• Nie Znaleziono Wyników

Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1949.08.07 nr 31

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polska Zachodnia : tygodnik : organ P.Z.Z., 1949.08.07 nr 31"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

CENA:

15 ,-Zł

TY G O D N IK ILUS ty* r

POZNAR 7 sierpnia 1949

D Z IŚ W N U M E R Z E :

„D e kre ta lia , k tó re n ic nie znaczą..." — F. M.

W spraw ie ginących za»

b y tk ó w na Ziem i K ło d z k ie j

— M . W oźnow ski

Legendy odzyskanych gór

— L. Pr.

Na m arginesie — Z. B.

K ra k ó w re a liz u je ideę

„Ż yw e g o G runw aldu" — A.

Zabrzeski

O k rę ty w ojenne w służ»

bie p o k o ju — Jerzy Pertek

DEKRETALIA

\ o

PRZED DVVUSTU LATY

SJC1ECW

A \ \ \

ROK V NR 31 (207)

CZESLAW PISKORSKI

Serce portu szczecińskiego

H istoria Watykanu pełna jest ekskomunik i różnego rodza­

ju wyklęć, stosowanych na prze­

strzeni wieków przeciwko tym wszystkim, którzy kiedykolwiek stawali w poprzek świeckim inte­

resom kierowników Kościoła. Do tej kategorii zalicza się także o- statnia uchwała Watykanu, g r o ż ą c a ekskomuniką członkom par­

t ii komunistycznych j wszystkim, którzy z partiami tym i współpra­

cują.

Nie ma dziś już kogokolwiek na świecie, kto by miał wątpliwości co do politycznych podstaw ostat­

niego wystąpienia Watykanu, usi­

łującego w wieku X X stłumić wol­

ność sumienia przy pomocy metod, wziętych z najbardziej zacofanego okresu Średniowiecza. Słusznie więc stwierdza Rząd R. P. w swoim oficjalnym stanowisku wo­

bec bezprzykładnego w nowożyt­

nych czasach aktu Watykanu:

„Uchwała ta grozi stosowaniem represji religijnych za poglądy polityczne oraz działalność spo­

łeczną, polityczną i państwową, niemiłą wywłaszczonym obszarni­

kom i kapitalistom i ich zagranicz­

nym opiekunom“ .

Watykan, który w ciągu wie­

ków nabył mistrzowskiej wprawy w maskowaniu swej akcji poli­

tycznej zasłoną rzekomej „obrony re lig ii“ , usiłuje i obecnie, w do­

datkowych „wyjaśnieniach“ , uczy­

nić to samo. Demaskuje go jed­

nak własny obóz. Prasa kapitali­

styczna całego świata bije na trium f z powodu poddania raz jeszcze przez Watykan religii służ­

bie wyzysku i ucisku. I nie kto inny jak paryski „Le Monde“ , czołowy organ wielkiej burżuazji francuskiej, stwierdzając, jakże słusznie, że wielu będzie się cie­

szyć z uchwały Watykanu „nie tylko ze względów religijnych“ , taki oto daje wyraz nadziejom ka­

pitalizmu światowego: —„... jest rzeczą zrozumiałą, że decyzja Św.

Kolegium powinna mieć bardzo poważny oddźwięk w dziedzinie politycznej“ !

Świat imperializmu z imperia­

lizmem Stanów Zjednoczonych na czele, widząc, jak rosnąca stale w świecie fala ruchu postępo­

wego i demokratycznego pod­

mywa jego pozycje, spiskuje przeciw pokojowi, szczuje jed­

ne narody przeciwko drugim, ostatnią swoją nadzieję pokłada w „ideologicznej“ pomocy Waty­

kanu i w wykorzystaniu religii do swych celów. Typowym przy­

kładem są Niemcy zachodnie.

Wychowani na „Micie X X wie­

ku“ Rosenberga Niemcy hitlerow­

skie fanatycznie nienawidzące ka­

tolicyzm, wysuwają obecnie w swojej akcji antypokojowej i an­

typolskiej katolików, aby „ścielić“

drogę Watykanowi. I oto jesteśmy świadkami zbieżności nieprzypad­

kowej kilku faktów w ciągu dni.

Tuż po podpisaniu przez siebie średniowiecznej uchwały, Papież wygłosił w języku niemieckim przemówienie, skierowane rzeko­

mo do katolików niemieckich, a w rzeczywistości do hitlerowców w Niemczech zachodnich, działają­

cych znów jawnie pod opieką an­

glosaskiego imperializmu. Wysu­

wając wobec polskich mas ludo­

wych groźbę ekskomuniki, za to, że na czele z klasą robotniczą masy te tworzą w Polsce społeczeństwo wolne od wyzysku, Papież wyraził pełne swe zrozumienie dla akcji antypokojowej i antypolskiej pro­

wadzonej przez szowinistów neo- hitlerowskich.

Osławiony ks. Goebbel dobrze pojmuje intencje Watykanu. W dniu więc, kiedy Papież przema­

w iał do Niemiec, ks. Goebbel, w obecności podobnych sobie nacjo­

nalistów, na zgromadzeniu w Dusseldorfie domagał się od ONZ, aby „położyła kres obcemu zarzą­

dowi na ziemiach na wschód od

•linii Odry-Nysy“ !...

W ten sposób polityka waty­

kańska budzenia nazistowskich ruchów odwetowych bezpośrednio zaprzecza uchwałom międzynaro­

dowym i naszym odwiecznym pra­

wom do historycznych ziem pol­

skich na Zachodzie, wbrew na­

szym wynikom odbudowy popiera te siły antypokojowe w Niem­

czech, które nie uznają granicy pokoju na Nysie Łużyckiej, Odrze i Bałtyku. Ale ta watykańska po­

lityka Papieża Piusa X II, anty­

polska i antydemokratyczna prze­

gra, jak w roku 1945 przegrały Niemcy hitlerowskie

Istnieje jeszcze jedna znamien­

na zbieżność. W kilka dni po u- chwale Watykanu Truman podpi­

sał ustawę o „programie pomocy wojskowej“ dla zachodniej Euro­

py, znaną jako „Pakt Atlantycki“ . Jednocześnie Truman wystąpił do Kongresu z wnioskiem o przyzna­

nie na cele „programu“ 1450 m i­

lionów dolarów, aby z Europy za­

chodniej uczynić uzbrojony ba­

stion imperializmu USA.

„Ideologiczna“ ofensywa Waty­

kanu przeciw ZSRR i państwom Demokracji Ludowej, przeciw wszystkim budującym nowy świat postępu i sprawiedliwości społecz­

nej na gruzach kapitalistycznego wyzysku człowieka, została obra­

mowana niemniej brutalr.ą akcją imperializmu amerykańskiego. Już bez maskowania się idą obecnie ręka w rękę Watykan i USA przeciw ustrojom ludowym, prze­

ciwko pokojowi i przeciw wyzwo­

leniu politycznemu i społecznemu mas pracujących.

Watykan daje „broń ideologicz­

ną“ w formie średniowiecznych wyklęć, a USA dostarczają po pro­

stu broni, w formie czołgów i ar­

mat! Dwie siły świata kapitali­

stycznego zjednoczyły się w obro­

nie swoich interesów.

