• Nie Znaleziono Wyników

Miesięcznik Połocki T. 1, nr 4 (1818)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miesięcznik Połocki T. 1, nr 4 (1818)"

Copied!
86
0
0

Pełen tekst

(1)

Uw a g i n a d w y c h o w a n i e m m ł o d z i e z y

przez X. I. R.

( Dalszy ciąg. — Obacz wyzey tłr. tpj.)

Z astan ó w m y się iuź nad drugą istotną czę­

ścią wychowania m łodzieży, którą składaią nauki; a u ważmy czyli z tego względu no­

we układy nad dawne przenieść należy. T o pew n a, że teraz wiele takich umieiętności u czą, których oycowie nasi nie znali: prze­

ciwnie zaś, owe przedmioty, które naywię- cey czasu wychowaniu poświęconego zwy­

k ły im b y ły zabierać, dopiero ledwie w m ałey cząstce do układu nauk wchodzą, le- śli więc dobry sposób uczenia zależy od mnóstwa umieiętności, któremi młódź teraz zaymuią; wątpić o tem nie można, że te­

raźnieysze układy są doskonalszemi: lecz ie- śli rozum to podaie praw idło, aby w ucze­

niu młodzi raczey się na użytek, niż na mnogość umieiętności oglądać; godzi się roz­

ważyć i ezyli teraz na mieysce niewielu >

prawdziwie użytecznych i potrzebnych rze­

czy, nie podstawiono czasem mnóstwa umie­

jętności mało korzyści obiecuiących. Abyś­

m y o tem dobrze sądzić mogli, uważmy pier- w ey , iaki ma bydź powszechny cel nauk, któremi młódź od dziewiątego naprzykład>

M. Pot. Tom T. N. IV . 1 8 1 8. 16

(2)

228

do sledmnastego lub ośmnastego roku w szko­

łach publicznych zwykła się zaymować.

Naprzód iawno iest, że młodzieńcy pu­

bliczne biorący wychowanie, przeznaczeni są do rozmaitych stanów', do rozmaitych życia towarzyskiego powinności: nie należy zatem w układzie nauk, ieden iaki szczególny stan, ieden szczególny urząd mieć, na baczeniu:

takim bowiem sposobem, coby się dla ie- dnych przydadź mogło, to samoby dla dru­

gich całkiem było nieużytecznem. T rzeba więc, publicznem zaymuiąc się j wychowa­

niem, mieć na baczeniu wszystkie W po­

wszechności stany, wszystkie życia towarzy­

skiego urzędy, na które młodzieniec dobrze wychowany powołanym bydź może. jŁ dru­

giey strony i to niemniey rzecz iawna, iż niepodobno iest tak do wszystkich urzędów uczącą się młódź w kilku latach usposobić, ażeby wraz p a zakończeniu nauk zdolną by­

ła każdego stanu i urzędu obowiązki z za­

letą sprawować: gdyż do tego tak wielu rze­

czy znaiomosc iest potrzebną; iż na iey na­

bycie nie tylko wiek młodzieńczy, ale i całe by naydłuższe życie nie wystarczy. Nic więc innego bawiący się publicznem wycho­

waniem zamierzać sobie nie powinni, iedno to , aby powierzonych sobie młodzieńców przygotowali i usposobili do dalszego do­

skonalenia się w owych umieiętnościach, któ­

re im stosownie do ich stanu i urzędu bę­

dą użytecznieyszemi. Błąd to iest bowiem.

(3)

lubo dziś dosyć pospolity, nader iednak gru­

b y ; m niem ać, że młodzieniec, wychodząc z domu wychowania, wszystko iuż umieć powinien, i daley się uczyć nie ma potrze­

by. W szkołach daią się tylko początkowe zasady umieiętności, z których ieśli kto chce należycie korzystać, nie ma na nich przesta­

w a ć : ale idąc wskazaną sobie drogą, do tego się całkiem przyłożyć _ po wini en , coby mu w stanie, do którego się zabiera, uży- tecznem bydź mogło. Co ieżeli tak iest, musimy na to pozwolić, że nie to celem iest początkowego wychowania, aby mędr­

ców we wszystkiem doskonałych w ystaw ić;

lecz to iedynie, aby władze umysłu dzie­

cinnego rozw inąć, wydoskonalić i do naby­

wania w dalszym czasie umieiętności przy­

sposobić.

Stąd w idać, iak bardzo z drogi rozsąd­

ku ci zbaczaią, którzy chcą dzieci wszyst­

kich prawie umieiętności nauczyć; aby wy­

chodząc ze szkół b yły podobne encyklope­

dycznym słownikom. Przodkowie nasi zgoła inaczey m yślili: mniemali bowiem, że dobre uczenie na tem zależy, aby dzieci do pra­

cy przyzwyczaić, rozsądek ich i smak w nau­

kach ukształcić, nauczyć dobrze myślić, i porządnie myśli swe wyrażać. I możnaż do­

skonalszy cel ćwiczeniu się ,w naukach za­

m ierzyć? Czemże się człowiek tak bardzo różni od źwierząt, czem ie tak bardio prze-' wyższa; ieśli nie rozumem i mową? Nau-

16 *

(4)

---- 2 3 o ---

kowe aatem człowieka wychowanie powin­

no zależeć na doskonaleniu tych nieocenio­

nych przymiotów. Bo nim iakiey umiejętno­

ści młodzieńca uczyć zaczniemy, trzeba ko­

niecznie umysł iego pierwey przysposobić, aby i dobrze ią poiąć i długo mógł zatrzy­

m ać; tak właśnie, iak kiedy dziecięcia do uczenia się rzemiesła iakiego chcemy prze­

znaczyć, nie wprzód naukę rozpoczynamy, aż członki iego ciała zupełnie ukształcone, i ku przedsięwziętey nauce usposobione zo­

staną.

Przodkowie nasi za pewną rzecz mie­

li, że do ukształcenia dziecinnego umysłu nie było lepszego i skutecznieyszego śrzod- ka nad naukę ięzyków greckiego i łacińskie­

go. C i, którzy dawnego układu nauk ra­

dzi się trzymaią, chcąc, ile można, do zwy- czaiu wieku stosować się, i przedmioty nauk pomnożyć, musieli wprawdzie greckiego ię- zyka zaniechać; troskliwie iednak łaciński za- chowuią, przekonani będąc, iż on główną literatury zasadą bydz powinien. Zarzucano im nie raz, ze nadto wiele czasu po kla/Sack nazbyt rozdrobionych, na ięzyk łaciński łozą , i ie pozyteczniey moznaby na umieiętno/ci czas ten obrócić: ale z niektórych uwag łacno się przekonamy, iz ieśli wiele czasu na ucze­

nie łaciny łożą; to się obficie nagradza przez owe korzyści, które ta nauka przynosi.

K ied y o korzyści ięzyka łacińskiego mó­

w ię, rozumiem korzyść różną od te y ; któ­

(5)

rą z języków żyiących mieć można. Z ga­

dzam się na to bez trudności, że co się ty­

cze związków towarzyskich z obcemi, a zwłaszcza z sąsiedzkiemi narodami, ięzyk Żyiący nad łaciński użytecznieyszym bydź m oże: nie można iednak zaprzeczyć, że na­

wet pod tym względem łaciński ięzyk nad wszelki żyiący w wielu okolicznościach iest użytecznieyszym. W ędrownik naprzykład może tego ięzyka bardzo korzystnie używać:

on bowiem dotąd będąc ięzykiem uczonych, po wszystkich oświeconych kraiach iest ro­

zumianym, i bardziey nad wszystkie żyiące rozszerzonym: sam ieden więc wielu innych ięzyków umieiętność może zastąpić. Lecz iest inna też bez porównania większa z ła­

ciny korzyść, którey żaden żyiący ięzyk przynieść nie może: ona bowiem usposabia nas do czytania i uczenia się tych wzorów, wedle których wszyscy się sławnieysi pó- źnieyszych wieków pisarze ukształcili: przez co obficie się nagradzaią prace w uczeniu się iey podięte. Nie ma rodzaiu literatury, w którymbyśmy pr»ewybornych dzieł pisa- rzów starego Rzym u nie m ieli: a lubo kto może powiedzieć, iż w żyiących też ięzy- kach na przednich wzorach nie zbyw a, za­

tem nie bardzo do łacińskich tęsknić nale­

ż y ; na to iednak łacna iest odpowiedź: bo nie uymuiąc zasłużoney teraźnieyszym rzom sław y, musimy w yznać, iż na wnieysi między nimi, byli uczniami daw

pisa- y sła­

nych

(6)

— 2 ^ 2 ---->

Rzymian^ których usiłowali wprawdzie na­

śladować, lecz nie śmieli w tem sobie po­

chlebiać, iakoby im równymi zostali. N ie tylko więc czytanie dzieł teraźnieyszych nie ma nas od rzymskich pisarzów odrywać; lecz owszem powinno w nas naygorętszą chęć poznania tych wzorów zapalić. Prawda to, Że dzieła przednieysze rzymkie przełożone są na rozmaite ięzyki żyiące: lecz to wszyst­

kim wiadomo bydź powinno, iak wielka po­

wszechnie różnica zachodzi między dobrem nawet tłumaczeniem, a oryginałem sławne­

go iakiego pisarza. A ieśli taka różnica ma inieysce w dziełach przekładanych z żyią- cych nawet ięzyków; śmiało rzec można, że tłumaczenia dzieł łacińskich ledwie cząstkę iaką piękności oryginałów zawieraią.

