• Nie Znaleziono Wyników

Problemy : miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia, 1945 nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Problemy : miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia, 1945 nr 1"

Copied!
76
0
0

Pełen tekst

(1)

NR. 1

(2)
(3)

K J #

P R O B L E M Y

Miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia

R o k I L i s t o p a d 1 9 4 5 Nr 1

3.

T r e s c

•i

POLSKA 1 9 3 9 — POLSKA 1 9 4 5 ... S łe fin S z u lc ^ , . . . 3

Przez pryzm at statystyki. O b s z a r o w y i lu d n o ś c io w y r a c h u n e k s tr a t i z y s k ó w P a ń s tw a P o ls k ie g o o k r e ś la n o w ą r z e c z y w is to ś ć , w k t ó r e j ż y je m y .

SPÓJRZMY NA C H I N Y..., . W itold Jabłoński 8 W pływ y cywilizacyjne i polityczne Z.S. R. R. i U.S.A. w Chinach

C h iń c z y c y , n a jlic z n ie js z y n a r ó d na ś w ie c ie , m o ją z a w a ż y ć na lo s a c h lu d z k o ś c i.

NIEMIECKA KONCEPCJA GOSPODARKI ŚWIATOWEJ W acław Jastrzębowski 16 H i t l e r p o d j ą ł p r ó b ę z o r g a n iz o w a n ia g o s p o d a r k i ś w ia to w e j na z a s a d z ie

p o d w ó jn e g o n ie w o ln ic tw a : in d y w id u a ln e g o i z b io r o w e g o . P r z y s p ie s z y ł ty m p r ó b y o p a r te n a z o r g a n iz o w a n e j w o ln o ś c i.

ENERGIA ATOMOWA I DEMATERIALIZACYJNA. . Jerzy Pniewski . . . 25

Dynamika XX wieku. Bomba atomowa. M ateria nowym źródłem energii. P e w n e o d k r y c ia f i z y k i w s p ó łc z e s n e j u t o r o w a ły d r o g ę d o w y z w o le n ia e n e r g ii ją d r a a to m o w e g o ; b o m b a a to m o w a w y w o łu je te m ­ p e r a tu r ę w ie lu m ilia r d ó w s to p n i.

URBANISTYKA I SOCJOLOGIA... Stanisław Ossowski 35

„ U r b a n is t a n o w o c z e s n y m a z a d a n ia , k t ó r y c h n ie m ia ł u r b a n is ta d a ­ w n ie js z y . M u s i s to c z y ć w a lk ę z d z is ie js z y m m ia s te m na r ó ż n y c h p o la c h : w d z ie d z in ie s p r a w e k o n o m ic z n y c h i w d z ie d z in ie e s te ty k i, na p o lu h ig ie n y i n a p o lu s to s u n k ó w s p o łe c z n y c h “ .

NA P R Z E Ł O M IE... .... Stanisław Zelent 43 Przemiany moralności społecznej. W o j n a z d e m o r a liz o w a ła s p o łe ­

c z e ń s tw o . P o p r a w a te g o s ta n u je s t o b o w ią z k ie m k a ż d e g o .

OPERY N A R O D O W E... Karol Stromenger . 47 W p ł y w y n a r o d o w e p r z e n ik a ją i z w y c ię ż a ją m o ty w y w ło s k ie w o p e rz e .

KORESPONDENCJE I NOTATKI ZAGRANICA

N a u k a w Z w ią z k u R a d z ie c k im . ... A. D. 51

S p o łe c z e ń s tw o a n g ie ls k ie . . . . . . . . . . . . Stefan Królikowski . . 54

W r a ż e n ia ze S z w e c ji ... Józef $w jd,owsld . . 55 NOTATKI

P o la c y ż y ją k r ó c e j ... H . G r e n i e w j k i . . . 6 1 0 s ły n n e j ju ż p e n i c i l li n ie ... A r ł u r B e r ... 62 C ia ło , k t ó r e g o n ie w id a ć ... ... Bronisław Buras . . . 63

1 in n e .

I

(4)

DYSPUTA

dwóch

G R E K Ó W

sprzed 2 1 5 0 lat.

J

A K Ą iść w życiu? Na drogą należy, ry n k u je st w y s iłe k i tru d handlu, w do­

m u są tro s k i: na w si zn o ju pełn a m ia ra , na m orzu znów niebezpieczeństwa; za gra ­ nicą, gdy jesteś możny—oba­

wa, gdy jesteś b ie d ny — udręka. Czy jesteś żona­

ty? — n ie będziesz te d y m ia ł g ło w y s p o k o jn e j; a n ie żo na ty — tw o je życie jeszcze b a rd zie j samotne.

Dzieci przynoszą kłoipoty;

bezdaietność, to kalectwo.

Młodość je s t g łupia, s iw y zaś w łos — słabością. T a k w ię c w y b ó r tw ó j je st: a l­

bo n ig d y się lnie narodzić, albo, gdy się narodzisz, zaraz umrzeć.

N

a l e ż y iść w s z y s tk i­

m i drogam i życia.

Na ry n k u jest bo­

gactwo i ro z tro p ­ ność, w domu odpoczynek;

na w s i czar n a tu ry , a na morzach — za ro b ki, za granicą, gdy jesteś moż­

n y — sława, gdy jesteś w biedzie, to t y ty lk o wiesz o n ie j. G dy jesteś żona­

t y — niech doim tw ó j bę­

dzie n ajlepszy; nieżonaty — ty m ła tw ie js z y ż y w o t tw ó j.

Dzieci są słodkie, życie bez­

dzietne znów bez trosk.

Młodość jest silna, a siw y w łos otoczony szacunkiem.

N ie m usisz w yb ie ra ć m ię­

dzy nienarodzeniem , a śmiercią. B ow iem w szystkie rzeczy są dobre w życiu.

(Z „Greek Anthology ’ M ackail’a)

(5)

STEFAN SZULC

POLSKA

1 9 3 9

POLSKA

1 9 4 5

P R ZE Z PRYZMAT

STATYSTYKI

T e m a t o b ję ty p o w yższym ty tu łe m może b yć dziś o m ó w io n y je d y n ie w n a jo g ó ln ie j­

szej postaci. O ile o Polsce d a w n ie jsze j je ­ steśm y p o in fo rm o w a n i dobrze, o ile ta m ta P olska m a w yra źn e , sprecyzow ane oblicze, o ty le P o lska dzisiejsza je s t jeszcze pojęciem p ły n n y m , n ie u sta lo n ym . N ie ze w zg lę d u na granice, k tó re w p ra w d z ie czekają jeszcze ostatecznego z a tw ie rd z e n ia przez przyszłą k o n fe re n c ję p o ko jo w ą , ale m ogą być uw aża­

ne za u stalone ta k, że m ożna b y ju ż zu p e ł­

n ie k o n k re tn ie m ó w ić o ty m , co się z n a jd u je r-

3

w obrębie ty c h granic. N a to m ia st w e w n ą trz naszych g ra n ic m a m y dziś w p ra w d z ie nie próżnię, ale jeszcze w d u ż y m s to p n iu nie u - k s z ta łto w a n ą masę, zn a jd u ją cą się w stanie g łę b o k ic h prze m ia n . Co się z te j m asy u fo r ­ m u je , zależeć będzie od o b ie k ty w n y c h w a ­ ru n k ó w , k tó re zastajem y, od naszej prężno­

ści i s ił ż y w o tn y c h oraz od św iadom ej w o li k s z ta łtu ją c e j. P rzyszłość dopiero pokaże, co w y n ik n ie z ty c h trze ch czyn n ikó w .

D alszą tru d n o ść s ta n o w i p ra w ie zu p e łn y b ra k ścisłych w iadom ości o a k tu a ln y m sta­

(6)

n ie P o ls k i dzisiejszej. S ta ty s ty k a p a ń stw o ­ w a o d b u d o w u je się dopiero, a w ła ś c iw ie p o w sta je od now a w w a ru n k a c h bardzo tru d n y c h . D la p o d sta w o w ych d zie d zin ży­

cia b ra k jeszcze w ia d o m o ści n a jb a rd z ie j zasadniczych. In fo rm a c je liczbow e, k tó re c z y te ln ik z n a jd u je w prasie bieżącej, często są nieścisłe, a p ra w ie zawsze są fra g m e n ta ­ ryczne, n ie p o zw alają ce n a o d tw o rze n ie c a ł­

k o w ite g o obrazu.

W ty c h w a ru n k a c h pozostaje je d n a ty lk o droga: ustalenie, co is tn ia ło p rzed w o jn ą na te r y to r iu m z a jm o w a n y m dziś przez Polskę, oraz bardzo ogólne ro z p a trze n ie zm ian, po­

w stałych^ w w y n ik u d zia ła ń w o je n n y c h i w y d a rz e ń p o w o je n n ych . N a ty c h in fo rm a ­ cjach* będzie m ożna oprzeć pe w n e p rz e w id y ­ w a n ia co do m o ż liw o ś c i ro z w o ju na p rz y ­ szłość.

T a k ie zadania s ta w ia m y sobie w szeregu n otatek, k tó re ro zp o czyn a m y p o n iże j.

I. Powierzchnia i ludność

Polska, w ie m y , przesunęła się na zachód.

O braz o g ó ln y tego p rzesunięcia d a je p o n iż ­ sza m apka.

Polska przedwojenna a Polska dzisiejsza

I Plama czarna Poska dzisiejsza Linia orzerywana — granica Polski^przedwojennej

W liczbach p rze d sta w ia się to ja k nastę­

p u je . O gólna p o w ie rz c h n ia P o ls k i przed

w o jn ą s ta n o w iła p ra w ie 390 tys. k m 2. Z tego odeszło do R e p u b lik i U k ra iń s k ie j, B ia ło ru ­ s k ie j i L ite w s k ie j 181 tys. k m 2, co s ta n o w i 46,4<>/o p rz e d w o je n n e j p o w ie rz c h n i P o ls k i.

P o w ie rz c h n ia ziem odzyskanych na zacho­

dzie i p ó łn o c y w y n o s i 104 tys. k m 2. W w y ­ n ik u ty c h przesunięć dzisiejsza p o w ie rz c h ­ n ia P o ls k i w y n o s i 313 tys. k m 2, a w ię c m n ie j, a n iż e li p o w ie rz c h n ia P o ls k i p rze d ­ w o je n n e j p ra w ie o 20%.

