• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. Kwartał 3, nr 41 (19 grudnia 1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. Kwartał 3, nr 41 (19 grudnia 1828)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

w P fĄ T E K . dnia i g . Grudnia 1828. roku*

I e d n a w i n a .

(Dokończenie).

Od lat kilku mieszkała Kazim ira w sw em skrytem ustroniu pod przybranem nazwiskiem M agd alen y Zaiomirskićj. Usiłuiąc zaprzątnąć samotne godziny i u lż y ć ciężarowi s w y c h u m ar­

t w ie ń , oddała się b yła nauce botaniki którćj o w o c ó w u ży w a ła do poratowania ubogich cho­

ryc h . Ićj mieszkanie zamieniło się nieiako w

aptekę gdzie zgromadzała wszystko mogące b y d ź

potrzebnćm k u uldze cierpiącej ludzkości. W i ­

dziano ią przebiegaiącą bezustannie b o r y i łą ­

k i gdzie sama zbierała zioła użyteczne do lu ­

b y c h sobie zatrudnień. W y d a w a ł a dla siebie

dziesiątą le d w ie cząstkę pieniędzy które iej w y ­

płacał W iśn io w ieck i. Rozmawiano w wioskach

(2)

162

o k o liczn y ch o dobrej tylko i wspaniałomyślnej Magdalenie. P rzy b yw a n o zew sząd do małej wio­

seczki po lekarstwa dla chorych, wsparcia dla nieszczęśliwych. Kazimira wreszcie otoczoną b y ła o b o w ią za n y m i; słyszała iedno głosy w dzię­

czności i zaczynała postrzegać światło słabego szczęścia promyka. Córka iej podówczas iuż szesnastoletnia, świadomsza p r z y c z y n y oddale­

nia m atki, a razem wnosząca ile cierpień mu­

siało ią u d r ę c z a ć , otrzymała od ojca p o zw o ­ lenie pisania do niej i ta korrsspondencja nie b yła iedną z najmniejszych osłodzeó w samo- tności opłakuiącej się K azim iry. Nie przesta­

w ała dawać młode'j osobie z d r o w y c h r a d , rad u c z u w a n y c h głęboko o niebezpieczeństwie szu­

kania h ołd ów i połyskiwania na świecie. L u d ­ miła pokazywała wszystkie swe listy ojcu, są­

dząc iż stopniami ułagodzi wstrętne acz słu­

szne iego uczucie i przyw ied zie może rodzi­

c ó w do poiednania. M iłość dziecięcia mamiła tę duszę czystą i ufaiącą względem podobień- stwa tego nowego zjednoczenia. Od dw óch lat mieszkała w stolicy p ię k n a , lu b io n a , iedy- na dziedziczka wielkiego imienia i znana tylko iako W iś n io w ie ck a , poszukiwaną b yła przez liczne zalotniki. O jciec iej p ołączył się b y ł zw iązkam i przyiaźni z Xiąźęciem Sanguszką gło w ą iednego z celniejszych dbmó w litewskich.

T e n miał dw oie dzieci, córkę niosącą Ludmile

najserdeczniejszy affekt i syna 25 letniego k t ó ry

nie b y ł nieczułym na w dzięki i rzadkie p r z y ­

mioty młodćj Wiśtoiowieckiej. Zd aw ała się ona

przyjmować chętnie h o łd y iego a przyiaciółka

odgadłszy snadnie skryte iej u c z u c ia , tak do- •

b rze sprawie brata

p o s ł u ż y ł a

iż małżeństwo

przez obiedwie strony umówionem zostało.

