l a W )
mm
S * r : / > ■ ' ^ ' ł :i ) ^ ■ I '' 1 i ' A >'[V. < Ą \ ■' : i • •.. ir ■:;h ;
'■:v r
i r , . ,
... ■ ^ Sj,-'. ' > .13 I,
H<:V< ' I J^r - • " i 1" ■ - - C ; , -V . . . .V/ ■?•' I'-V' 'I >I . . , ■
•• yr-: . . . '
' iV ;., ; jvi y
; . i ■ ; ' 3 ■ ' ' .? .
■, ii, -/''Yc ' i > ■ ' ' ; / Y-1-, v 'i.
■ ,
' pi )' J[ ! h V Y„ : . -ii ’>Y;
i'Y'Y' ,v i'
;Vv-Y, 'Y 1 ./ ..7,.- .'" Y ' ' '.-..Y
Vv- • L:'
risiV^ :• 7-v,
, f.-Y-Y-Y , . J :
)'■ !. ’’ / i, ?, '. ' '• , " ■ -■ r i Y Y Y i ;,YY';
|vi.'Y'",y • /;)■Y' /'V "Y.
■'i. ■
,YY y ^-'YĘM fe i',' 11 /c' ■ ; Y Y; :‘Y.<Y‘70i0Ai
■ '> i rYiY 7V, 'Y V >
;Yr-'- ‘/i.
- 1 • , , r v' '■
V-' ■ \ • V , Y. \ YYiYiYY:YY:V-:^::YYY^
i *YY i ■ Y. . .. •.
■ S‘i Y;:. Y' ■-» Ys: : ' , ; . Y
i ■. <' Hf?
; ,U',^ :y ^Y:iY!YYvK
Y: v f ":-i - y" "y '1'
\ Y ViY; , . iYY:); /,■
n
r-' ,(:Y: \
• XN-. ' i ■" ■■. v .
i -
Towarzystwo Bożego Grobu,
Rocznik X II. 1879.
R e is e w itz : X. S. Korpak.
Zeszyt Jtä 26.
W grudniu.
( D l a c z ł o n k ó w t o w a r z y s tw a w G ó r n y m . S z l ą z k u .)
m ieszkań, odzienia, sposobu życia i ro ln ic tw a
O. W ładysław zam yślając swoim lubym ziomkom, Szlązakom, w następnej odezwie podać niektóre jaśniejsze wiadomości o sposobie życia i stósunkack mieszkańców Ziemi św., gdzie z ro z
porządzenia Boskiego kilka la t żyje i działa, czuje w tern pociechę i zadowolnienie, że nie jako cudzoziemiec z odległych stron, lecz jako dawny znajomy, przez zeszyty tow arzystw a G robu świętego może do was zaw itać. Znając się wzajemnie od wielu la t możemy się serdeczniej
S p is r z e c z y : K rótki opis mieszkań i t. d.
Palestyny. Napisał O. W łady
sław. — Uwagi dla pielgrzy
mujących do Ziemi świętej. — Obraz i opis jego. — Żywot św. Symeona, drugiego biskupa jerozolimskiego. — Przegląd składek na dom przytułku ,v J e ruzalem. — Krótka geografia Ziemi świętój. (Dokończenie.)
Krotki opis
krajow ców Palestyny,
(Przez 0. Władysława.)
— 666 —
rozmówić przy otwartem posłuchaniu. Z pomię dzy starszych ziomków przypom ną sobie jeszczi niektórzy kapelana Kozielskiego, k tó ry przed.
20 laty o datki na upiększenie kościoła farnego u nich żebrał, do czego się chętnie przyczynili i tern śliczną ozdobę kościoła sporządzili. D alej zna go niejeden od czasu, ja k był kapelanem w P iek a ra ch ; jeszcze więcej osób go znają, kiedy był zakonnikiem, Pranciszkanem u Św.
A n n y , szczególnie od uroczystości jubileuszu roku 1864, od budowy kościółka 3-go upadku również go znają od czasu, kiedy mu pomoc nieśli przy wybudowaniu klasztorka „służebn i
czek M aryi“ w Porębie. N areszcie zapoznał się O. W ładysław z wielu osobami przez w ezw a
nie swoje do tow arzystw a G robu św. i prze- sełanie różnych pam iątek z Ziemi św. Otóż jest to ten sam ksiądz, którego P a n Bóg później do Ziemi św. zaprowadził, używ ając go nieza- służenie za słabe narzędzie do uskutecznienia dzieła nader pożytecznego. P r z y wszystkich wyżej wspomnionych dziełach, o ile do tego się przyczynił, nie miał on żadnego grosza i jako F ranciszkanin był ubogi, m usiał pipeto uczyć się, ufać ciągle w opatrzność B oską, i ta jedy nie przyw iodła wszystkie te dzieła w kochanej ojczyźnie przez składki i pomoc wielu dobro
dziejów do skutku. Tym bardziej i z większą ufnością musi teraz budować na opatrzność Bo ską i czułe serca, kiedy zam yśla urządzić w Ziemi św. zakład katolicki, który ma służyć za szpi
tal dla przyjęcia naszych ziomków i w szystkich
niemieckich pielgrzymów przychodzących dó J e rozolimy, ho tu wszystko daleko trudniej w yko
nać, ja k w chrześciańskiej, szczęśliwej ojczyźnie.
A żeby wam to, moi kochani, jasno przedstaw ić, ja k koniecznie potrzebnem tu jest, jako w k raju , gdzie jeszcze ta k mato katolików żyje i tyle tyśięcy ludzi w ciemnocie i bez chrześciańskiej cywiłizacyi się znajduje, — ażeby religia k a to licka jeszcze bardziej rozszerzyła się w Ziemi św., następnie naprowadzenie do chrześciaństw a i podniesienie biednego narodu mahometańskiego uskutecznić, — a do tego powinny się w szy
stkie narody katolickie słusznie przyczynić, bo Ziemię św. mają drogo cenić; ztąd to w ynika potrzeba, ażebyście się lepiej dowiedzieli o spo
sobie życia i stósunkach tego narodu, co się bardzo różni od stosunków w ojczyźnie nie
mieckiej. Chcę wam z łask i B oga takie w ia
domości częściej przesełać, co was objaśni, w j a kiem smutnem położeniu jest jeszcze ów k raj, przez k ilk a wieków pod jarzm em tureckiem zo
stający, w którym Zbawiciel nasz ży ł i gdzie są miejsca, za którem i każde katolickie serce wzdycha i dokąd niejeden pielgrzym spieszy.
