• Nie Znaleziono Wyników

Słowo i Myśl. Kwartalnik Społeczno Kulturalny, 2012, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Słowo i Myśl. Kwartalnik Społeczno Kulturalny, 2012, nr 1"

Copied!
39
0
0

Pełen tekst

(1)

SLOW,O

i MYŚL

POZNAN-KOSZALIN

m m W ß

A -A:;'. .

;' " ' rU 0 , ’ . ^ ' S - ' O 'Y " : AA-. : 'aS; .A---;',V, ...V '...

Katolik, którym jestem

Protestantyzm - zbiorowa nerwica natręctw Żyjąc przeszłością

www.slowoimysl.pl

(2)

jest bogactwem tożsamości

REAKTYWACJA!

SŁOWO, / MYŚL

Każda m niejszość sta w ia sobie p y ta n ia o s w o ją to ż s a m o ś ć , o sens s w o je g o is tn ie n ia , ch oć czasam i dzieje się to w sp osó b n ie u ś w ia d o m io n y . Istn ieje ry z y k o b u d o w a n ia sa m o -ro z u m ie n ia na negacji w s z y s tk ie g o , co należy do g łó w n e g o n u rtu , do g ru p y m ającej d o m in u ją c y w p ły w na życie s p o łe czn e .

E w angelicy są m niejszością w Polsce. E w angelicy p o trz e b u ją w ie d z ie ć , kim są w s p o łe c z e ń s tw ie z d o m i­

n o w a n y m p rze z w y z n a n ie rz y m s k o k a to lic k ie . Ew angelicy w s w o je j ró ż n o ro d n o ś c i m ają u k ry te b ardzo w ie l­

kie b o g a c tw o , bo ró ż n o ro d n o ś ć je s t b o g a c tw e m to żsa m o ści.

K w a rta ln ik s p o łe c z n o -k u ltu ra ln y „ S ło w o i M y ś l” będzie p o d e jm o w a ć p ro b le m to ż s a m o ś c i e w a n g e licy- zm u i te g o , w jaki sposób je ste śm y o b e c n i w s p o łe c z e ń s tw ie , w k tó ry m żyjem y, i w jaki sp osó b m o że m y na nie w p ły w a ć .

K w a rta ln ik , O rgan Polskiego T o w a rz y s tw a E w a ng elickieg o, ukazuje się od 1989 roku .

ISSN 086 08 48 2

O kładka: G rzeg orz M achlaj, zdjęcia: str. 7 - R om uald D ługosz, str. 30-31 - Karol D ług osz, p o z o s ta łe : sxc.hu Nakład: 6 00 szt.

Cena: 5 z ł

Adres redakcji:

75-802 Koszalin, ul. P ołczyńska 1

te l. +48 728 704 263, re d a k c ja @ s lo w o im y s l.p l w w w .s lo w o im y s l.p l

Kolegium redakcyjne:

R om uald D ług osz (re d a k to r naczelny), M ic h a ł Ja d w is z c z o k (zastępca re d a k to ra naczelnego), Jan S zturc, B o g u s ła w T ondera, W ła d y s ła w Sacha (g o ś c in n ie k o re k ta te c h n ic z n a ), Jagoda G rudzień, G rzeg orz Olek, Karol D ługosz

R edakcja nie z w ra c a m a te ria łó w n ie z a m ó w io n y c h o ra z za strze ga sobie p ra w o do s k ró tó w i re d a k c y jn e ­ go o p ra c o w a n ia te k s tó w p rz y ję ty c h do d ru k u . Redakcja nie o d p o w ia d a za tre ś ć re k la m i o g ło s z e ń .

C yta ty z Pisma Ś w ię te g o p o d a n o za p rz e k ła d e m : Biblia to je st Pismo Św ięte Starego i Nowego Testam entu, T o w a rz y s tw o Biblijne w Polsce, W a rszaw a 2006 (chyba, że w d an ym a rty k u le p o d a n o inaczej).

(3)

Z radością, ch o ć i z p e w n ą dozą n ie p e w n o ś c i, p rz e k a z u je m y do W aszych rą k c ie p ły jeszcze, p ie rw s z y po re a k ty w a c ji, n u m e r „ S ło w a i M y ś li” .

Rok p rz e rw y w w y d a w a n iu s p ra w ił, że na n o w e j red akcji s p o czę ła nie ty lk o m ęcząca presja czasu, ale ta k ż e n ie p e w n o ś ć , czy c z y te ln ic y - p rz y z w y c z a je n i do u ta rty c h w z o rc ó w - za akce ptu ją n o w ą ko nce pcję pism a. O d d a je m y się w ię c pod osąd, licząc jed n o c z e ś n ie na k re d y t za ufa nia o ra z u sza n o w a n ie naszego b e z in ­ te re s o w n e g o tru d u .

W n o w e j o d s ło n ie o fic ja ln y o rg a n p ra s o w y Polskiego T o w a rz y s tw a Ew an­

g e lic k ie g o staje się k w a rta ln ik ie m , je g o siedziba zaś p rz e n o s i się do Koszalina.

Zm ianie ulega d o ty c h c z a s o w a szata g ra fic z n a oraz lo g o g a z e ty (szerzej na s tr o ­ nie 17). P o w s ta ła ta k ż e s tro n a in te rn e to w a red akcji: w w w .s lo w o im y s l.p l. Na k o ­ lejne n u m e ry SiM skład ać się będą a r ty k u ły te m a ty c z n e , fe lie to n y o ra z ro z w a ­ żania b ib lijn e .

N a jw ię kszym n o v u m je s t sp osó b d o b o ru tre ś c i. T eksty zam ieszczane w „ S ło ­ w ie i M y ś li” m ają b o w ie m p o ru sza ć te m a ty k ę sze ro ko ro z u m ia n e j to żsa m o ści e w a n g e lic k ie j. W e w s p ó łc z e s n e j Polsce p o w s z e c h n ie p an uje p o g lą d , iż je d yn y m o d e l p o ls k ie j k u ltu r y to te n , k tó ry łą c z y się z d o m in u ją c y m k a to lic y z m e m . A by p o d ją ć się tr u d u zm ia n y te j o p in ii, w a r to n a jp ie rw z a s ta n o w ić się, co dziś ma d o z a p ro p o n o w a n ia p o ls k ie m u s p o łe c z e ń s tw u e w a n g e lic y z m - w ca łe j sw oje j ró ż n o ro d n o ś c i. Czy je s t to ty lk o negacja w ię k s z o ś c io w e g o w yznania? Czy m oże z a p a trz e n ie w uznaną w s z a k za ch lu b n ą przeszłość? A m oże je s t to coś w ięcej?

A m oże e w a n g e lic y m og ą ze skarbca s w o je j (m oże czasem n ie o d k ry te j) to ż s a ­ m ości za czerpn ąć n ie co w ię c e j, niż ty lk o n ie a kce p ta cję i negację o tacza jące j rze c z y w is to ś c i? Ś w ia d o m i n o w y c h w y z w a ń , jakie c o d z ie n n o ś ć sta w ia p rze d p o ls k im i e w a n g e lik a m i, chcem y in s p iro w a ć do re fle k s ji nad b o g a c tw e m naszej to ż s a m o ś c i.

Z achęcam y P aństw a do w łą c z e n ia się w p rz y g o d ę w s p ó ln e g o p o s z u k iw a n ia o d p o w ie d z i na p y ta n ie , czym je s t to ż s a m o ś ć e w a n g e licka . Na ła m a c h naszej g a z e ty - o b o k a rty k u łó w , realizujących te m a t d an eg o n u m e ru - p o z o s ta w im y specjalną p rz e s trz e ń na P aństw a w y p o w ie d z i, ta k aby „ S ło w o i M yśl” s ta ło się n aszym w s p ó ln y m d z ie łe m !

Życzę o w o c n e j le k tu ry sto szesnastego n u m e ru „S ło w a i M y ś li”

R om uald D ług osz re d a k to r naczelny

i M

C-42.3G3&

() O O 8 O 5 I

Tożsamość ewangelicka

1

(4)

S p is tr e ś c i

Słowo Redaktora Naczelnego ... i

T e m a t n u m e r u : T o ż s a m o ś ć e w a n g e lic k a 0 źródłach współczesnego polskiego ewangelicyzmu - Karol Długosz ... 3

Katolik, którym jestem - Gilbert M eilaender 5 Czym jest dla mnie tożsamość laterańska? - ks. Jan Gross ... 6

Tożsamość ewangelicka - Jakub Slawik 8 Protestantyzm - to zbiorowa nerwica natręctw - Paweł M ikołajczyk io Cechy tożsamości ewangelicko-reformowanej - Rafał Leszczyński ... 11

Międzyczas - Dariusz Marciński 12 Tożsamość ewangelicka na Śląsku Cieszyńskim - W ładysław Sosna ... 14

Relacje w różnorodności - podstawa ewangelickiego duszpasterstwa - ks. Helmut Weiss ... 16

Jestem ewangelikiem wyznania metodystycznego - ks. Dariusz Zuber ... 18

Żyjąc przeszłością - ks. Piotr M ałysz ... 19

Zamiast podsumowania - Grzegorz Olek ... 21

P T E w Polskie Towarzystwo Ewangelickie w 2011 roku - Jan Szturc ... 23

W k r ę g u B ib lii Carść rozmyślań - Grzegorz Olek ... 24

Judaizm czasów Jezusa - Andrzej Kluczyński ... 25

R o z m y ś la n ia , p o d r ó ż e , r e fle k s je Polak - katolik, luteranin - Niemiec... - Pavlo Shvarts ... 28

Ä yio 'Opoę widziana oczami luteranina - wspomnienia z wyprawy na Athos - Karol Długosz 30 Mężczyzno, wyglądaj tak, żeby kobiety zazdrościły Twojej żonie - ks. Marek J. Uglorz 32 W a r t e p o le c e n ia - k s ią ż k i, film y , s t r o n y in t e r n e t o w e 34 R e d a k c ja o d p o w ia d a 36 H u m o r p o e w a n g e lic k u ... 36

Z a p o w ie d ź te m a t u k o le jn e g o n u m e r u 37

2

S łow o i Myśl, 1/2012

(5)

O źródłach współczesnego polskiego luteranizmu

Jakie są ź ró d ła w s p ó łc z e s n e g o p o ls k ie g o lu te ra ­ nizm u a szerzej e w a ng elicyzm u? Na to p y ta n ie nie m ożna u dzie lić o d p o w ie d z i k ró tk ie j i zarazem w y ­ cze rp ują cej. Zanim , w ko le jn ych a rty k u ła c h , p o d e j­

m ie m y p ró b ę opisu te g o , jak m ożna ro z u m ie ć to ż ­ sam ość e w a n g e lic k ą , z w ró c im y u w a g ę na kilka w y ­ b ra nych is to tn y c h , h is to ry c z n y c h i o rg a n iz a c y jn y c h , sz cze g ó łó w .

