NA LADACH KSIĘGARSKICH
ŚWIAT WEDŁUG TYWONKI Tywonka to bliżej niesprecyzo-
wana, tajem nicza postać, która zapisuje, co dzieje się w Domu i Ogrodzie małej Asi. Dom i Ogród - najważniejsze przestrzenie lat dziecięcych - pisane są z wielkiej litery. Swoje notatki Tywonka pro
wadzi w kolorowych notesach. O niej samej wiemy niewiele, właściwie tyl
ko tyle, że nosi seledynowe pod- kolanów ki i szybko biega. Na
tomiast dowiadujemy się od niej o w szystkich przygodach, jakie mają miejsce w najbliższym oto
czeniu.
Danuta Parlak w książce Tajem
nicze notesy Tywonki zapoznaje swoich czytelników ze światem pełnym baśniowych stworów. Wśród
nich są wścibskie Myziaki, które muszą wszystko wiedzieć i ślicz
ne Elutki z zakręcanymi ogonka
mi, na których upinają kolorowe kokardki. Z książek wychodzą pła
skie Klinki, które tłum aczą, że o p u s z c z a ją le ktu ry n ieczytane przez dzieci. Takie książki stają się samotne i smutne, bo pozbawione przyjaciół. W lustrze Asi mieszkają Animki i chowają się przed ludź
mi. Na strychu wraz z Teleskopem rezydują Braski i codziennie obser
w ują niebo. W świecie Tywonki najbardziej złośliwe są Dylągi, które przekładają przedmioty z miejsca na miejsce, a nawet posunęły się do tego, by ukraść czwartek. Rów
nie uciążliwe są Nieróżanki, które biegają z widelcam i i polują na sm akołyki. Sympatię wzbudzają Derble. Mają zielone czuprynki, trzy nóżki, a zimę przesypiają pod orzechową korą. W Ogrodzie miesz
ka Zielony Kot, Który Jest Niewi
dzialny i się z nimi przyjaźni. By
walcam i Ogrodu są też Kropel- czaki, które zam ieszkują krople deszczu i rosę oraz Salucjusze noszące n ie b ie s k ie czapeczki i zajmujące się nicnierobieniem.
W szystkim tym stw orkom czas umila Trynka, która gra na trąbce, zaś w kieszeniach każdego z bo
haterów rozgościły się Kieszenia- ki.
W Domu Asi mieszka też czar
na koteczka Zmora i pies Ciam- pur. Od czasu do czasu odwiedza
ją ją nieproszeni goście jak Zja
dacz Dziurek czy Bura Gbura, któ
ra sieje pesymizm i zniechęcenie.
Książka podzielona jest na roz
działy, każdy z nich to osobna hi
storia. Autorka mało miejsca po
święca bohaterce oraz jej rodzicom.
Głównie skupia się na przedsta
wianiu coraz to nowych postaci.
Przez to dziecku trudno je wszyst
kie zapamiętać i się z nimi zaprzy
jaźnić.
Wielkim plusem Tajemniczych notesów Tywonki jest świat malo
wany przez pisarkę w szystkim i kolorami tęczy. Danuta Parlak uwraż
liwia odbiorców na otaczającą ich przyrodę. Uczy również, że życie to nie tylko to, co widzimy gołym okiem. Rozwija dziecięcą wyobraź
nię, zachęca do fantazjowania oraz marzeń. Jednak czytając książkę, ma się wrażenie, że nie wszystkie opowiadane historie do końca były przemyślane. Niektóre z nich są po prostu nużące. Brakuje tu jasnych przesłań, większość historyjek jest bez morału. Nieliczne z nich czegoś uczą - na przykład, że należy opie
kować się zbłąkanymi zwierzęta
mi i jak najwięcej czytać. To trochę za mało jak na lekturę dla najmłod
szych.
Przygody bohaterów ilustruje Gosia Mosz. Sporo tu kolorowych obrazków, które ukazują przyjaciół Asi. Na końcu książki zamieszczo
ne są fotografie oraz dedykacje au
torki i ilustratorki, co dodatkowo ją uatrakcyjnia.
Tajemnicze notesy Tywonki opi
sują świat niby taki, jaki znamy, a jednak pełen niezwykłych gości.
Dla niektórych dzieci może to być fascynująca lektura, inne zaś mogą się wystraszyć złośliwych Dylągów i posępnej Bury Gbury. Nie wszy
scy lubią też zielone stwory o trzech nóżkach.
D. Parlak: Tajemnicze notesy Tywonki, Agencja Edytorska Ezop, Warszawa 2006.
Krystyna Heska-Kwaśniewicz O ZWIĄZKU MLECZNEJ DROGI Z MLECZNYMI ZĘBAMI
Renata Piątkowska po raz ko
lejny obdarowała małych czytelni
ków świetną książką. Lemoniado
wy ząb łączy w sobie znakomitą zabaw ę z mądrze pomyślanym oswajaniem wizyty u dentysty i pro
blemów z własnym uzębieniem.
