• Nie Znaleziono Wyników

Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1947.01 nr 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1947.01 nr 3"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

5 T R O N 8 C E N A

S , - Z #

ILU S TR O W A N Y TY G O D N IK

„ T y lk o razem , oddając O jczyźnie, k a ż d y w sw o im zakresie, sw ój o- fia rn y tr u d i w y s iłe k u c z y n im y Ją p ię k n ą , k w itn ą c ą , zamożną, ro z w i­

jającą w p o k o ju i radości s k a rb y naszej ojczystej p rze b o g a te j k u ltu ­ r y i ta le n tó w tw ó rc z y c h . H asło zgody i jedności — to jedyne dziś słuszne i zbaw ienne d la n a ro d u na ­ szego hasło, głośm y je w szyscy i s k u p ia jm y w o k ó ł niego m ilio n y w s p ó łb ra c i — lu d z i dob re j w o li a lu d z i złej w o li, siejących z b ro d n ie i w a lk ę b ra to b ó jc z ą usuńm y precz, poza naszą p o ls k ą ro d zin ę , ja k o ż y w io ł obcy nam duchem i tra d y ­ cją. Są to ci, k tó r z y n ie chcą p ra ­ cow ać d la P o ls k i O drodzonej i idą za podszeptem obcych s ił i n ie p rz y ­ ch y ln y c h dla nas w p ły w ó w ."

T e m y ś li w zn io s łe i g łę b o kie , m yśli, k tó re muszą sta n o w ić is to tę i sens życia p o lskie g o , w y p o w ie ­ d z ia ł p re z y d e n t B o le s ła w B ie ru t w w ie c z ó r w ig ilijn y .

N ie może być P olaka, k tó r y b y nie p o d p is a ł się ca ły m sercem pod sło w a pierw sze g o o b y w a te la p a ń ­ stw a. „ T y lk o razem u c z y n im y O j­

czyznę p ię k n ą i zam ożną". W y b o ­ r y do pierw sze g o sejmu n o w e j, de­

m o k ra ty c z n e j R z e czyp o sp o lite j w d n iu 19 s tyczn ia b r. muszą dać te ­ m u o g ó ln o n a ro d o w y w y ra z . M y tu P o la cy ziem zachodnich, g d z ie k o l- w ie k b y nie sta ła nasza k o le b k a , o d ką d na ty c h ziem iach p ra c u je ­ m y i d zia ła m y, zadanie nasze p o j­

m ujem y ty lk o ja k o służbę dla P o l­

sk i, dla p o m nożenia jej św ie tn o ści i c h w a ły . Obce są nam p a rty jn e s w a ry i ro z g ry w k i, bo serce i ro ­ zum d y k tu ją nam tu ta j na szańcach zachodnich konieczność zespolenia i ze strzelenia w s z y s tk ic h s ił w je ­ dno ognisko. P a trio ty z m i o fia r­

ność tk w i w najgłębszych p o k ła ­ dach te j ziem i, a z n ie j lu d p o ls k i czerpie p e łn y m i garściam i od s tu ­ le c i. Z h u k ie m i ło s k o te m p rz e w a ­ la ły się tę d y burze d zie jo w e , w sza­

ta ń s k im za p a m ię ta n iu sza la ł ge r­

m a ń s k i zaborca, p ła w ił się w e k r w i m asow y m o rd e rca spod znaku p o ­ gańskiej s w a s ty k i. P ro c h y cichych nie zn an ych b o h a te ró w spośród te ­ go w ie rn e g o lu d u g ro m a d z iła zie ­ m ia, lecz lu d te n tr w a ł, s ta w ia ją c czoła n a jp o tw o rn ie js z y m n a w a łn i­

com.

D z is ia j ta zie m ia n a jw ie rn ie js z a i najdroższa w y d a je ju ż p lo n y . D z ię k i zgodnej p ra c y P o la k ó w ze w s z y s tk ic h p o ła c i k ra ju , k tó r z y na zew Rządu sta n ę li o b o k sw ych b ra ­ ci na te j zie m i w y ro s ły c h , z a skle ­ p ia ją się rany, zadane p rze z o k r u t­

nego zaborcę, w y g ła d z a ją się d ro ­ gi, pełn e do n ie d a w n a w y b o jó w i w y k ro tó w , p o k ry w a ją się dacham i zru jn o w a n e dom y, prze b ie g a ją k o ­ leje, huczą fa b ry k i, d ym ią k o m in y a ziem ia c h c iw ie c h ło n ie nowe, p o ls k ie ziarno. W szędzie, n a w e t w n a jo dle g le jszych z a k ą tk a c h żyw o pulsu je k r e w i tę tn i praca. C ię ż k i to jeszcze tru d i m ozół, ja kże czę­

sto trze b a zakasać rę k a w y , s p lu ­ nąć w garść i zetrzeć p o t z czoła.

A le w y s iłe k to p o s to k ro ć b ło g o ­ s ła w io n y i ż y c io d a jn y , k tó r y s ło ­ neczną i' jasną radość w n o s i do k a ­ żdej, najm niejszej ch a ty. L u d p o l­

s k i z ro zu m ia ł, że tu na zachodnich ziem iach je st jego życie i jego p rz y ­ szłość, z ro z u m ia ł do cna, że je d y ­ nie i w y łą c z n ie szla kie m P ia stó w w ie d z ie droga w z w y ż k u Polsce p ię k n e j i zamożnej. W k r ó tk im o­

k re s ie czasu, okresie, k tó r y na p rz e s trz e n i d z ie jó w s ta n o w i zale­

d w ie d ro b n y u ła m e k naszej w s p ó ł­

czesnej ra ch u b y, d o k o n a liś m y w sp ó ln ym , zgodnym w y s iłk ie m ,a- k o p rze d łu żo n e n ie ja k o ra m ię R zą­

du p ra c y ogrom nej, k tó ra zdum ie­

n ie m na p a w a n a w e t n ie ż y c z liw y c h nam skądinąd obcych o b s e rw a to ­ ró w . Z ro z u m ia łą je st rzeczą, że tu i tam b y ły p o p e łn ia n e b łę d y, że nie b ra k b y ło w y k rz y w ie ń i w ypaczeń zgoła d o b rych p la n ó w i zam ierzeń, ale je st ta k ż e zro zu m ia łe m , że w

ty c h czasach, gdy dogasały dopiero zgliszcza w ojenne, rę k ą naszego od­

w iecznego o p ra w c y spow odow ane, nie b y ło w lu d z k ie j m ocy c a łk o w i­

te u n ik n ię c ie tych b łę d ów . Czas ju ż o tern zapom nieć. C zekają nas

zadania now e, ogrom ne, zadania na m iarę i s iły w ie lu p o ko leń . M y zaś m usim y je dokonać już dziś, ju tro , p o ju trz e . W ie m y , że za naszą g ra ­ nicą zachodnią, na zachód od O d ry i N is y łu ż y c k ie j ro z g ro m io n y m ili­

ta rn ie w ró g odradza się gospodar­

czo i p o lity c z n ie i ko rz y s ta ją c z pom ocy re a k c ji anglosaskiej d ź w i­

ga się z u padku szybciej, n iż się można b y ło spodziew ać, Od bez­

czelnych o fe rt „w s p ó łż y c ia p o ls k o - n ie m ie c k ie g o " do ja w n ych p ogróżek N ie m cy ro b ią w szystko , aby w y ­

tw o rz y ć w św iecie ■ atm osferę p e r­

m anentnego w rze n ia , zam ieszania i n ie p o k o ju . Nas, sprzym ie rzo n ych trw a ły m sojuszem i szczerą p rz y ­ ja źn ią z najp otę żn ie jszym p a ń ­ stw em s ło w ia ń s k im Rosją R adziec­

ką, nie w y trą c i z ró w n o w a g i ani ry k ani skom lenie m iotającego się w bezsilnej w ś c ie k ło ś c i zw ie rza germ ańskiego. T y m n ie m n ie j c zu j­

niejsze jeszcze zaciągniem y straże nad Odrą, n a d N isą Ł u ż y c k ą i nad B a łty k ie m i na m om ent n ie spuści­

m y w z ro k u z tego, co się dzieje na te re n ie N iem iec. A u siebie, w n a ­ szym p o ls k im domu będziem y tw o ­ rz y ć i m nożyć n a ro d o w y d o b yte k, będziem y p ra c o w a ć i budować, choćby nieraz i tch u z a b ra k ło . U - d o w o d n im y całem u św ia tu , że P o­

la k nie ty lk o p o tra fi d la O jczyzny w a lc z y ć i ginąć, lecz ta kże p ra c o ­ w ać i żyć. P o w ie d z ia ł p re z y d e n t B ie ru t na o d b y ty m o s ta tn io Z je - ździe W y b rz e ż a w G dańsku: „ J e ­

steśm y narodem znanym w ca ły m św iecie z tego, że em igrująca lu d ­ ność p o ls k a w k ra ja c h A m e ry k i czy na pracach sezonow ych w ró ż ­ nych k ra ja c h E u ro p y d a w a ła n a j­

wyższe w s k a z ó w k i w yd a jn o ści p ra ­ cy, ale jednocześnie w ro g a p ro p a ­ ganda tw ie rd z iła , że gospodarstw a p o lskie g o nie można brać za wzór.