M ahometanie w A zyi, więc i w P alestynie, szczególnie m ieszkający w nędznych w ioskach albo naw et ja k cyganie w nam iotach, są ludzie na pół dzicy, nie ma u nich żadnego p o rząd k u , nauki ani regularnego urządzenia, przytem ściąga z nich rząd turecki o ile się da wielkie podatki, a za to nie czyni nic dla polepszenia k ra ju . K ażd y przeto szuka, jak by żyć i troszczy się
— 668 —
przeclewszystkiem tylko sam o siebie. O św iaty szkolnej i religijnej Ind wiejski wcale nie p o siada; nie masz tak że we wsiacn kościołów, kilk a modlitw w edług koranu, który ja k ewan
gelią od M ahometa otrzymali, odpraw iają gdzie mogą pod gołem niebem. Rzemiosła nie p ro
wadzą, żyw ią się tylko z lichego rolnictwa, z k tó rego zyskają trochę zboża, owocami drzew i z ho
dowania kóz, owiec i k u r, które się na kilka mil rozległych, gołych i nieupraw nych górach pasą. Zadowolniają się — bo muszą — najprost- szemi i najnędzniejszemi potrzebam i w m ieszka
niu, odzieniu i żywności, albowiem lepszych nie znają ani mają. T ak ży ją obojętni nie troszcząc się o więcej ja k tylko, żeby ja k najlepiej życie przepędzić. N ik t ich nie pouczy, czytać nie umieją, do życia społecznego i handlu nie m ają sposobu; w chorobie tylko sobie sami pom agają i um ierają bez w iary, m ając o wieczności tylko fałszywe pojęcie od M ahometa. Życie ich fami
lijne o wiele niżej stoi od naszego, dzieci w y
rastają dziko, nie poznają nic tylko ja k zw ie
rzęta, aby głód zaspokoić; małżeństwo nie ma u mahometan żadnego uświęcenia, żona uw a
żana jest za ostatnią niewolnicę, nie ma rów nych praw ja k mąż i może łatw o być oddaloną.
Takie stósunki są powszechnie u tego nie szczęśliwego narodu i w takiej nędzy żyje wiele set tysięcy ludu wiejskiego i beduinów. W nie
licznych miastach, gdzie wiele mahometan mie
szka, ma wprawdzie lud trochę więcej ośw iaty, prowadzi handel i je st lepiej urządzony, bo od
Europejczyków z nimi m ieszkających nabyli wiele cywilizacyi. I wieśniacy w pobliżu miast zajm ują się pracą, szczególnie przy budowlach Europejczyków ; robią wapno, łam ią kamienie i obrabiają je do muru, noszą ziemię i pracują przy zakładaniu ogrodów Europejczyków , prze
prow adzają tak że m ateryały i tow ary na osłach i wielbłądach. W ozów i szerokich dróg do tego nie ma, koni jest mało, a te służą tylko za wierzchowców. P rz y m iastach sadzą w ie
śniacy także jarzy nę i przynoszą takow ą co
dziennie do m iasta na przedaż. Lecz przy tern wszystkiem zostaje ten lud wiejski co do mie
szkania, odzienia i sposobu życia w nędznych swoich wioskach podobnym do półdzikich n aro
dów, tylko mahometanie w miastach m ieszkają w lepszych domach,, ubierają się w edług szcze
gólniejszego ich zw yczaju lepiej, również ich żony, które się żadną p racą nie tru dn ią, n aj
więcej w domu zam knięte siedzą a wychodząc okryw ają się długą białą' chustą, jak by prze
ścieradłem. L u d miejski ma także trochę wię- cój nauki, posiada szkoły, meczety, religią, jest bogatszy przez handel i posiadanie gruntu, k tó ry biednym wieśniakom wydzierżawia, albo takow y upraw iać każe.
N a wschodzie trzeba przeto bardzo uw ażać na różnicę pomiędzy ludem miejskim a wiejskim.
O statni stanowi naturalnie nader znaczną w ię
kszość. Różnica pomiędzy obydwoma jest we wszystkiem sto razy w iększa ja k u nas w E u ropie. Oo się mówi o tutejszych wieśniakach nie
670 —
stósuje się bynajmniej do ludu miejskiego, i prze
ciwnie, każdego potrzeba osobno opisać. O bciął
bym wam, moi kochani, głównie tutejszy lud wiejski opisać, więc zacznę od mieszkania i u rz ą dzenia jego. Co tu taj nazyw ają wioską arabską, to do naszych wsi je st zupełnie niepodobne, ta k w ielka jest różnica. Tutejsze wsie stanow ią kupkę gęsto stojących murowanych domków, w kształcie skrzyni równościennej, bez dachu, obejmujących tylko jednę izbę. N ie ma tam szerokiej drogi przez wieś, żadnych ogródków lub drzew pomiędzy domami, tylko bardzo cia
sne, krzyw e uliczki, pełne brudu i smrodu. N ie upatrzysz tam podwórza, chlewa dla bydła, ani szopy n a w o zy ń sprzęty. T ak i m urowany do- mek, zew nątrz nie obrzucony, składa się tylko z czterech nizkich ścian z otworem jakoby drzwi i małemi dziurami zam iast okien, lecz bez szkła, i stanowi tylko jednę przestrzeń, bez podłogi lub bruku, służącą za mieszkanie i do w szy
stkich innych potrzeb. W ew nątrz je st ciemno, brud, okopcone ściany, a o stołku, stole, łóżku i jakichkolw iek sprzętach ani pomyśleć. Może się tylko znajdzie ognisko, lecz ani pieca, ani komina. M ahometan siedzi, je, śpi, pracuje itd.
na gołej ziemi siedząc z podwiniętemi nogami a ponieważ tylko na kilk u rozciągniętych skó
rach owczych w swem odzieniu śpi, więc nie potrzebuje ani skrzyni n a suknie, ani szafy.