Co wszystko tak iest oczywiście prawdzi­

wym , że ci nawet, którzy na uczących ię- zyka łacińskiego zwykli narzekać, temu ie- dnak nie przeczą, iż on do należytego w li­

teraturze postępku koniecznie iest potrze­

bnym. A le nie ieden to zarzuca, iż w da­

wnym układzie nauk zbyt wiele czasu na ten- ięzyk łożono, i że bez potrzeby cztery lub pięć lat dzieci uczeniem iego zaymowa- n o ; kiedy doświadczenie pokazuie, iż dale­

ko w krótszym czasie można w nim nale­

żyty postępek uczynić.

Jeśliby w uczenic®łacińskiego ięzyka nic więcey nie zamierzano, iedno aby młódź usposobić do rozumienia i czytania z poży-

(7)

tk iem starego Rzym u pisarzów; mógłbym się na to bez trudności zgodzić, że nazbyt wiele czasu na taką nauk.ę poświęcano, i że młodzieńcy, którzy dostatecznie rozum ukształ- ęony maią, w krótszymby czasie do tego celu przyyśdź mogli: lecz co się tycze dzie­

ci, których um ysł pospolicie bywa niestały, i uiedość- sposobny do porządnego nad rze­

czą zastanowienia się; trzeba im dłuższęgo czasu, aby się czego mogły nauczyć: a nad­

to uważyć m am y, że rozumienie łacińskich pisarzów, lubo samo w sobie tak godne ce­

ny i pracy, nie było iedynym , ani nawet naygłównieyszym celem , do któregoby ucząc łaciny zmierzano. W nauce takiey wszyst­

ko się prawie zawierało, co do porządnego układu wychowania wchodzić powinno. Ucząc się dzieci po łacinie, nabywały nałogu i ochoty do pracy, przez samo pasowanie się z zachodzącemi w nauce trudnościami, któ­

re , trudności aby mogły pokonać, z wiel- kiem i do, ich wieku stosownem staraniem pomoc im czyniono. Oprócz tego, przy ta­

kiey nauce’ ięzyka, powoli i bez gwałtu ukształcał się dziecinny rozsądek; ponieważ same tylko naywybórnieysze wżory w ręce im dawano; skąd piękne myśli w pamięć ich przechodząc, władze duszy co raz bar­

dziey wzbogacały. Nakoniec tłumaczenie na oyczysty ięzyk naypięknieyszych z łacińskich pisarzy wyiątków, bardzo skutecznie przy­

uczało ie do łatwości i dokładności w wy­

(8)

— 2 5 4 —

rażaniu myśli- T ak to dzieci nie postrzega­

jąc się, i niby czem innem bawiąc się, za­

wczasu dobrze m yślić, i porządnie się tłu­

maczyć nawykały,

Oto bez wątpienia wielkie korzyści, któ­

re z języka łacińskiego zbierać umiano: lecz ieszcze na tem nie koniec. Sądzę, że nikt temu nie zaprzeczy, iż ieden z nayważniey- SZych pożytków, których się po dobrem wy­

chowaniu trzeba spodziewać, iest należyta umiejętność oyczystego ięzyka. Otoż śmiem twierdzić, że nic lepiey do gruntowney i doskonałey iego znaiomości, drogi wskazać nie m oże, iako porządne uczenie się łaci­

ny. jNie mówię tu o francuzkim tylko, w ło­

skim i hiszpańskim języku; rzecz to bowiem

?byt iasna, iż te wszystkie, iako z łacińskiego pochodzące, w źrzódle tylko swoiem dosko­

nale mogą bydź poznane. Mówię o wszyst­

kich w powszechności: na to bowiem wszy­

scy się zgadzaią, że do nauczenia się iakie- gokolwiek ięzyka naylepszym iest śrzodkiem,

% drugim go porównywać: takim to sposo­

bem duch ięzyka, wyrazy i zwróty iemu właściwe naylepiey się poznaią. K iedy się kto przekładaniem z jednego na drugi ię- zyk zaym uie, musi koniecznie mieć baczność n a ' różnicę składni obudwóch, musi nad tem troskliwie się zastanawiać, aby sposo­

by mówienia iednego, z odpowiedną mocą i wyrazistością do drugiego przeniósł. Ię- zyk ?aś łaciński nad wszystkie żyiące do ta­

(9)

— 2 3 5 —

kiego ćwiczenia iest przydatnieyszy, dla tey nawet samey przyczyny, iż będąc martwym ięzykiem , prawidła ma stałe i żadney nie- ulegaiące odmianie.

Przydaym y tę ieszcze korzyść z ięzyka łacińskiego, iż on naysposobnieyszym iest do ukształcenia smaku w rymotwórstwie i krasomówstwie. Gdzież bowiem doskonal­

sze tych obu sztuk wzory znaleźć możemy, iako w Cyceronie, W irgiliiuszu i Horacyu- szu? Przez cóż lepiey się do sztuki pisa­

nia włożyć można, iak przez czytanie i na­

śladowanie tych nieporównanych pisarzów?

M ówię, przez czytanie i naśladowanie; albo­

wiem nie trzeba sobie wyobrażać, iakoby u dawnych nauka ięzyka łacińskiego na sa­

mem tylko rozumieniu wyrazów miała się zasadzać; była to nauka wszystkich litera­

ckich piękności, które się w klassycznych pisarzach zawieraią: starano się ich dobrze w yiaśnić, i w um ysły młodzieńcze w poić;

aby ze sposobem ich myślenia i z piękno­

ścią mowy dobrze się oswoiły. Dla tych to mianowicie pobudek powszechnym było zwyczaiem, na oyczysty ięzyk ich tłumaczyć, na pamięć się uczyć, bogactwa ich sobie przez naśladowanie przywłaszczać. T y le to rzeczy nauka łaciny w sobie zawierała! Nie należy więc narzekać na to, iż dawniey kil­

ka lat tey nauce poświęcano, a bardziey ie^

szcze nie należy twierdzić, iakoby w tenczas samey tylko łaciny uczono, i to sposobem, któ-

(10)

9.56 — f

v y mechaniczną tylko pamięć obciążał, a wszelkie inne w ładze duszy w tiieczymwści zostawiał.

Nie wspominam tu, iak w iele, ucząc się po łaciniej nabywano wiadomości tyczą­

cych się starożytney historyi, ieografii, sztu­

ki rycerskiey, i t. d. Dopiero na każdą po­

dobną cząstkę oświecenia, udzielnego potrze­

ba nauczyciela, a dzieci iednak i tyle nie umiewaią, ile dawniey umiewały ucząc się, iak mówią, samey tylko łaciny.

Takim sposobem pięć albo czasem sześć lat na uczeniu się na pozór ła cin y, a w rzeczy samey na ćwiczeniu, się w teni wszyst- kiem, co do literatury należy; młódź prze­

pędziwszy, bieg nauk filozoficznych przy- naymniey Ićit dwie się ciągnący rozpoczyna­

ła. T am się ona nie w sprzeczkach o słowa doskonaliła, ale gruntownego ucząc się rozu­

mowania, w Metafizyce i Fizyce, iaką w ów czas powszechnie znano, ćwiczyła się, a przytem Matematyki też tyle się uczyła, ile iey w pospolitych życia potrzebach użyć mo­

żna. W szystko to odbywszy, w siedmna- stym lub ośmnastym roku młodzieńcy ze szkół wychodzili: a lubo nie bywali we wszyst­

kich umieiętnóściach wydoskonaleni, ponie­

waż na ich wiek byłoby to za wiele; wsze- lakoż tak byli usposobieni, iż z łatwością sami przez się mogli się w tem wszystkiem doskonalić, coby im stosownie dq stanu, któ­

ry sobie obrali, użytecznieyszem było. K o rzyść nieoceniona, która z takiego szła wy­

(11)

chowania, w , tem też b yła, że młodzieńcy dobrze czuli potrzebę i pożytek pracy, a przez długie ćwiczenie do niey wezwycza- ieni, po wyyściu też ze szkół, radzi czyn­

ne i pracowite życie prowadzili.

Teraźnieysze układy wychowania, ieśli wedle myśli swych wynalazców są do skutku przywiedzione, powinne doskonałych mędr­

ców w kilku latach utworzyć. Od pier­

wszych klass bowiem uczą dzieci wszystkich prawie umieiętności. Ieśli więc należycie p eł­

nią swe obowiązki, skończywszy nauki, we wszystkiem biegłemi okazać się muszą. Prze- toż nie nowina iest teraz, ż e , młodzieńcy wychodzą ze szkół z tem przekonaniem, iż wszystko iuż umieią. Nie tak bywało da- w niey: bo nawet c i, którzy naylepiey zwy­

k łe nauki w szkołach odbyli, takie miewa­

li przekonanie, iż tylko usposobienie nale­

żyte ku wszystkiemu z sobą wynoszą, iż ża- dney umieiętności doskonale nie zgłębili, i nie inaczey, mogą się w czem biegłymi oka­

zać, iedno za pomocą ustawiczney <^>racy.

