• Nie Znaleziono Wyników

Śląsk, 2013, R. 19, nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Śląsk, 2013, R. 19, nr 5"

Copied!
77
0
0

Pełen tekst

(1)

CO z C 02?

Nr 5 (211)

•R O K X IX * MAJ 2013

Rozmowa z ELŻBIETĄ BIEŃKOWSKĄ

- minister rozwoju regionalnego_ :__ ____ _ _ _ _ _ _ __ _ WITOLD TU RANT: Geniusz bez serca...__ _

Luksus czystego klimatu

- rozmowa z HERBERTEM LEOPOLDEM GABRYSIEM AGNIESZKA SIKORA: Zagłębiowscy Żydzi po 1939 roku Poezja i proza: WAWERLA-DŁUGOSZ, MUCHA,

OLSZANSKI, SUW IŃSKI.... ... ... .... .... ... .. ... ..

(2)

Tożsamość Śląska - pod takim tytułem odbyła się 15 kwietnia br, w Miejskim Domu Kultury im. Henry­

ka Bisty w Rudzie Śląskiej konferencja poświęco­

na tematyce tożsamości regionalnej. Organizatorami tego szczególnego spotkania było Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, Śląska Telewizja Miejska oraz Radio Wnet. Patronat nad imprezą objęła pre­

zydent Rudy Śląskiej Grażyna Dziedzic. Zaproszeni goście, czyli m.in. Jerzy Gorzelik, prof. Ryszard Kaczmarek, Marek Kempski, Paweł Kukiz, Jerzy Markowski, ks. prałat Stanisław Puchała, Piotr Sem- ka, Józef Skrzek, Wojciech Szarama, prof. Zygmunt Woźniczka, Michał Wójcik w trzech podzielonych umownie podstolikach ekspertów historycznych, ży­

cia społeczno-kulturalnego i politycznego, dyskuto­

wało nad wywołującym wielkie emocje wśród zgromadzonej publiczność tematem. Całość prowa­

dził red. Krzysztof Skowroński, który - czasem pro­

wokująco - próbował ukazać wieloaspektowość tematu nie tylko w kontekście narodowym, regional­

nym ale także społecznym i kulturowym.

Wernisaż w radiowej galerii „Na żywo”, który odbył się 12 kwiet­

nia br„ miał rodzinny charakter. W tym wydarzeniu artystycznym udział wzięty mama i jej dwie córki. Maria Korusiewicz - poetka, tłumaczka literatury angielskiej, która od prawie 30 lat uprawia zawodowo grafikę warsztatową, na radiowej wystawie zapre­

zentowała swoje prace graficzne. Jej córka, Anna Korusiewicz, pokazała swoje malarstwo. Całości dopełniła śpiewem Olga Ko­

rusiewicz.

s

Uroczyste obchody 140. rocznicy urodzin Wojciecha Korfante­

go -w ielkiego Ślązaka, obrońcy polskości, wybitnego polityka, działacza i publicysty rozpoczęła sesja Sejmiku Samorzą­

dowego Województwa Śląskiego. Wzięli w niej udział m.in. me­

tropolita katowicki abp Wiktor Skworc, biskup kościoła ewan­

gelicko-augsburskiego Tadeusz Szurman, posłowie na Sejm RP, prezydenci miast, młodzież ze szkół imienia Wojciecha Kor­

fantego oraz licznie przybyli goście. Sesję oprawą muzyczną upiększyli artyści Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, wykonując pie­

śni powstańcze. Po zakończeniu obrad złożono kwiaty pod Po­

mnikiem Korfantego na placu Sejmu Śląskiego.

Następnie w Archikatedrze Chrystusa Króla abp Wiktor Skworc celebrował uroczystą mszę św. w intencji Wojciecha Korfantego.

Po jej zakończeniu uczestnicy nabożeństwa przeszli w Paradzie Korfantego zorganizowanej przez Związek Górnośląski.

Wieczorem, w Operze Śląskiej w Bytomiu odbył się koncert „Już zachodzi czerwone słoneczko".

Śląska Nagroda im. J. Ligonia, której fundatorem jest Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana”;

została przyznana po raz 40. Uroczysta gala od­

była się 18 kwietnia w Auli Wydziału Teologiczne­

go Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Ligoniowe Laury jubileuszowej edycji otrzymali:

prof. dr hab. Katarzyna Olbrycht (Uniwersytet Śląski) - za konsekwentne rozwijanie pedagogiki o inspiracji personalistycznej i chrześcijańskiej, ks.

prałat Władysław Nieszporek - za twórczy wkład w rozwój kultu Matki Boskiej Piekarskiej - Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej oraz Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stanisława Hady­

ny - w 60. rocznicę istnienia - za twórczy wkład w rozwój kultury polskiej. Na zdjęciu (od lewej): ks.

prałat Władysław Nieszporek, prof. Katarzy­

na Olbrycht i Zbigniew Cierniak, dyrektor Zespo­

łu Pieśni i Tańca „Śląsk”.

(3)

G R Z E G O R Z O L S Z A Ń S K I

Anna

Odkąd tamta poszła na emeryturę, każdego ranka budzi ich telefon. Odbiera, bo wie, że jeśli nie odbierze, w ciągu godziny usłyszy pukanie do drzwi.

Wstaje, podaje słuchawkę mężowi, a sama idzie pod prysznic, gdzie zgrany do cna duet złożony z truskawkowego żelu i balsamu każe jej nucić wiecznie tę samą piosenkę The Beatles.

Podczas gdy mąż wciąż wysłuchuje litanii skarg i zażaleń, z których większość przeterminowała się parę lat temu, ona przygotowuje kawę i robi śniadanie.

Potem (ponieważ tamten wciąż jąka się milczeniem) szybko połyka różową tabletkę, która od dłuższego czasu znakomicie zastępuje

jej różowe okulary, o których tak marzyła w dzieciństwie.

Złość lęgnie się w niej niczym larwa, z której nie powstanie motyl, jest w kurzu (którego nie ściera), w ubraniach (których nie może już nosić), w lustrze (które na nią patrzy).

Ostatnio głos podnosi jednak z trudem niczym ciężarowiec sztangę. Dość ma już bowiem kłótni, zamiatania spraw pod dywan słów, zdań brzmiących niczym zadania z jedną niewiadomą.

Zresztą więcej niż słowa o ich relacjach mówią przedmioty, które mąż dostał od matki przy okazji ślubu:

zestaw tanich ręczników, komplet chińskiej pościeli, jedno wolne miejsce w rodzinnym grobowcu.

Grzegorz Olszański (ur. 1973) Doktor, adiunkt w Zakładzie Poetyki Historycznej i Sztuki Interpretacji Instytutu Nauk o Literaturze Pol­

skiej im. I. Opackiego; poeta, krytyk. Jest współtwórcą grupy poetyc­

kiej Na Dziko. Wydał następujące zbiory poetyckie: Recytacje z Pamięci, (1995), Tamagotchi w pustym mieszkaniu, 1999, Sztuka Mię­

sa, (2002), Kroniki filmowe, (2006), Wolny wybór (2009). W 2006 wy­

dał książkę o poezji Ewy Lipskiej Śmierć udomowiona.

(4)

W NUMERZE: 5 (211) ROK XIX MAJ 2013

6. Rozmowa z Elżbietą Bieńkowską minister rozwoju regionalnego PRZESZLIŚMY JUŻ PRZEZ NASZE MORZE CZERWONE 10. Witold Turant GENIUSZ BEZ SERCA

14. Janusz Niemczuk POCIĄG PANCERNY „KABICZ” I JEGO DOWÓDCA 16. Rozmowa z Herbertem Leopoldem Gabrysiem, przewodniczącym Komitetu

ds. Polityki Klimatyczno-Energetycznej Krajowej Izby Gospodarczej C 0 2 Z TĄ ENERGIĄ I KLIMATEM?

24. Agnieszka Sikora NIEOBECNI

28. Ryszard Bednarczyk EDUKACJA REGIONALNA NA ROZDROŻU 30. Robert Passia TYLKO MUZEUM OCALI TO MIEJSCE

32. K G . NAJSTARSZA SPÓŁDZIELNIA MIESZKANIOWA NA GÓRNYM ŚLĄSKU 46. Maria Sztuka ODDANI ZIEMI ŚLĄSKIEJ

75. Maria Sztuka WIOSNA OBUDZIŁA SKANSEN FELIETONY

13. NOTATNIK SPÓŹNIONEGO PRZYBYSZA

Marek S. Szczepański WOJEWÓDZTWO OPOLSKIE - PEJZAŻ PO REFORMIE (III) 23. POZA KADREM

Feliks Netz UKŁAD ZAMKNIĘTY 44. BIBLIOTEKA NOCĄ

Krystian Gałuszka REDUTA ORDONA 45. Henryk Waniek DLACZEGO ŚLĄSK...? (4) 47. ŚLĄSKA OJCZYZNA POLSZCZYZNA

Jan Miodek „LECIAŁA DO SIEDLOKA NA ROBOTA”

52. ARCHI-TRAF

Wojciech Grabowski DOM TEKSTYLNY WEICHMANNA W GLIWICACH

57. Magdalena Dziadek MIĘDZY NUTAMI. 118. ŚLĄSKA TRYBUNA KOMPOZYTORÓW.

PAMIĘCI KAROLA STRYJI 65. Henryk Bzdok ANEGDOTY PLASTYKA

36. Michalina Wawrzyczek-Klasik SZTUKA BYŁA JEGO SPOSOBEM NA ŻYCIE. TOMASZ JURA (1943-2013)' 38. Ks. Henryk Pyka ŚLĄSKIE SACRUM. OBLECZONA W SŁOŃCE

48. Wiesława Konopelska KTO RAZ UJRZAŁ ŚWIAT INNEGO

49. KATARZYNA GAWRYCH-OLENDER. GRAFIKA. Galeria Art. Nowa 2 ZPAP w Katowicach 50. „CRASH”. Galeria Szyb Wilson Katowicach

51. Witold Kociński KRZYK I ŚMIECH

76. Wiesława Konopelska CZŁOWIEK W CIEMNOŚCI

ANDRZEJ S. KOWALSKI (1930-2004). Galeria Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach FOTOGRAFIA

MICHAŁ CAŁA

8. Bytom, 2008, z cyklu Śląsk i Zagłębie 2004-2912 9. Bestwina, 1984, z cyklu Śląsk 1978-1992 19. Łaziska Górne, 1984, z cyklu Śląsk 1978-1992

FOTOGRAFIA NA OKŁADCE: Michał Cała, Radlin 2008 z cyklu Śląsk i Zagłębie 2006-2012.

