• Nie Znaleziono Wyników

Dzwonek, 3 grudnia 1926

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dzwonek, 3 grudnia 1926"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

3-go grudnia 1926,

ZWONEK \

Gazetka dla dzieci

Bezpłatny dodatek tygodniowy.

Piosenka żołnierza z roku 1830.

, A kto hce rozkoszy użyć .niech idzie w wotence służyć!

Na wojence tak to ładnie, kiedy ułan z konia spadnie.

Rotmistrz z listy go wymaże, kapitan trumnę zbić każe.

A za jego trud i pracę, hejnał zagrają trębacze.

Tylko grudy zaburczały, chorągiewki zafurczały:

— Śpij kolego, twarde łoże, obaczym cię jutro może. — Dalej, naprzód! Gary z drogi! W piekło zbiry, z drogi wrogi!

Śpij kolego, a w tym grobie, niech się Polska przyśni tobie — Więc kto chce rozkoszy użyć, niech idzie w wojence służyć!

E. Buław».

Ku czci świętej Barbary.

W dniu 4-go grudnia Kościół katolicki obchodzi uroczystą pa­

miątkę męczenniczki za wiarę, świętej Barbary. Jest ona patronką górników i zarazem ucieczką w chwili śmierci. Tu na Śląsku Gór­

nym dzień ten uroczyście obchodzi się w kościele wspaniałemi na­

bożeństwami, ofiarowanemi przez górników ku uczczeniu swej świętej patronki. Dla was dzieci wynika z życia tej świętej nauka, że powinneście pilnie się uczyć, abyście wiele, zwłaszcza w religjł, dowiedziały się o Bogu. święta Barbara, gdyby nie była dbała o nauki, nie byłaby tak dobrze poznała Pana Boga i dziś nie byłaby świętą.

Barbara nie miała tego szczęścia ,by się narodzić dzieckiem chrześcijańskich rodziców. Jej rodzice żyli jako poganie w czasach pierwszych chrześcijan w Nikomedji, w miasteczku Małej Azji.

Barbara wcześnie matkę straciła przez śmierć i rozwijała się pod iWy.iąęzoą opieka oka swego. Kochał on swe dziecko wielka miło-

(2)

Ö*TiC^9*T>i)(9*V>c) i2 0»TV3 *V»TIfiiT>ö Ü*T*ÖO*TrG)

ścia i strzegł je jak swój najdroższy skarb, a bogactw posiadał też kilka. Dioskorus, tak się nazywał ojciec, był szanowany jako możny książę daleko i szeroko.

Ponieważ ojciec córkę swą tak kochał, dawał jej też, czego tylko zapragnęła. Kazał jej nawet wybudować przy swym pałacu osobną wieżę i przyozdobił ją wewnątrz najwspanialszemi przed­

miotami. Ściany pokryte były jedwabiem i drogocennemi obraza­

mi, podłogi zasłane były kosztownemi kobiercami miękkiemu a meble były z najlepszego drzewa, wykładane ozdobnie 'kością sło­

niową i perłami. Na stołach i szafach stały złote i srebrne naczy­

nia. a jeden pokój był piękniejszy od drugiego.

Tak to pięknie Dioskorus urządził mieszkanie swej córki.

. Dumnym był z niej, bo nietylko, że była najładniejszą dziewicą w ca'vm kraju, ale była też najmądrzejszą. Uczyli ją najlepsi nauczy­

ciele, a gdy zamieszkała w swej wieży, z większą jeszcze ochotą oddawała się naukom i zdumiewała nauczycieli swych mądremi py- tamami.

Niestety nieraz nauczyciele nie umieli jej odpowiedzieć na pytanie im zadawane lub dawali niedostateczne odpowiedzi; nie mogła ona pojąć, ażeby pogańscy bożkowie zdołali stworzyć wszystkie kwiaty i gwiazdy, wogóle cały świat piękny i wspaniały.

