 135x186 cm, w technice olejnej, stanowi zaprzeczenie intencji kompo- zytora. Wyjście, według Kilara, jest dziełem afirmującym ideę powstańczych zrywów (listopa- dowe, styczniowe, warszawskie) uwieńczonych powstaniem So- lidarności. Z tą ideą nie zgadzał się Duda- Gracz, gdyż jak twierdził

„słyszał” w tym utworze zupełnie inne treści. Utwór, uderzająco po- dobny do Bolera Ravelowskiego, rzeczywiście na początku może sugerować przemarsz narodu, ty- sięcy ludzi ku lepszej przyszłości, zmartwychwstaniu. Gigantyczny tłum prowadzi współczesny Piotr i Mojżesz w jednej osobie, czyli Jan Paweł II. (Nawiązanie do staro- testamentowego wyprowadzenia Żydów z Ziemi Egipskiej.) Artysta maluje tę postać jako wiodącą, ale samotną. Jak twierdził, nie przewi- dywał wtedy, kiedy malował ten obraz, że samotność papieża, na- bierze po uzyskaniu przez Polskę niepodległości tak znacznego wy- miaru.Za papieżem widzimy grupę tańczących chasydów oraz posta- cie z fotografii z getta warszaw- skiego, które poprzedzają ogrom-

nie splątany tłum, pośród którego przemieszcza się przedziwny po- jazd z trzema masztami nawiązu- jącymi do pomnika stoczniowców gdańskich i poszarpanymi żaglami w narodowych barwach.

Tłum jest hałaśliwy, niespokoj- ny, jednocześnie pobożny i grzesz- ny, tragiczny w swoim zagubieniu, gdzie każdy idzie w inną stronę, choć ludzka masa pcha go w jed- nym kierunku.

Mamy jeszcze jeden fotogra- ficzny cytat: niesione w 1970 roku, podczas wydarzeń gdań- skich, nagie ciało symbolicz- nego Janka Wiśniewskiego.

Na pierwszym planie w prawym dolnym rogu rozpoznajemy por- tret kompozytora, którego Duda- -Gracz namalował jako człowieka obojętnie palącego papierosa.

Patrząc na całość, mamy wraże- nie, że ten wielki tłum prowadzony przez Piotra-Mojżesza zmierza do- nikąd, być może jest to pustynia.

Być może jasne światło hory- zontu to tylko złudzenie - fatamor- gana. Być może ze skłębionych groźnie chmur nastąpi oczyszcza- jąca burza. Nie wiemy dalej, skąd idziemy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.

Słuchając muzyki, Duda-Gracz twierdził, że sugestywna rytmi- ka utworu, która wciąż narasta w czasie, coraz bardziej bogaci się instrumentalnie, dynamizuje swe brzmienie, po wejściu chóru osią- ga swoje apogeum, czyli fortissi- mo, aby zawalić się tak, jak wszyst- kie nadzieje na lepszą przyszłość.

Kiedy następuje ten moment Exodus wraca do cichych, pierw- szych taktów z początku utworu, które najwyraźniej sugerują, że nie osiągnęliśmy zamierzonego celu. Ten fragment stanowi o za- sadniczej różnicy między Exodu- sem skomponowanym przez Kilara i namalowanym przez Dudę-Gra- cza. Obraz o tym samym tytule co dzieło muzyczne w żadnym sensie nie stanowi ilustracji ideowych za- łożeń kompozytora. W 2000 roku, w imieniu narodu polskiego, pre- zydent Aleksander Kwaśniewski wręczył Exodus Ojcu Świętemu z okazji jego osiemdziesiątych uro- dzin.

Obraz został wpisany do re- jestru kolekcji watykańskiej, zaś Ojciec Święty po krótkiej chwili skomentował tę pracę jako: „ta- jemnicze dzieło”.

Anna Sułek

(15)

Katowice, 8 stycznia 2013 r.

