Tadeusz Mikulski
Tadeusz Wiwatowski
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/3-4, 431-434
TADEUSZ W IW A TO W SK I
Żyw ot T adeusza W iw atow skiego — jeden tru d n y żyw ot — był krótki, ale m ocny. Toteż pozostała po nim silna sm uga.
F a k ty biograficzne nie powiedzą wiele o człowieku. Ale trzeba je w yliczyć. U rodził się 8 grudnia 1914 r., w M ińsku Li tewskim . W r. 1933 ukończył z odznaczeniem I G im nazjum m ia sta W a rsz a w y im. G enerała Sowińskiego. Ze św iadectw em dojrzałości i plikiem w łasnych rękopisów (bowiem w cześnie zaczął upraw iać literatu rę), zapisał się tegoż roku na polonb sty k ę w U niw ersytecie W arszaw skim . Dopiero w r. 1938 o trz y m ał stopień m ag istra filozofii, z rąk P ro fe so ra Juliana K rzyża nowskiego, na podstaw ie ro zp raw y o W yspiańskim , poecie śmierci. L a ta studenckie w y dłu ży ła najpierw służba w ojskow a, później pobyt w sanatorium w Zakopanem , skąd W iw atow ski w yszedł z zaleczoną gruźlicą.
G dy w ybuchła w ojna r. 1939, po d chorąży W iw atow ski przy w d ział m undur ponownie. W czasie kam panii w rześniow ej przeszed ł całą Polskę braw urow ym zygzakiem , z P om orza po W łodzim ierz W ołyński. Już nie doczy tam y się szcze gółów tego „stanu słu żby “. W olno wątpić, czy dochow ał się gdziekolwiek. M iał w spaniałą postaw ę żołnierską, junak czuł się w polu jak urodzony dowódca. Z raną w łopatce, p rz e d s ta w iony do k rz y ż a V irtuti M ilitari, W iw atow ski odruchem m ą drej przedsiębiorczości zdołał uniknąć niewoli niemieckiej. Z a kończył kam panię w W arszaw ie, w iernym mieście, k tó re um iało przechow ać niejednego „grenadiera-filozofa“.
Jeśli m ierzyć pozycjam i bibliografii, żniwo W iw atow skie go było jeszcze ubogie. Bo i k iedy? Jak p rz y sta ło na polonistę, W iw atow ski zaczynał od tw órczości. C zy w ym ieniać ty tu ły rękopisów, k tó re n ig d y nie d o tarły do druku? Z najduje się w śród nich powieść „Na szary m tle“, opowiadania, dos który ch podniet d o starczy ło sanatorium : „B aby“, „Głupia T o la“, póź niej cała w iązka dram atów : „Kupiliśmy M u rzy nka“, ,„Zorza p o larn a “, „A w anturnicy“, k tóre czy tał Leon Pom irow ski. Z c a łej tej litera tu ry pojaw iła się w druku jedynie nowela „B aby“ (Naokoło św iata, 1939, n r 182). Debiut literacki sięgał lat daw niejszych, g d y rozgłośnia w ileńska latem r. 1934 dała słuchowi
4 3 2 T a d e u s z M ik u ls k i
sko W iw atow skiego z tekstu „N ad Niem nem “ O rzeszkow ej. W szy stk ie te p rób y i p o m y sły sam autor o sąd zał surowo, skoro odchodził od tw órczości na rzecz studiów literackich. P r z y nich z o sta ł na dłużej.
