1 "i [mo)
i
Towarzystwo Bosego Grobu,
Rocznik Ul.
Poremba. X. Dr. Kremski.
1870. Zeszyt 6.
(Wydany w Listopadzie.
( D l a c z ł o n k ó w t o w a r z y s t w a w G ó r n y m S z l ą z k t i .) Spis rzeczy: Ciąg dalszy pielgrzymki do Ziemi św. VI. —
W spom nienie z Pielgrzym ki odbytej
Ach ukłonu godny a cudowny, miły Zbawi
cielu! o jakże niewymownie wielki jest ten pokarm, któryś Ty z taką wzruszającą uroczystością, niżeliś na śmierć poszedł, w niewymownej miłości na Two-
j § pamiątkę ustanowił i na wszystkie czasy zo
stawił.
O jakże wielkim boskim znakiem Twój święty kościół naznaczyłeś! O jak niewyczerpane jest to źródło wszelkiej pociechy, któreś Twoim otworzył wyznawcom! Własne Ciało i Krew ofiarujesz nam na pokarm, mówiąc: „Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje, które za was będzie wydane, to czyń
cie na moję pamiątkę.
do Ziemi św iętej.
(C iąg dalszy.) M odlitw a p rze d K om unią świętą.
Pijcie wszyscy z tego kielicha, bo to jest h e w moja, krew nowego testamentu, która za wielu bę dzie wylana na odpuszczenie grzechów.
Ja jestem żywy chleb, który z nieba zstąpił.
Kto z tego chleba pożywa, będzie żyć na wieki a ten chleb, który ja dam, jest moje ciało dla ży
wota wiecznego.
Jeżeli ciała Syna człowieczego nie będziecie jedli a nie pili krwi jego, nie będziecie mieli ży
wota. i
Kto moje ciało pożywa a pije moję krew ten ma żywot wieczny a tego wzbudzę w dniu ostate
cznym. Albowiem moje ciało jest prawdziwy po
karm, a moja krew prawdziwy napój. Kto je ciało moje, a pije krew moję, ten zostanie we mnie, a ja w nim.“
Synu Najwyższego! wieczna prawdo Ojca! Te są własne słowa Twoje, a nie jest można, żeby nas oszukały. Twoje słowa są duchem i życiem, a świa
dectwo któreś sobie sam dał, jest prawdziwe.
Wprawdzie, Ty jesteś utajony Bóg, Bóg zba wienia mojego, w Tobie ufam. Niebo i ziemia przeminą, ale Twoje słowa trwają na wieki. Moję nadzieję, wiarę i miłość składam jedynie Tobie, przybliżając się do Twego przenajświętszego Sakra
mentu Ołtarza. Ach nie oddalajże mego gorącego pragnienia z Tobą się połączyć, ale przychód z a spraw to, ażeby memu domowi stało się zbawienie.
A jeżeli jeszcze jakie błędy we mnie się t aj- dują, które mnie niegodnym czynią łaski Twojej, o tedy proszę Cię pokornie przez tę miłość, z któ- rćj Ty na krzyżu dla mnie umarłeś, obmyjże mię
— 129 —
Twoją najdroższą krwią a wiej do serca mego po
korę, nabożeństwo, oraz i takiego ducha, jaki przy
należy świętości tego przenajświętszego Sakramentu.
Co ja jestem, moje życie i moje utrzymanie, mam tylko Twojej niezmiernie szczodrej łasce do zawdzię
czenia, nic nie jestem, tylko nikczemny proch, któ
ry Ty ożywiasz, jestem stworzenie pełne grzechów, które tak często lekkomyślnie od łaskawego Stwór
cy swego odstąpiło. Ty jesteś Pan Zastępów, Bóg mocny bez początku i końca; Ty jesteś to Słowo Ojca od początku, przez które świat, ze wszystkiem co się w nim znajduje, stworzony jest. Ty jesteś jednej z nim natury i istności, wieczny, niezmier
ny, pierworodne źródło wszelkiej światłości, wszel
kiego życia i zbawienia. Przed Tobą klękają wszel
kie kolana w niebie, na ziemi i pod ziemią. Ksią
żęta Aniołów zasłaniają sobie oblicze przed świa
tłością Twego majestatu, kłaniają się Tobie przed Twoim boskim tronem, gdzie siedzisz po prawicy Ojca Twego. Tobie jest dana wszelka moc na nie
bie i na ziemi. O Panie i Boże mój! Jakaż wielka różnica pomiędzy mną a Tobą! Jakaż nie
zmierna jest Twoja miłość, w której Ty aż do po
dłej nikczemności mojej raczyłeś się uniżyć!— Ten boski cud łaski tylko wiara pojąć może, a niema ludzkiego ani Anielskiego głcsu, któryby ten cud zadosyć uwielbić i wychwalić potrafił. Dla tego w głębokiej pokorze upadając przed obliczem Two- jem, wołam do Ciebie: O Jezu, Synu Boga żywe
go! zmiłuj się nademną. Panie! nie jestem godziei/
abyś wstąpił pod dach mój, ale rzeknij tylko sło
wo, a będzie uzdrowiona dusza moja.
G *
M odlitw a p o K om unii świętej.