Tych jam mieszkalnych używ a tylko W nocy i zimą gdy deszcz pada, w innym czasie są wszyscy na dworze przededrzwiami, albo na skle
pieniu üomkn. Żaden dom me ma spiczastego dachu ze słomy, lub dachówki (cegły) ja k w Europie, jego cztery ścienne mury są kam ie
niem zasklepione a na to tyle ziemi nasypują, aż się powierzchnia wyrówna — albo k ła d ą na m ury grube gałęzie i gałązki a n a te grubo gliny. T a k robią płaskie dachy i ułożą przy murze k ilk a kam ieni na kupę, aby po nich, chociaż niedogodnie, na w ierzch się dostać; że tego ju ż małe dzieci się nauczą, więc Arabowie są wyćwiczeni łazić po skałach ja k dzikie kozy.
Co do jakiejkolwiek regularności lub pociągu najmniejszego do piękności nie ma tam ani śladu;
często widać kaw ały m uru tych jam oderwane lub zupełnie rozwalone i puste, jako też stare ruiny, szczątki dawnych spustoszonych żydow skich i bogatszych m iast i wiosek z czasów Chrystusa. W szystko to w ygląda nader nędznie, zniszczone i podobne do powłoki wiekowego k a mienia, pełne największego brudu z odchodów bydlęcych na proch startych, szmat, kości i t . p., co nigdy nie bywa uprzątnione.
A b y wam opisać, ja k sobie te mieszkania budują i urządzają, trzeba wiedzieć, że tu nie ma lasów, drzewa do budowli, wody rzecznej, stu
dni, w ęgla do palenia cegły, h u t żelaznych do w yrabiania żelaza. W szystko tu je st tylko skała i kamienie, przeto nie można domów budować ja k w Europie. Bogaci mieszkańcy miejscy m u
szą wszystko z E uropy sprowadzać.
M ieszkańcy Ziemi św. dzielą się względem sposobu budowania na 3 klasy, z których każda
— 672 —
inaczej sobie postępuje. N ajprzód: B e d u i n i . Ci wcale stałych pomieszkań nie mają,, lecz pod namiotami mieszkają, które tak urządzają, że k ilk a palów do ziemi w bijają, nad którym i potem grubą czarną, z sierci koziej tk a n ą chustę roz
ciągają. Te namioty zabierają ze sobą i w szę
dzie rozbijają, gdziekolwiek na niejaki czas p a
stwisko dla trzód znajdują. To więc jest n aj
prostszy i najniedoskonalszy rodzaj pomieszkań.
D ru g ą i to najliczniejszą klasę m ieszkań
ców tw orzą w i e ś n i a c y . Ci upraw iają rolę, zk ąd są osiadłymi mieszkańcami licznych wsi i wiosek palestyńskich. Ich stare, grubo i p ro sto z kamieni urządzone, nędzne chatki po wię
kszej części na w yżynach leżą, wybudowane na albo między gruzam i starodawnych, zburzonych miejscowości.
Trzecia klasa mieszkańców, m i e s z c z a n i e , posiadają nieco okazalsze domy z regularnie ociosanych kamieni, jeden przy drugim, ta k , iż się tw orzą ulice. O dkąd Europejczycy w osta
tnich 20 latach w m iastach piękne i sztuczne domy pobudowali, odtąd coraz więcej także i bo
gaci A rabi ich naśladują, budując ju ż dość oka
załe budynki, chociaż w stylu wschodnim.
(Ciąg dalszy nastąpi.)
Uwagi dla pielgrzymujących do Ziemi świętej.
Z darza się, że pielgrzymi, mianowicie p ro ści ludzie, w ybierają się w podróż do Ziemi św.
bez należytego przygotow ania się, którzy potem
dużo trudów ponosić muszą i innym przykrości spraw iają. D la takowych więc, którzy m ają za
m iar przenieść się do Ziemi św., niech posłużą n a stępujące uwagi, które 'po większej części wielm.
ks. kanonik dr. Józef P elczar z Lwowa (w G-a- licyi) w dziele „ Z i e m i a ś w i ę t a i I s l a m “ po pielgrzymce swojej, w r . 18 72 odbytej, napisał.
Zresztcą najlepiej uczyni, kto się przed podróżą listownie do naszego wielm. O. W ładysław a Schneider w Jeruzalem zgłosi, k tó ry zawsze go
tów je st wszelkiej rady udzielić.
1. K to się w ybiera do Ziemi św., winien mieć przedewszystkiem w i a r ę , bo jedzie się w św iat w iary, gdzie potrzeba zapomnieć o tern, co się widzi, a przenieść się myślą w ubiegłe wieki i żyć wspomnieniem świętej przeszłości.
K toby z w iarą słabą podróżował po Ziemi św., mógłby się znudzić, a może naw et zgorszyć.
2. Pow tóre należy mieć z d r o w i e silne, by nie uledz trudom podróży, albo przynajmniej nie ściągnąć sobie jakiej choroby. W tym celu należy zachować na W schodzie pewne ostrożno
ści, mianowicie strzedz się przeziębienia podczas chłodnych nocy i w ystaw iania się na promienie słońca, bo pierwsze sprowadza febrę, drugie tak zwane przepalenie głowy (sonnenstich), które może być śm iertelnem ; dalej unikać zmęc. nia się, gorących lub zbytnie chłodzących napojów i niezdrowych pokarmów, zw łaszcza niedojrza
łych owoców. Najwięcej zag raża na Wschodzie febra, biegunka i zapalenie ócz. P ierw szą le
czy najłacniej chinina, d rugą odwar z ryżu,
— 674 —
trzecią, zmywanie oka wodą letnią lub różaną.
Z resztą w każdym klasztorze palestyńskim jest jakiś zakonnik znający się na lekarstwie.
