• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1980, nr 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1980, nr 3"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

i

. ttäi

B

B OB

■ - : ; ■ '

####${%##

C H R Z E M N IN

E W A N G E L IA -Ż Y C IE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA - JEDNOŚĆ - POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

F fi

XII Światow a K onfe­

rencja Zielonoświąt­

kowa odbyła się w Vancouver, w K ana­

dzie. Na zdjęciu: frag­

ment miasta

(2)

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 N r 3., m arzec 1980 r.

SIEDEM BŁOGOSŁAWIEŃSTW APOKALIPSY

CHORA NIEWIASTA BOŻE PYTANIE

WSPÓŁCZESNA NAUKA A

„WYDŁUŻONY DZIEŃ” JOZUEGO GŁOS WYBITNEGO NAUKOWCA UMIŁOWANIE MĄDROŚCI

„NA DRODZE WIARY”

JEZUS I URZĘDNIK PIOTR

CO POWSTRZYMUJE MNIE OD SZCZĘŚCIA

VIII ZGROMADZENIE OGÓLNE KEK

DZIENNIK Z VANCOUVER KRONIKA

M iesięcznik „C hrześcijanin” w y sy ła n y jest b e z p ła tn ie ; w yd aw an ie jed n a k cza ­ sop ism a um ożliw ia w y łą czn ie ofiarność C zytelników . W szelkie ofiary n a czaso­

pism o w kraju, p rosim y k ierow ać na k o n to Z jed n oczon ego K ościoła E w an ge­

liczn eg o : N B P W arszaw a XV Oddział Nr 1153-10385-136, zaznaczając cel w płaty n a od w rocie blan kietu . Ofiary w p łacan e za granicą n a leży k ierow ać przez o d ­ d ziały zagraniczne B anku P o lsk a Kasa O pieki n a adres P rezydium R ady Z jed ­ n oczon ego K ościoła E w an gelicznego w W arszaw ie, u l. Z agórna 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), M ieczysław K wiecień, Marian Suski, Ryszard Tom aszew­

ski.

Adres Redakcji i Administracji:

00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 5). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.

Indeks: 35462.

RSW „ P rasa -K sią żk a -R u ch ”, W a r­

szaw a, S m olna 10/12. N akł. 5500 egz.

Obj. 3 ark . Zam . 103. 0-56.

„Błogosław iony ten, k tó ry czyta, i ci, k tó r z y słuchają słów proroctw a i za­

chow ują to, co w n im je st napisane; czas bow iem je st b liski” (Obj. 1,3).

W słow ach tych za w a rte je s t p i e r w s z e — potrójne w sw o jej treści — pierw sze z siedm iu błogosław ieństw , ja k ie zn a jd u je m y w księd ze O bja w ie­

nia św. Jana. N a jp ierw błogosław ieństw o to odnosi się do tego, k tó ry c z y ­ ta słow a te j księgi. N ie chodzi tu ta j o zw y k łe g o c zyte ln ik a słow a, któ ry czyta ty lk o dla w łasnego p o ży tk u , lecz idzie tu ta j o czytającego publicznie, lektora, k tó ry czyta podczas zgrom adzenia w ierzących. C zytanie P ism a było ją d rem Zgrom adzenia kultow ego, nabożeństw a żyd o w skieg o (por. Ł k 4,16;

DA 13,15). W synagodze ży d o w sk ie j Pism o było czytane zgrom adzonem u lu­

dow i przez siedm iu z w y k ły c h członków zgrom adzenia, chociaż gdy kapłan czy lew ita byli obecni, to im p rzy słu g iw a ł te n p rzy w ilej. Kościół chrześci­

ja ń sk i p rzy ją ł w iele z n a b o żeń stw a synagogalnego i czyta n ie Pism a pozo­

stało głów ną częścią nabożeństw a chrześcijańskiego. J u s ty n M ęczennik p o ­ daje n am n a jw cze śn ie jszy opis nabożeństw a chrześcijańskiego. Powiada on, iż podczas n a bożeństw a czytano „w spom nienia apostołów ” (tzn. E w an­

gelie) i „pisma p rorockie”. Po p e w n y m czasie le kto r stał się o ficjalnym sta n o w isk iem w Kościele. B łogosław iony ten, k tó r y czyta.

N astępnie, błogosław iony je st ten, k tó r y słucha ty ch słów. Dobrze jest, gdy p a m ięta m y ja k w ie lk im p rzy w ile je m je st słuchanie Słow a Bożego w ję ­ z y k u o jczystym . D zisiaj coraz w ięcej lu d zi sięga po Pismo Ś w ięte i je czyta. B łogosław ieni są w szyscy, k tó rzy czyta ją Słow o Boże! W reszcie, bło­

gosław iony je st ten, kto przestrzega ty ch słów. „Błogosławieni, k tó r z y s łu ­ chają Słow a Bożego i strzegą je ”. Słuchać Słow a Bożego je st w ie lk im p rzy w ile je m ; przestrzegać Słow a, być p o słu szn ym S łow u — je st n a szy m obow iązkiem .

B łogosław iony je st ten, k tó r y czyta i słucha i przestrzega S ło w a Bożego!

A lb o w ie m czas je st bliski. P ow tórne przy jśc ie Jezusa C hrystusa je s t bliskie, a ponadto n ik t z nas nie zna chw ili, w k tó re j m oże być odw ołany do w iec z­

ności. P ierw sze błogosław ieństw o A p o k a lip sy (Apokalipsa = O bjaw ienie św. Jana) za te m m o żem y nazw ać błogosław ieństw em czytania, słuchania i przestrzegania Słow a Bożego.

D r u g i e błogosław ieństw o z n a jd u je m y w rozdziale 14, w. 13: „Błogosła­

w ien i są odtąd um arli, k tó r z y w P anu u m iera ją ”. To błogosław ieństw o m o ­ ż e m y nazw ać n ie b ia ń sk im błogosław ieństw em tych, k tó rzy byli przyja ció łm i C hrystusa podczas doczesności. T r z e c i e błogosław ieństw o m a m y w 16,15:

„Błogosław iony ten, k tó ry czuw a i p iln u je szat sw oich”. Jest to błogosła­

w ień stw o czuw ającego p ielgrzym a. C z w a r t e błogosław ieństw o: „Błogo­

sław ieni, k tó rzy są zaproszeni na w eselną ucztę B aranka” (19,9). Błogosła­

w ień stw o to należy do zaproszonych gości Pana. P i ą t e błogosła­

w ień stw o odnosi się do u czestn ikó w pierw szego zm a rtw ych w sta n ia : „Bło­

gosław iony i św ię ty ten, któ ry m a u dział w p ie rw szym zm a rtw y c h w sta n iu ” (20,6). J e st to błogosław ieństw o tych, nad k tó ry m i druga śm ierć m ocy nie ma. S z ó s t e błogosław ieństw o z n a jd u je m y w 22,7: „Błogosławiony, któ ry strzeże słów proroctw a te j księg i”. J e st to błogosław ieństw o m ądrego c z y ­ te ln ik a S łow a Bożego. S i ó d m e błogosław ieństw o: „Błogosławieni, k tó rzy piorą sw oje sza ty ” (22,14). B łogosław ieństw o u sta w iczn ej p o ku ty, usta w iczn e­

go upa.miętania.

A p o ka lip sa zaw iera siedem błogosław ieństw . D ostępne one są ka żd em u w ierzącem u, ka żd em u p ra w d ziw e m u chrześcijaninow i.

E. Cz.

2

(3)

C h o r a n i e w i a s t a

„I błagał Go usilnie, m ów iąc: Córeczka moja kona, przyjdź, w łóż na nią ręce, żeby odzyskała zdrowie i żyła, 1 poszedł z Nim ; i szedł za Nim w ielki tłum, i napierał na Niego. A niewiasta, która od dwunastu łat m iała krwotok. I dużo ucierpiała od w ielu lekarzy i w ydala wszystko, co miała, a nic jej nie pomogło, przeciwnie bo raczej jej się pogorszyło. Gdy usłyszała w ieści o Jezusie, podeszła w tłum ie z tyłu i dotknęła szaty Jego; Bo m ówiła; Jeśli się dotknę choćby szaty Jego, będę uzdrowiona. I zaraz ustał jej krwotok i po­

czuła na ciele, że jest uleczona z tej dolegliwości. A Je­

zus poznawszy zaraz, że z Niego moc uszła, zwrócił się do ludu i rzekł: Kto się dotknął szat Moich? Na to rzekli Mu uczniowie Jego: Widzisz, że lub napiera na Ciebie, a pytasz: Kto się Mnie dotknął? I spojrzał wokoło, aby ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy owa niewiasta, z bojaźnią i drżeniem, w iedząc co się stało, przystąpiła, upadla przed Nim i w yznała Mu całą prawdę. A on rzekł: córko, wiara tw oja uzdrowiła cię, idź w pokoju i bądź uleczona z dolegliwości sw o­

jej”.

(Mk. 5, 23—34).

Przeżycie chorej niew iasty, cierpiącej na krw otok, m a swój zw iązek z w ydarzeniem , ja ­ kie m a m iejsce w dom u jednego z przełożonych synagogi, Jairusa. Z przeczytanego tek stu do­

w iadujem y się bowiem , że Jezus znajduje, się w drodze do tego domu. Wówczas owa chora n ie ­ w iasta w m yślach swoich postanow iła w tłum ie podejść do Jezusa i z ty łu dotknąć się Jego szat.

I tak się też stało. J a k sobie postanow iła, ta k uczyniła.