A le p o w ie rz c h n ia k ra ju , w z ię ta w ode­

rw a n iu , ja k o pew na część p o w ie rz c h n i g lo ­ b u ziem skiego, je s t p o ję cie m m a ło m ó w ią ­ cym : chodzi o to, w ja k im s to p n iu dana p o w ie rz c h n ia p rz y d a tn a je s t d la c z ło w ie ka i d la państw a, k tó re c z ło w ie k tw o rz y . Je­

ż e li chodzi o w a ru n k i przyrodzone, to na w schodzie u tra c iliś m y te re n y , częściowo w yposażone p ie rw szo rzę d n ie zarów no pod w zględem g le b y (Podole, znaczna część W o ły n ia ), ja k pod w zg lę d e m k o p a lin , eks­

p lo a to w a n y c h lu b n a d a ją cych się do eks­

p lo a ta c ji (ro p a n a fto w a , sole potasowe, w ę ­ g ie l). A le znaczna część ty c h te re n ó w — to ziem ie bardzo ubogie, o bardzo 'm a łe j po­

je m n o ści lu d n o ścio w e j. T ereny, k tó re z y ­ s k u je m y na zachodzie i p ółnocy, m a ją zu­

p e łn ie in n y c h a ra k te r; jed n a kże n a w e t p rz y daleko p o s u n ię ty m p e s ym izm ie tr u d ­ no b y b y ło tw ie rd z ić , że pod w zględem czy­

sto p rz y ro d n ic z y m m a ją m n ie jszą w artość, a n iż e li te re n y utracone.

W a ru n k i p rzyro d zo n e same przez się też jeszcze n ie w y s ta rc z a ją do oznaczenia w a r­

tości danego te ry to riu m . U w z g lę d n ić trz e ­ ba prócz tego ro d za j i poziom zagospoda­

ro w a n ia . O tóż pod ty m w zględem is tn ie je ogrom na ró żn ica na k o rzyść ziem n ow ych.

N a w e t je ż e li u w z g lę d n ić n ie to, co na ty c h ziem iach b y ło poprzednio, lecz to co pozo­

stało po k a ta k liź m ie w o je n n y m i po w y ­ darzeniach o s ta tn ic h m iesięcy — o trz y m u ­ je m y te re n y urządzone, zainw estow a ne w ta k i sposób i w ta k im sto p n iu , k t ó r y na­

w e t w p rz y b liż e n iu n ie da się p orów nać ze stanem rzeczy ju ż n ie t y lk o w „ P o l­

sce B “ , ale i w „P olsce A “ .

O gółem m ożem y s tw ie rd z ić , że pod w zględem czysto m a te ria ln y m o siągnę liśm y zysk bardzo duży.

1 kratka = 3 0 tys. km2

4

(7)

S tając na g ru n c ie okre ślo n e j rz e czyw isto ­ ści dzisiejszej, ro z m y ś ln ie a b stra h u ję od w s z e lk ic h w z g lę d ó w u cz u c io w y c h i p re s ti­

żow ych, k tó re m ogą z m o d y fik o w a ć ocenę—

zależnie od n a s ta w ie n ia w ty m lu b w p rz e ­ ciwnym ^ k ie ru n k u . N ie m ożna n a to m ia st p om inąć okoliczności następu jącej.

W sto su n ku do c a łk o w ite j p o w ie rz c h n i P o ls k i dzisiejszej, p o w ie rz c h n ia ziem odzy­

ska n ych w y n o s i 33,3% — je d n ą trzecią.

Inaczej m ów iąc, ziem ie odzyskane stanow ią p o w ie rz c h n io w o p o ło w ę te j części d z is ie j­

szej P o ls k i, k tó ra ju ż p oprzedn io b y ła w naszym posiadaniu. Jest to dużo, bardzo dużo. I to je s t m ia rą zadania, k tó re stoi p rz e d n a m i. N ie dość je s t b ó w ie m w ejść w posiadanie p o lity c z n e ro z le g ły c h obsza­

ró w . Teraz dopiero trzeba je zdobyć na­

praw dę — pod w zględem lu d n o ścio w ym , po d w zg lę d e m gospodarczym , pod w zg lę ­ dem k u ltu r a ln y m . C h w a łą się o k ry je na­

sze pokolen ie, je ż e li zdoła tego dokonać należycie!

O ile m ó w ią c o te ry to riu m , poruszam y się na g ru n c ie w z g lę d n ie p e w n y m , o ty le w sto su n ku do lu d n o ści tru d n o znaleźć w ła ś c iw y p u n k t oparcia; w sposób w zg lę d ­ n ie ś cisły m ożem y o k re ś lić je d y n ie ludność p rze d w o je n n ą . D la ziem, k tó re w c h o d z iły w skła d P o ls k i w r. 1939, m a m y szacunek na 1.1.1939 r., o p a rty n a w y n ik a c h spisu lu d n o ści z r. 1931 i u w z g lę d n ia ją c y ru c h n a tu ra ln y ludności, oraz w y c h o d z tw o i po­

w ró t w ych o d źcó w w okresie pospisow ym , d la te re n ó w o dzyskanych — w y n ik i n ie ­ m ie ckie g o spisu lu d n o ści z 17 m a ja r. 1939.

W y n ik i, p rze d sta w io n e a n a log icznie do p rz y to c z o n y c h w y ż e j dan ych o p o w ie rz c h ­ ni, p rz e d s ta w ia ją się następująco. N a te re ­ n ie P o ls k i p rz e d w o je n n e j w r. 1931 m iesz­

k a ło 35,1 m ilio n a osób. Z tego na ziem ie, k tó re odeszły do r e p u b lik Z w ią z k u S ow iec­

kiego, p rzyp a d a 12 m ilio n ó w , c z y li nieco ponad 34% lu d n o ś c i P o ls k i z r. 1939. Na te re n ie dzisiejszej P o ls k i m ieszka ło w r. 1939 m n ie j w ię ce j 32 m ilio n y osób, z cze­

go na ziem ie odzyskane p rzyp a d a 8,9 m i­

lio n a , t. j. 28%. N a te r y to r iu m P o ls k i d z i­

siejszej w r . 1939 m ieszkało o 9 % m n ie j

ludności, a n iż e li na te r y to r iu m P o ls k i p rz e d w o je n n e j.

W id z im y , że ludność te r y to r ió w u tra c o ­ n y c h s ta n o w iła w r. 1939 m n ie js z y odsetek lu d n o ści P o ls k i p rz e d w o je n n e j, a ludność ziem o dzyskanych s ta n o w iła m n ie js z y od­

setek lu d n o ści P o ls k i w granicach d z is ie j­

szych, a n iż e li o d p o w ie d n ie odsetki po­

w ie rz c h n i. Oznacza to, że tra c im y i zysku ­ je m y te re n y , k tó re w r. 1939 b y ły s ła b ie j zaludnione, a n iż e li reszta P o lski. Is to tn ie , gęstość za lu d n ie n ia ziem, k tó re n a le ż a ły do P o ls k i p rze d w o jn ą i należą ró w n ie ż obec­

nie, w y n o s iła w r. 1939 ponad 110 osób na k m 2, gęstość za lu d n ie n ia te re n ó w u tra co ­ n y c h — 67 osób na k m 2, ziem odzyska­

n y c h — 86 osób. Z ziem odzyskanych dużą gęstość z a lu d n ie n ia m ia ł w r. 1939 Śląsk O p o ls k i — 167 m ieszkańców na k m 2 oraz Śląsk D o ln y (127 osób). Bardzo słabo b y ł z a lu d n io n y d zisie jszy o k rę g m a z u rs k i ( t y l­

ko 51 osób na k m 2) oraz P om orze Zachod­

n ie (63 osoby). O gółem gęstość za lu d nienia P o ls k i p rz e d w o je n n e j w y n o s iła 90, ziem k tó re zn a la z ły się w g ra n ica ch P o ls k i d z i­

siejszej — 102 osoby na k m 2.

L ic z b y pow yższe m ó w ią o ty m , ja k w y ­ g lą d a ły odnośne ziem ie w r. 1939 i m ogą pom óc do ogólnej o rie n ta c ji, ale w cale nie d a ją w s k a z ó w k i co' do obecnego z a lu d n ie ­ n ia P o ls k i. N a s tą p ił tu — bez przesady — k a ta k liz m d e m o g ra ficzn y. N ie ste ty, b ra k jeszcze d a n ych s ta tystyczn ych , k tó re b y po­

z w o liły zobrazować te n p rz e w ró t — m u ­ s im y się za d o w o ln ić ro z w a ża n ia m i o g ó ln y ­ m i; rozw ażania te p ozw olą je d n a k s fo rm u ­ ło w a ć n ie k tó re w y n ik i.

M u s im y tu — poza u w z g lę d n ie n ie m fa k ­ tó w znanych — p rz y ją ć pew ne założenia, bez k tó ry c h b y ły b y n ie m o ż liw e ja k ie k o l­

w ie k w n io s k i. Założenia te będą następu­

jące: 1) wszyscy, a p rz y n a jm n ie j p r z y tła ­ czająca w iększość N ie m có w opuści granice P a ń stw a Polskiego, 2) w iększość s ło w ia ń ­ s k ich m niejszości n a ro d o w ych (g łó w n ie U k ra iń c ó w ) w m y ś l u k ła d u o re p a tria c ji p rz e s ie d li się do Z w ią z k u Sowieckiego, 3) w m y ś l tegoż u k ła d u p o w ró c i do P o ls k i znaczna część P o la kó w , zam ieszkujących

Polska przedwojenna 1 fig. = 3 mil| ludn.

F ig u ry c ie m n e — ludność, kfóro była i j es t o b e c n ie w granicach państwa

W „

5

(8)

Polska obecna 1 fig. = 3 milj. ludn.

