• Nie Znaleziono Wyników

Echo Dobrodzienia i Okolic : pismo samorządu i mieszkańców miasta i gminy Dobrodzień 1996, nr 17.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Echo Dobrodzienia i Okolic : pismo samorządu i mieszkańców miasta i gminy Dobrodzień 1996, nr 17."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

a tJ fs m o tp o js iz D -fotn

DOBRODZIENIA

i okolic

___________________________ s i S f f a s g a g a a a « a w a i

PISM O SAM O RZĄD U I M IESZKAŃ CÓ W M IASTA I GMINY DOBRODZIEŃ $

W NUMERZE M .IN .:

^ Budżet miasta i gminy na rok 1996

^ Josef Dornhof i jego książka

^ Co wiem o Barszczowicach

IV Dobrodzieńskie Święto Poezji

m ieszczącej przecież 400 osób, gdy uprzednio je g o lokum to sala kam eralna.

Czy to źle czy dobrze, trudno mi stw ierdzić. Jedno je st pewne, i co w inien jestem sam em u sobie, że tegoroczna im preza straciła charakter stricte poetycki.

Z pewnos'cią jej duch przew odni bliski był tem u co określa się m ianem - kultury m asow ej - i o co, podejrzew am , tu chodziło, lecz w iększa sala charakterystyczna dla w yczynów typow o es­

tradow ych m oże przecież rów nież dobrze zafunkcjonow ać, gdy przedm iotem działań staje się faktycznie poezja. To tylko kw estia pom ysłu i rzetelnej, um iejętnej je g o realizacji.

Nie oznacza to, że było nudno. C o to to nie. W ysłuchaniu kilkunastu piosenek, czasem do słów w ybitnych polskich poetów naszego w ieku, m ogło spraw ić uchu radość. Jednak w tym gdzieś zatracił się klim at - poezji. N ie dało się odczuć je g o unikalnego spojrzenia, a takie przecież je st charakterystyczne dla każdego rodzaju ze sztuk. Inaczej unaocznia się ono, gdy mam y do czynienia z rzeźbą, inaczej z m alarstw em olejnym , grafiką (choć przecież w szystko to - plastyka), dalej - z teatrem , film em , jeszcze inaczej kształtuje się ono w przypadku estrady, w tym kultury m asow ej, inaczej w literaturze, i w tym - poezji.

Pisał kiedyś Norw id:

“W każdej z sztuk niechże w szystkie lśnią - prócz onej Przez którą utw ór będzie w yrażony"

Ciąg dalszy na s. 2 W tym roku im preza p rzy ję ła nieco inny kształt niż trzy

poprzednie. G łó w n ą oś stanow iły piosenki (czasem w zaskakująco dobrej interpretacji i z rzetelnym w ykonaniem ).

W cześniej były. nią w iersze. M ożna by rzec, iż to św ięto piosenki o charakterze poetyckim . Ś w ięto m iało m iejsce w sali kinowej

(2)

^ C iąg dalszy ze s. 1

(C. K. N orw id “W ita - Stosa pam ięci estetycznych zarysów siedem ” , w: P ism a wszystkie, oprać. J. W. G om ulicki, t 3, W arszawa 1971)

To dzięki niem u da się postrzec te różnice. A m oże ktos' kiedyś postrzegał je już wcześniej. To nieistotne. W ażny je st fakt, którem u trudno zaprzeczyć.

Po tych nieco eseistycznie brzm iących słowach pow róćm y na salę kinow ą M GOK i zobaczm y co 22 m arca br. w czasie “IV D obrodzieńskiego Św ięta Poezji” się działo.

K oncert był podzielony na trzy części.

Pierw sza to “P oza konkursem ” , druga “W konkursie”, natom iast trzecią stanow ił koncert Janusza “Y aniny” Iw ańskiego.

“Poza konkursem ” stanow ią trzy odsłony. W pierw szej A driana M iozga, A gnieszka Raj i S ylw ia W erner dość sprawnie interpretując postać, doskonale znanej m iłośnikom bluesa M artyny Jakubow icz, w prow adzają w nastrój wieczoru. Z kolei druga to repertuar grupy

"L om bard” : “Przeżyj to sam ” . Piosenkę śpiew ały W ioletta K azior i M agdalena Lis. O ne też interpretow ały “M agię w spom nień” z m uzyką A rkadiusza S u­

chary.

Z W ojciechem B ellonem zaprzyjaźniły się na czas om aw ianego koncertu, A nna G órska i M onika K labis. “C hodzą ulicam i ludzie "to w całości piosenka tego autor­

stwa, a ’’P iosenka dla W ojtka B ellona" ze słowam i A leksandra K iełb - Szuw ały i m uzyką K rzysztofa M yszkow skiego to drugi utw ór tego duetu interpretacji.

D rugą odsłoną koncertu je s t “W k onkur­

sie” . C zterech w ykonaw ców i osiem in­

teresujących propozycji, ja k w ynikało z reakcji kilkudziesięcioosobow ej p u b ­ liczności, było przedm iotem sporu (czy m oże jednogłośnej decyzji) Jury elim i­

nacji X LI O gólnopolskiego K onkursu R ecytatorskiego.

Jako pierw szy w tej części w ystąpił Pa- trycjusz M iozga z piosenką Jerzego L iberta “M uzyka p oranna” oraz tekstem

“Jesień” E dw arda S tachury z m uzyką własną. W elektronicznym brzm ieniu in­

strum entu klaw iszow ego ciekaw ie aranżacyjnie zaistniał zw łaszcza drugi z prezentow anych przez P atrycjusza ut­

worów.

A driana M iozga przedstaw iła nam się ja k o m iłośniczka tw órczości pierw szej dam y erotycznej poezji kobiecej początku naszego w ieku, czyli M arii P aw likow -

skiej-Jasnorzew skiej. Z w łasną m uzyką zaprezentow ała nam dw a popularne w iersze “K to chce bym go kochała” oraz

“M iss A m eryka” .

Przyznam , że z pew nym niedow ierza­

niem przyglądałem się poczynaniom następnego z w ykonaw ców . A gnieszkę znam z poprzedniego w ystępu w ram ach

“D obrodzieńskiego Św ięta P oezji” , czyli rok tem u, gdzie po zakw alifikow aniu się do (przypom nijm y) elim inacji w oje­

w ódzkich w C zęstochow ie zdobyła tam w yróżnienie, lecz teraz to było w łaśnie to, a m oże trochę w ięcej. P odobnie ja k w roku ubiegłym w ykonała m odram oparty na tekstach z “ K onopielki” E. R edliń- skiego. A le ja k ? A gnieszka Raj, bo to o niej tu w łaśnie piszę, to duży talent aktor­

ski. Z nakom icie oddane realia i klim at czasu d ziania się akcji pow ieści R edlińskiego. L ecz nie tylko to, bow iem A gnieszka Raj pozw oliła sobie, i to z dużym w yczuciem , na aktorskie usto­

sunkow anie się do zdarzeń przez siebie przedstaw ianych, dzięki czem u ujaw nił się jej m ożna, sądzę, to zaryzykow ać - aktorski profil, lub też inaczej autentycz­

nie tw órcze podejście do prezentow anego tekstu. Był, czasem nieco parodystyczny dystans w połączeniu z faktyczną real­

nością zdarzeń - tak najkrócej m ożna opisać jej znakom ity w ystęp. W ubiegłym roku było w yróżnienie. U w ażam , że w tym roku pow inno być jeszc ze lepiej, o w iele lepiej. L ecz ja k to z konkursam i byw a... Zobaczym y.

“P iosenka słodka” , no no, słodka to ona je st zw łaszcza w w ykonaniu Sylw ii W erner (słowa: W. M łynarski, m uzyka:

W ł. Korcz). To rów nież spory aktorski talent. Tego w ykonania nie m ógłby się w stydzić Przegląd Piosenki A ktorskiej we W rocław iu. D obre w yczucie klim atu tek­

stu, w yraziste trafiające do przekonania gest i ruch. M ożna z pew ną dozą hum oru napisać, całe ciało Sylw ii m iało za zadanie tylko jedno: ja k tu stojąc zniew olić przechadzającego się ulicą m ężczyznę.

W iersz C zesław a M iłosza “W alc” to zupełnie inny - by tak określić - stan ducha. I w nim , z w łasną m uzyką, dobrze odnalazła się om aw iana w ykonaw czyni, co zaśw iadcza o drzem iących w niej różnorakich m ożliw ościach.

Sylw ia W erner, A driana M iozga oraz przedstaw iona w cześniej A gnieszka Raj zakw alifikow ały się do elim inacji w oje­

w ódzkich X LI O gólnopolskiego K on­

kursu Recytatorskiego.

Trzecią odsłonę “IV D obrodzieńskiego Św ięta P oezji” byl praw ie godzinny kon­

cert Janusz “ Yaniny” Iw ańskiego. M uzyk stara się stw orzyć w łasną osobow ość ar­

tystyczną. N a stałe Iw ański w spółpracuje ze Stanisław em Sojką, który ostatnim i

czasy począł oddzielnie poszukiw ać n ow ego klim atu swej tw órczej drogi poprzez m uzyczne interpretacje sonetów W. Szekspira.

