• Nie Znaleziono Wyników

DOKĄD ZMIERZA NASZA PRASA?

2. Świat: cyfrowe gazety wpadają do sieci

Jak wiadomo, Internet traktowany jako sieć (pajęczyna) sieci komputero­

wych, w wersji komercyjnej (a nie -jak wcześniej - sieć komputerowa grupująca sieci lokalne, dostępna jedynie do celów militarnych i kontaktów między ośrod­

kami naukowymi) pojawił się u progu lat 90. XX wieku. Wraz z postępującym otwarciem oraz rozwojem narzędzi technologicznych i oprogramowania (hiperłą- cza, odnośniki do innych tekstów, symbole „klikania” etc.), wejściem do global­

nej „pajęczyny” zainteresowali się także wydawcy prasy. „The Washington Post”

eksperymentował w sieci już od 1993 r., natomiast kalifornijska „Pało Alto We- ekly” (1994) uchodzi za pierwszą gazetę w serwerze WWW rozpowszechnianą za pośrednictwem Internetu12. Ilościowy i jakościowy skok dokonał się w USA w la­

tach 1995-1998. Już w połowie 1996 roku odnotowano w sieci ponad 3 tys. gazet, w tym 175 dzienników, ale także pojawiły się strony magazynów kolorowych jak „Time” czy „Playboy”; dynamicznie działało New Century Network - zrze­

szenie 8 wielkich koncernów prasowych reprezentujących około 200 dzienników, które wypracowało zasady współpracy w tworzeniu wirtualnej prasy. We wrześniu 1998 roku opublikowano w „American Joumalism Review” dane, według których

“ Zob. R. Filas: Dwadzieścia lat przemian polskich mediów (1989-2009) w ujęciu periodycznym.

„Zeszyty Prasoznawcze” 2010, nr 3-4, s. 27-54.

12 Zob. W. Gogołek: Konkurencja z Krzemowej Doliny, „Rzeczpospolita”, 17 XI 1995.

w tym czasie w Internecie dostępnych było już blisko 5000 elektronicznych wersji dzienników z całego świata, w tym najwięcej z USA. W kraju tym, jeszcze w pio­

nierskim okresie działania Internetu, pisma prześcigały się w instalowaniu swo­

ich wersji wirtualnych. Klienci najpopularniejszej firmy AOL już o godz. 22 po­

przedniego dnia mogli czytać najnowsze wydanie „The New York Times” (NYT), a po wpisaniu odpowiedniego hasła - za darmo przeszukiwali bazę danych gaze­

ty. Podobnie uczyniły też inne wielkie gazety amerykańskie, ścigając się w wy­

myślaniu elektronicznych nowości. Jednakże okazało się, że wielu wydawców, w pierwszej kolejności lokalnych dzienników, nie było w stanie utrzymać swych mało dochodowych witryn. Tym samym Internet nieoczekiwanie przyczynił się do monopolizacji rynku informacyjnego: niezależność małych gazet lokalnych padła łupem dużych organizacji medialnych (np. agencji prasowych), oferujących swoje usługi w zamian np. za przestrzeń reklamową13. Po tym okresie nieskrę­

powanego rozwoju przyszedł czas na otrzeźwienie: pisma zaczęły wprowadzać cenniki za czytanie ich wersji elektronicznej oraz dostęp do archiwów. 1 tak np.

wspomniany NYT już w 1999 miał zarejestrowanych 9 min czytelników, czer­

piąc z tego pokaźne i rosnące zyski. Reklamy były zindywidualizowane, ściśle zdefiniowane w zależności od czytelnika: w trakcie lektury wirtualnego pisma przez dorosłego mężczyznę pojawiają się inne reklamy niż wówczas, gdy czyta go nastolatka. Pojawiły się także wyłącznie elektroniczne wersje czasopism (eks­

perymentowano z nimi jeszcze w latach 80., przed pojawieniem się stron WWW, ale jako plikami tekstowymi rozsyłanymi pocztą elektroniczną).

