• Nie Znaleziono Wyników

PTTK i klub wysokogórski - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "PTTK i klub wysokogórski - Alojzy Leszek Gzella - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALOJZY LESZEK GZELLA

ur. 1932; Pelplin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, PTTK, klub wysokogórski, wędrówki górskie, Bieszczady, Paweł Czartoryski

PTTK i klub wysokogórski

Nie tworzyły się specjalne enklawy, nie tworzyły się grupki, które by preferowały taką czy inną orientację, powiedziałbym, społeczną. To było nam dosyć obojętne, aczkolwiek w dyskusjach, żarliwych dyskusjach podkreślaliśmy też swoją i inność, i – nam się wydawało – pewną wyższość. Mnie od początku ta wyższość towarzyszyła chociażby w dyskusjach na temat sportu, który mnie w ogóle nie interesował od strony kibicowania. Nie rozumiałem zapału, entuzjazmu kibiców, którzy otaczali pewną gorliwą sympatią taki czy inny zespół piłki nożnej czy jakiejkolwiek innej dyscypliny. Aczkolwiek później sam bardzo się zaangażowałem i to sobie zawsze ceniłem, że najważniejsze jest nie kibicowanie, tylko uczestnictwo. Kibicowanie jest wtórne, to jest tak jak w teatrze – człowiek idzie do teatru, żeby popatrzeć, żeby odprężyć się, żeby kibicować. Natomiast wolałbym sam uczestniczyć w takiej czy innej dyscyplinie i dlatego może tak bardzo zaangażowałem się, sam będąc zresztą jednym z inicjatorów, z inspiratorów, w powstawanie klubu wysokogórskiego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ale przy PTTK. My musieliśmy wpierw utworzyć koło studenckie, akademickie przy PTTK, żeby stamtąd, z tego grona mogło się wyłonić coś, co było sekcją czy klubem wysokogórskim. Klubem odtwarzanym, bo w końcu lat czterdziestych klub wysokogórski został przez administrację państwową zlikwidowany, tak samo jak PTT – Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. To wszystko było zlikwidowane i scentralizowane w postaci PTTK. Do tego PTTK mieliśmy jakiś dystans, ale później praktyczna strona przynależności niejako zbliżyła nas do tej organizacji – będąc członkiem PTTK, można było uzyskiwać zezwolenie na wyjazd w tereny przygraniczne. Trzeba pamiętać, że to był okres, kiedy jadąc na wakacje na przykład do Gdyni czy gdzieś tam do Fromborka, trzeba było mieć zaświadczenie zezwalające na pobyt w tamtej strefie przygranicznej. Tak samo Zakopane, były wymagane takie zaświadczenia pobytu na wczasach czy na jakimś kursie, na wędrówkach turystycznych.

W tamtym okresie, do 1955 roku KUL znajdował się jak gdyby poza granicą

(2)

jakichkolwiek społecznych działań, wystąpień. My utworzyliśmy to PTTK. Gdzieś tam w dokumentach nawet, na pięćdziesięciolecie powstania tego koła PTTK-owskiego odkryto, że ja byłem jego założycielem. Wtedy po raz pierwszy dopiero mogliśmy mieć jakieś korzyści z tej przynależności do PTTK. Sudety na przykład zwiedzaliśmy, jeszcze nawet nie będąc członkami, w 1953, 1954 roku. To samo w Bieszczadach było. Paweł Czartoryski, który był na pewno pierwszym upoważnionym założycielem tego klubu wysokogórskiego, to się nazywała wtedy sekcja alpinizmu przy PTTK, napisał również książeczkę „Na nartach przez Bieszczady”. Byliśmy pierwszą grupą, która przeszła wierzchołkami, bo nie szczytami tej partii Beskidu Wschodniego, po odzyskaniu tych terenów, one były wymienione, zdaje mi się, że w 1953 roku czy w 1952 [1951 – red.] ze Związkiem Radzieckim była regulacja granic i nam zwrócono tę część terenów. Nie wiem, jak to pasmo graniczne wcześniej przebiegało, ale to odzyskaliśmy. Dokonaliśmy takiego pierwszego przejścia, oczywiście nie było to nic rewelacyjnego, ale chodziło o to, że dokonaliśmy tego w momencie, kiedy te tereny do nas powróciły. Paweł Czartoryski napisał taką wspomnieniową książeczkę, reportaż właściwie na temat tego naszego przejścia. Wszyscy członkowie tej grupy byli związani z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim poza jedną osobą, mianowicie poza Stefanem Kozłowskim, bratem redaktora Kozłowskiego, redaktora „Tygodnika Powszechnego” teraz. Ten brat był geologiem, mieszkał i pracował w Krakowie.

Data i miejsce nagrania 2006-02-28, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski, Marcin Fedorowicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Natomiast radiowcy musieli produkować się niejako na żywo i pozostali dziennikarze zawsze uważali radiowców za jak gdyby taki wyższy stopień dziennikarstwa, a poza tym to był

Przez ponad dwadzieścia lat na KUL-u prowadziłem takie studium prasoznawcze, na które byli zobowiązani na przykład przychodzić studenci KUL-u, księża z poszczególnych

Mama pochodziła z rodziny mieszczańskiej, była urodzona w Pelplinie, a do Pelplina mój ojciec z rodziną swojej matki przyjechał po katastrofie, jaka wydarzyła się w miejscowości,

Ja w ubiegłym roku taki esej opublikowałem na temat tej Biblii Gutenbergowskiej z Pelplina, a intrygował mnie [ten temat], bo to było pierwsze nazwisko, które pamiętam z czasów

To getto było straszne, to było jakieś takie przeżycie tam dla nas, [obserwowaliśmy i mówiliśmy]: „O, już przestaje się palić”, po iluś tam dniach, już jak dymów

Myśmy wiedzieli to, że ona jest Żydówką, ale jako dzieci nie zdawaliśmy sobie sprawy, [że ona się w ten sposób ukrywa], dla nas ta najładniejsza siostra była

Niemcy przyszli przed godziną piątą rano do niego jako do dozorcy, kazali mu otworzyć główne wejście do budynku, prowadzić [się] na klatkę schodową, to trzecie

To moje wejście w prasę, w dziennikarstwo było związane z 1956 rokiem, kiedy się wydawało, że istnieje taka możliwość, taka opcja budowania rzeczywistości polskiej nie