Z; takiego zaś przekonania to pochodziło, iż całe życie w pracy przepędzaiąc, dokła­

dnie i z zaszczytem powinności swoich urzę­

dów pełnili. T eraz całkiem się dzieie ina­

czey: nie ieden bowiem z tak mocnem prze­

konaniem o swey nauce ze szkół wychodzi;

iż sądzi, że daley nie ma się Czego uczyć, stąd- taką czasem niechęć ku pracy żabie-

(12)

r a , iż nawet koniecznym swego stanu obo­

wiązkom nierad zadość' czyni.

Istotna wada nowych planów wychowa­

nia w tem iest naybardziey, że chcą wyso­

ką wznieść budowę, nie założywszy wprzód odpowiednego fundamentu: lecz ieśli mą­

drze postępować chcemy, pierwey nim dzie­

ciom umieiętnóści zaczniem w ykładać, winni jesteśmy rozum ich usposobić ku temu, aby ie dobrze mogły poymować. Zamiast tego w dzisieyszym uczenia sposobie mniemać zda- ią się, że rozum dziecinny sam przez się bez żadnego przygotowania należycie do wszyst­

kiego iest usposobionym: przeto też zwykli zarzucać, że dawuiey mało dziecinnemu ro­

zumowi ufaiąc, mechaniczną, tylko pamięć obcią­

żano. A le na to odpowiedź nie trudna.

W iele dawniey na pamięci zakładano, po­

nieważ u dzieci pamięć iest m ocna, wiel­

ką prącą znieść może, i przez ćwipzenie się pomnaża: z oszczędnością zaś ćwiczenia im rozumowe zadawano, ponieważ władza ro­

zumu w dzieciach / za zwyczay iest słab ą, prędko się morduie, a przez niepomiarko- warią usilność do reszty osłabić się i zni­

szczeć może. Nie trzeba na to innego do­

wodu, prócz doświadczenia: widać nie raz dzieci, które zdaią się mieć rozum nąd la­

ta, a cóż przecię z niemi bywa? oto mniey j-ostropni rodzicy, lub nauczyciele, tak nie- zwyczaynerni zadziwieni talentami, mnó­

stwem rozmaitych przedmiotów nazbyt wczę-

(13)

śnie zaprzątać ie poczynaią; a z wreszcie władze ich duszy przez taki gwałt zupeł­

nie się w y silą , i do dalszey pracy niespo- sobnemi zostaną.

'Pomimo tego, zwyczay wieku coraz bar­

dziey górę bierze: chcą teraz sam tylko ro­

zum w dzieciach uprawiać; nie inaczey ich wszystkiego “ucząc, iedno przez rozumowa­

nie całkiem do ich wieku niestosowne: skąd idzie, że dzieci czas tylko tracą, a bardzo się wiele ucząc, nic nie umiewaią. Uważ- m y rzecz tę w przykładzie. Powszechnie teraz wyższych części Matematyki w począt-' kowych klassach uczyć poczynaią: a ponie­

waż w tey umiejętności mało co pamięć' waży, i wszystko prawie na rozumowaniu się zasadza; bardzo wiele zwykło koszto­

wać , zasady iey w um ysły dziecinne wra­

zić ; dla tego też z lekka i powierzchownie tylko pospolicie onę umiewaią, i po kilko- lctniey pracy, ieśli przez nieiaki czas, cze­

go uczono, nie przypominają, wraz wszyst­

ko z głow y im wylatuie tak, iż na nowo uczyć się muszą. Przydaym y też, że dzie­

cię, które wiele pracuiąc, pożytku swey pra­

cy nie widzi, musi koniecznie stracić do niey ochotę: co nową a nader silną iest do postępku przeszkodą; i przetoż widzimy, że ci, którzy od 8go roku ciągłe się mate­

matyki uczyli, tyle pospolicie umiewaią >

ileby się w jednym roku nauczyć mogli; ie->

śliby miano cierpliwość/ dopóty się z t$

(14)

2 4 0 —

umiejętnością zatrzymać ,\ ażby rozum nale­

życie kuf niey uspobionym Został.

Przeciwnie zaś pamięć u dzieci prze­

dnia pospolicie byw a, i z doświadczenia wie­

my., że się z łatwością nauczyć i długo za­

trzymać mogą to nawet, co niezupełnie do­

skonale rozum ięią.. T ak więc samo przyro­

dzenie każe ze .wszelkiem staraniem tę w ła­

dzę duszy za młodu doskonalić, która wszel­

ką pracą z n ie ś ć ,.a w całym biegu życia bardzo pożytecznie służyć może : która przez nieużywanie całkiem niszczcie, a przez ćwi­

czenie pomnaża się. Nie dla tego iednak to m ówię, iakobym miał sądzić, że w dzie­

ciach władzy rozumu kształcić nie Trzeba:

zupełne bowiem zaniedbanie Iey w ładzy, byłoby pono szkodliwszym błędem , niż zby­

teczne ćwiczeniem iey zaymowanie się : to tylko chcę pokazać, iż mieć należy wzgląd na słabość rozumu dziecinnego, i strzegąc się gw ałtu , zwolna rozwiianiu się iego do­

pomagać. Kiedy nauczyciel rostropnie dzie­

cięcia pamięć zaym uie, rozumowi też przy­

zwoite zadaie ćwiczenie; musi bowiem dzie­

cię koniecznie czynić iakie usiłowanie, aby to poiąć, czego się uczy: trzeba się też sta­

rać , aby rzecz stosownie do iego poięcia w yłożyć; lecz nie należy o to się frasować, ieśli r^ecz swoie nie tak dobrze poymuie, iak po doyrzałym człowieku możnaby wy­

ciągać. Z czasem taki się niedostatek na­

grodzi: rzeczy bowiem , których się uczy,

(15)

zóstaią się w pamięci, a za rozwinięciem się rozumu, doskonale będą poięte. Można tu owo mądre Horacyusza zdanie przysto­

sować:

: ,, Est modus in rebus, sunł cerłi denique fines,

■' „ Quos ultra citraque nequit consisłere rectum

W ykładać dziecięciu ogólne, prawidła do­

brego smaku, wyboru słów , piękności sty­

lu , iest to daremnie czas tracić: 1 ieśli zaś mu pięknieysze z pisarzów klassycznych wy­

jątki tłum aczyć, albo się ich na pamięć uczyć każesz; takim sposobem wyrazy tych pisarzów zostaną w pamięci* jego wyryte, i

w potrzebie użyć onych będzie umiało.

Lecz mówiąc o teraźnieyszym uczenia sposobie, przystać na to m usimy, że iak pam ięć, tak i rozum dziecinny powinien sig mnóstwem przedmiotów zatłumić. Uważmy bowiem , czego to po dziecięciu zwykli do­

piero wyciągać.: musi się uczyć ięzyków ży­

jących, iako też łacińskiego, który zupełnie jeszcze nie iest zaniedbanym, Historyi staro- żytney i późnieyszey, Matematyki, Logikr, nauki mor.alney, Fizyki, Chemii, wieyskiey Ekonom ii, Historyi n a t U r a l n e y co do wszyst­

kich iey części i t. d ., a te nauki wszyst­

kie się prawie od niższych klass poczynają:

przydaymy też tańce, rysunki, muzykę; bo te sztuki nie są teraz miane za same tylko ro zryw k i, któreby własney woli uczącey się młodzi można było zostawić; ale składaią istotną część wychowania; ’

2

/f.I

---

(16)

-T— 2 4 2 — '•

Wszystkich tych nieprzyzwoitości źrzó- dłem iest zle zrozumiane* oświecenie kraiu:

bo lubo dla powszeshnego oświecenia konie­

cznie tego potrzeba, aby wszystkie sztuki i umieiętuosci w kraiu kwitnęły; nie ma ie- dnak potrzeby, aby wszyscy biorący wycho­

wanie w e wszystkich się razem ćw iczyli, i nie można stąd żadney dla kraiu korzyści obiecywac. Powtarzam tu, com wyżey po­

w iedział, iż młodzieńcy publiczne biorący wychowanie, do rozmaitych stanów, do roz­

maitych urzędów są przeznaczeni: zatem do powszechnego planu Wychowania to, tyl­

ko wchodzić koniecznie powinno, co po­

wszechnie we wszystkich stanach użytecznem bydź może. Cóż przecię iest takiego? Od­

powiadam: umieć dobrze myślić, ddbrze ro­

zum ow ać, dobrze się iak w m owie, tak i w piśmie tłum aczyć, we wszystkich bez wy­

łączenia stanach i pożyteczno i koniecznie iest potrzebno. Lecz w bardzo wielu sta­

nach i urzędach żadney nie można mieć kó- , rzyści z niektórych umieiętnosci, co teraz czas wychowaniu poświęcony zw ykły zay- m ować: możeż bowiem Botanika użyteczniey- szym żołnierza dla swey oyczyzny uczynić?

