• Nie Znaleziono Wyników

Henryk Raabe - Michalina Dąbkowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Henryk Raabe - Michalina Dąbkowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MICHALINA DĄBKOWSKA

ur. 1921; Wieliż k. Witebska

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, okres powojenny

Słowa kluczowe Lublin, okres pwojenny, studia chemiczne, Henryk Raabe, relacje uczelniane

Henryk Raabe

On był nadzwyczajny. Może warto by było powiedzieć o tym, że jak uniwersytet powstawał, to myśmy byli konkurencyjni dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, dla KUL-u. To konkurencja nazywała nas ŻUL-em. ŻUL to był Żydowski Uniwersytet Lubelski, dlatego że posądzano, że na naszym uniwersytecie są [Żydzi]. Profesor Raabe nie był Żydem, był komunistą, ale jak spotykał się z nami, to zawsze mówił tak: „Młodzieży, ja wcale nie patrzę na to, kto ma jakie poglądy, kto jest jakiego pochodzenia, ja chcę tylko, żebyście wy zdobywali wiedzę, chcę, żebyście wy byli przyszłością narodu, i chcę, żebyście właśnie wy rozsiewali naukę i przede wszystkim nauką się zajmowali”. Powtarzał to nam wiele razy. Był sympatyczny, często zapraszał na wykłady – do indeksu wpisywało się różne wykłady, według swojego zainteresowania, ja musiałam mieć niektóre wykłady chemiczne, ale mogłam sobie wybierać jeszcze i inne.

Przypominam sobie taki czas, kiedy moja siostra oddała mi pod opiekę swojego synka, który miał trzy i pół roku, bo sama poszła do szpitala i miał narodzić się drugi synek. Tomek był pod moją opieką, a ja musiałam chodzić do Zakładu, więc Tomek w Zakładzie rysował różne samochody i jakieś inne kwiatki, natomiast ja pełniłam swoje obowiązki. Był kiedyś telefon z Zakładu Zoologii, mój kolega, asystent Władek Anasiewicz, telefonuje: „Inka, przyjdź z Tomkiem, bo do nas przyprowadzili sarenkę i ja tę sarenkę bym chciał Tomkowi pokazać”. Biologia znajdowała się naprzeciwko gimnazjum Staszica, na ulicy Głowackiego, na drugim piętrze, więc trzeba było tylko przejść przez ulicę. Biegniemy z Tomkiem na pięć minut, żeby zobaczyć sarenkę z bliska. Wielka atrakcja. Na schodach spotykamy rektora Raabego, który wyciąga rękę do małego Tomka i mówi tak: „Cześć, jak ty się nazywasz?”, „Tomek”, „A to twoja mama?”. A Tomek odpowiada: „Nie, to moja sympatia”. A rektor do mnie: „Widzi pani, i oszukał mnie. Teraz znowu nie wiem: czy pani jest ciocia, czy pani jest mama”. Ale od tej pory nazywał mnie „sympatia”, zapamiętał sobie i naprawdę miałam nadzwyczaj sympatyczne stosunki właśnie z rektorem, ale przecież zupełnie

(2)

przypadkowo.

Data i miejsce nagrania 2005-03-23, Lublin

Rozmawiał/a Jakub Żelawski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale myśmy głównie za młodych lat to figlowali sobie w gliniankach, gdzie ziemia była gromadzona czy w piaskownicach, tam gdzie piasek był zwożony, jak to zwykle dzieciarnia

„Solidarności”, to jest owczy pęd, że jeśli będzie cztery, pięć milionów faktycznych, rzetelnych [członków], to będzie to bardzo dużo.. Dla wielu ludzi należenie do

Jeszcze taka dzika plaża była, z tamtej strony od lasu – nie wiem, czy wciąż tam jest, ale chyba jeszcze tam ludzie przyjeżdżają na kąpanie. Jak byłam młodsza, to na

Nie było wojny [na plakaty], dlatego że komuna nie miała dobrych plakatów w ogóle.. Plakaty miała

Na ulicy Bernardyńskiej przy szkole Vetterów – obecnej szkole Vetterów, wtedy chyba szkoła handlowa była – mój ojciec mieszkał właśnie, pracował w tejże szkole i

Tam oni przecież też system mieli trochę inny, bo to zbrojenie, a tutaj były hale montażowe, ale to była produkcja, do nas szły przecież wielkie, ogromne ilości tych zegarków.

W ogóle pralka to był luksus, bo jak ja pamiętam mama moja wynajmowała, były specjalne, no jak to nazwać zawody, zajęcia takie, że praczki były. Wynajmowało się i

Pomimo że teraz są bardzo łagodne rasy, [po których] nie [należy] się spodziewać jakichś nieoczekiwanych [wydarzeń, to] zawsze może zaistnieć sytuacja ryzykowna, bo