W tłum ie dotknęła się z ty łu szat P an a J e ­ zusa i została uzdrow iona. P otem P an Jezus od­

w rócił się, zauw ażył j ą w tłum ie i rozpoczął z nią rozmowę. I a k u ra t to w ydarzenie, ta k ró t­

ka historia jest dobrym św iadectw em p o tw ier­

dzającym fakt, że P a n Jezus znajdow ał się za­

wsze tam , gdzie człow iek potrzebow ał pomocy, będący często bezradny wobec chorób i dolegli­

wości, bez nadziei i w iary, i bez świadomości w bliską obecność Bożą.

Droga chorej n iew iasty zbiegła się z drogą, którą kroczył Jezus. P a n Jezus nie tylko zatrzy ­ m ał się dla niej i w spółczuł jej, ale okazał Swo­

ją moc i uzdrow ił ją. Rozpoczęło się dla niej nowe życie. K iedy śm ierć zakołatała do dom u przełożonego synagogi, Jezus ud aje się tam , a- żeby m u pomóc. P a n u Jezusow i tow arzyszy tłum otaczających Go ludzi.

K ażdy z tych ludzi jest w jakiejś potrzebie i oczekuje pom ocy dla siebie. I wszyscy razem oczekują czegoś od P an a Jezusa. K obieta, któ rą od dw unastu lat nękały krw otoki, jest tego n a j­

lepszym przykładem . W szystko, co m iała, w y d a­

ła na leczenie i nic to jej nie pomagało, lecz przeciw nie, raczej jej się pogarszało.

Podobnie jest i dziś. Istnieje w iele chorób nękających ludzi, wobec któ ry ch lekarze są bez­

radni. Nie w szyscy o ty m wiedzą, że istn ieje je ­ dy n y i praw dziw y lekarz, k tó ry może w szystko uleczyć.

C hora kobieta zostaw iła w szystkie środki lecznicze i postanow iła dotrzeć do tego w spania­

łego Lekarza, o k tó ry m się dowiedziała. Ta b ie­

dna niew iasta niew iele przedtem słyszała i w ie­

działa o Jezusie. Ze św iadectw a innych, w yrobi­

ła swój w łasny pogląd o Nim, I to pojęcie było w zasadzie złe i niepraw idłow e. W swoim rozu­

m ieniu i w yobrażeniu podobna była do ludzi, którzy w ierzą w tajem n icę i m agiczną moc. 1 w tym celu u d a ją się do w różbitów , którzy m ają k o ntakt ze złym i, tajn y m i siłam i i w ten niezgo­

dny z w olą Bożą sposób chcą za pieniądze rze­

komo pom agać ludziom .

M agia, sztuki czarnoksięskie oraz w różbiar­

stw o istn ieją n adal we w spółczesnym świecie.

Zdarzają się ludzie, k tórzy niekiedy odbyw ają dalekie drogi do cudow nych lekarzy—znacho­

rów lub każą sobie w różyć z k art, by potem na podstaw ie postaw ionych im horoskopów u sta ­ wiać i analizow ać swój los. Takie postępow anie jest błędne i grzeszne. Człowiek taki naraża się na w pływ złych m ocy potem przeżyw a rozcza­

row anie, a niekiedy n aw et tragedię.

W spom niana kobieta nie m a praw idłow ego pojęcia o Jezusię. U trapiona sw oją chorobą, przedziera się przez tłu m do Jezusa. Zapew ne tłum aczy sobie, że jeżeli Jezus pomógł niejedno­

k ro tn ie chorem u, dlaczego by i jej nie mógł po­

móc. I dlatego niew idoczna z ty łu dotyka się szat Jezusa. W ty m m om encie odczuwa dopływ jak iejś m ocy i upływ krw i zostaje zatrzym any.

I tu uw idacznia się w pełni jej niew łaściw e potraktow anie Jezusa. Ona w ierzy, że P an Jezus m a jakąś m agiczną siłę. Moc uzdraw iania, którą m iał Jezus, nie była jakąś m agiczną siłą. Jego moc jest m ocą Bożą. Moc Boża sięga ponad lu ­ dzką moc i objaw iła się w pełni w Jezusie C hrystusie. Bóg, k tó ry stw orzył niebo i ziemię, nie chce być dalekim w ładcą, królującym w Niebie.

On zesłał Syna Swego jednorodzonego na ziemię, ażeby każdy, kto w Niego uw ierzy, nie zginął, ale m iał żyw ot wieczny. W Jezusie C hry­

stusie, S ynu Bożym objaw iła się w pełni miłość Boża do ludzi,

Bóg nie chce wiecznego zginienia człowieka i dlatego Syn Boży zw yciężył śm ierć i ciem no­

ści. Życie bez Boga jest życiem przeciw ko Bogu.

Grzech, k tó ry oddziela człowieka od Boga, jest

w rogiem człowieka. G rzech n ie s ie , cierpienie i

rozczarow anie.

(4)

C hora niew iasta nie znała i nie rozum iała Jezusa, lecz On ją całkow icie rozum iał. Jezus zatrzym ał się, odw rócił się i zapytał: ,,Kto się dotknął szat M oich?” Uczniowie odpow iedzieli.

„Ty widzisz, że tłu m n ap ie ra na Ciebie i pytasz, kto się M nie d o tk n ął?” . Lecz Jezus zobaczył tę biedną kobietę. I ona poznała, że Jezus jest zu­

pełnie in n y niż ten, jakim Go sobie w yobrażała.

S pojrzała na Jezusa i ogarnęła ją bojaźn.

U padła przed N im na kolana i w yznała M u całą praw dę. A co to była za praw d a? Je j u k ry ta choroba — w edług przepisów Zakonu — uczy­

niła ją nieczystą. T ak ja k trędow ata, nie pow in­

na się Go dotykać. Lecz oto uzdrow iona Stoi przed sw ym R atow nikiem i Lekarzem .

P a n Jezus jej nie potępił, poniew aż nie zdaw ała sobie spraw y, że uzdrow ienie zaw dzię­

cza Bożej mocy. P a n Jezus nie potępił ją za jej nieświadom ość. On jej tylko pow iedział: „W iara Tw oja uzdrow iła cię. Idź w pokoju i bądź u le­

czona z dolegliwości sw ojej” .

T akim jest Jezus — cudow ny lekarz i Z ba­

wiciel grzeszników . Ona nie m iała świadomości Bożego dziecięcia. Lecz w sercu m iała w iarę.

Pan Jezus nie odrzucał tych, k tórzy do Niego przychodzili choć Go często nie rozum ieli. Czyż tego samego pragnienia nie było w w ołaniu tr ę ­ dowatego człow ieka? On przecież w ołał: „Panie,

jeśli chcesz, Ty możesz m nie oczyścić” . To p ra g ­ nienie było rów nież w w ypow iedzi rzym skiego setnika: „P anie, pow iedz tylko słowo, a sługa mój będzie zdrów ”. W yznania ty ch ludzi Jezus nazyw a w iarą.

Drogi C zytelniku! A jak jest z T w oją w iarą i m odlitw ą przed Bogiem? On chce i Ciebie po­

cieszyć n a drogach Tw ojego życia. I Ty możesz od Niego w szystko otrzym ać. Jezus nie żąda nic niem ożliwego od Ciebie. On chce, ażebyś Mu zaufał i całkow icie W eń uw ierzył.

Chora kobieta nie m iała praw dziw ego ro ­ zeznania. Lecz jej postaw a przed Bogiem w y ­ starczyła. P rzed Bogiem n ik t nie jest za mały,

za, -stary i za', słaby. I T y możesz przyjść do N ie­

go i w m odlitw ie powiedzieć M u całą praw dę, w yznać swój grzech. On przyjm ie Cię w m iło­

sierdziu i łasce .Swojej uczyni Bożym, dziecię­

ciem. Moc Boża na, ziem i objaw iła się w Jezusie C hrystusie. D roga do życia wiecznego w chwale prow adzi przez Jezusa C hrystusa.

P rzyjdź i T y do Niego, w słabości swojej, takim jakim jesteś, a On przebaczy Ci Twoje grzechy, oczyści i juleczy Cię. A kiedy odwoła Cię z tej ziemi, przebyw ać z Nim będziesz w pokoju i radości na wieki.

Kazimierz Muranty

Boże pytanie

„Co widzisz, Jerem iaszu?!” (por. Jer. 1, 1—19)

Być może b y ła to w iosna trzynastego- ro k u p a n o ­ w an ia m łodego k ró la Jozjasza, króla, którego iserc-e całkow icie zw róciło się do Boga W szechm ogącego. On to m a jąc 20 la t, w 12-stym ro k u swego p anow ania, zerw ał całkow icie z bożkam i, k tó ry m cześć oddaw ali Judejczycy i rozpoczął w ielkie oczyszczanie k r a ju z bałw ochw alstw a. Nie b acząc n a to, że od w ieków lud, oprócz praw d ziw eg o Boga, służył i k adził bałw an o m n a w yżynach, a n a w e t sw o je dzieci oddaw ał n a sp a ­

lenie bożkow i Baalow i, k ró l Jozjasz całą sw oją u w a ­ gę pośw ięcił na to, ab y bożki zostały u su n ię te i by ich n a w e t nie w spom inano; b y ju ż żadne dziecko nie było złożone n a o fiarę b a łw a n o m -— „robocie rą k ludzkich”. Z ja k ą gorliw ością p rzy stą p ił do tego dzieła możemy czytać w II K siędze K ró lew sk ie j, w 34 ro z ­ dziale. Ale on. n ie skończył na tym , że oczyścił ziemię, że osobiście d o pilnow ał by doszczętnie zniszczono to, co złe; O n oczyścił ta k że św ią ty n ię jedynego p ra w d z i­

wego Boga, K róla kró ló w i w p ro w ad ził praw o i zw y ­ czaje, k tó re te n Bóg p rze k aza ł Izraelo w i a od k tó ry c h Boży lud odstąpił.