prawnik też w jakiey okoliczności oney uży- ie ? urzędnik kraiowy będzież przez , nie usposobionym do lepszego swych obowiąz­

ków sprawowania? T ak więc czas, który się na podobne łoży umieiętności, dla wię­

kszey części uczniów iest straconym. Do­

(17)

brze się nad tem trzeba zastanawiać, że ży­

cie ludzkie czynnem bydź powinno, że umie­

jętności, które ciekawość tylko mogą nasy­

cić, nie są godne, aby się niemi zaymować, że obowiązkiem iest człowieka, do tego sig i przykład ać, czego pożytecznie może uży­

w ać. T akie zdania w rażał swym ziomkom ieden z naysławnieyszych w starożytności Fi­

lozofów, i naylepszy obywatel Cyc^ro w xię- gacb O powinnościach.^ A le rzecze kto pono:

mamyż tych umieiętnóści zupełnie zaniechać ? N ie iest to zgdła moiem żądaniem: lecz te­

go bardzobym życzył, aby się niemi ci tyl­

ko zaprzątali, co sobie taki sposób Życia obieraią, w Jctórymby onych na pożytek po­

wszechny mogli używać. Czas bowiem wy­

chowaniu poświęcony nader iest d ro g i: nie ma bydź zatem trawiony na rzeczach, któ­

rych się nigdy użyć nie zdarzy.

( Dalszy ciąg w nastgpuiącym numerze.')

(18)

R o z p r a w a o s k u t k a c h n a d p r z y r o d z o n y c h ,

z powoda Artykułu C. IP . Hu f e l a n d a, umie­

szczonego w Pamiętniku magnetycznym ~ w ileń­

skim (Ń. VIII. str. 344.) pod pytania m ii Co iest nadprzyrodzonego? Co iest przeciwne zdrowemu rozsądkowi? napisana przez P . P . S . *

N iem a sz materyi' z większą obfitością i gruntownością roztrząśnioney nad tę, którą za treść ninieyszey rozprawy obrałem. Z a ­ sady iey dobrze są umocnione, trudności i zarzuty, które przeciw niey złość, abo nie- wiadomość wynalazła, wszystkie zwycięzko rozwiązane: słowem , cała ta materya tak iest wyczerpniona; iż niepodobno albo ob- szerniey, albo lepiey nad tych, co mię w tey mierze uprzedzili, o niey rozprawiać. Da- wnoby iuż niedowiarstwo mocą dowodów przywalone um ilkło, ieśliby milczeć mogło;

dawnoby się zwyciężonem uznało, ieśliby o rf żem nieszczerości i kłamstwa, którego fiikt mu z rąk wytrącić nie zdoła, uzbroio- ne nie ,było. Pokonahe i zawstydzone nie traci wrodzoney zuchwałości, i zawsze iest gotowe do boiu; nigdy się dó przegraney nie czuie, i zwykłym się tonem zwycięzców odzywać nie przestaie. Zwyczaiem iest iego z prawdą wóiowac, a zamiast gruntownych dowodów, na których mu braknie, dziecin­

nych i po tysiąckroć hańbą okrytych wykię-

(19)

tów używać; a co większa, w nową ie bar- * wę przybrawszy, za niezbite dowody uda-' wać.

Zawsze się znayduią tacy, co na zda*

niach śmiało wyrzeczonych nazbyt polegaią, i zuchwałość za gruntowne biorą dowody;

a tym sposobem, błędy co raz się bardziey szerzą. T ych więc, którzy religiią kochaią, konieczną iest powinnością, przeciw powtó­

rzonym błędom , powtarzać dowody w tylu xięgach zawarte, lecz nie wszystkim czytel­

nikom wiadome: takie dowody przytaczaiąc, trzeba im nadadź postać do okoliczności sto­

sowną, i pod takim ie względem zwiedzio­

nemu albo niebezpieczeństwem zagrożonemu czytelnikowi wystaw ić; ażeby go i z obłą­

kania, w które iuż upadł wyprowadzić, i na przyszłość zastrzedz m ogły: trzeba nako- niec wykręty i zdrady bezbożności, pod ia- kąkolwiek postacią ukryte, w yśw iecić, a o prawdę znieważoną zastawić się; aby i po­

wolni na głos prawdy z błędu w yszli, i uporni nie mieli wym ówki, gdy samochcąc przed światłem zamykaią oczy.

W ydaw cy połockiego Miesięcznika, nie maią zgoła zamiaru wszczynać sporów. A przeto chroniąc się sami w swych pismach tego wszystkiego, cohy się nie zgadzało z zasadami moralności i religii św iętey, którą w yznaią, nie wszystko to zbiiać stanowią, coby się im zdawało bydź niezgodnem z praw­

d ą: nie chcą oni w niepokóy wprawować tych

17

*

*--- 345 --- *

(20)

wszystkich, co się od nich w sposobie my­

ślenia i zdatiiaph swych różnią, byleby tyl­

ko te zdania nie nadwerężały zasad towa­

rzyskiego życia i spokoyności. Są zaś pe­

wne praw dy, na których wszystkich kraiów pokoy i szczęście polega: tych strzedz i o- chraniać iest powinnością niewyłącznie ka­

żdego. Bytność objawienia, i Boski pocz^

tek religii chrześciiańskiey, pierwsze mieysce trzymaią między temi głównemi prawdami.

I dla tego się wszystkie państwa europey- skie uroczyście oświadczyły, że religiią chrze*

ściiańską, nie tylko za grunt ludzkich na- dziey w przyszłym żywocie, ale też za istot­

ną zasadę z^rowey polityki i mądrego rzą­

du uznaią. Skąd wydawcy Miesięcznika te­

go, iako i obywatele i Chrześcijanie, maią za obowiązek sobie zastawiać się przeciw pociskom i natarczywościom 'niedowiarstwa, i

jego szkodliwemu szerzeniu się opierać.

Wszakże zbiiaiąc zdania wiodące do bezbożności, nie naruszą oni nigdy winnych samym osobom względów. Pismo drukiem ogłoszone i pod sąd publiczności oddane, podpada pod zdanie każdego, a zatem i im wolno roztrząsać ie i sądzić podług wiado­

mych prawideł śledzenia prawdy. A le kie­

dy m ówią, że to, lub owo zdanie sprzyia bezbożności; w caleby ten niesprawiedliwie mniemał, ktoby chciał z tego wnosić, że maią za bezbożnego razem i Autora, które­

go pismo na uwagę biorą. N ie wcho­

(21)

dzą oni w zamiary pisarza, nie śmieią sądzie powodów, które będąc przyczyną zboczenia, mogą bydź razem dla niego wy­

m ówką; na same tylko błędy szkodliwe po­

wszechnemu dobru powstaią, i dla ostrze­

żenia drugich, ukazać ie. za powinność po- czytuią. I nikt za złe tegt> im mieć nie m oże, że ^zacunku winnego samemu Auto^

ro w i, nie rozciągaią też i do pism iego, i ze biorąc ie pod sąd bezstronny i ukazuiąc w nich uchybienia, nadaią im taką cechę, która tym pismom właściwie służy.

Pew ność, którą mamy o religii chrze- śeiianskiey, wspiera się na. dwóch zasadach głównych, które ieśli wstrzęsiesz, wnet też i religiią do upadku nakłonisz: temi zaś są proroctwa i cuda. Iezus Chrystus za- konodawca W iary świętey, posłanie swe od Boga i Bóstwo śwoie potwierdzał świadectwy Proroków i dziełami nadprzyrodzonemi, któ­

re 1 w oczach wszystkich czynił, i Boskiemi ie właściwie nazwał. Rozbieraycie, m ówił do żydó w , rozbieraycie pisma: bo się wam zda, zf w nich żywot wieczny macie: a one są, któ­

re świadectwo daią o mnie.... same uczynki, któ­

re ia czynig, świadczą o mnie, iz mig Ociec potlał (u Jan. S. Roz.

5

. w.

56

.

3

g.) N a in- nem mieyscu ty m , którzy od lana Chrzci­

ciela w poselstwie doń wyprawieni pytali się go, czyliby on b ył Messyaszem obieca­

nym narodowi Izraelskiem u, czy też kogo innego czekać m ieli; odpowiedział: Szedłszy

(22)

odniefcie Fanowi cofcie słyszeli i widzieli: /lepi widzą, chromi chodzą, głusi słyszą, umarli zmar­

twychwstałą. (u Mat. S. Roz. i i . w.

