• Nie Znaleziono Wyników

Miesięcznik Diecezjalny Łucki. 1935, nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miesięcznik Diecezjalny Łucki. 1935, nr 10"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok X P a ź d z ie rn ik 1935 r. Nr. 10

M I E S I Ę C Z N I K

D i e c e z j a l n y Ł u c k i

DZIAŁ URZĘDOWY

RozporządzeniaStoIicy A postolskiej

Dekrety w spraw ie p o tęp ien ia k siążek

(A cta A p ost. S e d is. X X V II v o l., str. 304).

D nia 3 lipca 1935 r. n a p o sied zen iu ogólnem K on­

gregacji św. Oficjum Księża K ardynałow ie, ustanow ie­

ni dla czuw ania n ad spraw am i w iary i obyczajów, p rzeprow adziw szy u p rz e d n io odpow iednio badanie, potępili i polecili wnieść do In d e k s u ksiąg zak a zan y ch dzieło świeżo w y d ane (1935) u A rn o ld a M ondadori, a noszące n a s tęp u jący tytuł:

Angelo Cocles, Cento e cento e cento e cento pa- gine del L ib ro Segreto d lG a b r i e l e D 'A nnunzio tentato di morire,

w k tórem to dziele „bezczelność nieśm iertelności idzie w zawody z tw ierdzeniam i błędów często bezboż­

n y ch i b lu ź n ie rc z y c h ”.

N astępnego dnia, 4 lipca, Ojciec św. P iu s X I na zwykłej audjencji, udzielonej Assesorowi św. Oficjum, p o stan o w ien ie Księży K ard y n ałó w zatwierdził i p o le ­ cił ogłosić.

Na p o sied ze n iu ogólnem K ongregacji św. Oficjum, o d b ytem 17 lipca 1935 r., Księża K ardynałow ie, czu ­ w ający n a d całością w iary i obyczajów, potępili i p o ­ lecili wnieść do In d e k s u ksiąg zak azany ch nowe dzieło, świeżo w ydane i noszące n a s tę p u ją c y ty tu ł:

Alfred Rosenberg, An die D u n k e lm a n n e r u n s e r e r Zeit. Eine A ntw ort auf die Angriffe g egen den „Myth-

(2)

262 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a ln y Ł u ck i Nr. 10

u s des 20. J a h r u h n d e r t s ”. H o h en eic h en V erlag Miinchen.

Dnia n astęp n eg o , to jest 18 lipca, Ojciec św. n a audjencji, udzielonej Assesorowi św. Oficjum, p rz e d ło ­ żoną Mu decyzję Księży K ard y n ałó w zatwierdził i p o ­ lecił ogłosić.

D an o w Rzymie, w siedzibie św. Oficjum, d n ia 19 lip ­ ca 1935 r.

Rozporządzenia Władz Duchownych M iejscowych

N ą b o ż eń stw o adoracyjno-ekspiacyjne na 1-sze nie­

dziele m iesiąca w myśl w skazań listu p a stersk ieg o J. E. Ks. Biskupa Dr. R . Szelążka O Zwalczaniu Nie­

wiary.

Po ło żo n a geograficznie po m iędzy dw om a o g n isk a­

mi niew iary, jed n em stanow iącem wyraz pewnej bez­

bożności, d ru g ie m k rystalizu ją cem w sobie p o w ro tn e dążenia do pogaństw a, P o lsk a w inna b y ć p rzy g o to w a­

n a na zaciętą walkę z idącemi stam tąd p rąd am i. S y ­ gn ały do tej walki już są daw ane ze s tro n y n ie p r z y ­ jacielskiej w postaci wciąż pojaw iających się książek, b r o s z u r i czasopism o n astaw ien iu w yraźnie przeciw- religijnem , głoszonych w tym że d u c h u odczytów, n ie ­ kied y naw et już dobrze zorganizow anej p r o p a g a n d y . Nie m ożna u s y p ia ć się myślą, że n iew iara nie jest dla n as g ro ź n a ;—owszem, p rz y k ła d y ludów, n ie g d y ś s ta n o w iąc y ch ostoję Kościoła, a później w b o le sn y sposób, od w iary o d p ad ły ch , p o w in n y być dla nas g ro ź n ą p rzestro g ą . Szczególnie zaś nasza diecezja, ja ­ ko je d n a z najbardziej w ystaw ionych n a p ociski n ie­

( —) I. Y e n t u n ,

N otarjusz Kongr. św. Oficjcum.

B IS K U P ŁUCKI

Ł uck , d n ia 26 w rześn ia 1935 r.

Nr. 5971

P rzew ielebnych Księży P r o ­ boszczów i R ektorów kościołów

w Diecezji Łuckiej Do

(3)

Nr. 10 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u ck i 263

p rzy jació ł wiary, a sam a w sobie niedość zwarta, bo złożona z ludności katolickiej, ro zp ro szo n ej w ś ro d o ­ wisku, religijnie obcem, jest w ystaw iona na największe niebezpieczeństw o.

Tą tr o s k ą do głębi przejęty, w p o czu c iu wielkiej odpow iedzialności własnej i całego d uchow ieństw a diecezji za dusze pieczy mojej pow ierzone, w ydałem w p o c zą tk ach ro k u bieżącego list p a s te rs k i o zwal­

czaniu niewiary. W sk aza n ia tego listu należy w p row a­

dzać w czyn w każdej parafji, n a każdej placówce naszej diecezji, jak tego w ym aga w ażność po ru szo n ej w nim sprawy. Mniemam, że list ten znalazł zrozum ie nie wśród Przew ielebnego D uchow ieństw a i w ten właśnie s p o só b został przez nie przyjęty.

J e d n y m z głów nych w skazań listu jest m odlitwa o p o k o n a n ie niewiary. I d ą c p rzeto dalej po jego linji, w myśl uchwał, pow ziętych na Zjeździe Ks. Ks. Dzie­

k an ó w w dn. 28 maja, r. b., w Ł u c k u zarządzam ni- niejszem n a k ażd ą pierw szą niedzielę miesiąca s p e c ­ jalne n abożeństw o we w spom nianej intencji. N ab o ­ żeństwo to, o d p raw ian e we wszystkich kościołach pa- rafjaln ych i filjalnych naszej diecezji, ma się zaczy­

nać od zwykłej aspersji, po której kap łan , wstąpiwszy n a am bonę, wygłosi k ró tk ą n auk ę, noszącą c h a r a k te r ap o lo g ety czny i wzywającą w zak o ńczen iu do p r z e b ła ­ g a n ia B oga za g rz e c h y niew iary oraz do p r o ś b y o o b ro n ę dusz w iernych p rz e d p o k u sam i tejże niewiary.

P o nau ce k ap łan odmówi n a k a z a n ą przez E p isk o p a t modlitwę. N astąpi później w ystaw ienie Najśw. S a k r a ­ m entu w m onstrancji, i kap łan , również z am bony, odczyta wespół z ludem akty adoracji, dziękczynienia, p rz e p ro s z e n ia i pro śb y , poczem p rz y s tą p i do o d p r a ­ wienia cichej Mszy św. W czasie Mszy lud będzie śpiew ał suplik acje „Święty B oże” lub „P rzed oczy T w oje”, po k tó r y c h u k o ń czeniu zaśpiewa jeszcze pieśń do Najśw. Marji P a n n y . W k o ń cu odbędzie się b ło ­ gosław ieństwo Najśw. S a k ra m e n tu i J e g o schow anie z w ypełnieniem zw ykłych przepisów .

(4)

264 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u c k i Nr. 10

Celem ułatw ienia P rzew ieleb n em u D uchow ieństw u o d p raw ien ia tego nabożeństw a, z n a k a z u mego K u rja w ydała odpow iedni podręcznik, k tó ry zostaje p r z y n i­

niejszym ro zesła n y P rzew ieleb n y m Księżom P r o b o s z ­ czom i R ek toro m kościołów.

Z arząd zen ie niniejsze wchodzi w życie z dniem 3 listopada, bieżącego roku, t. j. z p ierw szą niedzielą w spom nianego miesiąca.