F ig u ry c ie m n e — ludność, która była i je s t o b e c n ie w granicach państwa

na u tra c o n y c h tere n a ch P o ls k i p rz e d w o je n ­ nej i p e w n a część P o la k ó w ze Z w ią z k u Sow ieckiego, 4) p o w ró c i do P o ls k i o lb rz y ­ m ia większość P o la k ó w , w y w ie z io n y c h przez N ie m c ó w w czasie o k u p a c ji oraz uchodźców z k r a jó w zachodnich; p o w ró c i także pe w n a — nieznaczna zapewne — lic z ­ ba w ych o d źcó w daw n ie jszych .

Je ż e li w y s ie d le n i będą w szyscy N ie m cy, to ziem ie odzyskane u tra c ą ogrom ną w ię k ­ szość dotychczasow ej sw ej lu d n o ści: pozo­

staną zam ie szka li ta m P olacy, k tó rz y za­

c h o w a li swą narodow ość, a k tó ry c h liczba n ie je s t znana, oraz zu p e łn ie n ie u c h w y tn a liczb a je d n o ste k zniem czonych pochodzenia polskiego, k tó ry c h re p o lo n iza cja będzie uznana za m o żliw ą . W te n sposób o przysz­

ły m z a lu d n ie n iu P o ls k i zadecyduje przede w s z y s tk im ludność te r y to r iu m wchodzącego w skła d P o ls k i zarów no w okresie p rze d w o ­ je n n y m , ja k i obecnie.

L udno ść tego te r y to r iu m w r. 1939, ja k w y n ik a z lic z b p rz y to c z o n y c h w y ż e j, w y ­ nosiła ok. 23 m ilio n ó w . M ożna p rz y ją ć , że w okresie w o je n n y m p rz y ro s t n a tu ra ln y ró w n y b y ł ze ru wobec spadku lic z b u ro ­ dzeń i w z ro s tu um ieralności,- ta k że lu d ­ ność, g d y b y n ie b y ło in n y c h zm ian, w y n o ­ s iła b y obecnie ró w n ie ż 23 m ilio n y . O d tego n a le ży odjąć przede w s z y s tk im liczb ę W y­

m o rd o w a n y c h Ż y d ó w . N a ro z p a try w a n y m te r y to r iu m m ieszkało w c h w ili w y b u c h u w o jn y ponad 2 m ilio n y Ż yd ó w , z k tó ry c h pozostała cząstka z u p e łn ie znikom a, z ty c h Zaś k tó r z y pozostali część zapewne opuści Polskę. Liczba' p rz e d s ta w ic ie li in n y c h m niejszości n a ro d o w y c h , w łą cza ją c w to N ie m có w , w y n o s iła tu około 1,5 m ilio n a . P rz y jm u je m y , że z tego o koło m ilio n skorzysta z p ra w a re p a tria c ji, bądź ja k N ie m c y i „V o lk s d e u ts c h e " różnego ty p u zostanie w y s ie d lo n y c h . Pozostaje 20 m ilio ­ nów . O d tego trze b a jeszcze odjąć liczbę P ó la k ó w w y m o rd o w a n y c h przez o ku p a n ta po obozach i m iejscach stra ce ń oraz bez­

p ośrednie s tra ty w o je n n e zarów no w o js k a polskiegp, ja k lu d n o ści c y w iln e j, a także peWną liczb ę uchodźców, k tó rz y na razie do P o ls k i n ie w rócą. D o oszacowania lic z ­ bow ego ty c h p o z y c ji b ra k danych.

J e że li chodzi o ludność c a łe j P o ls k i w granicach obecnych, to do lic z b y o trz y m a n e j w w y n ik u pow yższych rozw ażań należy dodać 1) P o la k ó w i je d n o s tk i podlegające re p o lo n iz a c ji, zam ieszkałe na terenach od­

zyskanych, 2) re p a tria n tó w z te re n ó w u tra ­ conych na w schodzie i z dalszych ziem Z w ią z k u S ow ieckiego oraz re p a tria n tó w spośród d a w n ie js z y c h w ych o d źcó w n a za­

chodzie — z N ie m ie c i in n y c h k r a jó w E u ­ ro p y . N ie m ó w im y tu o p o w ro cie osób po­

rw a n y c h n a ' ro b o ty przez o k u p a n tó w oraz uchodźców z czasów o s ta tn ie j w o jn y , gdyż rozw a ża n ia p ie rw s z e j części n in ie js z y c h obliczeń -opierały się na założeniu ic h po­

w ro tu . I tu podanie liczb, n a w e t p rz y b liż o ­ n ych , b y ło b y na razie ry z y k o w n e .

O stateczny w y n ik m ożem y n a to m ia st po­

dać z p e w n y m praw d o p o d o b ie ń stw e m . G d y w s z y s tk ie te ru c h y , lud n o ścio w e zostaną za­

kończone, ludność P o ls k i O drodzonej — w założeniu c a łk o w ite g o w y s ie d le n ia N ie m ­ ców — w y n ie s ie 22, n a jw y ż e j 23 m ilio n y . L ic z b y te w y d a ją się dość pew ne. Na 1 k m 2 da to od 70 do 73 m ieszkańców .

M a ło ! p o w ie m y słusznie. A le daw na P o l­

ska w r. 1921 lic z y ła także ty lk o 70 m iesz­

kańców na k m . k w a d ra to w y . W r. 1939 b y ło ju ż 90 osób na k m 2. Je że li będą is tn ia ły w a r u n k i p o m yśln e d la p rz y ro s tu n a tu ra ln e ­ go, ludność będzie się pow iększać szybko.

Z nacznie pow ażnie jsze zagadnienie, a n i­

że li m a ła liczb a ludności, s ta n o w i spra w a następująca. L udno ść będzie rozm ieszczona w te re n ie w sposób n ie m o ż liw y do u tr z y ­ m ania. J e ż e li b y się n a w e t ud a ło s k ie ro ­ w a ć p ra w ie w s z y s tk ic h re p a tria n tó w na ziem ie odzyskane, za lu d n ie n ie ty c h ziem b y ło b y n a jz u p e łn ie j niedostateczne, g d y tym czasem duże obszary ziem d a w n ych b y ­ ły b y w d a lszym ciągu, m im o p rz e p ro w a ­ dzonej re fo r m y ro ln e j, w n a jw y ż s z y m stop­

n iu p rze lu d n io n e . Ł ą c z n ie z p o w ro te m re ­ p a tria n tó w m u s i się odbyw ać na n a jw ię k ­ szą skalę ru c h przesiedleńczy. S tw ie rd z a ­ ją c to, p o w ta rz a m y zresztą je d y n ie rzecz pow szechnie w iadom ą, n ie schodzącą od w ie lu m ie się cy z ła m ó w prasy, stanow iącą p rz e d m io t tro s k i i w ytężoneg o w y s iłk u w ła d z i c z y n n ik ó w społecznych. O d b y w a ją

6

(9)

się w naszych oczach ru c h y m ig ra c y jn e , należące do n a jw ię k s z y c h w dziejach, w w a ru n k a c h n ie s ły c h a n ie ciężkich, w śró d tru d n o ści, o k tó ry c h się pisze i o k tó ry c h się n ie pisze, ale k tó re n aogó ł są znane.

T ru d n o ś c i te pow iększa jeszcze ubóstw o ha­

sze — n ie w a h a jm y się u żyć tego w y r a ­ zu — u b ó stw o za ró w n o sam ych przesie­

dleńców , ja k i państw a, k tó re n im i k ie r u ­ je i m a im pomagać. A n a jw ię k s z e bodaj niebezpieczeństw o, to n is k i po zio m m o ra l­

n y bardzo znacznej części osób, k tó re m o­

gą b y ć b ra n e pod uw agę ja k o prze sie d le ń ­ cy. I pod ty m w zg lę d e m n ie w a h a jm y się po w ie d zie ć p ra w d y . D e m o ra liz a c ja p o w o ­ je n n a sięgnęła bardzo daleko w g łą b i wszerz. A je d n a k ty m w ła ś n ie m a te ria łe m m u s im y budow ać. Same t y lk o ś ro d k i re ­ p re s y jn e n ie ro zw ią żą zagadnienia. Pocie­

szać się m ożem y ty m , że naogół n ie czło­

w ie k je s t z ły , ty lk o w a ru n k i, w k tó ry c h żyje. M u s im y c z ło w ie k o w i s tw o rz y ć dobre w a ru n k i.

To je s t w ła ś n ie owo zd o b yw a n ie n ow ej P o lski, o k tó r y m m ó w iliś m y w y ż e j. A le dalsze rozw ażania na te n te m a t p rz e k ro ­ c z y ły b y zadania n in ie js z e j n o ta tk i.

N a zakończenie d la in fo r m a c ji poda­

je m y ta b lic ę i m apkę, p rze d sta w ia ją cą po­

d z ia ł a d m in is tra c y jn y dzisiejszej P o ls k i na w o je w ó d ztw a .

P O D Z IA Ł A D M IN IS T R A C Y J N Y P O L S K I O D R O D Z O N E J

S T A N W P O Ł O W IE W R Z E Ś N IA 1945 R.

Powierz­

chnia w km 2

Ludność w 1939 r.

Województwa i okręgi Ogó­

łem w tys.

| Na

| l k m s

P O L S K A 1. M. st. Warszawa

312 907 141

31 989 1 179

102 8 362

2. W oj. w arszaw skie 28 973 2 611 90

3. M. Łódź , 59 605 10 255

4. W oj. łódzkie 20 389 2 282 112

5. W oj. k ie le ckie 18 034 2 063 114

6. W oj. lu b e lskie 27 636 2 238 81

7. W oj. białostockie 23 059 1 240 54

8. G kr. m a zu rski 20 879 1 060 51

9. W oj. gdańskie 16 405 1 455 89

10. W oj. pom orskie 22 723 1 734 76

11. O kr. Pomorze Zach. 21 648 1 373 63

12. W oj. poznańskie 39 228 3 236j 82

13. O kr. Śląsk D o ln y 24 497 3 102 127 14. O kr. Śląsk O polski 9392 1 567 167

15. W oj. śląskie 5998 1 963 327

16. W oj. k ra k o w s k ie 15 868 2 350 148 17. W oj. rzeszowskie 17,978 1 931 107

W ta b lic y ludność podano na r. 1939 — n ie je s t ,to w ię c o braz z a lu d n ie n ia P o lski

Podział administracyjny Polski

■ Liczby na mapce odpowiada|q ¡[numeracji województw i okręgów na tablicy

O drodzonej, lecz je d y n ie obraz z a lu d n ie n ia p rzedw ojen nego obszarów, k tó re z ło ż y ły się na dzisiejszą Polskę.