Jednorodzony Synu Ojca niebieskiego! któryś jako prawdziwy Bóg i Człowiek we mnie obecny, w najgłębszej pokorze oddaję pokłon Tobie, a ze wszystkich sił duszy mojej wołam: święty, Święty, Święty jesteś i błogosławiony po wszystkie wieki, gdyżeś ten cud łaski i miłosierdzia we mnie spra
wił. Przed krótką chwilą jeszcze byłem grzechami obsypany i obrzydliwością przed obliczem Twoim;
Ty ale nietylko z grzechów moich oczyściłeś mnie, ale i Ciało Twoje i Krew Twoję podałeś duszy mojej. Panie! cóż ja Tobie mam dać za wszystko, co mi udzieliłeś? Ja niemam nic, tylko pokorne serce, a to oddaję całe Tobie, jako ofiarę wdzię
czności. W Twojej świętej przytomności mocno i silnie stanowię tylko Ciebie naprzyszłość się trzy
mać, Tobie żyć i umierać. Twoich świętych słów szczerze chcę słuchać, a według nich całe życie moje stosować. Ciebie, o Panie! chcę miłować nad wszystko, a bliźniego mego jak siebie samego, gdyż onego jako i mnie odkupiłeś Krwią Twoją najświę
tszą. Ale moje pobożne przedsięwzięcia znikną jako dym, jeżeli z Twoją pomocą się oddalisz, a jeżeli nie udzielisz woli mojej siły do wypełnienia ich. O Panie! na żaden moment nie oddalaj swej nświęcającćj mnie łaski; pozostań, a mieszkaj w mo
im sercu, które dzisiaj na pomiesikanie obrać so
bie raczyłeś, a nie dozwól, abym kiedykolwiek od Ciebie się odłączył.
Udziel mi także Ducha Twego świętego, aby mnie na nowo odrodził i aby podług Niego wszy
— 131 —
stkie uczynki moje sprawowane i rządzone były, przez nieograniczoną wartość Twoich zasług, ażeby Ojciec niebieski niegdyś i we mnie swoje miał upodobanie. Daj mi sprawiedliwe, Ciebie go
rąco miłujące, a do wszystkich ludzi nachylne serce, uczyń je wesołe w Twojem świętem Imieniu. A wreszcie, o Panie! raczże też z Twojej nieprzebra- nśj łaskawości wspomnieć na przyszły mój koniec.
Posil duszę moję Twojem przenajświętszem Ciałem pierw, niżeli mnie powołasz do wieczności, wzmo
cnij mnie w ostatniśj walce śmierci Twoją wiarą, nadzieją i miłością, a potem dozwól, o Panie! aby sługa Twój w pokoju przeszedł ku Tobie, według słowa Twego.
Wielbij duszo moja tego Pana i wszystko co we mnie jest, jego święte Imię; wielbij duszo moja tego Pana, a nigdy nie zapominaj na wszystkie do
brodziejstwa jego. Wielbij P an a, bo się stał ła skawym wszystkim zbrodniom twoim, bo uzdrowił rany twoje a uratował tobie życie od zguby, uko
ronował cię swoim miłosierdziem i posilił Cię swo
im przenajświętszem Ciałem. Raduj i wesel się w miłosierdziu twego Boga, bo on jest łaskawy, a łaskawość jego pozostaje na wieki. Amen.
Dziwne i niezbadane są wyroki Boskie; Pismo św. czyni trzy podziały czasu od Abrahama aż do narodzenia Chrystusowego, a każdy podział ma 14 pokoleń; jako to: 1) od Abrahama aż do Dawida 14 pokoleń, 2) od Dawida aż do przeprowadzenia Babilońskiego 14 pokoleń, 3) a od przeprowadze
nia Babilońskiego aż do Chrystusa 14 pokoleń.
(Math. 1, 17.) W tych księgach rodzaju dowodzi Ewangielista, że Józef i Marya pochodzili z poko- tenia Dawidowego, więc z królewskiego. W mia
steczku Nazaret się stało, co dalej opisuje św. Ma
teusz: Gdy Marya, Matka Jezusowa będąc poślu
bioną Józefowi, pierwej niźli się zeszli, z Ducha św. poczęła, Józef mąż jej będąc sprawiedliwym, niechcąc jój osławić, chciał ją potajemnie opuścić.
A gdy on to myślał, Anioł Pański ukazał mu się we śnie, mówiąc: „Józefie synu Dawidów, nie bój się pojąć Maryi małżonki twój, albowiem co się z niej narodzi z Ducha świętego jest, a porodzi Sy
na, i nazwiesz Imię jego Jezus albowiem on zbawi lud swój od grzechów ich.
Anioł Boży zowie tego ubogiego rzemieślnika w Nazaret „synem Dawidowym.“ Chociaż z kró
lewskiego pokolenia żył nieznajomy z pracy rąk swoich — albowiem był cieślą. Lecz prawie ten ubogi, ale królewski rzemieślnik, ten potomek Da
w ida, a żaden inny, miał być Oblubieńcem córki Dawida, miał być Opiekunem tego, który cały świat utrzymuje i żywi.
Ze wszystkich potomków Abrahama jest wy
brany święty Józef, cieśla, — nie kapłani według obrządku Aaronowego, nie książęta ludu, nie ucze
ni różnych szkół — ale Józef, cieśla, od wszystko wiedzącego Boga jest wybrany, wiedzieć wyroki Bo
że i stać niby współpracownikiem dzieła jego.
Chociaż wyznajemy, iż to obranie tylko łaską Pana Boga jest, jednak ten nieznajomy mąż Józef z Na
zaret przed wszystkiemi musiał być godnym, że go Bóg obrał Książęciem ludu swego.