Na p ie rw s z y p ro b le m n a p o ty k a m y już w sam ych nazw ach p o szcze gó ln ych w y z n a ń . O b ecn ie na te re ­ nie Polski d zia łają tr z y K o ś c io ły n aw iązu ją ce do d z ie ­ d z ic tw a e w a n g e lic y z m u : K o ś c ió ł E w a ng elicko-A u g s­

b u rs k i (ok. 70 ty s . w ie rn y c h ), K o ś c ió ł E w angelicko- R e fo rm o w a n y (o k 2,5 ty s.) o ra z K o ś c ió ł Ewangelic- k o -M e to d y s ty c z n y (lic z y dziś 4,5 ty s . w ie rn y c h , s w o ­ ją d z ia ła ln o ś ć ro z p o c z ą ł on w Polsce w ro k u 1922, a do ro d z in y w y z n a ń e w a n g e lic k ic h d o łą c z y ł - p o ­ prze z zm ia nę s w o je j n a z w y - d o p ie ro w ro k u 1990).

Poza n im i is tn ie je w ie le ro z d ro b n io n y c h w s p ó ln o t loka lnych , k tó re m im o że z w y k le nie posiadają usys­

te m a ty z o w a n e j te o lo g ii, to w p e w ie n sp osó b o d ­ noszą się do p ry n c y p ió w R e fo rm a cji. W ko n te k ś c ie m ię d z y n a ro d o w y m , w y łą c z y w s z y Polskę i Niem cy, o k re ś le n ie „e w a n g e lic k i” (e va n g e lica l) z a re z e rw o ­ w a n e je s t raczej dla w s p o m n ia n y c h w s p ó ln o t c h a ry ­ zm a ty c z n y c h , niż do tz w . K o ś c io łó w h is to ry c z n y c h . Na św ie cie o lu te ra n a c h z w y k le m ó w i się lutherans, o e w a n g e lik a c h re fo rm o w a n y c h - re fo rm e d , zaś

0 m e to d y s ta c h - m e th o d is ts . W Polsce p rz y ję ła się bliska nam g e o g ra fic z n ie n o m e n k la tu ra n ie m ie cka , w e d łu g k tó re j za e w a n g e lik ó w uw aża się lu te ra n ó w 1 c z ło n k ó w k o ś c io ła re fo rm o w a n e g o (niera z p o to c z ­ nie n a zyw a n ych k a lw in a m i).

D ru g im p ro b le m e m , z k tó ry m m am y do c z y n ie ­ nia, je s t k w e s tia h is to ry c z n e j s tr u k tu r y K o ścioła E w a n g e licko -A u g sb u rskie g o (ś w ia d o m ie p o m ija m tu K o ś c ió ł M e to d y s ty c z n y ). KEA w RP słuszn ie w y ­ daje się być dziś m o n o lite m . W p rze szło ści b y w a ło z ty m różn ie . W o k re s ie p o ls k ie j rece pcji R efo rm a cji w XVI w ie k u e w a n g e lic y a ug sb u rscy nie s tw o rz y ­ li w y s ta rc z a ją c o silnej s tr u k tu r y kościelnej, ani nie znaleźli w y s ta rc z a ją c o m o żn ych p ro te k to r ó w , m o ­ gących o b ro n ić ich p rz e d k o n trre fo rm a c ją . W k o n ­ s e kw e n cji, w ra z z u p ły w e m czasu R eform a cja p o d u p a d ła , a do m o m e n tu u ch w a le n ia K o n s ty tu c ji T rzeciego M aja na ziem iach K o ro n y i L itw y tliła się już ty lk o , i to w nie liczn ych m iejscach. W o kre sie za­

b o ró w n a s tą p ił n a g ły n a p ły w k o lo n is tó w na ziem ie p olskie. Była to je d n a k lu d n o ś ć o bco ję zyczna , z w y ­ kle n ie c h ę tn ie asym ilująca się z m ie jsco w ą . W ty m ta k ż e o k re s ie u tr w a lił się s te re o ty p , że Polak to rz y m s k i k a to lik .

U p ro g u d ru g ie j w o jn y ś w ia to w e j w Polsce d zia ­ ła ły c z te ry k o ś c io ły o c h a ra k te rz e lu te ra ń s k im (e w a n g e lic y r e fo rm o w a n i w w y m ie n io n y c h ko ś c io ­

Tożsamość ewangelicka

3

(6)

ła c h u nijnych s ta n o w ili n a jw y ż e j p ro m il): K o ś c ió ł E w a ng e licko -A u g sb u rski (ok. 0,5 m in w ie rn y c h - z w ie rz c h n ik ie m b y ł bp Juliusz Bursche), E w ange­

licki K o ś c ió ł U nijny (d z ia ła ją c y na te re n ie P om orza oraz W ie lk o p o ls k i - ok. 300 tys. w ie rn y c h ), p o d o b n y m u K o ś c ió ł E w a n g e licko -U n ijn y na p o ls k im G ó rn ym Śląsku (ok. 30 ty s . w ie rn y c h ) oraz K o ś c ió ł Ewange- lic k o -L u te ra ń s k i w Polsce Z ach od n ie j. W a rto ta k ż e w s p o m n ie ć o d w ó c h k o ś c io ła c h o c h a ra k te rz e re ­ fo rm o w a n y m : W a rs z a w s k im oraz W ile ń s k im Ko­

ściele E w a n g e lic k o -R e fo rm o w a n y m (łą c z n ie ok. 20 tys. w ie rn y c h ). Na te re n ie Galicji fu n k c jo n a ł jeszcze (ja k o r e lik t cza só w a u s tria c k ic h ) K o ś c ió ł Ew angelic­

ki A u g s b u rs k ie g o i H e lw e ckie g o W yzn a nia w M a ło - polsce (ok. 30 tys. w ie rn y c h ).

Próbę, jaką b y ła D ruga W o jna Ś w ia to w a , p rz e ­ t r w a ł ty lk o K o ś c ió ł E w a ng e licko -A u g sb u rski w RP oraz W a rszaw ski K o ś c ió ł E w a n g e lic k o -R e fo rm o ­ w any. P o w o je n n e w ła d z e p o lskie za je d y n e g o s p a d k o b ie rc ę n ie is tn ie ją c y c h k o ś c io łó w u n ijnych (ta kże ty c h z te re n ó w ziem o dzyskanych), EAiHW w M a ło p o ls c e o ra z K o ścioła E w a n g e licko -L u te ra ń - skiego w Polsce Z ach od n ie j, u z n a ły K o ś c ió ł Ew an­

g e lic k o -A u g s b u rs k i. W c h w ili za koń czen ia d zia łań

ty lk o w ie rn i te g o K ościoła, ale ró w n ie ż in n i e w a n ­ g e licy z W ie lk o p o ls k i, M azur, P o m orza o ra z Śląska (po za Śląskiem C ieszyńskim , k tó ry - p o d o b n ie jak p a ra fia w K ra k o w ie - p rz y łą c z y ł się d o KEA w RP już w o k re s ie m ię d z y w o je n n y m ). Finalnie, n o w o ­ n a ro d z o n y p o w o je n n y K o ś c ió ł lu te ra ń s k i (m im o iż fo rm a ln ie zje d n o c z o n y ) s ta n ą ł p rz e d ko nieczn ością u n ifik a c ji w s z y s tk ic h s w o ich części oraz - co gorsza - loka lnych ty p ó w p o b o ż n o ś c i w je d e n o rg a n iz m . Ta sytuacja m ia ła d ecyd ujący w p ły w na k o le jn e pięć­

d zie siąt la t fu n k c jo n o w a n ia n a jw ię k s z e g o K o ścioła p ro te s ta n c k ie g o w Polsce.

M ija ją cy czas s p ra w ił, że lu te ra n ie p o c h o d z ą c y z ró żn ych re g io n ó w p o lski (w jej p o w o je n n y c h g ra ­ nicach) zrośli się w jed en K ościół. Co w ię c e j, w b r e w o g ó ln o p ro te s ta n c k ie j te n d e n c ji do p o d z ia łó w , uda ­ ło im się za cho w a ć jed no ść. Na k o n ie c p o z o s ta je ty lk o p y ta n ie , jaki w p ły w na dzisiejszy k s z ta łt i ty p y p o b o ż n o ś c i ma nasza h is to ria . W a rto o to p y ta ć ...

Karol D ług osz

... jaki wpływ na dzisiejszy kształt i typy pobożności I H 3 nasza historia?