DTP: STP „KorGraf”, 40-081 Katowice, ul. Dąbrówki 15/12, tel. 32 354-09-88, 32 781-06-48.

Druk: PW „Tolek” DRUKARNIA IM. KAROLA MIARKI, 43-190 MIKOŁÓW, ul. Żwirki i Wigury 1.

Materiałów nie zamówionych nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo skrótów, poprawek i zmian tytułów w tekstach przyjętych do druku oraz skra­

canie korespondencji.

Warunki prenumeraty: poprzez Oddziały i Delegatury „RUCHU” - na terenie całego kraju. Bezpośrednio - w sekretariacie Redakcji oraz w urzędach pocz­

towych. Wpłat należy dokonywać na konto: GTL redakcja miesięcznika „Śląsk”, PKO PB SA I O/Katowice 92 102023130000 3302 00202176. Prenumera­

ta roczna - 60 zł, półroczna - 30 zł. Pismo w prenumeracie jest dostarczane pod wskazany adres bez dodatkowych opłat.

Cena egzemplarza 5 zł (w tym 5% VAT). ISSN: 1425-3917 N r indeksu: 33328x'

Redaguje zespól:

KRYSTIAN GAŁUSZKA - redaktor naczelny FELIKS NETZ - zastępca redaktora naczelnego WIESŁAWA KONOPELSKA - sekretarz redakcji MARIA SZTUKA - dział kulturalny

BOGDAN WIDERA - dział społeczno-historyczny WOJCIECH ŁUKA - dział graficzny

MIROSŁAW KORBEL - nadzór techniczny i poligraficzny e-mail: korgraf@korgraf.com.pl IRENA FALKIN-SIBJGA, ANNA STRUMIŁOWSKA - korekta

(5)

TEATR

43. Marek Mierzwiak JEGO MIŁOŚCIĄ BYŁ TEATR. ANDRZEJ LIPSKI (1950-2013) 54. Aneta Głowacka PODRÓŻ W NIEZNANE

56. Witold Kociński ZABAWNA, PRZESTRASZONA I GROŹNA OPERETKA

Marek Brzeźniak VIVA BARBARA KSIĄŻKI

58. Witold Turant WYPĘDZONY DO KWADRATU

59. Adriana Urgacz ROK OKRĄGŁY Z BAJDOŁĄIBAJGÓREM 60. Katarzyna Krzan ŚWIAT JUŻ NAS NIE POTRZEBUJE 60. Katarzyna Krzan SZUKAJĄC SIEBIE

61. Edyta Korepta ZAPISKI O ŚWICIE

62. Przemysław Pieniążek SPECYFICZNY LOKATOR

63. Michał Paweł Urbaniak O PRZEMYŚLE I DOJRZEWANIU 64. Bogdan Widera KRÓTKO O KSIĄŻKACH

POEZJA I PROZA 1.

20. 27.

34.

WIERSZ NA OTWARCIE Grzegorz Olszański ANNA Grzegorz Mucha PRZESIADKA Bartosz Suwiński WIERSZE Sabina Wawerla-Długosz WIERSZE STAŁE RUBRYKI

4. ŚLĄSKI MIESIĄC 5. LISTY

40. EKOLOGIA

Jołanta Matiakowska JUBILEUSZOWE „ZIELONE CZEKI”

42. Jolanta Karmańska RECYKLING... PRZESTRZENI 66. Z ŻYCIA BIBLIOTEK

Teodozja Galińska BYTOMSKA KSIĄŻNICA I JEJ PATRON 67. ZNAKI I TWARZE MIASTA KATOWICE

POD PATRONATEM SPÓŁKI GISCHE (wk) 68. OPOLSKIE

NOTATNIKI KULTURALNE 69. Janusz Wójcik OPOLE

70. Wiesława Konopelska KATOWICE 72. Jan Picheta BIELSKO

73. Joanna Kotkowska CZĘSTOCHOWA 74. Jacek Sikora ZAOLZIE

WYDAWCA: GÓRNOŚLĄSKIE TOWARZYSTWO LITERACKIE W KATOWICACH 40-012 Katowice, ul. Dworcowa 13, tel. 32 253-62-21, c-mail: redakcjaslask@onet.pl, slask@neostrada.pl, www.gtl.org.pl WSPÓŁ WYDAWCA: BIBLIOTEKA ŚLĄSKA, 40-021 Katowice, tel. centr. 32 20 83 700,

informacja: info@bs.katowice.pl,sekretariat: bsl@bs.katowice.pl ADRES REDAKCJI: 40-012 Katowice, ul. Dworcowa 13, tel./fax 32 206-82-71

SOCN

fi

O

i|

'£ ta

Projekt objęty mecenatem MIASTA KATOWICE

K A T O W I C E

dla odmiany

Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

w Katowicach

Urząd Marszałkowski Województwa

Opolskiego

Zrealizowano w ramach PROGRAMU

OPERACYJNEGO PROMOCJA CZYTELNICTWA ogłoszonego przez

MINISTRA KULTURY

I DZIEDZICTWA NARODOWEGO

i

(6)

Przeszliśmy już przez nasze Morze Czerwone

Z

ELŻBIETĄ BIEŃKOWSKĄ,

minister rozwoju regionalnego, rozmawia WIESŁAW KOSTERSKI

- C zęsto zastanaw ia się pani nad tym, jak Śląsk wygląda?

- C o dzienn ie zastanaw iam się nad wyglądem okolicy, w której miesz­

kam.

- 1 co wtedy pani myśli?

- Że nie jest najlepiej. Ale też ten ze­

wnętrzny obraz regionu nie odpowia­

da temu, jaki Śląsk jest naprawdę.

- Widać duże zróżnicowanie.

- Gdyby spojrzeć na dane ekono­

miczne, to okaże się, że przeszliśmy już przez nasze Morze Czerwone, łącznie z kryzysem przemysłowym w latach 90.

Przeżyliśmy i Śląsk odmienił się gospo­

darczo. Teraz jesteśm y regionem , który zdecydowanie się wybija. Ale pro­

blemów jest nadal dużo, choćby w gór­

nictwie. Gdyby spytać Polaków, czy chcieliby się tutaj przeprowadzić, to dziewięciu na dziesięciu powiedziało­

by zapewne, że - nie.

- Ale nasze pensje chętnie by chcieli.

- O, tak. Wyznacznikiem są mena­

dżerowie zagranicznych fum ulokowa­

nych na Śląsku - pracują tutaj, a miesz­

kają zazwyczaj w Krakowie.

- Może stąd bierze się sympatia ślą- sko-małopolska i dążenie do utworze­

nia strategii ponadregionalnej?

- To będzie z pewnością jakieś uzu­

pełnienie. Jednak ciężko będzie nam konkurować z opinią i wizerunkiem, które posiada Kraków. Mamy jeszcze bardzo dużo rzeczy do zrobienia.

- W jakim stopniu środki unijne przyczyniły się do zmiany wizerun­

ku Śląska?

- Śląsk zmienił się w ostatnich la­

tach - i to nie tylko za sprawą funduszy europejskich. Pamiętajmy jednak, że najpierw należy mieć pomysł, wizję te­

go, jak dany region powinien wyglądać, by później móc ją urzeczywistniać m.in. z pomocą unijnych pieniędzy.

- Wciąż pani podkreśla, że najważ­

niejszy jest pomysł.

- . . . a nie to, by jak najwięcej pienię­

dzy pozyskać. Na szczęście mamy do­

bre pomysły, bo z innym nastawieniem truchio byłoby wykorzystać szansę, ja­

ką dają fundusze europejskie.

- Ile umów zostało podpisanych na Śląsku, ile zrealizowano projektów?

Czy umiemy korzystać z szansy?

- Dotychczas podpisano ponad 9 tys.

umów o dofinansowanie - to ogromnie dużo. Jesteśmy u progu nowego unij­

nego budżetu, czyli następnych dużych rozwojowych pieniędzy dla Polski.

