• Nie Znaleziono Wyników

Barbara Szczekała

W dokumencie Myśląc o wielkim smutku (Stron 25-28)

tynentalnego art ‑house’u dodają kry­

teria produkcyjne: międzynarodową ekipę aktorów i realizatorów, wielo­

języczność (z dominującą rolą angiel­

skiego), miejsca akcji osadzone w róż­

nych państwach oraz unijne wsparcie finansowe. Przyczyn artystycznych porażek euro ‑puddingu najłatwiej szukać właśnie w paneuropejskiej współpracy, która niesie ze sobą ryzyko dostosowania wizji artystycz­

nej do wymogów „europejskości”:

równorzędni i wielonarodowi boha­

terowie tworzą za dużo rozcieńcza­

jących fabułę wątków, a jej spójność zaburza również mnogość lokacji. By zwiększyć komunikatywność, euro‑

‑puddingi często rezygnują ze specyfi­

ki etnicznej (np. językowej) i różnorod­

ności wychodzącej poza narodowy stereotyp. Efektem takiej transnarodo­

wości najczęściej bywa nie uniwersa­

lizm, lecz homogeniczność.

Zgaga po mamałygach

Mimo tego, że kryteria koprodukcji spełniają Pianista (2002, R. Polański) i Melancholia (2011, L. von Trier), trudno przypiąć tym tytułom łatkę europapki – właśnie ze względu na dobrą opinię krytyki i widzów oraz festiwalowe sukcesy. Z kolei Królewska faworyta (1990, A. Corti), Homo Faber (1991, V. Schlöndorff), Wróg u bram (2001, J. ­J. Annaud), Smak życia (2002, C. Klapisch), Boże Narodzenie (2005, Ch. Carion), Pachnidło (2006, T. Tykwer), czyli filmy niecieszące się uznaniem recenzentów, najczęściej wymieniane są jako przykłady euro‑

‑puddingu (Liz 2015; Halle 2008).

Tej niechlubnej łatki doczekała się także Małgorzata Szumowska, której Sponsoring (2011) został określony jako

„europapka w sosie polskim” przez jednego z zagranicznych krytyków (Pfeifer 2014). Trudno nie przyznać mu racji – zwieńczenie polsko ­niemiecko­

­francuskiej współpracy podobne było do finału sceny erotycznej z Juliette Binoche.

Powyższe tytuły pokazują, że europapka nie jest wyraźnym zjawi­

skiem najnowszej historii kina, lecz etykietą odbiorców zmęczonych efektami ubocznymi międzynarodo­

wych kolaboracji. Wystarczy bowiem szczypta złej krytycznofilmowej woli, by zmieszać z europapką chociaż­

by Zjednoczone Stany Miłości (2015, T. Wasilewski) czy Kosmos (2015, A. Żuławski). W obliczu skrajnej oceny szczególnie kontrowersyjnych filmów nietrudno chyba wyobrazić sobie, że jedno dzieło (np. Lobster [2015]

Jorgosa Lantimosa) może być określa­

ne zarówno jako esencja europejskiej jakości, jak i europapka.

Fundusze i mit miękkiej presji Od ponad ćwierć wieku potencjalnym winowajcą europapek są fundusze unijne. Prowadzone od 1988 roku Eurimages i od 1991 program MEDIA dotują koprodukcje o określonej misji i wartościach. Choć oba programy wydają się mieć podobne założenia i cele, Eurimages wspiera koprodukcje, a MEDIA – także kino narodowe bez wymogów uczestnictwa zagranicz­

nych podmiotów finansowania, ale z perspektywą jego międzynarodo­

wego sukcesu.

W zakresie filmów fabularnych Eurimages dysponuje 20 milionami euro rocznie i dotacja na film nie może być większa niż 17% jego budżetu, zaś MEDIA (które od niedawna są komponentem szerszego programu Kreatywna Europa) mogą dotować pojedynczy projekt kwotą nie wyższą niż 50 tysięcy euro, o ile jego całkowity budżet przekracza 1,5 miliona euro.