4 S łow o i Myśl, 1/2012

(7)

% I którym jestem

Poniższy te k s t s ta n o w i fr a g m e n t a rty k u łu The Catholic I A m a u to rs tw a w y b itn e g o a m e ry k a ń s k ie g o e tyka i te o lo g a lu te ra ń s k ie g o G ilb e rta M e ila e n d e ra . A r ty k u ł te n p ie rw o tn ie u k a z a ł się w e ku m e n ic z n ie z o rie n to ­ w a n y m piśm ie k a to lic k im „ F ir s t T h in g s ” w lu ty m 2010 r. G łó w n ą k w e s tią , do k tó re j M e ila e n d e r się o dn osi, je s t lu te ra ń s k a to ż s a m o ś ć : jak należy ro z u m ie ć to , że je s t się lu te ra n in e m ? M e ila e n d e r pisze:

„W ie lu lu te ra n ó w , k tó rz y z o g ro m n ą p o w a g ą tra k tu ją nasz z w ią z e k z R zym em , p o d c h o d z i do lu te ra n iz m u jako ru c h u re fo r­

m a to rs k ie g o w Kościele, k tó ry to ruch szczęśliw ie z a n ie c h a łb y sw eg o is tn ie n ia , g d y b y p o je d n a ­ nie z R zym em b y ło m o ż liw e . (...)

K o ś c io ły lu te ra ń s k ie , k tó ry c h s p a d k o b ie rc a m i my, lu te ra n ie , dziś jesteśm y, s to p n io w o ro z ­ w in ę ły to ż s a m o ś ć o d rę b n ą od rz y m s k o -k a to lic k ie j, ró w n o c z e ­ śnie je d n a k za sw oją uw ażając tra d y c ję K o ścioła p o w s z e c h n e g o . T radycję tę c h a ra k te ry z u je zasad­

nicza i n ie z b y w a ln a rola naucza­

nia o T rójcy Św. i Bogu w C h ry s tu ­ sie (na uk s fo rm u ło w a n y c h p rze d S o bo rem C ha lced oń skim i p o d ­ czas je g o trw a n ia w V w .); ch a ra k­

te ry z u je ją w ia ra w c h rz e s t jako s a k ra m e n t inicjacji i w e u c h a ry ­ styczn ą o b e cn o ść ciała i k rw i C hrystusa; a w re szcie d e te rm i­

nacja, by u p o m in a ć się o bez­

b ro n n y c h i p o z b a w io n y c h g ło s u , w ty m o n ie n a ro d z o n e dzieci. (...)

G dybyśm y my, lu te ra n ie , m ie li w ię c e j jasności, że być lu te ra n i­

nem to nic inn eg o, jak u w ażać tra d y c ję K o ścioła p o w s z e c h n e g o za sw oją , u n ik n ę lib y ś m y b łę d ó w , k tó re d o p ro w a d z iły do w y ja ło ­ w ie n ia lu te ra n iz m u w ty m kraju [tj. USA]. W szczególności u n ik n ę ­ libyśm y o w e g o n ie zn o śn e g o tik u n e rw o w e g o , k tó ry p o w o d u je , że

ta k w ie lu lu te ra n ó w n ie u s ta n ­ nie u s iłu je w y ra z ić coś szczegól­

nego, co lu te ra n iz m w y ró ż n ia . Dążenie to je s t p e w n ą oznaką te g o , że o b a w ia m y się, iż nie m ożna u s p ra w ie d liw ić dalszego naszego istn ie n ia i że, jak na iro ­ nię, sam i m usim y to u s p ra w ie d li­

w ie n ie dla siebie znaleźć. W rz e ­ c z y w is to ś c i zaś to , co w y ró ż n ia lu te ra n iz m , to w ła ś n ie m yślenie o sobie p rz e d e w s z y s tk im jako o cz ło n k a c h K o ścioła p o w s z e c h ­ nego - jako o „ k a to lik a c h ” , k tó ­ rz y w p e w n y m m o m e n c ie h is to rii u ś w ia d o m ili sobie, że konieczna je s t re fo rm a K o ścioła , i w tra k c ie jej p rz e p ro w a d z a n ia w y o d rę b ­ n ili się jako n iezależne K o ścioły.

N ik t nie s fo r m u ło w a ł n ie b e z p ie ­ c z e ń s tw p ły n ą c y c h z te g o , co lu te ra n iz m w y ró ż n ia , jaśniej niż ó w b a rd zo w y ró ż n ia ją c y się lu ­ te ra n in , Soren K ie rke ga ard , k tó ­ ry w s w o im Dzienniku n ap isa ł:

luteranizm jest korektą - ale korektą w e w n ą trz norm y, ca­

łości; eo ipso w p ro w a d za w ięc zam ieszanie w kolejnym pokole­

niu (kiedy nie istnieje już to , co poddano korekcie). Jeśli ten stan rzeczy się u trzym u je, sprawy pogarszają się z każdym p okole­

n iem , aż w końcu korekta staje się p rzeciw ień stw em tego, co sta n o w iło jej p ie rw o tn e zam ie­

rzenie. Co w ięcej dochodzi i do tego, że w zię ta sama w sobie, jako całość chrześcijaństwa, lu­

terańska korekta w yd aje z siebie

najsubtelniejszą przyziem ność i pogaństw o.

N ie s te ty n ie tru d n o je s t z ilu ­ s tro w a ć to , co K ie rke ga ard ma na m yśli. Jeśli je s te m m a ło tr o s k li­

w y m , b e zm yśln ym , a n a w e t s to ­ sującym p rz e m o c m ężem i ojcem - a m ó j sąsiad w rę c z p rz e c iw n ie , p rz y k ła d n y m m ężem i o jcem - to to , co lu te ra n iz m ma nam o b u do p o w ie d z e n ia , je s t b a rd z o często je d n y m i ty m sam ym : że przed B o gie m o ba j je s te ś m y g rze sz­

n ika m i, k tó ry m p o trz e b n a je st u s p ra w ie d liw ia ją c a łaska . A jeśli s z u k a łb y m p o m o cy, by stać się p o d o b n y m do m o je g o p rz y k ła d ­ nego sąsiada, p rz e s ła n ie skie ­ ro w a n e do m nie je s t d o k ła d n ie ta k ie sam e: że je s te m g rz e s z n i­

kiem , k tó ry p o trz e b u je ła ski.

W szystko to o cz y w iś c ie p ra w ­ da. Nie je s t to je d n a kże jedyna te o lo g ic z n a p ra w d a ani te ż p ra w ­ da, k tó ra zawsze n ajle p ie j pasuje do k o n k re tn e j s y tu a cji. Teologia, k tó ra n a u czyła się m ó w ić w ta k m o n o to n n y sp osó b o łasce - p o j­

m o w a n e j zaw sze jako p rz e b a ­ czenie, ale już nie jako m o c - nie u k ie ru n k o w u je ani nie udziela w s k a z ó w e k p o w a ż n e m u C hrze­

ś c ija n in o w i. ( ...) ”

G ilb e rt M eilae nd er, tłu m . P iotr M ałysz

Tożsamość ewangelicka

5

(8)

Czym dla tożsamość

Nie w ie m , o co d o k ła d n ie c h o d z iło a u to ro m te g o te m a tu , k tó r y m i zadali, d la te g o m uszę s w o je w ła s n e o dczu cia p rz e la ć na pap ie r. S ło w o „ to ż s a m o ś ć ” w g s ło w n ik a PWN to z a ró w n o „ś w ia d o m o ś ć sie b ie ” , ja k i ce­

chy, k tó re p o z w a la ją z id e n ty fik o w a ć daną osob ę. M yślę, że o to te ż c h o d z iło a u to ro m te m a tu . Być tożsam ym to ta k ż e być identycznym z w y z n a w a n ą p rz e z siebie w ia rą i nauką.

Przed p o n a d 50 la ty m ó j p ro fe ­ s o r te o lo g ii p ra k ty c z n e j w C hrze­

ścijańskiej A k a d e m ii T eo log icz­

nej w W a rsza w ie , ks. b isku p d r A n d rz e j W a n tu ła w w y k ła d a c h z te o lo g ii p ra k ty c z n e j p o d k re ś la ł, że ja k o lu te ra n ie p o w in n iś m y być

„ to ż s a m i” , „id e n ty c z n i” z zasa­

d am i naszej w ia ry , k tó ra o p a rta je s t na B iblii, a jej nauka w y ło ż o ­ na je s t w sp osó b c zysty i w ie rn y w księgach w y z n a n io w y c h lu te - ra n iz m u z ro k u 1580. Jeśli chce­

m y być ch rze ścija na m i a u te n ­ ty c z n e g o ducha lu te ra ń s k ie g o , to

nauka z a w a rta w ty c h księgach p o w in n a sta ć się naszą o s o b is tą nauką. D o ś w ia d c z o n y Biskup w z y w a ł nas, m ło d y c h s tu d e n tó w te o lo g ii, abyśm y id e n ty fik o w a li się z księg am i w y z n a n io w y m i, a jed n o c z e ś n ie p o d k re ś la ł, że n ik t n ik o g o d o te g o nie zm usza.

Jeśli k to ś nie uznaje nau ki, k tó ra w n ich je s t z a w a rta - n a u c z a ł Bi­

skup - n ie ch idzie d o ta k ie g o Ko­

ś c io ła , k tó r y m u o d p o w ia d a , bo n ie u c z c iw e je s t nau czan ie czegoś in n e g o , co nie je s t p o c h o d z e n ia lu te ra ń s k ie g o . N igdy inn ych nie

k r y ty k o w a ł, n ie w y ś m ie w a ł, ale s w oją id e n ty c z n o ś ć zaw sze p o d ­ k re ś la ł. N ieraz p ó łż a r te m m ó w ił:

„lu te ra n ie m ają d o b re serce, ale tw a rd ą g ło w ę !” Kom uś p o m ó c b yli w s ta n ie n ie z w ło c z n ie , ale s w o je j w ia ry nie dali sobie zabrać p o d ża dn ym p o z o re m . Jako w z ó r ta k ie j to ż s a m o ś c i lu te ra ń s k ie j Bi­

skup s ta w ia ł czę sto a m e ry k a ń s k i K o ś c ió ł lu te ra ń s k i S ynodu M is­

s o u ri (The L u th e ra n M is s o u ri Sy­

n o d ), czy na g ru n c ie e u ro p e js k im ta k ż e s ta ro lu te ra n iz m (od roku 1972 SELK). Biskup A n d rz e j W an-

6

S łow o i Myśl, 1/2012

(9)

tu ła u to ż s a m ia ł siq z te o lo g ią sta- ro lu te rs k ą , z a w a rtą w księgach w y z n a n io w y c h lu te ra n iz m u .

