RADOŚĆ CZYTANIA
HATIFNATOWIE, TAJEMNICA, RYTUAŁY
Gdyby tak... znaleźć się w świe
cie Hatifnatów, zamieszkać z nimi na ich łodziach (jak Tatuś Mumin- ka), wypatrywać z nimi horyzontu i uczestniczyć w ich tajemniczych rytuałach... Zostać wnikliwym an- tro p o lo g ie m -p ra ktykie m . B ada
czem nieznanego...
Gdyby ta k... a dlaczegóżby nie? Od czego jest wyobraźnia?
Wsiądźmy zatem do łodzi z Ha- tifnatami i wyruszmy w podróż do ich świata.
* * * (geneza, charakterystyka)
Na łodziach Hatifnatów nie jest tłoczno. Załogi składają się z trzech, pięciu, czasam i w iększej ilości osobników. Ale zawsze musi ich być nieparzysta liczba. Nigdy nie zmie
niają tej zasady.
Chociaż jest ich tak mało na pokładzie, należy uważać, by nie zetknąć się z żadnym z nich. Spo
tkanie takie okazałoby się bowiem niezwykle nieprzyjemne, a wręcz groźne. Przyczyna niebezpieczeń
stwa - to najbardziej znana z cech Hatifnatów, czyli - ich naelektry- zowanie.
Każde stworzenie, zarówno ma
leńkie (np. pajączki), jak i olbrzy
mie (np. węże morskie), boi się Hatifnatów i wie, że należy unikać bezpośredniego kontaktu z nimi,
gdyż grozi to porażeniem prądem.
Dlatego prawie wszyscy uciekają na ich widok i omijają miejsca, gdzie przebywają, szerokim łukiem.
Rys. Tove Jansson
Owo naelektryzowanie jest wła
ściw ością w rodzoną Hatifnatów.
Nabywają jej już przy kiełkowaniu.
Nie rodzą się oni bowiem zwyczaj
nie. Nie są ani żyworodni, ani jajo- rodni. Natomiast, należy ich sadzić jak rośliny w ziemi, w jeden jedyny dzień w roku, którym jest Noc Świę
tojańska. Wyrastają wtedy gromad
nie, a wokół nich powietrze nasy
cone jest elektrycznością1.
Młodzi Hatifnatowie nie różnią się niczym od dojrzałych przedsta
wicieli tego gatunku. Zatem już po wykiełkowaniu wyglądają jak dłu
ga, biała pończocha, trochę p o strzępiona u dołu2 lub biała pie
czarka3. Mają więc wydłużony tu
łów, głowę, osadzoną bezpośred
nio na nim i maleńkie stópki. Gdzieś w połowie tułowia, po bokach, ster
czą ruchliwe, delikatne łapki, któ
rymi prawie bezustannie poruszają.
Interesujące są oczy Hatifna
tów. Na ogół wyblakłe, potrafią jed
nak zmieniać barwy w zależności od subtelnych zmian nastrojów ich
wła ścicie li. N apisałam „s u b te l
nych”, gdyż przeważnie są oni po
zbawieni uczuć. O tej ich cesze mówią między innymi: Mamusia Muminka4, Tatuś Muminka5 i Fre- drikson6. Wszyscy oni uważają ją za defekt, który odejmuje Hatifna- tom „s w o jsko ści” i z ro zu m ia ło ści. Dlatego żałują ich, a jednocze
śnie odczuwają niepokój. I często snują na ich temat domysły, nie
jednokrotnie będące tylko powta
rzaniem obiegowych, zmyślonych plotek7.
* * *
(zagadki)
Pytań dotyczących Hatifnatów jest wiele. Nie można ich bowiem zapytać wprost, gdyż milczą jak zaklęci. Nie jest to bynajmniej wy
nikiem własnego wyboru, lecz ich predyspozycji fizycznych, ponie
waż nie posiadają otworów
gębo-Rys. Tove Jansson
wych, a co za tym idzie, porozu
miewanie się w sposób werbalny je st niemożliwe. Trudno również stwierdzić, czy mają uszy. Wszyst
kie pośrednie dane wskazują na to, że jednak są ich pozbawieni. Na przykład wykazują kompletną obo
jętność na przemowy Tatusia Mu
minka, a reagują na bodźce wzro
kowe.
