CHRZEŚCIJANIN
E W A N G E L I A — Ż Y C I E I M Y Ś L C H R Z E Ś C I J A Ń S K A — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A
„Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca» i Syna, i Ducha Świętego
Ew. Sw. Mat. 28. 19
„Albowiem nie wstydzę się za Ewangelię Chrystuso
wą, ponieważ jest mocą Bożą ku zbawieniu każdemu wierzącemu
Rzym. 1, 16
Rok założenia 1829 Warszawa, wrzesień - październik 1964 Kr 9 - 1 0
T reść n u m e ru : G orliw ość Boża — N iezw ykły gość — Życie duchow e A b ra h a m a i L o ta — M ieszkaj w Je zu sie — N ieb iań sk ie po w o łan ie — T w órcy naszy ch p ie śn i — Ż ałobne dni sie rp n ia — W arszaw sk ie Z gro m ad zen ie E k u m e n icz n e w sp ra w ie p o k o ju — K ro n ik a
G O R L I W O Ś Ć B OŻ A
„ A lb o w ie m g o rliw y m je s te m k u w a m gorliw ością Bożą;
bom w as p rzy g o to w a ł, a b y m w as stm u ił czystą panną je d n e m u m ę żo w i C h ry stu so w i”. (2 K or. 11,2)
Wszechmogący Bóg nazyw a Siebie Samego Bogiem zawistnym.. O kogóż jest Bóg nasz za
wistny? Otóż o nas jest Bóg zaw istny i chce, aby cały nasz zapał, dążenia, m yśli i gorliwość należały do Niego, aby były Jego własnością, w Jego dyspozycji.
Bóg chce bowiem, abyśmy byli Jego> w ła
snością w zupełności, w stu procentach. Z J e go świętej miłości płynie święta gorliwość ku mam, która zapala nasze serce, abyśmy byli gorliwymi ku Niemu. Jeśli natom iast ziębnie- my, gdy w sercu naszym obojętniejem y ku Bogu, może i tak się stać, że On może nie chcieć nas też.
Człowiek może być bowiem gorliwy, ale gorliwością własną, osobistą, nie uświęconą i nie złagodzoną olejkiem Bożego poświęcenia;
taka gorliwość Bogu się nie podoba, jest szko
dliwa przy tym i dla człowieka i dla otocze
nia. Dla tego każdy wierzący, każde dziecko Boże, każdy sługa Boży odznaczający się gor
liwością, pow inien ją poddać woli Bożej, jak by „włożyć" w wolę Bożą, a wówczas stanie się ona gorliwością nie ludzką, ale Bożą, która będzie Bogu przyjem na i ludziom pożyteczna.
Aby dokładniej zrozumieć to ta k poważne zagadnienie, zechciejmy z pomocą Bożą przyj
rzeć się dokładniej kilku przykładom z Biblii.
Czytamy w 12 Kron. 28, 8-15, że w czasie bra
tobójczej w ojny w ludzie Bożym, która się to
czyła między Ju dą a Izraelem, synowie Izra
elscy pojm ali wiele tysięcy jeńców i poprowa
dzili ich do niewoli; ale był tam Obed, pro
rok Boży, który w im ieniu Pańskim powie
dział do zwycięzców: „Oto rozgniewawszy się Pan, Bóg ojców waszych na, Judę, podał ich w rękę waszą, a wyście ich pomordowali w popędliwości, która aż do nieba przyszła... azaż i przy was samych nie masz występków prze
ciw Panu, Bogu waszemu?". Oto przykład gor
liwości ludzkiej, która przeistoczyła się w po- pędliwość i nienawiść tak, że Izraelczycy stali się wrogami swoich braci! Miły czytelniku, może i ty (jesteś bardzo gorliwy i stajesz się nieprzyjacielem swoich braci i sióstr, i dla
tego gotów jesteś zaprowadzić ich do niewoli i uczynić ich sługami s w o i m i , s w o i c h poglądów i rozumienia? Może mieczem Słowa Bożego kaleczysz i niszczysz, i nie walczysz ze złem, ale z człowiekiem! Popatrz: Izraelczycy usłuchali głosu proroka, męża Bożego, a tym samym głosu Bożego i łaskawie obeszli się z braćmi swoimi, opatrzyli ich rany, przyodziali obdartych, słabych posadzili na osły, i wszy
stkich odwiedli do m iasta ich, do Jerychoi.
Na pewno opadły ręce Izraelitom, kiedy usłyszeli od męża Bożego: „azaż i przy was samych nie masz występków przeciw Panu, Bogu waszemu?1*
Tak się dzieje najczęściej, że gorliwcy bijący innych, nie pam iętają o swoich własnych grze-
a*
2 C H R Z E Ś C I J A N I N N r 9—10
chaich! O! gdyby mogli sobie uprzytom nić swo
ją winę i błąd, opadłyby im ręce gorliwe do rzucania kamieniami w brata swego!
Słowo męża Bożego oprzytomniło Izraeli
tów! Tylko Słowo Boga Żywego, może utem- perować gorliwość cielesną i pohamować jej uczynki!
Apostoł Paw eł pisząc list do K oryntian wspomina im o swojej gorliwości, która do
prowadziła do tego, że będąc gorliwym w yko
nawcą zakonu i poleceń faryzeuszowskich, jechał z modlitwą, aby niszczyć zbór Boży!
Apostoł Paw eł mówi o swoim usługiwaniu, że m iał powołanie ku tem u (Dz. Ap. 22,3; Gal.
1,14.15) jeszcze w żywocie m atki swojej! Ale jak wiemy, w gorliwości swojej nie widział praw dy Bożej, jak i in ni Żydzi, aż spotkał się sam z, Jezusem, którego prześladował! Gdy się stał owym człowiekiem, Bogu oddanym całkowicie, w tedy o. gorliwości swojej mówi, że ją m a nadal, ale że jest to nowa gorliwość — jest ona już gorliwością Bożą!
Gdybyśmy chcieli opisać co uczynili „gorli
wi" ludzie, to cały św iat nie pomieści krzywd wyrządzonych, łez i krw i przelanej przez lu
dzi gorliwych, ale nie znających Tego, w Im ie
niu którego wszystko to uczynili; wspomnimy tylko< tę wiązkę chrustu, którą pew na starusz
ka niosła n a stos Jan a Husa, w ojny „krzyżo
we" i naw racanie ogniem i mieczem n a „wia
rę chrześcijańską". Wszystko to było robione w gorliwości, ale niestety nie Bożej! Bo żywe
go Boga nie znali ci, którzy tak czynili, lub czynią!
Ale dotknijjmy chociaż trochę dzisiejszych czasów i w ejrzyjm y n a obecną gorliwość ludz
ką. Iluż dzisiaj jest „gorliwców", którzy gło
szą to, czego nigdy nie głosili ani Apostołowie, ani Jezus Chrystus; w ywlekli ci ludzie coś ze swojej wyobraźni i dołączyli do tego jeden lub kilka, uryw ków nie zawsze dobrze rozu
mianego Słowa Bożego i stali się „świadkami"
czegoś, czego nigdy nie widzieli i od C hrystu
sa nie słyszeli, często też nie podając jaw nie ani swoich imion ani nazwiska, jak przystałoby czynić prawdziwem u „świad
kowi" -prawd Bożych! A ludzie, któ
rzy nie znają Słowa Bożego, niestety przyj
m ują takie „świadectwa" za praw dy Boże i w ten sposób stają się gorliwym i obrońcami różnych „zasad" i pojęć nieraz bardzo dziwa
cznych. I jeden tylko Bóg może uleczyć oczy tak zaślepionego człowieka, aby przejrzał i widział doskonale.
