• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. Kwartał 3, nr 31 (10 października 1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. Kwartał 3, nr 31 (10 października 1828)"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

w PIĄ T E K , dnia 10. Października 1828. roku.

Zbytek uległości. (Pow ieść)

Serce nie sługa, nie zna co to pany, Nieda się okuć przemocą w kajdany:

Miłością żyie, do rozkoszy wzdycha, Bez nićj iak kwiatek bez rosy usycha.

le że li oziębłość i nieroztropna pych a szko­

dzą szczęściu małżeńskiem u, z b y te k starań i śle­

pa powolność zarów no spraw uią często niebez­

pieczny sk u te k , i nieznacznie psuią najlepiej dobrane zw iązki. P raw d ziw a miłość mdleie sko­

ro się istota budząca ią u p a d la , chcem y odno­

sić chlubę z przedm iotu ko ch an ia, nuźem y się p rzyw iązan iem nasycaiącem serce i koń czym y na niew olniczem traktow aniu osoby najłago­

dniejszej, kształcącej w ed le naszych skłonności w szystkie gusta s w o ie , pochlebiaiącej n aw et w ym ysłom naszym i poświęcaiącej dla nas tę go­

dność charakteru u trzym u iąca iedynie praw o rów n ości m ałźeńskićj.

U m ężczyzn . nadew szystko, nader łatw o się ustanawia tyranja dom ow a i p rzeciw niej wa-

(2)

źną iest ustrzedz młode ko b iety, które bardzie') kochaiące, słabsze i boiaźliw śze, pozwalaią p r z y ­ w łaszczać bez oglądania, sw ój małżeński udział, które za iedno czułe spojrzenie, za iedno po­

chlebne s łó w k o , za iedno ściśnienie ręki, utra- caią tę pow agę przez naturę im d a n ą , tę ka- żdo-chw ilow ą działalność utrzym uiącą rówTno- wagę obu rodzaiów , poddaiącą siłę iednego, po­

w a b o w i nieprzezw yciężon em u drugiego.

Helena M orska b yła córką obyw atela zmar­

łego w zaciszu dom ow em , po zaszczytnemu pia­

stow aniu poselstwa p rzy dw orze M adrydzkim . M atka ićj której zasługi w y r ó w n y w a ły p rzy ­ w iązaniu, w yd ała ią za H rabię M orsztyna za­

szczytnie inź znanego z k ilk u w ażn ych poru- czeń. M ałżeństwo to które się zrazu w yd aw a ło m ałżeństwem z u k artó w an ia, stało się m ałżeń­

stwem z przyw iązania. Helena zaięła H rabiego najżyw szą miłością. Do w szystkich przym iotów serca łączyła niepospolitą naukę u m ysł obacz- n y którego się mało można b yło w osobie iej w ie k u dom yślać: pisała nadew szystko z gładko­

ścią i czystością które zarazem w y k r y w a ły umie*

iętność najgłębszą i gust najdoskonalszy. Helena przez matkę sterowana, przekładała znaiomości p ożyteczne nad talenta ulotne, które młode ko­

b iety zarzucaią zw yczajn ie t ch w ili, odkąd zaię- te są prowadzeniem dom owego za rzą d u .1 W i ­ działa p raw ie w szystkie młode to w a rzy szk i, składaiące arfę i pendżle a p rzych od zące u sie­

bie do najnieznośniejszego zaniedbania. C hcia­

ła ukształcić sobie w um yśle i w du szy kapitał w ieczn o -trw ały, niezniszczony, k tó ry b y ią po­

ło ż y ł za granicą pocisków n u d y i niebezpie­

czeństwa próżn ow an ia, lecz w tym że czasie

(3)

Helena mi<jiła. staranie nieokazyw ania n ig d y tego co sobie zaskarbiła. N ic ią nie straszyło w ięcej iak w ziętość m ędrki i zaw sze pod pozorami największej p ro sto ty, najsłodszej skrom ności, taiła §wą w artość tak zręcznie iź sam iej m ał­

żonek d łu gi s i ę , czas tego nie b y ł postrzegł.