Do tej pory środki były przeznaczane na te inwestycje, których brakowało m.in. na drogi, kanalizację, oczyszczal­

nie ścieków, a których realizacja wyni­

kała z naszych zobowiązań akcesyj­

nych. Z drugiej strony, m yśląc o wspieraniu przedsiębiorców, musie-

(7)

liśmy przygotować potrzebną infra­

strukturę, jak na przykład tereny inwe­

stycyjne.

Teraz będzie trudniej. Nacisk na pro­

jekty infrastrukturalne będzie mniejszy, chociaż pieniędzy na ten cel będzie wciąż sporo. Unijne wsparcie ma być skoncentrowane na najważniejszych ce­

lach rozw ojow ych P olski, przede wszystkim wzroście konkurencyjności gospodarki, poprawie spójności spo­

łecznej i terytorialnej. Będzie to czas rzeczywistej realizacji pomysłów na to, jak dane miasto, czy region ma się roz­

wijać.

- Słychać głosy o nietrafionych inwestycjach, mało rozwojowych, których symbolem stały się aquapar- ki. To duży problem?

- N ie , margines. Wydatki na aqua- parki stanowią nieco ponad jeden promil dostępnej puli funduszy euro- pejskich. O w szem , w idzę różne błędy, ale denerw uje m nie, kiedy wszyscy pow tarzają, że m nóstw o przedsięwzięć jest chybionych. Łatwo się krytykuje. Patrząc na to, co dzia­

ło się wcześniej w Europie i co zrobi­

liśmy za pomocą unijnych pieniędzy w Polsce, dochodzę do wniosku, że naprawdę nie mamy się czego wsty­

dzić. Trzeba wyelim inować błędy, które się pojawiły, wyciągać z nich wnioski. Przy w yko rzystaniu tak ogromnych środków i zrealizowaniu ponad 100 tys. dużych projektów na­

leży doceniać tych, którzy zrobili to dobrze, zgodnie z przepisami i zmie­

nili obraz miejsca, w którym mieszka­

j ą

- Może nasyciliśmy się już czymś w rodzaju aquaparków.

- Nie nasyciliśmy się infrastrukturą małą, choćby drogami lokalnymi, ale na to pieniędzy już nie będzie.

- Czy obszary specjalnego wspar­

cia są priorytetem w inwestowaniu unijnych środków w latach 2014- 2020?

- Absolutnie pierwszoplanową spra­

wą w programach krajowych i regio­

nalnych będzie budowanie konkuren­

cyjnej gospodarki oraz nowoczesnych przedsiębiorstw. Chodzi o to, żebyśmy ze środków następnego budżetu stwo­

rzyli podstawy dla długofalowego roz­

woju. M usim y zatem staw iać na w łasne firmy, na budow ę silnych przedsiębiorstw, na ich innowacyj­

ność, bo tym wygrywa się dzisiaj na rynku światowym. Wygrywa się m yślą, sprzedaw aniem pom ysłów z różnych dziedzin, a nie tylko pracą.

Do tego na Śląsku dochodzi koniecz­

ność rewitalizacji terenów poprzemy- słowych, a także ratowania budynków.

- W tym kontekście mówi się o By­

tomiu - zdegradowanym mieście

z wielkim bezrobociem i rozpadają­

cymi się domami. Czy Bytom i po­

dobne miasta będą potraktowane w specjalny sposób?

- Rzeczywiście, temu miastu trzeba pomóc. Ale to nie jest specjalne trak­

towanie. Ono polega na przekazaniu pewnej sumy pieniędzy tylko dlatego, że miasto ma wyjątkowy problem, który dotyczy całego spektrum spraw - zarówno kwestii material­

nych, jak i społecznych. Do zmiany sy­

tuacji Bytomia mogą przyczynić się prorozwojowe projekty, których zapla­

nowanie nie jest łatwe. Jeśli więc mia­

sto będzie miało pomysł na przykład tylko na basen, to pewnie nic z tego nie wyjdzie.

- W woj. śląskim rolę miast sub- regionalnych pełnić ma m.in. Ryb­

nik, Częstochowa, Bielsko-Biała.

Na czym polega ich wyjątkowy cha­

rakter, co mają zyskać dzięki unij­

nemu wsparciu?

- Każde z tych miejsc ma swoją spe­

cyfikę. I tak, jak nie chcielibyśmy, że­

by wszyscy Polacy mieszkali w Warsza­

wie, tak pewnie nie chcemy, żeby wszyscy mieszkali w centrum Śląska.

Stąd zwrócenie uwagi na miasta subre- gionalne, które mają swoje zalety: wła­

snych przedsiębiorców, charakter, atu­

ty gospodarcze. Powinny mieć zatem takie same szanse rozwoju, jak duże aglomeracje, tak by zapewnić ich miesz­

kańcom wszelkie warunki do życia. Ma- ją być centrami rozwoju z dobrą siecią połączeń drogowych oraz odpowiednią jakością usług publicznych.

- Otrzymają więc więcej pienię­

dzy?

- Tak. Cztery śląskie subregiony będą miały odrębną pulę.

- . . . która może im przejść koło no­

sa, bo samorządy krzyczą, że mają tak dramatyczną sytuację finansową, że nie stać ich na skorzystanie ze środków UE.

- Słysząc taką opinię, mówię - nie konsumujcie, skoro wasza sytuacja jest tak dramatyczna.

- O tym, choć trochę w stylu wie­

cu wyborczego, mówili prezydenci podczas kwietniowej konferencji na temat rozwoju miast woj. śląskie­

go po 2013 roku.

- Wypowiadając powyższe zdanie za­

wsze dodaję, że Ministerstwo Rozwo­

ju Regionalnego jest absolutnie po stro­

nie sam orządów w rozm ow ach z Ministerstwem Finansów. Z pewno­

ścią nadal będzie tak, że pieniądze związane z wydatkami unijnymi nie bę­

dą wchodziły w próg zadłużenia samo­

rządów. To trzeba cały czas powtarzać, bo samorządy czasami mówią tak, jakby o tym nie wiedziały. To nie pie­

niądze unijne przyczyniły się do tej po­

ry do kilkunastoprocentowego zadłu­

żenia samorządów. To, dlaczego kwo­

ta ta jest tak duża, spowodowane jest in­

nymi czynnikami. Nie ma powodu do krzyku. Należy siąść do rozsądnej rozmowy, w której będziemy stać po stronie samorządów, ponieważ za­

leży nam na tym, by unijne pieniądze wydawać.

Nie jest więc tak, że rząd jest winien zadłużeniu samorządów, albo że są one utracjuszami, którzy wydają na pra­

wo i lewo, jak czasami sądzi Minister­

stwo Finansów. Potrzebny jest konsen­

sus, w dojściu do którego będę pomagać i robić tak, żeby środki unijne wykorzy­

stywać. Jeśli ktoś jest bardzo zadłużo­

ny, a są takie miasta w Polsce, musi po prostu bardziej uważać przy plano­

waniu wydatków inwestycyjnych.

- Także w naszym regionie samo­

rządy mocno poszły pod wodę?

- Na Śląsku nie jest tak dramatycz­

nie. Samorządowcy muszą myśleć o przyszłości. Niedługo wybory, więc podczas kampanii powinni pokazać mieszkańcom, jakie projekty chcą re­

alizować z następnej puli funduszy.

- Na wspomnianej konferencji, poza dość ogólnikowo brzmiącym koncertem życzeń, żadne konkrety nie padły.

- Tym bardziej że czasu jest zdecy­

dowanie mało.

- ... i presja ostatniego unijnego budżetu.

- To nie jest tak, że Polska po 2020 roku nie dostanie żadnych pieniędzy, choć należy pamiętać, że to ostatni tak hojny dla naszego kraju budżet.

- Barierę w konsumowaniu fun­

duszy stanowią nierozwiązane spra­

wy własnościowe, zwłaszcza terenów poprzem ysłowych. Tego nie da się wyprostować z poniedziałku na wto­

rek.

- To jest ogromna bariera. Kłopotli­

wa, ponieważ przygotowania inwesty­

cyjne trwają parę lat. Potrzebne są rów­

nież rozwiązania łączące w sobie kilka uzupełniających się elementów - pro­

sta infrastruktura przestaje już działać.

Nie ma też co wymyślać historii z księ­

życa. Powinniśmy opierać się na wa­

lorach danych obszarów. Na Śląsku to silne uczelnie, duża liczba przedsiębior­

ców, rozwinięta myśl techniczna.

O przedsięwzięciach, które regiony chcą realizować po 2013 roku, należa­

ło myśleć już kilka lat temu. Wiadomo było, że budżet UE powstanie. Na ra­

zie wciąż mało jest pomysłów, które można by uznać za rewelacyjne. ..__ ,

- Pieniądze pójdą więc na coraz mniej atrakcyjne projekty.

- Bardzo bym tego nie chciała. Pa- miętajmy jednak, że w przypadku co- raz większych i bardziej skomplikowa- Q

(8)

nych przedsięwzięć decyzje będą po­

dejmowali marszałkowie województw, znający potrzeby danej społeczności.

Na poziomie krajowym będzie realizo­

wany program dedykowany przedsię­

biorcom oraz wyższym uczelniom z przeznaczeniem na wysoko innowa­

cyjne projekty. W tworzenie klimatu dla biznesu, jego stymulowanie, powinny włączyć się miasta, bo na tym można wiele zbudować.