Wreszcie Barbarę uczył pewien nauczyciel gry na harfie, który za­

czął? jej mówić o chrześcijańskiej wierze i jemu to zaufała z całej duszy i za jego pośrednictwem została chrześcijanką. Ojciec jej :■:u o tern nic dowiedział się jsądził on ,że córka jego bezpieczna jest w wierze, że nie dotkną jej tam żadne wpływy ujemne.

Pewnego razu przed wyjazdem swoim w dalszą podróż ojciec kazał córce wybudować piękną łazienkę o dwóch oknach. Po wy­

jaździe ojca Barbara kazała jeszcze trzecie wybić na cześć Trójcy świętej. Barbara bowiem pragnęła, aby łazienka ta stała się kiedyś kaplicą, w którejby uzyskała chrzest. I Pan Bóg urzeczywistni!

Jej marzenie, posyłając jej cudownym sposobem św. Jana Chrzci­

ciela. który ją też ochrzcił.

Po powrocie swoim Dioskorus zauważył owe trzecie okno i zapytał o powód córki. Wtedy to przyznała się, że została chrześcijanką .prosząc, by ojciec się o to nie gniewał. Dioskorus stoli wpadł w tak szalony gniew, że bez mała byłby ją zabił na miejscu. Barbara uciekła do jaskini dalekiej, w której się dłuższy Czas ukrywała. Jednakże ojciec ją tam odnalazł i sam oddał w ręce sędziów, bo odtąd Barbara już nie była jeg oukochaną córką; nie

Idaii ia dlateza. ża została chrześcijanka.

(3)

..

Sędziowi pogańskiemu żal było pięknej dżiewicy; namawiał ją ,aby odprzysięgia się wiary chrześcijańskiej, ale Barbara była wytrwałą i stałą i wolała znosić straszne męczarnie, biczowanie na­

wet więzienie, aniżeli zaprzeć się Chrystusa Pana. W więzieniu objawił jej się sam Pan Jezus, pocieszał ją i wygoił jej rany. Jednak, gdy przy dalszych przesłuchach pomimo różnych obietnic i po­

chlebstw pozostała nieugiętą, skazano ją na śmierć.

Zaślepionemu ojcu okrutna kara ta wydawała się zbyt mała.

Gdy kat podnosił topór ,by Barbarę zabić, Dioskorus wyrwał mu go z ręki i sam uciął głowę swemu jedynemu dziecku ukochanemu.

Aniołowie czystą duszę Barbary poniosły do Boga w niebie;

ojca za ten czyn okrutny dosięgła kara Boża, gdyż krótko potem piorun zabił go na miejscu.

Kochane dzieci, przy pacierzu wieczornym polecajcie się Świętej Barbarze temi słowami:

Święto Barbaro, oblubienico w niebie, Serce i duszę mą przygarnie]' do siebie!

A podziękujcie też Panu Bogu, żc wam udzielił rodziców i nauczycieli chrześcijańskich.

List do Dzieciątka Jezu,

(Dokończenie) Trzecia odsłona.

Ładnie urządzony pokój. Na stole stoi choinka ubrana, a pod nią podarki gwiazdkowe.

Pierwsza scena.

Stasia i Wandzia.

(Stasia z lalką w ręku siedzi na krześle i śpiewa piosenkę lalce l ją usypia. Można wybrać np. „ Śpij laleczko już, śliczne oezki zmruż“ itd.)

Wandzia :Jak pięknie śpiewasz, Stasiu! Takam rada, że

i

do mnie przyszłaś i pozostaniesz aż do powrotu twoich rodziców z Pasterki. Moja mama też mi zawsze pozwoli bawić się zabaw­

kami, gdy wyjdzie do kościoła. Wszakże obydwie nie usnęłybyśmy 4 teraz!

Stasia: Oj, nie! Wyspałyśmy się przecież zanim Dzieciąt- ko do nas przyszło.