Tych spraw boją się i dorośli, i dzie
ci, a uraz z dzieciństwa trwa przez całe życie. I właśnie pisarka poka
zuje, jak ten lęk pokonać, jak za
przyjaźnić się z gabinetem stoma
tologicznym, w którym może pra
cować własna mama.
Pierwszoosobowa narracja, do
brze naśladująca tok dziecięcego rozumowania i dziecięcej mowy, powoduje, że mały czytelnik już od pierwszych zdań utożsam ia się
z bohaterem, Marcinem, będącym w wieku, gdy wypadają mleczne zęby.
Mama chłopca sama jest den
tystką i zna się wybornie na spra
wach zębowych, trochę nawet oglą
da świat z tej perspektywy, co dziec
ko natychmiast zauważa: Ona już tak ma, że ja k zobaczy na przykład konia, to najpierw sprawdzi, czy ma dobry zgryz. Zresztą, co tam koń, mama nawet na wywiadówce, za
miast pytać o moje oceny, skupiła uwagę na siekaczach wychowaw
czyni. Może to i lepiej, bo oceny były takie sobie (s. 9).
Marcinowi wypada ząb, gdy pije lemoniadę i dziecko patrzy prze
rażone na pływającego mleczaka i krew w szklance, a cała rodzina komentuje to po swojemu, trochę żartując z dziecka, choć mama rzeczowo zapewnia, że to normal
ne i teraz pojaw ią się ju ż stałe zęby. Tylko babcia, najlepiej rozu
miejąca Marcina i świat jego uczuć, przychodzi z pomocą. Opowiada o „zębowej wróżce” odwiedzającej w nocy dzieci, którym wypadł pierw
szy ząb i przynoszącej najbardziej upragniony prezent. Chłopiec ma
rzy o betoniarce. W kłada, więc w nocy ząb pod poduszkę, żegna
jąc go słowami pociechy, że w nocy zabierze go wróżka, która „uwiel
bia takie zęby” i czeka, bo sen ja
koś nie chce nadejść.
W końcu w ydaje mu się, że wróżka cała błękitna i zwiewna krą
ży nad jego łóżeczkiem. I tak za
czyna się snuć piękna baśń o Mlecz
nej Drodze, którą na niebie z ze
branych od dzieci mlecznych zę
bów rozsypuje błękitna czarodziej
ka. Potem lśnią ślicznie i każde dziecko może je zobaczyć. Rano po przebudzeniu Marcin widzi swo
ją w ym arzoną „be to n ia rę ” . Sen przynosi więc pociechę i pozwala ocenić dziecku inaczej całą sytu
ację. Już się nie boi pójścia do szkoły, w której zresztą okazuje się, że więcej dzieci ma dziury po zębach, będących przedmiotem swoistej licytacji, „która jest więk
sza”. Gdy zachwiał się kolejny ząb, chłopiec przyjął to zupełnie spo
kojnie, a gdy pojawił się maleńki jeszcze ząb stały, pokazał go z dumą betoniarce, a potem spojrzał na nie
bo. Błyszczał tam księżyc, cienki ja k pojedyncza rzęsa i całe roje gwiazd, a wśród nich, gdzieś na Mlecznej Drodze, mój lemoniado
wy ząb (s. 31).
Piękny, obrazowy język, w któ
rym przeplatają się elementy mowy dziecka i prawie poetyckiego na
stroju w warstwie onirycznej opo
wieści, wyznacza swoistą dynami
kę Lemoniadowego zęba. Żart, na
pięcie, lęk sąsiadują z wycisze
niem, marzeniami i fantazją. De
cyduje to o pięknie książki, które podkreślają znakomite ilustracje Anety Krelli-Moch. Kolor błękitny, dominujący w partiach „sennych”, przeplata się z barwami żywymi w pełnych humoru obrazkach, w tych fragmentach, w których akcja to
czy się na jawie. Słowo i obraz two
rzą spójną, sugestywną i dobrze przemyślaną całość.
Opowieść przepojona jest cie
płem, pełnym zrozumienia dla dziec
ka zaskoczonego nową sytuacją życiową. Pisarka podsuwa rodzi
com mądry i prosty pomysł, jak po
konać strach, jak zmienić w zabawę przykre doświadczenie, a małych czytelników pociesza i proponuje św ietną zabawę, którą przenika refleksja, że utrata mlecznego zęba, to kolejny krok ku dorosłości.