• — 133 —
Józef musiał w czystości serca, w wierze i w miłości wszystkich przewyższyć, że on za oblubień
ca niepokalanie poczętej Matki Bożej był nazna
czony. Józef musiał z jego prac, modlitw i życia Bogu się podobać, że go Bóg obrał, aby Syna Bożego, który się stał człowiekiem, przez pracę rąk swoich żywił, opieką swoją go strzegł, i wycho
wywał. Józef musiał być wielce pokorny i posłu
szny, gdy mu było dano aby Paau nieba i ziemi rozkazywał, aby widział Wszechmocnego przez lat 30 na każde skinienie być sobie posłusznego, że on miał być panem w domostwie, w którem Kró
lowa Aniołów, Matka Boża, a Król wszystkich kró
lów, Pan Zastępów jemu byli poddani.
Tak święty Józef chociaż ubogi cieśla, cho
ciaż rzemieślnik w Nazaret mało znany, stoi przed nami w świętobliwości i wysokiśj godności, którą niebo naznaczyło i porządek odmieniło, czyniąc słu
gę panem swego Pana. — Tak sprawiedliwego, czy
stego z miłości ku Bogu pracującego rzemieślnika uszczęśliwionego i błogosławionego w społeczeństwie świętej Panienki, Córki Ojca niebieskiego, Matki Syna bożego i Oblubienicy Ducha świętego widzimy jako Opiekuna i mistrza Tego, przez którego sło
wo niebo i ziemia są stworzone, a przed którym wszelkie: niebieskie, ziemskie i podziemne klęka ko
lano — który jest Bóg, błogosławiony na wieki!
Święta Teresa pisze o skutecznej opiece św.
Józefa tak: „Ja obrałam sobie za opiekuna i orę
downika, od Boga uczczonego św. Józefa. Oddałam się jego opiece i doznałam od tego czasu, że ten wielki Święty w każdćj potrzebie daleko większą i
prędszą, pomoc mi udzielił niżeli się prosić odwa
żyłam. Doznałam go przeto jako szczerego w po
trzebie pomocnika. Zdaje się że Pan Jezus Józe
fowi, który miejsce ojca jego tu na ziemi zastępo
wał, a którymu powolnym był, nic w niebie od
mówić nie może. I inni ludzie mojej rady słuchając tegoż samego się doświadczyli; ci zaś, którzyby mojem słowom wierzyć nie chcieli, niech się sami przekonają tej prawdy.
M odlitw a do świętego Józefa.
Święty Józefie, Opiekunie Pana Jezusa a czy
sty Oblubieńcu panieńskiśj Matki Maryi! do ciebie się uciekam, twej opiece polecam moje ciało i mo- ję duszę; przyjmij staranie o mnie, jak przyjąłeś za życia twego tu na ziemi staranie o boskie dziecię Jezus i o uprzejmą niebieską Oblubienicę Maryą. Proś dla mnie o tę łaskę, żebym żadnem grzechem nie obraził Boga mego; ale skoro mnie zobaczysz w niebezpieczeństwie zgrzeszenia, tedy mię weźm pod opiekę swoję, okryj mię płaszczem twoim, aby duch czasu i świata nie znalazł przystępu do mnie, o- bróć oczy moje do żłóbka betleemskiego, tam daj mi widzieć mego Boga w tern najświętszem i naj- czystszem Dzieciątku, które z Maryi niepokalanej Panny było zrodzone; to spojrzenie niech zapali zimne serce moje do pobożności, abym każdego czasu przypominał i odnawiał sobie to przymie
rze, Bogu memu szczerze służyć aź do śmierci, a <
potem w przyszłem życiu gdzie niema do grze
chu niebezpieczeństwa, mógł przy tobie i przy boskim niegdyś tobie pod opiekę oddanem dzie
— 135 —
cięciu Jezusie Chrystusie wiecznego uzyskać po
koju. Amen.
Muszę tu wspomnieć: co kraj, to inny obyczaj.
Będąc w Nazarecie, w sobotę pod wieczór słyszałem bić po bębnie, a dosyć wiele ludzi odprowadzało do
bosza przez miasto, z których niektórzy różnie ska
kali; na zapytanie, co się to znaczy, mówiono mi:
dnia jutrzejszego będzie ślub, więc ci ludzie idą, ażeby oblubieńcowi do szczęśliwego dzisiaj powin
szować małżeństwa. Nazajutrz w niedzielę o 772 z rana jechała oblubienica do około 200 kroków od jśj pomieszkania oddalonego kościoła, na pięknym koniu; na tym samym koniu z tyłu oblubienicy sie
dział mały chłopiec, oblubieniec już w kościele cze
kał na swoję przyszłą towarzyszkę, a wszyscy go
ście pozostali w pomieszkaniu młodój pani, którzy, gdym ich odwiedził, z wielką gościnnością mnie przyjęli.
Pielgrzym w Ziemi świętćj się zatrzymujący, lub każdy pobożny chrześciański czytelnik przenió
słszy się w duchu na owe święte miejsca, często znajduje w tern pobożnem uważaniu gdzie, albo na które święte miejsce wprzód kroki swoje obrócić ma. Każde miejsce bowiem ogłasza wielkość i mi
łosierdzie Boże. Nazaret woła do nas: Imię Jezusa będzie wielkie, a będzie Synem Najwyższego zwany;
nad Betleem unaszający się, śpiewa chór Aniołów:
Chwała bądź Bogu na wysokości! a wreszcie w Je
ruzalem daje się słyszeć ponury głos z krzyża:
Wykonało się! dopełnione dzieło Boże, dzieło oku
pu świata!
W Nazaret widzieliśmy spełnienie gorącego pragnienia Proroków, którzy wołali: „Spuśćcie ro
sę niebiosa z wierzchu, a obłoki niech spuszczą z deszczem Sprawiedliwego, niech się otworzy ziemia i zrodzi Zbawiciela!“ (Izai. 45, 8.)