(Dokończenie na str. >)

M

iasto Szczecin le ż y w szerokiej na k ilk a k ilo m e tró w rozciąga»

ją cej się do lin ie O dry. Przed dziesię­

ciu w iekam i, ze względu na rozleg- łość te j doim y, m ieszkający tu Sio»

w ianie s tw o rz y li na je j krańcach dwa większe ośrodki: na zachodzie Szczecin, a na wschodzie Dąbie. Po w ie lu w iekacn m iasta te po łą czyły się w jeden ośrodek m ie jski, two*

rżąc W ie lk i Szczecin.

Przestrzeń pom iędzy śródmieściem Szczecina i przedmieściem Dąbie prze«

cin ają liczne k a n a ły i odnogi odrzań­

skie, które tw orzą szereg w y s p .. Na wyspach tych m ieści się p o rt szcze­

ciń ski.

Na wyspę Łasztownię udajem y 6ię pieszo lub tram wajem . Odległość od p u n k tu w yjściow ego, tj, Bram y’ Por»

tow e j do Regalicy wynosi około 6 km ; można ją w ięc przebyć w ciągu 2 — 3 godzin powolnego marszu.

Po k ilk u n a s tu m inutach drogi p d centrum . jesteśmy nad rzeką, przed mostem, w iodącym ku wschodowi.

Po pra w e j stronie mamy w ie lk i czer«

w o ny gmach poczty, a po le w e j ob­

serwować możemy w y n ik i prac, ja k ie prowadzone są w zw iązku z budową nowego, w spaniałego nądodrzańskiego bulw aru. Roboty te w y k o n u je w du«

żej części m łodzież z batalionów

„S łu ż b y Polsce” ; nowa a rteria kom u­

n ik a c y jn a — szczecińska „ W — Z ” — przebiega w zdłuż dawnego Starego M ia sta i otw iera doskonały w id o k ha ocalałe z a b y tk i s ło w ia ń s k ie j i p o l­

skie j przeszłości. Bulw ar jest rów nież je d n ym z w ażniejszych dzieł naszych urbanistów i będzie po ukończeniu jego budow y pra w d ziw ą ozdobą m ia­

sta; szeroka na k ilk a d z ie s ią t m etrów u lic a — ja k to ;można ju ż obecnie zauważyć — pobiegnie w dw u pozio­

mach; do ln y w y k o rz y s ta n y zostanie dla celów handlow ych, ja k o nabrzeże dla barek przyw ożących do m iasta żywność (szczególnie w arzyw a), gór­

n y dla celów k om u nikacyjn ych.

Przed nam i je st Odra, a za nią w y ­ spa Łasztow nia, przez now o zbudowa­

n y m ost przechodzim y na wyspę. M n ie j w ięcej w tym m iejscu zna jd ow a ł się pczed w ie k a m i ta k zw any ,Most D łu ­ g i” , w yb ud ow a ny w roku 1283. W ro k u 1299 pa nujący książę dał ze­

zw olenie na budowę drogi do Dąbia poprzez trzęsaw iska Łasztow ni, Kosz­

tow na ta praca została w ykonana w szybkim tem pie i od tego czasu ż y ­ cie ną wyspie znacznie się o ż y w iło . Nazvża Łasztow nia ód sta ro p o lskie ­

go słowa „Ł a s z t” — jedn ostki m ia ry dla c ia ł sypkich. Jeden łaszt rów nał się 3,84 obecnego litra . Nazwa sama może świadczyć o bu jn ie się ro z w i­

ja jącym handlu.

Pierwszym obiektem spotkanym na Łasz.towpi są znajdujące się zaraz przy moście średniowieczne magazy­

ny, zbudowane z m uru pruskiego. Za nim i wznosi się potężna chłodnia rybna.

Jest to ob ie kt odbudowany przez nas c a łk o w ic ie po ostatniej w ojnie.

O gólnie można powiedzieć, że c o k o l­

w ie k w id z im y podczas przechadzki poprzez. Łasztow nię w stanie czynnym, to po w stało na skute k po w o jen nych naszych in w e stycji. Podczas w o jn y bo­

wiem p o rt został obrócony w jedno olbrzym ie rum owisko. Podobnie b y ło i z chłodnią. W w y n ik u - -v ł ~du k i l ­

kudziesięciu m ilio n - „ - „ ty c h zbudo­

wano w łaściw ie n o w y budynek, k tó ­ ry w 14 kom orach chłodniczych na pow ierzchni 2880 m * 2 może pomieścić 1700 ton ryb. Przy chłod ni czynna jest zam rażalnia, o zdolności dziennego zamrożenia 20 ton ry b oraz fa b ry k a lo du o p ro d u k c ji dziennej 15 ton. W kom orach chłodniczych w y tw o rz y ć można tem peraturę do m inus 35 sto ­ pni Celsiusza. C hłodnia .posiada w ła s ­ ne nabrzeże, do którego p rz y b iją ją s ta tki, w racające z połowów . Zazna­

czyć trzeba, że w ty m m iejscu po ob ydw u stronach O dry, zna jd uje się tzw. S tary Port, a w ięc odcinek w y : k o rzystyw a n y dla celów handlow ych przez mieszkańców m iasta ju ż od 1000 lat.

Łasztow nia je s t dość ważną czę­

ścią p o rtu szczecińskiego: tu zna jd ują się baseny po rtu w olnocłow ego, tu buduje się na nabrzeżu S taró w ki nad Duńczycy nowe m agazyny dla dro b­

nicy.

Posuwamy się dalej wzdłuż lin ii tra m w a jo w e j. Na pierw szym plan ie wznosi się wieża kościoła św. Ger­

trudy. Ś w ią ty n ia ta założona zostaia w X I I w ie k u dla ry b a k ó w i m aryn a­

rzy, do naszych czasów nie zachowa­

ła się w pie rw o tn ym stanie. To co w i­

dzim y, po w stało w X IX w ieku, po g ru ntow nej przebudowie. Jedynym dowodem je j przeszłości są p ły ty grobowe, zachowane w części w ieżo­

w ej.

Po k ilk u s e t m etrach drogi przecho­

dzim y przez most na rzece P arnicy.

W eszliśm y na ulicę m in istra C zaj­

kow skiego, nazwaną tak k u uczcze­

n iu zm arłeoo w ic e m in is tra Ziem O d­

zyskanych; arteria ta biegnie m niej więcej rów nolegle do rzeki Parnicy.

Posuwając się nią k u w schodowi ob­

serwować możemy liczne p la c ó w k i przem ysłow e tu ta j pracujące.

D a lej wznosi się e le k tro w n ia p o rto ­ wa, m agazyny, elew atory zbożowe itp. Cechą charakterystyczną tych w szystkich obiektów jest ic h położe­

nie nad wodą. Gd s tro n y w o d y za­

opatryw ane są one we w szystkie- su­

rowce: sta tk i dowożą tow a ry j zabie­

ra ją w ytw o rzon e pro du kty.

. Po 5 kilo m e tra ch drogi docieram y wreszcie nad Regąlicę. 1 tu ta j wzno­

si się n o w y p ro w iz o ry c z n y most, w io ­ dący na wschodni brzeg rzeki. Jesteś­

m y w rejon ie p o rtu przeładunków masowych, c z y li tzw. basenu Górni»

czego.