13 T. Zachurski: Bój się sieci, „Press” 1999, nr 6, s. 52.

14 Podaję za: R. Gluza: 365 dni z gazetą, „Press” 2001, nr 9, s. 34.

15 Ibidem, s. 34-35.

Sztokholmska popołudniówka„Aftonbladet” uchodzi za pierwszą gazetę w Europie, która uruchomiła stronę w sieci (1994 rok)14. Na początku zespół in­

ternetowy był częścią redakcji dziennika, a na stronę trafiały teksty z gazety. Do­

piero w 1999 r., gdy się zorientowano, że na działalności w sieci można zarobić, wyodrębniono spółkę (Aftonbladet New Media) i powołano oddzielną redakcję portalu Aftonbladet.se (w 2001 r. zatrudniała 59 osób, w tym 43 dziennikarzy); wi­

trynę odwiedzało (rok 2000) dziennie 850 tys. użytkowników. Portal zamieszczał wprawdzie większość tekstów z wydania drukowanego popołudniówki, ale ba­

zował głównie na własnych, na bieżąco aktualizowanych informacjach (oraz ko­

mentarzach i analizach). Za największe atuty uchodziły cztery serwisy (newsowy, gospodarczy, sportowy i rozrywkowy), a ponadto - strona dla kobiet oraz kilkana­

ście serwisów wąskotematycznych. Pod względem graficznym strona Aftonbladet.

se w ogóle nie przypominała layoutu macierzystego tabloidu, a i pod względem merytorycznym w sieci było więcej wiadomości z dziedziny gospodarki i polityki oraz komentarzy. Aby jeszcze efektywniej wykorzystywać zgromadzone materia­

ły, utworzono też redakcję radia internetowego (Aftonbladet Webb-Radio) oraz te­

lewizji internetowej (Aftonbladet Webb-TV)15.

Gazeta papierowa - witryna internetowa - e-gazeta w polsce. Dokąd zmierza nasza prasa?

Przykład szwedzki okazał się bardzo typowy dla wielu innych wydawców i nadawców mediów tradycyjnych, dużych i mniejszych. Raporty organizacji World Association ofNewspapers pokazują, jak szybkie zmiany zachodziły na przełomie XX i XXI wieku. Już w 1998 roku wieszczono zmierzch pierwszej generacji wy­

dawców elektronicznej wersji gazet (tzn. przejmowania i zamieszczania w sieci je­

dynie „czystego” tekstu, identycznego z wersją drukowaną w gazecie) i wkroczenie w fazę wyższą - pełnego profesjonalizmu (tj. prawdziwego dziennikarstwa interne­

towego; wydanie sieciowe gazety jest tu już w pełni „intertekstualne” i hiperteksto­

we)16. W cztery lata później Raport WAN 2002 nie tylko pokazuje, ale i analizuje -jako dostrzegalną, choć jeszcze niezbyt powszechną tendencję - przykłady z róż­

nych krajów zachodnich, gdzie gazety przekształcają się w „informacyjne silniki napędowe”. Ich redakcje tworzą dany produkt raz i sprzedają go wiele razy17 (tak jak to widzieliśmy na przykładzie „Aftonbladet”). Dodajmy, że rozwój narzędzi Internetu (m.in. technologia Flashj oraz szybkość łączy pozwalają na wzbogacanie serwisów o materiały multimedialne i kanały zwrotne, co bywa kojarzone z prze­

chodzeniem od początku XXI wieku od statycznego Internetu epoki Web 1.0 do in­

teraktywnego i społecznościowego Internetu epoki Web 2.0.

16 Raport 1998: Poza słowem drukowanym. Światowa konferencja poświęcona działalności wydawniczej w Internecie, Raport World Association of Newspaper (przekład polski - mat. powielane).

17 Raport 2002: Strategie działania wobec jednoczącego się świata, Raport Światowego Forum Wydawców, (przekład polski - mat. powielane).

18 ¡DC: tablety nie wyeliminują netbooków, http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/idc-tablety-nie- wyeliminuja-netbookow, 2010-11-12.

