• Nie Znaleziono Wyników

Zachwycałem się robotą mechaników, maszynistów - Ryszard Nowicki - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zachwycałem się robotą mechaników, maszynistów - Ryszard Nowicki - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

RYSZARD NOWICKI

ur. 1933; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, Zamość, PRL

Słowa kluczowe "Życie lubelskie", reportaż prasowy, prasa lubelska

Zachwycałem się robotą mechaników, maszynistów

„Życie Lubelskie” to była sympatyczna mutacja „Życia Warszawy”. W latach 50'/51' prasa, partyjna zwłaszcza, lansowała modę na korespondentów robotniczo – chłopskich. Ten pomysł nie podobał się „Życiu Warszawy”, a więc i „Życiu Lubelskiemu”, które to redakcje nie chciały mieć korespondentów robotniczo – chłopskich. Ja natomiast odczuwałem potrzebę pokazania tego, co potrafię. W Zamościu mieszkałem niedaleko dworca kolejowego, w kolejowym budynku. Obok tego budynku mieściła się parowozownia, w niezbyt odległym miejscu, do której to parowozowni chodziłem i zachwycałem się robotą mechaników, maszynistów, no i samymi lokomotywami. Dzięki tym znajomościom udało mi się załatwić taką podróż parowozem z Zamościa, już nie pamiętam do jakiej stacji. I potem wróciłem pociągiem, napisałem reportaż do „Życia Lubelskiego” z tej jazdy parowozem.

Pierwszy reportaż w życiu. Otrzymałem od „Życia Lubelskiego” list, w którym napisano mi, że reportaż jest stanowczo za długi, ale tak napisany, że nie da się skrócić. Natomiast to była jedna kolumna mutowana wtedy, w tym „Życiu Lubelskim”.

Rzeczywiście miejsca było mało i no „Życie Lubelskie” bazowało na informacjach, nie na reportażach. (Zwłaszcza jak ktoś sądził, że to jest reportaż prawie literacki. Ja to wtedy tak myślałem). [Informacje] miejskie - co się stało, co się zawaliło, co się buduje, co zarządzono w mieście. No, takie, typowa informacja miejska, oraz z Lublina, oraz z Zamościa i Chełma. Te ośrodki miejskie były jakoś szczególnie uhonorowane. Otrzymałem więc z „Życia Lubelskiego” list z taką, no propozycją, żebym pisał informacje z uwagami na jakie pytania informacja powinna odpowiadać.

Była to pierwsza lekcja dziennikarstwa, i ja zacząłem pisać. Jako uczeń ostatniej klasy szkoły średniej. O dziwo te informacje zaczęły się ukazywać w „Życiu Lubelskim”; co pewien czas, tak jak pisałem. I przyjechał do Zamościa do mnie, przedstawiciel redakcji – pan Ryszard Wnuk, dziennikarz z tego „Życia Lubelskiego” z propozycją, żebym ja współpracował z redakcją, ale nie jako korespondent robotniczo

(2)

– chłopski, tylko jako przedstawiciel terenowy. Był to chyba pomysł kierownictwa

„Życia Lubelskiego”. Chyba z wierszówki załatwili mi pierwszą pensję.

[Wydrukowane] to było na jakimś świstku papieru, który podpisałem. Pamiętam, zacz[ą]łem otrzymywać pierwsze pieniądze zarobione w ten sposób w wysokości 840 złotych. To było niewiele jak na owe czasy. I jak skończyłem t[ę] szkołę, znalazłem się w Lublinie, poszedłem do redakcji i zaproponowano mi, żebym dalej współpracował, warunków nie mogą mi polepszyć, ale potraktowano mnie jako dziennikarza „Życia Lubelskiego”. No i zaczęła się lekcja dziennikarstwa.

Data i miejsce nagrania 2014-02-24, Olsztyn

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Transkrypcja Kamil Mączka

Redakcja Marek Nawratowicz

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

[W] Lubelskiej Spółdzielni Wydawniczej, [redaktorem] był pan Ryszard Dunin i do momentu, kiedy ja byłem pracownikiem „Kuriera” on pozostawał prezesem Lubelskiej

Na początku [„Kurier”] miał cztery kolumny dużego formatu w dni powszednie, a w sobotę..., to jeszcze nie była wkładka.. Cztery plus

Było ambicją redakcji, żeby znajdowały się w każdym numerze informacje z wydarzeń, które miały miejsce rano, przed południem.. Otóż wyznaczano dyżury reporterów, którzy

To był taki jeden przypadek, ale oszczędzaliśmy się jeśli chodzi o kabaret, żeby nie pić alkoholu, nie używać, żeby to wszystko było sympatyczne.. Czasem tak,

Przychodziła pani Barbara Kostrzewska, która wtedy pełniła funkcję dyrektora artystycznego Teatru Muzycznego.. Wielka aktorka o

Jeśli działo się coś ciekawego telefonistki dzwoniły do nas i mówiły: „Proszę pana, dzisiaj o godzinie tej i tej w Jaszczowie zdarzyła się katastrofa kolejowa i rannych

Opowiadał mi żyjący jeszcze z tej rodziny – Stefan Przesmycki, że po wojnie bank, to wtedy chyba się nazywało jeszcze Komunalna Kasa Oszczędności, wystąpił do nich o

Tworzono legendy na ten temat, że było pijaństwo, że ktoś tam się przewrócił, że kogoś trzeba było wynosić, ale ja nie byłem świadkiem takich zdarzeń. Nie