Ojciec dał się wzruszyć i jego jednorodzony Syn z Duchem świętym, który w mocy swej boskiej od obu pochodzi. Słowo stało się Ciałem i mie
szkało między nami!
Ten dawno oczekiwany Król nam się narodził, a jeżeli z upragnieniem serca się pytamy: gdzie?
tedy nam nietylko Proroków objawienia, ale i ta jasna światłość historya wiary chrześciańskićj od
powie: idźcie do Betleem w judzkiej ziemi; tam zo
baczycie iż w mieście Dawidowem wam się naro
dził Zbawiciel, który jest Chrystus Pan!
A któżby przy takićj wiadomości kroków swo
ich jak najprędzśj tam nie skierował, a pilnie i z nabożeństwem nie szukał, ażeby znalazł nowonaro
dzonego Króla, aby mu oddać ukłon z największą pokorą swej duszy!
Nie możemy mówić żebyśmy tam nie mieli szczerych a zawsze nieomylnych wodzów. Oto świę
ci Pasterze spieszą, ich wodzami są mnóstwo Anio
łów z nieba, spieszą do nowonarodzonego Zbawi
ciela aby mu oddać swoje pierwiastkowe pozdro
wienie — przyłączmy się i my do tego żarliwego mnóstwa!
Oto przychodzą w majestacie swoim trzej mędr- cowie i Królowie daleko ze wschodu słońca. Gwia
zda na niebie prowadzi ich, prawdziwy i prawdy szukający duch z pokornem sercem jest ich^najpe-
— 157 —
wnięjszy wódz. Czegóż się obawiamy? Czemuż się ociągamy? Chętnie dozwalają nam się przyłączyć do ich świętej pielgrzymki.
Już oto, jak czciciele świętych śladów Pana naszego Jezusa Chrystusa najprzód udaliśmy się do Nazaret w Galilei, gdzieśmy, czczenie oddając naj
świętszej tajemnicy, wieczne Słowo z nieba zstąpić i ciało przyjąć widzieli. Przy Józefie sprawiedli
wym i Maryi błogosławionój między niewiastami, bawiliśmy się. Oto Marya i Józef zabierają się na niejaki czas opuścić Nazaret. Czas się zbliżył, więc spieszą do miasta Dawidowego, aby się spełniło sło
wo Proroków.
Cóż za piękna przyleżytość nadarza się nam pielgrzymującym w Nazaret!
Ślady Jezusowe, wskazując nam święte łono Ma
tki, prowadzą nas w towarzystwie tej świętśj fami
lii dzisiaj z Nazaret Galilejskiego do oczekiwanego Betleem w ziemi Judzki ój.
Aniołowie nas tam czekają i zapraszają cześć i chwałę oddać nowonarodzonemu Jezusowi.
Hosanna! chwata Bogu na wysokości, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli!
Pójdźmy w pokoju.
Łaskawi czytelnicy już znają tę drogę pomię
dzy Nazaret a Jeruzalem, ponieważ zaś Jezus, już jako dziecię, z Maryą często tą drogą chodzili, więc i my nie będziemy sobie ściążać powtóre na nią wstąpić a przy tem niektóre jeszcze nam nie zna
jome rzeczy uważać.
Niżeli jednak z Maryą i Józefem, którzy na rozkaz cesarza Augusta tę podróż z Nazaret do Be-
1 3 8
tleem podjęli, z tem świętem miastem się pożegnamy, chcemy na chwałę tej podróży z Nazaret do Betle- em mówić następującą modlitwę.
MODLITWA.
O święty Józefie! przypominam Tobie tę u- ciążliwą podróż, którąś uczynił z Nazaret do Betle- em, gdyś tam błogosławioną Pannę odprowadzał z tak wielką starannością i szczerością. Ja uważam twoje kroki, o święty Józefie, któreś tu uczynił, uważam tę rozmaitość przykrego powietrza i sła
bości twojej. Przedewszystkiem ale uważam twoje serdeczne miłosierdzie któreś oświadczył tćj świętej Panience, Matce Boskiej i twoję szczerą troskliwość dla niej na tej dalekiej i uciążliwej podróży. Wy- nauczony przez Anioła świętego, że co się z niej narodzi, z Ducha świętego jest. Jakież wielkie sta
ranie miałeś o to boskie dziecię, które ona w swo
im świętym żywocie niosła!
O najmilsze dziecię Jezus! w duchu nabożeń
stwa idę z Tobą i przyłączam się ku Twoim mi- łem rodzicom Maryi i Józefowi. Tobie w tej całćj drodze chcę towarzyszyć i przy Tobie pozostać aż do Twego narodzenia. Albowiem gdzież lepićj mógł
bym się bawić, jeżeli nie w Twoim towarzystwie!
O łaskawe dziecię Jezus! spojrzyj jak wiele cierpią na tćj drodze mili rodzice Twoi, jednak z wielką cierpliwością a z słodką radością wszystko znoszą, dobrze wiedząc że to będzie na służbę i na chwałę Twoję. O żebym też i ja miał taką miłość ku To
bie, żebym i ja z taką radością ponosił wszystkie przykrości! Udziel mi choć małą tylko cząstkę ich
— 139 —
cierpliwości, żebym mógł naśladować ich ślady.
Ofiaruję Tobie wszystkie ich przykre kroki uczy
nione na tśj dalekiej drodze, a z powodu tego pro
szę pokornie o odpuszczenie wszystkich niecierpli
wych i grzesznych kroków, które w moim życiu aż dotąd uczyniłem z oziębłości ku dobremu, lub wcale z skłonności do złego. Amen.