Niech w spólne modły nasze u d e rz ą o s tr o p y n ie­

bieskie, w yjednując nam wszystkim stałość we wierze, g łębokie przyw iązanie do niej, gotow ość do ofiarnej p r a c y n a d jej ro zszerzeniem w sercach lu d zkich i do samego m ęczeństw a za nią, nieszczęsnym zaś n ie d o ­ w iarkom i bezbożnikom u p am ięta n ie się i n aw ró cenie do źródła wszelkiego szczęścia wiecznego i d o cze sn e­

go P a n a B o g a naszego.

( —) f K s. A d o l f S z e lą ż e k B isk u p Ł u ck i

( —) T. S z y s z k i e w ic z W ice-K a n clerz

Zmiany wśród d u c h o w ie ń stw a

Ks. Witold K urowski, proboszcz w Nieświeżu, mia­

n o w a n y wice-dziekanem łuckim.

Ks. Stanisław D ąbrow ski z K am ienia K oszyrskie- g o —n a w ik arju sza do Kowla.

Ks. H e n r y k G rabow ski, dotych czasow y wikarjusz w K owlu—n a p roboszcza do Wojtkiewicz.

Ks. Z y gm u n t Grabowski, pro bo szcz w W ojtkiewi­

czach n a p ro b o szcza do Szum baru.

Ks. K o n stan ty T u rza ń sk i pro b oszcz w W yrce na pro b o szcza do Sokula.

Ks. W ik to r Zabiegło p re fe k t szkół w W y rce n a p ro b o szcza tejże parafji.

(5)

N r. 10 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y L u c k l 265

Rozporządzenia Praw no-Państw ow e

O s p o s o b ie wypłaty w y g ra n y ch 3 proc. Premjowej Pożyczki Inwestycyjnej

W związku z rozpoczęciem losow ań w y g ran y ch 3 proc. P rem jow ej P o ży czk i In w esty cyjn ej, podaję do wiadomości, że w ypłata w y g ra n y c h będzie d o k o n y w a ­ na w sposób n a s tę p u ją c y :

Zgodnie z w aru n kam i, zam ieszczonemi na o d w ro ­ tnej stro n ie świadectwa tym czasow ego, pierw onabyw - ca tego świadectwa winien zgłosić się w jednej z p o ­ d a n y c h insty tu cy j, u p o w a żn io n y c h do w ypłaty w y g r a ­ nych. I n s ty tu c ja ta zażąda od placówki, w któ rej była d o k o n a n a su b sk ry p c ja, zaśw iadczenia stw ierdzającego, że Nr. obligacji, n a k tó r y p a d ła w y g ran a, był s u b s k r y ­ b o w an y przez d an ą osobę, oraz w y k azującego n a le ż ­ ność z ty tułu n ieo p łaco n y c h jeszcze r a t za d an ą obli­

gację. P o sp raw d zen iu au ten ty czno ści świadectwa ty m ­ czasowego i o trzy m an iu zaśw iadczenia z placówki s u b ­ s k ryp cy jn ej, in sty tu cja u pow ażniona do wypłat w y g ra ­ n ych i nie p rz e k rac zają cy ch 1.000 zł. u sk u tecz n i w y­

p łatę po stw ierdzeniu tożsam ości osoby. Świadectwo tym czasowe po d o k o n an iu w ypłaty należy zwrócić syb- sk ryb en to w i z ad no tacją n a świadectwie (czerw onym atram entem ) n astęp u jącej t r e ś c i :

M IN IS T E R S T W O SK A R B U D e le g a t

do Spraw 3 proe. P rem jo w ej P o ż y c z k i In w e s ty c y jn e j.

O dpis.

W arszaw a, dn. 4.IX . 1935 r.

P ism o O kólne Nr. 26.

D o w s z y s tk ic h S y n d y k a tó w

i P la c ó w e k S u b sk r y p c y jn y c h .

w y g ran a . . . zł.

w y p łaco n a dnia . . . pieczęć firm owa

(2 odpisy)

(6)

266 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u c k i Nr. 10

Kwoty p o trą c o n e z ty tu łu niep ok ry tej części s u b ­ skrypcji za d an ą obligację, należy p rzek a zy w a ć na k o n to czekowe w P. K. O. Nr. 30.160 „Ministerstwo S k a r b u — 3 proc. P rem jo w a P o ży czk a I n w e s ty c y jn a ”, n a r-k właściwej placówki su b sk ry p c y jn ej, zaw iad am ia­

jąc placówkę o d o k o n an iu p o trąc en ia i p rz e k a z a n iu wpłaty.

P rz y wpłacie w y g ra n y c h p o n ad 1.000 zł. Oddział Główny B a n k u P o lsk ieg o w W arszaw ie prześle przed d o konaniem wypłaty, świadectwo tym czasow e do U rz ę ­ du Długów P ań stw a w W arszaw ie, celem stw ierdzenia jego auten tyczn o ści, oraz op erfo ro w an ia. Po o tr z y m a ­ n iu z U rzędu Długów P ań stw a świadectwa ty m czaso ­ wego, n astąp i w y p łata na w a ru n k ach , p rzew id zian y ch w ustępie poprzed n im .

(—) T. Bielobradek

Z-ca D e le g a ta d o Sp raw 3 proc. P rem jo w ej P o ż y c z k i I n w e sty c y jn e j.

DZIAŁ NIEURZĘDOWY

ś. T p.*•*

Ks. Dominik Kuźmiński

Dn. 4 b. m. zm arł w szp italu we Lwowie w 74 r o ­ k u życia jeden z n ajsta rsz y c h k ap łan ó w naszej die­

cezji, p ro b o szcz z Sokola, ś. p. ks. Dom inik Kuźmiński.

Ś. p. ks. D om inik K uźmiński u ro d ził się dn. 28-go lipca 1862 r. n a P o d o lu z rodziców G ab rjela i Anny z H ryniew ieckich. P o czątkow e nauki p o b ie ra ł w g im ­ nazjum w K am ieńcu P odolskim , zaś w r. 1889 w stąpił do s em in arjum d u ch o w n eg o w Ż y to m ie rz u , po k tó r e ­ go u k o ń cze n iu o trzy m ał dn. 25 m a rc a 1894 r. święce­

n ia kapłańskie. Do r o k u 1896 b y ł w ik ary m p r z y ko

(7)

Nr. 10 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u ck i 267

ściele Najśw. Marji P a n n y w Berdyczowie, p o tem w la ta c h 1896 — 1901 p ro b o szczem w M akarowie, 1901 — 1906 w Ilińcach, 1906—1907 w G ródku, 1907—1917 p o ­ nownie w Iliń cach , 1917 — 1919 ponow nie w M ak aro ­ wie, później po przerw ie, spow odow anej najazd em bol­

szewickim, od r. 1921 do 1930 p ro b o szczem w Szpa- nowie, wreszcie od r. 1930 aż do zgonu proboszczem w Sokólu.

B ędąc od młodości k a p ła n e m gorliwym i s z a n o ­ wanym, ś. p. ks. Kuźmiński już w r. 1898, na p ie rw ­ szej swojej placówce proboszczow skiej w M akarowie, został m ian o w an y w icedziekanem kijowskim. P o tem w r. 1912, ja k o pro b o szcz w Ilińcach, pełnił obow iąz­

ki w iced z iek an a lipow iecko-berdyczow skiego, a od r o ­ k u 1915 do 1917 i d ziek an a tegoż d ek anatu . Położył zasługi p rz y g ru n tow n ej re s ta u ra c ji kościoła i kap licy w Iliń cach , zbudow ał now ą p leban ję w M akarowie, dzw onnicę w B o ro d ia n ce parafji m ak aro w skiej i sze­

r e g in n y c h b u d y n k ó w w miejscowościach, gdzie p r a ­ cował. Z p rzy to c z o n e g o ż y c io ry su widać, ja k często w racał n a placówki, na k tó r y c h p raco w ał poprzed n io , co świadczy, że miał d uży mir u p arafjan .

Czcigodna p o stać ś. p. ks. K uźm ińskiego cieszyła się też wielkiem pow ażan iem w śród duchow ieństw a diecezji. B ył on szan o w an y n ie ty lk o dla w ieku p o d e ­ szłego, ale i dla sw ych cnót kapłańskich, i dla u s p o ­ so b ien ia miłego, p o godnego. W iad o m o ść o jego zgo­

nie p rz y ję ta zostaje z głębokim żalem przez w szyst­

kich, k tó rzy go szanowali i kochali.