K oncert Iw ańskiego składał się z dwóch części. W pierw szej m ieliśm y do cz ynienia z g itarow ą m uzyką instrum en­

talną przy akom paniam encie bębnów, gdzieś w form ie zbliżoną do tw órczości znakom itego austriackiego harfisty An- dreasa V olenw eidera. Szeroko rozbudow ujący się tem at, gdzieś ta v dali niknący - tak m ożna określić Treść tych dw óch długich (a m oże jednego) ut­

w orów . Sam au to r ok reśla ten rodzaj sw ych poszukiw ań ja k o m uzyka totalna.

C zęść d ruga była ju ż bliższa uchu tzw.

przeciętnego odbiorcy. K ilka ciekaw ych aran żacy jn ie piosenek. W śród nich oprócz w łasnych rów nież utwory K lenczona. N a bis piosenka “W ielkie p o dzielenie” Iw ańskiego kończyła kon­

cert.

A le to nie w szystko. W holu M G O K kierm asz książek przypom inał, że je s t to św ięto poezji. W śród sprzedaw anych pozycji przede w szystkim książki tw ór­

ców regionu częstochow skiego i okolic:

“ S uknia rzucona w potok krw i” i “G eo­

m etria św iatła” Janusza O rlikow skiego,

“ K sięg a” R yszarda “ Sidora” Sidor- kiew icza, “S rebrzystopióra albo jy lat telefoniczny" W ład y sław a E. P iekar­

skiego, “N a cześć robaka i nie tylko”

A gaty Polak, “N a przykład m nie nie m a”

i “P ow iedz m i siebie” A rkadiusza Frani, antologia “Proza, proza, proza...” ZLP w K rakow ie, gdzie czytelnik m oże rów nież odnaleźć esej niżej podpisanego, oraz książka gościa program u Janusza “Yani­

ny ” Iw ańskiego i w iele innych. P oza tym czasopism a: kilka ostatnich num erów często ch o w sk ieg o pism a artystycznego

“M ini G aleria” , krakow skiego inform acy­

jn o - artystycznego “M agdalenka lite­

rack a” , w arszaw skiego kulturalno - społeczn eg o “W łasnym G łosem ” . Nie zabrakło rów nież i ostatniego num eru naszego “E cha...”

IV D obrodzieńskie Ś w ięto Poezji prow adziła, nieco kryjąc się za w azon z bukietem róż, z n a n a ju ż ze stronic naszego pism a, E liza L igudzińska.

Janusz Orlikowski

(3)

Jo sef Dornhof ijego książka

Z okazji ubiegłorocznego G uttentagertreffen trafiła do moich rąk książeczka Josefa D ornhofa “ N icht nur heiter geht es w eiter”

z podtytułem : “E rlebnisse einiger Jahrzehnte in d eroberschlesis- chen H eim at und andersw o” czyli w w olnym tłum aczeniu “Nie tylko w esoło idzie się do przodu. Przeżycia kilku dziesiątków lat w górnośląskiej ojczyźnie i gdzie indziej” . A utor urodził się w tych okolicach, szkołę kończył w Paw onkow ie, był stałym uczestnikiem kolejnych G uttentagertreffen w Haan, a tego u nas ju ż nie dożył. Publikujem y obecnie sondażow o kilka opow iadań zaw artych w tej książce, które oddają jej klim at, tak dzisiaj rzadki. Te opow iadania, ja k i cała książka pow stały z autenty­

cznej tęsknoty do utraconej ojczyzny i w tej atm osferze najprost- l(^” ‘ /ę sto zdarzenia, fakty i ludzie z poprzedniej epoki nabierają S/' jególnej wagi, bo pochodzą z tej szczególnej pam ięci serca.

A utor opisuje nie tylko zdarzenia i ludzi, których pam ięta, ale oddaje też swój do nich stosunek pełen ciepła, ale też nie ukry­

wanego rozgoryczenia w obec historii, która pozbaw iła go je g o Heim at. Jakkolw iek czytelnik tych faktów nie ocenia w arto poznać w y znania n o rm alnego m ieszkańca Śląska, który w wyniku w ojny połow ę sw ego życia m usi spędzić poza nim. A utor je st też m istrzem krótkiego, anegdotycznego opisu pełnego hu­

moru. Jako tłum acz obaw iam się czy udało się oddać klim at tych kilku opow iadań, w których pojaw iają się byli dobrodzieniacy, gdyż wiele je st tam hum oru słow nego w yrazistego w języku niem ieckim a m oże nieco słabszego po przetłum aczeniu.

B.G.

Der “ Landesponiew ier”

W gospodzie B ollika nie kręcili sie zbyt w ytw orni gos'cie.

G ospoda, którą prow adził była też tylko tak zw aną knajpą fur­

m anów (K utscherkneipe). P ołożona była niedaleko rynku przy I ;j z prow adzących do niego ulic i w zasadzie była jedynie dodatkow ym przedsięw zięciem obok położonego przy rynku hotelu, który był je d n y m z dw óch jedynie w tym m iasteczku.

Bollik, m łodo ożeniony, nie był zbyt w ym agający i nie tyle starał się szybko w zbogacić ile raczej, ja k przystało na doskonałego restauratora, zadow olić sw ych gości i w ten sposób potw ierdzić okazane mu przez nich zaufanie.

Jak w iadom o w początkach naszego 20 w ieku było bardzo niew iele sam ochodów i na przestrzennym podw órku na tyłach lokalu furm ani czekali na zam ów ienia. O prócz furm anów i w łaścicieli pojazdów konnych zajm ow ano się także innym i pra­

cow nikam i, szczególnie stolarzam i, którzy w stępow ali tam z leżących w pobliżu w arsztatów stolarskich w sw oich ubraniach roboczych.

Jednego późnego p opołudnia było tam 5 rzem ieślników i kiedy jeden z nich w chodząc chciał zapłacić znalazł w kieszeni obok poszukiw anej m onety w ielką pluskw ę. T rzeba pam iętać, że nie było jeszcze w tedy takich środków ja k D D T i częściej niż dzisiaj m ożna było spotkać tych uciążliw ych i cuchnących krwiopijców.

P luskw y pościelow e, ubraniow e, baw ełniane itd zdarzały się często i biada tem u, którego krew szczególnie im zasm akow ała, gdyż od tej zapluskw ionej m ęczarni żadnego w ytchnienia ju ż nie

miał. Pełen przesadnego hum oru ów gość pokazał tę pluskw ę i obiecał tem u kto ją zje bez chleba piw o i kieliszek wódki myśląc sobie, że pew nie znalazł by się ktoś kto z chlebem by ją zjadł.

P om iędzy obecnym i znalazł się jeden tak zw any “L ande­

sponiew ier” (zw any także F echtbruder lub N ierobisch) [w szyst­

kie te określenia m ożna przetłum aczyć ja k o w łóczęga, a w ostat­

nim określeniu znajdujem y znane nam w szystkim słow o ‘niero- b iś’;przyp.tłum .) Tak nazyw ano tam i w tedy tych, którzy dużym tukiem om ijali każdą regularną pracę, przew ażnie byli na w łóczędze i zasadniczo żyli płynnym tlenem . Ten w łaśnie gość zgłosił się na tę propozycję je d n ak pod w arunkiem , że otrzym a jeszcze dodatkow o pół funta krakow skiej (popularny tam gatunek kiełbasy) i dw ie bułki. N ajzam ożniejszy z obecnych zgodził się ochoczo, um ow a została przyklepnięta dłońm i i w szystkie oczy zw róciły się na tego, który chciał wystąpić jako połykacz pluskiew.

B yło to późnym latem. N ieznany landesponiew ier poprosił o przytrzym anie pluskw y jeszc ze przez chw ilę dopóki nie przygo­

tuje sobie tego niezbyt apetycznego posiłku. W tedy wyjął ze swojej kieszeni ukradzionego gdzieś po drodze buraka, wziął sw ego pittw oka (najprostrzego rodzaju scyzoryk) [także:pitlok;

przyp.tłum . [ i odciął z niego dw a plastry. Pom iędzy nimi umieścił pluskw ę i zjadł ten kęs. O becni poczuli się w ykiw ani, ale nie wzięli tego za złe. C hociaż burak spełnił rolę chleba to jednak uznano to w yjście z a w ażne, gdyż m ieli o ni.sw oją uciechę i o je d n o dośw iadczenie stali się bogatsi. Połykacz pluskiew otrzy­

mał w ięc sw oją obiecaną kolację.

Nocny powrót do domu.

N a długo przed sw ą śm iercią w 1938 roku dr B artek (jak nazyw ano pow szechnie znanego w m ieście lekarza B artetzko), któregoś późnego w ieczoru w racał z kuracji w knajpie “Goldene T raube” do sw ego niedaleko położonego m ieszkania przy Kirch- strasse [ul. K ościelna a obecnie ks. J. G ładysza; przyp. tłum.].