Szanowny Pan Bogdan zdrojewski

Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W imieniu środowiska lwowian i kresowian miasta Katowice zwracamy się do Pana Ministra z propozycją upamiętnienia zmarłego niedawno wielkiego muzyka polskiego, Wojciecha Kilara, poprzez umieszczenie stosownej tablicy pamiątkowej w językach polskim i ukraińskim na budynku przy ulicy Stefana Bandery (dawniej Leona Sapiehy) nr 89 we Lwowie, gdzie w 1932 roku urodził się, a następnie miesz- kał Wojciech Kilar. Wzorem może być tu podobna tablica umieszczona na budynku przy ul. Łyczakowskiej, w którym urodził się wielki poeta polski Zbigniew Herbert.

Sądzimy, że po uzyskaniu zgody władz miasta Lwowa stroną finansową i techniczną tego przedsięwzięcia może zająć się miasto Katowice, którego Zmarły był Honoro- wym Obywatelem. Tablica taka byłaby nie tylko uhonorowaniem wielkiego arty- sty, lecz też podkreśleniem wagi wkładu lwowian w polską i światową kulturę oraz związków między Lwowem i Katowicami. Upowszechniłaby ona wiedzę o znaczeniu postaci Wojciecha Kilara wśród samych lwowian, jak też polskich i nie tylko polskich turystów, coraz liczniej odwiedzających jego rodzinne miasto.

Pozostajemy z nadzieją na zrozumienie i podjęcie naszej inicjatywy przez Pana Mi- nistra i Pana Prezydenta,

z poważaniem Stanisław Grossmann

Prezes Katowickiego Oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa

i Kresów Południowo-Wschodnich Do wiadomości:

Pan Prezydent Miasta Katowice Piotr Uszok

Pani Danuta Skalska, Lwowska Fala Radio Katowice

W związku ze śmiercią Wojciecha Kilara, urodzonego we Lwowie, a swoim życiem związanego z Katowica- mi, środowisko katowickich kresowian wystąpiło z inicjatywą upamiętnienia go przez oba te miasta.

(16)

teresa Kryjon: Od kilku już miesięcy jest Ksiądz wikarym w naszej parafii. Czy to wystar- czający czas, aby się zaaklima- tyzować?

Ks. Marek zyzak: Tak, zdążyłem się już w pełni zaaklimatyzo- wać.

Òz jakiej parafii Ksiądz przy- szedł do „Piotra i Pawła”?

Z parafii NSPJ w Czerwionce.

Wcześniej posługiwałem jesz- cze w parafii św. Rodziny w Pie- karach Śląskich oraz św. Marii Magdaleny w Tychach.

ÒCzy miał Ksiądz jakieś oczeki- wania, obawy, nadzieje zwią- zane z podjęciem posługi w nowym miejscu, wśród nieznanych ludzi?

Chyba najbardziej towarzy- szyły mi obawy, dlatego że spa- dły na mnie nowe obowiązki, których wcześniej w swoim życiu kapłańskim nie podejmo- wałem. Myślę tu o posłudze kapelana w szpitalu i areszcie śledczym.

ÒJakie inne zadania Ksiądz pełni? Czy któreś z nich jest szczególnie wymagające?

Oprócz codziennych zadań wikarego oraz obowiązków ka- pelana szpitalnego i więzien- nego, katechizuję w Liceum

im. Marii Konopnickiej w Kato- wicach. Nie potrafię odpowie- dzieć, które z tych działań są szczególnie wymagające. Przy- chodząc do parafii, chyba naj- bardziej obawiałem się pracy w areszcie śledczym, ale teraz, po kilku miesiącach, muszę po- wiedzieć, że te obawy były bez- podstawne.

ÒKiedy prowadzę rozmowę z kapłanem, prawie zawsze pojawia się pokusa, aby za- dać pytanie o powołanie.

Proszę opowiedzieć, jak ro- dziło się ono u Księdza.

