• Nie Znaleziono Wyników

Poetyka w świetle językoznawstwa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poetyka w świetle językoznawstwa"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

Roman Jakobson

Poetyka w świetle językoznawstwa

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 51/2, 431-473

(2)

Z A G A D N I E N I A J Ę Z Y K A A R T Y S T Y C Z N E G O

R O M A N JA K O BSO N

POETYKA W ŚW IETLE JĘZYKOZNAW STW A

P rzedm iotem rozw ażań poetyki jest przede w szystkim zagadnie­ nie, co przekształca k o m u n ikat językow y w dzieło sztuki. Ponie­ w aż zatem głów nym przedm iotem poetyki jest differentia specifica sztuk i słow a w stosunku do innych sztuk i innych rodzajów działal­ ności językow ej, jest ona p redestynow ana do tego, by zajm ow ać czołowe m iejsce w literatu rozn aw stw ie.

P o e ty k a ro zp atru je problem y s tru k tu ry językow ej, podobnie jak stu d ia n ad m alarstw em skup iają się na stru k tu rz e m alow ideł. Poniew aż zaś lingw istyka jest ogólną w iedzą o stru k tu rz e języko­ w ej, p oetyka może być ro zp atry w an a jako integ raln a część ling­ w istyki.

A rg u m en ty przeciw staw iane takim roszczeniom pow inny być g ru nto w n ie przedyskutow ane. J e st rzeczą jasną, że w iele chw ytów , k tó ry m i zajm uje się poety k a, nie ogranicza się tylko do sztuki słowa. Można by tu w skazać możliwości transpozycji powieści F lau b erta, Dostojew skiego czy Sienkiew icza n a film , legend średniow iecznych na fresk i i m in iatu ry lu b Popołudnia Fauna — na m uzykę, balet i sztukę graficzną. Jak k o lw iek śm ieszny może się w ydaw ać pom ysł podania Iliady lub O dysei w form ie com ics’6w, to jednak pew ne cechy stru k tu ra ln e fab u ły epickiej zostaną tam zachow ane — m im o że zniknie szata słowna. Spór o to, czy ilu stracje B lake’a do B oskiej kom edii są adekw atne, czy też nie, dowodzi, że różne rodzaje sztuk są porów nyw alne. P roblem y b aroku czy inn y ch stylów w y k ra ­ czają poza ram y poszczególnych sztuk. Rozw ażając m etaforę su rre ­ alistyczną tru d n o pom inąć m alarstw o М аха E rnsta i S alvatora Dali albo film y Luisa B unuela Pies a n da lu zyjski czy Z lo ty w iek. K rótko mówiąc, w iele zjaw isk poetyckich wchodzi nie tylko w zakres w ie­ dzy o języku, lecz w zakres całej teorii znaków, tj. ogólnej sem io­ tyki. Ta teza odnosi się nie ty lk o do sztuki słowa, lecz także do róż­ nych odm ian języka, k tó ry m a w iele cech w spólnych z niektórym i innym i, a n aw et ze w szystkim i, system am i znaków (cechy panse- m iotyczne).

(3)

było-by specyficzne dla lite ra tu ry : problem stosunku m iędzy słow em i św iatem jest ch ara k te ry sty c z n y nie tylko dla sztuki słowa, ale dla w szystkich w ogóle rodzajów dyskursu. Lingw istyka jest skłonna badać w szystkie m ożliw e p rzy pad ki -stosunku m iędzy dyskursem i tym , co logicy nazy w ają universe o f discourse: co z tego św iata je st zw erbalizow ane poprzez d aną w ypow iedź i ja k jest zw erbali­ zowane. W alory praw dziw ości, jeżeli są to — po w tarzając za lo­ gikam i — „jednostki pozajęzykow e“ , w yk raczają oczywiście poza granice poetyki i lin g w isty k i w ogóle.

Słyszy się czasem, że poetyka, w przeciw ieństw ie do lin g w isty­ ki, jest zw iązana z zagadnieniem oceny. O ddzielanie od siebie tych dw u dziedzin jest o parte na potocznym , lecz błędnym rozróżnieniu m iędzy poezją oraz innym i ty pam i s tru k tu r językow ych: te ostatn ie m iałyby być przeciw staw ione na zasadzie ich „przypadkow ego“, bezcelowego c h a ra k te ru językow i poetyckiem u, k tó ry m a c h a ra k te r celow y i nieprzypadkow y. W gru ncie rzeczy każdy ty p działalności językow ej jest celowościowy, ty lk o zadania ich są różne, zgodność zaś użytych środków z p rzew idyw anym efektem — to problem , k tó ry coraz bardziej in teresu je badaczy różnych dziedzin kom uni­ kacji słow nej. Istn ieje ścisły — znacznie ściślejszy, niż się kry ty k o m w y daje — związek pom iędzy problem em ekspansji zjaw isk lingw i­ stycznych, szerzących się w czasie i p rzestrzeni, a przestrzen n ym i czasowym szerzeniem się m odeli literackich. J a k pow iada poeta, „Miło jest być od sw ojego czasu zrozum ianym , |j P rz y ję ty m od epo­ ki...“. Ale naw et ta k nieciągła ekspansja, jak w skrzeszanie zapo­ m nianych, lekcew ażonych lub „ w y k lęty ch “ poetów — w eźm y dla przykładu pośm iertne odkrycie, a potem kanonizację G erard a M an- ley a H opkinsa (zm. 1889), spóźnioną sław ę L autréam o nta (zm. 1870) spośród poetów -surrealistów , zadziw iający w pływ na w spółczesną poezję polską do n ied aw n a zapoznanego C ypriana K am ila N orwida, jednego z najw iększych poetów św iatow ych ubiegłego stulecia, k tó ­ ry um arł w nędzy w r. 1883 — n aw et więc tak a ekspansja znajduje paralele w h istorii języków literackich , gdzie o bserw ujem y skłon­ ność do p rzy w racan ia stary ch wzorów , czasam i przez długie lata zapom nianych. Za przyk ład niech posłużą Czechy, gdzie — jak to pięknie pokazał H a v r ä n e k 1 — na początku w. X IX język zo­ sta ł oparty na m odelu X V I-w iecznym .

1 B. H a v r â n e k , S p i s o v n ÿ j a z y k ćesk y. 1936. C e s k o s l o v e n s k â

(4)

P O E T Y K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A

4 3 3

N iestety, pom ieszanie term inó w „ literatu ro zn aw stw o “ i „k ry ty ­ k a “ skłania badaczy lite ra tu ry do zastępow ania opisu w ew nętrznych w alorów dzieła literackiego subiek ty w n y m i, cenzorskim i w yrokam i. E ty k ietk a „ k ry ty k lite ra c k i“ w zastosow aniu do literatu ro znaw cy jest tak im sam ym błędem , ja k g d yby ktoś nazw ał lingw istę „kry ­ tykiem g ram atyczny m “ albo „lek sy k aln y m “. B adania syntaktyczne i m orfologiczne nie m ogą być podporządkow ane gram atyce n o r­ m atyw n ej, podobnie jak żaden m an ifest w y rażający osobiste gusty i opinie k ry ty k a o dziele literack im nie może zastąpić obiektyw nej analizy naukow ej sztuki słowa. Nie należy błędnie utożsam iać tej tezy z kw iety sty czn ą zasadą laissez faire: każda k u ltu ra językow a pociąga za sobą program ow e, planow e czy n o rm aty w n e dążenia. Dlaczego jed n ak tak ostro rozgranicza się ling w isty kę czystą i sto­ sowaną czy fo nety k ę i ortoepię, a nie rozgranicza się lite ra tu ro ­ znaw stw a i k ry ty k i literackiej?

L iteraturoznaw stw o, a w szczególności poetyka, sk łada się, po­ dobnie ja k lingw istyka, z dw u serii problem ów : synchronii i dia- chronii. Opis synchroniczny o b e jm u je nie tylk o prod uk cję literac­ ką danej epoki, lecz także tę część trad y cji, k tó ra jest dla tej epoki żyw otna lu b została w niej przyw rócona do życia. Tak np. z jednej stro n y S hakespeare, a z drugiej D onne, M arvell, K eats i Em ily D ickinson są uznaw ani przez w spółczesny angielski św iat literacki, podczas gdy Jam es Thom son i Longfellow nie przedsta­ w iają dziś żyw ych w artości arty sty czn y ch . S elekcja klasyków oraz ich przew artościow anie przez now e p rąd y — to isto tn y problem synchronicznych badań literackich. Synchroniczna poetyka, podobnie jak synchroniczna lingw istyka, nie pow inna być utożsam iona ze statyką. K ażda epoka rozróżnia fo rm y bardziej konserw atyw ne i bardziej now atorskie. K ażdą w spółczesną epokę odb iera się w dy­ nam ice czasowej, a z drugiej stro n y — podejście historyczne tak do poetyki, jak i do ling w isty k i m a na w idoku n ie ty lko zm iany, lecz i czynniki ciągłe, trw ające w czasie, statyczne. P raw d ziw ie szczegó­ łowa poetyka h istoryczna czy h isto ria języka je s t nadbudow ą, k tó ra pow inna w spierać się n a szeregu stopniow ych opisów synchronicz­ nych.