M orsztyn ze sw oiej strony łą c z y ł to co mogło pannę M orskę u czyn ić szczęśliw ą i chlubn ą mał­

żeńskiego w y b o r u ; uroda piękna, tw arz szlache­

tna i znacząca , ton i obejście czło w iek a p rzy ­ puszczonego do k ilk u d w o ró w E u ro p y , spoj­

rzenie b ad aw cze dw oraka, p rzyzw yczaio n ego czyta ć w sercu ludzkiem i to w y sło w ie n ie ła ­ tw e , o zd o b n e , n am o w n e, w y k ry w a ią c e talent pierw szego rzędu. U ważano iednak pom iędzy temi rzadkiem i p rzym iotam i, prędkość k tó rę n iekied y H rabia posuw ał do p o p ę d liw o ści, za­

ciętość w zdaniu i gatunek despotyzm u k tó ry zręczn ie słonił, lecz który m u nie iednego u c z y ­ n ił nieprzyiaciela pom iędzy tym i, co z nim spoi­

nie w dyplom atycznym gonili zaw odzie.

Pani M orskiej zręcznie postrzegać um ieją­

cej nie u szed ł charakter zacięty H rabiego, iak- k o lw ie k się tenże w y strze g a ł mniej korzystnie przed macochą się stawić; osądziła w szelako przy- z w o ite m , córkę w zględem postrzeżenia tego uprzedzić, albow iem iej szczęście b y ło celem zabiegów i życzeń godnćj m atki. le ż e li szczę­

ś liw ą , pochlebną rzeczą iest dla młodej kobie­

ty p o łączyć się z człow iekiem um ieiętnym , k tó ­ rego zasługi iednaią m u szacunek p o w szech n y , te d y często bardzo niebezpieczną d aw ać m u u c z u ć iego w y ż s z o ś ć , nadto ślepo uginać się w szystkim iego mniemaniom i b y d ź posłuszną skinieniom . Pamiętaj dobra Heleno że p raw a

(4)

ustąpione m ałżonkow i w ym agającem u, nigdy się nie odzyskuią i ieźeii dosyć nie posiędziesz od ­ w agi w czynieniu mu niekiedy oporu, w k ró tce bezsilna połow ica w m ężowskie popadniesz pod­

daństw o.— P ręd zejb y Z bigniew 'p o p a d ł w moie odpowiadała matce młoda n iew iasta, gdybym go nie zatrzym yw ała w e w zg lę d a ch , w uprze*

dzeńiach które dla mnię posuwa p raw ie do n ie­

w oln ictw a. N ie polegaj na to córko. L e w liże zrazu rękę która go głaszcze ale 'na najmniejsze p rzeciw ień stw o r y k iuź w yd aie a moc sw o ią i siłę natychm iast okazuie. Helena uśm iecha­

jąc się odpopw iadała na to straszne porównanie, lak o zaiste L w a u p a tryw a ć "w osobie która ią ciągle otacza względam i, która się zdaie szp ie­

gow ać w iej spojrzeniach w szystko có ty lk o się może podobać, której gust i żądanie zjed noczy­

ł y się nieiako pospołu. T o w szystko córko mo- ia iest skutkiem pierw szego m ałżeńskiego upo- ie n ia , tego ch w ilow ego panowania którem iiws tumanią, inko niezbędną zapłatą tego co późnićj św iadczym y; powtarzam ci to H elen o , kto uzna- ie p a n a , uznaie się iego niewolnikiem .

P ierw sze miesiące pobrania zd a w a ły się p rzek o n y w ać młodą niewiastę, iz nie miała się p rzy czyn y obaw iać tej okropnej niew oli, od k tó ­ rej ią troskliw a matka u chronić chciała.

H rabia w y n a jd y w a ł codziennie przyjem no­

ści któreby m ogły u rad ow ać kochaną iego. Ile le n ę , i dow ieść iej m ężow skiego przyw iązania.

Ońa sama urządzała w domu zabaw y dzienne, co ko lw iek czyn iła w szystko b yło d o b r z e , co m ówiła było uroczne, czego ży c zy ła natychm iast zostawało spełnionem. Sama Pani M orska nie

(5)

mogła się w strzym ać od winszowania córce do*

skonałego szczęścia którego zdaw ała się u ży w a ć i zaczyn ała iu ż mniemać iż osądziła zięcia za bardzo surow o.

