• Nie Znaleziono Wyników

Problemy : miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia, 1948 nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Problemy : miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia, 1948 nr 12"

Copied!
74
0
0

Pełen tekst

(1)

MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONY ZAGADNIENIOM W IE D Z Y I ŻYCIA

(2)

f a l¡¡ 1 1 .

b « * \

(3)

P R O B L E M Y

Miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia

R ° k IV 1948 N r 12 (33)

TREŚĆ

F IZ J O L O G IA T W Ó R C Z O Ś C I ...

Z c y k lu ro z trz ą s a ń z a n ie d b a n y c h prze z badaczy, często w s ty d liw ie o m ija n y c h s p ra w z „ f iz jo lo g ii tw ó rc z o ś c i“ , rz e ­ czy, tr a k to w a n y c h zaz w y c z a j w ż a rto b liw y c h anegdotach C Z Y W C Z W A R T Y M W Y M IA R Z E S Ą D U C H Y ? ...

R o z m a ic i p s e u d o n a u k o w c y czy p s e u d o filo z o fo w ie k o rz y s ta ­ ją z p o ję c ia c z w a rte g o w y m ia r u do sn u cia p o ro n io n y c h ro z ­ w ażań na n a jb a rd z ie j dz iw a c z n e te m a ty .

T R A G E D IA Z I E M I A M E R Y K A Ń S K I E J ...

P rz y ro d a p o trz e b u je 300 — 1000 la t, b y n a g ro m a d z ić je d e n cal g le b y . W cią g u p a ru p o k o le ń k a p ita liz m a m e ry k a ń s k i z n iw e c z y ł zie m ię, k tó r ą w c ią g u 8000 la t k s z ta łto w a ły s iły p rz y ro d y .

C Z Y Ż B Y Z W Y C IĘ S T W O N A D G R U Ź L I C Ą ? ...

N o w y ś ro d e k le c z n ic z y P A S w y p ie r a s tre p to m y c y n ę . C Z Y N A L E Ż Y Z M IE N IĆ K A L E N D A R Z (i dlaczego?) . . W n o w y m , m ię d z y n a ro d o w y m k a le n d a rz u w s z y s tk ie k w a r ta ­ ły m ia ły b y zawsze 91 d n i, z a c z y n a ły b y się od n ie d z ie li, a k o ń ­ c z y ły w sobotę. Ś w ię ta n a ro d o w e w y p a d a ły b y zaw sze w te sam e d n ie ty g o d n ia .

J A K Z O O P S Y C IIO L O G B A D A P S Y C H IK Ę Z W IE R Z Ą T ? Z w ie rz ę ta także m og ą m ie ć s w o ją m o w ę , je d n a k je j w y ra z y s»ą t y lk o lu ź n y m i rz e c z o w n ik a m i, s y m b o liz u ją p rz e d m io ty lu b d z ia ła n ia , oznaczają obecność je d z e n ia , a la rm , sygn ał od ejścia, n a w o ły w a n ie , w y z w a n ie itp .

S P E K T R O G R A F M A S ...

K a żd ą n o w ą epokę w nauce ś c is łe j ro z p o c z y n a n o w a h ip o ­ teza i... b u d o w a n o w e go p rz y rz ą d u d la je j s p ra w d z e n ia . D la

„ e r y a to m o w e j“ p rz y rz ą d e m ty m — je s t s p e k tro g ra f m as P O D Z IE M N E W Y T W O R N IE G A Z U P A L N E G O ...

W y k o rz y s ta n ie w ę g la k a m ie n n e g o bez w y d o b y w a n ia go na p o w ie rz c h n ię .

P O C H W A Ł A U Ś M IE C H U ...

A h u m o ro z a — c z y li k w a ś n a re a k c ja na śm iech. Z czego się ś m ie je m y , c z y li o p o c z u c iu h u m o ru . Ś m ie ch ró w n a lu d z i.

H IS T O R IA P E W N E J M A S K I P O Ś M I E R T N E J ...

D L A C Z E G O JE S T M IĘ K K O S IE D Z IE Ć N A P O D U S Z C E ? C Z Y L I F IZ Y K A W Ż Y C IU C O D Z I E N N Y M ...

CO P IS Z Ą I N N I . ... , . D r R. G u m iń s k i — L u d o w e p ro g n o s ty k i pogody. K . G ó rs k i

— . K ilk a w y ra ż e ń p ra w n ic z y c h w ję z y k u M ic k ie w ic z a . A D ziedzic — L ic z b y w obrazach. D r S. K . — O s o b liw o ś c i c ia ­ ła lu d z k ie g o w c y fra c h .

N O W O Ś C I N A U K O W E ...

W yznacze nie o d le g ło ś c i słońca. W a ż k i o lb rz y m y . T e le fo n te ­ le w iz y jn y . O p e ra c je c h iru rg ic z n e p rz y a p a ra c ie ro e n tg e n o w - s k im . R ozchodzenie się f a l ra d io w y c h w atm osfe rze.

N O T A T N IK ...

T em at, o k t ó r y m m ożn a bezpiecznie m ó w ić , n ic się na riim nie zna ją c. J a k z gorącego z ro b ić zim ne. O tw ie r a m S zkołę N ow oczesnego M a la rs tw a .

L IS T Y I O D P O W I E D Z I ...

M ik ro s k o p , Ś w id n ic a . C z ło w ie k z b ro d ą , W ro cła w " H W o l-

Jan P arandow ski 722

Eustachy B ialoborski . . 72»

W ito ld K onopka . . . 795

D r R ... 749 W łodzim ierz Zonn . . . 750

Jan Dem bow ski . . . . 757

Roman W yrzy ko w ski . 762

I. K iriczen ko . . . . . 765

K a zim ie rz R u d zki . . . 769

D r M ... . 773

Józef H u rw ic . . . . . 774

... 7*1

T- U...

...787

(4)

marzzbatem., z gadzinami. leya pm cy. (dß zd zia i, afiaram a ny nam przez. autara, należy m tainie da cy k la razirząiaA a zaniedbanych przez badaczy,, czeytd m itydLim ie dniijanyek ip ro M z ,,(iz la la g it tmarczaJci“ , rzeczy, traktam anyek zazmyczal m żartśbLuaych ane-

g data ('li.

J A N r a r a n d o w s k i a u to r „D y s k u O lim p ijs k ie g o “ , „D w ó c h

W iose n“ , ' „N ie b a - - w * p ło m ie n ia c h “ ,

„ K r ó la Ż y c ia “ , „T rz e c h z n a k ó w Z o d ia k u “ i ' in „ prezes P E N C lu b u , p ro fe s o r lite r a t u r y p o ró w n a w c z e j w K a to lic k im U n iw e rs y te c ie L u b e l­

s k im , c zło n e k W a rsza w skie g o T o w a ­ rz y s tw a N a u k o w e g o itd .

F I Z J 0 L

r --- --- - \ o o

l A

TW Ó RCZO

T O U rośnie w n a ­ szym ż y c iu fiz jo lo g i­

czn ym ja k k w ia t w glebie, z k tó r e j b ie ­ rze soki, z k tó rą dzie­

l i k a p ry s y pogody, w s z y s tk ie zm ia n y k l i ­ m a tu , p ó r ro k u . N ie ­ dom agania cielesne, ta k samo ja k doskona­

ły stan z d ro w ia n ie ty lk o za kłó ca ją lu b po­

tę g u ją zdolność do p ra c y , ale i k s z ta łtu ją te m p e ra m e n t pisarza, jego skłonności, za­

kres i b a rw ę pojęć, w p rz e lo tn y m zaś d zia ­ ła n iu m ogą przesądzić o k o n c e p c ji dzieła, o b rz m ie n iu i sensie s tro n ic y czy ro zd zia łu , nie m ó w ią c ju ż o poszczególnych zdaniach, obrazach, przenośniach, k tó re są igraszką ta k p o zio m ych o d ru c h ó w naszego o rg a n iz ­ m u i w ta k im s to p n iu , że d o sto je ń stw o p ra ­ cy tw ó rc z e j n ie ch ę tn ie je p rz y jm u je . Lecz korespond encja p isa rzy, ic h w y z n a n ia p o u f­

ne w cale n ie u k r y w a ją te j zależności, m ożna się ta m sp o tka ć z n ie z w y k ły m i p rz y k ła d a m i zaham ow an ia lu b o ż y w ie n ia s iły tw ó rc z e j

S C 1

(Jan Ja ra n cL a m iki przyyßtam a- / ć dbecnie da d ra k a kuążlzę. p.t.

, ,dHckemia iŁama , pauaięc.aną.

u u zyd kim ipramcm , iz tn k i p i- m n k ie l, zaramnA tym, które da- tyczą kezpairednia pamda m ania d z id Literackich, (panujd, kam pa- zycjL, d y l itd .) lak, tym, które iią m igzy z życjem- p jia rz a , leg A

pod w p ły w e m ta k ic h c z y n n ik ó w , ja k z im n o i gorąco, głód, rozkosz, a obok ska rg na n i­

szczące s k u tk i chorób z a d z iw ia ją w cale n ie ­ rz a d k ie pochw ały-

„ L u d z ie m ó w ią że je ste m ch o ry , ale p y ­ ta n ie : czy ch o ro b liw o ś ć n ie je s t w ła śn ie n a j­

wyższą in te lig e n c ją , czy to co ja ś n ie je i g łę ­ b ią prze ra ża n ie w y k w ita w ła ś n ie z tego co n a z y w a ją chorobą m y ś li, k tó ra się p o tę g u je i w y s u b te ln ia kosztem in n y c h fu n k c ji p sy­

c h ic z n y c h “ . T a k p rz e m a w ia je d n a z postaci w n o w e li „E le o n o ra “ E dgara A lla n a Poe, k tó r y w ru m ia n e j dyszącej z d ro w ie m A m e ­ ry c e z p ie rw s z e j p o ło w y X I X w ie k u c e n ił sobie swą n ie z w y k ło ś ć i kru ch o ść o rc h id e i.