Iluż Jjest gorliwców, podobnych do owej m atki n ie rodzonego dziecka, która spokojnie patrzała, jak Salomon chciał „podzielić" dziec
ko m iędzy nią a rodzoną m atkę! Tylko rodzo
na m atka żałuje dziecka i nie pozwoli go „dzie
lić", bo wie, że to jego śmierć, ale obca goto
wa jest n a wszystko’! Ci co dzielą, niestety nie są rodzonymi ojcami i matkami, i dlatego nie żałują dziecka, gdyż dla nich to, jest cudze dziecko! Owszem, są oni gorliwi, ale nie we
dług woli Bożej, ale według woli swojej. Ro
dzona m atka oddaje żywe dziecko dobrowol
nie, aby tylko zachować je przy życiu.
Chciejmy naszą gorliwość zanurzyć w łasce Bożej, aby stała się gorliwością zupełnie Bo
żą, a będzie wówczas pożyteczną ona dla n a
rodu Bożego i przyjem na Wszechmogącemu Bogu! Bóg zaś chce, abyśmy byli gorliwymi, ale i oddanym i Mu bez reszty! Pam iętajm y zawsze w pierwszym rzędzie o tym, że i nad nam i zlitował się Bóg, i przebaczył nam nasze występki, a tak więc m iłujm y tych, za których Jezus Chrystus zm arł n a krzyżu Golgoty, tak jak i za nas; w tedy gorliwość nasza, nie będzie niszczycielskit, ale będzie gorliwością Bożą, która nie wybucha jak wulkan, ale płonie w sercu człowieka przez, całe jego1 życie!
S. Waszkiewicz
N I E Z W Y K Ł Y G O Ś Ć
Gościnność jest jedną z zalet najbardziej po
żądanych i mile widzianych. N iestety nie wszyscy wiedzą, co to znaczy gościnność, i nie wszyscy potrafią ją ocenić mimo, że nie próżno mówi staropolskie przysłowie: „Gość w dom, Bóg w dom".
Nie wszystkie narody są jednako gościnne.
Jedne więcej, jak na przykład narody słowiań
skie, drugie mniej. Wśród narodów, mających przymieszkę krw i germańskiej, Anglia jest kra
jem mającym k ult dla tradycji gościnności. Ale tam jest też ona rozum iana na ogół w sposób odmienny od naszych tradycji w tej dziedzinie.
Gość w domu angielskim nie w ytrąca z równo
wagi porządku domowego, jak to się przeważ
nie u nas dzieje; gość nie staje się najw ażniej
szą osobą w domu, na której nie tylko musi się skupić uwaga wszystkich, ale którą trzeba bez ustanku zabawiać, nie spuszczać z oka, wciąż zachęcać do picia i jedzenia. W Anglii nie leży też w zwyczaju nadużyw anie praw gościnności.
Gościnnymi bądźcie, ale jej nie żądajcie; nie nadużywajcie dobrego serca przyjaciela. Kto korzysta z gościnności, a sam nie jest skłonny do ofiarnej służby bliźniemu, grzeszy przeciw praw u prawdziwej gościnności.
Cnotą gościnności, jest gościnność prawdzi
wa, to jest taka, którą nie powoduje u kryty cel, lecz gościnność szczera, uczciwa i bezinteresow
na. Nawet gdy ktoś sam zaprosi się do kogoś.
Nr 9‘—10 C H R Z E Ś C I J A N I N 3 i
niechby to było w duchu, naśladowania Pana naszego Jezusa Chrystusa, gdy czytamy, że idąc przez Jerycho, ujrzał Zacheusza na drzewie leś
nej figi, i nie bacząc na to, iż był to znany cel
nik, powiedział Pan do niego: „Zacheuszu! zstąp prędko na dół, albowiem dziś muszę zostać w domu tw oim “. Zacheusz zaś bez słowa i bez ociągania się: „...zstąpił (z drzewa) prędko i przyjął Go z radością'4. Zacheusz dał nam przy
kład jak należy przyjm ować gości — z radością.
W spomnijmy i przeczytajm y uważnie z mo
dlitwą to, co mówi Pismo Święte o tej sprawie:
„Nie zapominajcie ochoty ku gościom, albo
wiem przez tę niektórzy nie wiedząc Anioły za goście przyjm owali" (Żyd. 13,2), lub jak dokład
nie opisuje gościnność Abraham a (1 Mojż. 18, 1 -9 ).
Słowo Boże mówi nam, że przełożeni i ci, którzy głoszą Słowo Pańskie są Aniołami (Obj.
2,1). Tacy od Boga są powołani, w ybrani, i po
słani do głoszenia. Takim Aniołem był każdy z Apostołów, oprócz Judasza. Lidia, bogobojna niewiasta, „której Pan otworzył serce, aby pil
nie słuchała (Słowa Bożego), co Paw eł mówił", uwierzyła, przyjęła chrzest i zaprosiła do domu swego w gościnę (Dz.Ap. 16,14.15). Mamy w ie
le wypadków, kiedy Pan Jezus był zaproszony do domu. Prosił Go Jairus, przełożony bóżnicy, który córkę m iał chorą (Mat. 9,18; Mar. 5,22;
Łuk. 8,41). Prosił Go Szymon Faryzeusz, ażeby z nim jadł (Luk. 7,36). Ci dwaj P ana zaprosili i obaj mieli swój cel, lecz mimo to w obydwu wypadkach P an okazał Swoją moc. (Odpuszcze
nie grzechów, wskrzeszenie dzieweczki).
Pewien kaznodzieja, będąc w podróży, miał przy przesiadaniu się kilka godzin czekać na pociąg. Postanowił więc odwiedzić wierzącą ro
dzinę w tym mieście. Gospodyni domu miło go powitała, prosiła aby zdjął płaszcz, sama usiad
ła i zaczęła w ypytyw ać o znajomych. Potem zadała pytanie o jakieś miejsce Pisma Świętego i chętnie słuchała w yjaśnienia. Czas prędko minął i m usiał już kaznodzieja odjeżdżać. Był jednak trochę zasmucony tym , że siostra ta interesowała się wieloma sprawami, ale nie za
interesowała się samym kaznodzieją, który był spragniony i głodny.
Wkrótce potem miał on w swoim zborze ka
zanie na tem at M arty i M arii (Łuk. 10,38—42).
W kazaniu tym potępił Marię, iż tylko słucha
ła Pana, ale jeść Mu nie dała.
Pan Jezus jednak w rozmowie z M artą nie potępił jej, ale wskazując, iż „jednego jej po
trzeba" podkreślił, że „M aria dobrą cząstkę o b r a ł a . . D z i a ł o się to wówczas, gdy Pan J e zus ze Swymi uczniami był w gościnie. A wie
my dobrze ile pracy jest w domu, jeżeli mamy tylko jednego gościa; w Betanii, w domu Mar
ty, razem z Panem Jezusem było conajmniej trzynastu gości, nie licząc domowników. Pracy było więc wiele i nic dziwnego, że M arta była
„roztargniona około rozmaitej posługi11. Być może było przy tym wiele biegania, krzątania się po domu, zamieszania, być może hałasu, a
to było złe u M arty. Pow inna była razem z Ma
rią (w. 39) usiąść i posłuchać Słowa Bożego.
