• Nie Znaleziono Wyników

CELA W ŚWIECIE KSIĄŻEK I ZABAW

RADOŚĆ CZYTANIA

CELA W ŚWIECIE KSIĄŻEK I ZABAW

Oczekiwanie na narodziny dziec­

ka jest bardzo radosne. Rodzice przygotowują dla maleństwa wy­

prawkę; myślą o tym, jakie będzie, kim zostanie. Gdy na świat przy­

chodzi niepełnosprawne lub upo­

śledzone dziecko, kończy się ra­

dość, a zaczyna szukanie winnych oraz sposobów „uleczenia” niedo­

skonałego potomka. Dopiero czas

przynosi ukojenie, akceptację za­

istniałej sytuacji i radość z naro­

dzin dziecka. Te wszystkie stany przeszła badaczka lite ra tu ry - Anna Sobolewska i jej mąż, Tade­

usz, kiedy okazało się, że ich dru­

ga córka, Cecylka ma zespół Do­

wna. Wstydziłam się płakać i roz­

paczać przy szczęśliwych paniach z mojej sali. Wewnętrzne pogodze­

nie się z zespołem Downa zajęło mi kilka kolejnych miesięcy, ale już w szp ita lu po trzech czarnych dniach odczułam ulgę: przestały mnie drażnić szczebioty innych matek na sali i sama zaintereso­

wałam się wreszcie C ecylką je j spaniem i trawieniem1.

Kiedy rodzina Sobolewskich za­

akceptowała upośledzenie Cecylii, skupiła się na pobudzaniu jej roz­

woju intelektualnego i ruchowego, poprzez tw órczą zabawę. Duży wpływ na postępy dziewczynki miały książki - w pierwszym okresie ży­

cia czytano Celi baśnie. Anna So­

bolewska uważa, że baśnie są wręcz stworzone do tego, by uczyć na ich przykładzie odróżniać dobro od zła. Podczas słu ch a n ia baśni, dziecko w sposób kontrolowany odczuwa strach, gdy ukochany bohater musi walczyć o życie oraz radość, gdy jego walka kończy się zw ycię stw e m , a cała h isto ria szczęśliwym zakończeniem. Gdy Cecylia miała niecałe trzy lata, po raz pierwszy zrozumiała i głęboko przeżyła przeczytane opowiadanie Imieniny Jadwigi Pateman o małej Basi, którą zgubili rodzice2.

Anna Sobolewska zachęcała córkę do czytania książek, słucha­

nia baśni z kaset, oglądania cie­

kawych filmów i bajek na wideo;

dziewczynka często bawiła się w te­

atr, aktorami w jej spektaklach były maskotki. Cela odgrywała przeczy­

tane historie, wcielając się w role sil­

nych bohaterów z ba ś ni i mitów, gdyż zawsze chciała być krzepkim, młodym mężczyzną; nawet mówiła o sobie w rodzaju męskim. Jej mama uważa, że w ten sposób re­

kompensowała swoją odmienność - chciała być taka, jaka nigdy nie będzie. Marzenie o byciu chłopcem ujawniło się pod koniec przedszko­

la, ale chyba tkwiło w je j świado­

mości ju ż wcześniej. Czteroletnia Cecylka przedstawiała się tak:

- Jestem pan Cela. Mam dwa dzieci.

- Albo:

- Jestem król Sobolewski3.

Dzięki temu, że rodzice Cecylii poświęcili jej tyle uwagi i zaintere­

sowania, dziewczynka była bardzo twórcza, ufna i otwarta na świat.

Gdy Cela kładła się spać, jej mama przebierała misie w ubranka lalek, robiła puzzle z kolorowych zdjęć z ga­

zet lub widokówek, przekładała przed­

mioty codziennego użytku, chowała jed­

ną rzecz w drugą. Wszystko po to, aby po przebudzeniu mała zetknęła się z czymś nowym i zmierzyła się z tym.

Dziewczynka potrafiła każdą kon­

wencjonalną zabawę uatrakcyjnić.

