• Nie Znaleziono Wyników

Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1947.03 nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1947.03 nr 10"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

S T R O N 8

mim zach I I . m

ILUSTROWANY TYGODNIK

ROK lii P O Z N A N , M A R Z E C 1947 R NR 10 (83)

BOHDAN DANIELEWSKI

Niemcy

C R . ‘3 y ,

przed konferencją w Moskwie

Na dzień 10 marca br. wyzna­

czony został początek konferencji pokojowej w Moskwie, któ ra ma się zająć ostateczną redakcją tra k ­ tatu pokojowego dla A ustrii i po-

pouciekali z obozów dla interno­

wanych, W ład ze amerykańskie tw ierdzą, że zupełnie świadomie pozostawili ich na wolnej stopie, ponieważ śledząc już od dłuższego

„N A D W O R N Y " FOTOGRAF H ITLE R A

H e in r ic h H o ffm a n n , k t ó r y w okresie ok u pa c ji hitl e ro w s k ie j w Polsce miał fili ę swego „europ ejskieg o“ przedsiębiorstwa rów nież w miastach polskich, skazany został przez sąd d e n a z y fik a c y jn y na 10 lat obozu pracy. „Na- d w o r n y “ fotog raf H itle ra , k t ó r y z robił m ilio n o w y m ajątek dzię ki „fu h re - r o w iwcale się ty m w y r o k ie m nie przeją ł i ja k widać ż arogancko-nonsza- la nc k ie j postawy, nie stracił tupetu. Przeciw w y r o k o w i założył apelację, twierdząc, że w swym „niem ie c k im sumieniu“ czuje się zupełnie niewinny...

czasu występną działalność spis­

kowców, nie chcieli ich płoszyć.

Niespodziewane w ykrycie w przededniu konferencji moskiew­

skiej tajnej organizacji terrory­

stycznej, która dla urzeczywistnie­

nia swych zbrodniczych planów chciała posłużyć' się nawet wojną bakteriologiczną (!) ześrodkowało znowu uwagę opinii świata na Niemcy. Demokratyczna prasa wszystkich krajów zgodnie stw ier­

dza, że w ie lk i już czas, aby niebez­

pieczną dynamikę tego narodu skierować w łożysko twardej i nie­

ustannej pracy dla dobra i pokoju świata. Jest bowiem rzeczą oczy­

wistą, że tylko w ten sposób moż­

na będzie przeszkolić Niemców i nadać odpowiedni kierunek ich myśleniu. Trzeba im surowymi za­

rządzeniami- i ścisła kontrola w y- wziąć decyzję co do przyszłego lo ­

su Niemiec. Omawialiśmy już na łamach naszego pisma stanowisko w tej sprawie czterech mocarstw ja k również memorandum rządu polskiego. Na terenie Niemiec bieg wydarzeń obfituje w różne niespo­

dzianki, przybierające częstokroć charakter wręcz sensacyjny. Ostat­

nio wojskowe władze am erykań­

skie i brytyjskie w y k ry ły szeroki ruch podziemny, k tó ry — według oficjalnego komunikatu — sięgał nawet wgląb strefy radzieckiej i francuskiej. Celem spisku hitlerow ­ skiego było przywrócenie reżimu faszystowskiego i odrodzenie m ili- taryzm u w Niemczech, Na czele spisku stali oficerowie SS, byłego W ehrm achtu oraz przywódcy mło­

dzieży hitlerowskiej H . J., którzy dotychczas byli na wolności albo

RAJ N A ZAC H O D ZIE

,To t y lk o małe niedomaganie żołądkowe, panie Obe rsturmfiihrer.

Pod naszą opieką będzie pan ż y ł sto lat.“

konywania tych zarządzeń wybić z głowy wszelkie mrzonki o ewen­

tualnej możliwości zagrania raz jeszcze w dziejach świata ro li „na­

rodu panów“. Bez całkowitego roz­

brojenia materialnego i" moralnego nie nauczy się Niemców demokra­

cji, Dotychczasowa sytuacja w za­

chodnich Niemczech jest tego naj­

lepszym dowodem. Pobłażliwość i wyrozumiałość tłumaczą sobie Niemcy jako słabość, stąd też autorytet władz okupacyjnych w zachodnich strefach upada coraz bardziej. T zw . głodowe demonstra­

cje na ulicach Hamburga, Essen, Dusseldorfu oraz innych miast, ma­

ją na celu wywarcie presji politycz­

nej na okupantów, w myśl zasady, rzuconej przez Schumachera „to­

talne zwyefestwo — totalna odpo­

wiedzialność“. Brak jasnej i konse­

kwentnej postawy ze strony np, brytyjskiej administracji wojskowej p ro w a d ź do takich absurdów, że wydane już i opublikowane zarzą­

dzenia w obliczu demonstrujących tłum ów ulicznych wycofuje się i anuluje. Nic dziwnego, że w tych warunkach trium f odnosi bezczel­

ność niemiecka, której rozwydrze­

nie posuwa się do jawnego saboto­

wania władzy, okupacyjnej,

„Duch zwycięstwa — w olał nie­

dawno „prem ier“ heski Stock — musi przejść ostatecznie do prze­

szłości i świat powinien wiedzieć, że naród niemiecki odrzuca k a te ­ gorycznie winę zbiorową“. P rzy­

wódca tzw. chrześcijańskich demo­

kratów (CDU) w zachodnich Niem ­ czech dr Adenauer, podnosząc k rzy k na tem at, czy tra k ta t poko­

jowy ma być z Niemcami czy dla Niemiec (Friedensvertrag mit Deutschland oder fiir Deutschland), bije pięścią w stół; „Nie podpisze­

my żadnego traktatu, któ ry by nam narzucił granicę wschodnią na Odrze i Nisie i bronić będziemy każdej piędzi ziemi niemieckiej“.

W berlińskiej radzie miejskiej, którą Niemcy szumnie nazywają

„parlamentem“, odbyła sie nfemniej szumnie nazwana „debata ze- wnętrzno - polityczna“ , w której głos zabierali przedstawiciele czte­

rech partyj berlińskich. Wszyscy

N IEM C Y W KAR YKATUR ZE W prasie berliń sk iej z n a jd u je m y czę­

sto kap italne k a r y k a tu r y na temat od hitle ryzow ania Niem iec. Rycina z le wej uzmysławia rajskie i idyliczn e w a ru n k i p o by tu w obozach dla in te r­

n o w a n y c h przestępców hitlerowskich w zachodnich strefach okupa cyjnych, rycina zaś z pra w e j jest ilustracją ducha, ja k i panuje w obozach dla je ń ­ ców niemieckich. Rosną brzuchy prze­

stępcom hitlero w s k im na Wikcie 2.000 k a l o r y j dziennie a wobec rozkrzycza­

ne j gęby przybie ra się postawę na baczność. I istotnie jest tak, i e mimo form alne j lik w id a c ji państwa prus­

kiego, prusactwo ż y je i roz w ija się nadal.

oni zgodnie atakow ali zachodnie granice Polski. N aw et przedstawi­

ciel SED. niemieckiej p a rtii jedno­

ści socjalistycznej, W in ze r nie po­

minął okazji, aby podkreślić, że gra­

nice na Odrze i Nisie trzeba będzie poddać rew izji.

