• Nie Znaleziono Wyników

Apostolstwo Chorych, R. 84, nr 9, 2013

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Apostolstwo Chorych, R. 84, nr 9, 2013"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

l i s t d o o s ó b c h o r y c h i n i e p e ł n o s p r a w n y c h

„Przeczytać” człowieka

- s. 21

canstockphoto.pl

(2)

www.freechristimages.org

Matthias Grunewald, „Ukrzyżowanie, 1515 r. , Musée d'Unterlinden, Colmar, Francja

k

rzyż Jezusa jest znakiem zwycięstwa. to zwycięstwo okupione zostało jednak bólem, trwogą i opuszczeniem. największy triumf w historii świata, ale też najwyższa cena. krzyż twój, Jezu, przy- pomina mi, że to, co naprawdę ważne i cenne rodzi się w trudzie i bez splendoru. przejdę jeszcze wiele dróg zanim zrozumiem twoją logikę miłości i zapragnę kochać, jak ty. niech na tych drogach prowadzi mnie znak twojego zwycięstwa.

skłoń gałązki drzewo święte,

ulżyJ członkom tak rozpiętym...

(3)

w e w rześniow ym liście

n a s z a o k ł a d k a

„Przeczytać” człowieka

osoby niesłyszące funkcjonują w świecie ciszy. aby zrozumieć rzeczywistość oraz wyrazić swoje myśli, posługują się gestem.

7

z b l i s k a

Decybele dobroci

historia agaty, która w wieku 25 lat straciła słuch i mowę.

15

p a n o r a m a w i a r y

Gdy nie śpiewa się: „Sto lat!”

stuletnia członkini apostolstwa chorych opowiada o swoim życiu.

26

w c z t e r y o c z y

Widzieć, słyszeć, być!

o zmysłach i potrzebie obecności mówi abp damian zimoń.

32

m o d l i t w y c z a s

Modlitwa w obliczu Krzyża

refleksja ks. Jana smolca o miłości, która nie cofa się przed niczym.

38

s k a r b h i s t o r i i

Trzy guziki i aktówka

sylwetka ks. konrada lubosa, przyjaciela i duszpasterza osób niesłyszących.

11

n a s i o r ę d o w n i c y

Na granicy światów

o życiu i działalności patrona osób niesłyszących – ks. filipa smaldone.

od redaktora

23 września przypada Międzynarodowy Dzień Głuchych. Stąd aktu- alny numer „Apostolstwa Chorych” poświęcamy problematyce osób niesłyszących i niedosłyszących. Szacuje się, że w Polsce żyje ich około 1,5 miliona. To potężna rzesza ludzi, która wymaga szcze- gólnej troski i zainteresowania ze strony najbliższego otoczenia.

Pragnę wyrazić swoją wdzięczność wszystkim, którzy angażują się w duszpasterstwo osób niesłyszących, świadcząc im pomoc oraz wsparcie w codziennym życiu. Niech Dobry Bóg wynagradza ich trud i pozwala cieszyć się wdzięcznością podopiecznych. Wszystkich chorych i cierpiących otaczam nieustanną modlitwą.

ks. Wojciech Bartoszek

krajoWy duszpasterz apostolstWa chorych

(4)

z b l i s k a

APOSTOLSTWO CHORYCH

4

Uświęcona cisza

Trwaliśmy we wspólnotowym skupieniu. Z wiarą nasłuchiwaliśmy Głosu, którego brzmienie przemienia życie i nadaje mu sens. Tego akurat Głosu nie słyszy się uchem. On rezonuje w człowieczym sercu. Z nadzieją wyczekiwaliśmy natchnienia, którego delikatny szum przepełnił ongiś salę Wieczernika.

jacek Glanc

D

osyć daleko, na podlasiu, stolicy polskiego prawosławia, leży oto- czone puszczą knyszyńską senne miasteczko – supraśl. tutaj bazylianie założyli monastyr męski zwiastowania przenajświętszej bogurodzicy maryi.

dzisiaj, we wchodzącym w jego skład XVii-wiecznym pałacu archimandrytów, mieści się niemające sobie równych w polsce – muzeum ikon.

Wobec Oblicza

to tajemnicza przestrzeń, która budzi emocje, przenikając do najgłębszej du- chowości. w efemerycznym jak zapach kadzideł blasku świec, oczy świętych za- palają się dziwną mocą. archanielskie skrzydła porusza wiatr. święci mnisi chcą przemówić, a matuzalemowi pustelnicy próbują przelać na zwoje pergaminu swo- je mądrości. wszystko to zaś zanurzone

w cudownym zapachu – woni świętości – mieszaninie dymu kadzideł i woskowych świec, którym przesycone jest wiekowe drewno ikon oraz posmaku malarskich pigmentów i werniksu użytych przez iko- nopisarzy. wszechobecna cisza znieczula zmysły i nakazuje medytację, zgodnie ze słowami pradawnych eremitów: „niech twoja dusza śpiewa, a rozum pilnie roz- myśla nad światem”. nie jest to jednak świat doczesnych wrażeń, ikony bowiem są statyczne, wstrzemięźliwe, niekiedy nawet surowe i oschłe. sylwetki bez ge- stykulacji zdają się być bezcielesne, jakby odrealnione. twarze pozbawione mimiki nie uzewnętrzniają uczuć, jednak oczy patrzące z ikony przenikają głęboko, świdrując sumienie. ikona nie jest por- tretem. Jest obliczem! Jest doznaniem obecności i bliskości światła! Jest też teologią wyrażoną kolorem, kanonem wielowiekowego stylu, milczeniem i ciszą.

prawosławni bracia w wierze całują otwartą dłoń i kierują ją w stronę ikony,

(5)

z b l i s k a

5

APOSTOLSTWO CHORYCH

bo pocałunek wyraża pragnienie utożsa- mienia się z miłością i światłością. biorą też w ręce maleńkie kaganki, bo płomień świecy jest metaforą wzniesienia duszy do pana. w tym miejscu autentycznym odruchem serca jest poszukiwanie ró- żańca choćby do przytulenia w dłoni.

można też przeżyć olśnienie, spotyka- jąc matkę! ona zaś udziela audiencji w półmrocznej sali, na której ścianach zawieszono wyłącznie Jej ikony. Jest więc matka boska: dońska, kazańska, pie- czerska, smoleńska, pskowska, twerska, iwerska, włodzimierska, pietrowska...

i kopia znanej – Jasnogórskiej.

Niezwykły koncert

to właśnie tam odczułem coś nie- uchwytnego, coś, czego nie doświadcza się jedynie oczami zgłodniale poszuku- jącymi prawdziwej twarzy nazaretań- skiej matki. do „maryjnej sali” weszli- śmy rodzinnie. nie byliśmy tam jednak sami, gdyż w modlitewnym zwiedzaniu poprzedzała nas inna, kilkunastoosobo- wa grupa. rolę przewodniczki pełniła siostra zakonna – chyba salezjanka – doskonale władająca językiem migowym.

wykonywała płynne ruchy, niczym dy- rygent prowadzący koncert orkiestry symfonicznej. uśmiechała się. w nią zaś wpatrzone były oczy ludzi, dla któ- rych mimika twarzy, gest i ruch ciała są mową. niekiedy dało się usłyszeć ury- wane dźwięki, pojedyncze sylaby, zlep- ki głosek, najczęściej zaś westchnienia pełne podziwu i szczerego zachwytu.

większość jednak milczała, stojąc bardzo blisko siebie. otwarte usta były nieme.

Jedynie dłonie wyzwalały w powietrzu

niesamowity szmer bezgłośnej rozmowy.

ten dialog gestów, niczym trzepotanie motylich skrzydeł, trwał chyba dziesięć minut, a potem ustał. zapadła absolutna cisza. dzisiaj wiem, że była to uświęcona cisza!

Uszy serca

przed obliczem matki stanęły osoby, dla których mówić, śpiewać, artykułować i komunikować głosem swoje uczucia i poglądy, to rzecz naturalna i zwykła.

byli również ludzie, dla których dźwięk Wizerunek Matki Boskiej Iwerskiej. Legenda głosi, że twarz Maryi na ikonie została rozcięta przez żołnierza, a z rozcięcia wypłynęła krew.

Wówczas żołnierz miał porzucić ikonę, nie wyrządzając jej dalszych szkód.

archiwum prywatne

(6)

z b l i s k a

APOSTOLSTWO CHORYCH

6

samochodowego klaksonu, szum poto- ku, wrzask kolorowej papugi i organowa fuga mistrza Jana sebastiana są dozna- niem całkowicie obcym. u stóp matki połączyła nas modlitwa i kontemplacja w ciszy. tak naprawdę, w tym jednym momencie nic nas nie różniło, bo rzeczy ludzkie straciły swoją ważność. była tylko ona i Jej syn!

trwaliśmy we wspólnotowym skupie- niu. z wiarą nasłuchiwaliśmy głosu, któ- rego brzmienie przemienia życie i nadaje

mu sens. tego akurat głosu nie słyszy się uchem. on rezonuje w człowieczym sercu. z nadzie- ją wyczekiwaliśmy natchnienia, którego delikatny szum prze- pełnił ongiś salę wieczernika.

tego szumu także nie rejestruje się zmysłem słuchu. on budzi się w duszy człowieka. z miło- ścią spoglądaliśmy w duże oczy bożej matki i marzyliśmy, aby nasze: „kocham cię”, dotarło przed Jej tron. wymawialiśmy to westchnienie wolą naszych myśli. słowa i wszelkie artykuło- wane dźwięki nie były potrzeb- ne. na odchodne chcieliśmy jeszcze zanucić: „Jestem przy tobie. pamiętam. czuwam!”.