Poza ty m niezbędne są u w a g i następu­

jące.

P o w ie rz c h n ia , a ty m sam ym i ludność w o je w ó d z tw p o g ra n iczn ych nie może być uw ażana za ścisłą, gdyż prze b ie g l i n i i g ra ­ n iczn e j n ie je s t jeszcze u s ta lo n y w szcze­

gółach. T y m sa m ym dane ogólne d la P o l­

s k i m ogą ulec p e w n y m p o p ra w k o m . W e­

w n ę trz n y p o d z ia ł a d m in is tra c y jn y ró w n ie ż n ie je s t ostatecznie u sta lo n y, granice po­

m ię d z y w o je w ó d z tw a m i u le g a ją przesunię­

ciom . P rz e d s ta w io n y obraz d o tyczy stanu rzeczy w p o ło w ie w rze śn ia r. 1945.

M ia sto Łódź, na r ó w n i z W arszaw ą, zo­

sta je w y d z ie lo n e w osobne w o je w ó d z tw o grodzkie.

O bszary a d m in is tra c y jn e na ziem iach n o w ych , zarządzane n ie przez w o je w o d ó w , lecz przez p e łn o m o c n ik ó w rządu, noszą na­

zw ę n ie w o je w ó d z tw , lecz okręgów . Są to o k rę g i: m a zu rski, P om orze Zachodnie, Ś ląsk D o ln y , Śląsk O polski. Poza ty m i czte­

re m a o krę g a m i n ie k tó re p o w ia ty ziem od­

zyska n ych w chodzą do obszarów, o b ję ty c h n azw ą w o je w ó d z tw — m ia n o w ic ie do w o ­ je w ó d z tw b iałostockie go (3 p o w ia ty ), gdańskiego (14 p o w ia tó w ), pom orskiego

(2 p o w ia ty ), poznańskiego (14 p o w ia tó w ) i śląskiego (1 p o w ia t). N ow e w o je w ó d z tw o rzeszow skie p o w sta ło z części dawnego w o ­ je w ó d z tw a kra k o w s k ie g o i lw ow skiego.

S porne te r y to r iu m Śląska Zaolziańskie- go n ie zostało u w zg lę d n io n e w pow yższych zestaw ieniach.

7

(10)

WITOLD JABŁOŃSKI

T s ia n g K a i.s z e k

C H

Wpływy cywilizacyjne i polityczne Z.S.R. R.

i U, S. A. w Chinach

SPÓ]RZMY NA

I N Y

A n i p re s tiż n a u k i, a n i n ie d a w n a groza im p e ria liz m u europejskiego, a n i analogia w daw ności tr a d y c ji k u ltu ra ln e j* n ie z a p e w n iły E u ro p ie Z ach o d n ie j decyd u ją ce j r o li w m o ­ d e rn iz a c ji C h in . M ło d o c ia n a A m e ry k a p rze ­ ścignęła w ty m s w o ją starszą, ale troszkę ju ż zaściankow ą siostrzycę. W p ra w d z ie E u ­ ropa, stanow iąca w ła ś c iw ie ty lk o półw yse p w ie lk ie g o k o n ty n e n tu a zja tyckie g o , p o w in ­ na ¡być b liższą p sych iczn ie D a le k ie m u W schodow i od późno odnalezionej i na- w skro ś nowoczesnej A m e ry k i. Rzecz m a się

8

/

(11)

je d n a k inaczej. Z w ią z k i ch iń s k o -a m e ry k a ń - skie są prastare. P o m ija m ju ż p rz e d h is to ­ ryczn e za lu d n ie n ie A m e r y k i p rz y b y s z a m i .z A z ji. A le samo k o lu m b o w e o d k ry c ie A m e ry ­ k i to t y lk o b łą d p o d ró żn ika , k tó ry , zachę­

cony n ie w ia ro g o d n y m i, ale p ra w d z iw y m i re la c ja m i [Marco P olo o bogactw ach K a ta ju , znalazł to, czego n ie sz u k a ł w cale. I n ie t y l ­ ko o d k ry c ie sw oje zawdzięcza A m e ry k a m i­

ra ż o w i ch iń skie m u , ró w n ie ż u k o le b k i w o l­

ności S ta n ó w Z jedn o czo n ych o d g ry w a ją C h in y sym b o liczn ą ale w ażną ro lę : w a lk a o niepodległość rozpoczyna się od oporu p rz e c iw p o d a tk o w i od h e rb a ty i od ow ej s ły n n e j „ B oston tea p a r t y ” . D alszy w p ły w m ira ż u chińskiego p rz y c ią g n ą ł S ta n y do Pa­

c y fik u , dając zam iast spodziew anych bo­

g a c tw c h iń s k ic h n a jp rz ó d s k a rb y zło ta k a ­ lifo rn ijs k ie g o , a p óźniej cenniejszą od k r u ­ szcu szlachetnego — naftę.

Z a n im p r z y jr z y m y się r o li A m e ry k i w odrodzen iu C h in , m u s im y s tw ie rd z ić głębo­

k ie analogie, zachodzące m ię d z y c y w iliz a ­ c ją ch iń s k ą a am erykańską, oraz is tn ie n ie w n ic h cech szczęśliw ie się dop e łn ia ją cych . Z e sta w ia ją c A m e ry k ę , a raczej S ta n y Z je ­ dnoczone z C h in a m i, k ła d ę n acisk na te r ­ m in c y w iliz a c ja , gdyż ona w ła ś n ie je st w obu w y p a d k a c h d e c y d u ją c y m c z y n n ik ie m spoistości obu społeczeństw. E u ro p e js k ie po­

ję c ia k ra ju , n a ro d u i p a ń stw a m a ją tu od­

m ienne znaczenia i m ogą w y w o ła ć nie p o ­ rozum ienie, gdyż C h in y i S ta n y n ie są k ra ­ ja m i, ale su b k o n ty n e n ta m i, n a ro d y zatraca­

ją tu sw ój szczepowy c h a ra kte r, a państw o ja k o in s ty tu c ja , ta m gdzie re g io n a liz m i in i­

c ja ty w a p ry w a tn a o d g ry w a ją decydującą rolę, p rze sta je b y ć c z y n n ik ie m wszech­

obecnym i w sze ch w ła d n ym . To co skupia lu d z i za rów no w S tanach ja k w C hinach, to w sp ó łu cze stn ictw o w okreiślonej c y w ili­

zacji. O bie te c y w iliz a c je , chiń ska i a m e ry ­ kańska, p o zo rn ie ta k różne, podobne są ze s w o je j s iły a tra k c y jn e j i a s y m ila c y jn e j, u m ie ją c e j pozyskać lu d z i najrozm aitszego pochodzenia. A m e ry k a n in e m je s t się n ie t y l ­ ko z urodzenia, ale i z w y b o ru , podobnie ja k C h iń c z y k ie m przez p rz y ję c ie c y w iliz a ­ c ji c h iń s k ie j. W te n sposób z m ieszaniny n a jro z m a its z y c h ras i szczepów p o w s ta ły d w a n ie z m ie rn ie spoiste społeczeństwa i

<fwie dość luźne organizacje państw ow e.

Przechodząc do dalszych a n a lo g ii p rz y ­ pom inam , że pojęcie g ra n ic y p o lity c z n e j ani dla C hińczyka, a n i d la A m e ry k a n in a n ie o d g ry w a w ie lk ie j r o li: czy na w ła s n y m , czy na cu d zym te r y to r iu m A m e ry k a n in i C h iń ­ cz y k czu ją się sobą i u siebie. G dyż g ra n i­

ce p o lity c z n e przesuw a się trw a le n ie przez p o d b ó j orężny, ale przez p o k o jo w ą k o lo n i­

zację. P a c y fiz m C h iń c z y k ó w i A m e ry k a n ó w

w y p ły w a z głębokiego przekonania, że po­

k ó j p ozw ala im na n a jw ię ksze zw ycięstw a.

W ie lk i re a liz m każe im u n ik a ć fo rm u łe k o d e rw a n ych i szukać rozw iązań p ra k ty c z ­ nych.

A le nie m n ie j od p o dob ieństw z b liż a ją C h in y do A m e ry k i różnice, cechy kom pen­

sujące. D o sto jn e stare C h in y , w cie lo n e w postać czcigodnego „ le ttr e “ , p rz y g lą d a ją się z ż y c z liw y m uśm iechem n ie z ro z u m ia ły m w y s iłk o m m łodego, zam erykanizow anego sportow ca. Z d ru g ie j s tro n y m ło d y A m e ry ­ k a n in zn a jd zie w C hinach b ra k u ją c e m u w g w a rn e j i zaaferow an ej A m eryce u k o je ­ n ie w p ię k n ie i spokoju. I dlatego też ame­

ry k a ń s k i s p o rt i h yg ie n a ta k ch ę tn ie p rz e j­

m ow ane są przez C h in y , bo b y ły ta m da­

w n ie j nieobecne, podobnie ja k za m iło w a ­ n ie do s z tu k i c h iń s k ie j w A m e ry c e je s t też o b ja w e m kom pensow a nia cech b ra k u ją c y c h . Dlaczego je d n a k A m e ry k a n in w ła ś n ie w C h in a ch szuka ta k ch ę tn ie zadow olenia sw ych p o trze b a rty s ty c z n y c h , a C h iń c z y k w z o ró w m o d e rn iz a c ji w A m eryce? Bo je d ­ n y m i d ru g im z m e n to rs k im u p o re m ch cia ­ ła n a rzu cić całość sw ej c y w iliz a c ji Europa, z p o trz e b n y m i im i z b ę d n y m i elem entam i.

