• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. Kwartał 3, nr 32 (17 października 1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. Kwartał 3, nr 32 (17 października 1828)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

w P I Ą T E K dnia 17 . Października 1828.. roku.

Zbytek uległości (dokończenie).

C o b y ło dziennie M orsztyn ow i pow odem do zepsucia h u m o ru , to n ajw ięcej iz go iu ź u d w o ru przyim ow ano zimno i nieuprzejm ie.

M ałe pow odzenie w ażnej w y p r a w y którą mu zlecono w trąciła go w zupełną niełaskę; C h ciał się uniew innić a dow ieść iż nieodzow ne okoli­

czności iedynym tego b y ły pow odem i w y g o ­ to w ał n aw et uspraw iedliw iające siebie doku- m enta, lecz g d y zw ierzchn ość ftie zaw sze słu ­ szności dom ierzyć może a nieprsjyiacioły M or­

sztyna groźn ym i b y li w ła d z y która go w y sła ­ ł a , nie w ah ał się przeto naganie postępowanie M orsztyna któ ry się usunął z żółcią i o b urze­

niem , obiecuiąc sobie nie w racać do dyplom acji zanim by się nie o czyścił z w in y którą mu zarzu ­ cano.

(2)

— 18 —

T o iednakże zdarzenie mogło mu stan obra­

n y pobróździć i zatrzym ać go w iaśnieiącym za­

w o d zie a lubo starał się pozornie udaw ać rzefcz za fraszkę , iednakźe sk ry cie d rę czył się nie m ało; i tem zgryzieniem przesiąkał iego hum or k tó ry się coraz nieznośniejszym stawał. Próżno Helena podw aiaiąc w ów czas w zględów i cier­

pliw ości, przypom inała m u moc d ow odów i oko­

liczności m ogących pognębić iego n ieprzyiaciół i p o w ró cić ufność i szacunek u r z ą d u , zale­

d w ie odpow iadał na to co mu praw iła młoda b ia ło g ło w a , słu chał ią ze w zgard liw em zaprzą- tnieniem i nie m ógł poiąć iak ona śmiała się zapo­

m inać, do w yn urzenia m u swoięgo zdania i do proiektow an ia mu osnow y postępowania. H e­

lena w ię c postanowiła um ilknąć i posiłkowana przez matkę nie uprzedzała męża w niczem, trzy- maiąc się stale tak obranej kolei.

P ew ien w y p a d e k zd aw ał ąię temu stawić przeszkodę. P ó łk o w n ik N. W u j H rabiego w ła ­ ściciel bardzo pięknego mieszkania w Podlaskiem um arł i M orsztyn popadły w niełaskę c h w y c ił to zdarzenie skw ap liw ie za p o w ó d w yiech a- nia ze stolicy. Oto ch w ila rzekła córce Pani M orska zadania ostatniego ciosu i zdziałania na zaw sze odm iany ta k niezbędnej tw oiem u szczę­

ściu. M ąż twój zd ziw ion y iuż nieznalezieniem w tobie ty ch W zględów do któ rych go p r z y ­ zw y cza iła ś, mnie przypisuie podobne oziębienie i ma zamiar znow u cię ó n iew olę p rzy p ra w ić skoro się rozłączem y z sobą i dla tego tez nie w z y w a ł mię do podróży. N ależy z nie'j k o r z y ­ stać, dla przy w iedzenia stopniami tego despotę do uczucia ceny poświęcenia i uczynności , do niegardzenia w tobie tem, co b y pow inno b y d ź

(3)

— 19 —

iego życia u ro k iem , do przyznania w reszcie za- sług może z b y t skromnie przez cię u k ryw a n y ch . M yśl o tćm iż w tw oiej dłoni trzym asz w łasne szczęście lu b niedolę ostatka ż y c ia .... a przeto i moiego. leżeli podasz się na ć h w ilę , tw ą pod­

ów czas uzbroiony słabością, M orsztyn zostanie najuciążliw szym ty ra n e m , ieżeli się oprzesz, ie- ŚU zachow asz tę siłę narzucaiącą uszanow anie która ci iest w łaściw a, ujrzysz go iej się poddaiące- go i staniesz mu się tem droższą iż ci zadał w ię ­ cej m ozołu w ośw ieceniu go i w n ap row ad ze­

niu na tor p rzy zw o ity. M łoda niewiasta p rzy ­ rzekła matce w yp ełn iać ściśle co j iej przep isy­

w a ła , cóżkolw iek b y iej sercu kóchaiącem u i trw ożnem u znosić przyszło. Poieehała w ięc z M orsztynem uradow anym z w yw iezien ia u le ­ głej swej niew oln iczki i usunięcia ićj od nadzo­