- Na spotkaniach z marszałkami województw dostrzegła Pani to coś, jakieś wyjątkowo ciekawe koncepcje rozwoju skoro województwa dosta­

ną więcej?

-N ie . Wszystkim dokładamy, ponie­

waż mamy dodatkową pulę pieniędzy.

Śląskie również dostało. To kwota rzędu 20 min euro. W sumie region będzie m iał do dyspozycji około 2,8 mld euro.

- Na Opolszczyźnie powstał projekt specjalnej strefy demograficznej, która ma powstrzymać postępującą gwałtownie depopulację ludności.

- W Opolskiem, które ma przecież niewielu mieszkańców, bardziej niż w pozostałych regionach widoczne są dwa problemy: emigracja ludności oraz mały przyrost naturalny. Te same spostrzeżenia mają województwa łódz­

kie oraz śląskie. Strefę wym yśliły władze samorządowe. Chodzi o pro­

gram budowy żłobków, przedszkoli,

opiekę nad dziećmi, aktywizację zawo­

dową kobiet oraz ułatwiające zakłada­

nie firm pakiety dotyczące przedsię­

biorczości, których zadaniem będzie także pokazanie, że praca nie przeszka­

dza w posiadaniu dzieci. Powstał też pakiet dla seniorów - tzw. srebrnej go­

spodarki, by utrzymać aktywność za­

wodową wśród osób starszych.

Pod w zględem dem ograficznym Opolszczyzna ma naprawdę drama­

tyczną sytuację. Pamiętajmy przy tym, że ciągu ostatnich dwóch dekad długość życia w Polsce zwiększyła się o 20 lat.

Starzejemy się, a do tego rodzi się u nas najmniej dzieci w Europie.

- Inny problem ma Dolny Śląsk.

Po wojnie tamtejsze gospodarstwa rolne uchodziły za wzór, dzisiaj pozo­

stali w nich na ogół renciści i emery­

ci. Młodzi wyjechali, pola skomaso­

wano. Gigantyczne zabudowania zamieniają się w ruinę, bo właścicieli nie stać na ich odrestaurowanie. Mo­

że sprawę rozwiązałby specjalny pro­

gram pomocowy?

- Rzeczywiście, serce się łamie, jak się widzi te stare, piękne, niszczejące budynki. Powiedzmy jednak otwarcie:

nigdy już nie będzie tylu drobnych go­

spodarstw rolnych. Polskie rolnictwo zmierza ku modelowi europejskiemu.

Stajemy się czołowym producentem żywności w Europie. M inisterstwo Rolnictwa unijne środki przeznacza

m.in. dla młodych rolników. Służą one budowie nowoczesnego rolnic­

twa, tworzeniu większych powierzch­

niowo gospodarstw. Ziemię można bez problemu komasować, z budynka­

mi już się tak nie postąpi.

Nie wiem więc, czy wszystkie zabu­

dowania będzie można uratować. Po­

za tym, jeśli nawet się je odbuduje, to co z nimi zrobić? Komu mają służyć?

N ie w szędzie istnieją m ożliw ości na uruchomienie agroturystyki. To nie­

możliwe. Dobrym rozwiązaniem było­

by zinwentaryzowanie przez zarząd wo- jew ództw a cenniejszych obiektów z jednoczesnym pomysłem na ich wy­

korzystanie.

- Po co MRR tworzy Krajową Politykę Miejską?

- Muszą istnieć pewne wspólne ele­

menty, konieczne jeśli chodzi o ustawo­

daw stwo, zagospodarowanie prze­

strzenne, gospodarkę odpadam i, transport miejski. Każde państwo po­

winno zatem mieć pomysł na pakiet in­

strumentów, którymi - przy uwzględ­

nieniu całej specyfiki - wszystkie miasta będą się posługiwać. Odstajemy pod tym względem od innych europej­

skich krajów. W ciągu pół roku zosta­

ną opracowane Założenia Krajowej Polityki Miejskiej, po czym zajmie się nimi rząd.

M ichał Cała, Bytom, 2008, z cyklu „ Śląsk i Zagłębie 20 0 4 -2 0 1 2 ’

(9)

M ichał Cała, Bestwina, 1984, z cyklu „ Śląsk 1978-1992”

(10)

WITOLD

TURANT Geniusz

bez serca

czyli paradoksy wojny chemicznej FRITZA HABERA

Fritz Haber (ur. 9 grudnia 1868 we Wrocławiu, zm. 29 stycznia 1934 w Bazylei) - chemik niemiecki pochodzenia żydowskiego, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie chemii w 1918 roku za syntezę amoniaku z azotu i wodoru.

P

aradoksy historii, w tym także, a może zwłaszcza, paradoksy w o­

jen bywają niezwykle bolesne. Nie si­

ląc się na uszczypliwość m ożna uści­

ślić, iż w sprawie, o której tu się co nieco powie, bywają duszące i parzą­

ce, jak gazy bojowe. Jednak to nie miejsce na żartobliwą grę słów, jako że wojna chemiczna należy do najbar­

dziej odrażającej form y rozpraw y z tzw. siłą żywą wroga, bez względu na to kim ten wróg jest. Żołnierze jej nienawidzą, cywile panicznie się bo­

ją; konwencje zakazują i ograniczają, ale m ogą sobie dużo zakazyw ać i ograniczać - wojna chemiczna chy­

ba ju ż z nami pozostanie, albowiem jest to jedna z tańszych form stosowa­

nia broni masowego rażenia.

Skąd to paskudztwo się wzięło?

Trudno to precyzyjnie określić, ponie­

waż, jak świadczą przekazy histoiycz- ne (pytanie, na ile wiarygodne), już w bitwie pod Legnicą zagony Batu Chana nieźle potrafiły zasmrodzić pole walki. Trafiają się także jakieś mocno pozbawione realizmu wzmian­

ki z czasów wypraw krzyżowych.

Nie ma co jednak pocieszać się nic nie znaczącym faktem, iż ten sposób wo­

jow ania jest wynalazkiem spoza na­

szego kontynentu (najprawdopodob­

niej chińskim lub mongolskim). Pełny jeg o rozkw it nastąpił w łaśnie tu, w najbardziej cywilizowanej części Europy i to jest paradoks pierwszy.

Mówiąc ściśle, rzecz miała miejsce podczas pierwszej wojny światowej pod Ypres i w rejonie B olim ow a w 1915 roku, a ojcem pomysłu wytru-

cia żołnierzy ententy był profesor kilku niem ieckich renom ow anych uniw ersytetów , Fritz Haber, autor syntezy amoniaku, procesu podstawo­

wego przy produkcji nawozów sztucz­

nych. Mówi się, iż jego wynalazek uratował od śmierci głodowej m ilio­

ny ludzi na wszystkich kontynen­

tach, gdyż pozw olił na dramatyczne zwiększenie wydajności wielu upraw.

Fritz Haber otrzymał w 1918 roku N a­

grodę Nobla. Oczywiście, w dziedzi­

nie chemii. I to byłby taki paradoks z pogranicza wojny i pokoju - utrzy­

manie przy życiu tylu ludzi, by ich po­

tem zagazować w jakim ś konflikcie zbrojnym. O, nieszczęsna cywilizacjo, która sama siebie zabijasz.

To jednak dopiero początek całej serii paradoksalnych zdarzeń. A i per­

fidii w niej także nie zabraknie.

M ożna pom inąć rolę w iatru w tym w szystkim , bo to był koszm ar także dla atakujących, ale raczej oczywisty.

W iatr byw a zm ienny i żaden generał czy nawet marszałek nic na to nie po­

radzi. W ystarczy jak aś chw ilow a zm iana kierunku czy lokalny za- w iew niem ożliw y do przew idzenia przez m eteorologów i m am y do czy­

nienia z m asow ym sam obójstwem . Takie rz ecz y na p o lach F la n d rii i Szampanii, a także na ziemiach pol­

skich nie należały do rzadkości, choć starannie je ukryw ano. N atom iast na uwagę szczególną zasługuje kon­

cepcja dwufazowego, nazw ijm y to, ostrzału artyleryjskiego. Początkowo od razu stosowano gaz trujący, licząc na to, że nieprzyjacielscy żołnierze al­

bo nie będą wyposażeni w maski ga­

zowe, albo nie zdążą ich założyć. Jed­

nak tę pierw szą w praw kę do w yści­

gu ze śmiercią wygrywali w pewnym okresie zdecydow anie alianccy żoł­

nierze. N auczyli się błyskawicznie sięgać po maski. Pochłaniacze radzi­

ły sobie ze stosowanym tam gazem znakom icie i skutki ostrzału che­

m icznego zaczynały być raczej zni­

kome. W łaśnie wtedy wym yślono i zastosow ano ostrzał dwufazowy:

najpierw wystrzeliwano pociski z ga­

zem nie tyle trującym, co powodują­

cym torsje, wobec którego alianckie pochłaniacze były bezbronne. Żołnie­

rze bardzo szybko musieli pozbywać się masek, wtedy zaczynał się ostrzał praw dziw ym gazem bojowym , któ­

ry budził grozę i przerażenie. W krót­

ce już obie strony stosowały gazy bo­

jow e i repertuar okropności wojny po w ięk szy ł się n a stałe o dzieło przyszłego noblisty.