Port przeładunków masowych, to miejsce, w k tó ry m dokonuje się prze­

ła du nku węgla i rudy. Jest to n a j­

ważniejsza część p o rtu szczecińskie­

go, praw ze w całości stworzona rę k a m i, p rłskiego robotnika i w y s ił­

kie m um ysłow ym naszych in ż y n ie ­ rów. Przed w o jn ą czynny b y ł tu ta j n ie w ie lk i basen o m ałej zdolności przeładunkow ej. Dla N iem ców bo­

w iem p o rt szczeciński m ia ł znaczenie drugorzędne; w ramach Państwa P ol­

skiego Szczecin je s t zasadniczym punktem eksportu śląskiego węgla oraz mie jsicem przeładunku ru d y szwe­

dzkiej, przeznaczonej dla przem ysłu po lskie go i czeskiego. By jednakże zadanie to wykonać, trzeba b y ło zbu­

dować n o w y port.

Prace rozpoczęto ju ż w 1947 to ku : uporządkow ano teren, a następnie rozpoczęto budowę nabrzeży, pogłę­

bianie kan ałów itp , Pogląd na ogrom prac dają nie k tó re c y fry ; ponieważ p o rt je s t w yb ud ow a ny na m iejscu ba­

gnistym , trzeba b y ło w teren w bić tysiące p a li o długości do 17 m. Ńa cele budowlane spotrzebowano blisko

4

tysiące ton s ta li i żelaza oraz 6 tysięcy ton cementu. W ybag row ać trzeba b y ło 700 ty s ię c y m! m ułu i piasku.

Znaczna większość tych prac jest w ykonana; obecpie staw ia się na go­

tow ych nabrzeżach dźw ig i po lskie i czeskie. Niezależnie od dźw igów z n a j­

dzie tu ta j pomieszczenie o lb rzym i taś- m ow iec do przeładunku węgla. Dzię­

k i no w ym in w estycjo m Szczecin co do przeładunków w ysu nie się na czo­

ło w szystkich p o ls k ic h portów , B y dzieło m ogło być w ykonane w pe łn i, po w staje n o w y o lb rz y m i dw o­

rzec to w a ro w y ; przy budow ie d w o r­

ca w ie lk i ud zia ł w z ię ły rów nież od­

d z ia ły „S łu ż b y Polsce". Tysiące m ło­

dzieży w y s iłk ie m s w ych m ięśni p rz y ­ c z y n iło się do szybszego niż p la ­ nowano w yko ńcze nia zadań.

Stojąc p rz y moście nad Regalicą, w idzim y czerw ieniejące m in ią nowo- stawiane dźw igi; inne ju ż pracują, część nabrzeży bow iem tego rejo n u jest w eksploatacji. Polska w ę g ie l ła ­ duje się na s ta tk i pływ a ją ce pod róż- nyrgi banderam i; je d n o s tk i te w iozą w ś w ia 1 wieści o szybkim tem pie za»

gospO fir-owania przez nas i rozbudo­

w y odzyskanych Ziem Zachodnich.

Port szczeciński w XVIII wieku

któ re nic nie znaczą...“

(2)

Str. 2 P O L S K A Z A C H O D N I A

KLASOWA NIENAWIŚĆ

y r z a c f l ą d p t a s y

brytyjskie dzieje grzechu

Ż aden z procesów politycznych doby powojennej nie w y ­ woła i takiego zainteresowania o- pinii, co proces Adama Dobo- szyńskiego, chociaż na lawie o- skarżonych zasiadał jeden tylko człowiek. Przebieg procesu w y ­ kazał bowiem, że sprawa nie do­

tyczy jedynie jednostki, a do­

tyczy całego obozu, którego jed­

na z czołowych postaci stał się Adam Doboszyński.

Na sali sądowej, za małą po­

stacią Doboszyński ego, stał wła­

ściwie przed trybunałem c a ł y zhitleryzowany obóz reakcji pol­

skiej! Obóz, odpowiedzialny za politykę polską do roku 1939, od­

powiedzialny za rozbijanie spo­

istości narodu w chwilach walki, odpowiedzialny za próby podwa­

żenia dzieła odbudowy!

Gen. Sikorski, kiedy po klęsce wrześniowej zaczęły być w i­

doczne pierwsze objawy zdrady dokonanej na narodzie, powie­

dział m. in. w przemówieniu z dnia 1 stycznia 1940 roku w An- gers:

„Wiele było przyczyn, jak na to wskazują ogłaszane obecnie dokumenty, naszej najstraszliw­

szej klęski. Winnych osądzi hi­

storia oraz naród, ponoszący w następstwie klęski okropne ofia­

ry.“

Powracając do tej sprawy, kil­

ka miesięcy później, 5 marca 1940, po wysunięciu szeregu konkret­

nych zarzutów, Sikorski raz jesz­

cze stwierdził:

„... tragiczne dla Polaków py­

tania będą musiały być wyjaś­

nione bez reszty. Na sądy nie pora w tej chwili" i na terenie ob­

cym. Rząd jednak uczyni co do niego należy, ażeby materiał do przyszłych badań przygotować.“

Toteż jedną z przyczyn w yjąt­

kowej wr swej zaciekłości niena­

wiści, jaką zjednoczony obóz sa- nacyjno-endecki pałał do Sikor­

skiego, było to poszukiwanie winnych. Ze śmiercią Sikorskiego padła ostatnia zapora zatajania przed narodem winnych popeł­

nionej zdrady.

Naród nie może jednak zapom­

nieć. Nie móże zapomnieć tym bardziej, że winni jego tragedii nie tylko tu w kraju usiłują, po­

przez kanały obcych wywiadów, psuć w yniki jego pracy, lecz w dodatku za granicą czynią wszy­

stko, aby rozpętać ponownie siły reakcji międzynarodowej, by po­

w tó rzyły czyn Hitlera z roku 1939.

Stąd wyjątkowe zaitiferesowa-

źródłem zdrady

nie, jakie budził proces Dobo- szyńskiego, nędznego agenta hit­

lerowskiej „Abwehry“ . Poprzez przewód sądowy przewijały się bowiem nazwiska ludzi, których osądziła już historia, lecz którzy między sobą a narodowym w y­

miarem sprawiedliwości postawi­

li lądy i morza.

Na ławie oskarżonych nie za­

siadali bowiem tylko Doboszyń- scy, lecz zasiadali także wielcy i, mali przedstawiciele zjednoczonej reakcji sanacyjno - endeckiej. Ich to był proces, gdyż gdziekolwiek doszukiwać się źródeł zdrady, wszędzie znajdzie ich się zjedno­

czonych wspólnym działaniem na rzecz faszyzmu.

Proces Doboszyńskiego, jako pierwszy odsłonił kulisy tego współdziałania ostatnich 20 lat.

To, co w tym procesie zdołano stwierdzić, uwypukliło cały me­

chanizm działania faszyzmu pol­

skiego. Wykazał, jak opłacana zdrada jednych i zaślepiona obro­

na interesów klasowych drugich pozwalały Berlinowi łatwo kiero­

wać marionetkami, którym w y ­ dawało się, że utrwalą faszyzm polski, podczas kiedy pchali ją na pożarcie silniejszego od niego fa­

szyzmu hitlerowskiego.