P odobnie A n to n i Czechow w o p o w ia d a n iu

„C z a rn y m n ic h “ u ka za ł duch o w ą p rz e w a ­ gę słabości nad c z e rs tw y m z d ro w ie m . I za­

pew ne z m y ślą o sobie, b y ł b o w ie m g r u ź li­

k ie m . Te same p o c h w a ły ch o ro b y g ło s ił r o ­

m a n ty k n ie m ie c k i N ovalis.

(5)

N A U K A -nieraz z upodobaniem , z a jm o w a ła się c h o ro b a m i p i­

sarzy * e p ile p s ją F la u b e rta i D o sto je w skie g o , suchotam i S ło w a ckie g o , obaw ą p rz e s trz e n i P rusa, s y filis e m W y s p ia ń s k ie ­ go, szu ka ją c w n ic h k o m e n ta rza do ic h tw ó rczo ści. Co w ię ce j, n a w e t u ty c h , k tó ry c h p r z y w y k liś m y uważać za n o rm a ln ie zd ro w ych , starano się w y k r y ć ja k iś ry s p a to lo g iczn y. P rzed k ilk u n a s tu la ty znaczny rozgłos zyska ła ksią ż k a K re ts c h m e ra , gdzie „lu d z ie g e n ia ln i“ zo sta li obw ieszeni e ty k ie tk a m i, u w ła ­ c z a ją c y m i ró w n o w a d ze ic h u m y s łu .

T ru d n o zaprzeczyć, że p isarz n ie u m ie w ż y c iu codzienn ym zachować ró w n o w a g i. P rz e b y w a n ie w śró d ro je ń , c h im e r i w id m p rzesłania m u m g łą rzeczyw istość, B alzac z w ró c ił się ra z do s io s try : „C z y w iesz z k im się żeni F e lik s de Vandenesse?

Z p anną de G ra n d v ille . Ż e n i się bardzo dobrze, bo G ra n d v illo - w ie są bogaci, m im o że m a ją w ie lk ie w y d a tk i, na k tó re ic h n a ­ ra z iła panna de B e lle fe u illę “ . K to b y tę rozm ow ę posłyszał, p rz y s ią g łb y , że d o ty c z y p rz y ja c ió ł, z n a jo m y c h albo sąsiadów, tym czasem b y ły to postaci z pow ieści, k tó rą B alzac pisał. Oto p ra w d z iw y poeta! D la niego ś w ia t f i k c j i je s t ró w n ie re a ln y , ja k to, co się nazyw a rzeczyw istością, a co filo z o fo w ie d a re m n ie u s i­

łu ją o k re ś lić od p a ru ty s ię c y la t. N a le ża ło b y raczej pow iedzieć:

b a rd z ie j re a ln y , je ś li id zie o B alzaka. O n przecież s łu c h a ł raz z n ie c ie rp liw o ś c ią p rz y ja c ie la , k tó r y m u o p o w ia d a ł o chorobie w dom u, w reszcie p rz e rw a ł:“ N o, dobrze, ale w ró ć m y do rz e ­ czyw istości, m ó w m y o E u g e n ii G ra n d e t!“ E ugenia G ra n d e t“ , bo­

h a te rk a jego pow ieści, b y ła d la ń b a rd z ie j rze czyw ista n iż ludzie, z k tó r y m i u trz y m y w a ł s to s u n k i w życiu .

P O D O B N E anegd oty dodają u ro k u b io g ra fo m pisarzy, ale za życia w y n ik a ły z cech, d z ia ła ją c y c h na otoczenie d ra ż­

niąco i d o k u c z liw ie . N ie b y ło bo d a j pisarza bez d z iw a c tw i k a ­ p ry s ó w , co zresztą n ie s ta n o w iło b y ja k ie g o ś w y ją tk u w czło­

w ie cze ń stw ie , gdyż k a ż d y je s t potrosze d z iw a k ie m , pisarze je d n a k zawsze n a d a w a li s w y m o so bliw ościom szczególne zna­

czenie i b y li b a rd z ie j d o tk n ię c i, je ś li ic h in n i n ie p rz y jm o w a li z szacunkiem i uległością. Balzac, p ra c u ją c po nocach, a śpiąc w e dnie, ta k za kłó ca ł życie swego otoczenia, że je d e n z jego sekre­

ta rz y z w a rio w a ł. K a n t n ie z n o s ił obok siebie lu d z i żonatych, jego w ie rn y d łu g o le tn i słu ż ą c y L a m p e s tra c ił posadę, skoro się w y d a ło że n ie je s t ka w a le re m .

P isarz może o b ja w ić i n a jw ię c e j o b ja w ia sw o je k a p ry s y i d z iw a c tw a w e w s z y s tk im : w w y b o rz e d o m u i m ieszkania, w s tro ju w sposobie o d ż y w ia n ia się, w gestach, w ro d z a ju w y ­ m o w y. K oszula z szeroko w y k ła d a n y m k o łn ie rz e m nosi do dziś m ia n o S łow ackiego ,, k tó r y ją od zie d ziczył po B y ro n ie , a te n w z ią ł ją z d rz e w o ry tu , przedstaw iają cego Szekspira- W il­

de, za n im sta ł się w y ro c z n ią m ody, ch o d ził w k r ó tk ic h spoden­

kach i a k s a m itn y m berecie z lilią albo słonecznikie m . T a k, w je g o m n ie m a n iu , p o w in ie n się b y ł u b ie ra ć poeta w szarej epoce w ik to ria ń s k ie j. N ie g d yś w istocie poeci w y ró ż n ia li się s tro je m . W g łę b o k ie j s ta ro ż y tn o ś c i n o s ili przepaskę na s k ro ­ n iach, w ś re d n io w ie c z u pisarza poznaw ało się po ka ła m a rzu i p ę ku p ió r u pasa, co je d n a k m ia ło tę n ie w yg o d ę że m ogło oznaczać ró w n ie ż w ędro w n e g o bakałarza.

J a kiś czas tru d n o b y ło sobie pom yśleć poetę bez d łu g ic h w łosów , zwłaszcza że tę tra d y c ję p o d trz y m y w a li ci, k tó ry m

1. E D G A R A L L A N PO E, na tle dyszącej zdrow iem A m e ry k i, cenił sobie swą niezwykłość i kruchość

orchidei.

2. A N T O N I C Z E C H O W , sam g ru źlik, w jed n y m ze swych „O pow iadań“ ukazał duchową przew agę sła­

bości nad czerstw ym zdrow iem .

3. filo zo f K A N T m ia ł swoje d ziw actw a, — n ia zno­

sił obok siebie ludzi żonatych

(6)

b u jn e u w io s ie n ie w yn a g ra d za ło b ra k ta le n tu . W id y w a ło się ic h w e w s z y s tk ic h cyg a n e ria ch C yg a n e rie n ie są w y n a la z k ie m X I X w ie k u . „N ie m a ła część lite r a tó w — p o w ia d a H o ra cy

— n ie troszczy się o o b cin a n ie paznokci i b ro d y , szuka sam ot­

n y c h m iejsc, u n ik a ła ź n i“ . G d y b y jeszcze dodał b u te lk ą w ó d k i i sękatą lagę, b y łb y g o to w y p o rtr e t Z m o rs k ie g o z C yg a n e rii w a rs z a w s k ie j. F a n ta z y jn y kapelusz o s z e ro kich kresach i pele­

ry n a z d o b iły M ło d ą P olskę i je j epigon ów , aż u to n ę ły w za­

męcie p ie rw s z e j w o jn y ś w ia to w e j. D ziś c yg a n e ria je s t legen­

dą i w y d a je się p rz e ż y tk ie m , ale te m a lo w n icze postaci są tak d rogie ż y c iu lite ra c k ie m u , że n ie c h y b n ie p o ja w ią się w p rz y ­ szłości z n o w y m o dcienie m fa n ta z ji.

J A S K R A W E d ziw a ctw a p is a rz y m a ją ró ż n o ra k i rodow ód.

N ie k tó re w y w o d z ą się z ja k ie jś n am iętności, często z ta ­ je m n y c h upodobań, m a ją c y c h g łę b o kie k o rz e n ie w c h a ra k ­ terze i u zd o ln ie n ia ch , n ie rza d ko tw o rz y je p rz y p a d e k lu b w ygoda, w reszcie są ro d z a je m s ty liz a c ji. N a w e t geniusze nie są w o ln i od p rz y s w a ja n ia sobie p e w n y c h odrębno ści od in n y c h w ie lk ic h lu d z i, do k tó ry c h chcą być podobni. Po p e w n y m cza­

sie p o z b y w a ją się ty c h pożyczonych re k w iz y tó w , ta k samo ja k p rzestają naśladow ać cudze u tw o ry . Lecz s ty liz u ją się d a le j — w e d łu g w ła s n e j fa n ta z ji.

N ie ko n ie czn ie je s t to czczym szu ka n ie m o ry g in a ln o ś c i.

U c zło w ie ka żyjącego w y o b ra ź n ią d zia ła in s ty n k to w n a s k ło n ­ ność do w c ie la n ia się w postaci zaprzątające jego u m y s ł. Stąd, zam iast k ie ro w a ć się pow szechnie p r z y ję ty m i z w y c z a ja m i, po­

s tę p u je on ta k , ja k pisze, c z y li zgodnie ze s w y m i id e a m i. Czę­

sto przeradza się to w w y z y w a ją c e i u p a rte lekcew ażen ie fo rm to w a rz y s k ic h i o b y c z a jó w m o d y, potocznego ję z y k a , w szel­

k ic h konw ena nsów , z ły c h i d o b rych . T a k p o s tę p u ją n ie ty lk o cyg a n e rie , ale i ic h p rz e c iw n ic y , a ry s to k ra c i s z tu k i w ro d z a ju B y ro n a lu b W ild e ‘a. K s z ta łtu ją sw o je ż ycie w e d łu g pew nego s ty lu , czyn ią z niego o ry g in a ln ą i m a lo w n ic z ą fik c ję , k tó rą p rz e c iw s ta w ia ją p o s p o lite j i nużącej rz e czyw isto ści.

