a tJ fs m o tp o js iz D -fotn
DOBRODZIENIA
i okolic
___________________________ s i S f f a s g a g a a a « a w a i
PISM O SAM O RZĄD U I M IESZKAŃ CÓ W M IASTA I GMINY DOBRODZIEŃ $
W NUMERZE M .IN .:
^ Budżet miasta i gminy na rok 1996
^ Josef Dornhof i jego książka
^ Co wiem o Barszczowicach
IV Dobrodzieńskie Święto Poezji
m ieszczącej przecież 400 osób, gdy uprzednio je g o lokum to sala kam eralna.
Czy to źle czy dobrze, trudno mi stw ierdzić. Jedno je st pewne, i co w inien jestem sam em u sobie, że tegoroczna im preza straciła charakter stricte poetycki.
Z pewnos'cią jej duch przew odni bliski był tem u co określa się m ianem - kultury m asow ej - i o co, podejrzew am , tu chodziło, lecz w iększa sala charakterystyczna dla w yczynów typow o es
tradow ych m oże przecież rów nież dobrze zafunkcjonow ać, gdy przedm iotem działań staje się faktycznie poezja. To tylko kw estia pom ysłu i rzetelnej, um iejętnej je g o realizacji.
Nie oznacza to, że było nudno. C o to to nie. W ysłuchaniu kilkunastu piosenek, czasem do słów w ybitnych polskich poetów naszego w ieku, m ogło spraw ić uchu radość. Jednak w tym gdzieś zatracił się klim at - poezji. N ie dało się odczuć je g o unikalnego spojrzenia, a takie przecież je st charakterystyczne dla każdego rodzaju ze sztuk. Inaczej unaocznia się ono, gdy mam y do czynienia z rzeźbą, inaczej z m alarstw em olejnym , grafiką (choć przecież w szystko to - plastyka), dalej - z teatrem , film em , jeszcze inaczej kształtuje się ono w przypadku estrady, w tym kultury m asow ej, inaczej w literaturze, i w tym - poezji.
Pisał kiedyś Norw id:
“W każdej z sztuk niechże w szystkie lśnią - prócz onej Przez którą utw ór będzie w yrażony"
Ciąg dalszy na s. 2 W tym roku im preza p rzy ję ła nieco inny kształt niż trzy
poprzednie. G łó w n ą oś stanow iły piosenki (czasem w zaskakująco dobrej interpretacji i z rzetelnym w ykonaniem ).
W cześniej były. nią w iersze. M ożna by rzec, iż to św ięto piosenki o charakterze poetyckim . Ś w ięto m iało m iejsce w sali kinowej
^ C iąg dalszy ze s. 1
(C. K. N orw id “W ita - Stosa pam ięci estetycznych zarysów siedem ” , w: P ism a wszystkie, oprać. J. W. G om ulicki, t 3, W arszawa 1971)
To dzięki niem u da się postrzec te różnice. A m oże ktos' kiedyś postrzegał je już wcześniej. To nieistotne. W ażny je st fakt, którem u trudno zaprzeczyć.
Po tych nieco eseistycznie brzm iących słowach pow róćm y na salę kinow ą M GOK i zobaczm y co 22 m arca br. w czasie “IV D obrodzieńskiego Św ięta Poezji” się działo.
K oncert był podzielony na trzy części.
Pierw sza to “P oza konkursem ” , druga “W konkursie”, natom iast trzecią stanow ił koncert Janusza “Y aniny” Iw ańskiego.
“Poza konkursem ” stanow ią trzy odsłony. W pierw szej A driana M iozga, A gnieszka Raj i S ylw ia W erner dość sprawnie interpretując postać, doskonale znanej m iłośnikom bluesa M artyny Jakubow icz, w prow adzają w nastrój wieczoru. Z kolei druga to repertuar grupy
"L om bard” : “Przeżyj to sam ” . Piosenkę śpiew ały W ioletta K azior i M agdalena Lis. O ne też interpretow ały “M agię w spom nień” z m uzyką A rkadiusza S u
chary.
Z W ojciechem B ellonem zaprzyjaźniły się na czas om aw ianego koncertu, A nna G órska i M onika K labis. “C hodzą ulicam i ludzie "to w całości piosenka tego autor
stwa, a ’’P iosenka dla W ojtka B ellona" ze słowam i A leksandra K iełb - Szuw ały i m uzyką K rzysztofa M yszkow skiego to drugi utw ór tego duetu interpretacji.
D rugą odsłoną koncertu je s t “W k onkur
sie” . C zterech w ykonaw ców i osiem in
teresujących propozycji, ja k w ynikało z reakcji kilkudziesięcioosobow ej p u b liczności, było przedm iotem sporu (czy m oże jednogłośnej decyzji) Jury elim i
nacji X LI O gólnopolskiego K onkursu R ecytatorskiego.
Jako pierw szy w tej części w ystąpił Pa- trycjusz M iozga z piosenką Jerzego L iberta “M uzyka p oranna” oraz tekstem
“Jesień” E dw arda S tachury z m uzyką własną. W elektronicznym brzm ieniu in
strum entu klaw iszow ego ciekaw ie aranżacyjnie zaistniał zw łaszcza drugi z prezentow anych przez P atrycjusza ut
worów.
A driana M iozga przedstaw iła nam się ja k o m iłośniczka tw órczości pierw szej dam y erotycznej poezji kobiecej początku naszego w ieku, czyli M arii P aw likow -
skiej-Jasnorzew skiej. Z w łasną m uzyką zaprezentow ała nam dw a popularne w iersze “K to chce bym go kochała” oraz
“M iss A m eryka” .
Przyznam , że z pew nym niedow ierza
niem przyglądałem się poczynaniom następnego z w ykonaw ców . A gnieszkę znam z poprzedniego w ystępu w ram ach
“D obrodzieńskiego Św ięta P oezji” , czyli rok tem u, gdzie po zakw alifikow aniu się do (przypom nijm y) elim inacji w oje
w ódzkich w C zęstochow ie zdobyła tam w yróżnienie, lecz teraz to było w łaśnie to, a m oże trochę w ięcej. P odobnie ja k w roku ubiegłym w ykonała m odram oparty na tekstach z “ K onopielki” E. R edliń- skiego. A le ja k ? A gnieszka Raj, bo to o niej tu w łaśnie piszę, to duży talent aktor
ski. Z nakom icie oddane realia i klim at czasu d ziania się akcji pow ieści R edlińskiego. L ecz nie tylko to, bow iem A gnieszka Raj pozw oliła sobie, i to z dużym w yczuciem , na aktorskie usto
sunkow anie się do zdarzeń przez siebie przedstaw ianych, dzięki czem u ujaw nił się jej m ożna, sądzę, to zaryzykow ać - aktorski profil, lub też inaczej autentycz
nie tw órcze podejście do prezentow anego tekstu. Był, czasem nieco parodystyczny dystans w połączeniu z faktyczną real
nością zdarzeń - tak najkrócej m ożna opisać jej znakom ity w ystęp. W ubiegłym roku było w yróżnienie. U w ażam , że w tym roku pow inno być jeszc ze lepiej, o w iele lepiej. L ecz ja k to z konkursam i byw a... Zobaczym y.
“P iosenka słodka” , no no, słodka to ona je st zw łaszcza w w ykonaniu Sylw ii W erner (słowa: W. M łynarski, m uzyka:
W ł. Korcz). To rów nież spory aktorski talent. Tego w ykonania nie m ógłby się w stydzić Przegląd Piosenki A ktorskiej we W rocław iu. D obre w yczucie klim atu tek
stu, w yraziste trafiające do przekonania gest i ruch. M ożna z pew ną dozą hum oru napisać, całe ciało Sylw ii m iało za zadanie tylko jedno: ja k tu stojąc zniew olić przechadzającego się ulicą m ężczyznę.
W iersz C zesław a M iłosza “W alc” to zupełnie inny - by tak określić - stan ducha. I w nim , z w łasną m uzyką, dobrze odnalazła się om aw iana w ykonaw czyni, co zaśw iadcza o drzem iących w niej różnorakich m ożliw ościach.
Sylw ia W erner, A driana M iozga oraz przedstaw iona w cześniej A gnieszka Raj zakw alifikow ały się do elim inacji w oje
w ódzkich X LI O gólnopolskiego K on
kursu Recytatorskiego.
Trzecią odsłonę “IV D obrodzieńskiego Św ięta P oezji” byl praw ie godzinny kon
cert Janusz “ Yaniny” Iw ańskiego. M uzyk stara się stw orzyć w łasną osobow ość ar
tystyczną. N a stałe Iw ański w spółpracuje ze Stanisław em Sojką, który ostatnim i
czasy począł oddzielnie poszukiw ać n ow ego klim atu swej tw órczej drogi poprzez m uzyczne interpretacje sonetów W. Szekspira.