Poszukiwanie nowych kanałów dystrybucji treści nabrało tempa za sprawą rozwoju i popularyzacji urządzeń mobilnych oraz telefonii 3G (UMTS), a ostat­

nio także 4G (LTE). Wpierw były to laptopy z dostępem do sieci oraz nowsze generacje telefonów komórkowych (dających dostęp do niektórych usług interne­

towych), a latach 2007-2010 pojawiła się cała generacja nowych urządzeń. Są to:

netbooki - stosunkowo tanie, proste, małe i lekkie wersie notebooków, umożliwiające zarówno wykonywanie prostych zadań biurowych, jak i przede wszystkim korzystanie z Internetu. Jeszcze pod koniec 2009 roku uchodziły za bardzo nowatorskie i rewolucjonizujące branżę18;

dziś modne stają się tzw. ultrabooki - droższe, ale cienkie, lekkie i bardzo wydajne (długa praca baterii) komputery przenośne;

smartfony - wysokiej klasy i przeważnie drogie telefony (z silnym pro­

cesorem, systemem operacyjnym i stosunkowo dużym ekranem dotyko­

wym) umożliwiające szeroki dostęp do multimedialnych zasobów sieci (pełna przeglądarka). Punktem zwrotnym było pojawienie się w 2007 roku iPhone’a (firmy Apple); od tego czasu cztery generacje iPhone’a sprzeda­

ły się w ponad 100 min sztuk, a tylko w roku 2010 sprzedano na świecie prawie 303 min sztuk smartfonów różnych marek (na ogółem 1,34 mld sztuk wszystkich komórek). Ostatnio popularność zyskują tanie smart-

fony chińskie (Huawei, ZTE). Według firmy IHS iSuppli w 2020 roku smartfony się upowszechnią (ma być szacunkowo 10 mid szt. - więcej niż ludzi!); w samym 2015 r. sprzedaż ma osiągnąć ponad 1 mid smart- fonów (54,4% ogółu komórek), a łączna sprzedaż w latach 2009-2015 sięgnie około 4,3 mid. sztuk. Już w roku 2011 sprzeda się ich 478 min szt. (prawie 1/3 ogółu sprzedanych komórek)19. Do 2015 roku większość

” IHS iSuppli: ir tym roku zostanie sprzedanych 478 mln smart fonów. Wirtualnemedia, 2011-10-26.

20 ABI: do 2015 r. ponad 60 proc, komórek z przeglądarką Internetu, http://www.wirtualnemedia.

pl/artykul/abi-do-2015-r-ponad-60-proc-komorek-z-przegladarka-intemetu; 2010-08-10.

21 IHS iSuppli: 744,2 min użytkowników usług w technologii 4G LTE w 2015 r.; Wirtualnemedia.

pl, 2011-11-17.

22 In-Stat: w 2014 r. zostanie sprzedanych 35 min czytników e-booków. http://www.wirtualnemedia.

pl/ artykul/in-stat-w-2014-r-zostanie-sprzedanych-35-mln-czytnikow-e-bookow; 2010-09-19.

- ponad 3/5 telefonów komórkowych na świecie ma dysponować jakąś przeglądarką internetową (tj. 3,8 mid. komórek), choć nadal wiele z nich nie będzie smartfonami (są od nich tańsze, mają słabszy procesor, mniej­

szy ekran, przeglądarki, jak np. Opera Mini - oparte na proxy)20. Szybko upowszechnia się technologia 4G (LTE) i w roku 2015 co 10. smartfon będzie ją obsługiwał21. Nowością, być może otwierającą obiecującą, ale może tylko ślepą ścieżkę rozwoju, są tzw. tabletosmartfony - bardzo za­

awansowane telefony (moc procesora nieraz większa od netbooka) z wy­

jątkowo dużym wyświetlaczem (np. Samsung Galaxy Note - 5,5”; HTC Titan - 4,7”);

e-czytniki (e-reader) - lekkie i stosunkowo tanie urządzenia z większym niż w smartfonach ekranem (6-10 cali) opartym na technologii elektro­

nicznego papieru (E-Ink), co umożliwia energooszczędne, bezodbla- skowe, zapewniające wygodne w każdych warunkach czytanie książek i ew. także prasy (wada: obraz czarno-biały, czytnik nie spełnia innych funkcji komputera). Przełomem było pojawienie się w jesieni 2007 roku e-czytnika Amazon Kindle (firmowanego przez największą księgarnię internetową), choć dopiero ulepszony i tańszy model - Kindle 2 (jesień 2009, 6”, 259 doi.), a także nieco późniejszy model - Kindle DX (sty­