Wandzia: A właśnie! Podarki nasze musiałyśmy oglądać wyspanemi oczami.

(4)

4 <8X92X5<2X96XS<2X9<2X9<2X92X9

j

Stasia: Cq tu podarków! Lalki .pierniczki, fartuszki, rysiki, kożuszek, tabli-czka, książki z obrazkami i jeszcze wiele innych rzeczy. Taką jesteś bogatą.-

Wandzia: Ty przecież też dużo dostałaś?

Stasia: Tak, ale całkiem inne podarki. Jutro ci je pokażę.

Wandzia: Choinkę też dostałaś?

Stasia: Tak, cała jest pełna cukierków, orzechów i jabłek, i Dzieciątko nas chyba bardzo kocha.

Wandzia: Byłyśmy też zawsze dobrem! i posłusznemi l

; modliłyśmy się codziennie do Dzieciątka Jezus.

Stasia: Wiele więcej nam nałożyło, niż prosiłyśmy o to w liście do Niego.

I Wandzia: Czy też wszystkie dzieci tyle dostały?

Stasia: Nie wiem. Ale u Jasia w chatce leśnej nie widziar łam choinki przez okno.

W a nd z i a: Może nie napisał w liście, że chciał choinkę.

Stasia: Spójrzmy tylko trochę do niego przez okno. (Zbli­

żają się do okna.)

Wandzia: Stasiu Judzie wracają z kościoła. Patrz, tam idzie Marysia i Eiżunia i kobieta jakaś przy nich stoi.

Stasia: Wandziu, to przecież twoja mama. Rozmawia z Elżunią i Marysią. Moi rodzice też wnet wrócą.

Wandzia: Chodź, pobiegniemy do mamy i zapytamy się.

i dlaczego Marysia i Eiżunia teraz jeszcze są na ulicy. (Odchodzą.) Druga scena.

Siódmy anioł (wchodzi i skacze z radości): Ach, to tu moi braciszkowie wiele przynieśli podarków! Tak tu pięknie jak w niebie. Gdybym choć małą część tylko z tych pięknych rzecz) mógł zanieść do chatki leśnej do tych biednych dzieci. Chyba list już nadszedł! Ale muszę już odejść, bo dziewczynki wracają. (Od­

chodzi.)

Trzecfascena.

i Wandzia 1 Stasia.

Wandzia (wraca ze Stasią): Jaki też biedny jest Jaś! Tak ml żal Marysi i Flżuni. Nawet dosyć Chleba nie mają w domu.

Stasia: Dzieciątko tyle pięknych ma podarków. Dlaczego nic nie zanosi do tych biedaków w chatce leśnej.

Wandzia: Ponieważ dzieci bogatych rodziców powinne dzielić eio z ubogim!. Tak m; mama mówiła.

(5)

ssrasxBssrrasxasxaGXdSTrosire 5 (sxBsxssxssxssxsffxssxsg^

Stasia: A czy ty im coś dasz?

Wandzia: Tak, dużo, bardzo dużo.

Stasia: To: ja prędko pobiegnę do swoich rodziców i Przy niosę coś dla dzieci. Zaraz ich też poproszę ,abym jeszcze u ^ bie mogła pozostać. (Odchodzi.)

Wandzia (wyszukuje kilka podarków i kładzie je na str&.

nę): Marysia i Elżtinia niemądrze zrobiły ,że chciały lisi wrzuć# ^ skrzynki pocztowej. Listy do Dzieciątka kładzie się pomiędzy okna skąd je aniołki zabierają. Gdyby moja mama nie była nadeszła, njä byłyby nawet się dostały, tak wysoko wisi skrzynka. Czy też' ljst jeszcze dojdzie do nieba. Noc gwiazdkowa prawie minęła i Dzjg, ciątko już znów powróciło do nieba.

