1 9 ( n % )
nr hb
Bosego Grobu,
B ocznik; X.
1- liw ic e
1876. Zeszyt M 16.
w Czerwcu.
'ia członków towarzystwa w Q-örnyra S zlązkn)
Tresó: Doniesieuia o Domu Jrzytulku, Domu sióstr św.
Józefa Album i pamiątkach z Egiptu. — Opis pobytu i ceremonii w Betleem w czasie świąt Bożego Narodzenia 1875 r. przez O. Eranciszkana Władysława.
Szanow nych członków T o w arz y stw a p ro sim y
■ iżenie nie zapom inać n a ‘spraw ę polskiego domu p rz y tu łk u . J a k z zeszłego zeszy tu wiadomo, ks.
J u k u n d y n B ielak w ystaw ić zam ierza w Jerozo- Itmie dom p rzy tu łk u dla pielgrzym ów polskich, k tó ry oraz mo, i n a ązpital służyć. T a budow la Koniecznie potrzebna, bo z czterech szpitali znaj- s -jących się w . Je ru z a le m tylko jeden katolicki kosztem B rancyi u trzym any, a z k tó ry ch piel- : zym chorujący po 7 lub 8 dniach musi wy-
D oniesienia różne.
— 350 —
chodzić, czy odzyskał zdrow ie lub nie. P o w y
staw ieniu domu p rz y tu łk u m ożnaby w takow ym zdrow ych i chorych pomieścić i nie trz e h ab y im się tu łać po stancyach pom iędzy T u rk am i, Ż y d a mi, E ossyanam i itd., k tó rz y nie ciei'pią k a to li
ków. P rzypom inam y do tego, że dobrodziejow ie k o rz y s ta ją z ofiar M szy św iętych, któ re się co
dziennie za dobroczyńców w Ziem i świętej od
p raw iają. N adesłano do tąd n astępujące jałm u żn y
n a ten cel: M k. P f.
przez W . S trzelce, B ytom ,
R u d ę , K o ste n th a l . . 82 — 90.
„ L i s e k 2 58 — 55.
„ Bytom . . . 6 — 50.
„ K o sten th al . . . . 19 — 50.
„ W ielkie S trzelce, G ło
gówek, R u d ę , K o m
prachcice . . . . 46 — „ 4 1 3 — 45.
z a co serdecznie: B ó g z a p ł a ć ! — N a p o cząt
k u bieżącego ro k u zgłosił się Ojciec W ła d y sław pokorną prośbą do dobroczynnych osób o w sp a r
cie Jerozolim skiego domu sióstr św. Jó z efa . T e siostry gorliwie p ra c u ją około pielgrzym ow ania chorych i utx-zymują szkołę dla dziew cząt szcze
gólnie dziew cząt ubogich. Z a k ła d Józefinek bardzo ubogi, więc ks. W ła d y sław prosi o wspo
możenie. Oprócz- pieniędzy z w dzięcznością b ęd ą p rzy jęte: odzież, bielizna, obuwie, sukno, płótno, p erkale, słowem w szystko co kto da. J a łm u ż n y dla tego k la sz to ru posłać m ożna do Z a b rz a pod A dresem : H e rrn K a p la n Oolka in Z ab rze O /S .—■
— 351 —
Pi'siy obracłiow aniu ceny „A lbum Ziemi, św ."
to je s t k sią ż k i obrazów , p rze d staw ia jąc y c h n a j
w ażniejsze m iejscowości w Z iem iśw . zaszłao m y łk a, cena bowiem k siążek za nisko podana. K a s a T o w arzy stw a z tej k sią ż k i nie m a mieć ż a d n e go z y sk u ; żeby zaś stra ty nie ponosiła zm uszeni jesteśm y cenę k sią ż k i podwyższyć. Cena jed n e
go w iększego album w ynosiła 14 czeskich, m niej
szego zaś 4 czeskie. U p raszam y więc w sz y st
kich, co odebrali w iększy album , żeby tam gdzie tak o w y kupili, dopłacili jeszcze 35 feników, z a ś ci, k tó rz y sobie m ały album w raz zapisem kupili, dopłacili 10 fen. Z resz tą owe piękne i b a rd z o tanie album jeszcze są do nabycia. —
D la członków znowu p rzy b y ły p a m ią tk i przez ks. W ład y sław a z E g ip tu nadesłane, gdzie z powodu św ięta Jó z e fa św. przez parę ty g o d n i baw ił. S ą to : piękne m uszle z brzegów c zer
wonego m orza, w oda z tego m orza n a tern m iej
scu czerpana, gdzie Izraelici cudownem sposo
bem przeprow adzeni zostali, w oda z źródła N ajśw . fam ilii, korale, rozm aite kam ienie i nasien ia drzew egipskich itd., k tó re ju ż są rozesłane.
— 352 —
O P I S
POBYTU I CEREMONII W BETLEEM W CZASIE ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA 1875 R.
Przes szlązkihgo O. FranciszJcana Władysława.
B e t l e e m , w wigilię Bożego Narodzenia 1875 rok.
Moi koch an i Szlązcy ziom kow ie.
J a k zapewne myśleliście i ja k w skazuje wam d a ta niniejszego listu, udałem się na św ięta Bożego N arodzenia do B etleem , aby być obecnym w tein sław nem miejscu podczas najw eselszej uroczystości chrzęście ńskiej. Żeby zaś znaleść gościnę w k la sztorze miejscowym, uprzedzając księży pielgrzymów ja c y tu przybyć mogą, za pozwoleniem ojca kustosza Z iem i św iętej już we w torek d. 21 g ru d n ia do B et
leem przybyłem . Ja k o ż zostałem tam pomieszczony w nowym budynku, ja k i przed dwom a ła ty Ojcowie staraniem i nakładem w ielkim postaw ili, powiększając tym sposobem daw ny szczupły k la sz to r o dw a sk rz y dła. Począw szy od 1860 roku, kiedy pierw szy ra z Myłem w Ziemi św iętej i w tedy już ra z naw iedziłem to drogie sercu chrześciańskiem u miejsce, obecnie przychodzę tu poraź szósty, bowiem podczas tego
rocznego tylko pobytu miałem to szczęście byc tu pięć razy. P am iętając na podróż N ajśw iętszej R o dziny i korzystając z pięknej cieplej pogody, życzy
łem sobie odbyć pielgrzym kę piechotą, dwie godziny drogi z Jeru zalem do B etleem ; lecz inaczej się stało, bowiem ju ż poprzedniego poniedziałku naw iedził mię ks. kanonik Belloni, znany wam dobrze z zeszytów to w arzy stw a Bożego Grobu, gdy do Jerozolim y przy
b y ł w spraw ie swojej szkoły, i w śród rozmowy za
p y ta ł kiedy ja w ybieram się do B etleem ? Pójdę ju tro , odpowiedziałem. A żadną m iarą odpowiedział
— 353 —
zacny ksiądz, przyślę cliłopezynę z osiołkiem i ojciec przyjedzie do Betleem. W ym aw iałem się ja k n aj
szczerzej nic nie pomogło, ze strony ks. B e llo n ib y ła życzliwość wdzięczna, a z mojej strony chęć szczera odbycia miłej drogi z jakim kolw iek utrudzeniem , przemogło naleganie i zgodziłem się na jego p rze
łożenie. J a k o ż dokładnie według zapowiedzenia przy
było we w torek d. 21go po południu aż dwóch chłop
ców z osiodłanym osiołkiem do klasztoru naszego w Jerozolim ie. M iałem zam iar tą ra zą odwiedzić ta k ż e konsula austryackiego, k tó ry nad drogą z Jeru zalem do Betleem wiodącą staw ia piękne budynki na z a k u pionym gruncie dla pom ieszczenia szpitala dla chorych pielgrzym ów . J u ż w iele razy przechodziłem około ty ch budowli gdzie też i sam konsul mieszka, lecz nigdy jeszcze nie oglądałem onych. a konsul h ra b ia K aboga, człek zacny, pobożny zakonnik świętego J a n a R ycerskiego zgrom adzenia, znając mnie ju ż może z kościoła, kilk a razy daw ał mi do wiadomości, iż mu dziwno, czemu zakonnik po niem iecku m ów iący nie odwiedzi niemca, kiedy dom jego mija. — T ym czasem, kiedy się z onem zam iarem do drogi zbieram , nadszedł do mojej celki młody ks. Szw arcer, znajo
my już konsulowi, i wnet przyszło mi k o rzy stać z odwiedzin. K s. S chw arcer je s t jednym z tych, którym tam tejsze praw o nowe broni pracow ać dla ojczystego kościoła; wyświęcony 1874 r.- aa k ap łań stwo, gdy żadnego w S zlązku, ani w całej m onarchii niem ieckiej m iejsca przy kościele jako w ik ary u sz źnaleść nie mógł, przybył tu w ta k ie dalekie stro n y oddać swą poczciwą p racę ludom obcego plemienia.