ru i porad Pani M orskiej. W ró c ił M orsztyn niebaw em do daw nego w ym agania i ofukliw o- ści, Helena b yła nieiako przym uszoną w yp ełn iać p r z y nim ob o w iązki kam erd yn era, lecz iuź nie- szła iak daw niej na w y p rzo d k i iego życzeń , ale iedno pełniła to, czego żądał, do czego ią p r z y ­ muszał i to b y ło w iele... Iednak ten zb aw ien n y opor uprzedzenia go w e w szystkiem , niedostatek cznym b y ł ieszcze: trzeba b y ło mieć odw agę odm ówienia mu gd y żądał, rzeczy niep rzyzw oitej mog^cćj u p o k o rzy ć tę w którejby pow inien sza.

n o w ać i dobroć i m ałżonki nazwisko. Helena stokroć się kusiła w y k o n a ć śm iały pom ysł, cze­

ka ła ty lk o sposobności któraby nie z b y t dra­

żniąc m ęża, dała mu uczu ć śmieszność iego d e­

spotyzm u. Los p o słu ży ł iej nad życzenie. M or­

sztyn lu b ił namiętnie polow anie, okolica p ozw a­

lała mu się często niem zabaw iać. Ztąd też od rozpoczęcia w ielkich ło w ó w w yie żd ża ł zrana

ł

(4)

20

i pow racał na noc często w nieszczęśliw ego m yśliw ca hum orze Pew nego dnia p rzeb iegł­

szy w ięcćj iak z w y k le przestrzeni w porę dżdżystą a nieustrzeliw szy ani sztuki zw ie rz y n y , p o w ró cił w szarym k o lo rze, u b ło co n y po k o ­ lana i p rzem okły do nici. Helena śpieszy kazać mu odmienić bieliznę, dokłada w szelkich starań potrzebn ych zd ro w iu tyle dla niej drogiemu.

N iedługo M orsztyn rzuca się na kanapę w yciąga nogę ubłoconą i m ów i ofukliw ię do żony. „Z d ejm kam asze!...” T a udaie iź tego nie słyszy i zbie- raiąc w szystkie siły , bud ząc całą o d w a gę , po­

stanawia nie bez w ielkiego bicia serca dadź na­

reszcie niepoprawionem u despocie zasłużoną na­

u k ę. „ C ó ż , rzecze ofuk liw ię, c z y nie sły szysz, zdejm źe mi kamasze.’’ Helena poziera nań od stóp do głó w , dzw oni natychm iast i m ówi w ch o­

dzącem u lokaiow i, „zdejm Panu kamasze.” M or­

sztyn zostaie zdum iały. P ierw szy to raz żona śmiała mu staw ić opór a iednak była samą od­

dzieloną od matki, iej ton, ićj postaw a,głos, w szy ­ stko zw iastow ało niew zruszone postanowienie.

Podczas odpinania kam aszów p rzez służącego, m yśliw iec nie przestawały miotać na żonę okiem badaw czem i surow em , która tego nie znosząc i boiąc się zn iszczyć ow oc m ęzkiego przedsię­

w zięcia, w ych o d zi natychm iast i udaie się do bawialni.

M orsztyn nie pokazał się w ieczorem i k a ­ zał pow ied zieć iź znużony polowaniem spać się b y ł położył, Helena kilkakroć posłała go p ytać c z y lib y czego p o trzebow ał i pod pozorem nie- p rzeryw an ia mu spoczynku , przym usiła się do tyła iź nie stanęła przed strzelcem którego zu ­ pełnie sprow adziła z tropu. P rzep ęd ził całą noc

(5)

— 21 —

p raw ie , nad rozw ażaniem dziw nego fenomenu nadspodziew anej odm iany w m ałżonce która ze swoięj stręn y nieprzestaw ała m yśleć nad tem co miała odw agę dokonać. Bała się rozd ra­

żnić m ęża, o b r a z ić ie g o p ych ę , opierać się iego zw ierzch n ictw u . N azaiutrz rano posyła d o­

w iedzieć się, o iegd z d ro w iu : odpow iada ićj i i przepęd ził noc niespokojną i źe cierp i w ie lk i ból gardła. Helena nie b a w ią c leci do męża, po­

śpiesza odd aw ać m u starania usłuźnćj żo n y , a uprzedzen ia które w te d y c z y n i, tak z obowią*

zk u iako z n ałogu , raduią despotę rozum ieią- ćego ze biedna niew olnica p o w ró ciła do z w y ­ czajn y ch w ię zó w . D ośw iad czyła w ów cęas Helena tej poniźaiącej w zga rd y , ty ch ofuknień u cią żliw ych k tó re znosiła ty le ra zy a któ rym dała pow ód p rzez gatunek zaniechania, wpra»

w ia ią c y dom ow ego tyrana w rozum ienie iź mię­

d zy nim a zoną b y ła przestrzeń którćj m ierzyć ani m ocy ani praw a nie miała. W re sz c ie znu­