W ieczny o d p o c z y n e k racz m u dać, Panie!

Treść przem ów ienia J. E. Ks. Dr. A dolfa Szelą żk a w y g ło s z o n e g o dnia 26.IX b. r. do Lekarzy zebranych

na XI Zjeździe Lekarzy Polskich w Łucku Niech mi będzie wolno połączyć z powitaniami, k tóre są s k ład an e Zjazdowi L e k a r z y Polskich, moje najserdeczniejsze po zd ro w ienia w im ieniu własnem,

(8)

268 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y f.uckl Nr. 10

d uchow ieństw a miejscowego i diecezjan. Czynię to w p o czuciu naszego obow iązku w yrażenia wdzięczności względem Świata L ek a rsk ieg o za w szystko dobro, k tó ­ re n am czyni.

Mam głębokie prześw iadczenie, że my, p acjenci,—

a któż nim nie jest, — pozostajem y względem le k a ­ rzy niew ypłacalnym i dłużnikam i. Jeżeli niem a o d r o ­ biny naw et p r z e s a d y w słowach poety: ....Ojczyzno moja, — ty jesteś ja k zdrowie; ile cię cenić trzeba, ten ty lk o się dowie, k to cię u tr a c ił”, — jeżeli bez cie­

n ia p r z e s a d y u czo n y G ru b e r mógł powiedzieć, że

„w sze re g u ziem skich rzeczy niem a wyższego cywili­

zacyjnego celu p o n a d utrw alenie zdrow ia p ow szech­

n e g o ”, — to niewątpliwie nie znajdziem y nic do swe­

go rozp o rząd z en ia, co m oglibyśm y złożyć lekarzowi w fo rm ie ekwiwalentu, g d y nam p rz y w ra c a u tra c o n e zdi^owie. P rzecież on niesie nam ten d a r częstokroć z narażen iem w łasnego życia. Iluż w istocie lek arzy p a d a na stanowisku, pełniąc w ysokie swe posłannictw o.

Z ad an ia jed n ak świata lekarskiego w y cho d zą z n a­

cznie p o za gran ice in d y w idu aln ej pom o cy chorym . J e ­ steśm y św iadkam i o lb rzy m ieg o zm ag an ia się, w o s ta ­ tn ich p a r u stuleciach, dosłow nie na śm ierć i życie z n ajstraszniejszym w rogiem ludzkości, jakim są d r o ­ b n o u stro je . W alk a ta p o ch łan ia wielkie o fiary w n a j­

pow ażniejszych przedstaw icielach m e d y c y n y naukowej;

daje zaś rezu ltaty o niezm iernem znaczeniu. Możnaby p rz y ta c z a ć szeregi chorób, k tó re zwyciężono w p o ­ szczególnych k rajach , ja k m alarja, od k tó rej w ciągu lat 10 walki u w olnioną została praw ie całkowicie Italja.

Ta wojna, najbardziej zbaw ienna, p ro w a d z o n ą jest ze w zrastającą energją.

Mniej może zn a n a ogółowi, niemniej wszakże d o ­ niosłą je 3 t działalność świata le k arsk ieg o w zakresie h ygieny, a więc w zakresie o b r o n y i u trw ale n ia zd ro ­ wia publicznego, w zakresie zapew nienia społeczeństw u lu dzkiem u w aru n k ó w n o rm a ln e g o życia, zwalczania degeneracji, wzmożenia sił fizycznych now ych pokoleń.

(9)

N r. 10 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u c k i 269

Świadomość b ezm iaru zasług świata lekarskiego dla szczęścia ludzkości p o w oduje w łonie k u ltu r a ln y c h sp o łeczeń stw dla jego przedstawicieli.

J e s t rzeczą zrozum iałą, źe to u zn an ie ani jest w y­

starcz ając ym ekw iw alentem za doznane d o b ro d zie j­

stwa, — ani nie zam y k a zaw artości sto su n k u o b u s tr o n ­ nego.

Usiłowaniom zbawczym świata le k a rsk ieg o o d p o ­ w iadać p o w inno w łonie społeczeństw a zrozum ienie w łasnych za d a ń w d an y m zakresie i ja k n ajp ełn iejsze współdziałanie.

Ze swej stro n y , w im ieniu w łasnem i p o d w ła d n e ­ go mi d u cho w ień stw a zapew nić mogę, że w łonie te ­ go du ch o w ień stw a zrozum ienie to jest i p ełn a istnieje gotow ość służenia w szystkiem i ro zp o rząd zaln em i siła­

mi dla p o p a rc ia dążeń lek arzy do spełn ien ia ich za­

dań. Jeżeli Kościół staw ia zastrzeżenia w o d n ie sien iu do m ylnie ujm owanej sp ra w y reg u lacji u ro d zeń ,—czy­

ni to dla o b r o n y p r a w a Bożego, ro zum ieją c należycie p o trz e b ę zarządzeń, k tó r e b y u s u n ę ły istniejące w d a ­ nej dziedzinie niebezpieczeństw a. K o n sty tu c ja P iu s a X I P ap ie ża Oasti C onnubii z dn. 31.XII 1930 r., r o z ­ ważająca głęboko względy indy k acji lekarskiej, s p o ­ łecznej i eugenicznej, w ymownie stw ierdza pow ażne tra k to w a n ie danej dzied zin y i z uw zględnieniem w ła­

ściwości n a t u r y ludzkiej oraz p o trze b społeczności ludzkiej, n a k re ś la w y raźn ie n ie p rz e k ra c z a ln e g ran ice zam ierza ny ch reform . Z ap o zn anie się z temi w sk a za­

n iam i ty m bard zie j jest p otrzebne, — że w n ie k tó ry c h k r a ja c h g ran ic e te, dla zachow ania ja k o b y czystości ra s y , w wysokim s to p n iu są p rz ek rac zan e.

W tym duchu, w d u c h u h a rm o n ijn ej w sp ó łp racy d u ch o w ień stw a katolickiego ze światem le k a rsk im n a te re n ie d o b ra ogólnego udzielam Zjazdowi L e k a rz y P o ls k ic h p astersk ie g o błogosław ieństw a.

(10)

2 7 0 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u c k i Nr. 10

K . W e d e lsta e d t

Misje w śród p ra w o sła w n y ch czyli akcja unijna na kresach w schod n ich Polski w do b ie obecnej

Jeżeli mówimy o misjach, to przew ażnie ro z u m ie ­ m y przez ten wyraz głoszenie E w angelji Chrystusow e]

w śród ludów, o siad ły ch h en daleko za morzami, na in n y c h częściach świata. Zapom inam y, że niedalek o od nas, bo w tem sam em państw ie, k tó re m y zamiesz­

kujem y, ludy n am p o k rew n e, lu d y słow iańskie, żyją, o dłączone od światła praw dziw ej wiary. I do nich tr z e ­ ba udać się z k ag ań c em w iary katolickiej, a b y w szy­

scy tworzyli „jedną o w c z a rn ię ”, n a d k t ó r ą b y p a n o w a ł

„jeden p a s te r z ”.

W nieszczęsnym r o k u 1054 Kościół C h ry stu so w y r o z d a r ty został n a dwie części: w schodni i zachodni.

Od tej też chwili Z astępcy C h ry stu sa, pom ni słów J e g o

„ut om nes u n u m s in t” (Jo. 17, 21), zawsze dążyli do sp ro w a d zen ia wszystkich ludzi, szczególnie zaś c h r z e ­ ścijan, do jedności w iary pod jed n y m w idzialnym p a ­ sterzem. W ysiłki i t r u d y p o n ie sio n e w tym celu, u w ień ­ czone zostały tak iem i dziełami jak U nja flo re n c k a i b rzesk a. N iezrozum ienie je d n a k w całej pełni tej szczytnej idei, b r a k p raw dziw ego d u ch a poświęcenia, b ezinteresow ności i zapału, sta ły się powodem, iż Unja po d u p ad ła, iż dziś jeszcze b r a k jedności.