5

.) T e n ­ że Pan, gdy posyłał Apostołów swoich, aby Ewanieliią po całym świećie opowiadali, dał im moc czynienia wszelkiego rodzaiu cu­

dów, na potwierdzenie prawd przez nich ogłaszanych: taż sama, moc była udzielana tym wszystkim, którzy prawdom przez Apo­

stołów opowiadanym wierzyli. A cuda tych, m ówił do Apostołów, co uwierzą, te na/lado- wać będą: w jmie moie czarty będą wyrzucać, rSznemi ięzykami będą mówić, węzę będą brać, i choćby co Śmiertelnego pili, szkodzić im nie bę­

dzie , na niemocne ręce będą kłasdi, a dobrze się mieć będą. (u Mark. S. Roz. 16. w. i fi 18.) C ały świat spełnienia tych obiethić b ył świad­

kiem. Cuda działane od Apostołów i ich uczniów, wielkie na widzach czyniąc wraże­

n ie, nie wymownie ich zadziwiały. Z prze­

konania wnętrznego musieli wyznać, że sam tylko naywyższy Pan wszystkiego świata, mógł posłańcom swoim takie dadź znaki i niby Jisly zaświadczaiące. Iakoż w krótce ołta­

rze pogańskie zburzone, bożyszcza zgrucho- tan e, a religiia" chrześciiańska na gruzach bałwochwalstwa zbudowaną została. Zjaw ie­

nia owe dziwne, i przedtem niesłychane, zawsze osobliwym sposobem dręczyły um ysł nieprzyiaciół wiary świętey. Uznać oni w tych dziwach mocy Boskiey nie m ogli, aby oraz siebie samych o niedowiarstwo n ie po­

(23)

— 249 —

tępili, i nie odięli sobie prawa zaprzeczania swiąlosci w iary opowiadaney przez tych, w których ręku Bóg sprawy Wszechmocno- sci swoiey złożył. Do tego przeczyć rze­

czywistości tylu czynów, tak iawnych, tak świetnych tak oczywistych, była dla nich rzecz niepodobna, , zwłaszcza kiedy, własne- mi oczyma na nie patrzali, abo żyli w ta­

kim czasie, w którym pamięć onych trwała tak świeża, i pewność tak b yła utwierdzona, iż wszystkich zdaniem, b yłb y ten w rozum obrany, ktoby o tem bynaymniey chciał po- wątpiwać. Dla tey ci to przyczyny, owego czasu niedowiarkowie innego na to wybiegu znaleźć nie mogli, iedno te Boskie dzieła przypisać djabłu. T ak właśnie o Chrystu­

sie Panu żydzi m ów ili: Przez belzebuba xiq.

żęcia czartowskiego wyrzuca czarty, (u Łuk. S. r.

i i . w. i

5

.) Takoż nayoświecejńsi z pogan, i nieubłagani wiary chrześciiańskiey nieprzy- iaciele, nie mogli pozornieyszego nad tenże sam zmyślić wykrętu, którymby nito mocną tarczą zasłaniali się przeciwko dowodom, iakiemi zewsząd na ni« Chrześciianie bili.

Stąd C elsu s, Porfiriusz, Julian cuda Chry­

stusa Pana i iego Apostołów czarodziey- stwu przyznawali, nie mogąc przypuścić, aby takie sprawy abo nie podobnemi, abo zmyślonemi bydź miały. T ak więc te dzie­

ła za niewątpliwe i niezaprzeczone, co do swoiey bytności, przez siedmnaście wie-

(24)

i--- 2 So ---

ków od wszystkich niedowiarków nawet u- znawane były,

W iek óśmnasty widział ludzi innego wcale gatunku, którzy sądząc się bydź wyż­

szymi ża poprzedników swoich, mniemali, że na to tylko są zrodzeni, aby o wszystkiem

% naywiększą powagą stanowili, Rozbuiałe- go dowcipu ci mędrcowi® nie wiele m yśląc, ważyli się taki ogłosić wyrok: że to wszyst­

ko , cokolwiek śyyiat cały przez tysiąc siedm- set lat za rzecz niewątpliwą uznaw ał, iest szczerą bayką; że lezus Chrystus i iego uczniowie nic z tego nie uczynili, co im Ewanieliia i historye przypisuią; że oczewi- ści świadkowie owych dziwów, abo ci, któ­

rzy i polegali na ich świadectwie i w nie wierzyli, nie byli filozofami, a zatem nie byli zdolnymi naymniey o tem sądzić; że iest niepodobnem do w iary, aby kiedy umar­

ły do życia powrócił, aby od urodzenia ślepy wzrok otrzym ał, aby paraliżem ru­

szony samą mocą słów kilku ozdrowiał.

Nic nie znaczyły przed ich sądem wszelkie dowody i pomniki ukazywane; nic nie wa­

żyła historyi powaga; żadney nie znalazło wiary świadectwo ludzi rozmaitego stanu i całych nawet narodów, A ieden się z jch naczelników śmiał odezwać, że choćby i ca­

ły Paryż świadczył mu o zmarłym czło­

wieku, którego na swoie oczy wskrzeszo­

nego oglądał, świadectwu iego zgołaby nie-

v/

(25)

--- 2 5 1 ---

w ierzył. Gdyby sam nawet co podobnego w idział, nie dałby się przekonać, aleby m iał siebie za waryata. Mnie się zdaie, że iuż b y ł waryatem, kiedy to mówił.

I nasz wiek dźiewiętnaty musi także mieć swoicb filozofów, co się z niemniey- szem usiłowaniem, iak i8go wieku mędrcy, zjednać sobie sławę slaraią. I gdyby lego dopiąć zd ołali, nową sobie drogę postano­

wili obrać. Nie zdało się im z filozofami wieku zaszłego, przeczyć bytności zdarzeń stwierdzonych przez niezbite świadectwa wszystkich historyy, bo to niezgodnem by­

ło b y w edle,ich mniemania, z duchem po­

błażania wieku teraznieyszego, w którym oświata olbrzymim krokiem czyni postępy. N a wzór zaś filozofów dawnieyszych, sprawy, le przypisać czai’odzieystwu, nie sądzili bydź rze­

czą na filozofów przystoyną, równie iak przyznawać ie samemu Bogu. Prawda to iest, że są filozofowie, co w czary wierząc, nie wierzą w Boga; lecz cokolwiek bądź, teraz powszechnie nie chcą wiedzieć o cza­

rach. Cóż tedy im czynić pozostawało? Oto wynaleźć sposób iaki poiednania tego wszyst­

kiego, stosowny do przyiętego od nich spo­

sobu myślenia. Iakoż i w rzeczy samey wynaleźli następuiący: przypuścili wpraw­

dzie podobieństwo d zieł, które po Chrze- sciiańsku nadprzyrodzonemi zowiemy, i ich rzeczywistość: ale ie za skutki przyrodzone

(26)

--- 252

udali. Stąd tedy z pośrzód nas wywołana owa śmiałość, co bez zastanowienia - się twierdzi, iż rzecz iaka iest niepodobna.

Wszystko iest podobno, ale wszystko tez sposo­

bem przyródzonym dzieie się. T o , co się nie- podobnem dziś nam zdaie, iutro może przy­

darzyć się. Wszystko zawisło na doświad­

czeniu; im daley w niem postępuiem, tem więcey odkrywamy rzeczy, któreśmy wprzód za niepodobne mieli., Postąpmy w tey mie- ■ rze ieszcze trochę. A któ w ie, iak się da- , leko posuniemy? Nie rozpaczaym y: może wzrost oświecenia wreszcie sprawi, że bę­

dziemy mieli nauczycielów daiących prawi­

d ła , iak wskrzesić umarłego, wzniecić lub uspokoić burzę, zatrzymać słońce, zleczyć , chorego za pomocą słów kilku, i tym po­

dobne czynić doświadczenia, które dawniey , ludzie w swoiey prostocie mieli za dzieła nadprzyrodzone i istotne cuda. Lecz aby się komu nie zdawało, że ia to dla żartu tylko piszę, dobrze się o tem upewnić ma­

m y? że wszystkiemi siłami filozofowie n asi, , którzy się sądzą bydź powołanym i, aby ca­

łym światem rządzili, do tego wspplnie zmierzaią, aby nauczyli nas takie wyprowa­

dzać wnioski. Na dowód tego umieszczę tu ciekawą wcale teoryą, przed kilką mie­

siącami w wzmianko wane'm' wy ie y piśmie położoną. Przytoczę naprżód wyiątek z Auto­

ra , potem niektóre nad nim uwagi uczynię.

(27)

„ Co iest nadprzyrodzonego ? Co iest przeciwne ,, zdrowemu rozsądkowi ? ”

„ Z w y k ły sąd nasz o wszystkich no-

„ wych i trudnych do wierzenia rzeczach,

„ zawiera się w te'm zdaniu: to iest pj-ze- ,, ciwko zdrowemu rozumowi, to iest nad-

„ przyrodzone.

,, J^ależy rozwiązać naprzód następuią-

„ ce pytanie: czy istotnie znayduie, się gra- ,, nica, rzeczy przyrodzone od nadprzyro- ,, dzonych dzieląca, 1 czy wolno zdrowemu

„ rozumowi to, co się za nią znayduie, za , , kontrabandę w swoiem państwie ogłaszać ?

„ T o . pytanie może się sprowadzić do te- , , go: co iest podobne i co niepodobne?

„ Cóż więc iest nadprzyrodzonego?

