• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 2, nr 16 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 2, nr 16 (1919)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok II. Nr 16 Cena 80 frn. 20 kwietnia 1919.

T & G O n A r iK z m T & M jL

czsjsro -poLiTyczjw .

S T R E J K A T L A S A

Je ś li ml t a h o ło ta n a z i e m i n ie p r z e s t a n i e h a ł a s o w a ć — r z u c ą w s z y s t k o do d y a b ł a !

(2)

Str. 2. Nr. 16. „S Z Z U T E K 2 0 kwietnia 1919.

SP E C Y ALIŚCI

(B ajk a) Do łap bydełka-niebożąt

| raz się dostał samorząd.

Św ięto, owacye, m anifestacye...

nakoniec rada zasiada

i decyduje, kto czem zająć ma się, by zaprow adzić ład w niedługim czasie;

bo przecież tyle rozm aitych rzeczy w ym aga pieczy,

że, oczywista,

m u si być w ka żd y m dziale specyalista.

W ięc konkursy, ankiety, a po ankietach — dekrety:

W róbel zbiera pszenicę. Z atem jego rola — pilnow ać pola.

W iew ió rka na jajach zna się:

u) je j opiece gniazda ptasie.

N iedźw iedź m iód w spom ina czule.

P ow ierzyć ule.

Szczurów bezpieczeństw em ma się zająć kot;

Św inia — osuszaniem błot. 0

I ta k dalej, i tak dalej — w szyscy posady dostali.

I m oże zapanow ałby ład dziś ta k rzadki gd yb y nie buntow nicze źrebięta-trzyłatki.

Bo gdy je pow ierzono guu)ernerce wilka, (ile że w źreb iętn iku pracował lat kilka) nie tylko m u nie dały podejść do się zblizka ale nadto w yb iły w szystkie zęby z pyska.

* *

U nas, gdzie sp ek u la ą ję kupcom zw alczać każą, drożyznę u)ęgla — węglarzom ,

rozpustę — skó rn ym lekarzom ,

a lichw ę m ieszkaniow ą — dom ów gospodarzom kogo trzeba, niech bajka m oja opamięta, bo i w Polsce w ilk trafić m oże na źrebięta.

R r v p l t f k f T T p r f z

W dom u w a ry a tó w

Rzecz dzieje się w dom u obłąkanych. Nie w chw ili dzisiejszej , ale po w ielu latac h np. w r. 1960. Lekarz zakładow y oprow adza gościa, któ ry ze współczuciem ob­

serw uje życie nieszczęśliw ych w aryatów . P o zw iedze­

n iu oddziału d la dziedzicznie obciążonych, oglądnięto ap a rta m e n ta pacyentów chorych na starczą dem encyę, z kolei zaś lekarz w prow adził gościa na salę cierpiących n a „idee fixe“, oraz m an ię prześladow czą. Je st tu jego­

mość, którem u zdaje się. że m a szklany żołądek, cho­

dzi po sali pew na h ra b in a , podająca się za papieża, ktoś in n y chlapie się n a m iednicy, u d a ją c Okonia.

W śród krzyku i szaleńczego rozgw aru, ja k i napełnia salę, zw raca uw agę przybyłych staruszek siedzący bez ru c h u i bez słowa n a krześle i godzinam i w jeden pu n k t zapatrzony. Ju ż w iele la t trw a jego ciężka, nieuleczalna choroba. O ddaw na nie sypia i nie jad a, a w ygląd jego przedstaw ia obraz sm utnego zaniedbania. O pow iadają, że gdyby nie ja k a ś jed n a 11 por czy w a fikcya, m ożnaby go uw ażać za zupełnego zdrowego na um yśle. Albo­

w iem tylko na jednym punkcie cierpi on n a m anię prześladow czą. Oto ciągle kogoś wyczekuje!

Ale kogo?