(3)

— 163 —

Staw iło ono wzaiemne korzyści, w szy stkie spo- łeczeńskie dogodności, i przeto się z zaręczyna­

mi nie ociągano. T e nastąpiły w maiątku blizkim W a r s z a w y należącym do ojca narze­

czonego. Ludm iła postanowiwszy sama o swem zamęzciu uwiadom ić matkę, powieręa się w za­

miarze staremu G rzeźu łce w ciągłej u Pana swego zostaiącego służbie i w y ia w ia mu źe ta Magdalena o której tyle w sąsiedztwie m ó w io ­ no, b yła niekim innym iedno iej matką, i źe polegała na nim względem zaprowadzenia iej do wiosk i w której żyła K a zim ira , ponieważ sama iej donieść chciała o swem obraniu stanu i osobiście otrzymać iej zezwolenie i błogosła­

wień stw o. Stary sługa w id ząc w tym zamia­

rze obow iązek dziecięcy 3 cel p r a w y , pokwa- pił się dopomódz młodej pani w iej przedsię­

w zię c iu . W y c h o d z ą przeto o wschodzie słoń­

ca i stawaią po parogodzinnej podróży w w io ­ seczce. D opytu ią się mieszkania M agd alen y dzwonię u d rzw i małego pustelniczego dom ku i m ówią wieśniaczce która im odm yka iź mło­

da osoba chce się rozmówić z iej Panią. W i e ­ śniaczka obudzą Kazim irę która rozumieiąc iź po m o cy ićj potrzebowano wstaię z pośpiechem udaie się do małego botanicznego ogródk.a, po- znaie starego G rzeżułk ę i znajduie się oka mgnie­

niem w objęciach L u d m iły , które') wzruszenie zaledw ie ty c h w y r a z ó w dom ówić pozwala.

M a t k o , o m a t k o ! . . . . Iakźe określić zad ziw ie­

nie i rozczulenie osamotnionej Kazim iry? Poglą- dać na Lud m iłę i ićj się z d u m ie w a ć, i przy ci­

skać ią do biiącego se rca , oto wszystko czego mogło dopuścić to niew ypow iedzian e pomie-.

s z a n ie , sprawione nadspodzianem zjawiskiem.

P rzy ch o d ząc nareszcie do głosu zawoła z upo-

(4)

— 164 —

ieniem. Moia córko, moia L u d m i ł o , k r w i moia, iedyna p o c ie c h o , ty sama kochane dziecię, chw ilę mi; szczęścia p r zy w r ó c ić potrafisz.

P ro w a d z i w ówczas do mieszkania które­

go ochędostwo (*) złożone b yło z iprzedmio- tó w nieodbitych do uźycias Ieden pokój Ka- zimiry stawił oczom niemnogie xiąźk.i, arfę i niektóre sprzęty istotnej p o trze b y , bawialnia ićj p raw d ziw e laboratorjum apteczkę, i inne pokoie skromnego pomieszkania napełnione b y ł y roślinami wymagaiącemi szczególnych starań,

a

niezbędn ych do lekarstw ubogim cjhorym rozd a w a n y ch w okolicy. — Ludmiła nie mo­

gła się wstrzymać prżebiegaiąc oczyma to nę­

dzne schronienie od porównywania go z koszto­

w n y m i pomieszkaniami stolicy. Przymuszona iednśk oszczędzać ch w il s w o ic h , pośpiesza do­

nieść matce o zw iązkach w które wejśdź ma niedługo i o ukochanym dla niej przeznaczo­

nym małżonku. M ogę przyznać się Mamie iż mi Bronisław iest bardzo drogim. T a k bowiem dobry, szlachetny, wspaniały, a nadto iest bra­

tem moi'ej najlepszej p rzyiaciółki; p rzy p ro w a ­ dzę go M am ie, pewna iestem, pokoehacie go, przyznacie iż mogę b y d ź pew ną idąc za niego szczęścia dalszego życia. Nie w ie on iesżcze iź tak blizkim iest Mamy; serce iego będzie w porozumieniu z moiem do wydarcia Mamy z tćj samotności, do p rzy w ró cen ia iej rodzinie i posiadania m iędzy nami. Z tobą c ó r k o . . . • czyliżbyś się rozłączała z ojcem? Oh czemuż się nie spodziewać rzekła Ludm iła źe mój o j ­ ciec s a m ! . . . . C zyliż będzie mi mógł odmówić

( * ) To co Francuzi zowią ameublement.

(5)

— 165

uzupełnienia mego szczęścia... Ale.zapominam źe czas ulatuie źc muszę powrócić wcześnie do w io s k i a b y nie dostrzeżono moiej niebytności.