Gdy się narodził Jan św., posłaniec Paną na
szego Jezusa Chrystusa, stało się tegóż samego dnia — pisze św. Łukasz Ewangielista — źe wy
szedł dekret cesarza Augusta, aby spisano wszystek świat. Ten był pierwszy spis, wykonany przez Cy- ryna, starosty w Syryi. A szli wszyscy aby się po
pisali, każdy do miasta swego. Żydzi byli podzie
leni na pokolenia, a nie było im wolno żenić się z żonami z innych pokoleń, więc szedł też i Józef z miasta Nazaret do żydowskićj ziemi, miasta D a
widowego, które zowią Betleem, przeto iż był z do
mu i pokolenia Dawidowego, aby był popisan z Ma- ryą poślubioną sobie małżonką brzemienną. (Łuk.
2. 1 — 5.)
Więc gdy Józef święty swój nam już znany warsztat, a Marya swoją cichą, przez pozdrowienie Anioła wysoce poświęconą komórkę w Nazaret o- puścili, droga z miasta prowadziła ich przez małą dolinę, później pomiędzy dwiema górami; miejsca poważne, bowiem z prawćj strony stoi mały koś
ciółek, na miejscu niegdyś domu Zebedeuszowego, ojca dwóch synów Apostołów Jakóba i Jan a, po lewćj stronie leży góra zepchnięcia, z której zaśle- pioni Nazarejczycy i zagniewani Faryzeuszowie, Je
140
zusa za to , że im w bóżnicy miejsca prorockie na siebie wykładał, strącić chcieli. Dalej zaraz po le- wćj stronie dźwiga się jako pani i królowa tych wszystkich sąsiednich gór, najwspanialsza i najpię
kniejsza z całej Ziemi świętćj, góra przemienienia Pańskiego, to jest: góra Tabor. Teraz więc niby w odprowadzaniu świętej familii przychodzimy po- fftóre na ową w Piśmie św. Starego Testamentu i Nowego Zakonu często wspominaną płaszczyznę Es- drelon i Jezrael.
Spocznijmy trochę, a powtóre spojrzyjmy dnia dzisiejszego na tę płaszczyznę.
Za czasów świętego Józefa i Maryi była ta płaszczyzna praw dziwem rajem i komorą zboża ca- łćj Palestyny, ale też zarazem tak w starych jako i w nowszych czasach widowiskiem i miejscem róż
nych wojen; wiadoma już czytelnikom jest wojna sławnego Gedeona z nieprzyjaźnemi Madyanitami wnet po osiedleniu się w ziemi obiecanćj. Izrael
czycy, jak pod górą Sinai, tak i tu w Palestynie zapomnieli na dobrodziejstwa Boskie, za to ich Bóg podał w ręce nieprzyjaciela. Przez siedro lat, gdy się żniwo zbliżało, każdodziennie z za Jordanu przy
ciągali Madyanici i całą płaszczyznę kilka mil dłu
gą i szeroką jak szarańcza oblęgli. Izraelczycy prze- muszeni w jamach i rozpadlinach sąsiedzkich gór Gelboe i w tych od Nazaret się ukrywali, aż wresz
cie wołali do Pana, a Pan wysłuchał ich.
W Ephra, małem miasteczku w bliskości na
przeciw leżącćj góry Gelboe mieszkał młody mąż na imię Gedeon. Ten, aby się ukryć przed Ma
dyanitami, młócił swoją pszenicę w wielkićj jamie
— 141 -
pod skałą. Niespodzianie zobaczył w bliskości dę
bu jakieś nadzwyczajne widzenie, lecz wnet przez boskie natchnienie poznawszy, że to poseł, iż to Anioł Pański był. Anioł rzekł do niego:
„Pan z tobą, z mężów najmocniejszy!“
„Gdy Pan z nami, — odpowiedział Gedeon
— czemuż tak źle nam się wodzi?“ Opuściwszy nas Pan, podał w ręce Madyanitów.“
„Wstań, — rzekł Anioł — ufaj w mocy Two
jej! Ty Izraela z rąk Madyanitów wybawisz; oto Pan cię na to obrał.“ Który odpowiedział: „Pro
szę mój Panie, w czym wybawię Izraela, oto dom mój najpodlejszy z Księstwa Manasse, a ja naj
mniejszy w domu ojca mego.“
Anioł mu odpowiedział: „Ja będę z tobą i po
razisz Madyanitów jakby jednego męża.“
Gedeon rzekł: „Jeźelim łaskę znalazł przed tobą, daj mi znak, że wprawdzie Anioł mówi do mnie, nie odchodź ztąd, aż się wrócę do ciebie, niosąc ofiarę i ofiarując.“
„Ja będę czekał przyjścia twego;“ odrzekł Anioł.
Wszedł tedy Gedeon, upiekł koźlątko i chle- ba praśnego, a przyniósł chleb i mięso w koszu pod dąb.
„To wszystko postaw na tę skałę,“ odezwał się Anioł. Gedeon uczynił tak. Ściągnął Anioł Pański koniec laski, którą trzymał w ręce i do
tknął mięsa i praśnego chleba i wystąpił ogień ze skały i strawił mięso i praśniki, a Anioł Pański zniknął z oczu jego. Gedeon tedy zbudował tam oł
tarz Panu. (Sgdz.J’fi.)
142
Z tego ołtarza już nic nie widać, ale to miej
sce, gdzie miasto Ephra stało i ta bliska jama Ge
deona bywają pokazywane.