I n a pięknej k arc ie h isto rii Izraela, ju ż po oczysz­

czeniu k r a ju z b ałw ochw alstw a, czytam y o drugim człowieku, rów nież m łodym i rów nież bogobojnym ja k Jozjasz. I je m u dan a je st w ładza, m ożna p o w ie­

dzieć w iększa niż Jozjaszow i. Bóg m ów i do niego:

„P atrz! D aję ci dzisiaj w ładzę n a d n aro d a m i i nad k ró lestw am i abyś w ykorzeniał, i w ypleniał, niszczył i burzył, odbudow yw ał i -sadził” (w. 10). Jerem iasz

nie posiad a je d n a k koro n y i tronu. Jego w ładza jest inna, b a rd z iej podobna do w ładzy M ojżesza. J e r e ­ m iasz je s t p r o r o k i e m •— u sta m i Pana. Jerem iasz p rzypom ina najw iększego kró la — P a n a Je zu sa C h ry ­ stusa. W dalszej działalności idzie do królów , p rz e ­ k az u je poselstw a od Boga do w ielu okolicznych n a r o ­ dów. Nie posiada w ładzy ja k królow ie ziem i; jed n i królow ie podnoszą swe ręce przeciw niem u i w trą c a ją go d o w ięzienia, d ru d z y p ra g n ą go usłyszeć; je d n a k je st ponad nim i, n aw e t gdy w rz u ca ją go do b ło tn is te ­ go dołu i n ie m ogą m u nic w ięcej zaszkodzić. W ypo­

w iad a słowa, k tó re nie m ogą być cofnięte, bo są sło­

w am i Boga, kiedy m ów i: to m iasto będzie zburzone, to niem ożliw e jest, aby ta k się nie stało. K iedy m ó­

wi: lu d pójdzie do niew oli, a ci co zostaną zginą — to ta k się dzieje!

W ty m d ziała n iu m.in. w idzim y jego podobieństw o do P a n a Je zu sa C hrystusa, k tó ry stoi przed P iłatem , przed H erodem ; stoi pełen godności, stoi tylko dla tego, że ta k a je st w ola O jca; tylko dlatego, że nas um iłow ał m iłością nieskończoną. A kiedy „w yw yższa­

ją ” Go n a krzyż, w id n ie je nad nim napis: „ K r ó l ” . Do Je re m ia sza dochodzi Słowo, głos Boga: „Co w i­

dzisz, Je re m ia sz u ? ” Jerem iasz widzi gałązkę drzew a migdałow ego. To drzew o jest sym b o lem czujności, oczekiw ania. K w itnie w tedy, kiedy w szy stk ie drzew a jeszcze się nie obudziły po zim ow ym śnie. W języ k u heb rajsk im , z uw agi na to, że k w itn ie ta k w cześnie, nazw ane je st „drzew em czu w ający m ” . O dpow iedź P a ­

4

(5)

na na w idzenie Je re m ia sza je s t bardzo znam ien n a:

„...czuwam n a d m oim słow em , aby je w ypełnić...”

S y tu a c ja w p ań stw ie w y d aw ała b y się p o m y śln a — je s t spraw iedliw y, m łody, w ie rn y Bogu król, b a łw a n y zostały w ytępione, te ra z w ięc zapow iada się okres w spaniałości. Może p ow rócą czasy D aw id a? Je d n a k sy tu a cja w p ań stw ie je s t ty lk o n a pozór dobra. Bóg pow ziął bow iem ju ż decyzję, w czasach, kiedy p a n o ­ w a ł d ziadek Jo zjasza — bezbożny b ałw o c h w alc a M a- nasses — w ypow iedział słow a: „Jeru z a le m będzie zb u ­ rzone!”

Je re m ia sz w idzi gałązkę „drzew a czuw ającego” . J e s t to Boże p otw ierdzenie: J a czuw am ; to, co pow ied zia­

łem w ypełni isię! P rzez to w idzenie m ów i do J e re m ia ­ sza: W iedz, że Słowo, k tó re pow iedziałem w yp ełn i się!

A to Słowo, k tó re jeszcze pow iem ta k że się spełni an i tro c h ę m niej, an i tro ch ę w ięcej, lecz dokładnie, ja k w ypow iedziałem , bo J a czuw am n ad tym !

W ypow iedź Boga — „C zuw am nad m oim słow em ”

— je st sk ie ro w a n a ta k że osobiście do Jerem iasza. Ju ż w cześniej Bóg m ów ił do niego, m ów ił o Itym, że w y­

b rał go, ja k b y n iezależnie od jego woli. Z anim się począł w łonie m a tk i, został w y b ra n y ja k o je d en z całego narodu. Z anim urodził się, Bóg go um ieścił w sw oim plan ie, p o św ięcił do jedynego celu, a b y b y ł p r o r o k i e m , u sta m i Jahw e. O ddzielił go od ludu, od rodziny, od m n ó stw a sp ra w codziennych. J e r e ­ m iasz w y m aw ia ł się — je ste m jeszcze m łody — ale Bóg p rzem ów ił do niego: „Pójdziesz, gdzie cię p oślę i będziesz: m ów ił w szystko co rozkażę". Nie było

„dyskusji", to W szechm ocny postanow ił i ta k się m ia ­ ło stać. Mówi do Je re m ia s z a : „Nie bój się ich, bo J a jestem z tobą, a b y cię ra to w a ć!” Słow a „czuw am ” m a ją także cel, aby przypom nieć Jerem iaszow i: p o ­ w iedziałem , że „jestem z tobą, ta k je s t i ta k będzie, n ik t ci się nie oprze, n ik t ci nie zrobi niczego w ięcej ponad to co J a dopuszczę!”

Po tym p otw ierdzeniu, po za pew nieniu o n iew zru- szoności Słow a Bożego, znow u dochodzi do Je re m ia sza Boże p y ta n ie: „co w idzisz?” Je re m ia sz w idzi w ielki s ą d , k tó ry m a n ad ejść na Je ru z ale m , na św ią ty n ię P ana. Bóg zna lu d izraelski, m im o n aw ró ce n ia do N ie­

go — za d n i k ró la Jozjasza. Po śm ierci k ró la zepsuty lud o d stę p u je od Boga i zw raca się znow u do sw ych bożków — porzucając praw dziw ego Boga. D latego m u ­ si p rzy jść k a r a .

B rac ia i siostry, spójrzm y d z i s i a j re a ln ie na to, co dzieje się n a św iecie i na to , co dzieje się w n a ­ szych zborach! Ż yjem y w czasach, k tó re bardzo p r z y ­ p o m inają ok res la t, w k tó ry ch żył Jerem iasz. Ju ż 19 w ieków tem u Bóg zapow iedział przez u sta sw ego u m i­

łowanego ucznia J a n a , w o sta tn ie j księdze Biblii, że n adejdzie sąd! T a k ja k czuw ał Bóg nad sw ym S ło ­ w em za czasów Je re m ia sza , ta k sam o dzisiaj czuwa.

On nie zasnął, nie ś p i! W ydarzenia opisane w księdze O bjaw ienia św. J a n a i w w ielu innych księgach, m o ­ gą n astąp ić w rek o rd o w o k ró tk im czasie! W łaściw ie p roroctw a Biblii, m ów iące o przyszłym czasie w s k a ­ zują, że teraz, r y c h ł o m a ją n astąp ić sądy Boże!

Czas je st bliski końca, może n a w e t bliższy niż nam się w ydaje! W obliczu tej k ary , k tó ra napew no p r z y j­

dzie na cały św iat, m usim y odpow iedzieć n a to p o ­ w ażne p yta n ie Boga, ja k i je st n a s z stosunek, w ie ­ rzących ludzi, do P a n a Jezusa C hrystusa? K tó rej z kolei w ym ów ki używ am y, aby ty lk o n ie zbliżyć się do Boga, ab y ty lko nie zapłacić o fiary z naszego życia,

czasu? w szystkiego? Je d n i m ów ią: „jestem za m ło ­ dy”, in n i „jestem za s ta ry ”, „jestem zbyt z a ję ty ”, „nie je ste m sam , m am ro d zin ę”. A lbo: „m uszę to czy ta m ­ to zrobić...” P ochw ycenie K ościoła i sądy sp ad n ą n a g ­ le. N ajlepsi z lu d u izraelskiego poszli do niew oli, re sz ­ ta zginęła, a ja k będzie z n a m i ?

„Co widzisz, Je re m ia sz u ? ” — brzm i p yta n ie Boga.

„Co widzisz, b ra c ie i sio stro ? ” Czy w idzisz na ja sn y m niebie k w itn ą cą gałązkę, a za nią ch m u ry na h o ry ­ zoncie ? Być m oże b y ła to w iosna, ale w ów czas d la lu d u iz ra elsk ieg o n a s ta w a ła późna p o ra jesieni. M ia­

ło się ju ż ku końcow i! A te ra z ? Czy ^iie je st podob­

nie? C hw ila je st pow ażna, nie m ożem y m a rn o w a ć czasu n a o g lądanie się za tym , co p rzem ija, co nie je st trw ałe. T rw ały , w iecznie trw a ją c y je st tylk o Bóg.

W szystko więc, co nie je s t z Niego, za k ilk a la t, za rok, za m iesiąc, za tydzień, a może n a w e t za dzień zacznie się kończyć i przem inie. K iedy zdam y sobie sp raw ę z pow agi okresu, w k tó ry m żyjem y, zdołam y zobaczyć i pojąć, kim je st d la n a s P a n Jezus C h ry s­

tu s? On je s t Tym , k tó ry w yzw olił n as od tych s tra s z ­ n ych sądów, k tó re p rz y jd ą n a ziem ię. W ty m okresie, kied y niebo je s t p ra w ie całkow icie zasnute chm uram i, w id zim y słońce m iłości naszego Boga i Z baw iciela, w id zim y w zgórze Golgoty, na k tó ry m stoi K rzyż, w i ­ d zim y p u sty grób, w id zim y Tron, a na nim B a ra n k a Bożego!