N ie c h mama źyie zd ro w o pow rócę tu p rzed ślubem a teraz błagam o potwierdzenie go i oznaczenie pierwszego widzenia się naszegof u dzieleniem mi błogosławieństwa. T a k , błogo­

sław ię cię d o b ra , u kochana istoto, której chlu- bie się b y d ź m atk ą; obyś mogła moia córko w z w ią z k a c h które masz zaw rzeć zostać zawsze n ie p o k a la n ą , zawsze w i e r n ą ! . . . . i g d y b y k ie ­ d y k o lw ie k iakie mamidła cię o k r ą ż y ły pamię­

taj..-: M atko ! zawołała Ludmiła powstaiąc i na­

tychmiast usta ićj zawieraiąc najserdeczniejszem p o c a ł o w a n ie m .. .. rumieniec dobrej L u d m iły ostrzega Kazim irę źe córka nie powinna nic w ie d z ie ć o b ł ę d a c h m a t k i . j . . . Rozłączaią się przeto nie bez żalu, W iś n io w ie ck a odprow ad za L ud m iłę i ićj przew odnika aż do gościńca i tam łza w e m okiem długo na oddalającą się aź do zniknienia córkę pogląda. Odchodzi nareszcie do swej pustelni gdzie znow u zostaiąc M agd a­

leną Z a lo m ir sk ą , p o w ra c a do z w y c z a jn y c h zatrudnień.

Ż y w e wrażenie uczynione niespodziewanem L u d m iły p rzy b ycie m na duszy K a zim iry , roz­

g rz e w a ło iej w yobraźn ię i najsłodszą poiło ią na- dzieią. M ogłab y się z n o w u pokazać na świe- cie k ę d y iej ścisłe osamotnienie ułagod ziłoby może zgrozę którę na tymże ęwiecie obudziła.

Nie miała nadziei odzyskania małżonka lecz

przynajmniej mogłaby u córki p r z y z w y c z a ić go

stopniami do zniesienia iej obecności; miałaby

w zięciu gorliwego ob roń cę, w rodzinie iego

podporę opiekuńczą; w id ziałaby codzień drogą

(6)

166 —

Ludm iłę , otrżym ałaby za ićj usilną p rzy c zy n ą ieźeli nie powaźettie ' przynajmniej, zmiłowanie a może i zapomnienie winy;.,.. O ile ta nadspo­

dziewana przyszłość goiła iej ran y, zadów al- Miała • i ć j ę e r c e ? ż i&ką skwapliwością z iaką radością pósłała zezwolenie swoie! potrzebne ttóniU ■ szczęśliwemu pobraniu , tej najdroższej h a d z ić i, tej iedynej przyszłego szczęścia otu­

s z e ! . . . , A l e iednego wieczora g d y wracała do swoiej zagrody z głow ą nabitą proiektami szczę­

ścia , postrzega starego G rzeżu łk ę p r z y b y w a ją ­ cego do nićj powolnym krokiem z wyrazem smutku ńa Sędziwem obliczii, leci na iego spotkanie i pierwszym przedmiotem zapytań iest to małżeństwo tak świetne tak gorąco upra­

gnione. — Niestety rze k ł ićj G rzezułka w s z y ­ stko zerwane. Nieba czyliź b y d ź może? Prze­

czytajcie raczćj sami... W r ę c z a ićj list od W i - śniowieckiego który ią uwiadom iał iź właśnie w ch w ili podpisania in tercyzy między stronami, familja małżonka dow ied ziaw szy się iź W iśnio- w ie c k a którą rozumiano b y d ź praw nie ro zw ie­

dzioną z mężem b yła ta Kazim irą Koryń eką po­

sądzaną w świecie o zabójstwo sw ego ojca,

w yra ź n ie się sprzeciwiła temu z w ią z k o w i: iź

sam m łody B ro n isła w , pomimo cała miłość dla

przysięgłej małżonki zbladł b y ł na wiadomość t

iej pochodzenia, źe wszystkie d o w o d y na zni-

w eczenie tej okropnej p otw arzy nie m o gły b y

n igd y p r ze z w y cię ż y ć uprzedzeń spadaiących

na Lud m iłę a szkodzących na zawsze iej za mąż

pójściu. W r e s z c ie k o ń czy ł W iś n io w ie ck i na

doniesieniu że ch cą c oswobodzić sieb ie i córkę

od niesław y iaką ich gnębiła ta,, któraby ty lk o

szczęścia ich narzędziem b y d ź p o w in n a , w y .

ieźdźa z kraiu i za granicą szukać będzie p r z y .