Mimo niepow odzenia, jak ie o d n io sła akcja u n ijn a w przeszłości, nie została ona zaniechana. Je d n e m z głów nych zad ań o b ecny ch czasów — to właśnie p o ­ łączenie praw o sław ia z katolicyzm em . Ta s p raw a p o ­ czy n a bić obecnie now em tętnem wogóle w świecie, a w szczególności w p ań stw ie naszem , tak, iż „jedno z czasopism u n ijn y c h L /unite de 1'Eglise, przy znaje, że w p r a k ty c e u n ja Kościołów u rzeczy w istn ia się je ­ d y n ie w P o ls c e ”. W g r a n ic a c h Polski m ieszka obecnie około 4 m iljony praw osław nych, k tó r y c h ojcowie po- części w czasie zb u rze n ia Unji przez Rosję w latach 1839 i 1875, będąc unitami, zapisani zostali do p r a w o ­

(11)

Nr. 10 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u ck i 271

sław nych k siąg m e try czn y ch i za takich uw ażani. Na p am iątk ę tego c ar Mikołaj kazał wybić medal z n a ­ pisem „O derw ani siłą (scil. przez katolicyzm od p ra w o ­ sławia) połączeni miłością z p raw o sław iem ”. J a k to p o ­ łączenie miłością z praw osław iem w rzeczywistości w y ­ glądało, najlepiej ilustruje fakt, iż po w y d an iu ed y k tu to leran cy jneg o , pow róciło do Kościoła katolickiego, n a ziemiach n a wschód od B u g u p o łożonych, p r z e ­ szło 100.000, a w g ran ic ach b. Królestwa, gdzie IJnję zniesiono dopiero w ro k u 1875, około 250 tysięcy, czyli 60 proc. p rzem ocą o d e rw a n y c h u n i t ó w 1) —P o tem ma- sowem naw róceniu, dalsze b y ły mniej liczne, bowiem Rosja z o baw y p rz e d dalszą konw ersją o b o strzy ła ukaz to leran cy jn y . W czasie wojny światowej r u c h ten sta­

n ął ja k g d y b y n a p u n k cie m artw ym . Także przez p ie rw ­ sze lata po o d zy sk an iu niepodległości nie p o w ita ła ża d n a pow ażniejsza inicjatyw a w k ie r u n k u w skrzesze­

nia akcji unijnej, ani ze s tr o n y Kła, ani ze s tr o n y lu d ­ ności praw osław nej, niegdyś unickiej. S p raw a ta p o ­ czy n a ożywiać się d o p iero w k o ń cu r o k u 1923, kiedy to Stolica Ap. z okazji ju b ileu szu m ęczeńskiej śmierci za Unję św. Jó zafata Kuncewicza, zwróciła w en cy ­ klice Ecclesiam Dei n anow o uw agę świata n a Kościół praw osław ny, a jego wyznawców wezwała g o rąco do p o w ro tu do Kościoła. W ezwanie to nie pozostało bez echa.

Na P o d lasiu bowiem — gdzie po zb u rze n iu Unji w ro k u 1875 zdawało się, iż w ygasła zupełnie idea u n ijn a —p oczęły wśród tam tejszych p raw o sław n y ch b u ­ dzić się p r a g n ie n ia p o w ro tu do w iary ojców z zach o ­ waniem je d n a k o b rz ą d k u w schodniego. Z ap ra g n ęli w skrzeszenia Unji. S pełniając więc życzenia tej lu d n o ­ ści, X. B iskup Przeźd zieck i zwrócił się do R zy m u o p r z y ­ znanie mu władzy p rzy jm o w a n ia praw o sław n ych do jedności z Kościołem katolickim, z zachow aniem ry tu K ościoła praw osław nego. W g r u d n iu r o k u 1923 o trzy ­

i) X. bp. P r z e ź d z ie c k i: „O sta n ie U n ji w P o ls c e ”.

(12)

272 M i e s i ę c z n i k D ie c e z ja ln y Ł u ck i Nr. 10

mał takież upo w ażn ien ie do e ry g o w an ia p o d swoją ju ry sd y k cją parafji w o b rz ą d k u w schodniosłow iańskim . (Różnica m iędzy obrządkiem cerkwi unijnej w Mało- polesce a tym n ow ym o b rząd k iem polega n a tem, że 1) u k ład i sposób o d p ra w ia n ia n abożeństw w cerkw iach o b rząd k u w schodnio - słow iańskiego jest taki sam, ja k w cerkw iach p raw o sław n y ch z dodaniem tylko modlitw za p ap ieża i b is k u p a łacińskiego danej diecezji; C e r­

kiew u n ic k a w Małopolsce zaś wprowadziła z biegiem czasu do swych n abożeństw i w ad m in istro w an iu s a k r a ­ m entów pewne p ierw iastki r y t u łacińskiego; 2) Cerkiew w Małopolsce ma swą w łasną h ie ra rch ję b isk u p ią i n a ­ leży do ju ry sd y k cji „Kongregacji dla Kościoła w scho­

d n ie g o ”, zaś p arafje w o b rz ą d k u wschodnim pozostają pod ju r y s d y k c ją b isk up ó w łacińskich, a całość akcji unijnej na k r e s a c h należała do ju ry sd y k cji „Komisji p r o R u s s ia ”. Oto zasadnicze dwie różnice).—J u ż w cią­

gu r o k u 1924 u tw orzono rzeczywiście kilka takich p a ­ rafji, a pierwszymi pionieram i na tym teren ie to dwaj jezuici: 0 0 . K arol B o u rgeo is i Malinowski. Powoli co­

raz nowe zgłaszały się p arafje praw osław ne do k u rji biskupiej podlaskiej. D u cho w n ą pieczę n a d niemi p o ­ w ierzono kapłanom , k tó rz y także z p raw o sław ia p rze­

szli n a katolicyzm. W n astęp n y m ro k u (1925), kiedy p o d o b n e dążenia p o w ro tu do katolicyzm u ujaw niły się w in n ych diecezjach kresow ych, XX. b isk u p i za p o ­ śred n ictw em n u n c ja tu r y uzyskali analogiczne u p o w a ż ­ nienia i niebaw em po k ilka takich parafji pow stało w d ie cezjach : łuckiej, pińskiej, lubelskiej i wileńskiej.

A kcja u n ijn a więc rozwinęła się n a cały ch kresach.

D la w zrastającej z k ażd y m miesiącem liczby w ier­

n y c h tego o b rz ą d k u p o trz e b a było d uszpasterzy, któ- rzyby, przejęci praw dziw ym duchem C hrystusa, całko­

wicie mogli się tej p r a c y poświęcić. T ak d o sk o n ały ch p o trz e b a było kapłanów , bo ró żn e jednostki między pow racający m i do Kościoła się z n a jd o w a ły : jedni pod względem znajomości w iary zupełni ignoranci, inni p rzechodzili do Unji z p o b u d e k czysto ziemskich,

(13)

Nr. 10 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u ck i 273

i w każdej chwili gotowi znów przejść do prawosławia.

P od o b n ie n ie k tó rz y k a p ła n i - konw ertyci, zawiedzeni w swych n ad ziejach u z y s k a n ia d o b r y c h beneficjów i godności k ościelnych, zdradzali niek iedy p o k ład ane w nich nadzieje Kościoła i p ow racali do prawosławia.

