• Nie Znaleziono Wyników

Pobyt w powojennym Lublinie - Henryka Heinsdorf - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pobyt w powojennym Lublinie - Henryka Heinsdorf - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HENRYKA HEINSDORF

ur. 1937; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, okres powojenny

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, Lublin, okres powojenny, matka, Mina Heinsdorf, chrzest, edukacja, szkoła, Maria Kulesza, ulica Spokojna, praca matki

Pobyt w powojennym Lublinie

Mieszkałyśmy w Lublinie po wojnie od razu, od 1945 roku gdzieś do [194]7. Jakoś w [194]7 wyjechałyśmy do Wałbrzycha. Ludzie strasznie nerwowi byli po wojnie. Mnie na przykład było bardzo trudno się skoncentrować, tak że miałam trudności w szkole w pierwszej klasie. Byłam od razu w drugiej klasie, poszłam do drugiej klasy, ale wiem, że było mi bardzo trudno się skoncentrować w szkole.

Ja byłam w Lublinie jeszcze jako katoliczka i nawet, zdaje się, byłam chrzczona w jakimś kościele z klasą całą. Wtedy chrzcili jeszcze raz, bo nie wiedzieli, które dzieci w czasie wojny zostały w ogóle ochrzczone. Tak że w drugiej klasie cała klasa została ochrzczona. Moja mama nie zwracała na te wszystkie rzeczy uwagi, wtedy jeszcze nie zmieniłyśmy papierów. Dopiero jak byłam w Wałbrzychu, po jakimś czasie dopiero wróciłyśmy do swojego nazwiska.

Z Lublina to mam takie przyjemne wspomnienia. Bardzo przyjemną nauczycielkę mieliśmy. [To była] powszechna szkoła. Ja nawet pamiętałam na jakiej ulicy.

Nauczycielka się nazywała Maria Kulesza. Wspaniała kobieta. Mam nawet jeszcze liścik od pani Kuleszy, który napisała mi do Wałbrzycha. Mam jeszcze nawet liścik, po prostu to jest cenna rzecz. „Moja kochana Ptaszynko” i że wszystkie dziewczynki mnie wspominają. Była Barbara Furgałówna, Krystyna Kasperkiewicz, jeśli te panie żyją, to są w moim wieku mniej więcej.

W Lublinie mieszkałam wtedy na ulicy Spokojnej. Jakieś dziesięć lat temu jak byłam w Lublinie, to spotkałam moją sąsiadkę. I ona mówi: – To ty jesteś ta mała blondynka z warkoczykami i mieszkałaś tam? Tak, ona mnie poznała. Na Spokojnej są takie dwa bloki z tej strony i jest taki jeden długi blok, taki prostokąt. Ja mieszkałam w tym bloku na trzecim piętrze po lewej, ostatni balkon. Który to był numer? Nie mogę sobie przypomnieć. Ale Spokojna nie jest długą ulicą, to jest bardzo krótka ulica. I miałam pieska, który spadł z balkonu.

(2)

Chodziłam do szkoły, miałam koleżanki. Miałam taką opiekunkę, starszą panią, staruszkę właściwie – to chodziłam z nią do kościoła. I z dziewczynkami chodziłam, i byłam zajęta cały czas właściwie szkołą, bo mama pracowała. Tak że takie rzeczy jak [zniszczenia wojenne] czy coś takiego na mnie widocznie wtedy nie robiły wrażenia.

Ja się jeszcze bawiłam, ja jeszcze miałam wtedy z siedem lat.

Po wojnie mama pracowała jako urzędniczka chyba. Potem dopiero, jak żeśmy mieszkały w Wałbrzychu, była na kursie bakteriologii, rok. Nie chciała uczyć w szkole.

I ja mieszkałam w Wałbrzychu u cioci, a mama uczyła się cały rok w Warszawie. I potem dostała we Wrocławiu posadę i była kierownikiem laboratorium. Pracowała w Szpitalu Wojewódzkim na 1 Maja.

Ja chodziłam [w Lublinie] do szkoły i z powrotem, tam i z powrotem, i do kilku kościołów. Starego Miasta nie pamiętam, ale zapamiętałam dokładnie ulicę, gdzie się uczyłam, pamiętałam szkołę, na jakiej ulicy była moja szkoła. I nawet pamiętałam, jaki to był kościół, bo to było obok. Ale w tej chwili sobie nie mogę przypomnieć.

Znaczy, ja pamiętam dokładnie gdzie. Nie przypomnę sobie nazwy ulicy. Ale nie było dużo szkół w tym okresie. To był [19]45 rok, [194]5, [194]6 potem.

Wiem, że [w Lublinie] była rodzina, która ze Związku Radzieckiego przyjechała.

Mieszkali w Lublinie też. Ze Związku Radzieckiego byli ludzie i ci, co się uratowali. A po jakimś czasie wszyscy się wyprowadzili do Wałbrzycha.

Data i miejsce nagrania 2006-11-17, Ramat Aviv

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Agnieszka Zachariewicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzieci z domu dziecka przychodziły tam jeść, bo był dom dziecka – to było gdzieś z [boku] Lubartowskiej, był tam mały plac, że się szło na lewo. Ja chciałam pójść razem

[To był] bardzo zdolny matematyk, bardzo koleżeński, bardzo sympatyczny, wszyscy go bardzo lubili, świetnym kumplem był.. Nigdy żadnych przytyków

Właściwie wszystko, to co działo się w całej Polsce przeżywałem bardzo osobiście, gdyż miałem sporo różnych znajomych, którzy pracowali np. Później

Mój wujek Arnold Langfus obiecał mi, kiedy jeszcze byłam w liceum, że będę mogła uczyć się [grać] na klawesynie, opłaci mi instrument i będę mogła u nich mieszkać, to znaczy

Rodzice pana Goldberga, Szyje Goldberg, mieszkali też na Wieniawie, tak że oni się znali.. Po wojnie oni

W parku to ja byłam ciągle, bo przecież naprzeciwko naszego domu na Żulinkach była brama, to albo odsuwałyśmy tą bramę i tam można było przejść, albo pod

Żeby się dostać do Lublina, trzeba jechać przez Warszawę i jechaliśmy prawie dwanaście czy czternaście godzin.. Przyjechaliśmy do Lublina, mieliśmy tam jakiś adres, poszliśmy

Pan Wójcik namówił mamę, żeby skończyła w Krakowie kurs roczny chyba, który daje uprawnienia do pracy w aptece – pomocnik aptekarski czy coś takiego to się nazywało – i