(7)

tn łk u w którym ż y c ie przepędzi na koieniu boleści swoićj córki na p rzy w ró ce n iu u m ysłu obłąkanego zniewagą która ią spotkała, na ule­

czeniu ieśli b y d ź może tego młodego serca por chłonionego m iłością, na napraw ieniu wreszcie w yrzą d zo n e g o złego ża sprawą iej matki..;..

Kazim ira mdleiąca, daie : staremu Grzeżuł- ce .znak. pożegnania , chce w rócić do schronie*

nia i zatrzym uie się pod drzew em ia k h y gro­

mem rażońa; Poruszenie oczu z b yt g w ałtow n e i z b y iedna łza z n ich się u k a z a ła , usta spłó- tniałe nie przemąwiaią * słowa. . Zostaie dosyć długo w tćm okropnem osłupieniu nie mogąc o d e rw a ć o czu swoich od nieszczęsnego pisma, dopełniaiącego miary iej um artwień! „ A w ię c rzek ła do siebie p o przyjściu do sił, w y w o ł u - ię na zawsze od siebie, 'd zie cię , małżonka. Po skażeniu 'małżeńskiego ołtarza w y w r a c a m go w c h w ili przybliżenia się doń moiej c ó r k i; ojciec mój _ umiera z ręki w iarołom cy k tó ry mię u w ió d ł.... Urodzona z sercem k u cnocie skłon- n e m , uposażona w e wszystkie k o rz y śc i św ie­

tnego w y c h o w a n ia , stałam się córką przestępną ojco b ó jczą, w yr o d n ą ! ... O młode n ie w iasty , młode b ia ło g ło w y które sobie z taką nieoba.

cznością igracie ze świętemi ogniwami małżeń­

s t w a , zapatrujcie się na nieszczęśliwą' Kazimi- r ę , lękajcie się iej zgryzot i u d ręczeń i obra- chujcie * nią n a w a ł nieszczęść w y n ik n ą ć mo­

g ą c y c h z iednej tylko winy.

(8)

— 168 —

K Ą l S f A R E K Z O S I . f . • • l . •

K to k o lw ie k iie^teś, g d y masz duszę tk liw ą, G d y masz to szczęście b y d ź w ogródku Zosi, W estchnij: tu w “k w ia tó w cieniu grób się wznosi.

O iakże często, g d y iuź dni przęd ziw o L o s pocznie żłofcić, przecina ie park ał W e stch n ij ten czarny grób, sześć calów duży, S k ro p io n y wdzięcznie łzą poranną ró ż y, , L ub ego Zosi pochłonął kanarka.

B a z t u , wieczorna gd y iu ź b ły ska rosa, G d y błądzą d u c h y po pałjstwie x ię ż y c a , C z y to liść lecąc dotknął Zosi lica,

C z y w ie t rz y k w io n ął pierścieniem iej w łosa, C z y płocha S y lfó w b y ła to igraszka :

Ż e w id z ić ć mniema cień miłego ptaszka ; l a k b y szczęśliwe chcąc przypomnieć życie , P ragn ął raz ieszcze siąść na śnieżnem ło n ie ; C h w y t a go d łoń m i, lecz zwiedzione dłonie T y l k o mocniejsze czuią serca bicie.

Ieśli niepłonne zw iod ło ią łu d zen ie, Natchnij m e r y m y ó cienią m a l M k i ! N iech będą; wdzięczne iak twoie pjosenki, K ie d y ś chciał Zosi p rzerw ać zamyślenie.