K oncert Iw ańskiego składał się z dwóch części. W pierw szej m ieliśm y do cz ynienia z g itarow ą m uzyką instrum en
talną przy akom paniam encie bębnów, gdzieś w form ie zbliżoną do tw órczości znakom itego austriackiego harfisty An- dreasa V olenw eidera. Szeroko rozbudow ujący się tem at, gdzieś ta v dali niknący - tak m ożna określić Treść tych dw óch długich (a m oże jednego) ut
w orów . Sam au to r ok reśla ten rodzaj sw ych poszukiw ań ja k o m uzyka totalna.
C zęść d ruga była ju ż bliższa uchu tzw.
przeciętnego odbiorcy. K ilka ciekaw ych aran żacy jn ie piosenek. W śród nich oprócz w łasnych rów nież utwory K lenczona. N a bis piosenka “W ielkie p o dzielenie” Iw ańskiego kończyła kon
cert.
A le to nie w szystko. W holu M G O K kierm asz książek przypom inał, że je s t to św ięto poezji. W śród sprzedaw anych pozycji przede w szystkim książki tw ór
ców regionu częstochow skiego i okolic:
“ S uknia rzucona w potok krw i” i “G eo
m etria św iatła” Janusza O rlikow skiego,
“ K sięg a” R yszarda “ Sidora” Sidor- kiew icza, “S rebrzystopióra albo jy lat telefoniczny" W ład y sław a E. P iekar
skiego, “N a cześć robaka i nie tylko”
A gaty Polak, “N a przykład m nie nie m a”
i “P ow iedz m i siebie” A rkadiusza Frani, antologia “Proza, proza, proza...” ZLP w K rakow ie, gdzie czytelnik m oże rów nież odnaleźć esej niżej podpisanego, oraz książka gościa program u Janusza “Yani
ny ” Iw ańskiego i w iele innych. P oza tym czasopism a: kilka ostatnich num erów często ch o w sk ieg o pism a artystycznego
“M ini G aleria” , krakow skiego inform acy
jn o - artystycznego “M agdalenka lite
rack a” , w arszaw skiego kulturalno - społeczn eg o “W łasnym G łosem ” . Nie zabrakło rów nież i ostatniego num eru naszego “E cha...”
IV D obrodzieńskie Ś w ięto Poezji prow adziła, nieco kryjąc się za w azon z bukietem róż, z n a n a ju ż ze stronic naszego pism a, E liza L igudzińska.
Janusz Orlikowski
Jo sef Dornhof ijego książka
Z okazji ubiegłorocznego G uttentagertreffen trafiła do moich rąk książeczka Josefa D ornhofa “ N icht nur heiter geht es w eiter”
z podtytułem : “E rlebnisse einiger Jahrzehnte in d eroberschlesis- chen H eim at und andersw o” czyli w w olnym tłum aczeniu “Nie tylko w esoło idzie się do przodu. Przeżycia kilku dziesiątków lat w górnośląskiej ojczyźnie i gdzie indziej” . A utor urodził się w tych okolicach, szkołę kończył w Paw onkow ie, był stałym uczestnikiem kolejnych G uttentagertreffen w Haan, a tego u nas ju ż nie dożył. Publikujem y obecnie sondażow o kilka opow iadań zaw artych w tej książce, które oddają jej klim at, tak dzisiaj rzadki. Te opow iadania, ja k i cała książka pow stały z autenty
cznej tęsknoty do utraconej ojczyzny i w tej atm osferze najprost- l(^” ‘ /ę sto zdarzenia, fakty i ludzie z poprzedniej epoki nabierają S/' jególnej wagi, bo pochodzą z tej szczególnej pam ięci serca.
A utor opisuje nie tylko zdarzenia i ludzi, których pam ięta, ale oddaje też swój do nich stosunek pełen ciepła, ale też nie ukry
wanego rozgoryczenia w obec historii, która pozbaw iła go je g o Heim at. Jakkolw iek czytelnik tych faktów nie ocenia w arto poznać w y znania n o rm alnego m ieszkańca Śląska, który w wyniku w ojny połow ę sw ego życia m usi spędzić poza nim. A utor je st też m istrzem krótkiego, anegdotycznego opisu pełnego hu
moru. Jako tłum acz obaw iam się czy udało się oddać klim at tych kilku opow iadań, w których pojaw iają się byli dobrodzieniacy, gdyż wiele je st tam hum oru słow nego w yrazistego w języku niem ieckim a m oże nieco słabszego po przetłum aczeniu.
B.G.
Der “ Landesponiew ier”
W gospodzie B ollika nie kręcili sie zbyt w ytw orni gos'cie.
G ospoda, którą prow adził była też tylko tak zw aną knajpą fur
m anów (K utscherkneipe). P ołożona była niedaleko rynku przy I ;j z prow adzących do niego ulic i w zasadzie była jedynie dodatkow ym przedsięw zięciem obok położonego przy rynku hotelu, który był je d n y m z dw óch jedynie w tym m iasteczku.
Bollik, m łodo ożeniony, nie był zbyt w ym agający i nie tyle starał się szybko w zbogacić ile raczej, ja k przystało na doskonałego restauratora, zadow olić sw ych gości i w ten sposób potw ierdzić okazane mu przez nich zaufanie.
Jak w iadom o w początkach naszego 20 w ieku było bardzo niew iele sam ochodów i na przestrzennym podw órku na tyłach lokalu furm ani czekali na zam ów ienia. O prócz furm anów i w łaścicieli pojazdów konnych zajm ow ano się także innym i pra
cow nikam i, szczególnie stolarzam i, którzy w stępow ali tam z leżących w pobliżu w arsztatów stolarskich w sw oich ubraniach roboczych.
Jednego późnego p opołudnia było tam 5 rzem ieślników i kiedy jeden z nich w chodząc chciał zapłacić znalazł w kieszeni obok poszukiw anej m onety w ielką pluskw ę. T rzeba pam iętać, że nie było jeszcze w tedy takich środków ja k D D T i częściej niż dzisiaj m ożna było spotkać tych uciążliw ych i cuchnących krwiopijców.
P luskw y pościelow e, ubraniow e, baw ełniane itd zdarzały się często i biada tem u, którego krew szczególnie im zasm akow ała, gdyż od tej zapluskw ionej m ęczarni żadnego w ytchnienia ju ż nie
miał. Pełen przesadnego hum oru ów gość pokazał tę pluskw ę i obiecał tem u kto ją zje bez chleba piw o i kieliszek wódki myśląc sobie, że pew nie znalazł by się ktoś kto z chlebem by ją zjadł.
P om iędzy obecnym i znalazł się jeden tak zw any “L ande
sponiew ier” (zw any także F echtbruder lub N ierobisch) [w szyst
kie te określenia m ożna przetłum aczyć ja k o w łóczęga, a w ostat
nim określeniu znajdujem y znane nam w szystkim słow o ‘niero- b iś’;przyp.tłum .) Tak nazyw ano tam i w tedy tych, którzy dużym tukiem om ijali każdą regularną pracę, przew ażnie byli na w łóczędze i zasadniczo żyli płynnym tlenem . Ten w łaśnie gość zgłosił się na tę propozycję je d n ak pod w arunkiem , że otrzym a jeszcze dodatkow o pół funta krakow skiej (popularny tam gatunek kiełbasy) i dw ie bułki. N ajzam ożniejszy z obecnych zgodził się ochoczo, um ow a została przyklepnięta dłońm i i w szystkie oczy zw róciły się na tego, który chciał wystąpić jako połykacz pluskiew.
B yło to późnym latem. N ieznany landesponiew ier poprosił o przytrzym anie pluskw y jeszc ze przez chw ilę dopóki nie przygo
tuje sobie tego niezbyt apetycznego posiłku. W tedy wyjął ze swojej kieszeni ukradzionego gdzieś po drodze buraka, wziął sw ego pittw oka (najprostrzego rodzaju scyzoryk) [także:pitlok;
przyp.tłum . [ i odciął z niego dw a plastry. Pom iędzy nimi umieścił pluskw ę i zjadł ten kęs. O becni poczuli się w ykiw ani, ale nie wzięli tego za złe. C hociaż burak spełnił rolę chleba to jednak uznano to w yjście z a w ażne, gdyż m ieli o ni.sw oją uciechę i o je d n o dośw iadczenie stali się bogatsi. Połykacz pluskiew otrzy
mał w ięc sw oją obiecaną kolację.
Nocny powrót do domu.
N a długo przed sw ą śm iercią w 1938 roku dr B artek (jak nazyw ano pow szechnie znanego w m ieście lekarza B artetzko), któregoś późnego w ieczoru w racał z kuracji w knajpie “Goldene T raube” do sw ego niedaleko położonego m ieszkania przy Kirch- strasse [ul. K ościelna a obecnie ks. J. G ładysza; przyp. tłum.].