Ó w cześni te o lo d z y w ię c - dziś w w ię k s z o ś c i już e m e ry c i lub ci, k tó rz y już o d e szli do w ie c z n o ­ ści - s ta ra liś m y się tę p o b o ż n o ś ć i nauczanie w ś ró d naszych w ie r­

nych k o n ty n u o w a ć . C h o d z iło nam b o w ie m o n auczanie S ło w a Bożego zg o d n e z księg am i sym ­ b o lic z n y m i lu te ra n iz m u . A k to dziś chce p ozn ać ta k i w y k ła d Bi­

b lii, te n m usi c z y ta ć razem z Bi­

b lią ta k ż e księgi sy m b o lic z n e , za­

w a r te w e w s p o m n ia n e j księdze k o n k o rd ii z ro k u 1580, k tó ra je s t o d w ie lu la t w ję zyku p o ls k im d o ­ stę pn a na p o ls k im ry n k u księg ar­

skim , w p a ra fia ch i księg arn ia ch naszego K o ścioła . W księgach s ym b o lic z n y c h z a w a rty je s t au­

te n ty c z n y w y k ła d S ło w a Bożego p o lu te ra ń s k u .

N ieraz p ro w a d z iłe m z naszy­

m i w s p ó łw y z n a w c a m i żenujące ro z m o w y , w k tó ry c h za rzu cali m i k a to lic y z m lub jakiś inn y „ iz m ” . A p o w o ły w a li się na nauczanie s w o ich b y ły c h księży. Cóż, nie je s te m o d p o w ie d z ia ln y za nie- lu te ra ń s k ie n auczanie ta m ty c h księży, dla k tó ry c h w ich ra c jo n a ­ lizm ie lu b lib e ra liz m ie te o lo g ic z ­ nym , w z g lę d n ie sze ro ko p o ję te j w o ln o ś c i te o lo g ic z n e j, księgi s y m b o lic z n e nie m ają ża dnego znaczenia w nauce o K o m un ii

Ś w iętej, S p o w ie d zi i A b solu cji, lu te ra ń s k ie j m a rio lo g ii czy nauce 0 ś w ię ty c h , lub na te m a t m o d li­

t w y za u m a rły c h . P ra w d z iw y lu te - ra n iz m w o d ró ż n ie n iu od szeroko p o ję te g o „e w a n g e lic y z m u ” ma d o k ła d n ie sp re c y z o w a n ą w s w o ­ ich księgach w y z n a n io w y c h na­

ukę b ib lijn ą i to , co w nauczaniu d zieli nas z a ró w n o od rz y m s k ie ­ go k a to lic y z m u ja k te ż od K ościo­

ła R e fo rm o w a n e g o (zw łaszcza z w in g lia ń s k ie g o k ie ru n k u ) i od tz w . w o ln y c h k o ś c io łó w e w a ng e- likalnych . Szanując inn e K o ś c io ły 1 sam m o d lą c się z n im i razem od 60 la t o je d n o ś ć Kościoła, o k tó rą w A rc y k a p ła ń s k ie j (Ew. Jana r. 17) m o d litw ie m o d lił się sam Jezus, m uszę je d n a k w ie d z ie ć , co re p re ­ ze n tu ję , co ta k n a p ra w d ę re p re ­ z e n tu je m ó j K o ś c ió ł i dlaczego naucza ta k , a nie inaczej, dlacze­

go należę do niego.

Jako d u c h o w n e m u lu te ra ń - skiem u nie w o ln o m i w y c h o d z ić poza te g ra nice , k tó re w y z n a c z a ­ ją księgi w y z n a n io w e , bo w te d y nie u to ż s a m ia m się z n im i, nie id e n ty fik u ję się z n im i, bo w te d y s ta łb y m się z w y k ły m o szuste m , jakich w ie lu je s t w ty m św iecie.

Jako d u c h o w n y lu te ra ń s k i je s te m z o b o w ią z a n y p rze z o rd y n a c ję i ś lu b o w a n ie z ło ż o n e na Biblię i księgi w y z n a n io w e nauczać ta k , ja k Biblia naucza w d uch u lu te ra ń - skim z a w a rty m w ła ś n ie w ty c h księgach w y z n a n io w y c h . W te d y m oja w ia ra i m o je n auczanie je st z n im i id e n ty c z n e , to żsa m e .

Ks. Jan Cross

a u to r jest em e ryto w a nym duchow nym luterańskim , ekum enistą, d łu g o le tn im przewodniczącym synodalnej komisji liturgicznej. W latach 1990-2001 zasia­

d a ł w konsystorzu, zaś od roku 2002 do 2007 p e łn ił fun kcję prezesa synodu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP.

Szanując inne kościoty, (...) mu-

szę jednak wiedzieć, co reprezentuję, co tak naprawdę reprezentuje mój Kościół

i dlaczego naucza tak, a nie inaczej,

dlaczego należę do niego.

Tożsamość ewangelicka

7

(10)

Tożsamość ewangelicka

Tożsamość ewangelicka jest z pewnością złożonym fenome­

nem, ale można by się pokusić 0 wyliczenie przynajmniej jej naj­

ważniejszych elementów, przy czym nie chodzi jedynie o pod­

stawowe zasady ewangelicy- zmu, lecz o samoświadomość budowaną na doświadczeniach 1 przeżyciach.

F u n d a m e n ta ln e znaczenie m a p rz e ­ św ia d cze n ie o ty m , że je s te ś m y z b a w ie n i w y łą c z n ie z ła s k i Bożej (sola g ra tia ) o kaza ­ nej nam w C hrystu sie (solus Christus) bez żadnej w ła s n e j z a słu g i. Z b a w ie n ie i relacja z B o gie m o p ie ra się na je d n o s tro n n e j inicja ­ ty w ie Boga, na ty m , co B óg u c z y n ił. Posy­

ła ją c s w o je g o Syna, k tó ry z o s ta ł z g ła d z o n y na k rzyżu i z m a rtw y c h w s ta ł, B óg d o k o n a ł w s z y s tk ie g o , co je s t ko n ie czn e do naszego z b a w ie n ia . Bożą ła s k ę p rz y jm u je m y w ia rą (sola fide), m o ż e m y p rzyjść do Boga nie inaczej, ja k ty lk o z p u s ty m i rę k o m a . Żadne u c z y n k i czy a k ty re lig ijn e nie są p o d s ta w ą te g o , co łą c z y nas z B ogiem .

C e n tra ln e m iejsce w życiu z a ró w n o w ie ­ rzącego, ja k i K o ścioła z a jm uje Biblia (sola scrip tu ra ). E w angelik m ie rz y się z te k s te m Biblii - to on u m o ż liw ia nam u słysze nie Boga, o d n a le z ie n ie Bożego daru zb aw ien ia (i w y n ik a ją c e g o z n ie go Bożego w y m a g a -

8

S łow o i Mys'1, 1/2012

(11)

nia), s łu ż y lepszem u z ro z u m ie n iu sam ego siebie. Biblia je s t p o n a d ­ to fu n d a m e n te m n au ki i życia K ościoła, k tó ry m usi się w niej p rze glą da ć. J e dn ak k o rz y s ta n ie z Biblii b y n a jm n ie j nie s p ro w a d z a się do o d n a jd y w a n ia w ła ś c iw y c h c y ta tó w dla te g o , co tw ie rd z im y czy czego naucza się w Koście­

le. Jako w ie rz ą c y , razem i każdy z o sob na m am y się w s łu c h iw a ć w Boże s ło w o m ó w ią c e do nas w Biblii jako ca ło ści, w jej ró ż n o ­ ro d n y c h ś w ia d e c tw a c h o Bogu i o Jego darze, o naszym życiu p rze d B ogiem . S ło w o to p rz e m a ­ w ia do nas, g d z ie k o lw ie k je s te ­ śm y i c o k o lw ie k m yślim y. Z ro zu ­ m ie nie , p rz y ję c ie s ło w a Bożego m oże się w y d a rz y ć ty lk o w c z ło ­ w ie k u , w nas.

Jesteśm y u s p ra w ie d liw ie n i p rze z Boga, czyli u w o ln ie n i od te g o , co nas od Boga o d d z ie la ­ ło , a co n a z y w a m y g rz e c h e m , od s k o n c e n tro w a n ia się na sam ym sobie, s tra c h u p rz e d osąd em ze s tro n y b liź n ie g o , przyszłością czy śm iercią. D zięki te m u d o ś w ia d ­ czam y w o ln o ś c i d zieci Bożych.

M o ż e m y d a ro w a ć sam i so bie i p u ­ ścić w n ie p a m ię ć w s z y s tk o , co nie p o z w a la ło nam s p o jrz e ć p rzed siebie, co k a z a ło nam uciekać p rze d B o gie m . W k o n s e k w e n c ji m o że m y z w ró c ić się w s tro n ę b liź n ie g o - d o b re u c z y n k i są o w o ­ cem w ia ry . Je d yn ym nakazem , k tó ry ciągle p o z o s ta je w m ocy, je s t m iło ś ć do Boga i do d ru g ie ­ go c z ło w ie k a . W ię cej, bez m iło ś c i b liź n ie g o nie is tn ie je m iło ś ć do Boga. Etyka e w a n g e licka s p ro w a ­

dza się w ła ś c iw ie do p rzykazania m iło ś c i b liźn ie g o , tj. d zia ła n ia na rzecz i ku d o b ru d ru g ie g o c z ło ­ w ie k a . Za A u g u s ty n e m m ożna by p o w tó rz y ć : Kochaj i czyń, co chcesz!