W samotnej celi ojca Celestyna, Co ranek’ świętą p rze fy w a iąc ciszę,

W io d ła sk rzyd latych śp ie w a czk ó w d ru żyn a,

W więzieniu z siatki życie nie z b y t mnisze,

(9)

— 169 —

G dy£ ićj bezźeństwa obce b y ł y śluby.

T a m , zamiast gniazda i zamiast pościeli N a p ch a n y w atą stał koszyczek w celi, W nim się w y lę gn ą ł nasz kanarek luby.

O tw ó rzcie xięgi k ró ló w i narodów : l a k mądre nieba, maleńkie istoty, Ś w ia t dziwiącemi d a r z y ł y przym ioty, T y s ią c czci go d n ych znajdziecie d ow odó w . M u za ma starszych p r zy k ła d ó w nie zbud zi;

L e cz m ały Pepin , w ła d ca Gallów ziemi, Choć. się w y d a w a ł tak w rodzaju lu d z i, l a k fraszka między dzieły ważniejszemi;

D p w i ó d ł , źe na świat przyszedł nie dla fraszek;

Przy k ła d em ieszcze nasz Ł o k ie te k śmiały, C ę choć maleńki wielkićj n a b y ł c h w a ły ; P rzy kład em w reście nasz nieboszczyk ptaszek.

Stugębna sława dniom potomnym powie, A ia w am moi Pan ow ie i P a n i e ;

N iech me św ia d e ctw o za sto in n ych stan ie:

l a k w ie lk i rozum b y ł w kanarka g ło w ie , l a k , chcąc niewinnej po trud ach zabawy*

P atrzą cy nie raz brali się za bo k i:

Poiętnym głoskiem i zwrótnemi k rok i Niemiecki taniec g d y przedstawiał ż w a w y ;

T o ciężki w o d ą , ceberek uparty

D ziobk iem do klatki przyciągnie na nici;

T o groźn y, ia k b y A c h ille s, p o c h w y c i

(10)

— 170 —

Dzidę ze słomki, lub szabelkę z k a r t y ; ' Dzielnie ćwiczenia pow tórzy w o jsk o w e;

Słowem miał siłę i w dzięki i głowę.

R ozu m i szczęście rzadko źyią razem.

B o h a ty rk o w i naszemu dni zorze

Często mgłą n u d y ćmiło się w klasztorze;

Często pod ciężkim mdleiący rozkazem Kosztem sił swoich niósł komuś zabawę., Pośrzód karęsów i c z u ły c h pieszczotek*

N iek ied y słodkich dostawał łakottek;' Zresztą złe ia d ło , choć miał dobrą sławę*

Późnoi tej s ła w y doczekał popłaty.

N ie w ie m , przed dźwiękiem pięknych proźb, c z y złota,

Dlań się zamknięte o tw o r z y ły wrota;

"Wiem, że nakoniec w yle c ia ł z za kraty.

Poszedł pod miłe Zosi panowanie.

L o s i e ! ciemiężco zasługi i cnoty;

B y tym dotkliwsze w razić później groty, C hytrze się czasem uśmiechasz tyranie!

M ło d z ia n , co Zosię obdarzył k anarkiem , W d z ię cz n ą miał postać, oko tajemniczej M ó w ił do s e r c a ; a serce dziewicze

W piętnastym ro k u nie iest niedowiarkiem.

Głoście m ężczyźni w samochwalczćj durniej Ż eśm y w u czu ciach i stalsi, i szczćrsi;

Z e płeć nadobna kochać tak nie u m i e ;

(11)

171

Mniem ałem z w a m i; lecz biię się w piersi.

Nas żądze śmiałe w miłości unoszą ; A was lęk liw e chęci piękne Panie!

G łó w n y m iest celem" ch lu bą i rozkoszą, N a m , serc podbicie ; w am ich zatrzymanie.

N ie r a z , kto w ła s n y c h win przepełnił m iarę, T e n z drob n ow id zem szuka w a s z y ch w in e k ; M y to tk liw ego serca upominek

B ierzem ia k z d o b y c z , a w y iak ofiarę.

P r z y każdym zdaniu iest m ów ią w y ią t e k : Ż y ł a sw^m Zosia szczęśliwa kochaniem W r a iu n iew in n ych pieszczot i pamiątek.