Ja k o ż znalazł pomieszczenie w szkole, ja k ą , tu k s.
B atisbone niedaw no tak że dla chłopców założył i na
ucza młode A ra b ięta wszystkiego, co czyni człow ie
k a miłem B ogu i pożytecznym bliźniemu. — P o trz e bując "więc mieć kogo ktoby mię w dom konsula austryackiego w prow adził, proszę ks. S zw arcem czy- by zechciał w yśw iadczyć mi tę przysługę i udać się
— 354 —
ze mną w drogę,, na co chętnie przystał. P oszedł tedy mój tow arzysz do domu i za chw ilę wróciwszy n a swoim wierzchowcem oślaku gotów stanął do dro
g i. Ruszyliśm y tedy około d rugiej godziny przy ślicznej pogodzie i ciepłem słońcu w drogę ku Bet- leem . D roga za bram ą Jaffejską wychodzi ze skał,, n a których pobudowana je st Jerozolim a i skręca ku południu w lewo gdzie poczynają się pola orne. N ie s ą to role ta k ie ja k w rów ninach dobrze znane pola szlązakom , ale tu kam ieni je st więcej niż ziemi &
pole orać trz e b a chodząc z góry i pod górę. T u w zimie właśnie je st czas up raw y i siewu a na wio
snę żniwo byw a. T eraz jedne zasiew y już się zielenieją, inne wchodzą a resztę pola ledwo te ra z t u posiewają i w net ziarno posiane m aleńkiem r a diem w orują, zostaw iając nie włóczone żeby woda deszczowa nie zbiegała z góry gw ałtow nie gdyż i ro la potrzebuje wilgoci i g ru n t gliniasty łatw o z wodą spływ a psując ziarno. — Około trzeciej go
dziny stanęliśm y przed budynkam i onego konsula au- stryackiego. J e s t to na wzgórzu p rzestrzeń duża ziemi, opasana porządnem rnurem i urządzona ko
sztownie ja k i młody ogrób zasadzony drzewam i ńgowemi, oliwnemi i winną latoroślą. Tu nie je st drobnostka założenie ogrodu, bowiem ziemię z w ielką p ra c ą a nie m ałym nakładem trz e b a urów nać n a skałach i podeprzeć mitrami żeby się nie osuw ała, zaś co najtrudniejsze, należy ta k wiele zebrać zimą wody dyszczowej do w ielkich piwnic w skałach w y
kutych albo murowanych, żeby tą wodą polewać ogród przez cześć miesięcy w ielkich upałów, kiedy deszcz zupełnie padać przestaje a słońce niszczy w szelkie rośliny i tra w y dziko rosnące. *) N a pod
wórzu przed m ieszkaniem konsula n ap a d ła nas g ro
*) W edług ostatniego listu ks. Władysława cały mie
siąc maj nadzwyczaj był obfity w deszcz i grzmoty, co w wsebo- dnidi krajach wielkie urodzaje rokuje.
— 355 —
m ada psów różnego gatunku, bowiem gospodarz lubi ta k ie osobliwości, dalej przechadzały się dwie papu
g i; m urzyn służący nadszedł ze stajni, ten oślaki od n as odebrał, psy uspokoił a w net nadszedł też i k a m erdyner niemiec, k tó ry zap ytany czy je st p an w domu, odrzekł! iż je st i poszedł mu oświadczyć n a sze przybycie. K onsul h ra b ia K aboga, człek średnich ła t, okazałej pańskiej postaci z brodą nieco siwie
jącą, p rzy jął mię serdeczną wym ówką, czemu ta k obojętnie dom jego mijam, tyle ra zy przechodząc,
„przecież nie jestem ludożercą a chociaż A ustryak i P ru s a k są to sobie te ra z niby obci, ale oba niemey a do tego w stronie ta k dalekiej, powinni o sobie wzajemnie pam iętać.“ W n e t podano zw ykły w tu tejszym k ra ju poczęstunek złożony z kaw y czarnej z kieliszkiem aniżowego lik ie ru i poczęła się zwy
k ła pogadanka o rozm aitych spraw ach tutejszych i trw a ła przeszło godzinę. W reszcie trz e b a było przyśpieszać w yjazd a tym czasem jeszcze należało obejrzeć one budowle dla miłości P a n a B o g a i b liź
niego wielkiem kosztem wzniesione.
H ra b ia K aboga jak o zakonnik R ycerz św ięty J a n a Jerozolim skiego zaprzysiągłszy trw a n ie w bez- żeństAvie, a m ajątek swój uw ażając za w łasność Z a konu i biedaków , którym zakon służyć obowiązany, m a chęć oddać swoją własność n a m iłosierne uczynki bez krzyw dy niczyjej gdyż rodziny w łasnej nie ma.
Od trzech la t już tu budując, tedy dom samego w łaściciela już skończony, okazały i sposobem klasz- tornem pobudowany w celu pomieszczenia takiej liczby rycerzy i b ra ci, ja k a będzie potrzebną dla obsługi szpitala. Mówił H ra b ia iż ta k ż e chętnie przyjm uje k ilku młodych ludzi ale zdolnych do prac ja k ie ich w zakładzie czekają, a mianowicie dobrych ogrodników i nadzorców dla chorych, bowiem w szelka słu żb a ja k a w klasztorze męzkim, musi być powie
rzona mężczyznom. W koło tego domu rycerskiego ju ż zielenią się drzew a, krzew y i k w iaty z dalekich.
— 356 —
krajów sprowadzone; P a n H ra b ia sam jest budow ni
czym i dozorcą robót, sam wszystko wym yślił, sam w yrysow ał i sam pilnuje ażeby to wykończone zosta
ło wedle jego pomysłu. Ja k o ż skończono też już dom przeznaczony n a szpital o czterech salach dla chorych z kuchnią, p ra ln ią , a p te k ą ; obecnie jeszcze próżne bo niedawno m urow anie ukończono. N a p rz e ciw szpitala wznoszą arabscy m ularze i kam ieniarze śliczny choć nie w ielki kościół, w takim sposobie sta w ia n y ja k nasze sta re Szlązkie kościoły, k tó re zowią gotyckiem i. U w ażacie moi czytelnicy iż z po
czątku mówiłem o zasiew ach, te ra z o k w iatach wspo
m inam i robocie m ularskiej, a przecież to koniec m iesiąca grudnia! T ak je st w tym kraju! jeźli w ia tr z zachodu nie przyniesie słoty zimnej albo i tro ch ę śniegu, zimy być nie może gdyż słońce wyżej tu się widzi niż u nas i m rozu nigdy, nie dopuszcza przez całą zimę a śnieg jeśli przyjdzie to ta k i ja k u nas w kw ietniu, poleży naw et dzień ale wnet topnieje i tylko wodę pom naża w schow aniach onych, kędy zbierają^ takow ą a ludzi darzy niezm iernem błotem, nim słońce tę psotę uporządkuje. — K ościół tedy wzniesiony ju ż je st aż pod sklepienie, a będzie to wszystko tylko przypomnieniem i powtórzeniem s ta rodawnych czasów, bowiem w całej P alesty n ie a oso
bliwie też w okolicach tak ieg o sław nego m iasta ja k Jeruzalem , były przeróżne budowle: jakoż i tu kopiąc fundam enta, znaleziono ilość niezm ierną kam ieni i m arm urów naw et w tak ich okazach ja k ie w górach miejscowych nie łam ią się, więc były sprow adzone z Europy, a budowie, o k tórych wiedzieć niem ożna coby znaczyły, były to daw niej budowle ja k ie ś b a r
dzo kosztowne.