ż y w s z y cierpliw ość dobrej H elen y, wstaie ubie*

ra się i podaie iak zazw yczaj nogę zenie dla zawiązania m u obuw ia. B ardzo rad b y ł u jrze ć ią u nóg sw oich dla odpokutow ania nieiako w czorajszego rokoszu. A le iak źe się zdum iał t w id ząc żonę rzucaiącą nań spojrzenie o zię b łe , dzw oniącą na kam erd yn era którem u w ych o d zą c rzekła. „ Z a w ią ż o b u w ie pańskie i pamiętaj ni­

g d y tego niezapominać.’’

T o w tóre odparcie dosyć dobitne, nie p o zw o ­ liła iuż M orsztyn ow i w ątpić że zona iego u tw o ­ rzy ło proiekt zrzucenia się z niew oli w której

dotychczas ią trzym ał. P o ró w n y w a ią c w ów*

czas to z gó ry odm ówienie z troskliw em i stara­

niami które mu śpieszyła zrana od d aw ać dla

(6)

*22

uśmierzenia bólfesci , poznał iż i& sli'żaw sze b y . ła gotową pełnić 'obow iązki m ałżonki kocłiaią- cej i zyczliyyęj jJ ''tedy^ cbciała • 'źac^ować” także w szelką ze swej strony p o w ag ę !T e m yśli p ó grąży- ł y go w głęDÓkie zadum ienie. Unikał przytom n o­

ści H eleny przez dzień cały, iadł obiad w są­

s ie d z tw ie , w ró cił w ieczorem rozm arzony, mil­

c zą cy i udał się do swoiegó pokoiu gdzie całą ndc przepędził w w alce p y c h y i m iłości, na­

gany i pbtw ierdzęnia. N oc ta nie b yła z naj­

spokojniejszych’ dla młodej n iew iasty, opór' ten zdął się iej prźeodważnym ," sądziła lęk liw ić iź za nadto ' obraziła iego charakter g w a łto w n y i nieugiętą pychę. Żało w ała nieiako iż. ta'k puń- ktu ak ye matce była ppśłusżną i nie. bez .piew y- lijówńej trw ogi ujrzała naźaiutrz rano M orśzty- ria w chodzącego dó iej p o k o iu .' ^Zachm urzenie i' zaięcie malowało się na iego tw arzy,- chód W yd aw ał czjłpwieka chcącego utaić pomięszaiiie duszy. Z w racaiąc w reszcie o czy rie Helenę fyitora spuściła swpie , 'r z e k ł' 'iej' głoSem .zmie­

nionym Mośćia -rani poiedziem y natycłlfniaśt do-stolicy w ybieraj się w drogę. 1?Ó ty c h sło­

w ach rwyó^ódzij^w; ip w arzystw ie'1 młofiej n ie­

w iasty zbładłćj, przelęknionej i prZekotia^ej. ze utraciła i to p r ź e z ; własną w in ę , serce w y n io ­ słego męża którego ‘ załtiie iśT niezaszćzędzała ostrożniej. U tw ierd za ią w tćm okropnem do­

mniemaniu zachow anie śię lodow ate M órśzty- rją któ ry pczez całą drogę nie p rzem ó w ił do niej słów ka, nie okazał najprostszych w zględ ó w . Z aw sze zam yślony iak g d y b y w ielkim za ię ty proiektem każe w o źn icy pędzić, ile siły, p r z y ­ b y w a do stolicy w ysadza Helenę do Pani M o r ­ skiej a sam się gdzieindziej u daiąc znika' iej z oczu.

(7)

— 23 —

1 M łoda Helena d rżą ca , k ro c zy do pokoiu m a tk i, opow iada iej z najmniejszym i szczegóła­

mi co się stało; M a tk o , zaw oła rzucaiąc się w iej obięcia,’ cóżeśm y zro b iły — Co nam k a ­ zała córko, naszej p łci godność i słuszność tw e ­ go praw a ;— Utraciłam na zaw sze serce moie*

go męśa —- P oniew aż on nigdy nie b y ł godnym tw ego — Z e rw ie nasz ;?w iązek.'— Złam ałby tw e o k o w y —*■ la k ze b y d ź oboiętną takie nieszczę­