— P o długiem b a d a n iu chorego — opow iada le- . k arz zakładow y — u d ało m i się nareszcie w ydobyć od­

powiedź n a pytanie: kontent byłem z odpowiedzi, ja k ­ kolwiek nie odrazu pojąłem jej sens. Chory bowiem na m oje n aleg an ia odpowiedział, ze zdziw ieniem : „Jakto, pan nie wie? Czekam n a p rzyjazd H a llera!1* P rzy po­

mocy historyków doszedłem, że w tej odpowiedzi były pew ne przebłyski rozsądku. Istotnie bowiem przed w ielu laty opow iadano sobie przez d ługi czas w naszym k ra ju , że m a przyjechać z F ran c y i do P olski generał H aller na czele w ielkiej arm ii. B yła to legenda podobna jak np. o śpiących rycerzach w T atrach . H istorycy tw ierdzą, że początek tem u podaniu dał istotnie pew ien dzielny generał, nazw iskiem H aller, który w r. 1917 przedarł się przez front austryacki i podążył n a M urm ań. Co się z nim dalej stało nie w iadom o. Z daje się, że tam na M urm aniu żył sobie długo i spokojnie, a w Polsce k r ą ­ żyły tym czasem uporczyw e w ieści o jego lądow aniu w G dańsku"...

W tej chw ili krzyk radości przerw ał opow iadanie le­

karza. Człowiek siedzący w kącie zerw ał się z krzesła, pobiegł pędem do ściany, gdzie nap isał sobie przedtem słowo: ,,G dańsk" i zaczął wołać:

—- Cierpliwości panow ie! T ylko trochę cierpliwości.

Za dw a tygodnie H aller w yląd u je w Gdańsku! Z oba­

czycie!

Doktor popatrzył ze współczuciem w stronę chorego i rzekł:

— Nieuleczalny!

TcL

Prośb a do W ilson a

W szystko nam dałeś coś m ógł dać, W ilsonie Gdańsk, niepodległość i arm ię Hallera — A oto w iezie nam tonnę po tonnie Nacleuropejskiej m ą k i tw a galera!

M am y cy try n y, skarpetki i ryby Skondensow ane m leko, ryż i grzyby M am y jodynę, płótno i pow idło

M am y z baw ołów sklepow ych konserw y •_

A ch, m a m y uM zystko — g u ziki i m ydło 4 le z udręki nam szaleją nerwi].

Bo runie w błoto dusza choć anielska, Gdy m u si palić ja kieś straszne zielska.

Głód zniesiem , nędzę, tortury, W ilsonie, Lecz m ierzi m s z e serca la kapusta ■K tórą tu palić m u sim za tytonie, Od której krzyw ią się w rozpaczy usta!

Przed tw ą T rzyn a stkę zanosim błaganie, Cygar — tytoniu — p rzy ślij nam , o Panie!

Bo chociaż odszedł A u s -tr y - ja k Lecz w ciąż m ożem y śpiew ać tak:

Kcin Brod — kein Geld — kein Rauchtabak!

A rii o n i L a n g e

| PBENUMEBATA KWARTALNA „ S Z C Z U T K A “ WYNOSI OD KWIETNIA Kor. 16

" -

(Mk.

1

Q M J

(3)

Konsument każdy, pokorny głuptasek, Niech żyje wolny niepodległy pasek Co da się zarżnąć spokojnie bez noża! I zjednoczony — od morza do morza!

D ek a d y p ask arza

Ja n i jesl pasek tow arow y, który cię w yw iódł z codziennej biedy i u sa­

dowił n a w orach złola.

Czcij P ieniądz, nadew szystko, lecz niech ci cudzym będzie krym inał.

Bąź krętaczem tęgim , nie cygań je ­ dnak nigdy nadarem no.

P am iętaj, że n apychanie kabzy i brzucha jesl jedynie rzeczą świętą.

Czcij referenta żywnościowego ja k

°jca, a centralę, ja k m atkę twoją, abyś ssał długo bliźnich i został w końcu p rz y n ajm n ie j posłem jak ich stronnictw połączonych.

Nie bądź drobnym złodzieja­

szkiem, lecz tylko w ielkim po d b ija­

ł e m cen.

Nie zabijaj sobie głowy sk ru p u ła­

mi, lecz orżnij każdego bez litości.

Nie głupio, lecz m ądrze cudze lóż do swej kieszeni.

Nie używ aj fałszywego św iade­

ctwa n a wywóz d aj łapów kę, d o sta­

niesz św iadectw o prWadziwe.

Nie pożądaj żony bliźniego, sam a bowiem do twego w orka się zgłosi.

Bądź zawsze w interesach cham em 1 św inią, a w ykpisz z w oła i osła , ostatni grosz, który jego jest.

D ziw n e!

Coby się stało z dyrektorem b a n ­ ku, gdybyr oświadczył: moi u rzędni­

cy są defrau d an tam i?