Pochodzę z Chełmu Śląskie- go, z parafii p.w. Trójcy Prze- najświętszej. Tam też rodziło się moje powołanie, można po- wiedzieć, że od najmłodszych lat. Pamiętam, że jako mały chłopiec bawiłem się w odpra- wianie Mszy św. Później jednak, ze względu na czynne zaanga- żowanie sportowe, myśl o ka- płaństwie schodziła na dalszy plan. Wydawało mi się wów- czas, że tak jak każda osoba płci męskiej w mojej rodzinie, skoń- czę AWF. Człowiek myśli, Pan Bóg kreśli. Tak było i w moim wypadku. W czwartej klasie li- ceum ogólnokształcącego już wiedziałem, że głos powołania

jest tak silny, że muszę na nie- go odpowiedzieć, wstępując do seminarium. Decyzja ta, oczy- wiście, niepozbawiona była we- wnętrznych rozdarć i wątpliwo- ści.

ÒCzy udało się Księdzu jeszcze kiedyś wrócić do sportu?

Oczywiście - w jednym, sze- roko pojętym słowie: sport streszczają się moje zaintere- sowania. Przed wstąpieniem do seminarium, przez parę do- brych lat, trenowałem zapasy.

Teraz zimą, głównie jeżdżę na nartach, natomiast latem po- zostaje rower i chodzenie po górach. Poza tym uwielbiam sport, który dostarcza dużo ad- renaliny:)

ÒJedną z płaszczyzn, na któ- rej Ksiądz działa, jest kate- chizacja. Czy rola katechety w obecnym czasie jest trud- na? Czego młodzi ludzie oczekują od kapłanów?

Ja osobiście nie odczuwam trudu katechizowania. Z racji pełnionych obecnie obowiąz- ków, uczę w szkole tylko 12 go- dzin. W swoim kapłańskim ży- ciu uczyłem nawet i 26 godzin.

Wtedy człowiek wiedział, że uczy w szkole. Czego młodzież oczekuje od kapłanów? Chyba

Wszyscy

tworzymy

jeden Kościół

Z ks. Markiem Zyzakiem rozmawia Teresa Kryjon

(17)

tego, o czym mówił papież Be- nedykt XVI w czasie pielgrzym- ki do Polski, że księża mają być specjalistami od spotkania czło- wieka z Bogiem.

Òw tym numerze Naszej Wspólnoty znajdzie się dział:

Pamięci Mistrza. Mistrzem dla nas wierzących jest Je- zus Chrystus, ale szukamy też autorytetów wśród ludzi.

Kto jest mistrzem dla Księ- dza?Urodziłem się 22 paździer- nika 1978. Dokładnie w dzień inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II. Nie tylko przez zbież- ność daty jest mi bardzo bliski, ale przede wszystkim przez jego postawę i świadectwo wiary. Towarzyszył mi od sa- mego początku mojego życia.

Pamiętam, że pierwszą książ- ką w liceum (oczywiście poza lekturami szkolnymi), którą przeczytałem, była książka Jana Pawła II: Przekroczyć próg na- dziei. Potem Jan Paweł II towa- rzyszył mi przez całe życie se- minaryjne, a także na początku kapłaństwa. Teraz ogromnie się cieszę, że już niebawem będę miał wielkiego orędownika w niebie.

ÒDzisiaj, kiedy Kościół jest poddawany krytyce, oskar- żeniom, a nawet niewy- brednym atakom, trze- ba szczególnie dbać o to, żeby był jednością. Jaka jest rola duchowieństwa i świeckich w budowaniu sil- nego Kościoła?

Rola jest jednakowa. Księża potrzebują świeckich i świeccy potrzebują księży. Wszyscy two- rzymy jeden Kościół, pełniąc w nim różnorodne funkcje. Nie możemy mówić, że Kościół to tylko księża i hierarchowie. Każ- dy, kto przez chrzest św. został włączony do tej wspólnoty, jest za nią odpowiedzialny. Więc ra- zem musimy stawiać czoła dzi- siejszym wymaganiom.