A n i C h iń czyka a n i A m e ry k a n in a n ie obcho­

dzi bagaż e u ro p e js k ie j tr a d y c ji h is to ry c z -

A m e r y k a ń s k i r e k t o r u n iw e r s y te tu c h iń s k ie g o z d z ie k a n e m _ _ C h iń c z y k ie m

9

(12)

Mao Tsetung (przywódca polityczny Chin komunistycznych) i Czu Te (dowódca

komunistycznych wojsk chińskich).

nej, p ie rw s z y m a sw oją, bogatą i odm ienną, będącą n ie w y c z e rp a n y m ska rb e m zb io ro w e ­ go dośw iadczenia w ie k ó w , d ru g i czuje n ie ­ chęć do te j spuścizny, k tó rą m u E u ro p e j­

czycy p rz e d s ta w ia ją z gestem zubożałych a ry s to k ra tó w , p o ka zu ją cych sw o ją re zyd e n ­ c ję w zbogaconym p o to m k o m d a w n y c h po d ­ danych. A m e ry k a n in za ch o w u je tę swobo­

dę z a c h w y tu wobec s z tu k i c h iń s k ie j, z ja k ą C h iń c z y k p rz y g lą d a się d o b re m u film o w i albo m eczo w i k o s z y k ó w k i. Z w zajem nego poczucia e g zo tyki, z . odrzucenia p o trz e b y tw o rz e n ia p o ró w n a ń w y n ik a n ić szczerej s y m p a tii, łączącej niezależnie od w a ru n k ó w

p o lity c z n y c h C h in y ze S tanam i.

P o c z ą tk i w p ły w u um ysło w e g o A m e ry k i na C h in y są zw iązane z propagandą a m e ry ­ k a ń s k ic h m is jo n a rz y , rozpoczętą pod koniec p ie rw s z e j p o ło w y w ie k u dziew iętnastego.

M e to d a i w y n ik i p ra c y m is jo n a rz y k a to lic ­ k ic h (przew ażnie E u ro p e jc z y k ó w ) i p ro te ­ s ta n tó w (p rze w a żn ie A m e ry k a n ó w ) • b y ły zu p e łn ie odm ienne. Podczas g d y je z u ic i w siedem nastym i o siem nastym w ie k u t r z y ­ m a li się g łó w n ie d w o ru cesarskiego, zazna­

ja m ia ją c s fe ry n a jw yższe z ów czesnym i ostat­

n im i w y n ik a m i n a u k i zachodniej, praca m i­

s jo n a rz y p ro te sta n ckich , ro zpow szechn iają­

c y c h b ib lię w śró d mas, w y w o ła ła odrazu fe rm e n t społeczny, k tó r y w y r a z ił się w a n ty d y n a s ty c z n y m p o w s ta n iu T a ip in g ó w (1850 ,— 1864). R u ch te n m ia ł pew ne p ie r­

w ia s tk i ch rze ścija ń skie i b y ł s k ie ro w a n y nie ty lk o p rz e c iw k o d y n a s tii ale i p rz e c iw ca­

łe j kla s ie m a n d a ry ń s k ie j. P ierw rsze p o ko le ­

n ie m is jo n a rz y p ro te s ta n c k ic h od e w a n g e li­

z a c ji i a k c ji c h a ry ta ty w n e j przeszło szyb­

k o do z a kła d a n ia szkó łe k p a ra fia ln y c h , k tó ­ re w k ilk a n a ś c ie la t p ó źn ie j zaczęły się ro z­

w ija ć w s z k o ły średnie. W te n sposób obok tra d y c y jn e j o ś w ia ty chińsko - k o n fu c ja ń - s k ie j p o w s ta je p o d w a lin a przyszłego now o­

czesnego s z k o ln ictw a . P ro te s ta n c i przez sw o­

je życie św ie c k ie d a w a li C h iń c z y k o m p e ł­

n ie js z y obraz życia zachodniego n iż ż y ją ­ cy w celibacie za k o n n ic y k a to lic c y . P ro te ­ sta n ci p a tr z y li też ch ę tn ie j szym o kie m na w y ja z d zagranicę p o d kszta łco n ych p u p iló w i w te n sposób p rz y c z y n ia li się do głębszej p e n e tra c ji c y w iliz a c ji a m e ry k a ń s k ie j w C h i­

nach.

K s z ta łc e n ie C h iń c z y k ó w na sposób zacho­

d n i, zarów no w k r a ju ja k i zagranicą, ro z­

w ija się coraz szerzej i, k ie d y w osta tn ich latach X I X rząd ch iń ski przystępuje do ro z b u d o w y wyższego s z k o ln ic tw a na spo­

sób zachodni, is tn ie ją ju ż u n iw e rs y te ty p ro ­ testanckie, a co w ażniejsze sieć szkó ł śred­

n ic h p rz y g o to w u je m ło d zie ż do s tu d ió w w A m e ryce . K szta łce n ie dziew cząt, d a w n ie j ta k zaniedbane i o fic ja ln ie n ie istniejące, s ta je się pod w p ły w e m a m e ry k a ń s k im zdo­

byczą coraz szerzej w y k o rz y s ty w a n ą . Sw o­

bodniejsze sto su n ki m ię d z y m łodzieżą, prze ­ ła m a n ie bezw zględnego ro z d z ia łu p łc i, póź­

n ie j d a le j posunięte przez dzia ła czy re w o ­ lu c y jn y c h , m a sw ó j początek w e w p ły w a c h a m e ryka ń skich .

A le n ig d z ie w p ły w A m e ry k i n a C h in y nie u ja w n ił się ta k siln ie , ja k w fo rm o w a n iu

1 0

(13)

się u m ysło w o ści tw ó rc y c h iń s k ie j re p u b li­

k i, niestrudzonego re w o lu c jo n is ty i n ie u g ię ­ tego p a trio ty , d r. S un Yatsena. S zkie le t jego d o k tr y n y w y w o d z i się ze słynnego zda­

n ia p re z y d e n ta L in c o ln a o „rz ą d z ie lu d u przez lu d d la lu d u “ . P o d z iw d la in s ty ­ t u c ji a m e ry k a ń s k ic h z ro b ił z S un Yatsena zdecydowanego re p u b lik a n in a w czasach, k ie ­

d y żadnem u „rozsą d n e m u “ C h iń c z y k o w i nie m a rz y ło się, że C h in y m ogą zostać rzecz­

pospolitą .

T ra d y c y jn a am e ryka ń ska p rz y ja ź ń z C h i­

n a m i p rz e ja w ia się n ie ty lk o w zasadzie

„ d r z w i o tw a rty c h “ , zasadzie, k tó ra w ty p o ­ w o a m e ry k a ń s k i sposób p o tr a fi połączyć tro skę o in te re s y ekonom iczne z a k c ją po­

lity c z n ą , z a b a rw io n ą n ie w ą tp liw y m h um a­

n ita ry z m e m , ale i w in ic ja ty w ie przeznacze­

n ia odsżkodow ania bokserskiego na c h iń ­ skie cele ośw iatow e. N iezależnie od tego ro k rocznie A m e ry k a p o s y ła ła do C h in dziesiąt­

k i m ilio n ó w d o la ró w na u trz y m a n ie u n iw e r­

syte tó w , szkół i sz p ita li. S typ e n d ia d la se­

te k s tu d e n tó w c h iń s k ic h u m o ż liw ia ły m ło ­ dzieży ‘ c h iń s k ie j s tu d ia za granicą.

P om im o n ie w ą tp liw e g o cofnięcia się w p ły ­ w ó w p ro te sta n cko - a m e ry k a ń s k ic h w la ­ tach 1925 — 26, to je s t w c h w ili n a jw ię k ­ szego . n a s ile n ia ru c h u a n ty re lig ijn e g o w C hinach, k ie d y to stu d e n ci i profe so ro w ie opuszczali m asowo u n iw e rs y te ty pro te sta n ­ ckie, zakładają c św ie ckie uczelnie, liczba u n iw e rs y te tó w p ro te s ta n c k ic h sięgała przed in w a z ją jap o ń ską lic z b y 14 (k a to lic k ic h b y ­ ło 2). P otem na stę p u je osłabienie ch a ra kte ­ r u w yzn a n io w e g o w ucze ln ia ch a m e ryka ń ­ s k ich w C hinach, zgodnie z o fic ja ln y m p ro ­ g ra m e m rzą d o w ym . N ie zm ie n ia się je d n a k sp rę żysty a m e ry k a ń s k i system a d m in is tra ­ c ji ty c h uczelni.

P rz e c iw n ic y a m e ry k a n iz m u m ó w ią o apo­

s to ls tw ie d olara, o z b y tk u , p a n u ją c y m w a m e ry k a ń s k ic h in s ty tu c ja c h w C hinach, n ie w s p ó łm ie rn y m z nędzą otoczenia. Jedni zarzucali, że propaganda am erykańsko-pro - testancka uczy je d y n ie sp o rtó w i dezorgan i­

z u je tra d y c ję chińską, jeszcze in n i w id z ie i

ze stra ch e m w zamerykanizowanym szko - n ic tw ie w y lę g a rn ię ra d y k a liz m u . Wszys - kich b o li je d n o : że sta re C h in y p o tra fią się dogadać z m ło d ą A m e ry k ą bez żadnych fa k ­ to ró w . N a rz e k a li E u ro p e jczycy, a jeszcze w ię ce j Japończycy, na drapacze nieba w Szanghaju, na sportow e z a m iło w a n ia c h iń ­ s kich studentó w , n a w e t na m ałżeństw a z w olnego w y b o ru . W szystko to m a niszczyć

„s ta re C h in y “ , w szystko to m a b y c jad e m a m e ryka ń skim , o ile n ie czym :3 g ° rsz^ J f l szcze. W o b ra zo b u rstw ie m ło d ych , zresztą ta k s tra s z liw ie przesadzonym , m epro- fczonych o p ie ku n ó w n ie ty le ic h w ą tp liw y smak estetyczny, ile obawa, że C h in y prze

staną b y ć czcigodną i zapadającą się ru in ą , żeby stać się domem, gdzie m ożna żyć i p ra ­ cować.

W p ły w a m e ry k a n iz m u na e litę rządzącą C h in a m i je s t w id o czn y. N a jja s k ra w ie j się on p rz e ja w ia w sferach u n iw e rs y te c k ic h i fin a n so w ych . N ie n a le ży je d n a k zapominać, że w śró d in te lig e n c ji daje się czasami od­

czuwać re a k c ja p rz e c iw ła tw iź n ie bezproble- m a ty k i a m e ry k a ń s k ie j, co w p ły w a na w ię k ­ sze zro zu m ie n ie p u n k tu w id z e n ia eu ro p e j­

skiego.