Ja k i je st nasiz stosunek do P a n a Je zu sa C hrystusa?

— to je s t dzisiaj to pow ażne p y ta n ie skierow ane przez W szechm ogącego Boga. O n m ów i do Jerem iasza:

„przepasz sw o je biodra, w sta ń i m ów ” ! Bóg n a s w y­

b ra ł i chce, abyśm y p rzy ję li od Niego uśw ięcenie, chce n as oddzielić od tego, co grzeszne, abyśm y m ogli być w yłącznie Jego św iadkam i! J a k długo chcesz odkładać odpow iedź n a czas n ieo k reślo n y , b y pośw ięcić się Bo­

g u ? Nie m a ju ż czasu n a odw lek an ie decyzji, nie m a się co okłam yw ać!

Może była to w iosna 13-tego ro k u p an o w an ia J o z ja ­ sza, kiedy p ro ro k Je re m ia sz rozpoczął sw ą d z ia ła l­

ność w im ieniu P an a. Bóg m u dopom ógł i po tw ie rd z ił m ocą sw oje Słow a. U czynił go m ia ste m w aro w n y m , słupem żelaznym , m u re m spiżowym , ta k , że mim o p rześladow ań n aw e t z rę k i lu d u Bożego Je re m ia sz nie został przezw yciężony, nie b y ł pokonany przez w ro ­ gów.

To sam o P a n Jezus C h ry stu s chce uczynić z k a ż ­ dym z nas! O n w y ciąg a do n a s sw oją m iłość, tro sk ę i chce upodobnić n as do sam ego siebie. P rz y jm ijm y to pośw ięcenie od Niego, odrzućm y w Jego mocy grzech, to, co n as przy w iązu je do ziemi, a On nas uczyni sw oim i u sta m i i n ik t n a s nie przem oże! Lecz jeśli u p ie ra m y się p rzy re a liz a c ji swego w łasnego p la ­ nu, w op arciu o naszą w olną w olę, nie m ożem y p r z y ­ ją ć tego-, co Bóg chce n a m darow ać.

Jeżeli je st ta k , że jeszcze n igdy nie p rzy jąłeś J e z u ­ sa ja k o osobistego P a n a i Z baw iciela, uczyń to teraz, a On cię p rzy jm ie i da ci życie, którego nigdy nie będziesz żałow ał; da ci rów nież w yzw olenie z n a d c ią ­ gającego ognia!

Je re m ia sz b y ł je d n y m z tych, któ rzy w i d z i e l i więcej niż całe pokolenie, ty zaś ja k odpow iesz n a to pow ażne p y ta n ie Boga: „Co w idzisz”...? Czy zdajesz sobie spraw ę, z czego n as w yrw ał, i kim je st P a n Je -

(dokończenie na str. 6)

(6)

W spółczesna nauka

a „wydłużony dzień" Jozuego

Je d n y m z n a jtru d n ie js z y c h zad ań n auczyciela jest skorygow anie w ielu fałszyw ych poglądów i p rze k o n ań głęboko zakorzenionych w um ysłach studentów . Je st godne ubolew ania, że w spółczesne pokolenie m łodzieży m a um ysły ta k bardizo p rze siąk n ięte fałszyw ym i id e a ­ mi. N ajb a rd zie j naiw n e i niedorzeczne tw ie rd z e n ia są im w p a ja n e jako p raw d y , a o n i p rz y jm u ją je ła tw o ­ w iernie, bez. sp raw d zen ia. C elem w ielu z tych in fo r­

m acji je st udow odnienie, iż B iblia w św ietle b adań naukow ych je s t jed y n ie zapisem m itów i folkloru.

N ajb a rd zie j in try g u ją c ą i najczęściej w ysuw aną k w e stią je st „w ydłużony dzień Jozuego". S tanow i on zazw yczaj o statn i z a rg u m e n tó w w y tyczanych p rz e ­ ciw ko au to ry te to w i Biblii, p rzeciw w iarygodności jej opisów i zgodności z n au k o w y m i u stalen iam i. Lecz w łaśnie K sięga JouzegO', jeżeli je s t dokładnie stu d io ­ w ana, dostarcza — ja k żad n a in n a część B iblii — bezw zględnych n iepodw ażalnych dow odów in sp ira cji P ism a Św iętego.

W zw iązku z cudow nym w ydłużeniem d n ia p ow ­ sta je w iele py tań , zwłaszcza, że opis je st bardzo zw ię­

zły, podobnie ja k cała re la c ja o b itw ie pod B eth -h o rn , k tó ra b y ła je d n ą z n ajw ięk sz y ch b ite w w historii.

Z naczenie jej je s t zazw yczaj niedoceniane, a przecież re z u ltaty zw ycięstw a Jozuego pod B e th -h o m rozcią g ają się n a p ra w ie k a ż d y n aró d . W łaśnie w tej w alce Jozfue złam ał potężną k o alicję sp rze ciw ia ją cą się w e j­

ściu Iz ra e la do Ziem i O biecanej, gdzie m ia ł się n a ro ­ dzić Zbaw iciel. O tw a rta została d roga do spełnienia się p ro ro ctw także w ich n a jb a rd z ie j lib e raln y m se n ­ sie. W spaniałe zw ycięstw o Jozuego przyczyniło się do spełn ien ia obietnicy Bożej w zględem A b ra h a m a i d a ­ ło Izraelow i w posiad an ie ziem ię K an aan , W szystkie następ n e b itw y stoczone przez Izrael w p o ró w n an iu z tą w y d ają się drobnym i potyczkam i. W dolinie B eth- horn prze ciw sta w iła się Jozuem u potężna koalicja.

K iedy pięciu kró ló w zabito^ ,a arm ia sprzym ierzeńców

Boże pytanie

(dokończenie ze str. 5)

zus C h ry stu s? A może w ogóle cię to jeszcze nie obchodzi, czy widzisz, czy n ie? Może m yślisz: „Chodzę do jakiegoś zboru (kościoła) m niej w ięcej reg u la rn ie, czego w ięc chcesz ode m nie? P iln u j siebie!" O! m usi się zm ienić nasze życie, m usi się zm ienić nasz sto su ­ nek do praw dziw ego Boga. Tego, k tó ry je s t p ra w d z i­

w ym Bogiem, k tó ry je s t ła sk aw y i m iłosierny, i k tó ry też je s t sp raw ied liw y i św ię ty ! Na w ielo k ro tn ie za d aw a n e p y tanie: „Co w idzisz”, n a p y ta n ie o nasz sto su n ek do Je zu sa C hry stu sa, P an a, m usim y Mu odpow iedzieć, poniew aż „Bóg nasz je st ogniem tr a w ią ­ cym ”. Am en.

Bogusław Skałka

została zniszczona, cały k ra j sta n ą ł otw orem przed Izraelem . W rez u ltac ie n a stą p iła e k ste rm in a c ja n a ro ­ dów. Rządy, k u ltu r a i przeznaczenie ogrom nych te re ­ nów zostały w tym m om encie zdeterm inow ane fak tem . zw ycięstw a.

B y ła to w ięc w a lk a o sk u tk a c h podobnych do b itw y pod W aterloo. J e j opis je st je d n a k bardzo zw ię­

zły, z a w a rty w 271 słow ach. K ażde z nich je st ta k w ażne, że w ym aga p rzep ro w ad zen ia d okładnej egze- gezy. S p ra w ą n iezw ykłej w agi je st sam przebieg b i t ­ wy. P ożytecznie w ięc będzie przypom nieć głów ne w y ­ d a rz e n ia pop rzed zające w alkę, podane w K siędze J o ­ zuego. Rozdziały I-V p rze d staw ia ją w ejście n aro d u do ziem i k a n a n e jsk ie j, przygotow anie do podboju oraz pośw ięcenie n a ro d u przed w ykonaniem zadania. Opis sam ego p o dboju zaczyna się w rozdziale VI, p rzed sta­

w iając y m zdobycie Je ry c h ai N iezw ykłe w yd arzen ie z ty m zw iązane, a m ianow icie u p ad e k m u ru o b ro n n e­

go:, było przez długi czas źródłem uciechy sceptyków . Je d n a k ż e w spółczesna archeologia w y ja ś n iła to z d a­

rzenie i odtąd ro zdział VI tra k to w a n y je st jako w pełni historyczny. W ielka ekspedycja M arsto n a pod p rzew odnictw em d ra G arst ona w ydobyła na św iatło szczegóły p o dboju św iadczące, że opis w y d arzen ia p odany w K siędze Jozuego je st re la c ją naocznego św iadka.

R ozdział V II p rzynosi opis porażki Izrae la pod Aj po u ja w n ien iu g rzech u A chana. O statecznie A j zostało p o dbite p rzez n aró d izraelski.

W reszcie dochodzim y do niezw ykłego w yd arzen ia opisanego w rozdziale X. N a drodze zw ycięskiego m a rsz u Jozuego s ta je sześć potężnych n arodów : H e- tejczycy, Am orejczycy, K anaanici, Jebuzejczycy, Pe- rezejczycy i Howici. W c e n tru m uw agi z n a jd u ją się H ew ejczycy, k tó ry ch stolicą b y ł Gebeon m ający ok. 30 tysięcy m ieszkańców . Byłoi to pierw sze m iasto n a d ro ­ dze Jozuego otoczone silnie strzeżonym , m ocnym m u- rem obronnym .