3. P o trzecie: A by z podróży należycie korzystać, bardzo dobrze jest, posiadać j ę z y k francuzki lub włoski, łatwiej jednak przejdzie się z włoskim, który je st językiem handlowym na Wschodzie. Zdałoby się także umieć najpotrze
bniejsze w yrazy arabskie, aby się porozumieć z barkarzam i i celnikami. K to sam podróżuje, dla tego język włoski będzie bardzo potrzebnym, inaczej bowiem nieraz szkodę ponosić będzie z przyczyny nieporozumienia się z ludźmi. K to się przed podróżą do O. W ładysław a zgłosi, ten mu poda adresy w kilku m iastach, do kogo się po dobrą radę i wsparcie udać ma. Jeżeli zaś kto do kompanii austryackiej albo b aw ar
skiej się przyłączył, które co rok z W iednia i Monachium do Ziemi św. pielgrzym kę w yp ra
wiają, dla tego języki obce nie są potrzebne, ho się zarząd o wszystko starać musi.
4. Co do s p o s o b u p o d r ó ż o w a n i a do
brze je st przyłączyć się do jakiej karaw any lub kompanii, które już wymieniliśmy, zw łaszcza dla tych, którzy nie umieją obcych języków, albo też w krótkim czasie i wygodnie chcą od
być pielgrzymkę. W tenczas unika się nieprzy
jemnych zajść z barkarzam i, kiedy się na ląd wychodzi, z dragomanami albo przewodnikami arabskim i w podróży i t. d., a oraz znajduje się pewną opiekę w podróży i łatw iejszy p rzy stęp do miejsc świętych. N atu raln ie takow a
pielgrzym ka więcej kosztuje, i ma tę niewy- godność, że krępuje zbytecznie swobodę, bo trzeba się trzym ać w ytkniętego porządku i s k a zać się na tow arzystw o ludzi różnego hum oru;
nadto życie gwarne i roztargnione nuży nieraz duszę pragn ącą samotności i rozmowy z Bogiem.
K araw ana austryacka, urządzan a za pośrednic
twem wiedeńskiego kom isaryatu Ziemi św., zbiera się corocznie w W iedniu na 3 tygodnie przed W ielkanocą, a należeć mogą do niej katolicy płci męzkiej, wszelkiego stanu i wszelkiej n aro dowości. A by się stać jej członkiem, potrzeba na miesiąc przedtem uwiadomić Ojca K om isarza Ziemi św. w W iedniu (W ien, F ranciskanerplatz N ro. 4) i przesłać przepisane pieniądze, które w roku 1872 wynosiły 5 6 0 lub 50 0 reńskich (1 zł. reński — blizko 1 marce 80 fen.) według tego, cży się obrało I. lub I I. klasę n a p a ro statku . Z tych pieniędzy zakupuje się zniżone o 5°/o miejsca na parostatku albo łodzi parowej, tam i z powrotem, resztę zaś bierze prezydyum , złożone z prezydenta, w iceprezydenta i kasyera pod swój zarząd i pokryw a ztąd wspólne w y
datki. G-dy zaś po skończeniu pielgrzym ki zo
staje coś w wspólnej kasie, rozdziela się to na równe części między pielgrzymów. W r. 18 72 zwrócono z 500 zł. reńskich 150, a więc podróż m orska w raz z wycieczkami po Ziemi św. ko
sztow ała zaledwie 350 złr. — W głównem mie
ście bawarskiem Monachium (M ünchen) także corocznie urządzają pielgrzymki do Ziemi św.
— Najlepiej, powiada ks. P elc zar, podróżować z jednym tow arzyszem tego samego ducha, lecz
•™— 676 —
w takim razie należy mieć obok znajomości języków, spory worek i nie mało cierpliwości.
N ajniższa suma, ja k ą na sam przew óz po
trzeba, tam i z powrotem wynosi 3 0 0 m arek, w takim razie trzeba się zadowolnić ostatnią klasą na parostatku, to jest, ta k zwanym ,,mię- dzypokładem“ pod gołem niebem.
5. Co do d r o g i s a m e j , jeżeli ktoś nie chce się łączyć z k araw an ą au stry ack ą albo b a
w arską, — ks. dr. P e lc z a r jech ał z k araw an ą austryacką, — które m ają program y w ytknięte, może w ypłynąć z T ry estu albo z K onstantyno
pola, zw łaszcza gdy koleje tureckie będą go
towe. P rzybyw szy do Joppy, jedzie się do J e rozolimy na koniu lub ośle, poczem zwiedza się Betleem, puszczę świętego J a n a , Jo rd an i mo
rze martwe. Z Jerozolim y można się puścić , do N azaretu przez Sam aryą, albo też wróciwszy do Jaffy, popłynąć do K aiffy i ztąd zrobić w y
cieczkę na górę K arm el, do N azaretu, na górę Tabor i do morza tyberyadzkiego. Z K aiffy odpływa się albo do A leksandry! i T ry e stu albo do K onstantynopola. N ajlepiej je st trzym ać się parostatków Lloydow ych; kiedy zaś w yjeżdżają, można się dowiedzieć w Tryeście i innych m ia
stach nadmorskich. Z T ryestu w A ustryi, gdzie się morze zaczyna, okręt parow y wychodzi do A leksandryi a potem do Jaffy, gdzie się Ziemia św. zaczyna, co sobotę o północy, i kosztuje I. klasa 164 złr., II. klasa 117 złr., razem z wyżywieniem, I I I . klasa (bez w iktu) mniej więcej 50 tal.
6. C z a s e m n a j l e p s z y m do podróży jest wiosna, aby w Ziemi św. przepędzić marzec i część kwietnia, bo najprzód Ziemia święta ma w tenczas najpiękniejszą postać, a powtóre można oglądać uroczystości wielkanocne. Inne pory nie są stosowne; w grudniu i styczniu p a dają deszcze, a od m aja do października w iel
kie panują upały, podczas gdy noce są chłodne.