Stasia (wraca obładowana paczkami): Patrz, Wandziu, ty.

le wolno mi było zabrać: Oto ciepła chustka .obuwie, nawet la,]u swoją podaruję. Jeszcze inną mam w domu; a tu pierniczki, 0rze.

szki, książeczka polska z obrazkami i jeszcze wiele innych rzeczy Wandzia: Ja tymczasem to tu wszystko wyszukałam. pra, wda, że to też dosyć wiele? Mama będzie ze mnie zadowoloną. *

Stasia: Potrzebny nam do zabrania wielki kosz. Pójdę p.

niego do kuchni. (Odchodzi.)

Wandzia: Takam szczęśliwa, że mogę biednym dzieciom sprawić tyle radości. Mama moja zaraz mi pozwoliła wybrać to cobym im chciała podarować. Och, gdybym już mogła pójść ^ chatki leśnej. Jasiu, Maryslo 1 Elżunio za chwilkę z wami potańcz po izdebce z samej radości! (Tańczy po pokoju.)

Stasia (wraca z koszem): Oto kosz. Teraz szybko nałóżmy do niego. (Obiedwie wkładają, wymieniając przytem, co wkładają.) Mama jeszcze dołoży chleba, kawy, cukru i różne rzeczy. W ehni pakuje wszystko do jednej paczki. Kosz zaniesiemy do mamy która mówiła, że same mamy zanieść wszystko do chatki !eśt,J Będziemy posłami Dzieciątka.

Wandzia: A jeśli matka Jasia nas przytem zastanie?

Stasia: Nie bój się tego, mamie mówiła, że pozostanie j^

cze i na rannej mszy świętej. Mojej mamie dała klucz od swej chat.

ki i prosiła, aby zajrzała do dzieci. Biedaczka ma podarte trze»/^"

więc nie mogłaby dwa razy pójść do kościoła w tej śnieżycy. ^ wiła też, że wiele próśb ma do Pana Boga i długo się modlić bed^

musiała.

W a ndz ia: To dobrze, że nam nikt nte przeszkodzi. Usiuiie my tam w chatce leśnej wszelką biedę.

(6)

6 ö^cJ(p^öü*^c^ß»^c)ü *V.c) ö^»Vic) üXöb«V*9

Stasia: Oto robota skończona. Chodź, teraz pójdziemy do

**** Wandzia (odchodząc): Stasiu ,kosz porządnie ciężki. Bę-

^•einy musiały odpoczywać i dźwigać jak nasz gruby młynarz.

Czwartascena:

Siódmy anioł, potem reszta aniołków.

Siódmy anioł (wbiega radośnie): Wszystko słyszałem,

^.oje kochane dziewczynki! Jesteście prawdziwemi posłankami Lieciatka, które wam za wasze dobre serduszka sowicie wyna- b-odzi. Zaraz o wszystkiem opowiem Dzieciątku Bożemu.

" (Za sceną przy ostatnich słowach słychać cichą muzykę, w aSie tym zjawiają się aniołki.)

v Pierw szy aniołek: To ty jesteś? Myśleliśmy, żeś wca- nje zeszedł na ziemię.

e Siódmy anioł: Dzieciątko posłało mnie, abym pomagał biednym dzieciom.

Wszyscy: Biednym dzieciom? Gdzież one to?

Siódmy anioł: Zapomniały one napisać listu do Dzie­

wa w niebie; zaniosłem im więc papier i atrament i wtedy to Opisał najstarszy chłopiec. List dostał się w ręce właścicielki te?

d^bki, a ona córeczce i jej przyjaciółce kazała zanieść gwiazdkę 1 .ym dzieciom. Właśnie poszły tamdotąd.

°v Wszyscy: To jacyś bardzo miłosierni ludzie; — Znać tu 2 że mocno ubrano z tych podarków. (Oglądają się po stole.)

’ p i er w s z y anioł: A my im teraz wynagrodzimy ich do- serce. Jałmużna nikogo nie zuboży. Pokładźcie na próżne miejsca niecoś z waszych podarków.