Wśród' p a n u jąc y ch tych sześciu n aro d ó w w y b itn ą osobistością polityczną b y ł A donisedek, sły n n y ta k że z pow odu sw ych zdolności m ilita rn o -strateg ic zn y c h . Z w ielką uw agą obserw ow ał pochód Izraela. W pew nym m om encie zrozum iał, że je st to zw ycięski m arsz i że żaden pojedyńczy n aró d nie zdoła go zatrzym ać. Zw o­

ła ł w ięc kró ló w pozostałych p ię ciu narodów , p ro p o n u ­ jąc im za w a rc ie koalicji. Propozycja, została p rzy ję ta i n a czele pięciu n arodów P alesty n y sta n ą ł sam Ado­

nis ediek.

Nie zapom inajm y, że sta ro ż y tn i, a więc i H e w e j­

czycy, byli re a ln y m i ludźm i z k rw i i kości. M ieli w ła ­ sne am bicje, p asje, przyjem ności, ale też i stra p ie n ia podobne do tych, ja k im i p o d d ają się ludzie X X w ie ­ ku. Historia, tego, n a ro d u zn an a je st dzięki w y k o p a li­

skom archeologicznym . Adonisedek, ja k o przyw ódca ligi, znał dokładnie przebieg zdobycia przez Iz ra e l J-e-

6

(7)

rychia i Aj. U św iadom ił sobie, z ja k ą potęgą m a do czynienia. D latego obm yślił strateg ię , w k tó re j u p a ­ trzy ł sobie H ew ejczyków jako o fiarę pierw szego s t a r ­ cia z Izraelem , k tó rą trz e b a złożyć, jeśli resz ta sp rz y ­ m ierzeńców m a być zachow ana. M ożna będzie w ten sposób zyskać czas na, p rzygotow anie się do d e c y d u ją ­ cej bitw y.

M am y tu do czynieńi-a z p ierw ow zorem ligi n a ro ­ dów, pow stałym p raw ie 35 w ieków tem u. Z organizo­

w ano ją w celu u d a re m n ie n ia Bożych planów , a p rz e ­ w odził jej -człowiek o dużej św ieckiej m ądrości. Nie zn ał je d n a k Boga i Je g o p lan ó w w sto su n k u do k r a ­ ju, w k tó ry m m ieszkał. A b y ł to k ra j -— i- o- ty m n a ­ leży p am ię ta ć -— pełen, zw yrodnienia i grzechu, b ę d ą ­ cy siedliskiem infekcji. Ja k o ta k i m u siał ulec oczysz­

czającej zagładzie.

Członkow ie ligi bez w ah a n ia zdecydow ali się p o ­ św ięcić d la w łasnego d obra jeden z narodów . S tr a te ­ gia A donisedeka w ym agała u fo rty fik o w a n ia jego ro ­ dzinnego m iasta, Je ru z ale m . W jego rejo n ie zam ierzał sk o n cen tro w ać w szystkie siły. B ył prześw iadczony, że w łaśn ie -tutaj w w aln ej b itw ie złam ie potęgę Jozuego.

H ew ejczycy nie chcieli je d n a k być kozłem o fia r­

nym . Od ta jn y c h szpiegów dow iedzieli się o k n o w a ­ niach sprzym ierzeńców . Zaczęli w ięc działać p re w e n ­ cyjn ie: zd rad zili koalicję w cześniej, niż -ona -zdążyła to uczynić. Z aw a rli ta jn y p a k t z Izraelem , na- m ocy k tó ­ rego- w zam ian, za. przyrzeczenie obrony p rzed fco-alicją zgodzili się być „sługam i Boga Izrael-a”.

K iedy genialny przyw ódca ligi, A donisedek u sły ­ szał o zd radzie Hewej-c-zyfców, w p a d ł w trw ogę i gniew. R ozum ow ał praw idłow o, że jeśli Iz ra e l zw ię­

kszy sw e w o jsk a -o 30 tysięcy w alczących H ew ejczy- ków, szanse k o alicji pow ażnie zm aleją. W tej s-ytu-acji jed y n y m słusznym w yjściem było w ezw anie sp rz y ­ m ierzeńców , poinform ow anie ich o za istn iały m fakcie, p o tęp ien ie zdrajców i w szczęcie a k c ji zbrojnej.

Z ebraw szy w ięc w ojska sp rzym ierzeńców posta­

now ił A donisedek uderzyć n,a -Gebeon i w ygubić H e­

w ejczyków . W te n sposób chciał nie ty lk o zem ścić się za- -oszustwo-, lecz także w zniecić grozę. P rz y p u szc za l­

nie sądził, że należy n a jp ie rw za atak o w ać Gafoeo-n, a p otem Jozuego, bow iem ich połączone siły b y łyby zbyt tru d n e do, pokonania. K ró l H ew ejczyków zapew ne p ilnie obserw ow ał posiunię-cia, koalicji, a jego szpiedzy n aty ch m iast p oinform ow ali w ładzę -o nadchodzących oddziałach m ścicieli. W trosce o- bezpieczeństw o n a r o ­ du w ysłał delegację do Jozuego-, stacjonującego- z w o j­

skam i w Gilgal, prosząc o pomoc. Jozue z-areag-ow-ał szybko... F orsow nym m arszem zaszedł drogę koalicji.

I k ie d y oddziały Adonis,eddka n a p a d ły n a Gabeon, Jozue ud erzy ł n a ich tyły i p ra w ą str-o-nę. Wojska, G a- beonu za atak o w ały czoło najeźdźcy i lew e skrzydło jego w ojsk. Z am k n ięte ja k b y w nożycach w ojska k o a ­ licji u stą p iły w k ie ru n k u d oliny Beth-h-orn. O dw rót z-amienił się ry-chło- w bezład n ą ucieczkę i cała arm ia koalicji pod- n-aporem z jed n ej -strony H ew ejczyków , z d ru g ie j — Jozuego, zo stała r-ozbita.

T yle m ożna podać ogólnych in fo rm ac ji o p rz e b ie ­ gu bitw y. J e s t rzeczą c h a rak te ry sty cz n ą, że jej h isto ­ ryczne znaczenie b y w a zazw yczaj niedoceniane, a

w spom nienia o niej w iążą się raczej iz „w ydłużonym dn iem ” ja k i zdarzył się w czasie tej bitw y. Z ac ietrz e­

w ieni -krytycy tw ierdzą, że je st to je d en ze słab y ch p u n k tó w w Biblii, p o dw ażający jej nieom ylność. W rzeczyw istości te n ajsła b sz e rzekom-o p u n k ty są m ie j­

scam i najm ocniejszym i. Opis- będący przedm iotem w ątpliw ości je st n astęp u jący :

„G dy w czasie ucieczki p rzed Izrae lem byli na zboczu pod B e th -h o rn , J-ahwe zrzucił n a nich z -nie­

b a ogrom ne k-a,mienie aż do- Azekil, ta k że w yginęli. I w ięcej ich zmarło, w sk u te k kam ien i gradow ych niż o-d m iecza synów izraelskich. W dniu, w k tó ry m Ja h w e p o d ał A m orytów w m oc synów Izraela, rze k ł Jozue w obecności Izrae litó w : „S ta ń słońce n a d G-abeo-n-em. I ty księżycu w dolnie Ajjaloinu.” I -zatrzymało się sło ń ­ ce i -stanął księżyc, -aż pomśc-ił sie lud n a d w rogam i sw ym i. Czyż nie je st n ap isan e w K siędze S p ra w ie d li­

wego,: „Zatrzymało- się słońce na śro d k u n ie b a il p r a ­ w ie cały dzień n ie pospieszyło do zachodu.” N ie było podobnego d n ia p rz e d te m aind -potem, gdy Ja h w e u s łu ­ c h a ł głosu człow ieka. Rzeczywiście Ja h w e sam w a l­

czył za Izrae la.”

O becnie, gdy św iadkow ie ta m ty c h w y d arzeń spo­

czyw ają w grobach, m odernistyczne szkoły utrzy m u ją, że opis- z a w a rty w K siędze Jozuego je st m item . Do­

wodzą, że nie je st on a u to rstw a Jozuego, lecz p ó źn iej­

szą in te r p re ta c ją kopisty. N ie udało im się je d n ak udow odnić, że h isto rii -tej nie było w m anuskrypcie K sięgi Jozuego.

Tym czasem liczne szczegóły św iadczą o tym , że re la c ja pochodzi o-d naocznego ś-wiadka. Oto n ie k tó re z nich:

Słońce zatrzym ało się „ma. środku n ie b a ’. H e b ra j­

skie słowo tłum aczone jako „na śro d k u ” b rzm i „cz-atsi”

i pojawia, się w S ta ry m T estam encie 118 razy. Z tej liczby 105 p rzy p a d k ó w tłum aczone je s t n,a angielski ja k o „połow a”. W tym kontekście oznacza położenie słońca w zenicie. Było w ięc samo, południe.

Po drugie, należy zauw ażyć, że słońce będące w zenicie, znajdow ało się a k u ra t nad- G abeonem . W P a ­ le sty n ie w le tn ie poł-udnie słońce z n a jd u je się w zen i­

cie pom iędzy 9 a 12 sto p n iem szerokości geograficz­

nej. W schodzi o 5 rano, zachodzi -o, 19.

P-o, trzecie, m iasto Gabe-o,n zn a jd u je się n,a 31°51’ sze­

rokości geograficznej -północnej. Z ap a m ię tajm y to po ­ łożenie, gdyż m-a, ono isto tn e znaczenie dla spraw y.

D la ścisłości w a rto zlokalizow ać je n a m apie.

P o cz w a rte -księżyc znajd o w ał się w ów czas „w do­

lin ie A jalo n u ” (zauw ażam y: nie „nad d o lin ą” lecz w d olinie”). Dolina, ta b y ła podłużnym w głębieniem m ię ­ dzy p agórkam i. S tan o w iła ja k b y d ep re sję czy kanion.