7. P o d w z g l ę d e m p r z y g o t o w a n i a się do podróży, potrzeba postarać się o paszport, któ ry ma podpisać poseł turecki w W iedniu lub konsul w Tryeście, co kosztuje 2 złr. D u chowni winni nadto wyjednać sobie L itteras formatas od swego biskupa, a świeccy polecenie od swego ks. proboszcza, że ja d ą jako piel
grzymi. Z rzeczy potrzebnych należy brać tyle tylko, ile koniecznie potrzeba, bo nic ta k nie dręczy w podróży, ja k bagaże jej. Przede- wszystkiem nie mieć wiele tłomoczków, inaczej można łatw o zostawić coś Arabom lub G rekom ; najlepiej pomieścić wszystko w jednej torbie r ę cznej, płaszcz zaś lub burnus zw iązać w rz e mienie. G-dyby ktoś zakupił dużo świętości w Jeruzalem , może za pośrednictwem 0 0 . F ra n ciszkanów odesłać paczkę wprost do kraju. —
Potrzeba wziąść z s o b ą : dobrą książkę o Ziemi św. i o Wschodzie, k tó rą należy p ier
wej uważnie przeczytać, — B iblią nowego Z a konu do odczytywania odnośnych ustępów z ewan
gelii, ■— książeczkę do spisywania wrażeń i wy
datków, — przyrząd y do pisania, —• lornetę, by dalsze widzieć okolice, — deszczochron mocny,
— 678 —
białego lub szarego koloru, — okulary farbo
wane przeciw promieniom słońca, — rew olw er, lubo nie koniecznie, bo dziś nie grozi niebez
pieczeństwo, — flaszkę plecioną, na wino i k u bek skórzany, — proszek perski przeciw ró żnego rodzaju owadom, lubo i to nie wiele po
może, —• nóż, igłę i nici, szczotkę do sukien.
Z sukien zaś i bielizny: płaszcz lub burnus nie ciężki, nowy ubiór letni, wełniany, koloru pia
skowego lub szarego, — duchowni także letnią re- werendę, — bluzkę szarą płócienną, — ze dwie koszule wełniane lub kaftanik flanelowy, który się nieustannie nosi na gołem ciele, by uniknąć przeziębienia się, — z 5 koszul płóciennych i tyleż kalesonów, — z 5 chusteczek, — z 10 par szkarpetek, — zresztą w Jerozolimie lub gdzie
kolwiek się stoi dłużej, można dać do prania.
Dalej kapelusz biały z szerokiemi kryzam i, ob
winięty n a wierzchu chustką białą, płócienną lub jedw abną, zw aną keffije, której końce spa
dając na ram iona, zasłaniają szyję przed p ro mieniami słońca, a k tó rą dostać można w Try- eście lub innem mieście nadbrzeżnem, podczas deszczu lub w iatru przyda się także czapka lekka z daszkiem. N akoniee należy mieć parę butów nowych z niewysokiemi cholewkami, p arę półbucików, torbę podróżną i worek na pie
niądze, które się zwykle na piersiach nosi, — a przydałby się naw et popręg do siodła, żeby czasem nie pocałować ziemi palestyńskiej, spadł
szy z konia, bo siodła arabskie są liche i rw ią się; dla niewiast zaś koniecznem je st siodło
damskie. D roga z Jaffy do Jeruzalem je st do
bra, bo ją w r. 1869 poprawiono na przyjęcie cesarza austryackiego F ranciszka Józefa, lecz w pobliżu Jerozolim y z powodu gór jest za stroma, iżby • można puścić się wozem. To też gdy w r. 1870 pierwszy wóz przyszedł na kalectwo, zaniecliano dalszych wycieczek i — ja k pierwej
— osły lub konie ułatw iają przepraw ę. W n a j
nowszych czasach zaw iązało się tow arzystw o angielskie do budowy kolei żelaznej między J e rozolimą a Jaffą, ju ż naw et francuzcy inżynie
rowie rozpoczęli pomiary. Jeżeli to dojdzie do skutku, ułatw i się w prawdzie pielgrzymka, lecz straci wiele uroku.
Podczas jazdy na morzu, gdy czasem w iatr silny powstaje, okręt zaczyna się kołysać a z nim wszyscy jego mieszkańcy. Ten ruch spraw ia u takich, k tó ry rzadko albo wcale na morzu nie jechali, ta k zw aną chorobę morską. K s. P e l
czar ta k ją opisuje: J u ż półtora dnia płynęli
śmy spokojnie; w tern nad wieczorem 3. m arca zryw a się w iatr silny, właśnie gdyśmy siedzieli przy obiedzie. O kręt poczyna się kołysać ja k pijaiiy, a my z nim. P o t występuje na czoło, pokarm spożyty chce się ju ż w racać, lecz jeden drugiego zachęca do jedzenia, bo w czasie cho
roby morskiój gorsza jest bieda ze czczym żo
łądkiem. P o obiedzie wybiegliśmy na pokład.
Morze pierwej spokojne rozsrożyło się, spienione bałw any gnały pędem jeden za drugim i ude
rzały z łoskotem o bok okrętu a nieraz prze
rzucały się na pokład. Pochw ytaw szy się za
— 680 —
liny, staliśmy w środku okrętu. G wałtowne ko
łysanie nie podobało się snadż mojemu żo łąd kowi, to też oburzywszy się oddał rybom część obiadu. T rzeba było zajść do k aju ty i położy.- się, bo jest to jedyne w chorobie morskiej le k a r
stwo. Ja k b y pijany zatoczyłem się wreszcie dc mojej kajuty, lecz co tu za zjaw isk o ! Z głęb m ałych izdebek wychodzą jęki i krzy ki w ró żnych językach — środkiem zaś uw ija się sługa roznosząc miseczki n a wymioty. Schwyciłem i ja jednę i wmieszałem się do wspólnego kon certu. W pada mój tow arzysz, zmoczony od bałwanów, a widząc ta k dobry przykład, b ie
rze czemprędzej odemnie miseczkę i nuże gra«' na swoją nutę. W idok był ta k pocieszny, że śmiałem się, serdecznie, choć mi wcale nie było do śmiechu. Starałem się ułagodzić wzburzony żołądek, to kroplami, to winem gorzkiem, lecz daremnie, jedna tylko cytryna nieco pomogła.
W ydałem już cały obiad, naw et i śniadanie. •—
Skoro morze się uspokoi, ustaje i choroba m or
ska. N a nią nie mą dotąd lekarstw a. N ajlepiej uzbroić się w świętą cierpliwość i być dobrej myśli, bo n ik t na nią nie umiera, a gdy grozi napad, położyć się n a w znak i zwilżać czasem w argi kwasem cytrynowym. — Inny pielgrzym , który w roku 186 4 pielgrzym kę odbył, z ap y tał się starego sternika, czy nie wie środka na chorobę morską, na co mu ten odpow iedział:
W edług mych doświadczeń znam tylko jeden środek, czy zaś każdemu pomoże, nie wiem, to je s t: nie siadać, ani nie kłaść się zaraz, ale
przechadzać i przytem kieliszek dobrego czer
wonego wina wypić, aby brzuch się zagrzał a żołądek miał zatrudnienie. W edług tego prze
pisu się stosował i przez cały czas wolny od niej był. Inn i zaś powiadają, że gdy się ciągle na jedno miejsce patrzy, ta nieprzyjem na cho
roba nie nastaje.