P o stu lat oddzielenia poetyki od lin gw istyk i jest uspraw iedliw io­ n y tylko w ty m w ypadku, jeżeli dziedzina lingw istyki zostaje bezpraw nie ograniczona, np. jeżeli zdanie jest przez pew nych lin ­ gw istów ro zp atry w an e jako najw yższa k o n stru k cja podległa analizie albo jeśli h ory zo n ty lingw istyki ogranicza się do sam ej tylko

(5)

gram aty k i czy też w yłącznie do niesem antycznych zagadnień form y zew nętrznej lub do in w e n ta rza chw ytów d enotatyw nych, nie biorąc pod uw agę „sw obodnych w a ria c ji“ . Na konferencji poświęconej za­ gadnieniom sty lu , zorganizow anej przez Indiana U niv ersity w k w iet­ niu 1958, k tó ra zgrom adziła lingw istów , literaturoznaw ców , psycho­ logów i etnologów , pokazano w yraźnie, że przed lingw istyką stru k ­ tu ra ln ą sto ją dw a w ażne i w zajem nie u w arunkow ane problem y, m ianow icie konieczność rew izji „hipotezy języka m onolitycznego“ i wzięcie pod uw agę „w zajem nej zależności różnych s tru k tu r w ra ­ m ach jednego ję z y k a “ (w edług określenia C. Voegelina). N iew ątpli­ wie, dla każdej społeczności językow ej, dla każdego mówiącego istnieje jedność językow a, ale ten ogólny kod p rzedstaw ia system w ew n ętrzn ie połączonych sub-kodów . Każdy język zaw iera w sobie kilka w spółbieżnych układów , z k tó ry ch każdy z kolei c h a ra k te ry ­ zuje się odm ienną funkcją.

Oczywiście, m usim y się zgodzić z Sapirem , że ogólnie rzecz biorąc, ideation reigns suprem e in la ng ua ge2, ale ta suprem acja nie upow ażnia lingw istów do niedostrzegania „czynników drugo­ rzę d n y c h “ . N iektórzy lingw iści skłonni są tw ierdzić, że em otyw ne elem enty m ow y, k tó re nie dadzą się opisać „w liczbach skończonych kategorii a b so lu tn y ch “ , pow inny być zaklasyfikow ane „jako nie- lingw istyczne e le m en ty realnego św ia ta “. A więc — ko nkluduje M. Joos — „pozostaną one dla nas zm iennym i, proteuszow ym i, m igotliw ym i zjaw iskam i, któ rych nie będziem y brać pod uw agę w naszej dy scy p lin ie“ 3. Z dajem y sobie oczywiście spraw ę z poży­ teczności ek sp ery m en tó w redukcji, ale tak gw ałtow ne żądanie w y­ kluczenia em o ty w n y ch elem entów z lingw istyki jest n a jra d y k aln iej- szym e k sp ery m en tem w zakresie red u k cji — reductio ad absurdum .

Języ k pow inien być b ad an y w e w szystkich odm ianach swych funkcji. P rzed rozw ażaniam i nad poetycką fun kcją języka m usim y określić jej m iejsce w śród in n ych fu nk cji językow ych. Opis tych funkcji w ym aga krótkiego przeglądu k o nsty tuty w ny ch czynników , c h a rak tery sty czn y ch dla w szystkich aktów mowy, d la każdego przy p ad k u k o m u n ik acji językow ej. NADAWCA k ieru je KOMUNI­ KAT do ODBIORCY. A by kom un ikat był efektyw ny, m usi on być zastosow any do K O N TEK STU (czyli m usi coś oznaczać), kontekstu uchw ytnego dla odbiorcy i albo zwerbalizow anego, albo takiego,

2 E. S a p i r , Language. N e w York 1921.

3 M. J o o s , D e s c r i p tio n o f Language Design. J o u r n a l o f t h e A c o u ­ s t i c a l S o c i e t y o f A m e r i c a , 1950, s. 701— 708.

(6)

P O E T Y K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A 4 3 5

k tó ry da się zw erbalizow ać; dalej, konieczny je st KOD, w pełni lub przynajm niej w części w spólny dla nadaw cy i odbiorcy (albo innym i słow y — dla tego, kto „k o d u je“ , i tego, kto „d eko d uje“ ko­ m unikat); na koniec m usi istn ieć KO N TA K T — fizyczny kanał i psychiczny zw iązek m iędzy n adaw cą i odbiorcą, um ożliw iający im obu naw iązanie i k o n ty n uo w an ie kom unikacji. W szystkie te czynni­ ki, nieodłącznie zw iązane z k o m u n ikacją słowną, m ogą być przed ­ staw ione w schem acie w n a stęp u jący sposób:

K O N T E K S T

K O M U N IK A T

N A D A W C A ... O D B I O R C A

K O N T A K T K O D

Każdy z ty ch sześciu czynników d ete rm in u je in ną fu n k cję języka. Chociaż rozróżniam y sześć podstaw ow ych aspektów języka, nie m oglibyśm y rów nocześnie znaleźć k o m u n ik atu słow nego sp ełn iają­ cego tylko jed n ą funkcję. O dm ienność każdorazow ego a k tu m ow y polega nie na m onopolu k tó rejś z ty ch funkcji, ale n a odm iennym porządku hierarchiczn y m fu n k cji. S tru k tu ra słow na k o m u n ik atu zależy przede w szystkim od fu n k cji dom inującej. Ale chociaż n a ­ staw ienie (E instellu n g ) na oznaczanie, o rien tacja n a k o n tek st, k ró t­ ko mówiąc, tzw . fu n k cja PO ZNAW CZA („oznaczająca“ , „denota- - ty w n a “) jest zasadniczym celem licznych kom unikatów , to uboczne uczestnictw o rów nież innych fu n k cji w tych k o m un ikatach m usi być brane pod uw agę przez obserw atora-lingw istę.

Tak zw ana funk cja EMOTYW NA (albo ekspresyw na), ześro d k o -v w ana na adresacie, w skazuje na bezpośrednie w y rażenie postaw y mówiącego w obec tego, o czym on mówi. Chodzi tu o w yw arcie w rażenia pew nej em ocji, p raw dziw ej lu b u danej; dlatego też te r ­ m in „em otyw ny“ — puszczony w obieg i uzasadniony przez pras­ kiego teo rety k a języka A ntona M arty 4 — w ydaje się p rz y d a tn ie j­ szy od term in u „em ocjonalny“ . C zysty e lem en t em o tyw n y w języ ku stanow ią w ykrzykniki. Różnią się one od środków języka poznaw ­ czego zarów no przez swój k ształt dźw iękow y (osobliwe szeregi dźwiękowe albo n aw et dźw ięki gdzie indziej nie spotykane), jak też i przez sw ą rolę sy n tak ty czn ą (są one nie ko m ponentam i, lecz ekw iw alentam i zdań). „Tut! T u t! — rzekł Mc G in ty “ . Cała

odpo-4 A. M a r t y , U n te rs u c h u n g e n z u r G ru n d le g u n g d e r a ll g e m e i n e n G r a m ­

(7)

wiedź b o h atera Conan D oyle’a składa się po p ro stu z dw u w y k rzy k ­ nikow ych m lasków, konw encjonalnie oddanych w angielskiej pi­ sowni. F u n k cja em otyw na, obnażona w w yk rzyknik ach, zabarw ia do pew nego stopnia w szystkie nasze w ypow iedzi w płaszczyźnie fo­ nicznej, gram atycznej i lek sy kalnej. A nalizując język z p u n k tu w idzenia inform acji, k tó ry c h on dostarcza, nie m ożem y ograniczyć pojęcia inform acji do asp ek tu poznawczego w języku. Człowiek, k tó ­ ry posługuje się elem en tam i ekspresy w nym i dla w y rażenia gniew u czy iro nii, w nosi ty m sam ym z góry zam ierzoną inform ację, i oczy­ w iście tego rodzaju czynność językow a nie m oże być przyró w nan a do niesem iotycznych, pokarm ow ych czynności, ja k np. „jedzenie g ra p e fru itu “ (jak chcieliby to w idzieć n iek tó rzy badacze). Różnica m iędzy polską odpow iedzią n a p y tan ie: „Co w idzisz?“ — „W as“, z em faty czn y m w ydłużen iem sam ogłoski [va:s] i bez em fazy [vas] — to konw encjonalne, kodow ane cechy językow e, podobne do różnicy m iędzy d ługą i k ró tk ą sam ogłoską w odpow iednich zdaniach czes­ kich: w replikach n a p y tan ie „Co vidis?“ — Vas [va:s] („w as“) i vaz [vas] („w iąz“); ty lk o że w d ru g im w y p ad k u zróżnicow anie in­ form acji m a c h a ra k te r fonem atyczny, w pierw szym zaś — em o- tyw ny. Dopóki in te re su ją nas in w a ria n ty fonem atyczne, polskie / a / oraz / ä / okazują się ty lk o w a ria n tam i tego sam ego fonem u, ale gdy zajm u jem y się jed n o stk am i em otyw nym i, wówczas stosunek m iędzy in w arian tem i w a ria n tam i zostaje odw rócony: długość i krótkość są wówczas in w a ria n ta m i zrealizow anym i przez różne polskie fonem y.

P ew ien były a k to r te a tru S tanisław skiego opow iadał mi, jak na egzam inie w stępn y m sły n n y reży ser kazał m u pow tórzyć zw rot „dziś w ieczorem “ n a czterdzieści sposobów, z różnym i odcieniam i ekspresyw nym i. Z robił on spis czterd ziestu sy tu acji em ocjonalnych, a n astęp n ie w ypow iedział zw roty w sposób odpow iedni do każdej sy tuacji, słuchacze zaś m usieli rozpoznać d an ą sy tuację na podsta­ w ie zm iany form y dźw iękow ej ty ch sam ych dw u słów. Poprosiłem owego ak to ra, aby pow tórzy ł to ćw iczenie na u ży tek naszych badań n ad opisem i analizą w spółczesnego rosyjskiego języka literackiego. Zapisał około pięćdziesięciu sy tu acji, u jęty c h w takie sam e elip­ tyczne zdania, i w y k on ał z n ich pięćdziesiąt odpow iednich p rze­ kazów, n ag ran y ch n a m agnetofonie. W iększość przekazów została ściśle i dokładnie „zdekodow ana“ przez słuch ających moskwiczan. Trzeba dodać, że w szystkie te ry sy em otyw ne poddają się łatw o analizie lin g w isty czn ej.