(18)

A

by wyjaśnić, na czym polega fe- nomen Świętej Rity, pragnę za- prosić do lektury książki Małgorzaty Bilskiej Kochaj i walcz. Święta Rita, patronka spraw trudnych i bezna- dziejnych. Celem powstania tego wydawnictwa było przedstawienie historii świętej, refleksja nad treścią jej przesłania, a także próba wyja- śnienia przyczyn rozkwitu jej kultu w Polsce w ostatnich latach.

Książka składa się z trzech części.

W pierwszej autorka odpowiada na pytania: Kim była św. Rita i czy

może być wzorem w XXI wieku.

W drugiej pokazuje historię kul- tu w naszym kraju oraz przesłanie świętej w kontekście aktualnych przemian w społeczeństwie. Zaś część ostatnia zawiera dwadzieścia pięć świadectw związanych z cu- dami i łaskami oraz fascynacją po- stacią i życiem św. Rity.

Do książki dołączono: aneks z listą miejsc w Polsce, w których sprawowany jest kult świętej, bi- bliografię liczącą 58 pozycji oraz wybór modlitw. Całość uzupełniają fotografie z Włoch, Francji i Polski.

Jakie było życie Rity (Margherity) Lotti? Urodziła się w 1381 r. w Roc- caporena, niedaleko Casci we Wło- szech. Mając 14 lat z woli rodziców poślubiła Paolo Manciniego. Uro- dziła dwóch synów, była sumienną żoną i matką. Niełatwe małżeństwo skończyło się tragicznie, gdy Rita miała 32 lata. Paolo zginął w wal- kach między zwaśnionymi rodami Gibelinamów i Gwelfamów. W tej sytuacji synów, zgodnie z tradycją, obowiązywała vendentta - musieli pomścić śmierć ojca. Zaniepoko- jona planami zemsty, kiełkującej w chłopcach, młoda wdowa prosi- ła Boga, by lepiej zmarli, niż nara- zili dusze na wieczne potępienie.

Chłopcy rzeczywiście zmarli nagle, rok po śmierci ojca, a Rita pozosta- ła zupełnie sama. Po stracie męża i synów, pokonując przeciwności - jak się wtedy wydawało - nie do pokonania, wstąpiła do zakonu,

przywdziewając habit augustian- ki. Stawiła czoło rodowej vendet- cie i tradycji. Jako jedyna spośród świętych Kościoła miała stygmat ciernia, umiejscowiony na czole.

Zmarła w opinii świętości 22 maja 1457 roku.

22 maja 1628 roku papież Urban VIII oficjalnie ogłosił Ritę Mancini błogosławioną, zaś papież Leon XIII kanonizował ją w roku 1900. Święta Rita jest w ikonografii przedstawia- na najczęściej w stroju zakonnym - w czarnym habicie i białym welo- nie, z cierniem na czole. Na pytanie:

dlaczego atrybutami świętej są krucyfiks, dwoje dzieci, róża, cierń i pszczoły znajdziemy odpowiedź w książce Małgorzaty Bilskiej, która zapoznaje czytelnika z wieloma fak- tami i legendami związanymi z ży- ciem świętej augustianki.

Choć żyła na przełomie XIV i XV w.

we Włoszech, od kilkunastu lat w Polsce niezwykle dynamicznie rozwija się kult św. Rity. W krakow- skim kościele ojców augustianów pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej 22. dnia każdego miesiąca na Msze św. przychodzą tłumy wiernych.

Natomiast 22 maja - w dniu wspo- mnienia liturgicznego świętej, uznawanej za znakomitą orędow- niczkę w sprawach trudnych i bez- nadziejnych, gdy podczas Mszy św.

w kościele święci się róże – przy- chodzi kilka tysięcy uczestników.