N apędzonoby go w najlepszym razie. A gdyby dyrektor kry m in ału powiedział: m oi w ięźniow ie uciekli?

Nie byłby dłużej dyrektorem . Zaś p an m in ister aprow izacyi m ów ił w sejm ie (dosłowniej)1:

— Słyszę zarzuty, że w m in ste- ry u m aprow izacyi każdy załatw ia co zechce, jeśli d a łapów kę, że istnieje giełda frachtow a, że m ąk a a m e ry ­ k ańska idzie n a pasek. J a w iem , że to się dzieje.

T ak m ów ił p an m in ister ap ro w i­

zacyi i m im o to pozostał dalej — m in istrem aprow izacyi.

O królu p alestyń sk im

W ilhelm -W asyl H absburg po k ajał się:

— T ylu ludzi przelało krew... i ja też, przeleję krew i zostanę — k ró ­ lem palestyńskim .

K arol S tefan H absburg m ówi:

— A spiracye mego syna idą w górę. D aw niej z upodobaniem nosił soroczkę ukraińską, teraz nosi ja r- m ułkę.

*

Czcigodna latorośl prastarego ro ­ du H absburgów w ybiera się, ja k na potom ka Krzyżowców przystało, do Z iem i św iętej.

* •

R olscliild paryski do londyńskie­

go:

— Niech kosztuje, co m a koszto­

wać, ale n ajstarsz y n aró d będzie m iał n a Ironie najstarszą dynastyę!

Ubogi palestyńczyk prosi m ajestat króla jerozolim skiego o d a r z laski i kruszy w spaniałom yślne serce m o ­ narsze:

—■ K ónigłejben, ech bin oucli fin Galizien!

Czy

pow inno się p isać Spiż, czy Spisz?

— Spisz. D aw niej górale w ołali do orężnej Polski: Spiż! spiż! a dziś m ów ią — spisz... spisz...

Administracya: W ARSZAW A: Krakowskie Przedm. 9; K R A K Ó W : nl. Wolska 19; i LW Ó W : pi. Maryacki 4 (Hotel (ieorge’a) Tymczasowy adres redakcyi: T )r*nam «rata wynosi: kwart. Mk 10-— K 16'—, z przesyłką Mk 10-60 K 16'50; półrocz. Mk 20—

KRAKÓW, ulica WoUka 19. * K 32"—, z przesyłką Mk 21*— K 33'—: rocznie Mk 40'— K 64-—, z przesyłką Mk 42.— K 66'—

_ 2 0 Jc w ie tn ia 1919. „S Z C Z U T E K “ Nr J 6 . - S tt.,3

P O D Z N A K I E M P A S K A

(4)

P O L S K A — P R Z E D M U R Z E M

S tr . 4 . — N r. 16 ,,S Z C Z U T E K “ _______________ ~ 2 0 k w ie tn ia 1 9 1 9

— Z a funt s m a ic u a m e ry k a ń s k ie g o mam być 2nowu p rze d m u rz e m c y w lllz a c y i ? !

N a

W ęg rzech

Hr. K arolyi m a głos:

— P ostaw iłem n a „bacca" w Jo- ckey-Clubie —■ przegrałem . P o staw i­

łem n a entente, przegrałem . Zrobię teraz „hop die B ank“ n a bolsze- wizm...

* *

W obec tego, że B udapeszt kokie­

tuje Moskwę, a L ondyn flirtuje z B erlinem , zm ienić w ypadałoby p e­

w ne pow iedzenia polskie. M ianowi­

cie m ów ić należy:

P ru sak , A nglik — dw a bratanki...

Słowacy, Chorw aci, R um uni itd., których daw niej chciano zjeść w so­

sie czerw ono-biało-zielonym , m a ją być teraz pożarci w sosie czerw onym z dziegciem rosyjskim .

E k s c e le n c y o !

- J a k się ty tu łu je Piłsudskiego?

— Mówi się całkiem po prostu:

panie Naczelniku...

— A ja k się mówi do delegata Gałeckiego?

— O zupełnie inaczej: m ówi się, proszę Ekscelencyi!

—- Pocóż to? Przecież w ystarczy­

łoby chyba: panie delegacie!

—■ Gzy P a n oszalał? Przecież Ga­

łecki to jest tyle sam o co daw niej nam iestn ik Galicyi, a nam iestnik był przecież zastępcą N ajjaśn iejsze­

go Pana!!