czeń 2010, ekran wielkości zeszytu szkolnego - 9,7” w cenie 489 doi.) zapewniła im szeroką popularność. Według szacunków InStat sprzedaż e-czytników różnych firm w 2010 r. wyniesie około 12 min, w roku 2014 - już 35 min sztuk22. Naprawdę tanie (zwłaszcza dla Amerykanina) są najnowsze (listopad 2011) wersje czytników Amazona - Kindle Touch (tylko z łącznością WiFi - 99 doi.) i Kindle Touch 3G (149 doi), a 6-ca- lowa wersja podstawowa kosztuje już tylko 79 doi.;

tablety - multimedialne urządzenia o mocy procesora słabszej od typo­

wego netbooka, ale porównywalnej z nowoczesnym smartfonem, z du­

żym (7”, 8,9” lub 10,1 ”) kolorowym wyświetlaczem LCD (wadą dla czy­

telnika jest odblask, zwłaszcza na zewnątrz budynku), umożliwiające

Gazeta papierowa - witryna internetowa - e-gazeta w polsce. Dokąd zmierza nasza prasa?

dostęp do treści multimedialnych (przeglądanie Internetu, wideo, gry).

Są generalnie dużo droższe od e-czytników (z tym że tańsze mają tylko dostęp do Internetu przez łączność Wi-Fi, a dopiero droższe - łączność komórkową 3G). I w tym przypadku przełomowe było wprowadzenie na rynek wiosną 2010 roku tabletu iPad firmy Apple (w najtańszej wersji 499 doi., w najdroższej - 827 doi.). Do końca 2010 r. sprzedano na świę­

cie 17,1 min szt. tabletów (w tym 16 min ¡Padów), w roku 2011 sprzedaż ma sięgnąć już 55 min szt., w 2016 roku zaś - 253 min sztuk23. Od końca 2010 roku wielu producentów tych urządzeń wprowadziło kilkadziesiąt marek, dzięki czemu cena wielu z nich spadła poniżej 500 doi. (na późną jesień 2011 zapowiedziano debiut pierwszego tabletu Amazona - Kindle

Fire, w rekordowo niskiej cenie 199 doi.).

23 Do 20J6 r. sprzedaż tabletów wzrośnie prawie pięciokrotnie. Wirtualnemedia.pl, 2011-10-03.

24 Wyjść z redakcji. Rozmowa Katarzyny Kopacz z Juanem Senorem, wiceprezesem międzynarodowej firmy konsultingowej Innovation. „Press” 2011, nr 5, s. 27-30.

25 Ibidem, s. 28.

Wszystkie te urządzenia mobilne zostały prawie natychmiast zaangażowa­

ne przez wydawców prasy do rozszerzenia dróg dystrybucji swoich przekazów medialnych, choć oznaczało to każdorazowo konieczność uruchomienia odpo­

wiednich aplikacji na każdy typ urządzeń i odpowiedniego „przykrojenia” dystry­

buowanych treści. Mówi się dzisiaj o „dziennikarstwie internetowym” czy „dzien­

nikarstwie multimedialnym” jako czymś zupełnie odmiennym od tradycyjnego dziennikarstwa prasowego. W każdym razie zmiany technologiczne wymuszają zmianę modelu dziennikarstwa i organizacji pracy redakcji. W niedawnym wy­

wiadzie dla miesięcznika „Press” Juan Senor, słynny doradca, specjalista od kon­

wergencji mediów w sektorze prasowym, kreślił wizję newsroomu redakcji w erze cyfrowej24. Ekspert krytycznie ocenia dominującą dziś praktykę, gdy dziennikarz dostarczający do redakcji informację (newsa) musi potem sam jeszcze przygoto­

wać jej wersje na kilka form rozpowszechniania (do wydania drukowanego ga­

zety, na jej witrynę internetową, na smartfony, na tablety etc.), co powoduje jego (dziennikarza) gigantyczne przeciążenie pracą i odciąganie od tego, na czym się zna. Idea cyfrowego newsroomu polega bowiem na oddzieleniu procesu produk­

cji newsów od procesu ich pozyskiwania. Trzeba mieć ludzi, którzy robią newsy, i ludzi, którzy przetwarzają je dla każdej platformy z osobna. To lepsze niż obecny model, w którym jeden dziennikarz obsługuje wszystkie platformy25. Dziennikarz jest tu sprawnym myśliwym przynoszącym do redakcji upolowaną zwierzynę (newsa), którą zajmują się sektorowi makroredaktorzy (niczym kucharze), którzy dla każdej z platform dystrybucji gotują inny „posiłek” - preparują odpowiedni dla nich materiał. Problemy przeobrażeń współczesnego dziennikarstwa ery kon­

wergencji mediów wykraczają jednak poza ramy niniejszego opracowania.