Znajdow ał się je d n ak w stanie, w którym ju ż nie zaw sze łatwo je st odnaleźć w łaściw e drzw i a na dodatek nagle zgasło ośw ietlenie uliczne co jeszcze bardziej utrudniło mu jego przed­

sięw zięcie.

W tych ciem nościach m ijał go rozlew nik piw a Czyllik m iesz­

kający w sąsiedztw ie, który rów nież w racał do dom u jednak m iarow ym i rów nym krokiem . L eciw y ju ż pijaczyna, który nie­

mal każdem u m ów ił na ty i rów nież był znany ja k o kpiarz zapytał w ciem ności: “Hallo, m ożesz mi pow iedzieć, gdzie m ieszka dr B artek?”

N a to odpow iedział C zyllik: “ Panie doktorze, nie nabierze m nie pan, poznałem pana po głosie. To przecież pan we własnej osobie.”

N a to odburknął zdenerw ow any dr Bartek: “C hłopie nie pytałem się ciebie ja k się nazyw am , tylko gdzie m ieszkam !”

N atychm iast C zyl­

lik zorientow ał się w sytuacji i zw rócił się uspokajająco:

(4)

“Przepraszam ale niew łaściw ie pana zrozum iałem , panie dok­

torze. C hodźm y zaprow adzę pana do drzw i.” W spólnie bez problem ów doszli do w łaściw ych drzw i i nadal żyli w dobrym sąsiedztwie.

W domu jest się odważniejszym.

Na początku 1904 roku D r W olter z dalekiego zachodu został przeniesiony do L ublińca, pow iatu leżącego niedaleko rosyjsko- polskiej granicy, ja k o królew sko-pruski pow iatow y inspektor szkolny (tak nazyw ała się w tedy ta funkcja). Kto spodziew ał się przed sobą m iłego R heinlandczyka, który na francuską m odłę miałby pom iędzy podbródkiem a dolną w argą kępkę włosów jako brodę, m yliłby się bardzo. N ikt nie m ógłby być bardziej pruskim na tym urzędzie niż on i szczególnie m łodzi nauczyciele, którzy jeszcze nie m ieli za sobą egzam inu nauczycielskigo II stopnia dosłow nie trzęśli się ze strachu przd nim. R zadko używał tych i tak niew ielu w tedy publicznych środków transportu, aby nie uprzedzać nauczycieli. Także zim ą brodził w w ysokim śniegu i w ysokich butach, gdyż najchętniej przychodził wtedy, gdy się go najm niej spodziew ano.

K tóregoś p rzedpołudnia dr W olter znalazł się w szkole w K ośm idrach [org. K oschm ieder], gdzie nauczycielem był w tedy Schnura, późniejszy teść sw ego następcy B irkhovena, a w łaśnie odbyw ała się lekcja geografii. N atychm iast przyw ołał ucznia Karla B oehm a (słow iańsko brzm iących nazw isk nie potrafi w y­

pow iedzieć) i kazał m u na m apie Europy w skazać Portugalię.

Uczeń nie potrafił, gdyż dopiero niedaw no znalazł się w tej klasie,i wraz z nauczycielem otrzym ał ostrą naganę.

Po tej lekcji inspektor szkolny dotarł do nieodległego gospo­

darstw a Boehm a, w którym zam ów ił w Solarnii [org. Sollarnie], ale nie znał drogi. C hłopiec, który w szkole otrzym ał naganę, a m ieszkał w tym gospodarstw ie m iał najkrótszą drogą zaprow adzić tam w ielce w ażnego Pana. Karl zrobił to oczy­

wiście, ale w drodze dąsał się m ów iąc: “ Każde dziecko w Kośm idrach wie, którędy idzie się do Solarni, ale pan inspektor wie tylko gdzie je st P ortugalia, ale gdzie je st S olarnia to nie!” .

60-tych, pew ien dobrodzieński stary Polak, którego nazw iska nie w ym ienię, naprow adził pew nego niem ieckigo dziennikarza na niepraw dziw e tw ierdzenie ja k o b y to piękne m iasteczko dopiero w czasach H itlera zostało przechrzczone z D obrodzienia na Gut- tentag a przecież w rzeczy w istości ju ż od kilku w ieków nazyw ało się G uttentag.

Z j. niem ieckiego przetłumaczył: Bernard Gaida Janusz O rlikow ski

Złośliwość przypadku

Twoja złość je s t d osy” zabawna być m oże trochę przypom ina ból ale ty włosy rozrzucasz na wietrze i wszystko się uspokaja

nie chcesz dotyku

przypadek zrządził że cię dotknąłem ach te moje ręce

niesforne takie

Lecz dzień się kołysze ja k wczoraj

gdy wzrok zapom niał co odległość i zamiary więc czy granice pań stw a trzeba strzec to ważna pow inn ość

Nieporozumienie

W 1934 roku pew nego kolejarza przeniesiono do K reuzburg O/S [Kluczbork, G órny Śląsk; przyp.tłum .] z bardzo daleka a m iędzy innym i sprzedaw ał on także bilety. Był on członkiem partii i w szystkie z góry nadchodzące rozporządzenia starał się najstaranniej w ykonyw ać. K rótko przed tym zostało przez M ini­

sterstw o Spraw W ew nętrznych zarządzone, aby w celu szybszego uśw iadom ienia zm iany rządu, ja k o pozdrow ienia używ ać zw rotu “Heil H itler” . K tóregoś dnia pew ien pasażer podszedł do kasy i pow iedział krótko i w ęzłow ato: “G uttentag” . [niem. nazw a D obrodzienia a jednocześnie w yrażenie “dzień dobry” chociaż w innej pisow ni; przyp.tłum .] N ow y kasjer niczym obrażony zw rócił się do pasażera z uw agą, że od jakiegoś czasu, zw łaszcza w m iejscach urzędow ych zam iast w yrażenia

"G uten Tag” [dzień dobry; przyp.tłum .] należy używ ać “Heil H itler” . O burzony p asażer odpow iedział, że żąda biletu do G ut­

tentag i spodziew ał się go otrzym ać, gdyż w edług je g o w iedzy m iasto pow iatow e G uttentag nie zostało na “Heil H itler” prze­

chrzczone i nazyw a się ja k poprzednio.

W tym m om encie now y kasjer zorientow ał się wreszcie, iż się ośm ieszył i odnalazł bilet do Guttentag.. Później jeszcze w ielok­

rotnie żartow ano, że p rzecież nie m oże ju ż być m iasta G uttentag, gdyż m usi się ju ż nazyw ać “Heil H itler” . Tak, a później w latach

okrutna cisza która mnie otacza

skoro lubię ciepło

(5)

FIRMA HANDLOWA

!

»WZOREK« 42-780 Ligota Dobrodzieńska ul. Wojska Polskiego 24

tcl. (0-34) 575-238 NIP 575-000-49-44

P O L E C A :

- w y ro b y hutn icze - kształtow niki

- blachy c z a rn e i o c y n k o w a n e - rury czarn e i o c y n k o w a n e - pręty, druty

^ inne

C E N Y K O N K U R E N C Y J N E

ZAPRASZAMY

M A T E R IA Ł Y B U D O W L A N E :

- c em en t - w a p n o - p ap a - lepik - styropian - su p re m a - pustaki - bloczki - płyty V P S

- o g ro d z e n ia b e to n o w e - rury b e to n o w e

- kręgi b e to n o w e

- inne w y ro b y b e to n o w e

Uwaga

d zie ci, m ło d zież, rodzice i nauczyciele!

Nasz konkurs na przyszłego dziennikarza, pisarza, publi­

cystę trw a. Dziś prezentu­

jemy wypowiedź p .t. “ Czym jest sztuka!” Brygidy Kłód- czyńskiej w Liceum O gólno­

kształcącego w Dobrodzie­

niu.

Czekamy na następne propozycje.

“C zym j e s t s z tu k a !

99

S ztuka jest tym gdzie zachodzą ścisłe pow iązania m iędzy nią a św iatem czło­

w ieka. ho trudno sobie w yobrazić czło­

w ieka bez sztuki lub odw rotnie.

Od najdawniejszych czasów sztuka zako­

rzeniona była we w zajem nych stosunkach człow ieka a jego środow iskiem . Stosunki te m ogą mieć dw ojaki charakter. Z jednej strony sztuka ja k o proces twórczy, artysta bow iem w yraża treść życia i społeczną działalność swej epoki. Z drugiej strony ja k o w ytw ór którego losy układają się autonom icznie w yznaczone przez, praw a historii, w artości i idei.

Sztuka wprost m obilizuje do działania uw ydatniając wartości takie jak: odw aga, pośw ięcenie i.t.d. Jest ona w yrazem pewnej koncepcji życia. To z pew nością rodzaj "życia chw ilą" identyfikującego potrzeby ekspresji i w spólnych potrzeb sam orealizacji dzięki rów noczesnem u w spółtw orzeniu wartości i w spółprze- żywaniu.