Po prostu rodzina nie wybrzmiał jednak ani jeden takt pieśni i nie zadźwię- czała ani jedna nuta, a mimo to przepiękne strofy popłynęły w niebo. odbyło się to w wy- miarze, który znasz i ty, drogi czytelniku. to wymiar, w któ- rym każdy człowiek może nic nie mówić i nie musi słyszeć tonów co- dzienności, a mimo to rodzą się w nim najcudowniejsze słowa i wyznania. tak sobie myślę, że ten właśnie nadprzyro- dzony wymiar w najdoskonalszy sposób z ludzi fizycznie słyszących i niesłyszą- cych czyni rodzinę!

q

canstockphoto.pl

(7)

z b l i s k a

7

APOSTOLSTWO CHORYCH

Decybele dobroci

aGata rozWadoWska

K

iedy zostałam poproszona o opo- wiedzenie swojej historii, zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę jest w niej najważniejsze. czy cierpie- nie i ból wywołane poważną chorobą, czy może raczej nadzieja i pokój, które z czasem także zaczęły rodzić się w moim sercu. postanowiłam, że opowiem o jed- nym i o drugim.

W dolinie zła

urodziłam się pod koniec lat siedem- dziesiątych, bez komplikacji, zdrowa jak ryba, dostając 10 punktów w skali apgar.

przez pierwsze cztery lata życia rozwi- jałam się prawidłowo. moje problemy zaczęły się, kiedy w 1983 roku zachoro- wałam na płonicę (bardziej znana na- zwa tej choroby to szkarlatyna). miałam wówczas bardzo wysoką gorączkę, wy- sypkę na całym ciele i powiększone węzły chłonne. lekarz zalecił serię bolesnych zastrzyków oraz terapię antybiotykową.

po mniej więcej dwóch tygodniach mo- głam wrócić do przedszkola i zapomnieć o tym, że cokolwiek mi dolegało. płonica jest jednak – jak się potem okazało – bar- dzo poważną i podstępną chorobą bak- teryjną, która powoduje wiele powikłań odłożonych w czasie. te powikłania stały się także moim udziałem. mniej więcej pół roku po przebytej chorobie, zaczęły

boleć mnie uszy. ktoś, kogo kiedykol- wiek bolało ucho, dobrze wie, że jest to ból potworny, niedający porównać się z żadnym innym. oprócz dolegliwości bólowych coraz gorzej słyszałam, a moje uszy na przemian ropiały lub krwawiły.

mając 6 lat przeszłam pierwszą z ośmiu operacji laryngologicznych. między ko- lejnymi operacjami musiałam poddawać się także niezliczonym zabiegom drena- żu kanału słuchowego oraz bolesnemu nacinaniu błon. Jednak mimo starań lekarzy i najbliższych, słyszałam coraz gorzej. dzisiaj mam 35 lat, i od ponad 10 jestem głuchoniema. szkarlatyna spowodowała u mnie ciężkie powikłania układu laryngologicznego, w tym ostre zapalenie ucha środkowego, które dość szybko przeszło w stan przewlekły, przy- nosząc dalsze komplikacje. w wyniku tych wszystkich powikłań w wieku 25 lat przestałam całkowicie słyszeć i mówić.

czułam się jakbym szła doliną zła.

Nie zawracać Bogu głowy przez długi czas nie mogłam się pogo- dzić z faktem, że taka niesprawiedliwość spotkała akurat mnie. miałam wiele żalu do lekarzy oraz rodziców. byłam pewna, że coś zaniedbali i że można było bardziej się postarać, aby uchronić mnie przed takim – jak wówczas myślałam – nie- szczęściem. musiałam uczyć się życia od nowa. poznawałam język migowy. moi dotychczasowi znajomi odsunęli się ode

(8)

z b l i s k a

APOSTOLSTWO CHORYCH

8

mnie, bo nie mogli się ze mną porozu- mieć. w moim sercu na dobre zagościły gniew i rozpacz. czułam się także zdra- dzona przez boga. myślałam, że jest on naprawdę okrutny, skoro najpierw daje dar w postaci zdrowia, by potem w tak drastyczny sposób ów dar odebrać. po- stanowiłam więc, że przestanę zawracać bogu głowę swoją osobą. całkowicie zre- zygnowałam z modlitwy, do kościoła zaś przychodziałam tylko kilka razy w roku – jednak nie z potrzeby serca, ale dlate- go, by nie robić przykrości najbliższym.

w takim stanie żyłam blisko 7 lat.

Ratunek

wczesną wiosną 2010 roku, zupełnie przypadkowo, trafiłam na spotkanie mo- dlitewne w mojej rodzinnej parafii. wiem jedynie, że była to modlitwa uwielbienia.

czułam się bardzo dziwnie i obco, bo nie mogłam niczego usłyszeć. miałam ochotę wyjść z kościoła, ale jednak tego nie zrobiłam. zostałam i obserwowałam, co się dzieje wokół mnie. dzisiaj wiem, że to był moment, w którym pan bóg mnie uratował. w tylko sobie wiadomy sposób zaczął przemawiać do mnie we wnętrzu mojego serca. to było niesamo- wite doświadczenie, ponieważ pierwszy raz od bardzo dawna mogłam słyszeć. co prawda nie uszami lecz właśnie sercem.

wierzę, że to on przyprowadził mnie tego dnia do kościoła. mówił do mnie delikatnie. zapragnęłam słyszeć ten głos częściej, dlatego znów nieśmiało zaczęłam się modlić, by rozmawiać z nim w głębi mojego serca. bóg stopniowo uzdrawiał moje wnętrze z lęku i gniewu. zaczął po- syłać do mnie życzliwych ludzi, którzy na

powrót pokazali mi, że fakt, iż nie słyszę, nie czyni mnie kimś mniej wartościowym.

uświadomiłam sobie, że serce także „po- siada uszy” i że jest to dużo ważniejszy sposób słuchania świata. gdybym nie straciła słuchu nigdy bym się pewnie nie dowiedziała, jak głośna może być dobroć drugiego człowieka. ileż decybeli ma ta dobroć! nie chcę powiedzieć, że cieszę się z powodu tego, co mnie spotkało. tak nie jest. oczywiście wolałabym być zupełnie zdrowa i nigdy nie przechodzić przez to wszystko. ale pragnę zaświadczyć, że bóg przez doświadczenie potężnego cierpienia dotknął mojego wnętrza, sprawiając, że na nowo zaczęłam cieszyć się życiem.

wciąż potrzebuję wiele Jego łaski, bym znów nie poddała się zwątpieniu. widzę jak słaba jest moja wiara. moje serce jest jednak przepełnione wdzięcznością za dary, które otrzymałam. głęboko wie- rzę, że bóg prowadzi mnie w każdym wydarzeniu mojego życia, także w tym najtrudniejszym.

q

canstockphoto .pl

(9)

9

APOSTOLSTWO CHORYCH

B i B l i j n e c o n i e c o

ks. janusz Wilk

Z

anim siądziemy do lektury psalmu 67, proszę o rozważenie tekstu z księgi liczb 6, 23-27. dlaczego?

bo interesujący nas psalm może być po- nownym opracowaniem zawartego tam tzw. błogosławieństwa aaronowego lub liturgiczną odpowiedzią wspólnoty na to właśnie błogosławieństwo. Jest to pieśń o zwartej budowie, w której wyróżniamy trzy części: pierwsza – życzenie błogosła- wieństwa (wersy 2-3), druga – wezwanie do wychwalania boga (wersy 4-6) i trzecia – ponowne życzenie błogosławieństwa (wersy 7-8). pierwsza i trzecia strofa pod- kreślają działanie boga wobec człowieka i ziemi (błogosławieństwo), a druga dzia- łanie człowieka wobec boga (wychwala- nie). w swoim teologicznym przesłaniu psalm 67 nie ogranicza się tylko do narodu wybranego, ale akcentuje uniwersalizm, który przejawia się w tym, że bóg pragnie błogosławić wszystkim ludom i narodom, aż po krańce ziemi.

strofę pierwszą (wersy 2-3) rozpo- czyna prośba do boga. najpierw o Jego zmiłowanie, które przeradza się w bło- gosławieństwo oraz w rozpromienione

oblicze boga nad modlącą się wspólnotą.

rozjaśnione oblicze boga to zobrazowanie Jego dobroci i życzliwości wobec czło- wieka; to ponowna radość kogoś, kto wcześniej został zraniony przez swojego przyjaciela. ufamy bogu, ale i bóg chce ufać nam. Jego rozpromienione oblicze to kolejne zaufanie boga wobec człowieka, nowa szansa dla starych ludzkich zmagań.