ś c ie ? — „ M ó w ią c sobie’’ ,,niezasłuźyłam na nie i poddając m il się bez narzekanią — A le iakże znieść! ie z d o ła ć — Pom nąc iż ci zostaie szacu­

n ek w szystkich u cz c iw y c h ludzi i przyw iązanie m atki.” L ■

tjdy^Pani^ M orska i iej cÓ Fka takiem wy*

nurzeniep) um acniały się p rzeciw k o grożącym przeciw nościom , M orsztyn udał się do N aczelne­

go zew n ętrzn ych poruczeń od którego w czora b y ł otrzym ał listek p o w o d u iący tak nagłe do miasta ^przybycie. C zekałem w as niecierpliw ie rz e k ł N aczelny podaiąc ;m u rę k ę ; popełniono w zględem w as niesłuszność którą pragnąłem n a p raw ić. L u d zie możni zazdrośni w aszych zasług kn ow ali na w aszą zgubę, ale d o w o d y ró­

w nie silne iak óczew iste zaw arte w podanem u sp raw ied liw ien iu — W iakiem usprawiedli- w iem u laśnie W ielm o żn y P an ie? tracąc nadzie­

lę pognębienia k ie d y źk o lw ie k m oich nieprzyia- ci.ół aiicem nie p o d aw ał do W aszej Naczelnej M o ści — A w ię c ktoś w am u słu ż y ł , obacz i czytaj — W ręcza mu dosyć długie pismo w którćm z pierw szego w ejrzenia poznaie rękę sw oiej źoriy. M usiała prow ad ził N aczeln y, osoba ta b y d ź razem z wam i, znać w szystkie szczegóły w aszego zlecenia, niepodobno bow iem bronić się z w iększą mocą p raw d ą i iasnością,

(8)

— 24

nie! można b y ło lepić) dow ieśdź praw ości w a ­ szego postępowania. O dbierz w inną nagrodę w p r z y ię c iu zlecenia do A u s tr ji a. dla za p o b ie ­ żenia wszelkim przeszkodom w yp ro w ad zen iu interessów znośmy się odtąd bezpośrednio.

M orsztyn rozum iał się w e - śnię 5, ani iuż w ątpiąc żę Helena sama napisała pffdawie k t ó ­ re mu Wracało i honor i miejsce.',' pb&piesza ią ogląd ać, przyieżdża do siebie, py^ta o.n ią u lu ­ d z i, przechodzi do Pokoiu Pani Morsk^ej,^ p rzy którćj znajduie młodą białogłowę^ przeiętę bo- iaźnią na szelest krok ów małżęjńka;. pp^jrzega na iego tw a rzy w yra z najżyw szej rado^ćif, w i­

dzi o czy iego'^ w rócon e na sw óie ^/złysjf nie­

w yp ow ied zian ym w dziękiem ‘'m iłaźcjii ii;w.dzię- czności, czu ie sw e ręce-piJzyćiśniong ido-Jerca i do ust M orsztyna’, 'słyszy go jy re s z ć^ w ym a- w iaiącego na klęczkach tę s ło w a : ,$H)er4n o dro­

gą Heleno, iakżem cię nieznał!’’ Seyb!<^ść;z ia- ką w b ić g ł na. schod y i w zruszenie którem bgar.

n ion y, w ięcej m ii w yrze c nie daią. ftelena przechodząc nagle z gw ałtow n ćj trw ogi do najsłodszego iipółetoia-, :p yta M orsztyna ó-jśrzy- 'czynę tak szczęśliw i^ nadspodziewanej odm iany.

W racam od Na-ćźeinefgfo rż e c z e , — Podanie.tw o­

ją ręką p isa ń e -j^ Eo^e'!- zaw ała Helena > czyliż b y się u d a ło ? . i '. e< silę że w id ząc męża ofiarą potwarży^ l^tófa; rfa .próżno zn iszczy ć

•się starał i Jitóra^iiiógłrf całego -życia iego -nie­

szczęście u c z y n i ć ^ s ię p o raz p ierw szy puścip. -.na'piśmie Wodze swoim myślom. P rzy - 'daie żeJzebrarYpiśzy kilka ;w ażn ych dokum entow które^Hrabia na &toliku zóstawiał, u ży ła chwał ' sainothości do napisania 'usprawiedliwienia:, ma*

