• Nie Znaleziono Wyników

CHARAKTERZE LITERATURY DZIECIĘCEJ

RADOŚĆ CZYTANIA

CHARAKTERZE LITERATURY DZIECIĘCEJ

Powołując się na dwa wielkie autorytety humanistyki światowej - Pawła Florenskiego i Bruno Bet- telheima - można dowodzić funk­

cjonalnego podobieństwa pomię­

dzy takimi tekstami literatury jak ikona i baśń. Oba te teksty należą do tzw. zjawisk granicznych, sta­

nowiących „przejście” - w wypad­

ku ikony pomiędzy światem w i­

dzialnym a niewidzialnym (w kon­

tekście wiary); w wypadku baśni pomiędzy zewnętrznym a wewnętrz­

nym światem człowieka (w kontek­

ście psychologii). Ikona i baśń po­

wodują zatem procesy integracyj­

ne, przez które człowiek zyskuje dojrzalszą świadomość.

kładem udowodniła, że dziecko upośledzone je s t takim samym darem jak dziecko pełnosprawne.

1 A. Sobolewska: Cela. Odpowiedź na ze­

spół Downa. Warszawa 2002, s. 10.

2 Tamże, s. 43.

3 Tamże, s. 55.

4 Tamże, s. 38-39.

5 Tamże, s. 115.

6 Tamże, s. 77.

7 Tamże, s. 95.

8 Tamże, s. 139.

9 Tamże, s. 143.

Procesy te mają z reguły cha­

rakter ikoniczny („ikon” z gr. „ob­

raz”), to znaczy obrazowy, naocz­

ny, wizualny. Ponieważ obrazo­

wość jawi się obok fikcji literackiej i uporządkowania naddanego jako jeden z wyróżników literackości, to wzmożona obrazowość charakte­

ryzuje szczególnie wyraziście lite­

raturę dziecięcą. Z tą niewątpliwą tezą łączy się potoczne przekona­

nie o tym, że „dzieci myślą obra­

zami”. Znajduje ono oparcie m.in.

w teorii języka poetyckiego Alek­

sandra Potiebni, który rozróżnia słowa pojęciowe i poetyckie, tym drugim przypisując istnienie tzw.

„formy wewnętrznej”, czyli wyraź­

nego i umotywowanego związku pomiędzy brzmieniem a znacze­

niem słowa. O związek ten najczę­

ściej pytają dzieci. Dla nich np.

„stół” tak się nazywa, bo stoi, ale wyraz „krzesło” jest tylko pustym

PRZEKRACZANIE BAŚNI

dźwiękiem. Najwłaściwszą dla men­

talności dziecka odpowiedź na py­

tanie, dlaczego „krzesło” ma taką nazwę, udało się znaleźć poetce Kulmowej, która zbiorek swych w ie rszy zatytułow ała K rześlaki z rozwianą grzywą. Tu „krzesło” łą­

cząc się brzmieniowo z wyrazem

„krześlak” (jak zwierzak czy rumak), nasyca się nowym znaczeniem.

Jako przedmiot do siedzenia może być użyte w zabawie - do jazdy z „rozwianą grzywą” , a wtedy taka jego nazwa okazuje się

sensow-NASZA KSIĘGARNIA

na. Ta fałszywa etymologia wska­

zuje na dziecięco-poetycką potrze­

bę obrazowości słowa.

Ideę dziecięcego myślenia ob­

razami rozwinął w koncepcji obra­

zów eidetycznych Herbert Read, który definiuje je jako te, które sy­

tu u ją się pom iędzy w rażeniam i a wyobrażeniami, niby halucyna­

cje. D o ś w ia d c z a ją ich przede wszystkim dzieci, ale także pośród dorosłych - artyści: malarze i po­

eci. Ta niezwykła, lecz autentycz­

na dziecięca zdolność wywoływa­

nia obrazów eidetycznych z cza­

sem znika. Jej oddźwięk pozosta­

je chyba w umiejętności przeży­

wania obrazów im aginacyjnych, czyli czysto w yobrażenio w ych, które niby fantazmaty, czyli marze­