łaskawość, błogosławieństwo i pogodne oblicze boga chcą pomóc wszystkim lu- dom dostrzec drogę zbawienia (wers 3) i ujrzeć w bogu opiekuna, a nie konkwi- stadora ludzkiego życia oraz człowieczej wolności.

adresatem słów strofy drugiej (wersy 4-6) jest wciąż bóg, ale psalmista zwra- cając się do niego, prosi za wszystkimi narodami na ziemi. takie same wiersze ramowe drugiej części psalmu (wers 4 i 6) wskazują na uniwersalizm zbawienia i troskę boga o wszystkich ludzi, także o tych, którzy jeszcze nie otrzymali łaski Jego poznania. dar wiary przejawia się w świadomości, że jest ktoś, kto w drodze życia widzi więcej niż konkretny człowiek i cały naród; ktoś, kto chce dobra zarów- no poszczególnego człowieka, jak i ludu, który tworzy jego środowisko życiowe;

ktoś, kto jest po stronie człowieka, a nie

Błogosławieństwo i wychwalanie

Z Księgi Psalmów. Bóg niegdyś wybrał naród, któremu szczególnie pragnął błogosławić. Dzisiaj do tego narodu należy każdy człowiek.

Proszę o otwarcie Pisma Świętego na Psalmie 67.

(10)

APOSTOLSTWO CHORYCH

10

B i B l i j n e c o n i e c o

przeciw niemu. uświadomienie sobie tej prawdy rodzi radość i wesele, gdyż bóg wie, jak prowadzić narody na ziemi, a ludzka wolność jest zawsze przestrze- nią odpowiedzialności za umiejętność przyjęcia tego prowadzenia.

strofa trzecia (wersy 7-8) wprowadza nową myśl – opis wypełnienia się bożego błogosławieństwa, które urzeczywistniło się w obfitym zbiorze plonów ziemi (wers 7). urodzajny rok zawsze był odczytywa- ny jako owoc bożego błogosławieństwa, a niedola i słabe plony, jako jego brak lub ostrzeżenie dla człowieka (zob. np.:

księga kapłańska 26, 3-5; księga izajasza 45, 7-8). odpowiedzią na otrzymaną łaskę powinna być wdzięczność bogu, która w wierszu 8 oznacza ponowną prośbę o błogosławieństwo. w ten sposób czło- wiek wskazuje na źródło otrzymanych darów i miejsce boga we własnym życiu.

psalm kończy się ważnym przesłaniem – z boga nie można drwić. bojaźń wobec

niego jest wyrazem nie tylko szacunku, ale i troski, aby czasem nie zranić miłości.

bóg wybrał niegdyś abrama (który później został abrahamem), aby uczynić z niego wielki naród (zob. księga rodzaju 12, 1-3), który z czasem otrzymał nazwę izrael. Jego historia, błogosławieństwo, ale i przekleństwo, gdy odwracał się od swego boga jest pouczeniem dla innych narodów. po dziele stworzenia, odrzuce- niu przez człowieka przyjaźni ze swoim stwórcą, bóg rozpoczął odbudowę więzi z ludźmi, wybierając wpierw jeden naród.

Jednakże psalm 67 wskazuje, że bóg chce być przyjacielem już nie tylko jednego, wybranego narodu, ale wszystkich ludów.

nie narzuca się jednak i nie przymusza, pozwala błądzić, szukać, powracać. sta- le trzeba nam pamiętać, że bóg pragnie błogosławić każdemu. oto źródło naszej nadziei.

q

canstockphoto.pl

(11)

11

APOSTOLSTWO CHORYCH

N a s i O r ę d O w N i c y

Na granicy światów

– święty ks. filip smaldone

danuta dajmund

C

zęsto korzystam z dobrodziejstw komunikacji miejskiej. tak też było pewnego czerwcowego popołudnia, jakieś dwa, może trzy lata temu. w tramwaju panował tłok większy niż zwykle, pewnie dlatego, że był to ostatni dzień roku szkolnego.

Równoległy świat

grupy młodzieży cieszącej się per- spektywą wakacji, głośno wyrażały swój entuzjazm, dzieląc się planami na najbliż- sze tygodnie. gwar, jak w przysłowiowym ulu. ale to nie ten hałas przykuł moją uwagę. w pewnym momencie uświa- domiłam sobie, że zza moich pleców nie docierają żadne dźwięki. cisza… absolut- na cisza. a przecież to niemożliwe, aby w tej części tramwaju i to w godzinach szczytu nikogo nie było? w końcu ta cisza zaczęła mi doskwierać bardziej niż wszędobylski hałas. nie wytrzymałam.

spojrzałam za siebie. stali w zwartej gro- madzie, a tłok nie był wcale mniejszy niż przede mną. wkoło roześmiane oczy chłopców i dziewcząt, takie same, jak wszędzie. tylko ta dziwna cisza… i miga- jące w powietrzu dłonie, które młodym ludziom zastępowały słowa. zawstydzi- łam się własnego wścibstwa i już miałam odwrócić wzrok, gdy w grupie niesły- szących dostrzegłam mojego sąsiada.

zwykle widuję go, kiedy wyprowadza psa lub wynosi śmieci. zawsze, gdy mija mnie na schodach, uśmiecha się sympa- tycznie, ale nigdy nie pozdrawia. aż do tego dnia nie wiedziałam dlaczego. to było tak, jakbym nagle odkryła równo- legły świat – świat ludzi niesłyszących.

i w jednej chwili zdałam sobie sprawę, jak wiele barier trzeba pokonać, aby te dwa światy mogły się ze sobą spotkać i porozumieć. tylko czy to w ogóle jest możliwe?

myśli podobne do moich musiał snuć młody włoski seminarzysta – filip smal- done – kiedy na swojej drodze spotkał Pracując wśród osób głuchoniemych ksiądz Smaldone poszukiwał nowych metod pedagogicznych, wiedząc, że tradycyjne metody wychowania i katechizacji nie są wystarczające.

(12)

APOSTOLSTWO CHORYCH

12

N a s i O r ę d O w N i c y

kobietę z głuchoniemym synem. chło- piec płakał rozpaczliwie, a jego matka w żaden sposób nie potrafiła go uspo- koić. to prawdopodobnie wtedy posta- nowił lepiej poznać problemy niesłyszą- cych, z których świat ludzi słyszących w ogóle nie zdaje sobie sprawy. poznać, ale i spróbować jakoś im zaradzić.

Powołanie w powołaniu filip urodził się w neapolu 27 sierp- nia 1848 roku. Jego głęboko wierzący rodzice starali się najlepiej jak potrafili wychować wszystkie dzieci, którymi bóg ich obdarzył. najstarszego filipa, jego

czterech młodszych braci i dwie siostry uczyli wierności bożym przykazaniom lecz przede wszystkim miłości do boga i ludzi. na owoce ich rodzicielskiego trudu nie trzeba było długo czekać.

filip, już jako piętnastolatek, posta- nowił, że zostanie kapłanem, więc gdy osiągnął odpowiedni wiek wstąpił do seminarium, by przygotować się do pełnienia kapłańskiej służby. po spo- tkaniu z matką głuchoniemego chłopca wiedział, że jego szczególnym powo- łaniem jako przyszłego duszpasterza, będzie służba najbardziej opuszczonym spośród wszystkich chorych członków kościoła – tym, których życie upływa w ciszy. wiedział, że pan posyła go do ludzi skazanych na izolację i społeczny ostracyzm, niejednokrotnie pozbawio- nych choćby najbardziej podstawowej duchowej opieki.

Zwycięstwo charyzmatu wrażliwy seminarzysta tak bardzo zaangażował się w służbę ludziom głu- chym, że nieco zaniedbał swoje zwykłe obowiązki. w konsekwencji nie udało mu się zdać kilku ważnych egzaminów i kardynał odmówił udzielenia mu świę- ceń kapłańskich. dla filipa smaldone musiał to być wielki cios, ale postanowił nie tracić czasu. przez dwa lata zdoby- wał cenne doświadczenie w kontaktach 21 kwietnia 2012 roku w miejscowości Kałków-Godów miała miejsce peregrynacja relikwii św. Filipa Smaldone. Polska jest pierwszym krajem na świecie, do którego sprowadzono relikwie tego opiekuna i patrona niesłyszących.

www.storiadeisordi.it

(13)

13

APOSTOLSTWO CHORYCH

N a s i O r ę d O w N i c y

z ludźmi głuchoniemymi i ich rodzi- nami. wkrótce wyjątkowe przymio- ty filipa dostrzegł i potrafił docenić arcybiskup pietro cilento z rossano calabro i przyjął go do miejscowego seminarium. kiedy ostatecznie w 1871 roku filip otrzymał święcenia kapłańskie i powrócił do neapolu, mógł wreszcie w pełni wykorzystać zdobyte wcześniej doświadczenia i rozwinąć swój szczegól- ny charyzmat. po święceniach pracował wprawdzie jako katecheta i wikary w kil- ku parafiach, nie utracił jednak kontaktu z ludźmi głuchymi.