Coraz więcej osób pielgrzymuje też do sanktuarium świętej w Cascii.

Św. Rita,

patronka spraw najtrudniejszych

Figura św. Rity w kościele pw.

Podwyższenia Krzyża Świętego w Katowicach Brynowie

Fot. Janusz Świerkot

(19)

16 września 2013 r. podczas spotkania Zawodziańskiego Klubu Dyskusyjnego z autorką książki Ko- chaj i walcz. Święta Rita, patronka spraw trudnych i beznadziejnych, w Miejskim Domu Kultury Bogu- cice – Zawodzie, jedna z czytelni- czek wyznała, że będąc imienniczką świętej, z wdzięczności za wsta- wiennictwo i codzienną, odczuwal- ną opiekę, pielgrzymuje do wszyst- kich miejsc związanych z jej kultem.

Ludzie powierzają św. Ricie naj- bardziej bolesne i trudne sprawy.

„Wśród tylu świętych wybierają ją, bo nawet jeśli prośba nie zostanie spełniona, czują pomoc i wspar- cie.”- pisze w swojej książce Małgo- rzata Bilska. Z większością autorów świadectw zamieszczonych w publi- kacji, pisarka spotkała się osobiście.

Pytała rozmówców o to, jak „pozna- li” św. Ritę, co ich w niej zafascyno- wało, dlaczego jej ufają i wybierają na orędowniczkę, a także dlaczego popularyzują postać świętej.

I tak na przykład ks. Ireneusz Tatura, proboszcz parafii pw. Pod- wyższenia Krzyża Świętego w Kato-

wicach - Brynowie, dzięki któremu kult świętej rozkwita, a czciciele gromadzą się z różami podczas co- miesięcznych czwartkowych nabo- żeństw, widzi podobieństwo życia św. Rity do „doświadczeń matek i żon górników z «Wujka», którym zabito najbliższych i musiały zma- gać się z problemem przebaczenia i szukania pokoju (…)”. Stwierdza:

„Święta Rita była Włoszką, a jest taka śląska”.

Wojciech Nowak, reżyser serialu TVP Siostry, którego bohaterki nale- żą do fikcyjnego Zgromadzenia św.

Rity wyjaśnia, że w naturalny spo- sób wybrał tę właśnie świętą, gdyż była ona zawsze blisko zwykłych ludzkich spraw, a o takich opowia- da serial.

Student UJ Michał Gołębiowski dzieli się refleksją, iż św. Rita nie daje odpowiedzi wprost, jej porady czuje się w sercu. Są wyraźne, choć nie są gotową receptą.

Katowicka poetka i powieścio- pisarka Marta Fox, autorka ponad trzydziestu książek, w tym po- wieści Święta Rita od Rzeczy Nie-

możliwych, opisuje swoją ufność w codzienną pomoc świętej oraz zdarzenia o symbolicznym znacze- niu.Wzruszające jest świadectwo znanej piosenkarki Eleni Tzoka, któ- ra przebaczyła zabójcy swej jedy- nej córki, Afrodyty. Za tą postawę otrzymała międzynarodową Nagro- dę św. Rity w 1999 r. Jest ona przy- znawana kobietom różnego stanu, zawodu i narodowości. Tym, które w swoim środowisku na wzór świę- tej dają świadectwo przebaczenia, pokoju i miłości, przezwyciężając zło dobrem. „Przebaczenie nie jest łatwe, wiele osób ma z tym proble- my. Ale daje wolność” - pisze Eleni.

Laureatką tej nagrody była także Marianna Popiełuszko (1920-2013), która przebaczyła mordercom swe- go syna - błogosławionego ks. Je- rzego Popiełuszki (1947-1984).

