• Nie Znaleziono Wyników

Głos Ziemowida, 1926, R. 2, nr 15

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Ziemowida, 1926, R. 2, nr 15"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Opłata poczt, uiszczona ryczałtom. Cena 25 gr

GŁOS ZIEMOWIDÄ

Organ Wyznawców Polsko-Katolickiego Kościoła Narodowego.

Tygodnik poświęcony sprawom religijnym, społecznym i naukowym.

Rok II. Polska, Dąbrowa Górnicza, 14 marca 1926 r. JSTe 15.

PRENUMERATA: Rocznie złotych 10, półrocznie złotych 5, kwartalnie złotych 3.

Numer pojedynczy 25 groszy. : : : Konto czekowe P. K. 0. w Warszawie 63.166.

W Ameryce rocznie 2 doi. We Francji rocznie 50 fr. kwart. 15 fr. Jf3 Telefonu 1.27.

Adres redakcji i administracji: Polska, Dąbrowa Górnicza, „Głos Ziemowida“.

TREŚĆ NUMERU:

Kazanie ks. Huszny. — Prawo wiecznych powrotów. — Wieści z Babilonu: a) O kwe- stji rzymskiej, b) O dochodach papieskich, c) O stosunku ewangelików do sprawy Polski, d) O kościele narodowym w Meksyku. — Wśród głogów i cierni. — Do czego to prowadzi. — Korespondencja z Łodzi. — Pomoc w nagłych wypadkach. —

List otwarty do Redakcji „Iskry“ w Sosnowcu.

Cudowne rozmnożenie chleba.

Ewangelja według św. Jana, r. 6.

Onego czasu: Odszedł Jezus za morze Galilejskie, które jest Ty- berjackie: i szła za nim rzesza wielka, iż widzieli znaki, które czynił nad tymi, co chorowali. Wszedł tedy Jezus na górę, i siedział tam z uczniami swymi. A była blizko Pascha, dzień święty Żydowski.

Podniósłszy tedy oczy Jezus, i ujrzawszy, iż wielka rzesza idzie do niego, rzekł do Filipa: skąd kupimy chleba, żeby ci jedli? A mówił to, próbując go: bo on wiedział, co miał czynić. Odpowiedział mu Filip: za dwieście groszy chleba nie dosyć im będzie, choćby każdy mało co wziął. Rzekł mu jeden z uczniów, Andrzej, brat Szymona Piotra: jest tu jedno pacholę co ma pięcioro chleba jęczmiennego i dwie ryby: ale cóż to jest na tak wielu? Rzekł tedy Jezus: Każcie ludziom usiąść. A było trawy wiele na miejscu. A tak usiadło mę­

żów w liczbie jakoby pięć tysięcy. Wziął tedy Jezus chteb, a dzięki uczyniwszy, rozdał siedzącym: także i z ryb ile chcieli. A gdy się najedli, rzekł uczniom swoim: zbierzcie, które były ułomki, aby nie zginęły, żebrali tedy i napełnili dwanaście koszó\V ułomków z pię­

ciorga chleba jęczmiennego, które zbywały tym, co jedli. Oni tedy lu­

dzie, ujrzawszy cud, który Jezus uczynił, mówili: iż ten jest prawdziwie Prorok, który miał przyjść na świat. Tedy Jezus poznawszy, iż mieli przyjść, aby go porwali i uczynili królem, uciekł znów sam jeden na górę.

(2)

2

NAJMILSI BRACIA !

i j I Już z nauk poprzednich jest nam wiadomo, że pusty-

I L

nia znaczy świat ogołocony z poznania Boga Prawdy i wody żywota, a chleb oznacza Prawdę Bożą. A chcąc zo­

brazować cudowne rozszerzanie Prawdy Bożej i powodzenie pierwszej gminy chrześcijańskiej, nie można lepszego porów­

nania znaleźć nad to, jakie nam podaje ewangelja dzisiejsza.

Ewangelję tę bowiem należy rozumieć w znaczeniu porów­

nania, przypowieści. Pacholę mające 5 chlebów i 2 ryby o- znacza pierwszego piastuna Prawdy Bożej — kapłana, który z natchnienia Bożego i na rozkaz Chrystusa karmi lud Sło­

wem Bożern. A było tych pierwszych wyznawców zebranych na trawie około 5000. Cud ten jest to ten sam cud, który się dokonał w domu Piasta podczas postrzyżyn Ziemowida.

Rolę Chrystusa i Apostołów spełniają tutaj aniołowie przy­

byli do domu Piasta. Rolę pacholęcia zajmie Piast, a rolę Heroda—Popiel zwyrodniały. Te 12 koszów ułomków ozna­

czają nieskończoną głębię i pełnię Prawdy Bożej, która się stała udziałem wiernych.

Ten jednak cud nie zdołał przekonać obłudnych fary­

zeuszów, jak nie zdołał nawrócić bezbożnego Popiela. Temu cudownemu rozmnożeniu chleba na pustyni odpowiada też tajemnica ostatniej wieczerzy, gdzie rolę Popiela odgrywa Judasz zdrajca.

I dzisiaj, bracia najmilsi, jesteśmy świadkami cudu roz­

mnożenia chleba—prawdy na pustyni, którym się karmi z gó­

rą 5000 ludzi w Zagłębiu Dąbrowskiem i w Polsce. A cud ten dokonywuje się przez „Głos Ziemowida" i naukę P.K.K.N.

Lecz jak wówczas tak i teraz mamy ludzi dobrej woli, chęt­

nie spieszących na one gody Barankowe i ludzi złej woli, błuźniących i boczących się na on nowy cud rozmnożenia chleba na pustyni. Czas jednak szybko ucieka i godzina Są­

du nad Popieleni sie zbliża, a ręka Opatrzności już pisze na zegarze dziejów tajemnicze słowa manę, tekel, ufarsim*).

Teraz jeszcze Popiel panuje, ale bliskim jest czas, kiedy wła­

dza jego się skończy a nastanie Królestwo Boże. Amen.

*) zważony, policzony i znaleziony i mniejszy niż się wydajesz.

(3)

3

Prawo wiecznych powrotów.