(8)

P O E T Y K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A

4 3 7

O rien tacja na ODBIORCĘ, fu n k cja KONATYW NA, p rez e n tu je - najczystszą ek spresję g ram atyczną w form ach w ołacza i rozkaźni- ka, któ re pod w zględem syn tak tyczn ym , m orfologicznym , a często n aw et fonem atycznym różnią się od in n y ch k atego rii no m inalnych i w erbalnych. Zdanie rozkazujące różni się zasadniczo od zdania oznajm ującego: pierw sze z nich nie podlega, d rugie zaś podlega ocenie praw dziw ości. K iedy Nano ze sztuk i O’N eilla The F ountain („zdecydow anym tonem ro zk azu “) m ów i: „ P ij!“ , rozkaźnik nie m o­ że w yw ołać py tan ia: „Czy to p raw d a ? “, k tó re z pełn ym uzasadnie­ niem może nastąpić po zdaniach tak ich , jak : „Piło się “, „Będzie się piło “. W przeciw ieństw ie do zdań rozk azu jących zdania oznajm u- jące m ogą być zam ienione na p y tajn e : „Piło się?“ , „Będzie się piło?“ . T rad y cy jn y m odel językow y, szczególnie ten , k tó ry został ośw ie­ tlo n y w Sprachtheorie K arola B ü h lera 5, b y ł sprow adzany do tych trzech fu n k cji — em otyw nej, k o n aty w n ej i poznaw czej — oraz do trzech w ierzchołków owego tró jk ątn eg o m odelu: pierw szej osoby — nadaw cy, drugiej osoby — odbiorcy, i do „osoby trz e c ie j“ , a ści­ ślej — kogoś lub czegoś, o czym je st m owa. Z te j podstaw ow ej tria ­ dy dadzą się łatw o w yprow adzić p ew ne dodatkow e fu n k cje języ­ kowe. A w ięc funk cja m agiczna jest w zasadzie pew nym rodzajem przem iany nieobecnej albo n ieistn iejącej „trzeciej osoby“ w od­ biorcę konatyw nego ko m un ik atu :

N iech m u ręka uschnie!

Z gniła w odo, p ili-m a, p ili-m u , p ili-m i, zd ejm brodaw kę, zd ejm bro­ d aw k ę zaraz m i! [polskie „ za m a w ia n ia “]

W odo, w odo, rzeko-królow o, zorzo-zorzeńko ! Z ab ierzcie zm a rtw ien ie ciężk ie i za n ieście zm a rtw ien ie c ięż k ie za m orza głęb ok ie, w m orską g łę ­ binę, gd zie an i lu d zie n ie chodzą, an i k on n i n ie jeżdżą. A jak w m orskiej g łęb in ie czarny k am ień n ie drgnie, tak a b y do słu g i B ożego to cięż k ie zm a rtw ien ie do jego serca m ężn ego dostępu n ie m ia ło i n ie szukało, a le żeby u ciek ło i sczezło. [Z p ó łn o cn o ro sy jsk ich „ za m a w ia ń “, zap isan ych przez R yb n ik ow a G.]

Jednakże tró jk ą tn y m odel językow y B ü h lera nie w ystarcza. Istn ieją k o m u nik aty służące przede w szystk im do ustanow ienia, przedłużenia lub podtrzym ania kom u n ik acji, do zaznaczenia, że ko n tak t nie został p rzerw an y („Hallo, czy p an m nie słyszy?“), do pobudzenia uw agi współrozm ów cy lu b do sp raw dzenia tej uw agi („Słucha p an ?“ , a po drugiej stro n ie d ru tu : „U hm !“). To nastaw

ie-5 К. В ü h 1 e r, S p rachtheorie . Jen a 1934.

(9)

nie na K O N TA K T albo — w edług term in u B ronisław a M alinow ­ skiego — fu n k cja FA TYCZNA 7 może być zobrazow ana przez obfitą w ym ian ę ry tu a ln y c h form uł, a n aw et przez całe dialogi, których jed y n y m zadaniem je s t przedłużenie kom unikacji. P isark a a m ery ­ kańska D orothy P a rk e r w hum oresce Here w e are dostarcza tu w ym ow nych przykładów :

N o tak! — p o w ied zia ł m łod y czło w iek . — A n o tak! — odp ow ied ziała ona. — N o w ięc, je s te śm y — p o w ied zia ł. — Jesteśm y — pow tórzyła ona. — N iep raw d aż? — M ożna n a w e t p o w ied zieć, że b y liśm y — p ow ied ział. — A ch! A ch! J esteśm y . — N o tak! — p ow ied ziała. — N o tak! — o d p o w ie­ d ział — tak, tak!

U siłow anie rozpoczęcia i p o d trzy m an ia rozm ow y jest typow e dla m ów iących ptaków . T a fatyczrta fu n k cja stanow i jed y n ą z fu n k ­ cji językow ych, k tó ra je st w spólna ptakom i ludziom . Je st to ró w ­ nież pierw sza fu n k c ja słow na, k tó rą opanow ują dzieci: zd radzają one skłonność do kom unikow ania, zanim są zdolne nadaw ać lub odbierać k o m u n ik at zaw ierający inform ację.

W now oczesnej logice zostało dokonane rozróżnienie m iędzy dw iem a płaszczyznam i języ k a: „językiem przedm iotow ym “, m ów ią­ cym o przedm iotach, i „m etajęzyk iem “ , m ów iącym o sam ym języ k u — w ed łu g znanego term in u , którego tw órcą jest A lfred T a r s k i8. Lecz m etajęzy k jest nie tylk o koniecznym in stru m en tem nauk o w y m u ży w an y m przez logików i lingw istów . G ra on rów nież w ażną rolę w naszej m ow ie codziennej. Podobnie jak Jo u rd a in Mo- liè re ’a, k tó ry nie w iedział, że m ów i prozą, używ am y m etajęzyka nie zdając sobie sp raw y z c h a ra k te ru m etajęzykow ego naszej działalno­ ści. Ilekroć nad aw ca lub odbiorca chcą spraw dzić, czy posługują się jednakow ym kodem , m owa zostaje sprow adzona do KODU: przy b ie ra ona fu n k cję M ETA JĘZYK OW Ą. „Nie jestem pewien, co pan przez to ro zu m ie“ — m ówi w ted y odbiorca; nadaw ca zaś, dla uprzedzenia tego rod zaju w ątpliw ości, up ew nia się: „Rozumie pan, co pow iedziałem ?“ W yobraźm y sobie tak i szaleńczy dialog:

Sztu b ak się oblał. — A co to zn aczy „oblać się “ ? — „Oblać się “ to ty le, co „sp alić s ię “. — A „spalić s ię “? — „Spalić s ię “ to n ie zdać egza­

7 B. M a l i n o w s k i , The Problem of Meaning in Primitive Languages.

W : C. K. O g d e n , L. A. R i c h a r d s , The Meaning of Meaning. Wyd. 9.

N e w Y ork and L ondon 1953.

8 A. T a r s k i , Pojęcie p r a w d y w językach nauk dedukcyjnych. W arsza­

(10)

P O E T V K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A 439

m inu. — A co to „sztubak“? — n ie d aje za w y g ra n ą rozm ów ca, nie obeznany ze sło w n ic tw e m szkolnym . — „Sztu b ak “ to u czeń n iższych klas.

W szystkie te ró w n an ia zdaniow e przynoszą inform ację w yłącz­ nie o polskim kodzie słow nikow ym , ich fu n k cja je st ściśle m eta­ językow a. K ażdy proces n auk i języka, szczególnie proces przy sw aja­ nia sobie .przez dzieci języka ojczystego, posługuje się na szeroką skalę operacjam i m etajęzykow ym i. A fazję w w ielu w ypadkach m ożna zdefiniow ać jako u tra tę zdolności do op eracji m eta ję z y ­ kowych.

O m ów iliśm y dotyehczas w szystkie czynniki uczestniczące w ko­ m unikacji językow ej — oprócz sam ego kom u nik atu. N astaw ienie (Einstellung ) n a sam KOM UNIKAT, sk u p ien ie się n a kom unikacie dla niego sam ego — to POETYCKA fu n k cja językow a. R ozpatrzenie tej funkcji nie może być zadow alające bez w zięcia pod uw agę ogólnych problem ów językow ych, a z d ru g iej stro n y — badanie języka w ym aga pełnego uw zględnienia jego fu n k cji poetyckiej. W szelkie p róby zredukow ania zakresu fu n k cji poetyckiej do samej poezji lub ograniczenia poezji tylko do fu n k cji poetyckiej byłyby błędnym uproszczeniem . F u n k cja poetycka nie jest jed y n ą fun kcją w zakresie sztuki słowa, jest wszakże jej d om inantą, fu n k cją de­ term inującą, gdy tym czasem w pozostałych ak tach językow ych w y­ stępuje ona jako elem ent podrzędny, ak cesoryjny. F u n k cja ta, przez w ysunięcie w yczuw alności znaku, pogłębia podstaw ow ą dychotom ię: znak — przedm iot. A więc, m ając do czynienia z fu n k cją poetycką lingw istyka nie może ograniczać jej ty lk o do dziedziny poezji.

D laczego m ów isz za w sze „Joan a n d M a r g e r y “, a n igd y „ M a r g e ry and

J oan“? Czy w o lisz Joan od jej siostry? — A le ż nie, ty lk o to gład ziej brzm i.

W szeregu dw u w spółrzędnych im ion — jeśli nie w m ieszają się tu problem y h ierarch ii — pierw szeństw o krótszego im ienia bardziej odpowiada m ów iącem u (choć on sam nie zdaje sobie z tego sp ra­ wy) jako dobrze zorganizow ana postać k om u n ik atu .

Pew ien człow iek zw ykł był m ówić: „Podlec D olecki“. Chociaż po­ gardę m ożna w yrazić innym i słow am i, ja k np. „ ła jd ak “ , „ ło tr“, ,,szelma“ , „nikczem nik“ , to jed n ak nieśw iadom ie uciekał się do po­ etyckiego ch w y tu paronom azji.