M ożna w to postępo w anie tchnąć n a w e t ducha r e w o lu c y j­

nego, n a b rz m ie w a ło n im hasło: é p a te r les bourgeois — oszoła­

m ia ć b u rż u jó w , u lu b io n e hasło w p o ło w ie X I X w ie k u , w epoce tr iu m fu ją c e j b u rż u a z ji- G a u tie r, gardząc s u rd u ta m i i m e lo n i­

k a m i, c h o d ził w cz a rn y m a k s a m itn y m tu ż u r k u i w trz e w ik a c h z ż ó łte j s k ó ry , g ło w y d łu g o w ło s e j n ic z y m n ie n a k ry w a ł, n o ­ s ił n a to m ia s t parasol, ro z p ię ty bez w zg lę d u na pogodę. Raz je d n a k d a ł sobie z ro b ić k a m iz e lk ę n ie z w y k łe g o k r o ju ze szka r­

ła tn e g o atłasu. M ia ł ją na sobie raz je d e n , w teatrze, ale u p o r­

czyw a legenda, p o d trz y m y w a n a przez m ieszczuchów z p ro ­ w in c ji, p rz e d s ta w ia ła go odtąd w cze rw o n e j kam izelce, w czym znów m ło d z i lite r a c i w it a li z u n ie sie n ie m p ro te s t p rz e c iw zaś­

n iedziało ści.

O I S A R Z je s t fe tyszystą . W ie rz y , że pew ne p rz e d m io ty , A b a rw y , to n y posiadają m oc szczególną. Z la ta m i jego osoba, ga b in e t, dom sta je się zb io re m fe ty s z ó w , z d o ln y c h w y ­ w o ły w a ć d u ch y, zażegnyw ać burzę, rozpraszać m g ły . D o m u ­ zeów i o p isó w p rz y c h o d z i ic h część za le d w ie . G in ą n ie z a u w a ­ żone, ja k bezużyteczne śm iecie w y m ia ta się rzeczy n ie p ra w ­ dopodobne: m u sze lki, k a m y k i, zczerniałe ze starości kasztany, g a łą z k i ro zsyp u ją ce się za d o tk n ię c ie m , ja rm a rc z n e o b ra zki, b ile ty k o le jo w e . U czony badacz b y łb y z d u m io n y , g d y b y się d o w ie d z ia ł ja k n ie p o s p o lite stro n ic e , ja k o d k ry w c z y r y s psy-

1. S Z E K S P IR , 2. S H E L L E Y i 3. S Ł O W A C K I nosili w ykładane kołnierze. Koszula z szeroko w yk ła d a n y m kołnierzem nosi u nas do dziś m iano Słowackiego

(7)

Ś w ia to w ej sław y powieściopisarce: C O N R A D -K O ­ R Z E N IO W S K I. B A L S A C i R O M A IN R O L L A N D

„zalu d n iali“' swój św iat u ro jonym i postaciami, któ ­ re b y ły dla nich ró w nie realne, ja k ż y w i ludzie

etiologiczny, ja k i n ie z w y k ły s k rę t fa b u ły zaw dzięcza sw e

p o ­

w stanie ty m n ie p o z o rn y m drobiazgom , a d o p ie ro w dalszym p la n ie k u n s z to w n y m m o ty w o m , ja k ie m u się udało odgadnąć u pisarza, k tó re g o tw órczość ta k d o k ła d n ie p rz e m y ś la ł. U N o r­

w id a z a u w a ż y ł i za n o to w a ł K ra s z e w s k i ta k ie fetysze w ich c z y n n ym b ycie . „Z e swego a lb u m u — b rz m i jego re la c ja — a rty s ta w k ła d a w ra m y , wiszące n a p rz e c iw łóżka, obrazek, w sp o m n ie n ie ja k ie ś , k tó r y m się chce k a rm ić i u s ta w ia go na k ilk a ty g o d n i, czasami d łu ż e j, p ó k i fa n ta z ja nie p rz y jd z ie od­

m ienić- W in n y c h ra m k a c h zeschłe liście , szczą tki ja kie g o ś ż y ­ cia“ .

Ile ż to rzeczy może zależeć od k o lo ru ta p e ty lu b m a lo w id ła , od k ie r u n k u ś w ia tła ! ’Czasem p isa rz w y b ie ra sobie m iejsce do pracy, gdzie z d a w a ło b y się w szystko m u ją u tru d n ia , ty m c z a ­ sem on z ro z m y s łe m lu b n ie ś w ia d o m ie p o w ta rz a te n ie w y g o d y w k a ż d y m n o w y m m ie szka n iu , — ta k p ta k urządza swe g n ia ­ zdo zawsze w e d łu g ty c h sam ych zasad, w ła ś c iw y c h jego ga­

tu n k o w i. D a rm o szukać p rz y c z y n y —- t k w i ona głęb o ko w da­

le k ic h , ju ż z a p o m n ia n ych okresach jego tw ó rczo ści, obrosła ty lu przesądam i, że pisarz może być n ie z d o ln y do p ra cy, gdy go w y rw a ć z jego u lu b io n y c h w a ru n k ó w , n ic z y m nie zd ra ­ dzających ja k ie jś za le ty. Jeszcze w ię c e j zależy od p o ry d n ia i ro k u . D la S ło w a ckie g o jesień b y ła okresem u ro d z a ju , S c h il­

le ro w i w io sn a je d n y m tc h n ie n ie m p rz y n o s iła ro zw ią za n ie po­

m ysłó w , nad k tó r y m i d a re m n ie b ie d z ił się w ś ró d z im y . P lin - jusz m ło d szy od w id o k u m orza b ra ł świeże s iły . D u h a m e l nie p o tr a fiłb y n ic napisać, m a ją c przed sobą bezkres oceanu, k tó ­ r y ta k p odnie cał w y o b ra ź n ię W ik to ra H ugo. D a le k i odgłos d zw onów i szum w ia tr u , m o n o to n ia deszczu i p u s tk a śnieżne­

go pola, d rże n ie liś c i m ło d e j b rz ó z k i, lilio w y k w ia t ostu po­

śród b a d y li, zapach s z k a tu łk i n ie o tw ie ra n e j od la t, sm ak b i­

szkopta um oczonego w k a w ie — k a ż d y z ty c h pow szednich fa k tó w b y ł w ie lk im lu b c z a ru ją c y m zdarzeniem u pisarzy, a ile ż n ie za n o to w a n ych przeszło przez ic h tw órczość, ile ż czy­

ha na ic h w ra ż liw o ś ć w k a żd e j m in u c ie !

M aupassant z a trz y m a ł się nad tą sp ra w ą , pisząc: „R zadką a m oże i groźną w ła ściw o ścią je s t n e rw o w a , c h o ro b liw a po­

b u d liw o ś ć n a skó rka i w s z y s tk ic h narządów , przez k tó rą n a j­

dro b n ie jsze w ra ż e n ia fizyczn e n a b ie ra ją m o c y w zruszenia, a te m p e ra tu ra p o w ie w ó w , zapach zie m i, b a rw a p ogod y p rz y ­ nosi ból, sm u te k i radość. N ie móc w e jść do sali te a tra ln e j, p o ­ niew aż ze tkn ię cie się z tłu m e m w n ie w y ja ś n io n y sposób wstrząsa ca ły m organizm em , n ie m óc w ejść do s a li b a lo w e j, poniew aż b analn a wesołość i z a w ro tn y ru c h w a lc ó w dra żn i ja k obelga, czuć się posępnym aż do szlochu albo ra d o sn ym bez pow odu zależnie od u m e b lo w a n ia , ta p e ty i ro z k ła d u ś w ia tła w p o k o ju , doświadczać n ie k ie d y d z ię k i k o m b in a c jo m w rażeń fizycznego zadow olenia, k tó re n ig d y n ie będzie o b ja w io n e lu ­ dziom g ru b o s k ó rn y m — czy to szczęście czy nieszczęście? N ie w ie m , ale, je ś li system n e rw o w y n ie je s t w r a ż liw y aż do bólu czy ekstazy, m oże na m dać ty lk o przeciętne w zruszenie i po­

sp o lite z a d o w o le n ie “ .

P IS A R Z , skoro raz doznał dobroczynnego w p ły w u jakiegoś pejzażu, zapachu, k o lo ru , d źw ię ku , ś w ia tła , n a s tro ju , bę­

dzie go p o szu kiw a ł, stanie m u się on niezbęd ny, n ie z n a j­

d u ją c go będzie c ie rp ia ł i u ty s k iw a ł, pom agał sobie pam ięcią,

b y choć w y w o ła ć jego w yobrażenie . Często potrzeba w ie le cza-

(8)

L A N A T O L E F R A N C E przy pracy krzep li się ka- rafeczką w in a.

2 S T. P R Z Y B Y S Z E W S K I przez nadużycie alkoho­

lu z ru jn o w a ł zd ro w ie i talen t. . . , 3 B O L E S Ł A W P R U S dla spotęgowania świeżości

umysłu w ąchał mocne p erfu m y.

su b v opanow ać te n n ie d o sta te k, b y się p rz e z w y c ię ż y ć i p ra ­ cować Zdolność w y z w a la n ia się spod t y r a n ii k a p ry s ó w cechu­

je p isa rzy p ło d n ych , b u jn y c h , n a b rz m ia ły c h su bstancją tw o r - czaPi żądnych rodzenia, uległość zaś, n ie k ie d y n ie w o ln ic z a w y ­ ró ż n ia 4słabe in d y w id u a ln o ś c i, k tó re p rz y s z ły na ś w ia t ze s k ro m n y m ła d u n k ie m idei, uczuć w iz ji, k tó ry c h n ig d y m e n a ­ w iedza fu r ia tw ó rc z a - ro ś lin y cie p la rn ia n e , w ym a g a ją ce Tzczególnych starań, b y z a k w itły . N ie godzi się z n ic h n a trz ą ­

sać a lb o w ie m w ic h lic z b ie , oprócz e k s c e n try c z n y c h p ró ż n ia ­ k ó w , są ta c y co na d lite r a tu r ą z a w iś li cza ru ją cą c h w ilą .