Te sm utne fak ta wywołały wiąkszą ostrożność w p r z y j­

mow aniu do Unji k ap łan ó w z Kościoła p ra w o sław n e­

go, a Komisja p ro R ussia w ydała ogłoszenie, iż odtąd tylko Stolica A postolska p rzyjm ow ać będzie k ap łan ó w i diakonów z p raw o sław ia n a katolicyzm. — Tych k ilk u n a s tu k apłanów nie w ystarczało. P o tr z e b a było użyć do tej p r a c y zakony. W ezwano początkow o 0 0 . B azyljanów i R ed em p to ry stó w , k tó rz y utw orzyli w swem łonie gałęź o o b r z ą d k u wschodnim . X. B isk u p Przeź- dziecki p o s ta r a ł się u g en e ra ła Jezuitów, O. Ledóchow- skiego, o w ydzielenie z tego z a k o n u pewnej części do o b rz ą d k u w schodniego. J u ż w r o k u 1924 p rzy b y li w spom niani O. B o u rgeo is i O. Malinowski. Później p rzen ieśii się oni do archidiecezji wileńskiej, do ofia­

ro w an eg o im przez hr. P u słow sk ieg o m a jątku w A lber­

tynie. Tam O. B ourgeois o d praw iał n abo żeń stw a dla unitów w o b rz ą d k u wschodnim, a O. Malinowski dla łacinników w ry cie rzym skim . W dwa lata potem u rząd z o n o tam nowicjat zak o n n y obrz. wschodniego, k tó re g o przełożonym był, zm arły w r o k u 1933, O. Pro- to igu m en Piątkiewicz. — W diecezji łuckiej w r o k u 1928 pow stało S em inarjum W schodnie w Dubnie: „ce­

lem jego jest w ychow ać nowe k a d r y księży, p o c h o d zą­

cych z ty c h sam y ch ziem, gdzie mają w p rzyszłości p raco w ać, k tórzy — p o ch o d zą c z lu d u n ieg d y ś u n ic ­ kiego — będą ch y b a najodpow iedniejszym i, ab y t r a ­ fić do swych współziomków p ra w o sław n y ch i w sk rze­

sić zapom niane tra d y c je jedności religijnej z R z y m e m ”.

Zak ład p ro w a d z ą 0 0 . Jezu ici o b rz ą d k u wschodniego.

Języ kam i w ykładow emi są: łaciński, polski i u k r a iń ­ ski. — W ty m samym celu kształci się część alumnów I n s ty tu t u Misyjnego w Lublinie po d kierownictwem X. m e tro p o lity Roppa. D uchowni-konwertyci, chcąc da-

(14)

274 M i e s i ę c z n i k b i e c e z j a l n y Ł u c k i Nr. 10

leł praco w ać jako daszpasterze, u z u p a łn ia ją swe stu- dja w nowo ery g o w an y m ro k u 1933 przez X. bp. Sze­

lążka „ In sty tu cie dla p rzeszko len ia p rzy stępu jący ch do jedności z Kościołem k atolickim duch o w ny ch p r a ­ w o sław n y ch ”. — Z n ac zn ą pom oc m isjonarzom w p r a ­ cy o d dają SS. Misjonarki Najśw. S erca Jezu sa, pro- dząc przedszkola, och ro n k i i praco w nie robót. W n a j­

bliższym czasie m ają p rzy stąp ić albo już częściowo przystąpili do p r a c y unijnej K ap u cy ni, Oblaci i Misjo­

narze. O b ecn y więc b r a k k apłanów i diakonów n a te­

re n a c h p r a c y unijnej zostanie w najbliżych latach u su nięty , zwłaszcza, że ep isk o p a t k reso w y n ig d y d o ­ tąd w historji nie poświęcił tyle en ergji i p r a c y n ad zjednoczeniem Kościołów i śro d k am i do zrealizowania tego, co właśnie w fazie neounijnej. A Stolica A po­

stolska m ianow ała sp ecja ln eg o w izytatora a p o sto lsk ie­

go, X. bp. Czarneckiego, b y czuwał nad całością akcji unijnej n a ty c h rubieżach .

Jeśli chodzi o m etody p r a c y unijnej, to polegają one n a in s tru k c ja c h Komisji p ro R ussia i ep isk o p a tu kresow ego. C zynniki k ieru jące akcją unijną, p o le g a­

jąc na d o św iadczen iu wieków m inionych, nie p r ó b u ją zasadniczo unji „od g ó r y ”, t. j. b y przez p e rtra k ta c je z h ie ra rc h ją p raw osław ną p o o b u s tro n n y c h ustępstw ach dojść do p o łączenia p raw o sław n y ch z katolicyzmem.

E p isk o p a t p raw o sław n y jest obecnie, p o d o b n ie jak dawniej, g łu c h y n a p o d o b n e wezwania Stolicy A p o ­ s t o l s k ą , a naw et zionie w p rost nienaw iścią do wszy­

stkiego, co katolickie, pouczając sfanaty z o w an ą część pospólstw a, iż „unici i k ato licy z p ap ieża ro b ią Boga, wierzą, że sposób, iż kiedy Lucyfer, strą c o n y z nieba, leciał w p rzep aść, zaczepił po drodze o skałę w R zy­

mie i na niej pow stało p a p ie stw o ”2). W obec tego akcję u n ijn ą prow adzi się „od d o łu ”, t. j. p ra c u je się n ad n a w ró cen iem szero k ic h mas praw osław nych. — P o ­ nieważ często liczne p arafje p raw osław n e z p o b u d e k

2) O rien s r. 1933, str. 61.

(15)

N r. 10 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u c k i 275

nieszlach etn y ch , nieistotnych, p rzec h o d ziły do Unji np. dla z a ta rg u z władzą p ro b o s z c z a lub dlatego, że za wielkie o płaty p o b ie ra ł i t. p. — często po u s u ­ nięciu ty c h pow odów ci naw ró cen i wracali ponow nie do prawosławia. Dlatego obecnie p ra c a idzie nie

„ w s z e r z t . j. w k ie r u n k u przy jm o w a n ia i z d o b y w a­

n ia jaknajw ięcej konw ertytów , lecz raczej „w głąb”, b y u g r u n to w a ć tych, k tó rzy do Unji już należą i tych, k tó r z y p o je d yń czo lub w mniejszych g r u p a c h do TJnji przechodzą. Dla lepszego p rzed sta w ien ia p rzy to czę tu relację o metodzie p r a c y w p arafji B obrow icze (die­

cezja pińska): „Cudu żadnego n a dowód p raw d ziw o ­ ści „ u n ji” nie uczyniono, n aw et żad n a „ik o n a “ nie

„obnowiłaś", ani też nie „pojawiłaś" ja k to p o d o b n o często się zdarza w praw osław iu. Miejscowy misjonarz, m ożn ab y powiedzieć, siedzi sobie cichutko; g d y b y nie to, że mając liczną rodzinę n a wyżywieniu, z czego aż p ięcioro kształci się w szkołach musi nieraz p raco w ać jak zw ykły chłop p rz y p r a c y go spodarskiej. W sk u tek tego p r a c y m isjonarskiej od d aw ać się p raw ie niem a czasu. To też p r a c a ta o g ran ic za się do su m ie n n eg o i r e g u la r ­ n ego o d p raw ian ia n iedzielnych i św iątecznych n a b o ­ żeństw liturgicznych, n ie zan ie d b y w an ia głoszenia k a ­ zań, ch o ćb y ich słu ch ała mała ilość osób i u n ik a n ia tego wszystkiego, coby mogło kogoś zgorszyć do oso­

b y m isjonarza, a p o ś re d n io i do Unji świętej. Jeżeli coś jest w tej pracy, coby m ożna nazwać metodą, to bezin tereso w n ość w sp ełn ian iu po sług d uch o w n y ch , słodycz obejścia się z ludźmi, swoista „Caritas” i za­

p a r c ie się siebie i pośw ięcenie się dla w ygody para- fjan. Bezinteresow ność p o su n ięta jest tutaj do o s ta t­

n ich granic. Za śluby p łacą zwykle po pięć złotych, ale są w ypadki daw ania ślubów po trzy i dwa złote, a naw et gratis. P o g rz e b y przew ażnie są opłacan e je­

d ną złotówką, a często też gratis. Za ch rzest dzieci n ik t więcej nie płaci, jak jeden złoty, a często są wy­

p ad k i d aw a n ia mniej, albo o b ie can ia „kali sztoń pa- r a b l u ”, co zazwyczaj k ończy się obietnicą. Ale ksiądz

(16)

276 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u c k i Nr. 10

nie p y ta przed spełnieniem funkcji, czy zain tereso w a­

n y ma pieniądze, ale sp ełn ia posługę duchow ną, a do­

p ie ro potem, k to ma, ten daje, a kto niema, ten o b ie­

cuje, albo n aw et cichaczem um yka. Taki czasem p ó ­ źniej o d ra b ia księdzu za sp ełnien ie posługi w ten s p o ­ sób, że k ra d n ie z łąki pro b o szcza traw ę, czy gotowe siano, z pola snopy, z o g ro d u okopowe, a naw et ze spiżarn i mięso. Mimo to wszystko, k ażdy chwali sw e­

go proboszcza, że jest d o b ry , że takiego nie było i nie będzie. Istnieje n a te re n ie placówki bobrow ickiej „Ca­

r i t a s ”. P ro sz ę jed n ak nie sądzić, że ksiądz P o c z o p k o p o trafił zorganizow ać tam ta k b a rd z o zalecane przez władze duchowne, praw ie n ak a z y w a n e towarzystwo.

