• Nie Znaleziono Wyników

Towarzystwo Bożego Grobu, 1880, R. 13, nr 27

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Towarzystwo Bożego Grobu, 1880, R. 13, nr 27"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

v

%. ( 1 ^ 0 )

m

(2)
(3)

Towarzystwo Bosego Grobu.

Rocznik X III. 1880.

Kedaktor: X. S. K o r p a k w R eisew itz.

Zeszyt J\ß 27.

W maju.

(Dla członków towarzystwa w Gf-órnym Szlrjzku.)

mieszkań, odzienia, sposoku życia i ró ln ictn a krajowców Palestyny.

Przez O. W ładysław a.

Jakóż postępują sobie arabscy wieśniacy przy budowie domu? Tu Europejczyk, który Ziemi św. jeszcze nigdy nie widział, a sposobu budowania na Wschodzie nie zna, przedewszy- stkiem uważać musi, że w Palestynie owych dwóch do budowy najpotrzebniejszych rzeczy, które w Europie budowanie tak bardzo ułatwiają, to jest: drzewa i żelaza nie ma. Co się z tego

S p i s r z e c z y - Krótki opis mieszkań i t. d.

Palestyny. (Dokończenie.) — Przegląd dochodów i rozcho­

dów w roku 1879. — Obraz. — Ustęp z listu O. W ładysława

— Przegląd składek na dom przytułku w r. 1878. — W ia­

domości.

Krótki opis

(Dokończenie.)

(4)

690

materyału potrzebuje, to wszystko z dalekiej Europy sprowadzone być musi. W Palestynie n ie m a la s ó w , któreby mieszkańcom drzewa dostarczać mogły; wszystko wykorzenione, nie widzisz ani sosny, ani jodły, ani buka, ani brzozy, a góry Libańskie już dawno ogołocone z cedrów. Tylko gdzie niegdzie stoi starodawny dąb (zimowy) i terebint. Te zaś u Arabów uważane są jako pomniki, mianowicie przy gro­

bach ich starych bohaterów, których jako świę­

tych czczą; z tej przyczyny tych drzew nie wolno wyciąć, i często widzieć na nich przywiązane szmaty i cząstki z sukien mohametańskich jako znaki uczynionych ślubów, podobno jak u nas przy kaplicach ofiarują się wosk, tablice i t. d.

N a brzegach Jordanu rosną wprawdzie g ę­

ste krzaki i wiele wysokich tamaryszków, wierzb i topoli i ztąd Beduini po większśj części po­

bierają pale do swoich namiotów; zresztą w Ziemi świętej z drzew nie widać, ja k tylko drzewa oliwne i figowe a na nizkich górach jeszcze nieco krzewią. Ale to wszystko nie do­

starcza żadnego drzewa do budowania; bo drzewo oliwne rośnie nizko i niedołężnie, podobnie do naszych wierzb i do tego z powodu tak potrze­

bnego oleju, który jego owoce wydawają, jest nader pożyteczne, i nie można go wycinać; tak samo jest z figowem i palmowem drzewem — a mianowicie palmowe, które się z samych ży­

łek składa, jak trzcina, do wyrobów budowlo- wych wcale się nie przyda.

(5)

691

W ięc w kraju nic nie znajdziesz, zkądby się deski i belki wyrabiać mogły; trzeba je z innych krajów z niemałymi kosztami sprowa­

dzać. Ubogi wieśniak z tej przyczyny nic ta ­ kowego do budowy nie posiada. Względem ż e ­ l a z a rzecz jeszcze gorzej stoi, bo nie ma ani jednej kopalni, ani pieca lub fabryki na żelazo w całym kraju; każdy gwóźdź, każde narzędzie żelazne z Europy lub z Ameryki sprowadzone być musi. Są tu wprawdzie kowale, którzy cudze wprowadzone żelazo w sztabach przerabiają, ale lepiej i taniej takowe rzeczy, jak na przy­

k ład: zamki, ogniwa, gwoździe, narzędzia i t. d.

europejskie fabryki wyrabiają i do Ziemi św.

przesyłają, gdzie naturalnie jeszcze raz tyle i więcej kosztują, jak w ojczyźnie.

Tak samo wo d y , do budowy tak potrze­

bnego materyału, jest bardzo mało. Jedyna rzeka w kraju, która przez cały rok wodę trzym a, jest Jo rd a n ; ale ten daleko płynie, a któżby na 7 mil wodę z niego na góry spro­

w adzał? M e wiele słabych źródeł w górzystych okolicach muszą dostarczać wody wprzód dla ludzi do picia, mycia i kuchni a potem dla bydła, a reszta wody służy dopiero na zawodnie­

nie małych ogrodów warzywnych. Źródła nie­

mal wszystkie są tak słabe, że żadne nie pły­

nie grubiej ja k palec. Studzien, jak w ojczy­

źnie, tu wcale nie ma, za to jest wiele set cystern; są to podziemne, w skale ciągnącej się przez cały kraj wybite wydrążenia, często wiel­

(6)

692

kości połowy domu, które na wierzchu mały otwór mają, tak wielki, że ledwie jeden czło­

wiek przejść może. W porze zimowej od listo­

pada aż do marca, w której bardzo obfite deszcze padają, owa woda deszczowa z domów lub pól lub pagórków przez otwór do cysterny się kieruje i potem do wszelkiego użytku przez cały rok wystarcza, zkąd za pomocą małego wiadra z blachy żelaznej lub skóry do góry wciągnięta bywa. W lecie, to jest zazwyczaj, od kwietnia aż do końca września, w Ziemi sw. prawie nigdy ani jedna kropla deszczu nie spada, więc wszystkiej wody do codziennej po­

trzeby cysterna dostarczać musi, a jeźli zapas się wyczerpał pierwej niż nowy deszcz zimowy nastaje, to wtenczas wielka bieda panuje.