N ie m cy z pogardą o d z y w a li się o ty m : „p o ln is c h e W irts c h a ft“ . P ra ­ ce, k tó ry c h w y n ik i dziś podsum o­

w a liś m y , n ie ty lk o zaprzeczają tego rodzaju w ro g im legendom , ale do­

w odzą, że w d zie d zin ie gospodarki ogólno -n a ro d o w ej p o tra fim y być w zo re m dla in n ych n a ro d ó w ".

D z ić ń 19 styczn ia 1947 musi stać się ka m ie n ie m m ilo w y m na szero­

k im pogodnym gościńcu N o w e j P o l­

ski. Z iem ie O dzyskane — w m yśl w skazań P olskiego Z w ią z k u Za­

chodniego, k tó r y zawsze b y ł w y ­ k ła d n ik ie m zachodniej id e i p o l­

skiej i w espół z Z w ią z k ie m Po­

la k ó w w N iem czech ideę tę g ru n ­ to w a ł w sercach i um ysłach P ola­

k ó w — w jed n om yśln ym i p o ­ w szechnym akcie zgody i jedności naro d o w e j zadokum entują m a n ife ­ stacyjnie, że niem a s iły na św iecie, k tó ra b y nas p o tr a fiła oderw ać od O d ry i N isy Ł u ż y c k ie j, że n ic i n ik t n ie zdoła p rz e k re ś lić w ie lk ic h de­

m o k ra ty c z n y c h zdobyczy lu d u p o l­

skiego, że nie będziem y d y s k u to ­ w ać z żadnym i „p r z y ja c ió łm i" an­

glosaskim i, ja k m am y sobie u rz ą ­ dzić nasze życie p o lskie . D la te g o też Z iem ie Zachodnie w dn. 19 s ty ­ cznia, stając do u rn y w y b o rc z e j, głosow ać będą bez zastrzeżeń za B lo k ie m S tro n n ic tw D e m o k ra ty c z ­ nych.

„R a c ja stanu P o ls k i — s ło w a są p re m ie ra E d w a rd a O s ó b k i-M o ra w ­ skiego — w ym aga od nas, abyśm y nie p o d e rw a li k o rz e n i now ej P o l­

ski, po m im o w ie lu jeszcze b łę d ó w i b ra k ó w .

Na trw a łe pozostaną z tego na ­ szego n a jb a rd zie j trudnego okresu rzeczy zasadnicze, k tó ry m na im ię : granice na Odrze, N isie i B a łty k u , zie m ia in d y w id u a ln ą w łasnością ch ło p ów , w ie lk ie fa b r y k i i k o p a l­

nie społeczną w łasnością narodu, rozb u d o w a p rze m ysłu i żeglugi i zamożności naszego k ra ju , o tw a rte szeroko dla m ło d zie ży ch ło p s k ie j i ro b o tn ic z e j d rz w i do o ś w ia ty i k u ltu r y oraz d e m o kra tyza cja c a łe ­ go naszego życia, w reszcie je d y ­ nie re a ln a p o lity k a zagraniczna, k tó ra nam daje p e rs p e k ty w ę bez­

pieczeństw a p aństw ow ego i tr w a ­ łej niepodległości.

Rachunek rozumu i sumienia dyktuje i dyktować powinien na­

szemu narodowi, żeby w nadcho­

dzących wyborach zatw ierd ził dro­

gi rozwojowe nowej Polski, które

— . choć może nie zawsze łatw e — ale proste są i prowadzą do celu, który naród pragnie osiągnąć: do niepodległości, bezpieczeństwa, do­

brobytu i ku ltu ry.“

Zwycięstwo Bloku Stronnictw Demokratycznych

najpewniejszą

gwarancją utrzymania po wieczne czasy naszej granicy zachodniej

REZOLUCJA P R Z E D S T A W IC IE L I PO LSKIEJ LUDNOŚCI MIEJSCOW EJ Z IE M ODZYSKANYCH, UCHW ALONA NA KONFERENCJI W POZN ANIU

D N IA 4 i 5 X II. 1946 R.

Konferencja przedstawicieli ludności autochtonicznej Ziem Odzyskanych oraz dzia­

łaczy b. Związku Polaków w Niemczech i Gminy Polskiej w Gdańsku stwierdza, że z w y c i ę s t w o p o l i t y k i d e m o k r a c j i p o l s k i e j , w szczególności zaś zawar­

cie sojuszu polsko-radzieckiego u m o ż l i w i ł o r e a l i z a c j ę c e l ó w w y s u w a ­ n y c h o d 25 l a t p r z e z P o l s k i Z w i ą z e k Z a c h o d n i i p o l s k ą l u d ­ n o ś ć a u t o c h t o n i c z n ą Z i e m O d z y s k a n y c h , a mianowicie oparcie polskiej granicy zachodniej na Odrze, Nisie Łużyckiej i Bałtyku oraz powrót do Ojczyzny po wiekach niewoli polskiej ludności autochtonicznej. Stojąc na stanowisku, że utrwale­

nie władzy demokratycznej w Polsce stanowi najpewniejszą gwarancję utrzymania po wieczne czasy naszej granicy zachodniej, Konferencja w z y w a o g ó ł p o l s k i e j l u d n o ś c i a u t o c h t o n i c z n e j n a Z i e m i a c h O d z y s k a n y c h do g ł o s o ­ w a n i a w n a d c h o d z ą c y c h w y b o r a c h n a l i s t ę B l o k u S t r o n n i c t w D e m o k r a t y c z n y c h . Jednocześnie konferencja zwraca się do Bloku Stronnictw Demokratycznych o zagwarantowanie polskiej ludności autochtonicznej odpowiedniej do jej liczebności liczby mandatów w Sejmie Rzeczypospolitej oraz o realizację w tym ­ że Sejmie postulatów polskiej ludności autochtonicznej, zmierzających do ścisłego ze­

spolenia tej ludności z całym narodem poląjdm.

REZOLUCJA POLSKIEGO Z W IĄ Z K U ZACHODNIEGO

UC HW A LON A NA KO NFERENCJI W PO ZN A N IU D N IA 4 i 5 X II. 1946 R.

Konferencja Zarządu Głównego, Prezes ów Okręgów PZZ i Dyrekcji PZZ stwierdza:

Stojąc na stanowisku, że utrwalenie w ładzy demokratycznej w Polsce stanowi naj­

pewniejszą gwarancję utrzymania po wieczne czasy naszej granicy zachodniej, PZZ wzywa swych członków i wszystkich, którz y stoją na gruncie programu zachodniego Demokratycznego Państwa Polskiego do g ł o s o w a n i a w n a d c h o d z ą c y c h w y ­ b o r a c h n a l i s t ę B l o k u S t r o n n i c t w D e m o k r a t y c z n y c h .

Jednocześnie konferencja zwraca się do Bloku Stronnictw Demokratycznych o uwzględnienie w listach wyborczych, a szczególnie na Z i e m i a c h O d z y s k a n y c h aktywistów Polskiego Związku Zachodnieg o, skupiających również w swoich szere­

gach członków b. Związku Polaków w Niemczech i b. Gminy Polskiej w Gdańsku.

> / V \ \

n

< . \

(2)

Str. 2 P O L S K A Z A C H O D N I A Nr 3

Wyniki osadnictwo na Z. 0. w 1946 roku

P o ró w n u ją c s y s te m y o s ie d le ń ­ cze, stosow ane na Z ie m ia c h O dzy s k a n y c h w c ią g u o s ta tn ic h la t, do­

s trz e g a m y zasadnicze ró ż n ic e tale 1 od w zg lą d e m fo r m y j a k i zasad.

W r o k u 1945 d o m in o w a ła zasada m asow ego p rz e le w u lu d n o ś c i w s z y s tk im i m o ż liw y m i ś ro d k a m i, w 1946 r. n a to m ia s t p la n o w e g o o- s a d n ic tw a , o p a rte g o o k r y t e r ia p ra w n e i k o n k r e tn y p la n d z ia ła ­ n ia .