T edy już zobaczyliśmy w szystko a pożegnawszy łaskaw ego H rabiego, mój tow arzysz odjechał nazad do Jeru zalem a ja dalej w drogę do B etleem z dwo
ma chłopcami. —- N ależało księdzu Belloni oddać osiołka i podziękować za te u łatw ienie podróży, ja
koż stanęliśm y przed domem przeznaczonym na p rz y tu łe k sierotom, k tó re ks. B elloni po ojcowsku p rz y g a rn ą ł pod swoję opiekę a w ydzierając ich od u drę - czyń nędzy, chroni tem sposobem, od w ystępku, zaś n au k ą i rzem iosłem bogacąc, daje im szczęście na całe życie a społeczności ludzkiej pożytecznych oby
w a te li. Niepowiodlo się pow itanie, bowiem szano
w ny ksiądz i jego w szystkie m alcy poszli n a za k o ń czenie now enny do kaplicy domu S ió str św. Jó ze fa;
ted y podziękowawszy moim młodziuchnym przew odni
kom udałem się do k laszto ru naszego, k ęd y p rz y ję ty m ile przez O jca P rezy d en ta, w łaśnie n a A niół P a ń sk i trafiłem , jakoby na szczęśliw ą godzinę do tego m iejsca św iętego, kędy zapow iedziane w N a z a re c ie przez A nioła Słowo wcielone, tu w ludzkiej postaci się narodziło, i którego cudu wspomnienie doroczne w net obchodzić będziemy. G odzina była w pół do szóstej a tu jeszcze nie zupełnie ciemno, kiedy w y tam już od półtory godziny p rz y świecy s ie d z ic ie ; ale latem zato dzień tu bywa, krótszy, a w szystko w edług tego podniesienia słońca nad ziemią, k tó re tu prostopadle św ieci.
Pom ieszczenie dostałem w pokoju obszernym, p ię knym , przygotow anym n a trz e c h p o dróżnych.' B u dowle tym w k ra ju gdzie niem a zupełnie lasu, s ta w iają się z kam ienia, w szy stk ie są sklepione i po sadzki m ają kam ienne, co w chłodne wieczory p rzy k ro ść czyni nogom siedzących ludzi, gdyż ziębną n ad e r łatw o . D eski sprowadzone morzem do Jaffy z E uro p y , a do Jerozolim y n a w ielbłądach przyniesione, bardzo są drogie, więc używ ają się ty lk o na okna, drzw i i sp rz ę ty . T a k ie te ż i onych sprzętów , ubóstw o w pokojach; w moim np. jeden stół, trz y sto łk i łykiem s ita k u wyplecione i szafa w m urze, a trz y łó żk a ca łkiem nie po w aszem u : 1 na dwóch żelaznych ko
zio łk ac h leżą tfż y deski starannie pomalowane olejno, n a tym siennik w ypchany- liśćm i kukurydzy i dw a p rześcieradła, k o łd ra z d erk i w ełnianej i m ała p o
— 358 •— -
duszka w ypchana w ełną kozią.; z pierza nic tu nie używ ają; kozy bowiem tutejsze strzy g ą dla zyskania pięknej długiej sierci m iękkiej, takow ą przędą, z niej tk a ją sobie m atery ał na odzież. B ozglądam się po m ieszkaniu i piszę to do was, bowiem pielgrzym ów jeszcze dziś nie ma w iele i w m ieszkaniu dla trzech przygotow anem jestem sam jeden. P a trz ę też ciekaw ie z okna pierw szego p iętra i je s t n a co spojrzeć. K lasz to r z tej strony zwrócony je s t k u wschodowi, tedy zaraz przy ścianie poczynają się ogrody drzew oliwnych, figo
wych i w ina; ziem ia je st w części p ra cą lu d zk ą, w znaczniejszej części już wolą Opatrzności ułożona w łago- dne spadki podparte kam iennemi progam i lub murem .
D rzew a oliwne nie tra c ą tu liścia n a ziemię, rów nież zielono trzy m ają się z drzew w ięk szy ch ; drzewo dające strąc zk i zw ane u nas chlebem św ię
tojańskim , dalej zielony byw a lau r, a z ig la sty c h ; sosna cedrowa i cyprys. T a k ż e zielenią się tra w y i drobne krzew y pachnące, ja k to np. rozm aryn, m a
cierzanka i inne; zaś bez liści są w zim ie: g ra n a to w e drzewo i figowe a tak że owocowe drzew a znane u nas i krzew winorośli. Po za ogrodami już w śród ornych pól n ależ ący c h 'd o m ieszczan i k la sz to ru g r e ckiego, w idać m ałe pole, na którem nocowali P a s te rze wtedy, k ied y Aniołów zw iastujących N arodzenie P an a Je z u sa u jrzeli; dalej znowu w zgórzyste role kończy w yniosła góra, z której w idać morze M a rtw e ja k powiadają, zaś na końcu obrazu ja k i w zrokiem obejmuję, sinieje pasmo gór w ysokich w P a le sty n ie po lewym brzegu Jo rd a n u i za M atrw em morzem leżących.
J e s t jednak prócz tego pięknego i bardzo ob- sżernego widoku, co innego do w idzenia; oto to, po co tu przychodzimy do Betleem , ona uświęcona s ta jenka, w której b y n Boży na ten św iat zstąpił. T edy poszedłem tam ofiarować różaniec za W as moi ziom kowie, któ rzy tego szczęścia sam i mieć nie możecie;
wymodliwszy się należycie począłem po kolacyi ju ż
— 359 —
i za powrotem do celi czytać gazetę katolicką szlązką z dni ostatnich listopada, takow ą rodzice nadesłali księdzu Szw arcerow i, k tó ry to z grzeczności mi był' podał na drodze do B etłeem ; a czytam po raz pier
wszy od mego tu do Ziem i św. przybycia gazetę takow ą, aby się też coś ra z dowiedzieć trochę co się dzieje w ojczyźnie. J u ż zapomnieliście tam o takich stary ch now inach, ja k ie w yczytuję w onych a rk u sz a c h ; ale cóż kiedy zasm uca zam iast cieszyć, ja k cieszyć . powinna w stronach dalekich wieść z rodzinnej zie
mi. W reszcie chłód przenikliw y czuć się dający w mieszkaniu, zapędza do spoczynku; a byw a tu chłód tym bardziej nieznośny, gdy w słońcu czuje się gorąco ta k znaczne, iż w ym aga osłonienia się parasolem,, a w cień zaszedłszy znajduje się ledwo 8 stopni ciepła, zaś nocą schodzi ciepło do dwóch stopni a wilgoć obfita chłodzi odzież i tym sposobem ciało ziębi. — N astępnego dnia we środę 22. odprawiwszy o godzinie czw artej Mszę w Grocie Ż łóbka św. po
szedłem po południu odwiedzić księdza Belloni i po
w itać jednego z ty ch trzech Szlązaków, k tó rz y tu przybyli pracow ać dla Boskiej chw ały. U księdza w jego zakładzie, ta k ż e w k lasztorze naszym i w 'm ieście po w szystkich domach katolickich zajęci są ludzie bieleniem, myciem, strojeniem na dni św iąte
czne. — W e czw artek po południu przybyw ać po
czynało więcej pielgrzymów i m ieszkania zapełniają się; szukając dla siebie tow arzyszy, dowiaduję się o przybyłych znajomych, jeden jest z F u ld y k lery k zgrom adzenia naszego, m ieszkający po zam knięciu ich niemieckiego klaszto ru tu w klasztorze naszym u św. J a n a w górach, gdzie młodzież zakonna po
b ie ra naukę; drugi tow arzysz je st P olak, zakonnik"
św . B enedykta ze zgrom adzenia K am edułów , znajo
my mi już z Jerozolim y, kędy przybył jak o pielgrzym dla uczczenia miejsc św iętych. J u ż tedy w szystkie trzy m iejsca w mem pokoju zapełnione, i niech P a n Je z u s będzie tam , kędy trzech zeszło się w Im ię
— 360 —
■Jego! — Tylko też ci pielgrzym i, któ rzy pospieszyli przed połudriiem przybyć, zyskali n a pośpiechu, bo
wiem od południa począł deszcz padać i dzień za
smucił wróżąc źle na dni św iąteczne. N iebyło lepszej roboty ja k tylko pam iętając na to, że później n atło k nic widzieć nie pozwoli, pójść do św iętej stajenki i zrysow ać dokładnie takow ą. Jak o ż mam póryśo- wane miejsce-ono radosne ta k , zaś porysowane, ro z
m aicie żeby ja k można dokładnie okazać praw dziw y takow ego widok.