Jedyna rzecz do budowy, która w kraju w nader obfitej ilości się znajduje, jest skała i kamień, a że góry przeważnie z kamienia wapiennego się składają, ztąd także wapno jako dalszy materyał do budowy wymieniony być może.

Można teraz się zapytać, z c z e g o i j a k b u d u j ą krajowcy palestyńscy? Starodawni mie­

szkańcy wcale nie budowali, lecz w wykutych albo w naturalnych i tylko powiększonych j a ­ skiniach, w skałach mieszkali, które w Ziemi św. często natrafić można. Do tego nic więcej nie potrzebowali jak dłóta, młota i mozolnej, cierpliwej pracy. Takowe mieszkania bez w ąt­

pienia były wieczyste i jeszcze po dziśdzieó

(7)

wiele z nich wieśniacy zamieszkują. Kiedy zaś domy n a d ziemią budowano, w takim razie tylko kamieni łamanych używano, bo cegły nie ma, a do ich wypracowania brakuje opału i gliny.

Chcąc więc wystawić dom, mieszkańcy wierzchnią nie grubo nad skałą leżącą warsztwę ziemi o tyle oddalają, o ile przestrzeni dom potrze­

buje; skała goła tworzy już podłogę izby i na tym gruncie skalistym stawiają 4 mury może na mężczyznę wysokie, jeden otwór zostaje na drzwi i jeden albo dwa małe na okna. Na miejsce dachu, do którego brakuje drzewa mu­

rują sklepienie; ale i do rusztowania nie ma drzewa. Jakóż sobie zaczyna A rab? Rzecz prosta: przestrzeń wewnątrz czterech ścian na­

pełniwszy kamieniami układa sobie niby mały pagórek, który u wierzchu zaokrągla i ziemią gładzi i tak ma rusztowanie do sklepienia go towe. N a tym pagórku , z kamieni zasklepia 4 ściany na kształt kopuły, a kiedy sklepienie po kilku dniach się umocniło, przez otwór dla drzwi zostawiony cały ów pagórek kamieni znowu wynosi. Tak więc już ma swój gmach zaskle­

piony. Drzwi i okien nie wstawia, a mebli także sobie nie nabywa, bo na wsiach ani je ­ dnego stolarza nie ma. Jeźli się komu uda w mieście kilka starych desek otrzymać, wten­

czas wyrabia sobie drzwi bez wszelkiej sztuki a do okien wprawia pleciankę z prętów lub si­

towia. Do murowania używa wapna z ziemią, bo piasek tylko nad brzegiem morskim się znajduje.

(8)

694

Nadmienię w krótkości, w jaki sposób Arabowie wapno palą. Drzewa, węgla i sta­

łych murowanych wapienników nie mają, a jednak umieją sobie zaradzić. W ielka bowiem liczba gołych, nieuprawionych gór pokryta jest mister- nem, dzikiem, do naszej borówki podobnem cier- niskiem, które po każdym deszczu zimowym wy­

rasta a podczas upału w lipcu i sierpniu usy­

cha. W tenczas łączą się 15 — 20 chłopów w celu palenia wapna, a wyszukawszy sobie miejsce na wystawienie jednorazowego wapien­

nika, przez cały miesiąc po górach owe suche ciernie zbierają, które na wysokie kupy zgro­

madzają. Potem na tern miejscu z kamieni wapiennych, których za nadto na około leży, niby piec wapienny stawiają i napełniwszy go kamieómi owem cierniem przez kilka dni palą, aż większą częścią kamień na wapno się prze­

pali. Że zaś ciernie to prędko niemal jak słoma płonie, przeto muszą ciągle takowe przykładać;

ażeby wielki ogień wzniecić, któryby kamienie jak najlepiej przepalił. Potem rozbiera się cały piec i wapno wypalone rozsyła w workach na wielbłądach często na kilka mil w okolicę. A rab wybudowawszy swój dom zasklepiony, zaopa- tryw a kopułę sklepienia przed deszczem albo przez obłożenie jej na wapnie małemi płytami kamiennymi, co kuliste dachy domów tworzy, — ■ albo też częściej podwyższa cztery ściany domu do wysokości kopuły, wyrównywuje dziury w ro ­ gach gmachu po nad sklepieniem drobnymi ka-

(9)

mieńmi a na to daje kamienie płaskie. Tak zyskuje na swym domie drugie miejsce mie­

szkalne, szczególnie w lecie, gdzie sobie dla ochrony przed upałem słonecznym ustawia a l­

tanę z gałęzi. Ponieważ takich domów pożar nie zniszczy i takowe kilka wieków stoją, przeto po wsiach rzadko kiedy nowe domy budują i w i­

dać tam zwykle tylko domy bardzo stare, okop­

cone i uszkodzone, gdyż mahometanie nie lubią domów reparować. Przeciwnie zaś staranniej i bardziej stawiają gmachy w miastach i blizko- ści ich, tam budują domy Europejczykowie, Grecy, Turcy, Ormianie przeważnie często wspa­

niałe i kilkapiętrowe, które naturalnie z powodu sprowadzania materyałów do budowli — drzewa i żelaza — bardzo wiele kosztują.