R. Piątkowska: Lemoniadowy ząb, Wydawnictwo BIS, Warszawa 2008.
Grażyna Lewandowicz-Nosal JĘZYKOWE ZABAWY I NIE TYLKO
Rozwój języka, kompetencje językowe najmłodszych od dawna są w polu uwagi wielu dorosłych, nie tylko rodziców i nauczycieli. Na trenowanie umiejętności w posłu
giwaniu się najpierw językiem, po
tem kształcenie umiejętności czy
tania zwróciła uwagę także Sek
cja Bibliotek dla Dzieci i Młodzie
ży IFLA, publikując Wytyczne dla bi
bliotek obsługujących dzieci w
wie-ku 0-3 lat. W tym dowie-kumencie bar
dzo w yraźnie podkreślono rolę, jaką może spełnić biblioteka i jej zbiory w łaśnie w tym zakresie.
Wiele przykładów prac podejmo
wanych przez placówki na całym św iecie dotyczy rozwoju mowy i słownictwa u najmłodszych dzie
ci. Wspominam o tym nie bez przy
czyny, gdyż i polscy wydawcy co
raz częściej zachęcają do nauki języka w formie zabawy. Oto trzy przykłady. Pierwszy to Bajkowy słow
nik wyrazów podobnych i przeciw
stawnych dla dzieci. Jego autorką jest Małgorzata Iwanowicz, znana z poprzedniego, analogicznego wydawnictwa, jakim był podstawo
wy Bajkowy słownik ortograficzny dla dzieci. Tym razem autorka za
prezentowała bogaty zbiór synoni
mów i antonimów w przejrzystym, prostym układzie. Stanowi on do
skonały materiał nie tylko do ćwi
czeń na lekcjach, ale też choćby do coraz popularniejszej gry w scrabble.
Można go również czytać dla sa
mej przyjemności poznawania no
wych słów i słówek. Klasyczny sche
mat słownika został przełamany dzięki bogatej szacie graficznej oraz licznym cytatom z literatury pięknej, przysłowiom, odwołaniom do postaci bajkowych lub bohate
rów filmowych i książkowych. Oba słowniki być może sprawią, że na
uka języka będzie nie tylko mniej nudna, ale stanie się wręcz zabaw
na.
Zabawa towarzyszy także ro
dzinie Miziołków, której członkowie potrafią nieźle się bawić, wyszu
kując i objaśniając słowa bardzo trudne. Ten „niepoważny słowni
czek rodzinny” został z pewnością opracowany z myślą nie tylko o mło
dych ambitnych językoznawcach, ale i o tych nieco starszych, któ
rzy często mają kłopoty z
tłuma-czeniem i rozumieniem, co to jest snob, żargon, pacyfizm, korupcja, infantylny, iluzja i grawitacja. Wy
jaśnienia słów zostały ujęte w krót
kie, dowcipne scenki rodzajowe. Czy
tamy, bawimy się i uczymy. W książce zabrakło mi dwóch rzeczy. Pierw
sza to spis omówionych słów - nie zastępuje go w yszukana żywa pagina oraz rozwiązania dołączo
nych zagade k dla tych, którzy mimo wszystko nie do końca
zro-zumieli znaczenie trudnych słó
wek. Jest to już drugie wydanie tego słowniczka. Poprzednie ukazało się w 2002 r. z ilustracjami Katharine Bufthoff w projekcie graficznym Grażki Lange. Tym razem autorka Joanna Olech wystąpiła w podwój
nej roli autorki i ilustratorki, nawią
zując do ilustracji znanych czytel
nikom z kultowej Dynastii Mizioł- ków.
Trzecia z omawianych pozycji ma w sobie wszelkie cechy zaba
wy literackiej. Znana już autorka Agnieszka Frączek (Trzeszczyki, Chichopotam, Bamboszkowe opo
wieści) tym razem postanow iła
w wierszowany sposób wyjaśnić najmłodszym rzeczy pozornie nie- dające się wyjaśnić. Bo co to są:
banialuki, fiksum-dyrdum, kocio- kwik, fidrygałki, wygibasy, misz- masz, klituś-bajduś i tym podob
ne? Jedynie ze słówkiem „andro
ny” próbował przed laty uporać się Jan Brzechwa, dzięki czemu mo
żemy porównać „androny” te sprzed wieków i współczesne. Oprócz wier
szy, podejmujących próbę w y ja - ś n ie n ia poszczególnych słów, mamy także podaną ich poważną, słownikową definicję. Przy Bania
lukach można się bawić i uczyć.
Same wiersze często nawiązują do modnych ostatnio wierszyków łamiących język, choćby: byczki w baczkach, buczki w beczkach, szpaka ze szpinakiem sprzeczka (D yrdym ałki), A więc skakał co i rusz. Wzdłuż i wszerz, w kurz i w perz, w miękki plusz i w róż busz (Smykał- ka). Z pewnością wym agają po
prawnej wymowy i nadają się tak
że do treningu logopedycznego dla dużego i małego.