W połowie lutego biskup Hildes- heimu, Josef Godthard Maches w y­

dał list pasterski, w którym głosi, że „obecna granica na wschodzie domaga się kategorycznie zmiany“.

Czyż więc jest rzeczą dziwną,.że w tej atmosferze, kipiącej od na­

miętności nacjonalistycznych ho­

duje się już zarazki wojny bakter riologicznej, którą grozi światu po­

dziemie hitlerowskie. Francuski dziennik „Com bat“ słusznie stw ier­

dza, że ostatnie w ypadki dowodzą, niezbicie, iż naród niemiecki coraz bardzięj stacza się napowrót w otchłań fanatycznego szowinizmu.

Należy wierzyć, że z faktu tego zdają sobie dobrze sprawę mocar­

stwa zwycięskie, w chwili, gdy roz­

poczynają się obrady nad tra k ta ­ tem dla Niemiec.

TW A R Z Z A W Z IĘ T A I Z A C IĘ T A Przywódca tzw. chrześcijańskiej de­

m o k ra c ji (Christlic h-Dem okratische U n io n ) w zachodnich Niemczech

d r Adenauer.

PASTOR NIEMOLLER CIICE NAWRÓCIĆ NIEMCÓW Jednym z nielicznych Niem ców , k t ó r z y zdają sobie-sprawę z konieczności c a łk o w ite j od m ia ny m oralnej i du cho wej narodu niemieckiego, to pastor N iem ólle r. Objeżdża on obecnie państwa anglosaskie. W numerze 3 czaso- pisma angielskiego „ C o n t a c t “ N ie m ó lle r ogłosił a r t y k u ł o po wojennej s ytuacji Niem iec. O to fragment a r t y k u łu : „ G a z e ty ciągle obecnie donoszą 0 wzroście dem okraty cznej świadomości w Niemczech. M o im zdaniem relacjom ta k im przyp isuje się zbyt w ie lkie znaczenie. Żadna z dzisiejszych p a r tii po lity c z n y c h nie cieszy się mocno ug runto wanym zaufaniem, i ani na wschodzie ani na zachodzie nie ma ja k ie jś stab iliza cji myśli polity c z n ej na dłuższy okres czasu. Dusz y niemieckiej brak wewnętrznego zdrowia 1 zanim się j e j nie uleczy, wszelka inna pomoc, bez względu na to, j a k dobre b y ły j e j intencje, jest bezowocna.“ :— N a zdjęciu pastor N ie m ó lle r prze­

mawia do jeńców ni emieckich w A n g li i.

W OBOZIE D LA JEŃCÓW TEŻ JESZCZE...

„Jeśli nawet stłoczeni jesteśmy na najciaśniejszej przestrzeni ( „ a u f engstem Raum“ )duch pruski żyje nadal. Zrozum ia no? k

(2)

RACHUNEK K U LTU R A LN Y

i

(D okończenie z n r 9) G d y m in ęła la la W yżyw ien ia się i rozpasania, g lo ry fik o w a n ia pseu- d o k u ltu ry — do głoSu zac zęły do ­ chodzić p ew n e zespoły łud zi w po­

szczególnych piowiatach, o żyw ione w ie lk im zapałem , n ato m iast w m i­

ze rn ie w yposażone środki.

Im p o n u ją cy ro z k w it w yższych u cze ln i w e W ro c ła w iu , P o lite c h n ik i w G liw ic a c h , k tó re p o w s ta ły i ro z ­ w ija ły się b ły s k a w ic z n ie dosłow nie

„z n icze g o" w p ły n ą ł na tw o rz e n ie się w zasięgu ich o d d z ia ły w a n ia specjalnej a tm o sfe ry k u ltu ra ln e j.

S to lic a D olnego Śląska zaczyna odczuw ać sw óje p o s ła n n ic tw o du­

chowe, n ie w ahając się użyć tego szumnego określenia, P ow stają k o ­ ła p o lo n is tó w , lite ra c k ie , urzą d za ­ ne są w ie c z o ry a u to rskie , c y k le w y k ła d ó w ściśle n a u k o w y c h i p o ­ p u la rn y c h , k o n c e rty w ie c z o ry m u ­ zyczne. O d d ź w ię k społeczny duży.

G ros ty c h osiągnięć obraca się w o ­ k ó ł personelu u n iw e rs y te tu . T rz e ­ ba p o d z iw ia ć , skąd m iędzy tro s k ą o sale w y k ła d o w e , o ra to w a n ie bo­

g atych księ g o zbio ró w , m o n to w a n ie w s zystkie g o od nowa, lu d zio m Star­

cza zapału, in w e n c ji i czasu do za j­

m o w a n ia się budow ą k u ltu ra ln e g o życia.

Podobne sygnały rozpoczęcia s ta rtu dochodzą ze Szczecina, G o ­ rzow a, O pola i Je le n ie j G óry, P o­

te m coraz częściej i z coraz to m niejszych i • różnorodniejszych o środków . O to ja k iś P rą d n ik , Z ło ­ tó w , p o te m W a łb rz y c h czy S ta ro ­ gard. S iłą in e rc ji życie k u ltu ra ln e daje znać o sobie,

żąda

sw ych p ra w .

P ow staje te a tr w Je le n ie j Górze.

Zasięgiem obejm uje liczn e inne o- ś ro d k i dolnośląskie, K to ś w Szcze­

c in ie ko ła cze o Wyższą uczelnię.

W e W ro c ła w iu D ra b ik ' m o n tu je Operę, S y ry łło o rk ie s trę sym fo­

niczną. Gdzieś p o d Jele n ią G órą osiada K o z ik o w s k i, ta m znow uż K o w a lscy, w Szczecinie O s tro w s k i.

W P rą d n ik u w ych o d zi pism o. G o ­ rz ó w zaczyna m ieć ta k ie same am ­ bicje. „ C z y te ln ik " o tw ie ra coraz to now e filie . C oraz w ię ce j lite ra tó w , d z ie n n ik a rz y i n a u k o w c ó w zjeżdża c h o ó n a k ró tk o , choćby p rze lo te m , na nadodrzańskie n iw y . Ja k iś a r­

cheolog ro z k o p u je ziem ie, bada ru ­ in y w O polu, E kspedycja n a u k o w ­ có w — s la w is tó w sygnalizuje ze Zgorzelca o rozpoczęciu badań nad k u ltu rą s ło w ia ń s k o -łu ż y c k ą po p ra ­ w y m brzegu N isy, Do W ro c ła w ia jedzie z odczytem a u to rs k im M a ria D ą b ro w ska . Zaraz potem zespół l i ­ te ra c k i z G órnego Śląska.

Co dnia now e ja s k ó łk i, now e sy­

g n a ły now e dow ody, ja k i bujn e, sam orzutnie, zagadnienia k u ltu r a l­

nego zaczynają dopom inać się o swoje p ra w a , ja k krz e w ią , zarym jeszcze nadejdzie jakaś ogólna de­

cyzja czy odpowiedź.