Przejdźmy teraz z mieszkania do opisu odzienia mieszkańców Palestyny. I w tern od­

różniają się znacznie mieszczanie od wieśnia­

ków. Co do ludu wiejskiego, widać takowy blizko w jednakiem odzieniu, tak że nie możni odróżnić bogatego ód ubogiego; nie zna or sukni świątecznej, wystarcza mu jedno odzienie, które tak długo nosi aż go na strzęp zedrze, a potśm sobie nowe kupić musi. Wieśniak (mężczyzna) nosi długą koszulę z grubego, bia­

łego płótna albo materyi bawełnianej. Kiedy nie jest przepasana, sięga aż do p ią t ; lecz zwy­

kle bywa przepasana szalem albo paskiem a na piersiach tak wysoko wciągnięta, że trochę kolan zakryje. W fałdach wierzchnich, gdzie kawał

(10)

696

przyszytego płótna kieszeń stanowi, ma Arab swoją torbę dla pomieszczenia wszystkiego, co z sobą zabiera, tam ma nawet chleb swój cienki i wo­

rek z tytuniem. Koszula ta ma szerokie rę ­ kawy, u szyi jest otwarta, przez to widać gole piersi, a żeby mu przy robocie nie spadywała z r a ­ mion, przepasuje ją szpagatem pod pachami i przez ramiona, tak że takowy na piersiach i grzbiecie zkrzyżowany koszulę mocno przy<- pina. Spodni, kamizelki, chustki na szyję i innych sztucznych wyrobów krawieckich on nie zna. bo też na wsiach krawców nie ma.

Koszulę on sam sobie albo żona jego uszyje a całe szycie zależy tylko na tern, ażeby kawały materyi równo zszyć. Do tego nożyc nie po­

trzeba, bo się nic nie przycina, ani ucina a su­

knie składają się tylko z czworograniastych sztuk.

Na koSzuli nosi Arab płaszcz; jestto niby sze­

roki paletot bez wszelkich przycinków, z krót­

kimi, szerokimi rękawami a z przodu otwarty, bez guzików i innych ozdób. M aterya jest gruba, wełniana, w kolorach naturalnych wełny owczej, tkana z pasami szerokimi białymi i bru­

natnymi. Noszą także płaszcze wełniane z pa­

sami czerwono, żółto i zielono farbowanymi. Te materye wyrabiają z grubej wełny owiec krajo­

wych najwięcej w Syryi, Damaszku i na L iba­

nie, są one bardzo proste a z powodu ostrości, bez wszelkiego prasowania, ochraniają od deszczu, który nie wsiąka i kroplami z powierzchni spada. Taki płaszcz służy Arabowi do wszy­

(11)

697

stkiego: w czasie deszczu i zimna podnosi go tak wysoko, że nim głowę okrywa; przy upale zakłada go na ramiona; śpiąc w nim służy mu za piernat i pierzynę; jedząc siedzi na nim i rozpo­

ściera go niby obrus na ziemię; przy modlitwie w szczerem polu ma go za dywan, — potrze­

buje kosza lub worka na rzeczy drobne używa skrzydeł przednich płaszcza do noszenia, — pasąc wielbłądy rozciąga swój płaszcz przed nie i wy­

sypuje nań płewy i t. p. Oprócz koszuli i p ła ­ szcza nie ma Arab więcej odzienia, jak tylko dla pokrycia głowy turban a wielu noszą jeszcze trzewiki właściwego gatunku. N a głowę gładko ogoloną wkłada najprzód czapeczkę białą okrą­

głą z bawełny lub wełny, na nią czerwonosu- kienny, w fabrykach europejskich wyrabiany turban z długim, czarnym jedwabnym kutasem, obwija oboje do koła głowy wązką długą chustą z białej żółtopaskowanej lub zielonej materyi, z kutasikami na końcach. To czynią dla oca­

lenia się od upału słonecznego i nigdy Turka bez pokrycia nie zobaczy się, chociażby takowe u biednego najnędzniejsze było. Tego nie zdej­

muje Turek przed nikim, a w razie koniecznym, zdejmuje ostrożnie razem cały zawój. To się zdarzy, kiedy otrzymuje list lub kartkę dla wrę­

czenia komu, wtenczas zdejmuje turban, w kłada pismo pomiędzy białą i czerwoną czapkę i wdziewa znowu cały zawój, potem z pewnością najmniejszy papierek z tak osobliwego pugilaresu się nie straci. Często dodaje jeszcze zabezpieczenie ,,al

(12)

rasi“ , to jest, że tak pewno jak on swojej głowy nie straci, tak przyrzeka powierzoną mu rzecz oddać. — Ł yst Arab niczem nie pokrywa a biedni noszą liche trzewiki w kraju wyrabiane. K a ­ wał skóry wielbłądowej wycina się w kształcie podeszwy szerokiej z przodu spiczastej, na tę przyszywa się z wierzchu skórę owczą czerwoną lub żółtą, tak że w około na palec szeroko po­

deszwę widać a koniec się znacznie do góry za­

krzywi, przez co trzewik taki podobny jest do małej łódki. Obcasów się nie robi a część około pięty ma często jeszcze formę śpiczastą podnie­

sioną. A rab często jest tak leniwy, że nie wzuje trzewika należycie i przez to zgniecie część tylną, dla lepszej dogodności, albowiem często musi trzewiki zdejmować, n. p. przy każdej modlitwie, wchodząc do meczetu, do mieszkania mieszczan, na których kobierce lub matnie nigdy w trzewi­

kach stanąć nie śmie.

W edług tego opisu wszyscy wiejscy męż­

czyźni jednakie odzienie noszą, z tą różnicą, że jeden ma starsze, brzydsze i zużyte, drugi no­

wsze i czyściejsze. Chłopcy wiejscy powszechnie mają koszule brudne powrozem przepasane, na głowie stary, zniszczony czerwony tarbusz bez kutasa i chodzą boso. — Co się tyczy odzienia kobiet, to jest także jednakie, mają po większej części niezawodnie koszulę spodnią a na tej sze­

roką, długą, ciemnobłękitną, bawełnianą koszulę ziemi sięgającą i jak ą bądź taśmą lub wązką.

chustką w środku przepasaną. Rękawy są bar-

(13)

dzo szerokie z długim szerokim szpicem, który ziemi dochodzi a do przechowania różnych rze­

czy ja k nasze torebki damskie służy. N a ple­

cach od głowy dosyć głęboko ku dołu noszą wszystkie szeroką, fałdzistą, czworograniastą, białą chustę, u niektórych w tyle u dołu z ko­

lorowymi paskami i kutasikami, u innych, szcze­

gólnie biedniejszych, szaro-brudną i podartą.