W swoim towarzystwie nigdy się nie nudziła, gdyż w danej chwili np.

staczała pojedynek z okrutnym smokiem lub ratowała księżnicz­

kę porwaną przez złoczyńcę. Ro­

dzice podkreślają, że takie twór­

cze wychowanie pobudziło fanta­

zję ich córki: wymyślała nowe sło­

wa i historie, miała interesujące po­

równania i skojarzenia, lubiła snuć dalszy ciąg opowieści przeczyta­

nej albo usłyszanej. Oglądając fil­

my lub bajki, zawsze rysowała ulu­

bionych bohaterów. Jej rysunki

Ilustracja z książki „Cela. Odpowiedź na zespół Downa". WAB, Warszawa 2002.

były bardzo kolorowe, zabawne i ory­

ginalne - chętnie portretowała rów­

nież Muminki oraz uśmiechnięte cy­

ferki. Wiele z tych rysunków zdobiło ściany jej pokoju, wisząc dumnie obok ulubionych ilustracji i obraz­

ków. W pokoju Celi panował miły rozgardiasz: wszędzie było pełno książek, czasopism, kaset, gier i figurek ukochanych kotów. Pię­

cioletnia Cecylka bawiła się z sze­

ścioletnią Kasią (też z Downem) w gospodarstwo domowe. Wspólnie gotowały zupę z piasku. Kasia do­

sypywała do zupy sól i pietruszkę z trawy, a Cela od razu musiała uru­

chomić bajkową akcję ze świersz­

czem Filipem ; - Filip w padł do zupy! Trzeba ratować!4.

Dzieci z zespołem Downa nie mają w sobie chęci odkrywania nowego, dlatego trzeba je zachę­

cać do intelektualnych poszukiwań i uczenia się nowych umiejętności.

Sobolewscy cieszyli się, że Cela chce się uczyć piec ciasta jak mama Muminka, a spacerując po lesie szu­

ka bieguna północnego z Kubusia Puchatka. Nie martwił ich fakt, że dziewczynka przeplata rzeczywi­

stość z fantazją: dla niej bohate­

rowie ulubionych książek byli tak samo realni i prawdziwi jak rodzi­

na czy znajomi z klasy. Byli prze­

konani, iż córka dobrze zna grani­

cę między rzeczywistością a fan­

tazją, lecz mieszając świat rzeczy­

wisty z baśniowym, urozmaicała swoje życie. Poza tym dzięki fil­

mowym i bajkow ym postaciom miała więcej przyjaciół, przez co nie czuła się tak bardzo wyobco­

wana i samotna.

Ilustracja z książki „Cela. Odpowiedź na zespół Downa". WAB, Warszawa 2002.

Jednym z najważniejszych wy­

darzeń w życiu dziewczynki, była wystawa Chrisa Niedenthala o zna­

czącym tytule Tabu. Portrety nie- portretowanych. Cela wraz z inny­

mi dziećmi z zespołem Downa zo­

stała uwieczniona na zdjęciach w wymyślonych przez siebie po­

zach. Jej portret zatytułowany zo­

stał Cela - siłacz. Na sesję foto­

graficzną przyszła ubrana w sukien­

kę, lecz tuż przed robieniem zdję­

cia ściągnęła ją i pozowała w ciem­

nym podkoszulku, dumnie prężąc muskuły. Przez krótką chwilę speł­

niły się jej marzenia o byciu silną i niezwyciężoną. Teraz Cela czuje się jak bohaterowie Gwiezdnych wo­

jen i powtarza: Mam moc5.

Duży wpływ na rozwój Cecylii miały podróże: razem z mamą co roku jeździła w czerwcu do Domu Pracy Twórczej PAN-u w Zawoi, a w listopadzie i marcu do Sando- mierza6. Często też towarzyszyła rodzicom podczas ich wycieczek w góry; gdy była malutka, w nosi­

dełku dźwigał ją tata, później sama

zdobywała kolejne szczyty. Pod­

czas tych wypraw Cela kontemplo­

wała przyrodę, zwiedzała muzea i zabytki architektoniczne oraz po­

znawała nowych ludzi. Bez codzien­

nych obowiązków szkolnych i do­

mowych łatwiej było jej się uczyć nowych umiejętności (podczas jed­

nego z wyjazdów nauczyła się korzy­

stać z kalendarza, obserwowała fazy księżyca, kontemplowała wschody i zachody słońca).

W trakcie podróży prowadziła dziennik, w którym zapisywała, co przydarzyło jej się ciekawego w cią­

gu dnia.