ża •, i/ 'nioWierzy-fe ;tb pismo przyiacieloyt'!.''N-a-

(9)

czeln ego, k tó ry obiecał iemii gapi emu tylko ie oddać , , W i ę c przejm uie M orsztyn k ied ym cię trzym ał w upokorzaiącej n iew oli któfćj się jeszcze w styd zę, gdy cię p o ró w n yw a łem z isto­

tami słabem i k tó ry ch udziałem iest pełzać się i słu ch a ć, ty w yn osząc się nad kobiety lat tw o ­ i c h , w alczyłaś moich n ie p rzyia cio ł, ratowałaś mą p o czciw o ść;!.. A niele d o b ro ci, odbierz dzi­

siaj n ow ą z moićj strony przysięgę kochania cię i uczczenia iako w zo ru p łci iw o ie j; H ele­

n o , p rzy b iera iąc tw ą godność pow róciłaś mi m oią a w y M atko, rzecze do P an i M orskiej podzielaiącej szczęście C ó r k i, tw oim to radom , tćj bacznej u w a d z e , i m ocy duszy która was o d zn acza, Helena i ia w inniśm y szczęśliw e zdarzenie śćieśniaiące na zawsze ogniw a połą­

czenia n aszego, ah matko n ap aw aj się tw oiem d ziełem ! U ściskał po ty ch słow ach i matkę i cór­

k ę i w szy scy troie razem radośne łz y ronią. — Helena tak w ielkie zadziw ienia i radości uczii- ła w zruszenie iź m ów ić nie mogąc obracała ko­

lejne na m atkę i męża spojrzenia. „ B y ła m p e ­ w n a , rzecze Pani M orska, ze nam się zamiar uda. P iękn ość, m łodość i p raw d ziw a zasługa ty le maią w ła d z y nad sercem poczciw ego czło­

w ieka ! nie możesz kochana córko dosyć m iło­

w ać męża k tó ry cię pobud ził do m ę ztw a , do zw yciężan ia go cierpliw ością i do obronienia pi­

smami ale strzeż się z b y tk u podległości, pomnąc zaw sze na to co ci powtarzam raz ostatni. „ K t o uzn aie ty ra n a , uznaie się iego nie wolni- kiem .”

(10)

01 "! 'Odp6wiedź na L ist Fana Z.

' *2?w ielkićm ur a do wa niem p rzeczytałem wer zw a n ie' W Pana Dobrodzieia i u w agi lego w zglę­

dem częstszego nagabania literatu ry, a miano­

w icie ięzyka w tygod n iku którego się redakcją zatrudniam ; pośpieszali przeto zadosyć Uczfynić lego źądanioiń prżeź usprawiiedliwieńte d o tych ­

czaso w ych materji;

P oczątkow e-n u m era M otyla z a r y w a ły nie­

co świstka literacko k ry ty c z n e g o : w szakże g d y ,nie .przystał® na ^drobile pisemk.o zaczyn ać od pow ażnych, w y h o k ó w g d y nadto -zjawiająca się K ro n ik a -lite ra tu ry polskiej miała W: nieiakim zastępow ać w zględzie > pożądaną gazetę litera- icką,, ;zm iep iaiąc• przć.to■. dążenie,, rz u c ił się M otyl na róże, i dobrze m u z tern b yło. W szak - źe , g d y b y ś b y ł W Pan D obrodziej znał M oty­

la od ia jk a ,. znalazłbyś b y ł ieszćze . p rzy nich -i; cierń polskiego ię z y k a , to iest: porów nanie Śniadeckiego z Felińskim w zględem i z ogon­

kiem;

W iadom o W P D o b r o d ż ie io w i, źe w p rze­

kształcaniu. się ow adów i'est pora , w któ rćj śię one1 n ad zw yczaj żarłoćznem i st&iąc, pochłaniają cb łę' otacza i całą swoią istotę w żołądek pra- Wić zamienićiią. L u b o się od w spółbraci M o­

ty l, pod Względem moralnym niestałości, cokol­

w i e k odrod ził:, w szakże pod względem fizyczn ym u legł przyrodzonym p ra w o m ,

i tem się tłómaczy źe nie działał inaczej.

leżeli w szakże przyzńaie się do traktatów o śniadaniu i obiedzie, zaprzecza traktatu o o k u ­ larach będącego pow ieścią, która śnadź W P a n u

— 26 •—

(11)

'27

D obrod ziejow i zarów no, dla ch w ilo w ej u ży te­

czności, do sm śku nić1 przypadła. *'

•.u i . nr * ' o t i r ,q : t - -r ■, ,■ j f . n n k i a j>ju:

' ‘L e c z tip itr y w a ł M otyl u żyteczn ość innego r o d z a iu , która Się z cizasem dopięto zd o ła o ce - fn ię.'''-I^ zyk p o lsk i, ię zy k ko n tu szo w y, dobrym , obfitym się o k a za ł w e w szystkich gałężiach nauk.