Najpierw Słowo Boże, modlitwa, a potem praca.
„Szukajcie naprzód K rólestw a Bożego i spra
wiedliwości jego, a to wszystko będzie wam przydane". Tego „jednego" Marcie brakowało
— w iary i zainteresow ania Słowem Bożym. Ale mimo to M arta, starsza siostra w domu była pracowita, cicha, bogobojna i gościnna; pozo
stała dobrym wzorem gościnności dla nas wszystkich. Według przykładu M arty w dobro
czynności, dla C hrystusa i w Im ieniu Chrystu
sa, należy przyjm ować braci i siostry w Panu.
Uwaga Pana Jezusa skierow ana do Marty, słuszna była i na czasie: „troszczysz się i kło
poczesz..."; często i m y o zbyt wiele rzeczy troszczymy się i kłopoczemy się o ten żywot doczesny. Nie m am y czasu na czytanie Słowa Bożego, na pójście na nabożeństwo, i dlatego często przemęczeni, znużeni jesteśmy, a wów
czas chociaż duch nasz oęhotny, ale ciało mdłe.
Czytamy w Ewangelii, że „...Jezus miłował M artę" (Jan 11,5), i wiemy, że miłował nie mniej niż Łazarza i M arię pomimo, że wówczas jeszcze tego „jednego jej nie dostawało". Z pewnością „tego jednego" — nie dostawało i owemu bogatemu młodzieńcowi (Mat. 19,16:—
22; Mar. 10,17—22; Łuk. 18,18—23) — to jest w iary i posłuszeństwa wobec Boga. A bez tego
„jednego" nie ma zbawienia. M arta miała wprawdzie wiarę, że Jezus wszystko może uczy
nić, lecz nie miała jeszcze zbawiennej w iary (Dz.Ap. 16,31).
Śmierć Łazarza spowodowała, że M arta zy
skała zbawienną wiarę. Już w czasie śmierci swego b rata odzyskała to „jedno", którego tak jej brakowało: „Marto! Marto! Troszczysz się i kłopoczesz około wielu rzeczy, aleć j e d n e go potrzeba...".
Zajrzyjm y do Ewangelii Sw. Jana (11,17—27) i zwróćmy naszą uwagę na wyznanie w iary M arty. Ona daje takie świadectwo swej w iary w wszechmoc Pana Jezusa (w. 21—22): „Panie!
gdybyś tu był, nie um arłby był brat mój". Wie
rzyła też i w zm artw ychw stanie w ostateczny dzień (24 w.). Uwierzyła w to, że choćby czło
w iek um arł, żyć będzie (25—26 w.). Gdy Pan Jezus zapytał: „W ierzysz— że temu?"' — rzekła Mu: „I owszem Panie! Jam uwierzyła...“ (27 w.).
Od tej chwili M arta, jako trzeci członek rodzi
ny, uwierzyła! A „...jeśli uwierzysz, oglądasz chwałę Bożą". Na rozkaz Chrystusa, Łazarz w staje z grobu (w. 43—45). W staje ten sam, który juź był cuchnął, gdyż ciało było już w rozkładzie. W stał zdrowy i żywy Łazarz z cmen
tarnego grobu i poszedł do rodzinnego domu w tow arzystw ie swoich sióstr. A za nim przy
szedł Pan Jezus z Apostołami w gościnę. Za
siedli przy stole, a Łazarz, któ ry był umarłym, a obecnie żyjący „...był jednym z onych, któ
rzy z Nim społem u stołu siedzieli" (Jan 12,1.2).
Była to ostatnia uczta z Panem w domu mi
łej rodziny. Tu Pan Jezus był namaszczony maścią szpikanardową „na dzień pogrzebu...".
c h r z e ś c i j a n i n Nr 9— 10
Serdeczna gościnność domu Łazarza, M arty i M arii uwieńczona została wielkim błogosła
wieństwem, a to dzięki temu, że w gościnie był „NIEZWYKŁY GOŚC“.
Ich dom był domem wzajemnej miłości.
Zawsze był otw arty dla P ana Jezusa. Był do
mem usługującym swemu P anu z majętności swojej. (Łuk. 8,3; Mat. 27,55.56; Przyp. Salom.
3,9.10).
A teraz porów najm y dom w Betanii z naszy
mi domami. Czy dom nasz jest domem wzajem nej miłości? Czy jest ofiarny dla Pana? Czy Jezus m a w stęp do naszego domu? Czy chęt
nie Go gościmy? Czy Pan m iłuje nas tak, jak miłował domowników w Betanii? Czy mamy pewność żywota, że „choćby też kto um arł, żyć * będzie" razem z Panem na wieki? (Jan 11,5).
Łazarz, M arta i M aria po wieczne czasy za
pisani są na stronicach Ewangelii ze względu na swą gościnność i ofiarność. „Gdziekolwiek kazana będzie ta Ewangelia po wszystkim świe- cie i to, co ona uczyniła powiadane będzie na pam iątkę je j“ (Mar. 14,9). Czy jesteśm y gościn
ni wobec naszych bliźnich, czy chętnie dzieli
my się chlebem i noclegiem? (Mat. 25,35). Pa-
*•.
m iętajm y: „Gość w dom, Bóg w dom“ . Kazimierz Najmalowski
Ż y c i e d u c h o w e A b ra h a m a i Lota
(Porównanie)
Pismo Św ięte bardzo wiele miejsca poświe
cą osobie Abrahama, którem u sam Bóg W szechmogący zm ienił im ię na Abraham. A uczynił to Bóg, gdy Abram m iał 99 lat. Po doświadczeniach i obserwacjach w ielu lat ż y cia Abrama, Bóg ukazał m u się i rzekł: „Jam jest Bóg W szechmogący, chodź przed obliczem Moim, a bądź d o s k o n a ł y , a uczynię p rzy m ierze Moje z tobą... i będziesz ojcem wielu n a r o d ó w... i królowie z ciebie w yn ijd ą ” (1 Mojż. 17 ,lb.4.6b).
„A to jest przym ierze Moje, które zachow y
wać będziecie..., aby b yl o b r z e z a n y m ię
dzy wam i każdy m ężczyzna” (1 Mojż. 17,10).
Jednocześnie rzekł Bóg do Abrahama: „Sarai, żony tw o jej nie będziesz nazyw ał Sarai, ale S a r a będzie im ię je j” (1 Mojż. 17,15). Mimo podeszłego w ieku Abrahama i Sary, Bóg daje in o b i e t n i c ę , że Sara porodzi syna (1 Mojż. 17,16).
„A przestaw szy m ówić z Abraham em od
szedł Pan od niego... I uw ierzył Abraham Pa
nu i poczytano m u to ku sprawiedliwości”
(1 Mojż. 17,22; 15,6). Po odejściu Abraham przystąpuje niezwłocznie do w ykonania roz
kazania Bożego.