Wielkim marzeniem dziewczyn­

ki było zostać pisarzem, wymyśliła nawet pseudonim artystyczny, pod którym chciała ukryć swoją tożsa­

mość: „Michał Sokolewski”. Z wiel­

kim zapałem projektowała stronę tytułową swojej pierwszej książki, bardzo chciała pisać baśnie. Cela intuicyjnie wiedziała, jakie cechy ma baśń, lecz samodzielnie nie byłaby w stanie jej ułożyć.

Ilustracja z książki „Cela. Odpowiedź na zespół Downa". WAB, Warszawa 2002.

Szkolne doświadczenia dziew­

czynki były rozmaite: w okresie przedszkolnym trafiła do publicz­

nego przedszkola integracyjnego, gdzie czuła się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Chętnie chodziła do przedszkola i nie chciała wracać

piero w szkole integracyjnej, kiedy Cela przestała „nadążać” za innym dziećmi, nie umiała też nawiązać kontaktu ani z klasą, ani z wycho­

wawcą. Po dwóch latach rodzicom udało się przenieść dziewczynę do innej szkoły, gdzie zwrócono uwa­

gę na jej potrzeby i nie starano się jej dopasować do obowiązującej normy. Niestety, dzieci nie są skłon­

ne akceptować w swoim gronie osób, które nie są tak sprawne i szybkie jak one, dlatego Cela nie miała przy­

jaciół i koleżanek ze szkoły. Nie pa­

miętam już, na których wczasach uświadomiłam sobie jasno i bole­

śnie, że wśród dzieci „zdrowych”

Cecylia zawsze będzie osamotnio­

na, mimo swojej miłej powierzchow­

ności i charakteru, a także talentu do zabawy. Dzieci „zdrowe” bawią się z nią tylko wyjątkowo - z braku

„lepszego towarzystwa"7. Przyjaciół znalazła wśród innych dzieci z ze­

społem Downa, z którymi jeździła na turnusy rehabilitacyjne. Na ta­

kich wyjazdach rodzice mieli oka­

zję „wygadać się” , wymienić do­

świadczeniami i troskami. Uczest­

nicy turnusu, oprócz ćwiczeń re­

habilitacyjnych, bawili się z dzieć­

mi zdrowymi na balach przebierań­

ców, brali udział w przedstawie­

niach i wycieczkach krajoznaw­

czych.

Cela została prawdziwą czytel­

niczką podczas wyjazdu do Izra­

ela, gdzie Anna Sobolewska wy­

kładała literaturę polską na Uniwer­

sytecie Hebrajskim w Jerozolimie8.

Dziewczyna została w sposób na­

turalny pozbawiona ulubionych fil­

mów i bajek, dlatego chcąc zapew­

nić sobie rozrywkę, samodzielnie czytała. Odcięcie od telewizji i wi­

deo na kilka miesięcy okazało się korzystne, gdyż Cela naprawdę polubiła czytanie. Zawsze czytała głośno i teatralnie, specjalnie dla mnie, leżąc na dywanie. Przeczy­

tała Marry Poppins P L. Travers, kilkadziesiąt zeszytów pisma „Już czytam”, Dzieci z Bullerbyn oraz Mio, mój Mio A s trid Lindgren, książkę, którą zareklam owałam ja k o najstra szn ie jszą bajkę dla najodważniejszych dzieci (co nie mija się z prawdą)9.

Anna Sobolewska uważa, że na polskim rynku wydawniczym jest za mało pozycji poświęconych wy­

chowaniu dzieci z zespołem Do­

wna, dlatego postanowiła podzie­

lić się swoimi doświadczeniami z in­

nymi. Napisała książkę Cela. Odpo­

wiedź na zespół Downa, w której po­

kazała życie z Cecylią. Ukazała czy­

telnikom jasne i ciemne strony w ychow yw ania dziecka upośle­

dzonego. Zwróciła uwagę na dys­

kryminację osób niepełnospraw­

nych intelektualnie i fizycznie, za­

równo przez społeczeństwo ja k i państwo. Pokazała, że wychowy­

wanie dziecka z zespołem Downa nie pozbawia matki radości i nie wymaga poświęcenia większego niż przy wychowywaniu zdrowego potomka. Sama chętnie ćwiczyła z córką, starała się podsuwać jej atrakcyjne książki i zabawki edu­

kacyjne. Cieszyła się, że Cela ma bogatą wyobraźnię. Swoim przy­

Alicja Baluch O IKONICZNYM

CHARAKTERZE LITERATURY