Nieraz, g d y l u b y s w y c h uczuć w ylaniem D a r o w a ł słodkie d u szy uniesienie ,

W y r w a ł się z serca iej całunek m iły, • I lub w gorące zmienił się w estchnienie, L u b go w ptaszynie usta utopiły;

C hoć nagła w s t y d u na licach iu trzen k a, Uśmiech i le k k i d z ie w ic y fra su n e k ,

I tk liw a w oczach m łodzieńczych podzięka, Ia w n ie m ó w iły komu ten całunek. -

G d y nie są razem kochankow ie c z u l i , G d y b r a k roskoszy osładza iej w zm ianka:

Zosia ptaszynę sw ą do serca tuli;

T k liw ie drogiego w niej pieści kochanka,

W i d z i w ićj oczkach i słyszy w iej głosie,

W d z i ę k , co przed c h w ilą uszczęśliwiał Zosię.

(12)

— 172 —

D o pysznćj klatki w arow nej przed ko tem , | Strójnćj k w ia tam i, iaśnieiącej z ł o t e m , '

Pan iej codziennie p o w racał o zm ierzchu;

Codziennie rankiem w y l a t y w a ł na n ią , I , ia k b y D erw isz z Minareta w ie r z c h u , W d z ię c z n y m odgłosem bud ził swoią panią.

P otem , po calach roznosząc piosenki, Latał swobod ny od ręki do ręki.

Nadszedł p r z e k l ę t y , dzień po wszystkie w ieki.

W roszkoszny gaik w z y w a ła hulanka;

Z b ieg ł się ochoczo sąsiad niedaleki;

Zosia tam ujrzeć śpiesząca kochanka, Spiesząca miłćj królować za ba w ie,

C h w y t a szlafroczek; lecz cóź iest w r ę k a w i e ! i— Mysz! mysz! krzyknęła; om dlewam! ratunku!

G dzie ł a n ? gdzie M a r e k ? Benigna! Dorota! — Iuź pełno w domu w rzasku i frasunku.

-— M y s z ! m ysz! w ołaią, kota! prędzej kota! — A le zastąpił kota śmiały M arek .

P o r w a ł przez r ę k a w i p r z y d ł a w ił wroga- W y t r z ą s a z d u m ą ; spojrzeli —- dla B oga!

Nie mysz to b y ł a , nie m y s z , lecz Kanarek!...

Umarła Zosia na całą m in utę;

A gd y strwożone otw orzyła zm ysły, Oczka ptaszyny b y ł y m głą zasute,

O ddech z b y t c ię ż k i, skrzyd ełk a p o w is ły ,

(13)

— 173 —

I śmierci ręka ciężyła na głów ce.

Zebrano r a d ę : ten ż y c z y balsamy,

T e n plastry — Stójcie b y ł głos iednćj damy, A lb o ź to niema Michałka w M ach n ó w ce ? — T u powstał iakiś rozum u obrońca,

W n e t się z e r w a ł y rosterki i z w a d y . M o ź e b y d o b ry b y ł skutek tej rady, G d y b y K a n a re k d o ży ł do iej końca.

W k la tc e , gdzie do suu zamykał p o w ie k i, Zasnął raz ieszcze, ale iuż na w ieki.

Z a s n ą ł; patrz napis w y r y t y na grobie:

„ B la d a śmierć rów n ie w' M ocarzów p a ła ce ,

„ l a k i do klatki kanarka kołace.

,,M nie dziś przechodn iu, może iutro tobie.”

J ó z e f M assalski.

K R O N I K A W Y P A D K Ó W od dnia 3 do 16 Grudnia włącznie.

Rossja. O d w ró t wojsk na leże zimówe do M ultan i W o ło s z c z y z n y , odstąpienie od Szumli i Sylistrji; przejście D un aiu pod fiaratasz i Hir- sową. — W kopalniach Tahisk znaleziono zno­

w u 25 min Platyny. — Chłopom koronnym ch cą cym zakładać sady lub winnice maią b y d ź w ypuszczane bez żadnej opłaty grunta na d zie­

d zictw o pod w arunkam i zasadzania najmniej latorośli winnej na ło k ciu k w a d r a t o w y m , lub szczepił ow o co w ego na 9 ciu łokciach kw adrato­

w y c h . — Pomnik w y s ta w io n y w kościele W i-

(14)

174

leńskim Śgo lana; Hieronimowi Strojnowskiemu dawnem u Rektorowi Uniwersytetu.