Znajdow ał się je d n ak w stanie, w którym ju ż nie zaw sze łatwo je st odnaleźć w łaściw e drzw i a na dodatek nagle zgasło ośw ietlenie uliczne co jeszcze bardziej utrudniło mu jego przed
sięw zięcie.
W tych ciem nościach m ijał go rozlew nik piw a Czyllik m iesz
kający w sąsiedztw ie, który rów nież w racał do dom u jednak m iarow ym i rów nym krokiem . L eciw y ju ż pijaczyna, który nie
mal każdem u m ów ił na ty i rów nież był znany ja k o kpiarz zapytał w ciem ności: “Hallo, m ożesz mi pow iedzieć, gdzie m ieszka dr B artek?”
N a to odpow iedział C zyllik: “ Panie doktorze, nie nabierze m nie pan, poznałem pana po głosie. To przecież pan we własnej osobie.”
N a to odburknął zdenerw ow any dr Bartek: “C hłopie nie pytałem się ciebie ja k się nazyw am , tylko gdzie m ieszkam !”
N atychm iast C zyl
lik zorientow ał się w sytuacji i zw rócił się uspokajająco:
“Przepraszam ale niew łaściw ie pana zrozum iałem , panie dok
torze. C hodźm y zaprow adzę pana do drzw i.” W spólnie bez problem ów doszli do w łaściw ych drzw i i nadal żyli w dobrym sąsiedztwie.
W domu jest się odważniejszym.
Na początku 1904 roku D r W olter z dalekiego zachodu został przeniesiony do L ublińca, pow iatu leżącego niedaleko rosyjsko- polskiej granicy, ja k o królew sko-pruski pow iatow y inspektor szkolny (tak nazyw ała się w tedy ta funkcja). Kto spodziew ał się przed sobą m iłego R heinlandczyka, który na francuską m odłę miałby pom iędzy podbródkiem a dolną w argą kępkę włosów jako brodę, m yliłby się bardzo. N ikt nie m ógłby być bardziej pruskim na tym urzędzie niż on i szczególnie m łodzi nauczyciele, którzy jeszcze nie m ieli za sobą egzam inu nauczycielskigo II stopnia dosłow nie trzęśli się ze strachu przd nim. R zadko używał tych i tak niew ielu w tedy publicznych środków transportu, aby nie uprzedzać nauczycieli. Także zim ą brodził w w ysokim śniegu i w ysokich butach, gdyż najchętniej przychodził wtedy, gdy się go najm niej spodziew ano.
K tóregoś p rzedpołudnia dr W olter znalazł się w szkole w K ośm idrach [org. K oschm ieder], gdzie nauczycielem był w tedy Schnura, późniejszy teść sw ego następcy B irkhovena, a w łaśnie odbyw ała się lekcja geografii. N atychm iast przyw ołał ucznia Karla B oehm a (słow iańsko brzm iących nazw isk nie potrafi w y
pow iedzieć) i kazał m u na m apie Europy w skazać Portugalię.
Uczeń nie potrafił, gdyż dopiero niedaw no znalazł się w tej klasie,i wraz z nauczycielem otrzym ał ostrą naganę.
Po tej lekcji inspektor szkolny dotarł do nieodległego gospo
darstw a Boehm a, w którym zam ów ił w Solarnii [org. Sollarnie], ale nie znał drogi. C hłopiec, który w szkole otrzym ał naganę, a m ieszkał w tym gospodarstw ie m iał najkrótszą drogą zaprow adzić tam w ielce w ażnego Pana. Karl zrobił to oczy
wiście, ale w drodze dąsał się m ów iąc: “ Każde dziecko w Kośm idrach wie, którędy idzie się do Solarni, ale pan inspektor wie tylko gdzie je st P ortugalia, ale gdzie je st S olarnia to nie!” .
60-tych, pew ien dobrodzieński stary Polak, którego nazw iska nie w ym ienię, naprow adził pew nego niem ieckigo dziennikarza na niepraw dziw e tw ierdzenie ja k o b y to piękne m iasteczko dopiero w czasach H itlera zostało przechrzczone z D obrodzienia na Gut- tentag a przecież w rzeczy w istości ju ż od kilku w ieków nazyw ało się G uttentag.
Z j. niem ieckiego przetłumaczył: Bernard Gaida Janusz O rlikow ski
Złośliwość przypadku
Twoja złość je s t d osy” zabawna być m oże trochę przypom ina ból ale ty włosy rozrzucasz na wietrze i wszystko się uspokaja
nie chcesz dotyku
przypadek zrządził że cię dotknąłem ach te moje ręce
niesforne takie
Lecz dzień się kołysze ja k wczoraj
gdy wzrok zapom niał co odległość i zamiary więc czy granice pań stw a trzeba strzec to ważna pow inn ość
Nieporozumienie
W 1934 roku pew nego kolejarza przeniesiono do K reuzburg O/S [Kluczbork, G órny Śląsk; przyp.tłum .] z bardzo daleka a m iędzy innym i sprzedaw ał on także bilety. Był on członkiem partii i w szystkie z góry nadchodzące rozporządzenia starał się najstaranniej w ykonyw ać. K rótko przed tym zostało przez M ini
sterstw o Spraw W ew nętrznych zarządzone, aby w celu szybszego uśw iadom ienia zm iany rządu, ja k o pozdrow ienia używ ać zw rotu “Heil H itler” . K tóregoś dnia pew ien pasażer podszedł do kasy i pow iedział krótko i w ęzłow ato: “G uttentag” . [niem. nazw a D obrodzienia a jednocześnie w yrażenie “dzień dobry” chociaż w innej pisow ni; przyp.tłum .] N ow y kasjer niczym obrażony zw rócił się do pasażera z uw agą, że od jakiegoś czasu, zw łaszcza w m iejscach urzędow ych zam iast w yrażenia
"G uten Tag” [dzień dobry; przyp.tłum .] należy używ ać “Heil H itler” . O burzony p asażer odpow iedział, że żąda biletu do G ut
tentag i spodziew ał się go otrzym ać, gdyż w edług je g o w iedzy m iasto pow iatow e G uttentag nie zostało na “Heil H itler” prze
chrzczone i nazyw a się ja k poprzednio.
W tym m om encie now y kasjer zorientow ał się wreszcie, iż się ośm ieszył i odnalazł bilet do Guttentag.. Później jeszcze w ielok
rotnie żartow ano, że p rzecież nie m oże ju ż być m iasta G uttentag, gdyż m usi się ju ż nazyw ać “Heil H itler” . Tak, a później w latach
okrutna cisza która mnie otacza
skoro lubię ciepło
FIRMA HANDLOWA
!»WZOREK« 42-780 Ligota Dobrodzieńska ul. Wojska Polskiego 24
tcl. (0-34) 575-238 NIP 575-000-49-44
P O L E C A :
- w y ro b y hutn icze - kształtow niki
- blachy c z a rn e i o c y n k o w a n e - rury czarn e i o c y n k o w a n e - pręty, druty
^ inne
C E N Y K O N K U R E N C Y J N E
ZAPRASZAMY
M A T E R IA Ł Y B U D O W L A N E :
- c em en t - w a p n o - p ap a - lepik - styropian - su p re m a - pustaki - bloczki - płyty V P S
- o g ro d z e n ia b e to n o w e - rury b e to n o w e
- kręgi b e to n o w e
- inne w y ro b y b e to n o w e
Uwaga
d zie ci, m ło d zież, rodzice i nauczyciele!
Nasz konkurs na przyszłego dziennikarza, pisarza, publi
cystę trw a. Dziś prezentu
jemy wypowiedź p .t. “ Czym jest sztuka!” Brygidy Kłód- czyńskiej w Liceum O gólno
kształcącego w Dobrodzie
niu.
Czekamy na następne propozycje.
“C zym j e s t s z tu k a !
99S ztuka jest tym gdzie zachodzą ścisłe pow iązania m iędzy nią a św iatem czło
w ieka. ho trudno sobie w yobrazić czło
w ieka bez sztuki lub odw rotnie.
Od najdawniejszych czasów sztuka zako
rzeniona była we w zajem nych stosunkach człow ieka a jego środow iskiem . Stosunki te m ogą mieć dw ojaki charakter. Z jednej strony sztuka ja k o proces twórczy, artysta bow iem w yraża treść życia i społeczną działalność swej epoki. Z drugiej strony ja k o w ytw ór którego losy układają się autonom icznie w yznaczone przez, praw a historii, w artości i idei.
Sztuka wprost m obilizuje do działania uw ydatniając wartości takie jak: odw aga, pośw ięcenie i.t.d. Jest ona w yrazem pewnej koncepcji życia. To z pew nością rodzaj "życia chw ilą" identyfikującego potrzeby ekspresji i w spólnych potrzeb sam orealizacji dzięki rów noczesnem u w spółtw orzeniu wartości i w spółprze- żywaniu.