Są to pieniądze, które w ostatecz­

nym rozrachunku stanowią niewielki procent kosztów, nieporównywalny z budżetowaniem kina amerykańskie­

go. Błędem byłoby więc sądzić, że Unii Europejskiej zależy na wyprodukowa­

niu wysokobudżetowego europropa­

gandowego superhitu, w którym les­

bijka i syryjski uchodźca ustanawiają liberalną paneuropejską konstytucję.

Nie takie są cele funduszy, a i środki nieadekwatne.

Europejska wartość naddana W szukaniu przyczyn europapko­

wej katastrofy chłopcem do bicia najczęściej bywają jednak właśnie fundusze europejskie, które rzekomo powodują artystyczne kompromi­

sy (Liz 2015, s. 88; Halle 2008, s. 48;

Pabiś ­Orzeszyna 2007, s. 82–83). Gdy jednak przyjrzymy się dotowanym fil­

mom, okaże się, że główna przywara euro ‑puddingu, czyli homogenizująca transnarodowość, w większości jest

im zupełnie obca. Jeden z najlepiej ocenianych filmów ubiegłego roku – Sieranevada (2016, C. Puiu) – leży na antypodach międzynarodowej komunikatywności. Film trwa blisko trzy godziny, opiera się na rozbudowa­

nych dialogach w języku rumuńskim, nie ma wyraźnie zarysowanej fabuły, a dotyczy prawosławnych rytuałów pogrzebowych i posttotalitarnej rze­

czywistości wschodnioeuropejskiego kraju. Mimo tej narodowej hermetycz­

ności producenci filmu otrzymali dofi­

nansowanie z komponentu MEDIA.

Co mogło skłonić komisję Kreatywnej Europy do takiej decyzji?

Kryteria dofinansowania tego pro­

gramu opierają się w równej mierze na wartościach artystycznych, co pro­

dukcyjnym utylitaryzmie zakładają­

cym doświadczenie i dotychczasowe sukcesy wnioskujących podmiotów.

Do 50% punktów można otrzymać za jakość artystyczną oraz organizację strategii: finansowania, developmen­

tu i dystrybucji filmu. Chociaż oce­

niana jest także „europejska wartość naddana filmu”, to jej wyznaczniki nie są sprecyzowane ani w kontek­

ście estetycznym, ani ideologicznym.

Sformułowanymi wprost wytyczny­

mi dla członków komisji oceniającej wnioski są m.in. oryginalność, poten­

cjał dramaturgiczny czy „prawdo­

podobieństwo osiągnięcia jakości artystycznej”. Odwołanie do „warto­

ści europejskich” występuje jedynie w kontekście międzynarodowej dys­

trybucji filmu jako „transnarodowa atrakcyjność tematu” oraz „potencjał przekraczania granic” dotyczący raczej koprodukcji niż filmowego przesłania.

Przeglądając listę filmów dotowa­

nych przez Eurimages i MEDIA, raczej trudno posądzić je o europropagandę.

Zachodnioeuropejskie wartości, jak wielokulturowość, równouprawnienie i prawa człowieka, nie są wszak wypi­

sane na sztandarach takich filmów, jak:

Toni Erdmann (2016, M. Ade), Głośniej od bomb (2015, J. Trier), 11 minut (2015, J. Skolimowski), Sils Maria (2014, O. Assayas) czy Wielkie piękno (2013, P. Sorrentino). Teoretycznie więc jest możliwe, że wymarzony przez wielu

„Wielki Polski Film o Żołnierzach Wyklętych” otrzyma dofinansowanie z europejskich funduszy, pod warun­

kiem że będzie „przekraczał granice”

zarówno w rozumieniu artystycznej komunikatywności, jak i potencjału koprodukcyjno ­dystrybucyjnego.

Strategia unijnego wsparcia finanso­

wego zdaje się bowiem pokazywać, że najlepszym kinem europejskim nie jest transnarodowa europapka, lecz po prostu wysokiej klasy kino narodowe, które bynajmniej nie rezygnuje ze swej specyfiki, tylko kreatywnie uniwersali­

zuje przekaz.