D orobek naukow y W iw atow skiego znów trzeb a um ieścić w k ateg o rii poszukiw ań. W dyskusji, jak ą rozniecił „W stęp do b ad ań literack ich “ M anfreda Kridla, znajduje się tak że głos W iw atow skiego w a rty k u le „D zieło literack ie“ (Ruch Literacki, 1937, n r 2). P o c iąg a ła go w y raźn ie now a literatu ra, epoki po zy tyw izm u i M łodej Polski. G arsteczk a jego szkiców, p ośw ię conych O rzeszkow ej, P rzy b y szew sk iem u , W yspiańskiem u, zo s ta ła rozrzu co na w p erio dykach w arszaw sk ich (m. im. „P ro sto z m o stu “, „K ronika P o lski i św ia ta “) i prow incjonalnych. P a rę recenzyj z k rę g u ty ch sam ych lek tu r i autorów dało „A teneum “ N apierskiego. W planach W iw atow skiego leżało studium i w y bór now elistyki Konopnickiej, zam ierzo ny dla Biblioteki N aro dowej. E d y c ja O rzeszkow ej, pro w adzona p rzez L udw ika Św i derskiego u G ebethnera i W olffa, n arzuciła W iw atow skiem u trw alsz e zain tereso w an ie dla pow ieści i sztuki p isarskiej O rze szkow ej. O bszerniejsze studium w ty m przedm iocie, pod ty tu łem, jeśli się nie m ylim y, „B laski i cienie powieści O rzeszk o w ej“ , m iał drukow ać w num erze w rześniow ym r. 1939 „ P r z e g ląd W sp ó łc z esn y “. Ale już nie wyid'rukował. P rz y s z ła w ojna. C ały ten zespół: szkiców, przyg oto w ań, planów nauko-* w ych, zaw ierał obietnicę przyszłości, ład n ej i pełnej nadziei. W iw atow ski m iał am bicję sam odzielnego m yślenia, św iadom ość now oczesnej pro b lem aty ki badań, w artk ie pióro. Jeszcze nie d aw ał rezultatów . Ale ro ztaczał widok — zapowiedzi.
L ata okupacji niem ieckiej z a cią ży ły groźnie n a d W a r szaw ą i o d sunęły W iw atow skiego od książek. Z razu pracow ał b a rd z o ciężko, jak o robotnik „na F iltrac h “. Później z dnia na dzień p o g rążał się w konspiracji' w ojskow ej. N ajlepsze siły po kolenia zstępo w ały coraz liczniej pod ziemię. W iw atow ski stro nił od ośrodków politycznych, rza d k o i niechętnie daw ał coś dla tajn ej p rasy . Jak we w rześniu r. 1939 poszedł na w ojenkę. N a w et o najbliższych nie w iedziało się wów czas, gdzie zgłosili się do roboty, g dzie służą. O W iw atow skim w iadom o było jedno: d y w ersja.
W ty ch latach z p rzygodneg o spotkania rozw inęła się n a sza p rzy ja źń . G odzina policyjna udarem niała w szelkie m ożli wości odległych kontaktów w ieczornych. W iw atow ski p r z y chodził na Żoliborz n a noc. S taw iał p rzed nam i tęgą flaszę i m alow niczym językiem , dosadnie, p rz e ty k a ją c słow a w a r
szaw sk ą m etafo rą opow iadał. B ył jeden tem at tych rozmów, niew y czerp an y : Szkopi. P aro k ro tn ie zabłocony, u tru d zon y przy ch od ził w czesnym rankiem . W ra c a ł z Kam pinosów lub znad torów kolejow ych. W ów czas nie mówił nic, jeszcze z d y scyplinow any nocną służbą. Spał.
T a d e u sz W iw a to w sk i 4 3 3
C zy człowieka, k tó ry żył „od akcji do akcji“ i cudow nym instynktem urodzonego zbiega chronił się przed w szelkim nie bezpieczeństw em , m ożna było nakłaniać, by pow racał — do p ra c y naukow ej? Zdaw ało się, szkoda trudu. Ale sam W iw a tow ski dość nieoczekiw anie zobaczył w książkach ratunek dla siebie. T ęd y chciał w rócić do życia, do ży cia norm alnego. W i dział ostro i uczciwie, że d y w ersja, choć w yzw ala z ludzi bo haterstw o, po kilku m iesiącach w ykoleja ich do cna, ustaw ia poza społeczeństw em . Nie m iesiące, lecz lata schodziły tak W i- w atow skiem u. P ra co w a ł „bez urlopu“. Koledzy p adali p rzy nim jedni po drugich, odczuł szczególnie śm ierć „Żbika“.