"P raw dziw a sztuka je st zaw sze współ- czesna”(D ostojew ski), pogląd ten suge
ruje, iż w artości sztuki nie przem ijają w czasie jak przem ijają nawet fakty nauko
we i techniczne, tj. podlegają doskona
leniu. S ztuka praw dziw a jest na swój sposób w ieczna tzn. podejm uje niezm ien
nie problem y ludzkiego losu, budzi w zruszenie, zadum ę, niepokój, zapew nia ciągłość i tożsam ość kultury, ja k o naj
w yższego człow ieczeństw a.
Świat i człow iek podlegają historii, a w ięc przem ijaniu, lecz sztuka nigdy nie przem inie. Z m ieniać się będą jej formy i sposoby jej przedstaw iania.
Brygida Kłódczyńska L.O. w Dobrodzienia
B u d ż e t m ia s ta i g m in y n a ro k 1 9 9 6
W dniu 18 m arca b.r. o g o d z .l3 -te j XVI S esja R a d y M iejskiej u ch w a liła b u d żet m ia sta i gm in y na rok 1 9 9 6 .
O g ó l n i e b u d ż e t p o s t r o n i e d o c h o d ó w w y n o s i
5
.709.646
z ł, a p o s t r o n i e w y d a t k ó w9
.358.543
z ł P l a n o w a n y d e f i c y t z o s t a n i e p o k r y t y n a d w y ż k ą b u d ż e t o w ą w k w o c i e598.897
z ł - s p ł a t ą p o ż y c z k i z t e l e k o m u n i k a c j i200.000
z ł - o r a z k r e d y t e m b a n k o w y m , k t ó r y m a b y ć z a c i ą g n i ę t y n a b u d o w ę o c z y s z c z a l n i ś c i e k ó w w k w o c i e2
.850.000
z łS z c z e g ó ł o w y p l a n d o c h o d ó w i w y d a t k ó w p r z e d s t a w i a s i ę p o n i ż e j :
Dochody
I. D ochody własne Podatek rolny 204.000 - od osób praw nych 56.000 - od osób fizycznych 148.000 Podatek Leśny 800
Podatek od nieruchom ości 1.016.000 - od osób praw nych 560.000
- od osób fizycznych 456.000
Podatek od środków transportow ych 268.000
Podatek opłacany w form ie karty podatkow ej do działalności gospodarczej osób fizycznych 201.086
O płata skarbow a 118.000
C zynsze, dzierżaw y i użytkow anie 15.000 Podatki i opłaty lokalne 27.500
- podatek od psa 1.000 - opłata targow a 21.200 - oplata adm inistracyjna 5.300
Odsetki od nieterm inow ych w płat podatkow ych 22.000 Inne dochody 227.492
- dotacje na dodatki m ieszkaniow e 6.758 - za usługi opiekuńcze 2.200
- podatek od spadków i darow izn 25.000
- wpłaty społecznych kom itetów na budow ę w odociągu 57.000 - odsetki od środków na rachunkach bankow ych 130.000 - opłaty za tereny łow ieckie 3.000
- opłaty za w ystaw ienie św iadectw za pochodź, zw ierząt 3.534 Sprzedaż m ienia 40.000
D ochody w łasne ogółem
II. U dział w podatkach stanow iących dochód Budżetu P aństw a 1.336.575
- 5% we w pływ ach z podatku doch. od osób praw nych 26.693 - 15% we w pływ ach z pod. doch. od osób fizycznych 1.309.882 III. Subw encje P aństw ow e 1.932.271
- subw encja ośw iatow a (na szkoły) 1.831.207
- subw encja ogólna (zależna od il. m iesz. w gm inie) 101.064 IV. Z adania zlecone 300.922
Dotacja z Urzędu Wojewódzkiego na pomoc społeczną, drogi mie
jskie, administrację państwową, utrzymanie grobów wojennych
/Znćtr —/ V 7
DOBRODZIENIA V V S
O G Ó Ł E M W S Z Y S T K IE D O C H O D Y 5.709.646
WYDATKI
I. W ydatki bieżące
- utrzym anie dróg gm innych 122.000
- utrzym anie dróg m iejskich, rem onty, oczyszczanie 52.000 - m odernizacja skrzyżow ania ul. L ubliniecka z P iastow ska 40.000
- utrzym anie zieleni m iejskiej 25.000 - ośw ietlenie uliczne i m odernizacja 190.000
- utrzym anie dróg w ojew ódzkich (dotacja z U W ) 25.000 - zm iana w planie zagospodarow ania 30.000
- utrzym anie szletu 7.500
- utrzym anie jed n o stek O S P 58.000
gospodarka gruntam i ( pom iary, w pisy do ksiąg geodezyjny itp.) 16.000
- dotacja do spółki w odnej, unasienianie 21.200 - utrzym anie grobów w ojennych 2.000
- utrzym anie 8 szkół podstaw ow ych 1.793,440 - utrzym anie Z E A S z 59.570
- utrzym yw anie św ietlic dziecięcych 71.290 - dow ożenie uczniów 30.000
- utrzym anie przedszkoli 478.700 - utrzym anie klubu w M yślinie 7.0<1 - utrzym anie bibliotek 73.000 - utrzym anie M G O K 197.000 - w ydatki na zdrow ie 25.000
- przeciw działanie alkoholizm ow i 2.000 - w ydatki na opiekę społeczną 490.320 - z budżetu gm iny 267.740
- z w ojew ództw a 222.580
- utrzym anie 3 klubów sportow ych i obiektu 63.600 - w ydatki na basen 17.200
- adm inistracja państw a i sam orządow a (w tym płace i po
chodne pracow ników U M iG , delegacje, zakupy opału, składki' y Sejm ik Z G SO p. oraz rem ont U rzędu) 785.000
- dotacje dla Z G K iM 30.000
- dotacja na utrzym anie Stacji C aritas i G abinetu R ehabilitacy
jn e g o 72.000
- dotacja dla Policji na zakup sam ochodu 10.000 - sfinansow anie w ydania “E cha D obrodzienia” 6.000
- dofinansow anie dokum entacji na m odernizację obiektu “ Spot
kań m łodzieży” 22.000
- sfinansow anie dokum entacji dom u przedpogrzebow ego 7.000 - odsetki od zaciągniętego kredytu na inw estycje 52.000 - rezerw a na nieprzew idziane w ydatki w zakresie inwestycji 30.000
II. R ezerw a ogólna 60.000
III. W ydatki in w estycyjne 4.351.981
- budow a w odociągu L iszczok - K olejka - B zinica O budow a 96.000
- kontynuacja budow y chodnika ul. O polska 50.000 - budow a kolektora sanitarnego 1.276.817
- budow a oczyszczalni ścieków L em na w D obrodzieniu 2.929.134
O gółem w ydatki 9.358.543
Musisz to przeczytać!
Wydaje się, że wszelkiego rodzaju organizacje społeczne stały się niemodne. Podobno to wytwór
“czerwonych”. Pomijając nasz na pewno zróżnicowa
ny stosunek do tego koloru, zastanówmy się co złego jest w działalności takich organizacji.
Tym bardziej, że praw dziw e stow arzyszenia, tzn. m ające na celu niesienie dobra i skupiające ludzi nie nastaw ionych na
“chapanie” , nie m ają w sw oim istnieniu niczego złego, w ręcz przeciw nie.
Trochę uśpione w naszym środow isku T ow arzystw o Przyjaciół Dzieci m yśląc w łaśnie w ten sposób postanow iło w znow ić i rozszerzyć sw oją działalność.
M am y na naszym teren ie d zieci, któ ry m trze b a p o m ó c m a te rialnie czy duchow o. C zęsto bierzem y udział w w ielkich krajo
wych zbiórkach pieniędzy, organizow anych z w ielką pom pą na hum anitarne cele. To bardzo dobrze, ale czy dlatego stajem y się
¿lepi na potrzeby tych, którzy są tak blisko nas?
Upom niane T ow arzystw o P rzyjaciół D zieci, którego szefem na naszym terenie został pow tórnie m gr H enryk M aruszczyk (dyrektor Szkoły Podstaw ow ej w Turzy), chce działać!
Pomoc potrzebna je st dzieciom Specjalnego O środka Szkolno- W ychow aw czego w D obrodzieniu, ale nie tylko. W iele dzieci, które znamy, żyje w w arunkach, delikatnie określając-trudnych.