U ź r ó d e ł z d r a d y s t ał i s t o i e g o i z m k l a s o w y

(D okończenie ze s tr. 1)

To nowe nadużycie religii, w ce­

lu uczynienia z niej służki intere­

sów wielkokapitalistycznych, spot­

kało się ze zdecydowanym opo­

rem opinii demokratycznej całe­

go świata. Odezwały się głosy wy­

bitnych katolików, protestujących przeciwko gwałceniu sumienia me­

todami z okresu Inkwizycji.

Z takim samym protestem uchwała Watykanu spotkała się ze strony polskich mas pracujących, a szczególnie ze strony ludzi wie­

rzących. Razem z innymi obywa­

telami budują oni w trudzie i zno­

ju Polskę Ludową i przeciwsta­

wiają się zedycydowanie czynni­

kom, które usiłują wykorzystać religię, Swobodnie potraktowaną w Ludowej Polsce, jako instru­

ment roboty politycznej, na usłu­

gach kapitału.

W r. 1552, na Sejmie, kiedy przedmiotem była sprawa rzuca­

nia klątw kościelnych, w ielki het­

man koronny Jan Tarnowski za­

wołał pod adresem biskupów:

„Przywłaszczacie sobie prawa majestatu na mocy jakichś

de- k r e t a l i ó w , k t ó r e n i c n i e z na czą

u

obozu reakcji! I wystarczyło Ber­

linowi potrącić tę strunę, by w strachu przed narastającym ru­

chem robotniczym, przed pocho­

dem sił postępu i demokracji spo­

łecznej rzekomi „narodowcy“ i

„niepodległościowcy“ przekształ­

cili się w ziejących nienawiścią faszystów, gotowych szatanowi się wysługiwać, byle tylko nicze­

go nie uronić ze swoich klaso­

wych przywilejów. Dla obozu zdrady robotnik walczący o swe prawa był przeto wrogiem, H it­

ler zaś sojusznikiem i wzorem.

Dla obozu tego był dlatego ZSRR wrogiem śmiertelnym, po­

nieważ w ustroju swoim symbo­

lizował dążenia znienawidzonych mas robotniczych, Trzecia Rze­

sza była natomiast sojusznikiem dlatego właśnie, że napór "tych mas dławiła krwawym terrorem.

Dokąd zaprowadziła ta droga

— ujawnił to w całej potworno­

ści proces Doboszyńskiego. Do- wód zdrady został przeprowa­

dzony, każdy zaś dalszy rok no­

we przynosić będzie dokumenty.

Walka sanacyjno-endecka z na­

rodem była walką Obozu faszyz­

mu z masami robotniczymi. Pro­

ces Doboszyńskiego był przez to procesem wytoczonym reakcji.

W yrok sądowy był wyrokiem

historii! F. M.

nas, a tym mniej u króla, co na nasze przysięgał prawa i przez nie siedzi na tronie, a nie z woli Pa­

pieża i dekretaliów. Rzucajcie so­

bie klątwy , tam, gdzie się was bo­

ją! :— My nie oddamy głów pod prśwa, którym i okrutne skryby i nędzni faryzeusze Pismo Święta Splamili. — Tu nie o wiarę, tu o wolność sprawa...“ !

Majestat Polski Ludowej, po­

wstałej z woli ludu a wbrew woli Watykanu, tym mniej dopuszcza, aby „obce dekretalia“ stawały w poprzek żywotnym interesom Od­

rodzonej Rzeczypospolitej i wno­

siły rozdział między obywateli, którzy wolność wywalczyli sobie ogromnymi ofiarami. Polskie masy ludowe odnoszą Się z szacunkiem do spraw wiary. Dlatego stanowczo odeprą zakusy uczynienia z tej wiary instrumentu zachłannego kapitalizmu i imperializmu.

W Polsce Ludowej imperializm zachodni przegrał na wszystkich frontach! Przegra 1akże na f o r ­ cie metod średniowiecznych w walce z wolnością, postępem, de­

mokracją i pokojem!

R

y s u n k i zamieszczone dziś w naszym przeglądzie prasy po*

chodzą z francuskiej „A c tio n " l przedstaw iają w g kom entarza cze- skiego dzieje romansu M iss A l- bion z W u je m Samem. „D ziw ną przyjaźn ią'' nazywa kom entator agencji „C z y te ln ik a " ten stosunetc 1 dalej ta k pisze:

Niejednokrotnie mieliśmy mo*

źność nasłuchać się z Londynu i Waszyngtonu wypowiedzi na temat solidarności państw mar*

shailowskich 1 ich czułego ople*

kuna USA, na temat wzajemne­

go zaufania, jakim darzą się sy- gnatariusze Paktu Atlantyckiego i wreszcie na temat gorące] przy*

jaźni anglosaskiej. — Wszystkie te wypowiedzi muszą budzić je ­ dnak pewne zdziwienie nawet u mniej sceptycznych obserwa*

torów ostatniej rozgrywki mię­

dzy W ielką Brytanią a USA.

W obec nieuchronnie zbliżające­

go się k ry z y s u i kom pletnego fia ­ ska plan u M arshalla, prasa b r y t y j­

ska nie u k ry w a już ja w n e j niechę­

ci do swego am erykańskiego pa r­

tnera i w ten eposófa przedstawia Stan i przyczyny kryzysu,

„W ielka Brytania jest w tej chwili chorym człowiekiem Eu­

ropy. Dokoła łoża chorego krą­

żą lekarze i słychać glosy trzeź­

wych konsultantów. Jest nimi brak dolarów. Minister Cripp*

stały lekarz cierpiącego pacjen­

ta złożył w Izbie Gmin sprawoz­

danie z przebiegu wypadków 1 stwierdził, do jakiego stopnia w ciągu ostatniego kwartału spa­

dły zasoby złota i dolarów w obszarze szterlingowym. Takie są symptomy. W Paryżu mini­

strowie krajów objętych planem Marshalla przygotowali szereg pewnego rodzaju korków i za- tyczek w postaci nowych umów dotyczących płatności Europy, które mają być zastosowane w ciągu bieżącego lata. Tymcza­

sem pacjent pozostanie w łóżku, podczas gdy jego lekarze będą codziennie wyznaczać na odpo­

wiedniej karcie krzywą jego temperatury".

Rozpaczliwego stanu nie zdołał po praw ić nawet fa k t ra ty fik o w a ­ nia p a ktu a tla n ty c k ie g o przez se­

nat USA. N iepo kojącym w ydało się zwłaszcza w Lo nd ynie i w Pa­

ryżu zaproszenie do w spółpracy prze dstaw icie li Niem iec zachod­

nich.

Tak więc np. min. Bevin — pisze Rzeczpospolita z dnia 17.

7 br. — dezaprobując amery­

kański zamiar, a następnie o- strzegając przed niebezpieczeń­

stwem odrodzenia się imperiali­

zmu niemieckiego, które — jak przyznał — wciąż jeszcze istnie­

je, dał po niewczasie wyraz o*

bawom czy aby w kontrower­

sjach USA — W ie lk a Brytania argument niemiecki zarówno polityczny, ale w większej je­

szcze mierze gospodarczy nie bę­

dzie tą kartą, którą Amerykanie zamierzają użyć przeciwko swe­

mu anglosaskiemu partnerowi.

W jeszcze większym stopniu za­

niepokojony jest Paryż, który może z powodzeniem w ykrzyk­

nąć: wy się kłócicie, ale nam chodzi o życie!