Wszyscy: Tak, tak zrobimy .

Drugi anioł: Pierniczki i cukierki ja tu nałożę.

Trzeci anioł: A ja jej dam jabłek.

Czwarty anioł: Ja dodam złotych orzeszków,

piąty anioł: Odemnie dobre dziecko dostanie piłkę

a

rZyjaciółka lalkę.

p‘ ' Szóstyanioł: Moje podarki też się spodobają. Tu są ry

m pióra i książki.

5 ’ Siódmy anioł: Ile to będzie niespodzianek!

Pierwszy anioł: Choinkę dzieci już mają, więc moją za

•ySę dzieciom w leśnej chatce.

111 W szyscy: My też tam pójdziemy i rozdzielimy nieco zna- , zych podarków. Chodźcie! (Odchodzą. Zasłona spada.)

(7)

6X86TK5>SXg>S7l55>SxaSX5XSX5>6Xa 7 SX3GX0SXSS7C®SXe>SXć>®

Czwarta odsłona.

Ta sama izba jak w pierwszej odsłonie.

Pierwsza scena.

Wandzia i Stasia.

(Obie są za^te rozkładaniem podarków na ławce i stole.) . Wandzia; Stasiu, koszyk już wypróżniony. Jaką rad°s będą miały biedne te dzieci. Chętniebym się temu przyjrzała.

Stasia: Nie wolno, gdyż inaczej wiedziałyby, kto i#, wszystko podarował. Mama po otworzeniu nam bramy też ^ wróciła do domu. Upomniała mnie jeszcze abyśmy się cicho Sf^

wowały, aby się dzieci nie pobudziły. Mówiła też, że za jakie P°‘

godziny po nas przyjdzie. ,v1

W a n dz i a: A matka tych dzieci jak się ździwi, gdy \g wszystko zobaczy. — Teraz odejdźmy szybko, aby nas nikt

w (dział. 5

Stasia (spogląda przez okno): Mama twoja też już po n przychodzi. Chodź szybko! (Odchodzą.)

Druga scena.

Siedm aniołków. .

Siódmy anioł (cichutko wchodzi): Ja was jednak ^ działem, poczciwe dzieci moje. (Kiwa na resztę aniołów): Wnijd^ . wszyscy! Położymy niespostrzeżenie i nasze podarki. (Ani°

wchodzą.)

Pierwszyanioł:Tu powinno stać moje drzewko ubrał1 Drugi anioł: Ja cukierki tutaj położę.

Trzeci anioł: A moje jabłuszka tu poukładam. ,e Czwarty anioł: Ja wypróżnię swój .woreczek. J&% . pięknie orzeszkom moim pomiędzy temi rzeczami. (Ostatnie ##

orzechy rzuca znów na widzów.) f

Piąty anioł: Ja wszystko, co jeszcze posiadam wyj#*

plecaka. Oto lalka, hełm, strzelba, trąbka. Tego pajaca położę sam wierzch, aby go Jaś zaraz dojrzał.

Szósty anioł: Moje podarki bardzo się przydadzą d#

ciom. Pomóżcie mi zdjąć torbę. (Pomagają.) Tu ją postawię- ^ skończyliśmy.

Wszyscy (klaszczą): Ślicznie, przepięknie!

Pierwszy anioł: Nasze podarunki odróżniają się sW>

pięknymi wyglądem cd podarków Wandzi i Stasi.

Siódmy anioł: Teraz jeszcze świeczki na choince trz^

»jainalł^

(8)

3 (3 •▼• ibtV.i^o *t* ci*o •V»ö ü*Vic) i«V»Ji ^.t< ^

to kol Wszyscy: Tak, taki (W czasie zapalania śpiewają anioł- endę, a przy ostatnich słowach znikają ze sceny.)

Trzecia scena.