W IE L E z d a w n y c h epok n ie d aw ało p rz y k ła d ó w takie g o dziw aczenia i grym aszenia. P is a rs tw o średniow ieczn e, p ra ­ w ie c a łk o w ic ie zakonne lu b duchow ne, podlegało d y s c y p li­

nie, w ła ś c iw e j ty m stanom , w sta ro ż y tn o ś c i, w renesansie i póź­

n ie j p is a li k s ią ż k i w o jo w n ic y , p o lity c y , zie m ia n ie , lu d z ie czy nego życia albo w ca le n ie ró ż n i od n ic h w ru c h liw o ś c i d w o rza ­ nie salo n o w cy, k tó r y m obce b y ło w y s ia d y w a n ie po całych dn ia ch i nocach nad rękopisem , czyhanie na słow a, z w ro ty przenośnie n a spacerze, podczas p o s iłk u , w ro z m o w ie n a w e t w e śnie. Z a w o d o w i pisarze, k tó r y c h lic z b a zaczęła p rę d k o r o - nać od X V I I I w ie k u , u c z y n ili z a rty s tó w słow a is to ty ta k za­

p rz ą tn ię te swą pracą, że im często n ie w y sta rcza życia na sa­

mo życie. „O d dw óch la t n ie o gląda łem a n i jedneg o obrazu, nie słu ch a łe m a n i u r y w k a m u z y k i, n ie m ia łe m naw e t c h w ili w y tc h n ie n ia w z w y c z a jn e j lu d z k ie j ro z m o w ie d o p ra w d y .

— Disze z goryczą C o n ra d w liś c ie do G a ls w o rth y ego s k a r­

żąc «ię na swe p u s te ln ic tw o pośród tw o rz o n e j powieści.

G d y o rg a n iz m słabnie w śró d n ie u s ta n n y c h w y s iłk ó w szu­

ka się d la ń p o d n ie ty . Żadne s tu d iu m n ie o p ra co w a ło dotąd ś ro d kó w p o d n ie ca ją cych w lite ra tu rz e pow szechnej M ozę do­

w io d ło b y ono trze źw o ści p o e tó w , a może b y i pop a rło sąd, ta k p o p u la rn y w sze ro kich kołach, że peta n ie ro z s ta je się z b u te l­

ką. T en sąd zaszczepił ko m e d io p isa rz a te ń s k i V w . p rzed C hr.

K ra tin o s sw ą sztuką o ż y c iu lite r a c k im pod w y m o w n y m t y t u ­ łe m „ B u te lk a “ . W in o p ie n i się w s tro fa c h e g ip s k ic h h a rfia rz y , jego p e rlis ty śm iech słychać w k lin a c h b a b ilo ń s k ic h , „P ie sn nad P ie ś n ia m i“ ocieka s ło d k im moszczem- P rzez w ie k i p o e zji g re c k ie j w ie je p rą d d io n iz y js k i z w esołą piosnką A n a k re o n ta , k tó r y w p o d a n iu u m ie ra ja k o o s ie m d z ie s ię c io le tn i starzec, u d ła ­ w iw s z y się w in n y m gronem , ze s z k a rła te m „B a k c h a n te k E u ry p id e s a , z A ry sto fa n e se m , u k tó re g o zapach zadym ionego b u k ła k a m iesza się z p o ra n n ą rosą n a jtk liw s z e j l i r y k i . P ó źn ie j B akchus w szedł do R zym u, i o to L u k re c ju s z n a p e łn ia s p iż o w y k u b e k tru n k ie m m o c n y m i b u r z liw y m , _ H o ra c y podno si czarę rż n ię tą w k ry s ta lic z n e j s tro fie i p o d a je ją lu d z io m O drodzenia, zaprasza do swego s to łu Ronsarcła, z K o c h a n o w s k im sp o tyka się p rz y „d z b a n ie p is a n y m “ . W s tu d iu m o w in ie p o e ty c k im zna­

la z ły b y się i k a r ty p rz yćm io n e , na k tó ry c h „p o e te s m a u d its “ w s z y s tk ic h czasów, od a le k s a n d ry js k ic h ( „ W ia tr b y ł i noc i ta trze cia zm ora m iło ś c i — w in o “ ś p ie w a ł je d e n z n ich ) przez ta ­ w e rn y V illo n a , przez m a n sa rd y „c y g a n ó w “ c ią g n ę lib y k u sw ej

d z ik ie j sław ie.

W in o d a je p o lo t, jasność m y ś li i to szczególne ro z ra d o w a n ie ,

k tó re tw o r z y ła d , h a rm o n ię , u m ia r. Jego d o b ro d z ie js tw a w l i ­

te ra tu rz e są w ie lk ie , a szkody nieznaczne, bo n a w e t p ra w d z iw i

p ija c y k o rz y s ta li z jego o ż yw czych w łasności. Z a w ió d ł się na

(9)

m m ty lk o b ie d n y E ra zm z R o tte rd a m u , k tó ry , cie rp ią c na n e rk i, u b rd a ł sobie że w in o go w y le c z y . S zkla n ka dobrego w in a w go­

d zin ie tw ó rc z e j rozprasza m g ły , roznieca w y o b ra ź n ię , ośm iela m yśl, try s k a ją m e ta fo ry , ro z w ija ją się szerokie i d a le kie rozga­

łę zie n ia n ie p rz e w id z ia n y c h a s o cja cji — p rz y k ła d e m C hester­

ton. P rz y k ła d e m ró w n ie ż R om ain R o lla n d , k tó r y w b u rg u n ­ dzie o dzyskał w e rw ę , zagłuszoną ła ta m i ka zn o d zie jstw a i s tw o ­

r z y ł p ie n is tą opow ieść Colas B re u g n o n .

A n a to le F ra n ce m ia ł zw ycza j staw iać na b iu r k u karafecz- kę w in a , g d y z a b ie ra ł się do tyg o d n io w e g o fe lie to n u d la d zien­

n ik a „T e m p s “ , i p o k rz e p ia ł się w ciągu p ra cy, ta k często n ie ­ w y g o d n e j dla jego le n is tw a . Raz z d a rzyła m u się przygoda.

P o m y lił się w k a ra fk a c h i w y ją ł z kre d e n su ko n ia k . Z a n im u m o czył p ió ro w a tram encie, w y c h y lił szklaneczkę złocistego p ły n u . P rz e ż y ł c h w ilę rozpaczy: cóż się stanie z fe lie to n e m , g d y m o cn y tru n e k zacznie działać? A le n ie b y ło ju ż czasu do n a m y s łu . P isał. P ió ro le c ia ło ja k b y niesione naw ałnicą- Po g o ­ d z in ie fe lie to n b y ł skończony, z a b ra ł go chłopiec z d ru k a rn i, a F rance poszedł spać. N a z a ju trz , w re d a k c ji, p o w iedzia no m u że H e b ra rd , re d a k to r n a cze ln y, c h c ia łb y go w id zie ć. P u ka ją c do jego g a b in e tu , F ra n ce b y ł p e w ie n że w y jd z ie stam tąd z d y ­ m isją, w ysze d ł n a to m ia st z p o d w yżką p e n sji. B y ła to nagroda za w e rw ę , k tó re j się po n im nie spodziewano.

K o n ia k może n ig d y w ię c e j n ie m ia ł sposobności oddać lit e ­ ra tu rz e ta k ie j p rz y s łu g i. Razem z w ó d ką d o k o n a ł w ie lk ic h spustoszeń. Ile ż ta le n tó w u to n ę ło w k ie lis z k u ! W k o le P rz y b y ­ szewskiego p ija ń s tw o b y ło p rz y k a z a n ie m (oczyw iście szatana) i drogą do s ła w y — w y b o rn a sposobność d la snobów i g ra fo ­ m anów , k tó rz y lit r a m i w ó d k i z d o b y w a li sy tu a c ję lite ra c k ą r K to w id z ia ł P rzyb ysze w skie g o w o s ta tn ic h la ta ch życia, żałosną po­

stać trzęsącego się p ija c z y n y , ja k b y w y w o ła n ą z k a r t D osto­

je w s k ie g o , łzaw ego, w y le w n e g o , skłonnego do uścisków , b e ł­

kocącego sło w a bez z w ią zku , k to c z y ta ł jego Regno doloroso, pisane w ty m s m u tn y m okresie p o k u ty za z m a rn o w a n y w ie k m ęski, książkę przerażającą n ie c h lu js tw e m i nonsensem, m ógł w id z ie ć ro z k ła d ta le n tu , k tó r y zataczając się szukał sw ej dro g i na m anow cach. T a k ic h ja k on a lk o h o lik ó w zn a jd zie się w k a ż ­ dej lite ra tu rz e X I X w ie k u . B y li o n i zm orą te j epoki- S z ły od n ic h b a ła m u tn e idee, załgane uczucia, p o n u re n a s tro je , n ik ­ czem ny s ty l i z w y ro d n ie n ie ję z y k a . V e rla in e je s t bodaj w y ją t ­ k ie m , V e rla in e choć ta k z a tru ty a b syn te m , zachow ał do końca is k rę ’ wyższego ducha, k tó re g o ta k n ie g o d ziw ie w sobie pon ie ­

w ie ra ł.

O prócz p re d e s ty n o w a n y c h p ija k ó w , w a lk o h o lu szu ka ją ra ­ tu n k u ta le n ty w ycze rp a n e lu b słabnące, i m oże b yć on d la n ich pew ną podnietą. O czyw iście n ic zna ko m ite g o w te n sposób nie p o w sta je , je s t to zawsze ty lk o o szu kiw a n ie siebie i stw a rza n ie p o zorów czy złudzeń s iły tw ó rc z e j. A lk o h o liz m p o ja w ia się najczęściej w okresie d e p re s ji, w ro z p a c z liw y c h czasach, ja k w la ta ch czte rd zie stych , za C y g a n e rii w a rs z a w s k ie j, lu b w epo­

kach o sch łych i ja ło w y c h - Lecz poeci noszący w h e rb ie k ie li­

szek p ró b u ją go zam ienić w tajem niczego G raala. P rz y b y s z e w ­ s k i w „M o ic h w spółczesnych“ tru d z i się nadać a lk o h o liz m o w i

cechy m is ty c z n y c h dreszczów, C yg a n e ria w arszaw ska starała się oblec sw o je p ija ń s tw o w szaty obrzędow e m ia ł to być ro ­ dzaj w ta je m n ic z e n ia , o tw ie ra ją c e g o im dusze darem ja s n o w i- dztw a.

W ielcy poeci 1) G O E T H E i 2) S C H IL L E R ulegali silnie w p ływ o m pór roku. S ch illero w i wiosna p rz y ­

nosiła ro zw iązan ie pom ysłów.