Slogan polityczny „I like Ik e “ (aj lajk ajk), doskonale zbudow a­ ny, składa się z trzech m onosylab i liczy trz y dyftongi (aj), przy czym po każdym sym etrycznie n astęp u je po jed n y m fonem ie spół­

(11)

głoskow ym (. . 1 . . к . . к), podczas gdy trz y słow a razem w zięte stanow ią w ariację: w pierw szym słow ie nie m a fonem u spółgłosko­ wego, w drugim — dw a otaczają dyftong, a trzecie słowo ty lk o koń ­ czy się spółgłoską. Podobne dom inujące jądro (aj) zauw ażył H ym es w niektórych sonetach K eatsa. Oba kolony trzysylabow ej fo rm u ły „I lik e /Ik e “ ry m u ją się z sobą, a drug ie słowo z dw u ry m u ją cy c h m ieści się w pełni w pierw szym (rym echowy): (lajk) — (ajk), paronom astyczny obraz uczucia, k tó re w pełni o bejm u je swój przedm iot. Oba kolony a lite ru ją z sobą i pierw szy z dw u a lite ru ją - cych w yrazów w łączony jest w d rug i: (aj) — (ajk), paronom a­ styczny obraz lubiącego subiektu, ogarniętego przez ulubiony obiekt. D rugorzędna poetycka fu n k cja w ty m haśle w yborczym w zm acnia jego oddziaływ anie i skuteczność.

J a k pow iedzieliśm y, p rzy b adan iu lingw istycznym fu n k cji poe­ tyckiej konieczne je st w yjście poza granice poezji, a z drugiej s tro ­ n y — lingw istyczne badanie poezji nie może się ograniczać ty lko do fun k cji poetyckiej. Osobliwości poszczególnych gatu n ków poe­ tyckich pow odują różne zh ierarchizow anie in ny ch fu n k cji jęz y ­ kowych, które w n ich uczestniczą — p rzy niezm iennie dom inującej funkcji poetyckiej. Poezja epicka, skierow ana n a osobę trzecią, posługuje się w znacznym sto p n iu poznaw czą fu n k cją językow ą; liry ka, zorientow ana na pierw szą osobę, łączy się ściśle z fu n k c ją em otyw ną; poezja drugiej osoby je st nasycona fu n k cją k on aty w n ą i m a c h arak ter su p lik a to ry jn y lu b ek sh o rta ty w n y , w zależności od tego, czy pierw sza osoba jest podporządkow ana drugiej, czy też dru ga — pierw szej.

Teraz, kiedy nasz pobieżny opis sześciu podstaw ow ych fu n k cji kom unikacji językow ej jest m niej w ięcej kom pletny, m ożem y u zu­ pełnić nasz schem at podstaw ow ych czynników odpow iednim sche­ m atem funkcji:

P O Z N A W C Z A

P O F T Y P k A

E M O T Y W N A F A T Y C Z N A K O N A T Y W N A M E T A J Ę Z Y K O W A

Jak ie jest em piryczne k ry te riu m językoznaw cze dla fu n k cji po­ etyckiej? A zwłaszcza jak się to odbija na w ew nętrzn ych cechach każdego u tw o ru poetyckiego? A by odpowiedzieć na to p y tanie, m u ­ sim y przypom nieć dw a podstaw ow e zabiegi w postępow aniu języ ­ kow ym : są to w ybór i kom binacja. Jeżeli przedm iotem kom un ika­

(12)

P O E T Y K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A 441 tu jest „dziecko“, m ówiący w y b ie ra spośród rozlicznych, bardziej lu b m niej zbliżonych do siebie rzeczowników, jak : „m alec“ , „sy­ n e k “ , „dziecko“, „chłopczyk“ — w szystkie ekw iw alentne pod pew ­ nym w zględem ; następnie, aby orzec o tym przedm iocie, m oże on w y brać jed en z sem antycznie bliskich czasowników: „płacze“ , „ry­ czy“, „w rzeszczy“ , „szlocha“ . Oba w yb ran e słow a zostają włączone do stru m ien ia m owy. W ybór dokonuje się na bazie EKW IW A­ LEN CJI, podobieństw a lub różnicy, synonim iki czy antonim iki, podczas gdy kom binacja — po trzeb n a do zbudow ania szeregu — pow staje na bazie PRZYLEGŁÓŚĆ1. F unk cja poetycka — to pro ­ jek c ja zasady ekw iw alencji z osi w yboru na oś kom binacji: ek w i­ w alencja sta je się k o n sty tu ty w n y m chw ytem szeregu. W poezji sylaba rów na się sylabie tego sam ego szeregu, przycisk w yrazow y rów na się przyciskow i w yrazow em u, podobnie jak b rak przycisku ró w n a się brakow i przycisku; długość prozodyjna zostaje zrów na­ na z długością, krótkość z krótkością, przedział m iędzy w y razow y rów na się przedziałow i m iędzy w y razow em u, b rak przedziału — brakow i przedziału, pauza sy n tak ty czn a — pauzie sy n ta k ty c zn e j, b rak pauzy — brakow i pauzy. Sylaby s ta ją się jednostkam i m ia ry ; to samo dzieje się z m oram i i przyciskam i.

M ógłby ktoś zaprotestow ać i stw ierdzić, że m etajęzyk także po­ sługuje się następstw em jed n o stek ekw iw alentnych wówczas, gdy zestaw ia synonim iczne w y rażen ia w rów naniach zdaniow ych: A = A (kaw aler to człow iek nieżonaty). Jednakże poezja i m etajęzyk pozo­ s ta ją w stosunku do siebie w d iam etraln ej opozycji: m etajęzyk posługuje się szeregiem , aby zbudow ać rów nanie, podczas gdy po­ ezja posługuje się rów naniem , aby zbudować szereg.

W poezji — i do pew nego stopnia w u k ry ty c h przejaw ach fu n k ­ cji poetyckiej — szeregi ograniczone przez przedziały m iędzy w y ­ razow e s ta ją się w spółw ym ierne, o ile są odczuw ane jako izochro- niczne lub stopniow ane. Szyk „Joan and M argery“ ukazał nam zasadę poetycką stopniow ania sylabicznego, tę sam ą zasadę, k tó ra w klauzulach w ierszy ludow ego eposu serbskiego została podniesio­ n a do rangi obow iązującego p raw id ła 9. G dyby nie dw a izosylabicz- ne, ry m u jące słowa, zestaw ienie „m alu tk i-w ażn iu tk i“ nie stałoby się obiegowym pow iedzonkiem . S y m e tria trzech dw usylabow ych cza­ sowników, z tożsam ą spółgłoską inicjalną i z tożsam ą sam ogłoską

9 J. M a r e t i ć , M e t r ik a n a ro d n ih naśih v ie s a m a . R a d J u g o s l a v e n - s k e A k a d e m i j e . C LX V III— C L X X , (Zagreb) 1907.

(13)

końcową, dodaje splen d o ru lakonicznem u o znajm ieniu Cezara o zw y­ cięstw ie: „Veni, vid i, vici“.

M ierzenie szeregów je st chw ytem , k tó ry poza fu n k c ją poetycką nie znajduje zastosow ania w języku. Tylko w poezji, z jej reg u la r­ n ą pow tarzalnością ek w iw alen tn y ch jedn ostek, czas stru m ien ia mo­ w y jest odczuw any ta k samo jak — by posłużyć się in n y m i p rzyk ła­ dam i sem iotycznym i — czas w m uzyce. G erard M anley Hopkins, w y b itn y badacz w dziedzinie języka poetyckiego, określił w iersz jako ,,typ w ypow iedzi, w k tó rej całkow icie lub częściowo pow ta­ rz a ją się te same fig u ry dźw iękow e“ 10. Na następ ne p y tan ie Hop­ kinsa: „Czy każdy w iersz jest poezją?“ — m ożna odpowiedzieć w y­ czerpująco, jeżeli p rzestan ie się w sposób a rb itra ln y sprow adzać funk cję poetycką tylko do dziedziny poezji. M nem otechniczne w ier­ szyki, jak np. pam ięciów ka ks. B enedykta C hm ielow skiego O dzie­ sięciu plagach egipskich („Z k rw ią w oda, żaby, kom ar, pow ietrze i m uchy If W rzód, grad, szarańcza, ciem ność, pobite dzieciuchy“), nowoczesne rym ow ane reklam ów ki, w ierszow ane kodeksy śred­ niowieczne, wreszcie sanskryckie tra k ta ty naukow e pisane w ier­ szem, któ re jed nak w tra d y c ji hin du sk iej odróżnia się ściśle od praw dziw ej poezji (k ä v ya ) — w szystkie te zm etryzow ane teksty po­ sług u ją się fu nk cją poetycką, jednakże nie obciążają jej tą przym u­ sową, d eterm in u jącą rolą, k tó rą spełnia ona w poezji. A więc w ty m w ypadku w iersz w yk racza poza granice poezji, ale rów no­ cześnie w iersz zawsze im p lik u je fu n k cję poetycką. Nie m a chyba n a świecie k u ltu ry , k tó ra by nie znała twórczości w ierszow ej, jak ­ kolw iek istn ieją liczne m odele k u ltu ro w e nie znające w iersza „sto­ sow anego“. Ale n aw et w tak ich k u ltu ra ch , k tóre rozporządzają w ierszem „czystym “ i „stosow anym “ , drugi z nich okazuje się zja­ w iskiem w tórnym , n iew ątp liw ie pochodnym . P rzystosow anie środ­ ków poetyckich do pew nych celów heterogenicznych nie przekreśla pry m arn ej istoty tych środków , tak jak elem en ty języka em otyw - nego, zastosow ane w poezji, zachow ują sw oje zabarw ienie em otyw ne.

Członek sen atu am erykańskiego blokujący obrad y przez długie przem ów ienie (filib u ster) m oże w to k u tego przem ów ienia recytow ać poem at Longfellowa H iaw atha, dlatego że jest on długi. Nie zmieni to jed n ak fak tu , że poetyckość stanow i zasadniczą in tencję tego tekstu. Tak samo jak istn ienie w ierszow anych, m uzycznych i pla­ stycznych rek lam nie może, oczywiście, oderw ać form w ierszowych,

(14)

P O E T Y K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A 443 m uzycznych i m alarskich od studiów nad poezją, m uzyką i sztukam i pięknym i.