Jaś, Marysia, Elżunia.

t J ?. 5 (wchodzi zaspany i zakrywa oczy przfed blaskiem): Cóż naraz tak jasno w naszej izdebce. Odzież ja jestem. Choinka u

^ s? Marysiu, Elżunio, chodźcie no prędko. Dzieciątko u nas było.

kha muzyka za sceną.)

ł. Marysia i Elżunia (za sceną): Dzieciątko? Zaraz

^Henty!

Jaś (dochodzi do stołu): Co ja widzę! Tyle podarków!

v Marysia i Elżunia (zaspane pocierają sobie oczy): Ja- 116 hiękne światło! Choinka ,prawdziwa choinka!

• Jaś: A spojrzyjcie na te mnóstwo podarków na stoic I n*

‘»Wce.

j Marysia :Tu leży chleb, Jasiu, proszę cię, ukraj mi kawa*

' Proszę, proszę!

. , Jaś: Oto pierniczek ,ten lepszy jeszcze od chleba; ten zjedz Elżunia: A czy mnie też dasz pierniczek ?

Jaś: Tak, tak. Sam też zjem jeden, a resztę zachowamy ad tosi-a wróci z kościoła.

Wszyscy (jedząc): Oj, jak to smakuje!

Jaś: Elżunio, tu chustka ciepła dla ciebie.

Marysia: Te nowe trzewiki dla mnie.

Jaś: Heim i strzelba to moje.

v Marysia: Dla matusi też trzewiki, kożuszek, pończochy i

*S2Cze dużo innych rzeczy!

Jaś: Nie ruszajcie niczego dopóki matusia nie obejrzy.

Marysia: Jasiu, musimy Dzieciątkowi podziękować.

Jaś i Elżunia: Zaraz podziękujemy,

jj. Wszyscy (klękają i modlą się): Drogie Dzieciątko w nfe- e> dziękujemy Ci, że o nas pamiętałoś i, że tyle, tyle radości nam Owiłoś!

Jaś: List też jeszcze do Ciebie napiszę.

. (Podczas pacierza wszystkie aniołki cichutko weszły i roz- l^ynając korowód przy śpiewie jakiej koleńdy. Podczas tańca:

*na zapalić światło bengalskie po obu stronach sceny.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

kręcić hamulec! Nie sposób było, ponieważ nie mogli z wnęw wozu dostać się do budki, w której znajdował się hamulec. Nikt me byłby w stanie im pomóc, a wóz coraz

Gdym jako mały chłopiec budził się w dniu wyjazdu matki, wtedy była już dobra moja mateczka od kilku godzin w drodze. Wtedy to wszystko inaczej się działo w całym domu

Jeśli chłopcy są przyjaciółmi, przyjaźń ich nie # 4 długo, gdyż o byle cc się zaraz pobiją, lub pokłócą się, tak, po raz muszą się znowu godzić, tym czasem nasze

Zwłaszcza sokół pewien zjawiał się stale i głośno dobijał się dzióbkiem do drzwi i to nawet w nocy, kiedy to święty czas trawił na modlitwie!. Później,

Z początku jeszcze i on boczył się na swych towarzyszów, i oni wyśmiewali się z niego, nazywając go wilkiem, — ale powoli wszystko poszło w zapomnienie: dzieci

? sobje r.az Puk zatelefonował do czarownicy i powiedział jej, Zyczył Muk. Zaledwie powiesił słuchawkę, już usłyszeli .lrn się arr,i°chodu, który się przy nich

i ciągnie zasobą choinkę. — Przystaje w środku sceny.) Pierwszyaniół: Oj, jakże się cieszę! Nadszedł Ztlj czas gwiazdkowy. Ludzie mają zapomnieć o smutkach i troskach

wien czas wydobywa się ogień i wypływa lawa czyli stopione podziemne kruszce, zazwyczaj przytem daje się uczuć trzęsienie ziemi, od którego nieraz przewracają się