N ie w iele, później poruczono H rabiem u sp raw ow an ie interessów p rzy d w orze B erliń­

skim; P o c zy ta ł on sobie za rozkosz zabranie z sobą żony, która wzaiem nie urad ow an ą zosta­

ła z nieprzeryw an ia tego w zaiem nego szczęścia iakiego w swoim dozn aw ali p o życiu . P o rzu ­ ciła w ięc Panią Mordkę nie b ez ży w e g o w z ru ­ szenia i w zięła p rzy pożegnaniu ostatnią prze­

strogę o niebezpieczeństw ie zbytniego pochlebia­

nia m ężow i i korzenia się przed iego zasługą.

O d pierwszej zaraz p oczty zapom niała H elena upomnień matki cztifej i p rzew id u iącej. Po naj­

szczęśliwszej podróży p rzy b y ła uradow ana do Berlina i w tej stolicy przedstaw ioną została do to w arzystw poselskich, przypuszczona do d w o r­

skich, gdzie postawa iej szlachetna i ujm uiąca gdzie w d zięk w ysłow ien ia i gdzie w sty d liw a iej godność, serca w szystkich k u nićj pociągnę­

ły . lej miłość ku H rabiem u rosła cod zien n ie, a niezatrzym ana inź przez matkę trw on iła dla męża w szystkiem i staraniam i, w szy stk ą serde­

cznością. Oddalony od W a r s z a w y , m ałżonek w ićj przekonaniu p o trzeb o w ał ty ch w zględ ó w , ty ch uczyn n ości p o w in n y ch czło w ie k o w i w u rzęd zie którego ch w ile są tak d ro g ie, którego u m ysł iest bezprzcstunnie oddany najwaźniej*

szym pracom . M orsztyn z przyrodzenia w y c ią - gaiący, p rzy z w y ezaiony do uprzedzin i pochleb­

stwa , pozw alał się psuć przez żonę ile się ty l­

ko iej pod ob ało, ona mu zaw sze za w ią zyw a ła s z y ię , perfum ow ała chustkę, pomagała w kład ać

(6)

8

suknie i t. d. posuw ała naw et usłużności aż do klękania przed nim i zaw iązyw an ia szn urków u iego trzew ik ó w . ‘ Słowem odebrałaby' Helena pańskiemu kam erd yn ero w i całe iego zatrudnie­

nie, g d y b y n iek ied y p rzyw o d ząc na m yśl u p o ­ mnienia P. M orskiej nie zatrzym ała się w zb y tk u zabiegów czyn ion ych którym się oddaw ała bez- uw aznie. M orsztyn daleki od przestrzeżenia żo­

ny w tem gatunku zapomnienia! samej siebie, zd aw ał się z tego próżen i; końtent, ; rozum iał iż się w yp łaca ł uśmiechem p o tw ierd zeń ia, słó w ­ kiem łagodnym, zręczn ym karesem .. Helena w y ­ obrażała iż przez to zupełne pośw ięcenie stanie się droższą ieszcze te m u , którdgo kochała tąk serdecznie; podw oiała gorliw ości a ko ń czyła nń p oczytan iu za obow iązek ' tćgó )có b yło ty lk o w y le w e m przepełnionego serca. W k r ó tc e M or­

sztyn w ym agał czegoby mii delikatność- odmó­

w ić b y ła pow in n a, p rzy u c z y ł H elenę do co­

dziennego zajmowania się swoim ustroieniein i ro zk a zyw a ł iej nie raz tonem zw ierzch n ictw a iakiego u ż y w a ł względem ludzi w słu żbie swo- iej zostaiących.