Podsum ow ując : analiza .w iersza m ieści się całkowicie w kom ­ peten cjach poetyki, a poetykę z kolei m ożna określić jako tę część lingw istyki, k tó ra ro zp atru je funkcję poetycką w jej stosunku do in n y ch fu n k cji językow ych. P oety k a — w szerokim znaczeniu tego słow a — zajm u je się fun k cją poetycką nie tylko w poezji, gdzie je st ona n adrzędna w stosunku do innych funkcji językow ych, lecz także poza poezją, gdzie jak aś inn a fu n k cja jest nadrzędna w sto­ sunk u do poetyckiej.

Ową po w tarzającą się „figurę dźw iękow ą“ , w k tó rej H opkins u p a try w a ł k o n sty tu ty w n y czynnik w iersza, m ożna określić bliżej i ściślej. F ig u ra tak a zużytkow uje zawsze przynajm niej jeden (lub w ięcej) k o n tra st b inarn y , stosunkow o w ysokiej i stosunkow o niskiej w ydatności (prom inentności), zrealizow anej przez różnorodne od­ cinki szeregu fonem atyeznego 11.

W ew nątrz sylaby część bardziej w y d atn a, „ n u k learn a“, zgłosko- tw órcza, stanow iąca w ierzchołek sylaby, je st przeciw staw iona m niej w yd atn ym , „m arginalnym “ , niezgłoskotw órczym fonem om . K ażda sylaba zaw iera fonem zgłoskotwórczy, a przerw a m iędzy dw om a n a ­ stępującym i po sobie fonem am i zgłoskotw órczym i zostaje urzeczy­ w istniona, spełniona — w niektórych językach zawsze, a w in ny ch przew ażnie — przez m arginalne, niezgłoskotw órcze fonem y. W tak zw anej w ersy fik acji sylabicznej liczba fonem ów zgłoskotwórczych w ograniczonym m etrycznie szeregu (sekw encji czasowej) jest zw y­ kle k on stan tą, podczas gdy obecność fonem u niezgłoskotw órczego (albo g ru p y takich fonemów) m iędzy dw om a fonem am i sylabicz- nym i, w ew n ątrz łańcucha m etrycznego, stanow i k o n stantę tylko w językach z obowiązkową obecnością fonem ów niezgłoskotw órczych pom iędzy zgłoskotw órczym i, a oprócz tego w tych system ach w e r- sy fikacy jny ch , które nie dopuszczają rozziew u. In n y m przejaw em tendencji do jednostajnego m odelu zgłoskowego jest unikanie sylab zam kniętych w końcu w ersu, k tó re sp o ty k a się np. w serbskich pieśniach epickich. Istnieje też tak i rodzaj w iersza syląbicznego, w k tó ry m nie liczą się zgłoskotwórcze w ierzchołki w iersza, tylko jego spółgłoskowe spadki. Tak np. w w ierszu w łoskim dw ie p rzy ­ ległe sam ogłoski rów nają się m etrycznie jednej samogłosce 12.

11 D. J o n e s , The P h o n em e: its N a tu r e a n d Use. C am bridge 1950.

12 A. L e v i , Della versification e italiana. A r c h i v u m R o m a n i c u m , 1930, s. 449— 526 (działy V III— IX).

(15)

W pew nych system ach w ersy fik acy jn y ch sylaba jest jedyną stałą jednostką m iary w ierszow ej, „m inim alną sto p ą “ , jak to trafn ie określił W alery B riusow w sw ym niedokończonym szkicu o w ersy­ fikacji orm iańskiej 13, i granica g ram aty czna stanow i jed y n ą stałą linię d em arkacyjną m iędzy m ierzonym i szeregam i, podczas gdy w innych system ach sy lab y z kolei są podzielone n a bardziej i m niej w ydatne, albo też dw a poziom y granic gram atycznych są zróżnico­ w ane w sw ych fu n k cjach m etryczn ych : przedziały m iędzyw yrazow e i pauzy syntaktyczne.

Z w y jątkiem ty ch odm ian tzw . w iersza w olnego, k tó re oparte są ty lk o na sprzężonych in to n acjach i pauzach, każdy m etr posługu­ je się sylabą jako jed n o stk ą m iary, p rzy n ajm n iej w pew nych od­ cinkach w iersza. Tak np. w w ierszu czysto akcentow ym liczba sy­ lab w odcinku beziktow ym , czyli w „sp ad k u “ — w edług term in o ­ logii H opkinsa — m oże się w ahać, podczas gdy ik t stale pokryw a tylko jed n ą sylabę.

W każdym w ierszu akcentow ym k o n tra st m iędzy wyższą i niższą w ydatnością zostaje osiągnięty przez przeciw staw ienie sylab pod przyciskiem sylabom bez przycisku. W iększość system ów akcento­ w ych przede w szystkim o peru je k o n tra ste m sylab z akcentem w y ­ razow ym i sylab bez akcen tu wyrazow ego, ale pew ne odm iany w iersza akcentow ego m ają do czynienia z akcentam i sy n tak tycz- nym i, zdaniow ym i, k tó re są przeciw staw iane jako w y d atn e sylabom pozbaw ionym takiego syntaktycznego akcentu.

W w ierszu iloczasow ym sylaby długie i k rótkie są sobie p rze­ ciw staw ione jako b ardziej i m niej w yd atne. Nosicielam i tego kon­ tra s tu są zw ykle szczyty zgłosek, fonem atycznie długie lub krótkie. Jednakże w system ach m etrycznych, jak starogrecki i arabski, k tóre zrów nują długość z pozycji i długość z n atu ry , m inim alne sylaby składające się z fonem u spółgłoskowego (realnego lub zero­ wego, czyli spiritus lenis) i sam ogłoski jednom orow ej są prze­ ciw staw iane sylabom z n adw artością (tzn. z drugą m orą lub spół­ głoską zam ykającą), jako sylaby iloczasowo prostsze i m niej w y ­ d atne — sylabom bardziej złożonym i w ydatniejszym .

O tw arte pozostaje zagadnienie, czy prócz w iersza akcentow ego i iloczasowego istn ieje jeszcze inny g atu nek w iersza, m ianow icie czy istn ieje w tzw. językach „polifonicznych“ , używ ających różno­

13 В. Б р ю с о в , Несколько мыслей об а рм ян ском стихосложении Р у с ­ с к а я Л и т е р а т у р а , 1959, s. 1 8 1 - 1 8 5 .

(16)

P O E T Y K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A

4 4 5

rodnych intonacji zgłoskow ych dla zróżnicow ania znaczeń w y ra ­ zow ych — w iersz „tonem atyczny“ , o p arty n a następstw ie różno- rodnych intonacji zgłoskow ych. Tak np. w klasycznej poezji chiń­ skiej sylaby z m odulacjam i (po chińsku tsê — „skośne to n y “) p rze­ ciw staw ia się sylabom niem odulow anym (p in g = „rów nym tonom “), ale u podstaw tego przeciw staw ienia leży najpraw dopodobniej za­ sada iloczasowa, jak to już zauw ażył P o liw a n o w 14, a później na nowo zdefiniow ał W ang Li w swej fundam entaln ej pracy W ersy ­ fika cja chińska 15, z k tó rą zapoznał m nie łaskaw ie profesor Janusz Chm ielew ski. W edług przekonyw ających rozw ażań językoznaw cy pekińskiego, w chińskiej trad y cji m etrycznej „rów ne“ tony są p rze­ ciw staw ione „skośnym “ jako długie szczyty tonowe zgłosek szczy­ tom kró tkim , tak że w iersz bazuje w łaściw ie n a przeciw staw ieniu długości i krótkości.

Specjalista w zakresie językoznaw stw a i m etry k i afrykańsk iej, profesor u n iw e rsy te tu w K olum bii Joseph G reenberg, zwrócił mi uw agę na inną odm ianę w ersy fik acji tonem atycznej, m ianow icie na w iersz zagadek w języku Efik, o p arty na przeciw staw ieniu tonów w ysokich i niskich. W przykładzie cytow anym przez zbieracza ustnej poezji Efik, Sim m onsa 16, p y tan ie i rozw iązanie zagadki składa się z dw u 8-zgłoskowców o jednakow ym rozkładzie sylab w(ysoko- tonowych) i n(iskotonowych) ; prócz tego w każdym półw ierszu ostatnie trz y spośród czterech sylab rep re z en tu ją jednakow y sche­ m at tonem atyczny : n w w n | w w w n | | n w w n | w w w n | | . O ile w ersyfikacja chińska okazuje się sw oistą odm ianą w iersza iloczaso- wego, to s tru k tu rę w iersza zagadek Efik łączy ze zw ykłym w ie r­ szem akcentow ym leżącym u podstaw tych zagadek tzw . „tonizm “, tj. przeciw staw ienie sylab na zasadzie ich w zględnej w ydatności (wysokości albo siły) tonu głosowego. Tak więc w iersz m iarow y może być zbudow any tylko w oparciu o przeciw staw ienie zgłosko­ wych w ierzchołków i spadków (sylabizm), w zględny poziom w ierz­ chołków (tonizm) albo w reszcie w zględne trw an ie szczytów zgło­ skowych lub całych zgłosek (iloczas).

W podręcznikach lite ra tu ry spotykam y się czasem z zabobon­ nym przeciw staw ianiem sylabizm u, stanow iącego rzekom o czysto

14 E. П о л и в а н о в , О метрическом х а р а к т е р е китайского стихсложе-

ния. Д о к л а д ы Р о с с и й с к о й А к а д е м и и Н а у к . Серия Б , 1 9 2 4 ,s. 1 5 6 —158.

15 W a n g L i, Han-yii shih-lii-hsiieh. Szanghaj 1958.

16 D. C. S i m m o n s , Specimens of Efik Folklore. F o l k - L o r e , 1955,

s. 417—424.