Obrzezka u dziecka była delikatnym , nie
w in nym zabiegiem, lecz u dorosłego bolesną i nieprzyjem ną operacją, ale Abraham ani na chwilę nie zastanawia się z tego powodu. „Te
goż dnia obrzezany jest Abraham i Ismael syn jego i w szyscy m ężowie domu jego, urodzeni
4. MIESZKAJ W JEZUSIE, jako la to ro śl uj w in n ej m acicy
„Jam je s t w in n a macica, a w yście latorośle”
Jan 15,5
Łącznie iz tym podobieństwem o w innej ma
cicy, użył nasz M istrz po raz pierw szy tego słowa: „Mieszkajcie we M nie”. Właśnie to pro
ste a w swym 'znaczeniu taik obfite w treść p o r-
dofbiieństwo poikazuje nam najw yraźniej i naj- didsklomalej, co P an choe powiedzieć przez ten rozkaz i to połączenie, do którego nas zapra
sza.
To podobieństwo uczy na;s, jakiego rodzaju jest ta społeczność. Połączenie między w inną macicą a latoroślą jest żywe, niie w ystarczy jakieś czasowe, zewnętrzne połączenie, ani też żaden wysiłek ludzki nie może go wytworzyć.
Latorośl n aturalna, jak też wszczepiona, jest dziełem Stwórcy, przez którego moc winną maloica dostarcza życiu, dostarcza solku, owoc
ności latorośli. Tak jest też u wierzących chrześcijan. Ich społeczność z Panem nie jest dziełem ludźkiej mądrości albo ludzkiej woli,
ale dziełem Bożym, dzięki którem u powstaje m iędzy Synem Bożym a grzesznikiem najdo
skonalsza łączność życiowa. „Przeto posłał Bóg Ducha Syna Swego do waszych serc” (Gal.
4, 6). Ten Duch, k tó ry żył w Synu Bożym i jeszcze żyje, stanie sdę życiem wierzącego przez jedność Ducha i przez społeczność ży
cia, któ re jest w Jezusie, stainie się jedno z Nim. Taik jak w winnej macicy i latorośli, taik i tu taj dochodzi do takiej łączności życiom wej, że iz niej pow staje jedna istota.
To podobieństwo pokazuje nam doskonałość tego połączenia, jakie zachodzi między winną maicieą i latoroślą, a jeist ono tak ścilsłe, że jed
na bez drugiej (obejść się nie może, i jednia i druga jest zupełnie na usługach drugiej.
Bez w innej macicy nie może latorośl nic uczynić, jej tylko zawdzięcza ona swe stamo- wislko w winnicy, swe życie i swą owocność.
A Jezus mówi: „Beze Mnie nic uczynić nie możecie”. Wierzący może się Panu Bogu po
dobać tylko przez to, co dokona moc Jezusa, mieszkająca w nim. Codzienny przypływ so
ków życiowych Ducha Świętego jest jego je
dyną mocą przynoszącą owoc. On żyje tylko
Nr 9— 10 C H R Z E Ś C I J A N I N 5 w domu, i kupieni za pieniądze od cudzoziem
ców, obrzezani są z n im ” (1 Mojż. 17 26.27).
C ofnijm y się nieco wstecz, a p rzyp a trzm y się życiu tego m ęża wiary, zanim Pan zawarł z nim przym ierze. Oto na r o z k a z Pana opu
szcza Haran, gdzie m u się całkiem dobrze po
wodziło materialnie. W ierząc idzie do ziem i Chananejskiej (1 Mojż. 12). Pan r o z k a z a ł
—■ Abraham u c z y n i ł . T u spo tykam y się po raz pierw szy z Lotem , którego Abraham, jako swego bratanka, zabiera z Haran do zie
mi Chananejskiej.
Tam ukazuje się Pan Abraham owi po raz drugi, dając m u i jego nasieniu o b i e t n i c ę posiadania ziem i Chananejskiej. T u czytam y takie ważne słowo w Piśmie Ś w iętym : „I zbu
dował tam ołtarz Panu, któ ry m u się ukazał”
(1 Mojż. 12,7b). Budowanie ołtarza wymagało czasu, i pracy. Abraham w ty m czasie był już zam ożnym człow iekiem i nie m iał zapewne wiele czasu, a pracy m iał też dużo. Jednak ten mąż Boży z całego serca m iłujący Boga — zna
lazł i poświęcił czas na zbudowanie ołtarza.
Czytam y następny, ósm y wiersz: „A przeszedł stamtąd do góry na wschód B etleem u i rozbił tam nam iot i z b u d o w a ł t am o ł t a r z Panu i w z y w a ł tam Im ienia Pańskiego”.
O, błogosławiony Abraham! Dlatego Bóg był z nim! On w zyw a ł Im ienia Pańskiego! On m o
dlił się Panu! On całym sercem, służył Ż y w e m u Bogu!
Gdy Faraon i jego książęta zabrali Abraha
mowi żonę Sarę (nie wiedząc, że była jego żo
ną, a nie tylko siostrą) uderzył Pan plagami Faraona i jego dom. Pan stanął w obronie Abrahama i zm usił Faraona do oddania m u żony (1 Mojż. 12,1—20).
w Nim i jest w każdym okam gnieniu od Niego zawisły.
Bez latorośli n ie może w inna macica nic uczynić. W inna macica bez latorośli nie może przynieść żadnego owocu; dlatego latorośl jest winnej macy tak sarno potrzebna, jak winna macica latorośli. Łaska Jezusa jest tak wielka w swym zniżeniu się, że On uczynił się zaw i
słym od Swego ludu, ta k jak lud jest zawisły od Niego,. Bez Swoich uczniów nie może Bóg udzielić błogosławieństwa św iatu, bez nich nie może grzesznikom zaoferować winogron nie
bieskiego K anaanu. Nie dziw się temu! On Sam to tak zarządził, do tak wysokiej godno
ści powołał Swych wybawionych, że tak sarno jak On im jest niezbędny w niebie, aby znaleziono u nich owoce, ta k sam o oni Mu są niezbędni n a ziemi, aby przez nich przyniesio
ny był Jego owoc. Kochani, myślcie o tym tak długo, aż wasza dusza uniży się w proch w podziwie, kiedy oglądacie tajem nicę dosko
nałego połączenia między Chrystusem a w ie
rzącymi. Ale uczmy się jeszcze czegoś więcej:
Tak jak ani w inna macica ani latorośle nie są niczym, jeżeli nie są połączone ze sobą, tak też
Dalej w 13 rozdziale tejże księgi czytam y, że Abraham w yszedłszy z Egiptu szedł w kie
ru n ku Betel i Haj do m iejsca na któ rym już przedtem ołtarz w ybudow ał i znow u w z y- w a ł tam Im ienia Pańskiego.
Dotąd Lot wszędzie tow arzyszy Abrahamo
wi, łecz n iestety nie zn a jd u jem y nigdzie w całym Piśmie Ś w ię tym w zm ianki o ty m , iż Lot g d z i e k o l w i e k i k i e d y k o l w i e k zbudował ołtarz Panu i w zyw ał imienia Pań
skiego. Oto zasadnicza różnica w życiu ducho
w ym Abrahama i Lota!