N o w a d y styn k cya

Nie wiesz, co to za now y rodzaj oficerów w idać od kilku dni na A-B.

Noszą różowe czapki!...

— A t ak, czapki różowe noszą tylko ci, co m a ją zielono w głowie.

(5)

2 0 k w i e t n i a I N r . 16 — S i t . 5.

— Z o s iu I W ł o ż y s z m l d z iś p o d w ią z k i t r ó j k o l o r o w e f r a n c u s k i e . P r z e w i d u j ę w a ż n ą k o n f e - re n c y ę d y p l o m a t y c z n ą I

K o c h a n y S z c z u t k u !

Sklepy nasze prześcigają się w znajom ości d la koalicyi. T ylko w ia ­ domości językow o-ortograficzne nie zawsze dopisują. Onegdaj na sklepie w idziałem napis:

English spucken.

7

Le L w o w a

Prócz S anitarynszek są i w alczą­

ce niew iasty na, froncie, które d ziel­

nie b iorą n a m uszkę U kraińców . W h erb aciarn i żołnierza polskiego, sie­

dzi u m u n d u ro w an a dziewica. Sek­

cyjny Pyta:

— Czy to łapiduszka, czy ła p i- m uszka?

N a fro n cie ukraińskim

L w iw je nasz! L achy psubraty chcą go n am zabrać, a w listopadzie to chcieli naw et w yrżnąć naszych u - kraińskich żydów we Lwowie! K ry-

wda! Za to ja k m y zdobędziem o T arnów , to n aj persze w yrżniem y im tam w szystkich polskich żydów.

T aj już.

* *

Z C ieszyn a

donoszą n am , że w n ajb liższy ch d n iach przyjedzie ta m now a m isy a k o a lic y jn a . Z achodzi obaw a, że bę.

dzie to dla nas cJcsmisya.

(6)

,,S Z C Z U T E K " 2 0 k w ie tn ia 1 9 1 9 .

m iałam . Śni m i się, że leżę sobie ot tak, ja k teraz — ale bez m igreny jeszcze, cała w koronkach, biała, b iała — leżę, a obok m n ie siedzi prześliczny bolszew ik, w ąsaty, ple- czysty, ogrom nie obiecujący m ęż­

czyzna. O11 m nie uw ielbia, ja go ko­

cham , jesteśm y szczęśliwi, a za chw ilę m am y być jeszcze szczęśliw ­ si. On m nie bierze w ra m io n a — wtem —- pom yśl, co za okropność — pyta:

— U kochana, ja k ie są twoje p rze­

k o n an ia polityczne?

Bies m nie pcdkusił i rzekłam : Jestem za u m iarkow anym po­

stępem .

— H a — jęk n ął bolszew ik — więc nie jesteś za d y k ta tu rą proletaryatu!

S kłada m nie n a pościel, rej teruje.

J a za nim , sta ra m się go zatrzym ać, krzyczę:

— Bolszewik, bolszew ik — nie od­

chodź... nie czas jeszcze, m ój drogi...

Bolszewik — bolszewik!

Ale on znika — po chw ili czereda m oich sąsiadów w łam u je m i się do pokoju, rew izya, pytania, m igrena...

— W idzisz, ja k a ś ty nierozw ażna, rzekła przyjaciółka. — W dow a nie pow iim a m ieć przekonań politycz­

nych... T rza go było za h ajd aw ery p rzytrzym ać i szepnąć: „Przekonania x m am takie, ja k ty, m ój kochanku!

* #

N a O raw ie

— Go to jest w zajem ność słow iań­

ska?

— Gdy Słow ianie w zajem nie się biją...

* *

Z ło ty róg

Miałeś chłopie długów huk, A leś znalazł zloty róg:

S tó w ek trysła rzeka, Czysta h ip o teka , Nie ostał się żaden N ie ostał się żaden dług.

Mąka, m asło, jaja, ser — Z tego m asz lichw iarski żer,

• Panie gospodarzu, A grarny paskarzu, Dziś chcesz chw ycić rządów Dziś chcesz chw ycić rządów ster.

Masz pieniędzy pełny wór, Kawę pijesz, a nie żur,

Żądasz cudzych gruntów A więc groźbą buntów Pragniesz se zagrabić Pragniesz se zagrabić dwór.

Górą W itos, Dąbal, Maj!