W ty m m om encie b ry ty js k ie ko­

la rządowe zdają sobie jasno spra­

wę z p rzyczyn k ry z y s u po legają­

cych na kom p le tn ym fiasku pom o­

cy m arshallow skiej. Dowodem te­

go je st poufna prośba W ie lk ie j B ry ta n ii do E uropejskiej Rady G o­

spodarczej o pomoc w postaci 433 m ilio n ó w d o la ró w am erykańskich.

Odpowiedź, ja ką otrzym ała bo­

w iem zawiedziona M iss A lb io n juz przedtem ze s tro n y W ujaszka Sa­

ma je st w in te rp e re ta c ji francu­

skiego k a ry k a tu rz y s ty całkiem niedwuznaczna.

Action

Do P. T. PRENUMERATORÓW

Prosimy uprzejnre

odnowić prenumeratę na s i e r p i e ń 1949

oraz

uregulować

wszelkie na­

leżności za

ub. miesiąc

przekazując je na konto tyg.

„Polska Zachodnia" PKO Poznań

Nr Y-42 28

Prenumerata kwartalna wynosi 150 zT.

Administracja „Polski Zachodniej,"

„Dekretalia, które nic nie znaczą“

Lipiec w Polsce i świecie

2.7. Zgon premiera Bułgarii tow.

G. Dym itrowa, nieustraszonego b o jo w nik a o wolność, sprawie­

dliwość i postęp wśród warstw robotniczych na świecie.

2, 7. Dzień spółdzielczości — prze­

m ów ienie wicepremiera H.

M in c a na akademii w W arsza­

wie.

2. 7. 87posiedzenie Sejmu Ustawo­

dawczego.

5. 7. Po w rót 400-osobowej wycie cz­

k i chłopów polskich z U k ra ­ in y do kraju.

5.7. Konferencja organizacji w a r ­ szawskiej PZPR z udziałem Prezydenta R. P. tow. Bieruta.

9. 7. * Podpisanie 3-stronnych umów o dostawach towarow ych na okres jednego roku między rządami ZSRR, Polski i F in ­ la ndii oraz ZSRR, Finlandii I Czechosłowacji w M oskw ie.

9.7. Otw arcie dru giej w y s ta w y prze mys łowej Republiki Cze­

cho słowackiej w Moskwie.

7.7. Przemówienie radiowe m in i­

stra roln ictwa Dąb-Kociola

z

okazji rozpoczęcia żniw.

8 . 7. Tow, L. Sailiant w y b ran y zo­

stał jednomyślnie przez II Kongres $FZZ sekretarzem ge­

neraln ym Federacji na okres do l i i Kongresu SFZZ.

W Radzie Generalnej Polskę reprezentuje przewodniczący Centralnej R a d y Zwią zkó w Zawodo wych — fow. A le ksan?

der Zawadzki i sekretarz ge­

neralny tow. Ćwik.

8.7. Uroczystość złożenia listów uw ie rzyteln iają cych Prezyden­

towi Rzeczypospolitej przez ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego T u rc ji p. Sinasi Devrin.

10.7. Zakończenie Kongresu SFZZ w Mediolanie. Imponujące ma- nllestacfe robotnik ów w ło s ­ kich przed Pałacem dęli A nti.

11.7. * Władze okupa cyjne trzech m o­

carstw zachodnich w N iem ­ czech zatw ierdziły w y b ór m ia ­ sta Bonn na siedzibę tzw. „ z a ­ chodnio * niemieckiego rządu federalnego.

11.7. Wprowadzenie Błanu w y j ą t k o ­ wego w związku z sytuacją stra jk o w ą w porcie lo nd y ń­

skim.

11.7. 28 rocznica powstania M o n ­ go lskie j Republiki Ludowej.

11.7. Rejenowy Sąd W o js k o w y w Warszawie po dwunastodnlo- w e j rozprawie ogłosił w y ro k skazujący agenta obcego pa ń­

stwa I zdrajcy Adama Do bo szy ń­

skiego na karę śmierci, utratę pra w pu blicznych i o b y w a te l­

skich praw ho no rowych na za­

wsze oraz przepadek całego mienia.

12.7. Kon lerencja czterech komen­

dantów sojuszniczych na temat norm alizacji stosunków w Ber­

linie.

12. 7. Rumuńskie Zgromadzenie N a ­ rodowe przyję ło jednomyślnie ustawę r a ty fik a c y jn ą układu 0 przy jaźni, współpracy i wza­

je m n e j pomocy między Rumu­

nią a Polską.

14.7. * Nota Rządu Polskiego do am­

basady W ie l k ie j B rytanii w sprawie umorzenia przez b r y ­ ty js k ie władze okupacyjne w Niemczech postępowania k a r ­ nego przeciwko b. generałom niemieckim von Rundsledtowi 1 Straussowi, * oskarżonym o popełnienie licznych zbrodni wo jennych, między in n y m i na obszarze Państwa Polskiego.

16. 7. Parafowanie polsko-austriackiej um o w y ha ndlowej na czas do 31 lipca 1950 r.

16.7. Zamknięcie w y s ta w y polskiej sztuki lu do wej i rzemiosła ar-' stycznego w K ij owie.

17.7. Niem ieckie przemówienie Pa­

pieża w y w o ła ło falę oburzenia w całej Polsce.

17.7. Dzień F lo ty Pow ietrznej ZSRR.

17. 7

.

W y b o ry do „parlamentu związ­

koweg o", separatystycznej re­

p u b lik i zachodnio-niemieckiej.

21. 7. Rocznica powstania ZMP. Szta- i e ty młodzieżowe wyrusza ją do stolicy.

Uroczyste wspólne posiedzenie Rady Państwa i Rady M i n i ­ strów.

Uruchomienie pierwszej w Pol­

sce fa b ry k i pe nic y lin y w Tar- chominie.

22.7. Uroczystość 5 rocznicy ogło­

szenia M aniie śłu Lipcowego P K W N. O tw arcie trasy W — Z w Warszawie. Nadanie odzna­

czeń „Sztandaru Pracy" Budo­

wniczy ch Polski Ludowej, Bo­

haterów Pracy, uroczystości w całym kraju.

227. * N o ty ZSRR do W ioch, USA, Francji 1 W. B rytanii w spra­

wie przystąpienia W io c h do paktu atla ntyckie go i pogw ał­

cenia trakla tu pokojowego.

23. 7. 1 ogólnopolski Kongres Odbu­

d o w y Stolicy pod przewodnic­

twem marszałka Sejmu W ł a ­ dysława Kowalskiego.

24. 7. Prezydent R. P. iow. Bolesław Bierut dokonai uroczystego otwarcia centra lnej radiostacji Polskiego Radia w Raszynie.

24. 7. T radycyjne święto Radzieckiej M a r y n a r k i W oje nn ej.

24.7. Uroczystości chopinowsk ie w Nohant.

26.7. * Nota ZSRR do rządu ju gosło­

wiańskiego odpiera oszczercze zarzuty w sprawie traktatu z A ustrią .

27. 7. Premier egipski Ibrahim A bd ul Hadi Pasza podał się do d y ­ misji.

26. 7. Odpowiedź Rządu R. P. w spra­

w ie dekretu watykańskiego zawierającego groźbę eksko­

m u n ik i na czynnych działaczy społecznych, politycznych I państwowych. Min. W olski zakomun ikow ał,b iskupow i Cho- romańskiemu decyzję rządu w sprawie podjęcia rozmów k o ­ m is y jn y c h z Episkopatem.