W zimie mają kobiety i dziewczęta podobne pa- letota ja k mężczyźni, jednakże węższe i czerwo­

nego koloru; w trzewikach nie wiele, najwięcej ich boso chodzi; kobiety wiejskie nie zasłaniają tw arzy, lecz noszą na głowach pieniążki srebrne nawleczone na sznurek a u rąk obrączki z ko­

lorowego sz k ła , na palec grube, wyrabiane w Hebron. To cały strój kobiet wiejskich nr Wschodzie niemal w niewolniczych stosunkach żyjących. Łataniem sukni swoich i mężów tru ­ dnią się także, lecz są do tego niezgrabne, — rzadkie czyszczenie tych sukni jest również ich czynnością. Dziewczęta chodzą także w błęki tnych koszulach. O porządek włosów na głowie nic nie dbają, lecz bardzo wiele z nich smarują sobie paznogcie i dłonie rą k czerwono-żółtym sokiem, który się nie zmyje, co one za piękne uważają, a nam brzydko wygląda.

(14)

P r z e g l ą d

dochodów i rozchodów TowarzystwaBożego Grohu w Górnym S z l ą z k u w roku 1879.

D O C H Ó D . I. Zwyczajne roczne składki:

B y t o m:

Przez ks. dziekana M. z Bogucic . . JŁ % Ą —

ks. dziekana W. z Wieszowy . . 18 50

ks. proboszcza Ch. z Miasteczka . 9

ks. proboszcza K. z Chorzowa . . 90

B. z Niemieckich Piekar . . . . 100

L. z B y to m ia ... 2 50 pewn^ o s o b g ...— 50

N. z P o r ę b y 10 P. z D o m b r ó w k i 21 pewn^, o s o b ę ... — 50

P. z B y t o m i a 6 K. z H o h e n lo h e h ü tte 15 P. z Wilhelminenhütte . . . . 36 70 M. z P o d l e s i a 15 . 50 B. z C ie lm ic ... 46

M. z Bytomia . . . . . . . 1

Suma J i 380 Ą 20 G ł o g ó w e k ... 146 80 K i e r p i e ń ... 98

Schw esterw itz... 15

G o ś c i e n c i n ( K o s t e n t h a l ) ... 248

K o m p r a c h c i c e ...100

K o ź l e ... 88

O s t r ó g : z B., Kaciborskiej Kuźni, Tworkowa, Turzy, Dzielnic, Ostroga i Raciborza . . 284

z parafii B en kow ice... 147

z T w o r k o w a ... 10

P r u d n i k 252

Latus ^ 1769 Ą

(15)

701

Transport JŁ 1769 Ą — E u d a i P r u d n i k ... 602 70 R a d z i o n k ó w i R e i s e w i t z . . . . 35 S z e r o k a ... 541 70 R y b n i k ... 197 50 W. S t r z e l c e (z W. Strzelec, Imielnicy,

Jesiony, Olszowy, Mokr. Dańca itd.) 290 T o s z e k ... 25 50 P o z n a ń ...30 Wierzch ... 50

L i p i n y 11

O d m u c h ó w 13 50

Kreiwitz przy P r u d n i k u 100

T e m p e l f e l d 61

G liw ic e ... 40 50 Belk ...33 S t a u d e ... 15 Suma JŁ 3815 Ą 40 II. Ofiary na zakład 0 . Władysława, za różańce, album i t . d.:

Bytom przez J. dla 0 . Władysława . Jl. § Ą — Gościencin dla 0 . Władysława . . . 9 30

za różance i t. d. . . . 56 55 Poznań za album i różańce i t. d. 11 10 Reisewitz dla 0 . Władysława . . . 7 50

za album i różańce i t. d. 12 60 Wieszowa za album ... 2 Nysa: przez Redakcyg, „Neisser Zeitung“ 36 Suma Jt. 141 ^ 05 (Tu się tylko te ofiary dla 0 . Władysława Wy . mieniły, które wprost do mnie nadesłane były).

III. Ofiary na msze święte:

Bytom: 1 intencya (Spira) . . . . ^ 10 ^ --- 1 (Cofalka) . . . . 10 --- 1 ... 10 --- 3 ... 10 --- Latus ^ 40

(16)

702

Transport JŁ 40 -] — 1 intencja (pr. P. 01. z Chorzowa) 20

60 ( K . ) ... 120 -

Belk 67 C h o r z o w ... 4 20 D z ie r g o w i c e ... 124 50 Dittersdorf ... 150

G e o r g e n b e r g ... 146 70 Gosłciencin ... 45

O s t r ó g ...19

Niem. P i e k a r y ... 3

Szeroka ... 210

Tempelfeld 32 50 W i e r z c h ... 15 Suma JL 996 A 90 Ogółem wszystkich dochodów z Górnego

Szhjzka w r. 1879 . . . . 4953 35 Przeniesienie przewyżki z r. 1878 . 444 95 Suma Jl. 5398 4 30 R O Z C H Ó D .

Za broszurki ... J i 303 A 40 Eóżne k o s z t a ... 18 31 Za różańce i t. d... 65 15 Ofiary dla 0. Władysława . . . . . 101 30

Na msze św. dla 0 . Władysława 15

Do Zarzadu Towarzystwa w Kolonii (Köln)

odesłano s k ł a d e k ... . 3395 70 Do Zarządu na msze s'w. . . . . 981 90 Suma M. 4880 ą 76 Z E S T A - W I E T V I E .