K iedy zachodzący księżyc do ty k ał hory zo n tu zn a jd o ­ w ał się ja k b y w -obram ow aniu doliny, k tó ra je st poło­

żona 17 sto p n i -na północny zachód -o-d Gabe-o,nu.

Je że li słońce znajdow ało się w p ro st nad G abeo­

nem , a księżyc w dolinie Ajalo-n, znaczy to, że m ijał

trzeci k w a rta ł -od m om entu, gdy Jozue w ołał do- Boga

w porze w schodu księżyca. O tej porze ro k u księżyc

w schodzi o- godzinie je d en a stej w ieczorem w dniu

(8)

poprzedzającym bitw ę, a zachodził o godz. 13 n a s tę p ­ nego dnia. W południe, w m om encie, gdy Jozue w ołał do Boga, księżyc pow inien zniknąć za h o ryzontem w położeniu 5 stopni. Z n ajd o w a ł się n a to m ia st w p ołożę- żeniu siedm iu stopni, czyli p ra w ie d o ty k a ł linii, h o ry ­ zontu.

D ata b itw y je st w ięc ściśle u stalona. Był to 22 lipca, w edług naszego, k a le n d a rz a lu b 21 dnia c z w a rte ­ go m iesiąca w edług k alen d a rz a hebrajskiego. M iesiąc zw ał się „T am m uz” i sk ła d ał się z części naszego c z e r­

w ca i lipca. Położenie słońca w ty m m om encie: 21 s to ­ p ni na północ, około 11 stopni od absolutnego zenitu.

Nie u zb rojone w p rzy rzą d y optyczne oko m ogło o k re ­ ślić tę p o rę d n ia jako, południe.

W in te re su ją c y m stu d iu m pośw ięconym te m u w y ­ d arzen iu profesor T otten p róbow ał w ykazać, ż,e ów dzień p rzy p a d a na, 24 i 25 czw artego m iesiąca wg k a ­ le n d a rz a hebrajskiego, ii że b y ł to 113 i 114 dzień roku.

U siłow ał udow odnić, że 23 dzień m iesiąca Tammuz. był dniem p rzesilen ia zimy. O dliczając od jesiennego zrów nania dn ia z nocą w ro k u 1896 w ykazał, że w alk a m iała m iejsce 3370 la t słonecznych w stecz. P o pełnił je d n ak b łąd w obliczeniach, bow iem przy jął, że k s ię ­ życ zn ajd o w ał się w dniu b itw y nie w dolinie A jalon, lecz nad m iastem o tej nazw ie.

S ta ro ż y tn i p rzechow yw ali zapisy astronom iczne począw szy od trzeciego w iek u przed C hrystusem . E gi­

p cjanie praw dopodobnie k o n cen tro w ali się n a o b se r­

w acjach i obliczeniu p rze sile ń (solstycje), C haldejczycy i in n e sta ro ż y tn e n aro d y n o to w ały zaćm ienia księżyca i słońca. W iele zapisów odnalazły różne eksp ed y cje naukow e.

N iezależnie od zm ian k alen d a rz a, o p ierając się na cyklach słońca spró b u jem y cofać się ja k n a jd a le j w przeszłość, by u sta lić n a js ta rs z y zapis astronom iczny jako p u n k t w yjściow y obliczeń. W w y n ik u dochodzi­

my do u sta le n ia, że dniem b itw y — w edług naszego k alen d a rz a — b y ł w to rek . O dliczając n ato m ia st od ostatniego zaćm ienia słońca do, czasu b itw y o trz y m u ­ jem y środę... P rzypuszczając, że popełniliśm y błąd w obliczeniach, sp raw d zam y je ponow nie z ty m sam ym rezu ltatem . Okalzuje się, że m am y do cz ynienia z tą sam ą datą, lecz różnymi, d niam i tygodnia,.

W ykorzystując w szelkie dostępne zapisy i stosując n ajb ard zie j s k ru p u la tn e obliczenia dochodzim y do u stalenia, że p o w sta je n ad w y ż k a jednego dnia w ty ­ godniu. S tw ierd za m y także, że dokładna, analiza, opisu b itw y pozw ala u sta lić dzień w alki.

W ystępow anie w opisie in fo rm a c ji astro n o m icz­

nych prow adzi do p rześw iadczenia, że zapis sporządzo­

ny został przez, naocznego św iadka. N ik t z żyjących później nie m ógł znać dokładnych k o m b in a cji p la n e ­ ta rn y c h tow arzyszących w y d arze n iu izanim nie zrodzi­

ła się w spółczesna astronom ia. Ż aden późniejszy „in ­ te rp o la to r" nie m ógł odgadnąć te j sy tu a c ji poniew aż opisana sy tu a c ja w uk ład zie słońce — księżyc zdarza się ty lk o raz w cy k lu księżycow ym . U pada w ięc te o ria o in te rp o lac ji będąca podporą niedow iarków .

D rugi za rzu t k ry ty k ó w m,a m niejszy ciężar g a tu n ­ kowy. U w ażają, że opowieść o, w ydłużonym dniu jest

m item , obliczonym na p rzyodzianie Jozuego w płaszcz nadzwyczajności,. Lud — p o w iad a ją — ciągle odczu­

w ał b ra k M ojżesza, którego m iłow ał i szedł za nim w idząc jego cuda, i moc. W ątp ił n a to m ia st w młodego w odza. Pow yższy m it stw orzony został rzekom o po, to, aby wzmóc zaufanie do Jozuego. A rg u m en t su g e sty w ­ n y i zręczny, ale ty lk o pozornie.

Po pierw sze n ie je st praw d ą, że n aró d ślepo szedł za M ojżeszem . W łaśnie przeciw ko Mo-jżes-zowi sz e m ra ­ li: „Kto, ciebie uczynił naszym kiero w n ik iem lub s ę ­ dzią?” albo: „L epiej n a m było pom rzeć w Egipcie niż iść za to b ą w p u sty n ię ”. O porny n aró d ciągle rozglądał się za, in n y m w odzem i p rz y ją ł Jozuego, z saty sfak cją.

Nie było Więc żadnej p otrzeby glo ry fik o w an ia nowego w odza i stw a rz a n ia o n im m itu.

Je że li k to ś uw ażnie czyta te k st biblijn y , sp o strze­

że, że opisane w y d arze n ia przysporzyło chw ały n,ie Jo- zuem u, lecz Bogu. C zytając rela cję o, cudzie, czytelnik je st pod w ra że n iem fak tu , że Bóg słucha, i odpow iada n,a w ołanie człow ieka.

A teiści przeoczyli fakt, że Jozue był otoczony ludźm i, k tó ry c h osobiście p ro w a d ził do b o ju i; gdyby p o ja w iła się fałszyw a opow ieść o cudow nym p rz e d łu ­ żeniu dnia, zaprzeczono by tem u.

P raw dziw ość tego w y d arzen ia p o tw ierd za także w ystępow anie re la c ji o „długim d n iu ” w zapisach in ­ nych narodów . W spom ina o n im ch ald ejsk ie p iśm ien ­ nictw o, zapis linków p eru w ia ń sk ich , A zteków z M e­

k sy k u oraz legendy babilo ń sk ie i perskie. Herod,ot p o ­ daje, że k a p ła n i w Egipcie pokazali m u św iątynię, gdzie znajd o w ał się opis dn,i,a n ieom al d w ukrotnie przedłużonego. W szystkie te rela cje w po ró w n an iu z opisem podanym w Słow ie Bożym b rzm ią fa n ta sty c z ­ nie, ja k k o lw iek każda zaw iera ją d ro p raw d y u n iw e r­

salnej. Z n a jd u je w nilch bow iem odbicie w ydłużony dzień Joizuego,.

W K siędze Joizuego jeist w zm ian k a o zapisie tego w y d arzen ia w księdze Jas,h e r — S praw iedliw ego (Joz.

10; 13), p atrio ty , k tó ry zeb rał pieśni i, u tw o ry p o ety ­ ckie sław iące w ielkie w y d arze n ia w h isto rii Izraela.

In n a w zm ianka, w y stę p u je w K siędze H a b a k u k a (3 rozdz. 11 w.). P ro ro k p ow ołuje się n a to w ydarzenie p rze d sta w ia ją c siłę m odlitw y.

G dyby oponenci S łow a Bożego zachcieli rzetelnie czytać oraz rozw ażać uczciw ie i ze zrozum ieniem w szystkie arg u m e n ty , zaniechaliby sw ej k ry ty k i. P o ­ w ia d a ją : — Jozue rozkazał, aby słońce i księżyc s ta ­ nęły. A przecież wiem y, że słońce i księżyc nie krążą, lecz, ziem ia o b ra c a się w okół słońca*. Nie zauw ażają, że język, k tó ry m p osługuje się Joizue je st językiem potocznym . My rów nież często m ów im y potocznie:

„słońce wschodzi, zachodzi, posuw a się” itp.

R ozum ow anie k ry ty k ó w je st n a w sk ro ś błędne. Z te k s tu biblijnego, nie w ynika, czy Jozue zn ał system h eliocentryczny i nie je st to n ajisto tn iejsze . Istotny je s t fak t, że -opiisi w y d arze n ia n ie w y p ły n ą ł z wiedzy Jozuegoi, leciz, iz insp iracji D ucha Świętego, k tó ry użył Joizuego do, przekazania, w fo rm ie p isa n ej odpow iednio

sform ułow anej relacji.