8. Co do p i e n i ę d z y , najlepiej zmienić m arki na francuzkie napoleond’ory i franki, bo z tą monetą najłatw iejszy rachunek, chociaż w Jeruzalem przyjm ują w szelką monetę srebrną i złotą. 1 frank = 80 feników, 1 napole- ond’or — 20 franków = 16 marek. N a W scho
dzie należy zmienić franki na tureckie piastry (miedziane lub srebrne), lecz tyle tylko, ile po
trzeba na razie, gdyż inny jest k urs a naw et piastry inne w K onstantynopolu, inne w P a le stynie, a inne w Egipcie. 1 fran k ma 4 1/2 plastrów (po arabsku girsz, po turecku kurru sz), 1 piastr = 40 para, lecz jako moneta istnieją tylko 20- i 10-parówki, w które potrzeba się zaopatrzyć na jałm użny i bakczysz (piwne), bo za ostatniem nie tylko chciwy A rab, ale i urzędnik przy cle wygląda.
682 —
Droga krzyżowa w Jeruzalem.
Stacya
Panu Jezusowi dopomaga Szymon Cyrenejczyk,
Idąc drogą ku bramie damasceńskiej, pro
wadzącą na 36 kroków od czwartej stacyi, w stę
puje się po prawej ręce do ulicy wązkiej i stro mój. T u Szymon Cyrenejczyk spotkał P a n a Jezusa i rzeszę i przymuszono go, aby pomógł nieść k rzy ż Zbawicielowi. N a tern miejscu s t a c y a p i ą t a , oznaczona kamieniem u tw ier
dzonym w murze po lewej stronie ulicy, i od
pust siedmioletni. Przym usili Żydzi Szymona, aby pomógł P an u Jezusow i w noszeniu krzyża dla tego, aby nie u stał zu p ełn ie; a i P a n Jezus zgadza się na podział ciężaru z Szymonem.
Czem u? Czy aby ulżyć sobie? . . . O nie, lecz z miłości ku Cyrenejczykowi, aby przez udział w noszeniu k rzyża miał tenże udział w zasłu dze i wiecznej nagrodzie. T a m ała usługa
uw ierzył w Jezu sa C hrystusa i według podania wyświęcony na biskupa opowiadał ewangelią, w? H iszpanii, poczóm um arł w Rzymie albo w e
dług innej trądycyi poniósł śmierć męczeńską jak o biskup m iasta B ostra w A rabii. Z podo
bnej miłości Zbawiciel
i
nas przypuszcza do noszenia k rzy ża św iętego, kiedy nam zsyła biedę, chorobę, różne smutki i boleści, a możei
prześladowanie dla Im ienia Jego.Żywot świętego Symeona,
drugiego biskupa jerozolimskiego i Męczennika.
Święty Symeon był blizkim pokrewnym Zbawiciela, bp był synem K leofasa i M aryi, siostry najświętszej Bogarodzicy, a bratem świę
tego Jak ó b a młodszego. U rodzony 8 lub 9 lat przed Chrystusem Panem , późniśj ciągle przy Nim baw ił i był świadkiem Jego życia, męki i zm artw ychw stania. W Zielone Ś w iątki także i on D ucha świętego otrzym ał, a kiedy A posto
łowie na cały św iat się rozeszli, on przy b ra cie swoim Jakóbie, pierwszym biskupie jerozo
limskim, zostawszy, jemu w naw racaniu Żydów pomagał. P o śmierci męczeńskiśj świętego J a kóba on na jego miejsce jako biskup jerozolim
ski od Apostołów został powołany. J a k naj- gorliwiej opowiadał Żydom i poganom Jezu sa C hrystusa ukrzyżow anego przyśw iecając świę- tobliwem życiem w szystkim wiernym i niewier
nym. — W łaśnie w tedy nadszedł czas, kiedy
spełnić się miało, co P a n Je z u s o spusto
szeniu Jerozolimy przepowiedział. Żydzi nie słuchając na głos Apostołów św iętych, po- ~ wtórnie przeciw Rzymianom się zbuntowali, tajk że ci postanowili zburzyć Jerozolimę. Lecz zanim wojska cesarza W espazyana k u miastu się przysunęły, chrześcianie jerozolimscy w c u downy sposób napomnieni zostali, aby miasto opuścili. T ak i święty Symeon Jeruzalem opu ściwszy, do miasta w górach, P ella, się udał,
— K iedy k a ra Boska nad miastem bezbożnem już się była spełniła, chrześcianie razem z swoim biskupem dó niego powrócili, a nie znalazłszy jeno gruzy, pomiędzy tym i kilka mieszkań w y
stawili, służąc gorliwie P an u Jezusowi. W iele cudów pełnili, przez co dużo Żydów nawrócili.
Lecz i nieprzyjaciel duszy ludzkiej powstał, sie
ją c kąkól między pszenicę, bo n astały kacer- stwa, które jednak święty Symeon, póki żył, zbijał. L iczył 120 lat, Idedy go P a n do sie
bie powołał. Powstało bowiem prześladowanie chrześcian, w którem cesarz T rajan w szystkich potomków z pokolenia D aw ida do rą k swoich dostać szukał z bojaźai, aby się jaki nie n a rz u cił na mesyasza i nowy bunt sprawił. W ten
czas stało się, że heretycy i Żydzi świętego Symeona jako chrześcianina i potomka D aw i
dowego rzymskiemu staroście podali. Ten p o j
mawszy Świętego chciał go do ofiary przed bożkami przymusić, ale daremnie. Święty S y
meon P an a i M istrza swego się nie zaparł.