Dochodu ... M. 5398 4 30 Kozchodu... . . 4 880 76 Pozostaje stan kasy na r. 1880: M. 517 ^ 54 Wszystkim dobrodziejom, przyjaciołom i krzewicie­

lom Towarzystwa serdeczne „Bóg zapłaó“.

E e i s e w i t z p. Giessmannsdorf. Ks. S. Ko r p a k .

(17)

703

Droga krzyżowa w Jeruzalem.

Staeya szósta.

Ten obraz wskazuje nam miejsce w drodze bo­

lesnej Zbawiciela, gdzie św. Weronika białą, chustą otarła spotniałą i skrwawioną twarz przenajświętszą Pana Jezusa. Za tę przysługę odbiera św. niewiasta wizerunek twarzy Pana Jezusa na chustce, która pó­

źniej dostała się do Rzymu i dziś umieszczona jest w kościele św. Piotra. Kto z członków Towarzystwa w wiośnie r. 1877 w Rzymie był, nie mógł jej wpra­

wdzie wtenczas w idzieć, bo się tylko w Wielkim Tygodniu pokazuje, ale musiał spostrzedz w jednym z owych ogromnych filarów, które przecudną kopułę noszą, posąg św. Weroniki a nad nim lożę, gdzie się św. chusta przechowuje i dokąd schody wewnętrzne prowadzą. Zapewne każdy pielgrzym rzymski zakupuje sobie kilka obrazów (oraz z świadectwem) do twarzy św. na chuście wyrażonej podobnych i przytkniętych do prawdziwej chusty św. Weroniki, do prawdziwego krzyża św. i do włóczni św., którą bok Zbawiciela był przebity. — Miejsce stacyi szóstej w Jeruzalem oznacza słup w ziemi leżący. Przy niej odpust siedmioletni.

(18)

— 7G4 —

0. Władysław pisze z A l e k s a n d r y i :

W czwartek, 22. stycznia 1880 r. po po­

łudniu, jak tu w Aleksandryi parowiec z Tryestu nadjechał, stawili się niespodzianie w mojej kla­

sztornej celi górnoszlązcy pielgrzymi: Józef K . z S. (który już przed trzema latmi był w J e ­ ruzalem i odtąd mi jest znany), Fabian F. z H.

i wdowa Julianna C . z G r. W następny dzień odprowadziłem icb na okręt i odjechali do Jafy, Z tego to przypadku pokazało się jasno, co jest potrzebne szlązkim pielgrzymom, udającym się do Ziemi św., to jest, aby się według swej myśli w świat nie puszczali. Te trzy poczciwe osoby miały wprawdzie koniecznie potrzebny grosz do podróży, a puściły się jak mówią „na Bóg zdarz“ w świat bez poprzedniego uwiado­

mienia mnie i świadectwa do tej pielgrzymki od ich pasterzy duchownych; K ., by wszy już raz w Jeruzalem, za wiele sobie zaufał, że te dwie osoby szczęśliwie przeprowadzi. Otrzymali oni odemnie burę, ale właśnie za późno; albowiem przed podróżą należy się pisać mi, a wtenczas podam z n a j o m y c h w Wiedniu i Tryeście, któ­

rzy każdemu pielgrzymowi w pomoc przyjdą;

przez to wi em na k t ó r y m okręcie tu przyjadą, a tak mogę ich przy ogromnym hałasie w porcie (gdzie każdy obcy wpada w szpony c h c i w y c h Arabów i co do języka i monety zaradzić sobie nie potrafi) powitać i w klasztorze umieścić.

Nie mając żadnego skinienia, nie mogę też ni­

komu pomódz, a ludzie mają tylko mozoły i szkodę. Podobno dwoje z nich są członkami

(19)

705

Towarzystwa Grobu św. — lecz mówili, że w przeszłym roku nie otrzymali zeszytów tego Towarzystwa*) i wychodząc do podróży nie wiedzieli też, że ja t u t a j jestem, dopiero w po­

dróży dowiedzieli się o tern. Chciwy Arab zaprowadził ich z portu do ochydnej oberży, z którój ich później nie mógłem wydobyć, — p o t e m dopiero pytali się o mnie w klasztorze.

W tenczas nie miałem już tyle czasu, ażeby z nimi obszernie pomówić, bo już mieli bilety do Jafy i w dzień następny wczas rano musieli dalej w podróż. Kobieta wspomniona — 50 lat stara — nie miała odpowiedniego ciepłego odzie­

nia ( s ą d z i ł a , że tutaj jest ciepłe powietrze) a właśnie był najgorszy czas do podróży morzem,

— wytrzymali oni dosyć. Gdyby mi p i e r w e j byli pisali, toby byli tego wszystkiego uszli.

W ięc Górnoszlązacy nie są w tej sprawie jeszcze o b e z n a n i , przeto proszę o tern kilka razy w roku w „K atoliku“ nadmienić, bo niestety doznałem już często podobnych smutnych przy­

padków. Byłbym tym ludziom doradził: czekać na lepsze powietrze, zaopatrzyć się w c i e p ł e odzienie, łacińskie ś w i a d e c t w a do pielgrzymki od ks. proboszcza i t. p., w Wiedniu, Tryeście i tutaj znaleźliby byli pomoc a w Tryeście by­

liby sobie zakupili bilet tylko do Aleksandry!, a tak mogli 2 lub 3 dni tu zabawić a później na innym okręcie dalej jechać (bo do Jafy mieli

*) Że zeszy tó w nie otrzymali, nie je s t wina Redakcyi, Trzeba się zgłosić do przełożonego miejscowego. Redakcya.

