• Nie Znaleziono Wyników

Badania widowni filmowej Paulina Haratyk

W dokumencie Myśląc o wielkim smutku (Stron 75-79)

Widz „idealny” kontra widz

„z krwi i kości”

Rewizja postrzegania pierwszych dekad kina w kontekście widowni zaowocowała między innymi oba­

leniem jednego z jej założycielskich mitów – twierdzenia, jakoby pierw­

sza publiczność kinematografu ucie­

kała w popłochu przed pociągiem wjeżdżającym na stację w La Ciotat.

Natomiast za sprawą odnalezienia setek puszek z filmami kompanii Mitchell & Kenyon, pochodzących z pierwszej dekady XX wieku, oka­

zało się, że w tym okresie robotnicza społeczność północnej Anglii była najbardziej zainteresowana ogląda­

niem na ekranie… siebie samych. Tak zwane filmy lokalne (local films), które odnaleziono we wnętrzach puszek, były specyficznym rodzajem kronik, kręconych w konkretnej miejscowo­

ści i przeznaczonych właśnie dla jej mieszkańców.

Przykład filmów lokalnych dobrze obrazuje podstawowe założenie, jakie przyświeca badaniom nad widownią filmową, a mianowicie, że nie istnieje publiczność jako taka, a jej kształt wynika z wielu czynni­

ków, w tym między innymi czasu i miejsca projekcji czy też przestrzeni i sposobu prezentacji filmu. Badania tego rodzaju wychodzą poza anali­

zę materiałów filmowych bądź spo­

strzeżeń i wniosków krytyków oraz teoretyków kina. Korzystają z wywo­

dzących się z socjologii metod iloś­

ciowych (ankiet i kwestionariuszy) oraz jakościowych (indywidualnych i grupowych wywiadów), jak rów­

nież z badań telemetrycznych i neto­

graficznych, obserwacji opartych na badaniach terenowych, historii mówionej (oral history), jak i kwerend archiwalnych, w tym analizy mate­

riałów prasowych i wizualnych. Tego rodzaju studia rozwinęły się głównie w ośrodkach anglosaskich, niemiec­

kich i francuskich, a obecnie są coraz częściej podejmowane także w Belgii, Holandii i Czechach.

Nie znaczy to jednak, że wątki dotyczące widowni filmowej nie były poruszane wcześniej i z odmiennych perspektyw. Pojawiały się one od zawsze na marginesie różnorodnych rozważań dotyczących X muzy.

W pierwszych dekadach kina krytycy

i myśliciele, przeważnie wywodzą­

cy się z warstw społecznych wyż­

szych niż przeciętna publiczność kinematografu (czyli przysłowiowe

„kucharki i służące”), pisali o tej ostat­

niej z protekcjonalną dezaprobatą.

Ślady takiego elitaryzmu – ale zara­

zem dystansu wobec tego rodzaju postaw – zachowała X Muza Karola Irzykowskiego: „Dziś, kiedy śledczy i prokurator, badając zbrodniarza, uważa za swój obowiązek zadać mu pytanie: czy chodziłeś do kina?, odpowiedź jest zwykle potakująca, więc wniosek prosty: kino demorali­

zuje” (Irzykowski 1960, s. 39).

Odnotowana przez Irzykowskiego obawa przed demoralizującym wpły­

wem kina nie umknęła także bada­

czom. Pierwsze projekty naukowe podejmowane w międzywojniu, któ­

rych tematem stali się odbiorcy kina, dotyczyły – żywego zresztą do dziś – wątku potencjalnego wpływu tego medium na zachowania przestępcze młodzieży (np. badania Herberta Blumera w latach 30. w USA).

W latach 40. hollywoodzkie studia filmowe rozpoczęły sondowanie publiczności w celu obniżenia ryzyka i zwiększenia zysków ze swoich kolej­

nych produkcji. Natomiast podczas II wojny światowej w badaniach nad recepcją kina pojawił się wątek sku­

teczności filmów propagandowych.

W kolejnych dekadach jednak, wraz ze strukturalizmem i semiotyką, zainteresowanie badaczy z widza

„empirycznego” przeniosło się na jego wyidealizowaną wersję – widza

„implikowanego”.

Czy publiczność może rządzić Hollywood?

Historycznym przykładem empirycz­

nych badań widowni są te prowadzo­

ne od lat 40. przez hollywoodzkie wytwórnie filmowe. Ich pionierem był George Gallup, który przeszcze­

pił na grunt przemysłu rozrywkowe­

go metody wykorzystywane pod­

czas sondaży politycznych, takie jak szczegółowe kwestionariusze oraz wywiady na reprezentatyw­

nie dobranych próbach. Utworzony przez niego Audience Research Institute (ARI) pracował m.in. na zlecenie producentów Davida O. Selznicka i Samuela Goldwyna

oraz wytwórni RKO, Walt Disney i Columbia Pictures.