T en despotyzm rozciągnięty do w szystk ich czynności zw yczajnego życia, pow iód ł go. niezna­

cznie do zapomnienia o zasługach , żony i do niepozw olenia ićj najmniejszych w yn u rzeń , naj­

drobniejszego zdania. O b łąkan y anielską sło­

d y c z ą H eleny a nadew szystko nieporów naną iej skrom nością, rozum iał się tak nad nią w y ż ­ szym że zaledw ie odpow iadał na niezbędne p y ­ tania które mu czyniła; zawsze o fu k liw y , n ap u ­ szony i su ro w y, w ym agaiący Wszystko, ze w sz y ­ stkiego nierad doszedł do tej tyranji dom ow ej, do tej podejrzliw ości bezustannie się odradza-

(7)

— 9

iącćj, która m ord u ie, w ystrasza kochanie i za­

smuca w ęzeł h y m e n u , robiąc z iego pochodni zaźew ie niezgody.

Oddalona od k ra iu i od matki Ilelen a, sw o ­ ją miłość ty lk o miała za podporę a Izy za po­

ciechę. Na próżn o .ra d y pani M orskiej staw a­

ły iej w oczach i w r ó ż y ły długie cierpienia, m ogące pow stać z iej słabości; nie miała iuż siły przenieść na sc^bie zw ycię ztw a . Podobna do trzcin y naw ałnością zgiętej ani się mogącej podnieść z w o d y gdzie ią w iatr bezprzestannie n urza, Heleną nie zdołała oprzeć się rozkazu ­ jącem u tonow i i surow em u w zro k o w i M or­

sztyna i została ofiarą najuciążliw szego*.niew ol­

nictw a.

N ieba u lito w a ły się nad iej cierpieuiam i.

M orsztyn którego ch arakter w yn io sły, zniechęcił b y ł pew ne osoby od k tó ry ch zależało p o w o d ze ­ nie iego w y p r a w y , poróżniony do tego z p rze w a ­ żnym Ambassadorem znakomitego M ocarstw a którego pow agi i charakteru należycie nie u czcił, został pow ołan y do kraiu. G w ałtovyn y z tego po­

w o d u nastąpił nań sm utek. Helena, pośpieszyła nieść m u w szystkie pociech y iak ich potrzebow ał le cz um artw ienie które z nim dzieliła, osłodzonem zostało m yślą iż się zobaczy z M atką z £3milją i swoimi. Podróż była u c ią ż liw ą , młoda żona cierpiała bardziej niż i k ied y, hum or H rabiego przeciw nością bardziej się r o z d r a ż n ił; próżno Helena podw aiała usiłow ań i łagodności. O d­

pow iad ał ićj na nie sucho i ostro n iek ied y z urągającą p o g ard a , którę biedna ofiara zaw sze znosiła z cierp liw o śtią. O b ie cyw ała sobie iż potrafi u d ać przed m atką d a w n ą szczęśliw ą spo

(8)

— 10 _

kojność i że p rzyw o ła na pow rót całą pogodę oblicza, która od p ół roku b yła zeń sp ęd zo n a, ale próżno k ry ła co cie rp ia ła , nic nie uniknęło p rzed okiem uważnej Pani M orskiej. Iakźe iej córka w yd ała się zmienioną. O czy iej k tó ry ch w y ra z b y ł tak słodki i .tak szczery zd aw ały się ociemniałe i łzam i zalane. Głos iej odm ieniał się co chwila przygnębionem westchnieniem , a k ażd y w y ra z drżącem i ustami w ym ó w io n y nosił cechę najpokorniejszej uległości- W obec zw łaszcza męża w szystkie te oznaki najgłębsze­

go cierpienia silniej w y d a w a ły się na ia w , nie mogła naw et u k r y ć przed, m atką i gatunku po- mięszania w które ią przytom ność męża wpra- w o w a ła.

N ie iesteś szczęśliw ą , rzekła dnia iedncgo Pani M orska do H elen y, tw oie ogniwa ciążą ci.—

Mnie matko, w ierzcie, że mi w ę ze ł mój d ro g i, że znajduię w nim w szystkie korzyści — W y n io ­ słego stanu, może ;nasyconej am bicji; lecz bra- ku ie córko szczęścia sercu tw em u; lepiej w n iem czytam niż kto inny i nie mnie to potrafisz om y­

lić. Helena w zruszona m atczyną dobrocią i nie mogąca się oprzeć temu tak tk liw em u zaięciu rzuca się w obięcie matki i oblew a ią łzam i. W y ­ n u rz się biedne d z ie c ię , odzyskaj na łonie co cię karmiło i moc tw oią i godność; H eleno prze­

pow iedziałam t o , zbytek twoiej miłości odm ie­

n ił ci m ęża, zro b ił z niego despotę. P ra w d a ; lecz w ierzcie m a tk o , iż w ielką nad sercem ie- go mam ieszcze w ładcę. leżeli mój zapał dla ie.