E an e k piątkowy, dzień W ig ilii Bożego N a ro dzenia, począł się ta k ja k tylko dobroć B oża umie cieszyć ludzi. Słońce -wystąpiło w okazałym blasku na w idokrąg niebieski, ta k czysty ja k w najpiękniejszy dzień majowy. Mszę św. o godzinie ósmej odpra
wiłem znowu w św. G rocie, kędy mogą katolicy ty lk o dwie codzień Msze odpraw ić, jednę o czw artej, a drugą o ósmej, bowiem resztę,czasu zajm uje n a b o żeństw o greckie i orm ańskie. Że zaś w dzień sam św iąteczny, pomimo iż Msze u o łtarz a w G rocie po
czynają się o północy a kończą po południu, nie można dostąpić szczęścia należenia do liczby odpra- w iających, których je s t bardzo wielu miej sowy eh i przybyłych, ted y w ołałem się pośpieszyć, odpra
w iw szy już we W igilię Mszę u Żłóbku. Z rś przed południem należało jeszcze oddać posługę w koafe- syonale i spowiadać przybyłych Niemców, N ie b a r
dzo wielu jest E uropejskich pielgrzymów , a sam ych Niemców można z 20 ; dziesięciu b ra ci w ydalonych z klasztoru Fuldeńskiego, podobnie ja k i my zakon
nicy ze Szlązka, dalej dwóch Szlązaków ogrodników pracujących przy naszym klasztorze w Em m aus i k ilk a osób pojedynczo przybyłych, gdyż w iększe to w arzystw o pielgrzymów, czyli k a ra w a n a E u ro p ejsk a nie przybyła żadna. Są tu zato przybysze z A zyi mniejszej, z Syryi, w szyscy w stroju narodowym , są W łochy, F rancuzi, H iszpani, a n aw et nienależący do kościoła katolickiego A nglicy N iem cy.
— 361 —
P o obiedzie wszedłszy n a płaski dach k laszto r
nego domu, ra d widokowi, rozglądałem się po sze
rokim placu ja k i dzieli k laszto r od m iasta. Tłum y mężczyzn i chłopów nagrom adzonych w celu ujrzenia w jazdu P a try a rc b y , ożywiało miejscowość, dając wi
dok bardzo piękny a dla nas nieznany.
Około drugiej godziny w yszli Zakonnicy przed kościół i stanęliśm y po dwóch stronach oczekując na przyjazd P ą try a re h y ; już stali tam k lerycy 8e- m inaryum P atry arch aln eg o , stały ciiłopaczki ze szkoły księdza Belloni, oraz oddział w ojska tureckiej pie
choty z bronią. N areszcie od strony wioski B edzialla nadciągnął orszak na koniach. K siądz P a try a r c h a jech ał poprzedzony przez księdza trzym ającego wy
soki procesyonalny krzyż, którem u tow arzyszył pro
boszcz B etleem ski, ksiądz naszego zgromadzenia^
rów nież jechali konno p rałaci i kanonicy w liczbie ośmiu, oraz ilość zamożnych mieszczan. W yjechaw szy z k rę ty c h uliczek gdy już na szerokim placu za trz y mano się, ksiądz P a try a rc h a zsiadłszy z konia zdjął z siebie suknię podróżną a przyw dział suty płąszcz fioletowy, jedw abny ze su tą peleryną z białego futra,, ta k powłóczysty iż brzeg dolny niósł za nim jeden k lery k . K anonicy rów nież w pelerynach białych fil
trow anych, ale z płaszczem podwiązanym krótko: i tak poczęła się cała procęssya zbliżać ku bram ie B azy
lik i św. H eleny, przez k tó rą się wschodzi do kościoła klasztornego. K siądz G w ardyan F ran c isz k ań sk i po- pdał P atry arch o w i kropidło, poczerń tenże przeżeg n ał lud zgrom adzony a wszedłszy do kościoła, zaczął odpraw iać N ieszpory. — Jeszcze waszą uw agę za
trzym am n a placu p rzy o wem nagrom adzeniu się ludu różnego, nietylko był to widok piękny ale bu
dujący i radosny dla katolickiego se rc a ; w idać było tw a rz e i stroje różnej barw y i różnej powierzchowno
ści, od białego człow ieka aż do zupełnie czarnego, a odzież niby płaszcz, czarny brunatny, lub w pasy b iałe z kolorem brunatnem , a n a głowach czerw one
— 3 6 2 —
czapki (tarbuszy) owinięte żółtą lub białą ■ chustką w koło głow y po k ilk a razy. K a żd y m ężczyzna no
si jednę suknię dlug-ą i podpasuje się a nu wierzch kładzie tę wspomnioną pręgow atą opończę. — D rugi ta k i tłum ja k na ziemi, widzimy na dachach domostw, są tam kobiety w białych płach tach jakiem i w szyst
kie się n akryw ają na głow ę i po w ierzchu naw et najpiękniejszych sukien ja k ie bogate noszą; a było rów nież na dachach dużo mężczyzn G reków i O rm ian Sehyzmatyków, t. j. do kościoła katolickiego nie n a
leżących. którzy św ięta Bożego N arodzenia obchodzą podług ich k alendarzy we dwanaście dni później.
T yle je st ciekawego w onym widoku, a cóż je st bu
dującego? Oto pokora podczas prześcia processyj.
G dy P a try a rc h a szedł i żegnał ludzi po obu stronach stojących, praw ie wszyscy padali na kolana i każdy się sam przeżegnał, wszyscy tedy przyszli z pobożno
ści, ani jeden się ta k i nie znalazł kogoby p rz y p ro w adziła ciekawość, a było ich k ilk a tysięcy, k tó ry c h z pozoru trudnego poznać, że są katolicy; strój azy- a ty c k r naw ykliśm y w idzieć tylko na m uzułm anach,—
ale tu strój lub b arw a (cera) nikogo hieodróżnia.
W spom niałem tam pow yżej o w ojsku T urec- kiem, a po cóż1 tu ono? P am iętacie może. ja k i gor
szący był wypadek przed dwoma la ty w Betleem , kiedy G reckie duchowieństwo napadło G rotę N a ro dzenia P askiego, zabrało dw a obrazy, lamp 25 i spa
liło piękne nowe obicie w artości 25,000 franków , z francuzkiej m ateryj, rozwieszone n a ścianach sk a listych całej Groty, Poniew aż F ran c isz k an ie bronili kościelnej własności gorliw ie i ztąd całe zajście w y
szło, tedy B asza Jerozolim ski zapobiegając niełado
w i nadal, k az ał pobudować koszary niedaleko B a z y liki, tam postaw ił 40 żołnierzy z dwoma oficerami i rozk azał utrzym yw ać w a rtę w samej G rocie, kędy co godzina zmieniają żołnierza w dnie i w nocy a ta k i m uzułm an więc z karabinem i nałożonym bagnetem stoi tam przy ołtarzu. Otóż ów garnizon kościoła
©egen ©nbe 3uU ei’fcTieint im untcrjeidjueten S r u d nnb ffierlhg in einer Suftage non 1 0 , 0 0 0
tm,
ber non D r . g r. SBilĘ) § e U e rebigirte„ä?i>tt*5fti»mne»=.il'nt£nb£r"
pro 1877,
für die (Katholiken Ofoerschlesiens
.uägejtattet mit 2 ^Portraits nnb mebreten bumoriftifcben ,'sUu jirationen. ipreiä, 50 ißfenntge. Slug bcm ‘Sitbaitc beben mir
’ .nmor: „©in rounberbarer iEraum" ©rjäi)(ung. — ißinä IX . in ber ^Saftiifa 3Karta SKaggtoie, ©ebicftt — S ie groI)nleid)s namSfeier, ©ebidjt. — „®ie römtfcbcn SatacomBen," (28 — 32
©eiten) non SDr. g r. SB. §elfe. — 'SaljtwarftSoerjcidjniB ec. je.
- g n i e r a t e für biefcn S a i e n b c r merbcn Bi§ sum 25. g u ti
«ntgegengenommen. S ie gefpaltene ipctitäeife foftct 15 ißf. bie
©eite 3Ys S()(r.
© I c i in i (>. Sruc! unb SSerlag non TB. ZalewsM.
i^ T " Unter bie Staufer bicfeS fialenberg merbcn 2infang§
geBruar näcBftcn gafireä 300 ©eminne im SBertije non Bis ju 10 3J?arf nerloft rncrben. SiefelBen BcfteBcn aus SücBern unb Delbructfarbenbilbcrn m it unb ofmc 33aroc!go(bra[)men. S ie ben
©rempiarcn bc§ ÄalcnberS Beigefügten 6 o u p o n 3 müffen an ben Skrteger Stf. 3niero§ti in ©ieiiniB, Icferiict) unb noUftanbig s'uggefülit, Bis ©nbe g anuar 1877 cingcfanbt werben.
GLIW ICE.