Przytoczone wcześniej przykłady amerykańskie i europejskie pokazywały pewien dylemat, przed którym stali wydawcy już przed laty, u progu XXI wieku.

Spadek czytelnictwa prasy drukowanej (zatem i przychodów z reklam czy ogło­

szeń prasowych) skłaniał ich do poszukiwania innych form uzyskiwania przycho­

dów. Tymczasem zyski z reklam towarzyszących w owym czasie serwisom online były raczej groszowe (centowe). Stąd z jednej strony próby, na ogół niezbyt udane, zamykania serwisów internetowych bądź ich części, a więc próby pozyskiwania przychodów ze sprzedaży treści online (podczas gdy użytkownicy Internetu już od kilku - wówczas - lat przyzwyczaili się do „darmochy” w sieci), z drugiej zaś strony - poszukiwanie nowych kanałów dystrybucji, które mogłyby zapewnić ja­

kieś źródło dochodu. Jeszcze pod koniec lat 90., blisko dekadę przed pojawieniem się w USA iPhone’a, w Japonii redakcja dziennika „Asashi Shimbun” uruchomiła odpłatne serwisy dla użytkowników telefonów komórkowych, oparte na modelu tzw. mobile tagging (w gazetach umieszczane są kody, które po sfotografowaniu telefonem komórkowym przenoszą czytelnika do mobilnego serwisu wydawcy - np. obejrzeć film uzupełniający informacje z papierowego wydania). Wydawcy szli tym samym z duchem czasu, mogli zaś zarabiać na opłatach od końcowe­

go użytkownika oraz na mobilnych reklamach. Później takie rozwiązanie (kody w gazecie) pojawiło się w Europie (np. niemiecki „Die Welt” ma serwis Welt- Mobil, podobnie szwedzki „Aftonbladet”). Miesięczna opłata za taki serwis to 1-5 doi.; co więcej - aż 90% przychodów z tego tytułu trafia do wydawcy (a tylko 10% - dla telekomu). W ostatnich latach wydawcy coraz lepiej rozumieją, że in­

westowanie w mobilny serwis to konieczność. Według danych ABC Interactive, specjalne strony przystosowane do oglądania przez komórki i inne urządzenia przenośne (np. palmtopy) mają już w USA wydawcy 57,5% gazet, 44,7% pism biznesowych, 42,2% magazynów26.

W ostatnich dwóch latach, wraz z pojawieniem się e-czytnika Kindle 2 (2009), a w roku następnym ¡Pada i dziesiątków modeli tabletów innych marek, ożyły nadzieje wydawców prasy na wymuszenie na użytkownikach odpłatnego korzystania z ich serwisów. Oprócz aplikacji udostępniających abonentom cyfro­

we pliki (najczęściej PDF) wielu gazet i czasopism ukazujących się także w wersji drukowanej, mamy przykłady pism istniejących tylko w wersji na iPada. Najgło­

śniejszy przykład to amerykański dziennik „The Daily”, uruchomiony w lutym 2011 r. przez News Corp. Ruperta Murdocha, który po półrocznych doświadcze­

niach ciągle daleki jest od osiągnięcia odpowiedniej liczby płatnych prenumera­

torów: pozyskał około 80 tys., a powinien ich mieć - dla zbilansowania kosztów - 250-300 tys. (w planie wydawcy są jednak także aplikacje na inne tablety)27.

Prenumerata „The Daily” kosztuje rocznie 39,99 doi. (ok. 120 zł), a tygodniowo - 99 centów (ok. 3 zł). Reklam jest na razie niewiele, bo za mało jest czytelników.