iZ-s^tuk u m ysło w ych i m echanicznych, w e wszel- liiiił‘kl£rufiku nagięcia, w y ią w s z y W najważniej­

szym ' piątnuiącym ostateczne onego w yłam anie i 1‘tifctólerHft v t o iest, 'w kategórji pfotoczriego ihd- Wlfefda.' 'O d z ie Polak' c h cia ł b y d ź w esołym 41'ekkiiiijj'stawał się najczęściej rubasznym . R zad , k iś (Al tegó S^yiątfei w id zim y w K rasickim , T rę ­ b ack im i N ie m c e w ic z u , tem mniej u d w ó ch 'p ie rw s zy c h do w y ią tk ó w p od ob n e, że delikh- 'tfia 'żartobliw óść' w' w ie rsza ch , komcd jach łu b 'bpi^ach. lbbdróży, cale różna iest od w esołości potÓGznĆjl; źatazem poufałej, drażliw ej i oby-

; ć I z a jn e jk t ó r a nam się od F ran cu zó w z prze- m ialią p olityczn ych rząd ó w dostała, i całkiem odmieniła tok i sposób najuczciw szej;, ch o ciaż­

b y w esółości Pana Podstolego, C ześnika, Pod­

skarbiego, na dzisiejszą francuzko polską;1 polero- w niejszą i p o w ścią gliw szą , Panó\v^ 'iłr a b ió w , B aron ów i R ad zców Stanu.

T y le o w id okach p o żytk o w ych M otyla.

Z tego to p ow odu pozwala on sobie w y g rz e ­ b y w a ć w y r a z y mniej znane,, ry z y k o w a ć mnie'j znane z w ro ty i na kilkorakiem u ży c iu cien iow a­

nego przyrostkam i słowa* bogactw a ięzyk a za­

k ła d a ć , u n ikaiąc iedti skże w ielolicznych skła- - danin, które niezamożność w u bran iu, lecz za­

możność w sposzyw an e łachm any ozńaczaią.

A le dobrze uczu w an ej zuchw ałości sw oićj w tej

(12)

t 28 s b

mierze nie broni, w p rzek o n an ia, źe dla k ilk u d ru kow an ych aęku szy ięzykow ość., się polaka nie natrąci, iezeli poznana potrzeba bogacenia .iej w ycieczkam i po za k o lein y utartej, d rogi,

ogólniejszego iej popędu nie nada.

Co się tycze słow a iawići u żyw am go dla następnych p o w o d ó w : Przyięto w p ra w d zie pow szechnie w ię zy k u polskim przenośne u ż y ­ cie słow a w ychodzić, m ów iąc o u kazan iu się na w id ok pisma, x ią ik i, g a zety itp. . W sza k ciż lubo M otyl ma nogi, k a żd y zapew ne uczuip w ięk szą w łaściw ość pow iedzenia M otyl w ylata, niż M otyl w ych o d zi. Ieszcześm y meoswoięrti w N aturze naw et w id zieć maszerunek M otyla.

Z e zaś ciągłe i ustaw ne żartow anie (aź w d o­

niesieniach kilkakrotnie p ow tarzan ych , nie p r z y ­ stoi, w ięc zamiast w y r a z ó w : w ychodzi, w ylata$

ukazuie się (*) przenoszę w y ra z iawiif się iako w łaściw szy, logiczniejszy, a nadto, w j.ięzyk ach francuzkim i niemieckim ( paraitre, erscheinen) w ta k o w y mże znaczeniu u ży w a n y . — K o ń ­ czę niniejszą, p rzy d łu g ą może w yrzek a ią cym iu ż czytelniczkom od p ow ied ź, poleceniem się ła­

skaw ym nadal w zględom gorliw ego o dobro publiczne Korrespondenta.

P A R Y Ż .

N iektóre listki upadaiące z w ierzch o łk ó w d rzew w Tuilleries i mieszaiące się w sztuczne k w ia ty elegan tek , ostrzegaiąc ie iż p rzy ro d ze ­

(*) kio się raz ukazał, musi bydi tenże sam aby się ukazywał lyrn czasem numer a coraz inne, a przy śiyiadkach ukazania zoslaiące.

(13)

29 —

nie w k ró tce sw oie w d zięki utraci zdaią się ie*

szcze zaostrzać Ochotę do przech adzek. Skoro się p ięŁ n y w ieczó r p rzeczu w a w n et gru p p y ro zm aitych stanów rozm aitych rodzaiów snuią się k u aleom pom arańczow ym i stawią postrze- gaiąćym text rozm yślań stosow n ych do w ie k u ich i gustu. N iek ied y u szczyp liw a k ry ty k a do­

chodzi do uszu tej co ią w zbu d ziła, przesadzona p o ch w ała m ąci w esołość tej co ią n atch n ęła, gorsząca aw antura głośno o kim opow iedziana czyn i go w k ró tce przedmiotem ukarzaiącej c ie ­ ka w o ści dla w szystkich k tó rzy ią słyszeli.