Druk T e o d o r a Z a 1 e w s k 1 e g-
— 363 —
Betleemskieg'O w ystępow ał w paradzie na p rzyjęcie P a try a rc liy i dla przechodzącego prezentow ał broń ta k dokładnie, ja k widzicie wyćwiczone wojsko P r u skie. P atrzy łe m um yślnie ja k też zachowują się T u rcy na katolickiej processyi, a z pociechą w idzia
łem i ze sm utkiem zarazem : bowiem zachow anie się T urków było wzorowe i poważne, gdy tym czasem w częściach naszej cywilizowanej i chrześciańskiej E uropie na co innego musimy patrzeć nieraz ze sm ut
kiem i boleścią; naw et mi na pamięć przyszły nasze pogrzeby i processye Bożego ciała, kędy nie T urcy ale nibyto chrześcianie bez uw agi na świętość obrzę
du a naw et z ubliżeniem przyzw oitości urąg ają św ię
tości spraw y albo lżą duchowieństwo a pobożny lud w yśm iew ają; niechże się tacy uczą g rz ecz n o ści'i po
wagi od Turków ! — A le opowadajmy dalej o naśzem nabożeństwie, bowiem to będzie praw dziw a uciecha po tej cierpkiej myśli. N ieszpory więc urządzono nader okazale; dobyto n a tę uroczystość prześliczne i kosztowne o rn a ty kapłańskie, k tó re czynią zaszczyt ludziom i dobrodziejom ja c y od daw na tam szczodrze opatrzyli ubogi i m ały kościółek F ranciszkanów B et- leem skich. Stanąłem za raz p rz y k ra tc e dzielącej ołtarz w ielki od re szty kościoła i z ta k blizkiego miejsca widząc porządek i okazałość N abożeństw a mogą ucieszyć każde katolickie serce doniesieniem, iż wszystko się odbyło ja k najporządniej a z o k a
załością odpowiednią temu najw iększem u w tem kościele św iętu. P o N ieszporach o godzinie czw ar
tej odbyto codzienną zw ykłą tu proeessyą, ale tym razem bardzo licznie zgromadzone duchowieństwo i lud tow arzyszył P a try a rs z e a processya ta była wcale niezw ykła. W ięc udano się do świętej G roty Narodzenia, dalej do G roty św. Jó ze fa i do G ro ty gdzie pochowano Młodzianków, dalej do grobu św.
H ieronim a i św iętej P auly, ztąd powróciwszy z pod ziemi n a w ierzch do kościoła klasztornego. T edy przy każdym o łtarzu ja k i w tak iej G rocie się znaj-
— 364 —
duje', po okadzeniu takowego, śpiew a się A ntyfonę w skazującą pam iątkę m iejsca onego, i ta k stojąc w m iejscu N arodzenia P ańskiego śpiew a się: „W te j m ałej szczelinie ziemi narodził się S tw órca niebios“ — i w tedy m inistranci w skazują palcam i n a to m iejce;—
dalej znów następuje: T u został uw inięty w pielu
szki, tu je st w żłobie złożony, T u Go pasterze ujrzeli, tu oznajmiony przez gw iazdę, T u pokłon p rzy jął od królów , tu śpiew ali Aniołowie: „C bw ała P o g u n a w ysokości.“ — O jak głębokie w rażenie to uczyni n a każdego pobożnego pielgrzym a!
O siódmej godzinie głos dzw onka zgrom adził n as w re fek tarzu na w ieczerzę; ale nie b y ła to znana polska w igilia, bowiem wedle zw yczaju m iejscow ego dają tu obiad w południe a w ieczerzę o swym cza-- sie zwyczajną. K onw ent F ranciszkanów w zrósł n ie
zm iernie na dni św iąteczne, gdyż zam iast 15 lub 18 Ojców i braci ja c y tu codzień przebyw ają, dziś do stołu siadło 80 Zakonników , ta k ż e P a try a rc h a i kilku P ra ła tó w . Prócz tego zaś braciszek usługujący piel- grzjmiom świeckim, dla tychże w dwóch innych sta n cy ach przygotow ał z pomocnikami swemi stół d la przeszło 60 pielgrzymów z różnych krajów E uropej
skich, którzy na 3 dni m ieszkanie i pożywienie bez
p łatn ie od klaszto ru dostaną. — Może ciekaw i b ę
dziecie wiedzieć cośmy zakonnicy spożyli w dzień te n ? Otóż w południe zupę dają z m akaronu we wodzie uważonego i omaszczonego oliw ą, bowiem tu m asła n ie m a ; potem trzy rodzaje ry b m orskich, a między tym i jeden mi znany był. stokflsz. Z aś co było na w ieczerzą? więc pierw sze kalafiory z octem i oliwą, (a praw dą że od ra zu dwie osobliwo
ści, bo i kalafiory z ogrodu n a Boże N arodzenie i podane do jedzenia jak sałata ,) następnie podano kaw ałeczki jakiejś m orskiej ryby, pokrajano w ta k i sposób ja k pieczeń cielęcia, i niby podobnego sm aku, aż zapytałem sąsiada mojego: czy mięso jem y nie- bacząc dziś na p iątek ? T en mi odrzekł ja k się ry
— 365 —
ba ona zowie, ale zapomniałem nazw ę onę w ło sk ą.—- P o w ieczerzy można było półtory godziny spocząć a o dziesiątej w nocy rozpoczęto nabożeństwo z od
śpiewaniem J u tr z n i przy odgłosie organów, co trw ało do dwónastej i w net P a try a r c h a odpraw ił pierw szą M szę wedle obrzędu B iskupiego z w ielką okazałością;
śpiew był bardzo piękny i w łaśnie oną chw ałę na wysokości B ogu dokładnie przedstaw iały głosy n a j
lepszych śpiew aków W łochów i H iszpanów , ja c y
w
Zgrom adzeniu naszem oznaczając się darem i umie §>nością, umyślnie tu przybyli z klaszto ru Jero zo lim skiego. A le z czem nie m ogę tam w naszych stronach pochw alić się, a czego zamilczeć ta k ż e nie mogę. to g ry ojca organisty. Co w yrabia ten zapalony H iszpan z organam i sztucznego, tego wypowiedzieć trudno a w żadnym kościele naszym takiej m uzyki słyszeć nie można. (J e s t we W ło
szech, w H iszpanii i tu ta j wcale inny sposób mu
zyki kościelnej od naszego zw yczaju spokojnego.) B yły to jakieś pomysły ta k ie szumne i gw ałtow ne ja k fa la rw iącej wody gdy n a wiosnę z łoskotem m esie połam aną k rę grubego lodu; m elodya ta b y ła bardzo um iejętnie i pięknie odegraną, ale dla uszów naszych p rzy kościelnem nabożeństw ie właśnie nie m iła i praw ie dziwna, — a gdyby ta k ą do polskich parafialnych organków zastoso
w ać, podobno nie w ytrzym ałyby takiej niepospo
litej m anipulacyi bez szkody albo i zupełnego zni
szczenia. — Po skończeniu nocnej M szy (— a to już było w sam dzień św ięty — ) ru szy ła bardzo św ietn a processya do G ro ty N arodzenia; P a t r y arch a niósł żłóbek z dzieciątkiem zrobionem śli
cznie z wosku i złożonem n a k w iatac h ; dziecina leży wesoło, nie śpi lecz baw i się kw iatk am i kon
w alii. To w yobrażenie kładzie P a try a rc h a pod ołtarzem , na miejscu kędy P a n Je z u s na św iat przyszedł (gdzie w ielka sreb rn a gw iazda n a posadzce m arm urow ej przymocowana) — a następnie zastaw ia
— 366 —
w xniejcu, kędy sta ł żłóbek i gdzie będzie ona dzie
cina zostawioną, aż do trzech K róli. W czasie one- go um ieszczenia księża śpiew ają E w angelię o N a ro dzeniu P ańskim i D yakon czyni jak o tam napisano, owija dziecię w pieluszki i kładzie w żłób. G ro ta ciasna ja k zw yczajnie stajenka, więc mogli tam wejść tylko P atry arch a, księża wszyscy i konsulowie k ato licy z żonami; zaś ogromny tłum ludu katolickiego z Betleem i okolicy, tak że G recy i O rm ianie zapeł