nia na jawie, powstają często pod wpływem sztuki, a więc i literatu­

ry. Obrazy imaginacyjne mają cha­

rakter zastępczy. To właśnie w nich fantazje życzeniowe dziecka ucie­

leśniają się w postaci dobrej wróż­

ki, pragnienia niszczycielskie ujaw­

niają się w obrazie złej czarowni­

cy, lęki przybierają formę żarłocz­

nego wilka, wskazania i nakazy świadomości występują pod prze­

braniem m ądrego cza ro d zie ja , a zazdrość i gniew jako ptaki wy- dziobujące oczy. Przez te obrazy imaginacyjne może dziecko uwol­

nić się od chaosu emocji, uporząd­

kować swoje sprzeczne tendencje wewnętrzne. Mają więc one cha­

rakter te rapeutyczn y. Słusznie Bettelheim uznaje baśnie, które ożywiają obrazy imaginacyjne, za

„cudowne i pożyteczne”.

Z kolei inne obrazy, zwane w religiach Wschodu ikonami, które przedstawiają nie tyle wyobraże­

nia świętych, ile prawdziwy obraz Boży i są jakby wspomnieniem „oj­

czyzny duchowej”, pełnią funkcję

„przejścia” pomiędzy niebem a zie­

mią. W wyniku wszechstronnych analiz teolog o. Paweł Florenski uznał ikonę za platońskie objawie­

nie samej idei w tym, co zmysłowe, ale nie w sensie psychologicznym,

tylko ontologicznym praobrazu.

Ikona bowiem w swym założeniu teologicznym usuwa tylko prze­

szkody, które zasłaniają światło, źródło prawdy. Toteż uchwycenie tej prawdy praobrazu w ikonie i wy­

obrażenia archetypowego w baśni z pewnością łączy te oba teksty w genezie i funkcji. Podczas ich ana­

lizy porównawczej, w której ikono- logiczne koncepcje Florenskiego

Ilustracja z książki O r-O t „Stoliczku nakryj się”.

„Książka i Wiedza”, Warszawa 1950.

będą zastosowane do analizy funk­

cjonalnej baśni, pojawią się towa­

rzyszące im teksty z subkultury dziecięcej: malowanki, małe nar­

racje, znaczące zachowania np.

przebieranki i reakcje emocjonal­

ne.

Punktem wyjścia przy porów­

naniu tych trzech rodzajów tekstów są założenia uwzględniające spo­

soby ich istnienia. I tak istotę sztu­

ki teurgicznej kształtuje przekona­

nie, że wszystko jest z góry dane, a więc cała ontologia, struktura i sens ikony; trzeba tylko umieć to wszyst­

ko odczytać. Przykładem może być „problem malowania słuchu na ikonach. Ikonografia wypracowała taki kanon: postacie patrzą, ale nie widzą, ponieważ są pogrążone w słu­

chaniu i zapisywaniu nie tego, co wi­

dzą, ale co słyszą. «Wewnętrzny słuch» przekazuje się w ikonie roz­

maicie. Czasami [...] skinienie gło­

wy ewangelisty, pozycja słuchają­

cego, jakby obracał się do światła nie wzrokiem, a słuchem. Zawsze jednak oczy nie widzą otoczenia”.

Również baśń, z natury oralna, do­

piero w tedy może oddziaływ ać w pełni, a więc przynosić pociechę i przekazywać znaczenia symbo­

liczne, gdy jest opowiadana. Tylko żywa opowieść czyni z niej wyda­

rzenie międzyludzkie, kształtowa­

ne przez uczestniczące w lekturze osoby. W obu więc przypadkach, podczas oglądania ikony i słucha­

nia baśni, element „opowieści” jest znaczący. Także w dziecięcym rysunku, który jest (jak zauważył to Jerzy C ieślikow ski) nie tylko m alow anką plastyczną, ale też ekspresją słowną (liryczną, epicką lub dramatyczną), sytuacja odbio­

ru staje się podobna, polega na odczytaniu „fabuły” poprzez obra­

zy, w których „słowo” wysuwa się na pierwszy plan.