Wszystkie opublikowane w książ- ce Małgorzaty Bilskiej informacje, refleksje, wypowiedzi i świadectwa pozwalają stwierdzić, że tak, jak kolec z korony cierniowej symboli- zuje ludzkie życie pełne cierpienia i bólu, a kwitnącą róża jest sym- bolem nadziei na przezwyciężenie trudności, tak św. Rita uczy odwa- gi i wytrwałości. „Warto zobaczyć – pisze autorka – że całym swoim życiem uczyła jak piąć się do Boga niczym winorośl do słońca, wbrew wiatrowi, który przygniata do zie- mi. Warto zobaczyć w niej nie tylko skuteczną patronkę, która poma- ga w kłopotach, ale mistrzynię na drodze walki i miłości”1. Św. Rita od rzeczy niemożliwych uczy nas uzna- wać autonomię i ojcowską mądrość Boga, mówiąc „bądź wola Twoja”, ale i prosić z nadzieją na łaskę Bożą przez wstawiennictwo świętych orędowników.

Beata Brachaczek-Świerkot 23.02.2014

1 Por. Małgorzata Bilska, Kochaj i walcz.

Święta Rita, patronka spraw trudnych i beznadziejnych, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013. S. 242-243.

Figura św. Rity w kościele pw. św. Piotra w leuven

Fot. Piotr Szafrański

(20)

„(…)

pielgrzymowanie jest szczególną for- mą obcowania z Bogiem, poszuki- waniem źródeł wiary oraz sensu ludzkiej egzystencji.”

Z lotniska autobusem w pol- skich barwach narodowych, który woził nas po Izraelu, udajemy się do hotelu w Tyberiadzie, położo- nej na brzegu Jeziora Genezaret.

Trasa naszej pielgrzymki nie postępowała w zgodzie z dzieja- mi życia Pana Jezusa – początek pielgrzymowania miał miejsce na Górze Tabor: rozpoczęliśmy Mszą św. w Sanktuarium Przemienienia.

Jezus udał się na „wysoką górę”

ze swoimi uczniami Piotrem, Ja- kubem i Janem i w ich obecności przemienił się, a „Jego odzienie stało się lśniąco białe”.

Z Góry Tabor rozpościera się wspaniały widok na Galileę.

Wzmocnieni duchowo nawie- dziliśmy Nazaret, gdzie znajduje się wiele kościołów, klasztorów i schronisk, utrzymywanych przez różne wyznania.

Bazylika Zwiastowania powstała na miejscu, w którym Anioł Gabriel ukazał się Maryi. Obok Kościoła Zwiastowania znajduje się Kościół św. Józefa, wybudowany nad jaski- nią, która prawdopodobnie służyła św. Józefowi jako warsztat pracy, mówi się także, że ta olbrzymia posiadająca szereg „komnat” grota była mieszkaniem Świętej Rodziny.

W tamtych latach mieszkanie w ja- skini było dobrodziejstwem: latem nie doskwierał upał, a zimą jaski- nia dawała ochronę przed chłoda- mi. Wielkość jaskini wskazywała na zamożność Świętej Rodziny.

Prawdziwa uczta dla oczu cze- kała nas po południu, kiedy od- wiedziliśmy Haifę i Górę Karmel z klasztorerm (kolebką zakonu karmelitów), latarnią morską Stel- la Maris, a zwłaszcza ogrodami perskimi i grobowcem Bahajów - skąd można podziwiać wspaniałą panoramę Hajfy i wybrzeże Morza Śródziemnego.

Następny dzień był przepeł- niony wrażeniami. Rozpoczął się Mszą św. na Górze Błogosła- wieństw w ośmiokątnym Kościele Błogosławieństw, w którym każ- de z nich wypisane jest na jed- nym z ośmiu witraży. Ciepłym ak- centem był ślad po pielgrzymce Jana Pawła II w postaci ornatu i stuły ofiarowanej temu miejscu.