3 B A U D E L A IR E lu b ił podniecać swą fan tazję n ark o ty ka m i

(10)

E R A Z M Z R O T T E R ­ D A M U cierpiąc na n e r­

k i w yo b raził sobie, że w in o go w yleczy. N ie ­ stety zaw iód ł się gorzko A m ery ka ń s ki p i s a r z współczesny E R N E S T H E M M IN G W A Y , zb u ­ dziw szy się rano z n a ­ tchnieniem tw órczym , n atychm iast zasiada do pisania w rannych p an ­

toflach

Z d a rz a li się w śród p isa rzy n a rk o m a n i. M o r fin a k o ka in a , o pium , p e y o tl, n ę c iły n a ip ie rw ic h ciekaw ość, p o te m sta w a ły się niezbędne, ja k o źró d ło e g za lta cji, podniecenia, o so b liw y c h w iz ji, o lś n ie w a ją c y c h b a rw i ś w ia te ł. Chociaż w ic h lic z b ie za­

pisano n a zw iska B a u d e la ire 'a i de Q uinceya, zazw yczaj w te z a tru te ś w ia ty ciągną je d n o s tk i k ru c h e i m ętne, o ro z s tro jo ­ n y c h n e rw a c h i w y c z e rp a n e j w y o b ra ź n i albo ty p y dekadenckie, żyją ce w c ie n iu w ia ry , że należą do ostatniego p o k o le n ia lu d z ­ kości. N iepo d o b n a sobie w y o b ra z ić w śró d n a rk o m a n ó w p isa ­ rz y ty p u Sofoklesa, S zekspira, Goethego, ta k ie n a tu r y n ie chcą się odurzać d la zdobycia fa łs z y w y c h k ra d z io n y c h w iz ji, n ig d y się n ie w y rz e k n ą p e łn e j św iadom ości, p oniew a ż w szystko czer­

p ią z ja k n a jw ię k s z e j jasności u m y s łu , rze czyw isto ść m a u n ic h ty le ceny i u ro k u , że n a w e t to co muszą z n ie j oddać w g o d zi­

nach snu w y d a je im się d o tk liw ą stratą-

HP R U D N O je d n a k znaleźć, zwłaszcza dziś, pisarza w olnego od nałogó w , k tó ry c h się n a b a w ił w w y k o n y w a n iu swe­

go żm udnego zawodu. Podczas p ra c y , k ie d y potrze b a u w a g i, p am ięci, św ieżości u m y s łu , w szystko je s t dobre co je p o tę g u ­ je. N ie m ożna się w te d y obejść bez papierosa, cygara, f a jk i, ja k d a w n ie j bez ta b a k i. S c h ille r trz y m a ł n o g i w zim n e j w odzie, B y ro n za żyw a ł la u d a n u m . P ru s w ą ch a ł m ocne p e rfu m y , ktoś in n y zg n iłe ja b łk a , Ibsen, k tó r y zresztą n ie g a rd z ił k ie lis z k ie m , d a rł p rz y p isa n iu n ie p o trze b n e p a p ie ry i gazety. Te ś ro d k i, k tó ­ re każdem u w ska zu je w ła s n y in s ty n k t, w e d łu g fiz jo lo g ó w spro­

w adzają s iln ie js z y d o p ły w k r w i do m ózgu, n iezbęd ny w p ra cy tw ó rc z e j. J e ś li ta k je s t napraw dę , M ilto n ra d z ił sobie n a jle ­ piej- §dyż d y k to w a ł, leżąc na n is k ie j sofie z g ło w ą zw isającą do ziem i.

K a w ę o d k r y li m n is i k o p ty js c y . M a ją c w p e w n ych okresach przepisane m o d ły czterdziestogodzinne, w a lc z y li z sennością i u le g a li je j k u sw em u u p o ko rze n iu , aż pew nego d n ia k tó ry ś z n ic h za u w a żył, że k o zy obiadające owoce pew nego k rz e w u , o ka z u ją n ie p o s p o litą rzeźkość. Zaczęto z ry w a ć te owoce, gryźć, prażyć, w reszcie pić w odw arze. To b y ła kaw a. D o E u ro p y p rzyszła późno. W obozie tu re c k im pod W ie d n ie m n ie ja k i K u lc z y c k i, ż o łn ie rz S obieskiego, znalazł k ilk a w o rk ó w i zało­

ż y ł p ie rw szą k a w ia rn ię w W ie d n iu . Do dziś obchodzi się ta m jego rocznicę. Lecz trze b a czytać co o k a w ie p is a li lu d z ie X V I I I w ie k u — V o lta ire , D id e ro t. B y ł to czas k ie d y na stole p isa rzy d y m iły p ie rw sze filiż a n k i. N ie zn a jd o w a n o s łó w na w y ra ż e n ie p o d z iw u dla w y b o rn y c h zalet k a w y . D a w a ła rozkosz, wesele, rozbudzen ie ducha, uśm ie rze n ie bólów - W W eim arze, w dom u S c h ille ra z p ie ty z m e m staw iano na stole filiż a n k ę , w k tó r e j żona podaw ała m u ó w „c u d o w n y d a r A r a b ii s z c z ę ś liw e j“ . B alzac tw o r z y ł kaw ą, czu je się w jego s ty lu je j p o d n ie ca ją cy w a r. P o w iedzian o o n im : ż y ł 50.000 filiż a n e k k a w y i u m a rł na 50.000 filiż a n e k k a w y , co, zdaje się, obliczono za nisko.

Po d w ó ch w ie ka ch , w szedłszy w powszechne użycie, kaw a s tra c iła nieco rozgłosu, lecz zachow ała sw o je w yso kie zalety.

N a w e t w in o n ie może się z n ią rów nać. K a w a n ie staje m ię d zy naszym u m y s łe m a rzeczyw istością, n ie narusza m echanizm u naszej w y o b ra ź n i, n ie w p ro w a d za n o w y c h c z y n n ik ó w do nasze­

go odczuw ania. Pozostaw ia na m c a łk o w itą niezależność, p o tę ­ g u ją c ty lk o w y trw a ło ś ć w n atężen iu m y ś li, k tó ra staje się le k k a i n ie skrępow a na, rozpraszając znużenie ze w s z y s tk im co ono przyn o si, ja k apatia, n ie u fn o ść w sw o je s iły , ro z te rk i i z g ry z o ty z u ro jo n y c h przeszkód i tru d n o ści. N ie k tó rz y je d n a k , ja k A Ï- dous H u x le y , z n a jd u ją tę samą pom oc w m ocnej herbacie.

P rz y b y ła ona do E u ro p y w r. 1610 na s ta tk u h olend erskiego

W sch o d n io -In d y js k ie g o T o w a rz y s tw a i w ciągu jednego pokoip-

(11)

ma p o d b iła n ie m a l całą Europą. A ddison i Steele z a p e w n ili je j sław ę w lite ra c k ic h k o ­ łach A n g lii. C harles L a m b u w ie lb ia ł herbatę p ra w ie ja k C h iń c z y k . W C h in a ch w eszła ona do p o e z ji w ósm ym w ie k u , i o dtąd pozostała je d n y m z n a jd z iw n ie js z y c h źró d e ł n a tc h n ie ­ nia. Z a ró w n o ta m ja k i w

J a p o n ii je s t ona czymś w ię ce j n iż n a p o je m , jest sym bolem , w o k ó ł któ re g o narosła tra d y c ja , u k s z ta ł­

to w a ły się obyczaje, p r z y ­ p is u ją je j w p ły w na este­

ty k ę , e ty k ę . Poeta L u h J u u ło ż y ł „ C H “ a - k in g 1' (Ś w ię ta księga h e rb a ty “ ) w 3 tom ach, c a łk o w ity kodeks p rz y rz ą d z a n ia i p i­

cia, w czym w id z i tę samą h a rm o n ię i te n sam ła d co we w szechświecie.

Osoby egzaltow ane z w y ­ k ły się oburzać na żonę h r.

H e n ry k a z „N ie b o s k ie j“

że „z a w ra c a g ło w ę poecie to r ta m i“ , m oże n a w e t n ie k tó re z n ic h sądzą, że poetom w y sta rcza zapach fio łk ó w . T ym czasem w ła ś ­ nie obojętność h r. H e n ry k a na s p ra w y k u lin a rn e je s t ubocznym dow odem , że je st on fa łs z y w y m poetą.

M ożna b y i w a rto u ło ż y ć g a tsro n o m ię lite ra c k ą , gdzie obok w y z n a ń pisa­

rz y i w sp o m n ie ń lu d z i, k tó rz y z nim i* o b co w a li, zn a la z ły b y się s m a ko w ite te ksty, zaczerpnięte z poet m a tó w (bigos, ka w a

w „P a n u Tadeuszu“ ), pow ieści, essayów.

„Z ło c is ty o m le t błyszczy na stole, a zapach b a ra n in y za p ra w io n e j ty m ia n k ie m napełnia p o k ó j“ — ty m i s ło w a m i w opisie sw ej p o d ró ­ ży po B re ta n ii A n a to l F rance, w e z w a n y na

P re ra fa e lita . K a r y ­ ka tu ra O. B auera, z w y ­ staw y hum oru w Salo­

nie K r y w u lta

kolację, p rz e ry w a swe ro z m y ś la n ia o H o m e ­ rze. W śród ś w ie c k ic h p isa rzy n ie ła tw o o asce­

tó w , ic h w ra ż liw o ś ć na dobrą k u c h n ię jest ty lk o je d n y m z o b ja w ó w te j w ra ż liw o ś c i z m y s ło w e j, k tó ra w y ró ż n ia pisarza. F ra n cu zi są szczególnie z a p rzą tn ię ci p ro b le m a m i pod­

n ie b ie n ia . K a ż d y pisarz fra n c u s k i nosi w sw ym p o rtfe lu p rz e p is y p o tra w , k tó re w z b u d z iły jego cie­

kaw ość lu b s y m p a tię . I nie są one podobne do tych , ja k ie roztaczał p rze ­ de m ną B o le sła w Leś­

m ia n : b y ły to dania jego p o m y s łu i ró w n ie fa n ta ­ styczne ja k jego wiersze.