J u ż się zbliża chłopski raj:

Gdij grunta zagarną Reform ą agrarną, To na d ziady zejdzie To na dziady zejdzie kraj.

J o w ia is k i.

S b . 6 . N r. 16.

B o lsz e w ik

Noc b y ła ciem na. M ieszkańcy sto­

łecznego m iasta o tulali się szczelnie Kołdrami. .Nagle ciszę i ciemność p rzeryw a okrzyk, w Którym drży Lysiące sprzecznych uczuć: p rag n ie- uie, tęsKnota, przerażenie, rozpacz, iKanie, zawód, n ad zieja, w styd i czerwtina ja k ra k po ugotow aniu, żądza.

l o ja k a ś kobieta drze się w nie- bogłosy:

— .bolszewik! bolszewik!

Zasiedzi zry w ają się z łóżek, b ie ­ gną zg rają ku drzw iom , z poza Ktorycn w yleciał ów okrzyk fatalny.

D rzw i zam knięte. Łom ocą w nie i w yw ażają...

Z n a jd u ją w łóżku kobietę w p ię­

knej bieliżnie, w onną, ufarbow aną, zm anicurow aną, spedicurow aną, u -

tlenioną, słowem — nie zd rad zającą n ajm n iejszej chęci w stąp ien ia do klasztoru.

Kobieta ow a płacze, łka, przeklina za n ajście m ieszkania, nie wie o n i- czem... Bolszewika a n i śladu.

Na dru g i dzień piękna utleniona d am a choruje n a m igrenę.

Odw iedza ją przyjaciółka.

— W ystaw sobie, m o ja droga, co za fataln e m iałam zdarzenie. Od roku nie m am m ęża i m oje w do­

w ieństw o ciąży m i okropnie: m ig re­

n a, b ra k apetytu — zresztą ty sam a w iesz najlepiej, ja k to szkodzi naszej kobiecości. W czoraj prześliczny sen

J e d ź do W a rsza w y !

W iadom o to ju ż w szystkim , że nie m a obecnie osoby bardziej pło- cflej, lekkom yślnej, sw aw olnej, i nie­

m oralnej, ja k \V arszawKa.

W ypow iedziane to ju ż zostało w ym ow nie, stw ierdzone ja k najoezy- wiściej głośno i po cichu. N apisali to ju ż wszyscy publicyści polscy w tysiącach arty k u łó w w stępnych i fe­

lietonów. Rzucili n a grzesznicę an a ­ tem a wszyscy n a si znakom ici poeci.

P iętnow ano ju ż tę osobę lekkiego prow adzenia n a w szelkich m o żli­

w ych posiedzeniach ro zm aitych to­

w arzystw , instytucyi społecznych i ciał sam orządnych, stała się pow o­

dem niezliczonych interpelacyi w W ysokim Sejm ie. R ozdarli szaty wszyscy surow i m oraliści i krzy k ­ nęli strasznym głosem:

— Biada!

W iadom em je st je d n a k z histo- ryi ludzkich obyczajów , że podobnie płoche indy w id u a nie tra c ą nigdy z pow odu pogardy i prześladow ania, które zostały przeciw ko n im skiero­

wane.

Przeciw nie zyskują!

S ta ją się jeszcze więcej pociąga­

jące, interesujące, niebezpieczne.

Nowe ofiary dążą ku n im ocho­

tnie, ja k oślepłe ćm y do płom ienia świecy.

Lóż więc dziw nego, że zalotny u - śm iech S yreny w abi coraz to n o ­ w ych kochanków . Codziennie na wszystkie dw orce W arszaw y p rzy ­ b y w a ją pociągi przepełnione świeże- m i ofiaram i, idącem i z wesołym u - śm iechem n a zatratę, pośw ięcające- m i bez w a h a n ia cnotę długo i c ie r­

pliw ie hodow aną.

Jedzie kto żyw. P a n ra d ca z Rop­

czyc i p an i aptekarzow a z Dobczyc, oboje państw o rejentostw o z Kozich Szyjek i sam p an naczelnik sądu z P siej wólki.

J a d ą b u rż u je i bolszewicy, p ask a- rze i konsum enci, zaw ody w olne i wyzwolone, re n tie ry i pryw atystki.