Z m arazmu, zasklepienia w y c h o ­ dzą a u to ch to n i. R e a k ty w u ją się z p o w ro te m dawne k o ła śpiewacze, am a to rskie zespoły te a tra ln e itn . K u ltu ra lu d o w a w ra ca do swych fo rm organizacyjnych, b y p rzez nie móc się w yp o w ie d z ie ć na ze­

w n ą trz . Osiągają te fo rm y poziom w y s o k i, ja k choćby zespół ,,W ó j­

to w a W ie ś " na Śląsku O polskim , ja k chór i zespół te a tra ln y na Z ie ­ mi L u b u skie j.

R e p a tria n c i po ja k im ta k im usta­

b iliz o w a n iu spraw doczesnego, m a­

te ria ln e g o żyw o ta , w ychodzą ze stanu absencji tłu m n ie zapełniają sale te a tra ln e , kin o w e , masą w a lą na p rz e d s ta w ie n ia a m a to rskie , ba, n a w e t na akadem ie, G łó d w rażeń k u ltu ra ln y c h staje się bow iem co­

ra z potężniejszy. D om y K u ltu ry zaczynają żyć, b y n apraw dę stać się ośrodkam i k u ltu ry . N ie ma m ia ­ steczka, gdzieby n ie p o w s ta w a ła b ib lio te k a . L u d zie zachłannie n ie ­ ra z rzucają się na książkę. P o czyt- ność pism w zrasta.

I znow u n o w in y. T e a tr T rz c iń ­ skiego we W ro c ła w iu w y s ta w ia c z w a rtą czy p ią tą pre m ie rę . Zaraz ta k ż e w ie lk i Zjazd K u ltu r y nadaje

o d p o w ie d n i ton m iastu. W Je le n ie j G órze zaczyna w ych o d zić m ie ­ się czn ik „Ś lą s k ". W Szczecinie dla lo k a ln e j p rz e c iw w a g i m ontuje się ty g o d n ik „S zcze cin ". S e tk i te a ­ tró w m ło d zie żo w ych T U R -u , Z W M , i innych, słabszych lu b lepszych, s ta w ia pie rw sze swe k ro k i.

Z nadchodzącym la te m m u ltu m obozów h a rce rskich z program em ogniskow ym . W o js k o też garnie się do p ra c y k u ltu ra ln e j. W ie c z o ry a k to rs k ie , k o n c e rty , recytacje, te ­ a try objazdow e, głoszą o sobie p la ­ ka ta m i.

T o w szystko p o z y ty w y . D oniosłe i podniosłe. Sens głęboko le ży w ta k c ie obudzenia k u ltu ra ln e g o m ie szka ń có w Ziem Zachodnich, do je st najlepszym dow odem s ta b ili­

zow ania się Stosunków ogólnych.

I to jest sens tego okresu, okresu budzenia się żyw e j, z d ro w e j s iły społecznej N adodrza, czego dow o­

dem najlepszym w ła śn ie te n ciąg k u życiu k u ltu ra ln e m u . In ic ja ty w a w ych o d zi częstokroć od społeczeń-

m iach zachodnich różnych grup ludnościow ych, c a łk o w ic ie o dm ien­

nych psychicznie, o in n ym p o d k ła ­ dzie k u ltu ro w y m , innych tra d ycja ch i p e rsp e ktyw a ch , odrębnym w re ­ szcie tem peram encie, N ależało znaleźć pew ne p ie rw ia s tk i w s p ó l­

ne, b y na ty m p o d k ła d z ie móc ro z ­ począć celow ą akcję bez obaw y tra fie n ia w próżnię. J a k to już za­

znaczyłem u w stępu, do tych p ie r­

w ia s tk ó w w sp ó ln ych za liczyć na ­ le ż a ło b y w p ie rw s z y m rzędzie h i­

sto rię i re lig ię . W sp ó ln a przeszłość i w spólna w ia ra , będące zresztą trzo n e m psychicznej p o sta w y i podłożem m yślenia szerokich mas, zezw olą w o parciu nie n iw e lo w a ć pozostałe m niej isto tn e różnice na rzecz k o n ty n u a c ji'w ła ś n ie tra d y c ji h isto ryczn e j i re lig ijn e j.

Is to tą p ra c y k u ltu ra ln e j ną Z ie ­ m iach O dzyskanych jest jej d w u - w yra zo w o ść — iść musi ona ró w n o ­ legle w g lą b i wszerz. Przeszłość k u ltu ra ln a ty c h terenów , ich boga­

ty d o ro b e k na każdym polu tw ó r ­

Apel Sejmu do Rodaków zagranicą

Stańcie wespół z całym narodem

do w ie lk ie g o d z ie ła odbudow y

Rodacy przebywający za granicami k ra ju l

Bracia i siostry! Po latach barbarzyńskiego pajazdu niemiec­

kiego, po latach ofiarnej i zwycięskiej z nim walki, po trzech Bez mała latach owocnego w ysiłku nad odbudową Ojczyzny — pierwszy Ustawodawczy Sejm Odrodzonej Demokratycznej Rze­

czypospolitej Polskiej wzywa Was, Rodacy, do powrotu do

kraju, ^

D la wspólnego nam wszystkim dobra wzywamy Was, bracia i siostry, stańcie wespół z całym Narodem do wielkiego dzieła odbudowy. Jeden przed nami cel: szczęście Niepodległej Polski Demokratycznej, wzmocnienie Jej siły, pomnożenie Jej świet­

ności. Cel ten pragniemy wspólnym wysiłkiem wszystkich Pola­

ków osiągnąć.

stw a. N ie znaczy to, żeby państw o n ie ro b iło starań i to dużych, w k ie ru n k u p o d d źw ig n ię cia poziom u życia ku ltu ra ln e g o . T y lk o że p a ń ­ stw u b ra k jeszcze o d p ow iednich k a d r p ra c o w n ik ó w k u ltu ra ln y c h .

Całość budzącego się życia w ty m okresie nosi znamię p rz y p a d ­ ko w o ści, bezplanow ości. W jednej m iejscow ości, byw a, is tn ie ją trz y te a try , gdzie in d zie j na dużej p rz e ­ strzeni w k ilk u pow ażniejszych c - środkach — żadnego, Bo b ra k tej sprężyny, k tó ra by in ic jo w a ła , b ra k lu d z i k tó r z y by w ło ż y li serce i za­

p a ł w o rg a n izo w a n iu ta k ie j czy in - n ćj p la c ó w k i. N ie ma też w ty m okresie skry s ta liz o w a n y c h środo­

w is k , a rtystyczn ych , k tó r e 'b y na­

d a w a ły w y ra ź n y ton, a im p ro w i­

zację u jm o w a ły w ogólne k a rb y . T ru d n o zresztą b y ło b y od razu o pełn ą planow ość, B łą d nie w jej b ra ku , ale w tym , źe do jej orga­

n izo w a n ia p rzystę p o w a n o z b v t późno. I dlatógo w ie le dobrej in i­

c ja ty w y , w ie le dobrych chęci zo­

sta ło zm arnow anych. D la te g o na p o lu p o lity c z n y m , spofecznym , go­

spodarczym z ro b iliś m y daleko w ię ­ cej, dziedzm ę k u ltu r y zaś zapozna­

w a liś m y ze szkodą d'a c a ło k s z ta łtu p ra c y re p o lo n iza cyjn e j. R e p o lo n i- zacia bow iem w ym aga ró w n o cze ­ snego w k ła d u i ró w nom iernego w każdej dzie d zin ie życia. Inaczej oo - w sta ią lu k i, k tó re szkodzą, a k tó re przezM lługo tru d n o je st p o te m w y ­ p e łn ić .