(17)

m echaniczny rach u nek sylab, żywej pulsacji w iersza akcentow ego. R ozpatrując jed n ak m iary dw usylabow e w w ersyfikacji ściśle sy- labicznej, będącej rów nocześnie akcentow ą (tj. m iary sylabo tonicz- ne) — znajdu jem y dw a jednorodne faliste n astęp stw a w ierzchołków i spadków. Z ty ch dw u falisty ch krzyw ych — krzyw a sylabiczna za­ w iera n a górze fonem y n u k learn e, u dołu zaś zw ykle fonem y m ar­ ginalne. Zasadniczo krzyw a akcentow a, n adbudow ana n ad syla- biczną, a lte rn u je sylaby akcentow ane i nie. akcentow ane — pierw sze na w ierzchołkach, drugie n a spadkach.

Za przykład m ogą posłużyć rosyjskie dw usylabow e m iary w ie r­ szowe, k tóre w o statn im pięćdziesięcioleciu poddane zostały g ru n ­ tow nym badaniom 17. S tru k tu ra w iersza może być najb ard ziej ade­ kw atn ie opisana i zin terp reto w an a w term inach „praw dopodo­ bieństw łańcuszkow ych“. Oprócz obowiązującego przedziału m iędzy- w yrazow ego pom iędzy w ersam i, k tó ry stanow i in w arian t we w szyst­ kich m iarach rosyjskich, w klasycznym system ie rosyjskiego syla- bicznego w iersza akcentow ego („sylabotonicznego“ — zgodnie z no­ m en k latu rą konw encjonalną) fig u ru ją następu jące ko n stan ty : 1) licz­ ba sylab w w ersie, od jego początku do ostatniego ik tu , jest stała; 2) ostatn i ik t w ypełniony jest zawsze przyciskiem w yrazow ym ; 3) sylaba bez ik tu nie może m ieć przycisku w yrazow ego, jeżeli ik t w ypełniony jest sylabą nie akcentow aną tej samej jednostki w y ra ­ zowej (zestroju), tak że przycisk w yrazow y może przypadać n a zgłoskę beziktow ą ty lk o w ted y , jeżeli należy on do jednosylabow ej jednostki w yrazow ej.

Obok ty ch cech, obow iązujących dla każdego w ersu w danym m etrze, istn ieją ry sy posiadające w ysokie praw dopodobieństw o, k tó re nie są jed nak konstantam i. Oprócz sygnałów n iew ątpliw ych (praw dopodobieństw o rów ne jedności), w pojęcie m etru w chodzą rów nież sygnały, które mogą, lecz nie m uszą, w ystąpić (praw dopo­ dobieństw o rów ne m niej niż jedności). Posługując się opisem p ro ­ cesów kom unikacji, dokonanym przez Colina C herry 18, m ożna po­ wiedzieć, że czytelnik i słuchacz poezji oczywiście „może nie być zdolny do przyporządkow ania częstotliw ości liczbow ych“ poszcze­ gólnym odcinkom danego m etru , lecz o ile apercypuje on form ę w ierszow ą, uzyskuje, choć nieśw iadom ie, pojęcie ich stosunków hie­ rarchicznych.

17 Por. zw łaszcza K. T a r a n o w s k i , R u sk i d v o d e l n i ri tm o v i. B elgrad

1953.

(18)

P O E T Y K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A

4 4 7

W rosyjskich m iarach dw usylabow ych w szystkie sy laby nie­ parzyste licząc w stecz od ostatniego ik tu , tj. sylaby beziktowe, za­ zwyczaj są reprezen tow ane przez sylaby bez przycisku w yrazow e­ go, z w y jątk iem bardzo niskiego p ro cen tu akcentow anych w y ra ­ zów jednozgłoskow ych. W szystkie sylaby parzyste, liczone znów od ostatniego ik tu , są przew ażnie sylabam i pod przyciskiem w yrazo­ w ym , ale praw dopodobieństw a ich pojaw ienia się rozłożone są n ie ­ rów nom iernie m iędzy kolejnym i ik tam i w ersu. Im wyższa jest w zględna częstotliw ość akcentów w yrazow ych dla danego ik tu, ty m niższy procent tak ich akcentów n a poprzednim ikcie. Poniew aż z o statnim ik tem stale pokryw a się przycisk w yrazow y, przedostatni ik t w ykazuje najniższy procent tak ich przycisków ; n a poprzedzają­ cym go, z kolei, ikcie liczba przycisków je st znow u wyższa, lecz nie osiąga o na m aksim um przejaw ianego przez ostatni ik t; o jeden ik t dalej od końca w ersu liczba przycisków znów spada, lecz nie osiąga m inim um przedostatniego ik tu itd. T ak w ięc rozkład p rzy ­ cisków w yrazow ych m iędzy ik tam i w ew n ątrz w ersu, a m ianow icie rozszczepienie ik tó w na m ocne i słabe, tw orzy REGRES Y WNĄ KRZYW Ą FA LISTĄ , nadb ud o w an ą nad falistym następstw em sy­ lab iktow ych i beziktow ych. N aw iasem m ówiąc, pow staje tu in te ­ resu jący problem stosunku m iędzy m ocnym i iktam i i akcentam i zdaniow ym i.

Rosyjskie m ia ry dw usylabow e u jaw n ia ją w arstw ow e układy trzech falisty ch krzyw ych: (I) a lte rn a c ja sylabow ych w ierzchoł­ ków i spadków , (II) podział w ierzchołków sylabow ych na a lte rn u ją - ce iktow e i beziktow e, (III) a lte rn a c ja m ocnych i słabych iktów . Na przykład rosyjski m ęski jam b czterostopow y ubiegłego i obec­ nego w ieku może być zobrazow any w postaci następu jący ch dia­ gram ów :

I

Ili

II

(19)

Trzy spośród pięciu ik tó w (pierwszy, drugi i czw arty) pozbaw ione są przycisków w yrazow ych w tak im pięciostopow ym jam bicznym w ersie Shelleya: „Laugh w ith an inextinguishable laughter“. Sie­ dem spośród szesnastu iktów p rzypada na m iejsca bezakcentow e w czterostopow ych jam bach następującego cztero w iersza z Z iem i P astern ak a :

I ulica za p a n ib r â ta S o k ó n n ic e j p o d s l e p o v â to j . I b ié loj nóczi, i z a k â tu N ie r a z m i n û t ’s’a u rieki.

Z powodu przytłaczającej większości iktów , ko n k u ru jący ch z przyciskam i w yrazow ym i, słuchacz lub czytelnik w ierszy ro sy j­ skich jest przygotow any n a to, że najpraw dopodobniej spotka się tam z przyciskiem w yrazow ym n a każdej parzystej sylabie w ersów jam bicznych. Tym czasem n a sam ym początku Pasternakow skiego czterow iersza sylaba czw arta i — o jed n ą stopę dalej — sylaba szósta, zarów no w w ersie pierw szym , jak i w następnych, staw ia go w sy tuacji ZAW IEDZIONEGO OCZEKIW ANIA. Stopień owego „zaw iedzenia“ jest jeszcze w yższy, jeżeli przycisku b rak w m iejscu mocnego iktu, a staje się ono szczególnie silne, jeżeli dwa n astęp u ­ jące po sobie ik ty są w ypełnione przez sylaby nie akcentow ane. B rak akcentu językow ego dw u sąsiednich iktów jest m niej p raw ­ dopodobny, a uderza najm ocniej, kiedy obejm uje cały półwiersz, jak w n astęp n y ch w ersach tego sam ego utw o ru : C ztoby za gorod- skó ju grân’ju (stabyzagarackóju g rä n ’ju). Stopień oczekiw ania za­ leży od p o trak to w ania danego ik tu w utw orze, a ogólniej rzecz biorąc — w całej istniejącej tra d y c ji m etrycznej. Na przedostatnim ikcie b rak przycisku może jed nak przew ażać nad przyciskam i. Tak np. w analizow anym w ierszu tylko siedem naście spośród czterdzie­ stu jeden w ersów m a przycisk w yrazow y na szóstej sylabie. Poza ty m w danym w y p ad k u in erc ja n aw et akcentow anych sylab alter- nujących z nie akcentow anym i n ieparzystym i sylabam i każe do pewnego stopnia oczekiwać przycisku na szóstej sylabie czterostopo­ wego jam bu. W te n sposób organizacja spadków stopow ych w ro ­ syjskim w ierszu dw usylabow ym bliższa jest ko n stan ty niż organi­ zacja w ierzchołków stopow ych, podobnie jak organizacja spadków zgłoskow ych jest bliższa konstancie w sylabicznym w ierszu włoskim.

Tak zw ane przesunięcia przycisków w yrazow ych w słow ach w ie- lozgłoskowych z m iejsca ik tu na m iejsce beziktow e („odwrócona

(20)

P O E T Y K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A 449 sto p a“), któ ry ch nie spotyka się w kanonicznych form ach w iersza rosyjskiego, p o jaw iają się zw ykle w poezji angielskiej po pauzie m etrycznej lub syn tak ty czn ej. D obitny przyk ład stanow i tu w a ria ­ cja rytm iczna tego sam ego p rzy m iotn ik a w w ierszu M iltona In fin ite w rath and, in fin ite despair, gdzie początkow y przycisk w yrazow y te ­ go sam ego p rzy m io tn ika pierw szy raz rozm ija się, a drugi raz po k ry­ w a się z iktem . W w ersie „N earer, m y God, to Thee, nearer to T h ee“ akcentow ana sylab a tego samego słow a spełniona jest d w ukrotnie przez słaby ik t — pierw szy raz n a początku w ersu, drugi raz — po pauzie sy n tak tycznej. Ta licencja, rozw ażana przez Jesp ersen a w specjalnym stu d iu m 19, a rozpow szechniona w w ielu językach, da się całkow icie uzasadnić szczególnym znaczeniem stosunku m iędzy sylabą beziktow ą a bezpośrednio poprzedzającym iktem . K iedy tak i bezpośredni poprzednik n ap o tyk a przeszkodę w postaci w trąconej pauzy, sylaba beziktow ą staje się pew nego rod zaju sylabą anceps. Podobną licencję m ożna zaobserw ow ać w tzw. sylabotonicznej od­ m ianie w iersza polskiego. Tak np. w szczytow ym osiągnięciu tego ty p u w iersza, w K w iatach polskich T uw im a, znajd ujem y n a stę p u ­ jące w ersy:

Od dziecka... Tak... A le... to znaczy... W idzisz... jak ci to w y tłu m a czy ć?