Trudy i owoce posługi pracując wśród osób głu- choniemych ks. smaldone poszukiwał nowych metod pedagogicznych, wiedząc, że tradycyjne metody wy- chowania i katechizacji nie są wystarczające. trzeba było nadrobić tak wiele zaniedbań!

przede wszystkim jednak nawiązać kon- takt z ludźmi, którzy – nie z własnej przecież winy – tak niewiele wiedzieli o chrystusie i Jego miłości do nich.

w 1882 roku ks. filip smaldone podjął obowiązki duszpasterza w ośrodku dla głuchych. darząc niesłyszących miło- ścią pragnął, aby inni też ich pokochali.

robił wszystko, aby pokonać rozmaite wzajemne uprzedzenia i zburzyć mur dzielący świat dźwięków i świat ciszy.

czasem czuł się tak bardzo zniechęco- ny brakiem widocznych rezultatów, iż zamierzał porzucić pracę wśród niesły- szących i wyjechać na misje. dopiero

spowiednik namówił go do kontynuowa- nia rozpoczętego dzieła, przekonując, że swoje powołanie misyjne powinien realizować wśród głuchych, którzy, podobnie jak mieszkańcy odległych kontynentów, nie słyszeli o chrystusie.

z czasem ks. filip smaldone, zdo- bywając coraz większe doświadczenie oraz umiejętności pedagogiczne i orga- nizacyjne, założył specjalny dom dla głu- choniemych, prowadzony przez grupę osób świeckich i kapłanów. w 1885 roku z jego inicjatywy powstał w lecce za- kład dla niesłyszących, którym kierowała

grupa kobiet wywodzących się spośród jego penitentek.

biskup zatwierdził tę nową wspólnotę i w ten sposób stała się ona zalążkiem zgro- madzenia sióstr salezjanek od najświętszych serc. to pierwszy i chyba jedyny zakon na świecie, którego szczegól- nym charyzmatem jest praca wśród niesłyszących.

Cudownie ocalony

tymczasem ks. smaldone rozwijał swoje dzieło, otwierając kolejne domy, do których przyjmowano głównie głucho- nieme dziewczęta z ubogich rodzin, ale także osoby niewidome oraz dzieci osie- rocone lub porzucone przez rodziców.

przez pewien czas ks. filip był kapelanem szpitalnym oraz odwiedzał chorych w ich rodzinnych domach. także w 1884 roku, kiedy wybuchła epidemia dżumy, nie bacząc na własne bezpieczeństwo spie- szył do nich z posługą sakramentalną, starając się równocześnie zaradzić ich Po spotkaniu

głuchoniemego chłopca, wiedział,

że chce służyć niesłyszącym.

(14)

APOSTOLSTWO CHORYCH

14

N a s i O r ę d O w N i c y

codziennym problemom. w końcu – jak można było się spodziewać – groźna choroba pokonała również jego. kiedy zupełnie opadł z sił, powrócił do zakładu dla głuchoniemych, aby tam umrzeć.

został już nawet uznany za zmarłego i rozpoczęto przygotowania do jego pogrzebu, kiedy okazało się, że bóg ma wobec niego inne plany. kiedy nie- spodziewanie powrócił do zdrowia, był pewien, że swoje cudowne uzdrowienie zawdzięcza matce bożej z pompei, do której przez całe życie żywił szczególne nabożeństwo. odtąd ks. filip smaldone, jeszcze bardziej niż dotychczas, każ- dy dzień swojego życia traktował jako szczególny dar bożej miłości. rozmaite cierpienia, które dotykały go zwłaszcza w ostatnich latach życia, przyjmował z nadzwyczajną cierpliwością i pogo- dą ducha, budzącą podziw, wśród tych, którzy mu towarzyszyli i tych, którym poświecił swoje życie.

Patron

kiedy zmarł 4 czerwca 1923 roku, na jego pogrzeb w lecce przybyli głu- choniemi nawet z najbardziej odle- głych zakątków italii, choć wiadomość o śmierci ks. filipa nie została podana do publicznej wiadomości. dla kocha- jących i wdzięcznych serc nie stanowiło to jednak żadnej przeszkody. wkrótce też opinia o świętości włoskiego kapłana stała się bardziej powszechna, a jego dzieło zaczęło rozwijać się niezwykle prężnie także poza granicami rodzin- nego kraju. kongregacja prowadzi dziś między innymi 9 szkół dla niesłyszących we włoszech oraz 3 w brazylii. siostry

salezjanki od najświętszych serc słu- żą także ludziom głuchym w ruandzie, beninie i na filipinach. z chwilą, gdy 15 października 2006 roku ojciec święty benedykt XVi dokonał jego kanonizacji – św. filip smaldone stał się patronem niesłyszących na całym świecie, ucząc szacunku i miłości do ludzi żyjących w świecie ciszy. podczas mszy świętej kanonizacyjnej papież wskazał na drogę prowadzącą do osiągnięcia tego celu, przywołując słowa często powtarzane przez św. filipa smaldone, który w głu- choniemych widział oblicze chrystusa.

lubił on mawiać: „podobnie jak adoruje- my najświętszy sakrament, powinniśmy klękać przed głuchoniemym”.

Burząc mury

przykład miłości, jaką ten włoski kapłan żywił wobec ludzi zamkniętych w świecie ciszy uczy i nas pokonywać strach przed innością. uczy burzyć mury, jakie ten strach, niezrozumienie i nieuf- ność, a czasem poczucie bezradności lub zwykła ludzka głupota, wzniosły między światem ludzi słyszących i tych, którzy

„słyszą inaczej”. chyba warto spróbować spojrzeć na głuchych oczami św. filipa smaldone. może już czas, aby wyjąć pierwszą cegłę z tego muru, który nas od nich odgradza?

cieszę się na najbliższe spotkanie z moim niesłyszącym sąsiadem. Już wiem jak odpowiedzieć na jego uśmiech i kil- koma ruchami dłoni życzyć mu miłego dnia. to może niewiele, ale na dobry początek powinno wystarczyć…

q

(15)

15

APOSTOLSTWO CHORYCH

P A N O R A M A W I A R Y

joanna juroszek

N

a zaproszeniach do udziału we mszach dziękczynnych napisała:

„sto lat od dziś do jutra to jest odległość przemierzana nieustannie z bogiem”. Jej sto lat to moje trzy godziny spędzone w mieszkaniu jubilatki. – cały czas jestem z bogiem. codziennie, jak tylko wstanę, mówię mu: „dzień dobry!

Jeszcze żyję! weź mnie w opiekę i całą rodzinę, i wszystkich ludzi na świecie!”

– tłumaczy łamiącym się głosem. nie pytam o nic, słucham, patrzę na nią i czuję jak każde wypowiadane przez nią słowo niespokojnie krąży w moich myślach. moje oczy i serce otwierają się wciąż szerzej i szerzej…

Zanim przyszły setne urodziny

razem przeglądamy album. a w nim całe życie pani ewy. z każdą kolejną kart- ką dowiaduję się czegoś nowego. o niej, o rodzicach, rodzeństwie, szkolnych ko- leżankach, surowych nauczycielkach, spotykanych księżach, życzliwości lu- dzi… to tylko strzępy. z czasem jed- nak puzzle życia jednej z najstarszych

członkiń apostolstwa chorych ułożą się w przedziwną całość. pani ewa lip- ko urodziła się 21 września 1913 roku w dąbrowie górniczej. mając niecały rok życia, wraz z rodziną przeprowadziła się do końskich, gdzie spędziła swoje dzieciństwo. Jako mała dziewczynka całe dnie spędzała ze swoją babcią. – babcia zawsze odmawiała różaniec. widząc ją

Gdy nie śpiewa się: „Sto lat!”

Ona ma sto lat. Ja cztery razy mniej. O tym, co przeżyła uczyłam się na lekcjach historii. – To mój ulubiony przedmiot – chwalę się. Ona płacze. Czyżby historia z mojej szkolnej książki wydarzyła się naprawdę?

archiwum prywatne

(16)

APOSTOLSTWO CHORYCH

16

P A N O R A M A W I A R Y

po raz pierwszy z różańcem w ręku, po- myślałam sobie: co ona mówi? i tak kręci tymi paciorkami? tak jak ona, wzięłam wtedy w dłoń różaniec i zaczęłam kręcić paciorkami. myślałam, że to należy do ważności, do modlitwy – obrazuje pani ewa. to przywiązanie do maryi towa- rzyszy jej do dziś. codziennie z córką o 7.00 rano modli się na różańcu. – mat- ka boska zawsze się mną opiekuje. Ja nie wiem dlaczego. nie wiem… – mówi ze łzami w oczach.

Nowa rodzina

Jest zmęczona, wzruszenie nie po- zwala jej skupić się na tym, by mówić o sobie chronologicznie. z pomocą przychodzi córka danuta. ona wie wszystko, bo dwa lata wcześniej, słu- chając opowieści matki, spisała historię jej rodziny. pani ewa najpierw uczyła się w „jednoklasówce”. później dostała się do mariówki opoczyńskiej, gdzie mieściło się prywatne żeńskie gimna- zjum i liceum im. królowej Jadwigi. po 6 latach edukacji została nauczycielką.

z mariówki wróciła do końskich. w 1936 roku wyszła za mąż za henryka lipkę.

w dniu ślubu wyjechali do warszawy.

chcieli być niezależni i zbudować dom z własnej pracy. w roku 1938 na świat przyszła ukochana córka danusia. mąż, pracując w państwowych zakładach in- żynierii lotniczej, podlegał ministerstwu spraw wojskowych.

Podróż „lukstorpedą”

przyszedł rok 1939. – ojciec z koń- cem sierpnia dostał nakaz, by wraz z ro- dziną opuścić warszawę. Jechaliśmy

specjalnym pociągiem wojskowym, który w żółkwi pod lwowem zderzył się z innym pociągiem. chwilę przedtem mama wyszła z przedziału, żeby podgrzać dla mnie butelkę z mlekiem. w wyniku katastrofy głową przebiła beczkę z ropą i poraniła mocno nogi. była noc, świsz- czały samoloty, leciały bomby, ludzie bili się i darli… matka straciła przytomność, wyciągnęli ją harcerze i wojsko, umie- ścili na stogu siana i tyle – tłumaczy jej córka – danuta. później umieszczono ją w szpitalu wojskowym. kobieta nie wie- działa co dzieje się z jej mężem i córką.

obojgu udało się przeżyć. mężczyzna chciał odszukać żonę. znalazł ją w szpi- talu i powiedział: „mam rozkaz, bądź dzielna, wyjeżdżam dalej”. – dopiero w 1948 roku dowiedziałam się, że mąż wraz z resztą wojska, przekroczył gra- nicę polsko-rumuńską. następnie przez rumunię, Jugosławię, grecję i francję udał się do anglii, gdzie służył w polish air forse (dywizjonie 302) – tłumaczy staruszka.