G o rliw ą p ro p a g a to rk ą w p ły w ó w a m e ry­

ka ń s k ic h je s t in te lig e n tk a chińska. A m e ry ­ kań skie wyższe z a k ła d y ko e d u ka cyjn e d a ły m ło d e j C hince tę swobodę i ró w n o u p ra w ­ n ienie, ja k ie g o nie m ia ła w e w ła sn e j tra d y ­ c ji dom o w e j. S z k o ły protestanckie , w y c h o ­ w u ją c p rzyszłe żony d o s to jn ik ó w , osiągają w te n sposób w p ły w na m ęską część społe­

czeństwa, n a w e t kształconą gdzie in d zie j.

Ż y w y m tego p rz y k ła d e m je s t sam m arsza­

łe k Tsiang K a isze k i jego m ałżonka. W y ­ chow anie a m e ryka ń skie w y b ie g ło w C h i­

nach daleko poza ciasny p ro g ra m s z k ó łk i m is jo n ą rs k ie j, dało ono w z o ry n ie ty le ch rze ścija ń stw a co a m e ryka n izm u , to jest zro zu m ie n ia d la in s ty tu c ji d e m o kra tyczn ych , d la o d p ow ie dzialności je d n o s tk i, d la swobo­

d y d y s k u to w a n ia w s z e lk ic h zagadnień spo­

łeczn ych i p o lity c z n y c h . Uczeń szkół ame- ry k a n iz o w a n y c h o trz y m y w a ł, choćby w ra-

P »

... " i 'i

i

Kwatera czerwonych z tlagq komunistyczna i narodowq ¡ako zjednoczenia narodowego.

II

(14)

m ach sam orządu studenckiego, początkow ą szkołę o b y w a te ls tw a . N ie potrzeba tu doda­

wać, że n ie zawsze w s z y s tk ie te w z o ry am e­

ry k a ń s k ie m o g ły b yć re a lizo w a n e w ż y ciu codziennym . W k a ż d y m razie p o w sta n ie w C h in a ch ty p u je d n o s tk i w y z w o lo n e j z su­

p re m a c ji ro d z in y , je d n o s tk i n ie uznającej sta re j h ie ra rc h ii c h iń s k ie j i u z b ro jo n e j d zię ­ k i k o n fro n ta c ji c h ry s tia n iz m u z k o n fu c ja ­ n izm e m w o b ie k ty w n y z m y s ł k r y ty c z n y b y ­ ło w ie lk ą re w o lu c ją . D la te g o też znaczna ilość dzia ła czy zdecydow anie p o stępo w ych w y s z ła ze szkó ł p ro te s ta n c k ic h . In n a g ru ­ pa, znacznie śmielsza, zawdzięcza sw o ją f o r ­ m a cję in te le k tu a ln ą ś w ie c k ie m u u n iw e rs y ­ te to w i p a ń stw o w e m u w P e kin ie , k tó r y aż do czasów za m kn ię cia go przez Japończy­

k ó w p o zostaw a ł pod w p ły w a m i zachodnio­

e u ro p e js k im i, a jeszcze b a rd z ie j ro s y js k im i.

U cze ln ia ta b y ła p ra w d z iw ą k u ź n ią c h iń ­ s k ie j m y ś li postępow ej.

J a k w sp o m in a łe m , je d n y m z m o m e n tó w a m e ry k a n iz m u w C hinach, ostro k r y ty k o ­ w a n y m przez obce i k ra jo w e c z y n n ik i za­

chow aw cze je s t n acisk na w y c h o w a n ie f i ­ zyczne. T en k ie ru n e k , może niebezpieczny w A m e ryce lu b E uropie, gdzie w p ro w a d z ił dość ry z y k o w n ą przew agę m ię śn i nad m óz­

g ie m w środow iskach a ka d e m ickich , b y ł ż b a w ie n n y w C h in a ch : d a ł in te lig e n c ji c h iń ­ skie j szacunek d la w y s iłk u fizycznego, od któ re g o zawsze się ta k w y n io ś le odgradza­

ła. To p rz e ła m a n ie przesądu bezw zględnej niższości w y s iłk u fizycznego, ta k niezbędne do u g ru n to w a n ia poczucia s p ra w ie d liw o ś c i społecznej, je s t n ie w ą tp liw ie je d n y m z re ­ z u lta tó w w p ły w ó w a m e ryka ń skich . Reha­

b ilita c ja w y s iłk u fizycznego p rz y c z y n iła się do m ilita rn e g o odrodzenia nowoczesnych C hin.

W czasie toczącej się w o jn y gospodarcza i w o je n n a pom oc A m e r y k i m u sia ła jeszcze b a rd z ie j w zm o cn ić w p ły w y am erykańskie.

N ie je s t je d n a k w iadom e, czy ta ściślejsza p e n e tra c ja a m e ryka ń ska w y w o łu je je d y n ie dod a tn ie re a k c je w u s tro ju ch iń s k im . D o­

p ie ro po p e w n y m czasie okaże się, ja k ą część tego dodatkow ego, w o jenne go ekstra- z a s trz y k u a m e ry k a n iz m u zgodzą się C h in y

zasym ilow ać.

O bok A m e ry k i n a jw ię k s z y w p ły w na C h in y w y w ie ra Rosja. Je śli je d n a k c y w iliz a r c ja a m e ryka ń ska p rzedostaw a ła się do C h in drogą morską, to w p ły w y rosyjskie p rz e n ik a ły w z d łu ż n ie z m ie rn ie d łu g ie j g ra n ic y lądo­

w e j. R ozw ój ic h też b y ł c a łk o w ic ie o dm ien­

n y. O ile przy-jaźń ch iń sko - am erykańska, w zm ocniona w ie lk ą przegrodą P acyfiku, w y ­ rosła n ie ty lk o z pew nego podobieństwa u s tro jo w e g o ale i z k o m p e n sa cyjn ych prze­

c iw ie ń s tw obu k ra jó w , o ty le sto su n ki c h iń ­ sko - ro s y js k ie k s z ta łto w a ły się zarów no w ra m a ch głębokiego k o n ty n e n ta ln e g o pobra- ty m s tw a ja k i sąsiedzkiej ry w a liz a c ji. A na­

lo g ie u s tro jo w e obu k r a jó w b y ły w okresie caratu, ale w ażniejsze od mich je s t podobień­

stw o ich p ro b le m a ty k i dziejow ej.

K ie d y się m ó w i o C h in a ch i o R o sji, u ta r­

te te r m in y k ra ju , n a ro d u i pa ń stw a stają się nieścisłe, chodzi to b o w ie m raczej o spb- fcontynen ty n iż o k ra je , raczej o zespoły na­

rodów n iż o naród, raczej o zespół organiz­

m ó w p o lity c z n y c h n iż o je d n o lite państw o.

W szystko to je d n a k n ie przeszkadza fa k to ­ w i, że w obu ty c h o lb rz y m ic h organizm ach w ła śn ie naród c h iń s k i i na ró d ro s y js k i m ia ły ro lę kierow niczą. A n a lo g ie te dotyczą przede w s zystkim narodów ZSRR, k tó re ro z w ija ły się na lądzie azja tyckim .

Agitacja anfyjapońska młodzieży

(15)

Sięgając po dalsze analogie zauważam y, że oba te w ie lk ie chłopskie n a ro d y, przez d łu g ie w ie k i rządzone przez w ła d ze abso­

lu tn e , p o tr a fiły zachować ducha in ic ja ty w y , d z ię k i czemu oba osiągnę ły sw oje bezprzy­

k ła d n e sukcesy dem ograficzn e i kolo n iza - cyjne, zarów no d z ię k i in s ty n k to w n e m u p a r­

c iu mas, ja k zorganizow anej a k c ji k ie ro w ­ n ic tw a . W sw o im ro z w o ju carska Ro­

sja i C h in y n a p o ty k a ły na ty c h sam ych p rz e c iw n ik ó w : z je d n e j s tro n y przez d łu - k ie w ie k i step cz y h a ł na n ie z w iecznie g o to w y m i h o rd a m i napastn iczych najeźdź­

ców, z d ru g ie j s tro n y d ro g a m i m o rs k im i za­

g ra ż a ł jeszcze niebezp ieczniejszy a ta k go­

spodarczy p a ń s tw c y w iliz o w a n y c h . N ie k ie ­ d y h is to ria łą c z y ła p o lity c z n ie Rosję z C h i­

n a m i w je d n ą całość: w trz y n a s ty m w ie ­ k u tą samą pocztą m ongolską zajechać m oż­

na b y ło z K ijo w a do P e kin u .

Oba k ra je p o sia d a ły fasady m ocarstw o­

we, zw rócone k u p a ń stw o m zachodnim , i swo­

je k o lo n ia ln e p o d w ó rka , o tw ie ra ją ce się na aiezm ierzone p u s tk o w ia C e n tra ln e j A z ji. Je d y ­

nie z ty c h fasad zn a ł Zachód zarów no Rosję ja k i Chiny, a niezmiernie ciekawe zakam arki i ty ln e p rz y b u d ó w k i pozostają w taje m n iczym cieniu. A w ła ś n ie na ty c h o lb rz y m ic h i m a­

ło znanych obszarach o d b y w a ły się p ie r­

wsze k o n ta k ty ro syjsko -ch iń skie . In n y m ia ­ ł y one c h a ra k te r n iż uroczyste zetknięcia się A m e ry k a n ó w i E u ro p e jc z y k ó w z C h iń ­ c z y k a m i w w ie lk ic h p o rta c h m o rskich , gdzie odrazu d w ie c y w iliz a c je , w schodnia i za­

chodnia, w y ra ź n ie się sobie p rze ciw sta w ia ­ ły . K o n ta k ty chińsko - ro s y js k ie przez dwa p ra w ie w ie k i o d b y w a ły się przez zhołdow a- n y c h nom adów , przez n a w p ó ł niezależnych a tam anów kozackich, przez k a ra w a n y ku p - ców i przez p ó ło fic ja ln e poselstwa. T ło tych zetknięć, ja k to b y w a w p o lity c e k o lo n ia l­

nej, b y w a ło n ie c a łk o w ic ie p o ko jo w e i n ie ­ zup e łn ie w oje n n e . T u o d b y w a ły się tru d n e zabiegi p o z y s k iw a n ia ru c h liw y c h i w o jo ­ w n ic z y c h k o czo w n ikó w , ty lo k r o tn ie p rze d ­ te m za kłó ca ją cych spokój osiadłych sąsia­

dów.