Jesteśmy, ponieważ byliśmy, a że byliśmy, więc jesteśmy bytem t. j. bytem wiecznym i nieskończonym, co wśród udręki i pośród mro­

zów żywota zielenią błyska jak bujny krzew jemioły. Jesteśmy, bo przeobrażamy się w mocy dębowych gaj i, nikniemy z nastaniem zimy, a powstajemy z wiosną wiecznie powracającą. Jesteśmy, a po sto la­

tach Homera, zginiemy, ale tylko jako forma, co każdej chwili się zmienia, przekształca jak wiosna w lato, a lato w jesień, a jesień w zi­

mę, by w końcu z zimy zrodziła się wiosna. Tak w niegrzebanym tłu­

mie wieków, lat, miesięcy, dni powstają narody, Kościoły i człowiek, które żyją i mają swą wiosnę, lato, jesień i zimę, tóy nowej formie ży:

wota przygotować drogę. I tak być musi, bo wskutek przemiany form, będąca w nas istota wiecznego Ducha, dalej się objawia jako wschód i zachód, jako słońce, księżyc, które są ogniem wiecznej mocy; albo­

wiem Bóg jest źródłem wszechźywota. Śmierć formy jest objawem no­

wego życia, gdyż żyć jest to umierać co do formy, by odrodzić się w wieczności co do formy. To wieczny sen — to śmierć—to wieczne prawo powrotów. Przez śmierć jak i we śnie, nasze Prażenia, nasze uczucia życia przetwarzają się, wcielają w nas, stają się nami zapomo- cą prawa, które towarzyszy wszelkiej przemianie. Podobnie się ma i ze snem, który nas odradza, bo wstajemy żywsi, silniejsi, z zapomnie­

niem istoty naszej z bytu przeszłego. Tak i jest ze śmiercią, która na­

sze życie trawi i wyrabia tak, że całkowicie świat się w nas przetwarza, a przechodząc w nową formę żywota, powiększa siłę w odrodzonej istocie człowieka, który w Czerwonobohu budzi się, jako opoka, której smoki, Herody, Faraony, Czarnobohy nie zwyciężą. Jest to stworzenie Adama, grzech Ewy, a później Boże Narodzenie, Wieczerza Pańska i śmierć, by powiedzieć, że jest wielka ilość projekcyj, wiecznie się odradzającego Kościoła Bożego, który wiele razy był Marją niepoka­

lanie poczętą, ale stał się Martą—grzesznicą. I tak cała ludzkość, żyjąc w harmonji nieograniczonego stosunku człowieka z bliźniemi i ze wszechświatem, była Ewą—Oblubienicą Boga, a wprowadzając siłę pię­

ści, wyzysk, nieuczciwość, zdradę—stała się Ewą grzesznicą, czyli Ko­

ściołem błądzącym w nieprawościach martwoty i śmierci.

I tak wraca Prawda przez nowe objawienie w miarę jak ludzkość się odradza, gdyż prawdą dziejową jest to, że światy powstają i giną, ludzkość po ludzkości następuje, gdyż to, co było — teraz jest, a co będzie—już było, albowiem Bóg odnawia to, co przeminęło (Ecel.IlI. 15) A w świecie nic nie umiera, li tylko pozornie; tak nic się nie rodzi, lł tylko pozornie. (Apolloniusz z Tyany). Wergiljusz zaś w II księdze Eneidy mówi:

Tych wszystkich, kiedy tysiąc lat przeminie, Nad rzeką Letą wielką gromadą bóg woła, Skąd znowu, swej przeszłości niepamiętne zgoła, Za ziemią tęskniąc, w ciałacli na świat się wychylą.

W czasach późniejszych prawo powrotów ujarzmiono w micie Adama, jako jedności rodu ludzkiego, a ewangelję, czyli mity dawnej

(4)

mocy nie objawiają nic nowego, ale powtarzają znane zapowiedzi 0 końcu świata jednego i odrodzeniu się ludzi na ziemi przemienionej Wszechmocą Boga. Późniejszy Chrystjanizm nie uznawał istnienia za- obłocznego raju, co nawet modlitwa Pańska podkreśla: „Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi“ czyli, że wskrzeszenie Prawdy jest odrodzeniem się w ludzkości, które następuje przez zmianę nieba 1 ziemi, czyli ciała i przestrzeni, którą Bóg mocą ożywia.

Niebo i ziemia przeminą, ale Bóg—Prawda nie przeminie. Niebo to obłok tajemnicy, która się pojawi jako nowa moc jednego i tego samego Boga, bo świat nieba i ziemi to wielkie końsko, które wiecz­

nie się obraca, wiecznie podnosi i opada.

• Błogosławieni zatem są cisi i maluczcy, co idą za głosem Zie- mowida, który jest ołtarzem i Jordanem nowego świata.

Błogosławieni są mędrcy ducha, co w Głosie Ziemowida widzą moc, objawiającą ludzkości nowe zbawienie w Kościele Ludzkości.

Jlndrzej ]?rzył6icl{i.

Wieści z Babilonu.

0 kwestji rzymskiej.

Od 1870 roku papież został pozbawiony Państwa Kościelnego i od tego czasu Ojcowie święci uważają się za więźniów w rnli­

rach Watykanu, który wraz z ogrodami zawiera około trzech kilome­

trów kwadratowych przestrzeni. Szkoda jednak, że Ojciec święty nie posiada własnego Państwa Kościelnego, bo w tern Państwie nie było­

by przecież nędzy i bogactwa, bezrobocia i prostytucji ciała i ducha, bo na czele tego Państwa stałby przecież wikary Jezusa Chrystusa na ziemi. A nawet należałoby się dać Ojcu świętemu możność działania świeckiego jako panującemu w kraju własnym, żeby papiestwo skom­

promitowało się ostatecznie—jako władza świecka lub żeby papiestwo zrehabilitowało swą paskudną przeszłość jako władza świecka i dało wzór państwa doskonałego, gdzie Królestwo Boże panuje na ziemi. Dość, że chytry Mussolini, dyktator Włoch współczesnych, myśli o jednem lub drugiem—to jest o skompromitowaniu papiestwa lub o daniu mu mo­

żności okazania królestwa Bożego na ziemi — i delikatnie jak kot krąży około sług Ojca świętego, by papiestwo wciągnąć do roboty twórczej. Ale i koty papieskie nie w ciemię bite i mysz ludzka z co­

raz większą uwagą śledzi za tą grą dwóch kotów we Włoszech. Wie­

my już napewno to, że za zgodą rządu włoskiego papież będzie miał własny port morski, na urządzenie którego zaciągnął pożyczkę w Ame­

ryce, jak również wiemy i to z depesz i wieści zagranicznych, że kwe- stja rzymska wywołała następujące zawiadomienie kardynała Gasparie- go, który jako sekretarz stanu polityki papieskiej mówił co następuje:

— Co nowego, w stosunkach pomiędzy Kwirynałem a Watyka-

(5)

-— 5 —-

nem ? Nic wczoraj, nic jutro, nic od 1870 roku... Oczywiście on (kar­

dynał nie chce wymówić nazwiska Mussoliniego) nam robi od czasu do czasu jakąś grzeczność, ale daleko nie idzie. Kazał nanowo powie­

sić krzyż w szkołach, nakazał nauczanie katechizmu, zwolnił księży od służby wojskowej, rozwiązał masonerję... To wszystko jest bardzo mało. Powtarzam Panu: nic się nie zmieniło; Rzym papieski jest nie­

wzruszony.