Żyjem y w e w s p ó ln o c ie w ra z z in n y m i w ie rz ą c y m i - tw o rz y m y K ościół, k tó r y żyje g ło s z e n ie m e w a n g e lii (a nie p ra w a , zakonu) i d zie le n ie m chleba i w in a w sa­

k ra m e n c ie w ie c z e rz y Pańskiej.

W Kościele w s z e lk ie różn ice p o m ię d z y lu d ź m i - n a ro d o w e , s p o łe c z n e i m a ją tk o w e , a n a w e t p łc io w e (Ga 3,28) - p rze stają się liczyć. K o ś c ió ł je s t m iejscem dla w s z y s tk ic h w ie rz ą c y c h i p o s z u ­ kujących bez ża dn eg o w y ją tk u . K o ścioła nie tw o r z y h ie ra rchia u rzę d u ani u rzą d d u c h o w n e g o , lecz u rzą d nauczycielski (p ro ro c ­ ki, a nie k a p ła ń s k i), k tó ry je s t n ie jako em anacją w s p ó ln o ty Ko­

ś c io ła czy lo k a ln e j s p o łe czn o ści.

W szyscy w ie rz ą c y , m ając różne dary, b u d u ją ż y w y K ościół, g ło ­ szący e w a n g e lię , u dzielający s a k ra m e n tó w i w s p ie ra ją c y na różn e s p o s o b y s w o ic h c z ło n k ó w . Dla za ch o w a n ia p o rz ą d k u oraz dla jak n ajlepszego nauczania e w a n g e lii w yzna cza się s p ośród w ie rz ą c y c h ty c h , k tó rz y do ty c h zadań się p rz y g o to w u ją i k tó rz y m ają p o n o s ić za nie szczególną o d p o w ie d z ia ln o ś ć , czyli d u c h o w ­ nych.

B óg czyni c z ło w ie k a p o d m io ­ te m . W s w o im s ło w ie a pe lu je do nas, d zię ki d z ia ła n iu Ducha Boże­

go sta je się m o ż liw a nasza w ia ra ,

ta k że s ta je m y się cząstką Ko­

śc io ła , w s łu c h u ją c e g o się w Boże s ło w o i szukającego w ła ś c iw e g o sp oso bu ro z u m ie n ia Biblii i m ó ­ w ie n ia o Bogu i B ożym z b a w ie ­ niu. P oniew aż je ste śm y z a n u rz e ­ ni w naszym z m ie n n y m tu i te ra z , a nie w b e z w z g lę d n ie j i w ie c z n e j b ezcza sow ości (m a rtw e j lite ry ), w ciąż zm ienia się nasze ro z u m ie ­ nie Biblii, u jm o w a n ie zb aw czeg o d z ie ła C hrystusa, o p o w ia d a n ie e w a n g e lii, ch w a le n ie Boga. Ż yw y K o ś c ió ł je s t K o ściołe m ciągle się zm ie n ia ją cym , o g a rn ię ty m o ż y w ­ czym D uchem , poszu kującym i d o k o n u ją c y m k o re k t, r e fo r m u ­ jącym się (ecclesia sem per refor- m anda). K ościół, k tó ry zastyga w u trw a lo n y c h fo rm u ła c h w ia ry , g in ie. Nic raz na zaw sze nie z o s ta ­ ło zro zu m ia n e , ale w ciąż na n o w o m usi być przez nas ro z u m ia n e i na n o w o g ło s z o n e . Nie k ry je się w ty m p o z o rn e p rz e k le ń s tw o re la ty w iz m u , lecz do g ło s u d o ­ c h o d zi żyw a w ia ra , k tó ra m oże być d o św ia d cza n a ty lk o w naszej lud zkie j s u b ie k ty w n e j p o d m io to ­ w ości.

H a s ło w o p o d s u m o w u ją c (być m oże w n ie co p ro w o k u ją c y s p o ­ sób): C hrystu s - w o ln o ś ć - r ó w ­ ność - b ra te rs tw o /s io s trz e ń - s tw o !

Dr hab. Jakub Slaw ik

prof. ChAT, biblista, kie ro w n ik Katedry W iedzy S taro te sta m en to w ej i Języka Hebrajskiego Chrześcijańskiej Akadem ii Teologicznej.

rownosc

Tożsamość ewangelicka

(12)

Protestantyzm

TO ZßiORCMA mPMiCA NAtRĘCtW

Tak tw ie r d z i Fritz Erik Hoevels, n ie m ie c k i p s y c h o lo g i p sycho an a ­ lity k , ro z w ija ją c m yśl Z y g m u n ­ ta Freuda. Erich F rom m w id z ia ł w p ro te s ta n ty z m ie o d p o w ie d ź na n ie p e w n o ś ć , w y w o ła n ą przez ro d z ą c y się k a p ita liz m . Poprzez p o d p o rz ą d k o w a n ie się a u to ry ­ ta rn e m u Bogu i z a n e g o w a n ie w a rto ś c i c z ło w ie c z e ń s tw a , c z ło ­ w ie k w y rz e k a się w o ln o ś c i, staje się z n ie w o lo n y , ale jed no cześn ie czuje się bezpieczny. P ro te s ta n ­ ty z m je s t e fe k te m d e s p e ra c k ie ­ go szukania b e z p ie c z e ń s tw a . Nie je s t to pocieszające s tw ie rd z e n ie dla lu te ra n in a , szczególnie ta k ie ­ go, k tó ry je d n a k w sw ej lu te ra ń - skości w id z i w a rto ś ć z d e c y d o w a ­ nie p o z y ty w n ą . Trzeba za te m za­

kasać rę k a w y i p okazać, dlaczego re fo rm a c ja s tw o rz y ła p o d s ta w y do re lig ijn o ś c i, k tó ra nie m usi ko ńczyć się na ko zetce u p sychia ­ try , a w rę c z ta k ą w iz y tę czyni n ie ­ p o trz e b n ą .

W c z ło w ie k u zawsze koegzy- stują p rz e c iw ie ń s tw a , ścierają się m ię d zy sobą różne p o s ta w y , e m o cje i m o ty w a c je . C zło w ie k je s t w n ie u s ta n n y m procesie „ s t a ­ w an ia się” , p oszu kiw a nia w ła s n e j to żsam ości. Z najdujem y się gdzieś p o m ię d z y w o ln o ścią i jej b ra kie m , s a m o s ta n o w ie n ie m i u w a ru n k o ­ w a n ie m , e m p a tią i egoizm em , d o b re m i złe m . Zawsze n ie je d n o ­ znaczni, zawsze zm ienni.

W tra k c ie życia p o zn a je m y tę naszą n ie je d n o zn a czn o ść, bad a ­ m y g ra n ic e w ła s n y c h m o ż liw o ś c i.

K o n ta k t z n ie k tó ry m i lu d ź m i je s t im p u ls e m do p osze rza nia h o ry ­ z o n tó w , ale są i tacy, k tó rz y za­

chęcają do czegoś p rz e c iw n e g o . Je dn akże na s w o je j d ro d z e do p o ­ znania sam ego siebie w cześn iej czy p ó ź n ie j każdy n a tra fia na ścia­

nę. M oże nią być n ie ro z w ią z y w a l­

ny, tra g ic z n y w y b ó r p o m ię d z y je d n y m z łe m a d ru g im . M oże nią być kres w ła s n y c h m o ż liw o ś c i f i ­ zycznych, o b ja w ia ją c y się lękie m p rze d śm iercią, p rz e d b ó le m , p rz e d s ta rz e n ie m się. Barierą m oże być fru s tra c ja , g dy nie uda się być „ id e a ln y m ” , g dy p o w in ie się noga i o d c z u w a się w s tr ę t do sam ego siebie. T ru d n o sobie w te ­ dy p o ra d z ić z d yson an sem , jaki p o w s ta je - z je d n e j s tro n y każdy chce m yśleć o so bie p o z y ty w n ie , a z d ru g ie j s tro n y u w ik ła n ie w eg­

zyste n cję s p ra w ia , że trz e b a p o d ­ jąć decyzję co n a jm n ie j w ą tp liw ą , trz e b a zo baczyć s w o je sp rze cz­

ności w o s try m ś w ie tle .

Co z ro b ić , żeby za cho w a ć

„c z y s to ś ć ” ? Jak m ożna p ozbyć się p oczucia w in y , p oczucia w ła ­ snej znikom ości?

D zięki fo rm u le M arcina L utra:

sim u l iustus e t p e c c a to r (je d n o ­ cześnie s p ra w ie d liw y i g rze sz­

n ik). B rzm i n ie d o rz e c z n ie - na p ie rw s z y rz u t oka g rze szno ść i s p ra w ie d liw o ś ć się w y k lu c z a ­ ją. J e d n a k te n p a ra d o k s s ta n o w i o sile lu te ra n iz m u , bo je d n o c z e ­ śnie m ó w i o d w ó c h p o d s ta w o ­ w y c h cechach te j d e n o m in a c ji - p o czu ciu w sze c h o g a rn ia ją c e j

Bożej m iło ś c i i a k c e p ta c ji sw eg o c z ło w ie c z e ń s tw a .