Dlatego pierwszym, podstawo
wym pytaniem jest: co oni myślą i czują? Drugim: jak się porozumie
wają? Zaś kolejne to: po co wciąż
Rys. Tove Jansson
wędrują w stronę horyzontu? dla
czego rozmnażają się tylko i wy
łącznie w Noc Świętojańską? o co chodzi z nieparzystością załóg ich łodzi? i czy zostawianie przez nich kory brzozowej na kolejnych wy
spach ma jakiś sens?
Intrygującym zagadnieniem są także ich tajemnicze rytuały, fra
pujące nie tylko Tatusia Muminka.
Trudno odpowiedzieć na pierw
sze pytanie, gdyż, jak już wspomnia
łam, nie komunikują się z przedsta
wicielami odmiennych gatunków.
Tworzą zamkniętą grupę, o wła
snych zasadach i potrzebach, które są odmienne od przyjętych przez w iększość m ieszkańców świata Muminków. Próby nawiązania z nimi kontaktu przez Tatusia Muminka zakończyły się jedynie grzeczno
ściową wymianą ukłonów.
Wyciągnął łapkę wydając przyja
zne, pytające piśnięcie, ale Ha- tifnatowie ani drgnęli. A ich oczy zrobiły się żółte.
Wtedy Tatuś cofnął łapkę i, zbity z tropu, ukłonił się.
Wówczas Hatifnatowie wstali i ukło
nili się uroczyście, wszyscy trzej narazs.
Trzeba jednak przyznać, że i tak był to jego osobisty sukces, po
nieważ zwykle nie reagują oni na nikogo. Patrzą tylko przed siebie nieruchomym wzrokiem. Nawet, gdy są wyłącznie we własnym gro
nie, trwają przeważnie w ciszy. Zaś dźwięki, o ile zdecydują się je wy
dawać, przypom inają „świstanie w butelkę”. Nie służą im one za spo
sób porozumiewania się, ale raczej za środek wyrazu emocji (w tym przypadku tęsknoty za emocjami).
Komunikują się oni bowiem między sobą najprawdopodobniej telepa
tycznie. Odbiornikiem myśli, ja k przypuszczał Tatuś Muminka, są ich łapki, którymi poruszają, gdy się do nich przemawia.
Jeżeli zaś chodzi o uczuciowość Hatifnatów, to wiadomo nam już, że mają oni z tym duży kłopot.
Ale Hatifnatowie nigdy nikogo nie biją, podobnie ja k nigdy nie za
przeczają nikomu, nie czują do nikogo sympatii, ja k w ogóle zresztą nie czują nic9.
Rys. Tove Jansson
I tu dochodzimy do kolejnej za
gadki, która wiąże się bezpośred
nio z hiperboliczną apatycznością Hatifnatów. A mianowicie ich cią
głej wędrówki w nieznane. Okazu
je się bowiem, że ich na pozór cha
otyczna wędrówka ma określony cel. A są nim miejsca, w których w danym momencie szaleją burze, będące dla Hatifnatów jedynymi wystarczająco silnymi bodźcami zewnętrznymi, zdolnymi pobudzić w nich uczucia.
Spojrzał na Hatifnatów i nagle wszystko zrozumiał. Zrozumiał, iż jedyną rzeczą, która ożywić może Hatifnata, jest wielka, ogrom
na burza.
Byli silnie naelektryzowani, ale bezradnie ograniczeni. Nic nie czuli, nic nie myśleli - mogli tyl
ko szukać. Dopiero kiedy zetknę
li się z elektrycznością, zaczynali żyć ze wszystkich sił, pełni wiel
kich, gwałtownych uczuć.
To właśnie do tego tęsknili. Być może przyciągali do siebie bu
rzę, kiedy było ich wielu...10 Wiemy już, dlaczego Hatifna- towie wędrują, ale dlaczego liczba członków ich załóg je st zawsze nieparzysta? Być może jest to ja
kiś przesąd? A może nawiązanie do tradycji starożytnej? Spróbujmy się nad tym zastanowić.