A jednak zapowiadało się to inaczej. Kiedy Papież Pius XI wstą­

pił na tron Piotrowy, złamał pewną tradycję, jaka przestrzegana by­

ła przez jego poprzedników od roku 1870, to znaczy od czasu dobro­

wolnego zamknięcia się w Watykanie tytułem protestu przeciwko oku­

pacji Państwa Kościelnego przez wojska włoskie. Mianowicie Pius XI udzielił swego uroczystego błogosławieństwa „urbi et orbi" nie na we­

wnątrz bazyliki watykańskiej, ale z zewnętrznej „loggii“, jak to czynili papieże—królowie przed rokiem 1870. Władze włoskie zostały dyskre­

tnie uprzedzone o tym zamiarze Papieża. Na placu San-Pietro zgro­

madziły się wojska królewskie i oddały honory Papieżowi. Niektórzy myśleli, że „kwestja rzymska“ jest już załatwiona. Nic podobnego.

Sam Papież oświadczył na grudniowym konsystorzu, że kiedy setki tysięcy wiernych, przybyłych do Rzymu z okazji „Anno Santo“, mogło swobodnie krążyć od świątyni do świątyni—On, Ojciec święty, głowa wszystkich katolików, jest nadal więźniem Watykanu...

Rację ma kardynał Gaspari: od roku 1870 nic się nie zmieniło:

Ciągle niema żadnych uregulowanych stosunków pomiędzy rządem włoskim a Watykanem. Że p. Mussolini stosunki te uregulować prag­

nie—w to nie wątpimy. Ale zwyczajny konkordat tu nie wystarcza.

Fakt, że głowa Kościoła katolickiego (300 miljonów wiernych) zamiesz­

kuje terytorjum włoskie ogromnie sytuaćję komplikuje. Utarło się już, że papieżem zostaje zawsze Włoch. Ale mimo to „kwestja rzymska“

nie jest jeszcze kwestją włoską. Niezależność widzialnej głowy Koś­

cioła interesuje wszystkich katolików.

Tak pisze prasa papistów, bo pod tern wyrazem niezależności Ojca świętego rozumieją „państwo papieskie“. Szczęść Bożel Niecli go wikary Pana Jezusa otrzyma, chociaż podobno mistrz z Na­

zaretu mówił, że jego Królestwo nie z tego jest świata.

0 dochodach papieskich.

Jedno z czasopism amerykańskich z powodu zaciągnięcia poży­

czki w Ameryce przez Ojca świętego podaje następujące wiadomości o Watykanie i gospodarce papieskiej. Pałac papieski, włącznie z wszyst- kiemi przynależneini doń budynkami ma 11.000 przestronnych pokoi.

W 1901 r. papież Leon XIII dał cały swój dwór oczyścić: potrzebo­

wano do tego 2500 robotników i 2500 robotnic; razem 5000 ludzi.

Olbrzymiej tej armji pilnowało 1.000 urzędników. Za przestawienie me­

bli zapłacił papież jeden i pół miljona franków, do czego jeszcze pra­

cującym za tanią robotę, przydał odpusty na lat pięć. Do .czyszczenia dywanów spotrzebowat dziennie skórki z ośmiuset bochenków chleba

(6)

przez przeciąg jednego tygodnia, czyli 6400 bochenków cbleba. ^potrze­

bowano 8000 mioteł i 2400 kg. mydła.

Jedno z pism podaje zestawienie dochodów i rozchodów dworu papieskiego. Przedstawia się ono jak następuje:

Dochody z majątków ziemskich 870.000 Procent od kapitału 6,000,000 Sprzedaż orderów paljuszów 2,500,000

Świętopietrze 12,000,000

Razem z górą 21 miljonów lirów.

Rozchody:

Pensje kardynałów i dygnitarzy 2,500,000 Pensja służby i gwardji 300,000 Wychód na bibljotekę i zbiory 1,250,000 Utrzymanie bazyliki 750,000

Inne wydatki 750,000

Razem około 6 miljonów.

Papież składa swoje pieniądze w banku Rotszylda w Londynie;

każdego roku zbywa mu około 15 miljonów lirów. Dlaczego nie daje papież pieniędzy do banku w którym z krajów katolickich ? Czyżby nie dowierzał swoim tyle, co „odszczepieńcom“ ?

W czasie burzy widać podobno nad Watykanem w chmurach ogniste pismo: „Syn człowieczy nie ma gdzie głowy skłonić... Pier­

wsza rada ewangeliczna jest ubóstwo“ 1 A papież z bogactwa nie wie co robić. Kochany czytelniku, czy ty nie zechciałbyś być takim świę­

tym, jak przez ciebie uwielbiany twój „święty ojciec“, papież w Rzy­

mie? Jeżeli tak, to mniej dbaj o papieża a więcej o siebie, a zoba­

czysz różnicę w niedługim czasie.

0 stosunku ewangelików do spraw Polski.

Utarło się mniemanie, że co Polak to katolik—a co luter to Nie­

miec—a jednak wielu Polaków z dziada pradziada nie są rzymskimi katolikami a nawet wielu z nich byli większymi patrjotami niż papiści.

Teraz mamy także dowód w tym przedmiocie, bo jak tylko roz­

biegła się wieść o tern, że Szwecja popiera Niemcy w ich walce z Pol­

ską o wejście do Ligi Narodów, natychmiast ewangelicy polscy wy­

słali memorjał do głowy kościoła ewangelickiego w Szwecji o tern, że błędem jest ze strony Szwedów ciskać kamienie pod nogi Polski.