n iali kościół górny t. j. B azylikę, gdzie je st miejsce dla k ilk a tysięcy ludzi; zaś wojsko T ureckie pilno
wało porządku w tym tłoku. P rz y powrocie do ko
ścioła klasztornego śpiewano H ym n św. Am brożego i ta k skończono nabożeństwo, k tó re trw a ło pięć go
dzin, bowiem ledwo po trzeciej z ra n a można było położyć się trochę, — Pow iedziałem ju ż jak o M sze w stajence poczęły się o północy i odpraw iały się jedna po- drugiej aż po południu w te n dzień uro
czysty ; ale ponieważ księży bardzo w ielu zapisanych do te j kolei, tedy każdy może tam odpraw ić tylko jed n ę Mszę, a dwie następne w sąsiednich G rotach, kędy są też o łtarze łacińskiego obrządku. J a do tej kolei księży odpraw iających Msze u Żłóbka dziś nie chciałem należeć; ale je st G rota, w k tó rej spał Jó z e f św. kiedy mu A niół ucieczkę do E g ip tu n ak a
zał, a k tó ra ledwie k ilk a łokci odległą od żłóbka, tam swoje trzy Msze św. odprawiłem , około siódmej, a szczęście odpraw ienia M szy u żłóbka spotkało mnie ju ż we W igilię, kiedy przew idując n a tło k w olałem się w przód zabezpieczyć. Do każdej M szy służył tai inny braciszek, dwaj z nich byli 'S zlązacy a je den z W estfalii. O dziesiątej P a try a rc h a d ru g ą Mszę odpraw iał znowu w edle Biskupiego obrządku bardzo okazale i o jedenastej się nabożeństw o skończyło;
zaś o pół do dwónastej spożyto w sp ólnie o b iad , po którym P a try a rc h a ze swoim orszakiem siedli n a koń i do Jerozolim y pojechali. D zień dzisiejszy św iąteczny je st znowu bardzo piękny; n a jasn y m
— 367 —
W ękicie niebios snują się ledwo pojedyncze białe obłoczki a lek k i w iatr chłodzi gorąco słoneczne. P o południu zwyczaj miejscowy wymag:a żeby processy- onalnie pójść n a pole P asterzy, odległe od k laszto ru 0 pół godziny drogi. Tam je s t podziem na s ta ra k a p lica należąca te ra z do G reków, któ rzy n a dziś po
zw alają tam odbyć katolickie nabożeństwo, a nieda
wno k ap lica t a zupełnie jeszcze k ato lick ą była. Św ią
teczna ona wycieczka je s t jakoby liidowem św iętem katolików miejscowych. Z ebrali się sta rsi i m łodzież a osobliwie w iele dziew cząt i niew iast w strojach św iątecznych własnej roboty a często pięknych i boga
tych, bowiem m atery ał n a suknie używ any p rz ety k ają tam nicią złotą; jako też białe płachty do n a k ry cia 'głow y służące,' zdobią haftem z jedw abiu lub w ełny różno kolorowej i złota. T łok ju ż zastaliśm y w e
w nątrz kaplicy, jak o i na m uraw ie m iędzy drzew am i oliwnem i, tak że ludzi grom adę, więc niem a tam co robić, ja k tylko z trudnością w cisnąć się do kaplicy a tam naw iedziw szy biedny ołtarzy k grecki z wielu obrazkam i, wychodzić n a świeże pow ietrze. W po
dziemnej kaplicy śpiew ają E w angielię o P astu szk ac h 1 L ita n ię L oretańską.
Pow inienem tu dodać, iż nim n a pole P a stu szków przyślim y, tedy mimo w ioski B etzachur idąc, przez k tó rą droga prow adzi, należało odwiedzić zn a
nego mi już z daw niejszych odwiedzin starego fran- .cuzkiego księdza M issyonarza, k tó ry tu m ieszka, a więc z tow arzyszącem mi księdzem polskim K am e- dułem wstąpiliśm y do domu księdza, gdzie też je s t do w idzenia k ilk a pięknych obrazów w ykutych z k a m ienia, a mających służyć do ozdoby ołtarzów k o ścioła, kiedy tam będzie można takow y zbudow ać, bowiem do dziś je st tylko biedna kaplica w tym amym domu n a dole. O brazy wedle P ism a św iętego am ksiądz obmyślił, zaś młody rzeźbiarz z Betieem ak najdokładniej w y k u ł z tw ardego kam ienia, łożąc pracy la t k ilk a , po skończeniu zaś tej pracy w net
— 368 —
zm arł ten zdolny człowiek. O brazy są w zięte z dzie- jow P a n a Jezusa, od zw iastow ania i dzieciństw a Jeg o , jak o te ż ustanow ienia N ajśw iętszego b a k ra m e n tu ; osób tam wcliodzi bardzo w iele oglądać obrazy.
N a polu P astuszków zastałiśm y ta k ż e owych trz e c h Ślązaków , k tó rzy ze mną do P alestyny p rzy
byli i postanowiono razem odbyć drogę n a w ierzcho
łe k dalekiej góry zkąd w idać w ielką część m orza jja rtw e g o . Iść w praw dzie trze b a było dwie go
dziny po przykrej kam ienistej ścieżynie a zaw sze w górę a co gorzej iż ra z już z wysokiej góry n ale
żało zejść w dolinę i znowu piąć się po skałach.
M uzułm ańscy ludzie z wiosek okolicznych orzą rolę swojemi wołkami (-— gdyż tu bydło dla brak u paszy je s t bardzo liche — ) nie hacząc n a nasze św ięto;
m ijam y wiele ta k ic h do siewu przygotow anych pól, a le jeszcze bardzo suchych i nie zdolnych do przy
jęcia ziarna, — a nakoniee dostaliśm y się na u p ra gniony w ierzchołek. P ra w d a iż droga p rz y k ra i m ę
cząca, — ale zato ja k iż w idok w spaniały: poniżej ja k śnieżną zaw ieją nagrom adzone góry, ta k się p rzed staw ia kraj ze sam ych dolin i w zgórz złożony, lecz już nie ta k sk alisty n a stronie ku wschodzie;
z boku ale same góry i skały a n a jednym w ierz
chołku zw aliska krzyżow ej wojny- są jeszcze ślady, k ędy s ta ł zamek obronny K rzyżaków . D alej na wschód w idać istotnie szeroki pas wody morza M a r
tw ego a na drugiej stronie wyniosłe góry M oabskie, O piątej godzinie poczyłiśmy w racać uty k ając po k a
m ieniach, a o siódmej przybyliśm y do klasztoru, kędy n a s w ieczerza wzmocniła. — W niedzielę 26. g ru dnia poszedłem z ra n a do św iętej G ro ty czytać swój brew iarz i zastałem tam już nagrom adzony tłum ludu miejscowego k u uczczeniu Bożego dzieciątka.
P orządek i uszanow ania miejsca wzorowe. Z d a łoby się nieraz u nas k o rzystać z tak ieg o p rz y k ła du; pobożność ludu w ielka i szczera a woskowa dzie
cina, gdyby nie była zastaw iona gęstą drucianą siat-:
— 369 —
ką, w net z rą k do rą k podaw ana, m usiałaby uledz zniszczeniu. Moją Mszę św. odprawiłem przed dzie
w iątą z ra n a, — a n astępna była M sza parafialna z kazaniem arabskim . D zień począł być pochm urny i w ia tr począł być chłodniejszym, ted y siadłszy w celi piszę to do W a s. — P o południu odwiedziłem w celi obok mojej będącej, ojca kom isarza Ziem i św.
z L im y z A m eryki południowej z k ra ju P e ru w ia ń skiego, żeby mu przedstaw ić trzech braci z P u ld y przybyłych a naznaczonych przez ojca K ustosza do L im y w celu zbierania w A m eryce południowej ja ł- mużn ty le potrzebnych dla Ziem i św. jak o też na ogromne w ydatki, jakie k laszto ry tutejsze ponosić muszą, przyjm ując w gościnę tysiące pielgrzymów.