Być lu te ra n in e m to nie ty lk o m ie ć ś w ia d o m o ś ć s w o je j n ie d o ­ s k o n a ło ści, s w o je j g rzeszności, ale i w ie d z ie ć , że je s t ona „ w b u ­ d o w a n a ” w c z ło w ie c z e ń s tw o . Ni­

g dy nie będę c z ło w ie k ie m , k tó ry zb liży się do m o ra ln e j „ ś w ię t o ­ ści” . Zawsze będę grzeszny. Dla­

te g o nie m og ę p op aść w pychę, nie będę s p ie szył się do o sądza­

nia za ch o w a n ia b liźn ie g o . Nie je ­ ste m od n ie go lepszy. M o g ę m u p o m ó c w w ę d ró w c e p rze z życie, jeśli p o tra fię , lecz nie jako p rz e ­ w o d n ik , ale to w a rz y s z p o d ró ży.

Z d ru g ie j s tro n y nie m og ę popaść w d ep re sję, bo p o m im o m ojej w in y je s te m u s p ra w ie d liw io n y d zię ki Bożej łasce - B óg w y c ią ­ g n ą ł do m nie rękę, w s z y s tk o inne sch od zi na dalszy plan. Czuję się bezp ie czn ie d zię ki akcep tacji, k tó ra z te j m iło ś c i p ły n ie , a je d ­ nocze śnie czuję się w o ln y , choć pociąga to za sobą grze szno ść.

Bycie lu te ra n in e m to życie p e łn ą piersią, u fają c Bogu, nie bojąc się p o ra ż e k . Bycie lu te ra n i­

nem to o tw a rc ie się na b liźn ie g o , to d ystan s to o ta cza ją ce g o ś w ia ­ ta - bo n a w e t w ciem no ści będzie się t liło ś w ia tło nadziei. Bycie lu ­ te ra n in e m je s t po p ro s tu fa jn e .

P a w e ł M ik o ła jc z y k stu d e n t te o lo g ii ChAT

10

S łow o i Myśl, 1/2012

(13)

Cechy tożsamości ewangelicko reformowanej

O l

Q V B

5 4 3 2 1 1 O O

Tożsam ość e w a n g e lic k o -re fo rm o w a n a p rz e ja w ia się w d w ó c h zasadniczych o bsza­

rach: w s fe rz e d o k try n a ln e j (te o ­ lo g ic z n e j) o ra z w s fe rze życia p ra k ty c z n e g o . O b y d w ie w y m ie ­ n io ne p ła s z c z y z n y nie m og ą być od siebie o d d z ie lo n e , p o n ie w a ż s ta n o w ią n ie ro z e rw a ln ą całość, decydującą o k o n s ty tu ty w n y c h w ła s n o ś c ia c h to ż s a m o ś c i e w a n ­ g e lic k o -re fo rm o w a n e j.

SFERA DOKRTYNALNA

Na g ru n c ie te o lo g ic z n y m c h a ra k te ry s ty c z n ą cechą e w a n- g e licyzm u re fo rm o w a n e g o je s t te o c e n try z m , łą c z ą c y się ściśle z zasadą fin itu m non capax In fin iti (o g ra n ic z o n e nie m oże o g a rn ą ć N ie o g ra n ic z o n e g o ). W y n ik a z niej p rz e k o n a n ie te o lo g ó w e w a n g e ­ lic k o -re fo rm o w a n y c h , iż Bóg nie m oże za w ie ra ć się w c z a s o p rz e ­ s trz e n i ani łą c z y ć się z nią, nie m oże zo s ta ć prze z nią o g a rn ię ty i opisany. P ro w a d zi to z ko le i do za n e g o w a n ia n au ki o co m m un i- ca tio id io m a tu m , czyli o p rz e k a ­ zaniu prze z boską n a tu rę Syna Bożego s w o ic h cech lud zkie j n a tu rz e C hrystusa, ja k ró w n ie ż

do z a k w e s tio n o w a n ia rea ln e j, m a te ria ln e j o b e cn o ści C hrystusa w ch le b ie i w in ie u dziela nych p o d ­ czas W ie c z e rz y Pańskiej. R eguła fin itu m non capax In fin iti o d c is n ę ­ ła ró w n ie ż s w o je p ię tn o na e w a n ­ g e lic k o -re fo rm o w a n e j te o r ii p o ­ znania: sk o ro b o w ie m c z ło w ie k pozn ający Boga n ależy do rzeczy­

w is to ś c i sko ń czo n e j, to w sze lkie je g o sądy na te m a t S tw ó rc y p o ­ siadają w a rto ś ć w z g lę d n ą , n ig dy b o w ie m nie opiszą a d e k w a tn ie rz e c z y w is to ś c i tra n s c e n d e n tn e j.

Z te j p rz y c z y n y w te o lo g ii re fo r­

m o w a n e j nie istn ie ją n ie o m y ln e d o g m a ty , lecz ty lk o d o k try n y , k tó re trz e b a re w id o w a ć stale w ś w ie tle S ło w a Bożego, stą d te ż w z ię ła się nazw a K o ścioła re fo r­

m o w a n e g o - Ecclesia re fo rm a ta sem per re fo rm a n d a (K o ś c ió ł re ­ fo rm o w a n y sta le (zaw sze) re fo r­

m u ją cy się). Księgi w y z n a n io w e K o ś c io łó w re fo rm o w a n y c h są w ię c te o lo g ic z n y m i d ro g o w s k a ­ zam i, a nie z b io re m n ie p o d w a ­ żalnych p ra w d . Z a ryso w a n e p o ­ w y ż e j p o jm o w a n ie nauczania k o ­ ścielnego je s t chyba n ajba rdziej c h a ra k te ry s ty c z n ą cechą te o lo g ii re fo rm o w a n e j, k tó ra o tw ie ra

e w a n g e lik ó w re fo rm o w a n y c h na p o s z u k iw a n ie p ra w d y i inaczej w ie rz ą c y c h chrześcijan, co m a n i­

fe s tu je się w ich za an ga żow a niu w ro z w ó j ruch u e ku m e n iczn e g o .

SFERA ŻYCIA PRAKTYCZNEGO

Na p ła s z c z y ź n ie życia p ra k ­ ty c z n e g o zw ra ca u w a g ę sil­

ne za a n g a żo w a n ie e w a n ­ g e lik ó w re fo rm o w a n y c h w s p ra w y ś w ia ta , ich p ra c o w i­

to ś ć i u pó r, z ja k im realizują w y ­ znaczone sobie cele. Taka p o s ta ­ w a je s t p o c h o d n ą ko n ce p cji te o ­ lo g ic z n e j znanej jako Syllogismus practicus, zg o d n ie z k tó rą o d p o ­ w ie d z ią ludzi w y b ra n y c h przez Boga do zb a w ie n ia je s t c n o tliw e p o s tę p o w a n ie .

N aszkico w a ne p o w y ż e j n a j­

w ażn iejsze k o n s ty tu ty w n e ce­

chy to ż s a m o ś c i e w a n g e lic k o -re ­ fo rm o w a n e j w y s tę p u ją o be cn ie w ś ro d o w is k a c h e w a n g e lik ó w re fo rm o w a n y c h z ró ż n y m n a tę ­ żeniem . P ostępujący kryzys to ż ­ sam ości k u ltu ro w e j w g lo b a liz u - jącym się św iecie nie oszczędza ró w n ie ż K o ś c io łó w re fo r m o w a ­ nych, zacierając u części w ie r­

nych ś w ia d o m o ś ć ich o d rę b n o ś c i d o k try n a ln e j i o b y c z a jo w e j, ty m w ię ksza w ię c o d p o w ie d z ia ln o ś ć za jej z a c h o w a n ie spada na te o ­ lo g ó w , d u c h o w n y c h i starszych K o ś c io łó w re fo rm o w a n y c h .

R a fa ł M arcin Leszczyński

d o k to r ha bilitow an y te o lo g ii historycz­

nej, p ro fe s o r w Katedrze Filozofii, Etyki i Socjologii Chrześcijańskiej Akadem ii Teologicznej w W arszawie, w ykłada hi­

storię idei teologicznych w Instytucie Badań Interdyscyplinarnych A rtes Libe­

rales U n iw e rsyte tu W arszawskiego.

Tożsamość ewangelicka

11

(14)

Każda historia kiedyś się zaczyna. Każda tożsamość szuka swoich początków.

Początek to z reguły nic innego jak zapętlenie rozlicznych wątków, których po­

czątek sięga jeszcze dalej w przeszłość. Początek jest ważny. Wyznaczamy go post factum, by zrozumieć siebie dzisiaj. Opowiadamy swoją własną historię. Po­

trzeba nam pierwszych słów, naszej własnej księgi rodzaju.

%

-■ ; • -

U )

r u

N

u

a r

Tożsam ość lu te ra ń s k a za­

czę ła się 31 p a źd zie rn ika 1517 ro k u . C z ło w ie k , by rze c z y w iś c ie u w ie c z n ić d a tę m usi usunąć z niej ro k . Dzień, m iesiąc i ro k to zaw sze sp ra w a je d n o s tk o w a , p o ­ je d yncza , u lo tn a . Dzień i m iesiąc to cykliczne w ra c a n ie , w ie c z n o ś ć na k a rta c h ka le nd arza . Skoro już raz z d e c y d o w a liś m y się na o p o ­ w ia d a n ie je d n e j lin e a rn e j h is to ­ rii z b e z w z g lę d n y m p rz e d te m i p o te m , rodząca się to żsa m o ść m usi o dciąć ro k . Ze sta le p o w ra ­

cających d n i i m iesięcy tw o rz y się k a le n d a rz e kościelne, k tó re p o rz ą d k u ją ś w ia t p rz y n a jm n ie j n ie k tó ry m lu d z io m . Tożsam ość lu te ra ń s k a zaczyna się 31 paź­

d z ie rn ik a .