— o —

Późno zaczęte i ro z w le k łe , d łu ­ gie debaty nad zagadnieniem p ra ­ cy k u ltu ra ln e j na zachodzie w re ­ szcie zo sta ły ukończone, Dużo tam b y ło p ro je k tó w i ko n ce p cji, z a w ie ­ szonych w p ró żn i m gl;stych i ogól­

n ik o w y c h ; dało się je d n ak W ty m w s z y s tk im w y w o ła ć i treść zdrow ą isto tn ą , opa rtą o re a ln y, trz e ź w y sąd stanu rzeczyw istego i is tn ie ją ­ cych m ożliw ości d zia ła n ia na p rz y ­ szłość.

P ierw szą zasadniczą trudnością

jest fakt współżycia ze sobą »a zie­

czości lu d zkie g o ducha, re w in d y ­ ko w a n ie zapackanej od góry n ie ­ m iecką fa rb ą polskości, k o n ie c z ­ ność podjęcia nowych, badań i re a ­ sumpcja ich w y n ik ó w absorbow ać muszą u m ysły głębokie, na w y s o ­ k im szczeblu ro z b o ju in te le k tu a l­

nego. Prace te jednocześnie mają c h a ra k te r p iln y , zaległości b o w ie m m in io n y c h czasów nie po zw a la ją na z w ło k ę . Z n ó w masa osiedleńcza przez okres o ku p a c ji w y trą c o n a z norm alnego to ru zainteresow ań k u ltu ra ln y c h , n ie je d n o k ro tn ie w y ­ paczona m o ra ln ie i p ojęciow o, n ie zdyscyp lin o w a n a , p o trze b u je g w a ł­

to w n ie s tra w y duchow ej podanej w najb ard zie j p rzystę p n e j fo rm ie ,

N ie będę tu ro z w ija ł szerzej p o ­ w yższych k w e s tii. U w zg lę d n iłe m je zresztą u przednio już w d łu ż ­ szym szkicu, („S tra ż n ic a Zachod­

n ia “ K a to w ic e , N r 6). P ragnąłbym n a to m ia s t p o k ró tc e zanalizow ać stan k u ltu ra ln y w trze cim , obec­

nym etapie.

Szczerze i bezstronnie s tw ie r­

dzić należy, źe od pewnego czasu w y ra ź n ie w y ch o d zim y ze stadium bezplanow ości, im p ro w iz a c ji, O - czyw iście, w w ie lu miejscach, „ i n i ­ c ja ty w a p ry w a tn a “ in d yw id u a ln a , ma jeszcze najw ięcej do p o w ie d ze ­ nia. Na ogól jednak całpść d z ia ła ­ n ia Zaczęła ro z w ija ć "śię drogą pew n ych sprecyzow anych kon ce n - cji. T u trzeba z zadow oleniem p o d ­ k re ś lić fa k t spo tka n ia się ko n ce p ­ c ji odgórnej, n ie ja k o urzędow ej, ź in ic ja ty w ą społeczną. Zadanie p o ­ g łę b ie n ia i upow szechnienia k u ltu ­ r y rozum iane jest obustronnie. . R óżnice re a liza cyjn e p rz y rzeczo­

w y m podejściu mają s k u te k p o z y ­ ty w n y , zezw alają b o w ie m w p o ­ ró w n a n iu w y b ra ć lepszą m etodę od p ro je k to w a n e j uprzednio.

Zagadnienie o ś w ia ty zostało w dużej m ierze rozw iązane p o z y ty w ­ nie. „ M a n ka m e n ty, w ty p ie m ałej ilości szko ły w poszczególnych re ­ jonach, skandalicznie niskiego u p o ­ sażenia n a u czycieli itp , ureguluję w

najbliższej przyszłości samo życie.

W ię ksze tru d n o ści n a s tą p iły w re a liz o w a n iu p la n ó w upow szech­

n ie n ia k u ltu ry , T u też w yszła na j a w najw iększa b olączka — b ra k o d p ow iednich ka d r. O kres o ku p a ­ cji p o c z y n ił z b y t g łę b okie w y rw y w sferach p ra c o w n ik ó w społecz­

nych, lite ra c k ic h czy a k to rs k ic h , ta k , źe znalezienie zastępców ro z ­ b ija się nieraz ó c a łk o w ity ich b ra k. G orzej jeszcze, gdy lu k i za­

p e łn ia się elem entem w ogóle nie fa ch o w ym albo szkolonym syste­

mem przyspieszonym . W te d y z a ro ­ zum iałość z ignorancją p o tra fią w yp a czyć najszlachetniejsze za­

m ierzenia.

S k u tk ie m zaległości p oprzednich o kre só w b y ła konieczność zastoso­

w a n ia pgspiechu, Czasem n ie p rz e ­ s zko d ziło to osiągnięciu pewnego poziom u, częściej p o p e łn ia się zno­

w u k a rd yn a ln e , n a zw ijm y to łag o d ­ nie, o m y łk i. W e źm y np, radio, S łu ­ szna m yśl w zm o cn ie n ia zasięgu je ­ go o d d zia ływ a n ia , w p ra k ty c e re- abzow ana przez budow ę tz w , ra ­ d io w ę z łó w albo stacyj lo k a ln y c h , oka za ła się n ie w ysta rcza ją cą w o ­ bec s iły częstokroć zagłuszających je stacyj n ie m ie c k ic h . A lb o te a tr.

S łynne dziś na P olskę e k w ilib ry - styczne p rz e ró b k i sztu k w te a trze szczecińskim albo „s u k c e s y “ te a tru Je le n io g ó rskie g o w u b ie głym ro ­ k u ! (D yre kcja przeniesiona do W ro c ła w ia ra d zi sobie te ra z co ­ k o lw ie k le p ie j), Z O lsztyna do rb - jęcia te a tru przez now ą D y re k c ję też n a d c h o d z iły w ie ści nie n a jw e ­ selsze.

Sukces n a to m ia st odniosła zu­

p e łn ie a kcja nad ro zw o je m i p o ­ w s ta w a łe m to w a rz y s tw śpiew a­

czych. U ję te w k a rb y o rg a n iza cyj­

ne, Stanowią w te j c h w ili jeden z najpow ażniejszych c z y n n ik ó w ta k re p o lo n iza cyjn ych ja k i ro z ­ ry w k o w y c h .

K o lp o rta ż p ra sy nieco się p o ­ p ra w ił, nato m ia st po okresie, no ­ tabene bardzo k ró tk im , rozsądnej p o lit y k i w odniesieniu do p o trz e b pism na poziom ie, spełniających swą rolę, p rzysze d ł zhów czas la n ­ sow ania p rzeróżnych szm ir w ro ­ dzaju „C o ty d z ie ń p o w ie ść“ ,

„Ś w ia t p rz y g ó d ” itd . Pism a tego ty p u dostanie się na czas i w szę­

dzie, ale znaleźć ty g o d n ik lite ra c ­ k i jest już na dalszych p rz e s trz e ­ n ia ch zachodnich o w ie le tru d n ie j.