W 1939 roku Selznick wykorzystał sondaż Gallupa w przygotowaniu strategii dystrybucyjnej i promo­

cyjnej Przeminęło z wiatrem (1939, V. Fleming). Jak wynikało z tych badań, tytuł był nie tylko powszech­

nie znany, ale także miał potencjał przyciągnięcia do kin rekordowej publiczności – ponad 50 milionów widzów. Z tego powodu ograniczono fundusze na jego reklamę, wydłużono okres dystrybucji oraz podniesiono ceny biletów. Ta ryzykowna strate­

gia okazała się trafna – film obejrza­

ło ponad 60 milionów widzów, czyli liczba równa połowie ówczesnej populacji Stanów Zjednoczonych (Ohmer 2014, s. 108).

Inne badanie przeprowadzone przez ARI wykazało, że większość widowni filmowej stanowiły nasto­

latki i nastolatkowie. Z tego powodu wytwórnia RKO zaczęła zatrudniać przede wszystkim aktorki i aktorów poniżej 25. roku życia, niechętnie zaś angażowała do swoich kolejnych produkcji starsze gwiazdy filmowe.

Przykładowo, przed planowanym powrotem na ekrany po siedmiolet­

niej przerwie Glorii Swanson w Tata szuka żony (1941, J. Hively) wytwór­

nia zleciła specjalne badania, które wykazały, że aktorka nie stanowi atrakcji dla współczesnej publicz­

ności. Nie wynikało to jednak tylko z wieku Swanson – badania ARI ujaw­

niły bowiem, że tzw. wartość afiszo­

wa gwiazdy spadała poniżej poziomu opłacalności, gdy pojawiła się ona w mniej niż trzech filmach w ciągu jednego roku. W związku z tym w kampanii reklamowej filmu sku­

piono się na przypomnieniu postaci aktorki i jej pozycji w Hollywood (Ohmer 2014, s. 111).

Wbrew temu, co można wniosko­

wać z powyższych przykładów, bada­

nia George’a Gallupa nie wzmocniły wcale wpływu, jaki na kształt fabuł produkowanych w Hollywood mogła­

by mieć publiczność. Przeciwnie – utwierdziły pozycję producentów, nadwątloną wprowadzonymi przez rząd ustawami antymonopolowy­

mi oraz tworzącymi się związkami zawodowymi. A to, w jaki sposób z władzy tej korzystali, budziło liczne

kontrowersje wśród krytyków, scena­

rzystów, a nawet szefów produkcji, którzy uważali, że filmy powstające zgodnie ze wskazówkami ARI są jało­

we, zachowawcze i mało przystępne, pozbawione nie tylko walorów arty­

stycznych i intelektualnych, ale także społecznych. W wyniku tej krytyki George Gallup przestał być zatrud­

niany przez Hollywood, choć jego metody w fabryce snów pozostały.

Feminizm i historia popularna na podstawie seriali

Na rozwój badań nad widownią fil­

mową istotny wpływ miały analogicz­

ne studia podejmowane na obszarze badań nad telewizją, zwłaszcza seria­

lami. Wiele wniosków i spostrze­

żeń z tych ostatnich można również odnieść do filmów.

Analizując popularność powtórek seriali z lat 50. oraz powstałe kilka dekad później seriale nostalgicznie odwołujące się do tamtego okresu, Lynn Spigel dostrzegła, że dla wielu młodych ludzi stanowią one główne

źródło wiedzy o przeszłości (Spigel 2008, s. 307–334). Sposób prezen­

towania rzeczywistości w takich produkcjach jak Kocham Lucy (1951–

1957), The Donna Reed Show (1958–

1966) czy Hi Honey, I’m Home (1991–

1992) jest nie tylko zdecydowanie uproszczony, ale też selektywny i subiektywny. Odpowiada foucault­

owskiej kategorii pamięci popular­

nej, czyli świadomości historycznej budowanej w służbie teraźniejszych potrzeb i celów.

Spigel analizowała postrzeganie ewolucji ról płciowych wśród studen­

tek kursu dotyczącego historii telewi­

zji. Dostrzegła, że jej rozmówczynie uznają lata 50. za okres znacznie bardziej opresyjny niż współczesne im lata 90., w których ich zdaniem panuje pełne równouprawnienie.

Wiara w postęp, którego dowodów dostarczały im stereotypowe wize­

runki kobiet w serialach, tłumaczyła przejawy seksizmu, z jakim stykały się we własnym życiu, oraz uspra­

wiedliwiała ich brak zaangażowa­

nia w walkę o równouprawnienie.

