• Nie Znaleziono Wyników

Lublin czasów studenckich - Wit Karol Wojtowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Lublin czasów studenckich - Wit Karol Wojtowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WIT KAROL WOJTOWICZ

ur. 1953; Łańcut

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, życie studenckie, życie kulturalne, Stare Miasto, ulica Ku Farze, Klub Arcus, Galeria Labirynt, kino Kosmos, kino Robotnik, kino Wyzwolenie, kino Staromiejskie

Lublin czasów studenckich

Dla mnie, chłopaka z malutkiego Łańcuta, Lublin to było duże miasto, z fantastyczną starówką, bo taką zapuszczoną. Ogromne wrażenie na mnie zrobiła ul. Ku Farze, która oglądana przeze mnie w różnych porach roku i dnia była zawsze inna i mam niesłychanie miłe wspomnienia z nią związane. Ważnymi punktami Lublina były na pewno Galeria Labirynt i Klub Arcus.

Galeria Labirynt mieściła się na Starym Mieście w takiej piwniczce z resztkami polichromii. To była długa, wąska piwnica. W Galerii Labirynt byłem na wszystkich przygotowanych tam wydarzeniach – [Jerzego] Beresia, Teresy Murak i wielu innych.

To było znakomite miejsce. Pamiętam „Lady’s smock – Rzeżucha” z Teresą Murak.

To był rodzaj performance’u, w którym ona uszytą przez siebie suknię obsypała nasionami rzeżuchy, one zaczęły rosnąć i cała suknia pokryła się trawą z zewnątrz, a drobnymi korzonkami wewnątrz. Coś zupełnie niebywałego. Pamiętam także jej prace fotograficzne, tzw. landart, gdzie robiła wgłębienia i sypała kopce, które też właśnie rzeżuchą były obsiane. Był także [Jerzy] Bereś ze swoją sztuką, wówczas bardzo kontrowersyjną. Pamiętam jego „Ołtarz rozweselający”.

Najczęściej odwiedzane miejsca to na pewno były kina. Nowości były w Kosmosie, a potem, jak coś się przegapiło, w Wyzwoleniu. A jak już całkiem coś się przegapiło i wiadomo było, że odchodziło z Lublina, pozostawało kino Robotnik. W kinie Robotnik może nie zawsze było bezpiecznie, rzędy się przewracały, było troszkę zdewastowane wnętrze, ale rzeczywiście można było chwycić film, który już schodził z Lublina.

Czasem, jak były dobre seanse, to potrafiliśmy z kolegą i trzy kina w ciągu jednego dnia oblecieć, przemieszczając się szybko, żeby zdążyć. Było tak zazwyczaj przy nasyceniu repertuaru – tutaj Nowa Fala francuska, tam znowu coś, i jeszcze coś, co chcieliśmy jeszcze raz zobaczyć, albo w ogóle zobaczyć. Było to dość męczące, bo nieraz logistycznie trudne, żeby dotrzeć, ale się udawało.

(2)

No i cudowne kino Staromiejskie, właściwie kinoteatr, fantastyczny. Pamiętam świetne seanse filmów niemych, i pianino, i muzykant, który grał na tym pianinie – w pewnym momencie wyszedł na chwilę i potem wrócił. Filmy [Siergieja] Eisensteina i [Wsiewołoda] Pudowkina, zupełna rewelacja. To wnętrze i świadomość, że to jedno z najstarszych kin, i właśnie te nieme filmy z taperem – to było wielkie coś. Bardzo lubiłem kino Staromiejskie. Wyglądało przedwojennie i to dobrze przedwojennie.

Wnętrze kojarzy mi się z czerwienią. Nie wiem, czy taki kolor miało, ale kojarzą mi się czerwone portiery, może były w zupełnie innym kolorze. Czerwień i jakaś żółć tak mi zapadły w pamięć, ale może nakładają mi się zupełnie inne kotary z zupełnie innego teatru. Pamiętam masę balkonów. Zazwyczaj byłem na dole, ale parę razy na balkonie. Były też boczne balkony, klasycznie, tak jak w teatrach.

Data i miejsce nagrania 2005-10-04, Łańcut

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Anna Paziuk, Piotr Krotofil

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN”

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Lublin, PRL, dzieciństwo, czas wolny, kino Staromiejskie, kino Kosmos, kino TPPR, poranki filmowe, Dom Partii, życie kulturalne.. Złych filmów

Pierwszy był „Folwark zwierzęcy” [George’a] Orwella, ale ten „Zapis” był szczególny, bo mieliśmy świadomość, że otwiera się nowa era wolnego obiegu, że to

Papier nazywało się pieluchami, denaturat sokiem – „trzeba kupić parę pieluch i kilka butelek soku”. Oczywiście należało to robić sukcesywnie w różnych

Ja już widziałem, że to koniec mej wędrówki, ale szli jacyś księża i powiedziałem do jednego z nich: „Czy ksiądz może mi pomóc?”, tak bardzo nachalnie, i chyba

Ja też akurat miałam to ułatwienie, że moja siostra chyba w latach 70., tak w [19]71 wyjechała na zachód i właściwie dolary przypływały do moich rodziców. Również

Słowa kluczowe projekt Pożar Lublina - 298 rocznica ocalenia miasta z wielkiego pożaru, Wojciechów, PRL, praca strażaka, pożarnictwo, Ochotnicza Straż Pożarna w Wojciechowie,

Później jak ta wilgoć się pojawiła, wiem że wybudowali taki murek wokół tego baraku, metr dwadzieścia i żeby się wilgoci pozbyć, to ładowali między tymi cegłami

Muszę powiedzieć, tym, którzy nie wiedzą, że wtedy nie kupowało się papieru, nie dostawało go się na zamówienie, tylko obowiązywały przydziały.. Papieru, jak