Pielgrzymka życia

pani ewa, będąc w szpitalu, nadal nie wiedziała co dzieje się z jej córką. kiedy szykowali ją na stół operacyjny, gdzie miano amputować jej nogę, usłyszała krzyk dziecka. przeczołgała się przez cały pokój do drzwi, gdzie płakało dziecko.

dziewczynka, widząc mamę na podłodze, uwiesiła się jej na szyi. wspólnie doczoł- gały się do łóżka pani ewy. trwał nalot, kawałki szkła z rozbitych szyb zaczęły na nie spadać…

sytuacja polaków we lwowie była w tym czasie bardzo trudna. panią ewą

(17)

17

APOSTOLSTWO CHORYCH

P A N O R A M A W I A R Y

i jej córką zajął się lekarz orłowski, który ukrył je w piwnicy. – lekarz opiekował się tam mamą, zmieniał jej opatrunki i dzięki temu nie amputowano jej nogi.

u niej wszystko goi się w cudownym stylu! – tłumaczy pani danuta. – póź- niej okazało się, że jest szansa powrotu do polski. mamie przypomniało się, że w częstochowie mamy rodzinę, która na pewno nam pomoże. ona z opatrunkami, ja drepcząca, wyszłyśmy z ukrycia. noce spędzałyśmy pod mostami, bo nad nami przejeżdżali ukraińcy, szukający pola- ków – opowiada dalej. po drodze w woj- skowych punktach opatrunkowych pani ewie zmieniano bandaże. tym samym

w ciągu dwóch miesięcy udało jej się pie- szo przejść z żółkwi do częstochowy.

kiedy stanęły przed drzwiami wujostwa zawszone i brudne, dowiedziały się, że na Jasnej górze odprawiono już mszę świętą za ich dusze. wuj i ciotka pani ewy byli bowiem pewni, że nikogo z jadących

„lukstorpedą” nie udało się uratować.

Powrót taty

– po odzyskaniu zdrowia w 1940 roku zwróciłam się do urzędu niemieckiego o zezwolenie na pracę w szkolnictwie.

od tego czasu do 1945 roku pracowa- łam jako nauczycielka wiejska w no- wym dworze, w powiecie radomskim Młodość Pani Ewy przypadła na lata historycznej zawieruchy. Mimo że był to bardzo niespokojny i trudny czas, potrafiła cieszyć się życiem. Na fotografii: Pani Ewa jako młoda dziewczyna (w środku) w otoczeniu swoich szkolnych koleżanek.

archiwum prywatne

(18)

APOSTOLSTWO CHORYCH

18

P A N O R A M A W I A R Y

– wyjaśnia pani ewa. Jej córka danusia, bawiąc się, znalazła kiedyś nazistowską odznakę wojskową. dzięki temu, że od- dały ją właścicielowi, do końca wojny miały zapewnione jedzenie i środki do życia. Jednak wojna zabrała im najbliż- szych. siostra pani ewy – barbara mie- rzanowska – zginęła w powstaniu war- szawskim, brat adam – w bloku śmierci w auschwitz. niedługo potem umarł jej ojciec. – do dąbrowy górniczej wróciły- śmy w 1945 roku. mama robiła kursy, a ja zaczęłam chodzić do szkoły – kontynuuje pani danuta. pani ewa rozpoczęła pracę jako nauczycielka w zagórzu,

katowicach-brynowie oraz w technikum górniczym przy kopalni wujek. kobieta nie wiedziała co dzieje się z jej mężem. po wojnie większość jego kolegów wyemigrowała do kanady. królowa wielkiej brytanii na ich ostatnim apelu oświadczyła: „byliście świet- ni, uratowaliście londyn,

zrobiliście znakomitą pracę, ale teraz niech każdy wraca do siebie. proszę mi tu nie zostawać!”. – podała dłoń na „do widzenia”, a mój ojciec, bardzo honorowy, postanowił wrócić do polski – tłumaczy pani danuta. na temat swoich bliskich nie miał żadnych informacji. – wrócił w 1948 roku ostatnim transportem do polski, dwa tygodnie przed moją komu- nią! miałam wtedy 10 lat – mówi dalej.

pan henryk dostał pracę dzięki perfek- cyjnej znajomości języka angielskiego.

dowiaduję się, że w bloku, w którym właśnie jesteśmy, miał swoich dwóch

„aniołów” z urzędu bezpieczeństwa.

rodzina pani ewy cały czas trzyma- ła się blisko kościoła. Jubilatka działała w klubie inteligencji katolickiej. od dawna jest także członkiem apostol- stwa chorych. – z pismem „apostolstwo chorych” spotkałam się dzięki kapłano- wi Janowi szurlejowi, który pracował ze mną w szkole handlowej w katowicach.

widywaliśmy się praktycznie codziennie i rozmawialiśmy o chorych i starszych ludziach – tłumaczy.

Sto lat z Bogiem

– moją radością jest to, że od naj- młodszych lat jestem zwią- zana z panem bogiem. nie wyobrażam sobie życia bez wiary. mieszkając w koń- skich, wstąpiłam do sodali- cji żeńskiej i od tego czasu moim hasłem stały się słowa:

„będę wprowadzać w życie prawa chrystusa!”. to po- mogło mi w życiu pokornie zgadzać się z wolą bożą. Jak spoglądam na krzyż, na to jak Jezus cier- piał za mnie... – drżącym głosem mówi mi pani ewa. – to właśnie z rozważań drogi krzyżowej oraz mszy świętej czer- pię nowe siły – tłumaczy.

elegancka pani trzyma za rękę starszą kobietę. są radosne, zadbane i niezwykle spokojne. – moja mama często mówi:

„właściwie to byłoby dobrze jakbyśmy się za rączki wzięły i razem sobie do góry poszły” – z uśmiechem mówi pani da- nusia. opuszczam ich mieszkanie. moja historia właśnie zmienia swój bieg…

q Siostra pani

Ewy zginęła w powstaniu warszawskim, brat zaś w bloku śmierci

w Auschwitz.

(19)

19

APOSTOLSTWO CHORYCH

P A N O R A M A W I A R Y

renata katarzyna coGiel

W

pierwszym kroku osobistego zamyślenia chcę zatrzymać się nad sło- wami, które wypowiadam w credo. wierzę, że Jezus po swoim zmar- twychwstaniu wstąpił do chwały nieba. wyznaję również, że zasiada on po prawicy boga, jako władca i pan, który powróci na końcu czasów, by osądzić świat. pragnę oczami wiary wpatrywać się w Jezusa wstępującego do ojca i wzbudzać w sercu ufność, że zgodnie z Jezusową obietnicą również na mnie czeka przygotowane miejsce w wieczności. wierzę, że po zakończeniu ziemskiego pielgrzymowania, będę oglądać boga twarzą w twarz.

krok pierwszy: wierzę

Wstąpił na niebiosa,

siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego.

Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych.

W trwającym Roku Wiary Kościół zachęca do tego, aby podjąć głębszą refleksję nad prawdami, które wyznajemy w Credo. Stanowią one treść wiary, dzięki której możemy uczestniczyć w życiu samego Boga – poznawać Go i coraz bardziej miłować. Proponujemy zatem, aby poszczególne prawdy wiary uczynić treścią osobistego rozważania na modlitwie. W tych rozważaniach poprowadzi nas metoda trzech kroków.

Zamyślenia

nad Credo /część szósta/

(20)

APOSTOLSTWO CHORYCH

20

P A N O R A M A W I A R Y

T

radycyjnie ostatnim krokiem mojej modlitewnej refleksji jest pochylenie się nad słowem bożym. chcę rozważać fragment z księgi proroka daniela.

wzbudzam w sercu pragnienie adorowania Jezusa, który jest panem i królem.

wyrażam mu dziękczynienie, że zaprasza mnie do wiecznego przebywania w swoim królestwie, w którym przygotował miejsce dla wszystkich miłujących go.

q

krok trzeci: rozważam

Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską,

a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest

wiecznym panowaniem, które nie przeminie,

a Jego Królestwo nie ulegnie zagładzie (Dn 7, 14).

krok drugi: rozumiem

T

eraz z pomocą komentarza za- wartego w katechizmie kościoła katolickiego (kkk) chcę zrozu- mieć wyznawaną treść wiary. poszukuję zrozumienia prawdy o tym, że Jezus po swoim zmartwychwstaniu powrócił do chwały nieba. katechizm wyjaśnia, że Jezus chrystus w chwili wniebowstąpienia ostatecznie został uwielbiony oraz że nie- odwracalnie wszedł do chwały boga ojca (por. kkk 659, 665). w dalszej kolejno- ści katechizm tłumaczy prawdę o tym, że Jezus wstępując do nieba, zasiadł po prawicy samego boga. oznacza to, że Jezus uczestniczy w chwale i bóstwie ojca oraz że posiada pełnię władzy królewskiej i przy- wilej wiecznego panowania w królestwie, które nigdy nie ulegnie zagładzie (por. 664).

katechizm wyjaśnia również, że na końcu czasów Jezus powróci w chwale, by przez sąd miłości doprowadzić do ostatecznego triumfu dobra nad złem. do niego jako odkupiciela należy prawo ostatecznego osą- dzenia czynów i serc ludzi. Jednocześnie katechizm podkreśla, że celem powtórnego przyjścia Jezusa jest bardziej zbawienie niż sąd (por. kkk 679, 681).

www.freechristimages.org

(21)

21

APOSTOLSTWO CHORYCH

W c z t e r y o c z y

„Przeczytać” człowieka

O interaktywnych kazaniach i o tym, że cisza potrafi głośno krzyczeć opowiada ks. Jan Emanuel Sołtysik, krajowy duszpasterz osób niesłyszących i niedosłyszących.

redakcja: – Wyobrażał sobie Ksiądz kiedyś, jak to jest nie słyszeć?

ks. jan emanuel sołtysik: – to raczej trud- no sobie wyobrazić. Jednak przebywanie wśród osób niesłyszących i komuniko- wanie się z nimi innymi sposobami niż tradycyjny, daje pewien pogląd na to, jak to jest żyć w świecie ciszy.