Gdy z powodu braku pastw isk dla trzód, Abraham i Lot, mają się z sobą rozłączyć, Abraham m ów i do Lota: „...jeśli w lewą pój
dziesz, ja pójdę w prawą, a jeśli ty w prawą, ja się udam w lewą!” Co za wspaniała chęć szukania pokoju z Lotem!
A teraz p rzypa trzm y się obu mężom, w ja ki sposób poszukują nowego miejsca? Porów
n a jm y w ty m celu 2 wiersze z tegoż 13 roz
działu, a mianowicie 10 wiersz i 14 wiersz. W 10 w ierszu czytam y: „Tedy p o d n i ó s ł s z y Lot oczy swe, zobaczył w szystką równinę nad Jordanem ”, i w 12 wierszu: „1 rozbił namiot aż do Sodom y”. B iedny Lot! Dlaczego n i e p y t a ł Pana, o w ybór miejsca, a sam pod
niósł oczy sw e”? I co wybrał? S o d o m ę, G o- m o r ę!
Jakże inaczej załatwił tę sprawę Abraham.!
W iersz 14 (1 Mojż. 13) mówi: I „rzekł Pan do Abrahama: Podnieś teraz oczy sw e”. Abraham.
Cżeka na rozkaz Pana i na rozkaz Pana pod.- nosi oczy dla obejrzenia miejsca, które Pan m u w yznaczy! „R uszyw szy się tedy z namio
tem Abraham przyszedł i m ieszkał w równi-
są one przeznaczone wyłącznie jedna dla d ru giej.
Wszystko, oo posiada . Winna macica, należy latoroślom. W inna macica nie ciągnie siły i sło
dyczy z ziemi dla własnej korzyści, wszystko co posiada jest d la latorośli. A Jezus, K tórem u zawdzięczamy żywot — jak zupełnie nam Się dał w ofierze: „A tę chwałę, K tórąś Mi dał, dałem im . „Kto wierzy w Mię, sprawy, które Ja czynie, i on -czynić będzie i większe nad to czynić będzie” (Jan 14,12; Jan 17,22). Całe nie
dościgłe bogactwa Jego należą tobie, cała obfi
tość Jego jest dla ciebie, wierząca duszo (Jego wesele — J a n 15,11, i Jego pokój — J an 14,27 — są d la nas). Gdyż w inna macica nie żyje dla siebie, nip zatrzym uje nic dla siebie, ale żyje tylko dla latorośli. Wszystko, czym Jezus jest w niebie, to jest dla nas, nie ma tam żadnej czynności, którab y nie była dla nas przezna
czona; jako zastępca nasz stoi przed Ojcem.
Ale także wszystko, co posiada latorośl, n a
leży winnej macicy. Latorośl nie żyje sama dla siebie, ale po to, aby przyniosła owoc, któ
ryby poświadczył o kosztowności winnego krzew u; nie m ą ona żadnego innego zadania,
6 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 9— 10 nach Mamre i zbudował tam ołtarz Panu” (1
Mojż. 13,18).
Po niedługim czasie Lot ponosi sk u tk i swego cielesnego wyboru! Oto królowie Am rafel, Arioch, Chodorlahomer i Tydal w ydali wojnę Boroioi, królowi Sodom y i Bersie — królowi Gomory (1 Mojż. 14).
W wojnie te j Sodoma i Gomora poniosły zupełną klęskę. Lota i w szystko co miał. w zię
to do niewoli.
Błogosławiony Abraham odbiła Lota i w szystkie majętności. Po ty m zw ycięstw ie Abrahama, w yszedł przeciwko niem u król So- domski, a Melchisedek, kapłan Boga N a jw y ż
szego, król Salemski, w yniósł chleb i wino i błogosławił m,u. I w ty m w yp a dku Abraham pamiętał o Bogu, dając M u dziesięcinę ze.
wszystkiego. G dy zaś król Sodom ski chce dać m u w nagrodę w szystką zdobycz, Abraham nie chce nic (prócz straw y dla sług) w iern y ślu
bowi, któ ry złożył Panu, „że nitki, ani rze m y
ka obuwia nie w eźm ie” (1 Mojż. 14,21—24).
Dlatego Pan tak o b f i c i e błoaosławi Abrahamowi, że nie ty lko w podeszłym jego w ieku daje m u syna Ism,aeła z Agary, ale Mo
nad to w ypełnia obietnice i niepłodna Sara rodzi Izaaka.
Pan Bóg nie chce zataić przed Abraham em zniszczenie Sodom y i Gomorry (1 Mojż. 18.17).
Abraham błaga Pana (może wspomniał i na Lota) móroiac, że może tam znajdzie się choć 10 spraw iedliw ych... N iestety! nie było i dzie
sięciu! Aniołouńe idący ratować Lota, spoty
kają qo siedzącego w b r a m i e sodomskiej.
Abrahama na równinie spotkał Pan, siedzące
go skromnie w e d r z w i a c h s w o j e g o n a m i o t u . I to poróumanie wypada, w yraź
nie na niekorzyść duchowa Lota. W bramach m iast zasiadali ludzie, zajm ujący jakieś sta
nowisko. Lot jako przyb ysz ,znalazł się też w bramie wśród ludzi odpowiedzialnych za stan Sodomy.
W tejże księdze, w rozdziale 19, taiersz 29 zn ajdu jem y taką ważną wzmiankę: „A gdy wywracał Bóg miasta onej rów niny, w s p o- m n i a ł Bóg na Abrahama i w y b a tu i ł Lo
ta”. O szczęśliwy Lot, że miał takiego pośred
nika, jak Abraham m ięd zy nim , a Bogiem.
Zw róćm y uwagę na wiersz 14 tegoż rozdzia
łu, a mianowicie, że gdy Lot namawiał zię
ciów do w yjścia z zagrożonego miasta, .,zdało się w oczach zięciów jego, jakoby ż a r t o- w a ł”. N ależy przypuszczać, że gdyby Lot m ów ił przedtem swoim zięciom o Ż y w y m Bo gu, o życiu dla Boga, o karze za grzechy, nie w ydaw ałoby się im późniejsze nawoływanie Lota, że „jakoby żartował”.
Porów najm y teraz ta krótkości żonę Abra
hama i żonę Lota. Apostoł Piotr w 1 Liście, rozdział 3 w iersz 6 — stawia Sarę za w z ó r dla żon nowotestam entowych. O żonie Lota jest też jedyna w zm ianka w N ow ym Testa
mencie — ale jakże s t r a s z n a , gdy sam C hrystus mówiąc o Sw oim pow tórnym rtrzyj- ściu, ostrzega nas słowami: ..Pamiętajcie na żone Lotową” (Łuk. 17,32). Zona Lota nie w ie
rzyła Bogu i nie była Mu posłuszna. Miała, się nie oalądać wstecz... Nie usłuchała. Myślała:
a. może to nieprawda! Zostawiła zresztą w So
domie tyle majętności! Szkoda jej tego było!