W y tw o rz o n e W p o c z ą tk a c h f o r ­ m y o p ie ra ły się g łó w n ie na bez- p la n o w e j n ie rz a d k o in ic ja ty w ie o rg a n iz a to ró w i osiedleńców , póź­

n ie js z e (ju ż p o d k o n ie c 1945 r ) n a ­ rz u c o n e b y ły k o n c e p c ją n a u k o w ą i p la n e m o rg a n iz a c y jn y m . W s p o m ­ n ie ć tu trz e b a o s a d n ic tw o s p ó ł­

d zielczo - p a rc e la c y jn e . bra n żo w e , m ie js k ie i in n e . W p ro w a d z e n ie s ta ły c h fo r m b y ło m o m e n te m p rz e ło m o w y m i n ie z w y k le d o n io ­ s ły m - W y p ra c o w a n ie zasad p r a w ­ n y c h i w p ro w a d z e n ie je d n e g o s y ­ s te m u o rg a n iz a c y jn e g o re g u lo w a ­ ło n ie t y lk o bieżąco o s ie d la n ie i p rz e s ie d la n ie , lecz w g łó w n e j m ie rz e p o rz ą d k o w a ło z a is tn ia łe i sprzeczne % t y m i za sa d a m i f a k t y dokonane.

U c h w y c e n ie w r a m y p ra w n e i o rg a n iz a c y jn e a k c ji osie d le ń cze j z m n ie js z y ło n a s ile n ie o s a d n ic tw a i w y e lim in o w a ło tz w . o s ie d la n ie n a pró b ą , a co n a jw a ż n ie js z e , po ­ w ię k s z y ło m o ż liw o ś c i w y ja z d u fa ­ ch o w có w do o k re ś lo n y c h m ie js c z a tru d n ie n ia . Z a h a m o w a n ie ru c h u i z m n ie js z e n ie n a s ile n ia oka za ło sią w w y n ik a c h bez u je m n y c h s k u tk ó w d la ż y c ia gospodarczego na Z ie m ia c h O d z y s k a n y c h i d la z w ią k s z e n ia ta m p o te n c ja łu lic z ­

bow ego P o la k ó w . N o w y osie d le ­ n ie c z n a jd o w a ł w 1946 ro k u o p a r­

cie o zasady p ra w n e i t r a f i a ł do m ie js c a oznaczonego w p la n ie o r ­ g a n iz a c y jn y m bez p o trz e b y szu k a n ia w a rs z ta tu p ra c y na w ła s n ą rą ką . Z n ik n ę ła za te m tzw - p io n ie r ­ k a i o s ie d la n ie na p ró b ą .

N ie w ą tp liw ie o s ią g n ię c ia w 1945 r o k u są duże i m im o ró ż n y c h b łę ­ d ó w k o n c e p c y jn y c h , o r g a n iz a c y j­

n y c h i g o s p o d a rc z y c h , u w a ża ć je n a le ż y za d e cy d u ją c e w ro z w o ju ż y c ia na Z ie m ia c h O d z y s k a n y c h .

W r o k u 1946 z w ią k s z o n y zo sta ł n ie t y lk o lic z b o w o s ta n z a lu d n ie ­ n ia Z ie m O d z y s k a n y c h , lecz p rz e ­ de w s z y s tk im n a s tą p iło u n o rm o ­ w a n ie w s z e lk ic h d z ie d z in ży c ia . S zczególne znaczenie zaś p o s ia d a p ra w ie c a łk o w ita re p a tr ia c ja N ie m c ó w i w e r y fik a c ja p o ls k ie j lu d n o ś c i a u to c h to n ic z n e j. O g ó ln ie b io rą c , lic z b a P o la k ó w doszła pod k o n ie c 1946 r o k u do 4-079.503 osób,

N ie m c ó w s p a d ła do p o n iż e j 700.000 osób.

W c ią g u d w ó ch n ie s p e łn a l a t o- s ie d lo n o 1.582.297 r e p a tr ia n tó w i 1.505.206 o s a d n ik ó w z P o ls k i Cen

tr a ln e j. Z w e r y fik o w a n o 992.000 P o la k ó w - a u to c h to n ó w .

P o n iż e j z e s ta w ie n ie : P o la c y na Z ie m ia c h O d z y s k a n y c h w ro k u 1945 i 1946.

1945 J e d n o s tk i a d m i­

n is tr a c y jn e O gólen:

p r z e c ię tn a g ę sto ść z a lu d n ie n ia

n a 1 k m *

O g ó łe m

1946

p r z e c ię tn a g ę sto ść z a lu d n ie n ia

P r z y r o s t w z g lę d n ie u b y te k

W ro c ła w s k ie 779.323 31,7 1.072-874 43,4 . + 293.551

O ls z ty ń s k ie 267.806 13,8 348,651 18,1 + 80,845

S zcze ciń skie 311.635 10,3 685.467 . 22,8 + 374.832

G d a ń skie 371.275 73,3 441-090 87,0 + 69.815

Ś lą sk O p o ls k i 956.603 101,8 1.182.956 121,7 + 226.353

Z ie m ia L u b u s k a 245.338 22,0 298.065 26,8 + 52.727

E łk , G o łd a p i O lecko 36.463 14,1 49.400 19,0 + 12.937

Z ło tó w i C z łu c h ó w 57.557 21,7 *) ____ 57.557

D o b ro d z ie ń 15.098 47,0 * * ) - — — 15.098

R azem 3.041 098 29,68 4.079.503 39,8 + 1.038.405

*} Powiaty uwzględnione — w ustalaram etanu zaludnienia Ziem Odzyska­

nych w roku 1946 — przy woj. szczecińskim.

* • ) Dawny powiat Dobrodzień uwzględniony przy Śląsku Opolskim.

Gorejąca żagiew polskości

M ró z o k a z a ł się z a w z ię ty m i nie­

p rze je d n a n ym w ro g ie m opolskiego teatru. F re k w e n c ja w sam ym O po­

lu spadła w g ru d n iu n ie b e zp ie cz­

nie, w y ja z d y u le g ły re d u k c ji, szereg p rz e d s ta w ie ń w te re n ie zo sta ł od­

w o ła n y , J e ż e li w e źm ie m y p o d u w a ­ gę, że te a tr o p o ls k i m u s ia ł daw ać o sta tn io , żeby istn ie ć, tr z y p rz e d ­ s ta w ie n ia dziennie, a n a jm n ie j 80 m iesięcznie — to zrozum iem y, czym g ro zi te a tro w i te n z im o w y k ry z y s .

Teatr Warmii i Mazur

W h ie ra rc h ii ogólnych p o trze b , życie k u ltu ra ln e znajduje się za­

zw ycza j na o s ta tn im m iejscu. M a to p rze d e w s z y s tk im m iejsce w p ie rw s z y c h okresach pow ojennych, gdzie życie daje p ie rw sze ń stw o in ­ nym k o n ie czn ie jszym w ym aganiom i po trze b o m , zaś s p ra w y k u ltu ra ln e odsuw a na p la n dalszy.

N a n ie z b y t dyn a m iczn y w d z i­

siejszym o kre sie ro z w ó j życia k u l­

tu ra ln e g o skła d a ją się różne p rz y ­ czyny, k tó re w sumie s tw a rza ją za­

p o ry tru d n e n ie ra z do p rze b ycia . U b y te k k rw i, b ra k now ego w y k w a ­ lifik o w a n e g o n a ry b k u , c ię ż k ie w a­

ru n k i p ow ojenne — to zasadnicze ham ulce ro z w o ju te a tró w i życia k u ltu ra ln e g o w ogóle.

O bserw uje się to przede w s z y s t­

k im na Z iem iach O dzyskanych, na k tó ry c h w s z y s tk o należało zaczy­

nać od p o c z ą tk u i ty lk o siln a w ola i tw a rd y u p ó r m o g ły w y d a ć re z u l­

ta ty . T o też m o n to w a n ie te a tru , czy innej p la c ó w k i k u ltu ra ln e j nie b y ło spraw ą ła tw ą , tym w ię ce i, że p rz y b y li tu lu d z ie z ró żn ych d z ie l­

n ic, k tó r z y często n ie z n a li się w za ­ jem nie, a n a w e t nie m ie li w y o b ra ­ żenia o w a rto ś c i drugich.