W tym memorjale ewangelicy polscy powołują się na uchwały kon­

gresu Kościołów chrześcijańskich w Sztokholmie, zalecające dążenie do szerzenia haseł przyjaźni i pokoju między narodami.

— Polska — pisze pastor Bursche — była jednem z państw, któ­

re umożliwiły zawarcie układów w Locarno i stanowi ostoję polityki pokojowej w Europie środkowej i wschodniej, dlatego też zasługuje na stałe miejsce w Radzie Ligi Narodów. Nie wątpimy, że ewangelicy polscy zaczną częściej i aktywniej występować na rynku międzynaro­

(7)

dowych stosunków ze swym głosem „z Polski i o Polsce“, by raz wreszcie ustaliło się mniemanie, że Polska odrodzona idzie śladami swych przodków w walce o godność ideałów ludzkiego współżycia w myśl haseł wolnego z wolnym i równego z równym w dostojności działania.

0 Kościele narodowym w Meksyku.

Prezydent meksykański wydal rozporządzenie, mające już moc obowiązującą, o tern, że księża mają być żonaci, muszą być krajowcami (bo w Meksyku wielu księży cudzoziemców) i nie mają uważać wła­

dzy zagranicznej za obowiązującą dla siebie. Jest to szczegół nader ważny, gdyż zrywa z papieżem w Kościele chrześcijańskim w Meksy­

ku. Jeżeli uwzględnimy to, że ludy całego świata dążą do samookre- ślenia i stanowienia o sobie, to musimy wierzyć w to także, że po­

woli, stopniowo na całym świecie narody będą pod względem religij­

nym wyzwalać się z pod wpływu Ojca świętego, by potem tworzyć jeden Kościół i jedną owczarnie z dobrej, nieprzymuszonej woli i zgo­

dy wzajemnego porozumienia się narodów, gdzie Bóg—Prawda będzie ojcem wszystkich.

0 mądrych i niemądrych wolnomyślicielach.

Wielu mulenia, że wolnomyśliciel to ten, co podkreśla swą nie­

wiarę i bezbożność. Jest to błąd -gdyż taki osobnik to nie wolnomy­

śliciel, to tylko ateista. Mądry wolnomyśliciel, to człowiek pojmujący, iż każdy musi mieć jakiś światopogląd, to jest sąd własny o tern, czem jest wieczność i doczesność. Wolnomyśliciel mądry dopuszcza możli­

wość wszelakich „wiar“ i taki wolnomyśliciel jednakowo szanuje księ­

dza jak i pastora, popa jak i rabina, jak i każdego innego przedstawi­

ciela wiary, bo wszystkie wiary dla wolnomyśliciela to poszukiwanie

„prawdy Bożej“.

Wolnomyśliciel mądry jest jednakowo tolerancyjny dla każdej wia­

ry i unika sporów o to, że jedna wiara jest lepszą lub gorszą, bo je­

dna od samego Boga ustanowiona, a druga z djabłem ma do czynienia.

Wolnomyślicielstwo nie jest wiarą ale systemem myślenia, i dla­

tego bezwyznaniowości w Polsce rząd nie traktuje ja­

ko wyznanie. Z tego powodu, jak to stwierdzono niedawno w War­

szawie na IV z rzędu ogólnokrajowym zjeździć delegatów stowarzy­

szeń wolnomyślicieli w Polsce, rząd odmówił legalizacji« gmin wolno­

myślicieli. Wobec tego wylnomyśliciele przenieśli swe starania na teren min. spr. wewnętrznych, gdzie im oświadczono, że w zasadzie za­

twierdzeniu gminy, jako stowarzyszenia, nic nie stoi na przeszkodzie, jedynie niemożliwy jest do przyjęcia jeden z punktów statutu, który twierdzi, że członkiem gminy jest każdy nowonarodzony obywatel, któ­

ry nie został zapisany do jakiejkolwiek religji. Wolnomyśliciele na usu­

nięcie tego punktu nie zgodzili się, wobec czego sprawa zalegalizowa­

nia gminy bezwyznaniowej drogą administracyjną, upadła. Tyle o wol­

nomyślicielach mądrych.

(8)

8

Ale jak wszystko na świecie posiada swe strony dodatnie i uje­

mne, pożyteczne i szkodliwe, tak i wolnomyślicielstwo w swych sze­

regach posiada ludzi niemądrych.

Nie brak ich w Sosnowcu i w Dąbrowie i w tylu innych mia­

stach, gdzie byle ateusz i bezbożnik uważa się za wolnomyśliciela — bo uwalnia się od obowiązków swego wyznania, ale wzamian zato nic nie wnosi do swego postępowania w życiu. A nawet godne miano wolnomyśliciela tacy zapaskudzają postępowaniem nieszczerem. Mie­

liśmy tego dowody w Sosnowcu i Dąbrowie w czasie przejazdu bis­

kupa Kubiny, gdy tacy wolnomyśliciele — bezbożnicy witali i żegnali czcigodnego pasterza. Nas to tylko śmieszyło, gdy na czoło tych de­

legacy} uroczystości papistów występowali nie tyle szczerzy katolicy, ile ci działacze, udający kiedy indziej wolnomyślicieli. Występowali oni, jak poseł socjalistyczny Biniszkiewicz ze Śląska, ze względów poli­

tycznych na tych uroczystościach biskupich — ale to nie dowodzi, by ich do mądrych wolnomyślicieli można zaliczyć.

Dość tego faktu, że w łonie wolnomyślicielstwa polskiego niema do­

tąd ludzi o mocno zarysowanych poglądach, ludzi charakteru zdecydowa­

nego, ale pełno ludzi ani zimnych ani gorących tylko jako ciepłe klus­

ki... bez smaku jako szewc Biniszkiewicz z Katowic.

W. Jfaięcz.

Wśród głogów i cierni.

(Pamiętniki z więzienia z r. 1919 .. 20).

(Ciąg dalszy).

Więzienie Kieleckie, dnia 12 stycznia.

Więzienie dla mnie było dotychczas jakimś zaczarowanym zamkiem, pełnym tajemnic. Z niekłamaną ciekawością wkraczałem w jego podwoje.

Nic też dziwnego, że każda drobnostka, może nawet nie zasługująca na uwagę, zastanawiała mię i kazała o sobie pamiętać w pisaniu pamiętnika.

Do takich błahostek, rzucających się w oczy i noszących miano rysu, charakteryzującego ciekawe oblicze duszy więzienia, należy frazeo- logja więzienna, wzbogacona terminologją złodziei i bandytów.