(20)

706

z powodu szturmu i deszczu jeszcze przykrzejszą jazdę). A do tego j e s z c z e : chcą oni w J e ru ­ zalem aż do świąt wielkanocnych włącznie pozo­

stać, — tak sobie myślą ci ludkowie — jednakże ich utrzymanie będzie dziennie najmniej 5 franków (4 marki) kosztować i tak z u ż y l i b y s w o j ą go­

t ó w k ę i siedzieli, jak mówią: na piasku, nie mogąc wrócić do ojczyzny, któż im ma pomódz a bieda gotowa, — przytem są to ludzie bardzo uczciwi i po b oż ni . Dwaj, co p i e r w s z y raz do Je ru ­ zalem przyjdą, znajdą dwa tygodnie przytułek w zakładzie „casa nova“ , — trzeci, który już przed trzema latmi tam był, zaś nie) a p ó ź n i e j aż do Wielkanocy — gdzież mają być i co ro­

bić? — Otóż, co za szczęście będzte nasz je­

szcze niedokończony szpital stanowił? Józef K.

wiedział wprawdzie już cośkolwiek o tem, gdyż poprzednio już miesiąc w Emaus pracował. P y ­ tając ich: cóżto chcecie po 14 dniach w J e ru ­ zalem robić, gdzie mieszkać, z czego żyć? od­

powiedzieli mi: chcemy pracować i prosili mię, ażebym ich przyjął i zatrudnił. Praw da, ale jak nastąpi kilkodzienny deszcz, gdzie nie m o ­ ż n a pracować a j e ś ć trzeba z naszymi ludźmi, któż to wynagrodzi? W czasie właściwym i przy lepszej porze toby to uszło. Tak nam się te rzeczy nasuwają, — a to jest przypadek t y l k o jeden z pomiędzy wielu innych; m o ż n a ż tych troje ludzi oddalić a przez to niemiecki naród w Jeruzalem w niepomyślne światło stawić? d o ­ p u ś c i ć , żeby grosz swój spożyli a potem zgło­

(21)

707

dniałych i żebrzących mieszkańców państwa nie- mieckiego, nie mogących do ojczyzny wrócić, wystawić w Jeruzalem innym za nowy przykład hańby niemieckiej ? — Tak b y ł o dotąd zaw sze;

jednakże tego n a d a l już ni e d o p u ś c i m y i bę­

dziemy się starać przy naszej własnej biedzie unikać tego o ile się da; gdyby nasz zakład był gotowy i bez długu a przytem miał choć słabe wsparcie, nie zdarzałyby się następnie takie przypadki. A do tego kochany niemiecki naród ta k t r u d n o się zechce przyczynić i woli g r o s z s wój raczej innym ofiarować, którzy się n i g d y nie muszą obawiać, że naród ich na pogardę będzie wystawiony, owszem zawsze poważany bywa. Wypadałoby znowu kilka a rty ­ kulików do pism publicznych napisać, ale ja niestety jestem tak bardzo innymi listami i pracą obarczony. Proszę przeto W . Ks. wszystko to sobie jasno, każdą rzecz zosobna żywo wyobra­

zić (jak tego obszernie opisać nie mogę) a po­

tem osądzić, czy wzniesienie naszego zakładu nie jest na czasie, ■— czy nie warte n a r o d o ­

w e j pomocy? a niech tylko jedna z tych osób z a c h o r u j e , któż tu w obcym kraju przyjdzie W pomoc biednemu Niemcowi? Czyż prawdziwie nie należałoby się słusznie i sprawiedliwie wprzód w ł a s n e g o z i o m k a w obcym kraju opuszczonego cokolwiek wspomódz, aby zupełnie nie upadł, jak arabskiego lub greckiego chłopca jednego mniej albo więcej do zakładu JBelloniego lub Ratisbonnego przyjąć (na koszt n i e m i e c k i c h

(22)

708

o f i a r ) który p r z e c i e ż w w ł a s n y m k r a j u i gdzie rodziców ma, biedy nie dozna? Otóż to są okoliczności, które mam przed oczyma i jako n i e m i e c k i ksiądz sam j e d e n

gorzkie

do­

ś w i a d c z e n i e ztąd odnoszę, o czem ale kochani Niemcy prawie nie wiele wiedzą i czego nie prze­

czuwają, atoli mogli i powinniby temu zapobiedz.“

W późniejszym liście O. W ładysław do­

daje, że pielgrzymi szczęśliwie do Jeruzalem przy­

byli a wręczywszy pieniądze na powrót zarządcy domu przytułku i zastępcy O. W ładysława przy tymże domie pracowali i później do ojczyzny szczęśliwie powrócili. — O. W ładysław jeszcze bawi w Aleksandryi jako misyonarz apostolski dla Polaków i Niemców, w jesieni zaś spodziewa się, za rozkazem swego przełożonego O. Kustosza znowu wrócić do Jeruzalem, bo się meldował inny Ojciec na jego miejsce w Aleksandryi.

Przegląd składek na dom przytułku w Jeruzalem.

W roku 1878 nadesłali:

Najprzew. Ksi^żę-Biskup Henryk 1000 marek, ks.

Kanonik N. z Nysy 100 m., ks. kapelan F. z Kadzion- kowa 100 m., pewna osoba z Rudy 12 m., p. E.

zKanth 3 m., siostra B. z Szczecina 3 m., ks. dr. G.

z Wielkich Strzelec 30 m., ks. K. z Prudnika 362 m., panna B. W. z Głupczyc 100 m., J. G. z Nowej Wsi przy Głupczycach 66 m., p. H. z Nysy 30 m., siostra L. z Rudy 4 m., ks. dr. G. z Wielkich Strzelec 35 m., P. Th. z Kunzendorf 12 m., p. S. D. z Kamionki 150 m., ks. dr. G. z Wielkich Strzelec 25 m., pani N.

z Byrheide 3 m., ks. K. z Prudnika 210 m., p. H.