Przyszedłszy tedy Madyanici przeprawili się przez Jordan i położyli się obozem w dolinie Es- drelon i Jezrael. Duch Pański oblókł Gedeona, któ
ry zatrąbiwszy w trąbkę zwołał niektóre pokolenia Izraelskie. Z okolicy Nazaret przyszło pokolenie Zabulon, z przeciwnśj strony przez górę Gelboe pokolenie Benjamin na płaszczyźnie Esdrelon zgro
madziło się pokolenie Manasse. Lecz te pokolenia z wodzami swemi małą tylko były garstką naprze
ciw wojska Madyanitów, dlatego Gedeon nie liczył na siłę wojska swego, ale się modlił do Boga: „Pa
nie! — mówił — jeżeli chcesz przez moję rękę Izraela uratować, tedy proszę daj mi znak; (ten znak pokazał się na runie wełny, jak już wyżej namieniono).
Przez te widzialne znaki cudu Gedeon zasilo
ny ufnością w Boga zebrał z rana przyszłego dnia wojsko swoje i stanął obozem przy źródle Harad, zkąd przejrzał obóz Madyanitów, wojsko nieprzyja
cielskie ogromnie wielkie. Tedy rzekł Pan do Ge
deona: „Twoje wojsko jest za wielkie więc niechcę takim sposobem Madyanitów poddać ludowi twemu, aby zwycięztwa nad nieprzyjacielem twój lud sobie nie przypisał, ogłoś więc wojsku: Kto jest bojaźli- wy, albo ktoby rozpaczał, niech powróci do domu.“
I powróciło do domu 22,000 mężów, a tylko 10,000 na placu pozostało. Powtóre Pan mówił: „Jeszcze za wiele masz wojska; zaprowadź tych ludzi do źródła, a tych, którzy z dłonie pić będą, postaw
— 143 —
osobno, iako i tych odłącz, którzy uklękną a ze źródła ustami pić będą.“ Gedeon uczynił, jak mu rozkazano. Tylko 300 mężów piło z dłonie, a wszy
scy inni pili ustami ze źródła.
Pan znowu rzekł: „Przez tych 300 mężów chcę wybawić Izraela, ci drudzy niech idą do do
mu;“ Gedeon rozpuścił je, a zatem nadeszła noc.
Gedeon tych 300 mężów podzielił na 3 części dając im trąbki do rąk i próżne gliniane dzbanki, w których zapalone pochodnie ukryte były. Z trzech stron otoczył obóz Madyanitów, żołnierze trąbili, dzbanki potrzaskali, więc teraz z tern światłem po- chodniów i wielkim okrzykiem miecz Pański i Ge
deona rzucili się na obóz nieprzyjacielski. To wszy
stko sprawiło tak wielki postrach u nieprzyjacieli, że razem udali się Madyanici do szybkiej ucieczki.
Pielgrzym idąc z Nazaret, może z gór nazareńskich całe to pole okiem zobaczyć.
Wodzowie Madyanitów, którzy przed bitwą na bliskiej górze Tabor bratów Gedeonowych zamordo
wali, na ich ucieczce schwytani, mieczem zginęli.
(Sędz. 7, 8.)
Przez tę płaszczyznę pełną cudownych wspo
mnień, święta familia podróżowała. Marya zawsze niepokalana której nienaruszył grzech pierworodny, często bywa od Ojców świętych, jak już wyżej wspomniono z runem Gedeona porównana, a ten boski Gedeon zwyciężca śmierci i piekła, ten pra
wdziwy Emanuel Bóg z nami ożywiony i niesiony w świętem łonie Matki.
Na tej płaszczyźnie także Saul obozem leżał w wojnie przeciw Filistynom; obóz założył przy
mieście i źródle Jezrael, ale bitwę stracił przy gó
rze Gelboe, co było przyczyną, iż sam sobie życie odebrać kazał. (I. Królewsk. 31.)
Miasto Jezrael (to imię znaczy „nasienie Bo
że“) leży na wschód słońca. Tu król Achab przy winnicy Nabotha — jak wyżćj ta historya już wspo- mniona — wspaniały pałac wystawił.
Prorok Eliasz od Boga posłany przyszedł od króla Achaba, który Nabothowi gwałtem wydarł a sobie przywłaszczył winnicę i rzekł: „Ty jesteś mordercem oraz i dziedzicem? Na tem samem miej
scu, gdzie psy lizały krew Nabotha, będą lizać i twoję krew, a pod murem miasta Jezrael pożrą ciało żony twojej Jezabel.“ Co Bóg przez usta Proroka ogłosił, to się też po upływie 2 lat wszy
stko spełniło.
Takie wspomnienia przywoływał sobie do pa
mięci można wszelki wędrowny przed i za czasów Pana naszego Jezusa Chrystusa, przechodząc płasz
czyznę Esdrelon i Jezrael od granicznych gór Na- zarańskich. Jakież dopiero przenikają uczucia piel
grzyma chrześciańskiego, gdy sobie tu wszystkie przypomni przygody Starego Zakonu, które tylko były figury nowego oświeconego życia. Gedeon wzór Pana, Naboth wzór chrześciańskiego męczennika, który herbizny Jezusa Chrystusa nie da za szkara
dną płacę świata — a którymu wreszcie koniec A- chaha i żony jego Jezabel jest straszydłem końca wszystkich niesprawiedliwych.
Idźmy jednak dalej przez Djenin i Samaryą do Sichern (teraz Naplus).