Zresztą, nie b ra k ty m p ie rw s z y m funduszy, ale p e rio d y k i specjalne p o trze b n e na Zachodzie, muszą się lic z y ć z ka żd ym groszem i o g ra n i­

czać z ty c h ra c ji swe m ożliw ości, D użo znów za m ia ró w i p ro je k ­ tó w ro zw ie w a się w p ró żn i. G ło ś­

n y b y ł swego czasu, ponoć zresztą z a tw ie rd z o n y p i - - z w ładze, n ro - je k t osiedlania na Zachodzie lit e ­ ra tó w p o lskich z zapew nieniem im w a ru n k ó w b ytu . Na p ro je k c ie Się sko ń czyło a k ilk o ro n a iw n ych a l­

bo pozostało na w łasną rę kę i trwał u parcie na p o ste ru n ku , albo w ogó­

le ro zcza ro w a ło się do w sze lkich z a c h o d n io -k u ltu ra ln y c h poczynań.

M in u s ó w jest w ie le . A le osią­

gnięcia okresu obecnego są w i­

doczne. Coraz szersze masy w c ią ­ gane są w obrębie o d d z ia ły w a n ia k u ltu ra ln e g o , że same zaczynają w n im brać żyw szy ud zia ł, że z n i­

k a p o d z ia ł d zie ln ic o w o -re g io n a ln y na miejsce o g ó lno p o lskie j w s p ó l­

n o ty n a rodow ej na Ziem iach O d­

zyskanych. Że z n ik n ę ły p ra w ie zu­

p e łn ie g ru p y k o m e d ia n tó w ze szm irą p ornograficzną, harcujące jeszcze do niedaw na od m iasteczka do m iasteczka. Że nie ma już p ra ­ w ie ośrodków , p o m in ię ty c h od­

d z ia ły w a n ie m k u ltu ra ln y m . Że w reszcie akcja ko o rd y n o w a n ia w sze lkich poczynań w te j dzie d zi­

nie posuw a się coraz bardziej.

T rzeba m ierzyć, źe bieżący ro k p rzyn ie sie nam jeszcze o b fitszy plon.

Dziś w każdym razie nie trzeba już ani o d ro b in y blagi, choćby z nadziei na lepszą przyszłość p ły ­ nącej, Jest to już b o w ie m -o w iele, w ie le lepiej.

Hótatki

ZJAZD N IE M C O Z N A W C Z Y W P O ZN A N IU

W Poznaniu o d b y ł się Z jazd N ie m ­ coznawczy, zw o ła n y przez Studium Niem coznawcze p rz y In s ty tu c ie Za­

chodnim przy w s p ó łin ic ja ty w ie Za­

chodniej A g e n c ji Prasowej i Polskie­

go Z w iązku Zachodniego. W sp ó ł­

uczestnikam i Zjazdu b y li m .i. delegaci In s ty tu tó w B a łtyckie g o i Śląskiego.

Z ram ienia PZZ w Z je ź d z i* w z ię li ud zia ł: dr P ilicho w ski, adw. Nikische, m gr Serwański, red. D a nie le w ski 1 ref.

pras. N aganow ski.

Zjazd zakończono następującym i w nioskam i:

1. Zjazd stw ierdza celowość prze­

prow adzonych n a uko w ych badań niem coznaw czych i niezbędną k o ­ nieczność system atycznej Ic h k o n ty ­ nu acji.

2. Uczestnicy Zjazdu w yra ża ją prze­

konanie, że re z u lta ty d ysku syj po­

służą S tudium Niem coznawczem u przy In s ty tu c ie Zachodnim do ro z w i­

nięcia p ro b le m a ty k i niem coznawczej i do dalszego skoordynow ania i skon­

centrow ania prac na tym odcinSu.

3. Zjazd Wyraża przekonanie, że podobnie ja k dotychczasowe nauko­

we badania Studium, także obecne w y n ik i prac Zjazdu i S tudium po­

służą Rządowi R. P. ja k o m a te ria ł do wszechstronnej an alizy problem ów niem ie ckich i do podejm ow ania sku­

tecznych decyzji.

4. Zjazd w yraża przekonanie, że Studium po w in no stw orzyć na uko w y p u n k t badawczy w Niemczech.

5. U czestnicy Zjazdu w yra ża ją ży ­ czenie, aby w stosownym czasie zwołana została ponowna konferen- cja, kładąca nacisk na aktualne pro­

blem y niemcoznawcze.

S .A . N A POMORZU U ZN A N E ZA O RG ANIZACJĘ ZBRODNICZĄ

■Przed sądem okręgow ym w T orun iu toczyła się sprawa przeciw N iem cow i U tkem u z ^Torunia, k tó ry w ró c ił Z Rzeszy, zos*tał zatrzym any przez U. B.

na punkcie granicznym i odstaw iony do dysp ozycji p ro k u ra tu ry . U tk e nie m ów i ani słowa po polsku, toteż na rozpraw ie b y ł obecny tłum ffez urzę­

dowy, U tke przyzn ał się, że w okresie o k u p a c ji na Pomorzu należał do S. A.

N a rozpraw ie dnia 22 lutego br.

przesłuchano w charakterze biegłego prezesa obwodu toruńskiego Polskego Z w iązku Zachodniego Em ila Ogłozę, k tó ry zapoznał sąd z metodami pracy S. A . na Pomorzu. B ie gły stw ie rdził, że np. w r. 1940 organizacja S. A , na Pomorzu lic z y ła 13.000 członków, b y ­ ła głów ną przybudów ką p a rtii NSDAP, używ aną do w a lk i z polskością. Przy wzm ocnieniu służby p o lic y jn e j w te renie, do czego często brano SA manów, dopuszczali się oni szeregu rabunków , ekscesów i nadużyć w stosunku do ludności p o ls k ie j, asy stów a li w ie lo k ro tn ie przy w y s ie d la ­ niu Polaków itp . W T o ru n iu za rze­

kom ą obrazę pewnego SA-mańa roz­

strzelano 6 za k ła d n ik ó w p o lskich w 1939 r. SA. Ubezpieczała poza tym uroczystości, zgromadzenia i pochody niem ie ckie w charakterze bo jów ek p a rty jn y c h . Podczas je d n e j ta k ie j m anifestacji po przem ów ieniu gaulei- tera Forstera na W in n ic y w Toruniu, w y ru s z y ł pochód N iem ców g łó w n y m i u lic a m i miasta. W paradzie niesiono sztandary pa rtyjne . Ponieważ ludność polska nie zdejm ow ała n a k ry c ia g ło ­

w y przed sztandaram i n iem ie ckim i, id ą c y po bokach pochodu SA-m ani na pa dli na nią, b iją c do krW i w ie lu Polaków,

N adużycia SA u s ta ły z chw ilą, k ie ­ dy ostrze prześladow ań niem ie ckich zostało rozbrojone przez w pisanie P olaków na Niem . Listę Narodową.

Od te j C hwili datuje się je dn ak nie­

m niej szkodliw a dla polskości dzia­

łalność SA, m ianow icie w ciąganie P olaków pod przym usem do tzw.