W ta k ic h w a ru n k a c h ro zp o czą ł sw ój ż y w o t te a tr im. Stefana J a ra ­ cza w O lsztyn ie . W lip c u ubiegłego ro k u grupa a k to ró w w ile ń s k ic h ob­

ję ła zd e w a sto w a n y te a tr i zaczęła p rzysp o sa b ia ć się do p ra cy. S cep­

ty c y k iw a li g ło w a m i i n ie w ie rz y li, b y w lic z ą c y m 40.000 m ieszkańców m ieście m ógł u trz y m a ć się s ta ły te ­ a tr, k tó r y łą czn ie z obsługą te c h ­ niczną i a d m in is tra c y jn ą lic z y ł o k o ­ ło 90 osób, w ty m 24 a k to ró w . Tym czasem już p ie rw s z y w ystęp, k tó r y m ia ł m iejsce w dniu 18 l i ­ stopada 1945. b y ł w ie lk im sukcesem i a k to rz y z d o b y li sobie serca p u ­ bliczn o ści. W d z ię c z n y o d b io rca — w id z z a p e łn ia ł sta le salę te a tru , ta k , że z b ió r ka s o w y w y n o s ił o k o ło 500.000 z ł m iesięcznie. Już w p ie rw s z y m o kresie is tn ie n ia p o z w o ­ lo n o sobie na zakuo now ej k u rty n y . 200 p e ru k i po n a d 300 n o w ych k o ­ stiu m ó w .

D z ia ła ln o ść te a tru w u b ie g ły m r-z o n ie należy ocenić p o z y ty w n ie . D ano szereg udanych p rze d s ta w ie ń m. in. „M o ra ln o ś ć Pani D u ls k ie j" — Za-nolskiej, „ M a tu r ę " — F odora,

„O d C yda do Ż o łn ie rz a P olskiego ',

„M a ry ę S tu a rt" — S ło w a ckie g o ,

„P y g m a lio n " — Shawa, „G w ia z d o r i K in o m a n k i" — W ro czyń skie g o ,

„Ś lu b y P a n ie ń s k ie " :— F re d ry ,

„D ro g a do ź ró d e ł" — P e rk itn e g o ,

„C a ły dzień bez k ła m s tw a " — M o n gom m ery'ego, ,M o ja sio stra i ja " — w /g B e rra i V o m e u ilJ e ‘a,

„S . O. S ." — K a ń skie g o , m n ie j udane „W e s e le “ — W ysp ia ń skie g o itp .

Poza s ta ły m i s p e k ta k la m i w O l­

sztyn ie , objeżdżano ró w n ie ż w ię k ­ sze m iasteczka na te re n ie w o je ­ w ó d z tw a oraz org a n izo w a n o p rz e d ­ sta w ie n ia dla dzieci, m ło d zie ży, w o jska , c z ło n k ó w z w ią z k ó w za w o ­ d o w ych itp .

Na czele zespołu s ta li a rty ś c i te j m ia ry, co K u rn a k o w ic z , S a rzyń ­ ski, S ka rża n ka , Ś nieżko-S zafnaglo- w a i in n i.

Po o kresie w z lo tó w nadszedł n ie ­ s te ty okres k ry z y s u , k tó r y o d b ił się n ie m iłe m echem w śró d społeczeń­

stw a. P rzejęcie te a tru p rze z m ia ­ sto i inne n ie p o ro z u m ie n ia w y w o ła ­ ły p e w ie n w strząs, k tó r y za w a żył na losach te a tru . D ziś ze starszej g w a rd ii a rty s tó w pozo sta ło nie w ie lu .

Z n o w ym sezonem te a tra ln y m k ie ­ ro w n ic tw o a rty s ty c z n e o b ją ł znany a rty s ta K a ro l A d w e n to w ic z , k tó r y ma am bicje d źw ig n ię cia te a tru na o d p o w ie d n i p oziom i s tw o rz e n ia z niego ośrodka k u ltu ra ln e g o , k tó r y będzie p ro m ie n io w a ł na całe w o j.

olsztyń skie .

W stę p n e o p in ie o. sztu ka ch w y ­ sta w io n y c h w obecnym sezonie w skazują, że ro la do ja k ie j je st p re - d y s ty n o w a n y te a tr, zostanie w y ­ p e łn io n a .

N a le ży n adm ienić, że te a tr jest k o n ce sjon o w a n y przez Z. Z. A . S P. i a k to rz y p ra cu ją na w a ru n k a c h obow iązującej u m o w y zb io ro w e j.

A nton i K w iatkow ski

Z Teatru Ziemi Opolskiej

B o ry k a ją c y się z tru d n o ś c ia m i, a p o z b a w io n y dostatecznie w y s o k ic h s u b w e ncji te a tr te n nie z d o b y ł się jeszcze na p e łn y re m o n t w łasnego gmachu. T u i ów d zie b ra k jeszcze szyb. D o d a jm y do tego zm niejszone o s ta tn io w ie c z o ra m i bezpieczeń­

stw o u liczn e w O p o lu — a p rz y ­ czyna sp adku fre k w e n c ji będzie d o sta te czn ie w yjaśniona.

W y ja z d y w te re n są ze w zg lę ­ d ó w p io n ie rs k ic h w ażniejsze od p rz e d s ta w ie ń w O polu. O d b yw a ją się one na z w y k ły c h sam ochodach c ię ża ro w ych , w y n a jm o w a n y c h za w y s o k ą o p ła tą , k tó ra je st n a jp o ­ w a żn ie jszym balastem te a tra ln e g o b udżetu. Sam ochody te p rz e b y w a ją d n ie m i nocą s e tk i k ilo m e tró w . W y s ta rc z y z m ie rzyć na m apie od ­ ległość R a cib o rz a lu b N is y od O po­

la, b y się zo rie n to w a ć , ile godzin spędzać muszą codziennie a rty s tk i i a rty ś c i na n ie o s ło n ię te j od w ia tru p la tfo rm ie sam ochodow ej, ucząc się jednocześnie ró l na najbliższą p re m ie rę . P o w ró t z dalszych o k o ­ lic n a stępuje d o p ie ro nad ranem . Po czterech godzinach snu trz e b a iść na próbę, a p o te m — jechać znow u. T o są w a ru n k i p ra c y , p rz e ­ kra cza ją ce lu d z k ą w y trz y m a ło ś ć . T rz e b a dużego sam ozaparcia, trz e ­ ba b yć w ie lk im ideow cem , b y p rz e ­ trw a ć w O p o lu jeden sezon bez z ło ­ rzeczeń p o d adtesem d y r. S ta śki, k tó r y żąda od swego zespołu ta k ie ­ go ideow ego szaleństw a. A są w ty m zespole i ta cy, k tó r z y trw a ją ju ż d ru g i ro k w służbie p o lskie g o słow a, szczepionego na Z ie m i O p o l­

skie j.

N ic dziw nego, że zadania p io ­ n ie rs k ie te a tru d y r. S ta ś k i w y s u ­ w a ją się n ie ra z przecf cele czysto a rty s ty c z n e . N ie ro z u m ie ją tego n ie k tó rz y n ie o be zn a n i z terenem k ry ty c y , co goszcząc p rz e lo tn ie w O polu, oceniają g ra n y w ów czas s p e k ta k l w e d łu g m ia ry , p rz y ję te j w K ra k o w ie czy W a rs z a w ie . Je śli zaś p rz y p a d k ie m ó w k r y t y k je st z a ra ­ zem a u to re m sztu ki, k tó re j p ra p re ­ m ie rę sp o d z ie w a ł się w y ta rg o w a ć na d yr. Staśce, a nie osiągnął celu, m o ty w y jego hum oru są c a łk o w ic ie jasne. L u d z ie ci — szkodząc te a tro ­ w i w O polu — szkodzą zarazem idei, k tó re j te a tr ten o fia rn ie służy.

— J a swemu te a tro w i — o św ia d ­ c z y ł d yr. S taśko — daję ze spraw a rty s ty c z n y c h stopień dostateczny, ale ze sp ra w społecznych bardzo d o b ry.

A na Z ie m i O p o ls k ie j to je st is to ­ tą rzeczy.

Je śli chodzi o re p e rtu a r, sto i on znacznie w y ż e j n iż w in n y c h te a ­ tra c h p ro w in c jo n a ln y c h , W lis to p a ­ dzie urządzono w O p o lu fe s tiw a l fre d ro w s k i, choć p rze z skrom ność nie nadano mu te j nazw y. W y s ta ­ w io n o rów nocześnie „Ś lu b y p a n ie ń ­ s k ie " i „Z e m s tę " (ze S ta n isła w e m

B ry liń s k im ja k o z n a k o m ity m Cześ- n ik ie m ). T rz e c ią p o zycją fre d ro w ­ ską b y ła k ro to e h w ila „G w a łtu , co się d z ie je ", grana ró w n o cze śn ie z k o m e d ią Z a p o ls k ie j „ Ic h c z w o ro ".