go zasług i moie zbyteczne m iłowanie ób łąku ły iego p różn ość, w szakże chow a mi swój szai u- cu n ek, śmiem naw’et pow iedzieć uszanow anie, za prowadzenie się moie nieskażone i zupełne

(9)

— i 1 —

pośw ięcenie dla niego. — T o też córko daleka iestem od rozum ienia izby zło b yło 'b ez WapraWyJ pomagaj mi dobra H elen o,"a obiećuię ci p rzy- w ieśdź M orsztyna do w zględ ó w iakie ci są na­

leżne a może do w rócen ia ći na now o całej swo- iej miłości. — O matko nie mam tej nadziei, z b y t on iest nieugiętym .— T rzeb a ró-wnież zostać n ieu­

giętą. — T a k iest n iew zru szon y w postanowie­

niach.— B ąd źw za ie m niew zruszoną w tw o ich .—

W ów czas może gniewem w ytryśn ie. — B y łb y zw y c ię żo n y . — C h ciałb y ze rw a ć zw iązki. — Kt6>- re b y m u się droższemi stały niż* kied y. — P orzu­

c iłb y m ię .— A b y do nóg tw o ich p o w ró c ił.—

Pani M orska której rozsądek stałości się ró ­ w n a ł, dośw iadczyła iż m ęzczyzna nie ła lw o po­

rzu ca kobietę m ło d ą , p ięk n ą , m iłą , nieskażo­

ną i której ied yn ą w in ą b yło iż kochała z upo- ie n ie m : udała przeto zrazu iż nie postrzega w ym agań i ofukliw o ści z ię c ia , k tó ry w iej obe­

cności zawsze się pow ściągał: Helena z swoiej strony zaczęła p rzyb ierać spókójność niezach w ia­

n ą ; za każdym razem gdy: mąż iej czego żądał podaw ała m u to ale bez skw apliw ości. K ie d y się n ie cie rp liw ił aż do zapomnienia p rzyzw o ito ­ ś c i , Helena zaw sze oziębła, lecfc zaw sze u w a ­ żna i usłużna przygaszała pow oli ogień iego u n ie­

sień. Nasz despota niebawem się zm ordow ał b e zu ży te czn ym i krzykam i i skoń czył na żąda­

niu z um iarkowaniem czego się zrazu domagał ź usilnością. T o p ierw sze pow odzenie ośmieliło biedną H elenę która nie bez boiaźn i i nie bez w ysilen ia za ch o w yw a ła to pow ażne ubezpie­

czenie tak bardzo iej zamiarom potrzebne.

D okończenie nastąpi w pszyszłem Numerze.

(10)

— 12 —

Jeżeli sę m ężczyźni dosyć okrutni aby gnębili biedne swoie małżonki, pocieszy się pleć piękna nie rzadkim w te j mierze odwetem; za przykład na i e j stronę posłuży historja moiego nieszczęśli­

wego brata.

M O T Y L i G Ą S IE N IC A (Bajka.) Załuie kto nić umie spokojności cenić, Postanowi)! się m otyl koniecznie ożenić, A więc innych zwierząt wzorem Długo m yślał nad wyborem.

Gąsienica co sobie po listku pełzała,

Najwięcćj mu na zonę zdatną bydź się zdała.

T ak iey skromne ułożenie, T a k ustawiczne milczenie, Przytem różna od owadu, Bez zębów żądła i iad u , Słowem nie bardzo uczona,

Bo znał m otyl źe piekło kiedy mądra żona.

Bez dalszego namysłu szczęście przewiduie I wieczną przyjaźń ślubuie.

A ż tu nie długo odmiana;

Zoneczka luba, kochana

Zrzuca powłokę co ią dotąd k r y ła , G d y panną była.