Za cenę „fajek*)“, któremi opłacałem się swoim „mistrzom", współ- lokatorom bandytom i złodziejom, zdołałem mniej więcej poznać cieka­

wy ich słownik i różne sztuczki złodziejskie.

Ze słownikiem tym postaram się i ciebie, mój przyjacielu, zapoz­

nać, tembardziej, że często z różnemi, obcemi sobie wyrazami, w tym pamiętniku spotykać się będziesz.

Słownik frazeologii więziennej.

A, alfons — złodziej, mający kobietę publiczną za kochankę B. bransoletki — kajdany

*) fajka — papieros.

(9)

—— 9 ——

blat — łapówka

blatny chłop — łapownik brzytwy — karty do gry

zblatowaó — otruć, stracić, zblatuj psa — otruj, zabij C. cuguj — uciekaj

chłopak swój — złodziej

chować—zabić podstępnie, otruć, „schować“

D. duś — napad, iść na duś — iść na bandyctwo dolina •—■ kieszeń

doliniarz — kieszonkowiec drapaka — kura

dać kiełbasę — dać psu zatrutą kiełbasę F. fajka — papieros

frajer — człowiek niewiedzący o żadnych sztuczkach złych forsa — pieniądze

G. gryps — list nielegalny, wysłać, dostać grypsa gryps — znaczy też wół

grypsula — krowa

golić — nagolił się — został złapany ogolić kogo — okraść

H. hind — tajny policjant

hołota — konie, hołociarz — złodziej, co konie kradnie J. jaga — gęś

jarzyna — zapałka

K. kogutka postawić — spalić kogo kanarek - żandarm

kapuś — zdrajca, szpicel, sprzedawczyk klawiś - dozorca

klawiśnik złodziej specjalista od mieszkań klawo — dobrze

kołek — zapałka

kasiarz — specjalista od rozbijania kas koks — chleb

kapuje -- zeznaje prawdę na kogoś kir — wódka

kierkut Świnia

L. lipujl —- pilnuj! stać na lipku—stać na czatach, lipuj kapusia—

pilnuj stróża

lipkarz — złodziej, włażący oknem do mieszkania lewe papiery dostać — niewinne oskarżenie

lokiem wysłać — wysłać list lub rzecz jaką dostać nielegalnie lipuj skieł — pilnuj strażnika

wylipowałeś kapusia? — upilnowałeś stróża?

lignąć spólnika wydać spólnika, zakapować lisa puścić — spalić

Ł. łańcuszki kajdany

łokieć rok. Dostał dwa łokcie — 2 lata więzienia M. manele — kajdany (galić)

(10)

10 —-

melina — nielegalne mieszkanie złodzieja malina — trucizna, dać mu malinę — otruć go

mojkarze — złodzieje kolejowi obrabiający pasażerów w coupe mortus — brak czegoś

melonować, zamelonować — schować

maszynę zrobić — wywołać sztuczną chorobę

maszynista wywołujący sztuczną chorobę u kogo lub sobie N. nachyl — spodnie

„na lewo" wyrok dostać — niewinnie O. obrobić — okraść

opuchy — buty obrączki — kajdany

P. pentak więzień nie mający nic na sumieniu i nieznany nikomu potokarz — złodziej, który kradnie z furmanki

paka — więzienie

przypalić — zapalić papierosa pudel — żyd

pulwer — krzesiwo

paser — kupujący rzecz kradzioną piechota — kury

poruta! — baczność! miej się na baczności!

być w porucie — być poszukiwanym przez policję podkop — złodziej nocny

pajęczarz — złodziej strychowy, kradnący bieliznę pies — tajny policjant

po księżycu chodzić — ukraść w nocy w celi z torby drugiemu R. robota — kradzież

restry — kamasze S. spluwa — rewolwer

szaber — łom do włamania siano — tytoń

świczka — zapałka, papieros (galić) skoki — kamasze

szemrany znający się na złodziejach, obeznany z nielegalne- mi rzeczami

szopenfeldziarz — złodziej kradnący w sklepie w towarzystwie kobiety, kupującej towar

siubrować się — rozmawiać na migi

szlam — na szlam kraść — z dorobionym kluczem ze sklepu lub kasy podbierać nieznacznie

sztyft ołówek

szpryngowiec — złodziej przedpokojowy od ubrań i futer skower — pies

schować kogoś podstępnie zabić go T. tyr — sztuczny tłok, ciżba.

U. ul — więzienie

W. wałówka — posyłka żywnościowa z domu

wystawa — być na wystawie—być poszukiwanym przez policję

(11)

11

wyżeł — tajny policjant

wędzić — kraść, zwędzić — ukraść wypuch — portfel

wytyczny policjant — nie wchodzący w kontakt ze złodziejami wsypać — wydać

Z. zeks — miej się na baczności zrobić kasę — okraść kasę

zrobić maszynę — sztuczną chorobę zwędzić — ukraść

żeberko — kamizelka

Prócz specjalnych słów złodzieje, mówiąc, przemieniają sylaby, co w prędkiej mowie czyni je wprost niezrozumiałemi. Np. zdanie: Byłem na ulicy i widziałem twoją matkę.

Lem by na cyuli i łemwidzia jątwo tkęma

W pojedynczych celach więźniowie używają też czasami alfabetu stukanego. Klucz tego alfabetu pokaże następująca tabliczka:

1 5 4 3 2

1 2 3 4 5

A B C D E F G H I K L M N 0 P

R S T U W

Z

Np. na E puka się 1 raz czyli 1-szy rząd, a po małym przestanku puka się 5 razy i t. d.

Ten sposób porozumiewania się był najczęściej używany przez więźniów politycznych. Prócz tych sposobów jest też znana i przyjęta rozmowa na migi. Alfabet palcowy zbliżony jest do tego, jakim się ucz­

niowie posługują w klasie.

Słownikiem powyższym posługują się więźniowie „lepiej“ wychowa­

ni, ale prócz tego istnieje w więzieniu jeszcze inny słownik, nie nadają­

cy się już całkiem do druku, a będący w użyciu przeważnie wojskowych i młodych złodziei miejskich. Mowa ich składa się ze słów tak misternie dobranych, że prócz spójników, zaimków, liczebników żaden rzeczownik, przymiotnik, czasownik, przysłówek, wykrzyknik powtórzyć się nie da.

Daruj przeto, przyjacielu, że nie będę mógł tej mowy „unieśmiertelnić, w moim pamiętniku.