TPD przy Z espole S zkół np. od kilku lat pieniądze ze składek przeznacza na zapom ogi dla uczniów w form ie zakupu dla nich odzieży, finansow aniu w ycieczek, biletów m iesięcznych dla uczniów. C orocznie T PD przy Z espole Szkól organizuje w ieczór
"m ikołajkow y” w Specjalnym O środku S zkolno-W ychow aw czym w naszym m ieście.F undusze ze składek są jednak
niew ielkie a potrzeby duże. T PD liczy w ięc na pom oc do broczyńców (nic now ego-ktoś pow ie) i wierzy, że tacy się znajdą.
Z okazji M iędzynarodow ego D nia D ziecka T PD planuje zor
ganizow anie aukcji, na której będą w ystaw ione prace przedszko
laków, uczniów szkól podstaw ow ych i ponadpodstaw ow ych naszej gminy.
D o pierw szego czerw ca jeszc ze dużo czasu, ale apelujem y ju ż do w szystkich m ieszkańców :
P R Z Y JD Z IE C IE = K U PIC IE = PO M O Ż E C IE
TPD czeka na w szystkich, którzy w jakikolw iek sposób chcieliby coś zrobić dla dzieci na naszym terenie.
W ystarczy przedzw onić do Zespołu Szkół w D obrodzieniu (tel.
575-246), Szkoły P odstaw ow ej w Bzinicy (575-433) lub do Państw ow ego Przdszkola w D obrodzieniu (573-320).
TPD C Z E K A N A K O N T A K T I O FER T Y P O M O C Y !!!
Ewa Piasecka
W ia d o m o śc i r a tu sza !
W marcu w ydany został przez W ydaw nictw o “O M E G A ” w B ydgoszczy folder o Dobrodzieniu. S ponsorow any przez zakłady działające na terenie m iasta i gm iny miał ć piękną reklam ą gm iny i zakładów tu działających. N iestety folder zaw iera szereg błędów, które pow odują, że nie to je st reklam a na ja k ą liczyliśmy.
Przepraszam y C zytelników za niedociągnięcia, których U rząd M iasta i G m iny ja k o inicjator w ydania folderu nie zdołał uniknąć, gdyż zarów no korekta tekstu ja k i jego tłum aczenie na ję zy k niem iecki należały do obow iązków W ydaw nictwa.
Zapew ne do w ielu naszych m ieszkańców dotarły inform acje o zm ianie ustaw y o sam orządzie terytorialnym , która w eszła w życie z dniem 17.11.1995 roku. D o ustawy w prow adzono now y art.24b, który zabrania łączenia funkcji pracow nika U rzędu oraz kierow nika jednostki organizacyjnej U rzędu z funkcją radnego. P oniew aż w tut. gm inie zachodzą dw a takie przypadki, je szc ze w tym roku czekają nas w ybory uzupełniające do Rady M iejskiej w dw óch okręgach w yborczych. Z m iana ustaw y w tym zakresie jest niew ątpliw ie słuszna, szkoda tylko, że następuje to w tracie kadencji Rady. P oniew aż now elizacji nie dokonano do roku 1994 tj. do ostatnich w yborów sam orządow ych, należało ju ż poczekać z w prow adzeniem tych zm ian do roku 1998 tj. do now ych wyborów sam orządow ych.
W iele gm in w Polsce znajduje się w takiej sam ej sytuacji ja k gm ina D obrodzień.
Przeprow adzenie w yborów uzupełniających w trakcie kadencji w edług opinii wielu gm in jest niepotrzebne a naw et sprzeczne z konstytucją. K ilkaset gm in w niosło naw et odw ołanie do T rybunału K onstytucyjnego o uznanie tej zm iany ustaw y za sprzeczną z Konstytucją. Do chw ili obecnej brak je st orzeczenia T rybunału w tej sprawie.
L K .
BURMISTRZ MIASTA I GMINY DOBRODZIEŃ W SPRAWIE ZAPRZESTANIA WYPALANIA TRAW
Jest okres w zm ożonych prac porządkow ych w naszych obejś
ciach. W szystko co zaśm ieca - stare liście, drobne gałęzie, stare traw y - m ieszkańcy najczęściej palą. N iejednokrotnie jednak w ypala się traw y - je s t to zabronione.
R obią to ludzie, którzy z konsekwencji nie zdają sobie sprawy. W ypalanie traw nie daje żadnego pożytku, lecz pow oduje to
talne spustoszenie w przyrodzie - niszczy w iele biocenoz łąkow ych, leśnych, pol
nych itd. W ypalanie traw pow oduje także pow ażne zagrożenie pożarowe.
O gień d ew astuje w ierzchnią warstw ę gleby przez zabijanie w niej żyjących drobnoustrojów . W ypalanie traw jest w ykroczeniem z art. 59 ustawy o ochronie przyrody i p odlega karze aresztu albo grzywny.
D latego apeluję do w szystkich m iesz
kańców naszej gm iny o zaprzestanie w y
palania, stare pozostałości roślinne pro
ponuję przeznaczyć na kom post. Nie ucierpi przyroda, zachow ane będzie bezpieczeństw o pożarow e i sąsiedzi nie będą się skarżyć na zadym ianie.
inż. Zygfryd Segel
Ważne dla rolników
W oparciu o przepisy obowiązujące w zakresie uprawy maku a także biorąc pod uwagę infor
mację Urzędu Wojewódzkiego w Częstochowie, Wydziału Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej z dnia 5 marca 1996 roku - Urząd Miasta i Gminy w Dobrodzieniu podaje do publicznej wiadomości, że w bieżącym roku w dalszym ciągu obowiązuje całkowity zakaz uprawy maku.
IZBY ROLNICZE
Izby rolnicze to sam orząd, którego członkam i są rolnicy. W y
bierają oni spos'ród sw oich szeregów w głosow aniu pow szech
nym. tajnym i bezpośrednim głów ną w ładzę izby, tj. w alne zgrom adzenie będące odpow iednikiem parlam entu, reprezen
tującego rolników.
U staw a stw arza m ożliw ość organizow ania się środow isk ro l
niczych w celu w spólnego rozw iązyw ania problem ów wsi i rolnictwa, w ypracow ania reprezentow anych opinii i konstrukty
wnej w spółpracy z adm inistracją rządow ą i organam i sam orządow ym i.
W drożenie tej ustaw y w ym aga pow stania w okół niej klim atu zrozum ienia i pełnej akceptacji przez rolników.
Powstawanie izb rolniczych i pow ołanie ich organów Izby rolnicze pow stają na terenie w ojew ództw a w wyniku dokonania w yborów delegatów do w alnego zgrom adzenia. O k ręgami w yborczym i są gminy, przy czym w gm inach większych o pow ierzchni użytków rolnych pow yżej 4,0 tys. ha w yborcy wyłaniają dwu kandydatów , zaś w m niejszych po jed n y m kandy
dacie.
Term in pierw szych w yborów ustala M inister R olnictw a i G ospodarki Ż yw nościow ej na w niosek W ojew ody po zasięg
nięciu opinii S ejm iku Sam orządow ego, najpóźniej w ciągu 6-ciu m iesięcy od dnia w ejścia w życie ustawy. U tw orzenie izby rol
niczej następuje, je że li w pierw szych w yborach w zięło udział 20% upraw nionych do głosow ania. M niejszy udział w yborców w głosow aniu pow oduje oddalenie m ożliw ości pow ołania izby w danym w ojew ództw ie na kolejne 6 m iesięcy. D opiero po upływ ie tego okresu ponow ne w ybory m ogą nastąpić na w niosek co najm niej 5% upraw nionych do głosow ania złożony w łaści
w em u w ojew odzie. D okonanie w yborów w alnego zgrom adzenia w głosow aniu tajnym , rów nym i bezpośrednim , w którym każdy w yborca (rolnik - podatnik) m a czynne i bierne p raw o w yborcze - je s t rów noznaczne z p ow ołaniem izby rolniczej.
W ów czas też w szyscy podatnicy podatków rolnych na terenie w ojew ództw a stają się z m ocy ustaw y członkam i izby rolniczej, której kadencja będzie trw ała 4 lata.
S pośród członków w alnego zgrom adzenia w yłoniony zostaje rów nież w drodze w yborów , zarząd izby (prezes, w iceprezes członków ) oraz k om isja rew izyjna (5 osób). W alne Zgi-^
m adzenie p ow ołuje spośród sw oich członków kom isje problem ow e, których skład m oże być rozszerzony o ekspertów nie będących członkam i w alnego zgrom adzenia z tym , że osoby te nie m ogą stanow ić w ięcej niż 50% składu kom isji.
Form a pierw szych w yborów rozstrzyga chyba najbardziej de
m okratycznie dyskusyjny problem obow iązkow ości członkow stw a rolników w izbach. Z achow ana zostaje dobrow olność utw o
rzenia lub nie, izby w ojew ódzkiej poprzez udział w w yborach, natom iast fakt po w o łan ia izby przesądza o obow iązkow ym członkow stw ie w izbie.