Pitagorejczycy uznawali liczby nieparzyste za męskie i aktywne, związane z porządkiem i harmo
nią, kosmiczne i boskie11. Które z tych cech można przypisać Ha- tifnatom? Niewątpliwie aktywność i męskość. Nie znamy wprawdzie
ich płci, ale operując genderowymi stereotypami możemy założyć, że są płci męskiej, bowiem to właśnie mężczyznom przypisuje się po
trzebę podróżowania i odkrywania nowych lądów, jak również poszu
kiwania celu, którym w przypadku Hatifnatów są burze - symbolizu
jące pełnię życia i emocjonalność - stereotypowo przynależącą do sfery kobiecości12.Zaś owo odkry
wanie kobiecości sprawia, że osią
gają oni idealną kosmiczną
harmo-Rys. Tove Jansson
nię. Równowagę pomiędzy męskim rozumem i żeńską uczuciowością, uzupełniającymi się nawzajem. To właśnie burze (jakby nie było pio
run często przynależał w mitolo
giach europejskich najwyższemu
bóstwu) inicjują odkrywanie od
mienności i wzbudzają radość z peł
ni, pozwalają im stać się jednostka
mi na miarę bogów.
I w tym momencie docieramy do zagadki narodzin Hatifnatów w Noc Świętojańską. Znamy dokładną datę tego święta, a przypada ono na dzień letniego przesilenia Słońca, czyli na przełomie 21 i 22
czerw-Rys. Tove Jansson
ca (w roku przestępnym 22 na 23).
Jest to niezwykła noc, noc czarów i miłości. Czczono bowiem w ten dzień ogień, wodę, słońce i księ
życ. A obchody obejmowały prak
tycznie całą Europę i miały zapew
nić ziemi i ludziom urodzaj i płod
ność.
Ze świętem tym związana jest legenda o poszukiwaniu kwiatu paproci, czyli inaczej Perunowego Kwiatu. I tu pojawia się analogia z poszukiwaniami Hatifnatów. Lu
dzie poszukiwali szczęścia w cza
sie zwiększonej w przyrodzie czę
stotliwości burz, podobnie jak Ha- tifnatow ie. W obu przypadkach
trudność odnalezienia celu jest duża. Nie ma prosto wytyczonej drogi i poszukiwacze często błądzą po manowcach. Za to nagroda, gdy uda im się dotrzeć na miejsce, jest ogromna. Ludzie zyskują mądrość, bogactwo i siłę, a Hatifnatowie uczu
cia.
Z Kupalnocką związana jest tak
że kora brzozowa, którą Hatifnato- wie wożą ze sobą na statkach i pozo
stawiają na bezludnych wyspach.
Nie wykorzystują jej oni w trady
cyjny sposób, to znaczy nie budu
ją z niej rytualnych ognisk, ale po
zostawiają ją, gdy odpływają z ko
lejnych opuszczonych wysp. Po
czątkowo Tatuś Muminka przypusz
czał, że być może znajduje się na niej jakiś zaszyfrowany przekaz, ale nie udało mu się takowego zauwa
żyć. Jednak, prawdopodobnie już samo pozostawienie brzozowego zwoju miało dla Hatifnatów znacze
nie. Mógł on funkcjonować jako znacznik bytności, drogow skaz bądź też znak „oswajania” teryto
rium. Dokładniejsze sprecyzowanie jego znaczenia ze względu na brak dokładniejszych danych jest nie
mo ż liwe.
* * *
(rytuały)
Podążm y te ra z na sam otną wyspę Hatifnatów, by przeprowa
dzić obserwacje ich tajemniczego rytuału. Przyjrzyjmy mu się uważ
nie:
W samym środku wyspy była równa i gładka zielona polanka,
otoczona kwitnącymi krzewami.
Tutaj Hatifnatowie mieli tajne miej
sce zebrań, na którym spotykali się raz do roku około świętego Jana. Przybyło ich tym razem już około trzystu - oczekiwano na przybycie co najmniej czterystu pięćdziesięciu. Krążyli cicho po trawie, wymieniając uroczyste ukłony. Na samym środku polan
ki ustawili wysoki, pomalowany na niebiesko słup, na którym wi
siał duży barometr. Ilekroć prze
chodzili koło barometru, zginali się przed nim w głębokim ukło
nie13.
Cóż zatem możemy powiedzieć o tym ceremoniale? Niewątpliwie jest on niezwykle istotny dla Hatif- natów, gdyż zjawiają się na nim wszyscy, którzy mogą. Jest cy
kliczny - ponieważ odbywa się raz w roku, w czerwcu. W prowadza nas zatem w krąg czasu mitycz
nego. Jeżeli jeszcze skojarzymy datę tego spotkania z okresem, gdy Hatifnatowie przychodzą na świat, będziemy mogli uznać ob
rzęd za sakralny. Dodatkowo, in
teresującym jest fakt oddawania czci barom etrow i, który można uznać za axis mundi (przenośną, gdyż po sprofanowaniu świętości przez Paszczaka, Hatifnatowie opusz
czają w yspę, z a b ie ra ją c ją ze sobą). Wiemy także, że rytuał ma ścisły związek z burzą. Hatifnato- wie bowiem, o czym już wcześniej wspomnieliśmy, dzięki piorunom, służącym za mocne bodźce elek
tryczne, mogą odczuwać. A to spra
wia, że są szczęśliwi. Oznacza to,
iż burza powoduje u nich wzmoc
nienie sił witalnych.