G alicya zachodnia i środkow a, K ra ­ ków, Grzegórzki, Zw ierzyniec, W ie­

liczka, B ochnia i M szana Dolna. Bo to panie bdzieju ta W arszaw a, to

będzie teraz praw ie tyle znaczyć, c j

daw niej nasz „\Y iden“ . Jedzie pan rad ca w spraw ie aw ansu, p a sk a rz w spraw ie paska.

W całej Polsce pow ażni ojcowie rodzin powiedzieli swoim żonom, córkom i synom , że W arszaw a jest gniazdem zepsucia, że w najbliższym czasie n a tę polskę Sodomę spadnie deszcz ognisty, ale jednocześnie wszyscy ojcowie rodzin w raz z swe- m i żonam i, córkam i, synam i i k re­

w nym i w pocie czoła m ozolą się nad w ym yśleniem sposobu, któryby im pozwolił przenieść się do W arszaw y n a stale. I m yśląc długo, w ym yślają wreszcie coś, co im każe sprzedaw ać za bezcen meble, porzucać dobrze za­

pow iadające się interesy, przekreślić w yrobione stosunki, w yrzec się do­

chodów głów nych oraz pobocznych i dążyć prosto w ram iona rozpust­

nicy.

Jest to tedy jeszcze jed n a polska em igracya.

Jest to pielgrzym ka do Mekki w szelkiej lekkom yślności.

Jeśli tak dalej pójdzie, wszystkie

(7)

2 0 kwietnia 1919 .S Z C Z U T E K " Nr. 16. S tr . 7.

Z n asz-li ten kraj?..,

Z nasz-li ten kraj, gdzie cytryna dojrzewa, P om arańcz blask m ajoufe złoci drzewa?

Dziś nędza jest w śród jego gór i dolin:

Z arobków n iem a z gondol i m andolin, Bez cudzoziem ców lazzaron w rozpaczy!

Zarabiać zatem trzeba dziś inaczej.

P rzysyła więc Italia w nasze strony W d yp lo m a tyczn ych m isyach lazzarony:

Ci nam cy tryn y, pom arańcze zwożą, A przytem też granice nam ułożą.

To dzięki W a m , Ita lii dzielne syny, Po koron osiem m a m y dziś cy try n y I pomarańcze! T yle choć pociechy, Gdy z W a szej łaski Śląsk zabiorą Czechy.

T a k p rzyja źń W łoch przejaw ia się praw dziw a, O, dzięki W a m ; Italia evviva!

Jotvial.sk/

Rys. G. Głowacki G E N E R A Ł D O W B O R - M U Ś N I C K I

Co kraj, to obyczaj

W różnych k ra ja c h są różne obyczaje. Gzem innem m artw ią się w K rakow ie, czem innem we Lwowie.

W Krakowie:

—-T o ju ż n ap raw d ę nie do w ytrzym ania! T rzeba bo­

h aterstw a, ażeby teraz w ysiedzieć w kinie. Ciągle coś łazi po człowieku. W czoraj kąsało m ię równocześnie pięć pcheł. Rozumiesz: odrazu p -i-ę -ć!

W e Lwowie:

— K asiu — m ów i pani w kuchni, po której kule la ta ją ja k m uchy — n a chw ilę przestali strzelać, więc skocz duchem n a dół i kup konew kę wody.

m iasta polskie opustoszeją, w ychu- d nieją, zam ienią się w nędzne w io­

ski i przysiółki i będzie w Polsce ty l­

ko W arszaw a. W arszaw a i jeszcze raz W arszaw a, m iasto, stolica i kraj 'jednocześnie.

Zgubny w pływ płochej Syreny sięga naw et poza granice państw a polskiego. Z rozum iała niebezpie­

czeństwo zaprzyjaźniona z n am i re ­ publika poznańska i postanow iła zbudow ać tam ę pom iędzy spokoj­

nym rozsądkiem W ielkopolski a ze­

psuciem W arszaw y. N iestety jed n ak i w m u rac h tej tw ierdzy cnoty m o ­ żna zauw ażyć szczerby.

Podczas m ojego oslatniego pobytu w Poznaniu, znalazłem się pewnego razu w licznem tow arzystw ie p ań i panów . Toczyła się ożywiona rozm o­

w a n a tem at W arszaw y. Gromiono, dziw iono się, w zruszano ram ionam i, w ypow iadana oburzenie, pogardę i litość. .Tako jedyny reprezentant n ie­

cnego m iasta, siedziałem w m ilcze­

niu, pełen pokory i poczucia w iny.