Przypadek „The Daily” pokazuje, że ludzie mający dostęp do sieci raczej niechętnie są skłonni wydawać nawet relatywnie niewielkie pieniądze za odpłat- ne serwisy online. Eksperci zwracają uwagę, że liczy się też, i to bardzo, jakość

26 Zob. M. Lemańska: Cyfrowa przyszłość wydawców gazet, „Rzeczpospolita” 16 XI 2009, s. B5.

27 Przypadek „The Daily” obszernie analizuje J. Przybylski, Rewolucji nie było, „Press” 2011, nr 11, s. 54-55.

Gazeta papierowa - witryna internetowa - e-gazeta w polsce. Dokąd zmierza nasza prasa?

dostarczanych informacji, komentarzy i analiz, a tej w przypadku e-dziennika Murdocha, mimo bardzo atrakcyjnego opakowania (szaty graficznej) - zwyczaj­

nie zabrakło. Jako kontrprzykład pokazuje się „The New York Times’a”, który do formy odpłatnej przystąpił dopiero w marcu 2011 (w podobnym czasie co wy­

startował „The Daily”), dorobił się już ponad 280 tys. prenumeratorów wersji internetowej, tyle że dystrybuowanej na wiele sposobów28. Już wcześniej opłaty za dostęp do swoich stron elektronicznych zaczęły pobierać inne dzienniki Mur­

docha, w tym nowojorski „The Wall Street Joumal” oraz londyński „The Times”.

28 Dostęp do tekstów tego dziennika kosztuje: na stronie WWW i na tablecie - 20 doi. miesięcznie, do Nytimes.com i aplikacji na smartfony - 15 doi., natomiast nielimitowany dostęp cyfrowy - 35 doi. tygodniowo. Wszystkie te warianty można kupić za 99 centów na próbę na 4 tygodnie.

Zob. J. Przybylski, op.cit.

29 Podaję za M. Lemańską, op.cit.

30 Zob. J. Przybylski: Arianna pod pręgierzem, „Press” 2011, nr 4, s. 50-51.

31 Szerzej zob. Tomasz Bittner: Gazeta czyta ciebie, „Press” 2011, nr 10, s. 48-50.

Oczywiście na przeciwnym biegunie występują te tytuły prasowe, które bez ograniczeń udostępniają swoje serwisy internetowe. Na przykład popularny dzien­

nik „USA Tooday” miał w 2009 roku ponad milion unikalnych użytkowników miesięcznie i dziesiątki miliony odwiedzin; 10% przychodów koncernu Gannett Company pochodziło z mediów cyfrowych29.

Należy też pamiętać o gazetach i czasopismach, które funkcjonują wyłącznie w wersji elektronicznej, ale są ogólnodostępne, utrzymując się (raczej skromnie) z reklam. Szczególną kategorię stanowią internetowe dzienniki (w zasadzie błogi) typu „The Huffington Post”, oparte na aktywności setek czy tysięcy współpracow­

ników publikujących nieodpłatnie swoje teksty, ale także agregujący informacje z innych mediów i oferujący czytelnikom różne treści - a wszystko za darmo30.

Stosunkowo nowy kierunek poszukiwań otwierają serwisy nazywane sper­

sonalizowanymi gazetami elektronicznymi, działające jako aplikacje na ¡Pada do­

stępne w AppStore. W istocie są tzw. agregatorami newsów; zadaniem wydawcy nie jest tworzenie informacji lecz jedynie gromadzenie ich z różnych źródeł (in­

nych gazet i czasopism, portali etc.) i dostarczanie czytelnikowi (posiadaczowi kont na portalach społecznościowych - Facebooku i Twitterze) w formie odpo­

wiednio wyedytowanej elektronicznej gazety. Są już dość licznie reprezentowane w USA. Najbardziej znane to FLIBBOARD (od lipca 2010). System ma wmon­

towany własny tzw. silnik relewancji, tzn. algorytm, który wybiera najbardziej interesujące danego użytkownika informacje pojawiające się w mediach społecz­

nościowych (działa jako „inteligentna wyszukiwarka”). Wydawcy prasy (podobno już 150) przełamali początkowe opory i współpracują z Flipboardem, oferując materiały do serwisu, a nawet współpracując we wspólnych (dzielone zyski) per­

sonalizowanych kampaniach reklamowych. Inne tego typu agregatory, urucho­

mione w 2011 roku, prześcigają się w opracowywaniu inteligentnych algorytmów wyszukiwania i lub prezentowania informacji („gazet”); są to Z1TE (przejęty nie­

dawno przez CNN), TAPTU, NEWS 360° czy PULSE31.