Janina Chmielecka
O g ło szen ie
Inform ujem y rolników , że od dnia 1.04.1993 roku działa P olskie T ow arzys
two R olnictw a E kologicznego z siedzibą w Lublinie, Al. K raśnicka 85.
D ziałalność Tow arzystw a opiera się na w spółpracy z przedm iotam i gospodar
czymi tw orzącym i rynek żyw ności eko
logicznej.
Propagow ane przez T ow arzystw o rol
nictw o ekologiczne je st traktow ane jako now oczesny, racjonalny sposób gospo
darow ania, przynoszący określone efekty ekonom iczne i zaspokajające potrzeby rynku. Zainteresow ani podręcznikiem na temat: “ K ryteria E kologicznej Produkcji R olnej’’, m ogą kierow ać zam ów ienia pod wskazany adres.
poleca
ZftSŁ09^y
krajowe i importowane oraz koronki, Hafty, taśmy
kąrnisze
Luhfiniec uf. Wojska Tofskieyo tef. dom 56-22-46
(oóokdawneyo “‘Lfdomu" - róg Tysiąclecia) Zapraszamy codziennie
pn., śr., czw, 10.00 -17.00
wt. p t., 9.00 -17.00sof)., 10.00 -13.00
Co wiem o Barszczowicach?
B A R S Z C Z O W IC E - to w ieś leżąca przy dw utorow ej linii kolejow ej: Lw ów - K rasne-D ubno-R ów ne; L w ów -K rasne- T arnopol-Podw ołczyska; L w ów -K rasne- R ów ne-S arny-L ida-W ikno; Lw ów - C zortkow -Z aleszczyki.
O dległe były od L w ow a zaledw ie o 14 km. (kierunek w schodni)
W dzień słoneczny w idoczny był z Barszczow ic kopiec U nii B rzeskiej (W ysoki Z am ek) oraz kościół M atki Boskiej O strobram skiej na Łyczakow ie (ufundow any przez społeczeństw o lw ow skie z inicjatyw y i w sparciu arcyb.
B olesław a Tw ardow skiego w podzięce M atce Boskiej za opiekę nad L w ow em w okresie w alk o m iasto w latach 1918- 920.(Zbudow any w latach 1931-34).
vVysoki Zam ek - nazw ę taką nosi w ynio
sła góra o w ysokości 400 m -npm . z któ
rego roztacza się piękna panoram a m iasta i okolicy. N a w zgórzu “W ysoki Z am ek” z inicjatyw y F ranciszka Sm olki (1810- 1899, praw nik i polityk) rozpoczęto sypać w r. 1869 w trzechsetną rocznicę zaw arcia Unii P olsko - L itew skiej w L ublinie, kopiec.
500 m etrów na północ od zam ku zn aj
duje się dw orzec kolejow y Lw ów - Podzam cze (połączenie kolejow e w kie-
Listy do Redakcji
runku Tarnopola i R ów nego, K am ionki Strum iłow ej, Brzeżan).
W części północnej wsi od Piłkułow ic i żydow skiego m iasteczka Jaryczow a N o
w ego ciągnęły się urodzajne pola i liścias
te lasy.
W zdłuż jaryczow skiego lasu biegła od L w ow a przez C hałupki (przysiółek B arszczow ic) szeroka polna droga w kierunku Z adw orza i M ilatyna. M ilatyn to znane m iejsce odpustow e “P odw yższenie K rzyża Św.” N a żyznych polach I i Il-giej klasy upraw iano w szystkie rodzaje zbóż, przew ażnie pszenicę, żyto i jęczm ień, sadzono dużo ziem niaków , w ysokie plony zbierano z takich upraw ja k kukurydza, konopie, len i gryka (H reczka). Przy każdym zabudow aniu gospodarskim zakładano sady z różnym i gatunkam i drzew. N ie brakow ało też m iododajnych lip, przy rzeczkach rosły w ysokie w ierzby (grubsze służyły ja k o tyczki do fasoli
“Ja siek ”). O d pałacu “dw o rsk ieg o ” na długości około 150 m etrów rosły rozłożyste lipy. L egenda głosiła, że lipy zasadził król Jan Ill-ci Sobieski. W części zachodniej wsi znajdow ał się m niejszy m ajątek rodziny Sękow skich (tuż przed wojną). Praw dopodobnie w ybitny m alarz polski A rtur G rottger przyjeżdżał do
Szanow na R edakcjo! Piszę do W as w spraw ie przyziem nej, lecz istotnej. O tóż nie stać mnie na założenie sobie telefonu i o w iele taniej w ychodzi mi dzw onić na kartę telefoniczną z aparatu na poczcie. N iestety praw ie zaw sze je st on zajęty przez rozm ów cę (szczególnie m łodzież, która nie szczędzi sobie pieniędzy na długie rozm ow y), a za nim ii długi “ogonek” czekających. N ieraz m usiałam stać 20 m inut na m rozie zanim poczekałam się swojej kolejki. W ydaje mi się, że T P b e z obaw y na nierentow ność m oże zainstalow ać jeszcze 3 aparaty z korzyścią dla siebie i m ieszkańców . Liczę na W aszą interw encję w tej spraw ie.
Jadwiga P Szanow na Pani ja k Pani dobrze w ie na terenie naszego m iasta znajdują się dw a aparaty telefoniczne służące do użytku publicznego. Czy to dużo czy m ało? Z Pani listu jednoznaczne w ynika, że to drugie. Jedyną interw encją z naszej strony m oże być
w ydrukow anie Pani listu, co też czynim y.
Łączymy serdeczne pozdrowienia Redakcja.
Zw racam się z uprzejm ą prośbą o um ieszczenie w następnych num erach “Echa D obrodzienia” m ojego o p racow ania na tem at: “Co w iem o B arszczow icach?”
D la uzupełnienia pełnej historii okresu okupacji skraw ka Ziem i leżącej na w schód od Lw ow a (B arszczow ice i je g o okolice) opisane przeze m nie w ydarzenia w załączonym opracow aniu przyczynią się do zapoznania się z cieipieniam i m ieszkających tam Polaków w latach 1939-1945 i staw ianego oporu w im ię “P O LSK IEJ RA C JI STA N U ” w obec UPA i banderow ców S tefana Bandery.
Gindci Jan, były nauczyciel Baraszowic w latach 1939-1944.
Szanow ny Panie bardzo dziękujem y za przesłane nam opracow anie. Poniew aż dotyczy ono dużej grupy osób, która obecnie i od w ielu ju ż lat m ieszka na terenie naszego m iasta i gm iny z przyjem nością b ędziem y je drukow ać. Pierw szy odcinek ju ż w tym num erze.
Łączymy wyrazy szacunku Redakcja.
B arszczow ic, by m alow ać obrazy o tem atyce barszczow ieckiego środowiska.
W G alerii O brazów L w ow a znajduje się obraz A rtura G rottgera “C hłopiec z B arszczow ic” . A rtu r G rottger (1837- 1867) był w ybitnym m alarzem i grafikiem . Jest autorem licznych ilus
tracji, obrazów olejnych i portretów.
W łaścicielem dużego m ajątku rolnego w centrum wsi był d r A rtur Kincy. Podczas okupacji niem ieckiej kierow ał 2-m a m ajątkam i P ikułow icach i B arszczow i
cach. S ym patyzow ał z Polakam i tak przed w ojną ja k i podczas okupacji niem ieckiej.
Był ew angelikiem , żona Polką, syn ułanem W ojska Polskiego. D roga (gościniec) w dzielnicy H oldów ka do przysiółka C hałupki 3,5 km ) była ob
sadzona ow ocow ym i drzewam i.
Po południow ej stronie wsi o niższym położeniu rozciągały się gm inne past
w iska oraz urodzajne łąki, z których w ciągu roku zbierano 2 razy dobrego siana.
600 m na południe od toru kolejow ego płynęła brudna rzeka, która w pływ ała ze L w ow a i koło m iasteczka Busk, jako w olna od stałych zanieczyszczeń w padała do Bugu.