)y W szystko to, co iest wyższe nad prawa i granice przyrodzenia. Cóż to wię.c przy- , , rodzenie? JNie co innego, iako kraina do- , , świadczenia, która iest dla nas. przyrodze- , , niem. Cóż są prawa przyrodzenia? Są ,, to praw idła, które doświadczenie wycią-

„ gnęło z działań przyrodzenia, i kształty,

„ któi’e m yśl nasza temuż nadała przyro-

„ dzeniu; a zatem samiśmy te prawa iemu

„ nadali. Co są granice przyrodzenia? Gra-.

, , nice naszego poznania i doświadczenia.

, y Stąd zowiemy nadprzyrodzonym, co leży

„ za granicą naszego doświadczenia i za kre- sem naszego teraźnieyszego stanowiska.

,, A ponieważ ta granica uie iest ieszcze

•---- a 5 3 ----

(28)

3> zamkniętą; potrzebuiemy więc iednego tyl- ,, ko w doświadczeniu kroku, aby nadprzy-

„ rodzone stało się przyrodzonem. A za- ,, tem, ściśle rzecz biorąc, niemasz nic nad- , , przyrodzonego i nic niepodobnego.

„ Cóż zaś iest przeciwnego zdrowemu ,, rozumowi? Wszystko, co iest niepodobnem.

,, A cóż iest w przyrodzeniu niepodobne'm?

„ Iwzuin uznaie sam, że nic w tey mierze ,, stanowić a priori nie można, ale, że gra- ,, nice możności i niemożności w przyrodze- ,, niu muszą bydź doświadczeniem określo- ,, ne. Ż e zaś przyrodzenie i doświadczenie ,, są nieskończone, a oraz nie iest w mocy ,, naszey zawarć ich granicę; nic przeto, ,, choćby się nayniepodobnięysze'm wydawa- ,, ło , nie iest w ogólności zdrowemu rozu- ,, mowi przeciwne; albowiem z czasem do- , , świadczenie sprawdzić to może. I to iest ,, właśnie znakiem istotnie zdrowego rozumu, , , kiedy sam sobą nie daie się w tem ogra­

ją niczać. Cóż bowiem więcey postępy nauk , , wstrzymało, ieżeli nie takie uprzedfiie zda*

3, nie i samowolnie wytknięte granice, które ,, zwykle układami naukowemi zowiemy? ”

Z tego czytelhik przekonać się może, iż nic nie powiększam: nadprzyrodzone i niepo­

dobne, zdarfjem Autora, są wyrazy toż samo znaczące: a że do samego doświadczenia tyl­

ko należy granice podobieństwa i niepodo­

bieństwa określać, doświadczenie zaś nie' jnoże dowieśdź, iż rzecz iaka iest niepodo-

(29)

2 5 5

bną: idzie zatem, iż wszystko iest podobne.

W skrzeszenie na przykład umarłego, nie iest dowiedzione, iakoby było niepodobne; prze*;

ciwnie doświadczenie pokazało, że iest bar­

dzo podobne, przynamniey u tych, u któ­

rych Ewanieliia nie iest bayką: stąd tedy wnieść należy, iż to dziełem iest przyro- dzonem ; a więc iednego tylko w doświad­

czeniu potrzebuiemy kroku, aby sztuki wskrze­

szania um arłych, prawidła pewne i stałe przepisać. •

Każdy łacno widzi, że takie rozumowa­

nie dąży na zburzenie, zasad religii chrze- ściiańskiey; gdyż wedle tego wszystkie owe cuda za skutki przyrodzone poczytywać ma­

m y, które Chrystus na potwierdzenie Bó­

stwa swoiego czynił. Stąd też bluźnierski i uszom clirześciiańskim nieznośny wniosek w ypadnie, iakoby Bóg wcielony świat m iał oszukiwać. Lecz ia nie chcę dłużey się za­

bawiać wykładem tak okropnych wniosków;

do których Autor pewnie nie zmierzał; które iednak z zasad iego niechybnie wynikaią. D ość będę m iał na tem , że sarnę tylko teoryą roztrząsnę, i wskażę iey uchybienia, aby czytelników zbyt śmiałym tonem,, z iakim ieśt wyłożona, uwieśdź nie zdołała. Postę­

pować zaś będę tuż wślady Autora sa­

m ego, uczyniwszy wprzód niektóre uwagi ogólne nad całym ukłkdem.

Nie ieslże to rzeczą zbyt nieprzyzwoitą,

£e w całey teoryi skutków przyrodzonych i

(30)

256

nadprzyrodzonych, niema żadney wzmianki o--Bogu? Autor musi wiedzieć, iż podług rozumienia pospolitego, skutkami nadprzyro- dzonemi właściwie zowią się te spraw y, w których zachodzi działanie bezpośrzednie samego Boga. Pytać się więc należałoby w ten sposobi Czy może Bóg d ziałać, al- boli też i działa bezpośrzednie na tym świe- eie? lub inaczey: czy ma Bóg władzę nad i przyrodzeniem i iego prawami? Miasto tego <

Autor zakłada teoryą, na którą każdy ateusz i

chętnieby przystał; bo ta właśnie w ypływ a i z głównych zasad ateizmu. W rzeczy sa- \ mey, podług niego przyrodzenie nic innego nie iest, iedno szczera materya, wzięta ze • \ wszystkiemi przymiotami swemi bądź znaio- i m em i, bądź nieżnaiomemi: istota ślepa i i*

bez żadnego poznania wszystkie skutki spra- pi wuiąca. T o zaś, co ateuszowie ,nazywaią c<

prawem natury, iest wedle nich konieczno- zi ścią nieuchronną, którey iednak ukazać przy- ,‘ je czyny żadną miarą nie mogą. W okropnym u tym układzie niema nic przeciwnego pra- ty wom przyrodzenia, nic istotnie dobrego lub ijta złego; ponieważ wszystko, iakiem iest, z ko- *Ie nieczney potrzeby takiem bydź rtiusi. : tt Lecz Autor lubo nader ostróżny, są- k dzę iednak, że bez trudności nieco zboczy i je od przedsięwziętey drogi, i przynaymniey w na to pozwoli, że ateizm iest przeciwny zdro- • Si u/emu rozumowi. D aym y więc pokóy ateu- ^ gzoip i ich okropnym zasadom, któremi bez w

(31)

o.S']

wątpienia równie sam A u to r, iako i my się brzydzim , a przestańmy na okazaniu nasze­

go podziwienia nad tem, iż Autor nie po­

strzegł, że sama wiadomość o bytności Bo­

ga, zburzyć zupełnie teoryą iego zdoła, Spy- taymy go bowiem : Bóg iest-li zawartym, abo n ie , w jego opisie natury? Ieśli nie iest zawartym, owoż tedy iest istota, która &

nie będąc zawartą w przyrodzeniu, ma ie­

dnak bytność; a następnie, zdolna iest ró*

żue skutki sprawować, których przyczyną nie iest przyrodzenie, a które w ścisłym znaczeniu są nadprzyrodzone.

•Ieśli Autor odpowie przeciwnie: że Bóg w jego opisie iest zawartym , tedy ze wszyst­

kich iego zawiłych wywodów, to musi ia- wnie nastąpić, iż każdy skutek ma swoig przyczynę. Bo ieżeli wszystkie istoty, lu b, co na iedno wychodzi, wszystkie przyczyny zawieraią się w przyrodzeniu, teęly iawnem iest, że skutek nadprzyrodzony nie będzie m ieć odpowiedney przyczyny. . Na cóż więc tyle się rozwodzić, aby zjechać do prawdy tak iasney i od nikogo niezaprzeczoney.

Iednakże, w znaczeniu powszechnie przyię- tem , skutek nadprzyrodzony nie iest skut­

kiem bez przyczyny,, a więc zadanie zosta- ie się nierozwiązane, albo musi Autor roz­

wiązać ie sposobem przeciwnym swoim za­

sadom; gdyż pytaymy się go daley: B óg, którego on zawiera w opisie przyrodzenia, w .jakim , iest względzie do innych istot skła-

(32)

daiących przyrodzenie? Iest-li Tw órcą, Pa­

nem, istotą naywyższą? iak to wszyscy wy- znaią: czyli raczey iest w jednym porząd­

ku z drugiemi istotami, i równie, iak te, podległy prawom powszechnym ślepey ko­

nieczności, która wszystkiem władnie? Wie wątpię, że Autor przypuszcza Bdga, iako Tw órcę nikomu niepodległego, i naywyż- szego wszech rzeczy Pana; bo ieśliby takim nie b y ł, tem samem niebyłby Bogiem. A ieżeli tak iest, przyrodzenie, zatem w opisie Autora zawiera dwa rzędy iestestw od sie­

bie istotnie różnych; w jednym iest B ó g , Tw órca i Pan naywyższy: w drugim są wszystkie niewyłącznie stworzenia. Bóg z jstoty swoiey nie podlega swemu stworzeniu, i zgoła nie iest poddany pod praw a, które rządzą iestestwami stworzonemi. On to sam, przy ich stworzeniu, te nadał im prawa.