(9)

Inny b łą d tk w i w p rzy p isy w a n iu Jozuem u zw ro ­ tu, k tó ry m się w rzeczyw istości nie posłużył. Jozu-e woale nie pow iedział słońcu i księżycow i: „S tańcie w m ie jsc u ”. W ypow iedział się po h e b ra jsk o i w ty m j ę ­ zyku zapisany je st o m a w ian y tek st. W celu o trz y m a ­ n ia w e rsji w innym języ k u trze b a było dokonać p rz e ­ kładu. D latego jeśli ktoś chce k ry ty k o w ać Jozuego, m usi n a jp ie rw poznać język, k tó ry m się posługiw ał.

Co rzeczyw iście p o w iedział Joizue? R ozpatrzym y słowo

„ d a n am ”. P o jaw ia się ono w S ta ry m T estam encie 21 razy i w żadnym m iejscu nie je st tłum aczone „stój w m ie jsc u ”, „bądź n ie ru c h o m y ”. Słowo to je st ek w iw a ­ le n tem angielskiego „be sile n t” (przestać działać).

H eb rajsk ie „ stó j” b rz m i „,amad”. Słowo to w y stę p u je w S ta ry m T estam encie se tk i ra,zy i je st tłum aczone ja k o „stó j” lub „stój sp o k o jn ie”. P o ja w ia się w 10 rozdziale K sięgi Jozuego w w ierszu 8, gdzie Bóg o b ie­

cu je Jo z u em u zw ycięstw o n ad nieprzyjaciółm i, m ó­

w iąc: „Ż aden się nie ostoi (amad) p rzed to b ą .”

R ozkaz wydatny słońcu b rzm iał: f,U spokój się, słońce”. O co chodziło Jozuem u? Otóż w y ra ził po p ro ­ stu życzenie, by słońce n ie prażyło ta k m ocno, gdyż w alczący są już u k ra su sił. W ojsko iz raelskie było po całonocnym , m ęczącym m arszu. N astępnie beiz chw ili w ytchnienia, w alczyło już około siedem godzin do m om entu, kiedy n ie p rz y ja c ie l załam ał się i zaczął uciekać. Było to 28 lipcai w południe. Z godnie z d a ­ ny m i m eteorologicznym i te m p e ra tu ra w ynosiła w tedy na ty m te re n ie 105—120 stopni F a re n h a ita w cieniu.

T ym czasem na, te re n ie b itw y n a p rze strzen i 10 m il nie było cienia. T rzeb a było podążać za u ciek ający m n ie ­ przy jacielem . B yło sam o południe. W tedy w łaśn ie Jo - zue zaw ołał, by słońce przestało palić ta k n ie m iło sier­

nie.

O dpow iedź było n aty ch m iasto w a. C zarn a ch m u ra przesło n iła b lask słoneczny,. zerw ał się w icher, a n a ­ w e t sp a d ł gw ałto w n y grad. T rzeb a p am iętać, że d zia­

ło się to w porze, gdy w P ale sty n ie nie p ad a n aw e t deszcz. S k u tek był podw ójny: pow ietrze ochłodziło się, a g rad w yrządził szkody w w o jsk u wroga,.

P o d an y u Jozuego opis w y d arze n ia n ie p rz e d s ta ­ w ia w ypadków w p o rzą d k u chronologicznym . W iersze 7— 10 za w ierają syntetyczną re la c ję zw ycięstw a nad w rogiem . W iersze 11—15 z a w ierają dodatkow e szcze­

góły, p odkreślając, Bożą moc i, chw ałę. C hronologicz­

ny przebieg w y d arzeń o trz y m u je m y b iorąc zia, p o d sta ­ w ę u sta le ń rozw ój b itw y i pozycje w ojsk poczynając od B e th -h o m , Azeka, M akkeda. N a jp ie rw m am y opis zw ycięstw a, później stw ierdzenie, że n a u ciek a jąc e w ojska sp a d ł grad. Idąc za tym tokiem m y ślen ia do­

chodzim y do przyczyny spadnięcia, grad u , tj. do m o ­ dlitw y Jozuego.

N ależy zauw ażyć, że w tekście stw ie rd z a się, że słońce p rzestało prażyć, (tek st stw ie rd z a ponadto:

„słońce n ie spieszyło zachodzić”, w ydłużył się czas).

Wiemy, że czas, fizyczny je st podporządkow any Bożej m atem atyce. N asz dzień — d la p rzy k ła d u — je st o k rese m czasu m ierzonym godzinam i i m inutam i, potrzebnym n,a w y k o n an ie przez Z iem ię jednego o b ro ­ tu w okół w łasn ej osi. Ś redni czas w ro k u n a jed n ą dobę w ynosi 23 godziny 56 m inut, 4,8 sekundy. Dokłati- diność trz y m a n ia się tra sy i czasu biegu Ziem i jest

ab so lu tn a. Chociaż d roga roczna Ziem i w ynosi 150 m i­

lionów m il, nie stw ierdzono różnicy czasowej na.wet 1/100 sekundy. T ak sam o dzieje się iz jej tra s ą dzienną.

J e s t stw ierdzone, że jeżeli czas ro ta c ji Ziem i zm alałby o 1/100 sekundy n a dzień, to po 6 tysiącach la t dzień m iałby ponad 30 godzin, a ro k sk ła d a łb y się tylko z 292 dni.

A rg u m en ty k ry ty k ó w u p a d a ją w tym punkcie.

Jozue nie rozkazał słońcu „zatrzym aj się”, le.cz „po­

h am u j się”. F a k t, że Z iem ia zw olniła obroty, je st stw ierdzony p rzy pom ocy nauk o w y ch b ad ań . N apiszę jeszcze o ty m na końcu rozdziału.

D ru g a „n a u k o w a” o b iekcja je st rów nież chybiona.

Chodzi o stw ierdzenie, że Z iem ia nie może stan ąć ani zwolnić obrotów , gdyż byłoby to sprzeczne ze z n a ­ nym p raw em fizycznym . P y tam y , z ja k im praw em ? Ile m am y p ra w fu n k cjo n u jący c h w e w szechśw iecie?

K ażde praw o b y w a m odyfikow ane innym . P raw o bezru ch u je st m odyfikow ane p raw em ru ch u . W iado­

mo., że p rze d m io t ciężsizy od p o w ietrza nie może się w nim utrzym ać. J e d n a k sam olot, w ażący w iele ton, m o­

że lecieć, jeśli m,a n ad a n ą odpow iednią prędk-ość. Z na­

m y jeszcze zbyt m ało praw , by m óc stw ierdzić, co je st m ożliwe, a .c.o nie. Istn ie ją p raw a, o k tó ry ch nic nam jeszcze nie w iadom o. Z p ra k ty k i dow iadujem y się o ich istn ien iu . C zujem y doskonale, że to., co n a z y w a ­ m y cudem , je st w w ielu p rzy p a d k ach re z u lta te m d z ia ­ ła n ia w yższych pra.w, nie znanych ludziom .

J e s t jeszcze je d n a isto tn a k w estia: kto stw orzył prawa,? Czy „długi dzień” Jozuego je st w kolizji ze znanym i praw am i? C:zy je s t rzeczą niem ożliw ą by n a ­ sza Z iem ia zw olniła bieg lu b z a trzy m a ła się w m ie j­

scu? Istn ie ją w y ją tk i w każd y m praw ie. D la p rz y k ła ­ du rozw ażm y praw o ru c h u satelitów . J e s t ono n a ­ stę p u ją ce: w szystkie sa telity k rąż ą w okół swoich p la ­ n e t ce n traln y c h w k ie ru n k u od zachodu k u w scho­

dowi. T ak obraca się Z iem ia w okół Słońca, Księżyc w okół Ziem i, M a rs i Jow isz ze sw ym i sa telitam i w o ­ kół Słońca. Istn ie je je d n a k w y jątek . Wsizystkie cztery księżyce p la n ety U ran gw ałcą to praw o krążąc w o d ­ w ro tn y m k ie ru n k u . N ik t z łudzi n ie wie, dlaczego t,ak się dzieje.

Długi dzień Jozuego jest ta k że w yłom em w z n a ­ nym p ra w ie reg u lu jący m o b ro ty Ziem i. W ydarzył się je d n a k i ta k należy to przyjm ow ać.

O sta tn i z „nau k o w y ch ” arg u m e n tó w je s t szczegól­

nie naiw ny, choć m a pozory arg u m e n tu w ażkiego.

K ry ty cy pow iad ają: — G dyby feno m en aln e w y d arze­

nie op!i.s,an.e przez Jozuego m iało m iejsce w rzeczyw i­

stości1, tow arzyszyłyby, m u in n e n iezw ykłe objaw y.

Otóż w y stąp iły tafcie objaw y, a, w ięc grad i h u rag a n o n iesp o ty k an ej sile, zm rok w sam o południe, w y d łu ­ żenie się dnia potw ierdzono ścisłym i bad an iam i a s tro ­ nom ów. B iblijny p isa rz k o n k lu d u je : „N igdy n ie było i, n ie będzie takiego dnia., kiedy by Ban w alczył za Iz ra e le m ”.

W tych o statnich słow ach m am y odpow iedź na w szystkie pytania., ja k ie m ogą się n asu n ąć w zw iązku z ty m w ydarzeniem . B yła to po p ro stu Boża in g e re n ­ cja. Św iadectw o n a u k i je.st takie, iż dzień ten pozosta­

w ił po sobie trw a łe ślady. J a k długo będzie istniał

(10)

czas, pozostanie ślad po tym dniu. F a k t te n został p otw ierdzony przez w y b itn y c h ludzi nauki, z któ ry ch dwóch c y tu ję poniżej.

E dw in Bali, w ie lk i aistironom b ry ty jsk i, stw ierdził, że o bliczenia astronom iczne la t słonecznych w y kazały b ra k 24 godzin. J a k to się stało? D arem ne są p o szu k i­

w an ia odpow iedzi w źródłach lu d z k iej .m ądrości i w ie ­ dzy. J e s t je d n a k Księga, która- d aje odpow iedź n a to p ytanie.