SA-W ehrm annschaft, gdzie chciano ic h nie ty lk o w y k s z ta łc ić na p o w o ln y żer arm atni dla Niem iec, ale zgodnie z w skazów kam i Forstera i p a rtii NSDAP, chciano im w ydrzeć duszę polską. D ziałalność SA b y ła w każ­

dym razié szkodliw a dla państw a p o l­

skiego i obliczona na interes państwa niem ieckiego.

Sąd po naradzie w y g ło s ił W yrok skazujący U tkę za przynależność do SA, na 3 la ta w ięzienia. Najniższy w y m ia r k a ry zastosowano ze w zglądu na n is k i’ stopień in te lig e n c ji oskarżo­

nego i fakt, że nie udow odniono mu specjalnego znęcania się nad Polaka­

mi. W yro k ten jest pierw szym tego rodzaju na terenie Pomorza, je st w ięc w ażny ze względu na Swój charakter precedensu dla innych podobnych spraw.

N a leży podnieść, że organizacja SA w procesie norym berskim nie została uznana za zbrodniczą, w y ro k sądu polskiego je st w ięc tym bardziej zna­

m ienny.

(3)

Niema kompromisu w sprawie granie

W Sejm ie o polskiej polityce zagranicznej

P rzed zam knięciem sesji Sejmu U sta w o d aw cze g o za b ra ł głos poseł O s k a r Lange, p rz e d s ta w ic ie l P ol­

s k i w O rg a n iza cji N a ro d ó w Z jedno­

czonych, poruszając zagadnienia p o ls k ie j p o lit y k i zagranicznej.

Zasadniczym celem polityki za­

granicznej — powiedział poseł pro- iesor Oskar Lange — jest utrzym a­

nie niepodległego bytu narodu pol­

skiego, Jest to uwarunkowane u- trzym aniem pokoju i dlatego p ie rw ­ szym założeniem naszej p olityki Zagranicznej musi być polityka po­

koju. Liczba tych, którzy oczekują dobra Polski od nowego konfliktu międzynarodowego topnieje z dnia na dzień i przytłaczająca większość narodu w ie, że przyszłość i nie­

podległość kraju uwarunkowana jest utrzymaniem pokoju powszech­

nego.

Prowadząc politykę pokoju mu­

simy jednak wciąż pamiętać o nie­

bezpieczeństwie agresji niemiec­

kiej. I dlatego nasza polityka za­

graniczna musi zmierzać d o z a ­ b e z p i e c z e n i a P o l s k i i ś w i a t a p r z e d t a k ą a g r e ­ s j ą . Z w ielkim niepokojem ob­

serwujemy odradzanie się w róż­

nych krajach i środowiskach no­

wych tendencji proniemieckich, któ re chciały by odbudować silne m ilitarnie Niemcy.

Politykę zabezpieczenia się przed ponowną agresją niemiecką w du­

żym stopniu ułatw ia potężne na­

rzędzie, którego Polska nie posia­

dała dawniej, a zwłaszcza w roku 1939. J e s t t o n a s z p o l i ­ t y c z n y s o j u s z z e Z w i ą z ­ k i e m R a d z i e c k i m . W ten sposób możemy być spokojni, że tragiczne dni wrześniowe 1939 r.

więcej się nie powtórzą.

Chcemy współpracować politycz­

nie i gospodarczo z całym światem.

Z w ielkim zadowoleniem przyj­

mujemy akcję Rządu w kierunku odnowienia, przystosowania do no­

wych warunków i pogłębienia so­

juszu z Francją. Chcemy również kontynuowania naszego sojuszu z W . B rytanią oraz historycznej przy­

jaźni ze Stanami Zjednoczonymi.

M am y nadzieję, że ręka, któ rą w y ­ ciągamy dziś na Zachód, będzie przyjęta. R ęka ta 'b y ła w ciągu o- statnich dwóch la t niejednokrotnie odtrącana — nie z naszej jednak winy. Pewne ko ła liczyły na to, że taką lub inną akcją mogą w pływać na naszą politykę wewnętrzną. N a­

dzieje te okazały się płonne. Sta­

bilizacja wewnętrzna, jaką osią­

gnęliśmy, n łatw i nam niew ątpliw ie współpracę z całym światem i na­

leży wierzyć, że nasza ręka współ­

pracy, jaką wyciągamy, nie bndzie odtrącana. N ie b id zie też odtrą­

cona dlatego, że Polska odgrywa

dziś w Europie rolę zbyt poważną, aby jej przyjaźń można było lekko ­ myślnie odrzucać.

Ze sprawą zabezpieczenia się przed agresją niemiecką wiąże się kwestia naszych granic zachodnich.

Oczekujemy tu od Rządu stanowi­

ska twardego, a nawet, jeśli po­

trzeba, bezwzględnego. W t e j k w e s t i i n i e b y ł o i n i e b ę d z i e k o m p r o m i s u .

Popierając żądania zachodnich sąsiadów Niemiec, zwłaszcza Fran-

S zczytne hasła re p o lo n tz a c ji Z iem O dzyskanych nié 2 C ś ta ń ą w p e łn i w cie lo n e p ra k ty c z n ie w ż y ­ cie do czasu p rze p ro w a d ze n ia sku ­ tecznej a k c ji odnięm czenia życia m a te ria ln e g o i duchowego ty c h te ­ renów .

P rz y s ło w io w y dla m entalności p o ls k ie j „s ło m ia n y og ie ń" należy do tych p rz y w a r narodow ych, k tó ­ re w sku tk a c h okazują Się często­

k ro ć n ie w s p ó łm ie rn ie d o tk liw e i p rz y k re w p ro p o rc ji do w ym agane­

go w k ła d u p ra cy, in w e n c ji i w y s ił­

ku, prze d się w zię tych na czas i k o n ­ se kw e n tn ie prze p ro w a d zo n ych do końca.

Z agadnienie w a lk i z niem czyzną n ie sprow adza Się do pro b le m u je­

dyn ie w y sie d le n ia N iem ców , co w zasadniczym procencie zostało już.

przeprow adzone. N a le ży tu też w a lk a z k lim a te m duchow ym n ie - m ieckości, ja k i jeszcze częstokroć na ró żn ych o dcinkach życia N ad- odrza daje się odczuwać.

Je st to p ro b le m is to tn y , domaga­

ją c y się dziś nie ty le ro zw ią za n ia ile w yko ń cze nia . S tanęliśm y tu bo-

c ji, oczekujem y od nich pełnego p o p a rcia naszych żądań i naszego sta n o w iska w spraw ie granic za­

chodnich P o lski. K w e s t a Z i e m O d z y s k a n y c h l e ż y w i n t e r e ­ s i e c a ł e g o ś w i a t a n i e t y l k o d l a t e g o , ż e u n i e m o ż l i w i a p o ­ n o w n ą a g r e s j ę n i e m i e c k ą , a l e i d l a t e g o , ż e p r z y c z y n i a s i ę d o l i k w i d a c j i s p o ł e c z ­ n y c h p o d s t a w i m p e r i a l i z m u n i e m i e c k i e g o , d o l i k w i d a c j i

w ie m na p ó łm e tk u i w częstych w y p a d k a c h m yśl o dalszej tra sie pozostałej do przebycia, stała się obcą, niepotrzebną. P ro b le m y zaś n ie w yko ń czo n e ko n se kw en tn ie m a­

ją to do siebie, że zam iast p rz y ­ nieść w y n ik p o z y ty w n y , z biegiem czasu zezw alają na narastanie w a r­

tości ujemnych.