– Jest Ksiądz krajowym duszpasterzem nie- słyszących. Jak zaczęła się droga służby tym właśnie osobom?

– moje zainteresowanie tematyką osób niesłyszących sięga jeszcze czasów poby- tu w seminarium. wówczas z kolegami amatorsko zacząłem uczyć się języka mi- gowego. kosztowało nas to sporo wysiłku, ponieważ nie dysponowaliśmy fachową literaturą i nie mieliśmy dostępu do ja- kichkolwiek materiałów edukacyjnych.

wszystkiego uczyliśmy się sami, metodą – powiedziałbym – pionierską. w później- szym okresie, rozpoczął się w seminarium profesjonalny kurs języka migowego, który umożliwiał dobre opanowanie warszta- tu i techniki migania. mnie najwięcej dał jednak bezpośredni kontakt z niesłyszą- cymi. możliwość takiego kontaktu jako kleryk miałem dzięki nieodżałowanemu ks. konradowi lubosowi, który zabierał nas na wspólne wyjazdy z niesłyszącymi.

tam posługiwaliśmy im i wszystkiego się od nich uczyliśmy. nie odkryję ameryki jeśli powiem, że żaden, nawet najlepszy kurs, nie jest w stanie zastąpić tego żywe- go kontaktu z drugim człowiekiem. kiedy zostałem księdzem, otrzymałem dekret kierujący mnie do posługi w duszpaster- stwie osób niesłyszących. wtedy zaczęła się prawdziwa przygoda, bo tak naprawdę Ksiądz Jan od 26 lat służy niesłyszącym.

Jak sam mówi, jest to środowisko, którego nie należy się bać, ale którym trzeba się zainteresować.

archiwum prywatne

(22)

APOSTOLSTWO CHORYCH

22

W c z t e r y o c z y

musiałem uczyć się wielu znaków od po- czątku. proszę pamiętać, że w języku migo- wym – podobnie jak w normalnej mowie – również istnieją narzecza czy gwary. mamy oczywiście język zunifikowany, który jest opracowany w słownikach i podręcznikach, jednak różnice pokoleniowe i edukacyjne sprawiają, że nie dla wszystkich język ten jest jednakowo zrozumiały. i tak, nawet nie wiem kiedy, minęło te 26 lat mojej pracy z niesłyszącymi.

– Jak zatem wygląda ta praca?

– można powiedzieć, że moja praca w środowisku osób niesłyszących przebiega jakby dwutorowo. po pierwsze jest to praca duszpasterska, a więc ogólnie rzecz biorąc – troska o sprawy duchowe. po drugie, jako duszpasterz krajowy odpowiadam także za sprawy organizacyjne i tworze- nie struktur. tego wszystkiego oczywiście nie robię sam. pomagają mi duszpasterze diecezjalni i duża grupa zaangażowanych świeckich. Jako grono odpowiedzialnych za to duszpasterstwo staramy się spotykać

przynajmniej raz w roku, by przekazać sobie bieżące sprawy oraz omówić kwestie wymagające rozwiązania. takie spotkania są też okazją, by wymienić się doświadcze- niami, które każdy z nas zdobywa w swoim środowisku.

– Ile jest w Polsce osób zaangażowanych w duszpasterstwo niesłyszących?

– na to pytanie trudno udzielić do- kładnej odpowiedzi, bo skład personal- ny tego grona wciąż się zmienia – jedni przychodzą, inni odchodzą. z ostatnich zebranych danych wynika, że średnio w każdej diecezji jest 15 takich osób. Jeśli więc te 15 osób przemnożyć przez ponad 40 diecezji w polsce, to wychodzi na to, że grono to jest dość liczne, ponad sze- ściuset osobowe. a trzeba pamiętać, że nie wliczam tutaj całej rzeszy tych, którzy wspomagają to duszpasterstwo, a więc na- uczycieli i katechetów uczących w szkołach dla niesłyszących. oni tak naprawdę wyko- nują najważniejszą i najtrudniejszą pracę, która jednak nie zawsze jest dostatecznie

canstockphoto.pl

(23)

23

APOSTOLSTWO CHORYCH

W c z t e r y o c z y

doceniana z uwagi na to, że nie od razu widać jej efekty. plony wykonanej przez nich pracy z reguły zbierają inni.

– Proszę opowiedzieć o tym, jak w prakty- ce wygląda posługa duszpasterska wśród niesłyszących?

– zacznę od tego, że środowisko osób niesłyszących jest dość zamknięte, herme- tyczne. dzieje się tak nie dlatego, że niesły- szący nie są otwarci na nowe kontakty czy znajomości, ale dlatego, że komunikacja z nimi ma ograniczony charakter. to tak jak w przypadku spotkania z obcokra- jowcem. mogę próbować być dla niego miłym, uprzejmym i pomocnym, ale jeśli nie znam języka, którym on się posługuje, moje wysiłki na niewiele się zdadzą. on mnie po prostu nie zrozumie. osoby nie- słyszące komunikują się z otoczeniem za pomocą języka migowego, który nie jest powszechnie znany. Język ten znają tylko sami niesłyszący oraz ci, którzy bezpośred- nio im służą i z nimi pracują. prowadzenie duszpasterstwa wśród niesłyszących różni się od tego zwyczajnego duszpasterstwa jedynie stosowanymi środkami komuni- kacji. Jeśli chodzi o potrzeby duchowe tych osób, to są one podobne do tych, które ma każdy z nas. wracając do pytania – mogę powiedzieć, że bardzo ciekawym wyda- rzeniem jest każda msza święta, w której uczestniczą niesłyszący. w sensie istoty jest to oczywiście taka sama msza, jak każda inna, ale zasadniczo różni się w wymiarze zewnętrznej praktyki.

– Nigdy nie uczestniczyłam we Mszy z udzia- łem osób niesłyszących, ale obstawiałabym, że musi być na niej bardzo cicho...

– sprawując mszę świętą, posługuję się językiem migowym, ale jednocześnie mówię. ta mowa musi być często powolna i dużo wyraźniejsza, bo wielu niesłyszą- cych czyta także z ruchu warg. dodatkowo dochodzi jeszcze rozbudowana mimika, a nierzadko także elementy pantomimy.

msza z udziałem osób niesłyszących jest zdecydowanie interaktywna. w przypadku niesłyszących nie wystarczy, że ja przekażę im jakąś treść. muszę jeszcze sprawdzić, czy oni dobrze tę treść odczytali i zro- zumieli. w praktyce wygląda to tak, że niesłyszący tłumaczą mi, jak odebrali prze- kazany przeze mnie komunikat. czasem zdarza się, że nie rozumieją tego, co do nich migam. wówczas bawię się w aktora i odgrywam scenkę. Jest przy tym dużo radości i zabawnych sytuacji. okazuje się, że wciąż istnieją słowa, których ja używam, a których niesłyszący w ogóle nie znają.

albo odwrotnie – znają znak i gest, ale nie wiedzą, jak to się powinno powiedzieć czy zapisać. dlatego żeby do nich dotrzeć, trzeba wejść w ich myślenie oraz w ich sposób interpretacji i rozumienia świata.

– Z tego, co Ksiądz mówi wynika, że aby poro- zumieć się z osobą niesłyszącą, nie wystarczy jedynie znajomość języka migowego.