I tu spotykają nas, jak tę świętą familią ucz
— 146 —
ciwe starożytne wspomnienia. Z płaszczyzny Esdre- lon pielgrzym musi iść przez dolinę Dothain, gdzie niegdyś Józef szukając braci, od tychże izmaelskim sprzedany był kupcom.
Józef — znowu wzór Jezusa.
Patryarcha Jakób mieszkając pewnego czasu w H ebron, a gdy synowie jego trzody w Sichern paśli, rzekł do szesnastoletniego Józefa: „Idź, a zo
bacz jeźli się wszystko szczęśliwie powodzi braciom twym i bydłu, a daj mi znać, co się dzieje.“ Józef z Hebron miał pięć dni drogi do Dotain, kędy zna
lazł braci pasących trzodę. Ujrzawszy z daleka bra
cia Józefa, poznali go i mówili między sobą: „Jó
zef idzie, pójdźmy, zabijmy go i wrzućmy do starśj studni, ojcu zaś rzeczem: iż go zwierz drapierzny pożarł.“
A czemuż to tak bezbożnie bracia chcieli po
stąpić sobie z Józefem? Pismo św. opisuje wkrótce tę przyczynę tak: Szesnastoletni Józef pasł trzodę z bracią swą; pewnego czasu bracia wielką spełnili zbrodnię, o czem Józef ojcu doniosł. Ojciec miło
wał Józefa i sprawił mu piękną, wzorową suknię, ztąd przyczyna wielkiej niezgody. W tych okoli
cach do dnia dzisiejszego widać u młodzieńców przedniej szych familij podobne suknie jedwabne.
Przydało się, iż Józef cudowny miał sen i rzekł w niewinności swej do braci: „Słuchajcie snu me
go którym widział: Zdawało mi się, żeśmy wiązali snopy na polu, a snop mój jakoby powstał i sta
nął, a wasze snopy około stojące kłaniały się sno
powi memu.“ Odpowiedzieli bracia: „Czyliż królem naszym będziesz? albo poddani będziemy państwu
twemu?“ Ta tedy przyczyna snów i mów zazdrości i nienawiści przydawała. Widział też i drugi sen, który opowiadając braciom, mówił: „Widziałem przez sen, jakoby mi się słońce, księżyc i jedenaś
cie gwiazd kłaniało,“ a że i ojciec tę mowę sły
szał, łajał Józefa, mówiąc: „Cóż znaczyć ma ten sen? Czyliż ja, matka twoja i jedenaście braci twych hołdować tobie będziem.“ (Księg. I. Mojż. 37.) Nie
nawiść braci co raz bardziej się mnożyła, ztąd teź, jak już namieniono ta niemiłościwa mowa: „Józef
idzie,“ powstała.
Ruben jedyny, najstarszy b rat, miłosierdziem wzruszony, chciał go uratować i rzekł: „Nić zabi
jajcie dusze jego, ani przelewajcie krwi, ale wrzuć
cie go do studni, która jest na puszczy, a ręce wa
sze zachowajcie niewinne.“ To mówił dla tego, że go chciał potajemnie wybawić z rąk ich i wrócić ojcu swemu. Wtenczas wielka tam przechodziła k a
rawana kupców izmaelskich, którym za radą Juda
sza, bracia Józefa za 20 srebrników sprzedali, a suknię jego w krwi koźlęcej omocywszy, posłali oj
cu, zawiadamiając go iż taką suknię znaleźli i ma oglądać, czy nie jest syna jego. Którą poznawszy ojciec, zawołał: „To jest suknia syna mego, zwierz okrutny zjadł go, bestya drapierzna pożarła Jó
zefa!“ . . . I rozdarłszy szaty swoje, wdział na się włosiennicę, opłakując stratę syna swego przez dłu
gie lata.
Przechodząc około Bethulii święta familia Ma- rya i Józef, przypomnieć sobie musiała na ową mężną Judytę, która bezbożnego Holofernesa zwy
ciężyła — pewnie wyobrażenie naszej świętej P a
— 147 —
nienki, tśj mocnśj, już dawno obiecanej Niewiasty, której potomek wężowi piekielnemu głowę zetrzeć miał — i starł. Teraz przybliżamy się do Sama- ryi, a za kilka godzin do miasta Sichern (Naplus).
Samarya w czasie podróży tój świętej familii w największej stała swojej wspaniałości, albowiem król Herod podniosł Samaryą do rzędu i godności tych pierwszych miast w świecie; lecz teraz na temże miejscu i całej okolicy spełniły się słowa ProroKÓw: „Nogami zdeptana będzie korona py
chy.“ Miasto Samarya otaczało jako korona całą górę, (Izai. 28. 3, 4.) jako do dnia dzisiejszego mo
żna jeszcze, widzieć z wielu set wysokich, tu i ow
dzie obalonych, lub stojących marmurowych słupów.
Samarya uczyniła, że przyszedł król jej jako piana na wierzchu wody i będą wytracone wysokości bał
wanów, grzech Izraelski, łopian i oset wyrośnie na ich Ołtarzach. (Ozeasz 10, 7.)
„I położę Samaryą jako gromadę kamienia na polu, gdy sadzą winnice i ściągnę kamienie jej w do
linę i fundamenta jej odkryję.“ (Micheasz 1, G.) Tak się wszystko spełniło, a niemógłby Sama- ryi teraźniejszy oczywisty świadek lepiej opisać.
Za dwie godziny przybywa się z Samaryi do Sichern, główne miasto lądu Samaryi.