To właśnie Fritz Haber oddał swój talent i niepospolitą wiedzę chemicz­

ną na usługi cesarskiego sztabu gene­

ralnego, przy którym został dowódcą komórki do spraw wojny chemicznej.

Jego dewiza zawodowa była prosta:

podczas pokoju moja wiedza należy do całej ludzkości, ale podczas wojny wyłącznie do mojego kraju. W sumie w porządku. Tak na pierwszy rzut oka.

A jednak swojemu krajowi można pomagać wygrać wojnę (słuszną czy nie) na wiele sposobów. Kto wie, czy Haber nie wybrał najgorszego. Dodaj­

my m oże dla ścisłości, iż w chemicz­

nej jednostce Habera służyli trzej in­

(11)

ni wybitni uczeni, przyszli nobliści: Ja­

mes Frank, Gustaw Hertz i Otto Hahn.

A jak wyglądała frontowa rzeczywi­

stość? Okropnie, bo jakżeby inaczej.

Tam, gdzie używano gazu, żołnierze, czasem obu stron, spotykali się z ko­

lejnym bolesnym i tragicznym para­

doksem. Otóż zdarzały się sytuacje, gdy broń chemiczna, z różnych przy­

czyn okazywała się mało skuteczna, bądź też mówiąc ściśle, mało zabójcza.

Brytyjski historyk, M artin M arix Evans przytacza relacje uczestników wydarzeń, w których gaz bardziej ra­

nił i okaleczał, w mniejszym stopniu zabijał.

„Niemieckie działa odezwały się o 4.15, a piechota ruszyła do natarcia cztery i pół godziny później. Ostrzał pociskami gazowym i spowodował tego dnia 30 o fiar śm ierteln y ch z ogólnej liczby 8424 zatrutych i po­

parzonych. Duża liczba rannych by­

ła dla nacierających równie istotna, jak ofiary śmiertelne, ponieważ o wie­

le więcej personelu musiano wycofać z linii obrony, by najpierw przetrans­

portować rannych, a następnie opie­

kować się n im i.” (M arix M artin Evans: Krach cesarskich Niemiec.

Przełomowy rok 1918 w dziejach Eu­

ropy. Tłum. W itold Turant. Bellona, Warszawa 2010.)

Podobnie wyglądała sytuacja pod­

czas niem ieckiego k o n trn ata rcia

na m iasteczko Cantigny, położone w rejonie cieszącej się ponurą sławą drogi o historycznej nazwie Chemin des Dames: „Zdobycie Cantigny kosz­

towało życie około 50 żołnierzy (nie­

mieckich, przyp. autora), ale podczas jego obrony zginęło 199 Ameryka­

nów, 652 zostało rannych, 200 zatru­

tych gazem, a 16 zaginionych.” (jw.) Literatura powojenna, zw łaszcza pacyfistyczna, pełna jest opisów kosz­

marnego losu tych, którzy przeżyli. Dla wielu z nich powojenna egzystencja była powolnym konaniem w mękach.

Są także dokumenty historyczne i me­

dyczne, które obszernie relacjonują tę stronę zabliźniania się powojennych ran na obu kontynentach.

Fritz Haber taki, jakim poznajem y go dziś, nie spraw ia w rażenia czło­

w ieka, którego te fakty w ja k ik o l­

w iek sposób by poruszały. N ie m o­

gę się oprzeć w rażeniu, iż je g o działa n ia były czym ś w ro dzaju przedsionka do precyzyjnie, na nie­

miecki sposób, chciałoby się pow ie­

d z ie ć , z o rg a n iz o w a n e j fa b ry k i śmierci. Inna rzecz, że dziś łatwo ta­

kie opinie formułować, bo wiem y co było dalej. A le nie u przedzajm y faktów.

Co zaś do faktów z frontu, związa­

nych z jego działalnością, to poruszy­

ły one jego żonę, i to w sposób niezwy­

kle dramatyczny. Clara Immerwahr,

którą poślubił w 1901 roku także by­

ła chemikiem. Uzyskała nawet stopień doktora. Była bardzo przeciwna anga­

żowaniu się męża w prace nad bronią chem iczną. 15 m aja 1915 roku, po gwałtownej kłótni z Fritzem ode­

brała sobie życie strzałem w serce z je ­ go służbowego rewolweru. Niektóre źródła utrzymują, iż jeszcze tego sa­

mego dnia, inne że w dzień po pogrze­

bie, Fritz Haber wyjechał na front wschodni, by tam nadzorować stoso­

wanie gazów bojowych. Trzynastolet­

ni syn, na którego rękach Clara zmar­

ła, p o zo stał zup ełn ie sam . Cóż za poczucie obowiązku, chciałoby się powiedzieć. Tragicznym postscrip­

tum do tej śmierci było samobójstwo syna w r. 1946, którego powodem był nieprzezwyciężony wstyd wywołany działalnością ojca.

Koniec wojny zastał Habera w stop­

niu kapitana, który został mu nadany podczas osobistej audiencji przez ce­

sarza Wilhelma. Jego pozycja w świe- cie nauki niemieckiej była niepodwa­

żalna. Za naukowe osiągnięcia, jak już wiemy, w 1918 roku przyznano mu Nagrodę Nobla. Nie obyło się bez po­

w ażnych kontrow ersji i zgrzytów.

Grono naukowców z różnych krajów w ystąpiło naw et z żądaniem pozba­

w ienia niemieckiego chemika tej na­

grody. Bezskutecznie. Jednym z argu­

mentów za odrzuceniem tego żądania

(12)

m m

był fakt, iż francuski chemik noblista, Victor Grignard także uczestniczył w owej „wojnie chemików”, ja k cza­

sem nazywa się I wojnę światową.

Po wojnie nadal pracował Haber nad doskonaleniem broni chemicznej, co niezw ykle wprost interesowało nazistów, a także doradzał armii hisz­

pańskiej w kwestii gazów bojowych, rzecz jasna. Jednak mimo jego nieza­

przeczalnych sukcesów na tym polu, znów dał o sobie znać paradoks.

Otóż wielką bolączką rolnictwa na ca­

łym świecie były w tam tych czasach różnego rodzaju szkodniki żerujące w silosach zbożowych, powodując ogromne straty. Znów na ratunek pospieszyli chemicy, a w ich liczbie Fritz Haber. Preparat na bazie cyjan­

ku, o nazwie cyklon A okazał się re ­ welacyjnie skuteczny. Tak, tak. Cy­

klon A. Nie inaczej. No cóż, dalszego ciągu tej historii łatwo się domyślić.

Skoro powstał cyklon A, to powstał także cyklon B, pod okiem uczonego.

To, co nastąpiło później nie przypo­

minało zwykłego paradoksu, do jakie­

go milcząca ironistka - historia, zdą­

żyła nas ju ż nieco przyzw yczaić.

Przypominało to raczej jakiś koszmar­

ny jej grymas.

Otóż nie było dla nikogo w nazistow­

skich już Niemczech sekretem, iż Fritz Haber był Żydem. Potraktowano go trochę lepiej, niż jego mniej genialnych kolegów i współplemieńców, ale i on w 1933 roku opuścił swoją ojczyznę, dla której wyrzekł się humanitary­

zmu, a i po części dobrego imienia.

Kiedy przybywał przez pewien czas w Oxfordzie, Ernst Rutherford de­

monstracyjnie nie podawał mu ręki, a wielu Brytyjczyków nie mogło mu zapomnieć jego roli w wojennych okropnościach, których pamięć była tam wciąż żywa. „Brilliant but hear- tless” (geniusz, lecz bez serca) - mó­

wiono tam o nim. Tymczasem chemik Chaim Weizmann (późniejszy pierw­

szy prezydent Izraela) zaproponował mu posadę profesorską na tworzo­

nym Uniwersytecie Hebrajskim w Je­

rozolimie. Haber wyjechał do Szwaj­

carii z zamiarem udania się na B liski Wschód. Zmarł w Bazylei na zawał serca.

Ale to nie koniec naszej pełnej pa­

radoksów historii. Oto bow iem m a­

my do czynienia z fenomenem: z Frit- za H a b era ży c ie m po ży ciu . W pierwszej chwili chciałem napisać, iż nie jest to zjawisko m etafizyczne, wbrew pozorom, ale częściowo chy­

ba jednak takie ono właśnie jest. Ży­

cia po życiu etap pierwszy: cyklon A, jeg o transform acja w cyklon B i ca­

ły splot w ydarzeń z tą substancją związanych.

O glądałem w telew izji insceniza­

cję konferencji w Wannesee, podczas której podejm ow ano decyzje doty­

czące Endlósung i zasad jeg o reali­

zacji. Okazało się, że postanowienie takiego rozwiązania sprawy nie m ia­

ło swoich korzeni wyłącznie w raso­

wej nienawiści. Uczestnicy konferen­

cji, z sam ym H eidrichem , kładli n ac isk na kw estie ekonom iczne.

N iem cy p ro w a d zą w y czerp u jącą i rujnującą gospodarkę wojnę. Żydzi zostali ze społeczeństw a w yklucze­

ni, a ich znaczenie ekonomiczne, na­

w et jak o niew olniczej, czyli dar­

m ow ej siły roboczej je s t trzecio albo i czwartorzędne. Ponadto, żaden kraj na kuli ziem skiej ich nie chce.