"P raw dziw a sztuka je st zaw sze współ- czesna”(D ostojew ski), pogląd ten suge­

ruje, iż w artości sztuki nie przem ijają w czasie jak przem ijają nawet fakty nauko­

we i techniczne, tj. podlegają doskona­

leniu. S ztuka praw dziw a jest na swój sposób w ieczna tzn. podejm uje niezm ien­

nie problem y ludzkiego losu, budzi w zruszenie, zadum ę, niepokój, zapew nia ciągłość i tożsam ość kultury, ja k o naj­

w yższego człow ieczeństw a.

Świat i człow iek podlegają historii, a w ięc przem ijaniu, lecz sztuka nigdy nie przem inie. Z m ieniać się będą jej formy i sposoby jej przedstaw iania.

Brygida Kłódczyńska L.O. w Dobrodzienia

(6)

B u d ż e t m ia s ta i g m in y n a ro k 1 9 9 6

W dniu 18 m arca b.r. o g o d z .l3 -te j XVI S esja R a d y M iejskiej u ch w a liła b u d żet m ia sta i gm in y na rok 1 9 9 6 .

O g ó l n i e b u d ż e t p o s t r o n i e d o c h o d ó w w y n o s i

5

.

709.646

z ł, a p o s t r o n i e w y d a t k ó w

9

.

358.543

z ł P l a n o w a n y d e f i c y t z o s t a n i e p o k r y t y n a d w y ż k ą b u d ż e t o w ą w k w o c i e

598.897

z ł - s p ł a t ą p o ż y c z k i z t e l e k o m u n i k a c j i

200.000

z ł - o r a z k r e d y t e m b a n k o ­ w y m , k t ó r y m a b y ć z a c i ą g n i ę t y n a b u d o w ę o c z y s z c z a l n i ś c i e k ó w w k w o c i e

2

.

850.000

z ł

S z c z e g ó ł o w y p l a n d o c h o d ó w i w y d a t k ó w p r z e d s t a ­ w i a s i ę p o n i ż e j :

Dochody

I. D ochody własne Podatek rolny 204.000 - od osób praw nych 56.000 - od osób fizycznych 148.000 Podatek Leśny 800

Podatek od nieruchom ości 1.016.000 - od osób praw nych 560.000

- od osób fizycznych 456.000

Podatek od środków transportow ych 268.000

Podatek opłacany w form ie karty podatkow ej do działalności gospodarczej osób fizycznych 201.086

O płata skarbow a 118.000

C zynsze, dzierżaw y i użytkow anie 15.000 Podatki i opłaty lokalne 27.500

- podatek od psa 1.000 - opłata targow a 21.200 - oplata adm inistracyjna 5.300

Odsetki od nieterm inow ych w płat podatkow ych 22.000 Inne dochody 227.492

- dotacje na dodatki m ieszkaniow e 6.758 - za usługi opiekuńcze 2.200

- podatek od spadków i darow izn 25.000

- wpłaty społecznych kom itetów na budow ę w odociągu 57.000 - odsetki od środków na rachunkach bankow ych 130.000 - opłaty za tereny łow ieckie 3.000

- opłaty za w ystaw ienie św iadectw za pochodź, zw ierząt 3.534 Sprzedaż m ienia 40.000

D ochody w łasne ogółem

II. U dział w podatkach stanow iących dochód Budżetu P aństw a 1.336.575

- 5% we w pływ ach z podatku doch. od osób praw nych 26.693 - 15% we w pływ ach z pod. doch. od osób fizycznych 1.309.882 III. Subw encje P aństw ow e 1.932.271

- subw encja ośw iatow a (na szkoły) 1.831.207

- subw encja ogólna (zależna od il. m iesz. w gm inie) 101.064 IV. Z adania zlecone 300.922

Dotacja z Urzędu Wojewódzkiego na pomoc społeczną, drogi mie­

jskie, administrację państwową, utrzymanie grobów wojennych

/Znćtr —/ V 7

DOBRODZIENIA V V S

O G Ó Ł E M W S Z Y S T K IE D O C H O D Y 5.709.646

WYDATKI

I. W ydatki bieżące

- utrzym anie dróg gm innych 122.000

- utrzym anie dróg m iejskich, rem onty, oczyszczanie 52.000 - m odernizacja skrzyżow ania ul. L ubliniecka z P iastow ska 40.000

- utrzym anie zieleni m iejskiej 25.000 - ośw ietlenie uliczne i m odernizacja 190.000

- utrzym anie dróg w ojew ódzkich (dotacja z U W ) 25.000 - zm iana w planie zagospodarow ania 30.000

- utrzym anie szletu 7.500

- utrzym anie jed n o stek O S P 58.000

gospodarka gruntam i ( pom iary, w pisy do ksiąg geodezyjny itp.) 16.000

- dotacja do spółki w odnej, unasienianie 21.200 - utrzym anie grobów w ojennych 2.000

- utrzym anie 8 szkół podstaw ow ych 1.793,440 - utrzym anie Z E A S z 59.570

- utrzym yw anie św ietlic dziecięcych 71.290 - dow ożenie uczniów 30.000

- utrzym anie przedszkoli 478.700 - utrzym anie klubu w M yślinie 7.0<1 - utrzym anie bibliotek 73.000 - utrzym anie M G O K 197.000 - w ydatki na zdrow ie 25.000

- przeciw działanie alkoholizm ow i 2.000 - w ydatki na opiekę społeczną 490.320 - z budżetu gm iny 267.740

- z w ojew ództw a 222.580

- utrzym anie 3 klubów sportow ych i obiektu 63.600 - w ydatki na basen 17.200

- adm inistracja państw a i sam orządow a (w tym płace i po­

chodne pracow ników U M iG , delegacje, zakupy opału, składki' y Sejm ik Z G SO p. oraz rem ont U rzędu) 785.000

- dotacje dla Z G K iM 30.000

- dotacja na utrzym anie Stacji C aritas i G abinetu R ehabilitacy­

jn e g o 72.000

- dotacja dla Policji na zakup sam ochodu 10.000 - sfinansow anie w ydania “E cha D obrodzienia” 6.000

- dofinansow anie dokum entacji na m odernizację obiektu “ Spot­

kań m łodzieży” 22.000

- sfinansow anie dokum entacji dom u przedpogrzebow ego 7.000 - odsetki od zaciągniętego kredytu na inw estycje 52.000 - rezerw a na nieprzew idziane w ydatki w zakresie inwestycji 30.000

II. R ezerw a ogólna 60.000

III. W ydatki in w estycyjne 4.351.981

- budow a w odociągu L iszczok - K olejka - B zinica O budow a 96.000

- kontynuacja budow y chodnika ul. O polska 50.000 - budow a kolektora sanitarnego 1.276.817

- budow a oczyszczalni ścieków L em na w D obrodzieniu 2.929.134

O gółem w ydatki 9.358.543

(7)

Musisz to przeczytać!

Wydaje się, że wszelkiego rodzaju organizacje społeczne stały się niemodne. Podobno to wytwór

“czerwonych”. Pomijając nasz na pewno zróżnicowa­

ny stosunek do tego koloru, zastanówmy się co złego jest w działalności takich organizacji.

Tym bardziej, że praw dziw e stow arzyszenia, tzn. m ające na celu niesienie dobra i skupiające ludzi nie nastaw ionych na

“chapanie” , nie m ają w sw oim istnieniu niczego złego, w ręcz przeciw nie.

Trochę uśpione w naszym środow isku T ow arzystw o Przyjaciół Dzieci m yśląc w łaśnie w ten sposób postanow iło w znow ić i rozszerzyć sw oją działalność.

M am y na naszym teren ie d zieci, któ ry m trze b a p o m ó c m a te ­ rialnie czy duchow o. C zęsto bierzem y udział w w ielkich krajo­

wych zbiórkach pieniędzy, organizow anych z w ielką pom pą na hum anitarne cele. To bardzo dobrze, ale czy dlatego stajem y się

¿lepi na potrzeby tych, którzy są tak blisko nas?

Upom niane T ow arzystw o P rzyjaciół D zieci, którego szefem na naszym terenie został pow tórnie m gr H enryk M aruszczyk (dyrektor Szkoły Podstaw ow ej w Turzy), chce działać!

Pomoc potrzebna je st dzieciom Specjalnego O środka Szkolno- W ychow aw czego w D obrodzieniu, ale nie tylko. W iele dzieci, które znamy, żyje w w arunkach, delikatnie określając-trudnych.

TPD przy Z espole S zkół np. od kilku lat pieniądze ze składek przeznacza na zapom ogi dla uczniów w form ie zakupu dla nich odzieży, finansow aniu w ycieczek, biletów m iesięcznych dla uczniów. C orocznie T PD przy Z espole Szkól organizuje w ieczór

"m ikołajkow y” w Specjalnym O środku S zkolno-W ychow aw ­ czym w naszym m ieście.F undusze ze składek są jednak

niew ielkie a potrzeby duże. T PD liczy w ięc na pom oc do ­ broczyńców (nic now ego-ktoś pow ie) i wierzy, że tacy się znajdą.

Z okazji M iędzynarodow ego D nia D ziecka T PD planuje zor­

ganizow anie aukcji, na której będą w ystaw ione prace przedszko­

laków, uczniów szkól podstaw ow ych i ponadpodstaw ow ych naszej gminy.