Warto także wspomnieć o pio
runie jako atrybucie bogów. Posłu
giwał się nim bowiem i grecki Zeus, i rzymski Jupiter, i słowiański Pe- run, i skandynawski Thor... praktycz
nie każda mitologia świata może poch w a lić się takim bóstw em . Świadczy to o tym, jak wielkie wra
żenie na ludziach robiły gromy. Czy zatem Hatifnatowie, jako „dzieci bu
rzy” , mają coś wspólnego z bosko- ścią?
Spróbujmy dokonać pewnej spe
kulacji, szukając cech wspólnych między dawnymi bogami a Hatif- natami. Niewątpliwie i jedni, i dru
dzy są owiani tajemnicą. Ukazują tylko to, co sami chcą objawić. Od ludzi różnią ich nietypowe zacho
wania i właściwości, a także dy
stans, który, pomimo kontaktowa
nia się z przedstawicielami gatun
ku homo sapiens, zachowują. Nie możemy jednak uznać Hatifnatów za istoty boskie, gdyż nie spełnia
ją wszystkich warunków boskości, za to możemy ich uznać za w y
brańców, gdyż niewątpliwie nimi są.
Rys. Tove Jansson
S ta ją się bowiem uosobieniem symboliki objawienia - piorun, który w nich uderza, dokonuje w nich przemiany, otwiera im oczy na nowe doznania, budzi w nich emocje, staje się remedium na obojętność.
Dodać także trzeba, że nigdy nie pozbywają się tej namiastki boskości, którą jest ich naelektry- zowanie, wzbudzające tak wielki niepokój u innych istot.
Rytuałem jest także siew Hatif- natów, odbywający się cyklicznie w Noc Świętojańską, najkrótszą noc w roku, uznawaną za magiczną.
Wybranie właśnie tego terminu do narodzin (przez autorkę) świadczy o symboliczności tych niezwykłych istot.
Hatifnatowie lubią składać ukło
ny, by oddawać cześć lub szacu
nek. Nie chylą głów tylko przed barometrem, ale i przed przedsta
wicielami własnego gatunku. Co więcej, gdy ktoś próbuje nawiązać z nimi przyjacielskie stosunki, jak Tatuś Muminka, również zostaje
spy na wyspę. Okazuje się bowiem, że i tu występuje pewien porządek - a mianowicie pozostawianie na każdym odwiedzonym lądzie ka
wałka kory brzozowej, będącej nie
wątpliwie znakiem rozpoznawczym dla pozostałych o „zdobywcach”
tego terenu, a być może i sposo
bem na „oswojenie” nieznanego.
Hatifnatowie miotają się bowiem ciągle po morzach i oceanach, za
ryzontu i zejść na ląd. Wrócić do rze
czywistości, w której nie ma miej
sca na naelektryzowanych „ob
cych” o pieczarkowatym w yglą w Opowiadaniach z Doliny Muminków.
3 Tamże.
4 W Małych trollach i dużej powodzi.
5 W Opowiadaniach z Doliny Muminków.
6 W Pamiętnikach Tatusia Muminka.
7 Dowód - wymiana „wiedzy” przez Joka i Fredriksona w Pamiętnikach Tatusia Muminka.
8 Jansson T.: Opowiadania z Doliny Mumin
ków, tłum. I. Szuch-Wyszomirska, „Nasza Księ
garnia” , Warszawa 2005, s. 122.
9 Tamże, s. 136.
10 Tamże, s. 138.
11 Dane za: Kopaliński W., Słownik symboli, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2001.
12 Ośmielam się dokonać takiej interpretacji na podstawie słów Tatusia Muminka.
13 Jansson T., W Dolinie Muminków, tłum.
I. Szuch-Wyszomirska, „Nasza Księgarnia”, War
szawa 2005, s. 56-57.
14 Rytuał ten przynależy do sfery profanum.
Jest rodzajem hatifnatowskiego savoir-vivre.