J e ś li na k a rc ie p o tra w nie s p o ty k a m y n a z w is k l i ­ te ra c k ic h , p rz y c z y n ą jest snobizm re s ta u ra to ró w , k tó rz y w o lą je ozdabiać ks ią ż ę ta m i i d y p lo m a ta m i.

C h a te a u b ria n d zw ią za ł swe im ię z p e w n y m ro ­ dzajem p o lę d w ic y w o ło ­ w e j, ale n ie ja k o a u to r

„R e n e “ , ty lk o ja k o am ba­

sador. Za to głośne lo ka le często w s w y c h nazw ach o d w o łu ją się do d z ie ł lit e ­ ra c k ic h , n p . „G ospoda pod K ró lo w ą Gęsią N ó ż k ą “ , ciesząca się w P a ry ż u pod­

w ó jn ą sław ą: d o b re j k u ­ ch n i i k lie n te li in te le k tu ­ a ln e j. A k a d e m ia Gon- c o u rtó w zbie ra się w s ły n ­ nej re s ta u ra c ji D ro u a n t i podczas o b ia d u d e b a tu je nad n a grodą swego im ie ­ nia.

„N a tc h n ie n ie je s t za­

leżne od re g u la rn y c h i sm acznych p o s iłk ó w “ — n ie w s ty d z ił się p o ­ w ta rza ć poeta B a u d e la ire , k tó ry , zaznawszy prze ciw n o ści losu, w ie d z ia ł z w łasnego do­

św iadczenia, ja k im w ro g ie m s ty lu i m v=li

jest p u s ty żołądek.

(12)

<%.z łW M le i (ise iL cL & n n L L ko --

uuty czy. (Menda (iio-zo.-

C Z Y W

C Z W A R T Y M

W Y M I A R Z E

S Ą D U C H Y?

(om e karzyA tają z {Mięcia, czmaetega uujm iam. da mucLa (a ra n itn jc iz eazmażań na. nap-

k a e d z ie l dziw a czne , te m a ty.

K

ilk a la t te m u w je d n y m z p is m co d z ie n n y c h u k a z a ł się a r t y k u ł p o d ty tu łe m „ C z w a r ty w y ­ m ia r “ , k t ó r y z a c y tu je m y a p o te m s k o m e n tu je m y :

„R o z u m nasz zna t r z y w y m ia r y : długość, sze­

ro k o ś ć i w ysokość. M a te m a ty k a lic z y się z is t­

n ie n ie m cz w a rte g o w y m ia r u . R o z p a trz m y ja k ie p ro b le m y w y ła n ia ły b y się, g d y b y p rz e s trz e ń p o ­ s ia d a ła c z te ry w y m ia r y .

1. W y o b ra ź m y sobie na c h w ilę , że je ste śm y is to tą d w u w y m ia ro w ą , a w ię c c a łk o w ic ie płaską , n ie po sia d a ją cą g ru b o ś c i i spędzam y b y t na p ła ­ szczyźnie ark u s z a p a p ie ru . W ty c h w a ru n k a c h

d la zabezpieczenia posiadanego m a ją tk u w go­

tó w c e p rze d dostępem in n y c h d w u w y m ia ro w y c h is to t, n ie p o trz e b o w a lib y ś m y n ic w ię c e j, ja k t y l ­ k o z a k re ś lić k o lo i ono s ta ło b y się n ie p rz e k ra ­ czalną zaporą d la is to ty d w u w y m ia ro w e j. S k o ro je d n a k p o ja w iła b y się is to ta tr ó jw y m ia r o w a , s k a rb s ta łb y się d la n ie j c a łk ie m w id o c z n y i m o ­ g ła b y go zab rać bez tru d n o ś c i, g d yż t a k i d w u ­

w y m ia r o w y safe b y łb y d la n ie j o tw a r ty . D la c z ło w ie k a , ja k o s tw o rz e n ia tró jw y m ia r o w e g o o t­

w a r ta je s t ka żd a p rze strze ń , k tó ra pozostaje z a m k n ię ta d la is to ty d w u w y m ia ro w e j.

P od ob nie ż i nasza p rz e s trz e ń tr ó jw y m ia r o w a je s t c a łk o w ic ie o tw a r ta na c z w a rty w y m ia r.

Is to ta z c z w a rte g o w y m ia r u m o g ła b y sięgać do k a ż d e j n a js ta ra n n ie j z a m k n ię te j ka s y p a n c e rn e j, n ie n a ru s z a ją c je j ścian, a n i za m kó w .

2. S z k la n k a w o d y w p rz e s trz e n i c z te ro w y m ia - ro w e j n a ty c h m ia s t s tra c iła b y całą s w o ją z a w a r­

tość, gd yż w o da ro z p ie rz c h ła b y się na w s z y s tk ie s tro n y . N a jg o rs z y los s p o tk a łb y nasze cia ło , a lb o ­ w ie m w c h w ili z e tk n ię c ia się z c z w a rty m w y ­ m ia re m , o tw a r ły b y się w s z y s tk ie n a c z y n ia k rw io n o ś n e i te n p ły n ży c ia r o z p y liłb y się w k ie ­ r u n k u c z w a rte g o w y m ia r u . M a ło tego. S p ra w a n ie s k o ń c z y ła b y się c a łk o w ity m w y k r w a w ie n ie m , gd yż i m ózg u lo t n iłb y się ze swego p u d ła ko ś­

cianego, ja k ró w n ie ż je lit a w y s n u ły b y się z c ia ła . K r ó tk o m ó w ią c w c z w a rty m w y m ia rz e g ro z iła b y

(13)

n am p e rs p e k ty w a z a m ia n y w k rw a w y strzęp i n ie c h y b n a śm ie rć.

3. W p ro s t p rz e c iw n ie n a to m ia s t is to ta z c z w a r­

tego w y m ia r u m o g ła b y się stać n ie z ró w n a n y m d o b ro c z y ń c ą - le k a rz e m d la c z ło w ie k a . M o g ła b y ona d o k o n y w a ć n ie p ra w d o p o d o b n ie s k o m p lik o ­ w a n y c h o p e ra c y j, na k a ż d y m n a szym narządzie.

W id z ia ła b y ona bez o s ło n y c a łk o w ite w n ę trz e o rg a n iz m u c z ło w ie k a i w y s ta rc z a ło b y t y lk o k i l ­ k a ru c h ó w z je j s tro n y a b y usu ną ć ź ró d ło cho­

ro b y , p rz y czy m n ie o d c z u w a lib y ś m y n a jm n ie j­

szego bólu.

4. W ja k i sposób je s t zb u d o w a n a prz e s trz e ń c z te ro w y m ia ro w a ? W ie m y , że ka ż d a p o w ie rz c h ­ n ia o g ra n ic z o n a je s t lin ia m i, a każd e c ia ło o g ra ­ niczone je s t p o w ie rz c h n ia m i. S to so w n ie do tego m u s i i c z te ro w y m ia ro w a p rz e s trz e ń b y ć o g ra n i­

czona c ia ła m i, c z y li p rz e s trz e n ia m i tr ó jw y m ia r o ­

w y m i. .

Z p o w y ż s z y c h ro z w a ż a ń w y n ik a , że m a te ria w te j po staci, w ja k ie j ją zn a m y , n ie może is tn ie ć w o b rę b ie c z w a rte g o w y m ia r u “ .

W

s z y s tk ie c y to w a n e p rz y k ła d y są z m in im a l­

n y m i w y ją t k a m i a lb o zgoła fa łs z y w e , albo n ie w ła ś c iw ie zro z u m ia n e lu b podane.

W szczególności w p ro b le m ie n a le ż y o d ró ż n ić d w ie różne rzeczy, a to czystą g e o m e trię , z je d n e j s tro n y , a m a te ria ln o ś ć c z w a rte g o w y m ia r u z d r u g ie j s tro n y .

P ro b le m g e o m e try c z n y o p a rty je s t na stosow a­

n iu a n a lo g ii z w y m ia r ó w niższych. N p . n a jp r o s t­

sze ro z u m o w a n ie , pro w a d zą ce w ogolę do k o n c e p c ji c z w a rte g o w y m ia r u b r z m i ta k .

J e ż e li b e z w y m ia ro w y p u n k t po rusza się ru c h e m p o s tę p o w y m , tw o r z y lin ię , p ro s tą lu b k r z y w ą za­

le ż n ie od ro d z a ju ru c h u . G d y po rusza się lin ia r u che m p o s tę p o w y m , b y le n ie w s w y m p rz e d łu ż e ­ n iu , tw o r z y się p o w ie rz c h n ia . W reszcie r u c h po­

w ie r z c h n i tw o r z y b ry łę , c z y li p rz e s trz e ń t r ó jw y ­ m ia ro w ą . D laczego tr ó jw y m ia r o w ą ? B o p u n k t, nie m a w c a le w y m ia r u , U n ia po siada długość, c z y li je d e n w y m ia r ; p o w ie rz c h n ia m a d w a w y m ia r y d łu ­ gość i szerokość, a w re s z c ie b r y ła m a p o n a d to w y ­ sokość czy grubość.

N a płaszczyźn ie m ożn a w je d n y m p u n k c ie u s ta ­ w ić d w ie do siebie p ro s to p a d łe p ro ste , a w p rz e ­ s trz e n i tr ó jw y m ia r o w e j — trz y . N a ro ż n ik p o k o ju u k a z u je n a m na ocznie ta k ie czy p ro s te do siebie p ro s to p a d łe w po staci k ra w ę d z i p o k o ju . D w ie w z d łu ż lis te w p o d ło g i — to dług ość i szerokość p o k o ju , trz e c ia - U n ia prz e c ię c ia 2 sąsiednich ścian, to w yso kość. U m ieszczenie w ty m sa m y m p u n k c ie , gdzie z b ie g a ją się te t r z y w y m ia r y , do sie bie p ro s to p a d łe , jeszcze c z w a rte g o k ie r u n k u czy w y m ia r u , k t ó r y b y łb y do w s z y s tk ic h p o p rz e d n ic h ró w n ie ż p ro s to p a d ły , w y k ra c z a poza fa n ta z ję c z ło - w ie k a

A le m a te m a ty k p o w ia d a sobie ta k : a może is tn ie je gdzieś ja k a ś ró ż n a od naszej p rz e s trz e ń , gd zie w p u n k c ie da się prze cie ż u s ta w ić c z w a rtą p ro s to p a d łą ? B y ła b y to p rz e s trz e ń c z te ro w y m ia ro ­ w a ! J e ż e li w a n a lo g ic z n y sposób ja k p o p rz e d n io — ja k a k o lw ie k t r ó jw y m ia r o w a b r y ła p o ru s z y ła b y się ru c h e m p o s tę p o w y m w ty m c z w a rty m , n a m n ie z n a ­ n y m i n ie w y o b ra ż a ln y m k ie r u n k u , to p o w s ta ła b y b r y ła czy p rz e s trz e ń c z te ro w y m ia ro w a .