D o pierw szego czerw ca jeszc ze dużo czasu, ale apelujem y ju ż do w szystkich m ieszkańców :

P R Z Y JD Z IE C IE = K U PIC IE = PO M O Ż E C IE

TPD czeka na w szystkich, którzy w jakikolw iek sposób chcieliby coś zrobić dla dzieci na naszym terenie.

W ystarczy przedzw onić do Zespołu Szkół w D obrodzieniu (tel.

575-246), Szkoły P odstaw ow ej w Bzinicy (575-433) lub do Państw ow ego Przdszkola w D obrodzieniu (573-320).

TPD C Z E K A N A K O N T A K T I O FER T Y P O M O C Y !!!

Ewa Piasecka

W ia d o m o śc i r a tu sza !

W marcu w ydany został przez W ydaw nictw o “O M E G A ” w B ydgoszczy folder o Dobrodzieniu. S ponsorow any przez zakłady działające na terenie m iasta i gm iny miał ć piękną reklam ą gm iny i zakładów tu działających. N iestety folder zaw iera szereg błędów, które pow odują, że nie to je st reklam a na ja k ą liczyliśmy.

Przepraszam y C zytelników za niedociągnięcia, których U rząd M iasta i G m iny ja k o inicjator w ydania folderu nie zdołał uniknąć, gdyż zarów no korekta tekstu ja k i jego tłum aczenie na ję zy k niem iecki należały do obow iązków W ydaw nictwa.

Zapew ne do w ielu naszych m ieszkańców dotarły inform acje o zm ianie ustaw y o sam orządzie terytorialnym , która w eszła w życie z dniem 17.11.1995 roku. D o ustawy w prow adzono now y art.24b, który zabrania łączenia funkcji pracow nika U rzędu oraz kierow nika jednostki organizacyjnej U rzędu z funkcją radnego. P oniew aż w tut. gm inie zachodzą dw a takie przypadki, je szc ze w tym roku czekają nas w ybory uzupełniające do Rady M iejskiej w dw óch okręgach w yborczych. Z m iana ustaw y w tym zakresie jest niew ątpliw ie słuszna, szkoda tylko, że następuje to w tracie kadencji Rady. P oniew aż now elizacji nie dokonano do roku 1994 tj. do ostatnich w yborów sam orządow ych, należało ju ż poczekać z w prow adzeniem tych zm ian do roku 1998 tj. do now ych wyborów sam orządow ych.

W iele gm in w Polsce znajduje się w takiej sam ej sytuacji ja k gm ina D obrodzień.

Przeprow adzenie w yborów uzupełniających w trakcie kadencji w edług opinii wielu gm in jest niepotrzebne a naw et sprzeczne z konstytucją. K ilkaset gm in w niosło naw et odw ołanie do T rybunału K onstytucyjnego o uznanie tej zm iany ustaw y za sprzeczną z Konstytucją. Do chw ili obecnej brak je st orzeczenia T rybunału w tej sprawie.

L K .

BURMISTRZ MIASTA I GMINY DOBRODZIEŃ W SPRAWIE ZAPRZESTANIA WYPALANIA TRAW

Jest okres w zm ożonych prac porządkow ych w naszych obejś­

ciach. W szystko co zaśm ieca - stare liście, drobne gałęzie, stare traw y - m ieszkańcy najczęściej palą. N iejednokrotnie jednak w ypala się traw y - je s t to zabronione.

R obią to ludzie, którzy z konsekwencji nie zdają sobie sprawy. W ypalanie traw nie daje żadnego pożytku, lecz pow oduje to­

talne spustoszenie w przyrodzie - niszczy w iele biocenoz łąkow ych, leśnych, pol­

nych itd. W ypalanie traw pow oduje także pow ażne zagrożenie pożarowe.

O gień d ew astuje w ierzchnią warstw ę gleby przez zabijanie w niej żyjących drobnoustrojów . W ypalanie traw jest w ykroczeniem z art. 59 ustawy o ochronie przyrody i p odlega karze aresztu albo grzywny.

D latego apeluję do w szystkich m iesz­

kańców naszej gm iny o zaprzestanie w y­

palania, stare pozostałości roślinne pro­

ponuję przeznaczyć na kom post. Nie ucierpi przyroda, zachow ane będzie bezpieczeństw o pożarow e i sąsiedzi nie będą się skarżyć na zadym ianie.

inż. Zygfryd Segel

(8)

Ważne dla rolników

W oparciu o przepisy obowiązujące w zakresie uprawy maku a także biorąc pod uwagę infor­

mację Urzędu Wojewódzkiego w Częstochowie, Wydziału Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej z dnia 5 marca 1996 roku - Urząd Miasta i Gminy w Dobrodzieniu podaje do publicznej wiadomości, że w bieżącym roku w dalszym ciągu obowiązuje całkowity zakaz uprawy maku.

IZBY ROLNICZE

Izby rolnicze to sam orząd, którego członkam i są rolnicy. W y­

bierają oni spos'ród sw oich szeregów w głosow aniu pow szech­

nym. tajnym i bezpośrednim głów ną w ładzę izby, tj. w alne zgrom adzenie będące odpow iednikiem parlam entu, reprezen­

tującego rolników.

U staw a stw arza m ożliw ość organizow ania się środow isk ro l­

niczych w celu w spólnego rozw iązyw ania problem ów wsi i rolnictwa, w ypracow ania reprezentow anych opinii i konstrukty­

wnej w spółpracy z adm inistracją rządow ą i organam i sam orządow ym i.

W drożenie tej ustaw y w ym aga pow stania w okół niej klim atu zrozum ienia i pełnej akceptacji przez rolników.

Powstawanie izb rolniczych i pow ołanie ich organów Izby rolnicze pow stają na terenie w ojew ództw a w wyniku dokonania w yborów delegatów do w alnego zgrom adzenia. O k ­ ręgami w yborczym i są gminy, przy czym w gm inach większych o pow ierzchni użytków rolnych pow yżej 4,0 tys. ha w yborcy wyłaniają dwu kandydatów , zaś w m niejszych po jed n y m kandy­

dacie.

Term in pierw szych w yborów ustala M inister R olnictw a i G ospodarki Ż yw nościow ej na w niosek W ojew ody po zasięg­

nięciu opinii S ejm iku Sam orządow ego, najpóźniej w ciągu 6-ciu m iesięcy od dnia w ejścia w życie ustawy. U tw orzenie izby rol­

niczej następuje, je że li w pierw szych w yborach w zięło udział 20% upraw nionych do głosow ania. M niejszy udział w yborców w głosow aniu pow oduje oddalenie m ożliw ości pow ołania izby w danym w ojew ództw ie na kolejne 6 m iesięcy. D opiero po upływ ie tego okresu ponow ne w ybory m ogą nastąpić na w niosek co najm niej 5% upraw nionych do głosow ania złożony w łaści­

w em u w ojew odzie. D okonanie w yborów w alnego zgrom adzenia w głosow aniu tajnym , rów nym i bezpośrednim , w którym każdy w yborca (rolnik - podatnik) m a czynne i bierne p raw o w yborcze - je s t rów noznaczne z p ow ołaniem izby rolniczej.

W ów czas też w szyscy podatnicy podatków rolnych na terenie w ojew ództw a stają się z m ocy ustaw y członkam i izby rolniczej, której kadencja będzie trw ała 4 lata.

S pośród członków w alnego zgrom adzenia w yłoniony zostaje rów nież w drodze w yborów , zarząd izby (prezes, w iceprezes członków ) oraz k om isja rew izyjna (5 osób). W alne Zgi-^

m adzenie p ow ołuje spośród sw oich członków kom isje problem ow e, których skład m oże być rozszerzony o ekspertów nie będących członkam i w alnego zgrom adzenia z tym , że osoby te nie m ogą stanow ić w ięcej niż 50% składu kom isji.

Form a pierw szych w yborów rozstrzyga chyba najbardziej de­

m okratycznie dyskusyjny problem obow iązkow ości członkow ­ stw a rolników w izbach. Z achow ana zostaje dobrow olność utw o­

rzenia lub nie, izby w ojew ódzkiej poprzez udział w w yborach, natom iast fakt po w o łan ia izby przesądza o obow iązkow ym członkow stw ie w izbie.

Janina Chmielecka

O g ło szen ie

Inform ujem y rolników , że od dnia 1.04.1993 roku działa P olskie T ow arzys­

two R olnictw a E kologicznego z siedzibą w Lublinie, Al. K raśnicka 85.

D ziałalność Tow arzystw a opiera się na w spółpracy z przedm iotam i gospodar­

czymi tw orzącym i rynek żyw ności eko­

logicznej.

Propagow ane przez T ow arzystw o rol­

nictw o ekologiczne je st traktow ane jako now oczesny, racjonalny sposób gospo­

darow ania, przynoszący określone efekty ekonom iczne i zaspokajające potrzeby rynku. Zainteresow ani podręcznikiem na temat: “ K ryteria E kologicznej Produkcji R olnej’’, m ogą kierow ać zam ów ienia pod wskazany adres.

poleca

ZftSŁ09^y

krajowe i importowane oraz koronki, Hafty, taśmy

kąrnisze

Luhfiniec uf. Wojska Tofskieyo tef. dom 56-22-46

(oóokdawneyo “‘Lfdomu" - róg Tysiąclecia) Zapraszamy codziennie

pn., śr., czw, 10.00 -17.00

wt. p t., 9.00 -17.00sof)., 10.00 -13.00

(9)

Co wiem o Barszczowicach?