Ten d zie ń m a s w o ją w ła s n ą o p o w ie ś ć , k tó rą M a rc in L u te r n a ­ p is a ł w 1529 ro k u . B rzm i ona d o ­ nośn ie , p o n ie w a ż te g o dnia w k o ­ ściele p o ja w ia się w ię c e j g ło s ó w . D a w n o n ie o b e c n i w o d ś w ię t­

nych ko szulach , czasem g a r n itu ­

rach, śp ie w ają na s to ją c o H ym n R e fo rm a c ji. To zaskakujące, jak h e rm e ty c z n a je s t ta o p o w ie ś ć . Przez s tu le cia w y ś p ie w y w a n o ją w p rz e d d z ie ń W s z y s tk ic h Ś w ię ­ ty c h . Dziś W a ro w n y m Grodem w s p ó łb r z m i z H a llo w e e n („h a l- lo w e e n ” s w o ją d ro g ą oznacza to sa m o - je s t to w ig ilia W s z y s tk ic h Ś w ię tych ). W św ie c ie , k tó re g o zasadą je s t p o lifo n ia to ż s a m o ś c i, na idących na n a b o ż e ń s tw o lu te - ran ze rka ją z o k ie n w y d rą ż o n e d yn ie .

12

S łow o i Myśl, 1/2012

(15)

P ra w d ę m ó w ią c w ciągu roku rz a d k o d o c h o d z i do p o d o b n y c h d yson an sów . C hoinki i k o lę d y na Boże N arodzenie, tra d y c y jn a W ie lk a n o c , Z ielone Ś w ią tki, Epi­

fa n ia , A d w e n t, Środa P o p ie lco ­ w a - lu te ra ń s k a tożsam os'ć nie rzuca się w oczy. P róbując w y ło ­ w ić lu te ra ń s k i s u b s tra t, o d d z ie lić m n o g o ś ć innych to ż s a m o ś c i, by w sku pien iu o glą d a ć tę lu te ra ń - ską - szukam y niu an sów , zm iany a k c e n tó w . W ie lk i P iątek - te o lo ­ g iczn ie n ie s łu s z n ie - dla w ie lu lu- te ra n to ś w ię to najw ażniejsze. To o s o b liw e . Szukajm y dalej.

Tożsam ość dzieje się w e w s p ó ln o c ie i w o b e c niej. C hrzest to w e jście w e w s p ó ln o tę . Je d ­ nak ja k o d o ś w ia d c z e n ie w s p ó l­

ne c a łe m u c h rz e ś c ija ń s tw u , jego k o n fe s y jn y c h a ra k te r je s t m o c n o o gra n ic z o n y . Po lud zku jesteśm y n ie ś w ia d o m i w y z n a n ia chrzczą-

Tylko, ty lk o , ty lk o , ty lk o , ty lk o . A inne rzeczy? A święci? A w o d a św ięcona? A sakra m e nty? A M a t­

ka Boska? Te p y ta n ia to m e ta l u de rza jący o m e ta l, to kuźnia to ż ­ sam ości. To s a m o ś w ia d o m o ś ć in ­ ności i p ro zaiczn a p o trz e b a o p o ­ w ie d z e n ia jej. W o b e c p o w s z e c h ­ ności p y ta ń ro d zi się p o trz e b a zro z u m ie n ia rzeczy, budzących p o w s z e c h n e za d z iw ie n ie . I za­

czyna się d ocieka ć, skąd u m nie n iem al z u p e łn y b ra k te g o zadzi­

w ie n ia .

W m iędzyczasie w y d a rz a się rzecz w ie lk a . P o rządek c h rz tu zo staje o d w ró c o n y . Ja-chrze- ścijanin (na m o c y o d filtro w a n e j z k o n fe s y jn o ś c i w o d y C hrztu Ś w ięteg o) m am w y jś ć p rz e d sze­

reg i u s ta n o w ić sie b ie -Iu te ra n in a . To m oże p rze sa d n ie a b s tra k c y jn y o b ra z k o n firm a c ji. To przecież w nie m n ie js z y m s to p n iu s tró j

w ię : daliście m i to żsa m o ść, m am ją, za c h o w a m ją. A m e n.

Dalej b y w a różn ie . Taki ś w ia t.

C zyte ln ość z n a k ó w daw anych w s p ó ln o c ie się ro z m y w a . Znaki, k tó re daje w s p ó ln o ta , ró w n ie ż się zacierają. To p ro b le m ogólny, nie sp e c y fic z n ie lu te ra ń s k i. Lu­

dzie d oro ś le ją , K o ś c io ły d o ro ś le ­ ją, k w e s tie o c z y w is te tra c ą d a w ­ ną ła tw o ś ć niebycia k w e s tio n o ­ w a n y m i. W yjście p rze d w s p ó ln o ­ tę w czasie k o n firm a c ji to o s ta tn i m o m e n t, k ie d y w s p ó ln o ta ja w i się jako rzecz dana i o s ta te c z n a . W c h o d z e n ie w d o ro s ło ś ć to o d ­ k ry w a n ie , że to ż s a m o ś ć lu te ra ń ­ ska to w s p ó ln a praca d zie siąte j części p ro c e n ta m ie s z k a ń c ó w naszego k ra ju . To o d k ry w a n ie , jak k ru c h e je s t to , co nadaje zn a ­ m io n a ła d u ś w ia tu w naszych g ło w a c h .

na świeżo po lekturze Małego Katechizmu (...) stają przed wspólnotą i sią dookreślam . Stają i mówią:

daliście mi tożsamość, mam ją , zachowam ją ...

cej nas rę ki. Po lud zku p e w n ie te g o n a w e t nie p a m ię ta m y . A le to w te d y d o s trz e g a nas w s p ó l­

n o ta . Przez ko le jn e lata je ste śm y tro c h ę o b o k . S z k ó łk i n ie d zie ln e to ś w ia t osobny, ś w ia t ś m ia łych e g z e g e tó w , s tw o rz e n ia ś w ia ta fla m a s tra m i, a re k N oego ry s o ­ w a n ych k re d k a m i. To m a lo w a ­ ne O s ta tn ie W ie czerze. W ie lk ie ta je m n ic e w k ilku kreskach za­

m k n ię te . S z k ó łk i n ie d zie ln e to z b io ro w a praca, to Biblia w ciąż i w ciąż ry s o w a n a .

S ło w o . Na p o c z ą tk u b y ło S ło ­ w o . Tylko S ło w o .

u ro c z y s ty , o d ś w ię tn y . C redo w y ­ k u te na blachę. M o d litw a spo- w ie d n ia bez zaglądania do ś p ie w ­ nika. Dzień, k tó ry da p o c z ą te k i p re te k s t k o le jn y m s w o im ro c z ­ n ic o m . To dzień w ie lk i.

A le to je s t w ła ś n ie dzień, kie ­ dy ja-chrześcijanin, do nie da w na k re d k o w o -fla m a s tro w y egzege- ta , na św ieżo po le k tu rz e M a­

łe g o K ate chizm u, na ś w ie ż o po p rze b yciu h is to rii K o ścioła i k o ­ ś c io łó w w te o lo g ic z n o -e k le z jo - lo g ic z n y m w e h ik u le a u to rs tw a ks. M o ty k i, staję p rz e d w s p ó ln o ­ tą i się d o o k re ś la m . Staję i m ó-

Tożsam ość w y m a g a czasu.

D o s ło w n ie . P o trz e b n y je s t czas poszcze gó ln ych ludzi. Część ich życia. W in te rlu d iu m , ja k im dla ś w ia ta je s t życie każdego c z ło ­ w ie k a , w te j d ro b n e j p rz e rw ie m ię d z y czasem , gdy nas nie b y ło i czasem , g dy nas nie będzie, na­

sze k ró tk ie te ra z p o z w a la tr w a ć to ż s a m o ś c i, k tó ra lada m o m e n t d oczeka s w e g o p ię ćsetle cia. Tak to o p o w ie m y . M y lu te ra n ie . Od 31 p a źd zie rn ika do 31 p a źd zie rn ika .

D ariusz M arciński

Tożsamość ewangelicka 13

(16)

Na wstępie uwaga: moja krótka wypowiedź oparta jest wyłącznie na własnym odczuwaniu tożsamości, jest odbiciem mimowolnych obserwacji i doświadczeń serwowanych przez życie. W żadnym przypadku nie roszczę sobie pretensji do wygłaszania absolutnych opinii.

9 ' '■

%

W

m u

Znane je s t, o d n o to w a n e już d a w ­ no p rze z e tn o g ra fó w , p o w ie d z e n ie :

„ tw a r d y jak lu te r spod C ieszyna” , a lbo

„W y ż n i B ro n y ” . Te k ró tk ie s tw ie rd z e n ia m ó w ią nam w ła ś c iw ie w s z y s tk o . Cie­

szyński (w znaczeniu c a łe g o re g io n u ) e w a n g e lik to c z ło w ie k o u trw a lo n e j g łę b o k ie j w ie rz e , p rz y w ią z a n y do s w o ­ je g o k o ś c io ła i do ziem i o jczyste j, o d ­ n oszący się do s ło w a m ó w io n e g o i p i­

sanego z w ie lk im sza cun kie m . M ożna n a w e t m ó w ić o ro d za ju k u ltu dla książ­

ki. To c z ło w ie k b ro n ią c y s w o je g o ję z y ­ ka, z d o b y w a ją c y ch le b w ła s n y m , n ie ­ je d n o k ro tn ie n a d lu d z k im w y s iłk ie m , w y tr w a łą pracą i g o sp o d a rn o ś c ią d o ­ ch o d zą cy m im o w ie lu p rz e c iw n o ś c i do z a p e w n ie n ia sobie i ro d z in ie w m iarę p rz y z w o ite j e g z y s te n c ji. Jak się w y d a ­ je, cieszyn ian in zaw sze b y ł o tw a r ty na ś w ia t, in te re s o w a ł się w s z y s tk im , co się w św iecie dzieje, ale a d o p to w a ł t y l­

ko to , co w y d a w a ło m u się p o ż y te c z n e i g o d n e p rz y s w o je n ia . Co w ię c e j, gdy ty lk o ta k a m o ż liw o ś ć się n a d a rz a ła , s ta ra ł się p ozyskać w ię kszą w ie d z ę w s z k o ła c h m im o , iż m u s ia ł zdać tw a r ­ dy e g za m in z nad ąże nie m p rz y s w o je ­ nia m a te ria łu nauczania w o b c y m dla siebie ję zyku , a p o te m ro z w ią z a ć p ro ­ b le m : k im chcę być. 1 ch o ć u p ły w k rw i b y ł w ie lk i, to g łó w n ie z sz e re g ó w b ar­

dziej o ś w ie c o n e g o c h ło p s tw a w y ro ś li h erosi s p ra w y n a ro d o w e j, w s p ó łtw ó r ­ cy p o ls k ie j Rady N a ro d o w e j, p ie rw s z e ­ go lo k a ln e g o rząd u p o ls k ie g o na Ziem i C ieszyńskiej w 1918 r.