P rzez co rozgniewany starosta Świętego biczo
wać kazał, ale starzec święty podczas okrutnej męki głośno chwałę Boską Zbawiciela swego opowiadał. W idząc więc starosta niezachwianą stałość M ęczennika w ydał rozkaz, aby go do k rzyża przybito. Z radością przy jął Święty ten wyrok śmierci, podobny do śmierci M istrza swego.
Rozebrawszy się z szat, sam na k rzyż się po
łożył, dobrowolnie w yciągając ręce do gwoździ.
N a k rzyżu podniesiony jeszcze raz wyraźnym głosem Je z u sa w yznał a modląc się za swoich morderców, Bogu ducha oddał.
Przegląd składek na dom przytułku w Jeruzalem.
Następnie podajemy zestawienie ofiar, które od roku 1877 na korzyść dzieła Ojca W ładysława złożone zostały. W r. 1877 nadesłali:
Ksiądz proboszcz z Kanth 10 marek, siostra U.
z Rudy 12 m., wielm. M atka Przełożona Sióstr z Trze
bnicy 30 m., panna H. • z Wrocławia 3 m., pani S.
z Trzebnicy 5 m., siostra P. z Dyhrenfurtłi 3 m., ks.
dziekan M. z Bogucic 60 m., siostra C. z Bogucic 30 m., p. Z. z Bononii 45 m., M. L. z Friedersdorf 12 m., pani A. z Herm sdorf 12 m., pani H. z W rocła
wia 28 m., panna I. z Trzebnicy 6 m., pani H.
z W rocławia 14 m., siostra X. z Nysy 20 m., ks. ka
pelan S. z Odmucbowa 30 m., pani H. z Odmuebowa 10 m., siostra X. z Nysy 40 m., siostra I. z Paczkowa 3 m., siostra E. z Paczkowa 2 m., p. Ł. z Nysy 15 m., ks.proboszcz H .zN ysy 20 m., pani H .z W rocławia 15 m., panna S. z Prausnitz 3 m., siostra A. z Trzebnicy 40 m., dochód z małego wylosowania 60 m., ks. ka
nonik L. z Wrocławia 10 m., pewna osoba z Leuber 18 m., pani S. z Drezna 88 m., panna B. z Trzebnicy
5 m., siostra B. z Trzebnicy i m., siostra L. z Odmu- chowa 5 m., ks. M. z Bytomia 30 m., p. I, z K m i' zendorf 200 m., ks. K. z Prudnika 252 m., ks. K.
z P ru d n ik a'360 m., siostra B. z Trzebnicy 3 m., p.
H. z Białej 50 m., pani H. z W rocławia 10 m., ks.
kanonik L. z Wrocławia 20 m., pewna osoba z Trze
bnicy 5 m., p. R, z Strzelec 23 m., pani I. z Eilau 10 m., ks. K z Prudnika 200 m., siostra B. z Neu
land 6 m., pani D. z Wrocławia 30 m., panna S.
z Kanth 3 m., p. 0. z Wrocławia 15 m., p. K. z Trze
bnicy 30 m., pewna osoba z Trzebnicy 27 m., pani K. z Bösdorf 5 m., wielm. Matka z Trzebnicy 50 m., ks. K. z Prudnika 260 m., A. U. ż Glacu 3 m., ks.
C. z Opola 8 m., siostra A. z Drezna 15 m., ks. pro
boszcz M. z Lipin 21 m., p. A. z Wrocławia 60 m.,
— Dalój: ks. S. z Komprachcic od pewnej familii 150 m., ks. M. z Lipin 18 m., ks. R. z Gościencina 80 fen., ks. Scłt. z Bytomia 51 m., ks. S. z Kom
prachcic 14 m., z Sakrau 20 m., ks. R. z Gościencina 12 m., ks. K. z Prudnika 340 m., ks. H. z Goduli- huty 3 m., ks. Sch. z Głogówka 4 m. 60 fen., ks. P . z Radzionkowa 5 m., pewna Róża z Radzionkowa 6 m., p. M. K. z Radzionkowa 3 m., z D ittm erau 12 ffi,, ks. K. z Szerokiej 20 m., ks. D. z Koźla 25 m. — R a
zem: 2898 m. 40 fen. Do tego nadesłano z Alt-Zülz przeszło 60 miar płótna. Zt^d obrócono na pam iątki dla szczególnych dobrodziei 280 m.
N a msze s'wigte ofiarowano: z Trzebnicy 35 m., z Kunzendorf przy Pr. 100 m., z Odmuchowa 180 m., z Trzebnicy 55 m. 50 fen., z Trzebnicy 52 m., z W ro
cławia 54 m., z Trzebnicy 25 m., z Trzebnicy 300 m., z Trzebnicy 65 m., z W rocławia 15 m. — Razem:
881 m. 50 fen. Rozumie sig, że zt^d O. W ładysław tyle odprawił, ile mógł, resztg oddał ubogim ksigżom w Palestynie do odprawiania, przez co czgsto nie m ał^
pomoc im przyniósł.
Krótka geografia Ziemi świętej.
3) (Dokończenie.)
W starodawnych czasach dzieliła się Ziemia święta na trzy prowincye, które się nazyw ały;
Judea, Sam arya i G-alilea, obecnie cała Ziemia św. albo P ale sty n a stanowi część jednej wielkiej prowincyi, nazwanej Syrya. Najważniejszą, rzeką jest Jordan, reszta nie zasługuje n a miano rzek, bo są małe i po większej części w lecie w ysy
chają. Z jeziór mianujemy; morze martwe, je zioro tyberyadzkie i jezioro Merom. P rzez w szy
stkie trzy płynie Jord an, aż się traci w morzu martwem.
To ostatnie jezioro jest najdziwniejsze z ca
łego świata, bo leżąc na miejscu zburzonych przez gniew Boży miast Sodomy i Gomory, je szcze dziś znak przeklęstw a nosi, bo nic w niem żyć nie może, zkąd nosi imię morze „m artw e.“
W oda jest słono-gorzko-szczypiąca i tak a obrzy
dliwa, że nie ma równśj sobie. Dosyć łyknąć jednę kroplę, aby czuć gorycz i spiekotę przez kilka godzin; a ktoby sobie pozwolił sporszą dozę, może stracić skórę z języka albo nabawić się tęgich wymiotów. P rzytem ma siłę niezm ier
nie gryzącą, iż wkrótce niszczy m etal lub rdzą powleka. N a dnie k ry ją się ogromne bryły solne, a na powierzchni wody pływ a asfalt czyli stw ar
dniała żywica skalna. Eów nież i siark a pojawia się w małych kaw ałkach na brzegach jeziora.