I obejrzała się żona Lota idąc za nim , a obró
ciła sie w słup solny” (1 Mojż. 19,26). Z ro
dziny Lota. — trzy dusze uratowane, a trzy — zaubione. Tragiczny bilans! A tym czasem jak
że obficie błogosławił Pan rodzinę Abrahama, Izaaka. Tsmaela! C zytam y o ty m dla swegn zbudoymnia w yraźne świadectwo Bożej ła*ki i miłosierdzia w dalszych rozdziałach —25)
minie pragnie, ale t a k j a k i e m a wyłączne praw o m ojej pustki i ubóstwa! A te ra z chcę w św ietle tego cudownego podobieństwa za
stanawiać się nad dziwną społecznością m ie
dzy Jezusem a Jego ludem, aż stanie mi Isię przewodnikiem do zuoełnego połączenia się z ukochainym Panem . Chcę słuchać i wierzyć, aż moje całe jestestw o zawoła: „Jezus jest na
praw dę m oim w innym krzewem , k tó ry mnie niesie, żywi, zaopatruje, potrzebuje, napełnia, abym przyniósł wiele oWOcu.” Potem nie będę sie bał powiedzieć: „Jam jest latoroślą Jezu
sową, latoroślą w Jezusie, praw dziw ym win
nym krzew ie; pozostanę w Nim, spocznę w Nim, oeZefciwfae będę na Niego i żyję tylko t>o to, aby On n a m nie wykazał całe bogactwo Swej łaski i przeze minie Swój owdc zaofero
wał ginącem u św iatu”.
Jeżeli będziemy się starali w ten sposób zro
zumieć znlaCzenie tego podobieństwa, to roizlkaiz z 'nim zw iązany zabrzmi z całą mocą w niar- szym sercu. K iedy mam się stanie jaśnie, czym krzew w inny jeist d la latorośli, Jezus dla wie- jalk służyć winnej macicy. Jaki cudowny obraiz
zattelniia wierzących i ich zupełnego w ydania w służbie Zbawicielowi! Tak jak Jezus się m u zuwełnie oddał, tak cruie sie nobudzony, aby należeć ziuioełmie do Parna. Każda pobudka je- istoty, każda chw ila jdffo życia, każda myśl i każde uczucie należy Jezuisowi, aby przez Niego i dla Niego przyniósł owóc. Im więcej pcim ie, czy w inny krzew jest dla latorośli, i jakie zadlamie ma latorośl wobec winnego krzewu, tym więcej odczuwa, że już tylko dla iednego myśleć, dla iednego żyć powinien, a to iest wola. chwała, dzieło i królestwo jeeo ko
chanego Pamia, przynoszenie owocu na Jego chwałę.
Ty, cudowne podobieństwo o w innej maci
cy — ty oldsłainiasiz niaim tajem nice Bożej mi
łości, niebiańskiego życia, życia ducha — jak mało ciebie dotąd ^oizumiałem! Jezus, żyjący w inny krzew w niebie, a ja żyjaoa latorośl ma ziemi! Jak m ało rozum iałem , jak wiele pK>
trzebuie. aile iafcie upraw nienia maim do Jego bogactw! Jak mało rozumiałem, jak bardzo
Nr 9—10 C H R Z E Ś C I J A N I N 7 tejże księgi. A le czyta jm y to uważnie i z m o
dlitwą, a i m y do żyjem y błogosławieństwa!
Abraham żył 1.75 lat, „I ustając um arł A b ra ham iv starości dobrej, zeszły w leciech i syty dni; i przyłączon jest do ludu swego” (1 Mojż.
25,7.8).
Nic dziwnego, że N ow y T estam ent stawia
jąc Abrahama nam dzieciom Bożym , jako wzór do naśladowania, wspomina o nim 65 razy!
Natomiast o Locie wspomina jedynie dwa ra
zy: w Ewangelii Św iętego Łukasza 17,28.29.32.
podając nam słowa Pana Jezusa, będące groź
nym ostrzeżeniem , pobudzającym nas do czuj
ności w życiu dom,owym,. Drugą lozm iankę o Locie czyni nam Apostoł Piotr w 2 Liście (2,7):
„A s p r a w i e d l i w e g o Lota ony^h nie- zbożników ro zpustnym obcowaniem s t r a- p i o n e g o w y r w a ł ’ .
Tijlko ten je d y n y wiersz Pisma Svoi,ętego upoważnia nas do porównania „ojca w iary”
Abrahama z jego bratankiem Lotem . Lot był s p r a w i e d l i w y ! C hrystus mówił: „Błogo
sławieni, któ rzy łakną i pragną s p r a w i e- d l i w o ś c i , albowiem oni nasyceni będą”
(Mat. 5,6). Na in n ym m iejscu C hrystus powie
dział do uczniów: „Jeśli nie będzie obfi+sza s p r a w i e d l i w o ś ć wasza niż nauczonych w Piśmie i faryzeuszów , żadna miara nie wnijdziecie do królestwa Bożego” (Mat. 5,20}.
W przytoczonym już w ierszu (2 P;otra 2,7) czytam y dalej, że Lpt „trapił się”, gdy w idział grzech ludzi. Lot rozumiał, że oni zgina! S m u cił sie tym, bardzo! Znał ,.kosztowność” dusz!
To było też jedną z dodatnich, cech jego ż y cia duchowego. Pam iętam y te ż ^rośbe Abra
hama, o ..sprawiedliwych” rv Sodomie. W łaśnie Lot był ty m jed nym je d yn ym spraw iedliw ym .
Drogi C zytelniku! K tokolw iek jesteś i jak daleko jesteś w wierze Pana Jezusa C hrystu
sa, w ejrzyj w nikliw ie w swoje życie! Niechaj Duch Ś w ię ty oświeci w nętrze twojego serca, ażebyś mógł poznać samego siebie przed obli
czem Bożym ! Czy zawarłeś już przym ierze z C hrystusem przez chrzest święty? Abraham to uczynił bez nam ysłu! B udujesz na każdym m iejscu „ołtarze” Bogu z m o d litw y swojej, jak to uczynił Abraham? A m oże podobny jesteś do Lota? Czy we w szystkich sprawach swojego życia duchowego lub materialnego radzisz się Pana, czy też raczej samodzielnie decydujesz?
Lot w ybrał sam,, Abraham — 2 Panem! Ratuj się! Uciekaj z Sodomy! Pamiętaj na żonę Loto- wąf Chrystus chce cię uratować! On za ciebie zm arł na krzyżu!
Józef Ostaszewski
Niebiańskie powołanie
„1 pospołu z N im w z b u d ził i pospołu z N im p osadził na niebiosach w C h rystu sie J e zu sie”.
Efez. 2,6
K tokolwiek uw ierzył w Pana Jeizusia i d o żył, że On um arł (za jego grzechy na krzyżu Golgoty, ma .równocześnie wiedzieć z Pilsma Świętego, a też i świadczyć o tern, że z Chry
stusem 'umlatrł na krzyżu (Rzym. 6,6—8), z Nim też został pogrzebany (Rzym. 6,4) i z Nim telż został wzbudzany z m artw ych i z Nim też do
stał posadzony n a miebiesiech (Efez. 2,6).