Z resztą nie wiem, czy w tej miejscowości zo rg an izo­

wałby jakąkolw iek organ izację choćby najzdolniejszy o rg an izato r. A je d n a k w B o brow iczach „C aritas” ist­

nieje, choć do niej należą jako członkowie sami tylko domownicy proboszcza. P a ra fja n ie b o b ro w iccy p r z e ­ ważnie kw alifikują się n a k o rz y s ta ją c y c h z d o b r o c z y n ­ ności, ale nie n a członków „C aritasu ”, s k ład ający ch ofiary. Są rodziny, gdzie często b r a k soli do osolenia g a rc z k a aż n azb y t lichej straw y. Są tacy, co od jesie­

ni nie jedzą chleb a aż do żniw, żywiąc się samemi ziemniakami postnem i i d r o b n ą ry b ą, której dzięki bli­

skości jeziora do stają chociaż od czasu do czasu d a r ­ mo, lub praw ie darmo. Są m atki dzieci, k tó r e m ają na sobie zaledwie jakiś k a fta n p o d a r ty i ta k ąż spódnicę, co stanowi jed y n e ich u b ra n ie pościelne i kościelne, codzienne i niedzielne, a dzieci ich ledwie że o k ry te są koszuliną, stanow iącą je d y n e ich odzienie. A więc

„C a rita s ” stanow i r o d z in a księdza, k tó ra też sama wcale nie opływ a w dostatki, ale dzieli się z b ie d a k a ­ mi swemi ostatkam i. Są więc osoby, k tó re od stóp do głowy odziane są starzyzną, o trzy m an ą n a plebanji, albo to lub owo z u b r a n ia m ają z d a r u „m atu szk i”

czy „b a tiu s z k i”. Są tacy, co p ro b o s tw u zawdzięczają, że s e k w e s tra to r nie z ab ra ł im o statniej krowiny; albo dostają mleko dla dzieci, albo le k arstw o dla chorych.

(17)

Nr. 10 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a ln y Ł u c k i 277

Dwie wsie, należące do p arafji w Bobrow iczach, z n a j­

dują się za jeziorem, szerokiem około trze ch kilom e­

trów i za bagnam i przylegającem i do tegoż jeziora.

K om u n ik acja z temi wsiami w y g o dn a jest ty lk o wte­

dy, k ie d y jezioro p o k ry je się tw ard y m lodem. J e s t tam cztero-oddziałow a szkoła pow szechna, w któ rej nauczyciele co ro k u się zmieniają, uw ażając p race w tej miejscowości za k a r n e zesłanie. Są tam s ta r u s z k o ­ wie, k tórzy nie mogą dostać się do Bobrow icz i całe- mi długiemi już latami nie odbyw ali spowiedzi. Są osoby słabe n a zdrow iu lu b ułom ne, k tó re rów nież nie m ogą byw ać w cerkw i p arafjalnej. Otóż ksiądz P o czo p k o d o pó k i jezioro nie zam arznie, nie zważając na słoty i często walcząc p a r ę godzin z ro z h u k an e m i falami jeziora, b y le ty lk o zdobył łódkę, sam wiosłuje i jedzie do szkoły, b y zanieść tamtejszej dziatwie t r o ­ chę ośw iaty religijnej. P rzed W ielkanocą r o k u bieżą­

cego dla w yg o d y dziatwy szkolnej oraz starych, ułom ­ n y ch i słab y ch u r z ą d z a n e były trzy d n io w e reko lek cje w szkole, zak o ń czon e spow iedzią i mszą św. ze wspól­

ną K o m u nją przeszło stu osób dzieci i s tary ch , wśród k tó r y c h byli i naw ró cen i z sek cia rstw a i tacy, co nie przy stęp o w ali do S ak ram en tó w św. od czasów p r z e d ­ wojennych. Z a takie u słu g i m ieszkańcy ty c h wsi b a r ­ dzo chw alą swego p ro b o szcza i lubią go, ale żeby mu nieco ulżyć, np. w zimie p o d je ch ać po niego f u r m a n ­ ką, przyw ieść go do szk o ły na lekcje religji, a n a ­ stępnie odwieść, teg o nie zrobią. W szelkie p ro ś b y i nam ow y proboszcza, b y zrobili ta k ą usługę dla d u ­ chow nego p o ż y tk u w łasnych dzieci, nie o dnoszą s k u t­

ku. Dużo, dużo jeszcze znoju trz e b a będzie włożyć w ten jałowy, biedny, b iało ru sk i zagon C hrystusow ej niwy...” 3).

P r z y p a tr z m y się teraz skolei w yn ik o m akcji u n ij­

nej w poszczególnych diecezjach k reso w y ch 4).

3) O rien s 1934, str. 148— 149.

4) W tem z e sta w ie n iu o p iera m się p rzew a żn ie na sp ra w o zd a ­ n ia c h „ O rien su ” z 1933 r.

(18)

278 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a ln y Ł u c k i Nr. 10

D iecezja podlask a, kolebka akcji neounijnej, p o ­ siadała w r o k u 1929 parafji o b r z ą d k u w schodniego 9, k ap łan ó w n aw ró co n y ch z praw osław ia 7, w iernych- k onw ertytów jest niew ielka liczba, bo tylko 3000; al­

bowiem o d padnięcie czterech kapłanów b y ły c h p r a ­ w osław nych do schizm y w yw arło szkodliwy wpływ n a ich p arafjan. Mimo to przyszłość p rzedstaw ia się pom yślnie i jest n adzieja posunięcia sp ra w y unijnej naprzód, gdyż nadzw yczaj wielką jest op iek a Ordy- n arju sza X. bp. P rzeździeckiego.

Diecezja w ileńska p o s ia d a około 7 p arafji o b r z ą d ­ ku wschodniego, a ogniskiem akcji unijnej jest A lb er­

tyn, k la szto r wschodni gałęzi 0 0 . Jezuitów . P ro w ad zą oni prócz nowicjatu dwie parafje, w k tó ry c h liczba k onw ersyj dochodzi o b ecn ie do 2000.

Akcja un ijn a n a P olesiu jest n ajb ardziej tru d n ą.

Z w arta m asa prawosławia, k rańco w e ubóstw o i a n a l­

fab ety zm lu d n o ści tę p ra c ę jeszcze więcej utru d niają.

Liczba dusz w dziesięciu p a ra fja c h dochodzi do 7000, a kapłanów o b rz ą d k u wschodniego w diecezji p r a c u ­ jących jest 13. J e d n a ty lk o p ara fja jest w stadjum li­

kwidacji, bo p roboszcz jej, były d u cho w n y p ra w o ­ sławny, zraził sobie lud i sam dopuścił się apostazji.

Niemało zasług do p o s tę p u Unji położył śp. X. bp.

Łoziński. P o d jego p ro tek c ją został zrealizow any p r o ­ jek t u rząd z an ia k o n feren cy j k ap łań sk ich w spraw ie unijnej na sposób k o n fe re n c y j n a W elehradzie. Za X. bp. B u k r a b y odbyła się już czw arta ta k a k o n fe­

rencja, a n as tę p n ie m ają się o d b y w ać co dwa lata już nie jak do tąd w P iń sk u , lecz w W a r s z a w ie 5). Konfe­

rencje te w ywarły wielki wpływ na k ie r u n e k akcji akcji unijnej, zyskały jej wielu przyjaciół, zbliżyły do siebie kap łan ó w odm ien n y ch obrządków , r ó ż n y c h n a ­ rodow ości, u czo n y ch teo rety k ów i dośw iad czon y ch p rak ty k ó w .

Akcja u n ijn a w swym rozw oju dzierży p ry m na

5) S ch ó n e r e Z u k u n ft, rok 1934, nr. 7, str. 180.