Słowa z przyciskiem w yrazow ym na słabej, nieparzystej zgłosce w ersu pojaw iają się n a początku lin ijk i („W idzisz“) i po pauzie sy ntaktycznej (...Ale...; ...jak ci).

Oprócz praw ideł, k tó re leżą u podstaw obow iązujących cech wiersza, praw id ła rządzące jego ry sam i fak u ltaty w n y m i należą rów nież do dziedziny m etru . P o w staje w ięc pokusa, aby sc h ara k te ­ ryzow ać tak ie zjaw iska, jak rozm ijanie się akcentu z iktem — jako odchylenia, trzeb a jed n ak pam iętać, że są to w ah ania dozwolone, od­ stępstw a w granicach obow iązujących praw . Zgodnie z b ry ty jsk ą term inologią p a rla m e n tarn ą , nie jest to „opozycja przeciw ko Jego K rólew skiej M ości“ , lecz „opozycja Jego K rólew skiej M ości“ . Co się tyczy isto tn y ch załam ań p raw m etrycznych, to rozpatrzenie takich naruszeń przyw odzi na pam ięć O sipa B rika, jednego z n a j­ bardziej w yczulonych radzieckich badaczy problem ów form y poetyc­ kiej, k tóry m aw iał, że spiskow ców politycznych sądzi się i skazuje tylko za nieud ane próby przew rotów , bow iem w w ypadku, kiedy

19 O. J e s p e r s e n, Cause p s y c h o l o g iq u e d e q u e lq u e s p h é n o m è n e s d e m é t r i q u e g e rm a n iq u e . W; P sych o lo g ie du langage. P aris 1933, s. 333— 338.

(21)

zam ach stan u się udaje, w łaśnie konspiratorzy p rzy b ie ra ją rolę karzących sędziów. Jeżeli więc załam ania m e tru są ugrun tow ane, w ted y one sam e s ta ją się praw idłam i m etrycznym i.

Nie będąc bynajm n iej ab strakcyjnym , teoretyczny m schem atem , m etr — albo exp licite W ZORZEC W ERSOWY (verse-design) — le­ ży u podstaw stru k tu ry każdej poszczególnej lin ijk i w ersow ej, albo — w term inologii logicznej — każdego PR ZY PA D K U W ERSO­ W EGO (verse-instance). W zorzec i przypadek są pojęciam i kore- latyw nym i. W zorzec w ersow y d eterm in uje in w a ria n ty p rzypadków w ersow ych i określa granice w ariacji. Serbski ludow y rec y tato r poezji epickiej zapam iętuje, w ykonuje i w znacznym stop niu im ­ prow izuje tysiące, a czasam i dziesiątki tysięcy w ersów , i m e tr żyje w jego um yśle. N iezdolny do ab strahow ania p raw m etrycznych, m i­ mo to zauw aży on zawsze i odrzuci choćby n ajm niejsze naruszenie ty ch praw . K ażdy w ers ep iki serbskiej składa się ściśle z dzie­ sięciu sylab, po k tó ry ch n astęp u je pauza sy n takty czna. Poza ty m obow iązuje w nim przedział m iędzyw yrazow y — przed p iątą sylabą (średniów ka), a b rak przedziału m iędzyw yrazow ego — przed sylab ą czw artą i dziesiątą (most). W iersz ten posiada ponadto zna­ m ienne cechy iloczasowe i akcentow e 20.

Ta średniów ka w epice serbskiej, na rów ni z w ielom a podobny­ m i przykładam i przedstaw ionym i przez m etry k ę porów naw czą, jest przekonyw ającym arg u m en tem przeciw ko m ylnem u utożsam ianiu średniów ki z pauzą syntaktyczną. O bow iązujący przedział m iędzy- w yrazow y nie m usi się łączyć z pauzą, a naw et nie zawsze m usi być u chw y tn y dla ucha. A naliza serbskich pieśni epickich zapisa­ ny ch na płycie gram ofonow ej dowodzi, że nie m a tam obow iązu­ jących słyszalnych w skaźników średniów ki, ale w brew tem u ja k a ­ kolw iek próba zlikw idow ania przedziału m iędzyw yrazow ego przed p iątą sylabą poprzez niezauw ażalną zm ianę szyku w yrazów zosta­ nie naty ch m iast w y tk n ięta przez pieśniarza. Zjaw isko gram atyczne polegające na tym , że czw arta i p iąta sylaba należą do dw u różnych jednostek w yrazow ych, jest w ystarczające dla uchw ycenia przedzia­ łu. A więc wzorzec w ersow y w ykracza daleko poza zagadnienie sa­ m ej form y dźwiękowej; jest to zjaw isko lingw istyczne o w iele szer­ sze i niedopuszczalny tu jest izolacjonizm podejścia fonetycznego.

20 Por. ch arak terystyk ę tego m etru w pracy R. J a k o b s o n a, Stu dies

in C o m p a r a t iv e S la v ic M et rics . O x f o r d S l a v o n i c P a p e r s , 1952, s. 21—66.

(22)

P O E T Y K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A

4 5 1

Używ am określen ia „zjawisko lingw istyczne“ , chociaż spotykam y się z poglądem , że m e tr jako system istnieje poza językiem . Owszem, m etr pojaw ia się rów nież w in n ych rodzajach sztuk operujących sekw encjam i czasow ym i. Istn ieje wszakże w iele problem ów lingw i­ stycznych — np. sk ład n ia — k tó re także w yk raczają poza sferę ję ­ zyka i są w spólne różnym system om sem iotycznym . M ożemy n aw et m ówić o gram atyce sygnałów drogow ych. W śród kodów sygnałow ych istn ieje taki, w k tó ry m św iatło żółte w połączeniu z zielonym ostrzega, że przejazd będzie zam knięty, a w połączeniu z czerwo­ n y m — oznajm ia o zbliżającym się otw arciu przejazdu; tak i żółty sygnał stanow i blisk ą analogię z czasow nikow ym aspektem kom ple- tyw nym . Jed n ak że m e tr w poezji posiada tak 1'iczne osobliwości w e- w nątrzlingw istyczne, że najw ygodniej jest opisyw ać go z czysto lin g ­ w istycznego p u n k tu w idzenia.

N ależy dodać, że ani jed n a cecha lingw istyczna w zorca w erso­ wego nie pow inna być pom inięta. Tak np. błędem byłoby odrzucenie k o n sty tu ty w n ej w artości into nacji, powiedzm y, w polskich i a n ­ gielskich m etrach. Nie m ów iąc już o jej fundam en taln ej roli w e w spółczesnym w olnym w ierszu polskim , niepodobieństw em je st ignorow anie m etry czn ej w agi in to n acji pauzowej — kadencji czy an ty k ad en cji (zgodnie z term inologią pionierskiego szkicu K arcew - sk ie g o 21) w poem atach P o p e’a lub Krasickiego, z ich rozm yślnym unik an iem przerzutni. Ale n aw et znaczne nagrom adzenie p rzerzu t- ni nigdy nie przesłania jej c h a ra k te ru odstępstw a w ariacyjnego: p rzerzu tnia zawsze podkreśla norm alne pokrycie się pauzy sy n ta k - tycznej i intonacji pauzow ej z granicą m etryczną. P rzy każdym sposobie deklam acji zadanie in to n acy jn e utw o ru pozostaje w mocy. R ysunek in to n acy jn y , ch arak tery sty czn y dla utw oru, poety, szkoły poetyckiej i epoki, jest jed n y m z najciekaw szych zagadnień p osta­ w ionych przez badaczy rosyjskich, jak E jchenbaum 22 i Ż yrm unski 23. W zorzec w ersow y jest w cielony w przypadki wersowe. Swobod­ ną w ariację ty ch p rzypadków określa się zw ykle nieco w ieloznacz­ nym term in em „ ry tm “. W ariację PRZYPADKÓW WERSOWYCH (verse-instances) w granicach danego u tw oru należy ściśle odróż­ niać od zm iennych PR ZY PA D K Ó W DEKLAMACYJNYCH {delive­ r y -instances). Opis lin ijk i w ierszow ej, tak jak jest ona rzeczywiście

21 S. К а г с e V s к i, Sur la phonolo gie de la phrase. W : T r a v a u x du

Cercle L in g u istiq u e de Prague. IV. P ragu e 1931, s. 188— 227.

22 Б. Э й х е н б а у м , Мелодика русского лирического стиха. П етерсбург 1922. 23 В. Ж и р м у н с к и й, Вопросы теории ли т е р а т у р ы . Л ен и н гр ад 1928.

(23)

w ypow iedziana, m a m niejsze znaczenie dla synchronicznej i h isto ­ rycznej analizy poezji niż d la zbadania rozw oju recy tacji — w spół­ cześnie i w przeszłości. Tym czasem spraw a jest jasna i p ro sta:

istn ieją liczn e w y k on an ia tego sam ego w iersza, które różn ią się od sie b ie pod w ielo m a w zględ am i. W yk on an ie — to akt, podczas gdy sam w ie r sz [...] p o w in ien być sw eg o rodzaju trw a ły m o b ie k t e m 24.

To przypom nienie należy niew ątp liw ie do elem entarza w spół­ czesnej m etryki.