D w ó c h starców sied zących w ieczorem p rzy gabinecie czytania opłakiw ali te nadużycia w o l­

nego m ówienia które się w publicznem m iejscu pow ściągnąć nie d aie, słyszeli Ł ilku z młodzie­

ż y nielitościwie szyd zą cy ch ze staruszki, iedną ręką na słudze opieraiącej się, drugą zaś trzy- m aiącę na licu pieska na którego ż y w e r u c h y z m acierzyńską pieczołow itością poglądała- Śm ie­

li się z iej b iałych w ło só w które na pół osła­

niał k w e f b lo n d y n o w y czarn y, narągaiąc się m ierzyli ramiona schylone od w ie k u a może i od ch w a le b n y ch tru d ó w , k o ra lo w y nadew szystko sznurek słu żący za lice dla pieska b y ł przed­

miotem najostrzejszych p rzekąsów . N ieszczęśli­

w a m łodzieży m ówili starcy, zn iew ażacie b ez­

karn ie i p łeć którąb yście kochać i w ie k , któ- r y b y ś c ie szanować pow inni. U bolew ajcie raczćj nad tą która um iaw szy kochać i podobać się za m łodego w iek u ma tylko pieska tow arzyszem a sm utne może pam iątki pociechą — A le prze­

chadzająca się staruszka obróciła g ło w ę a star­

c y nie mało ujrzeli się pomszczeni, ieden z trzech m łodzieńców poznał m atkę dw aj d ru d zy dobro­

czyn ną opiekunkę.

(14)

— 30 —

Ł ań cu szki emaljowane. w i e l k i c h elegan­

tek b y w a ią z dziesięciu lub, dw unastu kolorów ogniw ka są kształtu liczb y 8*

"W kraiach gdzie fa b ry k i baw ełniane są po­

spolite, tak mało iest deszczosłonów pow leka­

n y ch iedw abiem £e o ty ch którzy noszą iedwa- bne pow iadają „B o ga ty, deszczosłon iego ubra- n y iak iego zona.

Iest w P aryżu oddzielna klassa elegantów znana, pod nazwiskiem klassy zięciów - Iest to ze ią tak nazw iem y b ractw o n o w o -że ń có w . Dzień m odny Ernesta fN ro 24 M otyla) o nich daie w yob rażen ie oni to spraszaią w ieczo ry dziecin n e, na k tó rych m aleńkie ch ło p czyk i i dziew częta pod protektoratem słusznej, dobrej p rzy ia c ió łk i, składaią kad rylle i kontradanse.

W ogólności maleńkie te lalki lepiej tańczą iak w ielkie. D obiera się ch ło p czyk ó w od lat 10 do. »4 a d ziew czyn ek od B do 11 g d y ż pierw si o. tej porze myślą ieszcze o zabaw ie g d y drugie w takim źe w ie k u iu ż ; podobanie się w głow ie utuią.

W ach larze maią zarów no św ieże m ody, naj­

nowsze są z piór albo z kitajki m alowane w gu- śęie C hiń sk im , n ajw ykw in tn iejsze z szyld k retu lu b perłow ej m acicy w stal lub złoto opraw ne;

najdroższe z kości słoniow ej w yrab ian e koron- $ ko,wą ro b o ta, ale odznacza się ieszcze, św ie ż y W ynalazek w ach larzów pergam in ow ych na któ-

(15)

— 31 —

rych . w cieniow e k o lo ry najpiękniejsze ^malo­

w an o w ień ce. T ło w achlarza biało zostawione słu ży do w p isyw an ia n a zw isk , notatek, pamią­

tek częstego p rzyw od zen ia oczom w ym agają­

cy c h . W a ch la rze te balom szczególniej pośw ię­

cone maią zaraz i o łó w ek ale u chow aj Boże w ó w czas p o d o b n y w ach larz z g u tić , zostaw ić, lu b p o ży czy ć. —

M ałe k a s s o l e t k i do essencji u ży w an e i na łańcuszkach noszone b y w a ią z perłowej;

m acicy otw ieraią się w e środku na złotych za- w iaskach.