B A R S Z C Z O W IC E - to w ieś leżąca przy dw utorow ej linii kolejow ej: Lw ów - K rasne-D ubno-R ów ne; L w ów -K rasne- T arnopol-Podw ołczyska; L w ów -K rasne- R ów ne-S arny-L ida-W ikno; Lw ów - C zortkow -Z aleszczyki.

O dległe były od L w ow a zaledw ie o 14 km. (kierunek w schodni)

W dzień słoneczny w idoczny był z Barszczow ic kopiec U nii B rzeskiej (W ysoki Z am ek) oraz kościół M atki Boskiej O strobram skiej na Łyczakow ie (ufundow any przez społeczeństw o lw ow skie z inicjatyw y i w sparciu arcyb.

B olesław a Tw ardow skiego w podzięce M atce Boskiej za opiekę nad L w ow em w okresie w alk o m iasto w latach 1918- 920.(Zbudow any w latach 1931-34).

vVysoki Zam ek - nazw ę taką nosi w ynio­

sła góra o w ysokości 400 m -npm . z któ­

rego roztacza się piękna panoram a m iasta i okolicy. N a w zgórzu “W ysoki Z am ek” z inicjatyw y F ranciszka Sm olki (1810- 1899, praw nik i polityk) rozpoczęto sypać w r. 1869 w trzechsetną rocznicę zaw arcia Unii P olsko - L itew skiej w L ublinie, kopiec.

500 m etrów na północ od zam ku zn aj­

duje się dw orzec kolejow y Lw ów - Podzam cze (połączenie kolejow e w kie-

Listy do Redakcji

runku Tarnopola i R ów nego, K am ionki Strum iłow ej, Brzeżan).

W części północnej wsi od Piłkułow ic i żydow skiego m iasteczka Jaryczow a N o­

w ego ciągnęły się urodzajne pola i liścias­

te lasy.

W zdłuż jaryczow skiego lasu biegła od L w ow a przez C hałupki (przysiółek B arszczow ic) szeroka polna droga w kierunku Z adw orza i M ilatyna. M ilatyn to znane m iejsce odpustow e “P odw yższenie K rzyża Św.” N a żyznych polach I i Il-giej klasy upraw iano w szystkie rodzaje zbóż, przew ażnie pszenicę, żyto i jęczm ień, sadzono dużo ziem niaków , w ysokie plony zbierano z takich upraw ja k kukurydza, konopie, len i gryka (H reczka). Przy każdym zabudow aniu gospodarskim zakładano sady z różnym i gatunkam i drzew. N ie brakow ało też m iododajnych lip, przy rzeczkach rosły w ysokie w ierzby (grubsze służyły ja k o tyczki do fasoli

“Ja siek ”). O d pałacu “dw o rsk ieg o ” na długości około 150 m etrów rosły rozłożyste lipy. L egenda głosiła, że lipy zasadził król Jan Ill-ci Sobieski. W części zachodniej wsi znajdow ał się m niejszy m ajątek rodziny Sękow skich (tuż przed wojną). Praw dopodobnie w ybitny m alarz polski A rtur G rottger przyjeżdżał do

Szanow na R edakcjo! Piszę do W as w spraw ie przyziem nej, lecz istotnej. O tóż nie stać mnie na założenie sobie telefonu i o w iele taniej w ychodzi mi dzw onić na kartę telefoniczną z aparatu na poczcie. N iestety praw ie zaw sze je st on zajęty przez rozm ów cę (szczególnie m łodzież, która nie szczędzi sobie pieniędzy na długie rozm ow y), a za nim ii długi “ogonek” czekających. N ieraz m usiałam stać 20 m inut na m rozie zanim poczekałam się swojej kolejki. W ydaje mi się, że T P b e z obaw y na nierentow ność m oże zainstalow ać jeszcze 3 aparaty z korzyścią dla siebie i m ieszkańców . Liczę na W aszą interw encję w tej spraw ie.

Jadwiga P Szanow na Pani ja k Pani dobrze w ie na terenie naszego m iasta znajdują się dw a aparaty telefoniczne służące do użytku publicznego. Czy to dużo czy m ało? Z Pani listu jednoznaczne w ynika, że to drugie. Jedyną interw encją z naszej strony m oże być

w ydrukow anie Pani listu, co też czynim y.

Łączymy serdeczne pozdrowienia Redakcja.

Zw racam się z uprzejm ą prośbą o um ieszczenie w następnych num erach “Echa D obrodzienia” m ojego o p racow ania na tem at: “Co w iem o B arszczow icach?”

D la uzupełnienia pełnej historii okresu okupacji skraw ka Ziem i leżącej na w schód od Lw ow a (B arszczow ice i je g o okolice) opisane przeze m nie w ydarzenia w załączonym opracow aniu przyczynią się do zapoznania się z cieipieniam i m ieszkających tam Polaków w latach 1939-1945 i staw ianego oporu w im ię “P O LSK IEJ RA C JI STA N U ” w obec UPA i banderow ców S tefana Bandery.

Gindci Jan, były nauczyciel Baraszowic w latach 1939-1944.

Szanow ny Panie bardzo dziękujem y za przesłane nam opracow anie. Poniew aż dotyczy ono dużej grupy osób, która obecnie i od w ielu ju ż lat m ieszka na terenie naszego m iasta i gm iny z przyjem nością b ędziem y je drukow ać. Pierw szy odcinek ju ż w tym num erze.

Łączymy wyrazy szacunku Redakcja.

B arszczow ic, by m alow ać obrazy o tem atyce barszczow ieckiego środowiska.

W G alerii O brazów L w ow a znajduje się obraz A rtura G rottgera “C hłopiec z B arszczow ic” . A rtu r G rottger (1837- 1867) był w ybitnym m alarzem i grafikiem . Jest autorem licznych ilus­

tracji, obrazów olejnych i portretów.

W łaścicielem dużego m ajątku rolnego w centrum wsi był d r A rtur Kincy. Podczas okupacji niem ieckiej kierow ał 2-m a m ajątkam i P ikułow icach i B arszczow i­

cach. S ym patyzow ał z Polakam i tak przed w ojną ja k i podczas okupacji niem ieckiej.

Był ew angelikiem , żona Polką, syn ułanem W ojska Polskiego. D roga (gościniec) w dzielnicy H oldów ka do przysiółka C hałupki 3,5 km ) była ob­

sadzona ow ocow ym i drzewam i.

Po południow ej stronie wsi o niższym położeniu rozciągały się gm inne past­

w iska oraz urodzajne łąki, z których w ciągu roku zbierano 2 razy dobrego siana.

600 m na południe od toru kolejow ego płynęła brudna rzeka, która w pływ ała ze L w ow a i koło m iasteczka Busk, jako w olna od stałych zanieczyszczeń w padała do Bugu.

P ełtew na terenie m iasta była nie­

w ielkim potokiem , zasilanym licznym i tryskającym i u podnórza w zgórz źródłam i, dziś praktycznie niew idocz­

nym i, gdyż płynie zasklepionym na początku X X w ieku korytem . Późną jesienią, przy użyciu urządzeń m elioracyj­

nych naw adniano łąki w części południo­

wo - w schodniej wsi. Tuż przed w ojną na naw adnianych łąkach (Zablocie) odkryto pokłady torfu. Po stronie południow ej wsi znajdow ały się takie m iejscow ości: Biłka K rólew ska, B iłka Szlachecka, Zuchorzy- cę H erm anów, M ikłaszów, Czyszki, Czar- nuszow ice, a dalej K urowice, Gliniany, H anczów , W inniki. Przez Bilkę K rólew ską (4 km od B arszczow ic) ze Lw ow a, a ściślej z Łyczakow a na wschód prow adzi “trakt gliniański” , łączący Lw ów z m iasteczkiem Gliniany. Tu miał m iejsce w r. 1411 zjazd W ładysław a Jagiełły z w ielkim księciem W itoldem . N a południe od G linian leżała polska wieś Hanczów. Podobno tędy, przez H anczów

Ciąg dalszy na s. 10

(10)

^ C iąg dalszy ze s. 9

prow adziła w r. 1241 droga B atucham a po bitw ie pod L egnicą, a potem w w ieku X VI i X VII H anczów znalazł się na zbiegu trzech szlaków tatarskich prow adzących na Lwów. H anczow był dw ukrotnie na­

padany przez UPA. W drugim napadzie, który odbył się 9.IV.1944r. spłonęły w szystkie zabudow ania w iejskie, a doby­

tek m ieszkańców , jeśli nie spłonął, to został zrabowany. Ludzie nie m ają gdzie mieszkać. Z apadła decyzja ew akuacji lud­

ności H anaczow a do Biłek. Ew akuacja H anaczow a była najw iększą akcją ew akuacyjną, ale nie pierw szą, ani ostatnią.