Bóg więc może sam przez się działać takie rzeczy, które się z prawami od niegoż śa*

mego stworzeniem nadanemi nie zgadzaią;

albo raczey sprawować skutki, których się przyczyna w tych prawach nie zawiera; i to iest w łaśnie, co rozumiemy przez skutki nad*

przyrodzone.

leżeli Autor zgadza się z nami co do samey rzeczy, o słowa, sporu wieśdź nie będziemy. Ma on pamiętać na to, że nie tylko Chrześciianie, ale i wszyscy, co idą za zdrowym rozsądkiem, przypuszczaią dwa przyrodzenia: przyrodzenie niestworzone i

(33)

— a 5 g —

przyrodzenie stworzone; przyrodzeniem nie- stworzonem iest Bóg, przyrodzeniem stwo- rzonem iest to, co pospolicie nazywamy na­

turą. Gdy się m ówi, że dzieło iakie iest nadprzyrodzone, rozumie się tylko, że ono iest nad siły natury stworzoney. Ieśli A utor chce mianować iednem nazwiskiem rzeczy, tak iawnie od siebie różne; zdrowy rozsą­

dek wyciąga po n im , aby naznaczył różni­

cę między skutkami, które zależą od natu­

ry stworzoney, i skutkami, które sam Bóg bezpośrzednie działa. Autor pewnie podo­

bieństwa tych poślednich nie zaprzeczy, a następnie pozwolić musi, iż skutki fcifle nad­

przyrodzone są podobne.

Można obalić żupełnie układ Autora przez to, co się w samem wyłożeniu czytać d aie; a stąd nie ma potrzeby, wyszczegól­

niania wykrętnych iego dowodów. Uczynię to iednak dla ostrzeżenia czytelników, aby tey nie zawierzali teoryi, która tak śmiało iest wyłożona: pokażę, iako błąd przyćm ić nayiaśnieysze prawdy usiłuie, i iako sie ukryw a w .ciemnościach, aby tem łacniey oszukał nieostrożnych.

W samem zagadnieniu swoiey materyi, Autor łączy dwie rzeczy wcale między sobą różne; pyta się bowiem: Co iest nad­

przyrodzonego? co iest przeciwne zdrowemu roz­

sądkowi? T aki początek, a bardziey ieszcze dalszy ciąg dowodzi, że w przekonaniu Autora, rzecz nadprzyrodzona i przeciwna zdro-

M. Pot. Tom I. N. IV . 1818

.

18

(34)

■— 260

wtmu rozsądkowi, toż samo znaczy ; co iednak wielkim iest fałszem. Dzieło nadprzyrodzo­

ne, w ścisłem znaczeniu iest dzieło, którego sam Bóg tylko iest sprawcą; a iako żleby kto m ów ił, że Bóg nic czynić nie może, lub że może czynić przeciwko zdrowemu rozsądkowi; tak ntemniey źle iest mówić, abo drugim do zrozumienia dawać, iakoby wszel­

ka rzecz nadprzyrodzona, była przeciwną zdrowemu rozumowi. Przeciwnie, iak wie­

le iest rzeczy przyrodzonych, które się pi/źeciwią zdrowemu rozsądkowi ? Z le rozumo­

w ać, kłaśdź fałszywe zasady, z nich wy­

wodzić wnioski nikczemne, mieć to za oczy­

wistą prawdę, co ieszcze dowodów potrze- buie, dawać opisariie rzeczy znaczenia nie- maiące, które bardziey ćmi to, coby mia­

ło obiaśniać; to w łaśnie, podług wszystkich zeznania, iest przeciw zdrowemu rozsądkowi;

nikt iednak nie zaprzeczy, że iest rzeczą przy- rodaoną i na nieszczęście zbyt pospolitą.

Nie lepiey też rozprawja Autor w na­

stępujących słowach: ziąykły sąd nasz o wszyst­

kich nowych i trudnych*do wierzenia rzeczach, za­

wiera się w tern zdaniu: to iest przeciwko zdro­

wemu rozumowi, to iest nadprzyrodzone. Łacno przyzwalam, że znayduią się ludzie tak da­

lece niaumieiętni, iż często z tem się sły­

szeć daią; lecz że tojfbjiwa Zwykły sąd nasz,, na to żadną miarą nie przystanę. Niewąt- p ię , że Autor dla skromności tylko napisał w pierwszey osobie; gdyż sam zapewne nie

(35)

— 26 r —

iest i liczby tych, którzy ze zdaniem, tak nierozmyślnem, wyieżdżaią. . Człowiek choć m ało uczony, wiele postrzega rzeczy prze­

ciwnych zdrowemu rozsądkowi w postępkach >

lub słowach kuglarzów, których pełno iest na świeciej z tem wszystkie'm nie uznaie oriych za nadprzyrodzone. Z drugiey strony, u praw­

dziwych Chrześciian iak wiele się znayduie rzeczy takich, które za niewątpliwe i z e

zdrowym rozsądkiem bardzo zgodne poczy- tu ią; a przecię- te do wierzenia tak są tru­

d n e , że Filozofowie żadną miarą przypu­

ścić ich niechcą. Autor powinien wiedzieć, że to są Filozofowie ostatniego i/ieku, którzy o rzeczach do poięcia trudnych zwykli mó­

w ić , iż są przeciwne zdrowemu rozsądkowi;

ale nie trzeba tych wielkich geniiuszów mie­

szać z pospolitymi ludźmi.

Póydźmy d ale y: należy rozwiązać, mó­

w i A u to r, naprzód następuiące pytanie: czy istotnie znayduie się granica, rzeczy przyrodzo­

ne od nadprzyrodzonych dzieląca, i cisy wolno zdrowemu rozumowi to, co się za nie/, znayduie, za kontrabandę w swoiem państwie ogłaszać►

W szystko ciemno i pogmatwano w tey teo»

r y i, gdzieby iasność z porządkiem pano­

w ać miała. Pierwsze pytanie widocznie za­

wiera w sobie dwa inne bardzd od niego ró żn e, i wyciągaiące różnych odpowiedzi.

N a pierwsze pytanie, to iest: czy istotnie znatf.

dum się granica, rzeczy przyrodzone od nad.

przyrodzonych dzieląca ? Odpowiadam śmia«

18 *

(36)

■— 2 6 2 —

io twierdząc, że iest granica; i m ów ię, że taż sama granica, która iestestwa stworzone dzieli od istoty niestworzoney, oddziela też moc i dzieła ograniczone od mocy i dzieł nieograniczonych Boga. Co do drugiego, to iest: czy wolno zdrowemu rozumowi nie przypuszczać do swoiego kraiu tego, co fig znayduie za granicą przyrodzenia ? Odpowia­

dam z tąż pewnością, że nie wolno; i twier­

dzę, że dzieła Boskie, iako są zawsze z istoty swoiey zgodne ze zdrowym rozumem, ilekroć Bóg raczy w sprawach pod zm ysły podpadaiących zjawiać się naszemu rozumo­

w i; tak też frigdy tenże rozum nie zdoła ani wdzięczności dostateczney za nie okazać, ani z należnem uszanowaniem i poddaństwem przyiąć tych nauk, iakie się mu w tym ra­

zie z łaski Naywyżśzego daią. leżeli zdro­

w y rozum w kraiu poznania swego znay- duie iakie towary kontrabandowe, z których m iałby go oczyścić; takiemi towarami są bez wątpienia owe zdania, z któremi popi- suią się ludzie maiący głowy źle ukształco- n e , i dzikie marzenia poczytuiący za nauki zdrowego rozsądku.

To pytanie, dodaie Autor, może sig spro­

wadzić do tego, co iest podobne i co niepodobne?

T o iest, że wedle zasad Autora, zadać p y­

tanie, iest toż samo, co mieć ie rozwiązane.

1 w rzeczy sam ey, ażeby pytanie: czy iest to nadprzyrodzonego? było w to przeistoezo- n e : czy iest co niepodobnego? trzeba, aby rzecz

(37)

i— 2 6 3

nadprzyrodzona znaczyła toż samo, co nie­

podobna. A le tu właśnie o to idzie, izali rzecz nadprzyrodzona iest podobną albo nie?

mieć ią za niepodobną, iest to mieć za pe­

wne to, co się ieszcze. nie dowiodło, a o co właśnie w pytaniu chodzi. Mnie się zda- ie , że zdrowy rozum takich pytań zadawać zgoła nie pozw ala; ten bowiem wyciąga ta­

kiego pytania: co iest zgodnem z prawami i biegiem przyrodzenia, a' co nie iest zgo­

dnem ? Albo ieszcze lepiey: co iest podo­

bnem wedle przyrodzenia, a co nie iest podobnem wedle niego? W szyscy, widzą wiel­

ką różnicę między tem prostem pytaniem : ♦ czy iest podobno, aby iutro się słońce nie ukazało nad poziomem naszym; a między te'm drugiem : czy to iest podobno wedle przyrodzenia? K to tylko ma wiarę w Bo­

ga, odpowie, iż pierwsze bydź może, a dru­

gie nie. Mocen iest Bóg zdziałać, aby iu­

tro słońce nie ukazało się nad poziomem naszym ; ale nie może tego uczynić bez na­

ruszenia praw i biegu przyrodzenia, czyli we­

dle praw przyrodzonych. Owoż więc, może co bydź według praw przyrodzonych nie- podobnem, podobnem iednak podług praw nadprzyrodzonych.