M. Iw a n o w icz: B a jk o w y s ło w n ik w y ra zó w p o d o b n ych i p rz e c iw s ta w n y c h dla d zie ci, Wydawnictwo „Literatura” , Łódź 2008.
J. Olech: Trudne słówka, niepoważny słowniczek rodziny Miziołków, Wydawnictwo „Literatura”, Łódź 2008.
A. F rączek: B a n ia lu k i do z a b a w y i nauki, Wydawnictwo „Literatura” , Łódź 2008.
Agnieszka Sikorska-Celejewska WILKI JAK MAŁE DZIECI
Wśród nowych wydawnictw na rynku polskim, proponujących mło
demu czytelnikowi lekturę niegłu- pią, ciekawą, solidnie wydaną i do
brze zilu stro w a n ą , szczególne miejsce zajmuje oficyna „Zakamar
ki” . A to dlatego, że ich książki, oprócz ciekawych tekstów, posia
dają ilustracje i ładne, i dobre, a współ- występowanie tych cech nie za
wsze je st takie oczywiste. Ksią
żeczki te są pełne wdzięku, humo
ru i nastroju i mają szanse spodo
bać się zarówno wybrednemu czy
telnikowi, jak i temu, kto do tej pory brał do ręki tylko edytorskie po
tworki do niedawna mające pozy
cję uprzywilejowaną na księgar
skich półkach.
Jedną z uroczych zakamarko
wych książek jest Nusia i wilki - autorskie dzieło Piji Lindenbaum.
Jest to historia strachliwej dziew
czynki, która zagubiwszy się w le- sie, odnajduje w sobie siłę i staje się inicjatorką wilczych zabaw. Ilu
stracje w tej książeczce i straszą, i śmieszą, i budują nastrój, i obra
zują emocje, jakich doświadczają jej bohaterowie. Sama Lindenbaum mówi o tym, że zazwyczaj pisze i szkicuje jednocześnie, gdyż: „Dzię
ki takiej równoległej pracy mogę ograniczyć tekst do minimum, bo wiem, że resztę dopowiem w ilu
stracji, nie muszę się powtarzać.
Próbuję stworzyć dialog między tekstem i obrazem”1.
Szczególnie podoba mi się frag
ment, w którym autorka przedsta
wia rozumowanie Nusi, ukierunko
wane na oczekiwanie krzywdy, jaka może spotkać ją z każdej strony.
Jest bardzo prawdziwy i czytając go od razu mam przed oczami moją kuzynkę, która na każde pytanie typu: „a co ci może zrobić krowa?”
nieodmiennie i z przekonaniem od
powiadała: „jak to co? POGONIĆ!”
Wilki są spersonifikowane, wła
ściwie trochę przypominają małe dzieci. Lubią, jak się nimi zajmo
wać, drapać za uchem, podawać
„zupę” z łyżeczki, robią siusiu - każdy za swoim drzewkiem (tak jak dzieci na swoich nocniczkach) i chcą, żeby im śpiewać kołysan
ki. Doskonale wpisują się w przy- rodniczo-literacki projekt „Bajki o dobrych w ilkach” , mającej na celu zmianę postrzegania drapież
ników w Polsce.
Jedyny zarzut, jaki pragnę Nusi postawić, to brak wyraźnie zazna
czonej przemiany
osobowościo-wej. Co się właściwie dzieje, że Nusia ze strachliwej osóbki zmie
nia się w „mamusię” wilczej wata
hy? Co jej pomogło przełamać swój lęk i zająć się konstruktywnym dzia
łaniem ? Przecież jeszcze przed chwilą dziewczynka bała się do
tknąć sympatycznego pieska. Ten
impuls, powodujący zmianę, wyda
je się być stanowczo zbyt słabo odmalowany. Ot, dziecko gubi się w lesie i jak gdyby nigdy nic za
wiera znajomość z drapieżnikami.
A może to jest po prostu prawdzi
wa natura Nusi, skrzętnie dotąd wykorzeniana przez ostrzeżenia nadopiekuńczych dorosłych?
Młodem u czytelnikow i ksią żeczki o Nusi na pewno przypadną do gustu. Na rynku oprócz Nusi i wilków jest już druga część: Nu- sia i baranie łby, a trzeciej zapew
ne doczekamy się wkrótce.
P. Lindenbaum: Nusia i wilki, .Zakamarki”, Poznań 2007.
1 „Mam wiele z Nusi” - z Piją Lindenbaum rozmawiała Katarzyna Skalska. „Ryms” , 2008, nr 3, s. 10.
Monika Rituk