W oddali n ik ł Z ygm unta m iêcz. W arszaw o, ach! któryż to raz Od m u rów T w oich b ieg łem precz

W śród reg u larn y ch szeregów jam bicznych w w ierszu L ieberta spotykam y odchylenie: „k tó ry ż“ , n iejed nokrotn ie dyskutow ane przez polskich wersologów. R ecy tato r może skandow ać to słowo staw iając przycisk na sylabie końcow ej, „jeżeli się chce u trzym ać konsekw en­ tn ie tok jam b iczn y“ 25, albo też m oże on zachow ać przycisk w y ra ­ zowy na pierw szej sylabie, zgodnie z potoczną akcentuacją. W olno m u też podporządkow ać przycisk w yrazow y zaim ka przym iotnego silnem u akcentow i składniow em u n astępującego słow a: „któryż to rA z “. Istnieje w reszcie m ożliw ość akcentuacji przepływ ającej (schw ebende Betonung), obejm ującej obie sylaby. Ale bez w zględu n a rozw iązanie p rzy jęte przez rec y tato ra, przesunięcie ak cen tu w y ­ razow ego ze zgłoski iktow ej na beziktow ą zawsze będzie uderzało i m om ent zawiedzionego oczekiw ania pozostanie odczuw alny. Gdzie­ kolw iek rec y tato r postaw i akcent, rozziew m iędzy polskim akcentem w yrazow ym na przedostatniej zgłosce oraz iktem , przyw iązanym do ostatn iej sy lab y w y razu „k tóryż“ , zostaje zachow any jako cecha k o n sty tu ty w n a tego p rzy p ad ku w ersowego. Napięcie m iędzy iktem a potocznym akcentem w yrazow ym będzie cechowało ten w ers niezależnie od rozm aitych w y k o nań przez różnych aktorów i czy­ telników . J a k to zauw ażył G erard M anley H opkins w przedm ow ie do sw ych W ierszy 26, „dw a ry tm y w pew ien sposób przebiegają rów ­ nocześnie“. Jego opis takiego „k on trapun k tow ego“ toku m oże być z in te rp re to w an y w n astę p u jąc y sposób: w prow adzenie zasady ekw i­ w alen cji do szeregu w yrazów albo, innym i słowy, w m ontow anie for­

24 Por. W. K. W i m s t a t t , M. C. B e a r d s l e y , C o n cep t of M eter.

PM L A 1959, s. 587.

25 M. R. M a y e n o w a, P o e t y k a op is o w a . W arszaw a 1948. 28 G. M. H o p k i n s , P oem s. W yd. 3. N ew Y ork—London 1948.

(24)

P O E T Y K A W Ś W I E T L E J Ę Z Y K O Z N A W S T W A 4 5 3

m y m etrycznej do potocznej form y językow ej niechybnie prow adzi do odczucia podw ójnego, dw uznacznego k ształtu dla każdego, kto jest obeznany i z danym językiem , i z m etrem ; zarów no pokrycie, jak rozm inięcie się obu form , zarów no spełnione, jak zaw iedzione oczekiwanie przynoszą takie odczucie.

J a k dany p rzypadek w ersow y zostaje w ykonany w danym przy ­ padku recy tacy jn y m — zależy to od w zorca recytacy jn eg o (d elivery - design), jakim posłuży się w ykonaw ca: może on ciążyć k u stylow i skandującem u, może dążyć do m an iery p rozatorskiej, może w reszcie oscylować m iędzy ty m i dwom a biegunam i. Pow inniśm y w ystrzegać się uproszczonego binaryzm u, k tó ry sprow adza obie p a ry do jed­ nego tylko przeciw staw ienia, bądź to znosząc k a rd y n a ln ą różnicę m iędzy w zorcem w ersow ym i przypadkiem w ersow ym (a także m iędzy w zorcem recy tacy jn y m i przypadkiem recytacyjnym ), bądź też błędnie utożsam iając przypadek recy tacy jn y i w zorzec recy ta- cyjny z przypadkiem w ersow ym i wzorcem w ersow ym .

— „N abij i zab ij!“ — krzyki dw a... a w ięcej Cóż?... n ieza ch w ia n y cyrk iel i rutyna;

Te dw a w ersy z F ulm inanta N orw ida zaw ierają silną przerzutn ię, k tó ra stw arza przedział m iędzyw yrazow y przed jednozgłoskow ym w yrazem kończącym frazę. R ecytacja tych dw u w ersów może być ściśle m etryczna, z podkreśleniem pauzy m iędzy słow am i „w ięcej“ i „cóż“ oraz skasow aniem pauzy po zaim ku. Albo też, odw rotnie, w iersz może być oddany w sposób zbliżony do prozy, bez rozdzie­ lania słów „w ięcej“ — „cóż“, z podkreśloną in to n acją pau zaln ą na końcu pytania. Jedn akże ani jeden, ani drugi sposób recy tacji nie może ukry ć zam ierzonej sprzeczności m iędzy podziałem sy n tak ty cz- nym i m etrycznym w ty ch dw u w ersach N orw ida albo, w podobnym przypadku, słynnego en ja m b em en t z F edry R acine’a:

M ais to u t n ’e st pas d é t r u i t e t vous en la issez v i v r e Un... V o tr e fils, Seign eu r, m e d é fe n d de p o u rs u iv re .

K ształt w ierszow y u tw oru pozostaje niezm ienny, niezależnie od zm ian w w ykonaniu, jakkolw iek w cale nie zam ierzam przekreślić niezw ykle płodnego problem u A utoren leser i Selbstleser, w ysu nię­ tego na początku naszego w ieku przez dociekliw ego E dw arda Sieversa 27.

N iew ątpliw ie, w iersz składa się przede w szystkim z p o w

(25)

cej się „figury dźw iękow ej“. Jednakże p r z e d e w s z y s t k i m , ale b ynajm niej n i e w y ł ą c z n i e . W szelkie próby ograniczenia tak ic h cech poezji, jak m etr, aliter ас ja czy ry m ty lk o do dziedziny dźw iękow ej są racjam i spekulatyw nym i, nie w y trzym u jącym i żadne­ go spraw dzianu em pirycznego. P rojek cja zasady rów ności w szereg je s t k w estią o w iele głębszej i większej wagi. P u n k t w idzenia V a lé ry ’ego na poezję jako n a „w ahanie m iędzy dźw iękiem i zna­ czen iem “ jest znacznie bardziej realistyczny i nau ko w y niż skłon­ ności do izolacjonizm u fonetycznego.

V Chociaż rym e x definitione o p a rty jest n a reg u larn ej pow tarzal­ ności ekw iw alentnych fonem ów lub ich grup, trak to w an ie go w yłącznie z p u n k tu w idzenia dźwiękowego byłoby nadm iern ym i niezdrow ym uproszczeniem. R ym nieuchronnie pociąga za sobą zależności sem antyczne m iędzy jednostkam i rym ow ym i. W ba­ dan iach nad rym em stajem y przed zagadnieniem , czy stanow i on, czy też nie (jako całość lub tylko w końcow ych kom ponentach) ho- m oeoteleuton, w k tóry m zestaw iane są podobne sufiksy słow otw ór­ cze i końcówki — ry m gram atyczny, jak w czterow ierszow ych frasz­ kach Kochanowskiego: „m yśliła — zniew oliła“ , „m ianujesz — fol­ g u jesz “ (Do paniej), „sobie — to bie“, „jaki — ta k i“ (Do W alka); ry m półgram atyczny, jak u M ickiewicza: „trw oga — d ro ga“, „po­ k ro p ił — zatopił“, „widziadłem — posiadłem “ .

F o rm aln a odpowiedzialność byw a zredukow ana do jednakow ego przedziału m iędzy rdzeniem i sufiksem : „grom ada — p radziad a“ , „z Rusi — m u si“, „niesie — po lesie“, „za ręce — pośw ięcę“. In ­ n y m rodzajem rym ów gram atycznych, w odróżnieniu od takich rym ów „form alnych“, są gram atyczne ry m y „k onceptualne“, gdzie g ram atyczna zgoda rym ujących słów re d u k u je się do identyczności k ateg o rii m orfologicznej, np. u N orw ida: „sposób — osób“ (dwa rzeczow niki), „w słowie — obłokow ie“ (ditto), „grot — g rzm ot“ (jednakow y przypadek), „chm ur — gór — p ió r“ (ditto). W p rze­ ciw ieństw ie do w szystkich rodzajów rym ów gram atycznych, poja­ w ia ją się też, by tak rzec, ry m y an ty gram atyczne, pozbawione ja ­ kichkolw iek w spólnych cech m orfologicznych, jak np. u N orw i­ d a: „bladszy — zap atrzy “, „Sorrento — k rę to “, „dopóty — zepsu­ t y “ , „łódź — w róć“, „tym — ry m “ , „znak — ta k “ , „żal — chw al“, „stąp — do pom p“, „prąd — b lo nd “, „krzyk — zw ykł“ .

W badaniach nad rym em spotykam y się stale z problem em w za­ jem nego przecinania się różnych płaszczyzn językow ych. Czy istn ieje, na przykład, pokrew ieństw o sem antyczne, rodzaj

Cytaty

Powiązane dokumenty

(za dość wczesnym datow aniem tych naczyń szkliwionych przem aw iają ślady podsypki na dnach , w ykluczającą technikę toczenia). T ak więc om aw iane naw

B ogata architektura ty ch rejestrów pow oduje, że zastosow any sterow nik je s t układem uniw ersalnym i m oże dopasow ać się do w ym agań silnika.. U ruchom ienie

O znacza to rozum ienie jej jako przem yślanej opowieści, o czym św iad­ czy porów nanie do dobrze skrojonej m szy, a nie jak o realnego działania.

ce om ów ienie i skom entow anie spraw ozdań specjalnych, dotyczących n adan ia biegu uchw a­ lonym zaleceniom. N adto, um otyw ow ane stanow iska tych p aństw pozw

zjeżdżali się ludzie bardzo mu mili i bliscy. Pow tóre jest to przem ów ienie dziw ne przez niejednoli­ tość stylu, bo się przejaw iło pom ieszanie sty lu

N ie może być przecież autentycznej osoby ludzkiej bez autentycznej rodziny, a społe­ czeństwo, „rodzina rodzin”, nie m oże funkcjonow ać bez mocnych i zd ro ­

To też niezm iernie wdzięczne d-ny podziękowały przew ie ­ lebnem u księdzu prałatow i tak za przybycie jak rów nież za przem ów ienie choć w kilku słow ach i

u staw ą przem ysłow ą, mogli kierow ać sam odzielnie przedsiębiorstw em przem ysłow em sw ego zaw odu.. uznanej za rów norzędną, albo,.. 2) św iadectw em