Ameryka. Papier słomiany u ż y t y do d ru ­ k u. — B un t niemców w Brazylji 9 C zerw ca 1828 w yzn aczony sąd woienny.

Anglja. Król miał oświadczyć życzenie a b y

*Xiężniczka Angielska W ik to r ja przyięła imie E lżbiety — : P ew ien A nglik w yn ala zł sposób u trzym yw an ia koni gd y się rozbiegaią u ż y w a on do tego d w ó ch klap przy wędzidle 'które po­

ciągnięte w razie potrzeby zatykaią koniowi no­

zdrza i oddech tamnią — w Bergshire pewien d rw a l w y g r a ł zakład porąbania w przeciągu 7 iniu godzin 171 sztuk drzewa — W Manaks- hire pewien wielbiciel Kanninga u c z y ł dzieci swoie najpierwiej w y ra z Kanning wTy m a w ia ć .—

"W. Scott nie przyiął godności rektora u n iw e r ­ sytetu Glasgowskiego -— D y re k cja teatru Lon­

dyńskiego Coyent garden ogłosiła iż nie będzie teatru oświecała gazem lecz świecami wosko- wemi.

Austrja. A rcy -X iąź e następca tronu F er­

dynand postrzelony na polowaniu nie przyszedł ieszcze do zdrowia.

Francja. Liczą teraz w P ary żu 1 , 1 1 1 ulic 2,7000 domów 60 rogatek — Z n an y xięgarz P a ry z k i Pankouke w pow rocie z W ło c h wpadł w ręce K orsarzy i z całą rodziną został zapro­

w ad zo n y do A fr y k i.

Grecja. Urządzenie poczt (Tagidromeion ) w Grecji — Francuzi Panami tw ie rd z y Patras przez Kapitulację.

N iem cy. Pan Oehler w Lipsku fa b r y k u ­ je szale zupełnie podobne Perskim, szal w a ż y ^ funta i może b y d ź przeciągniony przez pierścio­

nek.

(15)

— 175 —

Polska. Litografia przeznaczona g ównie do w y d a w a n ia kart geograficznych p r z y u licy M arszałkowskiej N ro 1397 (*) — Baron E zn er p r z y b y ł do W a r s z a w y iako Generalny Konsul A u s try a c k i na miejsce kaw alera P ro yo st'— r Naj- iaśniejszy Pan chcąc u łatw ić zw iązki Handlowe m iędzy Cesarstwem a Królestw em w y d a ł rozkaz

\ Senatow i Rossyjskiemu urządzenia kom ory cel­

nej w M e r e c z u — Abonament na nóty u tw o ­ rz o n y ii IP . K . L . Magnus.

Portugalja . D on M iguel złamał nogę na p o lo w a n i u — Infantki niebezpiecznie chore.

Turcja. R zeź g re k ó w na w ysp ie Kandji zamordowali ich tu rc y do 750 .

N O W E D Z I E Ł A .

P rzek ład poezji Puszkina (Fontanna Bak- czysarajska, bracia rozbójnicy) zł. 2.

Prospekt na Atlas historyczny Chronologi­

c z n y i Ieograficzny Polski. — Prenumerata na W ykład zgody Imiesłowów fran cu zkich i u iy cie trybu łączącego przez Adama Swiderskiego zło­

t y c h 6. gr. 20 . — Prenumerata na P o w ie ś c i, K lo ty ld a i K lo d o m ir, KlodoweuSiz, K l o t a r , Karloinan i K la ra , Klodjon, i K lo w is złot. 3 . gr. 10 . Prenumerata na pisma rozmaite wierszem i prpzą Felixa P aw ła Iarockiego. zł. 10 — T y g o ­ dnik dla dzieci na miejsce r o z ry w e k . Prenu­

merata kwartalna złp. 4 . — Prenumerata na D yk cjo n arz Francuzko-Polsko-Angielski Adama Świderskieg© zł. 30 . — Biblioteczka dla d o b ry ch

(* ) N a jm n ie j Polakom znaiome karty geograficzne, są

karty P o ls k i, n ie tak dzisiejszej iako dawniejszych iej krain m ianow icie L itw y, W ołyn ia, Ukrainy, P o le s ia, Podola i t. d.