W szyscy trze j zaś, z któ ry ch jeden je st S zlązak, uczą się te ra z po H iszpańsku, aby potem w A m ery
ce tern językiem mogli rozm aw iać. O dpow iadał nam ojciec kom isarz jo długiej ztąd aż do A m eryki po
dróży, o tam tejszych obyczajach i o szczodrobliwości tam tejszych katolików . —
K orzystając potem z południowej jeszcze pory, gd3r w G rotach św. je s t cisza, poszedłem tam i zastałem prócz żołnierza tylko b raciszka z a k ry stia n a urządza
jącego lam py; zapytałem się: w iele lamp pali się dzień a noc w G ro tach ? P ow iedział mi, że k ato lic
k ich trzy d z ieści; - a prócz tego jeszcze innych orm iań
skich i greck ich ; dodajcież do tego lam py płonące w kościele i ośw ietlenie cel, ko ry tarzy , kuchni i wszy
stkich kątów klasztornych i policzcie wiele tu oliwy n a rok spalić trzeba. —
D zień zaczął się od południa piękny i ciepły, chm ury znikły i można było pomyśleć o w yjściu z domu. J a k o ż po drugiej godzinie znowu ż polskim K am ed ałą pośliśm y do księdza B elloni a tam za sta
liśm y pielgrzym ów , m atkę franeuzką z dorosłym swym, synem s zlachciey, i w łaśnie ci w raz z księdzem kanonikiem m ieli wychodzić do bliskiej wioski B edzialla w celu obejrzenia budowli przeznaczonych n a sem i-
— 37 0 —
*
naryurn dyeeezyalne. Od nich zostaliśm y zaproszeni,, b y się przyłączyć, a więc całe tow arzystw o ruszyło w niedaleką drogę. P rzybyw szy tam przyjęto nas .tureckim obyczajem, a m urzyn młody podaw ał lik ie r i kaw ę; pytałem się go:, czy jesteś chrześcianinem ? odrzekł wesoło: że jest, a ks. Belloni dodał, że dziec
kiem kupiony został ów m urzyn w Jaffie, od han d la rz a niewolników afrykańskich za 20 napoleonów (t. j. 800 złotych polskich.) W n e t potem wszedłszy do kościoła pięknego i w ielkiego, gdy były N ieszpo
r y z błogosław ieństw em ; poczem znać dano, iż j e szcze m iał się odbyć w kościele chrzest pewnego do
rosłego innego wyznania, a mnie proszono abym ten św. sakram ent udzielił, jakoż tez ochrzciłem chłopca ju ż sporego. — N astępnie o piątej byliśmy z powro
tem znów w Betleem , zkąd pielgrzym ów ju ż wiele wyszło, ale my zostaliśm y jeszcze przez dni następne.
D nia 27go po Mszy, k tó rą odprawiłem w ko
ściele, począł kazanie arab sk ie ojciec M ateusz P ra n - ciszkan. P o lak z Łow ickiego, k tó ry tu spraw uje obo
w iązki proboszcza dla trz e c h tysięcy parafian a ra b skich, następnie była M sza konw entualna, po skoń
czeniu, której wyszedłem n a p łask i dach, rysow ałem Betleem o ile z tego m iejsca objąć było można, i s ta n ą ł obrazek, ja k i może w druku kiedyś ujrzycie.
Po południu pośliśmy do księdza Belloniego, k tó ry dowiedziawszy się wczoraj o naszym zam iarze innej w ycieczki, pożyczył nam osiołków, w tow arzystw ie trze ch Ślązaków , W łocha i chłopczyka A ra b a ze szkoły, ruszyliśm y w stronę onych z B iblili znanych miejscowości, jak ie na południe z milę od B etleem leżą a są to zaś: źródło zapieczętowane, staw y króla Salom ona i jego ogrody. D ojechaw szy więc do ob
szernych ale spustoszałych koszar tureckich, gdzie je s t dwóch żołnierzy z milicyj krajow ej, zostaw iliśm y tam osły i przez pole pośłiśmy kilkanaście kroków do onych źródeł. M ądry król wynalezioną tam pod ziemią wodę k az ał zebrać w row y z jakich szum iąe
- _ 371— — -
plyuie do kutego w skale z b io rn ik a; te źródła i zbior
n ik znajdują się w piw nicy ciemnej, do k tó rej scho
dzi się po schodach, zkąd m ałe drzw iczki do piw nicy prow adzące, byw ały za czasów onych zw ykle zapie
czętow ane; ta k i to tu skarb źródlana woda! — Chcąc to obejrzeć, należy mieć ze sobą zapałki i świecę, jakeśm y te ż m ieli ze sobą. P rzy koszarach je st mu
row any upust, z którego w oda źródlana wchodzi w k a n a ł prow adzący takow ą aż do Betleem.
K a n a ł je st k ry ty sklepieniem kamiennym i wije się bokam i góry m ając często zm utow aną całą w y
soką ścianę, po w ierzchu której woda płynie; a zaś co k ilk a se t łokci są okna do czerpania wody dla lu d zi i dobytku. G dy wody je st za w iele w kanale, w tedy z upustu d ru g ą stro n ą odlewa się tak o w a w praw o i płynie do obszernego staw u czworobocznego w skale kutego bardzo głęboko i stara n n ie , a gdzie sk ały nie starczyło dosiągano murem do równości.
W staw m ożna zejść po schodach kam iennych i po nad sam ą wodą chodzić po płaszczyźnie. W oda z tego staw u zbyteczna w pływ a do drugiego a z tego do trzeciego; w szystkie le ż ą k u wchodowi jeden za drugim w dolinie i jeden od drugiego znacznie niżej.
W o d a gdy je st w trzecim staw ie zbyteczna, może płynąć dalej doliną. P o za staw am i wsiedliśm y n a oślaki a jadąc brzegiem doliny w idzieliśm y one Salomonowe ogrody, dziś, będące w łasnością różnych krajow ców i Europejczyków , któ rzy tam w małej kolonii m ieszkają. W idok to piękny a niezw ykły, w śród w ysokich sk a ł ta k i pas żyw ej roślinności, drzew a owocowe te ra z bez liści, ale ziem ia s ta ra n nie u p raw n a i zajęta w arzy wą, tu albowiem na ta rg u całą zimę ogrodowiznę w prost z roli b ra n ą sprzedają.
W róciliśm y po piątej 'do klaszto ru i w net pośliśmy do G ro ty św,, gdzie dziś odkryw ają dwie pam iątki, to je s t skałę litą w G rocie żłóbka zw ykle z a k ry tą obrazem , i otw ierają w G rocie m łodzianków głębszą jeszcze pieczarę, w której złożone są ciała w iele . św.
O I L ---
młodzianków. Uczciwszy one świętości, można też sobie wziąść kam yczek ze samej skały, k tó ra osła
niała Boże dzieciątko, ja k rów nież garść kruchej sk ały z jaskini niew iniątek, dokąd schodzi się przez ciasne drzw i i schody, zdolne przepuścić ledwo jednę osobę. J u ż tu niem a dziś takiej pow agi w śród ludu zgromadzonego, owszem jest nieco k rzy k u i tło k u , albowiem arabskie niew iasty są dosyć gadatliw e a już trz y dni m usiały być cicho, niechże sobie dziś po g a
wędzą przy onym grobie niew iniątek, nad którym to przed wieki ich prababki rzew nie p łak ały ; ta k ie to są różne zm iany w świecie!
N adszedł w reszcie w torek 28 a więc już ty dzień w Betleem baw ię a czas mi zeszedł niepostrze
żenie; dzień je st m łodzianków, ted y M szę pierw szą
°_ czw artej odprawiłem u o łta rz a m łodzianków, gdzie te ż kilkoro ludzi kom unikow ało; M sza parafialna i kazanie zgrom adziły do kościoła w iele betleem skich dzieci, gdyż dzień dzisiejszy je st w łaśnie św iąteczny w Betleem . — Z ebraw szy potem nasz drobny pakunek i podziękowawszy za gościnność ojcu przełożonemu, ruszyliśm y ku domowi, a po drodze jeszcze naw ie
dziliśmy kaplicę przy domu sióstr Józefinek. W n e t siostra jedna rodem A ra b k a poprosiła do pokoju go
ścinnego gdzie zastaliśm y przełożoną, oraz jednę siostrę P olkę ku w ielkiej radości mego tow arzysza K am eduły; przyjęto nas wedle zw yczaju m aleńką filiżanką czarnej kaw y a po kró tk iej pogadance roz
staliśm y się z dobremi siostram i, k tó re tru d n ią się nauczaniem dziew cząt czytania, pisania i robót r ę cznych, a katoliczki uczą E ełigii, zaś dziew czynki muzułm ańskie, greck ie i herety ck ie nie są obow ią
zane do słuchania w ykładu n auki ch rześciańskiej.—
Oprócz1 tych sióstr znajdują się w Betleem od nie
daw na francuzkie K arm elitan k i a w śród nich jed n a Betleem ka, o której opowiadają w wielkiej tajem nicy, iż znaki męki C hrystusa P a n a nosi na sobie. T e siostry w ścisłem zamknięciu prow adzą życie dotych
— 373 —
czas w domu najętym , lecz opodal od m iasta kup iły ziem ię i budują k laszto r uowy. — Od sióstr Jó z e - finek pośliśmy pożegnać księdza Belloni, ale tam św ięto dziś dla jego dzieciaków, tedy n a obiad zo sta ć należało. W dużym refek tarzu zebrały się w szy stk ie chłopaki, sam kanonik i jego pomocnicy k sięża M aronici, tam n a przem ówienie wdzięczne jednego z nauczycieli, dzieci, krzy k n ęły dw a ra zy V i v a t ! dla dobroczyńców z E uropy, któ rzy swo
im datkiem szkołę wznoszą i dają im utrzym anie.