Wymową swoją popisują się publicznie bez jakiejkolwiek nagany.

D. c. n.

Do czego to prowadzi?

Zdawałoby się, że w Polsce jako państwie, mającem zagwaranto­

waną tolerancję religijną, wolno wolnomyślicielom chować swych zmar­

łych tak, jak oni sobie tego życzą. Jednakże fakt poniżej podany za ty-

(12)

— 12 —

godnikiem „Za Wolność“, wychodzącym w Warszawie (Ne 10) świadczy o czemś wprost przeciwnem, jak to widać z tego artykułu, podanego pod tytułem: „Prześladowanie zmarłych“:

Przytoczą poniżej fakt z Piotrkowa, który bądzie jaskrawym dowo­

dem gnębienia i prześladowania bezwyznaniowców nawet i po śmierci.

Niedawno zmarł w Piotrkowie ob. Kazimierz Andrzejewski, były przewodniczący Rady Klasowych Związków Zawodowych i były prezes Związku Zawodowego Kolejarzy (Kolo Piotrkowskie).

Szczery i prawdziwy wolnomyśliciel.

Szczery i prawdziwy socjalista, piętnujący stale tych, którzy zdra­

dzają ruch robotniczy, robiąc na nim dobre geszefty.

Za życia prześladowany, a po śmierci... jeszcze bardziej.

Gdy rodzina zmarłego zwróciła się do miejscowej drukarni Aleksan­

dra Pańskiego, stuprocentowego katolika z defektem (obrzezany), aby wy­

drukował klepsydry bez ś. p. — p. Pański oświadczył, że musi zapytać się księdza, czy mu wolno! Po dwuch godzinach oświadczył, że klepsydr drukować nie będzie 1

Dopiero inny prawdziwy katolik klepsydry bez zezwolenia księdza wydrukował.

Rodzina zmarłego zakupiła miejsce na cmentarzu, płacąc za nie 50 zł. księdzu, który nie wiedział jeszcze, komu miejsce sprzedaje.

Ale p Pański dał znać, więc następnego dnia rodzina zmarłego otrzymuje zawiadomienie, aby przyjść do księdza w sprawie miejsca.

Ksiądz oświadczył, że to miejsce, które przedtem sprzedał jest po­

święcone, zmarły ma być chowany bez krzyża i bez niego, więc on te­

go miejsca nie da, tylko da pochować na miejscu niepoświęconem (tam, gdzie się chowa bandytów, samobójców i t. d.). Jednak oświadczył ksiądz, że jeszcze się zapyta telegraficznie biskupa, czy może dać „dobre“, „po­

święcone“ miejsce.

Naturalnie, że biskup również odmówił i zmarłego pochowano na miejscu niepoświęconym (zmarły sam w swym testamencie nie życzył sobie nawet dotykać się cmentarza i).

Główną bramę cmentarza zamknięto, chcąc spowodować awanturę, gdyż kondukt musiał iść wąską ścieżką.

Na miejsce ostre pogotowie policyjne.

0 godz. 5-ej policjanci i agenci defenzywy poszli na cmentarz oczekiwać na kondukt, myśląc, że będzie powód do interwencji w spra­

wie zamkniętej bramy. Prowokacja udałaby się, gdyby nie to, że przyja­

ciele zmarłego uprzedzili o tern rodzinę.

1 o 5-ej min. 30 ruszył dziwny dla kołtuńskiego Piotrkowa, pierwszy raz tu widziany, kondukt pogrzebowy.

Moc wieńców czerwonych. Sztadary związkowe. Tysiące ludzi w szere­

gach — dla złożenia czci zmarłemu.

Ale na co jest prasa endecka?

Oddajmy jej głos...

„Głos Trybunalski" pod tytułem „Czerwony Pogrzeb“ pisze:

„ Wczoraj wieczorem odbył się pogrzeb znanego w kołach komuni­

stycznych K. Andrzejewskiego. Zgodnie ze swemi zasadami zmarły przed

(13)

13

śmiercią zażądał, aby pogrzeb odbył sią bez księdza i wszelkich oznak religijnych,

Na mieście rozlepiono plakaty żałobne bez krzyża. O godzinie 5 i pół przez ulicę ruszył dziwny kondukt pogrzebowy: w czworoboku z pochodni niesiono trumnę bez krzyża, tylko trzy sztandary czerwone stanowiły „ozdobę". Ńa cmentarzu wygłoszono kilka przemówień, w któ­

rych mówcy przeplatali co chwila znaneini już dobrze zwrotami o reakcji, wyzysku proletarjatu, lepszem jutrze i t. p. Na zakończenie rozległ się śpiew „międzynarodówki". Cały pogrzeb, idący ulicami miasta w jakiejś dziwnej ciszy, robił przytłaczające wrażenie".

„Dziennik Narodowy" wyręcza już oficjalnie policję polityczną, da­

je jej możność aresztowań, rewizyj, prześladowań i t. d. Pod tytułem

„Pogrzeb chrześcijański bez krzyża" pisze:

„Wczoraj wieczorem ulicami Sienkiewicza, Kaliską i t. d. posuwał się w kierunku cmentarza kondukt żałobny przy udziale tłumów, z czer- woaemi sztandarami na czele, przy blasku czterech pochodni. Zwracał ogólną uwagę brak krzyża, tego godła, towarzyszącego wszystkim orsza­

kom pogrzebowym. Chowano bowiem przywódcę skrajnie lewicowego od­

łamu partyjnego, Kazimierza Andrzejewskiego, emeryta kolejowego, który przed śmiercią podobno miał wyrazić takie życzenie. Trumnę ze zwłoka­

mi koloru jaskrawo czerwonego nieśli towarzysze partyjni. W niemym nastroju kondukt doszedł do głównej bramy cmentarnej. Była zamknięta !

-Wobec tego kondukt wszedł bramą boczną, kierując się do mogiły, wykopanej w pobliżu muru cmentarnego na miejscu niepoświęcanem. Tam zwolennicy skrajnego odłamu wywrotowego żegnali swego towarzysza przemówieniami i śpiewem „Międzynarodówki" i „Czerwonego Sztandaru".

Stawiamy znowu pytanie, do czego to prowadzi? Co z tego wynik­

nie, z tego gwałtem i przymusem utrzymanego stanu papizmu w Polsce?