T r a k tu je m y p ro b le m c ią g le czysto ge o m e tryczn ie . A zate m nasze lin ie , płaszczyzn y, b r y ły itp . n ie są z m a te r ii, lecz is tn ie ją t y lk o w g ło w ie a lb o na p a ­ pierze !

W ra c a ją c jeszcze n a c h w ilę do o w y c h ru c h ó w p o ­ stę p o w y c h , tw o rz ą c y c h z p rz e s trz e n i n iż e jw y m ia ro - w e j p rz e s trz e n ie w y ż e jw y m ia ro w e , n a le ż y s tw ie r ­ d z ić b a rd z o is to tn ą cechę c h a ra k te ry s ty c z n ą ty c h ru c h ó w . O to n a w e t p rz y nie sko ń cze n ie m a ły m p rz e ­ s u n ię c iu , c a ły p u n k t, czy cała lin ia , czy cała po­

w ie rz c h n ia w y c h o d z i poza o b rę b sie bie sam ej,

w k ra c z a ją c od ra z u w p rz e s trz e ń w y ż e j w y m ia ro w ą . 0 ile te n ru c h o d b y w a się oczy w iś c ie w z d łu ż w y ż ­ szego, tzn. nieistniejącego w p rz e s trz e n i p o ru s z a ją ­ cej się n o w e go k ie ru n k u .

U tw o rz y w s z y w p o d o b n y sposób w g ło w ie , czy na ry s u n k u (p a p ie r je s t c ie r p liw y !) tę p rz e s trz e ń czte- ro w y m ia ro w ą , m o że m y p o z w o lić te ra z b ry k a ć n a ­ szej f a n ta z ji g e o m e try c z n e j.

J e ż e li np. p ro s ta je s t o g ra n ic z o n a 2 p u n k ta m i, k w a d r a t je s t o g ra n ic z o n y 4 o d c in k a m i p ro s te j, k o s t­

k a je s t o g ra n ic z o n a 6 k w a d r a ta m i, to z pe w nością u tw ó r c z te ro w y m ia ro w y , c z y li swego ro d z a ju su- p e rk o s tk a je s t o g ra n ic z o n a 8 sześcianam i!

A le są to t y lk o fa n ta z je n a tu r y m a te m a ty c z n e j.

P rz e s trz e ń ś w ia to w a , w k tó r e j ż y je m y , jest u tw o ­ rzona z m a terii i je s t zasadniczo tr ó jw y m ia r o w a . W św iecie m a te r ia ln y m n ie is tn ie ją p u n k ty bez­

w y m ia ro w e , a n i lin ie bez g ru b o ś c i, czy płaszczyzn y d w u w y m ia ro w e . W s z y s tk ie te o k re ś le n ia są f ik c ja ­ m i m a te m a ty c z n y m i, u ż y w a n y m i w ż y c iu co d zie n ­ n y m przez gru bszą analogię. W ś w ie c ie m a te r ia l­

n y m p o w ie rz c h n ia is tn ie je ja k o p e w n a cecha, od­

g ra n ic z a ją c a je d n ą m a te ria ln ą b r y łę od d ru g ie j, np.

„ b la t “ s to łu od słu p a ciążącego na n im p o w ie trz a . D otychczas n a u k i p rz y ro d n ic z e n ig d y jeszcze i n i­

gdzie n ie w y k r y ły is tn ie n ia ja k ie g o ś d w u w y m ia r o ­ wego ś w ia ta , a zw łaszcza z a lu d n io n e g o p ła s k im i is to ta m i, n a k tó r e z ta k ą lu b o ś c ią p o w o łu ją się fa n - taści c z te ro w y m ia ro w i.

W u s tę p ie 1 b a je c z k i naszego c z te ro w y m ia ro w c a c z y ta m y n p . ta k ie zda nie: „W y o b ra ź m y sobie na c h w ilę , że je s te ś m y is to tą d w u w y m ia ro w ą , a w ię c c a łk o w ic ie p ła s k ą !“ U z u p e łn ia ją c tę fa n ta z ję do­

p o w ie m y sobie: „p rz e z tr ó jw y m ia r o w c a n ie m o ż li­

w ą do do strze żen ia, bo bez g ru b o ś c i!“ M a m y ja k o tacy, z a k re ś lić k o ło ! Czym że? N a tu r a ln ie d w u w y ­ m ia r o w y m o łó w k ie m , a lb o k re d ą ! K o ło , też n ie w i­

doczne dla n ik o g o , a w ię c i d la tego d w u w y m ia r o w - ca, bo k o ło bez g ru b o ś c i. I to k o ło s ta n ie się kasą p a n ­ cern ą d la naszego m a ją tk u d w u w y m ia ro w e g o . P rz y ­ p o m in a się podobne k o ło , ale ju ż tr ó jw y m ia r o w e , bo k re ś lo n e p ra w d z iw ą i do tego p o św ię con ą k r e ­ dą, a b y się u c h ro n ić p rze d „ z ły m d u c h e m “ , k t ó r y m a ją c w id o c z n ie c h a ra k te r d w u w y m ia r o w e j is to ty , n ie b y ł w Ś re d n ic h W ie k a c h w sta n ie p rz e k ro c z y ć ta k ie j za p o ry .

O c z y w iś c ie m a m y p ra w o z a p y ta ć : to zapew ne w ś w ie c ie tr ó jw y m ia r o w y m d o k o ła naszego m a ją t­

k u z a k re ś la m y w p o w ie trz u p o w ie rz c h n ię k u lis tą 1 ju ż m a m y o b ro n ę p rz e d w ła m y w a c z e m ?

Ju ż a s tr o fiz y k n ie m ie c k i Z ó lln e r, z a jm u ją c y się s p iry ty z m e m , u s iło w a ł, zresztą b a rd z o d o w c ip n ie , ale n ierze czow o , tłu m a c z y ć z ja w is k o ta k z w a n y c h

(14)

..a p o rtó w ” za pom ocą c z w a rte g o w y m ia r u . R o zu­

m o w a } on p o d o b n ie ja k ust. 1 c y to w a n e g o a r ty k u łu . P o n ie w a ż p rz e s trz e ń d w u w y m ia r o w a je s t rz e k o m o o tw a r ta d ia tr ó jw y m ia r o w c a , w ię c m oże on seansu- ją c y m s p iry ty s to m d w u w y m ia r o w y m zrzuca ć z p rz e ­ s trz e n i tr ó jw y m ia r o w e j k w ia t k i czy k a m y k i do ic h ś w ia ta . T a k sam o podczas seansu s p iry ty s ty c z n e g o w n a szym ś w ie c ie is to ta c z te ro w y m ia ro w a , m a ją c prze d sobą o tw a r tą naszą p rz e s trz e ń , ro b i sobie f i ­ gle, rz u c a ją c b u k ie t ró ż n a s to lik seansow y.

K t o n ie z d a je sobie s p ra w y z is to ty w y m ia r o w o - ści w ogóle, ja k a u to r c y to w a n e g o a r ty k u łu , te n o c z y w iś c ie z a p la u z e m p r z y jm ie za d o b rą m on etę Z e iln e r a maCZenie 1 b<idzie P ° d z iw ia * g e nialn ość P rz y ją w s z y n a w e t, że ka ż d a p rz e s trz e ń niższa je s t o tw a r ta w s tro n ę w yższego w y m ia r u , m ożna za p y ta ć Z o lln e ra , skąd to is to ta c z te ro w y m ia ro w a je ż e li je s t i chce się z n a m i b a w ić , w e ź m ie (w s w o - im św iecie ) p rz e d m io t tr ó jw y m ia r o w y , a b y n a m go zrzucie? W edle p r z y k ła d u ust. 1, na p ła s k im a r k u ­ szu p a p ie ru ż y ją p ła s k ie is to ty i r o b ią seans. A u to r to w id z i i chce im z ro b ić a p o rt. N iechże s p ró b u je znalezc w ś w ie c ie tr ó jw y m ia r o w y m k w ia te k d w u -

^ / ™ ? , r o w y ’ k w ia te k n ie m a ją c y g ru b o ś c i t y lk o dług ość i szerokość, i nie bę dą cy nie sko ń cze n ie r a -

A lb o w ie m i to je s t je d n ą z cech ś w ia tó w ró ż n o - w y rm a ro w y c h , k a ż d y u tw ó r w y ż e j w y m ia r o w y je st to n a ln y m , n ie s k o ń c z e n ie ra z y cięższy od u tw o r ó w n iz e jw y m ia ro w y c h S to s u n e k b o w ie m m a s y czv c ię ż a ru p rz e d m io tu d w u w y m ia ro w e g o do c ię ż a ru p rz e d m io tu tr ó jw y m ia r o w e g o m a się ta k ja k masa czy c ię ż a r p o w ie rz c h n i do c ię ż a ru c ia ła b ry ło w a te g o nvP zZlin i7 ^ tH e n it aĘ H n ii z Pu n k t u - czy P łaszczyz-

I t d - u tw ó r nizszy p o ru s z y w s z y się o n ie ­ skoń czen ie m a ły o d c in e k , z n a c h o d z ił się n ie z w ło c z - W stoCsunkuP°dna W s to s u n k u do następnego S°tbą ’ CZyli W in n e ^ w y m ia r u (płaszczyzn y)P -e s te z e n i.