Europa: obrazy, obrazki i pocztówki

„Filmy pomogły wymyślić i utrwalić american dream. Mogą więc czynić cuda dla wizerunku Europy” – powie­

dział Wim Wenders, jeden z bardziej euroentuzjastycznych reżyserów (Jäckel 2015, s. 83). Może się wydawać, że twórcy europapki słowa o „wize­

runku Europy” traktują zbyt dosłownie i zamiast złożonej panoramy rysują raczej tani landszaft – upraszczający, schematyczny i przekoloryzowany.

„Wzorowymi” europapkami wydają się pod tym względem Smak życia oraz Boże Narodzenie. Pierwszy opowiada o przygodach stypendystów programu Erasmus w Barcelonie, drugi o żołnie­

rzach I wojny światowej, którzy na linii frontu decydują się na świąteczne zawieszenie broni. Oba filmy charak­

teryzują się dość niezborną narracją, której porowatość zawdzięczamy

„rozmnożeniu” bohaterów wynikłemu z demokratycznej zasady równomier­

nej reprezentacji poszczególnych nacji w filmie. Postaci te są nosicielami naj­

bardziej podstawowych narodowych stereotypów: uporządkowanego Niemca, porywczego Szkota, tempe­

ramentnego Włocha. Choć pobrzmie­

wają tu echa różnych języków, domi­

nujący wydaje się angielski.

Z kolei w warstwie stylistycznej mamy do czynienia z pewnym para­

doksem – euro ‑pudding często nie reprezentuje stereotypowych dla europejskiego art ‑house’u cech zwią­

zanych z wizualnymi poszukiwaniami i prymatem formy. Nijaka poetyka i usilna polifonia wprost prowadzą do dość banalnego morału o europej­

skim porozumieniu ponad podziała­

mi, które przecinają nasz kontynent wzdłuż i wszerz (w wymienionych filmach mamy bowiem do czynienia także z wewnątrzeuropejskim kolo­

nializmem: Hiszpanów wobec Basków i Anglików wobec Szkotów). Taki przej­

rzysty eurooptymizm i postulowana integracja wydają się w dobie kryzy­

sów trawiących Unię równie auten­

tyczne, co socrealistyczne przesłanie Przygody na Mariensztacie (1953, L. Buczkowski).

Innym twórcą ocierającym się o europapkę jest Volker Schlöndorff, który z jednej strony przygląda się typowo europejskim tematom z per­

spektywy utrzymanego „w dobrej wie­

rze” zachodniego humanizmu, z drugiej – ma w dorobku także filmy wystandaryzowane w aspekcie obsady i dominującej angielszczy­

zny (Homo Faber, Król Olch [1996]).

Niemiecki twórca konsekwentnie porusza się w obrębie trudnych prob­

lemów historyczno ­społecznych, które ukształtowały współczesną Europę, choć nierzadko podejmuje je w sposób dość niezborny, mogący wystawiać jego filmografię na zarzuty proeuropejskiego moralizatorstwa.

By dostrzec granicę między euro­

papką i dobrą koprodukcją, można porównać dwa pozornie podobne filmy – wspomniany Sponsoring i Kod nieznany (2000) Michaela Hanekego.

Oba tytuły były dotowane przez unij­

ne programy. W obu Juliette Binoche gra paryską burżujkę otoczoną finan­

sowymi problemami imigrantów.

I tutaj podobieństwa się kończą, a zaczynają różnice, zwłaszcza w arty­

stycznym i problemowym podejściu do tematów. Szumowskiej zarzucano transnarodową unifikację, uprosz­

czenia oraz brak autentyzmu i kon­

cepcyjnej spójności wynikłe właśnie z usilnego dążenia do filmowej „euro­

pejskości” (Pfeifer 2011; Oleszczyk 2012). Tymczasem filmografia Austriaka tworzącego nad Sekwaną zadaje kłam mitowi, jakoby europej­

skie koprodukcje były zagrożeniem dla kina narodowego. Wszak jedne z najbardziej „francuskich” filmów były kręcone przez obcokrajowców wiedzionych dyskretnym urokiem paryskiej burżuazji – Kieślowskiego, Polańskiego, a wcześniej Buñuela.

Stany Zjednoczone Europy Europapka jest najbardziej nijaka (aeuropejska i anarodowa), gdy usilnie stara się upodobnić do Hollywoodu.