Z drugiej strony nostalgiczne pro­

dukcje odwołujące się do lat 50. nie­

jednokrotnie budziły w studentkach Spigel tęsknotę za „starymi dobrymi czasami”, w których „dziewczyny były dziewczynami, a chłopcy zara­

biali pieniądze”. Była to nostalgia za światem, który choć wydawał się im znacznie mniej sprawiedliwy niż lata 90., kusił wizją mniej skomplikowane­

go życia i niższych wymagań stawia­

nych kobietom.

Masala i słoiki po dżemie, czyli po co się chodzi do kina

Badania widowni są obecnie zleca­

ne i powszechnie wykorzystywane przez producentów i dystrybutorów.

Korzystają z nich również państwowe instytucje zajmujące się przemysłem filmowym (jak na przykład Polski Instytut Sztuki Filmowej) w celu monitorowania praktyk odbioru i uczestnic twa w kulturze filmowej.

Kina wykorzystują je, by kształtować swoje repertuary zgodnie z oczekiwa­

Tata szuka żony

Historia / teoria

EKRANy 1/2017 75

niami widzów i w ten sposób przycią­

gać większą publiczność.

Filmoznawcy tymczasem częściej używają tego rodzaju metod w stu­

diach nad społecznym znaczeniem kina, analizując jego odmienne role w zależności od kontekstu histo­

rycznego czy też geograficznego.

Przykładowo, obserwacje Lakshmi Srinivas poczynione w Indiach i doty­

czące obecnej recepcji tamtejszej kinematografii wykazują, iż kino w tym kraju – rozumiane jako miejsce i doświadczenie – odgrywa znacz­

nie ważniejszą rolę niż konkretne wyświetlane w nim filmy. To z kolei po części wyjaśnia konstrukcję tych ostatnich. Kilkugodzinne produk­

cje Bollywoodu, określane mianem masala, ogląda się w Indiach wybiór­

czo, dzieląc czas pomiędzy śledzenie

ekranu, rozmowy z towarzyszami, wspólne wyśpiewywanie piosenek, a nawet wychodzenie z kina po zaku­

py (Srinivas 2014, s. 227–242).

Z kolei wywiady przeprowadzo­

ne przez Annette Kuhn z brytyjskimi seniorami dowodzą, że w Wielkiej Brytanii lat 30. panował zwyczaj zabierania do kin nawet noworod­

ków, a ponad 60 procent dzieci poni­

żej piątego roku życia, w towarzystwie opiekunów bądź rówieśników, regu­

larnie (czyli nie rzadziej niż raz w tygo­

dniu) uczęszczało na filmy (Kuhn 2014, s. 77–100). Tym, co przyciągało najmłodszych widzów, nie były jed­

nak fabuły. Traktowali oni kino jako przestrzeń wolności – miejsce wyjęte spod jurysdykcji dorosłych, a sposo­

by dostawania się na seanse dowo­

dziły ich zaradności i niezależności,

pamiętają je bowiem lepiej niż tytu­

ły i treść oglądanych wtedy filmów.

W czasach, w których kraj zmagał się z kryzysem, dzieci często płaciły za bilety skrupulatnie kolekcjonowa­

nymi słoikami po dżemie, butelkami po lemoniadzie, a nawet jajkami, które kiniarze ofiarowywali potem szpitalom. Nawet gdy jajka zbiły się po drodze, najmłodsi widzowie i tak byli wpuszczani na seans. Podobnie jak niemogący sobie pozwolić na bilet bezrobotni, co w opinii rozmówców Kuhn świadczyło o wielkoduszności pracowników kin i poczuciu społecz­

nej solidarności.

Do kina lub na film

Kino bywa traktowane jako prze­

strzeń wspólnoty nawet w dobie Internetu, który daje (zarówno

Donna Reed Show

legalny, jak i nielegalny) dostęp do milionów filmów w dowolnym miej­

scu i czasie. W raporcie podsumo­

wującym badanie widowni prze­

prowadzone w Polsce w 2012 roku Sławomir Sikora i Karolina Dudek wyróżnili dwie dominujące strategie uczęszczania do kina – „towarzyską”

i „samotnika”. Badacze wykazali, że pierwsza z nich zdecydowanie domi­

nuje, a dla większości widzów wyj­

ście do kina jest okazją do spotkania ze znajomymi. Swoje wizyty planują więc z wyprzedzeniem, ustalając dogodny dla wszystkich termin, a ich koszt nie ogranicza się wyłącznie do cen biletów, ale zakłada także spę­

dzenie wspólnego czasu przed lub po seansie. Widzowie przyjmujący stra­

tegię towarzyską nad wartości inte­

lektualne i artystyczne filmu przed­

kładają warunki seansu. Wybierają zatem multipleksy, oferujące lep­

sze walory dźwiękowe i wizualne oraz większą wygodę sal kinowych.