p ro s ta m a Szerokość zerow ą. T a k sam o płaszczyzna m a w s to s u n k u do b r y ły w yso kość zerow ą. T a k sa­

m o b r y ła t r ó jw y m ia r o w a w s to s u n k u do u tw o r u c z te ro w y m ia ro w e g o je s t w k ie r u n k u tego c z w lr t e - go w y m ia r u „z e ro w o c ie n k a “ . C z y li nasza b ry ła o g lą d a n a z tego k ie r u n k u prze z c z te ro w y m ia ro w c a m a c h a ra k te r p o w ie rz c h n i. C ała p rz e s trz e ń trńiwv m ia ro w a ch o ć b y n ie s k o ń c z e n ie d la nas 2 e Z

apwsas* 5 -3 z r z s s r r s -

mlala c Ł m k te r W J to

Z a te m nasz ś w ia t m a te r ia ln y b y łb y d la ozte™

rWr nla;;° T a PLaszczy zn ą w k ie r u n k u c z w a r t y m ze-‘

cie n k ą . Z u p e łn ie ta k samo, ja k d la nas ś w ia t S " ń 3 i r Wy! A ‘e ia M e “ > " * » P ra k ty c z n e S o n l

rz y ć blaszkę z e ro w o cie nką . N ie z a w o d n ie bedzie w a1nabHSi0lUi ni e, n ie w id z ia ln a d la oka i n ie w y c z u - blaszlrn h ? in n y c h na szych z m y s łó w . T a k a tern h ^ d z if Juz a b s o lu tn y m tw o re m czy ś w ia - tem d w u w y m ia r o w y m ! D la is to ty tró .jw y m te ro w e i będzie ju z n i e d o s t r z e g a 1 „ aj

K o n k lu z ja b rz m i: W s z e lk i ś w ia t m a te r ia ln y n iż e i w y m ia r o w y je s t d la is to ty w y ż e jw y m ia r o w e j, ja k o zero w o c ie n k i — n ie d o s trz e g a ln y !

B a jk o w e m a rz e n ie u s t. 3 a r t y k u łu o o w y m le k a rz u c u d o tw ó rc y (bez b ó lu !) ro z w ie w a się w n iw e c z w o - hee t a k ie j s m u tn e j p e rs p e k ty w y . T e n w s p a n ia ły le ­

k a rz c z te ro w y m la ro w y n ie zobaczy w ogóle swego p a c je n ta a n i je g o c h o ro b y ! N a tu r a ln ie n ie m a ją c y do stateczne j w y o b ra ź n i zw łaszcza g e o m e try c z n e j c z y te ln ik , m oże k w e s tio n o w a ć tego ro d z a ju d o w o ­ dzenia, a w szczególności fa k t, że nasz p rz e d m io t m a te ria ln y , tr ó jw y m ia r o w y m oże z ja k ie jś c z te ro - w y m ia ro w e j p e rs p e k ty w y b y ć z e ro w o c ie n k i, alias n ie w id z ia ln y !

O to e k s p e ry m e n t n a w e t, n ie czcze s ło w a :

B ie rz e m y k a r tk ę s z ty w n e g o p a p ie ru , np . k a rto n u ( b ile t w iz y to w y ). J e s t to z p e w n o ścią u tw ó r t r ó j­

w y m ia r o w y , bo choc c ie n k i, ale prze cie ż ja k ą ś g r u ­ bość posiada. P a trz y m y n a ń p o d ś w ia tło z k a n tu , i o to z n ik a szerokość! W id z im y sam ą dług ość w p o ­ s ta c i d e lik a tn e j l i n i j k i . B ile t m u s i byc n a tu r a ln ie z u p e łn ie p ła s k i, c z y li d w u w y m ia r o w y . J e ż e li będzie

„p rz e s trz e n n ie “ p o w y g in a n y to m im o z e ro w e j n a ­ w e t c ie n k o ś c i m oże n a b ra ć c h a ra k te ru t r ó jw y m ia ­ ro w e g o ja k np. p o w ie rz c h n ia (m eo bję tość) k u li!

M a ją c c ie n iu tk i, ale z u p e łn ie p ro s ty d r u c ik , m o ­ żem y sp o jrze ć n a ń od „c z o ła “ c z y li n a „ s z to rc “ i za­

m ia s t d ru c ik a , zob aczym y p u n k t! Z a te m „p e rs p e k ­ ty w a “ w y z e jw y m ia r o w a g ra ć m oże p e w n ą ro lę , de­

g ra d u ją c w y g lą d u tw o r ó w w y ż e jw y m ia r o w y c h o je ­ den lu b d w a w y m ia r y . A u t o r a r t y k u łu w y o b ra ż a so­

bie w ra z z in n y m i a d e p ta m i w ie lo w y m ia ro w o ś c i (p a trz M a e te rlin c k , Ż y c ie p rz e s trz e n i) że w n ie is t­

n ie ją c y m zresztą ś w ie c ie d w u w y m ia r o w y m , życie o d b y w a się na ja k ie jś płaszczyźn ie. M u r a m i czy ś c ia n a m i kas są lin ie , n a k re ś lo n e o łó w k ie m a ca­

łość ja k o b ra z e k p ła s k i, je s t d la nas w id o c z n a . W y s ta rc z a sięgnąć rę k ą , a b y u c h w y c ić i podnieść d w u w y m ia ro w e ... n ic , bo prze cie ż u tw ó r d w u w y ­ m ia r o w y n ie je s t d la nas w ogóle tw o re m m a te r ia l­

n y m ! T ym c z a s e m o ile n a w e t ś w ia t d w u w y m ia r o w y is tn ie je , to ży c ie w n im m u s i o d b y w a ć się w po­

c z u c iu c a łe j p e łn i s to ją c e j m u do d y s p o z y c ji p rz e ­ s trz e n i, ta k ja k m y n ie o d c z u w a m y b ra k u c z w a rte g o w y m ia r u do... szczęścia! F a k t, że k to ś m oże w id z ie ć nasz ś w ia t ja k o płaszczyznę, je ż e li go w ogóle w i­

dzi, n ie s tw a rz a cu d u , że z a m k n ię ta kasa a lb o p o ­ k ó j s ta je na g le d la n ie g o o tw o re m ! J a k ju ż w y k a ­ z a liś m y , t a k i c z te ro w y m ia ro w ie c n ie t y lk o n ie zo­

baczy w n ę trz a m o je j k a s y czy... b rz u c h a , ale n a w e t w ogolę m e zobaczy te j k a s y czy m n ie .

D la te g o też i m a k a b ry c z n e m a ja c z e n ia na te m a t n ie c h y b n e j ś m ie rc i w c z w a rty m w y m ia rz e (ust. 2) są rzeczo w o z u p e łn ie n ie u zasad nione . Jest zresztą ła tw ą rzeczą w y k a z a ć , że' w s p o m n ia n y a u to r n ie je s t k o n s e k w e n tn y w s w y c h fa n ta z ja c h . Z d a n ie m je g o w p rz e s trz e n i c z te ro w y m ia ro w e j c z ło w ie k za­

m ie n iłb y się w k r w a w y s trz ę p i n ie c h y b n ie u m a r ł­

by, b o w ie m :

1) n a c z y n ia k rw io n o ś n e o tw a r ły b y się i k r e w ro z ­ p y liła b y się w k ie r u n k u c z w a rte g o w y m ia r u , 2) s p ra w a nie S ko ń c z y ła b y się „ c a łk o w ity m w y ­

k r w a w ie n ie m “ , g d y ż i m ózg „ u lo t n iłb y się “ ze swego ko ścia n e g o p u d ła a po na dto

3) je lit a „ w y s n u ły b y s ię “ z cia ła .

O tó ż je ż e lib y n a s tą p iło „ c a łk o w ite w y k r w a w ie ­ n ie “ , to p o z o s ta ły s trz ę p lu d z k i n ie m ó g łb y b yć

„ k r w a w y “ ! P o w tó re , je ż e li n ie t y lk o k r e w r o z p y li­

ła b y się, ale i m ózg u lo t n ił ze sw ego „ p u d la “ , a k i ­ s z k i — z b rz u c h a , to zach od zi po w a żn e p y ta n ie , d la ­ czego w ogóle p o z o s ta łb y ja k iś „ s trz ę p “ ? P rzecież te n s trz ę p p o w in ie n b y też ro z p y lić się czy u lo tn ić w s tro n ę c z w a rte g o w y m ia r u .

Nasz b a jk o p is a rz n ie je s t o d o s o b n io n y w ta k ic h p o ro n io n y c h fa n ta z ja c h . D o w o d e m tego M a e te r­

lin c k ze s w o im d z ie łe m „ Ż y c ie p rz e s trz e n i“ , bę dą­

c y m w ła ś c iw ie t r a k ta te m na te m a t c z w a rte g o w y ­ m ia ru . Z d a n ie m M a e te rlin c k a , m a te ria w c z w a r­

ty m w y m ia rz e je s t ..p rz e n ik liw a , odw racalna i p o ­ dlega d u c h o w i“

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie tylko jednak w okresie intensywnego rośnięcia organizmu zaznacza się korzystny wpływ ćwiczeń cielesnych, który może mo­. dyfikować rozwój, ale również i

obrazy typu marzeń sennych sterowane przez podrażnienia ośrodka wzrokowego (fosfeny). Zwolnienie biegu czasu.. Poczuje ona ty lk o jedno ukłucie.. zniknąć dla

C ały pokład zasłany rybam i, ludzie brodzą wśród nich po kolana... Dalioniczny obraz

nych działaniem alkoholu. Niejednokrotnie bowiem pacjent, mimo najsolenniejszego postanowienia otrząśnięcia się ze zgubnego nałogu nie jest w stanie oprzeć się

4. Obaczy się, jako maszkarą jedna figura ubrana będąc, tak kunsztownie a foremnie sposobem włoskim tańcować będzie, że się ludzie kunszt

nienie wyrównuje się w obu bańkach (wywołując drobne wahania ptaka) i znów środek ciężkości przesuwa się do korpusu, ptaszek się prostuje i cykl ruchów

ją takiej dokładności. Ich temperatura ciała stosuje się w znacznej mierze do otoczenia. Gdy temperatura dookoła jest korzystna dla nich, zwierzęta są ożywione

Jednak w masie uranowej, znajdują się jedynie ślady tego pierwiastka, i praktycznie, — nie mogą być one, ani wykorzystane,( ani przechowywane. Z drugiej znów