Cóz wiec iest, pyta się Autor, nadprzy­

rodzonego ? Wszystko to, co iest wyhze nad prawa i granice przyrodzenia. Otoż przecię

choć iedna rzecz, na którą można pozwo­

lić. Możnaby iednak toż samo iaśniey wy­

(38)

łożyć, mówiąc na przykład: rzecz nadprzyro­

dzona, iest to skutek, którego przyczyny nie- masz w przyrodzeniu. Cóz to więc przyro­

dzenie? słowa Autora, nie co innego, iako krai­

na doświadczenia, która iest dla nas przyrodze­

niem. T aki sposób mówienia ma-li iakie po­

dobieństwo do dokładnego rzeczy opisania ? iest to nie co innego, iako próżna gadani­

na i pogmatwanie rzeczy. Coby powiedzia­

no o takim uczniu praw a, któryby chcąc odpowiedzieć na pytanie: co iest prawo rzym­

skie? m ów ił, iż ono iest nie co innego, iako traina i przedmiot moich nauk, które dla łnnie są prawem rzymskiem: Ustawy rzym­

skie są to praw idła, które nauka moia w y­

ciągnęła z xiąg prawa rzymskiego, a zate'm ieślim kiedy znalazł iaką ustawę w digestach, Jub nowellach, ia tey ustawy iestem autorem, i nadałem ią Rzymianom. T akie opisanie i odpowiedź sąli rozumne? mnie się zdaie, ie 'r ó w n ie na rozumie się zasadzaią, iak ow e, które przytacza Autor roztrząsaiąc: co iest przyrodzenie i iego prawa?

~ N ic łatwieyszego chcącemu zjechać do wniosków wcześnie w głowie uroionych, ia­

ko stanowić zasady nie maiące ż'adnego fun­

damentu , dawać opisy wedle upodobania nic nieznacząee, i przeciwne rozumieniu po­

wszechnemu, Kto nie w ie, że Spinoza za pomocą niektórych tym podobnych opisań przyszedł do tego, iż wreszcie dowodził ateizaiu kształtem ieometryeznym? Niema

(39)

— a 6 5 —

zdania tale dzikiego, któregoby tym sposo«

hem nie można było utrzymywać. A le to iest znakiem zdrowego rozsądku, kiedy kto i sam o rzeczach ma wyobrażenia iasne, i z nich czytelnikom swoim z jasnością się tłumaczy, wyprowadzaiąc wnioski pewne i dokładne. K to zaś w ciemnościach ukrywa się, ten pewnie drugich oświecić nie chce.

Gdy Autor nam twierdzi, że przyrodze­

nie iest krainą doświadczenia; co przez to ro­

zumie, i co czytelnikom chce pokazać? C zy to , źe czynim doświadczenia z przyrodze­

niem ?" wielka nowina! Możemli z niey się n auczyć, co iest przyrodzenie, i co kraina do­

świadczenia? Ieśli skutki nadprzyrodz-one są podobne, nie możnali względem nich takoż m ieć doświadczenia? W takim razie kraina doświadczeń rozciągnie się za granice przy­

rodzenia. Lecz Autor chciał czytelnikom odpowiedzieć na zagadnienie: czy dzieło nad­

przyrodzone iest podobnem, i czy doświad­

czeniu podległem ? Zamiast zaś tego, coby m iał to pytanie rozwiązać, ma ie wszędzie za rozwiązane i pew ne; ponieważ doswiad-*

czenie ograniczać samemi zdarzeniami, iest to sądzić, że nigdy nadprzyrodzonymi skut­

ków doświadczyć nie m ożem y, czyli że skutki nadprzyrodzone nie są podobne. Iest że to trzymać się zdrowego rozsądku? Niech

n a przykład umrze iaki człowiek, upewnić się o tem możemy z doświadczenia; niech takoż ten , o którym w iem y, że u m arł,

(40)

.— 266 — ■

powstanie żyw y, i o tem podobnież doświad­

czenie nas przekona, Owoż ' z doświadcze­

nia tych obu zdarzeń nastąpi, że człowiek iest wskrzeszony. Ieśli’ się teraz zapytam:

czy umarłego wskrzeszenie iest dzieło przy­

rodzone? Rozwiążeż kto moie pytanie mó­

wiąc m i, że przyrodzenie iest kraina de świad­

czenia? Równem prawem odpowiedzieć m ógł­

bym , że i dzieło nadprzyrodzone należy po­

dobnież do krainy doświadczenia, i że ka­

żde dzieło pod zm ysły podpadaiące stwier­

dza się doświadczeniem, bądź od przyczyny przyrodzoney, bądź od nadprzyrodzoney po­

chodzi, D la rozwiązania pytania mego, trze­

ba w yłożyć, co iest przyrodzenie i iego prawa j trzeba odpowiedzieć w prost na py­

tanie, które Autor zagadnął, ale nie uła­

tw ił, daiąc na nie odpowiedź nikczemną i mamiącą tylko.

Lecz Autor nie ma dosyć na tem, że m ów i, iż przyrodzenie iest krainą doświad- czfenia; co iest prawem żakowstwem; przydaie ieszcze, że doświadczenie famo iest dla nas przyrodzeniem; a to iak trudnem iest do zro­

zumienia, tak się w brew sprzeciwia następu­

jącemu zdaniu; że prawa przyrodzenia tą to prcwidła które doświadczenie wyciągnęło z dzia­

łań przyrodzenia, i kształty, które myśl nafza nadała temuż przyrodzeniu; a zatem samiśmy te prawa iemu nadali. W rzeczy samey, nie widaćże tu , iak na dłoni, iż natura działa­

jąca, i doświadczenie wyciągaiące z niejr

(41)

2 6 7 —

praw idła, podług których ona działa, tęż sarnę i iednę rzecz znaczą? Ieśliby natura żadnych nam materyałów dostarczyć nie mo­

g ła , i ieśliby nie działała stosownie do pe­

wnych prawideł; doświadczenie żadnych praw z jey dzieł wyciągnąćby' nie zdołało. Na­

tura zatem ze swoiemi prawami, ma swoię bytność pomimo wszelkiego doświadczenia;

iest więc śmiechu rzecz godna, mówić żeś­

m y sami nadali przyrodzeniu praw a, gdy ono wedle tych działa, zgoła od nas nie za­

leżąc. Uczeń chełpiący s ię , że ustanowił praw a, które ucząc się poznał, b \łb y mniey nieuważnym, niżli nauczyciel iaki chełpiący się, że przyrodzeniu nadał to p raw o , któ­

re w niem przez doświadczenie odkryłv T o tylko twierdzić możemy, że przyrodzenia prawa przez doświadczenie poznaiem, po­

nieważ zdrowy -rozum tyle tylko pozwala przy­

pisywać sobie. Nigdy zaś nie przypuszczay- m y do głowy tego, aby doświadczenie mia­

ło nadać początek prawom , bez których ża­

dne doświadczenie bydźby nie mogło. Ro­

zum nas uczy, że wszelkie prawo musi m ieć swego prawodawcę; a ponieważ przy­

rodzenie ma swoie praw a, muszą więc bydź od kogo nadane: lecz tenże rozum utrzy- m uie, że tegoż przyrodzenia prawodawcą nie może bydź kto in n y, iedno sam T w ó r­

c a , który iako wedle swego upodobania na­

dał początek przyrodzeniu, tak też wedle upodpbania swego niem zarządza.

Cytaty

Powiązane dokumenty

kiem , i ięzyka egipskiego nie posiadał, a przynaym niey ięzyka-świętego. M oyżesz zas rodził się w E gipcie, od królewny egipskiey za syna- przysposobiony b

ło go używaymy: nowe zaś strzeżmy się tworzyć wyrazy, bo to i niebezpieczno, i teraz kiedy iuż w tak obszerny i dokładny słownik, iakim iest Lindego,

Iuż zaś, iż affekta maią częstokroć moc i podniesienia umysłu, na to się wszyscy zga- dzaią, i koniecznie zgodzić się muszą; gdyż dowodem tego, iak

Z/da się mi iednak, że wiadomości ieo- graficzne, których dziecię nabydź iest zdol- nem , wszystkie się na podobnych rzeczach kończą, i bez oddzielnego

Droga do Barnauła, równie iak inne wszystkie w Syberyi, wcale iest przykrą tak dla małey ludności, iako też dla ustawicznych gó r, które tem bar- dziey

Nie trzeba na nię osobnego nauczyciela, ale od wszystkich, którzy iaki w pływ do wychowania m aią, powinna bydź n au czan ąrelig iią bowiem o- swieca nas

sokości xiężyca, które koniec cienia poka- zuie; gdyż równoleżnik zboczenia, który się styka przy tym cieniu z równoleżnikiem wy- sokosci wynalezioney, iest

Co do trzech pierw szych, zda się, Że autor nie czytał onych: można się o tem upewnić, wzmiankowane dzieła z uwagą przeglądaiąc; one bowiem gdy rozprawiaią