M ię d z y te s z tu k i z d o ła ł d y r. S taś­

k o „w c is n ą ć " jeszcze 3-osołbową k o m e d ię B ro n is ła w a B ro ń skie go

„P rz y d z ia ł m ie s z k a n io w y ", graną ja k o p ra p re m ie ra w re ż y s e rii a u to ­ ra, N a o kre s ś w ią t Bożego N a ro ­ dzenia p rz y g o to w a ł jeden zespół w o d e w il T u rs k ie g o „K ro w o d e rs k ie z u c h y ", d ru g i — „R o m a n ty c z n y c h "

R ostanda. C zyn p ę d zi za czynem.

T e a tr Z ie m i O p o ls k ie j — to ża­

g ie w gorejąca p o lsko ści na n o w y c h kre sa ch zachodnich, O ty m p o w in ­ n y p a m ię ta ć za ró w n o w ła d z e oraz in s ty tu c je , u d zie la ją ce su b w e ncji m a te ria ln e j, ja k te ż prasa i całe społeczeństw o, od k tó re g o za le ży subw encja m oralna. T e a tr o p o ls k i n ie jest dla w ie lk o m ie js k ic h sno­

bów , ale dla lu d u ś lą s k ie g o ,-k tó ry po ty lu w ie k a c h p o w ró c ił do P o ls k i.

K to jeszcze ma ja k ie ś za strzeże­

nia, niech s p o jrz y za N isę i O drę i p rz e k o n a się, ja k są w yposażone w p o g ra n iczn ych m iastach te a try n ie ­ m ie c k ie i ja k ą się cieszą op ie ką. A gdy się p rz e k o n a , niech sp o jrz y jeszcze ra z na O p o le i p rz e d ta m ­ tejszym te a tre m ja k p rz e d k o ś c io ­ łem o d k ry je sw oją g łow ę.

B o te a tr te n na to za s łu ż y ł.

K azim ierz Golba

Z pobytu

Polaków z Westfalii na Śląsku

W tra k c ie z w ie d z a n ia Śląska przez P o la k ó w z W e s tfa lii, d e le ­ gaci, k tó r y m to w a rz y s z ą p rz e d s ta ­ w ic ie le P olskiego Z w ią z k u Zacho­

dniego u d a li się d n ia 31. 12. 1946 r.

autobusem do W a łb rz y c h a , z a trz y ­ m ując się po drodze w S trzelcach i Opolu.

W W a łb rz y c h u goście zam ie­

sz k a li w dom u w y p o c z y n k o w y m P. Z. Z. a S y lw e s tra s p ę d z ili w D o l­

n o ś lą s k im Z je d n o cze n iu P rze m ysłu W ęglow ego. W dzień N ow ego R o­

k u delegaci o d p o c z y w a li a 2. 1. br, k o n fe ro w a li w zam ku z d y re k c ją D . Z. P. W . W W a łb rz y c h u p ra ­ cuje c h w ilo w o jeszcze 2.400 N ie m ­ ców . M ie js c a ich zajm ą w k ró tc e g ó rn ic y z W e s tfa lii. O ko lic z n o ś c ią sp rzyja ją cą je s t też fa k t, że k o p a l­

n ie w W a łb rz y c h u są tego samego ty p u , co k o p a ln ie w e s tfa ls k ie . Tego jeszcze d n ia w y c ie c z k a z w ie d z iła h u tę „ K a r o l" , 3 -le tn ie gim nazjum d la g ó rn ik ó w , w k tó r y m uczą się p rze w a ż n ie syn o w ie re p a tria n tó w z F ra n c ji, dalej k o p a ln ię „ B ia ły K a ­ m ie ń “ i k o k s o w n ie . N a w ią z a li ró w ­ nież k o n ta k t z ro d z in a m i z W e ­ s tfa lii, k tó re ju ż m ieszkają w W a ł­

brzychu,

Po p o w ro c ie do K a to w ic w d n iu 3 s tyczn ia br. delegaci k o n fe ro w a li w C e n tra ln y m Z arządzie P rz e m y ­ słu W ę g lo w e g o z w o je w o d ą A r k ą B o ż k ie m i p rz e d s ta w ic ie la m i Z w ią z k ó w Z a w o d o w y c h M e ta lo w ­ ców , H u tn ik ó w itp ., poczem w d n iu 4 1. b r. zo s ta li p rz y ję c i na p ó łg o ­ dzinnej a u d ie n c ji n w o je w o d y gen.

Z a w a d zkie g o , gdzie d a li w y ra z sw em u gorącem u p ra g n ie n iu ja k najszybszego p o w ro tu z ro d z in a m i i w ie lo ty s ię c z n ą rzeszą ro d a k ó w w e s tfa ls k ic h na sta łe do k ra ju . T ru d n o ś c i ro b ią jeszcze ty lk o b r y ­ ty js k ie w ła d z e o ku p a cyjn e , ale n a ­ le ż y p o k ła d a ć ufność w p o c z y n a ­ nia ch naszego Rządu, k tó r y na - p e w n o d o ło ż y w s z e lk ic h starań, b y tru d n o ś c i te usunąć.

W d n iu 8 s tyczn ia br, delegaci u d a li się do W a rs z a w y , gdzie p rz e d ­ s ta w ili w s p ó ln ie z p rz e d s ta w ic ie ­ la m i P ZZ c a ło k s z ta łt s p ra w z w ią ­ zanych z re p a tria c ją najw yższym w ła d z o m p a ń s tw o w y m .

DYSPROPORCJE

leszcze parę miesięcy wstecz moż­

na było technicznie sprostać przejrze­

niu całej prasy periodycznej polskiej.

Dziś szkoda o tym i gadać. Co ty ­ dzień ja k grzyby po deszczu, w yra­

stają nowe pisma, lepsze czy gorsze, albo zgoła złe. Tak samo potrzebne ja k i psu na budę zdatne.

T yle się np. m ów iło o potrzebie podniesienia poziomu w ydaw nictw periodycznych. Piękne słowa. A co w realizacji? — O to znowuż wychodzi ja kiś tam „Świat przygód“ , czy inne niem niej durne „C o tydzień powieść“ . O poziomie i sensie tych pism nie trzeba chyba i mówić...

W ychodzą teraz różne inne pisma.

Np. „F ilm “ czy „M o d a “ itd . Są bez­

względnie dobrze redagowane, stoją na wysokim poziomie. To fa k t bez­

sporny.

A le teraz coś innego. O to np.

wszelkie próby stworzenia pisma ilu ­ strowanego, barwnego, mającego za temat problem ątykę Ziem Odzyska­

nych, ja k dotąd, spaliły na panewce Bo to drogie, bo to brak środków technicznych i jeszcze bez liku po dobnych tere-fere-kuku.

Źe nonsensem i po prostu zbrodnią jest wydawanie różnych „Światów

przygód“ , „C o tydzień powieść“ itp.

nie próbujem y i przekonywać. To jasne. A le czy nie należałoby się za­

stanowić pow ażniej trochę nad hie­

rarchią potrzeb życia kulturalnego Polski? C zy nie istotniejszym byłoby wydawanie w w ie lkim nakładzie pis­

ma ilustrowanego, barwnego, o zasię­

gu ogólnopolskim, poświęconego za­

chodowi? Sądzimy, że tak_ A potem dopiero można będzie myśleć o „ F il­

mie", czy „M o d zie “ . Zresztą, co do film u — może zamiast pisać, lepiejby ju ż raz chociaż wreszcie wypuścił pierwszy film długometrażowy. T rze­

ba nie tytko pisać, ale i robić. ' A

„M o d a ", czy to także naprawdę n a j­

ważniejsze, by ze skromnych p rzy­

działów na k a rty odzieżowe koniecz­

nie szyć. suknie podług ostatniego wrzasku mody? Może >epiejby było z tym poczekać, aż zagospodarujemy wreszcie Ziem ie Odzyskane?

Piszę, ale boję się, żeby nie był to groch o ścianę. No, bo bez „C o ty ­ dzień powieść“ , to jakoś może z tru ­ dem jeszcze i dałoby się, ale bez

„M o d y “ i „F ilm u “ ? Coś niesłychane­

go, co tym redaktorom ju ż nie za­

chciewa się!... E. P.

(3)

NIEMCY 1947

S T A N O W IS K O U . S. A . Z dniem 15 marca br, naczelne dowództwo am erykańskich wojsk okupacyjnych w Niemczech i za­

razem stanowisko gubernatora am erykańskiej strefy okupacyjnej obejmie generał M ac C lay na miej­

sce gen. M ac N arney. W Berlinie odbyła się konferencja prasowa dla dziennikarzy, w któ rej w zięli u- dział także przedstawiciele prasy niemieckiej.