Na zboczu Góry Błogosławieństw, na brzegu Jeziora Tyberiadzkie- go około 3 km od Kafarnaum leży Tabgha – Sanktuarium Prymatu św Piotra. Tradycja chrześcijańska łą- czy z tym miejscem trzy ważne wy- darzenia ewangeliczne: Kazanie na Górze, rozmnożenie chleba i ryb oraz trzecie ukazanie się Chrystu- sa po Zmartwychwstaniu, kiedy powiedział do Piotra: „Paś owce moje, paś baranki moje”.

Przeżycie tego dnia było nieza- pomniane - odwiedziliśmy Domus Galilaeae – nowoczesne centrum formacyjne prowadzące studia i rekolekcje Drogi Neokatechume- nalnej, leżące również na Górze Błogosławieństw, a bezpośrednio położone w sąsiedztwie Jeziora Galilejskiego. Centrum to zbudo- wane zostało w ciągu roku – ka- mieniem węgielnym tej budowli jest kamień z domu św. Piotra. Do-

mus Galilaeae został poświęcony przez Jana Pawła II, a w jednym z pomieszczeń znajduje się oł- tarz, przy którym Jan Paweł II od- prawiał Mszę św. w Wieczerniku (w Wieczerniku dziś nie ma ołtarza Ostatnia Wieczerza odbywała się tradycyjnie bez stołu). Centralną część budowli stanowi wspaniale wyposażona biblioteka z trzyna- stowieczną torą w jej centralnym miejscu, a na ścianach, powyżej szaf z książkami znajduje się deka- log w różnych językach.

Po spożyciu tzw. ryb św. Piotra popłynęliśmy po jeziorze łodzią na której podniesiono polską flagę, zagrano polski hymn, a my odśpie- waliśmy Barkę. Zakończenie „pra- cowitego” dnia stanowiło odno- wienie chrztu w rzece Jordan.

Czwarty dzień rozpoczęła Msza św. w Kanie Galilejskiej, w czasie której odbyło się odno- wienie przyrzeczeń małżeńskich par, jakie były z nami. Później, przemierzając Pustynię Judzką, mi- jając granicę Izraela z Autonomią Palestyńską i poruszając się po- między polami minowymi, dotar- liśmy nad Morze Martwe i skorzy- staliśmy kąpiąc się w jego słonych falach. Następnie przejechaliśmy przez Jerycho, obok Góry Kuszenia, do Betanii - miejsca pierwszego cudu uzdrowienia Łazarza, dziś jest tu Sanktuarium Łazarza, Marty i Marii. Odwiedziliśmy też klasztor franciszkański, w którym mieszka na stałe nasz przewodnik ojciec Eleazar.

Piąty dzień to Betlejem i bardzo wzruszająca Msza św. w „maleń- kiej” Grocie Narodzenia. Trzeba tu

ziemia Święta.

Śladami Odkupiciela

(21)

dodać, że Święta Rodzina nie zna- lazła miejsca w gospodzie w Betle- jem udając się na spis, ponieważ – zgodnie z prawem żydowskim – kobieta po urodzeniu długo była nieczysta i tym samym nieczy- ste stawało się miejsce narodzin i wszyscy, którzy temu towarzyszy- li, a to było przyczyną, zamykania drzwi przed kobietą, która w każ- dej chwili mogła porodzić. Nasze odwiedziny miejsca narodzin Jezu- sa były w okresie bożonarodzenio- wym, w związku z czym zaśpiewa- nie kolęd w Grocie Narodzenia czy w Kościele na Polu Pasterzy, jak i w Grocie Mlecznej było prawdzi- wym przeżyciem.

Kolejny dzień rozpoczął się Mszą św. na Górze Oliwnej w Je- rozolimie, w Kościele Narodów – Getsema, gdzie Pan Jezus na skale, w ogrodzie oliwnym modlił się do Ojca, podczas gdy uczniowie Jego spali w grocie. Z ogrodu oliwnego widać mury Jerozolimy i w czasie modlitwy Pan Jezus musiał widzieć

zbliżających się z pochodniami żołnierzy, mógł szybko oddalić się - lecz udał się do groty, gdzie spali uczniowie, aby spełniło się to, po co znalazł się na ziemi.