T o niebezpieczeństw o w y ła n ia się dziś na fro n c ie w a lk i z pozosta­

łościam i niem czyzny. Obserwacja życia N adodrza każe zająć w te j spraw ie w yra źn e S tanow isko i w z w ią zku z tendencją ro zro stu od­

d z ia ły w a n ia k lim a tu psychicznego n iem ieckiego na p ew nych o d cin ­ kach, u trzym a n ie zaś szkodliw ego status quo na innych, u in te n s y w ­ n ić dogasający słom iany ogień p rzćz dodanie doń p e łn o w a rto ś c io ­ wego p a liw a . W ty m w y p a d k u bę­

dzie nim z d ro w y rozsądek p o lity c z ­ n y i zdolność p rz e w id y w a n ia ujem ­ nych s k u tk ó w na przyszłość, w y ­ p ły w a ją c y c h Z niezdecydow anej p o s ta w y dnia dzisiejszego.

Z bezpośrednich obserw acji w ła ­ snych ja k też o p in ii lu d z i zw iąza-

k ł a s y j u n k i e r s k i e j o r a * c i ę ż ­ k i e g o p r z e m y s ł u n i e m i e c ­ k i e g o ,

M ó w ią c o przem ianach społecz­

nych, ja k ie zaszły w śro d ko w e j i w schodniej E uropie, poseł Lange stw ie rd za , że ciężar g a tu n k o w y w E u ro p ie, w k tó re j daw niej centrum gospodarczym i p o lity c z n y m b y ły N ie m cy — przesunął się obecnie na W schód. K o n sekw encją tego musi być dążenie do w zm ocnienia ro z w o ju te j części E u ro p y, co w y -

nych z te re n a m i np. części p rz e ­ m ysło w ych Śląska O polskiego, można w ysnuć n ie p oko ją ce sko n ­ statow anie, że prze d k ilk u m iesią­

cami w y p le n io n y stam tąd p ra w ie zu p e łnie ję zyk n ie m ie c k i — ro zp o ­ w szechnia się dziś znow uź coraz bardziej. Stan It a je się absurdalny do tego stopnia, że np. na n ie k tó ­ ry c h przedm ieściach G liw ic w go­

dzinach w ie czo rn ych na u lic y p ra ­ w ie w cale nie słyszy się języka...

polskiego. Od dziecka do sta rcó w ludność używ a ta m przew ażnie niem ieckiego.

Na p o zó r n ie w ytłu m a cza ln e , n ie ­ pokojące to zja w isko trzeba zana­

lizow ać. A w ię c k to m ó w i ję zykie m n ie m ie c k im i dlaczego?

W ram ach a k c ji w e ry fik a c y jn e j, bardzo częstokroć tru d n e j i skom ­ p lik o w a n e j p o w s ta w a ły do ro z w ią ­ zania d y le m a ty tego rodzaju ja k : a) p rz y pochodzeniu p o ls k im —

słaba znajomość ję zyka ojczy­

stego,

b) w m ałżeństw ach mieszanych n a rodow ościow o — jedna ze

m a g a ś c i s ł e j w s p ó ł p r a c y P o l s k i z n a r o d a m i s ł o w i a ń ­ s k i m i .

W zakończeniu m ówca ośw iad­

cza, że przedstaw ione zasady są nie ty lk o sta n o w iskie m PPS, ale sta n o w iskie m całego Sejmu. M o ­ gą b yć pew ne różnice na te m a t po­

l it y k i w e w n ę trz n e j i jest to n o r­

malne, ale n a r ó d p o l s k i j e s t j e d e n i z j e d n o c z y s i ę n i e ­ w ą t p l i w i e w d z i e l e b u d o w y s i l n e j , n i e p o d l e g ł e j P o l s k i .

stron słabo albo zupełnie nie w ładająca jęz, polskim . Z arów no w pierw szym w y p a d k u decydow ało pochodzenie, ja k w d ru g im chęć pozostania stro n y nie­

m ie ckie j z rodziną w Polsce p rz y jednoczesnym zobow iązaniu się do lojalności, Poza ty m szczególnie w ie le b y ło w y p a d k ó w pozostaw ie­

n ia w Polsce w d ó w — pochodzenia niem ieckiego po mężach — P ola­

kach, a obarczonych liczn ym po­

tom stw em . Dodać jeszcze trze b a zdarzające się czasem w y p a d k i m yln e j d e cyzji ko m is ji w e ry fik a ­ cyjnych, w p ro w a d zo n ych w b łą d p rze z osobników , podszyw ających się ty lk o pod narodow ość polską.

W y p a d k i ta k ic h decyzyj tr a fia ły się szczególnie w p o czą tko w ym o k re ­ sie a k c ji w e ry fik a c y jn e j, gdy apa­

ra t k o n tro li społecznej nie b y ł je­

szcze rozbudow any z b y t silnie.

W o p a rciu o pow yższe s tw ie rd z ić należy, że pew na część ludności z w e ry fik o w a n e j bieglej w ła d a n ie ­ m ie c k im aniże li po lskim . J a k ró w ­ nież, że bez zastosow ania presji m oralnej a n a w e t przym usu p ra w ­ nego, ludność ta używ ać będzie n a w e t p u b liczn ie ję zyka niem iec­

kiego.

D o p ó k i is tn ia ły obaw y ^ zastoso­

w a n ia przez w ła d ze i c z y n n ik spo­

łe czn y ta k ic h czy innych fo rm re ­ presyjnych, sytuacja odnośnie spra­

w y publicznego u żyw a n ia ję z y k a n iem ieckiego p rz e d s ta w ia ła się za­

dow alająco. G d y p ra k ty k a codzien­

na w y k a z a ła zasadniczo bezpod­

stawność podobnych obaw, gdy PZZ ingerujący w ty c h spraw ach ńie znalazł pełnego po p a rcia w fo r ­ m ie w yd a n ia regulujących kw e stię p rze p isó w p ra w n ych , ję z y k n ie - ' m ie c k i ro z p rz e s trz e n ił się na ulice.

G orzej sytuacja prze d sta w ia się jeszcze na terenach n ie k tó ry c h w a rs z ta tó w pracy, szczególnie p r y ­ w a tn ych , a czasem n a w e t p a ń s tw o ­ w y c h czy samorządowych. N ie jest

(D okończenie na stro n ie 5-tej)

Wydawanie alitów nadania na gospodarstwa rolne

Dnia 9 marca 1947 r. na całym obszarze Ziem Odzyskanych i b. W . M . Gdańska rozpocznie się zgo­

dnie z zarządzeniem M inistra Ziem Odzyskanych akcja wydawania osadnikom aktów nadania na go­

spodarstwa rolne. D ata ta zamyka jednocześnie dotychczasowy okres tymczasowości w zakresie stosun­

kó w własnościowych na Ziemiach Odzyskanych, powodując wiele doniosłych przemian.