N a wiosnę 1944 r. zaszła konieczność ew akuacji Polaków do B iłek z szeregu pobliskich wsi. Tak w ięc przed nadej­

ściem frontu zostali przesiedleni do Biłki Króleskiej i Szlacheckiej Polacy z Dziedziłow a, C eperow a, Podlisek, Kuki- zowa, H ryniow a, M ikłaszow a, Zuchor- zyc, H erm anow a, C zarnuszow ic, Podpo- rzec. Policja ukraińska w raz z urzędni­

kam i gm iny p rzeniosła się do M ikła­

szowa.

R eprezentam i m oralnej w ładzy p o ­ zostali proboszczow ie:

w Biłce K rólew skiej - Ks. Stanisław Żukow ski (przekazał mi do przeczytania tajną gazetkę “G rody C zerw ieńskie”).

W Biłce Szlacheckiej - Ks. W incenty Urban (były proboszcz G rodźca, późnie­

jszy biskup W rocław ia, autor 139 stroni­

cowej broszury p.t. D roga K rzyżow a A r­

chidiecezji Lw ow skiej w latach II wojny św iatow ej 1939-1945)

Pod w pływ em w ydarzeń w H anaczow ie, pochodzący z C zarnuszow ic Jó z ef Woro- biec znany pod pseudonim em literackim Jana Brzozy, napisał pow ieść pt.

“Z iem ia”

Jest tam przedstaw iony obraz ew akuacji, której pierw ow zorem była ew akuacja H a­

naczow a.(pisarz w latach 50-tych spotkał się z m ieszkańcam i naszego m iasta 2 razy)

O to w yjątek z książki:

“Przez W itw ice szedł, a raczej w lókł się zbitą grom adą straszny pochód.

M ężczyźni, kobiety, dzieci, je d n a krow a i kilka psów. Szli w m ilczeniu, obdarci, brudni, pokrw aw ieni. K row a ryczała, ludzie tylko jęczeli. N iektórzy szli w spar­

ci na ram ionach tow arzyszy, niektórych niesiono na plecach, dzieci na rękach.

Twarze, ręce, nogi okryw ały krw aw e

szmaty, w ielu było na pół ubranych, jeden m ężczyzna szedł w bieliźnie. N ieśli ja k ieś zaw iniątka lub przedm ioty na prędce por­

w ane. Z tw arzy poznaw ało się, że są śm iertelnie znużeni. Gdy tylko dotarli do pagórka, pod figurą M atki Boskiej rozłożyli się na trawie. Pousiadali lub poukładali się blisko siebie. Po chw ili je d ­ nak rozbili się na w iększe lub m niejsze grupki, otoczone w itw iczanam i. R ozgw a- rzyli się, rozpłakali. O pow iadaniom nie było końca. Tak...napadli w nocy...zaczęli podpalać chałupy....w yciągali ludzi i m or­

dow ali.:..siekieram i, nożam i, orczy­

kam i.... O toczyli w ieś i nie m ożna było uciec.

W lutym 1944 r. działania UPA, ban- derw ców z pom ocą żołnierzy SS G alizien (O rganizatorem banderow ców był Stefan Bandera, syn popa ukraińskiego z woj.

Stanisławskiego. Z ostał zam ordow any w M onachium -B aw aria - przez B ogdana Staszyńskiego pochodzącego z B arszcz- owic. Było to w roku 1959. Z am achow iec w roku 1939 (1940,1941)1942 - uczęszczał do szkoły ukraińskiej w B arszczow icach. U czyłem go m ate­

matyki, był uczniem dobrym , nie spraw iał żadnych kłopotów w ychow aw czych.

Posiadał rów nież krew nych Polaków ) zaczęły przenosić się w pobliże Lw owa.

28 lutego nastąpił napad na C hałupki, przysiółek B arszczow ic od strony N ow ego Jaryczow a, P odlisek i Polonie.

W w yniku napadu zginęło 20 osób, star­

ców m ężczyzn, kobiet. N apastnicy spalili polskie dom ow stw a, z 32 gospodarstw ocalały tylko trzy. W śród zam ordow ­ anych P olaków był rów nież U krainiec A ntoni M urm yło, który m iał krew nych Polaków. Z am ordow ano go dlatego, że odm ów ił pójścia do sw ojego szw agra Po­

laka, żeby go w yw ołać z dom u. C hciano go ująć żywego.

Zginęli wówczas:

Bąk Jan Bratkow ski Jan C isiński Józef C isiński M ichał C isiński W acław G linkow ski M ichał Kulczycki Józef M iler M ichalina

M udrak M ichał (oblany benzyną, rzu ­ cony do ognia, obrońca L w ow a 1918 r.)

M urm yło A ntoni

O blicki Jan (śm iertelny strzał otrzym ał w głow ę.Jego zwłoki w idziałem w następ­

nym dniu. Leżały w przedpokoju. Każdą niedzielę śpiew ał godzinki w kościele Ks.

Sow ińskiego) O blicki M ichał

O blicki W ojciech (ojciec p. A ndrzeja O blickiego z L igoty Dobr.)

R om aszew ski M ichał

S tadnik Stefan

S tadnik M ichalina (spalona w stodole, pozostały po niej tylko podków ki z bu­

tów)

S zatow ski M ichał (zam ordow any na łące przy koszeniu traw y)

Suszalak M ichał

T rzaskalik M ieczysław (uciekinier z Z a­

olzia, 18-letni m łodzieniec, zam ordow a­

ny w lesie, ow inięty kolczastym drutem , w ydłubane oczy)

Z ajączkow ski Jan.

W szystkich pom ordow anych pogrzebał na m iejscow ym cm entarzu Ks. K anonik Sow iński.

O d listopada 1918 roku m iejscow ości podlw ow skie były przez w iele miesięcy, aż do roku 1920 okresem w alk polsko - ukraińskich. 23 listopada 1918 r. nacjon­

aliści ukraińscy w darli się do Biłki S zla­

checkiej, zam ordow ali wielu ich m iesz­

kańców , o raz spalili niem al całą południo­

w ą jej część. W m iesiąc potem w K urow i­

cach, rozstrzelali proboszcza z tej wsi K' A dam a H entschla.

D w a lata później, w sierpniu 1918 r. na przedpolach L w ow a dotarła arm ia konna B udionnego. 15 sierpnia, gdy pod W ar­

szaw ą toczyła się rozstrzygająca bitw a, to arm ia sow iecka atakow ała pozycje p o l­

skie pod Z uchorzycam i i Leszkam i K rólew skim i na w schód od Biłek. W dwa dni potem , po odparciu ataków arm ia kon­

na p ró b o w a ła p rze b ić się pod Z A D W Ó - R Z E M bronionym bohatersko przez ochotniczy batalion m ajora B olesław a Z ajączkow skiego. S toczoną bitw ę histo­

rycy polscy nazw ali PO L S K IE TER- N O PIL E.

P olacy usypali w ysoki kurgan, kryjący zw łoki 318 żołnierzy oddziału ochotni­

czego, składającego się głów nie z gim ­ n azjalistów i studentów , którzy stoczyli tu

17 sierp n ia 1920 r. niezw ykle zacii^ h w ielogodzinne boje z idącą na Lw ów kon­

nicą B udionnego.

W r. 1927 w zniesiono na m ogile pom nik z d atą 17.V III.1920. a w 1928 r.

pośw ięcona na nim spiżow ą tablicę ufun­

dow aną przez ojca jed n eg o ze spoczy­

w ających tu żołnierzy z napisem : “O r­

lętom poległym w dniu 17.VIII.1920r. w w alkach o całość Z iem K resow ych” - T ablica podczas Il-giej w ojny św iatow ej została zniszczona.

W dniu Z ielonych Św iąt, d la uczczenia b ohaterstw a żołnierza polskiego w tej b it­

w ie, odbyw ały się tak zw ane “M arsze Z adw orzańskie” i uroczystości patrioty­

czno-religijne z udziałem w ojska i m asow ych w ycieczek harcerskich, strzeleckich i innych ze L w ow a i innych m iejscow ości. Sow ieci po pow tórnym za­

ję c iu B arszczow ic w kościele Ks. ka­

nonika urządzili m uzeum B udionnego. W

(11)

bliskości kościoła zb udow ali zajazd z kaw iarnią dla zw iedzających to m uzeum .

L udność B arszczow ic i okolicznych m iejscow ości żyła przew ażnie z rolnic­

twa.

W iększość ludności stanow ili m ałorolni chłopi. P ew na liczba m ieszkańców nie tylko B arszczow ic, ale też sąsiednich wsi szukała zatrudnienia we Lw ow ie. L ud­

ność B arszczow ic odznaczała się w ielką pracow itością, oszczędnością, patrio­

tyzm em narodow ym i religijnością.

