• Nie Znaleziono Wyników

Duszpasterstwo akademickie w Gdańsku - Ludwik OP Wiśniewski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Duszpasterstwo akademickie w Gdańsku - Ludwik OP Wiśniewski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

LUDWIK WIŚNIEWSKI

ur. 1936; Skierbieszów

Miejsce i czas wydarzeń Gdańsk, PRL

Słowa kluczowe Gdańsk, PRL, duszpasterstwo akademickie, rajdy, wyjazdy, pielgrzymki do Częstochowy

Duszpasterstwo akademickie w Gdańsku

Dopingowano mnie, żeby zająć się studentami. My jesteśmy w Gdańsku na Starym Mieście, sam Gdańsk składa się jakby z trzech dzielnic: Gdańsk ten główny, Wrzeszcz i Oliwa. Uczelnie były głównie we Wrzeszczu i tam było duszpasterstwo akademickie centralne. W Oliwie także było duszpasterstwo akademickie. Sopot należał do diecezji gdańskiej, też tam było. Natomiast na Starym Mieście nie bardzo było w Gdańsku. I ówczesny biskup, sufragan zresztą, który był opiekunem młodzieży, ksiądz biskup Kaczmarek, zaproponował mi, żebym ja to wziął. I rzeczywiście otrzymałem nominację na duszpasterza akademickiego w starym Gdańsku. I tak to się zaczęło.

Zaczęliśmy powolutku to organizować. Jeszcze ciągle pytają mnie, zwłaszcza młodzi księża, jak to się robi. Mnie się wydaje, że w Gdańsku duszpasterstwo powstało na rajdach. Tam były takie bardzo popularne i masowe trzy przynajmniej rajdy. Ja na wszystkie chodziłem z moją grupą. Gdzieś tam po stodołach odprawialiśmy msze.

Uczestniczyliśmy w tym wszystkim i jakoś tak zaczęło się. To był rok 1963, no, to były czasy inne. Pamiętam pierwsze, na którym ja byłem, zebranie duszpasterzy akademickich z biskupem. I biskup mówi: „Ale uważajcie. Po spotkaniach wieczorem wypuszczajcie ich po dwóch, trzech, żeby nie podpaść”. I ja sobie wtedy już powiedziałem: „O, nie! Ja wszystkich naraz wypuszczam. Nie będę konspiracji uprawiał”. Więc takie to były czasy.

Jeździło się wtedy, ja w tym uczestniczyłem, na pielgrzymki do Częstochowy, majowe pielgrzymki. Od 1936 roku co roku w pierwszą niedzielę maja jest pielgrzymka studentów na Jasną Górę. Ale to były takie czasy, że bardzo ściśle pilnowano, żeby studenci nie jeździli. Znam ludzi, którzy otrzymali naganę od rektora za udział w pielgrzymce tej majowej. Takie to były czasy. W Gdańsku na politechnice w tamtych czasach był parlament studencki i taki marszałek tego parlamentu, student oczywiście, był u mnie w duszpasterstwie, nawet czasem się pokazał, że służył do mszy świętej. To było coś bardzo ważnego dla innych studentów, bo się bali. Zresztą

(2)

przez długie czasy, jeszcze jak byłem w Lublinie, to się bali uczestniczyć. Jeżeli człowiek pokazywał, że rzeczywiście jest związany z Kościołem, to właściwie decydował się na to, że będzie obywatelem drugiej kategorii, prawdopodobnie paszportu nie dostanie, bo to wtedy wszystko rozdawano. W taki sposób rządzono tym krajem, że rozdawano: proboszczom worek cementu, jak potrzeba było dziurę załatać, a studentowi dawano jakiś paszport albo, powiedzmy – to już było wyróżnienie – skierowano na praktykę zagraniczną.

Więc tak to się rodziło. Ja z tymi, z którymi pracowałem w Gdańsku, do dzisiaj utrzymuję kontakt. Właściwie tam są takie trzy grupy, troszkę różne. Pokolenia w duszpasterstwach akademickich – takie jest moje przekonanie – są co trzy lata, co trzy lata jest wymiana, przychodzą następni. Więc ja tak właściwie takie trzy grupy [miałem], ostatnia, która jest najbardziej upolityczniona, to jest ta grupa, która z czasem stworzyła Młodą Polskę na czele z Aleksandrem Hallem.

Data i miejsce nagrania 2008-04-19, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Robiłem różne dziwne rzeczy, sprzedawało się to handlarom na targ i one to po prostu sprzedawały dalej i ja byłem wtedy już tak nieźle zarabiającym facetem.. Musiałem

[Mój ojciec miał] wspólnika, który miał żonę Niemkę… [To był] Żyd, który miał żonę Niemkę z Gdańska.. To było przed samą wojną, kiedy już wiadomo było co Niemcy robią

I tu znowu ta metafora światła, no jest wykorzystana przez Miłosza nie tylko w sensie takim fizycznym, że jest światło, ale że to jest też odkrycie właśnie

Któregoś dnia przychodzą do mnie ludzie i mówią, że budynek jest zajęty przez PC i murarze już tam robią remont.. Albo ktoś im dał klucze, albo po prostu się włamali i

Dopiero po jakimś czasie, jeżeli człowiek czyta, jeżeli się tym interesuje, to po jakimś czasie po prostu te wiadomości jakoś tam dochodzą i dowiadujemy się po kolei

To jest skomplikowana sprawa, ponieważ wtedy, kiedy rzeczywiście wybuchła wolność, to równocześnie ludzie, z którymi ja byłem związany, bardzo się podzielili.. Zaczęły

Mnie się wydaje, że [ważny był] ten swoisty duet kościelno-polityczny, a myślę w tej chwili o Janie Pawle i o Brzezińskim, który gdzieś tam w tej Ameryce sprawy pilnował, to

I ja tym młodych sprowadzam najprzeróżniejszych ludzi, pokazuję im ludzi z nadzieją, że to ich zapłodni, że ich ośmieli, że za 10, 15 lat z tego Lublina jednak będą wychodzić