Na zboczu Góry Oliwnej znaj- duje się klasztor polskich Sióstr Elżbietanek, które w tym miejscu stworzyły dom dla biednych osie- roconych dzieci, pochodzących często z rodzin beduińskich. Mimo trudności siostry działają z pomo- cą wolontariuszy i darczyńców przybywających z Polski. Kościół św. Piotra Gallicantu stoi na miej- scu, w którym znajdował się dom Kajfasza, w tym miejscu św. Piotr - zgodnie z proroctwem - zaparł się Pana Jezusa. W pobliżu kościoła znajdują się starożytne schody, po których musiał Jezus stąpać, idąc na przesłuchanie do domu Kajfa- sza.Nowy dzień w Ziemi Świętej rozpoczęliśmy Mszą św. w Bazylice Bożego Grobu w kaplicy francisz- kańskiej. Bazylika Bożego Grobu

zbudowana została nad Bożym Grobem. Na grobie palą się dniem i nocą 42 lampki – po 13 dla ob- rządków: łacińskiego, greckiego ortodoksyjnego i ormiańskiego oraz 4 dla obrządku koptyjskiego.

Te właśnie religie sprawują co- dzienny i nocny nadzór nad Bożym Grobem i całą Bazyliką, co powo- duje często ostre spory. W trakcie odbywania Nabożeństwa Drogi Krzyżowej w otoczeniu kramów i noramlnego życia miasta, można było przenieść się wyobraźnią do tej Drogi odbytej przez Pana Jezu- sa przed Ukrzyżowaniem.

Odwiedziliśmy ścianę płaczu podzieloną na część męską i żeń- ską.Góra Oliwna to grzbiet gór- ski w Jerozolimie składający się z trzech szczytów, na których - jak się szacuje - zostało pochowanych około 150 tys. Żydów. Jest to miej- sce, gdzie Jezus nauczał, czynił cuda oraz skąd wstąpił do nieba.

Stoi tu kościół w Betfage, w któ-

Domus Galilaeae - dach budynku Fot. T

eresa Czapla

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zda- rza  się,  że  odzywa  się  w nas  bunt,  myślimy,  że  nasza  wiara  to  tylko  cierpienie,  że  jest  smutna,  ciężka,  ponura.  Niektórzy  mówią, 

W jednym z dokumentów Sobór Watykański II przypomniał, że każde ludzkie życie może i powin- no być święte: wszyscy w Kościele, niezależnie od tego, czy należą do

Warto zgłębić słowa Ojca Pio o „życiu chwilą obecną”, ponie- waż bez tej umiejętności nie można spotkać Boga i pełnić Jego woli. Te- raźniejszość wymaga

Pierwszy z nich poświęcony jest Najświętszej Relikwii w Lanciano – ten Cud Eucharystyczny zdarzył się po raz pierwszy w historii Kościoła wła- śnie tam i jest

Z tej książeczki nauczyłem się, co to właściwie jest nabożeństwo do Matki Bożej. Jan Paweł II przez cały pontyfi- kat wielką czcią otaczał Najświęt- szą Maryję

co to było? Jak mogliśmy? Nie mam wątpliwości, że światło Gwiazdy Bete- lejmskiej zabłyśnie do nich z nadzieją. Do tego jednak czasu ofiary będziemy liczyć jak

W wyniku tego proce- su cały człowiek, nawet jego ciało, staje się żywą świątynią Ducha Świętego.. Oznacza to, że jest On obecny nie tylko w tym co ducho- we

Verba docent, exempla trahunt, co tłumaczy się: słowa uczą, lecz przykłady pociągają. To prawda, że świadectwo pięknego, pełne- go wiary życia skłania do