P ro feso r C. A. T o tte n z U n iw ersy te tu w Y ale wspomina, w sw ojej książce (1890 r.), ja k ito jego p rz y ­ jaciel, p ro fe so r astronom ii zrobił niezw y k łe odkrycie, że Z iem ia zgubiła 24 godziny ze sw ojego ,,ro z k ła d u ”.

P ro fe so r T o tten zaproponow ał koledze zbadanie s p r a ­ w y w o p a rc iu o Biblię. „Ty n ie w ierzysz w B iblię jako Słowo Boże ale ja w ierzę. W łaśnie te ra z m am y dobrą okazję sprawdzenia-, czy B iblia p o w sta ła z Bożej in sp ira cji.” K olega -astronom zgodził się i zaczął s tu ­ diow ać P ism o Ś w ięte. Po- pew nym czasie sp o tk ali się ponow nie i profesor T otten sp y ta ł przyjaciela, czy znalazł z a d aw a lające w y jaśnienie. W odpow iedzi u sły ­ szał: „T eraz je ste m -całkowicie prześw iadczony, że B i­

b lia n ie je st Słow em Bożym. W rozdziale 10 Jozuego znalazłem b ra k u ją c e 24 godziny. W ówczas pow róciłem do sw oich obliczeń i o trzy m ałe m w w yniku, że dzień Jozuego został w ydłużony tylko- o 23 godziny i 20 m i­

n ut. G dyby B iblia była Bożą K sięgą, n ie zaw ierałaby błęd-u w ynoszącego 40 m in u t.”

M asz ra c ję ” — o d p arł pro feso r T o tten — „lecz tylko częściowo. Czy B iblia m ów i o -całej dobie jako- o cza-sie dodanym dzięki m od litw ie Jo-zuego?”

Rozm ów ca p o p atrz y ł w te k st b ib lijn y i p rzeczytał:

„i p raw ie cały dzień nie spies-zyło się do z-a-chodu”.

S łow a „p ra w ie c a ły ” zm ien iają sy tu a c ję w sposób z a ­ sadniczy. W ątpiący astronom zaczął czytać B iblię j e ­ szcze raz, aż doszedł do- 38 ro zdziału proroka, Izajasza, gdzie opisana zo-stała n iezw ykła h isto ria k ró la E-ze- ki-asza, śm ierteln ie chorego. W odpow iedzi n a jego m odlitw ę Bóg p rz y d a ł m u 15 la t życia. Aby upew nić go co do tej -obietnicy dał m u znak: „Idź na dziedzi­

niec i spójrz na- zegar słoneczny. C ofnę cień zegara o 10 sto p n i.” Iza jasz odpow iada, że ta k się stało. M am y więc b ra k u ją c y czas gdyż 10 sto p n i -na zegarze sło n e­

cznym odp o w iad a 40 -minutom ,na ta rc zy naszych ze­

garków . D okładność B iblii p o tw ierd za się ra-z jeszcze ku najgłębszej sa ty sfa k c ji rzeteln y ch badaczy.

K iedy w ątp iący a-stronom znal-azł b ra k u ją c y czas, odłożył Bożą K sięgę i oddał hołd je j autorow i, m ó ­ w iąc: „Panie, w ierz ę”.

B adajcie niebiosa, gdyż je s t ta-m p raw d a. Ja-k d łu ­ go będą św iecić gw iazdy, a Z iem ia będzie się obracać i ja k długo będzie istn iał czas-, ta k dłu-go „dzień Jo - zuego-” będzie św iadczyć o w szechm ocy Bożej jako w ym ow ny -nauko-wo s-prawdzony fakt.

Z aiste, b a d a jc ie niebiosa, lecz b ad a jc ie ta k że S ło­

wo. N iebiosa św iadczą bow iem jed y n ie tym , któ rzy n ajp ie rw si poznali św iadectw o Słow a. Chociaż Słowo i d zieła Boże są zgodne ze s-obą, Słow o je st ponad dziełam i. K iedy stw orzony św ia t rozpadnie się i p rz e ­ m inie, Słowo Boże będzie trw a ło zawsze.

Głos w ybitnego naukow ca

A utorem niżej przytoczonej w ypow iedzi jest prof. d r Ju lia n A leksandrow icz, długoletni kie­

ro w n ik K liniki H em atologicznej A kadem ii Me­

dycznej w K rakow ie, w y b itn y działacz spo­

łeczny, a u to r w ielu inicjatyw zw iązanych ze stanem zdrow ia i ochroną środow iska n a tu ra ln e ­ go. Są to u ry w k i z przedm ow y do książki W ło­

dzim ierza S edlaka: „B ioelektronika” , FAX, W arszaw a 1979, s tr 7— 9.

N ie z a ta rły się jeszcze w naszej pam ięci w idm a obozów zakłady i ludobójstw a, a już znow u odżyw ają zbrodnicze m yśli, słow a i czyny osobników rodzaju Homo-, opierających się na nauce.

J e s t to tylko- je d n a stro n a m o raln ie błędnych dróg w ykorzystania in te le k tu aln ej tw órczości człow ie­

ka, a le nie jedyna. Epokę k u ltu ro w ą ch a rak te ry z u je dw oistość w y k o rzy stan ia N auki d la -celów w iodących do zdrow ia i do... zagłady człow ieka i życia n a Ziem i Z niepokojem śledzim y, k tó rą drogę ludzkości w ybie­

rze, by móc n a czas przeciw działać „złu”.

P ostępy w m etodach analitycznych spowodowały, że coraz m niejsze okruszyny rzeczyw istości przyrody sta ją się przed m io tem zain tereso w an ia i badania. N u rt te n n iesie z, sobą dw a sk u tk i:

1) coraz w iększą iloś zbadanych szczegółów i wyścig u rządzeń o nadzw yczajnej zdolności rozdzielczej, 2) coraz w iększą tru d n o ść uzm ysłow ienia sobie całości b adanego przedm iotu. S tanow i to w odniesieniu do organizm u jako sum y jko-mórek i społeczeństw — sum y organizm ów , tru d n o ść zasadniczą.

... Ogólna ch a ra k te ry sty k a epoki kultu ro w ej nie byłaby jeszcze zupełna, gdyby nie uw zględnić n a b ­ rzm iew ającego kryzysu ekologicznego-, wyzwolonego nie tylko- przygotow aniam i do w o jen i w ojnam i, ale obecnego n aw e t w pokojow ej czynności gospodarczej człow ieka. M echanizm y kryzysu ekologicznego w y­

ja śn ia ją in telek tu aliści w spółcześni „kalekim stosun­

k iem ludzi do n a tu ry ” w yw ołanym przez „kalekie stosunki m iędzyludzkie".

P o tw ierd za się przeto- pogląd, że kryzys ekolo­

giczny —■ źródło chorób w spółczesnej cyw ilizacji — je st w yzw olony i sprzężony zwr-otnie z kryzysem etycz­

nym. Św iadom a zagrożenia ro d zaju ludzkiego grupa uczonych poszu k u je w różnych dziedzinach w iedzy dróg p rzetrw an ia.

... N au k a je st n ie w ą tp liw ie i w yłącznie d ziała ln o ś­

cią swoiście ludzką. W yrosła ona. w o statn im stuleciu w ta k ogrom ną i sam odzielną rzeczyw istości, że n ie ­ m al podporządkow ała sobie człowieka. Być może, że n a u k a dlatego p rzy b rała ta k niekorzystny dla k u ltu ­ row ej i biologicznej ew olucji kształt, bo zam k n ięta w „kredow ym kole” n ie przen ik a do tych, którzy jej n ajb ard zie j p otrzebują, zarów no dla pop raw y jakości i ilości życia swojego, ja k i innych ludzi.

W m ia rę swego ro-zjwoju n au k a sta w ia sobie p y ta ­ nia, n a k tó re dotąd n ie p o tra fi często znaleźć odpo­

w iedzi. N a p y ta n ie „czym je st człow iek?”, k tó ry ta k p o d p o rzą d k u je się w łasnem u w ytw orow i, pom im o że n iesie on z sobą cierpienia, choroby i przedw czesny zgon, odpow iedzi w ciąż brak . O grom ne są luki w n a ­ szej świadom ości, w zasadzie naszej w iedzy i nauki.

1:0

Cytaty

Powiązane dokumenty

(dokończenie na str.. Czasami są to ludzie s ta ­ rzy i niedołężni, opuszczeni przez najbliższych, krew nych lub złe dzieci. On w yciągnie do Ciebie dłoń. On

N aw rócenie zw iązane jest z ustosunkow aniem się człow ieka do Boga. Jerem iasz zw raca Izraelow i uw agę na opuszczenie przez niego Jah w e

(Ks. Nie są zw iązani z czasem ani przestrzen ią. Nie są też podobni Bogu.. Lecz przez sw oje nieposłuszeństw o i podstęp, zbuntow ał część aniołów

sznika, który przez moc krw i przelanej na krzyżu Golgoty stał się Bożym dziecięciem.. Pan Jezus Chrystus uczynił to z miłości do każdego

cego się do przypisywania sobie przez polski episkopat rzymskokatolicki prawa do wypowiadania się w imieniu narodu polskiego w ogóle, a w sprawach

dla naszego zbawienia zniósł męki fizyczne i 0 wiele większe udręki duchowe, że dla nas był odrzucony przez Boga i przeżył wielkie milczenie Boga, wreszcie

cie w ykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego lecz drogą krw ią Chrystusa, jako Baranka niewinnego i nieskalanego.. Lecz przy

Istn ie je ponad to szereg innych kom isji społecznych, zajm u jący ch się w zbogacaniem h eb rajsk ieg o języka... św iętom now orocznym