(23)

z Wrocławia 2 m., siostra X. z Nysy 20 m., ks. K.

z Prudnika 110 m., pani H. z Wrocławia 4 m., pani I. z Eilau 12 m., ks. K. z Prudnika 130 m., P. Th.

z Kunzendorf 350 m., pani T. z Wrocławia 4 m., ks.

kapelan K. z Prudnika 165 m., P. Th. z Kunzendorf 15 m., siostra L. z Odmuchowa 10 m., pewna osoba z Trzebnicy 1 m., ks. Ch. z Georgenberg 6 m., A. M.

z Trzebnicy 8 m. 50 fen., siostra L. z Odmuchowa 5 m., ks. kapelan K. z Prudnika 137 m., pani F. z Brzega 4 m., P. Th. z Kunzendorf 3 m., panna S. z Prausnitz 10 m., pan P. z Kudy 680 m. 50 fen., N. z Byrheide 35 m., p. baron J. z Kunzendorf 100 m., ks. pro­

boszcz M. z Olesna 54 m., siostra X. z Nysy 9 m., pan M. dr. z Kamionki 5 m., panna K. z Prudnika 66 m., M. L. z Friedersdorf 100 m., panna W. z Głup- czyc 76 m. 50 fen., pan R. z Białej 6 m., pewna osoba z Prudnika 7 m., pewna osoba z Langenbrück 1 m., panna B. z Wrocławia 8 m., siostra R. z Pro­

szkowa 3 m., p. G. z Głupczyc 20 m., Wiel. Matka z Trzebnicy 10 m., siostra A. z Ujazda 3 m., panna H. z Ganers 10 m., ks. dr. G. z Wielkich Strzelec 30 m., ks. Sch. z Głogówka 13 m., siostra L. z Odmuchowa 50 m. Razem: 4528 m. 50 fen. — Na msze św .: ks. Sch.

z Odmuchowa 20 m., z Trzebnicy 11 m., p. hrabia P. z Falkenberg 35 m., z Trzebnicy 18 m., ks. M. z By­

tomia 15 m., pewna osoba 12 m., z Paczkowa 36 m., ks. S. z Odmuchowa 15 m., z Trzebnicy 62 m., pani H. z Wrocławia 9 m., p. hrabia P. z Falkenberg 30 m., z Körnitz 90 m., z Trzebnicy 24 m. 50 fen., ks.

proboszcz S. z Komprachcic 75 m. Razem: 452 m. 50 fen. Ofiary, które wprost do Kolonii (Köln) na rgce pana Schmitz-Löwen dla O. Wł. nadesłane byty, tu się nie wymieniły, bo szczegółów nie znam.

Wiadomości.

Z uczuciem rados'ci i dzigkami ku Bogu możemy sza­

nownym członkom Towarzystwa na tern miejscu donieść, że dług ci^ż^cy na domie przytułku w Jeruzalem w wy­

(24)

710

sokości 4800 marek, który W. Ojciec Władysław wskutek drogości w Ziemi św. w październiku zeszłego roku zaciijgn^ć musiał, jeszcze przed naznaczonym cza­

sem, t. j. przed 1. kwietniem 1880 zniesiony został.

Opatrzność Boska nad tem dziełem widocznie czuwa i niem kieruje. Inaczej bowiem ubogi Franciszkanin, daleko od nas bawiący, przy różnych przeszkodach i niepomyślnych czasach nie byłby w stanie w prze­

ciągu trzech lat, z grosza można powiedzieć niemal tylko ubogich, dwie znaczne posiadłości w Jeruzalem i Emaus na dom przytułku i inne już znane i wymienione cele zaku­

pić. Zdaje nam sig, że to dzieło ma znaki dzieł znakomi­

tych od Boga chcianych i pod Jego obroną stojących.

Bo z jednej strony widzimy: osoby dotąd w skrytos'eitylko Bogu służące, ubogie, bez znaczenia światowego — bo cóż w naszych czasach osoba klasztorna w oczach świata znaczy? — , dalej trudny początek, mozolne prace, upokorzenia, nieporozumienia i inne przykrości i jedynie tylko zaufanie w Bogu i dobrą wolą, a z drugiej strony pomoc w prawym momencie, częstokroć niespodziana, widoczny postąp i ciągły rozwój dzieła. Są to drogi Pańskie: zakładać dobre i zbawienne dzieła w funda­

mencie upokorzenia i na skale cierpliwości. Nie my­

ślimy tu teraz wyliczać wszystkich trudów, jakie dotąd z dziełem jerozolimskiem połączone były, tylko o jednym przynajmniej wspomnieć chcemy, to jest że O. Włady­

sław mimo prośby jego i naszej z Górnego Szlązka do­

tąd ze strony Zarządu Towarzystwa Bożego Grobu w Kolonii (Köln), który kasą towarzyską zawiaduje, żadnego wsparcia nie otrzymał. Dzieło nasze w Ziemi św. urosło jedynie przez jałmużny, które gazety nie­

mieckie i polskie zbierały, które szlachetni dobrodzie- jowie i członkowie Towarzystwa obok składek rocznych, jedynie na ten cel ofiarowali, i dużo z ofiar za różańce, krzyże i inne świętości z Ziemi św. Więc z rocznych składek członków, które właśnie na wsparcie Ziemi św.

przeznaczone są, O. Władysław nic nie otrzymał. Za­

rząd koloński uniewinnia się statutami albo ustawami

(25)