Bo takich wypadków, jak opisywany w „Wolności", jest więcej, mniej może jaskrawych w swym przebiegu niż ten, jaki był w Piotrkowie. A ten stan rzeczy prowadzi do wcale niepomyślnych wyników o przyszłości tolerancji religijnej w Polsce.

Korespondencja z Łodzi.

Przed tygodniem byliśmy świadkami wielkiej „uroczystości“.

W kościele Najświętszej Marji Panny odbyło się „podniesienie na oł­

tarz“ nowego świętego: Piotra Kanizego, kapłana jezuity, który w ro­

ku bieżącym został przez papieża policzony w poczet świętych. Uro­

czystość trwała całe trzy dni. W pierwszym dniu odczytano bullę ka­

nonizacyjną i odsłonięto obraz świętego. Drugiego dnia odprawiono dziękczynne nabożeństwo za papieża, który szczególną opieką otacza Polskę, czego najlepszym dowodem obdarzenie świętym. Trzeciego dnia zaś odprawiano solenne nabożeństwo błagalne do świętego o rozto­

czenie opieki nad nami... Z gloryfikacyjnych kazań dowiedzieliśmy się,

(14)

14

że len święty Holandczyk był nawet kiedyś w Polsce, brał udział w sy­

nodzie piotrkowskim jako zausznik papieża, był duchem opiekuńczym św. Stanisława Kostki, który — mówiąc językiem Łodzi — terminował u Piotra Kanizego na świętego i dostał od tego ostatniego najchlub- niejsze świadectwo do Rzymu. O tern wszystkiem dowiedzieliśmy się z ambony. Lecz do czego w Polsce rzekomo demokratycznej potrzeb­

ni są święci — nikt nie mówił. Czy może mają wziąć w opiekę swoją te liczne rzesze głodnych nędzarzy, jęczących pod brzemieniem sztucz­

nego bezrobocia? Może nasi rodzimi święci tak się zestarzeli, że ich patronat nad ludem mało już wart i trzeba importować świętych młod­

szych z zagranicy? A może papiści przeczuwają, że dzierżawa Polski nie jest zbyt pewna, więc ustanawiając „ambasadorów“ —powiększają tym sposobem rezerwę rzeczników Watykanu w Polsce? Głowimy się i — nie wiemy. Natomiast widzimy, że gdy bezrobocie spycha nas coraz niżej w przepaść nędzy, gdy państwowy fundusz bezrobocia nie jest w stanie zaspokoić najniezbędniejszych potrzeb robotnika bez pra­

cy, gdy rząd obmyśla coraz to nowe metody oszczędności dla rato­

wania skarbu państwa, gdy redukcja coraz głębiej zapuszcza kły swo­

je w organizm społeczeństwa, gdy wszystkie te warunki dadzą się sprowadzić do jednego miana krwią broczącej rany — ojciec „święty“

śle nam „plastry kojące“ w postaci świętych. Przysyła opiekunów na­

szej niedoli i nędzy. I z okazji tej przez trzy dni zużywa się moc energji elektrycznej na oświetlenie kościoła, zbiera się setki złotych na tacę i listy imienne. Tradycyjna gościnność polska nie powstydzi się przed Holandją i Holandczykami, bo ku zadość uczynieniu jej wypija się z tej „świętej“ okazji setki butelek win i koniaków zagranicznych, zjada pokaźną ilość kawioru astrachańskiego, utrupia się dziesiątki sztuk drobiu i dziczyzny, konsumuje dziesiątki kilogramów owoców południowych. Trzy dni bawią się biskupi, magnaci; wznoszą wiwaty prałaci. Piją fabrykanci, duchowni, paskarze, spekulanci. Przyjęcie — aż

« miło!!! Święty spogląda i dziwi się, że taki dobrobyt w Polsce. A po­

tem organizuje się „wyprawę krzyżową“ do oddalonego o 9 kilome­

trów Konstantynowa celem podboju „herezji“. Napada się na kaplicę badaczy Pisma Świętego, urządza się kocią muzykę w czasie modli­

twy, łamie się krzesła, gniecie żebra, drze i depcze biblję i odnosi się zwycięstwo ku chwale kościoła konkordacko-rzyruskiego. To nie są (w Łodzi i okolicy) wypadki sporadyczne ani oderwane fakty odruchu ciemnych i otumanionych przez papistów elementów, lecz niestety jest to celowa, planem wykreślona propaganda pięści Watykanu, pięści, wyprzedzającej prawo polskie. Jest to bodaj nowa metoda inkwyzycji, eksportowana z nieprzebranego arsenału „argumentów“ nieomylnego papy na teren jego folwarku, ciągnącego się szeroko po obu brzegach Wisły... W miarę powiększania się u nas i w okolicy zborów badaczy Pisma Świętego, baptystów i innych frakcyj myśli religijnej — coraz częściej praktykuje się bogobojne wybijanie kijem z głowy przekonań religinych wszystkim tym, którzy odwracają się od kościoła rzymsko- konkordacko-katolickiego.

jJrffus.

(15)

15

Pomoc w nagłych wypadkach.

Otrucie różnemi jadami poznaje się po boleściach brzucha, rznięciu i kurczach żołądka, wymiotach, czasami biegunce, po ogłusze­

niu, kurczach rąk i nóg, rozszerzeniu źrenic, senności, utracie przytomno­

ści, bredzeniu, trudnym oddechu i tym podobnych przypadłościach. Jeżeli jest przypuszczenie, że człowiek się otruł — najlepszym środkiem są wy­

mioty bezzwłoczne, które można spowodować albo emetykiem, albo, je­

żeli go narazie niema, ciepłą wodą, mlekiem ciepłem, odwarem jęcz- m ennym lub owsianym, siemieniem Inianem, Środki te, użyte w znacz­

nej ilości, wywołują wymioty, które należy podtrzymywać łaskotaniem w gardle. Udzielając pomocy doraźnej, należy niezwłocznie posłać po le­

karza, dlatego że on tylko może wiedzieć — jakie lekarstwo przy którem otruciu użyć potrzeba, ażeby zmniejszyć działanie jadu na żołądek i cia­

ło otrutego. Gdyby lekarza nie było, a było wiadomem z czego powsta­

ło otrucie, należy postępować w sposób następujący: W razie zatrucia kwasem siarczanym, wódką cesarską i innemi silnemi kwasami — dać emetyk a po nim kredę, magnezję, wodę mydlaną, proszek węglowy. Je­

żeli jest pod ręką magnezja nie w stanie płynnym, należy ją rozpuścić w wodzie (2 łyżki magnezji na 1 szklankę wody) i dawać po łyżeczce od herbaty co 3 do 5 minut. W razie zatrucia arszenikiem—dawać eme- ryk a po nim wodę wapienną.