Pozostaje zatem tylko jedno roz­

w iązanie. O stateczne. Ale m usi być niedrogie i skuteczne, a poza tym nie obciążające zbytnio żołnierskiej psy­

che. Takim rozwiązaniem okazały sie kom ory gazow e i krem atoria, a cy­

klon B okazał się bardzo istotnym elem entem tej zakrojonej na g igan­

tyczną skalę operacji logistyczno- -eksterm inacyjnej. Ponurym akcen­

tem , którego pojaw ienia się w ielki fizyk nie dożył, je s t fakt, iż niem al cała jeg o bliska rodzina poszła w ła­

śnie do gazu.

A teraz tego dziwnego żywota etap drugi, który właśnie trwa. Zacznijmy od tego, że Fritz Haber był także Ślą­

zakiem. Urodził się we Wrocławiu.

Dziś, kiedy patrzym y na Śląsk, jak na krainę wielu kultur, wielu narodo­

wości i chcemy do historii tej ziemi podchodzić bez uprzedzeń, nie może dziwić fakt, iż przypomina się np. nie­

mieckich ojców miejskości Katowic,

czy właśnie pochodzących ze Śląska noblistów niemieckich. Nieprzemil- czanie niczego, niezacieranie śladów, to wstęp do traktowania historii, jako bardziej niż dotychczas godnej zaufa­

nia nauczycielki życia. Bo taki od cza­

sów starożytnych jest cel uprawiania tej nauki. W szak powiadali Rzym ia­

nie: historia est magistra vitae. Ze Ślą­

skiem związanych jest piętnastu no­

blistów, spośród których jedenastu urodziło się właśnie na terenie dzisiej­

szych województw dolnośląśkiego, opolskiego i śląskiego, a czterech było ze Śląskiem związanych przez dużą część swojego życia, głównie z W rocławiem , za sprawą tam tej­

szych uczelni. Niem cy? Oczywiście.

W śród nich M aria Geppert-Mayer, M ax B om czy Gerhardt Hauptmann.

Ślązacy, sądzę, że nie tylko mniejszość niemiecka, doceniają ich wkład w roz­

wój naszej cywilizacji. Jednocześnie bywa, jak w przypadku Fritza H abe­

ra, iż z przyczyn, jak sądzę, politycz­

nych, usiłuje się pokazywać jedynie tę jaśniejszą stronę jego działalności.

Jest to równie niemądry sposób obcho­

dzenia się z historią, co usuwanie z niej śladów obecności innych. Do­

brze by było o tym pamiętać przygo­

towując różne panteony, muzea oraz innego rodzaju pomniki. Brilliant but heartless - nie sadzę, by taki podpis na p rz y k ła d po d p o rtre te m czy zdjęciem Fritza Habera był niespra­

wiedliwy.

I jeszcze taka m yśl ogólniejszej natury: wszyscy podkreślają, że H a­

ber był patriotą. Zaślepionym patrio­

tą? Być może, a raczej na pewno, ale przecież tego na pierwszy rzut oka nie widać. To się ujawnia w warunkach ekstremalnych. Skąd wiadom o, że mam y do czynienia z takim i warun­

k a m i? Nie zawsze, ale często mówią nam o tym dopiero potomni. Żyjemy .w cyw ilizacji nieostrych i w ielo­

znacznych pojęć. Nie zawsze nas to cieszy, ale taką ją sobie stworzyliśmy.

C óż po rad zę, że gdy ktoś m ów i do mnie: „jestem patriotą”, nie wzbu­

dza mojego zaufania. Wolę kogoś, o kim tak mówią inni, najlepiej jego czyny. O Haberze także m ówią jego czyny, a najwłaściwiej ujął to ten Anglik, który pierw szy powiedział 0 nim : B r illia n t b u t h ea rtless.

1 tak n a d o b rą spraw ę w idzę teraz, będąc u końca mojego „antypor- tretu”, że zamiast niej wystarczyłyby te trzy słowa. No more, no less.

A wojna chemiczna? Trwa w najlep­

sze, na razie w laboratoriach i zapew­

ne niebawem uzyska efekt synergii z wojną informatyczną.

(13)

• Sieciowi ludzie, sieciowe usługi We współczesnym świecie szczególnie ważnym wyznacznikiem pozycji na are­

nie międzynarodowej, ale również krajo­

wej, jest poziom informatyzacji oraz do­

stępność i korzystanie z usług świadczo­

nych drogą elektroniczną, czyli inaczej e- -services. Statystyki zawarte w obszernym dokumencie nazywanym Diagnozą Spo­

łeczną (2011) wskazują, że przyrost licz­

by posiadających dostęp do Internetu w województwie opolskim spada, co bu­

dzić musi obywatelskie zaniepokojenie.

W 2009 roku przybyło 14,3% gospo­

darstw posiadających dostęp do Interne­

tu, a w roku 2011 już tylko 11,7%. W tym’

kontekście jako istotne jest poziom nasy­

cenia regionu e-services, które dopełnia­

ne usługami tradycyjnymi, wymagają stosownej infrastruktury. Dystans po­

między e-services w Polsce i Unii Euro­

pejskiej obrazuje kilka poniższych, wy­

branych wskaźników. W roku 2009 z ban­

kowości internetowej korzystało 21%

Polaków (średnia UE 32%), pracy w sie­

ci szukało 9% rodaków (średnia UE 15%), internetowe wydania gazet i czasopism czytało w Polsce 18% mieszkańców (średnia UE 31%), 23% Polaków zama­

wiało towary i usługi przez Internet (średnia UE 37%), a 2% mieszkańców Rzeczypospolitej przeprowadziło transak­

cję z podmiotem z innych państw Unii.

• Internet: potrzebny, niepotrzebny?

Oto jest pytanie

Poziom ekonomicznego rozwoju regio­

nu opolskiego to także, a może przede wszystkim, poziom usług nowoczesnych związanych z wiedzą i informacją, których podstawowym źródłem przekazu jest In­

ternet. W pierwszej połowie 2011 roku dwie trzecie gospodarstw domowych w Polsce posiadało komputer, a dostęp do Internetu miało 61,1% gospodarstw.

Województwo wielkopolskie ma najwyż­

szy poziom dostępu do Internetu - 65%, a województwo świętokrzyskie najniż­

szy - 52,3%. Stałe łącze internetowe po­

siada 27% korzystających z sieci. Odwo­

łując się do opracowania „Obraz społe­

czeństwa informacyjnego w wojewódz­

twie opolskim z perspektywy porównaw­

czej” trzeba na początku zaznaczyć, że dy­

namika rozwoju informatycznego woje­

wództwa opolskiego jest zbliżona do śred­

niego poziomu obliczonego dla Rzeczy­

pospolitej. W roku 2007 47,3% mieszkań­

ców województwa korzystało z kompute­

ra, a w roku 2009 53,4%, podczas gdy dla Polski analogiczne dane to 49,5%

oraz 54,5%. Równocześnie odsetek użyt­

kowników Internetu w województwie opolskim zrównał się z danymi dla Polski w roku 2011. Dla województwa poziom korzystania z Internetu w roku 2007 to 38,5%, w roku 2009 to 48,9%, a w 2011 - 61,2% podczas gdy dane dla Polski to 41%, 50,8% oraz 61,1%. Respon­

denci biorący udział w badaniach zadekla­

rowali również powody braku w ich go­

spodarstwach domowych dostępu do In­

ternetu. Jako najważniejszy powód wymie­

nili brak takiej potrzeby (25,6%).

MAREK S. SZCZEPAŃSKI

Notatnik

spóźnionego przybysza

Województwo opolskie - pejzaż po reformie (III)

• Opolscy cyberwykluczeni i sieciowo włączeni

W swoich deklaracjach Opolanie wska­

zali, że najważniejszą przyczyną niesko­

rzystania z Internetu jest brak odpowied­

niej motywacji. Równocześnie badania pokazały, że, jak można byłoby przypusz­

czać, brak funduszy nie jest ważną barie­

rą w nieposiadaniu Internetu. Brak fundu­

szy w gospodarstwie domowym na Inter­

net wskazało w roku 2007 16,5% miesz­

kańców Opolszczyzny i 17,5% mieszkań­

ców Polski. W roku 2009 odsetek ten wy­

niósł analogicznie 13,2% oraz 13,3%. Za­

uważamy więc nieznaczny, ale jednak spa­

dek liczby mieszkańców województwa opolskiego i Polski dla których barierą w nieposiadaniu Internetu w gospodar­

stwie domowym jest brak odpowiednich funduszy. Tym samym podstawowe zna­

czenie w korzystaniu bądź nie z Interne­

tu mają nie dochody ale motywacje. Po­

nadto, reasumując powyższe rozważania, należy wskazać, iż umiejętność korzysta­

nia z Internetu ma większe znaczenie niż dostęp do technologii, a szczególne dzia­

łania władz regionu opolskiego w kwestii

poziomu informatyzacji winny być pro­

wadzone wobec bezrobotnych, osób star­

szych oraz niepełnosprawnych. Zgod­

nie ze statystykami najliczniejsza grupa korzystających z Internetu znajduje się w przedziale wiekowym do 24 lat. Korzy­

stający z Internetu mający powyżej 16 lat jako zasadniczy cel używania Sieci wska­

zali: pracę, informację i rozrywkę. Nato­

miast umiejętność korzystania to naj­

częściej używanie wyszukiwarki interne­

towej (47,7% województwo opolskie i 47,4 Polska), a najrzadziej programowa­

nie (3,3% województwo opolskie i 4,2%

Polska).