711

Towarzystwa, twierdząc, że takowe pozwalają mu wspie­

rać tylko zakłady kościelne i misyjne, i że Zarząd sam nie może nowych zakładów urządzać, lecz tylko już istniejące wspierać; że zaś dzieło O. Władysława jest materyalne i przemysłowe, bo mające na celu założe­

nie kolonii, więc z tej przyczyny nie może go obecnie wspierać, jednakowoż uważa Zarząd dzieło 0 . Władysława za dobre i pożyteczne, winszuje mu pomyślności i obie­

cuje jemu wsparcie, skoro się jako dzieło misyjne ustali. Z tern zdaniem nie możemy się zgadzać. Po­

nieważ zaś później więcej o tej sprawie mówić chcemy, więc teraz dla braku miejsca tylko jeden moment przy­

taczamy. Z dziełem jerozolimskiem ma być połączona nie tylko kolonia, ale i przytułek dla pielgrzymów lub podróżujących z niemieckiego państwa w czasie biedy i choroby, a jak Zarząd koloński składki zasyła księdzu ßatisbonne i ks. Belloni i innym zakładom cudzym, które się rólnictwem, nauką, przyjęciem pielgrzymów i t. d. trudnią, tak tóż słusznie i O. Władysław od Zarządu powinienby być wsparty. Że się to dotąd nie stało, uważamy za dopuszczenie Boskie, jakie P. Bóg zwykle na dobre dzieła zsyła, aby je w „ogniu utra­

pienia“ doświadczyć. Przypomina nam się przy tej okoliczności zdarzenie z życia św. Teresy. Ta wielka św ięta . zamierzała w mieście Sevilla klasztór założyć.

Ale temu sprzeciwiał się biskup tamtejszy, którego św. Teresa wielkiego sługi Pańskiego mianuje, bo tenże nie był przychylny założeniu nowego klasztoru żeń­

skiego, mianowicie ubogiego; sprzeciwiał się także klasztór 0 0 . Franciszkanów, który nie chciał, aby ten klasztór w tój samej ulicy, w której ich klasztór le­

żał, był założony; aż P. Bóg, który kieruje serca jak strumienia wody, po niejakim czasie dopuścił, że nie tylko klasztór za pozwoleniem biskupa został założony, ale i siostry od wszystkich bardzo były czczone. Koń­

czymy tę uwagę życzeniem i prośbą, aby i dla na­

szego dzieła jerozolimskiego P. Bóg wzbudzić raczył potężnego pomocnika, czy w Zarządzie kolońskim, czy

(26)

712

w innej korporacji, i aby członkowie nie przestali wspierać według swoich sił to tak dobre przedsięwzięcie, bo jeszcze sa długi na owych posiadłościach, chociaż już nie tak ciężące, i inne budowy potrzebne. Pole­

camy więc, aby szanowni członkowie dla zyskania przywilejów Towarzystwu udzielonych do kasy ogólnej Towarzystwa tylko przepisany składkę, to jest 50 fen.

rocznie, resztę zas', jeżeli cokolwiek więcej ofiarować raczy, na korzys'c' dzieła O. W ładysława obrócić ze­

chcieli. Nareszcie Wielebny Ojciec W ładysław wszy­

stkim przyjaciołom i dobrodziejom działa jak najser­

deczniejsze dzięki składa i za nich się modli. — Te­

goroczna zima w Ziemi s'w. także była ostra, za to wiosna była dobra, bo hojne deszcze padały, zkyd się krajowcy i nasi ziomkowie w Jeruzalem lepszego żniwa spodziewajy, jak w zeszłym roku.

OEDGSO««

Czcionkami T. Zalewskiego w Gliwicach.

(27)
(28)

-

* -- " f - . ' A •' - - - . . ' • ' P l i t ^ < / - r

r

) ■ !■

■ ;v' V^v (,■ v . ;

■ — :• - ' ' ) . . .

' ■ - V

: > ' :• '

- -N 1

^ ; > v / < . .

IT-

- x. . . .

- -i>

-fl.

'r' ' -/' . .

.

vf . i . ; :

' - ■ - i ' . • " x - i

V’ x.v .

.

' v-r x

Cytaty

Powiązane dokumenty

N a tę niemiłą wiadomość zdecydow ała się część naszych za ­ możniejszych pielgrzym ów za tę wątpliwą łask ę podziękować, aby się aż ku wieczorowi

cenia spodziewać, przeciwnie nowonawróceni znajdują się w niebezpieczeństwie odpadnięcia od wiary katolickiej. A niestety kilku odpadło, jednak smutek ten nas tern

Cała ta prowincya za czasów, gdy Palestyna była zwaną, „obiecaną Ziem ią“ gdzie mleko i miód płynął, była najurodzajniejszą i osobliwem błogo-

Było to bowiem onego czasu, gdy rabusie Ma- dianitów przez lat 7 Judeą ciężko dręczyli, ta k iż wielka liczba żydów przed mieczem tychże nieprzy- * jacieli

wym i Maryi błogosławionój między niewiastami, bawiliśmy się. Oto Marya i Józef zabierają się na niejaki czas opuścić Nazaret. Czas się zbliżył, więc

M arya Panna, dowiedziawszy się, że Faryzeuszowie jej Syna zabić chcą, wielkim strachem przejęta i przelękniona dobiegła aż na m ały pagórek lub wzgórze u

tyczki i bitwy przyzwyczaili, że się stali postrachem ludu w całym kraju Syryi. Gdy przed 800 latmi pierwsi Krzyżacy ciągnąc do zwycięztwa Jerozolimy, z Europy do

Po zburzeniu Jerozolimy, gdy później znowu miasto budowali, górę Syon już nie objęto w obręb murów m iasta, więc znajduje się teraz za miastem. Tu był,