P ełtew na terenie m iasta była nie
w ielkim potokiem , zasilanym licznym i tryskającym i u podnórza w zgórz źródłam i, dziś praktycznie niew idocz
nym i, gdyż płynie zasklepionym na początku X X w ieku korytem . Późną jesienią, przy użyciu urządzeń m elioracyj
nych naw adniano łąki w części południo
wo - w schodniej wsi. Tuż przed w ojną na naw adnianych łąkach (Zablocie) odkryto pokłady torfu. Po stronie południow ej wsi znajdow ały się takie m iejscow ości: Biłka K rólew ska, B iłka Szlachecka, Zuchorzy- cę H erm anów, M ikłaszów, Czyszki, Czar- nuszow ice, a dalej K urowice, Gliniany, H anczów , W inniki. Przez Bilkę K rólew ską (4 km od B arszczow ic) ze Lw ow a, a ściślej z Łyczakow a na wschód prow adzi “trakt gliniański” , łączący Lw ów z m iasteczkiem Gliniany. Tu miał m iejsce w r. 1411 zjazd W ładysław a Jagiełły z w ielkim księciem W itoldem . N a południe od G linian leżała polska wieś Hanczów. Podobno tędy, przez H anczów
Ciąg dalszy na s. 10
^ C iąg dalszy ze s. 9
prow adziła w r. 1241 droga B atucham a po bitw ie pod L egnicą, a potem w w ieku X VI i X VII H anczów znalazł się na zbiegu trzech szlaków tatarskich prow adzących na Lwów. H anczow był dw ukrotnie na
padany przez UPA. W drugim napadzie, który odbył się 9.IV.1944r. spłonęły w szystkie zabudow ania w iejskie, a doby
tek m ieszkańców , jeśli nie spłonął, to został zrabowany. Ludzie nie m ają gdzie mieszkać. Z apadła decyzja ew akuacji lud
ności H anaczow a do Biłek. Ew akuacja H anaczow a była najw iększą akcją ew akuacyjną, ale nie pierw szą, ani ostatnią.
N a wiosnę 1944 r. zaszła konieczność ew akuacji Polaków do B iłek z szeregu pobliskich wsi. Tak w ięc przed nadej
ściem frontu zostali przesiedleni do Biłki Króleskiej i Szlacheckiej Polacy z Dziedziłow a, C eperow a, Podlisek, Kuki- zowa, H ryniow a, M ikłaszow a, Zuchor- zyc, H erm anow a, C zarnuszow ic, Podpo- rzec. Policja ukraińska w raz z urzędni
kam i gm iny p rzeniosła się do M ikła
szowa.
R eprezentam i m oralnej w ładzy p o zostali proboszczow ie:
w Biłce K rólew skiej - Ks. Stanisław Żukow ski (przekazał mi do przeczytania tajną gazetkę “G rody C zerw ieńskie”).
W Biłce Szlacheckiej - Ks. W incenty Urban (były proboszcz G rodźca, późnie
jszy biskup W rocław ia, autor 139 stroni
cowej broszury p.t. D roga K rzyżow a A r
chidiecezji Lw ow skiej w latach II wojny św iatow ej 1939-1945)
Pod w pływ em w ydarzeń w H anaczow ie, pochodzący z C zarnuszow ic Jó z ef Woro- biec znany pod pseudonim em literackim Jana Brzozy, napisał pow ieść pt.
“Z iem ia”
Jest tam przedstaw iony obraz ew akuacji, której pierw ow zorem była ew akuacja H a
naczow a.(pisarz w latach 50-tych spotkał się z m ieszkańcam i naszego m iasta 2 razy)
O to w yjątek z książki:
“Przez W itw ice szedł, a raczej w lókł się zbitą grom adą straszny pochód.
M ężczyźni, kobiety, dzieci, je d n a krow a i kilka psów. Szli w m ilczeniu, obdarci, brudni, pokrw aw ieni. K row a ryczała, ludzie tylko jęczeli. N iektórzy szli w spar
ci na ram ionach tow arzyszy, niektórych niesiono na plecach, dzieci na rękach.
Twarze, ręce, nogi okryw ały krw aw e
szmaty, w ielu było na pół ubranych, jeden m ężczyzna szedł w bieliźnie. N ieśli ja k ieś zaw iniątka lub przedm ioty na prędce por
w ane. Z tw arzy poznaw ało się, że są śm iertelnie znużeni. Gdy tylko dotarli do pagórka, pod figurą M atki Boskiej rozłożyli się na trawie. Pousiadali lub poukładali się blisko siebie. Po chw ili je d nak rozbili się na w iększe lub m niejsze grupki, otoczone w itw iczanam i. R ozgw a- rzyli się, rozpłakali. O pow iadaniom nie było końca. Tak...napadli w nocy...zaczęli podpalać chałupy....w yciągali ludzi i m or
dow ali.:..siekieram i, nożam i, orczy
kam i.... O toczyli w ieś i nie m ożna było uciec.
W lutym 1944 r. działania UPA, ban- derw ców z pom ocą żołnierzy SS G alizien (O rganizatorem banderow ców był Stefan Bandera, syn popa ukraińskiego z woj.
Stanisławskiego. Z ostał zam ordow any w M onachium -B aw aria - przez B ogdana Staszyńskiego pochodzącego z B arszcz- owic. Było to w roku 1959. Z am achow iec w roku 1939 (1940,1941)1942 - uczęszczał do szkoły ukraińskiej w B arszczow icach. U czyłem go m ate
matyki, był uczniem dobrym , nie spraw iał żadnych kłopotów w ychow aw czych.
Posiadał rów nież krew nych Polaków ) zaczęły przenosić się w pobliże Lw owa.
28 lutego nastąpił napad na C hałupki, przysiółek B arszczow ic od strony N ow ego Jaryczow a, P odlisek i Polonie.
W w yniku napadu zginęło 20 osób, star
ców m ężczyzn, kobiet. N apastnicy spalili polskie dom ow stw a, z 32 gospodarstw ocalały tylko trzy. W śród zam ordow anych P olaków był rów nież U krainiec A ntoni M urm yło, który m iał krew nych Polaków. Z am ordow ano go dlatego, że odm ów ił pójścia do sw ojego szw agra Po
laka, żeby go w yw ołać z dom u. C hciano go ująć żywego.
Zginęli wówczas:
Bąk Jan Bratkow ski Jan C isiński Józef C isiński M ichał C isiński W acław G linkow ski M ichał Kulczycki Józef M iler M ichalina
M udrak M ichał (oblany benzyną, rzu cony do ognia, obrońca L w ow a 1918 r.)
M urm yło A ntoni
O blicki Jan (śm iertelny strzał otrzym ał w głow ę.Jego zwłoki w idziałem w następ
nym dniu. Leżały w przedpokoju. Każdą niedzielę śpiew ał godzinki w kościele Ks.
Sow ińskiego) O blicki M ichał
O blicki W ojciech (ojciec p. A ndrzeja O blickiego z L igoty Dobr.)
R om aszew ski M ichał
S tadnik Stefan
S tadnik M ichalina (spalona w stodole, pozostały po niej tylko podków ki z bu
tów)
S zatow ski M ichał (zam ordow any na łące przy koszeniu traw y)
Suszalak M ichał
T rzaskalik M ieczysław (uciekinier z Z a
olzia, 18-letni m łodzieniec, zam ordow a
ny w lesie, ow inięty kolczastym drutem , w ydłubane oczy)
Z ajączkow ski Jan.
W szystkich pom ordow anych pogrzebał na m iejscow ym cm entarzu Ks. K anonik Sow iński.
O d listopada 1918 roku m iejscow ości podlw ow skie były przez w iele miesięcy, aż do roku 1920 okresem w alk polsko - ukraińskich. 23 listopada 1918 r. nacjon
aliści ukraińscy w darli się do Biłki S zla
checkiej, zam ordow ali wielu ich m iesz
kańców , o raz spalili niem al całą południo
w ą jej część. W m iesiąc potem w K urow i
cach, rozstrzelali proboszcza z tej wsi K' A dam a H entschla.
D w a lata później, w sierpniu 1918 r. na przedpolach L w ow a dotarła arm ia konna B udionnego. 15 sierpnia, gdy pod W ar
szaw ą toczyła się rozstrzygająca bitw a, to arm ia sow iecka atakow ała pozycje p o l
skie pod Z uchorzycam i i Leszkam i K rólew skim i na w schód od Biłek. W dwa dni potem , po odparciu ataków arm ia kon
na p ró b o w a ła p rze b ić się pod Z A D W Ó - R Z E M bronionym bohatersko przez ochotniczy batalion m ajora B olesław a Z ajączkow skiego. S toczoną bitw ę histo
rycy polscy nazw ali PO L S K IE TER- N O PIL E.
P olacy usypali w ysoki kurgan, kryjący zw łoki 318 żołnierzy oddziału ochotni
czego, składającego się głów nie z gim n azjalistów i studentów , którzy stoczyli tu
17 sierp n ia 1920 r. niezw ykle zacii^ h w ielogodzinne boje z idącą na Lw ów kon
nicą B udionnego.
W r. 1927 w zniesiono na m ogile pom nik z d atą 17.V III.1920. a w 1928 r.
pośw ięcona na nim spiżow ą tablicę ufun
dow aną przez ojca jed n eg o ze spoczy
w ających tu żołnierzy z napisem : “O r
lętom poległym w dniu 17.VIII.1920r. w w alkach o całość Z iem K resow ych” - T ablica podczas Il-giej w ojny św iatow ej została zniszczona.