W starokontynentalnym kinie zdarzają się koprodukcje cierpiące na rozdwo­

jenie jaźni: z jednej strony aspirują do europejskiej jakości, z drugiej porywa­

ją się na hollywoodzki rozmach. Jak pokazują dotychczasowe przykłady, bardzo trudno zwieńczyć to połącze­

nie artystycznym sukcesem.

Głównym problemem wydaje się specyficznie pojęty „star system”, według którego europejska koproduk­

cja powinna być obsadzona przez roz­

poznawalne gwiazdy o hollywoodz­

kim zasięgu. Są to z reguły Amerykanie lub Brytyjczycy, co zazwyczaj deter­

minuje fakt, że międzynarodowy film jest w większości albo w całości anglojęzyczny (co najwyżej z topornie imitowanymi akcentami innych nacji).

Zwiększa to co prawda szanse mar­

Pachnidło

Koprodukcje

EKRANy 1/2017 25

ketingowego rezonansu, trąci jednak brakiem autentyzmu.

Reżyserami, którzy decydują się na koprodukcyjną epickość, wystawiając się przy tym na zarzuty przyrządza­

nia euro ‑puddingu, wydają się Tom Tykwer (Pachnidło, Niebo [2002]) oraz Jean ­Jacques Annaud. O ile już dobrze przyjęte Imię róży (1986) nosiło wiele znamion hollywoodzkiego kina gatun­

kowego, o tyle Wróg u bram okazał się w opinii krytyki klęską. Film określano właśnie jako europapkę i jednocześnie klasyfikowano jako film hollywoodzki (Halle 2008, s. 110). Najdroższy wów­

czas europejski film był finansowany ze środków niemieckich (państwo­

wych i prywatnych) oraz z wkładu hollywoodzkiego, który dla europej­

skich inwestorów miał być rękojmią sukcesu (Halle 2008, s. 3). Jednym z elementów amerykanizacji histo­

rycznego widowiska była strategia castingowa: Jude Law, Joseph Fiennes i Rachel Weisz zagrali Rosjan, Ed Harris – Niemca. Choć film miał w zamierze­

niu być epicką opowieścią o kluczowej europejskiej bitwie XX wieku, zbierał niemal same negatywne recenzje właśnie z powodu transnarodowo­

­hollywoodzkich aspiracji. Euro‑

‑pudding często bywa więc efektem rozdwojenia jaźni kina europejskiego, które chcąc odwoływać się do włas­

nych tradycji, imituje konwencje kina hollywoodzkiego. Niestety w wielu przypadkach przyjmuje jedynie jego złe nawyki z imperatywem zysku na czele.

Antyeuropejskie kino europejskie?

Nie da się ukryć, że finansowe wspar­

cie koprodukcji płynące z unijnego źródła jest jednym z narzędzi kultu­

rowego wymiaru integracji europej­

skiej. Fundusze dotują wszakże nie tylko produkcję filmów, lecz także całą infrastrukturę: sieci kin studyjnych Europa Cinemas, programy eduka­

cji filmowej, festiwale i Europejskie Nagrody Filmowe. Wisienką na torcie jest ustanowienie w 2007 roku nagro­

dy filmowej LUX, którą przyznają posłowie Parlamentu Europejskiego (głosowanie niestety nie jest jawne, więc nie dowiemy się, którzy polscy europarlamentarzyści głosowali na Idę [2013, P. Pawlikowski]). Takiej wie­

loaspektowej polityce finansowania kultury europejskiej należy oddać sprawiedliwość i przyznać, że euro­

papki są tu niemiłymi incydentami, a nie standardem.