K a n o n ik zaś co m iał najlepszego w swojej piwnicy, wino hiszpańskie i francuzkie postaw ił gościom. P o skończeniu obiadu zostaliśm y n a chw ilę w pokoju kanonika, a tam w m ałym tow arzystw ie ja k a ż roz
m aito ść1. S ta ry jezu ita, k tó ry trzydzieści la t już p ra cu je w S yryi, a obecnie w ra ca z Jeru zalem do B e jru tu po skończeniu k azań m issyjnych, ja k ie m ie
w ał w kościele P a try a rc h a ln y m ; dalej był tam ks.
m łody z M edyolanu, m issyonarz w racający z Indyi, k ęd y mu klim at nie służył, — więc jeszcze przy ty c h czarnych sukniach znalazł się mój b ru n atn y h a b it — jeszcze ze Szlązka w yniesiony, K am eduła zaś by ł w białej sukni zakonnej, potem dwóch mie
szczan B etleem itów w pięknych czerw onych jedw ab
nych k a łta n a c h a nadto m atk a z synem F ran c u zi z Lyonu, o k tó ry ch ju ż wspominałem. Mówiło się te d y po arabsku, po francuzku i po polsku. —
Z ebraliśm y się w ięc, j a razem z K am edułą po d ru g iej godzinie w drogę, a tow arzyszył nam Szlą- z a k pracujący u Belloniego. Podczas podróży słońce dobrze nam w plecy dogrzewało. N a pół drogi je s t kościół i k la sz to r g recki św. E lia sz a p roroka; tam w stąpiliśm y dla obejrzenia budowy kościoła samego, k tó ry je s t dosyć obszerny, lecz zw yczajem greckim prócz Ikonostazu pięknie rzeźbionego z drzew a ce
drow ego i ozdobionego rossyjskiem orłem , kościół jest zupełnie pusty, a dwaj zakonnicy odśpiewywali w łaśnie N ieszporne m odlitwy. Około w pół do piątej
— 374 —
znalazłem się w mojej klasztornej celi w Jerozolim ie i począłem czytać nadeszłe o statn ią pocztą listy.
Z listów nadeszłycli, jeden był od mojej rodzi
ny, drugi od jednego z ojców w estfalskich, k tó ry mi donosi całkiem nową dla mnie wieść o losach tam tejszego zgrom adzenia, o tych, k tó rz y się jeszcze tu łać muszą i o tych, k tó rzy zaledw ie p rz y b y li n a miejsca przeznaczenia w A m eryce północnej i z k tó ry ch już tam pom arli niektórzy. L is t inny by ł od expedytora z T ry estu , k tó ry pisze, że w ysłał do Jaffy przeznaczone dla mnie skrzynki a w reszcie list od znajomego mi ojca z W iednia a przy nim n ajno
w sza także i g az eta austryacka.
B ogu dzięki, po tej podróży jestem zdrów zu
pełnie, a pragnąłbym z serca, żeby prośby moje z a niesione u żłóbka betleem skiego w ysłuchane zostały, gdyż rów nie za siebie ja k za w as modliłem się w te j dalekiej stronie, wtedy, kiedy nasze kochane ojczyste k laszto ry stoją pustkam i! N auczał P a n Jezu s: „módlcie się a nie ustaw ajcie,“ —- ta k moi ziomkowie, módlcie się tym gorliw iej gdy się ju ż zm niejszyła a zm niejszać się coraz więcąj będzie liczba duchownych przewodników w aszych, by nie zm arnow ać darów, ja k ie z miejsc św iętych w duszę płyną. — P ozdraw iam W as!
Jerusalem, dnia 8 stycznia.
( P r z y p i s e k .) Poniew aż poczta z okrętem au- stryackim z Jaffy odchodzi dopiero dzisiaj, w tedy ja 'nie mogąc pierw ej posłać dokończenia mego opisu uroczystości w Betleem , tą okazyą jeszcze te ż mam sposobność dodać parę słów, co w tym nowym roku dotąd się zdarzyło. Szczęśliwie zaczęliśm y katolicy tu tejsi nowy rok — (T urcy i G recy nie uznają n a
szego kalendarza,) — powinszowano sobie ustnie i pismem szczęśliwego nowego roku. W pierw szych swych dniach nowy ro k darzył nas deszczem, i ztąd niezmiernem biotem, lecz dnia 5. chm ury znikły
— 375 —
i słońce świeciło ja k w dni majowe u nas. Tegósę samego dnia z ra n a mieliśmy pogrzeb* gdyż jeden z ojców naszych, H iszpan rodem, um arł, i z okaza
łością ja k u nas licznie tow arzysząc zwłokom jego, pochow aliśm y go n a katolickim cm entarzu n a górze Syon. — N adchodził dzień św. T rzech K ró li; już w ielu z ojców tutejszych, ta k ż e i ojciec kustosz byli pośli do B etleem ; ja nie miałem praw ie zam iaru, jed n ak nam ówiony usilnie od ojców a k o rzystając z ta k pięknego pow ietrza, poszedłem w środę po południu znów do B etleem . W łaśnie te ra z obchodzą G recy Boże N arodzenie, więc ludu było dużo m iędzy nim wiele M oskali z Bosyi. W ieczorem w yspow ia
daw szy k ilk u pielgrzym ów potem, modliłem się w Grocie, gdzie by ł w ielki natłok ludu, a w iększy j e szcze w kościele górnym t. j. w bazylice, k tó ra mnóstwem lam p (greckich) na sznurach rzędam i w i
szących była oświetloną. W nocy p a try a rc h a g reck i z ludem swoim obchodzili w G rocie podług obrzędu sw ego schyzm atyckiego nabożeństw oB ożegoN arodze- nia. P o skończeniu, którego około 4tej z ra n a po
czynały się katolickie Msze św. w G rocie u ołtarza św. T rzech K ró li; było zapisanych księży 22, w któ
rych kolei ja m iałem nr. 17; więc czasu m iałem du
żo w przód być w kościele, pomodlić się ta k ż e za kochanych ziomków i być przy uroczystej Mszy śpiew anej, k tó rą ojciec kustosz ta k ż e podług bisku
piego obrzędu odpraw ił z okazałością. A ż dopiero o pół do dw unastej n a mnie p rzy szła kolej odpraw ić M szę u ołtarza św. T rzech K róli. P o obiedziö w klasztorze zabaw iłem się trochę w tow arzystw ie oj
ców na^ pogadance, potem zw iedziwszy jeszcze ra z G ro tę św,, b rew iarz t&m zmówiłem; a chcąc jeszcze tego samego dnia powrócić do Jeru zalem nie mogłem już być obecnym p rzy bardzo uroczystej processyi w Betleem około godziny piątej kiedy ojciec kustosz z licznym ludem katolickim , dzieciątko owe wosko
we, w sposób ja k je w processyi niósł w Boże
— 376 —
Narodzenie patryarcha do Groty, tak je dziś ztąd odnosił ojciec kustosz do kościoła zwierzchniego klasztornego pod tytułem św. K atarzyny. Otóż po
wróciłem do Jeruzalem po godzinie szóstej wieczo
rem, składając dzięki Bogu i za to doznane szczę
ście. — Zatem więc zostańcie z Bogiem!
O. W ładysław .
Nakładem drukarni Teodora Zalewskiego w Gliwicach wyszły i są do nabycia następu
jące dziełka:
Dwaj bi'atobojcy czyli K aplica w T ro ch telflu g en .
P odanie dla ludu katolickiego
H isto ry a o sn k n i P a n a Je z u sa C h ry stu sa całodzianej w T rew ierze.
W yrok na śm ierć.
Opis J a s n e j góry przy Częstochowie
przez
W ład y sła w a książęcia opolskiego.
L ita n ia do n ieu stającej M atki B oskiej.
Modlitwy do serca M atki B oskiej M odlitwy do se rc a P a n a Je zu sa .
P o c iec h a dusz cierpiących czyli
nauki i p rzykłady o stanie dusz cierpiących w czyścu.
Z nabożeństw em ich pociechą.
N au k i k a to lic k ie
o powinnościach stanów n a w szystkie niedziele roku kościelnego
przez ks. J a n a Z o l l n e r a . W dwóch tomach.
C h ło p ie c porządnych rodziców znajdzie w mo
je j drukarni miejsce jak o uczeń.