– zdecydowanie nie wystarczy. znam przypadki, że ktoś bardzo dobrze opano- wał technikę migania, czyli świetnie znał język migowy, a mimo to nie udało mu się porozumieć z tymi, do których mówił.

bo on był bardzo dobry technicznie, ale zabrakło mu empatii, czyli wejścia w sy- tuację i położenie drugiego człowieka. dla mnie największym osiągnięciem są takie momenty, w których udaje mi się wywołać

(24)

APOSTOLSTWO CHORYCH

24

W c z t e r y o c z y

u niesłyszących jakąś spontaniczną reakcję, na przykład śmiech. wówczas jestem pe- wien, że oni mnie zrozumieli, bo weszli na wyższy poziom pojęciowania – nie tylko odczytali treść, ale także potrafili odebrane treści ze sobą połączyć i skojarzyć, a także poddać refleksji. trzeba w tym miejscu podkreślić, że istotną rolę w komunikacji z osobami niesłyszącymi odgrywa także kontakt wzrokowy. w tym przypadku nie może być mowy o jakimś rozkojarzeniu albo chwilowym wyłączeniu się. kiedy nie- słyszący nie będzie na mnie patrzył, nie zrozumie mnie. aby to zobra-

zować, często podaję pewien przykład z kolonii dla dzieci niesłyszących. kiedy dzieciaki zamiast spać rozrabiały, a my chcieliśmy, aby zachowały ci- szę nocną, po prostu gasiliśmy światło – kiedy się nie widziały, nie mogły się skomunikować i mieliśmy ciszę. mówi się często, że osoba niesłysząca

„czyta” innych ludzi. należy to rozumieć w sensie niemalże dosłownym. komuniku- jąc się odczytuje ona nie tylko język migo- wy, ale również zamiary, emocje i nastrój swego rozmówcy.

– Co Księdza zdaniem jest największą trud- nością duszpasterstwa osób niesłyszących?

– to duszpasterstwo – jak każde dusz- pasterstwo specjalistyczne – boryka się z różnymi trudnościami. obecnie naszym największym problemem jest brak ksiąg liturgicznych, które zostałyby zatwierdzone do użytku i opatrzone imprimatur. chcemy stworzyć mszał, a także lekcjonarz z czy- taniami i katechizm, które zawierałyby

transkrypcję treści dla niesłyszących.

dopuszczenie do użytku takich opraco- wań ułatwiłoby duszpasterzom sprawowa- nie sakramentów, zwłaszcza eucharystii.

chodzi o to, aby podczas celebracji litur- gicznych kapłan nie musiał kombinować, jak przemigać niesłyszącym jakieś trudne pojęcie, tak by oni je zrozumieli. w tych opracowaniach byłoby to już zapisane i dane do wykorzystania. pewną trudność stanowi w tym duszpasterstwie także prze- noszenie kapłanów z miejsca na miejsce.

oczywiście takie częste przeprowadzki są niejako wpisane w kapłańskie życie i jest to całkowicie zro- zumiałe. w przypadku jednak kapłana, który posługuje oso- bom niesłyszącym, jego pobyt w jednym miejscu powinien być nieco wydłużony. chodzi głównie o to, że zanim dusz- pasterz dobrze pozna to – jak już wspomniałem – dość za- mknięte środowisko, zostaje przeniesiony w inne miejsce i sytuacja wraca do punktu wyjścia. myślę, że war- to byłoby dać takiemu kapłanowi szansę przebywania wśród osób niesłyszących przez dłuższy czas.

– Było o trudnościach, to teraz kolej, aby powiedział Ksiądz, co jest największą rado- ścią w tej posłudze.

– największą radością i zarazem na- grodą w służbie osobom niesłyszącym jest ich ogromna wdzięczność za każde wyświadczone im dobro. oni bardzo cieszą się na widok kapłana, ufają mu do końca, traktują jak przyjaciela. kiedy jest się adre- satem takiej bezinteresownej wdzięczności

Żaden kurs

językowy nie

zastąpi żywego

kontaktu z drugim

człowiekiem.

(25)

25

APOSTOLSTWO CHORYCH

W c z t e r y o c z y

i życzliwości z ich strony, wówczas serce rośnie i aż chce się dalej dla nich pracować.

– Z jakimi problemami osoby niesłyszące borykają się na co dzień?

– niestety tych problemów jest wie- le. osoby niesłyszące są często pomijane i traktowane jak ludzie drugiej kategorii.

aby się przekonać o skali problemu, prze- prowadzono kiedyś eksperyment z udzia- łem trzech osób: poruszającej się na wózku inwalidzkim, niewidomej i niesłyszącej.

wszystkie one przyszły do urzędu w jakiejś konkretnej sprawie. osobie na wózku in- walidzkim od razu ktoś pomógł – popchał i umożliwił skorzystanie z windy. podobnie było w przypadku osoby niewidomej – ktoś podał rękę, zaprowadził do okienka. osoba niesłysząca została natomiast całkowicie zignorowana. pouczono ją jedynie, że jeśli nie umie się komunikować, to ma więcej nie przychodzić! to bardzo smutne, ale tak niestety często bywa. dlatego rolę duszpasterstwa niesłyszących ja pojmuję nieco szerzej niż tylko jako zapewnianie tym osobom dostępu do sakramentów.

według mnie należy także propagować samą ideę nauki języka migowego i przy każdej możliwej okazji tłumaczyć, że głu- chy nie znaczy gorszy czy głupszy. z tego miejsca zachęcam wszystkich, by nauczy- li się przynajmniej kilku podstawowych znaków migowych, takich chociażby jak

„dziękuję”, „proszę” czy „dzień dobry”. to nic nie kosztuje, a naprawdę może pomóc.

– Daleka jestem od pobłażania takiemu zachowaniu wobec niesłyszących, bo jest krzywdzące i niesprawiedliwe, ale myślę, że wynika ono głównie z lęku przed innością.

– z pewnością tak. dlatego potrzebna jest działalność edukacyjna w tym wzglę- dzie. tutaj nie ma się czego bać, tutaj trzeba się zainteresować. póki co, jako duszpasterze staramy się organizować dla niesłyszących coś więcej niż tylko cotygo- dniową czy comiesięczną mszę świętą.

dbamy o to, by był czas na spotkanie przy stole z okazją do pogadania o zwykłych sprawach. pozwalamy zadawać pytania i wyjaśniamy wątpliwości. próbujemy two- rzyć normalną ludzką wspólnotę, w której każdy niesłyszący znajdzie życzliwych mu ludzi, z podobnymi problemami. orga- nizujemy także pielgrzymki zarówno w skali ogólnopolskiej jak i diecezjalnej.

warto wspomnieć, że umiłowanymi przez niesłyszących miejscami pątniczymi są:

sanktuarium matki bożej bolesnej pani świętokrzyskiej w kałkowie-godowie na terenie diecezji radomskiej, a także czę- stochowa i piekary śląskie. niesłyszący chętnie się spotykają i chetnie się razem modlą. trzeba im tylko stworzyć odpo- wiednie do tego warunki. od tego, jako duszpasterze, jesteśmy.

– Słuchając Księdza, dochodzę do prostego wniosku, że osoby niesłyszące absolutnie niczym nie różnią się od tych, którzy słyszą.

– oczywiście. to są cudowni, bardzo wrażliwi ludzie. często głęboko wierzący i uduchowieni. cisza, w której żyją z powo- du swojej niepełnosprawności w zakresie komunikacji powoduje, że paradoksal- nie są bardziej wrażliwi w kontaktach z innymi. ta cisza wokół nich, zdaje się krzyczeć najgłośniej...

rozmawiała: renata katarzyna coGiel

(26)

APOSTOLSTWO CHORYCH

26

W c z t e r y o c z y

Widzieć, słyszeć, być!

Rozmowa z Księdzem Arcybiskupem Damianem Zimoniem – emerytowanym metropolitą archidiecezji katowickiej oraz opiekunem duszpasterstwa niesłyszących z ramienia Episkopatu Polski.

redakcja: – Od wielu lat jest Ksiądz Arcybiskup opiekunem duszpasterstwa niesłyszących z ramienia Episkopatu Polski. Jaka jest Księdza rola w sprawowaniu tej opieki?

ks. abp damian zimoń: – duszpasterstwo osób niesłyszących prowadzone jest w po- szczególnych diecezjach na terenie całego kraju. moja rola jako opiekuna tego dusz- pasterstwa w skali ogólnopolskiej polega głównie na koordynacji pracy duszpaste- rzy diecezjalnych. Jestem odpowiedzialny za coroczne spotkania osób tworzących i zaangażowanych w to duszpasterstwo.

krajowy duszpasterz głuchoniemych, którym obecnie jest ks. Jan emanuel soł- tysik, kapłan archidiecezji katowickiej, jest głównym ich organizatorem.

– Jak wyglądają te spotkania?

– dawniej spotkania te odbywały się na terenie archidiecezji katowickiej – w pa- newnikach czy na wydziale teologicznym uniwersytetu śląskiego. obecnie odby- wają się także w innych regionach polski, w których dobrze funkcjonuje duszpaster- stwo niesłyszących. takimi miejscami są np. łódź, kraków, warszawa, opole czy

gliwice. spotykamy się po to, by wymie- niać się doświadczeniami i dokształcać.

Jest wówczas dobra okazja do tego, by za- stanowić się nad najbardziej aktualnymi problemami i wspólnie szukać rozwiązań.

– A problemów pewnie nie brakuje…

– odkąd pamiętam, najbardziej pa- lącym i zawsze aktualnym problemem duszpasterstwa niesłyszących były starania o ujednolicenie języka migowego, a także zadbanie o to, by do pracy z niesłyszącymi trafiali ludzie solidnie do tego przygoto- wani. ponadto pewną stałą trudnością jest również translokacja księży, którzy często zmieniają miejsce swojej posługi. trzeba dbać o to, by do wszystkich miejsc, gdzie są osoby niesłyszące, trafiał także kapłan, który będzie im służył. kilkakrotnie wydawałem Pro memoria czyli Ku pamięci dla biskupów w polsce, w których omawiałem aktualne problemy osób niesłyszących z podaniem praktycznych wskazań duszpasterskich.

– Który zmysł według Księdza Arcybiskupa najbardziej pomaga człowiekowi spotykać Boga?