(16)

— 176 —

dzieci edycja druga zł. 12 . — Zasad y A lg e b ry przez B ourdona, przełożone przez W incentego Iózefowicza Magistra Filozofji w P ło c k u zł., 8.

Prenumerata 1 na Bolesława K rwaw oboja z Zan Paula zł. 2 . — E d g ar Gordon z Pani K larke zł. 3 . — Tom pierw szy Anatomji teorycznej Błaźeia Gutkowskiego K r a k ó w zł. 18 .

N óty. W a l c , Marsz i MazUrki na forte*

pjan przez Pannę Palczew sk ę zł. 1 . — T r z y

"Walce przez I. Brzowskiego.

Z A G A D K A .

Co to za polowanię i iakie to zwierze K tóre łow czy zabiwszy do| torby nie bierze, Które wszystkim

b y d l ę t o m a ż

do krwi doiada Które pies rozdrażniony w jednym kąsku zjada, Które gdy się zwinnością uwolni od kaźni Prosto na łowcę skacząc mści się swej boiaźni ?

Znaczenie przeszłej Szarady Karabin.

Objaśnienie ryciny Nro 4i , -B e r e ł axamitny z piórami. Su­

knia z tkanki zwanej plócienko Smirneńskie.

PlaszCz (soiitaire) ‘z dwiema pelerynami i patkam i u boku•

K o łn ierz z fe lp y . K lat ner ki bromowe. Pł.aszcz i pelerynka całkiem podszyta raty netem czerwonym.

Explication de la grnvure Nro 4i. Fig* i . Berret de Velours orne de plumes• Robe de toile de Smyrnę brodee.

F ig . 2 Manteau (soiitaire) a deux pelerines et a p a ttes sur los c ó tes} collet de p e tit uelours rouge, agrafes de bronze Manteau e t pelerines entierement doubles de ratinet rouge•

i |M||

Pismo Perjodyczne M otyl w ych o d zić bę­

dzie i nadal z takimi! iak dotychczas w a r u n ­ kami. Uprasza się tak w stolicy iako i po W o * ie w ó d ztw ach o wczesne zapisanie na rok nastę­

p n y , albowierfi N um er pierw szy ma w yjśd ź 2 go

Stycznia. Beriiński welin do wszystkich exem-

plarzy u źy ty in zostanie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

n y rozsiew a nań tyle uroku- Iakoź Iulja aię opuściła żadnego szczegółu i mądra ićj przew i- dzialność zstąpiła do najdrobniejszych części ubioru

P atrz rzecze do roze^papćj garderobianej oto coś nader dziw nego... N iech licho unićsió' podóbne

wa się między trzecim a ósmym dniem cci epoki obiadowij rachowanym Przec.iągłosć tej wizyty stosuie się gd zie niegdzie do dobroci obiadu który się tym

Drugie celem pracy człeka, podwakroć-maleńkie dziecię, Z w yk ło powtarzać me trzecie W szystkiem cnotliwy się brzydzi Iednak wielu się nie wstydzi.. B y ltb y

nowaniem całuie szanowne to pismo przed one- go przeczytaniem i do serca przyciska.. rączce nie przestawała p ow tarzać iź za mordo.. Obrała sobie za mieszkanie

Redakcja Motyla iest przy ulicy Leszno Nro 660 » Przesłane a nieprzyię- te xiażki lub pisma niezwłocznie źe nietykalnie zwrócone zostaną. Suknia tiulowa

Helena zaięła H rabiego najżyw szą miłością... Helena

Oto ch w ila rzekła córce Pani M orska zadania ostatniego ciosu i zdziałania na zaw sze odm iany ta k niezbędnej tw oiem u