• I znowu przeciętność

Jednym z najważniejszych wyznaczni­

ków pozycji we współczesnym świecie jest poziom dostępności i korzystania z e- -usług. W związku z tym poproszono mieszkańców Opolszczyzny o określenie zapotrzebowania na e-usługi w swoim województwie. Jako najważniejsze usłu­

gi, które chcieliby załatwiać przez Inter­

net, mieszkańcy regionu wskazali korzy­

stanie z bibliotek, usług medycznych i składnie deklaracji podatkowych.

Z pewną ostrożnością można powie­

dzieć, że po raz kolejny województwo opolskie nie wyróżnia się ani negatyw­

nie, ani pozytywnie na mapie Polski określającej poziom informatyzacji Rze­

czypospolitej. Wskaźniki informatyzacji dla Opolszczyzny są najczęściej zbliżo­

ne do średniej krajowej.

• Średnie wskaźniki i radość z życia Współczesna Polska to 16 regionów, które powstały jako efekt reformy samo­

rządowej z roku 1999. Przyjęły one charakter administracyj no-ekonomiczny, ale w swoich granicach zawierają spo­

łeczności lokalne skupione wokół histo- ryczno-kulturowego dziedzictwa. Wśród takich społeczności swoje miejsce zna­

lazło województwo opolskie, chociaż co do jego przyszłości pojawia się wiele znaków zapytania. Najmniejsze obsza­

rowo, ale posiadające co najmniej dwie cechy wyróżniające: mniejszość śląską i niemiecką oraz znaczną liczbę miesz­

kańców legitymujących się podwójnym paszportem - polskim i niemieckim.

Charakterystyczne dla regionu jest tak­

że silne zjawisko migracji zarobkowych przede wszystkim do Niemiec i Holan­

dii. Województwo opolskie posiada śred­

nie wskaźniki rozwoju gospodarczego, ale ludzie w większości czują się tutaj szczęśliwi. Zachowują tradycje i kulty­

wują rodzinne życie. Gdyby posłużyć się koncepcją amerykańskiego socjologa Richarda Floridy 3xT, czyli talent, tech­

nologia i tolerancja to region opolski ze względu na swoją historię, a przede wszystkim wysokie zróżnicowanie kul­

turowe mieszkańców, wyróżnia się wy­

soką tolerancją, ale umiarkowanym ta- lentem i technologią.

Felieton powstał we współpracy z dr hab. Anną Śliz ^ profesorem Uniwersytetu Opolskiego

(14)

III powstanie śląskie

Mijają lata, dziesiątki lat i choć dzieje powstań śląskich doczekały się bogatej literatury dotyczącej m.in. uzbrojenia, dowódców i przebiegu walk, wciąż jednak w archiwach znaleźć można dokumenty, egzemplarze ówczesnych gazet, dokumenty urzędowe, które mogą wzbogacić wiedzę o tamtych czasach, ludziach i wydarzeniach. W opracowaniach i wspomnieniach uczestników dotyczących III powstania śląskiego można znaleźć kilka zdań

0 wąskotorowym pociągu pancernym „Kabicz”

1 jego dowódcy. Kim byl, skąd przybył, czym dowodził nieco

zagadkowy podporucznik E. Kabicz?

Pociąg pancerny ..Kabicz”

JANUSZ NIEMCZUK

i jego dowódca

Lokom otywa p rz e d i p o opancerzeniu.

P

ociągi pancerne, pokryte w całości stalowym pancerzem i uzbrojone, a tak­

że improwizowane doraźnie, pojawiły się na torach podczas I wojny światowej, a ich dość prymitywne pierwowzory jesz­

cze wcześniej. Do historii przeszedł polski pociąg pancerny „Bartosz Głowacki”

uczestniczący w dwóch wojnach: pol­

sko - rosyjskiej w 1920 i kampanii wrze­

śniowej 1939 roku. Wszystkie poruszały się po torach o normalnej szerokości. Czymś zupełnie wyjątkowym było pojawienie się opancerzonego składu na wąskim torze.

„Pancerka Kabicz”, takiej nazwy używa­

no potocznie, pełniła swoją służbę bojową na wąskotorowej linii kolejowej Gliwi­

ce - Rudy Raciborskie. Składka się z opan­

cerzonego pruskiego parowozu serii T37 zbudowanego na początku XX wieku i, również opancerzonych, dwóch żelaznych węglarek, z których każda posiadała stano­

wiska dla czterech karabinów maszyno­

wych. Dwadzieścia sztuk takich parowo­

zów zbudowały firmy „Orenstein &

Koeppel” oraz „Hagans” dla Górnośląskich Kolei Wąskotorowych. Dane lokomotywy '— nieopancerzonej przedstawiały się następu- jąco: długość - 6,52 m, masa - 27,9 t, moc - około 200 KM, maksymalna szyb- ś S y k°ść z obciążeniem - 25 km/h.

Materiały archiwalne, opracowane do­

tychczas przez Pracownię Historii Po­

wstań Śląskich Muzeum Śląskiego w Ka­

towicach, nie zawierają informacji na te­

mat pociągu pancernego, a jego wygląd przedstawiają trzy zdjęcia, (przy czym dwa są podobne i wydają się być wyko­

nane kolejno po sobie) znajdujące się w zbiorach Narodowego Archiwum Cy­

frowego w Warszawie. Przypuszcza się, że zbudowany został w jednym z zakła­

dów przemysłowych w rejonie Gliwic.

O roli, jaką spełniała pancerka dowiadu­

jemy się ze wspomnień kapitana Romana Horoszkiewicza1: „... Wyjechałem wtedy do Pławniowic, a stąd, bodajże 7 czerw­

ca, skierowany zostałem na stanowisko do­

wódcy taktycznego (zastępcy dowódcy pułku), do chorzowskiego pułku powstań­

czego, który tak dzielnie bił się w okolicach Kędzierzyna. Dowództwo pułku osiągną­

łem w jakiejś leśniczówce czy większym go­

spodarstwie. Po bardzo krótkim pobycie tu­

taj, wraz z dowódcą pułku, Karolem Gajdzikiem i dowódcami batalionów, Ma­

jętnym, Starzyńskim i Wilimem, przepro­

wadziliśmy pułk do Szywałdu2, aby zmie­

nić cernujący3 Gliwice batalion Kabicza.

W Szywałdzie pułk Gaj dzika przebywał kil­

ka dni. Tu utworzono drużynę piłki nożnej, która rozegrała kilka meczy (między inny­

mi z siemianowicką „Iskrą ” oraz „ Concor- dią ” Knurów). Żołnierze pułku wzięli też udział w poświęceniu pociągu pancerne­

go należącego do batalionu Edmunda Kabicza. Nie wiem też, do którego pułku należał batalion Kabicza. ”

W dalszej części swoich wspomnień, kpt. Roman Horoszkiewicz pisze:

,, Edmund Kabicz trzymał go twardą rę­

ką, batalion wyglądał ja k prawdziwe wojsko i był naprawdę dobrze zorganizo­

wany i zaopatrzony. Miał nawet własną wąskotorową pancerkę „Kabicz”. Do charakterystycznych stosunków i pojęć po­

wstańczych należy wspomnienie, że do­

wództwo batalionu Kabicza bardzo pomy­

słowo i zapobiegliwie próbowało sprzedać (odstąpić) ten pociąg chorzowskiemu pułkowi za wozy czy karabiny. Kilka dni kwaterowaliśmy razem, potem Kabicz odmaszerował (pozostawiając jednak pancerkę), a nasz pułk stał w Szywałdzie jeszcze tydzień, może osiem dni. ”

Edmund Kabicz, syn Karoliny i Jana, urodził się 3 grudnia 1899 roku w Żyw­

cu. Po zdaniu matury w szkole realnej w Krakowie podjął studia na politechni­

ce lwowskiej. Mając niespełna 19 lat przerwał naukę i 9 listopada 1918 roku wstąpił ochotniczo w szeregi Armii Pol­

skiej otrzymując przydział do II Pułku Ułanów4, w którym służył do 1 mar­

ca 1919 roku, a następnie został skiero­

wany do szkoły oficerskiej wojsk kole­

jowych w Krakowie. 1 kwietnia 1919

(15)

Foto: zezbiowNarodowego ArchiwumCyfrowegow Warszawie

roku awansowany do stopnia sierżanta.

W Modlinie ukończył kurs kolej owo-mo- torowy. 15 października 1919 roku, po ukończeniu szkoły oficerskiej, awanso­

wany na podchorążego, a następnie podporucznika, skierowany zostaje na front poznański do I Korpusu Wojsk Kolejowych w Poznaniu gdzie pełnił służbę w VI baonie, jako oficer mosto- wo-drogowy do 1 kwietnia 1920 roku.

Pierwsza wzmianka o związku ppor.