Kiedy tajne studium polonistyczne w W arszaw ie jęło się ro zrastać, p rofesor K rzyżanow ski w ciągnął W iw atow skiego do tej nowej roboty. Junak poszedł, jak stał, z ochotą. W ciągu dwu lat tajn ego nauczania: 1942/43 i 1943/44, W iw atow ski pro w adził prosem inarium historii litera tu ry polskiej dla pierw szego rocznika studiów, k tó re w p rogram ie polonistyki w arszaw skiej obejm owało „nauki pom ocnicze“ ze szczególnym rozwinięciem bibliografii. Z sum iennością, k tó ra zadziw iała, ry g o ry sty czn ie punktualny, zachow ując cały sy stem ochronny, W iw atow ski chodził na te ćwiczenia, jak na ćwiczenia wojskowe. Książki, do któ ry ch dostęp był coraz trudniejszy, brał z Gabinetu G abriela Korbuta. P ra c u ją c pilnie nad sobą, poszerzał wiedzę w łasną, ze szczególną am bicją, b y okazać się zaw sze „na poziom ie“. D oszedł do tego. Jego słuchacze nie dom yślali się naw et, że na w ykład cotygodniow y szedł W iw atow ski, klucząc w ybornie przez m iasto, z odpraw y, na której liczono broń, nie fiszki.
W tych latach kom pletow ych T adeusz powrócił do histo- « rii literatu ry . W y d o b y w szy z szuflady daw ne studium o pow ie
ściach O rzeszkow ej, w ziął je znowu na w a rszta t. T eraz w y dzierał czas na lekturę. Z poprzedniej ro zp raw y zdołał uczynić książkę, k tó rą prof. K rzyżanow ski p rzy jął jako pracę d o k to r ską. Na jednym z zebrań T o w arzy stw a M ickiewiczowskiego, w e w rześniu 1943 r., W iw atow ski czytał kilka rozdziałów tej m onografii. I znów m ało kto wiedział, za cenę jakiego w ysiłku pow staw ała ta w ojenna teza.
G dy pow stanie w W arszaw ie m iało wybuchnąć, W iw a tow ski przeniósł do piw nicy domu p rzy ul. Białostockiej, gdzie m ieszkał, w szelkie s k ry p ty i notatki, w raz z rękopisem ro z p ra wy. B atalion „M iotła“ pod dowództwem k apitana Niebory, stał na Woli, koło g arb arn i Pfeif era. W iw atow ski był zastępcą do w ódcy batalionu. Ojddział W iw atow skiego naw iązyw ał łą c z ność z Żoliborzem. P o w ykonaniu zadania W iw atow ski pow ró cił do batalionu i o trzy m ał rozkaz opanowania m agazynów na S taw kach. Dnia 11 sierpnia w y ru szy ł n a to znaczny oddział, około stu ludzi, bardzo dobrze uzbrojony, z Nieborą. M agazy ny zdobyli. W czasie odw rotu czy w czasie w alki w yśledzili ich gołębiarze (patrole niemieckie, rozstaw ione na dachach). W ó w
T a d e u s z M ik u ls k i
czas p o k ry ł oddział ogień granatników . N iebora zginął. W iw a tow ski objął dow ództw o. W chwilę później dostał dw a g ran a ty , jeden po drugim . P ie rw sz y oberw ał m u nogi, drugi trafił w oko licę serca. D ługo się nie m ęczył. P a d ł dnia 11 sierpnia 1944 r., w ran d ze porucznika, od znaczony po raz drugi k rzy żem Vir- tuti. P o ch o w an y na cm en tarzu w ojskow ym n a P ow ązkach, pod pseudonim em O lszyny, n a jtrw a lsz y m z w ielu innych. P o dwu tyg od n iach z całego batalionu zostało kilku ludzi.
W dniu 5 czy 6 sierpnia N iem cy spalili n a Ochocie dom p rz y ul. B iałostockiej, do fundam entów , do piwnic, w raz z rę kopisem ro zp raw y o pow ieściach O rzeszkow ej. T a k w po w sta niu w arszaw sk im jed n ym w yrokiem zginęli razem : autor i pierw sze dzieło.
Gdzież byłby jdziś T adeusz W iw atow ski, gd y b y p rze ż y ł? Ze sw oją siłą woli, b raw u rą intelektualną, junactw em w słowie i działaniu, b y łby na pew no — p rz y książkach. Nie odw rócim y łuku, k tó ry m sp ad ły na Staw ki niem ieckie g ra n a ty . M ożna już ty lk o w yp isać datę ż y cia i datę śm ierci T a d e u sza W iw atow - skiego. W y liczy ć ty tu ły k ilkunastu prac, w estchnąć m elancho lijnie nad spalonym rękopisem . W y d oby ć go sam ego z pamięci, jak stał w oknie n a sze g o domu, nieco pochylony, źle ubrany, z m łodością w oczach, głosie, gestykulacji. „I jeszcze mi sm u t niej“.