29. 7. * Ratytik acja paktu atla n ty c k ie ­ go przez kongres USA i Z gro­

madzenie Na rodowe we Fran­

cji. Protest przeciwko im pe­

ria listyczne j po lityce podżega­

nia do w o jn y w USA i dosta­

wie broni dla uczestników planu Marshalla.

29.7. Decyzja o zniesieniu „ mostu powietrznego" z Bizonii do Berlina.

30. 7. * Raport O N Z stwierdza im p o ­ nujące osiągnięcia gospodar­

cze k ra jó w demokracji lu d o w e j i ZSRR.

*) oznacza datę p o ja w ie nia się w ia ­ domości w prasie.

i à

(3)

Nr 31 P O L S K A Z A C H O D N I A Str. 3 MIECZYSŁAW WOŹNOWSKI

U) sprawia ginących zabytków

n a Z ie m i K-iodzkiej Z

iem ia K ło dzka prędzej ja k inne

dzielnice została oderw ana od P olski i zam ieniona na odrębną je d- nostkę ad m in is tra c y jn ą , w ydana od na jw cześniejszych czasów na łu p ger­

m anizacji, D la w ie lu , nie w y łą c z a ją c nawet naszych uczonych, polskość je j stała pod znakiem zapytania, Dopie*

ro dokładne badania zarówno histo*

Tyczne ja k i fo lk lo ry s ty c z n e w y k a z a ły ty le śladów polskości, k tó re u k ry te po różnych zakątkach, dochow ały się do naszych czasów, że należało by dawne sądy poddać g ru n to w n e j re*

w iz ji.

S ia d y te w idoczne są przede w szy s tk im w b u d o w n ic tw ie drew nia- n y m i w zabytkach ty c h starych do­

m ów, k tó re n ie s te ty giną w naszych oczach, skazane na rozb ió rkę i znisz- czenie. D latego w skazanym je s t opi- sać choćby pokrótce te ślady p o l­

skości K ło dczyzn y, ab y wzbudzić u ogółu świadom ość w a rto ś c i ty c h g i- nących zabytków .

D rew niane dom y w K ło dczyźn ie — przede w s z y s tk im w re jo n ie M iędzy*

lesia, budowane są z re g u ły z belek, łączonych w w ę g e ł w ta k i sam spo­

sób, ja k na 'G ó rn y m i Ś ro d ko w ym Śląsku. N a to m ia st w in n y c h stronach Śląska, np. w po w ia tach je le n io g ó r*

s k im i lw ó w e c k im spo tykam y na w e t k o n s tru k c ję z w a n ą , „p ru s k im murena” .

W ra c a ją c do d re w n ia n y c h dom ów Z iem i K ło d z k ie j, zauważyć u nich na le ży w y stęp ujące tu czasem tżw.

„sosręb" (poprzeczna be lka p o d trzym u ­ jąca sufit). Sosrąb je s t cechą cha rak­

terystyczną b u d o w n ic tw a drew niane*

go P olski środkow ej. M a m y w Z iem i K ło d z k ie j m alow ane s k rz y n ie drew*

niane o ornam encie k w ia to w y m , zmów w in n y c h o k o lic a c h Polski, zwłaszcza p o łu d n io w e j, w ystęp ującym . Z in n y c h z ab ytków zasługują na uwagę k o ło * w ro tk i bez osobno sto ją c y c h rzeź*

bion ych prząsnić, ja k ie op isu je Gła*

dysz w „O b lic z u Ziem O dzyska nych” , m. in. z o k o lic Jelen iej G óry, ale zu­

pe łn ie ta k ie same ja k w in n y c h oko*

licach P olski. Rzeźbione prząśnice w ystęp ują także na M oraw ach.

O pisyw ane w y ż e j z a b y tk i spotyka*

m y zwłaszcza w Jawo-rku (Jaw orni- cy), G ow orow ie, N o w e j W s i, H a j*

nówce i Domaszikowie, wsiach, leżą­

cych w o k o lic y M iędzylesia. Pospo­

lite są także w Z ie m i K ło d z k ie j drew * niane fo rm y na m asło o ornam encie k w ia to w y m , ży w o przyp om in ające nam gó ralskie fo rm y na ser z p o ­ łu d n io w e j Polski.

Przerzućm y się teraz na przeciw * ległą, północną część Z iem i Kłodz*

k ie j. N ie do Swięcka jednakże lub do W ilc z y , w k tó ry c h to wsiach, u*

w ażanych przez naukę polską za je ­ dyne w K ło dczyźn ie n ie w ą tp liw ie poi*

skie, z daw nej po lsko ści pozostały ty lk o nazw y, lecz do Droszkow a (na

wschód od Kłodzka). W sam ej w si ty lk o m urow ane k a p lic z k i słupowe, podobne do kra k o w s k ic h , fo rm y na masło lu b nieliczne m alow ane s k rz y ­ nie, świadczą o p ie rw o tn e j polskości wsi.

N a to m ia st w sąsiedniej Skrzynce (H e nrykow ie ), zwłaszcza w górnej je j części je st dużo dre w n ian ych dom ów w y ż e j opisanego typ u . C h a ra k te ry ­ styczną nie ty lk o dla tu te jszych do­

mów, ale w ogóle dla o k o lic K ło d z ­ k a cechą je st p o ls k i dach czterospa­

dow y, w y s tę p u ją c y tu, je ż e li chodzi o jego boczne skrzyd ła , w e fragm en­

tach. Liczne są w Skrzynce tzw. „s ta ­ r ó w k i” , m ałe do m ki leżące zazw yczaj w p o b liż u g łó w n y c h dom ostw, prze­

znaczone dla rodziców na dożyw ocie.

N ie s te ty są 'one przew ażnie ju ż ro ­ zebrane.

N a jcie ka w szym bez w ą tp ie n ia do­

mem nie ty lk o w Skrzynce, ale także w całej Z iem i K ło d z k ie j jest przed­

ostatni ję j dom n r 80 (zob. rysunek).

D rew niany p ię tro w y bu dyn ek z ga­

neczkiem na I piętrze, o rzeźbionych

kolum ienkach, przypom ina ja kiś p o l­

ski zajazd. T akie go domu nie w id zia ­ łem nigd zie na Śląsku. T y lk o spich­

lerz z o k o lic y N am ysłow a, którego ilu s tra c ję w id z im y w cytow a ne j po­

przednio p ra c y Gładysza b y łb y do niego podobny.

Łączenie belek, po czątkow y sosręb, ła w y d o k o ła iz b y , drew niane zasuwy u drzw i, zaw iasy k ształtu serca, k o ­ ry ta rz y k dokoła obejścia (coś w ro­

dzaju h u c u ls k ie j „gra zdy"), m a ły da­

szek m iędzy parterem a pierwszym piętrem , będący re lik te m czterospado­

wego dachu, k tó r y iest zresztą w yso­

k i i pod tym względem przypom ina dachy gó ra ls k ic h po lskich dom ów to cechy b u d o w n ictw a polskiego.

W ie lk i piec pte karski, zajm ujący po ło w ę b lis k o a lk ie rz y k u a służący daw niej praw dopodobnie do spania, m a le ń ki ogródek przed domem i na­

wóz poza nim , a nie oa jego froncie,

ja k to byw a z re g u ły u N iem ców , to także cie kaw e szczegóły wskazujące na w p ły w y polskie.