Dodajmy, że jeszcze zanim powstał FLIPBOARD, było głośno o pierwszej płatnej gazecie drukowanej, oferującej spersonalizowane treści - berlińskiej, nieistniejącej już „Niiu” (ukazywała się od listopada 2009 do stycznia 2011).

Czytelnik był tu jednocześnie wydawcą: sam kompletował swoje 24-stronicowe wydanie spośród zawartości 18 gazet należących do dużych wydawców (ale bez paru tuzów), a także czerpiąc z wielu serwisów internetowych, kierując się swo­

imi zainteresowaniami (ale musiały być w tym dwie kolumny reklam). Po wej­

ściu na portal Niiu.de każdy berlińczyk mógł dowolnie skomponować swoje wydanie z pojedynczych - ale całych - kolumn innych gazet (znając ogólną te­

matykę rubryki -np. sport, gospodarka, polityka etc., ale oczywiście nie konkret­

ne materiały, które się tam znajdą następnego dnia) i serwisów; w nocy w ciągu dwóch godzin te indywidualnie zestawione gazety były drukowane na drukarce cyfrowej, a rano - dostarczane do skrzynek pocztowych. Prenumerata polegała na opłaceniu z góry określonej liczby punktów, które wystarczały na odpowied­

nią liczbę wydań tej gazety (wydanie było jednak zbyt drogie: 1,80 euro, nawet

„studenckie” - 1,20 euro). Właściciel „Niiu” rozliczał się z wydawcami gazet (ale już nie z właścicielami portali), z których czerpał treści (1 eurocent za wy­

korzystaną stronę). Prawdopodobnie nie udało się pozyskać minimalnej liczby abonentów (5 tys.) zapewniających rentowność projektu, choć w ślad „Niiu”

poszli inni wydawcy32.

32 Szerzej zob. K. Domagała-Pereira: Dziennik osobisty, „Press” 2010, nr 11, s. 36-38.

33 Zob. T. Bittner: Gazety na Facebooku, „Press” 2011, nr 11, s. 60-61.

W jesieni 2011 roku niektórzy wydawcy prasowi pojawili się z własnymi aplikacjami na najpopularniejszym (ponad 800 min użytkowników na świecie) portalu społecznościowym - Facebooku. Dostępne są już aplikacje takich potenta­

tów jak „The Washington Post”, „The Wall Street Journal” czy brytyjski „The Gu- ardian”, przymierza się ipadowy „The Daily”. Wydawcy liczą na wykorzystanie mechanizmów społecznościowych rekomendacji do promocji swoich tytułów, na­

tomiast raczej nie mają planu, jak na tych aplikacjach zarabiać33.

Jak widzimy, wydawcy prasy na Zachodzie, działając pod presją spadających nakładów i przychodów z rynku reklamowego z wydań papierowych, poszukują nowych sposobów docierania do czytelnika (zwłaszcza młodego, nie przywykłe­

go do korzystania z gazet drukowanych, ale obeznanego z Internetem i nowymi gadżetami elektronicznymi). Dostrzegają też, że od kilku lat praktycznie jedynym sektorem medialnym, w którym reklamodawcy lokują coraz większe pieniądze, są internetowe portale, wortale i serwisy, w tym także wykorzystujące aplikacje na te­

lefony komórkowe, zwłaszcza - smartfony i młodsze od nich urządzenia służące do multimedialnej rozrywki - tablety. Przy okazji, metodą prób i błędów realizują coraz śmielej, niekiedy w tradycyjnej formie papierowej, ale przede wszystkim w formie spersonalizowanej gazety elektronicznej, ideę indywidualnego dotarcia do czytelnika (oferując mu zestaw materiałów wyłącznie go interesujących), bę­

dącego jednocześnie odbiorcą dokładnie zaadresowanej reklamy.

Gazeta papierowa - witryna internetowa - e-gazeta w polsce. Dokąd zmierza nasza prasa?