K ró tk a b y ła ra d o ść z o dzyska ne j w o ln o ś c i. Ponad g ło w a m i m ie s z k a ń ­ c ó w p o d z ie lo n o b y łe K się s tw o C ieszyń­

skie p o m ię d z y o d ro d z o n e p a ń s tw a : Polskę i C zech osło w a cję; p o d z ia ło w i u le g ł ta k ż e K ościół. D ruga w o jn a ś w ia ­ to w a d o k o n a ła ko le jn ych zniszczeń nie ty lk o w s fe rz e m a te ria ln e j. Czas po niej dla w ie lu e w a n g e lik ó w b y ł o k re s e m

14 S łow o i Myśl, 1/2012

(17)

nie ty le o b ro n y w y z n a n ia , co u d o ­ w a d n ia n ia s w o je j p rz y n a le ż n o ś c i n a ro d o w e j. Dla cieszynian b y ło to i w ciąż je s t p o d w ó jn ie bolesne.

U s tró j „s p ra w ie d liw o s 'c i s p o łe c z ­ n e j” w y m a g a ł w y rz e c z e n ia się w czes'niejszych id e a łó w i w z o r­

có w , d e p ta ł tra d y c je , d e w a lu ­ o w a ł a u to ry te ty , r o z r y w a ł w ięzi.

P otem n a s ta ły czasy w o ln o ś c i,

„ w e jś c ia " do Europy, ja kb yśm y w cze śn ie j nie b yli jej cząstką. Czy m ożn a się d z iw ić z m ia n o m , k tó ­ rych zw ła szcza sta rsze p o k o le ­ nie nie je s t zd o ln e z a a k c e p to w a ć i o cen ić p o z y ty w n ie ? Na p o c z ą t­

ku XX w . e w a n g e lic y s ta n o w ili o k o ło 30% lud no ści, dziś le d w o 10%. To spuścizna w o je n , ale ta k ż e e fe k t w y m ie s z a n ia ś ro d o w is k a z lud no ścią n a p ły w o w ą . N iem niej tr u d n o u da w a ć, że w y d a rz e n ia XX w . nie o d c is n ę ły s w o je g o p ię t­

na na m e n ta ln o ś c i: dziś dla w ie lu w ię c e j znaczy m ieć, niż być gdyż o w e „ b y ć ” w ią z a ło się z is to tn y ­ m i za g ro ż e n ia m i, do u tr a ty życia w łą c z n ie . Coraz częściej m ó w i się o e w a n g e lik a c h trz e c h o b rz ą d ­ kó w , a w ła ś c iw ie już ty lk o je d n e ­ go. O d w ie d za ją c p rz e d la ty jed ną z d ia sp o ra ln ych p a ra fii na Śląsku, z a rz u c o n o m i: cieszynianie po p rz e n ie s ie n iu się poza s w ó j re ­ g io n nie p rzyzn a ją się do sw o je g o K o ścioła , ro z p ły w a ją się, znikają

w n o w y m ś ro d o w is k u . P rzyzna­

ję, że b y łe m w ó w c z a s o b u rz o n y w y p o w ie d z ia n ą o p in ią . Dziś w y ­ s ta rc z y p o s łu c h a ć z a p o w ie d z i p rz e d ś lu b n y c h , jeżeli do ślubu w o g ó le d o c h o d z i. Tak w ię c p r z y to ­ czone na w s tę p ie p o w ie d z e n ie w y d a je się już ty lk o slog an em . Co się s ta ło z tą o p o k ą , o w ą tw a r d o ­ ścią cieszyń skieg o luteran izm u ? N iech o d p o w ie d z i na to p y ta n ie poszukają m ąd rze jsi o de m nie.

Nie znaczy to , że w ie trz e ją c a sól nic m n ie nie o b c h o d z i. Zachodzę w g ło w ę , jak to się s ta ło , że nasi p ra d z ia d o w ie w XVII w . i p óźn ie j, żyjący w n ie p o ró w n y w a ln ie g o r­

szych w a ru n k a c h m a te ria ln y c h , p o n ie w ie ra n i i z n ie w o le n i, p o tr a ­ fili za c h o w a ć w ia rę , a m y dziś - w XXI w ., w w a ru n k a c h w o ln o ś c i i lepszych w a ru n k ó w życia z a tra ­ c iliśm y tę „p ie rw s z ą m iło ś ć ” , nie m am y ś w ia d o m o ś c i p rz e k a z a ­ nych nam w a rto ś c i. W im ię rz e k o ­ m ego p o s tę p u i n o w o cze sn o ści jakże c h ę tn ie o d w ra c a m y się od

„p rz e s z ło ś c i o łt a r z y ” . Dlaczego p rz e s ta li być a u to ry te te m ro d z i­

ce, nauczyciele, d u c h o w n i, a w y ­ s ta rc z y byle id o l - im b ardzie j u d z iw n io n y , ty m lepiej. Jeszcze nie za po zna liśm y się w w y s ta r­

czający s p osó b z w a rto ś c ia m i d z ie d z ic tw a p rz o d k ó w , a już z ła ­ tw o ś c ią k u p u je m y b e z k ry ty c z n ie

„ n o w e ” , w y z w a la ją c się rz e k o m o z obciążeń p rze szło ści. W a żn ie j­

szy od b e z p o ś re d n ie g o k o n ta k ­ tu c z ło w ie k a z c z ło w ie k ie m je s t in te r n e t z ca łą gam ą je g o neg a ­ ty w n y c h n a s tę p s tw . W s p a n ia ły w y n a la z e k , ja k w ie le je m u p o d o b ­ nych, za m ia st być p o ż y te c z n y m n a rzę d zie m , w znacznej m ie rze s ta ł się in s tru m e n te m d e s tru k c ji.

P ow ie k to ś - w a p n ia c z k u , je ­ steś w b łę d z ie , tk w is z w s ta ro ­ ż y tn o ś c i, a ś w ia t idzie n a p rz ó d ; w s z y s tk o w id z is z w czarnych k o ­ lo ra ch , z a m ia s t dążyć w s z e lk im i m e to d a m i do sukcesów . Jak ci się nie p o d o b a , s p ły w a j! M o że m y ci to n a w e t u ła tw ić , bo nam p rz e ­ szkadzasz...

W 2011 r. n a p rz e c iw w e jścia do k o ś c io ła J e z u s o w e g o u s ta ­ w io n e z o s ta ły tr z y s y m b o lic z n e ta b lic e z la p id a rn y m i n ap isa m i:

m iło ś ć - nadzieja - w ia ra , i d a ty w ią ż ą c e się z d z ie ja m i te g o m ie j­

sca, o d p o w ie d n io : 1317, 1709, 2010. Jako p o m y s ło d a w c a m o ­ g łe m w y b ra ć je d n ą z n ich jako te m a t k r ó tk ie g o w y s tą p ie n ia . W y b ra łe m NADZIEJĘ.

W ła d y s ła w Sosna

Czy to już tylko slogan?

(...) ewangelik to człowiek o utrwalonej głębokiej wierze, przywiązany do swojego kościoła i do ziemi ojczystej, odnoszący się do Słowa mówionego i pi­

sanego z wielkim szacunkiem, (...) broniący swojego języka, zdobywający chleb własnym, niejednokrotnie nadludzkim wysiłkiem, w y trw a łą pracą i gospodar­

nością dochodzący do zapewnienia sobie i rodzinie w miarę przyzwoitej egzystencji.

w ,

Tożsamość ewangelicka

IS

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niewielkim, zintegrowanym grupom lub zaprzyjaźnionym z sobą rodzinom proponujemy wynajęcie stylowej, drewnianej chaty, z czterema pokojami na poddaszu, wielką izbą

Choć jest to postawa początkowo imponująca, rzadko jednak długotrw ała, z czasem bowiem efekty stają się niew spółm ierne do włożonej energii, początkowy entuzjazm

Szybko również okazało się, że mamy tę samą pasję, którą jest Jezus Chrystus i Jego Kościół.. Jezus Chrystus nas łączył i dzisiaj mogę powiedzieć, że byliśmy

Jonasz postawił pytanie o absolutny sens, ale odpowiedź nie była już ważna, skoro w to, co miało być wartością, można było zwątpić - i to też stało się

Wiatr północny sprzymierza się z naszym wrogiem. Coraz trudniej iść. Naprzeciw mroku wznosimy znak zwycięstwa. Może się mrok rozjaśni...

lerza W illy Brandta przed pom nikiem ofiar Warszawskiego Getta, nie odbyłoby się bez inspiracji Grassa); tekst dotyczący tego w y ­ darzenia, pisany po latach także

nym, w urzędowym stroju występującym wobec nas przełożonym , ale Przyjacielem i Ojcem. Chętnie stykałeś się z nami, a my chętnie do Ciebie garnęliśmy

O ile można się jeszcze zgodzić z tytułow ym zdaniem Autora, że Bóg nam nic nie jest dłużny, i że Chrystus um arł na krzyżu za wszystkich ludzi nie tylko Żydów