Po u p a d k u św iatow ego państw a m ongol­

skiego, k tó re zh ołdow a ło Rosję i Podm 0 C h in y , oba te p a ń stw a zaczęły w swej eKs- pansjT zw o ln a zbliżać się do siebie, osiąga­

ją c pod koniec w ie k u siedemnastego c h w ie j

„ ą g ranicę w s p ó ln y c h w p ły w ó w p o lity c e - nych. N a ty c h k o lo n ia ln y c h obszarach mo w y b y ć n ie m ogło o w y ra ź n e j g ra n ic y pań­

s tw o w e j. E kspansja R o s ji szła tu drogą in i­

c ja ty w y p ry w a tn e j ro z m a ity c h atam anów ko za ckich p o w o li u jm o w a n e j w ra m y ro s y j­

skie j r a c ji Pstanu. W p o ło w ie siedemnastego w ie k u nad A m u re m z e tk n ę li się R osjanie z C h iń c z y k a m i. Po u ta rczka ch kozakow

m ie js c o w y m i k o c z o w n ik a m i zostaje zaw ar­

t y w ro k u 1689 tr a k ta t ro s y js k o - c h iń s k i w N erczyńsku, pierw sza m iędzynarod ow a urno­

wa chińska, w k tó re j C h in y uzn a ją ró w n o - rzędność m ocarstw a europejskiego. Przez dw ieście la t p a n u je m ię d zy C h in a m i a Ro­

sją p o k ó j i sto su n ki handlow e, a później i d yplom atyczne , r o z w ija ją się norm a ln ie , bez w ie lk ie j je d n a k in f ilt r a c ji k u ltu ra ln e j.

W ka ż d y m je d n a k razie pew ne poczucie so­

lid a rn o ś c i k o n ty n e n ta ln e j, b a rd zie j in s ty n k ­ to w n e n iż w yro zu m o w a n e , kazało C hinom szukać pom ocy ro s y js k ie j w czasie k o n ­ f l i k t u z A n g lią i F ra n c ją w ro k u 1858.

P okojow ość stosunków chińsko - ro s y j­

skich n ie w p ły n ę ła na przyśpieszenie ro s y j­

s k ie j p e n e tra c ji k u ltu ra ln e j, w ciągu całe­

go w ie k u dziew iętnastego w m o d e rn iz a c ji C h in trz y m a ły p ry m b a rd zie j zaborcze m o­

ca rstw a zachodnie. W p ra w d z ie C h iń c z y k ó w uderzała ju ż analogiczność p ro b le m a ty k i ich k r a ju i R osji, ta k że jeden z le aderów ru c h u postępowego n a p isa ł n a w e t b io g ra fię P io tra W ie lkie g o , żeby wskazać w zó r re w o lu c ji przeprow ad zonej z gó ry, ale w ła ś c iw ie do­

p ie ro od r e w o lu c ji c h iń s k ie j z ro k u 1911— 12 m ożna m ó w ić o pow ażnie jszym w p ły w ie R o­

s ji na społeczeństwo chińskie.

O jcie c c h iń s k ie j re w o lu c ji, Sun Yatsen, przez d łuższy czas pozostaw ał pod u ro k ie m swego anglosaskiego w y k s z ta łc e n ia , a w sw ych d łu g o le tn ic h podróżach stale k o rz y ­ s ta ł z pom ocy zachodniej m asonerii, jego z w ro t k u R o s ji n a s tą p ił znacznie później. Bo też i ówczesna Rosja, rządzona przez carat, n ie m o g ła b y ć sym patyczna c h iń s k im re ­ w o lu c jo n is to m i niezdem askow ana jeszcze im p e ria lis ty c z n a Japonia uch o d ziła za szer­

m ie rza w o ln o ści A z ji. D latego też i potężny w strząs ro s y js k i z ro k u 1905 w C hinach b y ł u ję ty pod ką te m w id ze n ia k lę s k i R o sji w w a lce z p a ń stw e m a z ja ty c k im . D o p ie ro w o j­

na europejska, obniżając p re stiż Zachodu, o tw o rz y ła w ro ta dla n o w ych św iatopog lą­

dów. W p ra w d z ie na w p ó ł zm odernizow a ni g e n e ra ło w ie chińscy b y li ciągle pod u ro k ie m sp rytn e g o k o m p ro m is u japońskiego, u s iłu ją ­ cego pogodzić u s tro jo w y fe u d a liz m z now o­

czesną te ch n iką , ale ju ż b y s trz e js i n a trio c i ch ińscy d o strze g li połów iczność te j koncep­

c ji. M it ja p o ń s k i przez la t dwadzieścia ta ­ m o w a ł C hinom drogę do praw d ziw e g o po­

stępu.

Jednak ta sama Japonia stała się m im o ­ w o ln y m p o śre d n ikie m w k u ltu ra ln y c h sto­

sunkach ro syjsko - chińskich. Japońska e li­

ta in te le k tu a ln a , z w y k łą k o le ją zwycięzców, p o d b ita została przez lite ra tu rę zw yciężone­

go narodu. T o łs to j ja k o pisarz i ja k o swe­

go ro d z a ju p ro ro k s ta ł się a u to ry te te m dla lite ra tó w ja p o ń s k ic h a później i chińskich.

13

(16)

T o łs to j p rz e m ó w ił do duszy c h iń s k ie j je ­ dnocześnie przez n ie m a l b u d d y js k ie m iło ­ sierdzie i przez niechęć do Zachodu. Sama jego postać, zestaw iana w C hinach z Tago- rem , a pelow a ła do chińskiego w yo b ra że n ia św iętego, ascety, wyższego ponad wszelką h ie ra rc h ię społeczną. D la czło w ie ka W scho­

d u T o łs to j je s t ta k b lis k i, że n ie może się zm ieścić w ra m a ch ch rze ścija ń stw a choćby n a jm n ie j dogm atycznego. Poza ty m c z y te ln i­

ka chińskiego pociągnąć może w pow ieści ro s y js k ie j pew na sw ojskość a tm o s fe ry i te ­ m a ty k i, ja k ie j n ie z n a jd o w a ł w rom ansach zachodnich. W p o w ieści ro s y js k ie j m ia ł te n sam b e zm ia r k ra ju , te same o brazy nędzy obok z b y tk u , te n sam b ra k m ieszczańskiej przeciętności.

A le ze w s z y s tk ic h p isa rzó w ro s y js k ic h n a jw ię k s z y w p ły w na w spółczesną lite r a tu ­ rę chińską w y w a r ł G o rk ij. O kazało się, że on je d e n p o tr a fił działać n a p ra w d ę zapład- n ia ją co na nowoczesną lite ra tu rę ch iń ską i to zarów no przez sw o ją te m a ty k ę ja k i przez sposób ekspresji. N a jz n a k o m its z y pow ieścio- p isarz now oczesnych C h in , n ie ż y ją c y ju ż L u Sun, szczycił się, że je s t uczniem i naśla­

dow cą G orkiego. Że to n a ś la d o w n ic tw o w y ­ dało wysoce a rty s ty c z n e owoce, d o w o d zi n ie ­ zaprzeczonego p o b ra ty m s tw a chińsko - ro ­ syjskiego, bo choć tysiące C h iń c z y k ó w p i­

sze p o p ra w n ie po angielsku , a n ie k tó rz y , ja k L in Y ii- t ‘ang są n a w e t w z o ro w y m i s ty lis ta ­ m i, to żaden je d n a k a u to r a n g ie ls k i n ie w y ­ w a r ł takie g o bezpośredneigo w p ły w u na a r­

ty s ty c z n ą stro n ę lite r a tu r y n o w o c h iń s k ie j,, ja k G o rk ij.

A le d e c y d u ją c y c z y n n ik w s to s u n k i ch iń - sk o -ro s y js k ie w p ro w a d z iła dopiero »ew olu­

c ja 1917 ro k u , a zwłaszcza p rz e w ró t lis to p a ­ do w y. N ie bez znaczenia je s t fa k t, że dw a n a jw ię ksze p rz e w ro ty re w o lu c y jn e dokona­

ł y się w dw óch, n a jw ię k s z y c h potęgach k o n ­ ty n e n ta ln y c h , po zo rn ie do re w o lu c ji n a j­

m n ie j p rz y g o to w a n y c h , ale w istocie n a j­

b a rd z ie j d la n ie j p o d a tn y c h d z ię k i słabości m ieszczaństwa, zaw ieszeniu w p ró ż n i społe­

cznej in te lig e n c ji i k o r u p c ji a d m in is tra c ji.

R e w o lu c ja chińska, rozpoczęta w cześniej, id e olog icznie m n ie j s k rysta lizo w a n a , szybko zaczęła się cofać pod w p ły w e m m ilita r y s ty - cznej re a k c ji k ie ro w a n e j przez im p e r ia li­

styczne m ocarstw a.

W p ły w re w o lu c y jn e j R o s ji posiada szereg okresów i różne aspekty. J u ż p ie rw s z y w o l­

no ścio w y apel R o s ji s k ie ro w a n y do lu d ó w a z ja ty c k ic h , w z y w a ją c y do w a lk i z im p e ­ ria liz m e m m o c a rs tw k o lo n ia ln y c h , w y w o ła ł g łę b o k i fe rm e n t id e o lo g iczn y w C hinach, nie pociągając na razie, w s k u te k re a k c y jn e j po­

s ta w y ówczesnego rz ą d u chińskiego, bezpo­

śre d n ich s k u tk ó w p o lity c z n y c h . R osja stała

się od ra zu sym bolem postępu społeczne­

go, podniecając jednocześnie c h iń skie uczu­

cia nacjo n a listyczn e . Oba te f a k t y pozy­

s k a ły d la Z. S .R . R. zarów no re w o lu c jo n is tó w ja k i postępow ą e litę in te le k tu a ln ą , k tó ra odtąd przestaje w id z ie ć w e w zorach anglo­

saskich je d y n e ro zw ią za n ie p ro b le m ó w chiń skich . D ru g im etapem ro z w o ju w p ły ­ w ó w ro s y js k ic h w C hinach je s t czynna po­

moc zarów no techniczna ja k i m oralna, udzielon a S un Y a tse n o w i i jego g ru p ie w w a lce z p ó łn o c n y m i m ilita ry s ta m i. W p ły w ro s y js k i ode g ra ł w te d y decydują cą ro lę w ru c h u la ic y z a c ji chińskiego szko ln ictw a .