Można jest, iż za czasów Jezusa Chrystusa jeszcze tutaj było widać te błogosławieństwa i w obfitości ich używano, które Bóg niegdyś przez usta Jozuego nad tern miastem i całem ludem kazał o- głosić temi słowy: „Jeżeli będziesz słuchał głosu Pana Boga, przyjdą na cię wszystkie te błogosła
wieństwa: Błogosławiony będziesz w mieście, bło
gosławiony na polu. Błogosławiony owoc żywota twego i owoc ziemie twśj i owoc bydła twojego, stada, dobytków twoich i owczarnie owiec twoich.
Błogosławione gumna i ostatki twoje; błogosławio- nyś ty wchodząc i wychodząc. Spuści Pan błogo
sławieństwo na śpiżarnie twoje i na wszystkie dzie
ła rąk twoich. Otworzy skarb swój najlepszy, nie
bo, aby dało deszcz ziemi twej czasu swego, i bę
dzie błogosławił wszystkim robotom rąk twoich.“
(Mojż. 5, 28.)
Takie przedmioty do tego lądu przywiązał Pan Bóg dopóty, dopóki lud został szczerem Bogu. Za odpadnienie od prawego Boga i nieszczerość, nastę
pujące przekleństwo ogłoszone było:
„Jeżeli ale nie będziesz chciał słuchać Pana Boga twego, abyś strzegł i czynił wszystko rozka
zanie jego, które ja dziś przykazuję tobie, przyjdą na cię te wszystkie przeklęctwa: Przeklęty bę
dziesz w mieście i na polu, przeklęte gumno i o- statki twoje, przeklęty owoc żywota twego i owoc ziemi twojćj, stada wołów twoich i trzody owiec twoich; przeklęty będziesz wchodząc i wychodząc.
Przypuści Pan na cię głód i łaknienie i przeklęstwo na wszystkie sprawy, które będziesz czynił, aż cię zetrze i zatraci dla wynalazków twoich bardzo złych w którycheś Pana opuścił. Przyda Pan mo
rowe powietrze, aż cię wyniszczy z ziemi do któ rej wnijdziesz posięść ją. Niebo nad tobą będzie miedziane, a ziemia którą depcesz, żelazna; zamiast deszcza Pan da ziemi twojej proch, a z nieba na cię zstąpi popiół, aż będziesz w niwecz obrócony.
Twoje martwe ciało wszystkim ptakom niebieskim
— 149 —
i zwierzętom ziemi będzie służyć na pokarm, a nie będzie żaden, coby je odpędzał. Owoce ziemi twej i wszystkie prace twoje, poje lud, którego nie znasz, będziesz zawsze potwarz cierpiał i ucisk po wszy
stkie dni.“ (5. Mojż. 28.)
A tak dzisiaj miasto, okolica i lud wygląda!
Za 3 lub 4 godziny przychodzi się z Sichern do Siło, niby miejsce pielgrzymki dla Izraelitów w starem testamencie, ponieważ tu Skrzynia Przymie
rza stała przez 300 lat. Lecz i tu ziściło się pro
roctwo Jeremiasza, który powiedział, że kościół Sa
lomona stanie się jako Siło: „Idźcie do miejsca me
go do Siło, gdzie mieszkało imię moje najpierw, a oglądajcie, com uczynił jemu dla złości ludu mego Izraelskiego. Uczynię domowi temu, jakom uczynił Siło — i odrzucę was od oblicza mego.“ (Jerem. 7.)
W odprowadzaniu tej świętej familii przycho
dzimy do IłetA-JS, gdzie patryarcha Jakób niegdyś we śnie Aniołów z nieba po drabinie na ziemię zstępujących widział. Oto! dzisiaj Syn Boży, to Słowo z nieba w świętem łonie Matki swojej stało się Dziecięciem i jest przytomny na tern miejscu cudownym. — Lecz i tu się spełniła przepowiednia proroka Amos: „Nie szukajcie B eth -E l, bo będzie rozburzone.“
Za pięć godzin drogi przychodzimy przez E l - Bir po raz drugi do
J e r u z a l e m .
Bądźże nam powtórnie, na każdy czas wiele tysięcy razy pozdrowione ty miasto święte! Oto dzisiaj przychodzi do ciebie ta najświętsza familia,
kt a kiedykolwiek na ziemi Boskiej żyła. Józef ten spro 'dliwy z Nazaret, którego wnet najwyższy Syn Boży swoim ojcem nazywać będzie; Marya owa królewska Oblubienica i niebieska Matka Boża — a Syn Boży sam, który się stał człowiekiem! AcŁ Jeruzalem ! czyliż to śpisz, że się nie zbierasz a nie idziesz w całości wszystkich mieszkańców tern świę
tem i najświętszem Wędrowcom naprzeciw przy
najmniej aż do tej bramy, przez którą się wycho
dzi do Damaszku, ażeby ich przywitać a twemu Zbawicielowi ukłon oddać.
Ach Symeonie! zbierajżeż się a chodź, albo
wiem oto pielgrzymuje mimo ten, którego ty wnet nader szczęśliwy na rękach twych drżących kołysai a o nim wołać będziesz: „Teraz oglądały oczy mo
je Zbawienie świata.“
Drzyj Herodzie! ten nowo narodzony Król ży
dowski zbliża się, a wnet królowie z Arabii i z Saby przyjdą złoto i kadzidło ofiarować jemu!
Ale ach! Jeruzalem śpi, albo jest ślepe, głu
che i nieme. Ta święta familia niemana, nieawa- żand idzie kolo miasta tego.
(C iąg dalszy n astąpi.)
P r a c o w n i a Śląska