Im bardziej natomiast Unia Europejska będzie pogrążać się w biu­

rokratycznej matni i innych wewnętrz­

nych i zewnętrznych kryzysach, tym silniej razić będzie proeuropejskie przesłanie koprodukcji, a co za tym idzie – kierować ich ocenę w stronę europapki. Krytyka euro ‑puddingu często rymuje się bowiem z krytyką integracji europejskiej oraz idei zjed­

noczonej Europy jako współczesnej

„wielkiej narracji”. Najczęstszym zarzutem jest tu porzucenie narodo­

wej specyfiki na rzecz transnarodowej standaryzacji. Kolejnym problemem jest posługiwanie się stereotypami – jednak czy w procesie ścierania się kultur da się ich w ogóle uniknąć? Przy wszystkich zarzutach wobec cyklu Smak życia (2002–2013) trzeba przy­

znać jego twórcom, że stereotypy są tutaj niczym gombrowiczowska gęba, która z jednej strony upraszcza, z dru­

giej umożliwia komunikację. Warto też zauważyć, że – w przeciwieństwie do quasi ­hollywoodzkiej europap­

ki – dotowane z funduszy unijnych koprodukcje nie niwelują granic, lecz je przekraczają. Jeśli więc wnikliwiej przyjrzymy się „przekraczaniu granic”

jako kryterium komponentu MEDIA,

zauważmy, że akt przekroczenia gra­

nicy wcale jej nie znosi, lecz raczej potwierdza istnienie. Doskonale rozumieją to korzystający ze swobód koprodukcji twórcy o pochodzeniu tureckim: Ferzan Özpetek, Fatih Akin i Deniz Gamze Ergüven.

Europejskie koprodukcje, szczegól­

nie te dotowane z unijnych funduszy, zamiast opiewać Stary Kontynentu, częściej sięgają po ostrze krytyki i rozdrapują rany eurocentryzmu.

Nieoceniona jest ich rola w konfron­

towaniu nas z Wielkimi Innymi – zarówno Europejczykami spoza Unii, jak i migrantami spoza Europy. Fakt, że zbyt optymistyczne i proeuropej­

skie europapki są krytykowane przez samych Europejczyków, jest natomiast dowodem na kulturowy autoscepty­

cyzm będący podstawą naszej nowo­

czesności. Jak pisał Leszek Kołakowski:

„Ta umiejętność samokwestionowa­

nia, umiejętność wyzbycia się – na przekór silnemu oporowi, rzecz jasna – pewności siebie, samozadowolenia, leży u źródeł Europy jako siły ducho­

wej” (2005, s. 644). Nie da się ukryć, że europapka to także niezmierzona karykatura bezsilności kina europej­

skiego. Kina, któremu nie można jed­

nak odmówić prób rzetelnej analizy współczesnej kondycji europejskiej.

Pytanie o zasadność takiej misji rymu­

je się z pytaniem o sprawczość kina

i sztuki w ogóle.

Polecane lektury:

• R. Halle, German Film after Germany: Toward a Transnational Aesthetic, University of Illinois Press, Urbana–Chicago 2008.

• A. Jäckel, Co ­Productions, Funds and Film Awards, w: M. Harrod, M. Liz, A. Timoshkina (red.), The Europeanness of European Cinema: Identity, Meaning, Globalization, I.B. Tauris, London 2015, s. 73–87.

• M. Liz, From European Co ­Productions to the Euro ­Pudding, w: M. Harrod, M. Liz, A. Timoshkina (red.), The Europeanness of European Cinema:

Identity, Meaning, Globalization, I.B. Tauris, London 2015, s. 88–101.

• L. Kołakowski, Złudzenia uniwersalizmu kulturowego, w: A. Mencwel (red.), Antropologia kultury. Zagadnienia i wybór tekstów, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2005, s. 643–648.

• M. Oleszczyk, Polski seks nad Sekwaną, „Dwutygodnik” 2012, nr 2, http://

www.dwutygodnik.com/artykul/3179 ‑polski ‑seks ‑nad ‑sekwana.html.

• M. Pabiś ‑Orzeszyna, „Film europejski” jako gatunek hollywoodzki, w: E. Ciszewska, M. Saryusz ‑Wolska (red.), Kino najnowsze: dialog ze współczesnością, Rabid, Kraków 2007, s. 73–87.

• M. Pfeifer, L’“Euro ­pudding” à la sauce polonaise, „ParisBerlin”, 19.07.2011, http://www.parisberlinmag.com/culture/l ‑euro ‑pudding ‑a‑

‑la ‑sauce ‑polonaise_a ‑134 ‑3336.html.

George Lucas, przemawiając w kwietniu

W dokumencie Myśląc o wielkim smutku (Stron 25-28)