Z innych z a b y tk ó w fo lk lo ry s ty c z ­ nych, zachow anych w opisanym do­

mu za słu g iw a ły by na uwagę: resztki k o ło w ro tk a ty p u polskiego, drew niane form y na masło, podobne do m iędzy- le skich i droszkow skich, drew niane pu de łko podobne do w yra b ia n ych przez naszych Łem ków , tudzież porce­

la no w y talerz, m alow any ręcznie, znowu z po ls k im ornam entem serco­

wym ,

W ogóle dom ten o n is k ic h izbach (1,80 m od p o dłogi do sufitu) ze „sta­

ró w k ą " przybudow aną z t-yłu, z p ię ­ terkam i, zastępującym i stodołę, z szo­

pą k ry tą korą, ma w sobie coś arch ai­

cznego. O stał się zaś ty lk o dzięki te­

mu, że jest zam ieszkały.

Również ja k on ciekaw y, sąsiedni dom z ganeczkiem i czterospadowym dachem, tudzież osobno stojąćą drew nianą „s ta ró w k ą ", niezam ieszkały, uleg ł ju ż częściowem u zniszczeniu, a starów ka została zburzona.

Czy biorą c pod uwagę ogromne znaczenie opisanych pow yżej i in n ych drew nianych dom ów w Z iem i K łodz­

k ie j nie należałoby pomyśleć' o ochro­

nie ich przed dalszą ro z b ió rk ą 1 de­

wastacją?

Sprawą tą p o w in no się zająć is tn ie ­ jące w K ło d z k u T ow arzystw o M iło ś n i­

k ó w Ziem i K ło d z k ie j i nasze władze.

W zab y tk o w y m domu n r 80 p o w in ­ no się urządzić M uzeum Polskości Z iem i K ło d z k ie j, zgrom adzić w nim inne z a b y tk i (np. skrzynie m alowane, fo tog rafie he rbów z o rła m i piastow ­ skim i, n ie rza d kich w tutejszej o k o ­ lic y ) i udostępnić je dla turystów ,

zwiedzających p o b lis k i Lądek, czy Z lo ty s to k ty m bardzie);, że do op is y ­ w anych dom ów w iedzie wygodna, au- ło m o b ilo w a droga.

M ie czysła w W o ż n o w s k i

Legendy

odzyskanych gór N

a jp o p u la rn ie js z ą osobistością

re jo n u sudeckiego, ta k po poi*

s k ie j, ja k ró w n ie ż i po czeskiej s tro * n ie , je s t bez w ą tp ie n ia L iczyrze p a , m ity c z n y du ch K a rk o n o s z y . Postać ta w C ze cho słow acji p rz y b ie ra n a w e t na zw ę K rk o n o ś a — K arko no sza, ba r*

d z ie j p ra w id ło w ą i bliższą znacznie ję z y k o w i p o ls k ie m u n iż zgrabne, lecz n a z b y t do sło w ne tłu m a c z e n ie nie*

m ie c k ie j n a z w y R iib e z a h l — L ic z y * rzepa. W w e r s ji czeskiej ro m a n ty c z ­ n y d u c h w ią ż e się z tłu m a c z e n ie m n a z w y K a rk o n o s z y , ja k ą zostało ochrzczone n a jw y ż s z e i n a jła d n ie js z e pasm o S udetów .

G ó ry O lb rz y m ie czy K arkonosze?

O k a z u je się, że obie n a z w y , u ż y w a n e w e w s z y s tk ic h trz e c h za in te re s o w a ­ n y c h tu ję z y k a c h , w ią ż ą się na g ru n * cie n a jp o p u la rn ie js z e j in te rp re ta c ji.

G ó ry O lb rz y m ie c z y li K arko n o sze — gdyż w ie lk i o lb rz y m ro z w a lił się w ty m m ie js c u na p o w ie rz c h n i z ie m i i s k a m ie n ia ł w d łu g o trw a ły m śnie.

Po s tro n ie czeskiej m a no gi, tu łó w i k a r k — te n szczyt w ła ś n ie , o k tó r y m Czesi m ó w ią „na ś K ra k o n o ś “ . Po n a ­ szej — k u C ie p lic o m i J e le n ie j Górze s p ły w a ją m u ra m io n a , a w o k o lic a c h S z la rs k ie j P o rę b y zw isa głow a , p o ­ rosła b u jn y m lasem ro z ro s ły c h jo d e ł.

Jest jeszcze in n e tłu m a cze n ie n a ­ z w y łańcu cha, k tó r y rozciąga się od K a rp a c z a aż pod S z k la rs k ą Porębę.

K arko n o sze — gdyż m ie js c o w i górale od w ie k ó w n o s ili c ię ż a ry po s tro m y c h szlakach na k a rk u , um ieszczone na s pe cja lnie p rz y pasanym k o z io łk u . T a w e rs ja o d ry w a K arko no sza*

L iczyrze p ę od m a s y w ó w g ó rskich i p o zw a la m u sw obodnie biegać po szczytach, ja k n a m to u k a z u je n a j­

starsza m apa D olnego Śląska, M a r ­ c in a H e llw ig a z r. 1561. P od ry lc e m k a rto g ra fa L ic z y rz e p a p r z y b r a ł' p o ­ stać rogatego d ia b e łk a z je le n im i r o ­ ga m i, hasającego m ię dzy p a g ó rk a m i.

KŁodzko: W id o k na Stare M ia s to

Kło dzko: W id o k miasta z początku X V I I w ie k u według współczesnej r y c in y

Do a r ty k u łu obok pt. „ W sprawie giną c y c h zabytków..." Rysunek przed­

stawia dom nr 80 we w si Skrzynce

T a k im m a lo w a ły go zapew ne po da nia g m in n e z X V I w ie k u .

N ie m ie c k i R übezahl, to R a u b ritte r, w r o g i S łow iańszczyźnie, d a le k i k u z y n po m o rskie g o S m ętka. T a k i w id n ie je n a n ie m ie c k ic h re p ro d u k c ja c h , ta k ie ­ go w id z ie li n ie m ie c c y rzeźbiarze. Na czeskiej s tro n ie K a rk o n o s z p rz y b ie ra racze j o b licze zadum anego p u s te ln i*

ka, k t ó r y s c h ro n ił się w S udety w p o ­ s z u k iw a n iu spo koju.

W m uzeum sud eckim w J e le n ie j G órze is tn ie je bogata k o le k c ja ry c in i rzeźb, p rz e d s ta w ia ją c y c h w y g lą d i m e ta m o rfo z y le g e n d a rn e j postaci.

N a je d n e j b o h a te r m ie js c o w y c h

k le c h d je s t d o b ry m duchem , k tó r y strzeże bezpieczeństw a dz ie c i zbiera*

ją c y c h k w ia ty n a d u r w is k a m i i'p rz e * paściam i. N a d ru g im p rz y p o m in a za­

dum anego starca, k tó r y w s k u p ie n iu spogląda ze szczytów k u d o lin o m i ro z m y ś la n a d d z ie ja m i Śląska.

J a k ie ob licze zgadza się n a jle p ie j z tra d y c ją , z k tó r e j w y ro s ła postać IJ c z y rz e p y . T ru d n o to przesądzić.