Ponieważ w teorii sztuki ikono­

stasu sądzi się, że prawda jest jed­

na i dotrzeć do niej można poprzez formy artystyczne proste (tj. ska- nonizowane lub archetypowe), ar­

tyści posłuszni tej idei nie martwią się, że powtarzają lub naśladują cu d zą tw órczość. P rzekonanie o jedyności i niepowtarzalności prawdy narzuca im obowiązek wi­

dzenia jej i mówienia o niej w ten sam sposób. Dlatego w ikonie po­

wtarzają się tematy i ich formalne ujęcia, w baśniach występują po­

dobne motywy, a dziecko najchęt­

niej słucha znanych mu opowieści, powtarza cudze teksty uznając je za własne, odrysowuje obrazki od kolegów, ciesząc się ich podobień­

stwem. Tak więc w powtarzalno­

ści, a nie oryginalności kryje się istota sztuki, która odsłania praw­

dziwą rzeczywistość, głębię bytu.

Taka sztuka, która ma wyrażać niezmienną istotę rzeczy, musi po­

siadać ogólnoludzką formę. Stąd w ikonie waż ny je s t sposób jej malowania: najpierw musi być wy­

dobyty schemat wyobrażenia, „po­

tem nałożona farba ozłocona świa­

tłem, na to ciemny kolor odsłania­

jący i ostatnie jaśniejsze pasmo - ożywiające”. W baśniach natomiast o najważniejszej „tajemnicy” mówią słowa o głębokim znaczeniu: oj­

ciec i syn, narodziny, wyschłe i kieł­

kujące ziarno, narzeczony i narze­

czona, wino i chleb, powiew wia­

tru, słońce i jego światło. Te same lub podobne mitologemy pojawia­

ją się w rysunkach dzieci i ich ma­

łych narracjach: słońce, dom, kró­

lewna...

Teksty skanonizowane (tu iko­

na i baśń, ale także dziecięca ma­

lowanka) mają wyraźną konstruk­

cję o silnym zrytmizowaniu i nikłej, a czasem zerowej semantyce (bo

wszystko jest z góry dane albo się powtarza). Dlatego teksty te nie przekazują właściwie nowych in­

formacji, nastawione są tylko na przypominanie. Wiadomo, że iko­

nę musi się malować w myśl za­

twierdzonych przez Kościół w y­

obrażeń bytu duchowego, w ba­

śniach zaś obowiązuje magiczna liczba „trzy” (wszystko powtarza się trzykrotnie: trzy zaklęcia, trzy próby - trzech braci i trzy świnki).

Dzieci łatwo zapamiętują te powta­

rzające się struktury, uczą się ich na pamięć, recytują, czasem po­

prawiają dorosłych w ich opowie­

ściach.

W teorii sztuki ikonostasu wy­

łania się też problem wiarygodno­

ści tekstu. Dotyczy on przede wszyst­

kim podmiotu mówiącego, czyli tego, kto przekazuje relacje o tym, co widział, słyszał lub czego doświad­

czył. Może nim być np. malarz ikon,

Rys. Jan Marcin Szancer

któremu objawił się rajski praobraz, a więc poznał prawdę i daje temu świadectwo. Florenski podkreśla, że artyści ci to nie są wyrobnicy, którzy dla pieniędzy malują ikony, a więc ludzie, którzy mogliby ma­

lować coś zgoła innego, nie są to wykonawcy m ogący należeć lub też nie należeć do Kościoła, lecz ludzie obarczeni szczególną ko­