Na pytanie, k to ze strony nie­

m ieckiej podpisze przyszły tra k ta t pokojowy, odpowiedział doradca polityczny gubernatora am erykań­

skiego amb. M urphy, że kwestia ta nie jest jeszcze zadecydowana.

M urphy podkreślił, że bez względu na zagadniem y kto podpisze tra k ­ tat, musi on być podpisany bezw a­

runkowo przez przyszły demo­

kratyczny rząd niem iecki. P rzed­

stawiciele N iem iec nie zostaną do­

puszczeni do narad nad traktatem pokojowym, nie jest jednak rze­

czą wykluczoną, że w sprawie pewnych problem ów zostaną oni wysłuchani. Form alne rozmowy z p olitykam i niem ieckim i nie od­

b yły się dotychczas. W prywatnych natomiast wynurzeniach wyrażano ze strony niem ieckiej obawy, że przyszły dem okratyczny rząd nie­

m iecki może być podobnie jak swego czasu rząd republiki w ei­

marskiej obciążony ciężarem tw a r­

dych w arunków pokojowych. M o ­ żemy ty lk o przypuszczać oświadczył M urphy — że Niemcy będą m iały do tego czasu sposo­

bność w ybrać sobie według zasad demokratycznych własny rząd i to ta k i, k tó ry będzie w możności wziąć na siebie międzynarodowe zobowiązania prawne.

G en erał C lay zakom unikow ał, że am erykański zarząd wojskowy dąży do silnego zainteresowania kap itału zagranicznego niemiecką gospodarką jednakże w ramach skrupulatnej ko ntro li i jedynie pod w arunkiem , że przyniesie to k o ­ rzyść niem ieckiem u życiu gospo­

darczemu. N arazie rząd am ery­

kański zezw o lił na wyjazd 150 przemysłowców do Niemiec, k tó ­ rzy już dawniej posiadali k o ntakty handlowe z Niemcami.

T Y L K O C Z T E R Y P A R T IE W B E R L IN IE

Kom endantura aliancka wydała nowe zarządzenie, datowane 30 grudnia 1946 r., regulujące życie partyjne w B erlinie. W szystkie p artie, z w yjątkiem dopuszczo­

nych już czterech ugrupowań de­

mokratycznych (SFD, C D U , SED i LD P ) muszą natychmiast w strzy­

mać wszelką działalność. W p rzy­

szłości Kom endantura A lian cka będzie zatw ierd zała w yłącznie sta­

tu ty takich p artyj, któ re będą zgodne z zasadami dem okratycz­

nymi i będą dostatecznie odróż-

W ie c z n ie ta s a m a s p r a w a

P ro ce s n o ry m b e rs k i ro z c z a ro ­ w a ł nas. N ie b y ło w n im d la nas n icze g o now ego. W ie r z y liś m y je d ­ n a k , że sarn w y r o k będzie p e w n e ­ go ro d z a ju p o g ro m e m m o r a ln y m N ie m có w . B y ło w p ro s t p rz e c iw n ie B y liś m y p rz e k o n a n i, że w y r o k będzie d la nas p e łn ą s a ty s fa k c ją . I to się n ie sta ło . Z ty c h fa k tó w n a rz u c a ją się n a m d w a w n io s k i:

po p ie rw s z e — N ie m c y n ie m a ją w sobie p o c z u c ia te g o co sam i z r o b ili, a n i n ie z n a jd u ją w sobie m o r a ln e j a p ro b a ty w y r o k u n o ­ ry m b e rs k ie g o , po d ru g ie — ś w ia t a n g lo s a s k i n ie p o t r a f i ł w n ik n ą ć w is to tę n ie m ie c k ie j e k s te rm in a ­ c j i z czasów o s ta tn ie j w o jn y .

W N o ry m b e rd z e p o t r a f i li w s z y ­ s cy o s k a rż e n i p o w ie d z ie ć k r ó tk o

— „ n ie “ . W ię c e j — K e it e l, s to ją c p o d s z u b ie n ic ą ju ż , n ie t y le m y ­ ś la ł o s w o je j w in ie , ile o ty m , że p o łą c z y się ze s w o im i ż o łn ie rz a m i, to znaczy, że z g in ie j a k je g o ż o ł­

n ie rz e — „n a p o lu c h w a ły “ . J e ­ szcze w ię c e j — je d e n z n a jw ię k ­ szych ło tr ó w p o t r a f i ł z d o b y ć się na „b o h a te rs tw o “ i b y ć w ie s z a n y m z o k rz y k ie m : „ H e il H i t l e r “ n a u- stach.

O d czasu n o ry m b e rs k ie g o p r o ­ cesu p rz e ż y liś m y m n ó s tw o in n y c h - P o s ta w a o s k a rż o n y c h w e w s z y s t­

k ic h ty c h w y p a d k a c h b y ła z u p e ł­

n ie podobna. J e s t to w ię c n a p ra w ­ dę dow ód, że n ie p rz e k o n a n o ty m i p ro c e s a m i n ie m ie c k ie j duszy.

G d y p r z y p a tr z y m y się te j s p ra ­ w ie u nas w P olsce i — je s t n ie in a c z e j. G re is e r c z u ł się z u p e łn ie

n iały się od programu uznanych już stronnictw. W niosek o za ­ tw ierdzenie musi zaw ierać conaj- mniej 2000 podpisów, z których 400 musi pochodzić z każdego sektoru okupacyjnego Berlina.

L O R D B E V E R ID G E Z N O W U W N IE M C Z E C H Osławiony germanofil lo rd Be­

veridge udał się ponownie do N ie ­ miec, aby — ja k oświadczył przed wyjazdem z Londynu — dokładnie przestudiować stosunki niemiec­

k ie i przeprowadzić rozm owy z czołowym i przedstawicielam i N ie- miec. W strefie brytyjskiej p rze­

byw a znana socjalistka i ekono- mistka angielska B arbara W o o t- ton, odbywając konferencje z k ie ­ row nikam i niem ieckich organiza- cyj kobiecych. W Hamburgu W o otto n naradzała się z p rzy­

wódcami socjaldemokracji nie­

mieckiej.

N IE M IE C K A U N IA E U R O P E J S K A W strefie am erykańskiej powo­

łano do życia nową organizację

n ie w in n y m . O s k a rż e n i obecnie w p ro c e s ie w a rs z a w s k im , z F is c h e ­ re m i L e is te m n a czele, k r ó tk o o d p o w ia d a ją „ n ie “ l

Z p u n k tu w id z e n ia c z y s to oso­

b is te g o m oże się ta p o s ta w a w y ­ dać słu szn ą : — k a ż d y z o s k a rż o ­ n y c h m a p ra w o i chce ra to w a ć swe życie . P rz e c ie ż w obec n ie z b i­

ty c h d o w o d ó w je s t to w p ro s t bez­

sensowne. Z re s z tą — je ż e li lu d z ie c i z a jm o w a li ta k w y s o k ie s ta n o w i­

ska w h ie r a r c h ii h itle r o w s k ic h N ie m ie c , to s ta ło się to d la te g o , że k ie r o w a li się w s w y m ż y c iu k r y ­ te r ia m i s p o łe c z n y m i a n ie o so b i­

s ty m i, T o za d e c y d o w a ło o ic h k a ­ rie rz e . J e ś li w ię c dziś b ro n ią sie­

b ie — b ro n ią ty m s a m y m h it le ­ ry z m u .

T o n ie p rz y z n a w a n ie się z b ro d ­ n ia r z y do w in y je s t w p ro s t o b u ­ rz a ją c e i d o ty k a g łę b o k o n a szych uczuć. W ty m w ła ś n ie is to ta s p ra ­ w y — że n a d a l n ie m a m y z t y m i lu d ź m i żadnego u czu cio w e g o , d u ­ ch ow ego z w ią z a n ia . P rze cie ż c zło ­ w ie k o w i ta k n ie w ie le p o trz e b a do s a ty s fa k c ji. C h o d zi t y lk o o je d n o

— d o w ó d z ro z u m ie n ia tego co z ro ­ b i l i i p rz y z n a n ie się do w in y . I lu ż z n ic h m o g ło b y zejść z te g o ś w ia ­ ta w p o c z u c iu , że p o z o s ta w ia ją po sobie ż a l ja k o lu d z ie tr a g ic z n i.