W tem jak iś jegom ość starszy ode­

zwał się niespodziew anie. W głosie

jego dźw ięczała jak aś dziw na m e­

lancholia.

— Ach, żebyście wiedzieli ja k tam dobrze jeść dają...

W całem tow arzystw ie dało się zauw ażyć lekkie zaniepokojenie, po chw ili ktoś bąknął:

—- N aprzykład?

S zpakow aty jegom ość, który jak się okazało w łaśnie z W arszaw y po­

wrócił, w ydobył z kieszeni k a rtę je ­ dnej z podrzędniejszych naszych re- stauracyi i począł głosem donośnym a uroczystym czytać m enu:

—- Zupa pom idorow a ze śm ie­

taną...

— Ze śm ietan ą — pow tórzyli wszyscy chórem .

— Barszcz ukraiński, zrazy n e w ­ skie z grzybkam i, bitki ze śm ietaną, indyk, siga, szczupak po żydowsku...

Czytał długo i oto ze zdziw ieniem ujrzałem , że w oczach słuchaczów za p alają się dziw ne jakieś błyski, że podniecenie nieoczekiw anie w zm aga się coraz bard ziej i w zajem udziela.

K iedy wreszcie usłyszano o białym chlebie, chrupiących bułeczkach i

ciastkach z krem em , w ybuchły gw ałtow ne o krzyki:

— T am chyba ptasiego m leka brak...

— Rozpusta!...

— My tu sobie wszystkiego m u ­ sim y odm awiać...

— To raj n a ziemi...

N astępnego d n ia w racałem do W arszaw y. N a dw orcu poznańskim spotkałem w iększą część owego to ­ w arzystw a — z kuferkam i...

W idziałem ich jeszcze potem w cukierni Z iem iańskiej. Cnotliwe t a ­ lie pań poznańskich były w yściska- ne w arszaw skim i gorsetam i, w a r­

szawskie kapelusze i w arszaw skie buciki przeobraziły je nie do pozna­

nia. P anow ie byli rów nie eleganccy.

W szyscy w ydali m i się niezwykle ożywieni i zadowoleni. N a stoliku przed n im i piętrzyły się olbrzym ie stosy ciastek z krem em i przedziw ne konchy babeczek śm ietankow ych.

W arszaw a, ja k Moloch pochłonęła nowe ofiary...

Drzazga

(8)

„S Z C Z U T E K ‘ >0 kwietnia 1919

i z n ó w z a c z n i e m y od p o c z ą tk u b u d o w a ć p a ń s tw o n i e m i e e k i e : od R a u b r i t t e r ó w I

W ydawca I redaktor odpow.: Alfred Altenherjj. — Kierowalk literacki: Staafsfaw W asylew skl. — Drukarnia Narodowa w K ra k o w i*

Cytaty

Powiązane dokumenty

Okoń po raz pierw ­ szy pyskow ał w sejm ie polskim, m arszałek T rąm pczyński chciał się coś bliższego dowiedzieć o tym bolszew iku Tarnobrzeskim.. Służąc

Rzecz stoi w zw iązku z obietnicam i, które poczynił kongres pokojow y żydom zam ieszkującym Polskę.. Munio zawsze do

W czasie oblężenia W arszawy przez Niem ców Milanówek uwiecznił się tem na kartach historyi, że istniało wówczas bezpośrednie połączenie kolejowe

Dalsze 3 króliki zarażone cholerą zjadła pew na rodzina z Kaźmierza, która zaraz potem poszła do teatru na W ygnanego Erosa.?. Zbliżam się do

trój przym ierza — siaduje se cicho przy kawie, jakby najzw yklejszy śm iertelnik.. W pow ietrzu coraz bardziej

— Bardzo mi się podoba podniosły, poetyczny styl tej konstytucyi, zwłaszcza ustęp o orle białym, który symbolizować m a jasność, m ajestat, moc, górność

M ieszkańcy tej wsi są zupełnie bezbożni, nie chcą iść do w ojska u kraińskiego i nie żyw ią żadnych uczuć narodow ych dla U krainy... Albo jedno albo

Bolszewicy zostaną sromotnie pobici, poczem zajmą Odessę, Archangielsk, M urm ań i podbiją Syberyę. Ukraińcy będą ostrzeliwać granatam i Lwów, wobec czego