Juz widać drapieżne n o gi, Sterczące rogi,

W arczące sk rzyd ła,

Słowem poczwara stała się obrzydła.

N a ten traf niepospolity, Stanął nasz m otyl iak w r y ty ,

(11)

— 13

L ecz żonka nie tfacąc czasu, Zaczęła w domu rządy od hałasu:

A naprzód od Iegomości, K tóż to pozw olił waszmości Samemu latać po całym ogrodzie, A z każdym widzę przyiaźni i zgodzie?

Ukrócę ia te zwyczaie.

M otyl słucha — a ta łaie.

Nakoniec tak zgubnego przebrała sposobu, Z e nieszczęsny m otylek pośpieszył do grobu.

T ak nie ieden niebaczny w miłosnej rachubie, Choć wziął bóztwo przed ślubem, w ziął piekło po ślubie.'

K o r r e s p o n d e n c j a .

z nad brzegów N idy dnia 3 Września 1828*

Wielmożny M ości Redaktorze!

Ogłosiłeś W P a n D obr. na w stępie swoiego M o ty la , że głó w n ym Jego polotów obrębem b ę­

dzie literatura — Z e zaś każd ey literaturze pierw sze miejsce trzym a ię z y k ; ztąd w ięc i ia, i moi w o k o licy sąsied zi, w yp row ad ziliśm y po- cieszaiący w n iosek: ze pismo to mieścić także będzie a rty k u ły , m aiące na celu kształcenie mo­

w y ojczystej, nieszczęściem dotąd z b y t zanie­

dbyw an ej.

T y m czasem po kilkom iesięcznem oczeki­

w an iu dostrzegam y: że m otyl lego p ra w ie po sam ych gości różach , rzadko bardzo zatrzym u- iąc się na mniej delikatnych n arcyssach, g d y ż m ówiąc iaśniej pod w zględem oczekiw an ego

(12)

— 14 —

p rzez nas przedm iotu, w y ią w s z y S yn on im y pasibrzućh, obźerca i t . d. nic w nim podobne­

go dotąd znaleść nie mogliśmy.

Spodziewaiąc się zaś : że ieżeli nie cała czy- taiąca p ubliczność, to przynajmniej część iej św iatlejsza, chętniej przyjm uie każdą u w agę o sposobie mówienia lu b pisania, aniżeli c h w i­

low o tylk o b aw ić m ogący traktnt o o ku larach , śniadaniu, obiedzie i t. p. ośmielamy się lubo osobiście nieznaiom i, lecz iako prenum eranci upraszać W P D o b r. abyś p odług p rzyrzeczen ia, daiąc w swoiem piśmie pierw szeństw o literatu ­ rze m ianowicie narodowej, ra c z y ł przytem ile możności nie pomiiać ięzyk a.

W tym celu pragnąc podług sił w łasn ych przykład ać się do tak użytecznej p r a c y ; main zaszczyt mu donieść: iż przedsięw ziąłem z w ie j­

skiego moiego zacisza przesyłać n iekied y m yśli dotyczące rzeczonego przed m iotu , iu ż to w ła ­ sn e, iu ż też moich p rzy ia ció ł, iż b y następnie za pośrednictwem lego pisma pod sąd p u b liczn y oddawane b y ły .

Korrespondencja takow a g d y b y naw et nie zaw sze posłużyła do wyiaśnienia rzeczy; może przynajmniej stać się nieraz p obud ką do roz­

wiązania zachodzącej w ątpliw ości dla ty ch Któ­

rzy nad doskonaleniem m o w y ojczystćj cz u w a ć maią szezególny obow iązek.

, le że li W P D o b r. zezw alasz na zasilanie w sposób p o w yższy swoiego M o ty la ; chciej um ie­

ścić załączony artyk u ł o literze Z. (*) (gd yż od ( w dalszym Numerze.

(13)

— 13 —

pis^wai zacząć um yśliłem ) kład ąc przytem sw o ­ ie w łasne u w a g i, iakie uznasz za potrzebne.