(27)

27

APOSTOLSTWO CHORYCH

W c z t e r y o c z y

źródło: gosc.pl

– wszystkie zmysły są darem boga i wszystkie są potrzebne. w sytuacji jed- nak, kiedy któryś ze zmysłów przestaje w człowieku funkcjonować tak, jak należy, wówczas jego rolę naturalnie przejmuje inny zmysł. i tak: niewidomi mają niezwy- kle rozwinięty zmysł dotyku, „widzą” świat palcami, wyczuleni są również na dźwię- ki. zaś osoby niesłyszące w zadziwiający sposób komunikują się za pomocą gestu i mają bogatą wyobraźnię. na ciekawą rzecz w encyklice „lumen fidei” zwraca uwagę papież franciszek, który wyraźnie mówi, że wiara rodzi się nie tylko ze słyszenia,

ale także z widzenia. my co prawda pana boga nie widzimy, bardziej słyszymy go w słowie, które nam objawił. papież jed- nak mocno dowartościowuje to widzenie, rolę świadectwa. to, co dzisiaj dokonuje się w kościele i buduje wiarę, to głównie przeżycia wynikające z kontaktu wzroko- wego: spotkania, akcje ewangelizacyjne, pielgrzymki.

– Ojciec Święty mówi w encyklice o jesz- cze jednej ważnej sprawie, która – myślę – w kontekście osób niesłyszących i wszyst- kich chorych ma kluczowe znaczenie. Mówi W trosce o osoby niesłyszące i niedosłyszące Ksiądz Arcybiskup kilkakrotnie wydawał dokumenty, w których przedstawiał biskupom w Polsce najbardziej aktualne zagadnienia i problemy związane z duszpasterstwem tego środowiska.

(28)

APOSTOLSTWO CHORYCH

28

W c z t e r y o c z y

o obecności. Papież zwraca uwagę, że wiara i historia zbawienia są właśnie historią obec- ności – obecności Boga w życiu człowieka i odpowiedzi człowieka na to Jego nieustanne

„bycie”. Czy zgodzi się Ksiądz Arcybiskup, że najważniejsza dla osób chorych, także dla niesłyszących, jest obecność innych?

– zdecydowanie tak. osoby chore pragną obecności drugiego człowieka, zwłaszcza takiego, który jawi się jako nio- sący pomoc i świadczący konkretne dobro.

ale proszę pamiętać, że obecność, o której mówimy odnosi się także do samego boga.

on udziela się każdemu człowiekowi i jest obecny w sakramentach, któ-

re są widzialnym dotknięciem Jego łaski i miłości.

– Co według Księdza Arcybi- skupa jest charakterystycz- nym rysem środowiska osób niesłyszących?

– odpowiadając na to pytanie, posłużę się pew- nym przykładem z życia.

otóż w 1999 roku zmarł ksiądz prałat konrad lubos – wieloletni duszpasterz niesłyszących, oddany im całym sercem.

Jego pogrzeb był niecodziennym wyda- rzeniem. pamiętam, że nie mogliśmy za- kończyć uroczystości na cmentarzu, bo każdy uczestnik pogrzebu chciał dotknąć trumny lub w inny sposób pożegnać się ze zmarłym. każdy niesłyszący próbo- wał gestem wyrazić duszpasterzowi swoją wdzięczność i miłość. wszystko to trwa- ło bardzo długo. to wydarzenie sprzed lat uświadomiło mi, że środowisko osób niesłyszących to ludzie, którzy potrafią być niezwykle oddani i wdzięczni. oni za

każde wyświadczone im dobro i okazane serce, odpłacają z nawiązką.

– Wiem, że Ksiądz Arcybiskup czyta „Apo- stolstwo Chorych” – cieszymy się z tego. Ma Ksiądz okazję, by za pośrednictwem miesięcz- nika skierować swoje słowo do wszystkich chorych, także do niesłyszących.

– drodzy chorzy, pamiętam ostatnie spotkanie na Jasnej górze, 6 lipca, kiedy bazylika jasnogórska – pięknie odnowiona – szczelnie wypełniła się ludźmi chorymi i niepełnosprawnymi. z serca wam bło- gosławię i zapewniam was o modlitwie.

dziękuję także za ofiarę wa- szego cierpienia oraz modlitwę i ośmielam się w dalszym ciągu o nie prosić. sam przecież je- stem już człowiekiem sędzi- wym, na emeryturze. mówią do mnie senior. dlatego tym bardziej jestem z wami i in- teresuję się tą tematyką, co jest całkowicie zrozumiałe z uwagi na wiek i życiową sytuację. widzę ile jest ludzi starszych, chorych, którzy potrzebują pomocy, nie tylko materialnej, ale przede wszystkim duchowej. błogosławię zatem wszystkim, którzy cierpią oraz tym, którzy podejmują posługę wobec chorych. proszę boga, by wynagradzał im wszelki trud.

– Jestem Księdzu Arcybiskupowi wdzięczna za to spotkanie i rozmowę. Bóg zapłać!

rozmawiała: renata katarzyna coGiel

Tam, gdzie

są osoby

niesłyszące,

musi trafić także

kapłan, który

będzie im służył.

(29)

29

APOSTOLSTWO CHORYCH

M o d l i t w y c z a s

Zachęcamy do nadsyłania na adres redakcji intencji do modlitwy wstawienniczej, a zarazem apelujemy – szczególnie do Chorych – aby swoje cierpienia zechcieli ofiarować we wszystkich nadsyłanych intencjach. Będzie to piękna i konkretna realizacja drogi ich apostolstwa.

Pogotowie

modlitewne

Modlimy się:

1. W intencji pokoju na świecie, 2. W intencji misji na świecie

i prześladowanych chrześcijan, zwłaszcza w Nigerii i Indiach, 3. W intencji wszystkich kapłanów

o świętość życia,

4. W intencji wszystkich członków, czytelników i dobrodziejów Apostolstwa Chorych,

5. W intencji wszystkich chorych, którzy piszą lub dzwonią do Apostolstwa Chorych,

6. O rozwiązanie kwestii in vitro w Polsce zgodnie z wolą Bożą,

7. O duchowe owoce Roku Wiary, 8. W intencji wnuków o dar zdrowia, 9. O rozwiązanie trudnej sprawy w życiu

Małgorzaty i Waldemara,

10. W intencji Jadwigi Natonek o dar zdrowia i Boże błogosławieństwo, 11. W intencji siostry Jadwigi o zdrowie, 12. W intencji Witolda, Jacka, Piotra oraz

Adama o żywą wiarę i trzeźwość,

13. W intencji kapłanów z tymbarskiej parafii Narodzenia NMP o łaski, 14. W intencji Józefa o zdrowie i łaski, 15. W intencji Krzysztofa o wyjście z nałogu, 16. W intencji Mirka o zdrowie i łaski, 17. W intencji synów Karola, Przemka

i Marcina o dobry wybór drogi życia, 18. W intencji syna Grzegorza o łaski, 19. W intencji Ilony o zdrowie i łaski, 20. W intencji Magdaleny o łaskę zdrowia, 21. W intencji Rafała o nawrócenie, 22. W intencji Bożeny Kędzior o łaski, 23. O pomyślny przebieg ciąży dla Aliny, 24. O zdrowie dla rodziny z Raciborza, 25. O zgodę i pokój w rodzinie, 26. W intencji Haliny i Józefa o łaski, 27. W intencji Barbary o zdrowie i łaski, 28. O dar zdrowia dla Jolanty Kulczyckiej, 29. W intencji ks. Radosława o zdrowie, 30. W intencji Barbary Nowak o zdrowie, 31. W intencji Karoliny i Pawła o łaski, 32. O zgodę, miłość i zdrowie w rodzinie, 33. W intencji kapłanów z Kostrzynia, 34. O łaski i zdrowie w rodzinie,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po- wiedział wtedy tak: „bo wiesz, gdybyś Ty sam się modlił o zdrowie, Pan Bóg mógłby Cię nie wysłuchać, ale jeśli tyle osób będzie prosiło – to jednego może

Wydaje się, że również leka- rze wolą używać terminu „demencja”, jako że określenie „choroba Alzheime- ra” zyskało liczne treści, które nie tyl- ko nie mieszczą się

idąc podob- nym tropem – drogą odkrywania zakurzo- nych już nieco kart historii – chciałbym wrócić do samych początków apostolstwa chorych, jako instytucji służącej chorym

wszystko zaczęło się od mamy Pana rudolfa, która bardzo bolała, że jej dwaj synowie trzymają się z daleka od Pana boga – trochę tak, jak ich nieżyjący już ojciec..

Może to, co powiem dziwnie za- brzmi, może zrozumieją mnie tylko ci, którzy przeżywają coś podobnego, ale ja naprawdę czuję się szczęśliwa.. nasza córka jest w domu,

zaintrygowała mnie opowieść sio- stry. może dlatego, że zawsze lubiłam poznawać fakty i uczyć sie nowych rze- czy. obiecuję sobie, że po powrocie do domu przeczytam w

pielęgnowana w rodzinie pamięć tego cudu sprawiła, że już przez całe życie marta uciekała się do maryi we wszystkich swoich sprawach, przekonana, że matka najświętsza nie

Jesteśmy wdzięczni Bogu za to, czego z Jego pomo- cą już udało się dokonać, ale jednocześnie mamy świadomość, że wciąż wiele jest w tym względzie do zrobienia.. tylko