M o ż liw e je d n a k , że do grze bie m y się w ko ń cu do ja k ic h ś w s k a z ó w e k z m i­

to lo g ii s ło w ia ń s k ie j, co p o z w o li in t r y ­ g u ją c e j postaci nadać b a rd z ie j au te n ­ tyczną, n ie tłu m a c z o n ą nazwę.

L. P r.

Urodziliśmy się we Francji

a le nasza Polskę ko ch am y mocno

T Y w o rz e c tu rz y ń s k i w Szczecinie p rz y b ra ł o d św ię tn y w yg ląd . F ronto n b u d y n k u został p ię k n ie ude­

k o ro w a n y b ia ło -c z e rw o n y m i i czer­

w o n y m i flagam i. W y s o k o na dachu umieszczono dwa w ie lk ie m egafony.

Przed zabudow aniam i k rę c i się spora grupa lu d z i w y g lą d a ją c y c h raz po raz w k ie ru n k u k u G um ieniec. Ich zachow anie w ska zuje na to, że ocze­

k u ją kogoś z dużą n ie cie rp iiw o ścią . Podchodzim y do je d n e j z k rz ą ta ją ­ cych się, osób. i d o w ia d u je m y się, że za k^ilka m in u t przybędzie tu ta j tra n s p o rt dzieci p o ls k ic h z F rancji.

D zieci te spędzą w a k a c je w Polsce.

T ransp ort skła d a się z dw óch po cią­

gów, k tó re p rz y w io z ą ogółem 122?

dzieci.

Jeszcze k ilk a c h w il oczekiw ania 1 na w id n o k rę g u ukazuje się . nadjeż­

dża ją cy pociąg. O rk ie s tra k o le ja rz y gra marsza po w ita lne go . Z okien w a ­ gonów w y c h y la ją się ciekaw e g ło w y

s ta w ic ie l ZM P okręgu szczecińskie­

go, ob. D obiszew ski

Następnie adw. Gout, prezes P ol­

skiego Czerwonego K rz y ż a w e Fran­

c ji do kon ał sym bolicznego przekaza­

n ia 1200 dzieci p o lskich z F ra n c ji pod opiekę Rządu P olskiego reprezento­

w anego przez ob, w icew o je w od ę K a ­ niew skiego. Po prze m ów ien iu ob.

Ślęzaka, przewodniczącego Rad N a ­ rod ow ych we F ra n c ji przed m ik ro fo ­ n e m stanęła k ilk u n a s to le tn ia M arta

Tobola.

„ W im ie n iu dzieci p o ls k ic h z Fran­

c ji — m ó w iła drżącym ze wzruszenia głosem — w ita m Kochaną O jczyznę i naszych Rodaków. U ro d z iliś m y się i w y c h o w y w a liś m y się w e F rancji, ale naszą Polskę koch am y ta k ja k

•nasi rodzice, k tó rz y -p rz e d w ie lu la ty m u s ie li ją opuścić w poszukiw an iu chleba. W ie m y , że no w a Polska dba o w s z y s tk ic h sw oich obyw ateli... Za

Dzieci polskie z F rancji w y l e g ł y z w agonów i po raz pie rwsz y stanęły na ziemi p o ls k ie j

dzieci i m łodzieży, p o w ie w a ją chu­

steczki i grzm ią o k rz y k i: „N ie c h ż y ­ ją " ! N a wagonach czytam y napisy w y k a lig ra fo w a n e kred ą: „W ita m y naszą O jczyzn ę "! „W ita m y naszą P olskę"! W parę m in u t po pierw szym pociągu na peron zajeżdża drugi. Z wagonów w y s y p u je się dziatwa.

W y c h o w a w c y uciszają dzieci i w te d y słychać słow a w ic e w o je w o d y szczecińskiego ob Kaniew skiego.

„W ita m W as — m ów i w o je w o d a — Kochane Dzieci w im ie n iu Rządu. O d­

rodzonej P olski w jo ls k im Szczeci­

nie oswobodzonym przez A rm ię Ra­

dziecką, w Szczecinie złączonym nie ­ roze rw alnie z Polską M acierzą". I potem p ły n ą serdeczne słow a p o w ita ­ nia, k tó ry c h dzieci słu cha ją z głębo­

ką powagą. „W ie rz y m y — ko ń c z y swe przem ów ienie prze dstaw icie l Rządu — że p o po w ro cie do F ra n c ji op ow iecie w szystko coście w k ra ju w id z ia ły ".

Po przem ów ieniu w o je w o d y głos zabrała p rze d sta w icie lka M in is te r­

stw a O św iaty, ob. Krenn, oraz przed-

w szystkie dobro dzie jstw a i za zapro­

szenie na w a kacje do P olski dzięku­

je m y O b y w a te lo w i P rezydentow i i całem u n a ro d o w i."

Po m ałej M a rc ie pfzed m ik ro fo ­ nem staje Jasia Badura przem aw ia­

jąc w im ie n iu m łodzieży zorganizo­

w a ne j w ZNiP.

T rzeci m ówca dziecięcej P olonii fra n c u s k ie j nie może w żaden sposób dosięgnąć do m ikro fo nu , ponieważ ma dopiero 12 la t i o k o ło 1 m etra w ysokości. Z tru d n e j s y tu a c ji ra tu je go nacz. P io tro w s k i z K ura toriu m Szkolnego. Ze swego w y s o k ie g o sta­

no w iska czuje się śm ielszy i m ów i spo kojnym głosem, w y ra ż a ją c radość z pow odu p rz y b y c ia do P olski i wdzięczność dla ty c h w szystkich, k tó rz y ten p rzyja zd u m o ż liw ili.

N a ty m koń czy się o fic ja ln a część po w ita n ia . Teraz do p ra cy zabierają się pra cow nicy K u ra to riu m S zkolne­

go Szczecińskiego i delegaci in nych k u ra to rió w , k tó rz y p rz y b y li do Szcze­

cina, b y odebrać sw oje gru py. N a j- (Ciąg dalszy na str. 4)

Cytaty

Powiązane dokumenty

nym miastem, rządzili tam jednak Francuzi, zwłaszcza, że Napoleon doceniał znaczenie Gdańska mawiając: „Gdańsk jest kluczem wszystkiego.“ Załoga miasta składała

Sprawa Józefa Pęczka wskazuje, że pod ty m względem sytu ­ acja Polaków uległa jednak pewnej... B iu ­ ra te nie sprawdzają tożsamości

bli na Pomorzu Zachodnim znajduje się wiele półfabrykatów, które można będzie zbyć w województwach

Powoli, coraz częściej, najpierw tylko fragmentarycznie, potem coraz więcej zajmował w nich miejsca Marcin.. Co się stało

jennymi o pokój w świecie, że budować będzie głęboką przyjaźń z Narodami Związku Radzieckiego i innymi narodami demokracji ludowej, że opierać się będzie

Wojciecha pod Zarządem Państwowym w

Do Polskiego Związku Zachodniego w Poznaniu zgłosiła się delegacja Polskiego Kom itetu w Niemczech z siedzibą w Ber­. linie w osobach dra Brunona

Rada Naukowa zwraca się do wszystkich warstw Narodu o uczestnictwo w realizacji tego dzieła. Rada widzi wielkie, stojące jeszcze przed Narodem trudności, ale tym