■. A .

Od chwili otrzymania aktu nadania osadnik, będący dotąd tylko użytkownikiem gospodarstwa, staje się jego faktycznym i prawnym właścicielem. F a k t ten przyczyni się także — i to w stopniu decydu­

jącym — do utrw alenia i rozbudowania polskości na obszarze Ziem Odzyskanych, do zagospodarowania tych ziem, do wzrostu zaufania ich obywateli do władz państwowych oraz do szybkiego wyrównania różnic między ziemiami „starymi“ a „odzyskanymi“ w zakresie stosunków własnościowych.

• A b y podkreślić przełomowość dnia 9 marca 1947 r. wspomniane wyżej zarządzenie ustala, iż wyda­

nie pierwszych aktów nadania odbędzie się jednego dnia we wszystkich -powiatach Ziem Odzyskanych w sposób uroczysty z udziałem przedstawicieli w ładz państwowych i samorządowych, p artii politycz­

nych, organizacyj społecznych i wojska. W poszczególnych wypadkach przewidziany jest również udział przedstawicieli władz centralnych, w szczególności Ministerstwa Ziem Odzyskanych.

t r a d y c j i P r u s , d o l i k w i d a c j i

Nie stawać na półmetku

W zywam y do wałki z pozostałościami niemczyzny

R o z d z i a ł V.

Troska coraz głębsze rzeźbiła bruzdy na czole Marcina.

Tyle jeszcze ziemi leży odłogiem, tyle roli niewykorzysta­

ne, nieobsiane.

Jesienią Albers jeszcze bardzo starannie obsiał oziminy, na wiosnę podsypał im sztucznych nawozów, toteż zboże stało jak las, mocne, równe, czyste. Zasiane w matcu jarki również wyglądały nie najgorzej. Ale lukę w gospodar­

stwie stanowiły okopowizny. Hanka zdobyła się na nie­

ludzki prawie wysiłek, poza normalną gospodarska pracą znajdując czas i siły na obsadzenie hektarowego prawie pola ziemniakami. Ale co to znaczy w takim gospodar­

stwie.

Marcin rozglądał się po swoim polu. Przygotowane do wiosennego siewu, a nie\yyzyskane, zazieleniło się perzem t zielskiem, zakwitło wszystkimi kolorami kwiatów — malowniczo, ale nieużytecznie.

— Na tym płachcie przy łączce trzeba by posiać koni­

czynę, tam można by łubin. Ale pod laskiem nic innego, tylko trzeba sadzić kartofle. Późno, bo późno, ale cóż na to poradzić!

Wolnym krokiem wraca Marcin do domu. W głowie układa Się ciężka, ważna decyzja.

Ziemia czeka.

Marcin wszedł do stajni. Odwiązał gniadego od żłobu I wyprowadził go na podwórze. Koń sz.edł, lekko utykając.

Marcin zdjął kompres i starannie oglądał obolałą nogę.

Oniady stał spokojnie, tylko dreszcz przebiegł mu po całej skórze, gdy gospodarz dotykał bolesnego miejsca.

Z Izby wyszedł Stefan. Przeciągnął się, wystawiając na słońce wyspane, wypoczęte ciało.

— Co?! Oglądasz swojego cuganta? — zawołał żarto­

bliwie dó Marcina. — I jakże? Będą z niego ludzie?

Marcin poskrobał się po Czuprynie.

— Ooić się goi, Za tydzień śladu nie będzie. Ale dla mnie każda godzina jest droga. Orać trzeba, kartofle sa­

dzić, buraki, koniczynę siać...

— Musisz poczekać, aż koń wyzdrowieje — filozoficznie orzekł Stefan. — Przecież sam nie zaprzęgniesz się do pługa!

Marcin wyprostował Się rta całą wysokość, rozprostował mocne, jak dębowe konary, ramiona.

— Jeśli mus... — mruknął.

— Co?! Sam chcesz orać, ciągnąć pług?! — z wesołym niedowierzaniem wykrzyknął Stefan.

— Czy ty potrafisz poprowadzić pług? pytaniem odpo­

wiedział Marcin na pytanie.

— Czemu nie! Chłopakiem małym byłem, gdy jeździłem do wujka na wieś. Uczyłem się wtedy orać i szło mi wcale zgrabnie — pochwalił się Stefan.

— To musimy spróbować — oświadczył Ma, .in sta­

nowczo. — Póki gniady nie wydobrzeje, musimy bez niego dąć radę. Ty poprowadzisz, a ja pociągnę ptug. Chyba, że nie chcesz? Bo może myślisz wędrować dalej do kraju.

— Eh! — machnął ręką Stefan. — Parę dni póź, czy wcześniej, to mnie nie zbawi. Nikt tam za mną nie tęskni.

Tylko boję się, że zerwiesz się, siły zmarnujesz... Czy to warto? Nie lepiej poczekać?

— Ziemia nie może czekać. Robić trzeba już, zaraz!

— upiera! się Marcin.

Wyciągnęli mały wózek, wrzucili nań pług, postronki i pociągnęli w pole.

Stefan patrzył z niepewnym uśmiechem, jak Marcin mierzy! i mocował postronki do pługa. Jeszcze wydawało mu się to niemożliwe i nierealne.

Ale Marcin zarzucił sobie postronki na piersi i na ra­

miona, stanął na skraju pola i skomenderował mocno:

— Bierz pług!

Stefan posłuchał rozkazu. Chwycił rączki pługa i skie­

rował lemiesz ku ziemi. Marcin oparł się mocno ma nogach, naprężyły się postronki. Błyszczące ostrze powoli wryło się w ziemię. Pochylony naprzód, z napiętymi muskularni, Marcin mocował się z pługiem. Mocno wbijając nogi w ziemię, postąpM kilka kroków. Powoli posunął się pług, krając i odwijając świeżą, czarniawą skibę.

— Poszło! — wykrzyknął Stefan.

(Ciąg

dalszy

nastąpi)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Celem naszym jest śledzenie pierwszej czołów ki bydgoskiej, k tó ra dzień przed nami odjechała do Szczecina, oraz poznanie m ożliwości osadniczych w terenie..

nym miastem, rządzili tam jednak Francuzi, zwłaszcza, że Napoleon doceniał znaczenie Gdańska mawiając: „Gdańsk jest kluczem wszystkiego.“ Załoga miasta składała

Sprawa Józefa Pęczka wskazuje, że pod ty m względem sytu ­ acja Polaków uległa jednak pewnej... B iu ­ ra te nie sprawdzają tożsamości

bli na Pomorzu Zachodnim znajduje się wiele półfabrykatów, które można będzie zbyć w województwach

Powoli, coraz częściej, najpierw tylko fragmentarycznie, potem coraz więcej zajmował w nich miejsca Marcin.. Co się stało

jennymi o pokój w świecie, że budować będzie głęboką przyjaźń z Narodami Związku Radzieckiego i innymi narodami demokracji ludowej, że opierać się będzie

Wojciecha pod Zarządem Państwowym w

Do Polskiego Związku Zachodniego w Poznaniu zgłosiła się delegacja Polskiego Kom itetu w Niemczech z siedzibą w Ber­. linie w osobach dra Brunona