ścielną funkcją [...]. Malarze nie są ludźmi zwykłymi, zajmują wyższą w porównaniu z innymi wiernymi

odbiorcy. Dla niego bowiem liczy się przede wszystkim aktywizacja wewnętrzna. Ona to powoduje, że podczas oglądania ikony „niewi­

dzialne” staje się „widzialne”, w cza­

sie słuchania baśni uruchomione zostają przez obrazy imaginacyj- ne treści nieświadome, które dążą do integracji psychicznej. Dziec­

ko natomiast nigdy nie pyta o tytuł albo autora utworu, wystarczą mu przeżywane emocje, które poma­

gają mu w rozwiązywaniu

proble-Ilustracja z książki „Królewna Śnieżka; Trzy świnki; Śpiąca Królewna”. Il. Sophie Beaujard i in., adapt.

E sther Baumann i in., „G rafag”, Warszawa 1998.

pozycję. W baśniach podobną rolę naocznego świadka pełni skonkre­

tyzowany narrator, który „tam był, miód i wino pił...” W dziecięcym przekonaniu twórcą tych opowieści jest mama lub tata, czyli ta osoba, która umie czytać i wszystko wie najlepiej.

Z istoty sztuki kanonicznej wy­

nika też jej niedialogowy charak­

ter, należy bowiem dzieło takie przyjąć w całości, bez dodatko­

wych wariantów interpretacyjnych.

Z tego powodu nadawca dzieła i ono samo powinni być „przezroczyści”

i nie zatrzymywać na sobie uwagi

mów narcyzmu, konfliktów edypal- nych, rywalizacji między rodzeń­

stwem i osiągnięciu odrębności osobowej.

Zarówno ikona, jak i baśń - po­

traktowane jako egzemplarze sztu­

ki kanonicznej - przypominają zna­

ny (choć nieco zatarty w pamięci) prawzór i przez to stają się auto- komunikacją, która opiera się nie na prostym przekazie, ale na fa­

scynacji. Dziecko oglądając ilu­

stracje znanej mu książki i słucha­

jąc wielokrotnie tej samej baśni wie, co będzie mu przekazane i tym bar­

dziej się z tego cieszy.

W procesie autokom unikacji poprzez samowzrastanie informa­

cji następuje przekodow yw anie osobowości. Zagadnienie to mie­

ści się w jungow skiej koncepcji jaźni, w pojęciu odrodzenia. Pole­

ga ono na przeżyciu własnej prze­

miany: w Piśmie Świętym - Szawła w Pawła, w baśni - sierotki w kró­

lewnę, w życiu - dziecka w doro­

słego (osiągnięcie dojrzałości od­

bywa się wszak pod wpływem fa­

scynacji, a nie informacji). Proces przemiany (także w sztuce) opiera się na poczuciu jedności, której ob­

raz każdy nosi w sobie. Toteż arty­

sta nie tworzy sam z siebie, tylko odsłania ten obraz. Malarz zdejmu­

je zasłony, rzeźbiarz wydobywa kształty, poeta zna jd u je słowa i przepisuje niejako gotowy tekst.

Podobnie postępuje dziecko: Bab­

ciu - mówi ośmioletnia Wiera - za­

pisz wiersz „O morza milczenie, o morza lazury!” - przecież to nie twój wiersz, to napisał Żukowski. - Tak... Ale mój także... Niech bę­

dzie i jego, i mój - razem.

Ikonostas jako teoria sztuki, która objaśnia objawienie, zawiera analizę zjawisk granicznych, sta­

nowiących „przejście” przez ikonę do źródeł poznania, przez baśń do nowego, dojrzalszego etapu życia, przez perspektywę dziecka i dzie­

ciństwa do początków życia, któ­

re mogą wszystko wytłumaczyć.

Wnioskiem wypływającym z prze­

prowadzonej analogii jest niewąt­

pliwa potrzeba baśni jako elemen­

tu integracji wewnętrznej w życiu dziecka, przy czym właśnie iko- niczność baśni jest tym, co pozwa­

la tę potrzebę zrealizować.

Dorota Karecka

HATIFNATOWIE, TAJEMNICA,