Palestyna je st krajem przew ażnie gó rzysty m ; przez sam środek ciągnie się niezbyt wysokie pasmo gór, pomiędzy którem i z Pism a św. znane
— 688 —
są: góra Oliwna i K w arantanna, na której P an Jezus pościł; Grarizim i H ebal; Karm el, Tabor i G-elboe; a za Jordanem góry Nebo, zkąd Moj
żesz oglądał ziemię obiecaną i tam że potem um arł. — Najważniejsze m iasta Ziemi św. są- Jeruzalem , Betleem, N azaret, Jaffa, H ebron, Gfaza, Sichern, K aifa, A kka. — Mieszkańców liczyła Ziemia św. za czasów D aw ida około 6 milionów, za czasów zburzenia Jerozolim y przez Rzym ian mniej więcej 4 miliony, dziś zaś liczy zaledwie 300 tysięcy; są to chrześcianie, żydzi i maho
metanie. T a ludność przedstaw ia mięszaninę różnych narodowości, lecz A rabi przew yższają liczbą, dla tego język ten je st najpowszechniejszy.
Z języków europejskich przew aża język włoski a potem francuzki. R ząd Ziemi św. leży w rę kach dwóch paszów (naczelnych prezesów), z których jeden mieszka w Jeruzalem , a jeden w A kka, i każdy ma swój obwód albo ta k zwany paszalik pod sobą, paszowie zaś poddani są ce
sarzowi tureckiemu. Europejczycy zaś w Ziemi świętej stoją pod jurysdykcyą swoich konsulów, bo niemal każdy większy rząd ma swego zastę
pcę albo konsula w Jeruzalem , ta k pruski rząd ma pruskiego konsula, austryacki austryackiego i t. d., którzy posadzeni są na obronę praw swoich ziomków. — O innych szczegółach Ziemi świętój opowiadać nam będzie arty k u ł W . Ojca W ładysław a, który po części ju ż w tym zeszy
cie jest umieszczony.
Czcionkami T, Zalewskiego w Gliwicach.
' e ^ ~ ^ 1 . j r
?' ' e . e y e e - - ' % : y
. »i, •, y > . ' r<- : -a -l,.’ '/-. ,v’V v 'y y y y . y ..y’i": '■ ': ; -y-y .--."y;' ■
i e : y y k:, . - - y ' : , y , ; ■ ■ ... - y ■■ - . y - y
k,i y Ir: r,r ■ . ■ ; ■ .y. y-'
. y ..1 -' ' Ji'' ■ - / v ;y y y y; y ■- r: - " - t •'
■
^ -’V c ' -
y y ' y :r ‘r ^ / y V . ■ ■ '■.y|y,;-yyi
'• ■ ' '■ k' ',' k.' ':"y v;;k ' ' .
ki . ■ . ; k -: ■ -■ I .. '■ y ■
. k ' ; ■. i - ' . f . , :.y v, J •; . ■ ..
. , . ■ , £ " , • \ i ' • S f y • - t i v r '
'•'■ y * <\! \.- v ' y ' :• ; /T ' - ’ • - , .p * -
1 . V i - - " , V " ' - r / - : ; v y v y v k y - k - v ;
• '■ ; c,y.-.., - ' y :■ - ■, -■ ■■ y , ■ ■,:- (r . - : ■ , ( 's’. . ' ■ • ' i ' J V - ' I - 11 . r - 1
:
-. - • 1 -V " e ■ ■■ ., ‘ki. ■ ■■ .'.■ ; -.'k.-jk ■ ■ V
y A -
e . " ; ^
y i y e - ^ y e v
V ; 1 .V;
y r .
pxr
- k - y v y y y v . . .
r r p x - ■
;; : i c£f yr
, k ' :;. ,
r,
y . ,rrP'..-
. .
-fi.
. .vt
K ■ i
y y y
• y I " ; .
':'h,
> ..V vyy iy,7. V
^ y v e y - v y
■y , . . . ., ■ -k
, . y 1 i , . w- • . . I r ^ „ k r, I ’ 1 ' .'. . .r ,A
. i .
y.-..- v ” ' y ■: k . ' ' '' . y . -y. ■
■ - - - , y ; ^ : 'yy y, t y y : ..
:,r. k. j . k. r .; ..i; ■) ''...N-ł k,
■ k. i i J
, y ,yv: v ;y
II - V . i - V . -V . . I P - . • .,.1.... . . •• > r>
' - . - , .. i , •
. i V - k ; ... ■. . i
^.-.y .; .i yk. ;y
y F
y • f ' . y - k . ; • ( > . ; y . . ■ ; e - . ' y . , " , y . . y , . • - ' ' . -
, y : ' k - ' . : . e \ " y ; " 4 . . - ) . > . v y . : y ' : 1 y * 1 ,; • v v y y . y y ; • . . y > ' y '
k k . f ' ^ -kky-k „k' ' k, - kk.-y;
-. > ; 1 y-y ■ i , • 'V - ■ -
k y ; y, i 1 ■■■ V k r -
y- y. k.\ ,y ' ^ • v i '.v, '' y y, .• - »
' ■ - V. - 1 • ! ' • ^ ( ' \ ! . V e '■ ■ '• ' ' . "• I ' .V ■ ( ' . /' I Vy :- "kVk'v. -y ' ' J v (y, y »:, < v - x V k i - - , y - .
■. k e - y - e e - y " '-yk:y ^ y y - . y -yy- ;.^ y i .ki .- . k^-., ... * ■ • . . - ) . f \ , \ • f . r .
■y- t . y y V- k V. k . y , -- y .y ,: y '■- :
/k ' y <■ I y y , ,rv V ' ' V, ‘ . .• , k ,.
i ,k. , -.r ,, .■- .y., -k . . - . y . ' j. :'.j y -k - 1 1 - .' ■ :■ -k- k': , ■-
k' ■-■yi-yy^y.--.k, ".. kv -y y. ^ , r - y - y
- kiy- yy: :