Te a k ty Bożej łaski, k tó re się całkowicie do
konały, m ają być podstawą naszej w iary. Sta
nowią one cudowną całość, i inie molgą być Od
łączone jedne od drugich. Wszystkie cztery
rżącego, w tedy te słowa: „Mieszkajcie we Mnie”, nabędą now ej mocy. W tedy będzie nam tak, jakby Jezus mówił: „Pomyśl o tym , dro
ga dusizlo, jak zuoełnie do ciebie należę. Zwią
załem Się niepodzielnie z tobą, sok i moc w in
nego krzew u są w rzeczywistości twoimi. Te- raiz, kiedy już jesteś we Mnie, możesz być 'Za
pewniony, że wszystko to, co J a posiadam, należy tobie. Zależy Mi na tym i służy to ktu Mojej chwale, abyś ty był owocną latoroślą.
Foizostań tylko we Mnie. Ty iesteś słaby, ale Ja jestem miociny, ty jeisteś ubogi, ale J a je
stem bogaty. Pozostań we Mnie, powierz się zupełnie M emu kierow nictw u i prowadzeniu i zaufaj beiz zastrzeżeń Moiej miłości, Mojej łasce i Molim obietnicom. W ierz tylko, że je stem zupełnie twoim ; Jam jesit w inny krzew, a ty latorośl, pozostań we Mnie”.
Cóż ty n a to powiesz, m oja duszo? Czy masz dłużej 'zwlekać ze swą zgodą? Czy nie maisz, zamiast rozmyślać nad tym, jafk trudne jest życie latorośli na w innym krzew ie -— , ponie
waż patrzę d a to, jako na poś, co ja maro wy
kon nć — czy miie mlaisz teraz roizpocząć uwa
żać takie życie, jako tio najradośniejsze i naj
więcej błoigie? Czy nie pow inienem już raz uw ierzyć w to, że jeżeli będę w Nim, On bę
dzie mimie strzegł i użycizy m i siił do mieszka
nia w Nim? Z m ej sitrolny to „mieszkalnie” nie oznacza n!ic więcej, jak znaleźć swe położenie w Nim, zgodzić się n a to, alby On mnlie strzegł, aby w w ierze poruczyć silnem u krzewowi, aby niósł słabą latorośl. Tak, ja to chcę uczynić, polzoistanę w Tobie, uw ielbiany Panie Jezu!
O, Zbawicielu, jak niewym owna jest Twoja miłość! „To poznanie jest m i za cudowne, za wysokie, nie moigę tego zrozum ieć”. Ja mogę się tylko oddać Twej miłości i prosić, abyś mi codziennie odsłonił coś z tej kosztownej ta jem nicy i w tein sipolsób zachęcił Twego m iłu
jącego ucznia, wykonać to, czego Twe serce talk gorąco pragnie — aby zawssze, zupełnie i jedynie w Tobie pozostać.
A. Murray
tłu m , St. L ip iń sk i
8 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 9—10 marny w iarą przyjąć ma własność; i Uświado
mić sobie, że jest to dla mas pełną rzeczywi
stością, iż jesteśm y „posadzeni ma niebiosach”
w C hrystusie Jezusie!
Dlatego właśnie Apostoł Paw eł pisze do dzieci Bożych, iż modli 'się Ustawicznie, „aby oświecił (Bóg) oczy m yśli waszej, abyście wie
dzieli, k tó ra jest nadzieja powołania Jego i k tó re jest bogactwo chw ały Jego w świę
ty ch” (Efez. 1,17— 18).
Można śmiało powiedzieć, że ktokolwiek Wiairą przyjm ie rzeczywiście do. serca swego1, iż jest w Jezusie C hrystusie „posadzony na niebiesiech”, dożył maj większego bodaj postę
pu w życiu duchow ym od chw ili narodzenia na nowo iz Ducha Świętego według słów Parna Jezusa (Jam 3,6.7).
Ale z tej wielkiej praw dy o powołaniu n a szym do m iejsca w niebie, płyną też i wslkar zainia do praktycznego postępow ania w ierzące
go człowieka. Jeśli bowiem właściwe miejsce dziecka Bożego jest duchowo w niebie, to i je
go postępowanie n a ziemi m a mieć cechy nie
biańskie, imaidzej mówiąc do wszelkiej spraw y naszego ży d a powszedniego a więc „ziemskie
go” , m am y przystępow ać „z nieba”, z którego też przyjścia Zbawiciela oczekujemy.
Obcowanie nasze w ziemskich spra'wach po
winno nosić 'wyraźne cechy naszego powoła
nia i obcowania niebieskiego. Zdrow y bowiem duchowo chrześcijanin, m a odzwierciedlać ce
chy swego Parna, Iz k tórym pow inien obcować stale, bez przerw ; naśladować Go i upodobniać się do Niego, wedle Słowa: .... jaki On jest, ta
cy i m y jesteśm y na t y m ś w i e c i e” (1 J a na 4,17b), „bo Ten, k tó ry poświęca, i ci którzy byw ają poświęceni, z Jednego są wszyscy, dla której przyczyny (Jezus) nie wstydzi się ich braćm i nazyw ać” (Żyd. 2,11).
Jesteśm y więc zobowiązani wziąć pełną od
powiedzialność za sposób życia naszego n a tej ziemi, pam iętając przy tym o słowach P ań
skich: „Zaprawdę powiadam wam, cokojwie- keśoie uczynili jednem u z tych braci Moich najm niejszych, Mmieście uczynili” (Mat. 25,40).
Gdy pam iętam y o swoim m iejscu w niebie, i gdy tam -znajdą początek nasze poczynania m am y możność kontrolow ania tego „skrytego, serdecznego człowieka, zależącego w nie ska
żeniu cichego i spokojnego ducha, k tó ry jest przed obliczem Bożym kosztow ny” (1 P iotra 3,4). W edług tego „w ew nętrznego człowieka”
kochał się w zakonie Bożym Apostoł Paw eł (Rzym. 7,24).
Jest bardzo ważną rzeczą wiedzieć, że w łaś
nie ten w ew nętrzny nasz człowiek, jest n ie
zniszczalny, i trw a wiecznie, dla tego to- nig
dzie Słowo- Boże nie mówi, aby m iał lub mógł oln być kiedykolw iek przem ieniony na nowego, innego człowieka. N atom iast to, co w nas jest zniszczalnego, zmiennego i przem ijającego, to jest ciało nasze — te będzie przem ienione we
dług obietnicy Bożej (Filip. 3,21).
Dlatego więc jest tak ważne, aby tego „we
w nętrznego człowieka” karm ie niebiańskim po
karm em , gdyż właśnie on trw a wiecznie, i to jako początek Bożego odnowienia dzieł Jego-, wedle słów Apostoła Jakuba: „Przeto że (Je
zus) chciał, porodził nas słowem praw dy ku temu, abyśmy byli niejakim i pierw iastkam i stworzenia Jego” (1,17). Od tego więc czasu nawrócenia i odrodzenia naszego, nie według ciała mamy znać wierzącego brata lub siostrę, ale według ducha (2 Kor. 5,16), wiedząc że każ
dy z nich jest bardzo drogi w oczach Bożych.
Przykład: jeżeli ktoś kupi sobie jakąś bardzo kosztowną rzecz, ty m więcej db-a o nią, im więcej go kosztowała, i stara się wszystko czynić, aby jej nie uszkodzić lub zgubić.
Wspommijmy teraiz, a jest to ważne bardzo pam iętać zawsze o tem, ile kosztowało- Ojca Niebieskiego, aby wykupić każdego człowieka od wiecznego potępienia, wiecznej śmierci. Tę cenę -zapłaconą za nas, oglądać można tylko na K rzyżu Golgoty.