Pozostaie mi tylko nadm ienić ieszcze: iż g d y każdą zamieszczoną p o p raw ę od nas sa­

m ych zaczyn ac pow inniśm y; przeto postanowi­

łem w korrespondencji moiej przestrzegać na- d ew szystko czystości ięzyka. G d y b y w szelako p rzeciw tem u znalazło się k ie d y iak o w e u ch y ­ bienie , to raczysz W P D o b r . zaw sze łaskaw ie sprostować. Z tego pow odu rów nież niech mi w olno b ęd zie prosić G o : o w yru go w an ie nadal z pisma swoiego mniej zrozum iałych w y ra ż e ń , lu b tehnących p row in cyalizm em . do k tó ry ch zdaniem moiem naleźa słow a iaw ić się, palusżko- wać, kysz, łasy, i t. p.

K oń czę życzen iem : a żeb y m otyl Tego sta­

w a ł się coraz bardziej p raw d ziw em utile dulci, proszę oraz p rzyiąć w yzn an ie w ysokiego sza­

c u n k u , z którym iestem W PD obrodzieia . ż y c z liw y m i najniższym sługą.

Z ... cz ieden z prenum erantów .

M O D Y .

N ie bierz za znak k ilk u orderów tej w stą­

żki kolorow ej, która przez rozpięty tu źu rek św ie­

ci na piersiach naszych elega n tó w , słu ży ona do zawieszenia lornetki lu b zegarka.

N o w e g u ziki od koszuli są czw orogran ia­

ste złote, n ad zw yczaj w ielkie.

(14)

— 16 —

Najmodniejsza szpilka do p rzypięcia pele­

r y n y lub chustki iest motyl, którego tułów tur­

ku so w y a skrzyd ełk a am etystow e i topazowe.

N ow e kapelusze damskie robione są z mo­

r y błękitnej róźow ćj lu b białej.

M aterje w w ązk ie p rążki dw u kolorow e przegradzane białą p rąźką zow ią się żebrowane.

W o re c z k i damskie do chustek od nosa ma- ią form ę czapki M andaryńskićj, s3i koloru sza- mua (iak nankin in d yjski) bram ow ane błękitno lub czerw ono.

S Z A R A D A .

I dwie pierwsze, i trzecia, są udziałem człeka, Iedno po zgonie duszę, drugie ciało czeka,

W szystk o , w Polszczę, nazwisko miejsca rozko­

sznego ,

T ak w guście iak w ozdobach, nieporównanego.

______ _______ 02.

D o dzisiejszego Numeru p rzy łą cza się R y cin a N ro gi.

w Dr u k a r n i Rz ą d o w e j n a p r z e c i w k o D y r e k c y i

' i Ka n t o r u Gł ó w n e g o Lo t e r j i.

Cytaty

Powiązane dokumenty

P atrz rzecze do roze^papćj garderobianej oto coś nader dziw nego... N iech licho unićsió' podóbne

wa się między trzecim a ósmym dniem cci epoki obiadowij rachowanym Przec.iągłosć tej wizyty stosuie się gd zie niegdzie do dobroci obiadu który się tym

Drugie celem pracy człeka, podwakroć-maleńkie dziecię, Z w yk ło powtarzać me trzecie W szystkiem cnotliwy się brzydzi Iednak wielu się nie wstydzi.. B y ltb y

nowaniem całuie szanowne to pismo przed one- go przeczytaniem i do serca przyciska.. rączce nie przestawała p ow tarzać iź za mordo.. Obrała sobie za mieszkanie

M iłość dziecięcia mamiła tę duszę czystą i ufaiącą względem podobień- stwa tego nowego zjednoczenia... M ogę przyznać się Mamie iż mi Bronisław iest

Redakcja Motyla iest przy ulicy Leszno Nro 660 » Przesłane a nieprzyię- te xiażki lub pisma niezwłocznie źe nietykalnie zwrócone zostaną. Suknia tiulowa

Oto ch w ila rzekła córce Pani M orska zadania ostatniego ciosu i zdziałania na zaw sze odm iany ta k niezbędnej tw oiem u

strzeni panow ania, ieden z to w arzystw a, broni reszcie, przystępu do sw ego niegrodzonego