Edmunda Kabicza ze Śląskiem pojawia się we wpisie w „Karcie ewidencyjnej5”, w części dotyczącej przebiegu służby:

„1.IV. 1920 - czteromiesięczny urlop na studia politechniki lwowskiej z które­

go zrezygnował wstępując w drużynę Ślą­

ską wraz z Oddź. 11 Sztab. Wydz. Pleb. ” i dalej „Praca Plebiscytowa. Data przy­

bycia na G. Ś lą s k - 9.05.1920 rok. ” (pi­

sownia oryginalna).

Skrót dotyczy zapewne Oddziału II Szta­

bu Wydział Plebiscytowy. Powyższe zda­

rzenie potwierdza życiorys opatrzony da­

tą 17 lipca 1921 roku i podpisany osobiście.

Czytamy w nim: JJn l.IV20 otrzymał 4- ro miesięczny urlop na studia politechni­

ki lwowskiej z którego zrezygnował wstę­

pując ochotniczo w porozumieniu się z Oddziałem II-gim Sztabu Wydz. PI. w dru­

żyny Śląskie.

Na terenie Gr. Śląska zajęty w pracach konspiracyjnych [jak PO W, CWF, DOP]

w charakterze adiutanta, zastępcy a po­

tem dowódcy powiatu Opolskiego” (pi­

sownia oryginalna).

• PO W - Polska Organizacja Wojsko­

wa, w tym kontekście POW Górnego Ślą­

ska powstała w lutym 1919 roku w By­

tomiu, rozwiązana po II powstaniu śląskim.

• CWF - Centrala Wychowania Fi­

zycznego utworzona po rozwiązaniu POW GŚ1 we wrześniu 1920. W rzeczywistości organizacja zajmowała się ochroną pol­

skich wieców, placówek plebiscytowych i osób przygotowujących plebiscyt.

• DOP - Dowództwo Obrony Plebiscy­

tu Organizacja powstała 11 grudnia 1920

roku w Kępnie w Wielkopolsce. W skład DOP weszły: CWF, Związek Przyjaciół Górnego Śląska, Związek byłych Haller­

czyków. Siedziba kierownictwa znajdo­

wała się w Grodźcu, a następnie w So­

snowcu.

W dokumencie, z zasobów archiwal­

nych powstań śląskich, opatrzonym sy­

gnaturą 8-049-1720 możemy przeczytać:

„ Sosnowiec, dn. 9 września 20.

Zaświadczenie

Zaświadcza się, że pan Edmund Kabicz adiutant i zastępca dowódcy okręgu Opolskiego, od dn. 1 lipca do dn.

8 września 20 r. Służbę swą pełnił ku zu­

pełnemu zadowoleniu Dowództwa ”. (pi­

sownia oryginalna).

Dokument wystawiony został przez Naczelne Dowództwo POW na Gór­

nym Śląsku i opatrzony jest nume­

rem 1058/20. Z dalszej części życiory­

su dowiadujemy się: „Brał czynny udział w postaniu drugiem. Podczas powstania trzeciego dowodził Kadr Zabrską, przy­

dzieloną do IVPułku im. Stefana Bato­

rego6 w charakterze baonu II giego, z którym przy wycofaniu się Wojsk Po­

wstańczych z terenu Gr. Śląska, przekro­

czył równocześnie z Pułkiem granicę państwa polskiego i pełni do dnia dzisiej­

szego służbę.

Edmund Kabicz Dow-ca II baonu P p”

Bezpośredni przełożony, dowód­

ca II Pułku Piechoty, porucznik Stanisław Mastalerz, w swojej opinii ocenił umie­

jętności ppor. Edmunda Kabicza w zakre­

sie znajomości regulaminów i musztry, a także zdolności wychowawczych i or­

ganizacyjnych, jako dostateczne. Zacho­

wanie w służbie i po służbie ocenione zo­

stało, jako wzorowe.

O obecności Edmunda Kabicza na Ślą­

sku można wywnioskować na podstawie informacji zawartej w Gazecie Urzędo­

wej Województwa Śląskiego nr 8 z ro­

ku 1926, gdzie wymieniony jest we wpi­

sie do rejestru handlowego, jako wspólnik

M sza połow a p rzy pociągu pancernym „ K abicz ”. Uzasadnionym może być snucie domysłów, iż zdję­

cie pow yższe wykonano, w okolicach Szywałdu, podczas uroczystości pośw ięcenia pancerki.

likwidowanej firmy „Bronisław Lejman i Ska”. W numerze 19 wyżej wspomnia­

nej Gazety Urzędowej z dnia 7 czerw­

ca 1930 roku przeczytać możemy:

„Do rejestru spółdzielni wpisano w dniu 25.IV. 1930 r. firmę „ Spółdzielnia Budowlana Oficerów Rezerwy na Okręg Śląski”. Spółdzielnia zarejestrowana z ograniczoną odpowiedzialnością z sie­

dzibą w Katowicach. Przedmiotem przedsiębiorstwa je st budowa tanich domów z ogródkami i oddawanie ich na własność członkom tudzież zakup i sprzedaż gruntów, materiałów budow­

lanych, uzyskanie taniego kredytu, bu­

dowa domów z ogródkami i finansowa­

nie akcji b u d o w la n e j Pośród pięciu członków Zarządu Spółdzielni wymie­

niony jest Edmund Kabicz.

„Powstaniec” nr 27 z roku 1937 za­

mieszcza artykuł poświęcony organi­

zacjom kom batanckim na terenie Rzeczypospolitej zrzeszającym byłych powstańców śląskich. Na zdjęciu człon­

ków Zarządu Stołecznego Związku Po­

wstańców Śląskich zobaczyć możemy:

p o d cza s przygotowań do XVI Walnego Zjazdu Związku Powstańców Śląskich, por. Edmund Kabicz był w składzie Ko­

misji Programowej. Podczas zjazdu, który odbył się 16października 1938 ro­

ku w Katowicach, został wybrany do Ra­

dy Naczelnej ZPŚl”.

Jakie były dalsze losy porucznika Ed­

munda Kabicza, powstańca i dowódcy wąskotorowego pociągu pancernego? Ja­

kie były jego wojenne losy? Być może znajdą się jeszcze materiały pozwalające dopisać ciąg dalszy.

1 (1892-1962) Oficer powstańczy, działacz społeczny. Urodzony w Sołówee w powiecie czortkowskim. Od 19 J 4 w Legionach Polskich, gdzie dosłużył się stopnia porucznika; 1918-22 ochotnik w WP i awans na kpt. Od 5 V 1921 na Górnym Śląsku. Skierowany na odcinek dzia­

łań powstańczych w rejonie Strzelec (Podgru­

pa „Bogdan”); 19 V odkomenderowany rozka­

zem NKWP do sztabu I Dywizji Wojsk Powstańczych; 6 VI objął funkcję d-cy taktycz­

nego w pułku królewskohuckim Karola Gąjdzi- ka. Uczestnik kampanii wrześniowej i obroń­

ca Warszawy. Do 1945 w obozach jenieckich.

Po wyzwoleniu czasowo w Krakowie i Kato­

wicach. Od 1 XI 1946 w Opolu.

2 Obecnie Bojków - dzielnica Gliwic od 1975 roku.

3 Oblegający, biorący udział w oblężeniu.

4 2 Pułk Ułanów Grochowskich im. Genera­

ła Józefa Dwernickiego I Korpusu Polskiego sformowany został w listopadzie 1917 w An­

toninach na Wołyniu. Rozbrojony przez oddzia­

ły niemieckie w końcu maja 1918 w Bobrujsku.

W listopadzie 1918 pułk zaczęto odtwarzać.

5 Karty ewidencyjne i życiorys Edmunda Ka­

bicza: Biblioteka Śląska sygn. 226, s. 62-63 i sygn. 317, s. 5-9.

6IV (VII) Gliwicki Pułk Piechoty im. Stefa- na Batorego w trakcie powstania oznaczany był, — p jako czwarty lub siódmy. Oddział miał również wiele nazw potocznych np. 4 pułk powstańców gliwickich, 4 pułk powstańców śląskich, gliwic­

ki pułk powstańców.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przeczytajcie uważnie tekst o naszym znajomym profesorze Planetce i na podstawie podręcznika, Atlasu geograficznego, przewodników, folderów oraz map

Nikt nie chce ustąpić jako pierwszy, ale gdy tylko jeden zdecydował się na czyn wielkoduszny, drugi już się pali do tego, jakby go tu prześcignąć w wielkoduszności..

Jej budowa przybie- rała na przestrzeni wieków bardzo różne formy, jednak istota pozostała zawsze jedna – mianowicie podkreślić obecność Tego, który

Kiedy okazało się już, że drugoklasistą zostałem nie przez pomyłkę, stwierdzono, że może jest słaba szansa, iż wyro­.. snę

- Tak jednak jest zdaje się do dziś, skoro powiedział pan, że „elity władzy w Warszawie wykazują wprost niewy­. obrażalną ignorancję na temat całej skomplikowanej

trochę mnie zaatakował być może moja wiedza je st zbyt uboga i zabiłem partnera lub partnerkę tego fruwającego owada wiem że parki owadów również potrafią się „kochać”

ki już poznikały, w ich środku pojawiły się nowe granity i lastryka, a dotarcie do wielu miejsc możliwe jest tylko po płytach nagrobnych, czego nie znisz­..

Jego przygotowanie okazało się znacznie trudniejsze niż po- czątkowo można się było spodziewać, i to właśnie stało się przyczyną opóźnienia edycji w stosunku do