W dniu Z ielonych Św iąt, d la uczczenia b ohaterstw a żołnierza polskiego w tej b it
w ie, odbyw ały się tak zw ane “M arsze Z adw orzańskie” i uroczystości patrioty
czno-religijne z udziałem w ojska i m asow ych w ycieczek harcerskich, strzeleckich i innych ze L w ow a i innych m iejscow ości. Sow ieci po pow tórnym za
ję c iu B arszczow ic w kościele Ks. ka
nonika urządzili m uzeum B udionnego. W
bliskości kościoła zb udow ali zajazd z kaw iarnią dla zw iedzających to m uzeum .
L udność B arszczow ic i okolicznych m iejscow ości żyła przew ażnie z rolnic
twa.
W iększość ludności stanow ili m ałorolni chłopi. P ew na liczba m ieszkańców nie tylko B arszczow ic, ale też sąsiednich wsi szukała zatrudnienia we Lw ow ie. L ud
ność B arszczow ic odznaczała się w ielką pracow itością, oszczędnością, patrio
tyzm em narodow ym i religijnością.
R olnicy B arszczow ic i sąsiednich wsi (Z uchorzyce, B iłka K rólew ska, B iłka Szlachecka, P ikułow ice, P rusy) w w ysokim stopniu rozw ijali hodow le bydła m lecznego. M leko i je g o przetw ory (śm ie
tana, ser, m asło) rannym pociągiem (godz. 5-ta) w yw ożono do L w ow a do stałych odbiorców . D ługość B arszczow ic dochodziła do 5 km. W szystkich dom ów było około 450. K ażda część wsi p osiadała sw oją nazw ę (H ołodów ka, twy Św iat, Inżynierów ka, Podgaj, FLucistrow, Z ałęk M ały, Z ałęk Duży, Zagum ienki, C zw oraki, P rzenada, Chałupki, R ohale, O lszyna).
Z arządzeniem w ład z państw ow ych, dachy dom ów m usiały być kryte blachą lub dachów ką. N ie było dom ów kurnych
(bez kom ina, dym w ychodził szparam i strzechy). Ile było P olaków w B arszczo- w icach?
60% ludności w yznania rzym sko-ka
tolickiego (Polacy)
39,4% ludności w yznania grecko-ka- tolickiego (R usini i U kraińcy)
0,6% ludności w yznania m ojżeszow ego (Żydzi)
Z w ioski P ikułow ice pochodził generał M ieczysław D ębicki, który przed rokiem
1989 byl prezydentem Warszawy.
M ieszkańcy B arszczow ic angażow ali się m asow o w pracach społecznych na rzecz środow iska. D latego aktyw ne były organizacje społeczne o charakterze p a
triotycznym , religijnym i ludow ym . P ow szechnym zainteresow aniem cieszył się Z w iązek Strzelecki (instruktorem szko
lenia w ojskow ego m łodzieży B arszczo
wic i Pikułow ic byl Pan Józef Pszon, były m ieszkaniec z ulicy O polskiej oraz Józef K ucharski z O siedla Sikorskiego. Prężne były organizacje katolickie:
Z w iązek K atolickiej M łodzieży M ęskiej Z w iązek K atolickiej M łodzieży Ż eń
skiej
O piekunem Zw iązku był Ks. kanonik Sowiński.
Z dużym i osiągnięciam i pracowało T ow arzystw o C hórów Ludow ych, Towar
zystw o Szkoły Ludow ej TSL, Straż Pożarna, K asa Stefczyka, Kółko Rol- niczeoraz K lub Sportow y ze sekcją piłki nożnej i siatków ki.
M łodzież studencka upraw iała jazdy na n a rta c h i ły ż w a c h , ro z g ry w a n o też to w a rz y sk ie m ecze hokejowe.
Przy stacji kolejow ej rozciągał się staw długości około 300 m etrów. C entralnym m iejscem społecznej działalności w y
m ienionych w yżej organizacji był Polski Dom w ybudow any w centrum wsi po I- szej w o jn ie św iatow ej z cegły w yp ro d u kow anej w m iejscow ej polow ej cegielni.
W budynku tym znajdow ała się sala w idow iskow a ze sceną i garderobą, św ietlica, kasa S tefczyka oraz pom iesz
czenie na sklep Kółka R olniczego. 400 m etrów od Polskiego D om u kilka lat przed w ojną w ybudow ano budynek Straży Pożarnej oraz boisko do piłki nożnej. B oisko do siatkówki i tenisa ziem nego m ieściło się koło Polskiego Domu.
Opracował: Jan Ginda - długoletni nauczyciel w Dobrodzieniu (c .d w następnym numerze)
Młodzi pacyfiści i wegetarianie
Jesteśm y grupą m łodych ludzi, którzy nie chcą być obojętni w obec otaczającej nas zew sząd agresji, niespraw iedliw ości i obojętności. C hcem y krzyczeć o tym, o czym m ówi się szeptem lub nie mówi wcale. C hcem y pokazać, że m ożliw e jest życie w zgodzie z sobą i że niepraw dą je st stw ierdzenie, że trzeba być bezw zględ
ni i cynicznym , bo takie je st życie.
Tak ja k w szyscy dążym y do szczęścia, ale nie chcem y, by było ono okupione czyjąś krzyw dą. D latego potępiam y prze
moc w każdej postaci. Jesteśm y tolerancy
jn i wobec wszystkiego, co odbiega od ogól
nie przyjętych schematów m yślenia i postępowania, jeśli tylko nie opiera się to na czyim ś nieszczęściu i stajemy w obronie tych. którzy sami obronić się nie potrafią.
Jesteśm y w egeterianam i i pacyfistam i.
Swoje poglądy głosim y po prostu żyjąc w zgodzie z nimi i m ów iąc o nich.
To nie my piszem y na m urach m iasta
"M ięso je st be, m ięso je st fuj” i nie my spluw am y z pogardą na w idok kanapki z szynką.
Szanujemy cudze postawy i wybory.
W tym m iejscu chcem y pisać o praw ach, o których nie pow inno się m ilczeć. O cier
pieniu i zabijaniu zw ierząt, o nietoleran
cji, bezm yślnej (lub co gorsza św iado
mej!) degradacji środow iska, o ekologii
dużej i m ałej, o zdrow ej żyw ności i je szc ze o paru innych spraw ach.
N ikogo nie chcem y obrażać. M am y tylko nadzieję, że choć kilka osób uda nam się skłonić do zastanow ienia się nad problem am i, które zam ierzam y poruszać.
D ziękujem y Redakcji “E cha Dobrodzie
nia i okolic” nie tylko za udostępnienie nam miejsca, ale również za zaufanie i szansę zm ienienia czegoś w naszym mieście.
Zw ierzęta i my
Zwierzęta zjadane przez ludzi, używane w celach naukowych, zabijane podczas polo
wań i w ykorzystywane na wiele innych sposobów - m ają prawo do własnego życia, które nie może być uzależnione od ich przy
datności dla nas. Zwierzęta nie tylko istnieją na świecie, są także tego istnienia świadome i co się z ich życiem dzieje nie je st dla nich bez znaczenia.
Z w ierzęta w takim sam ym stopniu ja k ludzie m ają praw o do życia i szacunku.
W iele zw ierząt podobnie ja k ludzie ma p sychologiczną św iadom ość swojej sy
tuacji. Podobnie ja k człow iek odczuw ają ból, zim no, strach i podobnie ja k człow iek um ierają.
Jest złem traktowanie słabszych istot ludzkich, szczególnie tych o mniejszej in
teligencji, ja k o “ narzędzi” , “tow arów ” lub
“ m odeli” . Tak więc nie m oże być
słusznym traktow anie innych stworzeń (zw ierząt) tak ja k gdyby były “ narzędzia
m i” czy “tow aram i” , skoro ich psycholo
gia je s t przynajm niej tak bogata, ja k psy
chologia tych słabszych istot ludzkich.
T ym czasem zjadam y ciała martwych zw ierząt, zabijanych w okrutny sposób nie licząc się z ich cierpieniem i ogrom nym strachem , ubieram y się w ich futra i skóry, z których są obdzierane aby zaspokoić naszą próżność.
Z w ierzęta żyją, m ają praw o do tego życia i szacunku. Jedząc m ięso lub też ubierając się w ich futra i skóry jesteś w inny śm ierci istot czujących.
D om agasz się jedynie zaspokojenia sw oich egoistycznych potrzeb nie licząc się z cierpieniem innych.
N ie w ystarczy je d y n ie ograniczyć spożyw anie m ięsa, zaprzestać ubierania się w futra, trzeba zm ienić swój system wartości w obec innych istot żyjących.
W następnym num erze “E cha...” zapre
zentujem y artykuł pt. “W egetarianie w św iecie w spółczesnym ”
DOBRODZIENIA
I okolic