T rz e c i etap d a tu je się od s cysji m iędzy k u o m in ta n g ie m a chińską p a rtią k o m u n i­

styczną. W p ły w y ro s y js k ie rozszczepiły się te ra z na d w a śro d o w iska : z je d n e j s tro n y duch re w o lu c ji ro s y js k ie j m o d y fik o w a ł św ia to p o g lą d c h iń s k ie j e lit y u m y s ło w e j ja ­ k o całości, a z d ru g ie j s tro n y z y s k iw a ł so­

b ie liczn e z w a rte m asy ca łych okręgów . W je d n y m i d ru g im w y p a d k u duch re w o ­ lu c ji ro s y js k ie j, ze tkn ą w szy się z lu d e m c h iń s k im , b u d z ił n ie ty lk o głód s p ra w ie ­ d liw o ś c i społecznej, ale i g orący p a trio - tyzrń, w y ra ż a ją c y się w n ie p rze je d n a n e j p ostaw ie p rz e c iw Ja p o n ii.

I tu następu je ciekaw e ro z d w o je n ie w p ły w u ro s y js k ie g o na d w ie płaszczyzny, p o lity c z n ą i ideologiczną. P o lity c z n a je st tu d la nas m n ie j inte re su ją ca , obok w ie l­

k ic h l i n i i d z ie jo w y c h s n u ją się m ałe ro z­

g r y w k i taktyczp e , k tó re dopiero w p e r­

s p e k ty w ie h is to ry c z n e j schodzą do poziom u c ie k a w e j g r y c ie n ió w na p o tę żn ym p r o fi­

lu epokow ych w ydarzeń. I n ie je s t tu w aż­

ne, w ja k im s to p n iu ta k i czy in n y rząd c h iń s k i re a g o w a ł na ta k ie czy in n e posu­

nięcia p o lity k i p a ń stw a radzieckiego. M n ie j ważna je st n a w e t ta k istotna pomoc

radziecka w p ie rw s z y c h la ta ch k u o m in ta n - gu (1922— 26), zasadniczą spraw ą je s t ana­

logia p ro b le m a ty k i C h in i Z. S. R. R. Po re w o ­ lu c ji oba k ra je sta n ę ły przed ty m sam ym zagadnieniem : w ja k i sposób zm odernizo­

w ać u s tró j gospodarczy i podnieść poziom te ch n iczn y, żeby się u w o ln ić od zależno­

ści od b o g a tych i potężnych sąsiadów. Oba k ra je b y ły w yniszczone w o jn ą i re w o lu c ją , obu b ra k o w a ło , w p ra w d z ie w ró ż n y m stop- - n iu , k a d r technicznych . Oba k ra je w id z ia ­ ł y sw ój n a jw ię k s z y k a p ita ł w m ro w iu swo­

ic h lu d ó w i n ieogran iczonej p rze strze n i te ry to riu m .

Z. S. R. R. dojrzalsza te ch n iczn ie i id e o lo g i­

cznie otrząsnęła się pierw sza i szybko w y ­ p ra co w a ła sobie w ła s n y system , k tó r y po­

z w o lił d o trzym a ć je j k ro k u z u p rz e m y s ło ­ w io n y m i k ra ja m i Zachodu. C h in y , niezależ­

n ie od sw oich s y m p a tii społecznych czy po­

lity c z n y c h , w id z ia ły je d n o : że m ogą się pod-

H

(17)

nieść je d y n ie przez p o tę żn y z a s trz y k obce­

go k a p ita łu , albo przez jeszcze p o tę ż n ie j­

szy w y s iłe k o rg a n iz a c y jn y w łasnego spo­

łeczeństw a. N a jlepsze w z o ry m o d e rn iz a c ji zachodniej, w yh o d o w a n e w bogatej A m e­

ryce, p o m im o doskonałości te chniczne j, w y d a w a ły się c a łk o w ic ie nieziszczalne w u b o g ich C hinach. I C h in y , k tó re d z ię k i sw ej d u m n e j iz o la c ji p rz e ż y ły stu le cie klęsk, w y n ik a ją c y c h z lekcew ażen ia p rz e c iw n ik a , te ra z cierpiąc n a ko m p le k s niższości, zdaw a­

ł y się znów być bezradne. P rz y k ła d R o­

s ji, k tó ra na p rz e k ó r bogatem u Z achodow i b u d o w a ła n o w y u s tró j gospodarczy i spo­

łeczny, d z ia ła ł pobudzająco na całe C h in y.

Teraz, k ie d y R osja stała się d la C h in jednoznaczna z u s tro je m ra d zie ckim , tr u d ­ no je s t o k re ś lić ; czy w p ły w y k u ltu ra ln e R o s ji szerzą się w C h in a ch d z ię k i n a stro ­ jo m re w o lu c y jn y m , czy też na o dw rót, szu­

k a n ie ro zw ią za ń w duch u ra d z ie c k im p ły ­ nie z p rze ko n a n ia o pod o b ie ń stw ie geopo­

lity c z n y m C h in i R osji. W ka żd ym je d n a k ra zie u źró d ła ra d y k a liz m u chińskiego le­

ża ł zawsze p a trio ty z m , któ re g o obecna po­

stać je s t rzeczą dosyć n o w ą w C hinach: bo je d y n ie d z ię k i u sp ołeczn ieniu s ta ry lo k a l­

n y solidaryzm , tra d y c y jn a lo ja ln o ść i po­

szanow anie h ie ra rc h ii p rz e to p iły się w og­

n iu re w o lu c ji w m iło ść do świeżo o d k ry ­ te j w ie lk ie j o jczyzny. F a la entuzjazm u, bezinteresow ności i za ufania w e w łasne si­

ł y ro z la ła się szeroko po ca łych Chinach.

C h in y , stojąc na rozd ro żu m ię d zy A m e­

r y k ą a Z. S. R. R. pociągane są przez dw a sprzeczne uczucia: A m e ry k a ape lu je do re ­ a lis ty c z n y c h C h iń c z y k ó w n ie z m ie rn y m i bo­

g a c tw a m i: d o b ry m u si być system, k tó r y do ta k ie g o d o b ro b y tu doprow adza. Z d ru g ie j s tro n y Z.S.R.R. nęci p ro le ta ria c k im u s tro je m : w yszła z ta k ie j nędzy ja k nasza, żeby dojść ta k szybko do s w o je j obecnej potęgi. W obu w y p a d k a c h pociąga C h iń c z y k ó w je d n o i to samo: o sią g n ię ty re z u lta t.

C z e r w o n i p a r ty z a n c i w p o lu p ro c a (w s p ó łc z e s n y d r z e w o r y t c h iń s k i) .

15

(18)

N IE M IE C K A K O N C EPCJA GOSPODARKI Ś W IA TO W E J

WACŁAW JASTRZĘBOWSKI

1. Ś w ia t w spółczesny je s t jednym orga­

n izm e m gospodarczym , a c z k o lw ie k o zło ­ żonej i s iln ie zró żn ico w a n e j k o n s tru k c ji w e w n ę trz n e j. Z naczy to, że p o m im o g łę ­ b o k ic h ró żn ic w s tru k tu rz e gospodarczej i społecznej poszczególnych k ra jó w , p o m i­

m o n ie ró w n e j ic h zasobności i o d m ie n ­ n y c h te n d e n c ji ro z w o jo w y c h , po m im o ich egoizm u i separatyzm u — są one p o w ią ­ zane z sobą m o c n y m i n ić m i w spółzależn o­

ści gospodarczej, n ie m ogą żyć i ro z w ija ć

się w .izolacji, w s z y s tk ie są sobie naw za­

je m potrzebne, a z m ia n y w w a ru n k a c h b y ­ to w a n ia jednego o d b ija ją się na losach po­

zostałych.

W e w n ą trz św iatow ego o rg a n izm u gospo­

darczego o d b yw a się ru c h w szelkiego ro ­ d za ju w a rto ści, z w ę d ró w k a m i lu d z k im i na czele, ru c h potężny, w dziedzinie to w a ró w o b e jm u ją c y zapewne o ko ło 20% p ro d u k c ji ś w ia to w e j. Ten w ła ś n ie m ię d z y n a ro d o w y ru c h w a rto ś c i łą czy w je d n ą organiczną

16

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie tylko jednak w okresie intensywnego rośnięcia organizmu zaznacza się korzystny wpływ ćwiczeń cielesnych, który może mo­. dyfikować rozwój, ale również i

nych działaniem alkoholu. Niejednokrotnie bowiem pacjent, mimo najsolenniejszego postanowienia otrząśnięcia się ze zgubnego nałogu nie jest w stanie oprzeć się

Pytanie wydaje się, na pierwszy rzut oka, pozbawione całkowicie sensu Jeśli bowiem — ja k stwier­.. dziliśmy naocznie — cały pociąg z dużą prędkością

4. Obaczy się, jako maszkarą jedna figura ubrana będąc, tak kunsztownie a foremnie sposobem włoskim tańcować będzie, że się ludzie kunszt

ją takiej dokładności. Ich temperatura ciała stosuje się w znacznej mierze do otoczenia. Gdy temperatura dookoła jest korzystna dla nich, zwierzęta są ożywione

Jednak w masie uranowej, znajdują się jedynie ślady tego pierwiastka, i praktycznie, — nie mogą być one, ani wykorzystane,( ani przechowywane. Z drugiej znów

kiem niezbędnym ich trwałości. Zdarzają się niekiedy przemiany nie mniej ¿rwałe, które nie dokonały się stopniowo w powolnym procesie obcowania, lecz mają swe

sną strukturę ze ściśle określonego stosunku poszczególnych składników, uwarunkowany i wyznaczony jest przez ten czynnik, który w danym środowisku znajduje się