Kupują bilety na wysokobudżetowe produkcje, które dostarczą emocji niezależnie od poziomu skupienia podczas seansu i w związku z tym w większym stopniu przyzwalają na komentarze i rozmowy.

Przeprowadzony przez fundację Obserwatorium projekt „W małym kinie” dostarcza informacji na temat funkcjonowania oraz publiczności polskich kin studyjnych w okresie dynamicznego rozwoju multiplek­

sów. Badania prowadzone w latach 2012–2013 zarówno w małych miej­

scowościach, jak i dużych miastach wykazały, że tego rodzaju instytucje, które w przeważającej większości powstały przed transformacją ustro­

jową, mają swoją stałą i wierną pub­

liczność. Z ich oferty rzadko korzy­

sta młodzież szkolna, która wybiera multipleksy bądź oglądanie filmów w Internecie, oraz osoby w przedziale wiekowym od 25. do 50. roku życia, które z racji obowiązków rodzinnych i zawodowych mają najmniej czasu na uczestniczenie w kulturze. Stałymi widzami małych kin są natomiast studenci i seniorzy, w tym zwłasz­

cza starsze, dobrze wykształcone kobiety.

Publiczność ta ceni kameralność tego rodzaju miejsc, dąży do budo­

wania bezpośrednich relacji z pozo­

stałymi widzami oraz pracownikami kin, a od filmów oczekuje przeżyć intelektualnych bądź estetycznych.

Z tego powodu kwestią drugorzędną jest dla niej jakość projekcji czy też wygoda sal kinowych. Publiczność małych kin tworzą także osoby miesz­

kające „po sąsiedzku”. Usytuowanie tych miejsc odgrywa większą rolę dla tego rodzaju widzów niż ich reper­

tuar, a wizyty w kinie są traktowane jako wyraz przynależności lokalnej.

Dobrze obrazuje to przykład nowo­

huckiego kina Sfinks w Krakowie, w którym seanse rozpoczynają się od wyświetlenia Kroniki Nowej Huty, realizowanej przez miejscowy dom kultury. Dla tej publiczność dodatko­

wym impulsem do wizyty w kinie jest pojawienie się jej kolejnego odcinka.

A jednak publiczność może decydować dobrze

Rozwój badań nad widownią filmową zbiega się z rosnącym wpływem tej ostatniej na powstawanie kolejnych produkcji. W czasach, w których pod­

stawowy sprzęt filmowy jest w zasię­

gu ręki zwykłych użytkowników, a Internet umożliwia darmową rekla­

mę i bardziej różnorodne sposoby zarabiania, crowdfunding, czyli finan­

sowanie społecznościowe, zaczyna być wykorzystywany także w przy­

padku produkcji filmowych. Jest on jednak nie tylko szansą na zaistnienie wielu niezależnych i niskobudżeto­

wych dzieł, ale również umożliwia zebranie bardzo konkretnych infor­

macji dotyczących zainteresowania nimi publiczności.

Przykłady sfinansowanych za pośrednictwem platformy Kick­

starter filmów takich jak Al midan (2013, J. Noujaim), który podejmuje temat egipskiej rewolucji i zdobył nagrodę publiczności na festiwa­

lu w Sundance, czy też nagrodzo­

ny Oscarem krótko metra żow y dokument Inocente (2012, S. Fine, A. Nix) mogą świadczyć o trafno­

ści wyborów publiczności. Polskie produkcje korzystające z crowdfun­

dingu, czyli między innymi doku­

ment Solidarność według kobiet (2014, M. Dzido, P. Śliwowski), portretujący zapomniane bohaterki Solidarności, czy też Wołyń (2016, W. Smarzowski), który podejmuje temat zbyt kontrowersyjny dla wielu komercyjnych sponsorów, pokazu­

ją, że obecnie gusta publiczności nie zawsze idą w parze z miałkimi i zachowawczymi produkcjami.

Historia / teoria

EKRANy 1/2017 77

Polecane lektury:

Obowiązkową lekturą na temat badań widowni filmowej są Badania widowni filmowej. Antologia przekładów pod redakcją Konrada Klejsy i Magdaleny Saryusz ‑Wolskiej (Warszawa 2014). Z pozycji zagranicznych warto nato‑

miast wymienić: Approaches to Audiences: A Reader pod redakcją Rogera Dickinsona, Ramaswami Harindranath i Olgi Linné (London 1998), The Audience Studies Reader pod redakcją Willa Brookera i Deborah Jermyn (London 2003) oraz Audiences pod redakcją Iana Christie (Amsterdam 2012).

W dokumencie Myśląc o wielkim smutku (Stron 75-79)