T y m c z a s e m ic h z a tw a rd z ia ło ś ć i u p ó r w tr w a n iu w ty m co z ro ­ b i li , n iw e c z y n a w e t sens k a ry . W y ­ m ia r k a r y p rze cie ż n ie ty le m a za za d a n ie , a b y ty c h lu d z i p o z b a w ić ż y c ia , a le a b y w y r o k te n o d s tra ­ s z y ł in n y c h od p o p e łn ie n ia p o d o b ­

polityczną pod nazwą U n ii Euro­

pejskiej, któ rej celem jest k rze ­ w ienie idei „europejskiej wspólno­

ty narodów“ wśród Niemców.

C entralne biuro pod kierow n ic­

tw em członka chrześcijańskiej de­

m okracji C D U W ilh elm a H erm e­

sa znajduje się w Monachium (M ünchen-Gladbach). Prezydent U n ii W ilh e lm H eile podkreślił w w yw iadzie prasowym, że U n ia niem iecka naw iązała już ko n ta k t z podobnymi stowarzyszeniami w Szw ajcarii, Holandii, Belgii, Francji, A ng lii i A m e ry k i. Celem naszym jest — oświadczył H e ile

„przez niem ieckie państwo zw iązko w e do europejskiego zw iązku państw“. D rugi przew od­

niczący socjaldemokracji SPD za­

chodnich Niemiec W illi Knothe należy rów nież do zw olenników stworzenia Stanów Zjednoczo­

nych Europy. N a tę nową akcję niemiecką, popieraną przez A n - glosasów a zm ierzającą niedw u­

znacznie do stworzenia bloku prze- ciwsłowiańskiego, trzeba zwrócić specjalną uwagę.

n y c h p rz e s tę p s tw . A w ła ś n ie n a ­ ró d n ie m ie c k i n ie a p ro b u je m o ­ r a ln ie te g o w y m ia r u s p r a w ie d li­

w o ści. G d y b y ż o s k a rż o n y m n a ­ p ra w d ę c h o d z iło o d o b ro n a ro d u n ie m ie c k ie g o to — u ś w ia d o m iw ­ szy sobie w c a łe j p e łn i to , co się s ta ło — p o w in n i m ie ć in te re s w ty m , a b y n a ró d n ie m ie c k i u c h ro ­ n ić n a p rz y s z ło ś ć od ta k ie j w o jn y i ob e cn ych s k u tk ó w . P ro c e s y b y ­ ły b y i p o w in n y b y ć k u te m u n a j­

lepszą o k a z ją . O s k a rż e n i zawsze i w szędzie o d p o w ia d a ją „ n ie “ i „ n ie “ .

W ie r z y m y p rzećież, że p ro c e s y z b ro d n ia rz y n ie m ie c k ic h p o zo sta ­ w ią p ew ne ś la d y p s y c h ic z n e w n a ­ ro d z ie n ie m ie c k im . N ie m n ie j n ie u g r u n t u ją je d n a k w n a ro d z ie n ie ­ m ie c k im p e łn e g o p rz e k o n a n ia o w in ie .

N a rz u c a się w n io s e k , że w in te ­ re s ie n a ro d ó w , k tó re p o n io s ły n a j­

w ię ksze s tr a ty , je s t p iln o w a ć ja k n a jb a r d z ie j s u m ie n n ie a k c ji do­

k u m e n ta c y jn e j. T ą d ro g ą u d a się m oże le p ie j z a z n a jo m ić o p in ię n ie ­ m ie c k ą z p ra w d ą o s ta tn ie j w o jn y , im d a le j wczas od s tra s z n y c h d n i, im d a le j od e m o c jo n a ln e j p o s ta w y ta k je d n e j j a k i d r u g ie j s tro n y , ty m w ię c e j u m y s ły s k ło n n e będą do p o s z u k iw a n ia te j p ra w d y .

D la nas m a to p o d w ó jn e znaczę n ie : po p ie rw s z e , N ie m c y w p o ­ s z u k iw a n iu p r a w d y będą m u s ie li z e tk n ą ć się z d z ie ja m i e k s te r m i­

n a c ji, po d ru g ie , u d a się n a m w te n sposób p rz y s w o ić i u m y s ło - w o ś c i a n g lo s a s k ie j o n a ro d z ie n ie ­ m ie c k im . T e n d r u g i m o m e n t m a i d la nas w ie lk ie zn a cze n ie p o li­

ty c z n e — p o z w o li b o w ie m d o ko n a ć w o p in ii a n g lo s a s k ie j za sa d n icze j r e w iz ji w p o g lą d a c h n a n a ró d n ie ­ m ie c k i. J a k k o lw ie k w u m y s ła c h n a s z y c h u g r u n to w u je się p rz e k o ­ n a n ie , że je d y n ie naszą p ra c ą g o ­ sp o d a rczą w y z n a c z y m y sobie w ła ­ ś ciw e s ta n o w is k o w E u ro p ie , n ie ­ m n ie j n ie z m ie n i to o p in ii e u ro ­ p e js k ie j i ś w ia to w e j o N ie m c a c h . W ła ś n ie p ra c e z d z ie d z in y d o k u ­ m e n ta c ji p o w in n y p rz y s p ie ­ szyć proces s z u k a n ia p r a w d y o o s ta tn ie j w o jn ie . N ie sp o só b z a ło ­ żyć, że n a ró d n ie m ie c k i, k t ó r y w cze śn ie j c z y p ó ź n ie j w e jd z ie n a ­ p ra w d ę n a d ro g ę r e f le k s ji, n ie ze­

c h c ia ł u m o c n ić w duszach s w y c h p r a w d y o s ta tn ie j w o jn y . T e n m o ­ m e n t będzie d o p ie ro p o c z ą tk ie m p o n o w n e g o złą c z e n ia się n a ro d u n ie m ie c k ie g o w ż y c ie o g ó ln o lu d z ­ kie .

A ta k się w ła ś n ie n ie d o b rz e s k ła d a , że p ra c e d o k u m e n ta c y jn e u nas w P o lsce n ie r o z w in ę ły się j a k p o w in n y . Z w a ż m y ty lk o , że z w s z y s tk ic h k r a jó w e u ro p e js k ic h d o ś w ia d c z a liś m y n a jw ię c e j i n a j­

p o w a ż n ie js z e p o n ie ś liś m y też s tr a ­ ty . Jeszcze je d e n m o m e n t, na k t ó r y

n a le ż a ło b y z w ró c ić uw a g ę, to fa k t , że N ie m c y s p o śró d w s z y s tk ic h n a ­ ro d ó w w y b r a l i sobie w ła ś n ie n a ró d p o ls k i ja k o p rz e d m io t szcze­

g ó ln e g o u c z u c ia p o g a rd y i n ie n a ­ w iś c i. N ie m c y n ie t y lk o będą m u ­ s ie li sobie u ś w ia d o m ić w re s z c ie k lę s k ę p o lity c z n ą i m ilita r n ą , k o ­ nieczność p o g o d ze n ia się z p rz e ­ o b ra ż e n ia m i, ja k ie n a s tą p iły w E u ro p ie , a le i p r z y ję c ia do w ia d o ­ m o ś c i ta k n a p ra w d ę , że P o ls k a is tn ie je , i to w ła ś n ie w ty c h g r a n i­

cach, k tó r e u s t a liły się n a zawsze.

J e ś li c z y n n ik o d w e tu w N ie m ­ czech n ie będzie u m n ie js z o n y u - g ru n to w a n ie m się w N ie m cze ch ty c h p o d s ta w o w y c h p ra w d p o w o ­ je n n e g o ś w ia ta , tr u d n o u w ie rz y ć w p rz e m ia n y d u ch o w e n a ro d u n ie ­ m ie c k ie g o . S a m o d zieln o ść n a ro d u n ie m ie c k ie g o w te j d z ie d z in ie bę­

dzie w ła ś n ie fu n d a m e n ta ln y m w k ła d e m w p rz y s z ły p o rz ą d e k w e ­ w n ę trz n y E u ro p y . T o je s t is to tn e . P o m ija ją c w ię c z a g a d n ie n ia po­

lity c z n e sensu s tr ic to i s p ra w y g o ­ spodarcze, je s t z a d a n ie m p a ń s tw z w y c ię s k ic h a P o ls k i szczególnie, a b y w d z ie d z in ie s z u k a n ia p ra w d y 0 o s ta tn ie j w o jn ie w ło ż y ły w sze l­

k ie s ta ra n ia . Z a ró w n o c z y n n ik n a ­ u k o w y , a d m in is tr a c ja p o ls k a , ja k 1 p o ls k ie społeczeństw o, zw łaszcza zaś o rg a n iz a c je społeczne p o w in ­ n y czuć się zo b o w ią za n e do c ią g ­ łe j p ra c y w d z ie d z in ie d o k u m e n ta ­ c ji. K ie d y p rz e g lą d n ą ć p o w ie rz ­ c h o w n ie t y lk o do tych cza so w e o- s ią g n ię c ia d o k u m e n ta c ji za g r a n i­

cą, w id a ć z te g o że je s te ś m y w te j d z ie d z in ie d a le k o w ty le . A p rz e ­ cież m a m y w ię c e j do z ro b ie n ia , a n iż e li w s z y s tk ie in n e n a ro d y .