W razie zatrucia sublimatem -dawać po emetyku białko jajka, klej stolarski rozpuszczony w wodzie gorącej, wodę mydlaną, W razie zatru­

cia saletrzanem srebra (kamień piekielny) dawać po emetyku roztwór so­

li kuchennej w wodzie (łyżkę stołową soli na 1 szklankę wody, po łyż­

ce co 5 minut). W razie zatrucia grynszpanem, koperwasem —dawać po emetyku wodę mydlaną, mleko, wodę cukrzaną, nastój kory dębowej, herbatę z cukrem. W razie zatrucia sodą, potasem, amonjakiem, niega- szonem wapnem—dawać po emetyku wodę z octem, sok cytrynowy, po­

tem napoje oliwne i rozmiękczające. W razie zatrucia muchami hiszpań­

skimi -dawać po emetyku kamforę, wcierać w pasie maść kamforową i robić ciepłe okłady, W razie zatrucia trawami odurzającemi lub jago­

dami—natychmiast dać na wymioty, na głowie robić zimne okłady, przy­

kładać lód w pęcherzu lub zimną wodę; na nogach postawić synopizmy, do picia dać wodę z octem, sok cytrynowy, oraz mocną kawę czarną.

Ukąszenie owadów. Natychmiastowe posmarowanie w miejscu ukąszenia amoniakiem, ługiem, mocnym spirytusem lub jodyną.

Wścieklizna. Choroba ta początkowo rozwija się u psów, wilków, lisów a niekiedy i kotów, a tylko przez zarażenie udziela się innym zwierzętom a nawet człowiekowi. Objawy tej strasznej choroby są nastę­

pujące : bojaźń wody i światła, wskutek czego czasami wstręt do ciał płynnych i błyszczących; głos zmieniony, niemożność połykania z powodu ściśnienia krtani i chęć do kąsania i gryzienia przedmiotów, ludzi i zwie­

rząt. Wściekliznę z powodu odmiennych zjawisk w ciągu trwania choroby można podzielić na gwałtowną i spokojną,

% Z

(16)

— 16 —

List otwarty do Redakcji „Iskry”

w Sosnowcu.

Zachęciłem ja niżej podpisany p. Tomasza Legomskiego, redaktora „Głosu Ziemowida“, by przedrukowano w dziale ogłoszeń to, co inne dzienniki, jak „Unja“, wychodząca w stołecznem m. Warszawie, „0 Mieszanej Komisji Rozrachun­

kowej Polsko-Rosyjskiej“, co też uczyniono w JN» 12 „Głosu Ziemowida“.

Ponieważ na skutek tego ogłoszenia zgłosili się ci, co dotąd nie meldowali swych należności od skarbu rosyjskiego, przeto w numerze następnym podano niejako formę dla te­

go meldunku. Otrzymano nawet już kilka odpowiedzi w tym przedmiocie, donoszących, iż dotąd rząd sowietów nie myśli płacić tych należności.

Dlatego zachęcałem do tego ogłoszenia, bo wśród ludu pracującego osobliwie w Zagłębiu istnieje przesadzone poję­

cie o wartości rządów sowietów i uważam, iż każdy uczci­

wy Polak winien zwracać uwagę ludziom pracy, jak to się robi stale we Francji, iż miljony ludowych oszczędności so­

wiety zagrabiły nam i Francji, a udają i szerzą agitację u nas i we Francji, iż są dobroczyńcami ludu pracującego. A jed­

nak ten szczegół uświadomienia, jak bolszewicy wypełniają traktat ryski względem nas w przedmiocie tych oszczędno­

ści mas pracujących, jest najlepszą bronią przeciwko komu­

nizmowi u nas.

Nic z tego nie zrozumiał reporter „Iskry“, stale wystę­

pujący na łamach tego organu, by szkalować ks. Husznę i jego działalność. W organie, którego naczelny redaktor i inni mądrzejsi współpracownicy powinni rozumieć, że ks.

Duszno jest jednym z niewielu ludzi w Polsce, którzy zdają sobie sprawę z tego, co się u nas dzieje—i dlatego zgodził się na to ogłoszenie, które „Iskra“ dawno już powinna była zrobić, jak to zrobiła „Unja“ i inne gazety stołeczne.

Dlatego proszę o ujawnienie mego listu na dowód, że

„Iskra“ bez względu na dzielnego Redaktora Naczelnego po­

siada marne siły repertorskie. JYałęcz-Wojciechowski.

10/111 1926 roku.

Wydawca i redaktor odpowiedzialny: TOMASZ LEGOMSK1.

26 -162. Drukarnia „St. Swięckl", Dąbrowa Górnicza.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wrogiem Kościoła Chrystusowego, który był kościołem ubogich, pracujących, stroskanych, wspierających się wzajemnie, stawał się biskup rzymski, żądny władzy i panowania,

czonych, a jeden się tylko znalazł, który się wrócił, by dać chwałę Bogu, tak i Europa cała może o sobie powiedzieć, że jest chrześcijańską, lecz nie wszystkie narody i

cami Polskiego Kościoła Narodowego staje obecnie aktualne pytanie, kto jest nasz bliźni.. Odpowiedź na to

Uwaga 1. Wolno jest prosić o rozwód, jeżeli jedna ze stron dopuściła się kazirodztwa, lub ułatwiała drugiej stronie i namawiała ją do zdrady w celu ciąg­. nięcia z

skiej wbrew konkordatowi z Polską — bo w myśl tego konkordatu Gdańsk miał należeć do diecezji, w Polsce będącej — jest dowodem nie miłości dla Polski — ale

bożeństwie tu tylko daje się słyszeć, że wartałoby go mieć w Brazylji, a nawet słyszałem o kilku młodzieńcach, którzy się wybierają do New-Yorku w Stanach Zjednoczonych,

4. Rano, gdy dano sygnał do wstawania, więzień obowiązany jest natychmiast wstać, zasłać pościel, umyć się i uczesać, oczyścić ubranie i ubrać się, robiąc to

Jednakże pamiętajmy o tern, że jak nie wszystko złoto co się świeci, tak też i nie każdy kościół jest Narodowy, choć się za taki uważa... Kościół naprawdę Polski