R olnicy B arszczow ic i sąsiednich wsi (Z uchorzyce, B iłka K rólew ska, B iłka Szlachecka, P ikułow ice, P rusy) w w ysokim stopniu rozw ijali hodow le bydła m lecznego. M leko i je g o przetw ory (śm ie­

tana, ser, m asło) rannym pociągiem (godz. 5-ta) w yw ożono do L w ow a do stałych odbiorców . D ługość B arszczow ic dochodziła do 5 km. W szystkich dom ów było około 450. K ażda część wsi p osiadała sw oją nazw ę (H ołodów ka, twy Św iat, Inżynierów ka, Podgaj, FLucistrow, Z ałęk M ały, Z ałęk Duży, Zagum ienki, C zw oraki, P rzenada, Chałupki, R ohale, O lszyna).

Z arządzeniem w ład z państw ow ych, dachy dom ów m usiały być kryte blachą lub dachów ką. N ie było dom ów kurnych

(bez kom ina, dym w ychodził szparam i strzechy). Ile było P olaków w B arszczo- w icach?

60% ludności w yznania rzym sko-ka­

tolickiego (Polacy)

39,4% ludności w yznania grecko-ka- tolickiego (R usini i U kraińcy)

0,6% ludności w yznania m ojżeszow ego (Żydzi)

Z w ioski P ikułow ice pochodził generał M ieczysław D ębicki, który przed rokiem

1989 byl prezydentem Warszawy.

M ieszkańcy B arszczow ic angażow ali się m asow o w pracach społecznych na rzecz środow iska. D latego aktyw ne były organizacje społeczne o charakterze p a­

triotycznym , religijnym i ludow ym . P ow ­ szechnym zainteresow aniem cieszył się Z w iązek Strzelecki (instruktorem szko­

lenia w ojskow ego m łodzieży B arszczo­

wic i Pikułow ic byl Pan Józef Pszon, były m ieszkaniec z ulicy O polskiej oraz Józef K ucharski z O siedla Sikorskiego. Prężne były organizacje katolickie:

Z w iązek K atolickiej M łodzieży M ęskiej Z w iązek K atolickiej M łodzieży Ż eń­

skiej

O piekunem Zw iązku był Ks. kanonik Sowiński.

Z dużym i osiągnięciam i pracowało T ow arzystw o C hórów Ludow ych, Towar­

zystw o Szkoły Ludow ej TSL, Straż Pożarna, K asa Stefczyka, Kółko Rol- niczeoraz K lub Sportow y ze sekcją piłki nożnej i siatków ki.

M łodzież studencka upraw iała jazdy na n a rta c h i ły ż w a c h , ro z g ry w a n o też to w a rz y sk ie m ecze hokejowe.

Przy stacji kolejow ej rozciągał się staw długości około 300 m etrów. C entralnym m iejscem społecznej działalności w y­

m ienionych w yżej organizacji był Polski Dom w ybudow any w centrum wsi po I- szej w o jn ie św iatow ej z cegły w yp ro d u ­ kow anej w m iejscow ej polow ej cegielni.

W budynku tym znajdow ała się sala w idow iskow a ze sceną i garderobą, św ietlica, kasa S tefczyka oraz pom iesz­

czenie na sklep Kółka R olniczego. 400 m etrów od Polskiego D om u kilka lat przed w ojną w ybudow ano budynek Straży Pożarnej oraz boisko do piłki nożnej. B oisko do siatkówki i tenisa ziem ­ nego m ieściło się koło Polskiego Domu.

Opracował: Jan Ginda - długoletni nauczyciel w Dobrodzieniu (c .d w następnym numerze)

Młodzi pacyfiści i wegetarianie

Jesteśm y grupą m łodych ludzi, którzy nie chcą być obojętni w obec otaczającej nas zew sząd agresji, niespraw iedliw ości i obojętności. C hcem y krzyczeć o tym, o czym m ówi się szeptem lub nie mówi wcale. C hcem y pokazać, że m ożliw e jest życie w zgodzie z sobą i że niepraw dą je st stw ierdzenie, że trzeba być bezw zględ­

ni i cynicznym , bo takie je st życie.

Tak ja k w szyscy dążym y do szczęścia, ale nie chcem y, by było ono okupione czyjąś krzyw dą. D latego potępiam y prze­

moc w każdej postaci. Jesteśm y tolerancy­

jn i wobec wszystkiego, co odbiega od ogól­

nie przyjętych schematów m yślenia i postępowania, jeśli tylko nie opiera się to na czyim ś nieszczęściu i stajemy w obronie tych. którzy sami obronić się nie potrafią.

Jesteśm y w egeterianam i i pacyfistam i.

Swoje poglądy głosim y po prostu żyjąc w zgodzie z nimi i m ów iąc o nich.

To nie my piszem y na m urach m iasta

"M ięso je st be, m ięso je st fuj” i nie my spluw am y z pogardą na w idok kanapki z szynką.

Szanujemy cudze postawy i wybory.

W tym m iejscu chcem y pisać o praw ach, o których nie pow inno się m ilczeć. O cier­

pieniu i zabijaniu zw ierząt, o nietoleran­

cji, bezm yślnej (lub co gorsza św iado­

mej!) degradacji środow iska, o ekologii

dużej i m ałej, o zdrow ej żyw ności i je szc ze o paru innych spraw ach.

N ikogo nie chcem y obrażać. M am y tylko nadzieję, że choć kilka osób uda nam się skłonić do zastanow ienia się nad problem am i, które zam ierzam y poruszać.

D ziękujem y Redakcji “E cha Dobrodzie­

nia i okolic” nie tylko za udostępnienie nam miejsca, ale również za zaufanie i szansę zm ienienia czegoś w naszym mieście.

Zw ierzęta i my

Zwierzęta zjadane przez ludzi, używane w celach naukowych, zabijane podczas polo­

wań i w ykorzystywane na wiele innych sposobów - m ają prawo do własnego życia, które nie może być uzależnione od ich przy­

datności dla nas. Zwierzęta nie tylko istnieją na świecie, są także tego istnienia świadome i co się z ich życiem dzieje nie je st dla nich bez znaczenia.

Z w ierzęta w takim sam ym stopniu ja k ludzie m ają praw o do życia i szacunku.

W iele zw ierząt podobnie ja k ludzie ma p sychologiczną św iadom ość swojej sy­

tuacji. Podobnie ja k człow iek odczuw ają ból, zim no, strach i podobnie ja k człow iek um ierają.

Jest złem traktowanie słabszych istot ludzkich, szczególnie tych o mniejszej in­

teligencji, ja k o “ narzędzi” , “tow arów ” lub

“ m odeli” . Tak więc nie m oże być

słusznym traktow anie innych stworzeń (zw ierząt) tak ja k gdyby były “ narzędzia­

m i” czy “tow aram i” , skoro ich psycholo­

gia je s t przynajm niej tak bogata, ja k psy­

chologia tych słabszych istot ludzkich.

T ym czasem zjadam y ciała martwych zw ierząt, zabijanych w okrutny sposób nie licząc się z ich cierpieniem i ogrom nym strachem , ubieram y się w ich futra i skóry, z których są obdzierane aby zaspokoić naszą próżność.

Z w ierzęta żyją, m ają praw o do tego życia i szacunku. Jedząc m ięso lub też ubierając się w ich futra i skóry jesteś w inny śm ierci istot czujących.

D om agasz się jedynie zaspokojenia sw oich egoistycznych potrzeb nie licząc się z cierpieniem innych.

N ie w ystarczy je d y n ie ograniczyć spożyw anie m ięsa, zaprzestać ubierania się w futra, trzeba zm ienić swój system wartości w obec innych istot żyjących.

W następnym num erze “E cha...” zapre­

zentujem y artykuł pt. “W egetarianie w św iecie w spółczesnym ”

DOBRODZIENIA

I okolic

Cytaty

Powiązane dokumenty

2. od budynków lub ich części związanych z prowadzoną działalnością gospodarczą inną niż rolnicza lub leśna oraz części budynków zajętych na prowadzenie działalności

Jeśli jednak nawet tak się myśli, to jest okazja. Juniorzy awansowali do ligi okręgowej i jak wcześniej wspominałem w zbliżającym się sezonie piłkarskim czekają j ich

dożynkowe można się było dostać tylko po tarasie z płytek chodnikowych - i z tego sko­.. rzystali mieszkańcy Dobrodzienia i okolic w strojach zwykłych

cach przy budowie remizy przedstawia się następująco: Józef Goj 587 godz., Eryk Kuc 579 godz., Jerzy Dylka 357 godz., Ryszard Miosga 221 godz., Emil Matziol 195 godz.,

szego krąju oraz panujący w tam tym okresie ustrój, zrzeszała bardzo dużą ilość członków, bo przeszło tysiąc, a jej działalność mimo tego że była znacznie

Życie pszczół nie jest ju ż dla nich obce, interesują się pracą przy ulach i produkcją miodu.. Nie jest to proste, wym aga cierpliw ości, odwagi i

jaźn iła się, co w idoczne było przy pożegna­.. niu na dw orcu PK w O polu w ostatnim dniu

Uznając za abstynentów osoby, które ani razu lub 1-2 razy piły alkohol w ciągu całego życia oraz ostatniego roku, otrzymamy grupę stano­. wiącą 34