(19)

N r. 10 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u c k i 279

W ołyniu, w diecezji łuckiej. Liczba miejscowości, w k tó r y c h byw a o d p ra w ia n a litu rg ja wschodnia, d o ­ sięg a 30; w iernych, p rz y ję ty c h jużto z praw osław ia, jużto kolonistów z Galicji, jest razem k ilk anaście t y ­ się c y . L u d n o ś ć , mimo u r z ą d z a n y c h przez p r a w o ­ sławie misyj, trw a silnie p r z y katolicyźmie, ty lk o nieliczni o d p ad li do schizm y z pow rotem. B uduje się cerkw ie lu b prow izoryczne kaplice. B yt Unji n a W o ­ ły n iu jest zapew niony, zwłaszcza, że S em in arju m W sch o ­ d n ie w D ubnie pocznie wnet d o starczać kapłanów , a r u c h u n ijn y sp o ty k a się ta m z lepszem zrozum ie­

niem społeczeństw a katolickiego, niż w in n y c h d i­

ecezjach.

W diecezi lubelskiej są ty lk o tr z y p a ra fje o b r z ą d ­ k u wschodniego.

Z arz u c a się, iż p o stęp y akcji unijnej są niewielkie.

„Ale też u n ja w śró d p raw o sław n y ch — to dzieło n a j­

większej sztuki. Z najdziem y się w obliczu człowieka, k tó r y choś k u ltu r a ln ie stoi może w E u r o p ie najniżej, to je d n a k już skosztow ał praw osław ia, i jeżeli jest in- d yferentem , zdążył sobie o b rzydzić ją i wszelką wo- góle religję, jeżeli zaś p r a k ty k u je , to n ap ew n o p o sta­

wi apostołowi i ek sten sy w n e m axim um w arunków, p o d któ rem i pozwoli się p rz ek o n y w ać i zdobywać. W k a ż ­ d ym razie stanie p r z e d nami chłop p o n u r y , n ied ow ie­

rzający, ironiczny, do d yskusji chętn y, do s z an o w an ia osób d u ch o w n y ch wcale n ieprzyzw yczajony, w y m ag a­

jący, k a p ry ś n y . W y p a d n ie n ajp rz ó d zwalczyć jego ch ło p sk ą dialektykę, po zatem n a tym zlep k u z a ro z u ­ miałości, lich y ch strzępów p raw o sław ia i ty p o w y ch cec h m entalności nasad zić katolicyzm, k tó r y b y go już u p rz e d n io swą w artością zniewolił. Katolicyzm winien zrobić n a nim wrażenie, u sp o sab iające do k o n w e r s ji” 6).

Chłop k reso w y nie jest zd o lny do ro zu m o w y ch r o z ­ ważań kw estyj d og m atycznych, bujnie] zaznacza się u niego życie uczuciowe, życie wrażeń. L u b i znacznie

6) X. Dr. H. K azim ierow icz: N a fr o n c ie p ra cy u n ijn ej, P r z e g l.

Kat. r. 1933, N r. 4, str. 59.

(20)

280 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u c k i Nr. 10

więcej obserw ow ać służbę Bożą—p r z y któ rej nie p o ­ trz e b a w ysiłku um ysłow ego—niż słuchać najlepiej wy­

p ra c o w a n y c h kazań o istocie p r y m a tu lub in n y c h d o g m a­

tach. „To też o b rz ę d y stanow ią w jego życiu b a r d z o ważną pozycję. O kazałość n abożeństw cerkiew nych, w span iało ść szat liturgicznych, głośne śpiewy, liczeb­

ność duchow ieństw a, bio rąceg o udział w o b rz ę d a c h — w szystko to jest żywo k om en to w an e i zajmuje g o ” 7).

Nie w y starczy więc zw racać się do niego z a r g u m e n ­ tam i rozum ow em i, ąby go p o z y s k a ć dla K ościoła k a ­ tolickiego, ale raczej musi go olśnić d o b ro c z y n n o ś ć i miłosierdzie katolickie, b ezin tereso w n o ść i p rz y k ła d , p r z y k ła d szczególnie d u szp asterz a. P o m y śln o ść w p r a ­ cy m a zapew n io ną ty lk o ten, kto do sko n ale zna m e n ­ talność ch ło p a kresow ego; te m u zaś może zad o śću c zy ­ nić najlepiej misjonarz, p o ch o d z ą c y z tego samego ś r o ­ dowiska, co te n chłop. Tym czasem p r a c ę m isyjną n a ty c h te re n a c h podejm ow ali p rzy b y s z e z in n y c h dziel­

nic, a naw et z zagranicy.

P ró cz tego m isjonarz n a p o ty k a n a głęboko z a k r o ­ jo ny in d y fe re n ty z m re lig ijn y : Unja czy schizm a „to

wse o d n o ”.

„N ieposiadanie przez unitów w łasnego o rd y n a rju - sza, a p o d le g an ie ju ry s d y k c ji b is k u p a łacińskiego, w y­

tw arza w du szy unitów to, co się zowie tra g e d ją osa­

m otnienia, p rz ek o n a n ie o w łasnem upośledzeniu, o d ­ działujące ujem nie n a dalsze k o n w e r s je ”, zwłaszcza iż jest d oskonale w yzyskiw ane przez p raw osław nych, k tó ­ rz y zarzucają unitom z tego pow odu, że p rzedstaw iają coś n iek o m p letn eg o , coś niższego zarów no od p r a w o ­ sławia ja k i od katolicyzm u.

Rozwój akcji unijnej jest jeszcze innemi czynni­

kam i ham ow any. Nie można się dziwić, jeżeli akcja ta s p o ty k a się z w ro g ą p o staw ą Cerkw i praw osław nej, boć chodzi tu o jej by t lu b niebyt. Ale istnieje k a te ­ g o ria wrogów Unji, lub też metod, sto so w an y ch w jej

7) T e n ż e : W w a lc e z U nją. P r z e g l. Kat. 1932, N r. 14, str. 213.

(21)

Nr. 10 M i e s i ę c z n i k Ó l e c e z j a i n y Ł u ck i

p rzep ro w ad zen iu . — Z arz u ca się, iż akcja u n ijn a p r o ­ w adzona w o b rz ą d k u wschodnim okazała się w ciągu histo rji szkodliwą i nie p rz y n io s ła sp o dziew an y ch r e ­

zultatów. N ietrw ała b y ła U nja florencka, znikła też b rz e s k a bo nie b y ła p ro w ad zo n a w o b rz ą d k u łaciń ­ s k i m 8). Na ten zarzut odp o w iadają zw olennicy o b ec­

n ych metod p r a c y u n i j n e j :

Wysiłki w k ie r u n k u p o jed n an ia Kościołów o k a ­ zały się w sk u tk ach nietrwałe, gdyż królow ie polscy nie p ra g n ę li jej je d y n ie dla d o b ra w iary katolickiej, lecz g łów nym ich celem b yło ściślej połączyć R u ś z P o l­

s k ą —mieli więc zam iary polityczne n a oku. P rócz t e ­ go dum ni m agnaci polscy, ta k świeccy jak i duchow ni nie uznaw ali ró w n o u p ra w n ie n ia unitów z katolikam i w życiu politycznem , w zbraniali b isk u p o m unickim k rzeseł w sen acie i t. d. A do ostateczn eg o u p a d k u Unji przyczyniły się w pływ y carów ro syjsk ich , w ym u ­ szających n a p ań stw ie polskiem przywileje dla p r a w o ­ sław nych, a lekcew ażenie i znoszenie p ra w unitów.

Te ostatnie fa k ta n a jd o sk o n alej ilustruje histo rja cza­

sów rozbiorow ych, g d y p rz e m o c ą i w brew sum ieniu zapisała Rosja unitów n a prawosławie.

Dalej p rz e s trz e g a się p rzed wskrzeszeniem Unji w obecnej jej form ie dlatego, iż jest o n a im p rezą szko­

dliwą dla p ań stw a polskiego. R usy fik u je ona kresy, n adaje kultowi katolickiem u znam io n a p ro ro sy jsk iej akcji przez u żyw anie języ k a rosyjskiego, przez w p ro ­ w adzenie nowego o b rząd k u , k tó ry n a rz u c a się lu d n o ­ ści chcącej p rz y s tą p ić do k atolicyzm u w o b rząd k u ła ­ cińskim. H ołduje ideologji n acjonalizm u ru sk ieg o , a t e m samem u trw ala p rzed z iał między lu d n o ścią r u s k ą a p o l­

ską. Należy więc n a w ra c a ć na o b r z ą d e k łaciński, przez to wciągnie się je w orb itę wpływów p o ls k ic h 9).