Aby o tym pam iętać zostawił nam Pan pa
m iątkę, abyśm y ją wykonywali wspom inając
„śmierć Pańską, ażby przyszedł” (1 Kor. 11, 26), bośmy kupieni krw ią Baranka niewinnego-, niepokalanego Chrystusa (1 P iotra 1, 19).
A tak ten kto w Chrystusie będąc nowym stw orzeniem (2 Kor. 5, 17) posadzony jest ma niebiesiech, zna tę wysoką cenę zapłaty za je
go życie, wie też, że ma ona w oczach Bożych najw yższą wartość.
Talk więc bardzo cenić trzeba w ew nętrzne
go naisizego człowieka, zachowując go w -czy
stości, jak mówi Apostoł Jan: „A ktokolwiek m a tę nadzieję w Nim, o-czyszeza się, jatko i On czysty je st” (1 Jan a 3, 3). Poznamy to, gdy serce nasze napełnione będzie bo-jaźnią Bożą, która nie pozwoli nam cieleśnie postępując poniżać i potrącać brata lub siostrę; naw et w m yślach nie będziemy mogli tego czynić, gdyż bo-jaźń Boża strzec mas będzie przed zasmuca
niem Ducha Świętego. A gdy to zacznie się praktycznie dokonywać w sercu naszym, -do
piero wówczas może ustąpić z setrea wszelka gorycz, gniew, krzyk, bluźnierstw o, oraz wszel
ka zaipalczywość, gdyż napisano: „...bądźcie je-dni -przeciwko drugim dobrotliwi, miłosierni, odpuszczając sobie, jako wam Bóg w Chrystu
sie odpuścił” (Efez. 4, 32).
Dlatego w ty m kieru n k u idzie praca Ducha Świętego nad nami, aby się dokonało w nas to dzieło przekształcenia i oczyszczenia; dla
tego też Apostoł Paw eł mówi: „Którego (Je
zusa) m y opowiadamy, napom inając każdego człowieka i ucząc każdego -człowieka we wszel
kiej mądrości, abyśmy w ystaw ili każdego -czło
w ieka doskonałym w Chrystusie Jezusie” (Kol.
1, 28).
M usimy w ięc i my pozwolić -się napominać, abyśm y byli uczynieni doskonałym i w Chry
stusie Jezusie!
Ernest Kohut
Nr 9— 10 C H R Z E Ś C I J A N I N 9
T w ó r c y n a s z y c h p i e ś n i
E rnst Gottlieb W oltsrsdorf urodził się 31 m a
ja 1725 r. w Friedriohsfelde k/B erlina, jako szóste z kolei dziecko pastorskiej rodziny, obdarzonej przez Boga dwanaściorgiem, dzieci.
Ojciec życzył sobie, żeby E m st G ottlieb został farm aceutą i w tym kierunku postanowił go kształcić. Ale Ernst myślał inaczej, i razem ze swoim starszym bratem upodobał sobie teolo
gię — w 1742 noku udając się na studia uni
wersyteckie do Halle. Aby zarobić n a swoje utrzym anie pracow ał podczas studiów, jako nauczyciel.
Rozprawa diakona Lehra z H oetehn „O m i
łości Jezusa", która dostała się do jego rąk.
w yw arła na nim ogromne w rażenie i stała się podstawą do rozmyślań nad życiem osobistym i osobistym stosunkiem do Jezusa Chrystusa.
Młody W oltersdorf uważał, że w ystarczy pod
porządkować się przykazaniom Bożym, co też w m iarę swoich możliwości czynił dotychczas.
Ale rozpraw a diakona Lehra ukazała m u no
we nieznane horyzonty, wskazała teksty Pisma Świętego, świadczące o wielkości łaski Bożej.
E m st Gottlib „wczytał się“ w Pismo Święte, przeżył je i postanow ił w posłuszeństwie w iary rozpocząć riowe życie z Jezusem Chrystusem.
Ale nie nastąpiło to natychm iast; w alkę we
w nętrzną o nowe życie toczył w nim. Bóg je szcze przez półtora roku. Miał pozostawione do rozwiązania tru dn e zagadnienie: Czy jest usprawiedliwiony przez własne dobre uczyn
ki, czy przez wiarę? Oczywiście, przez, wiarę!
Uwierzył, i został usprawiedliwiony. Przez wiarę, jedynie z łaski Bożej! Otrzym ał świa
dectwo pewności zbawienia, zapanował w nim pokój.
Swoją pierwszą kaznodziejską pracę rozpo
czął w Z errenthin k/PrenzIau; później praco
wał w Drelma (Niederhausitz), gdzie miało miejsce w ielkie przebudzenie. Wiele ludzi od
dało wówczas swoje serca Jezusowi! C hrystuso
wi i rozpoczęło' z Nim nowe życie. Podobne wydarzenia m iały miejsce w 1748 roku w Bunzlau. Z biegiem czasu kościoły i kaplice, w których zwiastował Słowo Boże, n ie mogły pomieścić wszystkich słuchaczy, dlatego nabo
żeństwa m usiały odbywać się często n a wol
nym powietrzu.
Oprócz natchnionych kazań, prócz całej p ra cy kaznodziejskiej, równolegle prowadził p ra
cę nauczycielską z ludźmi pozyskanymi dla Jezusa Chrystusa. Ale W oltersdorf był nie ty l-
E m s t G ottlieb W oltersdorf
ko natchnionym kaznodzieją Słowa Bożego, był także utalentow anym poetą oraz autorem szeregu pieśni ewangelicznych.
17 grudnia 1761 roku został odwołany przez P ana do wieczności. Odszedł do tej niebiań
skiej krainy, którą rozsławiał w swoich świa
dectwach i pieśniach. W ciągu krótkiego, 36-letniego żywota napisał 218 pieśni, sta(jąc się w ten sposób jednym z czołowych przed
stawicieli twórców pieśni ewangelicznych.
I w ten sposób postać tego wielkiego sługi Bożego, jest nam szczególnie bliska i droga.
Niektóre pieśni jego znalazły się w naszych śpiewnikach i do dzisiaj cieszą się godną po
chwały sławą i są chętnie przez nas śpiewa
ne. Np.: „Tu miejsca dość! Niepełny jeszcze dom, Nieobsadzony stół, O tw arte drzwi! Spra
szajcie nędznych tłum, Spraszajcie z miast i siół...“ (Nr. 616).
Ale największą chyba i całkowicie zasłużoną popularność, przyniosła mu inna pieśń, rozpo
czynająca się od słów:
„Słuchaj kw itnąca młodzieży, nadziejo
przyszłości...
Chciej piękno życia młodego, jak kw iat
Mu w ofierze złożyć...
Radość w Jezusie największą młodzieży rozkoszą...
Boży niech wpływ, Pókiś jest m łody i żyw, Celem i szczęściem tw ym będzie".
(pieśń Nr. 634) Kazimierz M urań ty
C zyś już c z y ta ł książkę A. Kinneara „Życie w Chrystusie” ? C z y wiesz,
że u k a z a ła się już książka J. Bunyana „ D zie je ludzkiej duszy” , która jest dalszym c ią g ie m z n a n e j książki „W ęd ró w ka Pielgrzym a” ?