P o w o d z e n ie a k c ji d o k u m e n ta ­ c y jn e j n ie je s t zależne w y łą c z n ie od a d m in is t r a c ji p a ń s tw o w e j c zy G łó w n e j K o m is ji B a d a n ia Z b ro d ­ n i N ie m ie c k ic h . W y r a z w z a in te ­ re s o w a n iu się tą a k c ją dać p o w in ­ n o p rze d e w s z y s tk im z o rg a n iz o ­ w a n e , sp ołeczeństw o p o ls k ie . J a k do tych cza s, o rg a n iz a c je b. w ię ź ­ n ió w , s to w a rz y s z e n ia n ie p o d le g ło ­ ściow e, k o ła p o lity c z n e , o rg a n iz a ­ c je społeczne s w y m w k ła d e m n ie d a ły d o w o d u z a in te re s o w a n ia się d z ie ja m i naszej e k s te rm in a c ji.

D o p ie ro g d y w s z y s tk ie o ś ro d k i ż y c ia n a ro d o w e g o w ła s n ą p ra c ą p rz y c z y n ią się dq p o szerzenia i p o ­ g łę b ie n ia a k c ji d o k u m e n ta c y jn e j, b ę d z ie m y m o g li p o w ie d z ie ć , że s p e łn iliś m y s w ó j o b o w ią ze k.

R o z ła d o w a n ie m o ra ln e w ie c z n ie te j s a m e j s p ra w y , m ia n o w ic ie n ie ­ be zp iecze ń stw a n ie m ie c k ie g o , p o ­ z w o li p c h n ą ć n a p rz ó d , i to ta k n a ­ p ra w d ę , w s p ó łż y c ie i w s p ó łp ra c ę w s z y s tk ic h n a ro d ó w . D o p ie ro p e ł­

ne p oczucie p o k o ju i bezpieczeń­

s tw a s tw o rz y w ła ś c iw e w a r u n k i do ro z w o ju naszej p rz y s z ło ś c i.

EMS

5

— Tak-żeś mi to rada, Hanuś? — po swojemu spokojnie i powoli przemówił Marcin, obejmując ją ciepłym spojrze­

niem niebieskich oczu.

— Tak-em ci rada — odpowiedżjała szybko, impulsyw­

nie — jakby kogoś najbliższego zobaczyła.

— Każdego z Chojen tak rada widzę — dodała jednak po chwili rozsądnie.

Zaczęli spotykać się często i Hanka coraz bardziej przy­

wiązywała się do niego, coraz bardziej stawał się dla niej najbliższym i jedynym. Tak, że gdy Marcin po kilku mie­

siącach rozsądnie i poważnie zapytał:

— Lubisz mnie prawdziwie, Hanuś? Poszlabyś za mnie zamąż?

Mogła mu odpowiedzieć z równym rozsądkiem i powagą:

— Tak cię lubię, że gotowam iść za tobą na całe życie!

I tak się pobrali. Marcin zdobył już wcześniej małe mie­

szkanko na Starym Mieście: pokój o grubych na półtora

metra murach i kuchnię, do której wprawdzie nigdy słońce nie docierało, ale która za to miała przedziwne zakamarki, załamania ścian i sufitu, wnęki, alkowy i nisze. Urządzali sobie to swoje gniazdko powoli, ciesząc się wspólnie każ­

dym nowym stołkiem, każdą ozdobną szmatką, obrazkiem, garnuszkiem. Marcin zdobył już wcześniej własny w ar­

sztat, w którym wykonywał kowalskie i ślusarskie prace.

Roboty miał huk i zarabiał dobrze. A i Hanka początkowo, póki praca w domu zajmowała jej niewiele czasu, handlo­

wała jeszcze do spółki z ciotką. Mieszkanie wypełniało się więc szybko, stawało się coraz bardziej przytulne, wychu- chane, wystrojone.

A potem, gdy już wszystko było gotowe na jego przyję­

cie, zjawił się Jędruś. Małe, chude, brzydkie, niedołężne stworzenie, niezadowolone i krzyczące. I to — to brzydac- two z punktu, bez prób nawet obrony ze strony rodziców zawładnęło ich życiem. Ich planami, dążeniami, marzenia­

mi. Zawładnęło despotycznie, nie dopuszczając dyskusji, ani sprzeciwów.

Dla Jędrusia ziemia kręciła się dokoła słońca, dla Ję­

drusia zieleniła się trawa i drzewa, dla Jędrusia żyli, pra­

cowali, oddychali rodzice.

Na świecie była wojna, a w ich mieszkanku panował niczym niemącony pokój, kw itło ciche rodzinne szczęście.

Marcin poza swoim warsztatem miał tam jeszcze jakieś narady, zebrania, zbiórki, ale dla Hanki stanowiło ono cały świat, poza którym nic więcej nie widziała i nie wiedziała.

1 sierpnia 1944 roku w Warszawie wybuchło powstanie.

I cały Hanczyn świat zachwiał się w posadach.

Zachwiał się i runął w gruzy.

R o z d z i a ł III.

Kontakt korespondencyjny, nawiązany przez Marcina z Hanką, zerwał się znów, gdy oddzieliła ich od siebie linia posuwającego się frontu.

Hanka została we wsi prawie sama. Prócz niej sie­

działy, nie wychodząc prawie z domów, dwie czy trzy sta­

ruchy i Berta wiecznie pojękująca i postękująca, ale bez protestu wypełniająca wszystkie polecenia Hanki. Trzeba było zająć się energicznie całym gospodarstwem nie tylko swoim, ale zaopiekować się także opuszczonym przez in­

nych gospodarzy inwentarzem. Zgromadził się więc w podwórzu Albersów cały niemal drób wiejski. Do swo­

jej obory sprowadziła Hanka wszystkie krow y ze wsi, oprócz tych, którym i opiekowały się pozostałe staruchy

— Niemki. To samo zrobiła z prosiakami, czy owcami;

miała już nawet trzy psy łańcuchowe. Ze szczątków go­

spodarstw opuszczonych przez uciekających w popłochu Niemców, zgromadziła sobie wcale pokaźną gospodarkę, którą dzielić się mogła w przyszłości z innymi.

Nie znała się nigdy na polityce, ale biorąc rzeczy na zdrowy rozum, obmyślała sobie tak: „Niemcy uciekli i nigdy tu już nie wrócą. Ziemia ta należeć będzie do Pol­

ski. Przecież dawno jeszcze przed powstaniem Marcin, wracając ze swych tajnych zbiórek, opowiadał jej, że po zwycięstwie nad Niemcami granice Polski będą na Odrze i Nisie. A jeśli tu ma być polska ziemia, to im prędzej na niej zacznie się pracować, tym lepiej. I kto prędzej na ziemi tej osiądzie i pracować zacznie, tego ona będzie.

Pi osty więc obowiązek każe, skoro ktoś się na tej ziemi znalazł, siedzieć na niej i robić, jak dla siebie i u siebie.“

(ciąg dalszy nastąpi)

Cytaty

Powiązane dokumenty

do Punktu Etapowego PUR-u na D w orcu zgłosiły się dzieci ze szkoły powszechnej w Poznaniu na Dębcu z darami dla re patriantów. Zgłoszenia uprasza się

nym miastem, rządzili tam jednak Francuzi, zwłaszcza, że Napoleon doceniał znaczenie Gdańska mawiając: „Gdańsk jest kluczem wszystkiego.“ Załoga miasta składała

Sprawa Józefa Pęczka wskazuje, że pod ty m względem sytu ­ acja Polaków uległa jednak pewnej... B iu ­ ra te nie sprawdzają tożsamości

bli na Pomorzu Zachodnim znajduje się wiele półfabrykatów, które można będzie zbyć w województwach

Powoli, coraz częściej, najpierw tylko fragmentarycznie, potem coraz więcej zajmował w nich miejsca Marcin.. Co się stało

jennymi o pokój w świecie, że budować będzie głęboką przyjaźń z Narodami Związku Radzieckiego i innymi narodami demokracji ludowej, że opierać się będzie

Wojciecha pod Zarządem Państwowym w

Do Polskiego Związku Zachodniego w Poznaniu zgłosiła się delegacja Polskiego Kom itetu w Niemczech z siedzibą w Ber­. linie w osobach dra Brunona