Cóż n a to o b ro ń c y o b ecn y c h metod akcji u n ijn ej?

Chociaż chłop p ra w o s ła w n y żyje w dość bliskim k o n ­

8) C fr. H . I. Ł u b ie ń s k i: D roga na w sch ó d R zy m u W a rsza ­ w a 1932.

9) Cfr. „N ow e fo r m y U nji k o śc ie ln e j w P o ls c e ”. S ło n in 1932.

(22)

282 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a l n y Ł u c k i Nr. 10

takcie z K ościołem katolickim o b rz ą d k u łacińskiego i od szesn astu lat s ty k a się z szkołą i społeczeństw em polskiem, mimo to nie podnosi się etycznie i re lig ij­

nie, lecz jak o ciężar bezw ładny, stacza się coraz b a r ­ dziej w p rz ep a ść k o m u n izm u i ateizmu. Całe praw ie wsie a naw et pow iaty p rz e b ie g a ją ag ita to rz y k o m u ­ nistyczni, rozsiew ając zarazę k o m u n isty czn ą wśród mas ciemnego ludu. Z tej właśnie s tr o n y istnieje dla p ań stw a największe niebezpieczeństw o. Praw osław ie b o ­ wiem nie m a dość siły wewnętrznej, aby tę lud n o ść pod n ieść i od idei k o m unizm u pow strzym ać. W p e w ­ nej mierze dowodem tego jest Rosja. O b rz ą d e k zaś ł a ­ ciński dla um ysłów o naleciałościach k u ltu r y b iz a n ­ tyjskiej p rzed sta w ia się jako coś zupełnie obcego.

Misjonarze więc starając się dać tej ludności silne p o d ­ stawy religijne w o b rząd k u słowiańskim, stają się n a j­

lepszym i o b ro ń cam i p ań stw a p rzed zalewem k o m u n i­

stycznego bolszewizmu.

P rzy zn ać trzeba, że największym błędem p ie r ­ w szych lat p ro p a g a n d y unijnej było zbytnie ogląda­

nie się i ścisłe p rzestrz eg an ie c h a r a k te r u nabożeństw w cerkw iach p raw o sław n y ch , a tak że n ad aw an ie zby­

tniej wagi form om rosyjskim. P oniew aż je d n ak te r e n y akcji unijnej są zam ieszkane przez U kraińców , R osjan i Rusinów, p rzeto m isjonarze posługiw ać się m uszą temi trzem a językam i zależnie od miejsca, w k tó rem pracują. Czy po p o lsk u ma głosić n a u k i k ap łan lu d o ­ wi, k tó r y zupełnie języ k a polskiego nie rozumie?

A zresztą misjonarz, k tó r y b y się więcej posługiw ał ję ­ zykiem polskim , n a ra z iłb y się n a zarzut, że p r z y c h o ­ dzi z chęcią latynizow ania i p o lonizow ania i sp o tk ałb y się ze zgodną k o n tr a k c ją zarów no Rosjan, Rusinów jak i U kraińców . — Dlaczego nie zarzuca się Cerkwi praw osław nej rusyfikacji? O na więcej niż Cerkiew u n ic k a w g łoszeniu k aza ń i katechizacji p osługuje się językiem rosyjskim , zwłaszcza że cała wyższa hie- rarch ja, a także niższa Kościoła p raw o sław n eg o jest w większości narodow ości ro sy jskiej i zawsze k u „ma-

(23)

Nr. 10 M i e s i ę c z n i k D i e c e z j a ln y Ł u ck i 283

tuszce K asiji“ graw itow ać będzie. W n ie k tó ry ch o k o ­ licach lu d n ość k reso w a mówi ty lk o po rosyjsku, tego dowodem jest fak t n astępujący; „W pew nej szkole w p arafji Synkowicze proboszcz musiał całkiem p rz e r­

wać n a u cz an ie religji, ponieważ rodzice absolutnie zgo­

dzić się nie chcieli, b y ten wykład o dbyw ał się nie po ro sy jsk u , lecz ja k ten Ojciec stale czyni w szk o ­ łach — po b ia ło r u s k u “10). Jeżeli do tej lud n o ści nie będzie m isjonarz mówił p o rosyjsku, o n a bez n ajm niej­

szych s k ru p u łó w pójdzie do cerkw i praw osław nej albo zwróci się do jakiejkolw iek z szeroko ro zsian y c h ta m ­ że sekt.

„Praw o sław n y choć nie znajduje w swej cerkw i pełni życia religijnego, lgnie je d n a k zawsze do jej form obrząd k o w ych i tr u d n o sobie wystawić, b y ch rztu lu b p o g rz e b u dla swych bliskich w łacińskim Kościele szukał, choćby naw et Kościół w yfej p o n a d swój s ta ­ wiał. W ed łu g o cen y i w yczucia p raw osław nych, k a ­ płan łaciński, choć najlep szy i najczcigodniejszy, to k ap łan obcy, k ap łan ty lk o P olaków . J e g o w łasnym d u ­ chownym, zawsze m u najbliższym pom im o wszystkich sw ych braków , to te n ty lk o „św iaszczennik”, k tó ry chodzi w ry zie i tra d y c y jn ą litu rg ję p o sło w iańsk ą o d ­ praw ia, zazwyczaj zaro st nosi i do lu d u w łasnym je ­ go językiem p rz e m a w ia " 11)- — Do r o k u 1929 n a w r a ­ cający się praw osław n i zasadniczo musieli należeć do o b r z ą d k u w schodniego, chociaż by byli n aw róceni przez ła cińsk ich księży. J e d y n ie w w ypadku, jeżeli p rz y swem n a w ró c e n iu zastrzegli wyraźnie, że abso lutnie nie chcą b y ć unitami, mogli ja k długo chcieli pozostać łacinnikam i. O becnie Kościół spraw ę o k r e ­ ślenia w sch o d n ieg o czy łaciń sk ieg o o b r z ą d k u dla n a ­ w racający ch się pozostaw ia całkowicie i w yłącznie ich własnej decyzji. Ksiądz ma jedynie w ytłum aczyć kon- wertycie, iż może nad al pozostać p r z y swym o b r z ą d ­

10) O. P ią tk iew icz: „Praw da o A lb ertyn ie" . K raków 1932.

11) M. Górska: Z a n k iety „Słowa" w sp ra w ie u n ijn e j”. P r z e g l.

Kat. r. 1932, str. 47.

Cytaty

Powiązane dokumenty

dnictwem pisma perjodycznego — w lokalu redakcji, lub administracji tego pisma, może być dozwolone wręczanie ofiar w gotówce osobie, przeprowadzającej zbiórkę,

Ale inaczej sprawa się przedstawia w Kodeksie, k tó ry wyjmuje z pod form y zwykłej ślubu tylko tych, którzy byli ochrzczeni poza Kościołem katolickim 1 tych,

Wyjazdy Pasterza do Warszawy.K. Zjazd Episkopatu

Nie pisząc tu recen zji pam iętnika, lecz chcąc jedynie sygnalizow ać jego ukazan ie się, nie zajmuję się szcze­.. gółowiej ro z b io re m jego

W razie zaniechania rozpoczętego scalenia (art. 39 ustawy o scaleniu gruntów), sumy wpłacone z tytułu wymierzonych opłat i należności (§ 7 i 8) przez tych

ADOLF PIOTR SZELĄŻEK PASTERZ DIECEZJI ŁUCKIEJ. W DZIESIĄTA ROCZNICĘ OBJĘCIA

szenia podziwia On heroizm tych, co straszliwie cierpią w imię Chrystusa; zwraca się do nich ze słowami św. Cierpienia ich stanowią wynagrodzenie i ekspiację za

sterza naszej diecezji, pośw ięcenia now ow ybudow anej pięknej świątyni w Radziwiłłowie.. Jó zef