Nie p rzy jd z ie , m ów iła Am elja przechodząc się w ielkim krokiem po pokoiu nie p rzy jd zie!

i z gniew em bilecik w ręk u targała. Cóż począć;

w co się obrócić? ten czło w ie k mi tak potrzebny ach czuię źe z iego p rzy c zy n y nie mogę b y d ź ńa balu i łz y zdąsania p o ciek ły iej z oczu. Niego­

d ziw ie c, zaw ołała z przyciskiem — D zw on i, w cho*

dzi p o ko ió w n a, G abryelo schow aj suk’n ię , pręd­

ko , nie pokazuj mi iej na o czy iu ź nie będę na balu — C zy Pani nie słaba, zdaie się poruszona, m arkotna. — T a k nie dobrze mi, nie p rzy ch o ­ d z i— K tó ż proszę P a n i— K tó ż któż moia Pan­

no, upinarz!{*)W czo ra j go uprzedziłam , dzisiaj pi­

sze mi, ma śmiałość pisać mi, źe nie przyjdzie a on ty lk o ieden może dokonać ubrania. Potrzeba mi b y ło upięcia stosownego do tego w iejskiego stro- iu ; na bal w iejski potrzeba w dzięczn ej próstoty której odcienia on ieden posiada! G d y b y Pani

» chciała pozw olić, boiaźliw ie rzekła G abryela, a p robow ała tym go zastąpić, i biorąc p u d e łk o ,w y ię - (*J Coejjeur.

(16)

— 32 —

ła m ały organd ynow y stroik delikatnie u pię­

kszony wieńcem z rozm aitych k w ia tó w . T o mo- ia robota miałem na m yśli ofiarować ią Pani.

N iech Pani zobaczy, ta maleńka k rzy żó w k a tak iej do tw arzy; iedne Ucho o d k ryte , ieden k w ia ­ tek na boku na pół włosam i zasłonięty — A le G abryelo to będzie tak d ziw n e —- T em lepiej Pa-' ni i zręczna pokoiowa u w iązała kosyn kę (*) Am elja spojrzała w lustro to iej pow iedziało źe ładna. Upięcie proste ale nie b ez p reten sji;

ubranie dokonane.-—G abryelo w eźm iesz płócien- ko którem w czoraj k u p iła , iu ź to tw oie, i A m e­

lja co prędzej leci przez schody do k arety, w sia­

da i w yieźd źa pełna pow abu i radości. —-

Znaczenie Szarady w przeszłem N um erze Nieborów.

Objaśnienie R yciny, Suknia Grodenaplowa oszyta falbanam i wycinancmi; kapelusz A tłasow y ozdobny marabutami z półkwejcm*

(*) krzyżówka, skosek.

Pismo perjodyczne M otyl iawi się co Piątek w N u ­ merach arkuszowych z ryciną kolorowaną przy ka­

żdym Numerze ; dwanaście Numerów stanowi kwar­

talny komplet Prenumerata w Stolicy wynosi zip. 10.

po Woiewództwach złp. ią. — \V Stolicy prenume­

rować można u Brzeziny ulica M iodow a; Ciechanow­

skiego Podwale ; Fabre Poirier Krakowskie Przedmie­

ście; w Składzie Papieru z Jeziornćj Ulica "Wierzbo­

w a; u Kelichena Uiica Długa; w Magazynie E H ud- s/.ona i Zanders Ulica Długa. — Exem plarze poiedyń- cze nie sprzedaią się.

w Dr u k a r n i Hz ą d u w e j n a p r z e c i w k o Di r e k c y i i Ka n t o r u Gł ó w n e g o Lo t e r i i.

Cytaty

Powiązane dokumenty

wa się między trzecim a ósmym dniem cci epoki obiadowij rachowanym Przec.iągłosć tej wizyty stosuie się gd zie niegdzie do dobroci obiadu który się tym

Drugie celem pracy człeka, podwakroć-maleńkie dziecię, Z w yk ło powtarzać me trzecie W szystkiem cnotliwy się brzydzi Iednak wielu się nie wstydzi.. B y ltb y

nowaniem całuie szanowne to pismo przed one- go przeczytaniem i do serca przyciska.. rączce nie przestawała p ow tarzać iź za mordo.. Obrała sobie za mieszkanie

M iłość dziecięcia mamiła tę duszę czystą i ufaiącą względem podobień- stwa tego nowego zjednoczenia... M ogę przyznać się Mamie iż mi Bronisław iest

Redakcja Motyla iest przy ulicy Leszno Nro 660 » Przesłane a nieprzyię- te xiażki lub pisma niezwłocznie źe nietykalnie zwrócone zostaną. Suknia tiulowa

Helena zaięła H rabiego najżyw szą miłością... Helena

strzeni panow ania, ieden z to w arzystw a, broni reszcie, przystępu do sw ego niegrodzonego

•Z błogosław ieństwem ojcow skieru śpiesz m iędzy ziom ków szeregi.. ojczyźnie zjednać nieśmiertelną